• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X » Poszukiwacze Zaginionego Słoja Ogórków (poziom A)
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 14 Lipiec 2011, 17:45   

    Kombinujcie, dziatki, kombinujcie...
    Maladrin stała sobie całkiem spokojnie wyglądając zaiste przeuroczo, ale jej wątpliwa aktywność niczego nie wnosiła i nie posuwała grupy do przodu więc pozostawmy bez komentarza jej skromną osóbkę, która na razie nie przyczynia się zbytnio do rozwoju sytuacji.
    Co innego Veis, zabrał się za zamek. To się chwali, jednak jego próby odryglowania drzwi spełzły na niczym. Najpewniej zostały zaczarowane, co nikogo nie powinno dziwić, bo w końcu trumna pojawiła się znikąd w miejscu, gdzie wcześniej były schody i gleba więc jej czarodziejskie pochodzenie było cokolwiek naturalnym wnioskiem.
    Brawa dla Ingravo za niezły pomyślunek, bo choć zamek został zaczarowany tak, by nie można było go z taką łatwością otworzyć, to jednak o zawiasach szanowny autor pułapki nie pomyślał. Drzwi opadły z hukiem, do wnętrza trumny. Na nieszczęście dla Veisa, stało się to, gdy majstrował wciąż cieniem przy zamku i został przygnieciony. Królowi udało się uskoczyć na bok, a Maladrin poczuła tylko lekki podmuch, gdy ciężkie drzwia runeły przed jej noskiem na ziemię. No tak... Uwaga na przyszłość, jak już odkręcacie zawiasy i jesteście gotowi uskoczyć, to upewnijcie się, że reszta też jest gotowa uskoczyć... Współpraca? Nie, to chyba jakaś zupa z Azji.
    Jeśli do tej pory nos Veisa był szlachetny i prosty, to po tym złamaniu z całą pewnością ten stan rzeczy ulegnie zmianie. W dodatku masa drzwi chyba przygniotła mu trochę klatkę piersiową, łamiąc trzy żeberka, na szczęście, żadne nie przebiło płuca. No i zasadniczo, albinos cały czas leży pod drzwiami i nie może się wydostać. Musicie mu pomóc... Albo zostawić, w końcu nie lubicie schizofrenika.
    (Veis -> krwotok z nosa, ból w klatce piersiowej spowodowany złamanymi żebrami, trudności z oddychaniem i poruszaniem się).
    Za drzwiami było ciemne pomieszczenie. W momencie gdy drewniana przeszkoda opadła na nieszczęsnego zabójcę, w pomieszczeniu tym rozbłysły pochodnie, porozwieszane pod ścianami. Poczuliście powiew powietrza, choć z pewnością wciąż znajdowaliście się pod ziemią. Ściany były kamienne, a całe wnętrze przypominało komnatę w średniowiecznym zamku. Na środku ustawiony został gigantyczny stół biesiadny. Wokół niego znajdowało się trzynaście krzeseł. Cały był zastawiony. Dwa złote świeczniki rozbłysły dopiero po chwili, rzucając światło na ucztę, która została uszykowana. Kurczaki, prosiak, sałatki... No i desery! Na tym stole było wszystko o czym można było zamarzyć! Na samym końcu pokoju, w rogu stała dziewczyna. Blond włosy sięgały jej pasa. Ubrana była jak kelnerka w dawnej karczmie. Skórzany, sznurowany gorsecik, biała koszula... Jej figurze nie można było zarzucić niczego. Szczupła, wysoka, długonoga i promiennie uśmiechała się do swoich gości, nalewając do dużych, złotych kielichów, czerwonego wina.
    -Szukacie Słoja Ogórków?-spytała melodyjnym głosem wędrowców-Musicie być głodni i zmęczeni, zapraszam. Jestem na każde wasze zawołanie.-przygryzła lekko dolną wargę i przejechała palcami po włosach, prężąc zgrabne ciało. Puściła także oko do Ingravo chcąc się upewnić, że jej przekaz był jasny i klarowny.
    Blaise:
    Dla ciebie moja droga rozdział specjalny.
    Wąż zjadł krecika, smacznego -> sadysta!
    Jak na tchórza, wykazałeś się dość ryzykownym pomysłem. Znajdujecie się przecież ładnych kilka metrów pod ziemią, cholera wie jak głęboko, licho gdzie się tak właściwie znajdujecie więc... Gdzie się teleportujesz?
    Zniknąłeś dokładnie tuż przed momentem, w którym drewniane drzwi opadły przygniatając Veisa i o mały, ubrudzony ziemią włos, Ciebie. Można więc powiedzieć, że ci się powiodło... No, ale tylko teoretycznie, bo chyba nie zdawało Ci się kochanie, że Cię tak szybko wypuszczę z moich sadystycznych rączek? Nie. Tak dobrze to nie ma.
    Blaise pojawił się w kolejnym, ciemnym pomieszczeniu. Nie miał jednak tyle szczęścia, co jego towarzysze. Nie było uczty, ani stołu, ani pięknej dziewczyny oferującej swoje wdzięki. Słyszałeś głosy zza ściany, ale to tyle. Z resztą, nie powinny cię teraz interesować, bo tuż na swoim karku, poczułeś gorący oddech połączony z cichym pomrukiem. Gdy tylko się odwróciłeś, spostrzegłeś parę lśniących czerwienią ślepi. W tym momencie też rozbłysł w pomieszczeniu ogień ukazując sylwetkę wielkiego Tenebresa. Niestety, ogień, który oświetlił ci pomieszczenie nie był zbyt przyjazny, bo kontrolowany przez czarnego, rogatego lwa. Pocisk powędrował w twoją stronę nie dając czasu na dłuższe oględziny.
    Miłej zabawy <3333
    Kolejność:
    Maladrin -> Veis -> Ingravo -> Blaise
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|


    Maladrin
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Lipiec 2011, 20:42   

    Stoi. To prawda. Ale kto powiedział, że nie próbuje nic wymyślić? Zresztą, niewiele mogła zrobić w tej sytuacji. Spójrzcie na nią - tak drobna, niziutka istota. Co ma zrobić, wyważyć drzwi? Naprawdę się łudzicie, że potrafiłaby zrobić coś takiego? Najwyżej wykaże się nieco później, a co. Teraz miała inne tematy do zastanawiania się w przeciwieństwie do panów, dla których tematem rozmowy było jedzenie, a dokładniej rzecz biorąc - mizeria. Kto myśli o mizerii i to w trumnie? Co gorsza, w takiej sytuacji? O zgrozo, zupełnie tak, jak gdyby nie było ciekawszych rzeczy na świecie niż dania z ogórków.
    Miotła wzięła się za zawiasy akurat teraz, kiedy schizofrenik grzebał w zamku. Pogratulować, po prostu, pogratulować i nic więcej. Chyba nie trudno się domyślić, jaki był wynik całej tej cholernej próby - drzwi opadły, co gorsza przygniatając cienia, przy okazji miażdżąc trzy żebra, ale o tym akurat nie mogła, lub nie musiała wiedzieć. Liczyło się to, że nie bardzo mógł się teraz spod tych drzwi wydostać, ciekawiło ją również, jak zamierza za nimi iść w tym stanie... O ile z nimi pójdzie. W zasadzie nic do niego nie miała i po części nie chciała go zostawiać, nie była tylko pewna tego, jak postąpią inni. Ale i o tym wkrótce się przekonała. Jej aniołeczek grający szlachetnego rycerza odważnie zadeklarował, iż teleportuje się na górę. Pięknie, i co jeszcze? Przynajmniej teleportował się w chwili, gdy opadały drzwi, w przeciwnym razie przygniotłyby go tak samo, jak Veisa, mhm. I jeszcze to "Nie ładnie tak przeklinać przy damie". Cholera, nie byli w średniowieczu, a i ona sama gdy była zła klęła jak szewc, więc co za różnica?
    Przed nimi jak zauważyła było pomieszczenie niczym żywcem wyjęte z średniowiecznego zamku. Pochodnie, gigantyczny stół, trzynaście krzeseł... A na stole pełno jedzenia. W kącie stała też jakaś blondwłosa dziewczyna. Na dodatek teraz jeszcze zachciało jej się puszczać oczko od Miotełki. To była ta odwieczna głupota blondynek? Ten jeszcze pewnie odwzajemni jej uśmiech i podejdzie, nie zwracając uwagi na przygniecionego towarzysza. To się dopiero nazywa współpraca, tfu.
    Przyklęknęła nad drzwiami, starając się unieść je do góry. Niewystarczająco. Ale czemu tu się dziwić? Zmierzyła wzrokiem Ingravo.
    - Nie zamierzasz pomóc mi i temu cholernemu schizofrenikowi i unieść jakoś te pieprzone drzwi? Potem sobie idź flirtować z tą blondyną, czy co tam chcesz robić - mruknęła niezadowolona. Tak, zdecydowanie, współpraca w ich grupie leży. Co do tego nie miała najmniejszych nawet wątpliwości.
    Veis
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Lipiec 2011, 21:20   

    [Jak to "nie może się wydostać"? W sensie fizycznym, czy "pierwszej" umiejętności, do której moja postać nie ma ograniczeń, również nie mogę używać?]
    Zamek za cholerę nie chciał puścić. Cień wykorzystywał już tą metodę wcześniej. Za każdym razem działała bez zarzutu. Odnosił wrażenie, jakby coś odpychało stworzony przez niego cień od mechanizmów zamka. Musiał się bardziej skupić... Zamknięcie oczu było dobrym pomysłem. Mimo to, za nic nie potrafił obejść bariery. No cóż, raz kozie śmierć... Przejdzie jako cień pod drzwiami, oraz otworzy je od środka... Powinno się udać, o ile po drugiej stronie nie czyhała jakaś bestia...
    Drzwi opadły na niego z głośnym łupnięciem, któremu udało się zagłuszyć myśli zabójcy. Upadł na posadzkę, boleśnie waląc o nią głową. Jego oczom ukazało się mnóstwo gwiazd.
    - Ciekawe, gdzie znajde wielki wóz... - wymamrotał mimo woli.
    Chwila! Był przecie pod ziemią. Pod ziemią gwiazdy nie były widoczne. Ktoś mu musiał mocno dać w mordę... Jak tylko tego kogoś znajdzie, to... Hmm, co by tutaj wymyśleć... Może przybije go za genitalia do zbitej latarni miejskiej, oraz będzie z radością czekać na północ, kiedy to zbita żarówka pokaże do czego jest zdolna? W sumie... Powinien kiedyś spróbować komuś to zrobić. Ludzie byli zdolni tak komicznie wrzeszczeć, gdy ich coś bolało...
    Apropos bólu... Czaszka nawalała go jak cholera. Było to jednak niczym, w porównianiu do tego, co rozgrywało się w jego klatce piersiowej. Chyba miał połamane pare kości. Kurna, teraz to dopiero będzie ciężko załatwić tego chędożonego clow... staruszka.
    Zabójca otworzył oczy. Ciemność. Lepiej to chyba być nie mogło. Oczywiście, nie miał nic do mroczności, cienia, ani niczego innego. Toż to byli przecie jego sprzymierzeńcy..
    Spróbował zakląć. Jednak jedynym, co wydostało się z jego ust, był kaszel. Do gardła zaczęła napływać mu krew. Taa... Kinol też go bolał. Nie miał już zamiaru przemieszczać się w fizycznej formie W OGÓLE. Po pierwsze, dlatego iż wątpił, że uda mu się robić to wystarczająco płynnie, by skrócić pewnego starucha o łeb.
    Poczuł, jak szkło wbija mu się w plecy. No tak... Butelki z benzyną. ((opisane, bodajże, w moim 1 poście w owym temacie)) Po cholerę je brał? Na szczęście, szkło nie wbijało się zbyt głęboko. Głównie dzięki grubej skórze plecaka. Łatwopalna ciecz zaczęła wylewać się spod drzwi, tworząc olbrzymią plamę. No ale cóż... Czas wstawać. Podnosić masywnych drzwi oczywiście nie zamierzał. Za to, wykorzystać cień, jaki rzucały w tej pozycji? Oczywista! Oczywistym również było, iż nie wiedział o panience, próbującej podnieść drzwi.
    Zniknął. Jego ciało rozpłynęło się w ciągu drobniutkiej chwili. Drzwi, pozbawione oporu, jakie dawało jego ciało, opadły na paluszki pewniej dziewczynki, starającej się mu pomóc. Ajć...
    Mimo wszystko, panienka przydała się jednak na coś. Dzięki temu, iż podeszła do drzwi, jej cień złączył się z cieniem rzucanym przez nie. Użył jego długości, by przemieścić się do kolejnego mroku. Nie miał zamiaru, póki co z niego wychodzić.
    [Sorry, nie dało się w trybie "niedokonanym". Mimo, iż nie wiem jakim cudem użycie mocy mogło się nie powieść, to jeśli się tak stało - uznaj, iż po chwili znów zmaterializowałem się pod owymi drzwiami =.=.]
    Ingravo



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Lipiec 2011, 11:06   

    O, drobny błąd w obliczeniach. Jednak pomieszczenie było na tyle duże by trzymetrowe drzwi upadły na podłogę przygniatając niefortunnie zabójcę. Cóż, Ingravo nie czuł się winny ani trochę. Co za idiota zamyka oczy gdy ktoś inny oprócz niego majstruje przy drzwiach? Najwyraźniej jednak pan wielki i zły zabójca nie docenił możliwości zawiasów i leżał po chwili przygnieciony pod drzwiami. Pech.
    Koszmar westchnął. Na pierwszy rzut oka wnętrze właśnie odsłoniętego pomieszczenia było o wiele ciekawsze niż pozostanie tutaj i pomaganie nieudacznikowi, który leżał pod drzwiami. Miłe rozmyślania o pannie mrugającej do niego przerwał jazgotliwy głosik topielicy. Pochopne wyciągnięcie wniosków górą. Nie zapomnijmy o zrzuceniu winy na resztę grupy, co z tego, że sama stała z boku i nic nie zrobiła. Mogła chociaż krzyknąć uwaga. System samoobrony Króla działał na tyle dobrze by winę a własne poczynania zrzucić na całą resztę świata.
    Gdzie ten przeklęty Blaise? Wyciągnąłby spod drzwi alabinosa w try miga. Rzecz jasna Król nie miał pojęcia iż jego As zmaga się w tej chwili ze znacznie groźniejszym przeciwnikiem. Swobodne utyskiwanie płynęło między jednym a drugim uchem pozwalając właścicielowi ulżyć sobie.
    -Szczerze? Nie. Sam sobie poradzi. Radziłbym Ci też szybko zabrać palce.-dodał spokojnie. Niestety spóźnił się bądź zaskoczenie dziewczyny było za duże i Veis ratując swój tyłek przygniótł paluszki biednej panience. Ironia losu, ten który pomaga dostaje za to figę z makiem i jeszcze ma rany. Przykre. Ingravo wzruszył ramionami, kręcąc głową.
    -Chodźcie lepiej dalej. Poszukajmy tego słoika.-nie czekając na zdanie reszty ich narzekanie bądź przeklinanie ruszył do uroczej panienki znajdującej się przy stole. Ukłonił się lekko, posyłając jej rozbrajający uśmiech.
    -Wybacz pani zbytnią obcesowość, lecz mój głód w pełni gasi Twoja uroda. Raczysz nam może zdradzić szczegóły dotyczące naszej misji? I kim jest gospodarz tego miejsca?-doprawdy, zarówno topielica jak i drugi Cień mogli obserwować niezwykłą przemianę w zachowaniu Koszmaru. Sęk w tym, by umieli przy tym nie robić dziwnych min. Z egoistycznego dupka jakim był przed chwilą nagle stał się uroczym, wręcz przemiłym kawalerem powoli owijającym sobie wokół palca uroczą panienkę.
    Blaise
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Lipiec 2011, 10:47   

    I kto tu jest amantem? Blaise czy Ingravo? To może pytanie, kto jest lepszym panem do wzdychania? Na to pytanie nie ma odpowiedzi, bo oboje uderzali w dwie różne damy i choć, gdyby oczywiście blondyn przebywał cały czas w pokoju-trumnie, to chętnie powzdychałby do blondynki. Kiedyś Blaise myślał, zwłaszcza po przygodzie z Michiru, że kręcą go tylko blondynki, ale po tym jak spotkał Dark jawnie stwierdził, że brunetki to blondynki tylko z ciemnymi włosami. Hmh, do podobnego konsensusu doszedł Waldemar Łysiak w Asfaltowym Saloonie, ale cóż - to bardzo mądry wniosek. Tylko skąd przypuszczenie, że Blaise pomógłby albinosowi? Ani nie był jego przełożonym, ani piękną damą. W dodatku, choć najprawdopodobniej Blaise go jeszcze nie poznał i nie będzie miał okazji, jego charakter był klasyczny - samotny łowca, zabójca. Blondyn przed teleportacją stwierdził, że przydałaby mu się kobieta.
    Gdyby Blaise usłyszał przekleństwa, które wyleciały z pięknym Maladrinowych ust, pewnie padłby na zawał. Kobiety nie powinny przeklinać, a mężczyźni tylko w swoim towarzystwie lub samotności. Jak mówiłam, Blaise cieszył się ze swojej konserwatywności. W każdym razie, tuż przed teleportacją, ujrzał zwalające się na niego i na schizofrenika drzwi. Uroczo. Kiedy wylądował wreszcie w ciemnym pokoju złapał się za serce i mruknął coś w stylu dzięki Bogu. Co by było jeśli złamałyby mu nos? Jego piękny nos! Z całym szacunkiem, dłonie, nogi, a nawet serce- może stracić, ale nosa. Nie, nosa nigdy. Trudno opisać jego reakcje, gdy zorientował się, co za nim stoi, więc powiem tylko, że w odruchu ucieczki szybko odbił się od podłoża i spróbował odskoczyć, byle dalej od ognistej kuli.
    - Co do kurwy nędzy. - syknął w czasie pięknego lotu. Mógł się teraz teleportować, ale czy nie będzie to miało takiego samego skutku jak teraz? Tylko, że wyląduje w pokoju z wielkim smokiem? To było pewne, że może być tylko gorzej, żeby wrócić do tamtego trumno pokoju, musi się skupić, a z conspectum przy boku to nie miało sensu. Powiem nawet, że tamta teleportacja była całkowicie przemyślana. Z tego pomieszczenia mógł się zawsze teleportować znowu, więc to lepsze niż siedzenie w bańce bez tlenu. Trzeba wybierać lepsze zło. Jeśli conspectum wciąż wypuszczał swoje ogniki, to oczywiście Blaise odskakiwał, ale czy mu się uda? To wszystko zależy od wrednego losu. Dwieście lat temu ludzie doskonale wiedzieli, że umrą w tym samym świecie, w którym się narodzili, i było tak od zawsze. Ale nie dziś. Dziś świat się zmienia - dziś światem bezustannie wstrząsają głębokie transformacje. Jesteśmy jak pchły żyjące na ciele doktora Jekylla, przyłapanego w trakcie przemiany w pana Hyde'a. Blaise nie mógł zmienić warunków rządzących światem, w którym przyszło mu żyć. Karty zostały rozdane i nic więcej nie da się zrobić. Może jedynie grać tymi kartami lepiej niż ktokolwiek inny. Bez względu na koszty.
    Balsie podbiegł do jednej z przyciemnionych ścian i obserwował grzbiet zwierza. Teraz, albo nigdy. Teleportacja z miejsca na miejsce w tym samym pomieszczeniu, była zabawnie prosta. Blondyn spróbował przeteleportować się wraz z Prosiakiem na grzbiet czarnego pseudo lwa.
    - Teraz! - powiedział w ciemność, a dokładnie do białego węża, który słuchając pana wbił swoje ząbki z paraliżującym jadem w grzbiet zwierza, tuż przy łbie. Zaraz po tym Blaise, jeśli to by się udało lub nie (jeśli skoro się uda, a jad nie to by przyłożył. Gdyby skok nie, to nie. Proste? Jak Gratka!), przyłożył magnum za jego ucho. Broń zawsze będzie bronią i nawet takie zwierze, nie jest na nie dokładnie odporne. Czy cała ta zabawa się mu uda? Kto wie, być może nie robił tego w czasie niedokonanym, ale tak było prościej. Załóżmy, że to wszystko to tylko domysły i prośba do losu. Jak mówiłam, jeśli to by się udało Blaise z uśmieszkiem, nie schodząc ze zwierzaka, zaproponowałby mu rozejm. Jeśli będzie się go słuchał, blondyn oszczędzi mu narząd słuchu, a na zgodę ma wykonać jakiś ruch, nawet gałkami oczu. To wszystko leżało teraz w interesie lwa.
    Czy Balsie w takim razie, po takich ruchach, był tchórzem? Tak był. Bo to były ruchy, które miały na celu go bronić i choć może to dla strachajła nieszablonowe to prawdziwe. W tym szaleństwie jest metoda. Cóż, że okrutna dla innych...




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 20 Lipiec 2011, 17:29   

    No i dzieci idą dalej. Razem, ale w zasadzie osobno. Każdy próbuje działać na własne konto. Później się okaże czy to dobrze.
    Veisowi udało się wydostać spod wielkich drewnianych drzwi, dzięki magicznym zdolnościom. Szkoda tylko, że jest cały pokiereszowany i lepiej zrobi jeśli pozostanie w swojej niematerialnej formie, co czyniło go raczej nieprzydatnym dla grupy. No, ale żyje. Wciąż, nawet w cieniu odczuwa ból, dość silny, ale nie aż tak intensywny jak ten, który przeszywa biedną Maladrin.
    Drzwi opadły z hukiem na ziemię, wraz z jej palcami. To znaczy, że jej paluszki są dość solidnie pokruszone, a nawet zmiażdżone. Te drzwi były zrobione z drewna, nie ze sklejki, z prawdziwego drewna. Mierzyły trzy metry, jak myślicie ile mogły ważyć? Palce topielicy raczej nigdy już nie odzyskają sprawności. Kości się zrastają i owszem, ale jej kości nie są złamane, a pokruszone. W dodatku, teraz to ona jest przytrzaśnięta, bo ciężko wyjąć takie paluszki skądkolwiek, nie mówiąc o takich wielkich drzwiach. Zawsze można odciąć, i tak już nigdy nie będą zbyt sprawne więc dlaczego nie?
    Jak na razie, najlepiej miał się Ingravo, który zabrał się za podryw. No pięknie, ale to, że jego ciało było w tak rozkosznie nienaruszonym stanie strasznie drażni sadystycznego MG... No dobrze, ale zajmijmy się tym później, bo na razie dziewczyna, z którą rozmawiał zabrała się za wsunięcie kolana pomiędzy jego nóżki i delikatne pocieranie zgrabnym udem w okolicach męskiego krocza Cienia. Uśmiechała się przy tym i... milczała. Taak, chyba nie bardzo miała ochotę odpowiadać na jego pytanie. Co do Veisa i Maladrin.. Macie przerąbane, jeśli Inguś wam nie pomoże...
    Blaise:
    Drażnisz mnie!
    Udało ci się uniknąć pierwszej kuli, choć zwęgliła ci kilka nienagannych włosów. Później zaś wykonałeś sprytny manewr teleportacji z wężem i... Sparaliżowałeś częściowo swojego włochatego przeciwnika. Lew dość dobrze znał chłód metalu, który przystawiono mu do ucha. Zapiszczał cicho i błagalnie spojrzał na blondyna. Zdaje się, że nie chciał ginąć. Nazwij go Puszek.
    Niemniej jesteś wciąż zamknięty w ciemnym pomieszczeniu. Zapewne Tenebres pomógłby ci się wydostać, ale nie może się ruszać. Jak to się stało?
    Podsumowując, masz nową zabawkę, niezależnie od tego, czy chcesz czy nie. Teraz ciemności nie rozjaśniają ogniste kule więc siedzisz zamknięty i... ojoj, dusisz się? Tak, jakiś koszmarny smród wślizguje się do pomieszczenia. Możesz pomacać w poszukiwaniu drzwi, ale takowych nie zastaniesz... Pytanie tylko, skąd śmierdzący gaz dostaje się do pomieszczenia? Dobre pytanie, poszukaj odpowiedzi.
    Maladrin:
    W pewnym momencie, miejsce w którym stała Maladrin okazało się klapą od podłogi i puf! Przepadła. Poszukacie jej później, teraz macie chyba ważniejsze rzeczy na głowie prawda? Znalazła się w kolejnym dziwnym pomieszczeniu. Schematyczna już i łatwa do przewidzenia ciemność ogarniała wszystko wkoło niej. Jedynie pojedyncze piski i tupoty drobnych nóżek sugerowały, że nie była tu sama ze swoimi zmiażdżonymi paluszkami.
    Have Fun <333

    Kolejność:
    Veis -> Ingravo -> Blaise -> Maladrin (jeśli zdąży się pojawić)
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|


    Veis
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Lipiec 2011, 19:02   

    Ból? Jakim cudem napadł go w niematerialnej postaci? Opcji było kilka. Drzwi były zaczarowane, ból zabójcy nie był natury fizycznej, lub... Nie, to było przecie niemożliwe... Musiało mu po prostu pójść coś nie tak.
    Całe pomieszczenie było umieszczone pod ziemią, więc Cień nie miał najmniejszych trudności ze znalezieniem mroku. Pochodnie bowiem, nie mogły rzucać zbyt skoncentrowanego światła.
    Veis szybko przemieścił się między cieniami. Szukał tego, który mógł należeć do owego miłego gościa, który zwalił na niego drzwi.
    Krwawe myśli godne mordercy? Owszem. Zamierzał może z początku zaszlachtować jak wieprza sprawcę bólu. Jednak po namyśle, stwierdził iż lepiej będzie przyszpilić się do jego cienia i czekać.
    Nie posiadał oczu w swej niematerialnej formie. Dźwięków również nie rozróżniał. Rozpoznawał jedynie cień, rzucany przez wszystko co posiadało fizyczną postać.
    Nic dziwnego więc, iż wyczuł jak pewna panienka znika. Jednak nie wiedział dlaczego... Owszem, mógł to zbadać, ale ona już mogła nie żyć. Ranny niewiele mógł przecie wskórać. Wolał po prostu czekać w ukryciu.
    Chwila... Drugi kształt, znajdujący się obok gościa który zrąbał na niego drzwi.. To mógł być ten drugi facet, który tak bardzo dbał o fryzurkę... Ale nie... Chyba, że nagle zmienił orientajcę i udało mu się uzyskać pewnego rodzaju... krągłości.
    No tak... Wcześniej mówił chyba coś o "teleportacji". Wnioskując z tego, iż aktualnie go tu nie było, najwyraźniej mu się udało.
    Sądząc za to po kształtach cieni, jakie rzucała nowa panienka i "ten gość który rozwalił drzwi"... Chwila, jakby tu go nazwać... Może "Stefan"? Te ciągłe stosowanie peryfraz było przecież denerwujące...
    Skup się, do cholery!
    Zabójcy wydawało się, iż panienka uwodzi "Stefana". Mimo to, nie miał pewności. Wolał poczekać, jaki sprawy przybiorą obrót.
    Ingravo



    Gość

    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 24 Lipiec 2011, 18:57   

    No tak, bo to jego wina, że szanowny zabójca jest ślepy i głuchy i nie może odskoczyć od drzwi? Zresztą kto to widział mordercę z takim refleksem a raczej jego brakiem?
    Ziejący nienawiścią cień nie był zbyt trudny do zauważenia, raczej wręcz przeciwnie. Idiotyzmem było z jego strony chowanie się we własnym cieniu Ingravo, który Koszmar mógł dowolnie kontrolować. Hej, chwila a czy w takim razie i owego Veisa nie może kontrolować w tejże niematerialnej, cienistej wręcz postaci? Oj to się biedny przeliczy z tą swoją zemstą.
    Zaraz i panienka topielica znikła z horyzontu nim Koszmar wykonał najmniejszy ruch by pomóc jej zmiażdżonym paluszkom. Ups. Najwyraźniej i ona musi sobie radzić sama. Może wyjdzie jej to na lepsze niż działanie w zespole dupków i egoistów. Zwłaszcza gdy jeden z nich był schizofrenikiem.
    Brakowało mu Blaisego, mógłby się tu wybrać z powrotem, zamiast zostawiać go na pastwę małomównych pokus. Chociaż miał przynajmniej jedną gwarancję: dziewczyna nie była podłą staruchą odzianą w iluzję, gdyż przed wszelkimi mentalnymi atakami broniła go wewnętrzna bariera nie ograniczająca się do biernego odbierania ataków. Uroczo, prawda?
    Prychnął. Doprawdy dopuszczanie kogoś bliżej by zmacał jego krocze było niedopuszczalnym niedbalstwem. Zaraz jednak połasił się na coś innego. Wszak tyle tu kuszących kształtów... Oparł dłonie na biodrach dziewczyny, zanurzając twarz w jej włosach i delikatnie całując po szyi. Gdy poczuł, że niemowa przestaje się mu opierać obrócił ją tyłem do siebie, wręcz zmuszając do położenia się na stole. Ręce skrępował na plecach, przytrzymując lewą ręką, zaś prawą leniwie głaskał ją po szyi.
    -Ujmę to tak moja śliczna panienko. Zależy mi na odpowiedziach bardziej niż na szybkim i brutalnym seksie z Tobą. Więc odzyskaj głos albo sprawdzę jakość Twoich strun głosowych łamiąc Ci palce.-jego słodki głos, który dla ucha był niczym miód nie pasował do treści wypowiadanych zdań. Tak czy siak Koszmar nie żartował i ani na chwilę nie tracił czujności, gotów posłużyć się cieniem (najlepiej tym zawierającym Veisa) w swojej obronie.
    Jeśli zaś dziewczyna nie uległa by jego pieszczotą tylko spróbowała go ugryźć bądź zrobić w inszy sposób krzywdę z chęcią wpakuje jej przygotowaną do tego pięść w żołądek, odsuwając się jednocześnie tak by jego zawartość nie znalazła się na własnym ubraniu.

    [ps. nie będzie mnie od 29.07 do 08.08]
    Blaise
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 26 Lipiec 2011, 15:25   

    Blaise nie wiedział czy się cieszyć czy płakać. Nie chwila, on dobrze wiedział, że jest teraz przerażająco zmieszany i, że jest w doprawdy przerażającej sytuacji. Blondyn dobrze pamiętał ludzkie podręczniki, zwłaszcza te w których nie było obrazków, i jak później się dowiedział była masa błędów i niedomówień. Po co wypuszczać na rynek coś nie do końca sprawdzonego? Niczym gerberki ze szkłem, które notabene prawie zjadłam. Gaz w ciele stałym podlega dyfuzji dość wolno, gdyż cząsteczki ciała stałego są blisko położone przy sobie i gaz ma problem z przeniknięciem, sytuacja zmienia się w cieczy, choć i tam dyfuzja zachodzi w średnim tempie. A gdzie on teraz był? Był w pokoju, gdzie przed chwilą było powietrze... Gaz w gazie to było czymś o wiele łatwiejszym niż wbicie noża w rozpuszczone masło. Cząsteczki przeklętej substancji, która powoli dostawała się do organizmu mężczyzny najprawdopodobniej postanowiła zalegać w płucach. Blaise nie miał zamiaru rozchodzić się z czym ma do czynienia. Czy z takim, który zapycha żyły i tętnice, czy z tym który łączy się z tlenem i tworzy coś w rodzaju trucizny, czy może po prostu z gazem sklejającym pęcherzyki płucne. Węże nie potrzebują dużo tlenu do funkcjonowania, więc najlepszym wyjściem było wypuścić Prosiaka. Biały pseudo Nagini spełz z pleców swojego pana i powoli, ale zdecydowanie, poruszał się przy jednej ze ścian ciemnego pokoju. Delikatne łuski, jeśli tylko wyczują jakieś wybrzuszenie lub wgłębienie przekażą to do mózgu, a wtedy beznożny zatrzyma się i syknie na swojego pana. A pan co robił? Po pierwsze, na sam początek, rozerwał swoją nienaganną koszulę, a konkretnie jej rękaw i związał ją sobie na nosie i ustach. Kto wie, może to na chwilę powstrzyma szybki dochodzenie gazu. Tak przynajmniej było na filmach, no ale oni mieli do czynienia z piachem lub kurzem. Jednak patrząc na moje wcześniejsze wywody co do dyfuzji to kto wie. Następnie odłożył magnum od ucha tenebresa, nie conspectrum (o.o), i przyłożył swoje usta do rany. Miał nadzieje, że to troszkę zmniejszy działanie jadu jego zwierzaczka. Przyłożył usta do wgryzienia na skórze czarnego lwa i powoli wessał to co nie zdążyło się wchłonąć. Oczywiście tego nie połknął, to by było głupstwo. Wypluł za siebie - roztropnie. Teraz trzeba czekać, czy Prosie znajdzie wyjście lub, że Puszek, bardzo dobra sugestia swoją drogą, raczy nie poddawać się obezwładniającej truciźnie. W co on się wpakował? Musi teraz zachować spokój, bo tylko spokój go uratuje.




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 30 Lipiec 2011, 13:36   

    Niezależnie od tego czyją winą był wypadek Veisa, to Cień był teraz solidnie... Ucieniony i nie bardzo miał możliwość atakowania, czy w ogóle robienia czegokolwiek. Co się tyczyło bólu, który odczuwał nawet w niefizycznej postaci, to wynikał on z prostej świadomości mózgu, że jest kontuzja, co samo z siebie pobudzało neurony do pracy... Chyba, że w postaci niematerialnej Veis nie posiada mózgu, wtedy ból nie występował. Tak czy owak, zabójcy udało się ukryć w cieniu swojego wroga, gdzie mógł cierpliwie czekać na sposobność do odwetu. W tym zaś czasie, Ingravo postanowił dowiedzieć się czegoś więcej o miejscu, w którym zostali uwięzieni.
    Dziewczyna poddała się pieszczotom Króla Karcianej Szajki, aż w pewnym momencie, z niemałym zaskoczeniem stwierdziła, że jest przyciskana do stołu, a on słodkim szeptem rzuca w jej stronę groźby. No tak, zbyt mądre z jego strony, to nie było... Dziewczę uśmiechnęło się pod nosem.
    -To nie będzie łatwe...-rzuciła odnośnie łamania jej paluszków. Chwilę później, Ingravo mrugnął, a gdy rozchylił ślepia spostrzegł, że trzymana przez niego postać ma skórę pokrytą czymś co wygląda jak... diament? Tak, z całą pewnością. Postać mieniła się wielobarwnie odbijając światła pochodni. Takie ciałko było warte miliony, bo jego struktura była czysta i nieskazitelna, rozłamywała promienie światła na barwy tęczy i migotała niemalże oślepiając dwóch mężczyzn. Co gorsza, w tej postaci tajemnicza blondynka zyskiwała siłę. Bez problemu zepchnęła z siebie cienia, a na dokładkę postanowiła przywalić mu w tę śliczną mordkę. Ingravo zyskuje potężnego sińca na poliku i traci dwa zęby, na szczęście takie, które siedzą z tyłu i nie odejmują mu zbyt wiele z urody. Och, a i nie zapominajmy, że postanowiłeś uderzyć ją pięścią w żołądek (tak napisałeś love w poprzednim poście) co nie było tak dobrym pomysłem, bo diament to przecież jeden z najtwardszych na ziemi surowców. W związku z powyższym, zamiast mieć na koszuli zawartość żołądka blondynki, masz obolałą rękę. Oby nie okazało się, że to złamanie!
    Diamentowa postać zmierzyła postać króla krytycznym wzrokiem.
    -Jesteś idiotą. Z resztą, wszyscy jesteście więc pewnie nigdy nie wyjdziecie stąd żywi....-wzruszyła ramionami. Oczywiście nie miała pojęcia, że w cieniu Ingravo czai się jeszcze Veis, więc gdyby ten miał ochotę pomóc, byłaby taka możliwość, tylko, że z jakiej racji miałby teraz ratować Ingravo, skoro wcześniej butny król olał go ciepłym moczem?
    -Miałeś szansę na wyjście stąd idioto, ale skoro już utknąłeś w tym pomieszczeniu, to mogę ci co nieco opowiedzieć. -rzuciła tonem pełnym łaski-To-wskazała na pomieszczenie-Jest coś co nazywamy sześcianem, siecią, pułapką, czasami króliczą norą. Składa się z 9 pokoi pułapek, które przemieszczają się ciągle więc można wyjść z jednego i wskoczyć do niego z powrotem po przejściu następnego pomieszczenia. Nie istnieje tu pojęcie czasu i nie działają znane wam prawa fizyki. Znaleźliście się w miejscu, gdzie możliwe jest wszystko. W każdym pomieszczeniu znajduje się klucz to drzwi, które wpuszczą was do kolejnego pomieszczenia, ale czas na odnalezienie klucza jest limitowany. Później aktywuje się pułapka, zwykle śmiertelna, ale nie zawsze. Kluczem nigdy nie jest klucz, jeśli wiecie co mam na myśli. To najczęściej przedmiot, po którym najmniej byście się takiej funkcji spodziewali. W tym konkretnym miejscu, kluczem jestem ja.-uśmiechnęła się lekko-Ale sposób w jaki mnie potraktowałeś, sugeruje, że nie chcecie się stąd wydostać. Och, a co do waszego kolegi teleportera... Zdaje się, że możecie już kupić kwiaty na jego pogrzeb. Stary od lat czekał aż wejdzie tu ktoś taki jak on, a ten kretyn jeszcze postanowił się odseparować i wleźć sam do kolejnej pułapki! Och, przy okazji, słoik ogórków nie jest tak naprawdę słoikiem ogórków... A, w sumie, skoro i tak tu utknęliście to powiem wam, że w ostatnim pokoju kluczem jest sam Kapelusznik... Nie jestem pewna jak należy postąpić by go odblokować, pewne jest, że to jedyny sposób by wrócić na powierzchnię, no i.. Wiecie, że to się jeszcze nikomu nie udało? Całuski-puściła oczko w stronę Ingravo po czym przeniknęła przez drzwi i przepadła. Sposób w jaki mówiła sugerował, że mimo wszystko zdawała sobie sprawę z obecności zabójcy, ale skoro nie działają tu znane wam prawa fizyki, ani w ogóle żadne, to nie ma w tym chyba nic bardzo zaskakującego? Teraz jednak macie inne problemy. Usłyszeliście złowieszcze chrupnięcie i cichy jęk metalu. Czyżby pułapka została aktywowana? Ceglane ściany powoli zaczęły się zbliżać, co oznaczało, że pomieszczenie dramatycznie się kurczy. Jak przejść przez zamknięte drzwi, gdy ściany dookoła próbują cię zmiażdżyć? Warto się nad tym zastanowić... Byle szybko!
    Blaise:
    Niestety, w twoim przypadku kluczem był czarny lew, którego należało zabić. Okazana mu litość i chęć zatrzymania przy sobie zwierzęcia, tudzież ewentualnie sparaliżowanie go (bo może żywy też się do czegoś nadawał) uratowałyby twoją skórę, jednak teraz wpadłeś po uszy. Twój wąż szukał wyjścia, czy jakiś dziur, ale nic takiego nie znalazł. Można powiedzieć, że powierzchnia po której się poruszał była gładka jak szkło... Tak jakby właśnie z niego były wykonane wszystkie ściany, ale w takim razie skąd wziął się tutaj gaz? Nie wiadomo, przecież tutaj nic nie musiało być logiczne... Ale zaraz, czy z tego co wiem, Kapelusznicy nie są nudni? Tak, są przeraźliwie przewidywalni. Szkoda, że nie przewidziałeś tego...
    Twój wzrok powoli zachodził mgłą, a kończyny odmawiały posłuszeństwa. Osunąłeś się na podłogę, a ostatnie co ci przekazał obezwładniony zmysł widzenia to jak w pomieszczeniu rozbłyskuje jaskrawe światło, a jakaś postać na chudych, pomarszczonych nogach, odziana w białe skarpetki i sandały podchodzi do ciebie i gdzieś cię ciągnie.
    Ocknąłeś się. Twoje ręce i nogi zostały unieruchomione skórzanymi pasami. W dodatku czujesz koszmarny piekący ból i... nic nie widzisz. Nic, kompletnie ani odrobinki, nie widzisz nawet cieni, ani zarysów, totalna całkowita ciemność. Działanie gazu powoli ustępowało i wracało ci czucie w kończynach, ale wraz z tym przyszła możliwość zlokalizowania źródła piekącego bólu... To była twoja twarz, a bliżej, twoje oczy, których... Już nie miałeś. Usłyszałeś za to cichy, starczy głosik.
    -Och, tak! Tak! Tak! Nareszcie! Mój klient będzie bardzo zadowolony... O! Obudziłeś się! Widzisz wybacz mi ten nieprzyjemny zabieg, ale... Prowadzę bardzo wyjątkowy sklep, sklep, w którym można kupić wszystko i jakiś czas temu pojawiło się zamówienie na zakochane oczy. Tak, a twoje oczy tak bardzo kochały ciebie, że nie mogłem sobie odmówić... Dziękuję ci, za pomoc... A wiesz, ciekawe jak sobie radzą twoi przyjaciele... Wypuściłbym cię, ale trochę się obawiam tego co zrobić byś mi mógł po tym jak wyłupiłem ci ślepia więc leż ślepoczku, leż... Już nie jesteś taki ładny hiehiehiehie-złowieszczy śmiech przerwał duszący kaszel, po czym usłyszałeś jak postać chwyta jakiś szklany przedmiot stojący na stoliku i wychodzi z pomieszczenia zatrzaskując za sobą drzwi. Twój wąż przepadł, a na pewno nie ma go tutaj... Tak się przynajmniej wydaje.
    Maladrin:Znajdujesz się ciągle w tym samym ciemnym pomieszczeniu, gdzie co jakiś czas słyszysz tupot małych nóżek i popiskiwania.

    Kolejność:Veis -> Ingravo -> Blaise -> Maladrin (Ing wyjechał, więc na niego poczekamy do ósmego, może do tego czasu i Mal się pojawi)
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|


    Veis
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 30 Lipiec 2011, 16:21   

    Cień stanowił dla zabójcy coś w rodzaju "innego wymiaru". Mógł więc czuć ból, tyle iż nigdy mu się to nie przytrafiało. Po prostu - rzadko dawał się komuś zranić. A to, co się stało, było jedynie drobnym niedopatrzeniem... Powinien bowiem wybić ich wszystkich jeszcze przed spotkaniem tego durnego starucha. No ale cóż - za błędy się płaci. Teraz gdy był ranny, musiał jakoś ścierpieć obecność pozostałych. Samemu trudno byłoby mu wyjść. Musiał więc jakoś doprowadzić tego pacana, który jak nic teraz sobie flirtował - do wyjścia.
    W niematerialnej formie, trudno było wyłapać słowa. Każde słowo było wypowiedziane metalicznym tonem, zupełnie jakby przez zepsute, stare radio sprzed pierwszej wojny światowej... Mimo to, musiał łowić każdy dźwięk. Nic nie mogło ujść jego uwadzę.
    Tak... Wreszcie Stefan zaczął brać wszystko na poważnie. Groźba łamania palców? Nie lepiej zakuć w Bocian i przypiekać wszystko co się da? Jacy ci dzisiejsi ludzie są mało pomysłowi...
    Widział, jak cień Stefana odsuwa się przed pięścią panienki. Towarzyszył temu miły dla ucha, chrzęszczący odgłos. Najwyraźniej ktoś komuś dał w mordę...
    Nazwała Stefana idiotą. Najpewniej zasłużenie. Chwila... Wyzwała od idiotów ich wszystkich. Jeszcze to odszczeka... Chociaż... Był ciekaw reakcji Stefana. Zabawne, co teraz zrobi...
    O, panienka zaczęła gadać. Wystarczyło, że strzeliła Stefana w mordę, a już zyskała na pewności siebie. Fajnie. Będzie czego posłuchać.
    Pułapki? Będzie ciekawie... W najgorszym wypadku, gdy wszyscy sprzymierzeńcy polegną, będzie musiał odczekać w niematerialnej postaci nieco czasu. Może przyjdzie następna grupa?
    Niedziałające prawa fizyki? Pjerdolenie o Szopenie... Chociaż, w sumie fajnie, że Laluś już padł. Raczej nie byłby zbyt przydatny. Tylko by zawadzał, no...
    Słoik ogórków nie był słoikiem ogórków? Ohh... Czyli trzeba rozumieć, iż jest to jedynie klucz na powierzchnie. Fajnie. A skoro już panienka uparła się, że nie jest słoikiem ogórków, to nazwijmy go Boską Urną z Kosmicznymi Korniszonami. Będzie zabawniej.
    Nikomu się wcześniej nie udało? Ale przecież ON nie był nikim. Miał na imię Veis. O ile oczywiście pamięć go nie myliła. Veis, vel Jack the Ripper. Po krótce mówiąć - rozrywacz dziwek, oraz wszystkiego co patrzyło na niego z góry, a było cholernie nędzne.
    Po skończeniu opowiadania, cień panienki po prostu zniknął. No zajekurnabiście.
    Zabójca wyszedł z cienia. Ból uderzył na jego klatkę piersiową jak młotem. Miał pogruchotane żebra. Nie mógł jednak o tym myśleć. Panienka przeniknęła przez drzwi. Fajnie, więc jednak miała racje, mówiąc o prawach fizyki.
    Cień spojrzał w dół, na swój tors. Nie był ubrukany krwią. Przynajmniej nie musiał się martwić o opatrunki i inne tego typu głupoty.
    Z jego nosa spłynęła stróżka ciepłego płynu. Miał pewnie złamany nos. No ale cóż, coś się poradzi potem. Teraz miał ważniejsze sprawy na głowie niż użalanie się nad sobą i marudzenie.
    Rzucił okiem na Stefana. Do jego uszu doszedł zgrzyt. Ściany poruszały się. Cholera...
    - Wytrzymaj tu, Stefan... Ja spróbuję to odkręcić - rzekł do niego.
    Ból był silny. Ale nie przez takie rzeczy się przechodziło. Wiek to dużo czasu, by nabyć doświadczenia.
    Znów wtopił się w mrok. Cień był przeciwieństwem światła. Gdy oświecamy lampę, znika z jego prędkością. Tak więc w niematerialnej formie, zabójca również osiągał ową prędkość.
    W ułamku sekundy posunął ku drzwiom, oraz spróbował pod nimi przejść. W końcu, nie wielu ludzi posiada takie zdolności jak on... Drzwi nie powinny być więc chyba w żaden sposób zabezpieczone przed nim.




    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 23 Sierpień 2011, 00:35   

    Maladrin przepadła, a Blaise postanowiła skasować konto. W związku z powyższym nie wiem co robić.
    Proszę napiszcie mi na pw. czy macie ochotę kontynuować misję, czy mam ją zakończyć i dać wam nagrody pocieszenia w podzięce za udział?
    Będę wdzięczna za odzew.
    ~Loki
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|






    Pożeracz Dusz

    Godność: Amadeusz Odinson
    Wiek: 27 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Wzrost / waga: 190 cm /
    Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami.
    Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach.
    Pan / Sługa: - / Adrien
    Pod ręką: butelka wody mineralnej
    SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
    Dołączył: 03 Maj 2011
    Posty: 617
    Wysłany: 25 Sierpień 2011, 01:30   

    W związku z brakiem jakiejkolwiek odpowiedzi. Event uważam za zakończony fiaskiem.
    Nie, nie dziękuję za udział.
    _________________
    Galeria:|x|x|x|x|x|x|x|x|


    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 6