Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Jeszcze przed śmiercią ojca, mała Marcelka zażyczyła sobie taki, o, prezencik od tatusia. To dziwne, że takie dziecko jak ona, zamiast poprosić o jakaś lalkę, czy inne bzdety, typowe dla małych dziewczynek, jej wyobrażenie prezentu było dość dziwaczne i zdecydowanie bardziej kosztowne, niż zwykła lalka(którymi i tak nigdy się nie bawiła), albo piesek! A przechodząc do rzeczy; jest to niewielki(bo tylko ona w nim zamieszkuje) domek, ładny, robiony raczej z myślą, że będzie tam mieszkała tylko jedna osoba, z małym ogrodem, który i tak nigdy nie był przez nią pielęgnowany. Miejsce, na którym został postawiony dom jest nieco odosobniony od reszty domów, zwłaszcza od willi ojca. Nie, żeby na tak rozległym terenie stał tylko jeden dom, ależ skąd! Jej sąsiadką jest starsza kobieta, która zawsze mówiła tylko o swoim wnuczku(nie żyje), z drugiej strony mieszka Pan Ghaps wraz ze swoim psem i kotką - dziewczynka często odwiedza zwierzaki, natomiast przed nią znajduje się znacznie większy dom, rezydencja Państwa Chess, nigdy nie mieli żadnych dzieci, a teraz już jest za późno. Przejdźmy teraz do ogrodu, jest to niewielki teren, ogrodzony niewysokim, błękitnym płotkiem, kolor chwilami wydaje się być nieco rażący i irytujący, jednak płotki pomalowane są tylko z jednej strony, zupełnie tak, jakby służył do odstraszania nieprzyjemnych gości - szczerze mówić nikogo nigdy nie sprowadzała do swojego domu. Na terenie znajdują się dwie ławki i czerwona, drewniana huśtawka, zawieszona na drzewie, które nie podlega już pod teren jej posiadłości, nie wliczając oczywiście gałęzi, na której zamocowana jest lina. Były tu kiedyś posadzone truskawki, ale ktoś je podeptał, no trudno, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, ktoś je przecież wytrze. Raz na jakiś czas odwiedza ją jej była niania, tudzież służka, która zajmuje się tylko willą ojca, może by tak zagonić ją do pielenia ogródka, czy cholera wie co tam się jeszcze robi, hm?
A teraz wnętrze, o wiele bardziej zadbane, niż teren przed domem. Chatka jest podzielona na pięć pomieszczeń, na górze znajduje się strych, którego w ogóle w to nie wliczam, to jak wielka szafa, zagracona niepotrzebnymi rzeczami, aczkolwiek mające dla dziewczynki jakieś znaczenie - czy aby na pewno? Szczerze mówiąc nigdy nie sądziła, że coś, co wcześniej służyło jej do czegoś mogłaby od tak wyrzucić, dlatego zostawia wszystko na górze.
Kuchnia - jest to zarówno miejsce, w którym Gąska nie tylko kucharzy, ale i je. Coś ala jadalnia. Swoją drogą, że jeżeli chodzi o to całe kucharzenie, to ona potrafi tylko korzystać z jadalni, wszystkie posiłki są już przygotowane przez jej ex-nianię, która jak już wspomniałam wyżej - odwiedza ją raz na jakiś czas i zostawia jedzenie, nie są to jednak jakieś wykwintne dania, ot, coś, co dałoby się przechować w lodówce i później bez żadnej obawy skonsumować. Chodź i tak słodycze są znacznie większym procentem jej pożywienia. Pomieszczenie jest w jasnych kolorach pastelowych, przyjemnych dla oka. Mimo wszystko dom jest utrzymany w starodawnym stylu, aczkolwiek posiada pewne unowocześnienia, które są tylko drobnym dodatkiem do całej reszty. Jadalnia to jedynie brązowy, drewniany stół, gdzieniegdzie pozłacany z pięcioma krzesłami - jedno z nich wyróżnia się, przeznaczone tylko dla Marcelki. Po czym je rozpoznać? Na oparciu zawsze widnieje niewielki kocyk z ptaszkami, wszelkiego rodzaju.
Salon - jedno z największych pomieszczeń w domku. Urządzone w wiktoriańskim stylu. Wszystko dokładnie dopasowane do siebie, górują ciemne barwy jeśli chodzi o meble, ściany zaś są koloru beżowego, by nadać nieco spokojniejszego wyglądu całej reszcie. W pokoju zawsze czuć zapach pieczonego ciasta. Nie ma tu żadnych udziwnień, jak telewizory, czy inne urządzenia.
Pokój gościnny - co prawda gości to ona tu jeszcze nigdy nie miała, nie wliczając w to 'kobiety od jedzonka', mimo wszystko każdy dom powinien mieć taki pokój, a tak żeby mieć czym zaszpanować. Pokój jest niewielki, urządzony raczej skromnie, w rzeczy, które będę najbardziej potrzebne, tudzież łóżko, jakaś mała szafka nocna, szafa, itp. Pokój ma osobą łazienkę.
Pokój Gąski - największe pomieszczenie, w ten pokój włożono najwięcej pieniędzy, nie ma co się dziwić, jest Marcelki, a rodzice lubią jak ich dzieci są zadowolone. W jej wypadku tylko ojciec. Łóżko jest duże, usadowione na środku pokoju, niebieski baldachim z jakimiś żółtymi kaczkami, idealnie pasujący do tapety w pokoju. Wydawać by się mogło jakby w ścianę(tapecie) wycięte były ptaki w kształcie gąsek, niezależnie od tego jaki by to na prawdę nie był ptak, dla Marcelki to zawsze gęsi, które tak na prawdę pod względem budowy ciała podobne są do wielu innych ptaków. Duża szafa z sosny, ozdobiona tak samo jak stół niewielkimi złotymi cekinami. Puszysty dywan, mały, znajdujący się pod łóżkiem, aczkolwiek na tyle duży, by po obu bokach łóżka był widoczny. Dziewczynka lubi czuć przyjemną miękkość(dywanu) pod stopami, kiedy zamierza opuścić łóżko, chociażby na chwilę. Po pokoju walają się pluszaki, które niestety nie są tak atrakcyjne jak reszta rzeczy w pokoju. Większość z nich nie ma oka, bądź jednej kończyny. Nie są one maltretowane przez dziewczynkę, wręcz przeciwnie, ona je ratuje, o ile w ogóle można pomóc rzeczą martwym. Wszystkie, prócz misia, którego zawsze ma przy sobie, zostały znalezione poza terenem jej domku, przyniosła je i zajęła się nimi odpowiednio, może mało precyzyjnie, ale jakaś tam pomoc z jej strony była.
Ostatnim pomieszczeniem jest niewielki pokój, nieco ponury, znajduje się w nim fortepian ojca(który na życzenie został przeniesiony do jej domku), flet i skrzypce, na których nigdy nie grała, są pamiotką po jej matce, a raczej rzeczą, której chyba zapomniała ze sobą zabrać, kiedy ich zostawiała.
Eve [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 11 Lipiec 2011, 14:05
Drobne dziewczę szybkim krokiem szło przed siebie, przy tym usilnie starając się utrzymywać narzucone sobie tempo. Dziewczęciem owym była oczywiście nasza Eve, która tym razem nawet nie starała się nie wyróżniać, przeto można było ujrzeć ją w pełnej krasie, razem z ogonkiem i uszkami.
Z każdym krokiem złoty dzwoneczek na jej czerwonej, znajdującej się na szyi obroży podzwaniał delikatnie, a był to dźwięk tak wdzięczny, że aż dech w piersiach zapierało. Cóż to byłaby jednak za obroża bez smyczy? Tego samego koloru co obroża, powiewała leciutko na wietrze. Ewik nie specjalnie za nią przepadał, ale jeden z jej poprzednich właścicieli wyraźnie i niebywale dobitnie wyraził, że nie życzy sobie, by ją ściągała. Bała się go do tego stopnia, że nawet teraz, po jego śmierci nie śmiała tego zrobić. Na każde słowo o takowym czynie od razu robiła wielkie oczy, jak gdyby właśnie zobaczyła kosmitę. A ponieważ pani Marcelka jak na razie na obrożę nie zwróciła uwagi, mogła czuć się "bezpiecznie".
Właśnie - pani Marceille! Ponownie przyśpieszyła. Nie mogła się spóźnić, oj nie! Pani byłaby wtedy bardzo zła, a to z kolei mogłoby źle skończyć się dla Ewika. A tak przynajmniej Ewik rozumował.
Ku jej uldze już wkrótce dostrzegła posiadłość jej właścicielki, niejako oddaloną od innych domów. Nie minęła chwila, a zmęczona pojawiła się tuż przed nim, na progu, pukając w drzwi. Niepewnie, bądź co bądź. Nie łudziła się ani nie liczyła na to, że Marcysia otworzy. No, może trochę.
Tak czy siak, stała, leciutko drżąca, acz o szczęśliwym uśmiechu, który to zagościł na jej twarzy na dłużej.
Marceille
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 11 Lipiec 2011, 16:29
Miała spotkać się z Eve już wcześniej, ale przez niefortunny upadek, przez który się dorobiła się tylko niepotrzebnych skaleczeń na kolanach. Dlatego całe szczęście, że Eve była tutaj pierwsza. Bo gdyby to Marcyś nie zatrzymała się przy fontannie, z pewnością dotarłaby do domu pierwsza. A ona była mało cierpliwa. Może niekoniecznie byłaby z tego powodu jakoś bardzo zła, ale z pewnością niezadowolona. A Eve dostałaby karę w postaci sprzątania całego domku dziewczynki, który i tak był utrzymany w porządku. Za wiele by się nie nasprzątała, ale przecież to dałoby się szybko zmienić. Marcysia potrafiła bardzo szybko zmienić ten porządek w burdel, który ogarniać się będzie przez kilka najbliższych dni.
Szła powoli, co jakiś czas zerkając na dół czy przypadkiem rana na kolanie nie krwawi poważnie. Będzie musiała to czymś przemyć, najgorsze jest to, że w tych sprawach zawsze pomagała jej ex-niania. A teraz? Marcysia dała jej kwitek i bay bay. Nie miała nawet pojęcia gdzie w jej mieszkaniu jest woda utleniona, czy nawet bandaż. Powinna się zaznajomić z własnym domkiem, ażeby wiedzieć chociaż takie błahe sprawy.
Kiedy znalazła się przy płotku, naciągnęła nieco na siebie sukienkę, poprawiając ją tym samym, po czym pchnęła furtkę. Postać swoją przy drzwiach dostrzegła już wcześniej, nijak była tym faktem zdziwiona. Jedynie na jej nieco pochmurnej twarzyczce pojawił się delikatny uśmieszek, kącikiem ust co prawda, przypominając niego grymas, aczkolwiek nie niezadowolenie. To jak tak uśmiech był wymuszony, może to dlatego, że rana na kolanie nadal ją szczypała? W każdym bądź razie liczyło się pierwsze wrażenie, a ona na stracie nie chciała taką miną wystraszyć Ewika. Stanęła na przeciwko Dachowca, spoglądając na nią spod grzywki. Różnica wzrostu chyba nie byłą duża, prawda? Nie wiem, nie doczytałam się tego w karcie postaci, dlatego trudno jest mi cokolwiek o tym napisać. Pozostańmy jednak przy tej wersji, że Marcysia była tylko trochę niższa od Ewika.
- Eve? - uniosła do góry jedną brew, lustrując postać dachowca od góry do dołu. I na odwrót. Delikatine, jak gdyby z obawą, że ją ugryzie, przysunęła do niej dłoń i jednym palcem tyknęła dzwoneczek na jej szyi. - Słodki. - skomentowała cicho, po czym przysunęła nieco bliżej siebie parasolkę i przyczepiony do nich klucz wcisnęła w dziurkę. Przekręciła zamek, po czym uchyliła drzwi. Weszła pierwsze, jednak przytrzymała drzwi, czekając aż Eve wejdzie do środka. Trzymała drzwi parasolką dopóty dziewczyna nie weszła do środka. Sama zostawiła przy drzwiach parasolkę.
- Zamknij drzwi, powieś ją na stojaku obok i przyjdź zaraz do mnie. - obeszło się bez tłumaczenia. Marcysia nigdy nie owijała w bawełnę i nie zamierzała się bawić w przewodnika. Domek chodź dwupiętrowy, nie był duży, dlatego dziewczyna się nie zgubi. Chodź przydałoby się gdyby pokazała jej pokój w którym będzie mieszkała. Swoją drogą czy Ewik miała ze sobą jakieś walizki? Czy tymczasowo przyszła obadać tereny w których będzie się obchodziła i to jaka będzie jej pani? Szczerze mówiąc lepiej nie mogła trafić, chodź i Gąska miewała swoje humorki. Odrzuciła jasne pukle włosów w tył, po czym skierowała swoje kroki w stronę łazienki, skierowała się jednak do tej, która należeć będzie do dziewczyny. Do swojego pokoju oczywiście, że nie pozwoliłaby jej wejść. Nie teraz, z czasem może nabierze do niej zaufania. To zabawne, bo z (nie)ludźmi, których teoretycznie nie znała spoufalała się jak tylko mogła, natomiast z tymi, którzy będą mieli przyjemność jej towarzyszyć na co dzień, była niepewna.
Kolano należało jak najszybciej przemyć. A w szafkach ani słychu, ani widu po bandażu, czy wodzie utlenionej. Pozostawało jeszcze jedno miejsce pod umywalką. Poczeka jednak na dziewczynę. Sama nie zamierzała się schylać do tej szafki, bo chodź była malutka i wystarczyłoby gdyby tylko trochę skierowała rękę w dół, to szybko by chwyciła za klamkę od drzwiczek. Zamiast tego, oparła się o kabinę, stukając obcasem o podłogę.
Eve [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 11 Lipiec 2011, 17:24
W sumie, z tymi skaleczeniami to takie szczęście w nieszczęściu, nieprawdaż? Dobrze, bo przy swoim koszmarnym tempie Eve dotarłaby przed domek Marcelki jako druga, co z kolei już na wstępie szło jej na minus, powodowało przekreślenie jej z powodu rzekomej niepunktualności, co bynajmniej nie byłoby jej na rękę, o nie, zwłaszcza, że miała ze Szklanym Ludkiem mieszkać. Źle bo... Źle. Bo skaleczenie nie zaliczało się do zacnego grona rzeczy dobrych. Zwłaszcza, gdy taka przypadkowa, krwawiąca rana szczególnie irytowała poszkodowanego, powodując u niego niebywałe rozdrażnienie. Na całe szczęście Marcyś, która w niedługim czasie do niej dołączyła przynajmniej próbowała udawać zadowoloną i przyjazną, nawet jeśli tak naprawdę było wręcz odwrotnie, co z łatwością wywnioskowała po jej minie, a dokładniej rzecz biorąc - po wymuszonym uśmiechu.
Co do sprzątania, nie ważne jaki syf by panował w domu, Eve i tak z uśmiechem, wrodzoną upartością i zawziętością szorowałaby wszystko do czysta, tak, żeby się aż świeciło, ot co! Nieskazitelny połysk po prostu. A wszystko to tylko po to, by zadowolić swoją panią, a jakże by inaczej!
Kocioucha najwyraźniej nie zauważyła dotąd dziewczyny, zresztą nic dziwnego, skoro wzrok miała wbity w ziemię, a do tego jeszcze spuszczoną głowę. No i rzecz jasna pogrążona we własnych myślach. W takim stanie obok niej mógłby przebiec dziki tłum składający się z kapeluszników, tabun krów niszczący wszystko na swojej drodze, a nawet sam diabeł zamierzający już za moment zniszczyć świat. Ona nawet przelotnie by na to wszystko nie zerknęła, jedynie westchnęła, cierpliwie czekając.
Usłyszała czyiś głos, niewątpliwie był to głos jej właścicielki, przeto uniosła wzrok. Długowłosa, blondynka, niewątpliwie nieco niższa od Ewika. Co prawda gdy tak ją lustrowała tym swoim przenikliwym wzrokiem to nie było zbytnio przyjemne uczucie, ale to nic, nie skarżyła się. Mogło być gorzej, prawda? Mało tego, nawet się uśmiechnęła. Bo niezależnie od sytuacji, zawsze należy mieć dobry uśmiech... Do złej gry.
Zadrżała leciutko, gdy dotknęła jej dzwoneczka. Już się obawiała, że chciała zdjąć jej tę obrożę. Dziki i silny atak histerii nie był na rękę ani jej, ani Marceille, zwłaszcza ten w wydaniu Dachowca, przy tym biorąc pod uwagę skaleczenie właścicielki. Powstrzymała się jednak od cichego pisku, miast tego wydukała ciche, nieśmiałe "dziękuję". Co jak co, ale na uprzejmość zawsze był czas, przynajmniej w jej mniemaniu. Zresztą, dopiero się poznały, więc wypadałoby grzecznie odpowiadać, chociażby po to, żeby wywrzeć jak najbardziej pozytywne wrażenie na drugiej osobie, hm?
Spokojnie przyglądała się czynom nowo poznanej, jedynie zastrzygła uszami na dźwięk przekręcanego za pomocą klucza zamka. Na szczęście (lub nie) Eve nie miała żadnych walizek, nie miała absolutnie niczego. Nie miała żadnych innym ubrań, pamiątek, drogocennych przedmiotów. Po prostu nic. Chociaż, jakby na to nie patrzeć, to i ten fakt miał swoje plusy. Nie trzeba było martwić się o to, że będzie zajmować zbyt wiele miejsca. Dom był wyraźnie projektowany z myślą o jednej osobie, więc...
Wzięła do rąk pozostawioną przez Marcelkę parasolkę. Przyjrzała się jej, zapamiętując - a przynajmniej starając się zapamiętać - każdy, nawet najmniejszy i pozornie nieważny szczegół. Zaraz po tym posłusznie powiesiła przedmiot na stojaku, zgodnie z poleceniem i zamknęła drzwi.
Słowa dziewczyny utwierdziły ją w przekonaniu, że nie będzie ona bawić się w jakieś intrygi i zawiłe gierki, a to, czego sobie zażyczy będzie mówiła jasno i dobitnie. Ale to chyba dobrze, prawda?
Dom był mały, więc prawdą było to, że raczej się nie zgubi, choć, w jej przypadku wszystko było możliwe. Zwłaszcza nocą. Bo mimo, że wszystkie koty i kotowaci widzą w nocy, ona robiła za jakiś dziwny, niedorobiony wyjątek, mhm.
Słyszała dźwięki, które dochodziły z łazienki, przeto nie miała problemów ze znalezieniem pani. Dotarła tam w bardzo krótkim czasie i jakby czytając w jej myślach schyliła się do szafki, otwierając ją i rozglądając się w poszukiwaniu wody utlenionej. Pechowo takiej nie znalazła, ale był za to bandaż. Wyjęła go i spojrzała na Marceille, jakby pytając o przyzwolenie.
Marceille
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 12 Lipiec 2011, 20:18
Takie miny to ona strzelała często, niezależnie od tego, czy była zadowolona(czy chciała by było takie wrażenie), czy wręcz odwrotnie - ot, wszystko zależało od jej widzimisię. Swoją drogą ambitne stworzonko z tej całej Eve, skoro aż tak zawzięcie szorowała by każdy zakątek Gęsiego domku. To dobrze, gdyby jeszcze była łaskawa poinformować ją o tym, wtedy już na starcie(a bolą noga nie miałaby nic do gadania) dostałaby plusika. W końcu ich znajomość dopiero się zaczyna, dlatego jeszcze nic nie zostało dokładnie ustalone co do tego, jak Marcysia będzie ją traktowała. Czy ulgowo, czy też jak zwykłego obcego przechodnia, które zaczepiała bez wcześniejszego zastanowienia się. Takie zachowanie było u niej naturalne, niechętnie wpuszczała kogokolwiek do mieszkania, chyba, że było to koniecznie. Aczkolwiek jestem pewna, że gdyby się paliło i waliło zbytnio by nie zareagowała z i widocznym grymasem niezadowolenia z trudem byłoby jej wpuścić kogokolwiek do domu. Tak sobie wpoiła, poza tym jej domek to świętość. Od śmierci ojca bardzo się zmieniła, i pogląd na niektóre rzeczy zdawał się być jeszcze bardziej mylni niż był kiedyś.
Marcelka kroczyła powoli, nie utykała, bo rana nie była poważna, aczkolwiek przemyć trzeba było, albo wodą utlenioną - o ile w ogóle ją znajdzie - albo zwykła zimną wodą. Co jak wda się zakażenie? Nikt nie może(chodzi o ludzi) dostrzec w szpitalu jej rany na plecach, to wzbudziłoby zbyt wiele podejrzeń, a tego wolała uniknąć. Ci co nie wiedzą o istotach z Krainy Luster, lepiej żeby nie wiedzieli jeszcze długo. Ale jeśli już przyjdzie czas na to, że i oni winni będą się o tym dowiedzieć, nie uśmiecha się jej samej ich o tym poinformować.
Otóż to! Dzięki temu wrażeniu, które powinna oczywiście nadal rozwijać i kształtować na lepsze, zyska mieszkanie(pokoik nie był duży, ale przyjemny), do tego jedzenia również nie brakowało. Oczywiście do czasu - będzie ją musiała regularnie uzupełniać, bo Marcysia miała w zwyczaju, wybierać sobie takie dni, kiedy ciągle jadła i jadła. Wielu zastanawiało się, gdzie jej się to wszystko mieści. Brzuch miała płaski. Do tego jej drobne ciało mówiło samo za siebie - chuchro. - Nie bój się. - rzuciła jeszcze przed ramię, zanim nie zniknęła w małym pokoju(który teraz należał do Dachowca), a zaraz potem znalazła się w łazience. Miała taki cichutki głos, poza tym jej reakcja na dotyk Marcelki(chodź nie był on bezpośredni bo dotknęła dzwoneczka), wywołał u Szklanki tylko jedno odczucie. A wolała się go pozbyć, nigdy nie lubiła tego, jak ktoś się jej bał, czy miał podobne do tego odczucia. Jeżeli jednak chciała doszczętnie skasować strach w Eve, mogła się również pogodzić z tym, że nie będzie jej dobitnie posłuszna, a tego od służki oczekiwała. Posłuszeństwa, oddania, zaufania - nie lubiła gdy pewne sprawy nie były postawione jasno. Chociaż ona często zostawiała pewne sprawy niezakończone, albo jak już miała pewność, że już nic nie może zrobić, zawsze ta sprawa miała otwarty koniec.
Na Ewika fakt, nie musiała czekać długo, jednak nie rozumiała, czemu nic nie mówiła? Czyżby już komuś służyła i wcześniej właśnie na tym polegało jej posłuszeństwo? Na milczeniu. Co prawda Marcysia by się nie zdziwiła gdyby tak było, ludzie mieli w końcu bardzo odmienne poglądy od niej. Ba! Nie spotkała się jeszcze z kimś, kto miałby podobne, nawet minimalnie. - Ojejciu! Czytasz mi w myślach? - zaśmiała się cicho, dostrzegając szybką reakcję od strony Dachowca. Doprawdy, aż trudno było jej uwierzyć w to, że ktoś z kocimi uszami(bo zawsze uważała przez to, że więcej mają ze zwierzęcia niż człowieka), mogą być tak spostrzegawcze. - Nie krępuj się. - odpowiedziała na jej wymowne spojrzenie, jej wyraz twarzy mówił sam za siebie, dlatego potraktowała to jako pytanie. Szkoda tylko, że dziewczę nie czytało w myślach, zdecydowanie byłoby im obydwu łatwiej. Zsunęła ze swoich drobnych nóżek butki, przesuwając je stopą na bok, po czym ściągnęła podkolanówki, obydwie, bo obydwa kolana na to ucierpiały. Aczkolwiek tylko z lewego kolana nadal sączyła się krew. Wysunęła więc ją w stronę dziewczyny, unosząc ją ostrożnie do góry. Jednakże zgięcie w kolanie wywołało na jej twarzy grymas bólu; zmarszczone brwi, wykrzywione w podkówkę usta, zaciśnięte mocno powieki. Ten widok jednak był możliwy tylko przez chwilę, bo zaraz otworzyła ślepka do połowy, rozchyliła usta, wpatrując się wyczekująco na swojego kocia.~
Eve [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 13 Lipiec 2011, 09:32
Eve wolała mimo wszystko nie informować o tym Marcysi, a przynajmniej jeszcze nie. Bo w końcu co by było, gdyby Marcyś zareagowała inaczej, niżeli kocioucha by przewidywała i zamiast plusika zarobiła minusa za - dajmy na to - przechwałki? Tak, lepiej było nie ryzykować, nie narażać się już na samym wstępie. W przeciwnym razie znowuż zmuszona byłaby do pałętania się po mieście w poszukiwaniach jakiegoś nowego domu, z tym, że mówiąc nowy dom, mam na myśli jakąś uroczą piwniczkę, pełną szczurów, myszy i innych stworzeń. Bo mimo, że jako Dachowiec była w połowie kotem, posiadała ogon, uszy, to jednak nie przepadała za owymi szkodnikami. Ale cóż, bywa i tak. Wracając do tematu domu: nie było wcale tak źle. Zostawał jeszcze Tosiek. Pozwolił jej nawet u siebie przenocować, zaręczył, że może do niego wpadać, kiedy tylko zechce, a nawet pokazał, gdzie są klucze. W pewnym sensie więc była uratowana. O ile znowu nie przyniesie mu pecha, tak, jak ostatnim razem, kiedy to z rzekomo jej winy - a przynajmniej tak sobie wmawiała - spadł ze schodów, a potem przyjechał po niego taki biały samochód ze światełkami na dachu. I jacyś ludzie go zabrali. Nie specjalnie chciała dalej tam siedzieć po jego wypadku, a co dopiero spać! Samej? Przecież tam było tak strasznie ciemno... Nie to, żeby ona bała się ciemności, co to, to nie. Ona bała się tego, co może być w takich ciemnościach, mhm.
Właśnie. Jej nowa pani powiedziała jej, żeby się nie bała, a Ewik zamierzał jej posłuchać, bo przecież tak naprawdę nie było czego się bać. To po prostu jej jakże bujna wyobraźnia znów dawała jej się we znaki. Bo jeśli chodziło o wyobraźnię i fantazjowanie, dla naszej Przytulanki nie było granic. Nie pod tym względem.
Nie dane jej było długo się zastanawiać, gdyż z zadumy wyrwał ją głos pani. Zaśmiała się dźwięcznie.
- Nie, a szkoda. Wiele by to ułatwiało... - odparła rozbawiona stwierdzeniem dziewczyny. Co prawda, to prawda. Poza tym, takie czytanie w myślach mogłoby być całkiem zabawne. Choć z drugiej strony, nie bardzo lubiła, gdy jej się grzebało w głowie... Fuj. To było wstrętne uczucie. Chodziło tu przede wszystkim o czytanie w myślach, we wspomnieniach, a najgorsze były uczucia. Niektóre strachy miały nawet zdolność kontroli emocji, tak słyszała. I miała głęboką nadzieję, że się z żadnym nie zetknie.
Z braku wody utlenionej szybko przemyła ranę zwykłą wodą, z kranu, zawsze coś. Zaraz po tym zaczęła starannie bandażować.
/Krótko i w ogóle ble, ale z rana nie kontaktuję... A przynajmniej nie dziś ~
Marceille
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 13 Lipiec 2011, 20:47
Niewątpliwie, szczurki nie były doskonałymi towarzyszami. Bynajmniej nie te dzikie, które pałętały się po kanałach, piwnicach, a zdarzało się nawet, że czmychały po niektórych domach, czy ulicy. Doprawdy, jak dobrze, że Marcysia była w posiadaniu kocurka, teraz tylko pogonić ją do roboty. Miziania to ona ciągle nie będzie, chodź jawnie mówiła(sama Marcysia), że szuka bardziej kogoś do tulenia, ot, takiego zwierzaczka na posyłki. Nie sądziła, że tak szybko, i to bardzo odpowiednią osobę znajdzie! Hura, o!
Marcysia przypatrywała się poczynaniom dziewczęcia, w miarę pomagając jej, chociażby poprzez zgięcie, czy wyprostowanie nogi, w zależności od tego, co akurat robiła i w jakiej była pozycji. - Jak skończysz, na fotelu w salonie znajdziesz moją czerwoną sukienkę, podkolanówki i jasne budki obok. Przynieś je i zrób herbaty, wtedy porozmawiamy w salonie. - w rozkazywaniu była całkiem niezła, bo nie przeszkadzało jej nic, ani nie czuła żadnych zahamowań. Na rozmowę nie było czasu. Poza tym, jeśli rozmawiać, to tylko przy herbacie. Wtedy jakoś było milej, a i Marcysia była spokojniejsza. Chodź teraz, biorą pod uwagę jej charakter na co dzień, była na prawdę opanowana. Można nawet powiedzieć, że dojrzalsza się zrobiła przez te kilka chwil. Albo to wina braku towarzystwa, albo zastanawiała się nadal nad tożsamością jej wybawiciela. Gdyby nie on pewnie nadal leżałaby na ziemie, niezależnie od tego, jak by akurat wyglądała. - Acha! Pomóż mi zdjąć sukienkę, a potem możesz zrobić to o co Cie prosiłam. - posłała jej ciepły uśmiech, po czym odwróciła się do niej plecami(kiedy oczywiście dziewczę wszystko skończyło), ba! Nawet się nieco zgarbiła, żeby dziewczynie było łatwiej znaleźć sznureczki, a raczej ich koniec, by zsunąć z jaśniepani sukieneczkę. Zawsze miała je zawiązywane na plecach, zaś sznureczki stworzyły swoisty gorset. Zebrała wszystkie włosy, po czym jednym ruchem ręki, sprawie odgarnęła je na bok, by przypadkiem nie zawadzały Ewikowi w rozwiązywaniu. Nie zamierzała już w pierwszym dniu ich znajomości zostać pociągnięta za włosy. To ją najbardziej irytowało, dlatego takie dziecięcy gesty były nie na miejscu, i nie ważne, że Marcysia była czasem bardzo podobna do dzieci. Jakoś unikała z nimi bliższego kontaktu, chociażby przez to, że często traciła od jednego, do kilkunastu włosów na raz.
Dziękować nie podziękowała, bo sam wyraz jej twarzy mówił o tym, że była jej wdzięczna za tak szybko okazaną pomoc. Nie czekała na rozkazy(nie słowne), by przystąpić do działań. I tu już dostanie kolejnego, niewidzialnego plusika od dziewczynki. Chodź znając jej charakter pewnie nie raz będzie czekała Ewika kara. Zaś beżową, króliczą czapeczkę zsunęła powoli z głowy, podając ją również Dachowcu. Trzeba będzie to uprać, bo sukienka i czapka były brudne, co prawda na czapce nie było widać żadnego zabrudzenia, ale i tak ją też przydałoby się wyprać, a że porządnie to już oczywistość. Niestety Ewik będzie miał sporo prazy, bo nie dostanie do pomocy drugiej prazy rąk(gdyby nie kaprysy dziewczynki), podczas prania jej ubrań. Które, czy trzeba, czy nie, będzie musiała prać ręcznie. Jej ubrania były zbyt drogocenne, by wcisnąć jej do pralki, o coś mogło się zahaczyć i dziura gwarantowana. A już nie mówiąc o tym, jak niszczą się ubrania.
Eve [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 20 Lipiec 2011, 12:14
Co prawda, to prawda - doskonałymi towarzyszami, to one zapewne nie były, co nie zmienia faktu, że jakiś towarzysz zawsze się przyda. Samotność na dłuższą metę jest nie do wytrzymania, wtedy też potrzeba kogoś, komu można się wyżalić, albo chociażby i najzwyczajniej w świecie porozmawiać. Dla niej, Przytulanki, samotność była jedną z rzeczy, których bała się najbardziej. Nie do zniesienia, po prostu. Eve nie nadawała się na samotniczkę, to było wyraźnie widać, słychać i czuć, ot co. Wywnioskować można to już po samym jej zachowaniu, po jej charakterze. Ona musiała mieć kogoś, zawsze. Absolutnie nic nie wskazywało na to, by to miało się zmienić. Czy to dobrze, czy źle?
Herbatka, herbatka, herbatka, ah! ~ Na herbatę, na ten cudowny napój Bogów zawsze jest czas. A i fakt faktem, że rozmowa przy niej jest przyjemniejsza, a czas, który jak dotąd gnał na złamanie karku zwalnia. A poza tym, doskonale się przy niej rozmyśla, zwłaszcza, gdy nie jest się niepokojonym przez nikogo. Wszechobecna cisza, spokój... Żyć nie umierać!
Uśmiechnęła się lekko pod nosem, gdy zauważyła jak Marcyś pomaga jej przy wykonywanych przez Przytulankę czynnościach. To zgina, to prostuje nóżkę, to się leciutko schyli. Bądź co bądź, takie zachowanie z jej strony nie tylko budziło u Eve uczucie takie jak wdzięczność, ale i niebywale ułatwiało całą sprawę. W ten sposób nie musiała się męczyć pół godziny nad jednym zadaniem, co również wychodziło na plus. Po co tak marnować czas? Przecież można załatwić to szybko, ot, tak na zasadzie raz, a dobrze. Na dodatek obie strony miały z tego tylko i wyłącznie same korzyści...
Kiedy skończyła, wstała i wyprostowała się, acz szybko dostała nowe zadanie, a mianowicie pomoc w zdjęciu sukieneczki jaśniepani. Cóż, jak mus, to mus, przecież nie może się sprzeciwiać. Już zamierzała sama odgarnąć przeszkadzające jej w tym włosy, aczkolwiek dziewczę ją w tym uprzedziło. Odruchowo zastrzygła uszami w nieco zabawny sposób, po czym wzięła się do roboty. Znalazła koniec sznureczków i poczęła je rozwiązywać, co nawiasem mówiąc - szło jej całkiem dobrze. Wobec tego chyba nie dziwota, że niedługim czasie zsunęła sukienkę, hm?
Wzięła od Marcysi czapeczkę i odłożyła ją, rozłożyła natomiast sukienkę, by zobaczyć, w jakich konkretnie miejscach jest zabrudzona.
Marceille
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 3 Sierpień 2011, 11:51
Co prawda to prawda, na szczęście nasza Marcelka nie miała w zwyczaju przy kimś płakać, co raczej nakładało się na to, że o żaleniu też nie myślała - poza tym na dzień dzisiejszy nie było powodu do takiego zachowania. Nie byłaby jednak sobą gdyby przyznała komuś rację co do samotności - wiecznej - chodź to brzmi dość brutalnie i dramatycznie. Bo ona, dogadałaby się z każdym, chodź nie każdy by tego chciał.
Och, gdyby bez jej pomocy faktycznie tak długo się tym męczyła to poszukiwania musiałaby zacząć od nowa. Oczywiście z niej by nie zrezygnowała, co najwyżej ograniczyłaby jej obowiązki do minimum, dopóty nie znalazłaby kogoś bardziej kompetentnego nadającego się na jej sługę, bądź służkę. Ewik byłaby zwykłą przytulanką, zarówno bez żadnych skomplikowanych i ciężkich prac fizycznych, jak i przywilejów. Ba! Może nawet zwykły służący stał się jej ulubieńcem, miast ona. W wybieraniu sobie służko-przytulanko-podobno-czegoś(w tym przypadku kogoś) powinna być uważniejsza i uprzednio upewnić się przed podjęciem ostatecznej decyzji, czy aby na pewno dobrze wybiera. Jednakże, świat się jeszcze od czegoś takiego nie zawalił. Nie powinniśmy zaprzepaszczać tak umiejętności Eve, co najwyżej można by było trochę po dramatyzować.
Chyba jednak w złej kolejności dała jej zadania, chodź więcej winy leżało po stronie Eve. Wszak ktoś bardziej rozgarnięty pomyślałby dwa razy, a nie od razu zabierał się do roboty - chodź i takie zachowanie było dobrym rozwiązaniem, w zależności od sytuacji. Ta niestety domagała się uwagi. Była miła - dla osób jej obcych, nie zna wtedy ich miejsca w hierarchii, w przypadku ludzi(albo innych Istot), którzy mają zaszczyt być iw jej domu - to proste - tylko służba ma takie przywileje. A ją czasem trzeba karcić.
- Jeżeli nadejdzie taki dzień, w którym zostawisz mnie dla kogoś innego - pamiętaj jedną prostą zasadę - nie każ nikomu stać w bieliźnie, a już na pewno nie w takiej łazience jak ta. Podłoga tutaj jest chłodna. Ktoś inny może nie być tak uprzejmy jak ja... - bardzo duży nacisk nałożyła na ostatnie zdanie, chodź jej samej bardziej zależało na idei tych pierwszych. Bogowie! Czy Ewik nie zauważyła, jak po jej drobnym ciele przemykają dreszcze, a ona wzdryga i z chłodu i z samej myśli o tym, na jakiej powierzchni stoi. Doprawdy.. Zaczynały ją takie numery męczyć, a ona, zmęczona całą wcześniejszą sytuacją chciała odpocząć. Widać herbaty napije się gdzie indziej. Może miała jakaś nikłą nadzieje na spotkanie swojego rycerzyka? A odwdzięczyłaby mu się, zapraszając go na kawę? To nie jest zły pomysł. Gdzie jednak rozpocząć poszukiwania? Może był gdzieś w Krainie Luster, albo to zwykły cywil. Trudno jednak było jej się z tą myślą pogodzić.
Odrzuciła jednym ruchem ręki swoje jasne włosy w tył, po czym skierowała swoje kroki w stronę salonu. widać sama będzie się musiała wszystkim zająć. Czuła jak jej bose stopy niemo krzyczą o ratunek, by ktoś zabrał je od tej chłodnej powierzchni pod nimi. Kiedy tylko znalazła się przy wcześniej wspomnianym fotelu, od razu przystąpiła do nasuwania na swoje nogi podkolanówek, znów naciągając je za kolana(jakoś ta długość bardziej jej odpowiadała, bo za getrami nie przepadała). Później przyszedł czas na białą, warstwową sukienkę do kolan, która również z tyłu wiązana była na sznureczki. Z nimi nie miała większego problemu, to nie pierwszy raz jak sama się nimi zajmuje. Nasunęła na nóżki czarne butki, na wysokim obcasie, czerwoną pelerynę z kapturem na plecy. Rzuciła jeszcze jakieś pożegnalne słowa i wybyła z mieszkania, uprzednio chwytając w łapki parasolkę.
<center>[zt.]</center>
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!