Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 1 Październik 2011, 15:04 Polowanie na Baen Ar'a (Evv)
Cisza. Ten wyraz szeleścił pomiędzy kołysanymi delikatnym wiatrem liśćmi. Młoda dziewczyna wybrała się na polowanie i przeszukiwała las w poszukiwaniu mitycznego stworzenia. Drzewa milczały, kryjąc wiedzę na temat legowiska smoka, które znajdowało się gdzieś w tej okolicy. Spoglądały niemo na kolejnego śmiałka, cichym szumem swych koron przekazując otoczeniu wieść o przybyłej. Być może te szelesty i pogwizdywania wiatru miały być odpowiednikiem cichego śmiechu? Nie pierwszy raz ktoś zapuszczał się w te rejony, w poszukiwaniu silnego sprzymierzeńca jakim był smok i natura chyba nie widziała powodu, dla którego tym razem, cokolwiek miałoby być inaczej niż wcześniej. Las był pełen tajemnicy i pułapek. Evv znajdowała się daleko poza granicami ludzkiego wymiaru. Wszystko mogło skrywać się pomiędzy gęstymi krzewami, każdy stwór mógł wyskoczyć na nią gwałtownie. Czyżby zapomniała, że tu panują inne prawa? A może była tak głupia, czy butna? Zwłaszcza, że reprezentowała sobą pewną organizację, do której cała gama istnień z tej rzeczywistości była raczej wrogo nastawiona. Drzewa kołysały się powoli, a każde skrzypnięcie w tej wszechogarniającej, ołowianej ciszy, osiadającej na omszałej korze, powodowało gęsią skórkę.
Nagle, gdzieś za dziewczyną głośno trzasnęła gałąź. Być może ułamała się pod złowrogą łapą? A może ktoś ją śledził? Co by to nie było, zniknęło, lub skryło się dobrze, bowiem gdy białowłosa odwróciła się by sprawdzić co zaczaiło się za jej plecami, spostrzegła jedynie nachodzące na siebie w dość gęstą ścianę gałęzie, które przed chwilą sama rozgarniała, torując sobie drogę. W takim gąszczu niełatwo było cokolwiek dostrzec... Bez trudu zaś można było złapać jakiegoś kleszcza.
Zjawa rozpłynęła się w powietrzu, gdy tylko uświadomiła sobie, że narobiła zbyt dużo hałasu. Stworzenie o dużych, ślepiach z płynnego złota, zielonkawej, morskiej cerze pokrytej łuskami, wyposażone w parę skrzydeł przypominających te, którymi posługują się ważki, już jakiś czas temu wymknęło się ze snu pewnej dziewczynki i zamieszkiwało tutejszy las. Sen, był płci żeńskiej i w dużym stopniu przypominał wróżkę, nimfę tudzież leśnego skrzata. Nazwijmy ją więc Wróżką, bo przecież nie miała własnego imienia. Niebieskie włosy zaplecione miała we francuski warkocz, w który wplotła kwiatki. Ubrana zaś była... No, właściwie to nie była, jednak jej ciało było pozbawione cech płciowych, jeśli nie liczyć drobnych wzgórków piersi. Istotka podążała z zaciekawieniem za tym, co zjawiło się w lesie, a czego nigdy wcześniej nie widziała. Nie było stąd i czuła to gdzieś pod swoimi drobnymi, opalizującymi łuskami. Bała się jednak za nadto zbliżyć, bo cóż mogła jej ta istota zrobić? Nie wiedziała. Rzecz jasna, sama nie była tak całkiem bezbronna, ale wolała się nie zaczepiać. Cieszyła się jedynie, że nie zetknęła się z Cieniem, który pewnie zechciałby ją pożreć! Br! Wzdrygnęła się na samą myśl, na moment pozbawiając się osłonki niewidzialności.
Gdy Evv wpatrywała się w przestrzeń za nią, bezskutecznie próbując znaleźć źródło hałasu, który do niej dotarł. Przez ułamek sekundy dostrzegła zarys postaci, który zaraz potem zniknął. Stworzenie to, z całą pewnością nie było smokiem, ale może wiedziało, gdzie ten przebywa? Należało z całą pewnością się tego dowiedzieć... Po dobroci, lub nie...
Evv nie była głupia. Ha, bynajmniej! Ona była szalona. Często wpadała na pomysły, o których innym ludziom się nie śniło. Poszukiwanie smoka był właśnie jednym z nich... najgłupszy w jej życiu. Ale chciała tego. Potrzebowała pomocy. Potrzebowała porozmawiać z kimś inteligentnym, kto nie bierze udziału w wojnie. Potrzebowała rady kogoś mądrzejszego od innych. Dlatego właśnie poszukiwała smoka, legendarnej bestii, o której istnieniu wiedzieli wszyscy, ale niewielu go widziało. Albo niewielu z nich uszło z życiem.
Być może, Evv należała do Moiry. Ale miała ku temu własne powody. I, bynajmniej, nie była to chęć wymordowania wszystkich istot spoza Świata Ludzi.
Jeżeli las wiedział, że białowłosa jest zwiadowcą Moiry, wiedział pewnie również, dlaczego dołączyła do organizacji.
Evv szła, powoli stawiając kroki. Rozglądała się dookoła, nasłuchiwała uważnie. Wiedziała, że idzie na samobójczą misję. Ale odnalezienie smoka było dla niej ważniejsze niż życie.
Szum lasu kojarzył się Evv ze słowami... a może ze śmiechem? Wydawało jej się, że wszystko dookoła niej żyje. Że wszystko jest bardziej żywotne, niż ona. Białowłosa była zachwycona. Atmosfera, która panowała w tym lesie... była złowróżbna, ale również tajemnicza, pociągająca...
Nagle Evv usłyszała trzask łamanej gałązki. Odwróciła się szybko, jednak nic nie dostrzegła. Była jednak pewna, że coś za nią podąża. I nie myliła się!
Przez ułamek sekundy widziała zloty poblask, nic więcej. A gdy mrugnęła, widmo zniknęło. Evv mrugnęła jeszcze kilka razy, przetarła oczy, ale nic się nie pojawiło. Wiedziała jednak, że coś tam jest. Czuła obecność istoty, której nie znała. W dodatku, nie miała pojęcia, jakie owa istota ma nastawienie do świata.
Białowłosa przełknęła ślinę, rozluźniła się, westchnęła cicho.
- Wiem, że tu jesteś - powiedziała Evv, a jej usta rozszerzyły się w uśmiechu. O dziwo, był on szczery. - Nie musisz się pokazywać, nie chcę z Tobą walczyć. Chciałabym Ci jednak zadać pytanie. Nie wiesz może, gdzie mogę znaleźć Bean Ar'a?
Nazwę smoka Evv wymówiła z niejakim uznaniem. Zrobiła to zupełnie nieświadomie. Po prostu, szanowała te mistyczne istoty z legend i opowieści.
Białowłosa nie miała pojęcia, jak zareaguje istota, do której mówiła. Czy ta istota w ogóle istnieje...? A może to był wytwór jej wyobraźni?
Westchnęła ponownie.
Ale ja jestem głupia... - pomyślała z niezadowoleniem.
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 2 Październik 2011, 12:24
Czy Evv była głupia, czy mądra? Czas pokaże. Teraz jednak cały las skupił się na obserwacji intruza oraz wydarzeń, które za chwilę miały się rozegrać na usypanej ze ściółki scenie.
Wróżka cichutko jęknęła, gdy zdała sobie sprawę, że myśl o Cieniach spowodowała chwilową utratę niewidzialności. Zaraz potem usłyszała jak tajemnicza istota nawołuje ją i próbuje wywabić z ukrycia. Zawahała się. Co jeśli kłamała? Jeśli planowała porwać ją w jakieś straszne sieci i przeprowadzać na niej okrutne eksperymenty? Nie widziała zbyt wielu Sennych Zjaw i może to właśnie przez nadmierną naiwność? Jakby nie patrzeć, była płodem umysłu dziecięcego. Strach przed nieznanym był jej obcy, interesowało ją wszystko, a cudze zapewnienie postanowiła wziąć za dobrą monetę. Zamachała więc lśniącymi skrzydełkami ważki i podleciała do Evv, materializując się przed nią. Teraz dopiero białowłosa mogła dostrzec, że stworzonko było bardzo drobnej, niemal dziecięcej postury, a na poziomie jej twarzy znajdowało się tylko dlatego, że unosiło się kilkanaście centymetrów nad ziemią, czemu towarzyszyło ciche buczenie aktywnych skrzydeł.
Istota przyglądała się jej z ciekawością ukrytą w oczach, które wypełniało płynne złoto. Była piękna i z pewnością warta fortunę, jeśli sprzedać ją kolekcjonerowi osobliwości w Świecie, w którym podobne stwory zamieszkiwały jedynie krainy dziecięcej wyobraźni. Wróżka, uśmiechnęła się lekko po chwili.
-Baen Ar...-powiedziała melodyjnym głosem, lądując zwinnie na ziemi-Tak, wiem gdzie mieszka. To bardzo miły smok. Czasami pomagam mu znajdywać drogocenne kamienie. Ma ich całkiem sporo w swojej grocie, ale chciałby mieć jeszcze więcej... Ale wiesz, on nie ma na imię Baen Ar... Nie, zupełnie nie.-zachichotała-Ale pewnie z chęcią sam Ci się przedstawi... Dlaczego go szukasz?-spytała odwijając fikołka w powietrzu i znów zatrzymując złote ślepka na poziomie oczu swojej nowej znajomej. Wyglądała na nieco zmartwioną i smutną. Właściwie, jakby się przyjrzeć, przypominała trochę dziewczynkę, która ją wyśniła... Może jeśli nie liczyć białych włosów... Choć, z drugiej strony to było tyle lat temu, że być może i głowa jej twórczyni pokryła się już siwizną? Może miała męża i dzieci? Trudno powiedzieć. Wróżka dawno straciła rachubę czasu. W lesie płynął on zupełnie inaczej. Nic tutaj się nie zmieniało. Wszystko zależało od cyklu pór roku. Drzewa starzały się zaś znacznie wolniej niż ludzie i inne stworzenia.
-Wiesz co? Bardzo dawno nic ciekawego nie działo się w lesie więc, jeśli chcesz, mogę cię do niego zaprowadzić!-zaproponowała ni z tego ni z owego-To jednak ładny kawałek drogi stąd no i droga potrafi być niebezpieczna... Chociaż, znam najbezpieczniejszą. Proszę Cię tylko idź dokładnie za mną, nie schodź na bok, ani nie słuchaj niczego co mogłabyś usłyszeć. Las to bardzo stare stworzenie i potrafi być zarówno straszny i groźny jak i łagodny i przyjazny.-uśmiechnęła się lekko. To fakt. Las skrywał wiele tajemnic i sekretów. Mrocznych i złowrogich, takich, które powinny pozostać zapomniane, skryte w milczących gałęziach i krzewach.
-No to, chodź za mną-rzuciła i wyminąwszy dziewczynę ruszyła przed siebie. Co jakiś czas zatrzymywała się przy jakimś drzewie i przyciskała do jego kory dłoń. Ta pozostawiała złocisty ślad, który mienił się wyraźnie w ciemności, w którą się zagłębiały. Po jakimś czasie bowiem, znalazły się zaroślach tak gęstych i ciemnych, a korony drzew tak gęsto nachodziły na siebie, że nie przepuszczały nawet najdrobniejszych promyków słońca. Teraz dopiero Evv mogła zauważyć, że całe ciało Wróżki również lśni w ciemności i stanowiło dla niej swoistą latarenkę pośród wszechogarniającego, milczącego mroku.
-To najstarsza część lasu-wyjaśniła Wróżka szeptem, zbliżając się do Evv zaraz po tym, gdy pozostawiła jaśniejący ślad na korze kolejnego drzewa.
-Tutejsze drzewa widziały więcej straszliwości niż możesz sobie wyobrazić. To sprawiło, że są trochę psotne...Uważaj!-ostatnie słowo niemal wykrzyknęła, jednocześnie schylając się by powstrzymać nogę białowłosej, gdy ta miała stąpnąć przed siebie. Następnie osiadła na ziemi i pochwyciła z miejsca, w którym miała stanąć Evv drobne nasionko.
-Widzisz to? Jeden krok, a mogło być po tobie. To Dziecko Lasu, a ty prawie je zniszczyłaś... Poczekaj chwilę...-z tymi słowami zamachała skrzydełkami i odleciała. Chwilę później światło jej ciała zniknęło z pola widzenia, a białowłosa pozostała sama. Wkoło cisza... Ale, czy na pewno? Po rozejrzeniu się, mogła dostrzec... Coś, co wyglądało jak światła. Drobne, migoczące w ciemności. Niekiedy przypominały te stępelki, które Senna Zjawa pozostawiała na korze. Jakby się przyjrzeć, układały się w migoczącą ścieżkę.
Evv nie spodziewała się tego, co za chwilę się wydarzyło. Kiedy ujrzała przed sobą wielkie oczy w kolorze płynnego złota cofnęła się o krok, a jej serce o mało nie wyskoczyło z piersi. Dopiero po chwili zrozumiała, że właśnie ta istota ją śledziła.
A jednak, istnieje - przebiegło jej przez myśli.
Owa istota miała zielonkawa skórę, którą pokrywały skrzące się łuski, a z jej pleców wyrastały skrzydła. Białowłosa od razu wyobraziła sobie ważkę latającą gdzieś nad stawem. No i te piękne, złote oczy...
Evv nie pozostawała dłużna, również wpatrując się we wróżkę z nieukrywanym zaciekawieniem. A może z podziwem? Kobieta nigdy, w swoim stosunkowo krótkim życiu, nie widziała czegoś... a może raczej kogoś piękniejszego! Błękitne włosy istoty poruszały się, porywane przez delikatny wiatr. Cała postać wróżki zdawała się lśnić, jakby emanowała wewnętrznym światłem.
Evv nigdy nie słyszała o takich stworzeniach. Wróżka bowiem nie była podobna do żadnej z istot zamieszkujących Krainę Luster.
Musi być snem... albo zjawą, duchem - pomyślała białowłosa, nie mogąc wyjść z podziwu.
Kiedy Evv usłyszała głos wróżki, miała wrażenie, że do jej uszu dobiega piękna melodia o nieznanych dotąd dźwiękach.
- Szukam go, ponieważ potrzebuję pomocy - stwierdziła białowłosa, wpatrując się we wróżkę i jej powietrzne akrobacje. Wyglądała... cóż, magicznie.
- A wydaje mi się, że jego słowa mogą okazać się naprawdę niezbędne... - dodała po chwili.
Właściwie, to jakiego rodzaju pomocy poszukiwała? Chciała odpowiedzi. Odpowiedzi, których nie mogła udzielić sama. Chciała coś zmienić, naprawić. Pozbyć się nienawiści, która zagnieździła się głęboko w jej sercu... ale czy Bean Ar będzie w stanie coś z tym zrobić? Cóż, taką miała nadzieję.
- Chcesz mnie zaprowadzić? - Evv naprawdę była zdumiona życzliwością leśnej wróżki. Ale kiedy ktoś oferuje komuś pomoc, nie warto z niej rezygnować. Choć białowłosa nie była pewna, czy może zaufać swojej rozmówczyni... postanowiła jednak postawić wszystko na jedną kartę!
- Z chęcią skorzystam z pomocy - skinęła głową, uśmiechając się lekko. Jej serce było jednak pełne obaw.
Zwiadowczyni szła za wróżką, stawiając ostrożnie kroki. Uważała, aby nie zbaczać ze ścieżki, którą podążała jej przewodniczka. Mimo wszystko, ciekawość brała nad nią górę. Rozglądała się dookoła, chłonąc każdy szczegół. Czasami wydawało jej się, że dostrzega jakiś cień między drzewami, ale kiedy mrugnęła, cień znikał i już się nie pojawiał. Ciekawym zjawiskiem były również odciski dłoni wróżki, które były tak złote, jak jej oczy.
- Emm... dlaczego to robisz? - spytała białowłosa, wpatrując się w plecy przewodniczki.
Chwilę potem, wróżka powstrzymała Evv przed kolejnym krokiem i być może uratowała jej w ten sposób życie.
Białowłosa wstrzymała oddech, kiedy wróżka zaczęła do niej przemawiać. A potem odleciała. Evv odprowadziła ją wzrokiem i ponownie się rozejrzała. Zauważyła świetliste znaki... nasuwały na myśl znaki, które wróżka pozostawiała na korze drzew. Mimo to, senna zjawa kazała jej czekać.
I co teraz? - pomyślała Evv, drapiąc się w tył głowy. Postanowiła, że pójdzie ową ścieżką. Powoli, spokojnie... może spota wróżkę po drodze?
Przy okazji, uważnie spoglądała na to, co ma pod nogami. Nie chciała przecież rozwścieczyć Lasu, zabijając jego dzieci?
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 2 Październik 2011, 14:22
Wróżka spojrzała na dziewczynę, gdy zadała jej pytanie o znaki na drzewach.
-Pamiętasz bajkę o Jasiu i Małgosi? W tej partii lasu, bardzo łatwo zabłądzić. W razie czego, znajdziemy drogę. Znaki, które zostawiam utrzymują się przez dwanaście godzin więc powinno wystarczyć... No i nic ich nie zje-zachichotała. Potem zaś zniknęła z nasionkiem, pozostawiając Evv samą. Białowłosa ruszyła więc tajemniczą świetlistą ścieżką. Szybko jednak okazało się, że światełka nie były znakami pozostawionymi przez wróżkę. Pojawiały się i znikały, zaraz po tym, gdy zwiadowczyni zbliżała się do nich. Ni z tego ni z owego, mogła usłyszeć coś, co przywodziło na nich śmiech dziecka. Jakiś cień poruszył się w krzewach i zniknął. Chwilę później, stopa białowłosej wylądowała w grząskim błocie. Mokradła. Wdepnęła w błoto, w które jej noga zatapiała się stopniowo. Nie sposób zaś było jej wyjąć, masa ziemi była zbyt ciężka, by móc stawić jej opór. Powoli więc grzęzła w bagnie, do którego przyprowadziły ją światełka. W czasie, gdy ta próbowała się wyswobodzić, z ciemności wyłoniła się mała dziewczynka. Miała długie, złociste włosy, które sunęły za nią niczym tren od sukienki, szeleszcząc po trawie porastającej mokradła. Dziewczynka była bardzo blada, jej oczy zaś były niemal przeźroczyste. Niewątpliwie, była więc strachem. Zmarłym, który powstał z grobu. Sądząc po okolicy, którą wybrała sobie na miejsce nawiedzania, była topielicą. Milczała, a ta wszechobecna cisza, aż dźwięczała w uszach. Bez słowa obeszła Evv, mierząc ją wzrokiem. Z jakiegoś powodu, nie zatapiała się w mokradła. Unosiła się nad nimi? Trudno powiedzieć, było zbyt ciemno, by cokolwiek dostrzec. Gdy straszydło znalazło się za plecami pracownicy MORII, ta nie mogła w żaden sposób zapobiec temu, co miało stać się wkrótce. Została popchnięta, a zimna, wilgotna ziemia, poczęła stopniowo pożerać jej ciało, czemu towarzyszył jedynie cichy i melodyjny, dziecięcy śmieszek.
Cały świat pochłonęła ciemność. Dziewczyna mogła poczuć wlewającą się do ust i oczu czarną, wilgotną ziemię, która otuliła jej ciało i wciągała je łapczywie. Czyżby ten las miał okazać się grobem młodej poszukiwaczki przygód? Niemal całe jej ciało zostało już wessane przez próżnię utworzoną pod mokradłem, gdy coś, silnie pociągnęło ją ku górze. Cokolwiek to było, nie mogło stać na ziemi, bo podzieliłoby jej los. Gdy dziewczyna wylądowała w końcu na suchym gruncie i wypluła spore grudy czarnej ziemi na ściółkę, mogła dostrzec znajomą sylwetkę Wróżki.
-Prosiłam, żebyś czekała!-powiedziała z wyrzutem-Nigdy, nie podążaj za światełkami... Są zdradliwe. W tym lesie wielu straciło swoje ostatnie tchnienie. Ta dziewczynka została tu zgwałcona przez trzech mężczyzn, którzy potem porzucili jej biedne ciałko na bagnie, by utonęło zapomniane przez czas.-wyjaśniła szeptem-Od tego czasu, zwodzi przybyszów swoimi światełkami, a potem próbuje zemścić się za swoją krzywdę. Nie jest zła. Po prostu zraniona i cierpiąca... Wiele jest tu takich strachów. Mówiłam ci już, że w tej części lasu jest niebezpiecznie. Następnym razem na mnie zaczekaj.-pomogła jej się podnieść i ruszyły dalej. Zagłębiały się w las co raz bardziej i bardziej, a drobna istotka oznaczała ścieżkę pozostawiając na korze złociste ślady. Droga mijała spokojnie, nie licząc tych cieni, które od czasu do czasu można było zarejestrować... No właśnie, czy to nie było niepokojące? Powinno.
Wróżka już po raz kolejny odleciała kawałek do przodu by złociście dotknąć kory. Nagle, jej drobne światełko znikło, a do uszu Evv doszło jedynie rozpaczliwe: Pomocy! gdy cała zielonkawa postać przepadła w cieniu.
- Pamiętam - stwierdziła, skinąwszy głową. Już wiedziała, dlaczego zielonołuska senna zjawa oznacza drzewa.
Jakaż ona była narwana i niecierpliwa.
Nie posłuchała wróżki, co wprowadziło ją w kolejne kłopoty, od których w jakiś sposób nie mogła się odgonić.
Mimo, iż uważnie spoglądała pod nogi, nie mogła odróżnić zwykłego gruntu od ruchomych piasków.
Evv poczuła, że jej noga zapada się. Nie byłoby to przerażające, gdyby nie fakt, iż coś wciągało ją do środka.
Bagno! - zawołała w myślach, wściekła na siebie.
Szybkim ruchem, wydostała spod czarnego płaszcza dwie maczety i wbiła je w twardy grunt. Miała nadzieję, że to pomoże jej wydostać się ze śmiercionośnej pułapki. Niestety. Bagno wciąż ją pochłaniało, a maczety zostawiały w ziemi głębokie rysy, zbliżając się do bagna.
Zanim Evv(i jej broń) została wciągnięta pod ziemię, zdążyła zobaczyć dziewczynkę... dziecko. Zwróciła uwagę na jej białe, przeźroczyste wręcz tęczówki. A potem, nie widziała już nic. Tylko ciemność.
Zamknęła oczy, kurczowo trzymając rękojeści swoich maczet. Czuła, jak bagno ją pochłania, jak mokra ziemia wypełnia jej usta, nos, uszy...
Coś pociągnęło ją ku górze.
Białowłosa usiadła na ziemi, dusząc się i krztusząc. A kiedy wreszcie pozbyła się mokrego piasku z ust, uszu i nosa, zerknęła na swojego wybawcę. Był to nie kto inny, jak wróżka, która zobowiązała się zaprowadzić ją do smoka.
- Przepraszam - mruknęła Evv, podnosząc się. - Zapamiętam tą uwagę...
Otrzepała ubrania na tyle, na ile mogła i ruszyła w dalszą podróż.
Swoją broń ukryła z powrotem pod płaszczem.
Nagle coś się wydarzyło. Evv nie do końca wiedziała, co, ale nie było to nic dobrego. Usłyszała krótkie "Pomocy!", w tym samym momencie jej przewodniczka zniknęła.
Białowłosa rzuciła się w tamtym kierunku, nie zastanowiwszy się nawet przez chwilę. Nie mogła porzucić towarzyszki, która przed sekundą ocaliła jej życie. Nie chciała tego robić.
Rozejrzała się w poszukiwaniu wróżki, napastnika, kogokolwiek!
Muszę ją znaleźć - pomyślała, przygryzając dolną wargę.
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 2 Październik 2011, 15:32
Wróżka właśnie zostawiała kolejny ślad na korze drzewa, gdy poczuła zimne, lodowate wręcz, palce zaciskające się na swoich ramionach. W panice zdążyła jedynie pomyśleć 'cień!', gdy została szarpnięta. Wrzasnęła przerażona nawołując pomocy i licząc, że Tajemnicza Istota, którą wyciągnęła z bagna Topielicy, jednak, czy zdąży? Cień był silny, gdy ciągnął ją w głąb lasu. Najwyraźniej i umbrakinetyk odpowiadający za jego manipulację, był istotą o silnej wewnętrznej magii. Jednak co robił tak głęboko w lesie? Jak ją znalazł? Złote łzy spływały po zielonych policzkach, a cienista dłoń przesłaniała jej usta, tłumiąc szlochanie. Jednak złote plamy wyraźnie mieniły się na rozoranej ściółce i zostawiały wskazówki, za którymi mogła podążać białowłosa.
Evv ruszyła pędem do miejsca, w którym ostatnio widziała wróżkę. Teraz jednak znów znajdowała się w całkowitej ciemności. Ale... Czy na pewno? Mogła wyraźnie dostrzec jasne plamki pozostawione na ziemi, a gdy się do nich nachyliła, z łatwością mogła zaobserwować, że ściółka w tym miejscu była rozorana, tak jakby coś po niej wleczono. Może właśnie Wróżkę?
Cień wciągał ją głębiej w las, aż w końcu zatrzymała się. Do jej uszu doszło ciche szemranie ugniatanych pod ciężarem stopy liści, odłamków kory i innych elementów leśnej ściółki. Dostrzegła dbale wylakierowane buty, a gdy powędrowała spojrzeniem ku górze, dostrzegła materializację wszelkich swoich obaw. Cień... Zaraz ją pożre! Mężczyzna był wysoki i wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie. Obszedł swoją zdobycz ze wszystkich stron, ale nie był Cieniem wbrew przypuszczeniom wróżki. Miał potężne, przerażające skrzydła, w całości wykonane z kości, wyrastających z jego grzbietu. Uśmiechał się łapczywie, ale wcale nie dlatego, że planował pożreć biedną Wróżkę. Zupełnie nie! Zamierzał ją zabrać do siedziby MORII i tam zbadać wreszcie zjawisko jakim były Senne Zjawy. Nie mówiąc już o tym ile taki stwór będzie wart na czarnym rynku!
Evv udało się w końcu dotrzeć do miejsca, w którym wszelkie ślady się urywały. Dostrzegła też mężczyznę, stojącego nad spowitą w kokon z cienia Wróżką. Miał na sobie... Mundur MORII! Odwrócił się, by na nią spojrzeć i lekko się uśmiechnął.
-Wybacz mała, ta zdobycz jest moja. Musisz poszukać innej-powiedział spokojnie. Najwyraźniej bez trudu rozpoznał w niej członka swojej organizacji. Nawet jeśli nie znali się osobiście, to jednak spis większości reprezentantów był ogólnie dostępny, a białe włosy pojawiały się tylko na jeszcze jednej fotografii i ich właściciel był płci męskiej. Nota bene, ów Opętaniec był nowym członkiem jego zespołu i najwyraźniej postanowił wkupić się w łaski szefa, o którym sporo słyszał i raczej niewiele dobrego. Porywacz wróżek był wysokim i wcale przystojnym brunetem o błyszczących orzechowych oczach, choć może nie było to tak wyraźne w ciemnościach ,które ich otaczały. Najwyraźniej jako umbrakinetyk nie miał problemu z widzeniem wyraźnie w mroku i nie potrzebował światła latarki. Cokolwiek dostrzegała Evv, było zasługą złotych łez.
-Ale co tu właściwie robisz?-zapytał nagle interesując się białowłosą-Przecież znalezienie tej jednej bestyjki zajęło mi lata! Aż trudno mi uwierzyć, by ktoś też ją wytropił...-zaczął oglądać uważnie Wróżkę, jakby sprawdzając, czy zbytnio jej nie uszkodził...-Cholera-zaklął pod nosem-Złamałem skrzydełko...-najwyraźniej, gdy owijał ją cieniem uszkodził jedno z delikatnych skrzydeł Wróżki.
Evv dostrzegła złote ślady. Nie zastanawiała się, czy są to znaki pozostawione przez wróżkę, czy też kolejne zdradliwe światełka. Biegła ich śladem, co jakiś czas potykając się o korzenie drzew.
Jeśli coś jej się stało...! - zatrzymała się w momencie, kiedy złote ślady zniknęły.
Dookoła były drzewa, jeszcze więcej drzew... o!
Evv ujrzała mężczyznę, znała jego twarz. Choć nie osobiście. Wiedziała jednak, że należy do Morii. W tym przekonaniu utwierdzał mundur, który nieznajomy miał na sobie. Pod jego nogami leżał cienisty kokon, w który zawinięta była senna zjawa. Ta sama, która już dwukrotnie ocaliła białowłosej życie.
"...ta zdobycz jest moja..." - tak powiedział. Evv wyprostowała się, a jej usta wygięły się w nieprzyjemnym grymasie. Nie podobało jej się, jak nieznajomy mówił o zjawie. Nie podobało jej się, że porwał ją w tak bezczelny sposób, nie próbując nawet walczyć. I przede wszystkim, nie podobało jej się to, że próbował zniewolić jej towarzyszkę.
- Twoja? - spytała Evv, prychając gniewnie. - Zdobycz? Jesteś pewien?
Rozejrzała się dookoła. Wszędzie widziała niewielkie, złote kropelki. Łzy wróżki.
Uniosła wzrok, z powrotem wlepiając je w nieznajomego-znajomego. A wyraz jej twarzy był niezwykle nieprzyjemny. Zupełnie, jakby mężczyzna czymś ją rozdrażnił... i to nie na żarty.
Evv szybko wyobraziła sobie walkę. Czy ma szanse wygrać?
Będzie ciężko - przebiegło jej przez myśl. Znaczną pomocą były jednak łzy niedoszłej towarzyszki białowłosej. Znacznie poprawiały widoczność.
- Złamałeś jej skrzydełko... - powtórzyła, wpatrując się w niego.
Odetchnęła głęboko.
- Bardzo mi przykro, ale nie pozwolę Ci jej zabrać - powiedziała, sięgając po swoją broń. Maczetę, którą trzymała w prawej ręce, wyciągnęła w kierunku mężczyzny, drugą skierowała ostrzem w dół.
- Znalazłam ją pierwsza - powiedziała. - I jeśli nie zamierzasz odpuścić, będę zmuszona z Tobą walczyć.
W głębi duszy, Evv pragnęła tej walki. Wiedziała jednak, że jest w niekorzystnym położeniu.
Jej dłonie spociły się.
Jeżeli jesteście faktycznie tak potężne, jak mówiła - pomyślała Evv, jak gdyby mówiła do drzew. - ...to pomóżcie ocalić jej życie!
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 2 Październik 2011, 18:44
Wróżka leżała bezradnie na ściółce. Ból ze zranionego skrzydła dopiero teraz dotarł do niej, po tym jak ustąpiła fala szoku. Oddychała ciężko i z przerażeniem patrzyła na mężczyznę, wciąż obawiając się, że planuje ją zjeść. Nie była w stanie skupić się na tyle, by rozpoznać jego aurę jako tę, która różni się znacząco od aury Cienia. Wiedziała jednak, że był umbrakinetykiem, a natura wyposażyła go w parę przerażających, kościanych skrzydeł. Wyglądał jak twór z jakiegoś koszmaru. Ktoś jednak przybył jej na ratunek, pobudzając do życia iskierkę nadziei w jej drobnym ciałku. Białowłosa! Z jednej strony wiedziała, że potrzebuje pomocy, ale nie chciała by dziewczyna czymkolwiek ryzykowała próbując ją ocalić. W ciszy przyglądała się więc temu, co miało nastąpić dalej. Zszokowana stwierdziła, że tych dwoje zachowuje się tak jakby się skądś znało! Czy to możliwe, żeby mieli cokolwiek z sobą wspólnego? Nie! Absolutnie wykluczone... Och, oby tylko obie wyszły z tego w jednym kawałku! Poczęła w duchu modlić się do lasu i wszystkich leśnych duszków, by pomogły jej w potrzebie. Błagała, szlochając cicho i roniąc na ziemię kolejne złote, lśniące łzy.
Mężczyzna bez trudu dostrzegł nieprzyjemny grymas na twarzy swojej towarzyszki z MORII. Nie dziwiło go jej niezadowolenie, ale ton głosu też niespecjalnie przypadł mu do gustu. Zmarszczył więc brwi. Cóż, niezależnie od tego, czy należała do jego organizacji, czy nie, chciała mu odebrać ciężko zapracowane trofeum i nie zamierzał go oddać bez walki.
-Tak, całkiem pewien.-odpowiedział zdecydowanym głosem. Nie bardzo go obchodziło co ona tam planowała w swojej białej główce. Miał zdecydowaną przewagę. Po pierwsze, miał magiczne zdolności. Potrafił latać, kontrolować cienie (a znajdowali się przecież całkowicie w ciemności) i był wybornym strzelcem!
-Zdarza się, zagoi się jak już trafi do laboratoriów MORII. Nie masz pojęcia ile się napracowałem, żeby złapać tego stwora i nie pozwolę, żeby ktokolwiek podpisał się pod moim sukcesem!-zapewnił ją. Najwyraźniej był przekonany, że Evv ma podobne cele do jego. Raczej nie przyszło mu do głowy, że ktoś z szeregów MORII może się litować nad magiczną istotą.
-Nie znalazłaś jej pierwsza!-powiedział oburzony-Latała sobie całkiem swobodnie!-no cóż, gdyby Evv faktycznie chciała złapać Wróżkę, w mniemaniu mężczyzny, użyłaby w tym celu jakiejś sieci... A jeśli jej uciekła, to już świadczy o nieudolności.
-Walczyć? Ze mną? Czy ty wiesz kim ja jestem?-nagle prychnął-Pracuję dla Artemisa Fowla kretynko!-dodał i uśmiechnął się tak jakby to imię miało coś znaczyć. Faktycznie, Fowl był swoistą legendą w szeregach MORII, każdy chciał z nim pracować i każdy o nim słyszał. Nie był rzecz jasna zarządcą, ale ten ostatnio zniknął, podobnie jak zastępcy, więc Artemis stanowił obecnie jeden z autorytetów w organizacji. Liczył na to, że dziewczyna zlęknie się samego nazwiska jego przełożonego i nie będzie musiał używać siły. Na wszelki wypadek odbezpieczył jednak berettę, która do tej pory spoczywała w kaburze.
-Z resztą, wydaje mi się, że mam przewagę-zauważył z uśmiechem, mierząc w dziewczynę z lufy pistoletu. Naraz też kontrolowany przez niego cień, pochłonął złote łezki, stanowiące do tej pory źródło światła i zapanowała całkowita ciemność.
-Ja cię widzę, a ty mnie nie...-zakomunikował z satysfakcją-Jeśli teraz sobie pójdziesz, niczego Artemisowi nie powiem...-obiecał. Czuł się już wygrany.
- Nie. Nie mam pojęcia, ile się napracowałeś, żeby ją złapać - potwierdziła, kiwnąwszy głową. - I szczerze powiedziawszy, nie interesuje mnie to. Ani trochę.
I faktycznie, nie obchodziło ją to. Miała swoje własne cele. I to, co chciała osiągnąć, było znacznie ważniejsze niż lata poszukiwań i majątek mężczyzny, który z pewnością zbiłby na biednej sennej zjawie.
Co fakt, to fakt. Wróżka latała sobie całkiem spokojnie i Evv musiała to przyznać. Ale nie miała zamiaru odpuścić.
- Nie mam pojęcia kim jesteś! - krzyknęła. - I to również mnie nie obchodzi!
Białowłosa spuściła z tonu, kiedy usłyszała imię przełożonego mężczyzny.
Artemis... - przebiegło jej przez myśl.
Tak, ostatnimi czasy w organizacji głośno było o tym człowieku, który nosił imię brata Evv. Był geniuszem, po ziemi nie stąpał nikt mądrzejszy. I nie było nikogo bardziej aroganckiego. Ale białowłosa nie była pewna, czy to naprawdę jej brat. Nigdy go nie spotkała! W dodatku, jej Artemis nie pozwoliłby się jej martwić... a przynajmniej, tak jej się wydawało.
- Artemis... - powiedziała pod nosem, jej dłoń zadrżała.
Przed oczami ujrzała paskudny uśmiech cienia, bezwładne ciało jej brata. Usłyszała mrożący krew w żyłach chichot.
Zdusiła w sobie łzy, które same cisnęły się do jej oczu.
Jestem zbyt wrażliwa - pomyślała, zła na siebie.
Podniosła wzrok, a jej prawa dłoń znów nabrała pewności i uniosła się nieznacznie.
- Jeżeli Twoim przełożonym faktycznie jest Artemis... - powiedziała, a jej twarz była tak poważna, jak nigdy. - ...to wiedz, że jeżeli choć jeden włos spadnie z mojej głowy, zginiesz. I nawet nie będziesz mógł się wytłumaczyć.
Evv postanowiła improwizować. Nie miała pewności, czy Artemis z Morii jest jej bratem. Ale właśnie nadarzyła się cudowna okazja, aby potwierdziły się jej przypuszczenia.
Złote łzy wróżki zniknęły, pochłonął je cień. Zwiadowczyni nie widziała już nic. Poblask otaczający wróżkę zniknął, został przyćmiony. Dziewczyna przygryzła wargę bezsilnie, ale nie opuszczała broni.
Nadzieja nigdy nie opuszczała serca białowłosej. Zawsze wierzyła, że jej bliźniak wciąż gdzieś tam jest... że żyje. Teraz jej emocje przybrały na sile. Postawiła wszystko na jedną kartę.
Teraz albo nigdy - pomyślała, a jej oczy błysnęły z nową siłą. Była pewna swojej decyzji jak nigdy.
- Nic mu nie powiesz? - Evv zmrużyła oczy. Upuściła broń i ruszyła dziarskim krokiem w kierunku mężczyzny. Jak już wspomniałam, była bezbronna. Nie zastanawiała się, czy mężczyzna ją zaatakuje. Kierowały nią emocje.
- Przyjrzyj się! - zawołała, kiedy stanęła tuż naprzeciwko niego. Bardzo blisko. Wskazała palcem swoją twarz.
- Przyjrzyj się i powtórz wszystko to, co powiedziałeś! - mężczyzna musiał zrozumieć, o co jej chodzi. Ona i Artemis byli jak dwie krople wody. Po prostu, identyczni. Różnił się tylko kolor ich tęczówek.
Ale kształt oczu, rysy twarzy, a nawet włosy... wszystko to się zgadzało.
Evv miała cichą nadzieję, że jej rozmówca nie jest ślepym idiotą i zrozumie, o co jej chodzi. Bo jeśli nie...
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 2 Październik 2011, 19:51
Wróżka wciąż czuła się bezradna i bezsilna. Przerażenie powoli ustępowało i zaczynała myśleć o działaniu. Rozpraszał ją jednak intensywny ból w złamanym skrzydełku. Oni się naprawdę znali, a przynajmniej tak to wyglądało z jej punktu widzenia. Na szczęście jednak, Białowłosa chciała jej pomóc więc, nie łączyło ich nic, prócz przypadku. Tak, czy inaczej uznała, że ich rozmowa jest dobrą przykrywką dla subtelnej ucieczki. Wciąż częściowo spowijał ją cienisty kokon więc na razie nie mogła uciec umbrakinetykowi, który z pewnością przywoła go do siebie zaledwie skinieniem głowy. Co więc mogła zrobić? Zaczęła intensywnie myśleć, aż ich wszystkich ogarnęła ciemność. Umbrakinetyk użył swych mocy, by pogasić jej łzy! Okrutnik! Bezduszny! Poczęła rozpaczliwie szukać w swojej głowie rozwiązań.
Mężczyzna był już pewien swego, gdy jej nagła pewność siebie zbiła go z pantałyku. Zostawiła broń i ruszyła na niego jak rozwścieczona maciora, co sprawiło, że mimo iż teraz to on miał całkowitą przewagę, cofnął się o kilka kroków. Przyglądał się dziewczynie i jej gestom, próbując odgadnąć o co też jej chodzi? Kobiety i te ich zachowania. Może miała PMS? A może to był sposób na odciągnięcie jego uwagi od wróżki? Już miał się poddać poirytowany i spytać co niby miał widzieć na jej zabłoconej twarzy i dlaczego miał myśleć o tym co powiedział, gdy oślepiło go jaskrawe, zielonkawe światło.
Wróżka leżała na ziemi i analizowała wszystkie możliwe wyjścia, gdy nagle przypomniała sobie o jednej ze zdolności, którą wyśniła dla niej pewna mała dziewczynka. Osóbka, która była jej stwórcą, potwornie bała się ciemności. Zasypiała zawsze przy zapalonym świetle i mocno zaciskała rączki na pluszowym misiu, który miał zapewnić jej ochronę przed tajemniczością cienia. Nic więc dziwnego, że wyposażyła swoją senną marę w atrybuty, które intensywnie świeciły... W tym, całe jej pokryte łuską ciało! Wystarczyło, że skupiła się dość intensywnie by wzmocnić ten naturalny, lekko blask. Cień rozsypał się pod wpływem intensywnego promienia, a Wróżka była wolna. Nie mogła jednak latać więc szybko podbiegła do białowłosej i szarpnęła ją za nadgarstek wykorzystując oślepienie mężczyzny. Nie wiedziała co sobie myślała Białowłosa porzucając broń, ale teraz chciała się znaleźć jak najdalej od tego sadysty, który nie miał z pewnością dobrych zamiarów. Razem pognały w głąb lasu... Z tym, że Evv nie miała już teraz żadnej broni, bo przecież upuściła ją na ziemię... Jak więc miała poradzić sobie z czekającymi na nią jeszcze kłopotami?
Ich podróż wróciła do wcześniejszego trybu z tym, że znacznie wolniej. Wróżka musiała teraz maszerować, a najwyraźniej nie była do tego przystosowana. Nogi zaczynały ją boleć i niezwykle spowalniała Evv. Co jakiś czas przystawała by oznaczyć korę drzewa. W takich momentach rozglądała się nerwowo, niepewna, czy za chwilę coś znów jej nie porwie. Teraz nawet w lesie nie czuła się bezpieczna. Osunęła się po korze drzewa w dół, by usiąść na ściółce.
-Jestem zmęczona!-jęknęła cicho-Tylko cię spowalniam... Może lepiej idź dalej beze mnie. To już blisko. Idąc przed siebie prosto, dotrzesz do groty... Tam mieszka Baen Ar-wyjaśniła krótko, łapiąc oddech z trudem.
Co też Evv sobie myślała? Ano, nic sobie nie myślała. Nie dowiedziała się również tego, czego chciała się dowiedzieć, bo oślepił ją nagły blask. Nie miała pojęcia, co to było, ani skąd pochodził, ale poczuła, że ktoś ciągnie ją za nadgarstek. Nie mogła się oprzeć, ani postawić, przed jej oczami wciąż wirowało jasne światło.
Kiedy jej wzrok powrócił do normalności i znów mogła co nieco zobaczyć stwierdziła, że nie ma przy sobie swoich maczet. To była pierwsza rzecz, na którą zwróciła uwagę. Zatrzymała się nagle, pomacała plecy, boki, rozejrzała się dookoła... nic!
- Czekaj! - zawołała, gdy zrozumiała, że owy blask pochodził od wróżki i że właśnie kontynuują swoją podróż do Baen Ar'a. - Gdzie jest moja broń? Moje maczety?!
Dla Evv, maczety były jej drugą duszą, drugim ciałem. Przyjaciółmi. Jedna i druga były jedynymi "istotami", z którymi Evv przebywała. Zawsze jej towarzyszyły, nie raz i nie dwa ratowały życie. Z resztą, dostała je od ojca chrzestnego! I była to jedyna pamiątka...
Czuła się bez nich jakoś nieswojo, jakby była naga. Bezbronna.
We się w garść! - zawołała do siebie w myślach, ale to wcale nie pomogło. Była bardzo zasmucona.
- Muszę po nie wrócić! - uparła się, a z jej oczu wręcz biła rozpacz. Jeszcze nigdy nie czuła się tak bardzo samotna... tylko raz jej się to zdarzyło - kiedy straciła brata. A było to naprawdę dawno temu.
Pomysł wróżki wcale się Evv nie spodobał. I to nie dlatego, że nie miała swojej ukochanej broni... no, może nie tylko dlatego. Było coś, co dręczyło ją bardziej.
- Nie zostawię Cię tutaj samej! - zaprzeczyła stanowczo widząc, w jakim stanie znajduje się jej towarzyszka. Była wyczerpana, miała uszkodzone skrzydło. Nie mogła więc ani polecieć, ani pójść. A w lesie wciąż czaił się "podwładny Artemisa" z Morii.
- A co, jeśli tamten facet znów Cię znajdzie? - spytała, kucając przy rannej towarzyszce. - O nie, na pewno nie mogę Cię zostawić.
Pokiwała głową z przekonaniem, dopiero potem się zastanowiła. Nawet jeżeli on wróci, jeżeli je odnajdzie, Evv nie będzie już miała karty przetargowej. W dodatku, nie będzie się miała czym bronić! Co prawda, w jej spodniach wciąż spoczywała Beretta, ale białowłosa nie była najlepszym strzelcem... nosiła tą broń "od biedy".
Westchnęła ciężko i pogrzebała w kieszeni. Wydostała z niej tabliczkę mlecznej czekolady z ryżem. Odpakowała ją, wysunęła w kierunku wróżki.
- Proszę, poczęstuj się - a kiedy wróżka przyjęła czekoladę, bądź też nie, Evv sama odgryzła tafelkę pozwalając, aby rozpuściła się w jej ustach. Czekolada zawsze uspokajała jej myśli i dzięki niej, białowłosa często wpadała na genialne pomysły.
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 3 Październik 2011, 08:41
Wróżka słyszała jak Białowłosa coś do niej wykrzykuje, ale była zbyt skupiona na tym by uciec temu potworowi, który je złapał, by cokolwiek usłyszeć, czy się tym przejąć. Słowa dziewczyny dotarły więc do niej dopiero po jakimś czasie, gdy zwolniła kroku i czuła się już nieco bezpieczniejsza. Nie miała pojęcia o wadze broni dla tej dziewczyny. Z resztą, jak miała niby na to wpaść, skoro na jej oczach rzuciła ją na ziemię i postanowiła... Właściwie, Wróżka nie była pewna co też dziewczyna próbowała osiągnąć, gdy tak wymachiwała rękoma przed twarzą tamtego mężczyzny.
-Oszalałaś?-spytała, gdy nagle dziewczę postanowiło wybrać się z powrotem w tamto koszmarne miejsce w poszukiwaniu broni, którą samo wcześniej wyrzuciło. Potrząsnęła niebieską główką zszokowana-Po pierwsze i tak w życiu tam nie trafimy... Nie patrzyłam gdzie biegnę, po prostu próbowałam wyciągnąć nas z powrotem na ścieżkę wiodącą do Bean Ar'a... A po drugie? Po drugie to to monstrum wciąż może tam być! A teraz obie nie nadajemy się zupełnie do niczego!-przekonywała gestykulując przy tym obficie drobnymi rączkami. Westchnęła i rozejrzała się.
-Bean Ar dobrze zna las... Może jeśli go poprosisz, odnajdzie dla ciebie twoje bronie? Ale naprawdę nie wracajmy tam teraz...-najwyraźniej jeszcze nie do końca ochłonęła. Z resztą, czy można się temu dziwić? Została pociągnięta przez cień i dość długo pozostawała w przekonaniu, że zostanie pożarta! Trudno tak po prostu otrząsnąć się po podobnym przeżyciu. Zmęczona Wróżka podniosła złote spojrzenie na swoją towarzyszkę, która z taką stanowczością odmówiła porzucenia jej. To było miłe z jej strony, ale... Przecież naprawdę, teraz tylko jej zawadzała. Nie mogła jej w żaden sposób pomóc ze złamanym skrzydłem. Była teraz zupełnie jak dziecko. W dodatku zmęczone, obolałe i przestraszone.
-Dziękuję-powiedziała cicho, ułamując dla siebie kostkę czekolady. Tak, dobrze znała czekoladę. Dziewczynka, która ją wyśniła bardzo często o niej myślała. Ponoć to był lek na wszystko! Tak przynajmniej było w krainie jej snów, jednak, czy i tutaj zadziała? Wróżka zjadła kawałek czekając na jego uzdrowicielską moc jednak nic magicznego się nie stało i jej skrzydło wciąż było połamane. Poczuła jednak nagły przypływ energii. Podniosła się na równe nogi, a zmęczenie poszło w zapomnienie. Kalorie wytwarzały energię rozchodzącą się po jej drobnym ciele i aż klasnęła w dłonie z zadowolenia.
-Niesamowite!-uznała i ruszyła znów przed siebie-Chodź!-zawołała za Białowłosą-To już naprawdę niedaleko i jestem pewna, że Bean Ar będzie chciał ci pomóc!-ruszyły więc dalej, pokrzepione kaloriami z czekolady.
Rzeczywiście, już po dość krótkim marszu dotarły do groty, o której wcześniej wspomniała Wróżka. W środku było ciemno, można było jednak dostrzec liczne formacje skalne, nad którymi każdy geolog by się rozpłynął. Draperie, stalaktyty, stalagmity... Było tam wszystko i więcej!
Wróżka podeszła do wejścia i przyłożyła palec do ust, by nakazać dziewczynie milczenie. Następnie przyłożyła dłoń do ściany. Złocista poświata wśliznęła się w pęknięcie, a następnie wypełniła każdą szczelinę w skałach, które składały się na smoczą jaskinię. Było tam mnóstwo wyrytych symboli i run, które teraz wypełniły się magią Wróżki. Istota weszła powoli do środka, gestem dłoni nakazując Evv, by poczekała na nią przed wejściem. W końcu całkiem zniknęła z jej pola widzenia, wchodząc wgłąb jaskini.
Nie było jej już naprawdę długo. Białowłosa zwiadowczyni czekała przed wejściem do groty ogarnięta zniecierpliwieniem. Gdy więc w głębi jaskini dostrzegła zarys drobnej postaci, musiało obudzić się w niej poczucie nadziei, że coś wreszcie ruszy dalej do przodu.
Wróżka wróciła z uleczonym skrzydłem i wylądowała przed Evv. Nie wyglądała jednak na w pełni zachwyconą.
-Bean Ar nie chce się z Tobą widzieć...-powiedziała ze złotymi ślepiami wbitymi w ziemię-Powiedział, że las już doniósł mu o wydarzeniach dzisiejszej nocy i... No cóż, uznał, że skoro masz coś wspólnego z potworem, który chciał mnie uprowadzić, to... No... To nie jesteś godna tego, by się z nim widzieć-Wróżce było wyraźnie przykro. Chciała pomóc, jednak Bean Ar był pradawnym stworzeniem, z którym się nie dyskutowało! Nie można było podważać jego decyzji! Biedna Białowłosa. Taki szmat drogi... Na próżno!
- Taak... chyba naprawdę oszalałam - westchnęła, odgryzając kolejny kawałek czekolady i chowając ją z powrotem do kieszeni.
Słowa wróżki brzmiały okropnie, straszeni i nieprzyjemnie. Niestety, miała rację. Bezbronna Evv oraz senna zjawa ze złamanym skrzydłem, która zapomniała już o tym, co potrafi, nie byłyby raczej w stanie uciec przed człowiekiem Morii po raz kolejny. Wtedy miały szczęście. Ale mężczyzna nie dałby się nabrać dwa razy na tę samą sztuczkę.
Evv kiwnęła głową, choć zrobiła to niechętnie, przyznając swojej towarzyszce rację. Odpuściła. Doszła do wniosku, że jej maczety poradzą sobie, gdziekolwiek się znajdują. I miała nadzieję, że jeszcze kiedyś je spotka. Chwyci w swe dłonie, machnie raz i drugi, rozpocznie taniec! Śmiertelny dla jej wroga.
- W porządku - białowłosa westchnęła z rezygnacją. - Poproszę go o to.
Kobieta nie spodziewała się, że czekolada zadziała na wróżkę w ten sposób. Przywróciła jej wszystkie chęci i siły! Evv podziękowała sobie, że zawsze nosi przy sobie tą rozkoszną słodycz, ruszając dziarsko za wróżką.
Czekolada rozpuściła się w ustach białowłosej, pozostawiając naprawdę przyjemny posmak. Jej myśli uspokoiły się nieco, a żal po stracie przygasł. Nadzieja na odnalezienie jej broni wciąż jednak żyła pełnią życia i biła w jej serce niczym dzwon.
Wreszcie były na miejscu. Zatrzymały się przed jaskinią dużych rozmiarów. Evv przystanęła, jak poleciła wróżka, i w milczeniu przyglądała się poczynaniom swojej towarzyszki.
Białowłosa przyglądała się z zachwytem, gdy złote światło wypełniało kolejne szczeliny, tworząc linie, ślady, aż w końcu runy, których Evv nie potrafiła rozczytać.
Piękne - pomyślała, a jej usta rozszerzyły się w mimowolnym uśmiechu.
Panna z czekoladą czekała, a wróżka wciąż nie przychodziła. Pamiętała jednak, co się stało, kiedy jej nie posłuchała. Postanowiła więc nie popełniać więcej tego samego błędu, powstrzymując się przed "głupotami".
Czekała, czekała, czekała.
W końcu, ujrzała w jaskini znajomy kształt.
Wygląda... - Evv zastanowiła się. Owa senna zjawa była podobna to tej, którą kiedyś białowłosa wyśniła. A był to sen, który "przytrafił" jej się zaraz po śmierci rodziców.
Ciekawe, czy to ona? - przebiegło jej przez myśl, ale szybko przestała się nad tym zastanawiać, kiedy zobaczyła nieszczęśliwą minę wróżki.
- Czemu się smucisz? - zaciekawiła się. - Przecież Twoje skrzydło jest już zdrowe!
Evv poczuła się dotknięta. Radość i euforia uleciały z niej nagle.
- Nie mam z nim nic wspólnego - powiedziała, wpatrując się we wróżkę.
Jak ktoś mógł powiedzieć, że Evv i tamtego faceta coś łączy? Obydwoje byli jakby z różnych bajek! On myślał tylko o sobie i o własnych korzyściach, a białowłosa, o losie!, zaczęła myśleć również o innych. Jedyne, co w jakiś sposób ich łączyło, to przynależność do Morii. Ale nawet ich funkcje w organizacji się różniły!
Nie trzeba się więc dziwić, że Evv nie spodobało się to "porównanie".
- A Artemis, o którym wspominał... - kontynuowała Evv, z tą samą pewnością, malującą się na jej twarzy. - Tak miał na imię mój brat. I on również był geniuszem. Pomyślałam więc, że może...
Białowłosa pociągnęła cicho nosem, wycierając łzę, która już zbierała się w kąciku jej lewego oka.
- Pomyślałam, że może to jego miał na myśli ten ktoś... - skończyła swoją wypowiedź, biorąc głęboki wdech.
Dopiero teraz do niej dotarło.
"Bean Ar nie chce się z Tobą widzieć..."
W normalnych warunkach, Evv z pewnością by się nie poddała. Ale jej nastój był tak paskudny...była tak nieszczęśliwa.
Przypomniała sobie swoje maczety, tamtego faceta, dziewczynkę z bagien...
Nie - pomyślała twardo. - Wasza ofiara i moja ofiara nie pójdą na marne...
Zebrała się w sobie, usiadła przed jaskinią krzyżując nogi.
- A nie masz może pomysłu, jak przekonać Bean Ar'a, że jestem godna na spotkanie z nim? - ton jej głosu mówił wszystko. Nie odejdzie, dopóki nie wypróbuje wszystkich sposobów.
Godność: Amadeusz Odinson Wiek: 27 lat Rasa: Marionetkarz Wzrost / waga: 190 cm / Aktualny ubiór: Czarny garnitur. Biała koszula. Krawat w odcieniu ciemnej zieleni. Spinki do mankietów ze szmaragdami. Znaki szczególne: lewe ślepie jest soczyście szmaragdowe, a drugie, czerwone, z dziwnymi symbolami na tęczówce, większość czasu zasłonięte opatrunkiem bądź opaską. Tatuaż runiczny na całych plecach. Pan / Sługa: - / Adrien Pod ręką: butelka wody mineralnej SPECJALNE: Najlepszy Pisarz 2011, Upiorny Książę (Halloween 2011)
Dołączył: 03 Maj 2011 Posty: 617
Wysłany: 4 Październik 2011, 23:26
Śliczna, połyskująca postać wyjęta ze snu małej dziewczynki wyraźnie się zasmuciła. Wiedziała jak wiele Białowłosa przeszła, by spotkać się z Bean Ar'em, a teraz dowiedziała się, że cały ten wysiłek pójdzie na marne. Wylądowała na ziemi i przysiadła obok swojej towarzyszki. Zastanawiała się jak można przekonać pradawnego stwora do zmiany zdania? To chyba niezbyt łatwe. Myślała intensywnie, jednocześnie słuchając wyjaśnień Białowłosej. Osobiście, jej samej nie przeszkadzało to, że znała tamtego potwora o kościanych skrzydłach. Człowiek przecież nie zawsze odpowiada za to, jakie istoty staną na jego drodze. No i skoro chodziło o jej brata, którego miała za zmarłego?
Przygryzła lekko opuszek zielonkawego kciuka, co chyba pomogło jej wpaść na jakiś pomysł. Nad jej głową, w geście wyjętym żywcem z jakiejś kreskówki zajaśniało kilka światełek świadczących o tym, że doznała 'olśnienia'.
-Wiesz co? Skoro Bean Ar nie chce spotkać się z Tobą, bo masz coś wspólnego z czyhającym w lesie potworem... To... Może się go pozbądź? Wtedy na pewno udowodnisz, że jesteś po naszej stronie!-zdawała się ignorować fakt, że Evv pozostała bez broni oraz to, że biorąc pod uwagę jej arytmię serca, musiała być już solidnie wyczerpana przeżyciami dzisiejszego dnia, a może wieczora? W każdym razie, nie wyglądało na to, by miała pojawić się jakaś inna opcja.
Na szczęście dla Evv, nie musiała zbyt długo szukać Opętańca. Mężczyzna bez trudu wpadł na ich ślad wykorzystując zdolność do kontroli cienia, z czym wiązało się widzenie w mroku. Tropiciel śledził ich wędrówkę, kryjąc się w gęstwinie drzew i krzewów. Szedł powoli. Wiedział, że w końcu będą musiały się zatrzymać, a wtedy mógłby odegrać się na tej dwójce. Był już przygotowany na ten atak z blaskiem Sennej Zjawy i miał plan w razie, gdyby chciała znów coś kombinować. Miał też maczety ubłoconej panny, które bezmyślnie rzuciła na ziemię. Zaciskał palce na rękojeściach nie bacząc na znaczenie sentymentalne jakie ze sobą niosły. Skrywając się w cieniu, usłyszał skrawek ich rozmowy.
-Po waszej stronie?-prychnął nagle rozbawiony tym stwierdzeniem. Był z resztą przekonany, że dalsze ukrywanie się, nie ma większego sensu-Ona jest z MORII głupie stworzenie i jest po stronie ludzi... Jeśli kiedykolwiek miałaś co do tego wątpliwości, to właśnie je rozwiałem. No i, zdaje się, że ostatnio nie wyraziłem się jasno... Zbyt wiele czasu już straciłem na szukanie cię i zamierzam cię dostarczyć Artemisowi, niezależnie od tego, czy jakiś cycaty dwunóg będzie mi wchodził w paradę.-wbił maczety w ziemię obok siebie i wyjął Berettę mierząc w stronę Evv. Miał nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. A zwiadowczyni? Cóż, miała okzaję wykazać się sprytem.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!