• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X » Zapomniana Rezydencja
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Feste
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 20 Listopad 2011, 15:42   Zapomniana Rezydencja

    Odosobniona, na płacie lewitującego gruntu, mieści się Zapomniana Rezydencja, rodu o nazwisku trudnym do ustalenia. Najpewniej była to antyczna kocia dynastia.
    Jest to wąski, czteropiętrowy brudnoszary budynek, po którym pnie się bluszcz. Tylna część jest nim gęsto pokryta, przez co wydaje się fragmentem lasu. Budowla ta wygląda dość zwyczajnie, nie urządzono jej z przepychem właściwym dla arystokratów. Otoczona jest niskim ceglanym murkiem, dość podniszczonym i niestwarzającym żadnego problemu dla potencjalnych włamywaczy; brak jakichkolwiek elementów najeżonych hebanowymi szpikulcami, kolczastych drutów, nikt najwyraźniej nie kwapił się, by zadbać o zabezpieczenia. Gdy minie się skrzypiącą furtkę, do środka wchodzi się po schodkach z białego marmuru, z poręczami zdobionymi ślicznymi zawijasami; ich większość przysłaniają smukłe posągi wygiętych w łuk kotów o ślepiach z wciśniętymi niestarannie w otwory malachitami. Drzwi natomiast odchodzą od uprzedniej elegancji diametralnie, obrazują się jako spróchniały kawałek drewna z pozłacaną i obdartą klamką, w dodatku z od dawna nieoliwionymi zawiasami i kołatką z niestarannie wyrytym kocim łbem. Może architektowi po prostu nie starczyło czasu na zatroszczenie się o każdy, najdrobniejszy szczególik? Wrażenie to wywoływały choćby wysokie okna, z błękitnymi i wyjątkowo niedopasowanymi ramami o popękanych szybach.

    Parter składa się z trójki sporych pomieszczeń. Największym z nich jest salon, scalony również z lichym przedsionkiem. Tuż za progiem zastosowano kilka paneli, natomiast później podłoga przechodzi na szarawy, drobiazgowo oszlifowany marmur - chyba ten kamień najbardziej upodobała sobie mieszkająca tu rodzinka. W centralnej części ustawiono nieduży oszklony stolik, zagracony kilkoma papierami i wypaloną świecą, no i kapką wosku. Kanapę, stojącą obok, obito miętowym pluszem ze złotą, połyskującą otoczką. O tym, iż nieczęsto ktoś tu bywa świadczy gruba warstwa kurzu i wysuszone szczątki kwiecia w ciemnym wazonie na alabastrowym parapecie. O tak, okien jest tu nawet dużo, ażeby stworzyć wrażenie większej przestrzeni, są jednak zasłonięte szczelnie białymi aksamitowymi firanami. Źródłem światła w nocy jest kryształowy żyrandol, a ciepła kominek. Prócz tego w komodzie w kącie znajduje się kolekcja porcelany, a w jednej z szuflad zapas świec. To trochę groteskowe, ale nie licząc również małej biblioteczki i fotela ten wielki pokój jest kompletnie pusty. Czasem można usłyszeć popiskiwania myszy lub szczurów, które lęgną się gdzieś tutaj.
    Także wąskie, granitowe schody prowadzą na piętro kolejne, wiją się do samego strychu, a wejście na każde poprzedzane jest wąziutkim półpiętrem. Od salonu odchodzą jedyne drzwi, do łazienki, a przez prostokotną wnękę można dostać się do kuchni, gdzie panuje prawdziwy bałagan. Szereg mahoniowych szafek i kredensów, sztućce, miski i talerze z dodatkiem przeważnie wyszczerbionych kubków, jak gdyby była opustoszała, zresztą jest tak w rzeczywistości.

    Pierwsze piętro przeznaczono najpewniej dla gości. Wszędzie ścielą się misternie wykonane perskie dywany; kilka niedużych pokoików, mianowicie trzy, z jednoosobowymi w przypadku dwóch pierwszych, a dwuosobowym w przypadku ostatniego, łóżkami, szafką nocną i kandelabrem oraz oknem, drewniana podłoga panująca niepodzielnie na całym terenie. Czwarte pomieszczenie jest chyba nieco większe od pozostałych, bowiem znajduje się tu biblioteka, chociaż nieobfitująca w wielkie zasoby. Romansidła, kryminały, fantastyka, poezja, dzieła naukowe, znajdzie się coś dla każdego i jeżeli Feste raczy tu zajrzyć, to tylko po to, ażeby zabrać trochę lektur. Na koniec ciasna łazienka.
    W kątach stoją gliniane donice z niewysokimi roślinami, jakimiś egzotycznymi, trochę bibelotów kręci się po zakamarkach, a potem trafiamy ponownie na półpiętro i na kolejną kondygnację.

    Drugie piętro także nie wydaje się zamieszkane, jest wręcz przeciwnie - tutaj właśnie znajduje się siedziba dotychczas jedynego rezydenta. W przedpokoju panuje półmrok, w powietrzu unosi się duchota, stajemy przed trzema parami drzwi. Najbardziej oddalone muśnięto albo szkarłatną farbą, albo plamkami krwi, aby przestrzec ciekawskich, kolejne nie są w ogóle ciekawe, tak, tak, następna łazienka, a od najbliższych bije światło słoneczne. Za nimi też mieści się bawialnia, pokój dzienny, czy jak to tam nazwać. U sufitu zwiesza się żyrandol. Podłoga z czarnych, sporych płyt onyksu rażąco kontrastuje z bielą, jak w innych pokojach, ścian i paroma oknami, przez co nieprzyzwyczajony do takiej jasności może nawet krótkotrwale oślepnąć. Tęczowe pufy otaczają niski hebanowy stolik, niemal stapiający się z barwą gruntu, wraz z niewielką purpurową kanapą. Trochę okruszków, szczątki potłuczonych przedmiotów, na kurzowej powłoce odciśnięte ślady czyichś stóp. Reszta ścian jest zatłoczona od regałów z mnóstwem różności, prywatna kolekcja znalezisk Fleed; wyjątkiem jest wciśnięta w to nieśmiało szafa z garderobą. Jedna z półek przeznaczona jest na pozytywki wszelakiego rodzaju, skrzyneczki wygrywające znane melodie, miniaturowe fortepiany, tancereczki wyślizgujące się spod wieczek, śliczne pożółkłe łabędzie, wirujące w tańcu. Przez natłok owych bibelotów wiele drewnianych półeczek ugina się pod ich ciężarem. Na innej znowuż opasłe tomiska o zawiłych tytułach, kieszonkowe zegarki, metalowe pudełeczka wypełnione kolorowymi szkiełkami, porcelanowe i te z kamieni szlachetnych figurki, i wiele, wiele więcej. Oczywiście, bałagan ani trochę mieszkance nie wadzi. Tuż za kanapą umieszczono potężną skrzynię, również z jakimiś zbędnymi urządzeniami, a parapety nakryto purpurową tkaniną, na której ułożono po dwie fioletowe poduszki. Na jednym z nich znajduje się przepiękna złota klatka z żerdzią, na której zasiada miedziany kanarek z lekko rozwartym dzióbkiem. Niemal nieodzownym fragmentem ziemi są zwoje, księgi, mapy i gęsie pióra.
    Toaleta jest urządzona trochę odmiennie od tych na niższych partiach domu. Pominąwszy resztę wyposażenia, ukazuje się nam spora wanna wtopiona w podłogę, poukładane wokół niej wonne olejki, perfumy i tak dalej, pozłacane kurki, wręcz pełnia luksusu.
    Sypialnia Feste nie należy do największych, ale na pewno najbardziej strzeżonych przez lokatorów. Kiedy pchniemy już ciężkie drzwi, uruchamia się tutaj nieskomplikowany mechanizm, polegający na tym, że w chwili przekroczenia progu znad wejścia wyskakuje kilka noży kuchennych, przewiązanych rzemieniem, które mają za zadanie spaść na głowę delikwenta i uczynić mu dość poważny uszczerbek na zdrowiu. Nie ma gwarancji, że jeden z nich nie wyleci z owej plątaniny przez niepewną konstrukcję pułapki, lecz nadzieję na przeżycie zawsze mieć można, nieprawdaż? Posadzka obrazuje sobą marmurową szachownicę, choć nie klasyczną, a mianowicie pod względem kolorystyki, bowiem tu fiolet płytek przeplata się ze złotem, wypolerowanymi do pobłysku. Atmosfera z lekka mroczna, głównie przez nieprzebyty mrok. Wyzbywszy pokój z ciemności da się odkryć wielkie łóżko, zakryte bordową kotarą, biurko wykonane z hebanu, przed którym pozostawiono krzesło wykonane z sekwoi, rzeźbionej w różyczki, wysokie okno szczelnie zasłonięte jakąś tkaniną, nieprzepuszczającą nawet promyka światła i kufer w nogach łoża. Na szkarłatną pościel rzucono niedbale sporych rozmiarów poduszki z wyhaftowanymi miedzianorudymi floresami. Drewniane biurko zasłano papierzyskami, rysunkami i jakimiś notatkami, jest tu też trochę flakoników z barwną zawartością, z korkami elegancko obwiązanymi wstążeczką i przyczepioną do nich karteczką z pokrętną nazwą, a to nie wszystko. Parę pergaminów z zapisem nutowym, małe buteleczki z atramentem, posążek przedstawiający jedną ze słynniejszych bestyjek zamieszkujących Krainę Luster, chociaż nie do końca da się określić, jaką; poukładane w zgrabny stosik nieokreślone książki, kubełek z przyrządami do pisania i rysowania, cyrklem, a także srebrny medalion z zegarkiem i wciśniętym doń zapisanym strzępkiem kartki. Za wejściem narysowano białą kredą pentagram, najpewniej w celu przestrogi bądź ochrony, a na domiar wszystkiego nieszczęsnemu blatowi biurka i jego nogom nie poskąpiono podobnego losu. Wyblakłe litery układają się w bełkot. Na krańcu wzmiankowanego mebla mieszkanka ustawiła sobie starą oliwną lampę, obok niej natomiast świeczkę, niegasnącą w chwilach, gdy znajduje się tu Fleed. Wypadałoby też tu wspomnieć o jakiejś lampie; z wiszącego nad ziemią kandelabra kołyszą się leniwie pod wpływem rzadkimi powiewami wiatru pnącza ze scalonych kolorowych szkiełek. Gdy wirują, rzucają barwne refleksy na całe pomieszczenie, o ile jest jakiekolwiek źródło słońca. Tak wygląda trzecie piętro w skrócie, stanowi ono prywatne komnaty Feste i lepiej się tu nie zbliżać. Informują o tym nawet drzwi, bo zamiast wnęk, jakie prowadzą od schodów w trzech na cztery przypadki, znajdują się tu one.

    Trzecie piętro - tutaj urządzono wielką salę muzyczną. Skrzypiąca niebezpiecznie drewniana podłoga gości na swoich deskach fortepian, stojący w centralnej części, a resztę instrumentów poustawianą pod ścianą rozległej sali. Wszelkiej maści, od kasztanowych skrzypiec, kontrabasów, wiolonczeli po puzony, klarnety oraz kastaniety. Co ważniejsze, jest tu odpowiednia akustyka. Chyba więcej nie trzeba już przybliżać.

    I ostatnie, czwarte piętro, pełniące rolę strychu. Zwykle upychano w takich miejscach niepotrzebne starocie, nie inaczej, tutaj jest mnóstwo skrzyń, a prócz tego kolekcje pajęczyn, szczurów i innych gryzoni. Sufit jest niski i trudno się tu poruszać, zważywszy na poustawiane blisko siebie kufry. A ich zawartość? Niekoniecznie istnieje jakakolwiek.

    Na koniec, wieńczący tę urokliwą posiadłość ogród. Ach, ogród, noszący na sobie piętno wspomnień, zapomnienia, okrzyku zachwytu wyrywającego się niegdyś z piersi każdego obserwatora. Gdyby nie to, że mało kto się nim opiekuje, nadal byłby przepiękny, obecnie często uważa się go za fragment dziczy przez to, iż jest tak zarośnięty i niezadbany. Przy wejściu na posesję i po bokach schodków prowadzących do wnętrza domu posadzono kwitnące rododendrony, wybrano tutaj kwiecie białe z wiśniową plamą. Roznoszący się tu słodki zapach może przyprawić o zawroty głowy. W innej części rozmieszczono krzewy herbacianych róż, wszędzie roi się od soczyście zielonej wysokiej trawy, z ziemi wychyla się trochę polnych kwiatków, jest tu też dużo innych gatunków, tulipany, niezapominajki, funkie, i jakieś tam rośliny, których nazw już nikt nie pamięta. A zresztą, nie da się nawet rozróżnić cząstek tego buszu. Na tyłach domu mieści się potężna jabłoń, idealna do wspinaczki. Długie, mocne gałęzie sięgają nieba, niektóre ziemi, wijąc się cały czas. Nieopodal owej jabłonki stoi maźnięta białą farbą ławeczka, na której można spocząć i rozkoszować się bliskością z naturą. Nieświadome niebezpieczeństw ptaki przylatują tu całymi chmarami i poczynają swe pieśni, a rude wiewiórki przemykają czasem po glebie. W pobliżu siedziska kłębią się niskie krzaczki poziomek i jagód, ażeby można było zaspokoić głód. Wzrok przykuwa biały posąg kota stojącego na dwóch łapach. Uszy ma postawione, zawsze czujne, pyszczek wykrzywiony w kpiącym uśmiechu, ślepia, w których mimo kamienia tli się swoista wesołość, przednie kończyny złożone razem i przylegające do tułowia. Oplatający go ogon ma na sobie kilka bruzd, imitujących paski. Mimo że tworzy wrażenie sympatycznego kocura, ptaki jakoś nie są zanadto skore do siadywania na posążku.
      
    Anaru
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 22 Listopad 2011, 16:13   

    Tego dnia pogoda na Odwróconym Osiedlu była zaiste interesująca, lecz i piękna. Dzień był słoneczny, na niebie tylko od czasu do czasu pokazywały się jakieś małe, śnieżnobiałe, puszyste chmurki. Praktycznie znikąd kropił deszczyk, ochładzając twarze przechodni. Ptaki śpiewały, świercze grały, na niebie widniała różnokolorowa tęcza.
    Anaru zapewne zdecydowałby się na poproszenie jakiegoś mężczyzny lub kobiety, czy mógłby go podwieźć. Lecz widząc tą pogodę, mimo ciężkiej walizki, nie mógł odmówić sobie spaceru. Co tam, że ma okropnie ciężką walizkę, że jest okropnie zmęczony! Chłopak starł ze swojego czoła kolejne spływające krople potu. Poniekąd żałował swojego, jakże niemądrego wyboru. Ale cóż, dużo już na to nie poradzi.
    Dachowiec uniósł głowę do góry, chcąc przyjrzeć się osiedlu. Widok był zapierający dech w piersiach. Te wszystkie odwrócone budynki robiły wrażenie zapewne nawet na ich stałych mieszkańcach. Anaru nie mógł uwierzyć, że będzie tu mieszkał. Miał tylko nadzieję, że właścicielka nie zniknie tak jak Beatrice. Chłopak w sumie nie wiedział co się z nią stało. Któregoś dnia po prostu zniknęła. Anaru siedział kilka dni samotnie w „opuszczonej” kamieniczce, ale dziewczyna nie wracała. Jedyne co mu pozostało zrobić, to zgłosić jej zaginięcie. Chociaż i tak wiedział, że szukać jej nie będą. Nie była lubiana, ponieważ była Strachem. Zajęli się jedynie nim i wysłali go do nowego właściciela. Do którego Dachowiec szedł właśnie teraz. Wiedział tylko tyle, że nazywają ją Feste. Bardzo podobało mu się to imię. Było takie oryginalne, niespotykane. Jednak nie mówiło mu wiele.
    W końcu Anaru doszedł do, odosobnionej od innych, rezydencji. „Zapomniana” – tak ją nazywali. Najpiękniejsza to ona nie była, ale robiła na chłopaku dużo lepsze wrażenie, niż kamieniczka. Zdecydowanie lepsze. Ponadto nie mieściła się w samym środku lasu, do którego praktycznie nikt nie zagląda, a to już był niesamowicie duży plus. Przynajmniej dla Dachowca, który musiał tak spędzić miesiąc.
    Chłopak wchodził powoli po długich, kręconych schodach. Dopiero kiedy doszedł na górę, poczuł się naprawdę zmęczony. Zapamiętał sobie, żeby nigdy więcej nie wchodzić tędy z czymś ciężkim. Anaru lekko popchnął furtkę, która głośno zaskrzypiała, po czym wszedł po kolejnych, jednak już krótszych marmurowych schodkach. Zatrzymał się przed drzwiami, postawił ciężką walizkę, po czym odetchnął. Ni-gdy wię-cej. Uniósł leniwie rękę do góry i nacisnął dzwonek. Już nawet nie zwracał większej uwagi na wygląd rezydencji, chciał tylko jak najszybciej wejść, móc się rozpakować i, jeśli właściciel na to pozwoli – odpocząć.
    Feste
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 22 Listopad 2011, 17:19   

    Początkowo sądziła, że to była idealna pora na polowanie. Wyzbyła się tego przekonania, gdy jej nastroszoną sierść musnęła kropla deszczu. Pysk uniósł się, nienawistnym wyrazem ślepi obdarzając niepozorny nieboskłon. Przeciągnęła się z niechęcią, wdychając wilgotne powietrze w płuca. Kotka zerknęła na fruwającego nad jej łebkiem Grimm'a, na którego skinęła, mając nadzieję, że da to jakiekolwiek rezultaty. Jej towarzysz był zbyt ciekawski. Już za wiele razy odłączał się od niej, żeby pozwiedzać najpaskudniejsze okolice. Puściła się truchtem przez zarośla, zwinnie wymijając wszelkie zagracające grunt gałązki, unikając zdradliwych występów i obniżeń. Była nader przezorna. Dzwoneczek na jej ogonie dźwięczał w rytm kroków.
    Kiedy znalazła się już dostatecznie blisko murku, wskoczyła nań, miękko lądując na chłodnej powierzchni. Czujny wzrok kierowała ku podopiecznemu co parę sekund, aż dowlokła się do kuchennego okna. Było ono w najgorszym stanie, w dodatku z jej winy.
    Dobrze pamiętała tamten dzień. Naszedł ją szczególnie zły humor i była w stanie jedynie zgrzytać zębami. Objęła mocno palcami pierwszy kamień, który nawinął jej się pod rękę i wycelowała, na nieszczęście pomyślnie. Wślizgnęła się tedy przez pozostałości stłuczonej szyby, a później nie kwapiła się po wezwanie jakiegoś szklarza, taki stan rzeczy jej bardzo odpowiadał.
    Złotawa kulka obróciła się kilkakrotnie, nim zdecydowała się wreszcie wlecieć do środka. Machała energicznie skrzydełkami, w oczekiwaniu na właścicielkę. Feste znów odbiła się łapami od podłoża i wspięła na wąski, pobielany parapet. Przekroczywszy próg prowizorycznego wejścia, otrząsnęła się z odrazą z tych rzadkich kropli, które jej dotknęły. Po chwili zastygła i zastrzygła uszami, wychwyciwszy jakiś dźwięk. Dzwonek. Do licha, akurat, gdy nie miała ochoty na gości.
    Wygięła się w łuk po raz ostatni w kocim ciele, opuszczając je wyjątkowo nieprędko. Przejechała palcami po rozczochranych włosach, świadoma, że nie prezentuje się najlepiej. Kto ją mógł najść? Nikogo do siebie nie spraszała i wszyscy omijali jej siedzibę szerokim łukiem.
    Ostrożnie stawiała bose stopy na lodowatej połodze, drżąc z zimna. Gdy znalazła się już przed drzwiami, zacisnęła ręce na klamce, spuszczając głowę. Do diabła, kto to był? Czyżby o czymś zapomniała? Spojrzała pytająco na Grimm'a, ale nie uzyskała z tego żadnej pociechy. Bezrozumna bestia. Pozwoliła jednak, by kręcił się w przedsionku, a sama odchyliła gwałtownie głowę, która od nasady włosów poczęła przekształcać się w czerń. I tak oto przed nieznanym jeszcze gościem stanęła niewysoka, ciemnowłosa panienka z zielonymi oczyma i grzywą upiętą w niestaranny kok, bez jakichkolwiek oznak bycia Dachowcem. Otworzyła drzwi, co rzuciło do wnętrza domu nieco światła. Uchyliła je na kilka cali, przechyliwszy się w bok, by móc widzieć delikwenta. Uniosła brew. Oczywiście, nie poznawała go. A więc po kiego się tu przypałętał?
    - Słucham? - jej ton zachodził wręcz na napastliwy, a już co najmniej wrogi. Zmierzyła pobieżnie wzrokiem chłopaka. Miał fioletowe włosy. To by na pewno zapamiętała, toteż nie miała żadnych powodów sądzić, że jest to ktoś, kogo miała okazję napotkać. A ona nie przepadała za obcymi.
    Trzepot skrzydełek zwrócił jej uwagę. Niesforna złota kulka wystrzeliła do przodu i zatoczyła kółko nad głową Anaru, na koniec spoczywając na ramieniu kruczowłosej. Zmrużyła oczy, wpijając w Grimm'a wzrok pełen wyrzutu.
    - Kim jesteś? - zwróciła się ponownie do Dachowca.
    - Jeśli zabłądziłeś, nie potrafię ci pomóc - uprzedziła go życzliwym tonem, nie zdejmując ręki z klamki. Była gotowa do zatrzaśnięcia drzwi w każdej chwili. W końcu nigdy nie widziała twarzy przyszłego służącego, a i nie przypominała sobie, by w najbliższym czasie zbierało się na jego przybycie. Dopiero po chwili jej oczy napotkały walizkę. Szpara, z której wyglądała na Anaru zwęziła się jeszcze bardziej.
    Anaru
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Grudzień 2011, 09:19   

    Anaru przeciągnął się leniwie, po czym po raz kolejny rozejrzał się dookoła. Przyglądał się każdemu szczegółowi z taką samą uwagą. Rozkojarzył się dopiero, gdy na jego nos spadła kropla deszczu. Chłopak zawarczał niezadowolony, po czym niechętnie uniósł palec i strzepnął nieproszonego gościa. Trzeba będzie się ukryć. Dachowiec szybko przycisnął się do drzwi, jakby mogło go to uchronić od deszczu. Jeśli właścicielka posiadłości szybko się tu nie zjawi, Anaru zostanie przemoczony do suchej nitki.
    Wtem drzwi uchyliły się. Chłopak zastrzygł uszami, słysząc głośne skrzypienie spróchniałej deski. Z wnętrza domu patrzyła na niego czujnym okiem niewysoka, ciemnowłosa dziewczyna. Anaru niemal od razu zwrócił uwagę na jej zapach. Dachowiec? Czyżby? Przecież dziewczyna, prawdopodobnie właścicielka posiadłości, nie miała żadnych oznak bycia takowym kotem. Nie posiadała ani uszu, ani ogona. Nic, co by na to wskazywało, oprócz zapachu, który i tak był ledwo wyczuwalny.
    Dziewczyna lustrowała go chłodnym wzrokiem od góry do dołu, nieznacznie unosząc jedną brew, jakby była zdziwiona i poirytowana. Może i faktycznie tak właśnie było. Widocznie nie miała ochoty na gości.
    - Ja, jestem… – w tym samym momencie zza drzwi wyleciała mała, złota kulka. Gdy robiła kilka kółek nad głową chłopaka, ten wpatrywał się w nią zdziwiony, lekko przestraszony, ale i zafascynowany. W końcu nie na co dzień widzi się coś takiego.
    Ciemnowłosa właścicielka posiadłości przypomniała Anaru o sobie kolejnym, bardziej bezpośrednim pytaniem. Dachowiec uśmiechnął się, po czym podrapał po głowie.
    - Jestem Anaru Moitschel. – powiedział, tym razem bez wahania. - Nie, nie zbłądziłem. Jestem nowym służącym.
    Feste
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Grudzień 2011, 14:58   

    - Taak? - ponagliła go, wyraźnie jeszcze bardziej zirytowana jego jąkaniem. Nie widziała w źródle kłopotów swego energicznego Grimm'a, wręcz przeciwnie, winien był tylko ten chłopak, że tak łatwo dało się rozproszyć jego uwagę. Zerknęła na połyskującą bestyjkę, strzepując ją niedbale z ramienia. Chociaż początkowo kulka wydawała się trochę zagubiona, przycupnęła ostatecznie na niebezpiecznie przechylonej klamce strony zewnętrznej, oplatając ją ogonem. Wtedy też Anaru zdecydował się na wyjawienie swej tożsamości. Usłyszawszy ostatnią frazę jego wypowiedzi momentalnie wyglądała na szczerze zdumioną, potem to jednak zamaskowała.
    - Anaru... Moitshel? - powtórzyła za nim niepewnie, kalecząc jego nazwisko, i to na dodatek bez cienia złośliwości. Jej ton stał się odrobinę mniej wrogi, choć było to wrażenie przelotne. Otworzyła drzwi na całą szerokość, a tym samym wpuściła kłąb światła do pomieszczenia. Dopiero teraz było widać tumany kurzowych pyłków, wirujące w powietrzu. Z obojętnym wyrazem twarzy wystąpiła na zewnątrz, wymijając Anaru w drzwiach. Ledwie go trąciła, toteż nie należy tego nazwać brutalnym przepchnięciem się, prawda? Nie była przekonana co do prawdziwości jego słów. Jego ubiór też nie budził w niej zbytniego zaufania, jakieś tam obdarte spodnie, koszula brudna, i ten zdradziecki uroczy uśmiech. Może te kocie atrybuty były wytworem iluzji? Albo nawet sam Anaru nim był, a jakiś podrzędny mieszaniec włamywał się do jej domu przez okno na piętrze, tego też nie można było wykluczyć.
    Zbliżyła się do jednego z posążków, dumnie wylegującego się na poręczy z marmuru. Jego kamienne ślepia miały kolor głębokiego szkarłatu, były również otoczone podobną poświatą. Postukała w nie ostrożnie paznokciem. Mogło to wyglądać trochę dziwacznie.
    - Intruz... Jeszcze nie przeszedł zabezpieczeń - jej spojrzenie z pomnika ześlizgnęło się na Anaru. Było pytające, choć samo tajemnicze pytanie nie było skierowane do niego. Wróciła do nieożywionego kota.
    - Ładnie. - prychnęła pod nosem, a następnie trzepnęła wierzchem dłoni kark zwierzęcia. Reakcją figury było mruganie światła wydobywającego się z oczu, trochę jak lampa siłująca się z ostatkiem energii, po czym tęczówki stały się intensywnie zielone. Także dla właścicielki domu sprawa działania tych posążków była sekretem. Chociaż nie było tego po nich widać, miały już tysiące lat i zaprojektował je mieszkaniec jeszcze sprzed tych parunastu wieków. Osiągnąwszy cel, powróciła do wejścia, już bez większej delikatności przeciskając się za gościa. Naparła ręką na drzwi, które zatrzeszczały niebezpiecznie, a wolną dłonią ogarnęła pokój, jakby zapraszając do środka. Odsunęła się, pozwalając, aby Anaru mógł wejść do rezydencji. Grimm znów opuścił siedzisko i podleciał do Feste, ta natomiast złapała go i zamknęła w dłoniach. Stanowczo za szybko jak na zwykłego człowieka. Pogładziła palcami pancerzyk stworzenia, z ciut nieobecnym wzrokiem, a po zamruganiu wpatrzyła się ponownie w, jak się wydaje, nowego służącego.
    - Skąd... Skąd mam wiedzieć, że jesteś tym, za kogo się podajesz? - zapytała, nieco niepewnie, choć było to dość dobrze ukryte pod powłoką chłodu. Nieufność robiła swoje, zresztą dobrze, iż przynajmniej na początku była ostrożna. Odgarnęła włosy za całkiem nieźle wyglądającą namiastkę ludzkiego ucha, nie zdejmując bacznego wzroku z oblicza Dachowca. Nie zamierzała się ujawniać przed uzyskaniem pewności. To, że prawie nikt nie znał jej prawdziwej postaci było największym atutem pozornie zielonookiej.
    Anaru
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Grudzień 2011, 15:34   

    /Dość krótkie, ale chyba nic więcej nie wymyślę, póki co.
    Anaru przytaknął głową, dalej mając na twarzy uśmiech. Chociaż złota kulka przestała już krążyć nad jego głową, chłopak dalej uważnie przyglądał się jej poczynaniom, nie tracąc też z oczu właścicielki posiadłości, która i tak nie dałaby o sobie zapomnieć.
    Słysząc swoje pokaleczone nazwisko, Dachowiec chciał odruchowo poprawić dziewczynę, jednak zrezygnował, obstawiając, że i tak pewnie nie będzie jej to interesować. Zazwyczaj jego właścicielom wystarczało imię, o ile nie używali numerków.
    Gdy właścicielka lekko go trąciła i wyszła na zewnątrz, tym samym otwierając na oścież drzwi do mieszkania, chłopak od razu zajrzał do środka. Był niezmiernie ciekawy, w jakim miejscu zamieszka tym razem. Długo jednak nie próbował dopatrzeć się czegoś we wnętrzu, gdyż usłyszał urywki wypowiedzi ciemnowłosej. Intruz… nie… pieczeń… Anaru byłby odwrócił się gwałtownie, jednak, o dziwo w jego przypadku, myśląc rozważnie, tylko lekko przechylił głowę starając się dojrzeć, co owa dziewczyna robi. I chociaż ogromnie się zdziwił, widząc kolorowe światełka, wydobywające się z oczu posążka kota, to nic nie powiedział. Nie zamierzał. Jedyne co zrobił, to wszedł do posiadłości, gdy wreszcie został zaproszony do niej ruchem ręki. Tym razem wreszcie mógł porządnie rozejrzeć się po środku. Z pewnością by to zrobił, gdyby nie uderzyło go w uszy kolejne pytanie właścicielki.
    - Słu… Słucham? – odpowiedział pytaniem na pytanie, lekko uchylając usta. - Dlaczego miałbym podawać się za kogoś, kim nie jestem?
    Feste
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Grudzień 2011, 16:47   

    Przymknęła drzwi, przez co zapadł niemal całkowity mrok. Oparła się o nie, wypuszczając Grimm'a, który wyfrunął najprawdopodobniej do kuchni, gdzie z kolei wyruszył na ogrodowe eskapady. Uśmiechnęła się nikle do siebie, krzyżując ręce na piersi. Wtem dotarło do niej pytanie Anaru, bo zapewne nie należało uznać tego za odpowiedź. To nieco ją skołowało. Chyba nie spotkała się jeszcze z podobnym stwierdzeniem. Przez chwilę nie wiedziała, co rzec; miała nadzieję, że Anaru nie dostrzegł jej wahania, przecież oboje byli kotami i widzenie w ciemnościach nie stwarzało dla nich wielkiego wyzwania. Ot, rozszerzenie źrenic, by chłonąć jak najwięcej światła.
    - Niektórzy ludzie robią różne rzeczy. - Mruknęła tylko, odpychając się od drewna i stając prosto. Podeszła do jednego z okien, z których każde było szczelnie zakryte i wpuszczało naprawdę niewiele światła. Złapała za firany, po czym odsłoniła je, ukazując lekko popękaną szybę. Przycisnęła ręce do oczu, nienawykłych do podobnej jasności, i odwróciła się od jej źródła. Dopiero wtedy była w stanie uchylić powieki, przy czym ledwo powstrzymała się, by paskudnie nie zaklnąć. Po chwili zajęła się także drugim okienkiem, co dostatecznie oświetliło salon, i nakazała Anaru spocząć na kanapie. Właściwie to wskazała mu ją tylko palcem, i to tak niedbale, że chyba nie był to żaden nakaz, ani tym bardziej rozkaz. Mógł więc zrobić co mu się żywnie podobało.
    Nie należała do gościnnych, chichoczących uroczo dziewcząt, które zaraz przylecą z tacą parujących ciasteczek i herbatką w filiżankach wymalowanych w kwiaty, a następnie będą trajkotać o tym i owym, obnosząc się ze swoją miłością do świata. Ale w tym wypadku chyba należało tak postąpić. Może Anaru miał wcześniej jakichś surowych, przeżartych złem właścicieli, i przymknąłby oko na to, że by czegoś takiego nie uczyniła? Tym pochłonięta zwaliła na ziemię sporą ilość papierzysk zagracającą oszklony stolik przy kanapie, nie kłopocząc się o zapalenie świecy, nie było potrzeby. Strzepnęła również trochę kurzu ze wzmiankowanej kanapy.
    - Chcesz... Czegokolwiek? - zapytała, jak wymagało dobre wychowanie u damy takiej jak ona. Może konstrukcja pytania była trochę niekonwencjonalna, pokrewne jej osóbki spytałyby pewnie "życzyłbyś sobie może kapkę herbaty i trochę ciasteczek", lecz mniejsza. A właściwie, czemu to ona zgrywa miłą i uczynną, skoro to ona tu wydaje rozkazy i jej winno się usługiwać? W sumie, pewnie dlatego, że nie wiedział, gdzie co leży, i nawet gdzie jest kuchnia.
    Teraz przydałoby się chyba przybliżyć Anaru trochę wygląd domu. Umawiali się na wikt i opierunek, nie zapomniała o przeznaczeniu mu części posiadłości, aby miał gdzie spać i trzymać swoje rzeczy. Już zdążyła rozporządzić swoim domostwem.
    - Skoro jestem zmuszona zamieszkać z tobą pod jednym dachem, przebranie nie ma sensu - stwierdziła wreszcie, przytykając dłoń do skroni. Dla kogoś, kto nie znał jeszcze jej zdolności biokinetycznych mogło to się wydać wręcz zagadkowe. "Zmuszona". Niewątpliwie, pochlebiała mu.
    I tak oto z czarnych włosów spłynęła nieskazitelna biel, ciągnąca się aż do ud, wskutek czego kok się rozpadł, i ślepia błysnęły karmazynem, a cera stała się, a może od początku maskarady taka była, co uwydatniła barwa grzywy, jeszcze bardziej blada. Błękitne żyły wyraźnie odciskały się na alabastrowej skórze, natomiast na "powierzchnię" wychynęły kocie uszy, z których jedno miało rudawą plamkę, i wystrzeliły wąsy. Ogon drgał z niezadowolenia.
    Splotła palce ze sobą i stała tak chwilę, pozwalając Anaru oswoić się z jej widokiem. Pewnie on najczęściej będzie widział taką Feste, bez żadnej maski, która naprawdę wyglądała na Dachowca, a nie jego imitację. Po uwolnieniu dłoni spuściła je swobodnie wzdłuż ciała, owijając kosmyk włosów wokół palca.
    - No więc? Chcesz? - powtórzyła wyczekująco. Nawet jeżeli nadeszła już jakaś odpowiedź, najprawdopodobniej jej nie usłyszała.

    / Nie ma sprawy. Też za dużo mi się wymyślić nie udało. Zresztą od dłuższego czasu posty wychodzą mi takie średnie.
    Anaru
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Grudzień 2011, 17:38   

    - Nie wydaje mi się, żebym do takowych ludzi należał… – powiedział bardziej do siebie, po czym westchnął. Miał dość duże szczęście, że dziewczyna mu uwierzyła. Anaru nie miał żadnych dowodów na potwierdzenie swojej tożsamości, żadnych papierów, nic. A, że ciemnowłosa na jedną z przyjemniejszych osóbek nie wyglądała, to chłopak bał się myśleć, co by mu zrobiła, gdyby zwęszyła kłamstwo, którego oczywiście nie było. O ile po prostu nie wyrzuciłaby go na ulicę.
    Dachowiec poczuł nagły przypływ ciepła, gdy promyki słońca musnęły jego poliki. Wcześniej nawet nie zauważył, że w posiadłości jest dość zimno. Uwagę zwrócił jedynie na wszechogarniający ją mrok, z którym nie miał najlepszych problemów. W końcu był kotem.
    Przyuważając palec dziewczyny, wskazujący mu miejsce na kanapie, chłopak przysiadł na niej bezsłowa, chociaż był zadowolony. O tak, lubił wszelkiego rodzaju wygody, nawet te odrobinę mniej luksusowe. Był w stanie zadowolić się wszystkim, co tylko zostanie mu podsunięte pod nos.
    - Ymm… Nie, dziękuję. – odpowiedział cicho, w gruncie rzeczy bardziej z grzeczności, bo z chęcią by zjadł coś słodkiego. Jak zawsze, oczywiście. Chociaż i tak mógł sobie zamienić każdy, nie większy od niego przedmiot w jakiś słodycz. Doprawdy przydatna umiejętność.
    Co prawda, gdyby jego jedynym argumentem była grzeczność, to pewnie pozwoliłby sobie na małe co nieco. Wiedział jednak też, że mu najzwyczajniej w świecie nie wypadało – wyjątkiem było chyba tylko to, gdyby zapytał się go o coś takiego Kapelusznik (tutaj chyba właśnie niegrzecznością byłoby odmówienie filiżanki herbaty). Poza tym stan rzeczy był odwrotny niż teraz. To Anaru powinien pytać się właścicielki, czy nie ma na coś ochoty, lub, czy czegoś jej nie potrzeba. Naprawdę, wystarczyłoby mu zaprowadzenie go do pokoju i nakaz przystąpienia do pracy.
    Słysząc słowa Feste, Anaru gwałtownie podniósł głowę do góry. Dziewczyna przytknęła dłoń do skroni, po czym zamiast nieco niskiej, ciemnowłosej Feste, ukazała mu się ta prawdziwa, białowłosa, o alabastrowej skórze. Lecz nie to przyciągnęło uwagę chłopaka, acz para uszu, wąsy i ogon. Gdzieś tam w środku poczuł się usatysfakcjonowany, gdyż jego przeczucie się sprawdziło. Feste bez wątpienia była Dachowcem. Jednak widocznie nie takim do końca zwyczajnym. W końcu nieraz, nawet, jeżeli takowy kot zmieni swoją postać, to i tak zostaje jakaś fizyczna oznaka bycia nim. Uszy, ogon, wąsy, pazury – cokolwiek. Przynajmniej tyle wiedział o tym Anaru. A powszechnie wiadomo, że w Krainie Luster wszystko jest możliwe. Dosłownie wszystko.
    - Nie, dziękuję. – odpowiedział ponownie, tym razem pewniej. Jego ogon latał na wszystkie strony, raz co raz uderzająco o podłogę i wydając nieprzyjemne dla ucha dźwięki.
    O, udało mi się napisać dłuższy post. O dziwo, posty tej długości potrafię napisać tylko na Spectrofobii. Na innych forach chociaż nie wiem, jakbym się wysiliła, to napiszę coś mega krótkiego. A tu proszę, weny nie mam i wychodzi mi coś takiego. <3
    Feste
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Grudzień 2011, 22:16   

    - Mnie także - wyrzekła. Samo takie pytanie o tym świadczyło. Brzmiało trochę jak słowa dociekliwego dziecka, które jeszcze nie było dostatecznie obyte z życiem, ba, prawie w ogóle. Nie uznawała za możliwe, aby któregokolwiek człowieka czasem nie spotkała potrzeba, przymus podania się za kogoś innego, sfałszowania dokumentów i tak dalej. Ale to pole do polemizacji.
    Kiedy zasiadł na kanapie, wywróciła oczami. Czyżby zetknęła się z jakimś wygodnickim kociskiem, które za nic nie ruszy zadu, gdy już umości się wśród poduszek? Może źle zrobiła, że przyjęła taką ofertę. W każdym razie, zmusić do pracy zawsze się dało.
    Usłyszawszy odpowiedź Anaru, kiwnęła powoli głową. Chyba nie przekonało jej jego "nie". Cóż z tego, że użył tonu stanowczego. Raczej o płci pięknej mówi się, że jej przedstawicielki mówią co innego, a myślą odwrotnie, lecz na to nie zważała.
    - Zrobię herbatę - jakby specjalnie na przekór Dachowcowi zdecydowała się na ów czyn. Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem udała się do kuchni. Prawdopodobnie herbaty tak naprawdę parzyć nie chciała i zamiaru nie miała, ale może powiodą się poszukiwania jakiegoś dzbanka, czy imbryczka, gdzie jeszcze zostało trochę napoju.
    Wkroczyła do kuchni, przeciągając się z westchnieniem. Jej spojrzenie zawędrowało na blat, na którym z kolei leżał kieszonkowy zegarek z przesuwającymi się mozolnie wskazówkami. Zastrzygła uszami, słysząc tykanie. Złapała za srebrny łańcuszek, po czym uniosła wspomniany przedmiot na wysokość oczu, tak, aby mieć przed nimi jego tarczę. Odczytała godzinę, najpewniej i tak fałszywą, a odłożywszy ten bibelot poczęła rozglądać się wokół za jakimś czajnikiem, gdzie mieściłaby się herbata. Starczyło parę kropelek, wszelako i tak znalazłyby się w jakiejś tyciej filiżance, złudnie wypełnionej po brzegi ową substancją. Tak, to była ich zaleta.
    Stanęła na palcach, by dosięgnąć do porcelanowego imbryka stojącego na półce. Zdjęła go ostrożnie, unosząc delikatnie pokrywkę. Trochę picia było. Znikoma ilość, ale zawsze. Złapała za uszko, chwytając jeszcze za najbliższą, niekoniecznie czystą filiżankę z fiołkami. Tak wyposażona wróciła do salonu, stawiając je przed Anaru z brzęknięciem. Nalała mu śmiesznie mało herbaty, a następnie wyprostowała się i skrzyżowała ponownie ręce na piersi, ruchem głowy dając mu znak, żeby sięgnął po filiżankę. W chwili przekroczenia przez niego progu Zapomnianej Rezydencji chyba już stała się jego panią, prawda? A jeżeli herbata okazałaby się na tyle nieświeża, że aż przyprawiająca o śmierć, dowiedziałaby się, co podać nieproszonym gościom. Straciłaby też nowo pozyskanego sługę, ale pewnie równie szybko znajdzie się nowy, a ona będzie rozbawiona wychwalać to, jakiego poświęcenia dokonał w imię jej rozkazu.
    - No dobrze - podjęła wreszcie, klasnąwszy w dłonie, aby Anaru zwrócił na nią większą uwagę. - Są cztery piętra. Pierwsze jest twoje. Możesz robić co chcesz, tam się wałęsać i wysypiać, spraszać gości, o ile nie ujrzę ich na oczy. Masz tam kilka sypialni, łazienkę, możesz sobie wybrać pokój, który będzie ci najbardziej pasował, czy też zmieniać je co noc dla zabawy. Na drugie pod żadnym pozorem nie możesz zaglądać. To moje królestwo i nie życzę sobie, by ktoś naruszał granicę, zrozumiano? A jeśli będziesz coś chciał, nie licz na prędką odpowiedź. Na trzecim jest sala muzyczna, a na czwartym strych. Kuchnia jest tutaj- wskazała palcem pomieszczenie, które dopiero co opuściła. - Tam też wolno ci wchodzić. Z biegiem czasu chyba rozeznasz się w tym, gdzie co jest poustawiane. Coś jeszcze wyjaśnić? - jej ton pozostawał zwyczajny, obojętny, raczej rzeczowy; stał się surowy tylko, kiedy wspomniała o swoich włościach. Ceniła sobie prywatność. Zastrzygła uchem, które skierowało się ku fioletowowłosemu, ażeby nie przegapiła żadnego słówka. Śnieżnobiały ogon oplótł ją na wysokości ud, co przypomniało o obecności dzwoneczka. Zabrzęczał on cicho.

    / A mnie chyba znowu post nie wyszedł. I przepraszam, że tak długo.
    Anaru
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 25 Grudzień 2011, 13:12   

    Wygodnickim kociskiem? Ot, tutaj się niestety myliła. Co prawda Anaru, kiedy miał okazję, lubił sobie przysiąść i odpocząć, ale na krótko i kiedy już brał się do pracy, to dawał z siebie wszystko. Ogółem i tak nudziło mu się spędzanie całego dnia w jednym miejscu, nie ruszając się z niego ani na krok, więc wolał popracować. I, może zyskać nieco przychylności właściciela. Bo w tym wypadku taka przychylność przyda się z pewnością.
    Anaru kiwnął głową na słowa dziewczyny. Wymuszona grzeczność. Ale zawsze jakaś. Dachowiec czuł się nieco nieswojo w tej sytuacji. Na kanapie ani myślał się rozsiąść, właścicielka i tak już patrzyła się na niego złym okiem.
    Gdy herbata została postawiona przed nim z brzękiem, a Feste już ją nalała do niekoniecznie zbytnio czystej filiżanki, Anaru wziął ją powoli za uszko i niepewnie przystawił do ust. Zapach dziwny, ale przydałoby się jej chociaż spróbować. Z grzeczności. Dachowiec przechylił więc ją lekko, a po jego ustach rozlał się smak nieświeżego napoju. Chłopak lekko się skrzywił, wypił jeszcze łyk, po czym odstawił filiżankę na kolana, dalej trzymając ją za ucho. Będzie trzeba ją dopić. Co w sumie większego problemu Dachowcowi nie sprawi, bo i tak jadł i pił gorsze rzeczy od tej herbaty.
    Anaru słuchał uważnie każdego słowa Feste, co jakiś czas kiwając głową, jakby chcąc zaznaczyć, że naprawdę interesuje go co mówi dziewczyna. Gdy skończyła, Anaru pokiwał głową na ‘nie’. Wszystko zrozumiał, nie potrzebował dodatkowych wyjaśnień. Chociaż…
    - Jest gdzieś jakiś schowek na miotły i rzeczy do sprzątania? – zapytał niepewnie, przyglądając się Feste.
    Krótkie, chyba się nie postarałam. :S I przepraszam, że musiałaś tyle czekać. Nie mogłam się zebrać na post.
    Feste
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 26 Grudzień 2011, 13:19   

    Nie spuszczała zeń wzroku, z napięciem patrząc na to, jak krawędź filiżanki muska jego wargi i substancja zachodząca na herbatę wlewa się do kociej gardzieli. Gdy nic się nie stało, a naprawdę nie pogardziłaby jakimś omdleniem czy wymiotowaniem, by porwać resztkę herbaty i prowadzić na niej badania, wyglądała na z lekka zawiedzioną. Z triumfalnym uśmiechem zarejestrowała jednak grymas na obliczu Anaru.
    - Czyżby moja herbata ci nie smakowała? - spytała, wyraźnie zmartwiona tym faktem, choć prawdziwość tego podlegała wątpliwościom. Posłała mu, kolejne zresztą, niezbyt przyjazne i karcące spojrzenie, a następnie ostentacyjnie sięgnęła za filiżankę, ujęła ją delikatnie palcem (już po wyrwaniu ze służalczej ręki) i pozbawiła jej byłego posiadacza przymusu dalszego przeżywania męczarni, czytaj wypiła pozostałą zawartość z uroczym uśmiechem. Ów uśmiech jedynie leciutko zadrżał, poza tym nic nie wskazywało na to, by jakkolwiek niesmaczna wydawała jej się herbata. Cóż się kłopotać, teraz Anaru będzie przygotowywać tejże panience najwyśmienitszą herbatę i wraz z półmiskiem ułożonych dekoracyjnie słodyczy przynosić do łóżka, tfu, stołu, trochę czasu minie, nim pozwoli mu naruszyć strefę drugiego piętra; i to jeszcze wystrojony w jakiś rozbawiający frak.
    Odłożyła filiżankę, przysiadając na krańcu stołu. Założyła nogę na nogę, po czym oparła na kolanie dłonie. Przekręciła głowę ku Anaru; obecnie ustawiona była doń bokiem, i zastanawiała się nad odpowiedzią nad jego pytanie. Wzruszyła ramionami, podczas czego jej oczęta nadal były utkwione w Dachowcu.
    - Miotły i tak dalej powinny być gdzieś na strychu, a schowek możesz urządzić sobie gdzieś tutaj lub u siebie, na piętrze - odparła ostrożnie, po czym machnęła niedbale ręką. Sama nie sprzątała. Kiedyś, w czasach świetności rezydencji, gdy była ona wypchana służbą, a mieszkała tu spora arystokracka rodzina, swoją drogą jej przodkowie; schowek takowy był, i owszem, ale po przebudowie go zlikwidowano, już nie pamiętała z jakiego powodu. Z kolei, jacyś inni rezydenci zadbali o ponowne zmniejszenie przestrzeni w salonie i umieścili ścianę na powrót, a potem znów zburzono, i tak się to przeplatało. Może była tu jeszcze taka komórka, z arsenałem pająków i pleśni...
    - Właściwie, to chyba przylega do kuchni, tak obok łazienki, wiesz? Poszukaj. - Poradziła mu sceptycznym tonem. Tak, to, że wiecznie gnieździła się na górze znacznie wpływało na jej obeznanie w terenie posiadłości. Znała dobrze tylko ogród, swoje piętro i jedno wyżej, a do salonu bądź kuchni zaglądała tylko czasem, od niechcenia, bo i tak jadała wszystko w obiektach gastronomicznych, zaliczyć tu również śmietniki, do czego się zniżała tylko w ostateczności, a w kwestii salonu nie lubiła tej zimnej podłogi, co dopiero kluczyć po wszystkich pomieszczeniach na parterze, choć nie było ich prawie w ogóle. Co zabawniejsze, jakoś nigdy nie interesowały jej nowe i nieznane drzwiczki, i najpewniej nawet nie spostrzegła, gdy mijała je w pośpiechu.
    - Na razie wszystko mamy już objaśnione, a więc, opowiedz mi coś o sobie, Anaru. - Znowuż zarządziła. Feste wprawdzie trochę życiorys służącego znała, ale co komu po pracowaniu tu i tam, nieprawdaż? Żeby po prostu przyszły posiadacz miał jakiekolwiek mniemanie o słudze, zbyt skąpe informacje dla kogoś takiego jak ona. Oczywiście, nie śmiała popełnić takiego błędu, jak prośba o wspomnianą opowieść. Choć jej barwa głosu specjalnie na to nie wskazywała - było to coś w rodzaju rozkazu.
    Kiedy zerknąć na to z jej strony, dlaczego właściwie ją to interesowało? W końcu co takiego mógł przeżyć kot włóczęga, pałętający się od domu do domu? Pewnie nic szalenie pasjonującego. Podparła ręką podbródek, w myślach rozważając ten problematyczny punkt. A co, jeśli będzie zmuszona wysłuchać jakiejś ckliwej historyjki o tym, jak Dachowiec przywiązał się do swego pana, temu się zmarło i od tej pory błąkał się on bez celu w życiu, aż spotkał kogoś nowego i jego dzieje zatoczyły nużące koło? No bo czego się mogła spodziewać po szarym kotouchym? Zerknęła na niego, odjąwszy dłoń. Jej wzrok był niepokojący, jak zazwyczaj, zamglony, oczy człowieka upojonego szaleństwem, najpewniej wyjątkowo malowniczym.
    Złapała za swój biały kosmyk i zamachała nim sobie przed okiem. Ślepia miała przymrużone, a jej myśli prawdopodobnie błądziły gdzieś po błękicie migdałów, przeradzającym się w granat. Wstała wreszcie, uprzednio nogi rozprostowawszy, i nieco chwiejnym krokiem podeszła do kanapy. Jak zazwyczaj, była zastraszająco gwałtowna i przed jej ślepiami pojawiły się mroczki. Nie była przekonana co do czystości mebla jak najbardziej słusznie, ale ostatecznie opadła na miejsce obok Anaru, podciągnęła pod siebie nogi i usiadła po turecku. Najchętniej rozepchnęłaby się jeszcze bardziej, jednak jej gabaryty za bardzo nie pozwalały na podjęcie podobnych działań. Mogłaby się o to skutecznie wystarać, lecz to był dopiero początek ich współżycia, toteż stwierdziła, że uprzykrzać je Anaru będzie wyraźniej na przykład jutro, albo po skończeniu opowieści, o ile w ogóle zdoła on coś z siebie wydusić.
    W przepastnej kieszeni swetra odnalazła szklaną kulkę i wyjęła ją. Lubiła takie drobiazgi i się nimi obsesyjnie otaczała, więc nic dziwnego, że coś takiego posiadała. Ta kuleczka miała połysk błękitny, niczym owe migdały. Feste poczęła obracać ją w palcach, nie zaprzestawając przy tym strzyżenia uszami.
    Chciała się zmienić. Przystroić w jakąś choćby blond fryzurę, oczy nieprzynoszące nieszczęścia, ukryć wąsy i uszy, dodać sobie trochę ciała, do tego się przyzwyczaiła. Wszystko zaczynało ją świerzbić od tego bezruchu, już dawno chyba nie wyzbywała się na dłużej niż paręnaście sekund swej biokinetycznej maski. Ale tylko marnowałaby siły, trudno się mimo to było wyzbyć przyzwyczajeń.
    Zamrugała oczami, w których odbijała się lśniąca kulka. Jej źrenice nadal były zwężone i obawiały się światła. Przechyliła lekko, prawie niezauważalnie, głowę, w stronę towarzysza, czym skupiła na nim nieco więcej uwagi, niż ostatnio.
    Trochę się obawiała, czy aby Anaru nie zażąda od niej tego samego. Nawet nie ufała swojej siostrze i bajała jej bez celu dłuższą chwilę, lecz i to uchylenie rąbka tajemnicy było dla Feste jak obdzieranie z najskrytszych sekretów, nie mówiąc już o wyjawieniu czegoś osobistemu słudze. Nieco zapadła się w sobie na myśl o takiej ewentualności.
    Po jakimś czasie, kiedy to Anaru wciąż milczał, kotka ziewnęła, przysłaniając usta dłonią.
    - A więc, proszę bardzo, zbierz się w sobie, mój sługo, a ja tymczasem zostawię cię, żebyś się rozgościł. Odpowiada ci takie wyjście? - wstała, po czym strzepnęła pył z sukni i zostawiła w spokoju bibelocik.
    - Do widzenia - pomachała mu ręką, a następnie zmieniła się w kotka i zwyczajnie wyszła, z niechęcią zabierając ze sobą Grimm'a.

    [zt]

    / Mhm. ;3
    Bym jeszcze poczekała, Anaruś, ale to za długo trwa, wybacz.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,15 sekundy. Zapytań do SQL: 10