• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X » Polowanie na Shaytan'a (Jackie)
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Kwiecień 2012, 15:11   Polowanie na Shaytan'a (Jackie)

    Ogród powoli zaczął spowijać mrok, słońce zachodziło ogarniając go coraz większym cieniem. Wśród roślin jednak zaczynało dopiero kwitnąć nocne życie. Co i rusz dało się słyszeć szelesty a potem tupot małych łapek, zwierząt do złudzenia przypominających wielkością, fretki, kuny czy tchórze, tych z ludzkiego świata. Jednak jak wiadomo jesteśmy w otchłani a tutaj wszystko się różni, nawet jeśli jest podobne wielkością. To samo także tyczy się roślin, tę cześć ogrodu w głównej mierze porastają te mięsożerne z rodziny muchołówkowatych. Ich toksyny są niezwykle trujące, pozwalają na trawienie chitynowych pancerzyków. Każdy wie co to znaczy zgaga, nieprawdaż. Czuł choć raz w życiu te pieczenie, jakie wywołują soki żołądkowe, no ale chyba za daleko od tematu odbiegliśmy.
    Gdzieś przy płocie dało się słyszeć głośniejszy szelest, spowodowany pojawieniem się większego stworzenia. Ten z pewnością był wielkości, mniejszej istoty człekokształtnej potocznie zwanej człowiekiem. Istota jest pokryta ciemną smolistą skóra, która niemal wtapia go w te otoczenie spowite teraz ciemnością. Na głowie widnieją czarne nieco pokręcone włosy a między nimi znajdziesz dwa rogi. Pokaźnej wielkości zakręcone lekko do tyłu, także ciemnej barwy. Na jednak większą uwagę zasługują oczy osobnika, które mają żółte tęczówki, przecięte kocią źrenicą (pionową). Urok iście diabelski z resztą czy nie tak by został okrzyknięty, diabłem ? Czarcim pomiotem, szatanem odpowiedzialnym za zło tego świata, a raczej tego ludzkiego. Wątpliwym jest bowiem, aby istoty z tej krainy interesowały się czymś takim jak wiara chrześcijańska. Wracając jednak do naszego Shaytana. To w jaki sposób się tutaj dostał, no i przede wszystkim skąd tutaj przybył. Jak można dopatrzeć się dziury w płocie, która pozwoliła na wejście, tak jednak logiki w jego obecności już niekoniecznie. Stworek bowiem ubrany jest elegancko, co już zwraca niepotrzebnie uwagę, na dzikusa z pewnością nie wygląda, no po za jednym wyjątkiem. Bestyjka rozejrzała się płochliwie po tym kawałku ogrodu i wsunęła w gąszcz roślin, tam gdzie było ich największe skupisko, pozwalające na ukrycie się przed wścibskimi oczętami.Tutaj można zaobserwować kolejną rzecz, która odróżnia ją od Shaytanów dziko żyjących, tych nieoswojonych. Ów osobnik wyciągnął z kieszeni spodni małą latareczkę i siadając po turecku otworzył książeczkę, którą dzierżył w dłoniach, a nie zwrócono na nią uwagi. Palcem przesunął po linijkach tekstu odszukując tę na, której skończył i kiwnął głową ze zrozumieniem i radością. W końcu chwila spokoju i może oddać się swojemu hobby, czytaniu. Czy to aby na pewno było normalne? Wiadomo posiadają umiejętności lingwistyczne, lecz czy umiały czytać ? Tutaj można polemizować, oraz dochodzić skąd ten przedstawiciel się tego nauczył.
    Jackie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Kwiecień 2012, 18:08   

    Dzisiejszy dzień minął, potworkowi jakoś zwyczajnie. Nie zdarzyło się nic nowego, nic ciekawego, było, tak męcząco normalnie, jak gdyby wszystkie interesujące rzeczy, postanowiły dziś się nie budzić, bądź schować się w jakiejś norze, gdzie nikt ich nie znajdzie. O poranku zjadła pyszne ciasto z truskawkami, które dostała od bardzo miłej pani, lecz jakoś nie mogła się nim cieszyć, gdyż pogoda na dworze nie była zbyt dobra, a więc musiała spałaszować ciast w domu, sama. Każdy wie, że jedzenie na świeżym powietrzu jest o wiele przyjemniejsze i zabawniejsze niż w domu, a przez jakąś głupią pogodę, nie mogła się ciszyć poczęstunkiem, tak jak cieszyć się nim należało. Ale chodźmy dalej. Po skończonym posiłku, dziewczyna, postanowiła się pobawić, gdyż jak na złość słońce wyszło i witało się ze wszystkimi ciepłym uśmiechem i ogrzewało każdego swoimi promieniami. Lecz Jackie, jakoś specjalnie to nie denerwowało jak i nie zachwycało, wydawało się to jej takie… zwyczajne, przeciętne, nudne, monotonne, bez polotu. Miała ochotę się zabawić, odkryć coś ciekawego, nadzwyczajnego, pięknego, ale jak to bywa, nie wszystko przychodzi tak łatwo. Z czaszką braciszka jak i pluszowym pingwinem Bernardem, wyruszyła w poszukiwania, które trwały cały dzień i nie przyniosły nic owocnego. Znaczy się, dziewczyna znalazła parę interesujących rzeczy, ale nie zadowoliły jej na tyle, by jakoś specjalnie się ucieszyć. Gdyż, niby, z jakiego powodu na jej twarzy miał zagościć uśmiech? Tylko, dlatego, że znalazła jakieś kolorowe szkiełka i niewielkich rozmiarów portret, jakiegoś kota? To jej nie wystarczyło, więc postanowiła szukać dalej i dalej, nie zważając na porażki i potknięcia. Zapomniała się tak, w tej zabawie, w poszukiwaczy skarbów, że nie zauważyła, że dzień zamieniał się powoli w zmrok. Cały świat, ogarniała przytłaczająca, tajemnicza, ale zarazem piękna ciemność, która powoli owijała drzewa, domy, kamienie, kwiaty… wszystko, co stało na jej drodze. Nie interesowało jej czym była, rzecz która stała się jej częścią, była bezstronna, sprawiedliwa. Cyrkiel, podziwiała ją, uważała, że mrok, jest czymś wspaniałym, wszechmocnym, pozwalającym na ukojenie, ucieczkę od problemów, od wspomnień. Jak wiemy, w nocy śpimy, a sen, był jedynym bezpiecznym źródłem które dawało wewnętrzny spokój i dawało odpocząć ciału jak i duszy. Ale teraz, owa ciemność, była dla dziewczynki, niczym szczególnym. Miała przed sobą inny cel, jakim było, zakończenie tego dnia, przez znalezienie czegoś ciekawego, czegoś, co pozwoli, zaspokoić jej ciekawość oraz, zechce zostawić dobre wspomnienia. Może postępowanie brązowowłosej było nieroztropne i niezbyt rozważne, ale oprócz wrodzonej głupoty, trzeba było ją pochwalić za odwagę i poświęcenie, jakie wymagało całodniowe chodzenie za niczym, błąkanie się bez określonego celu, tylko dla przeżycia kilku miłych chwil, jakimi byłoby spełnienie postanowionego przed sobą zadania.
    Idąc tak i rozglądając się za wszystkim i za niczym, nasz mały nieudany eksperyment trafił do Ogrodu Strachu który mieścił się w Szkarłatnej Otchłani. Dziewczyna nie lubiła tego miejsca i zawsze, gdy do niego przybywała, a bywało to rzadko, czuła się niekomfortowo i nieprzyjemnie. Opanowywał ją nawet nieraz lęk, że ktoś, coś, może nagle wyskoczyć i zrobić jej coś złego. Do tego, żyła tu rasa Szklanych Ludzi, której dziewczyna nie lubiła, chodź nie, nie lubiła to za mocne słowo, raczej jej się obawiała, czuła w stosunku do tych istot jakiś lęk, bała się, a przez to nie przepadała za nimi. Słyszała też, że arystokracja tam panująca jest niemiła i zła, a dokładnie ich przywódca lubił się znęcać nad innymi. Były to plotki, lecz dla złotookiej wydawały się prawdziwe. Los lubił płatać figle i zamiast dziewczynkę posłać do tej przyjemniejszej części ogrodu, pozwoliłby przywędrowała do miejsca zamieszkanego, przez mięsożerne rośliny i jakieś zwierzaki, które się z jakichś dziwnych powodów, nie bały owych chwastów, które wabiły swoje ofiary, do paszczy, po czym konsumowały je. Jak się domyślacie, nie był to najprzyjemniejszy widok, ale cóż, nie miała wyjścia. Cyrkiel powoli, z wielką ostrożnością wędrowała po kamiennej ścieżce, która była jedynym miejsce, gdzie rośliny nie mogły jej dopaść i wprowadzić do jej krwi toksyny. Nic chciała poznać jej skutków, dlatego, z wielką czujnością, uważała gdzie stąpa. Nagle usłyszała coś, jakby szelest liści, odgłos, który brzmiał podobnie, jakby ktoś ukrywał się w krzakach. Znała go bardzo dobrze, gdyż wiele razy bawiła się w chowanego, a różnorodne krzewy, krzaczki były idealnymi kryjówkami. Odwróciła się szybko i zlustrowała spojrzeniem całą okolicę, ale nikogo nie zobaczyła. Jej serce biło szybciej, krew pulsowała w żyłach, a tętno strasznie przyśpieszyło. Lęk, który czułą zaczął przeradzać się w strach. Powoli, ale skutecznie. Nie wiedziała, co kryło się w Ogrodzie Strachu, była tu tylko raz, może dwa, lecz na pewno nie widziała jeszcze tej części, najgorszej, która przyprawiała ją o ciarki na plecach. Gdyby wiedziała, że to coś, co się tu kryło to Shaytan, to może by się tak nie bała. Lecz nie wiedziała, że to on, przez co, w głowie migotała czerwona lampka, mówiąca: Uciekaj. Brązowowłosa miała wielką chęć jej posłuchać, niestety, przez swoją nieostrożność jak i słabą, ale to słabą orientację w terenie, zgubiła się i nie widziała, gdzie jest droga powrotna. Było ciemno, strasznie, a w krzakach ukrywało się coś niespodziewanego, coś co dla nieświadomości dziewczyny, czytało w spokoju książkę, chodź nie wiadomo było gdzie nauczył się tej trudnej sztuki, która wielu istotą z Krainy Luster sprawiała trudność. Loser westchnęła cichutko dla rozładowania napięcia, jakie się w niej nagromadziło i spojrzała w pustą przestrzeń.
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Kwiecień 2012, 19:44   

    Ogród wcale nie przywitał ją przyjaźnie. Z każdego miejsca tej części ogrodu spoglądała na nią mięsożerna roślina. Czasem nawet niebezpiecznie poruszała szeleszcząc oskarżycielsko liśćmi. Jak ktoś śmiał naruszyć ich spokój! Z pewnością były wielce oburzone bo zarówno Shaytan jak i dziewczyna zwana nieudanym eksperymentem odstraszali im pożywienie. Muszki, osy, oczywiście o zmienionych trochę gabarytach nie chciały już przylatywać. Co z tego, że noc i te stworzenia śpią, to była wina intruzów! Ani trochę nie przyjmowały do wiadomości, że po prostu te owady są o tej godzinie nieaktywne. No właśnie, ale tłumaczenie czegoś roślinom to jak próbować zmienić bieg rzeki jakimś cienkim patykiem, typowe marnowanie czasu.
    Nie tylko dziewczyna była w stanie słyszeć szelesty bo Shaytan także i wcale nie był zachwycony, że pojawiła się tutaj osoba trzecia, całkiem niemająca pojęcia o tym ekosystemie, bo szła niczym słoń w składzie porcelany. Każdy jej krok oznajmiał krzykliwie - "Tutaj jestem". To już z początku skreśliło dziewczynę u bestii jako godną rozmowy, prędzej ją złaja za takie zachowanie. Przecież to ogród nie można być tak głośnym, nawet jeśli była ostrożna. Dźwięk, który usłyszała był tylko jakimś podmuchem wiatru a nie świadczyło o obecności rogatego stwora, lecz o zimniejszym podmuchu wiatru jaki się zerwał i bardzo dobrze Jackie mogła go odczuć, najpewniej też wyskoczyła jej gęsia skórka. Dobrym jednak pomysłem było unikanie bezpośredniego kontaktu z roślinkami, bo one nie każdego w swym towarzystwie tolerowały. Większość żyjących tutaj zwierząt, było do tego przystosowanych, tak skonstruowanych, że nie wadziły ekosystemowi a wręcz na odwrót, ulepszały go.
    Powracając jednak do samej sylwetki Shaytana, syna diabła jakoby wielu go ozwało. Elegancko ubrany stwór wstał i tylko skrzywił z niesmakiem wyłączając latarkę, musiał polegać teraz na własnym wzroku, który był nawet dobry. Zamknięcie książki objawiło się cichym stukotem niknącym pośród szumu wiatru. Oh, coś za bardzo wietrznie się chyba zrobiło, nie sądzicie ? Stworek wyminął zgrabnie wyjątkowo złośliwy obiekt muchołówkowaty, który chciał go pochwycić swym lepkim liściem przypominającym człowieczy język. Roślina tym faktem poczuła się zniesmaczona i zatrzęsła szeleszcząc cichutko jakoby groziła bestii mówiąc - "Jeszcze Cię dorwę draniu". Rogacz miał ochotę zaśmiać się, ale stwierdził, że wtedy jego plan spali na panewce, toteż tylko rozbawiony przygryzł język. Gdy wyłonił się z gąszczu roślin cicho, nie dając świadectwa swojego pobytu zobaczył, że dziewczyna idzie jakoś wyjątkowo mozolnie. to przyprawiło go o uśmiech na ciemnych ustach i wyszedł na ścieżkę sunąc cicho, powolutku na ugiętych kolanach chcąc ją zaskoczyć. W jednej dłoni dzierżył tomik poezji a w drugiej zaś małą podręczną latarkę. Śmiesznie wyglądał tak czając się za nią. Można by to nagrać i wysłać do śmiechu warte. Bo cała sytuacja pomimo wyczuwalnej w powietrzu atmosfery grozy była iście zabawna, szatańsko zabawna w dodatku.
    Shaytan po chwili zarejestrował iż dziewczyna się zatrzymała, skwitkował to cichuteńkim pomrukiem niesmaku, jak i wzmógł czujność podczas skradania się. Na jego szczęście słońce już zaszło i nie zdradzało poprzez cień jego obecności. Uczucie niepokoju coraz bardziej wzbierało zapewne w dziewczynie a on miał niezły ubaw i nagle paf! Dźgając dziewczynę latarką w plecy wyładował ten cały strach jaki się nagromadził, chciał, liczył na ciekawą reakcję z jej strony toteż odskakując z zawadiackim uśmiechem na twarzy zapytał nieco bezczelnie za rozbawieniem.
    -Panienka się zagubiła, czy zabrnęła tutaj celowo?
    Oczy bestii świeciły wręcz radością i zaciekawieniem, wszak nieczęsto ktoś się tutaj zapuszczał mącąc spokój wyjątkowo wrednych roślin.
    Jackie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Kwiecień 2012, 11:31   

    Z pewnością można było uznać, że rośliny były strasznie ograniczone. Nie przyjmowały do świadomości tego, że muchy mogły nie przylatywać, nie przez intruzów, tylko, że w nocy śpią. Zielsko powinno jednak zrozumieć, że brak pożywienia, nie był winą Jackie, która nawet nie wiedziała, czym się żywią te rośliny. I gdyby wiedziała, o czym myślą te wszystkie muchołówki, to z pewnością by się oburzyła i może nawet spróbowała im wyjaśnić parę rzeczy. Ale niestety, nie umiała czytać w myślach roślin, dlatego też nie miała o niczym pojęcia. W ciemności, cały ogród wydawał się Jacqueline bardzo straszny, żeby nie powiedzieć przerażający. Stalowy płot, mięsożerne rośliny jak i pora dania, ukazywały, Ogród Strachu od najgorszej jego strony. Strony, która mówiła: Odejdź stąd, albo coś może ci się stać. Z pewnością wszystkie inne osoby zabrałyby nogi za pas i uciekły z tego wywołującego lęk miejsca, ale nie Cyrkiel. Dziewczyna miała w sobie coś takiego, co nie pozwalało jej tera spasować, przecież musiała odnaleźć coś ciekawego, coś co pozwoli zakończyć jej ten dzień będąc spełnioną. I to wcale nie dlatego, że nie pamiętała drogi do domu, wcale. Potarł ramiona rękoma czując zimny podmuch wiatru na swoich plecach. Może naprawdę przesadzała, może nikogo nie było. Jackie od zawsze była paranoiczką, która denerwowała się, gdy coś szło źle. Widziała tylko najgorsze scenariusze, nie dostrzegając dobrych stron, przez co często wiele traciła. Powinna się teraz uspokoić i rozejrzeć się trochę. Dziewczyna zaczęła sobie wmawiać w myślach, że szelest, który usłyszała to był tylko wiatr, który zamiast odpocząć przed telewizorem i pooglądać tragedie ludzi, postanowił się trochę pobawić kosztem brązowowłosej. Jednak nie zgodzę się z tym, że dziewczyna była aż tak słyszalna. Stąpała po kamieniach naprawdę lekko i delikatnie, co oczywiście nie znaczyło, że nie było jej słychać. Wręcz przeciwnie, każdy jej krok, był aż nadto słyszalny, lecz nie było to jej winą, tylko tego, że cały ogród jakby zamarł i był bardzo spokojny. Zresztą cóż się dziwić, skoro prawdopodobnie były w nim tylko rośliny. Dziewczyna nie miała pojęcia o obecności czarciego pomiotu, więc nie spodziewała się, że ktoś, oprócz obecnych zwierząt tu jest. A na pewno nie przypuszczała, by spacerował po ogrodzie elegancko ubrany Shaytan o smolistej cerze i złotych oczach, które były niczym u kota. A o tym, co to jest latarka, też nie miała najmniejszego pojęcia. Zresztą dziwnym jest, skąd ten mały diabełek, dostał coś takiego, jak latarka, która ewidentnie pochodziła, ze świata ludzi. Do tego, ta umiejętność czytania, kto mógł go tego nauczyć? Nie mogła zadać tego pytania ze względów osobistych, ale to nie znaczy, że ja, biedy narrator nie mogę go zadać. Niestety, nasz czarci pomiot, postanowił zabawić się kosztem dziewczyny, co na pewno nie pomogło jej w uspokojeniu się i jako takiemu, pomyśleniu, co zrobić dalej. Gdy została dźgnięta dziwnym, nieznanym jej przedmiotem, rozległ się z jej ust przestraszony Pisk, który mógłby obudzić umarlaka. Od głowy do stóp przez dziewczynkę przeszły ciarki. Nie chciała się odwracać, nie wiedziała ,co czai się za nią, ale też nie mogła przecież tak stać jak kołek i nic nie robić. Powoli odwróciła głowę i spojrzała za siebie. To, co zobaczyła, spowodowała, że oniemiała (Jeśli jest to jeszcze możliwe). Za nią stała jakaś istota o smolistej cerze, pięknych, ale i zarazem drapieżnych złotych oczach, oraz z zawadiackim uśmiechem na twarzy. Wyglądała naprawdę dziwnie, a w mroku nocy, wręcz groteskowo. Do uszu Jackie dobiegło pytanie chłopaka. Ton jego głosu był bezczelny, lecz można w nim było usłyszeć nutkę rozbawienia, mieszającego się z drwiną i satysfakcją z udanego żartu. Cyrkiel, aż miała ochotę się oburzyć i powiedzieć mu co o nim myśli, lecz nie zrobiła tego. Nie mogła i nie chciała się z nikim kłócić w tej sytuacji. Była sama w ogrodzie Strachu, nie wiedziała gdzie iść, więc głupim pomysłem było, by jeszcze wdawać się w konflikt z istotą, który przypominała czarta. Dziewczyna poprawiła sukienkę, spuściła na chwilę wzrok, jakby w onieśmieleniu, lecz mimo tego, że na zewnątrz nic nie było widać, jej serce biło jak oszalałe, a krew bulgotała pod wpływem adrenaliny, co było dziwne, skoro ciało dziewczyny w ogóle nie wytwarzało tego hormonu, tak jak płuca które nie pracowały, dlatego też, dziewczynie trudno było wydobyć jakikolwiek dźwięk, chodź pisk, jednak się udało. Spojrzała lekko zawstydzonym i niepewnym spojrzeniem na intruza (Sama też była intruzem, ale to niezbyt ważne) i przesłała do jego głowy obraz, który miał mu coś zakomunikować. Oczywiście Shaytan, miał od razu świadomość, iż to brązowowłosa się z nim komunikuje. Obraz, widomość, przedstawiała ją, bardzo przestraszoną, po czym wysłała kolejne „zdjęcie” niej, niewiedzącej gdzie iść. Ostatni obraz był aż nadto oczywisty i przedstawiał ją, oburzoną zachowaniem czarnowłosego. Naburmuszyła przy tym policzki jak jakieś małe dziecko i spoglądała na niego już nie przestraszonym wzrokiem, a hardym i pewnym.
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Kwiecień 2012, 15:12   

    To żadna nowość, każdy jest ograniczony. Tyle, że u roślin jest to bardziej widoczne. Właściwie w 100 procentach, bo nie można powiedzieć by miały jako takie własne myśli, wszak nie posiadały czegoś takiego jak mózg. Tak więc to po prostu były odruchy niekontrolowane. to, że w swym wydźwięku przypominały, jakoby były owionięte złymi myślami to już inna sprawa. Tak czy inaczej nie docierał do nich ten fakt, a Jeaqline nie miała jako tako powodu burzyć. Z reszta przejmowała się tak uczuciami roślin? De facto one nie czują, ale można do takiego wniosku dojść., zważywszy, że to Kraina luster, a w nic nie jest normalne. Nawet takie mięsożerne roślinki.
    Tak, zdecydowanie większość osobników pokroju Cyrkla pierzchło by gdzie pieprz rośnie. Ogród jest przerażający, co chwila jakieś szelesty, od czasu do czasu do uszu dojdzie jakiś gwizd. No i obecność tych roślinek, które wydają się takie żywe. W postrzeganiu tego miejsca też nie pomagał mrok, który coraz bardziej ogarniał ogród, na niebo zaś leniwe począł wpełzać księżyc, iście szatański i czarci widok. Robiło się coraz straszniej, coraz ciemniej i coraz dziwnej. Sugerując się nawet tym, że Shaytan postanowił się ujawnić, w jakże genialny sposób. Czarnowłosy stworek miał uśmiechniętą łobuzerską buźkę i wygląd nawet jak na Shaytany niestandardowo, wszak który z nich chodził tak elegancko ubrany? Tak więc jej przypuszczenia były mylne. Bo właśnie przed sobą takiego delikwenta, którego wcale nie mierziła obecność istoty człekokształtnej a wręcz przeciwnie, trzeba powiedzieć, że diabełek nawet zaciekawił się jej personą.
    Abstrahując jednak do latarki i umiejętności czytania. To mogę chyba uchylić rąbek historii ów bestyjki, która tak bestialsko wdzierała się tutaj praktycznie co nos, by poczytać w spokoju. Otóż Shaytan mieszka wraz z pewnymi ludźmi. a raczej marionetkarzami. To właśnie pan ów domu i jednocześnie jego oceny właściciel, nauczył stworka czytać, co do latarki to dał kiedyś tam w prezencie. Bowiem te małżeństwo nie posiadało dzieci i tak traktowało osobistość, którą właśnie podziwiała dziewczyna.
    Racja, ten egzemplarz był wyjątkowo zadowolony z żartu jaki udało mu się wyciąć dziewczynie.
    Obrazy jakie po chwili mu przesłała, zaskoczyły go. Diablątko odskoczyło do tyłu i z zaskoczeniem zamrugało powiekami. Czyżby trafił na niemowę ? Na to wyglądało, ale.. Czy mógł mieć pewność. Główka Shaytana przechyliła się na drugi bok, dalej ciekawie przyglądając. Nagle jednak coś go wyprowadziło z równowagi a czarci pomiot zasyczał wściekle, jakoby chodziło o dziewczynę, prawda jednak była taka, że coś z tyłu za nią zobaczył. Coś co go zaniepokoiło. Jakaś postać w dodatku tak znany zapach miała, było czuć lekki zapach ziemi, piżma i czegoś jeszcze, możliwe iż dziewczyna też go czuła. Tylko nie było pewności skąd on dokładnie dochodzi.
    Jednak odpowiedź szybciej nadeszła niźli ktokolwiek by się spodziewał.
    Skryta w mroku persona nagle zaczęła ku nim biec, co zaowocowało w ów momencie kolejnym odskoczeniem elegancko ubranego stworka a na twarzy pojawiło nieme zmieszanie. Kolejny skok i niezlokalizowana persona wyskoczyła w górę, omijając tym samym dziewczynę, a na cel obierając naszego słodkiego diabełka.
    Z całą siłą buchnął w niego i się zaczęło kotłowanie. Gniewne piski i syki, a nawet powarkiwania bliżej niezlokalizowane w swym wydźwięku, prostocie jaką sobą reprezentowały. Tym co przerwał tę rozmowę okazał się być.. również Shaytan. Z tą różnicą, że nie był tak elegancko ubrany i był lekko zaniedbany, no i pokaleczony przez roślinki. To był jeden z "dzikich" osobników tego gatunku. Włosy miał przydługawe i po przypalane na końcach, przecież jakoś musiał usuwać niechciane owłosienie prawda? Niekonwencjonalna metoda, ale zawsze to coś, nieprawdaż? Tak czy inaczej obie bestie przeturlały się wciąż szarpiąc i wydając nieartykułowane dźwięki. Na ziemi gdzieś nieopodal leżał tomik poezji wraz z latarką, którą musiał jeden z Shaytanów chcąc nie chcąc opuścić. Niby tacy sami, bardzo podobni z wyglądu a jednak tak inni, paradoks, czyż nie?
    Jackie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Kwiecień 2012, 14:25   

    Może i rośliny nie myślała, ale z pewnością coś czuły. Tak przynajmniej myślała dziewczyna. Była i jest z zamiłowania ekologiem i uparcie się stara wierzyć, że wszelakie rośliny, kwiaty, drzewa i krzewy jednak posiadają coś takiego jak uczucia i emocje, tylko nie potrafią tego pokazać. Może wydać się to szalone, ale ta Jackie uważała i trzeba jednak uszanować jej zdanie. Co nie zmienia faktu, że jednak nie nigdy nie miała ochoty do zawiązania bliższych stosunków z kwiatkami i drzewkami, a już szczególnie z tymi z Ogrodu Strachu. One się dla niej wydawały, niezbyt chętnymi towarzyszami rozmów i plotek, nie ważne czy potrafiły mówić czy nie. Z pewnością ich charakter i wychowanie na to nie pozwalało, a może dziewczyna po prostu coś sobie ubzdurała i stwierdziła, że z roślinami można rozmawiać. Co oczywiście nie wyklucza faktu, że można było, a już na pewno w Krainie Luster. Niedawno doszły ją słuchy, że są istoty, które mogą porozumiewać się z tymi najczęściej zielonymi cudami natury, więc chyba to jest jakimś dowodem, iż z roślinami jednak da się dogadać. Atmosfera zaczęła się robić coraz dziwniejsze, straszniejsza, wszystko wokół mogłoby z pewnością, przeciętną personę człekokształtną przyprawić o stan przedzawałowy, bądź, coś jeszcze gorszego. Wszystko wydawało się dla Jackie groteskowe, jakby wyjęte z horroru, a Shayatan, który postanowił zrobić jej żart, z pewnością nie poprawił jej samopoczucia, a wręcz przeciwnie, pogorszył je, za co z pewnością nie była mu wdzięczna. Ten mały psikus bardzo wystraszył Cyrkla, jak i ją bardzo zezłościł. Lubiła gry i zabawy, dowcipy też, ale matko święta, nie w takiej sytuacji, gdzie się zgubiłeś i nie wiesz gdzie iść, a miejsce, w którym przebywasz, nie należy do najprzyjemniejszych. Osobnik, który przed nią stał wyglądał wręcz czarcio, jak czart mógłby czarcio wyglądać. Smolista cera, złote oczy i łobuzerski uśmiech, ukazywał go, jak małego diabełka, który lubił zawiać się losem innych. Jedyna rzecz, jaka nie pasowała to było jego ubranie, które nadawało mu elegancji jak i pewnej świeżości, do tego odróżniało go z pewnością od innych czartów, jakie mogłaby spotkać Jackie w przyszłości, gdyż jak na razie, oprócz tego osobnika, nie miała przyjemności żadnego widzieć. Widziała jak zareagował na przesłane obraz, zresztą trudno było tego nie zauważyć, ale dziewczyna nie takie rzeczy potrafiła. Była niemową, przynajmniej od czasu, operacji, którą przeprowadzono na jej zniszczonym, lekko zgniłym ciele, która odbyła się w organizacji MORIIA. Z powodu traumatycznych przeżyć, dziewczyna chyba stworzyła jakąś blokadę psychiczną, która nie pozwala jej się odezwać, jak i powiedzieć o tym, co się stało. A może naukowcy ją założyli. Nie wiedziała i z pewnością nigdy się nie dowie. Pozostał jej tylko taki sposób komunikowania się i nie wszystkim on pasował. Niektórzy wyzywali ją od szatanów, pomiotów, dziwaków, potworów, które mieszają w cudzym umyśle, a ona taka nie była, nie chciała nikogo skrzywdzić, a tylko porozmawiać, na swój własny sposób. Lecz niestety nie było jej to i tym razem dane, gdyż twarz nieznajomego stworka przybrała wyraz strachu i zaskoczenia. Nie, wiedziała czym było to spowodowane. Przestraszył się jej, może tego ogrodu. Co prawda Jacqueline wyglądała dziwacznie, ale to raczej nie jej się przestraszył czarnowłosy, o czym się chwilę później przekonała. Nagle, zza jej pleców wyskoczył stworek, bardzo podobny do tego, którego spotkała przed chwilą, tylko, że ten w przeciwieństwie do tamtego, wyglądał o wiele gorzej. Przypalone włosy, poranione ciało, a na to narzucona jakaś szmata mająca robić za coś w stylu ubrania. Nieznajomy rzucił się na drugiego nieznajomego i zaczęli się razem bić, wydając przy tym gniewne piski, syki, pomruki jak i od czasu do czasu można było słychać warczenie, które dochodziło z ich ust. Na pierwszy rzut oka było widać, że zbyt bardzo się nie lubili, ale to nie był jeszcze powód, by na siebie tak naskakiwać, a przynajmniej takie były myśli brązowowłosej, która przyglądała się całej tej scenie z troską jak i przerażeniem na twarzy. Zawsze była wrażliwa na przemoc, nawet, gdy sama jej używała i to, co wyprawiały Shayatany nie spodobało się jej. Nie zauważyła nawet przedmiotów które upuścił ten bardziej wychowany i elegancki osobnik tylko pognała, by jakoś przerwać tą, jej zdaniem, bezsensowną walkę. Była pacyfistką z zamiłowania, co Sabo w sobie wyjaśnia jej postępowanie jak i głupotę. Przecież to głupie, nagle wejść w walkę, dwóch zażartych diabełków, które raczej nie będą zbyt ucieszone, że ktoś im przerwał. Ale taka już była Jackie, nawiana i w gorącej wodzie kąpana, gdy tylko widziała, że komuś dzieje się krzywda. Dziwnym jest to, że była taka empatyczna, skoro los nie był z nią tak łaskawy i potraktował ją jak zużytą zabawkę. Normalny człowiek by się załamał, zamknął w sobie, ale nie ona. Postanowiła, że się nie podda i tak będzie teraz, nie pozwoli by nieznajomi bili się na jej oczach. Gdy jeden odskoczył od drugiego, taksując go groźnym spojrzeniem wbiła pomiędzy oba Shayatny, rozkładając ręce, w geście, który nakazywał przestać walczyć. Stała tyłem do tego eleganckiego, a przodem do tego zaniedbanego, który był prawdopodobnie inicjatorem tej sytuacji. Zachowanie dziewczyny, z pewnością nie spodobało się ani jednemu, ani drugiemu, ale cóż poradzić, Jackie była jak Chuck Noriss, zawsze na służbie. Strażniczka Krainy Luster, nawet fajnie to brzmi. Spojrzała na pierwszego a potem drugiego Shaytana wzrokiem pełnym determinacji, mówiącym, że one nie odpuści. Szkoda tylko, że zapomniała, iż jest całkowicie bezbronna.
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Kwiecień 2012, 11:30   

    Widocznie nasz czarci Shaytan źle wyczuł moment na takie psikusy. Co jednak miał zrobić skoro on wcale przerażony nie było. Miejsce wydawało mu się nadzwyczaj spokojne i on w porównaniu do cyrkla czuł się jak ryba w wodzie pośród tych wszystkich roślin. Wszak czasem też wyczuwał ich myśli, a przynajmniej tak mu się zdawało, miał jednak świadomość, że roślina to roślina aczkolwiek w krainie luster nic nie jest do końca pewne.
    Jackie jednak z jednym dobrze myślała, nasz diabełek nie wystraszył się z jej powodu, lecz wystraszył go ten drugi Shaytan. Nie było zbyt wiele czasu do reakcji, tamten mu go nie dał. To zaowocowało szarpaniną, gniewnymi sykami, piskami jak i warkotem, wydobywającym co i rusz. Na chwile świat jakby zamarł i były tylko te dwa stwory różniące się z charakteru jak ogień i woda. Z jednej strony narwany dzikus, z drugiej elegant o nieco diabolicznym podejściu, zdecydowanie też wychowany aczkolwiek mający predyspozycje do robienia głupich żartów. Dziewczyna już miała okazję się przekonać.
    Rzeczywiście się nie lubili, to wynikało jednak chyba z przyczyn osobistych, bo wcale nie byli wedle siebie nieznajomi. Te dwa osobniki znały się, nawet dobrze, można powiedzieć jak łyse konie. No, ale to akurat dawne dzieje, teraz się popsuło i jest jak jest. Obu stworom najzwyczajniej umykał fakt, że dziewczyna stoi zatrwożona, po części wystraszona. W końcu jednak się zmęczyli. Odskoczyli od siebie i spojrzeli jak jeden mąż na dziewczynę, która stanęła między nimi. Dobrym posunięciem jednak było, że stanęła przodem do tego dzikiego, który wyraźnie był silniejszy a do tego bardziej nerwowy. Widząc jej zdeterminowanie na twarzy zasyczał gniewnie, niemal ze wstrętem. Postąpił kilka kroków ku niej. Ten z tyłu jednak tylko zakwilił a potem podniósł z ziemi. Coś go bolało, czy nie będzie to tak, że trzeba będzie jego chronić? Gdzie by tam.
    Z wolna się uniósł i także wydał z siebie gniewny syk a potem warkot, mierząc wzrokiem tego drugiego. Oczy obojgu zalśniły wymowną wściekłością, ale także i lekkim wahaniem. Co to do diaska miało być. Obrzucili potem dziewczynę spojrzeniami pełnymi zaintrygowania, zadziwienia sięgającego wysokiego poziomu. Nie mieli nigdy do czynienia z pacyfistkami, niee. Ich świat nauczył, że trzeba być w większości złym jak dobrym, wierzyć w pewne idee, jakie by brutalne one nie były. Pacyfizm się nie sprawdzał, chcąc mieć coś musisz o to walczyć a to często wymaga skorzystania z mniej przyjemnych środków perswazji.
    - O co Ci chodzi?
    Zapytał ten, który wcześniej uraczył ją żartem, jednocześnie podchodząc bliżej dziewczyny. Nie, żeby chciał jej dotknąć czy coś nie. Ten drugi zaś przechylił głowę, także wyraźnie czekając na odpowiedź, nie miał jednak świadomości, że dziewczyna najwyraźniej jest niemową. Zamrugał oczami i cofnął się kilka kroków w tył. Mrok całkowicie spowijał już ogrody a nad nimi pysznił księżyc w pełnej krasie. Świecący żółcią, okrągły, mieli pełnię, jak miło. Czarne włosy dzikiego Shazytana na końcach jakby zaświeciły pod wpływem blasku księżyca, a oczy nabrały na dzikości. U tego drugiego objawiło się tylko blaskiem w tęczówkach.
    Elegancki czart jednak sobie o czymś przypomniał i nagle z zapałem zaczął czyścic ubranie, nie pokaże się przecież w takim stanie w rezydencji, skrzyczeli by. Z resztą najchętniej by tam nie wracał. Potem zaś począł wzrokiem szukać latarki, a gdy ją zlokalizował to podniósł, wraz z tomikiem ulubowanych wierszy. Rzucił nieufne spojrzenie w kierunku znajomego dzikusa. Nie wiedząc czego się po nim spodziewać.
    Jackie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Kwiecień 2012, 18:58   

    Jeśli te miejsce spodobało się Shayatanowi, to istota ta miała najwyraźniej coś z głową. Ogród Strachu w świetle księżyca wyglądał przerażająco, ale zarazem i tajemniczo. Jak coś pięknego, ale zarazem niebezpiecznego, mrocznego, jak drapieżnik, który czai się na swoją ofiarę, tylko po to by ją jak najszybciej zabić i skonsumować. Jackie, nigdy nie powiedziałby, że jest to szczególnie przyjemne miejsce, co raczej potwierdził sam psikus czarta, który chyba jednak nie potrafił się zachować. Ale cóż, każdy ma swoje dobre jak i złe cechy. Tak było i z brązowowłosą, która z jednej strony była miło i pomocną osóbką, z wielkim uśmiechem na ustach, a zarazem i nieobliczalną sadystką, która potrafiła zabić kogoś bez mrugnięcia okiem. Po co? By się pożywić, bądź skompletować, sobie jakąś nową część ciała. Rękę, nogę, oczy, wszystko to nie było jej. Po za małym wyjątkiem, a było nim złote oko, umieszczone w jej oczodole, wyrażające teraz, strach, niepewność i determinacje. Tylko ono było stałe, w przeciwieństwie do uczuć, które szargały teraz dziewczyną. Nie lubiła, gdy ktoś się bił, ale też niezbyt przepadała za sytuacjami, gdy to ona była w centrum konfliktu lub jego częścią. Wolała nie mieszać się w cudze sprawy, ale w tym wypadku, gdy widziała przemoc, złość, agresję, nienawiść, nie potrafiła nie zareagować. Była pacyfistką i to nie bierną, lecz aktywną, a serce podpowiadało jej, że musi działać, za nim stanie się coś złego. Woda i ogień, jak to nazwał ładnie obie istoty nasz mistrz gry, wyglądały jak całkowite przeciwieństwa. Jeden był chłodnym elegantem, o dziwnym poczuciu humoru, a drugi, istotą w gorącej wodzie kąpaną, które pierw coś zrobi a potem pomyśli. Lecz mimo wszystko oba diabełki, nie różniły się tak bardzo. Obaj, jak widać lubili się być, wyglądali, nawet podobnie, chodź elegantowi, z pewnością nie spodobałoby się to stwierdzenie, ale cóż. Taka sama smolista cera, taka sama postura, takie same oczy. To przywodziło na myśl bajkę o księciu i żebraku, którą dziewczyna kiedyś słyszała. Tylko, że tam wszystko skończyło się szczęśliwie, a tu mogło się stać wręcz przeciwnie. Każdy z nas, tak samo Cyrkiel, wie, że nie wszystko kończy się Happy End’em. Dziewczyna spojrzała to na jednego, to na drugiego osobnika, lekko zdenerwowanym jak i wymuszonym złym wzrokiem, jakby mówiąc, że jeśli tylko się ruszą, to pożałują. Szkoda tylko, że wyraz jej twarzy mógł przypominać, twarz małego dziecka, które nie dostało zabawki, jaką chciało i jest obrażone na cały świat. Odeszła trochę kroków w tył, gdy dzikszy z Shayatanów, zaczął iść w jej stronę. Jak widać nie chciała mieć z nim ani trochę do czynienia. Bała się, że jej coś zrobi, co oczywiście nie było takie łatwe, gdyż, iż, jej ciało było całkowicie inne, od ciał, z którymi miały styczność te istotki. Jej wyrządzić jakąś szkodę nie było zbyt łatwo, jeśli nie powiedzieć by trudno, dlatego to dziewczę z pełną świadomością miało prawo wskoczyć pomiędzy walczących czarnowłosych, skoro i tak nic, zbyt poważnego nie mogło się jej stać. Oczywiście mogła stracić rękę, oko, lecz zawsze mogłaby sobie skombinować nowe, tak jak zawsze, gdy coś w jej ciele nie grało, albo było niekompletne. Chciała się nawet obrócić, gdy usłyszała kwilenie, lecz ono szybko przerodziło się w gniewny syk, więc dość szybko zrezygnowała z tego planu. Z pewnością ten osobnik był mniej agresywny, ale to wcale nie oznacza, że nie miał wobec niej, żadnych wrogich zamiarów. Jej pomoc, zawsze mogła się mu nie spodobać. Do tego, jakoś nie miała ochoty oglądać, jego, z pewnością rozgniewanej twarzy. Ciarki przebiegły jej po plecach, gdy spojrzała w oczy tego drugiego Shayatana, lecz to samo w sobie nie było takie straszne, a raczej spojrzenie, czarnowłosego wydawało się niebezpieczne. Potem usłyszała głos za swoich pleców. Posiadacz owego głosu, dźwięku przekazywanego za pomocą ust. Aparatu, który pozwalał porozumiewać się, a jej był on zabrany. O co ci chodzi? Czyż to nie oczywiste, nie chcę by wam się cokolwiek stało! – pomyślała przejęta dziewczyna. Czy to nie było oczywiste? Nie rozumiała jak ten chłopak mógł się jeszcze o to pytać. Ale cóż, gdy zobaczył minę, wyrażającą oczekiwanie na odpowiedź, u drugiego, który był przyczyną konfliktu. Postanowiła odpowiedzieć. W głowie jednego, jak i drugiego pokazał się obraz ich wszystkich, godzących się, szczęśliwych. To co pokazała obojgu istotą, było pozbawione agresji, negatywnych emocji, miało uspokoić, a nie rozwścieczyć. Księżyc na niebie, skierowany w ich stronę, jak gdyby mówiący, śmiało, nie bój się, teraz był jakby ślepy, głuchy, pusty. Kiedyś, a raczej do dzisiejszego ranka wydawał się jednym z jej przyjaciół, a teraz zobaczyła, jaki naprawdę jest. Czy nie powinien on jej pomóc, swym światłem pośród mroku uprzyjemnić atmosferę? Pokazać całe swoje piękno, które z pewnością zachwyci każdego. A on nic, po prostu sobie wisi, i nic nie robi. Żartwoniś stojący za nią, chyba nie zamierzał pozostawać tu dłużej, o czym świadczyło jego zachowanie. Zaczął się czyścić, szukać tego co przyniósł, jak i chyba postanowił sobie iść. Nie mogę powiedzieć, że to spowodowało ulgę u dziewczyny, gdyż nie chciała ona tu zostawać sama, z tym niezbyt przyjaźnie nastawionym dzikusem. Do tego nie wiedziała jak wrócić do domu i miała małą nadzieje, że ten o smolistej skórze czart, jej w tym pomoże.
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 20 Kwiecień 2012, 11:36   

    Czy nie taki jednak jest Shaytan? Przerażający, tajemniczy jak niebezpieczny i mroczny? Czy nie to swoją osobą ukazuje zarówno jeden jak i drugi? Czarcie pomioty przecież kochają miejsce, które przez innych zostają uznane za brzydkie, straszne czy też okropne. Przecież też piękno jest pojęciem względnym, nieprawdaż? to co dla jednego jest paskudne dla kogoś innego jest kwintesencją piękna? Mam rację ? Zapewne mam, chociaż ręki sobie uciąć nie dam bo chodzą na ten temat przeróżne poglądy.
    Fakt, każdy ma swoje złe jak i dobre strony. Nawet z pozoru istotka, która jest z pacyfistką czy pacyfistą z zamiłowania. Nawet taki przyjacielski kotek, co nigdy nie pokazał pazurków może w końcu to zrobić. Nie można niczego założyć w 100% no chyba to, że kiedyś umrzemy, jak każdy, istot wiecznych nie ma. Tak samo jak i istot idealnych pod każdym względem. Zachowanie czarta odbiegało od norm wychowania, faktycznie lecz jak miał się zachować? Nie znał dziewczyny, pałętała się sama po ogrodzie strachu w dodatku jest niemową. to przecież jawne szukanie guza na tak pięknej twarzyczce. Kto by jej pomógł gdyby jednak jakiejś roślince udało pochwycić ją w swe zdradzieckie liście? Zapewne nie myślała o grożących konsekwencjach a Shaytan swoim zachowaniem chciał jej to przekazać. Nawet nie była czujna skoro dała mu się tak zaskoczyć.
    Zareagowanie na bitkę dwóch stworków także nie musiało okazać dobrym posunięciem, zwłaszcza przy obecności tego dzikusa, który właśnie stawiał kroki w jej kierunku, patrząc groźnie ślepiami, tak podobnymi do tego drugiego. Sama wepchała się w centrum konfliktu, jak to większość pacyfistów, ironia nieprawdaż? Chcąc uspokoić, tylko zaogniała konflikt między tą dwójką i nawet jej harde spojrzenie na dzieciach diabła nie robiło wrażenia. Dzikszy z bestyjek widząc reakcję Cyrkla uśmiechnął się, chorobliwe, rozbawiony i jakże usatysfakcjonowany jej reakcją. Dziewczyna się go bała? Do tego stopnia, że nie bała przybliżyć do tego drugiego, ciekawe.
    Może Jackie nic poważnego stać się nie mogło, czy jednak miałaby czas i siłę kompletować kilka części ciała, bo uszczerbek na zdrowiu mógł być niemały zważywszy na agresję tych osobników. No i w jeszcze jednym punkcie dziewczyna myślała dobrze, Shaytan znajdujący się za nią nie byłby zadowolony z pomocy, zwłaszcza iż nic poważnego mu się nie stało. Właściwie dźwięk jaki z siebie wydał mógł być różnie interpretowany. Edgar, bowiem tak się zwał elegancik, nie był zaskoczony obrazem, który mu dziewczyna przesłała, bardziej zniesmaczony bo w cale z tym drugim nie miał zamiaru się godzić, z kilku przyczyn, na razie nie znanych, może kiedyś się wyjaśnią ? Kto wie, kto wie. Zaś narwaniec szybko odskoczył by zasyczeć a potem warknąć niczym rozwścieczone zwierze. Nie potrafił tego zrozumieć, jego mózg był raczej ograniczony. Ktoś majstrował mu w głowie, nie wiedział jak temu zaprzestać, znał tylko najprostszy sposób. Atak.
    Tak też się stało, rzucił się w stronę dziewczyny, nie udało mu się jednak do niej dotrzeć bo tor jego lotu przeciął ten drugi Shaytan, który do tej pory skrywał za sylwetką Jackie.
    Czy Edgar miał jakiś powód by tak zrobić? Bardzo możliwe, a może po prostu nie przepadał za bitkami, które nie miały sensu?/ Czy też miał trochę inne spojrzenie na dziewczynę niż ten drugi, który uznał ją za zagrożenie. Najzwyczajniej w świecie uznał ten obiekt za swą własność. w końcu pierwszy ją spotkał, jako pierwszy wystraszył, nieco egoistyczne podejście, ale co poradzić, skoro właściciele dawali mu wszystko co chciał.Rozpuścili go a teraz są tego efekty, chyba nawet miłe w pewnej części dla pani zacerowanej.
    Stworek elegancko ubrany rzucił się na swoje zaniedbane odbicie, niemal kopię, kolanami wgniatając w brzuch, a dłonie zaciskając na nadgarstkach przyciskając do ziemi. Kolejny gniewny syk, warkot i rozdziawienie usteczek. To było strzeżenie, ale kto wie czy ten drugi je zrozumie.
    Jackie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Kwiecień 2012, 09:56   

    Może i piękno jest pojęciem względnym, ale według Jackie, a raczej dzięki jej dziecinnemu postrzeganiu świata, tak naprawdę piękno widzi tylko w dobrych rzeczach, a brzydotę w złych. Tak w większości sytuacji dzieli świat, który, może być dobry albo zły. Oczywiście dziewczyna daje szansę otoczeniu by mogło jej udowodnić, że mimo niezbyt miłego wyglądu jest dobre. Nigdy nikogo nie skreśla na starcie, nawet gdy znalazła się w organizacji MORIA, nadal wierzyła, że tych ludziach jest dobro, jednak okazało się inaczej, czego dowodem jest sama dziewczyna. Tak wiec, ogród według niej nie należał do najpiękniejszych miejsc, raczej do takich z jej sennych koszmarów, o których chciała zapomnieć, ale cóż, los jednak lubi płatać figle i przyprowadził brązowowłosą w te miejsce. Bawił się nią. Jak widać każdy ma swoje dobre i złe strony, tak samo przeznaczenie i los, są czarne i białe. Potrafią przysłać coś wspaniałego, piękne chwile w życiu, jak i dać ból, smutek i żal. Do tego są strasznie kapryśne i można by rzec, iż niesprawiedliwe, gdyż nie każdemu rozdają po równo. Cyrkiel coś o tym widziała. Ona też miała dwie strony medalu, dwie osobowości, które były jednym. Jak wiadomo, nikt nie jest nieskazitelny i z pewnością nikt nigdy taki nie będzie, ale można próbować. Człowiek zawsze był idealistą i we wszystkim, co robił próbował być perfekcyjny, więc nie jest to dziwne, że sam się chce stać idealny. Jednak dziewczynka taka nie było, potrafiła akceptować to, co w niej złe jak i postanowiła zmierzyć się z każdą przeciwnością losu. Nigdy nie chciała być do końca idealne. Bo przecież wszystko, co perfekcyjne jest nudne. Przynajmniej takie było jej zdanie. Zatrzepotała delikatnie swoim skrzydłem, a przez małe szkiełka, promienie księżyca zamieniły się w delikatne kolorowe światła, które padały na podłogę tworząc cudowną gamę barw i kolorów. Mimo wszystko trudno uwierzyć, że ta drobna istotka mogłaby być zła, czyż nie? A z pewnością, że mogła być niebezpieczna. Shaytan nie miał racji, co do brązowowłosej, nie była ona całkowicie bezbronna i gdyby coś zagrażało jej życiu z pewnością by sobie poradziła, więc owy żart oprócz tego, że ją strasznie wystraszył nie spełnił swojej roli, ostrzeżenie nie dotarło. Ale chyba raczej nie musiało, gdyż Jacqueline, nie miała pozostawać tu ani chwili dłużej, już od samego początku miała ochotę wrócić, lecz jeszcze nie znalazła nic ciekawego, no może oprócz dwój czarci pomiotów, którzy nie potrafią się zachować w obecności damy. Owa dama cofnęła się teraz o parę kroków, prawie wpadając na Edgara, który trzymał w swojej ręce tomik poezji jak i latarkę. Bała się dzikusa i nie chciałaby ten się do niej zbliżał. Miała nadzieje, że obaj się pogodzą, ale jak widać nic na to nie wskazywało. A ten mniej elegancki Shayatan, chyba postanowił ukarać dziewczynę za to, że się wtrąciła w ich sprzeczkę. Ale co miała zrobić, nie mogła przecież pozwolić by się pozabijali, bądź odnieśli jakieś poważniejsze rany. Musiała wkroczyć, nienawidziła przemocy. W jej pięknych dwukolorowych oczach było widać teraz lęk, chyb postąpiła nieroztropnie. Może i nic poważnego by się jej nie stało, ale musiałaby zabić wiele istot, by skompletować brakujące części ciała, jakie mogła utracić. A nie chciała nikogo ranić. Mimo swojej natury wolała raczej ograniczać złe uczynki do minimum, nie chciała niepotrzebnie nikogo krzywdzić, aż już z pewnością niepotrzebnie zabijać, więc wolała nie odnieść jakiegoś poważniejszego uszczerbku na zdrowiu. Niestety, kolejną głupią rzeczą jaką zrobiła było owe przesyłanie obrazu, chęć porozumienia się z diabełkami. Co prawda ten pierwszy, jakoś specjalnie się tym nie przejął, ale za to ten drugi, jednak chyba przejął się za bardzo. Agresja, złość i strach były widoczne w jego oczach. Obraz chyba go zaskoczył a potem rozwścieczył. Zwierzęce instynkty zabrały górę i czarnowłosy zaatakował dziewczynę. Jacqueline zaszokowana nie wiedziała, co zrobić, stała jak słup soli czekając, aż bestia (w tym momencie naprawdę ją przypominał) do niej dotrze i zrobi jej coś z pewnością nieprzyjemnego. Lecz za nim to się stało, drugi z diabełków wyskoczył zza niej i zagrodził drogę napastnikowi przy okazji przyszpilając go do ziemi, a z jego ust wyrwał się ostrzegawczy syk, warkot, dziwię trudny dla zidentyfikowania przesz uszy Cyrkla. Widziała tylko, że to nie oznaczało nic miłego. Nie rozumiała, co się dzieje. Dlaczego tamten jej pomaga? Przecież, wręcz wyraźnie było widać niechęć w jego oczach, więc dlaczego? Czy przebudziły się w nim jakieś oznaki dobroci? A może to litość? Nie miała pojęcia, lecz scena, którą widziała ścisnęła ją za serce. Mimo, ze nieznajomy, chciał ją zaatakować, nie mogła patrzeć na grys bólu wypisany na jego twarzy, przez wgniatające się w brzuch kolana. I mimo, że była wdzięczna Edgarowi, że jej pomógł, to podbiegła do niego i przesłała mu obraz, mówiący tyle co, nie krzywdź go. Z pewnością było to dziwne, w obecnej sytuacji, a może i szokujące, Ala taka była już brązowowłosa. Skomplikowana w swej prostocie. Oczywiście, nadal się lękała, ale nie pozwoli przecież, by druga osoba cierpiała na jej oczach. Straszna z niej hipokrytka, czyż nie uważacie tak? Sama powodowała wiele bólu u innych, a teraz znalazła się matka Teresa. Zbawicielka uciśnionych. Heh, śmieszne. Ale cóż, raczej się jej nie zmieni. Jedna rzecz nie pozwala jej nazwać cyniczną wyrachowaną (I nie, nie dlatego, że nie wie co te słowa znaczą), a jest nią to, ze ona musi krzywdzić żeby przetrwać, a większość osób robi to, chodź to im do życia nie jest potrzebne.
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Kwiecień 2012, 15:01   

    Kapryśność losu, nie zna granic, jest on do krzty pokryty chęcią płatania figli. Nigdy nie wiesz co Cię spotka, za godzinę, czy dwie a nawet za kilka sekund. Nawet jeśli wszystko jest ułożone idealnie, a twój grafik wydaje się tak cudownie klarowny, to bardzo, ale to mega bardzo często się mylisz, że wszystko pójdzie po twej myśli, bo zwyczajnie, bah i wszystko runie, jak mury wielu zamków podczas szturmu, jak drzewa łamane przez wichury, jak domy, które zmiatają huragany pokroju Katriny. Czasem pani Los, jest tak okrutna, że każdy rodzi się z innym przeznaczeniem, chociaż można je złamać, ale w gruncie rzeczy nie przeciwstawisz jakbyś nie chciał bądź chciała. Tak czy inaczej nigdy nie było równości między istotami, wręcz przeciwnie. Jesteś gorszy bądź lepszy, szlachtą albo podrzędnym kmieciem, zwał jak zwał. Każdy też dąży do tej najwyższej i najlepszej opcji. Chciwość niestety jest jedną z nadrzędnych cech każdego z nas. Fakt, zdarzają się Ci co patrzą inaczej, jednak należą oni do mniejszości. Jednak co do jednego stwierdzenia się nie zgodzę, a raczej dwóch, ludzie nie należą do idealistów, a nawet jak takowych się znajdzie jest ich niewielu. Ludzie z natury są wygodniccy, wolą polegać na innych, mieć kasę, zapewniony dobrobyt, kochającą rodzinę, która będzie za niego decydować i robić to w sposób dla niego odpowiedni. Idealiści takimi ograniczeniami nie są spętani, nie lubią się kimś wysługiwać, wolą robić sami i oni racja przykładają się do wszystkiego, by było perfekcyjne. Jednak wygoda zbyt kusiła by porzucić ją dla idealizmu i samodoskonalenia. Może i jest nuda w perfekcjonaliźmie, jednak ona jakby nie było daje nas obraz. Dzięki temu jak się zachowujemy w danej chwili, wobec innego człowieka czy też sytuacji daje wgląd na to jakimi jesteśmy ludźmi na co dzień. Chociaż racja jest w tym, że chociażby pedantyzm niby jest cechą dobrą, w końcu warto dbać o czystość, al;e i na dłuższą metę staje się to uciążliwe i doprowadza do wielu sporów między ludźmi, danymi jednostkami, ale jednak. W końcu ile to rodzin rozpadło się z powody różnicy charakterów? Wiele.
    Trzepot skrzydła wywołał spojrzenie czartów na ów niesamowity świetlny taniec. Gama kolorów ich poruszyła, chociaż ten dzikszy bardziej był zaskoczony niż zaciekawiony, po chwili nawet zasyczał gniewnie. Może i dziewczyna nie była całkowicie bezbronna, lecz swoim zachowaniem nie sprawiała wrażenia istoty inteligentnej, nie obrażając oczywiście przy tym jej zdolności dedukcyjnych i tak dalej. Po prostu zachowywała się, głupio. Inaczej wszakże tego ocenić nie można. Banie się jednego Shaytana, lekceważąc tego co ma się za plecami? Czy to nie jest skrajna ignorancja? W dodatku prawie wpadła na Edgara, który warknął ostrzegawczo, i łypnął na nią swymi ślepiami. Jej zachowanie było bardziej jak nieroztropne, jak to narratorka ujęła. To, że chciała by nie odnieśli poważnych ran czy się pozabijali aż takie złe nie było, ale chyba źle się za to zabrała, na to wyglądało.
    Ciężko tez przecież istocie, która nigdy z czymś takim jak przesyłanie myśli nie miała do czynienia nagle została zbombardowana obrazami nie wytworzonymi przez własny umysł. To oczywiste, że się takiemu osobnikowi nie spodoba, a przynajmniej wystraszy a jak wiadomo strach rodzi różne negatywne emocje, skutkujące często czymś bardzo złym. A jak widać było po tym osobniku, coś takiego jak ludzkie odruchy raczej nie były mu znane, czysty instynkt. Tak samo jak i zwierzęca część przebudziła się w Edgarze, który po prostu chciał chronić swą zdobycz. Już jakiś czas temu uznał Jackie jako swą własność i oczywistym jest, iż nie da jej sobie odebrać. Dziewczyna jeszcze tego nie wiedziała, ale chyba z zachowania Shaytana mogła to wywnioskować czyż nie? Lecz obraz jaki przesłała mu zacerowana dzieweczka, sprawił, że animusz żółtookiego opadł. Wydał jeszcze jeden ostrzegawczy syk połączony z warkotem i wstał puszczając tamtego. Odwrócił się do niej i spojrzał niepewnie mrużąc oczy, jakby coś próbował wydedukować. Ona była taka niewinna, taka spokojna. Miał wrażenie, że trzeba ją chronić, ha obudziły się w nim ojcowskie uczucia, nie ma co. Tak czy inaczej rzucił jeszcze jedno nieprzyjemne spojrzenie w stronę leżącego, który najwidoczniej już ani myślał szaleć i na powrót podniósł swą latarkę oraz książeczkę.
    Rozejrzał się trochę jeszcze po roślinkach i ze spokojem pokierował ku dziurze w płocie. Trzeba było stąd iść, a tamtędy było najszybciej. Więc po co przechodzić cały ogród? Puknął też Jackie w biodro by potem wolną ręką chwycić za jej ramią i pociągnąć sugerując by z nim poszła. Zerkał też nieprzyjemnie w stronę Shaytana, który właśnie podnosił się i otrzepywał.
    Jackie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 25 Kwiecień 2012, 05:54   

    Jackie na pewno by się z tym nie zgodziła. Ludzie dla niej byli perfekcjonistami, gdyż jak zaprzeczyć temu, co teraz mamy. Według dziewczyny, każdy człowiek próbuje stać się idealny, świetny, wspaniały, chce być podziwiany. Dlatego stworzył to wszystko. Na przykład komórki, wychodzą coraz nowsze modele, wszystkie lepsze od poprzednich, tak, że ich podstawowa funkcja zanika. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ człowiek chce stworzy komórkę idealną, taką, w której nic nie będzie trzeba poprawiać. Oczywiście, są to złudne marzenia, gdyż, stworzenie rzeczy idealnej jest niemożliwe. A mimo wszystko nadal się starają. Dziewczyna też w pewnym sensie taka była, przecież mimo wszystko starała się stworzyć coś idealnego, coś, co miało być jej domem. Największym chyba marzeniem brązowowłosej, poza wstąpienie do cyrku było, mieć prawdziwy, kochający dom. Miejsce ,do którego mogłaby wracać z uśmiechem, miejsce w którym ktoś by jej oczekiwał. Niestety, chyba nie było jej to dane, bo mimo usilnych starań, nic jej nie wychodziła. Straciła swoją rodzinę i nie potrafi stworzyć własnej. Była samotna. No cóż, ale taki już los istot zepchniętych na margines społeczeństwa. No, ale starała się, i to było najważniejsze. Oczywiście nie popadała w skrajną pedantyczność, ale nie było to też do Konica normalne. Taki zapała, taka siła, chodź tak wiele przeszła, to z pewnością było coś wspaniałego, ale i trochę strasznego.
    Kolory mieniły się wspaniale na kamieniach jak i na liściach roślin, które chyba postanowiły trochę odpuścić nieznajomym i już nie sprawiały wrażenia tak groźnych. Oczywiśnie nie znaczyło to, że były mniej niebezpieczne, a wręcz przeciwnie. Bardzo często to, co piękne i wyglądające na niegroźne potrafiło w bardzo szybki sposób zabić, bądź zrobić krzywdę. Na przykład taki piękny motylek, który żyje w dżungli amazońskiej. Wygląda na coś całkowicie nieszkodliwego, ale przez niego, do powietrze dostają się małe igiełki, które mają w sobie truciznę, a każdy, kto weźmie wdech, może już wydechu nie zrobić. Więc, jak widać niebezpieczeństwo stoi na każdym kroku i nigdy nie wiadomo, co się stanie. Tak jak powiedziałam autorka posta powyżej, los jest kapryśny, a to czasem wkurzało, a czasem uszczęśliwiało Cyrkla. Przecież mógł zawsze spowodować, że może stać się coś miłego, mógł zaaranżować spotkanie i połączyć ze sobą wiele ludzi. Codziennie to robi, pracuje na pełnych obrotach, a my narzekamy. Dlatego też Jacqueline, postanowiła nie narzekać na los i pogodzić się z nim, chciała z niego zrobić przyjaciela, nie ważne jak szalenie to brzmi. Zresztą byli w Krainie Luster, a tu wszystko jest szalone, nienormalne, niezwykłe, więc chyba nie ma problemu.
    To prawda, dziewczyna był bardzo naiwną istotą i wierzyła temu, co wygląda na piękne i bezpieczne, nawet przez głowę nie przepuszczając myśli, że może się jej przez to coś stać. Dlatego też, z większą ufnością wolała stać przy Edgarze niż przy tamtym dzikim Shayatana. Skoro do wyboru masz spokojnego, czy gwałtownego wroga, chyba jednak lepiej wybrać tego pierwszego. A do tego czarnowłosy, mimo swojego psikusa, wydał się brązowowłosej nawet miły, chodź nie chciała się do tego przyznać. Może była głupia, a może i nie, ale pomyślała, że nie jest taki straszny. To z pewnością, nie był najlepszy wniosek z jej strony, bo przecież te małe diablątka, strasznie lubiły się bić. Więc co im stało na przeszkodzie, by nie przemodelować twarzy tej uroczej, niewinnej dziewczynki. Nie zważyła na to, że chłopak na nią łypnął spode łba i warknął, jak gdyby mówiąc: Nie zbliżaj się do mnie. Dziewczyna chętnie by mu odpowiedziała: Wolę do ciebie, niż do niego. I tyle.
    Obrazy, które przesłała, tamtemu, nie eleganckiemu Shayatanowi, nie pomogły, a raczej pogorszyły sprawę. Zapomniała całkowicie, że przecież osoby, ograniczone, z pewną barierą myślową, mogą się przestraszyć. Nie codziennie, się widzi w swym umyśle coś, co nie należy do siebie. Więc czarnoskóry, z pewnością, musiał dostać niezłego pietra, a jak to bywa u takich osobników, musiało też wywołać agresję. Najlepszym sposobem na obronę jest atak, jak ot mówi stare porzekadło. Jak widać sprawdzało się do dziś, gdyż tamten Shayatan chciał ją zaatakować, niestety nie udało się mu dzięki pewnemu elegancikowi, chyba lubił dużo warczeć. Dziewczyna westchnęła z ulgą gdy ten z szedł z swojej ofiary nie zamierzając jej już nic robić, ona chyba też nie miała ochoty już się bić. I widzicie, wszystko zakończyło się szczęśliwie, mimo tego, że Jackie źle się zabrała do całej sprawy. Miała nawet ochotę podskoczyć, z radości, ale nie zrobiła tego. Nieznajomy (Jeszcze nie znała jego imienia), zabrał swoją latarkę i swój tomik poezji, więc dziewczyna pomyślała, że chyba już sobie pójdzie. A przecież potrzebowała pomocy by wrócić do swojego domu (czyt. Jakiejś starej przyczepy cyrkowej), a drogi jak już mówiłam nie znała. Jednak, nieoczekiwanie, złotooki chwycił ją za rękę i poprowadził ze sobą. Nie miała pojęcia, że była jego zdobyczą, zresztą nigdy w życiu by na to nie wpadła. Uważała raczej, że Edgar jest po prostu miły, tylko ma trochę trudny charakter, i tyle. Nie wyrywała się, przecież, był jej wybawcą, a do tego miała przecież, świadomość, że z pewnością, nie pozwoliłby jej tak łatwo odejść, a ona nie chciała robić mu krzywdy. Zawdzięczała mu coś, a przecież, skoro była mu coś winna, nie mogła go zabić. To byłoby wręcz obrzydliwe. Zarumieniła się delikatnie, gdyż przypomniała sobie, jedną książkę, którą czytała. O pięknym królewiczu i pięknej księżniczce. Tam też trzymali się za ręce. Sytuacja ta była podobna na tyle, że można śmiało stwierdzić, iż zamiast księżniczki mamy pieska salonowego, a zamiast księcia, jakiegoś czarta. Niezła by była z tego kreskówka, czyż nie?
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Kwiecień 2012, 11:25   

    Tak, Edgar ma trudny charakter, ale czy był miły? Tutaj można by domysły snuć. Miał w tym na pewno jakiś cel, no i Cyrkiel jest jego własnością. Czemu miałby ją tutaj zostawić ? Na pastwę drugiego Shaytana, zdziczałego do cna? Jakoś mu się to nie widziało, ani trochę.
    Pokierował się z nią, jak już wcześniej było wspomniane ku dziurze w płocie. Znikając tamtemu z oczu wśród przeróżnych zarośli, dużo ich nie było, niemniej dosyć gęste. Dziewczyna nie miała się co obawiać, te tutaj, były akurat nieszkodliwe. W końcu, kto głupi takie mięsożerne rosiczki by sadził przy samym płocie? Przez chwilę ich ciała smagały zielone liście, a od czasu do czasu jakiś zwinięty w pąk kwiat. Gdy znaleźli się przy metalowych prętach i wspomnianej w nich luce czart poczekał aż dziewczyna przejdzie, dopiero sam przeszedł. Minę miał raczej nieprzyjemną, zdenerwowany był trochę spotkaniem z tym drugim. Gdy stali już bezpiecznie po drugiej stroni księżyc dalej jawił się na nimi niczym złota tarcza, okolona tysiącem gwiazd. Powoli zbliżał się środek nocy, a oni pałętali bóg wie po jakiej okolicy.. Ja się w tym bajki o królewnie i królewiczu nie dopatruje, raczej jakiegoś podrzędnego horroru, który w istocie wcale niem nie jest, ale każdy ma inne zdanie.Złote oczy bestyjki smagnęły ją i ciągnął dalej, jakby w jakieś konkretne miejsce.
    Po krótkim spacerku znaleźli się na skraju leśnej ścieżki, która raczej na przyjemną nie wyglądała. Ich wędrówka dalej by była kontynuowana gdyby nie fakt, że z gęstwiny wyszła jakaś postać. Na oko nastoletni chłopak, o szarych oczach i czarnych długich włosach związanych w kucyk. Chociaż było ciemno i raczej nie było tego widać. Przyodziany jest w białą koszulę, czarne dopasowane spodnie, białe rękawiczki oraz krawat, na nogach ma zaś pantofle. Wygląda także elegancko. Jedyne co go odróżniało od normalności, pomimo eleganckiego wizerunku, to fakt iż na ustach miał krew, nawet z jednego kącika jeszcze spływała, leniwie, barwiąc skórę w kolorze karmazynu.
    -Oh Edgar..
    Zaskwierczał radośnie młodzieniec i szybko podszedł do nich, dopiero wtedy Zacerowana mogła się zorientował w wyglądzie osobnika, jakiego napotkali. Ah kusił się o przydomek "rasowy wampir", tak przynajmniej wiele osób by uznało. Co nie ? Tak czy inaczej, wyglądał na zadowolonego, że ich spotkał. Okrążając Shaytana, przepchnął się między nimi, rozrywając tym samym ich uścisk.
    -Czemu nie jesteś w rezydencji, pan będzie zły, chyżo, czmychaj na stanowisko.
    A potem ów osobnik wydał z siebie szaleńczy chichot rozbawienia, potem przykładając palec do ust. Potem jak gdyby nigdy nic uniósł palec do ucha i, pstryknął w kolczyk, który cichutko zabrzęczał. Czarci pomiot zaś syknął i począł ze wzmożoną czujnością obserwować go. Nie miał pewności co do jego zachowania choć znali się bardzo dobrze, przecież mieszkają w tym samym domu. Zaś chłopak podszedł do Cyrkla, zmierzył ją swoimi srebrnymi oczyma i ukłonił dworsko mówiąc.
    -Panienka raczy mi wybaczyć moje niewychowanie. Eric jestem.
    Na ustach pojawił się tajemniczy uśmiech po czym zlizał stróżkę, która się utworzyła przy jednym kąciku. Zaś ciemnoskóry dalej wodził niespokojnie wzrokiem, aż w pewnym momencie z impetem się między nich wepchał. Odpychając od Jackie Erica. Z dosyć sporym impetem bowiem ten zachybotał się i zrobił krok w tył, oboje jednak groźnie zmarszczyli brwi i mierzyli wzrokiem. Raczej takim nieprzyjemnym. Widać też było, że czart czuje swoisty respekt, przed ów osobnikiem, o co mogło zatem chodzić w tym wszystkim?
    -Idź stąd Eric, wynoś się..
    Rogacz zasyczał pokazując jeszcze rękoma by si oddalił, w dość nieprzyjemny sposób to zrobił, ale jego oczy wyrażały coś niezrozumiałego, widział to jednak ten, który im przeszkodził w wędrówce, Jackie już nie, bowiem widziała tylko plecy czata.
    Jackie
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Maj 2012, 21:23   

    Jackie była własnością Edgara. Jak dziwnie to brzmi, gdyż czy to normalne, że człowiek w kilka minut zostaje czyjś nie mając w tej sprawie nic do powiedzenia. A jeśli tak, to czy to jest dobre? Czy mamy prawo kogoś niewolić, uznać za swojego, nawet, jeśli, się twój nie czuje? Wiec, czy zachowanie Edgara, było zgodne z zasadami moralności. Nad tym moglibyśmy się długo zastanawiać, ale mimo wszystko nie możemy zapomnieć, że czart jest bestią i mimo swego wykształcenia, nadal działają u niego pierwotne instynkty, a jednym z nich z pewnością jest instynkt posiadania. Nieuzasadniona chęć zdobycia jakiejś rzeczy, mienia nad nią władzy, możliwość decydowania o jej losie. Czyli tak w skrócie, możliwość rządzenia nią. Gdyż, kto nie lubi rządzi, mieć władzy nad innymi? Z pewnością Jackie, która nigdy jakoś nie potrzebowała sług. Znaczy się ma sługę, Mala, którego strasznie lubi i wręcz kocha przytulać. Co prawda nie wymaga od niego zbyt dużo, tylko od czasu do czasu o coś poprosi, na przykład o naprawienie zegarka, który się popsuł, bądź o zaparzenie herbaty, ale nigdy nie odważyłaby się, dawać mu zadania, które byłby męczące. No może, w porach, gdy miała załamanie nerwowe, dawała mu wycisk, ale to były tylko sporadyczne momenty.
    Dziewczyna ciągnięta przez diabełka w eleganckim ubraniu, nie zdawała sobie do końca sprawy, co się dzieje. Była trochę oszołomiona i zdezorientowana. Dlaczego on trzymał ją za rękę? Gdzie się wybierali? Takie pytania ciągle przelatywały przez głowę Cyrkla i wypierały inne myśli, przez co, Jackie, nawet nie spytała się, jak nieznajomy ma na imię. A to przecież, powinno być podstawowe pytanie. A ona, nawet nie potrafiła go zadać. Księżyc oświetlał drogę, więc brązowowłosa widziała, że rośliny, które co jakiś czas ją dotykają, są nie groźne. Przynajmniej na pozór, gdyż w Krainie Luster, nigdy nie wiadomo było, czego się spodziewa. Zawsze przecież mogły się obudzić i haps, już cię nie było. Jednak dziewczynka mimo wszystko wierzyła, że te zielone cudeńka są niegroźne i bez lęku dawała się ciągnąć Shayatanowi. Oczywiście, nie przestała cię całkowicie bać, gdyż ogród nadal wydawał się jej tajemniczy i wspaniały, ale zarazem groźny i zakazany. Do tego, zawsze mogła pojawić się jakaś inna bestia. Ale coś miała takie przeczucie, że nawet, jeśli pojawiałby się jakaś przeszkoda, to Shaytan, z pewnością by jej pomógł. Była widocznie zbyt naiwna.
    Na początku, gdy się zatrzymali, nie wiedziała, co ma zrobić, ale gdy zobaczyła dziurę, zrozumiała, że ma nią przejść. Edgar, był na tyle kulturalny, że przepuścił dziewczynkę pierwszą, za co z pewnością należał się mu duży plus. Ludzie zwykle nie zważali na Jackie i często ją pomijali, bądź wyrzucali z kolejki. W końcu była dziwadłem, nikim więcej. Prawie nigdy nikt jej nie ustępował. Oprócz Mala, oczywiście, ale to był wyjątek. Po krótkim spacerku, jak to napisał Andreś (lecz dla dziewczynki nie był taki krótki, była zmęczona po całodniowych poszukiwaniach, i droga jej się dłużyła) znaleźli się na skraju leśnej ścieżki, która nie wyglądała na zbyt zadbaną, no i, raczej nie sprawiała dobrego wrażenia. Tak się przynajmniej brązowowłosej wydawało, gdyż była ona trochę zarośnięta, a ciemność, która panowała w około, z pewnością, nie dodawała nikomu otuchy. Oczywiście, chodzi tu tylko o dziewczynę, gdyż Shayatan, jakoś specjalnie się tym nie przejmował. Za to przejął się czymś innym, czym i po chwili Cyrkiel się przejęła. Z gęstwiny wyłoniła się jakaś postać, Jacqueline, nie widziała jej zbyt wyraźnie, przez mrok, który wszędzie panował, lecz biała koszula, jak i białe rękawiczki, jednak były dostrzegalne. Dzięki księżycowi padającemu na nie, wyglądało to, jakby te części garderoby, po prostu świeciły. Gdy zbliżył się, Loser stwierdziła, że chłopak, gdyż nim okazała się nieznajoma postać, nie jest zbyt stary. Powiedziałby nawet, że jest to nastolatek, ubrany po prostu w ciemne spodnie i o ciemnych włosach, przez co, nie do końca było go widać. Lecz, gdy podszedł do nich, wesoło ćwierkająć, do Shaytana, i nazywając go Edgarem, zauważyła, że na jego twarzy jest krew. Czy coś mu się stało? Może trzeba go było zabrać do lekarza? Co prawda, nie wyglądał na ciężko chorego, lub zranionego, ale przecież miał krew… krew, która spływała z kącików jego ust. Do tego, jeśli dziewczyna się nie pomyliła, to, gdy chłopak otwierał usta, zobaczył kły. A może to był po prostu złudzenie? Nie była do końca pewna, a nie chciała wysuwać bezpodstawnych wniosków. Może po prostu zaciął się czymś i z tego powodu tak wygląda. Musieli, puścić swoje ręce, gdyż, nieznajomy, poszedł prosto na nich pytając się czegoś Edgara. Edgar… to tak ona ma na imię. – dziewczyna cieszył się, z poznała imię swojego wybawcy. Dzięki temu dowiedziała się o nim czegoś więcej, lecz niestety, nie miała zbyt czasu na rozmyślania, a zacząć skakać uradowana też nie mogła, gdyż pewnie większość, pomyślałaby, że jest po prostu chora psychicznie, lecz prawdziwym powodem, był nieznajomy, który z pewnością, też do najnormalniejszych nie należał. Chichotał z nie wiadomo, czego, stukał swój kolczyk i był w dość dobrym humorze, jak oceniła nastrój chłopaka brązowowłosa. Przywitał się z nią. Nic nadzwyczajnego. Nie zrobił nic szalonego, niebezpiecznego. No może, zlizał przed nią tą stróżkę krwi, ale to z pewnością, nie było aż tak straszne. Straszny mógł być uśmiech, który pojawił się na jego twarzy. Wydawał się dziewczynie, jakiś taki niepokojący, zagadkowy. Wiedziała, że coś w nim jest nie tak. Przestraszyła się trochę, ale dość szybko się opanowała i dygnęła leciutko, podnosząc kawałek materiału sukienki, jak zawsze to robią damy w tym momencie, po czym zaczęła szukać jakiegoś patyka, i w końcu go znalazła. Trwało to góra paręnaście sekund, ale z pewnością nie wyglądało to zbyt normalnie. Schyliła się i napisała na ziemi swoje imię. Jackie. Po czym, powrotem, spojrzała na chłopaka, który ciągle lustrował ją spojrzeniem. Poczuła się trochę nieswojo, co było dziwne, gdyż ludzie często się jej przyglądali. Leciutko zamachała skrzydełkiem, trochę zawstydzona i odwróciła głowę, z lekkim rumieniec na policzkach. Czy się tego chciało, czy nie, trzeba było przyznać, że ten „wampir”, był dość przystojny, i chyba trochę spodobał się Jackie. Czuła się onieśmielona w jego towarzystwie. To NAPRAWDĘ było dziwne. A przecież, obiecała, że nikogo, nigdy nie pokocha, TYM rodzajem miłości. Niestety, nie trwało to długo, dlatego że zdenerwowany Edgar, odepchnął ją od chłopaka, przez co zachwiała się i prawie upadła na swoje szanowne cztery listery, ale udało się jej jednak złapać równowagę.. Spojrzała na niego zdziwiona, lecz ten na nią nie patrzył, tylko syczał gniewnie do czarnowłosego. Znali się, ale nic na początku nie wskazywało, że się nie lubili, a jednak. Dziwne jest to, że nagle wszystko może obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Stać się całkiem inne. Jak już mówiłam, los lubi płatać figle. I mimo, że nie widziała spojrzenia czarta, to czuła w powietrzu gęstą atmosfere i to, że Shayatan był dość spięty. A ona nie mogła chyba nic na to poradzić, gdyż kompletnie nie widziała, co się dzieje. Jak zawsze!
    Andre
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Maj 2012, 21:56   

    Może i to brzmi dziwnie, jest jednak prawdziwe, Jackie mogła nie wiedzieć, ale n zawsze stała się jego własnością. Nikt, ani nic tego nie zmieni. Dobrze jednak zostało zauważone, że czart to tylko bestia, może człekokształtna jednak wciąż bestia i działają na nią w dużej mierze instynkty, jednym z nich jest posiadanie, terytorialność jak i wiele, wiele innych. Ucywilizowanie nie oznacza zaniku instynktu.
    Dobrze, że dziewczyna była raczej uległa, aczkolwiek mogła stawiać mały opór. Takowego nie było więc tym lepiej dla małego czarta, nie musi się zbytnio wysilać, co nie należy w jego chęciach, jak już o nich mówimy. Generalnie przywykł do faktu, że wszystko idzie po jego myśli, przynajmniej gdy nie przebywa w domu, gdzie to on został zdegradowany, może to tutaj tkwi diabeł. może.. chce poczuć jak to jest kimś sterować? Kto wie co kryje się w tej małej czarnowłosej główce. Faktycznie, roślinność jaką mijali, co od czasu do czasu zahaczała o ich sylwetki była całkiem niegroźna, stąd też w tym miejscu a nie w innym została zrobiona dziura, zapewne przez ów osobnik, co raz ciągnął za sobą Jackie. On raczej nie widział w trzymaniu za rękę nic złego, ba nawet niezbyt wgłębiał się w to co taki gest może oznaczać dla drugiej osoby. Nigdy przesadnie nie interesował się uczuciowością istot. To0 chyba tylko dlatego, że sam wcale taki ni był. Można by też długo dyskutować czy Shaytan by jej pomógł i czy była do końca tka naiwna. W sumie już chyba pokazał, ze będzie bronił, chociażby dlatego, że uważał iż jest jego i nikomu nie da jej tknąć, może to lekko chore jednak prawdziwe.
    Ależ oczywiście, że należał mu się plus. W końcu pomimo swojego charakteru został wychowany porządnie, ma maniery, wie iż damy przechodzą pierwsze, z resztą nie widział w tym nic złego, odruch już u niego naturalny. Tak oczywiste jak słońce na niebie, jak księżyc i gwiazdy w nocy. Zaś leśna ścieżka na, której się znaleźli nie wyglądała na zbyt często uczęszczaną, więc mogło to faktycznie wzbudzić w niej obawy. W dodatku diabełek, który ja prowadził tez mógł być nie do końca gody zaufania, jakim został obdarzony ze strony cyrkla. Z dwojga złego lepiej było zaufać jemu niźli personie co chwile potem wyłoniła się z gęstwiny i pomimo swojego wesołego tonu nie wygląda na przyjemna osobę. Chłopak, miał bowiem krew na ustach i kto wie jakie było jej źródło, osoba zraniona czy coś nie zachowywałaby się jak on, tak.. wesoło? Kły u Erica, wcale nie były złudzeniem, tylko jak najbardziej prawdziwe, nie ma co jednak winić Loser, za to iż tak podeszła do sprawy a nie inaczej. Dobrze to o niej świadczyło, że wolała się upewnić niż od razu wyskoczyć z czymś, co może zostać źle odebrane. Wampirzy chłopak zdawał się nie być normalny, nie przez to jak wyglądał lecz przez to jak się zachowywał. Uśmiech Erica mógł wystraszyć faktycznie, póki co jednak Cyrkiel nie miała się czego obawia, przynajmniej z jego strony, ale kto go w sumie tam wie.. Po przedstawieniu się przyglądał jej reakcji i widząc te specyficzne dygnięcie uśmiechnął się, więc zachowała jakieś dworskie maniery, miło. Wmpirzak spojrzał na frugające skrzydełko jakoby oczarowany tymi światełkami tak było, to wskazywała jego mina. Spojrzał na wyryte w piachu imię i kiwnął głową z uśmiechem. Zafascynowanie dziewczyny także można było wytłumaczyć w racjonalny sposób, czy nosferatu nie są istotami, które rozkochują w sobie tysiące niewiast by potem podstępnie wychłeptać z nich krew? Taka dewiza wampiryzmu czyż nie? Działa ona oczywiście i w drugi sposób, piękne wampirzyce uwodziły mężczyzn. Może właśnie TA legenda sprawiła, że Edgar zachował się tak a nie inaczej względem Erica. To jednak nie przesądzało o tym, że się nie lubili, to wynikało z czegoś innego, shaytan obawiał się tego jegomościa, w taki jedynie sposób potrafił dodać sobie odrobinę pewności siebie i przewagi. Nie ma zaskoczenia w tym, że nie wiedziała dziewczyna o co chodzi. nie mogła wiedzieć, bo nic o tej dwójce nie wiedziała. Po dłuższej chwili Edgar uspokoił się i poprawił kołnierz zerkając na Erica nieprzychylnie.
    - Edgar, uspokój się, nie zabiorę Ci jej. Najadłem się przed chwila..
    Po czym wampirzy chłopak posłał szczery uśmiech ku nim. Czart trochę się rozluźnił, ale dalej nie był pewien co intencji przybyłego. Jakoś ogólnie nie miał zamiaru na rozmowę z nim.
    -Idziemy..
    Mruknął lekko dalej poddenerwowany po czym ruszył idąc tak by Cyrkiel była oddzielona od Erica. Wędrówkę więc kontynuowali w trójkę. ciekawe tylko gdzie zmierzali, dziewczyna tylko mogła o tym myśleć, bo kto wiedział prócz samego Edgara no i może Wampirzyka? Z kolejnymi krokami robiło się coraz ciemniej i coraz dziwniej, pogłębiało to coraz dziwaczniejsze uśmiechy na twarzy Erica, który zachowywał coraz dziwniej, jakby to iż jest ciemniej miało jakiś wpływ. Czasem nawet wybiegał w przód rozglądając i niuchając powietrze. W pewnym momencie doszli do starej chatki, możliwe iż robiła za leśniczówkę, aczkolwiek taką większą. wyglądała też na trochę zrujnowaną. Widać, przynajmniej zewnętrznie iż dawno nikt w niej nie był.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 9