• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X » Namiot sztukmistrza
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Nah
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Grudzień 2010, 19:21   Namiot sztukmistrza

      Możnaby się spodziewać, że główny zarządca cyrku zechce rozstawić swój namiot jak najbliżej środka, i że będzie to namiot olśniewający swoim wyglądem, pełen ozdób, zapewne w mocnych, nasyconych odcieniach, może szkarłatu i złota albo fioletu i srebra, i że będzie jedną z pierwszych rzeczy, jakie będzie się widziało po wejściu do cyrku...
      Tymczasem nie.
      Usadowiony między innymi, na głównym polu, tam, gdzie mieszkają wszyscy inni cyrkowcy, namiot sztukmistrza w ogóle nie zwraca na siebie uwagi. W spokojnym, nierzucającym się w oczy, burym kolorze (trochę szary, trochę beżowy - kolor kurzu i piasku), rozstawiony nieco z boku, pozbawiony ozdób, jedyne, co nieco go wyróżnia, to rozmiar - jest trochę większy od pozostałych, ani chybi po to, by zamieszkujący go sztukmistrz mógł się tam wygodnie zmieścić. Co prawda nie ma szans, by stanął w nim prosto, bo w najwyższym miejscu namiot ma raptem niewiele ponad dwa metry, w niczym mu to jednak nie przeszkadza, bo, tak jak i większość innych cyrkowców, wewnątrz prawie całe podłoże wysłane jest wzorzystymi kocami, dywanami, poduszkami i innymi rzeczami, dzięki którym przebywanie wewnątrz w pozycji siedzącej lub leżącej jest czystą przyjemnością. Poza tym wewnątrz znajduje się kilka skrzyń, zazwyczaj zamkniętych, fajka wodna, trochę książek i niski składany stolik, a pod jedną ze ścian stoi pokaźnych rozmiarów drewniana balia - ot i cały dobytek sztukmistrza. Więcej naprawdę mu nie trzeba.

    Dotarcie do namiotu zajęło mu niewiele ponad pół godziny. Szedł szybko, nie zatrzymując się, na pozdrowienia odpowiadając monosylabami albo wcale, zaś wszystkie prośby i pytania zbywając jednoznacznym machnięciem dłoni - nie teraz. Wślizgnął się do namiotu i opuścił za sobą płócienne 'drzwi', w myślach błogosławiąc materiał, z którego uszyty był jego skromny dom - nieprzemakalny, w zimne dni zapewniający ciepło, zaś w cieplejsze przewiewny i wpuszczający świeże powietrze. Szybko zzuł buty, płaszcz rzucając pod jedną ze ścian, i zwinął się na poduszkach. Nie czuł się dobrze. Nie, zdecydowanie nie. Zmęczenie i głód dawały o sobie znać... Zerknął na zegar, zawieszony na gwoździu na palu, na którym opierała się konstrukcja namiotu; do pełnej godziny brakowało kilku minut, co znaczyło, że chłopak, z którym był na dziś umówiony, powinien niedługo przyjść. Jakże się zwał? Chyba Gopher. Do diaska, tyle się już znali, a on wciąż nie mógł spamiętać jego imienia...
    Gopher
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Grudzień 2010, 19:31   

    Załóżmy, że Goph łaził w pobliżu (lub nie, załóżmy, że się teleportował, choć kilka minut temu powstał ten temat!) a jako, że miał pewną sprawę, lub chciał zobaczyć ten cały cyrk przybył tutaj, krótko mówiąc.
    To jeszcze nie jest 5 zdań.
    Maszerując między namiotami, zastanawiał się, gdzie jego zleceniodawca 'mieszkał'. Czuł się nieswojo, na myśl, że jego pracodawca występuje (lub i nie) jak małpa w zoo.
    Ignorując jednak niebezpiecznie wędrującą wskazówkę po tarczy zegara, na którym się kompletnie nie znał, szedł wolno, jak na spacer. Ale musi nadejść ten moment.
    Spojrzał na pierwszy namiot. Nie. Drugi. Też nie. A jak go nie znajdzie? Kurczę mole!
    Wślizgnął się jak dżdżownica w ziemię, do pierwszego lepszego. Tym razem miał farta. Poprawił czapkę (nie, nie miał tym razem pingwinka. Miał go w kieszeni! ^-^) i spojrzał po namiocie, to po swoim pracodawcy. On miał jakieś imię? On też nie pamięta. Ach.
    - Spóźniłem się? - zerknął na zegarek. A niech go diabli. Goph nie zna się na zegarku.
    Nah
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Grudzień 2010, 20:06   

    Czekając na chłopaka, starał się znaleźć sobie jakieś zajęcie, tak, by nie zwracać uwagi na głód, ale jednocześnie nie zasnąć. Na książkach nie był w stanie się skupić, rozmawiać nie miał z kim, nie miał nawet podłogi, żeby liczyć w niej słoje... Najpierw liczył owce, potem ziarnka piasku pod poduszkami, wreszcie nitki wystające z płóciennych ścian namiotu, cokolwiek, byleby nie zwariować - i nie zasnąć. Gdyby teraz zasnął, nie obudziłby się przez następne dwa dni, a kto wie, czy w ogóle kiedykolwiek.
    Wreszcie, po czasie, który wydawał mu się być wiecznością, a w istocie był raptem pięcioma, no, może sześcioma minutami, płachta odgradzająca wejście do namiotu drgnęła i w środku pojawił się Gopher. Sztukmistrz, widząc go, podniósł się natychmiast, jakby na nic innego w życiu nie czekał, tylko na niego - i szczerze mówiąc było w tym trochę prawdy. Kiedy chłopak był tu ostatnio? Tydzień temu, dwa? Sam już nie pamiętał, ale zdecydowanie było to za długo. Właściwie chyba powinien się martwić, jeżeli teraz nie był w stanie wytrzymać kilku dni, to strach pomyśleć, co będzie za parę miesięcy - ale nie miał teraz głowy, by o tym myśleć. Liczyło się to, że lunatyk w końcu się pojawił, a z nim - prawdopodobnie - przesyłka, na którą czekał.
    - Nie, nie - odparł gładko na jego pytanie, nawet nie patrząc na zegarek. - Skądże. Jesteś na czas. Siadaj, siadaj. Masz, co trzeba?
    Gopher
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Grudzień 2010, 20:19   

    Gdyby wiedział, jak bardzo Tsai męczył się ze snem, biegłby tutaj jak byk na czerwoną flagę. Ale niestety takim byczkiem nie był.
    Wpierw zamyślony, kiwał się jak stary dąb, w przód i w tył, może ze zdenerwowania. Lub odruchu, popatrzył też bystrze na wnętrze namiotu. Już zapomniał, jak wygląda..
    Słysząc jednak te piękne słowa, od pracodawcy, którego imiona nie pamiętał, o ile takie znał, wyrwał się z cudownych obłoków. Czas jest okropny!
    - Miałem. Mam znaczy.. - zastanawiał się, co ciągle trzyma w ręce. Ciekawe, co mu kupuje. Zresztą mógłby to nosić w kieszeni. Teraz dopiero wpadło mu to do głowy. Wten poczuł, że nawet i pamiętnik z malowidłami mu ciąży na wątrobie. Czy na śledzionie.. mniejsza.
    Podpełzł niepewnie, a może i pewnie, ale po jego koślawych i krzywych krokach nie można było się niczego domyślić i podał, a nie rzucił bynajmniej, Tsai'owi paczuszkę. Dziwna naprawdę. Jako, że był chuderlakiem, od razu lekko mu się zrobiło. Ale nie, żeby miał wylecieć zaraz..
    Nah
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 28 Grudzień 2010, 21:09   

    Najchętniej po prostu wyrwałby chłopakowi paczuszkę z rąk i rychło pogonił go precz, ale wyniesione z domu dobre wychowanie burzyło się na samą myśl o tym. Czekał zatem, uśmiechając się miło, a przynajmniej naprawdę mocno się starając, choć spod uniesionych kącików ust fałsz wyzierał nawet wyraźniej niż podczas rozmowy z dziewczyną i wężem na obrzeżach cyrku. Ten moment, gdy Gopher przesuwał się w jego stronę, wydawał mu się trwać godzinę, choć gdy w końcu dostał paczuszkę w swoje ręce, zdawało mu się, jakby było to raptem kilka sekund. Zresztą! Z czasem w ogóle porobiło się ostatnio coś dziwnego...
    Zacisnął długie, chude palce na pergaminie, w który obleczony był pakunek, pogładził go delikatnie; kształt paczuszki w Świecie Ludzi zapewne przyrównanoby do wsadzonego w papierową torbę drugiego śniadania. Mieszkańcom tej strony lustra brakowałoby zapewne takiego odnośnika, on jednak wciąż pamiętał, jak, dziecięciem będąc, dostawał od matki do szkoły taką wyprawkę; śmiać mu się chciało, gdy myślał o zawartości przesyłki jak o swoim drugim śniadaniu. Może i zresztą coś w tym było... A, nieważne! Nacieszywszy oczy widokiem długo oczekiwanego pakuneczku, odłożył go na bok, na poduszki, i przechylił się w bok, sięgając do jednej z mniejszych skrzynek.
    - Dziękuję - odezwał się na głos, przypomniawszy sobie o obecności młodego lunatyka. Ach, jakże łatwo było o nim zapomnieć! - Właściwie nic więcej od Ciebie nie chcę, możesz iść albo zostać, jak Ci wygodniej. Jeśli będziesz tak uprzejmy i przejdziesz się do studni tu niedaleko, będę nawet w stanie zrobić nam herbatę.
    Mówiąc do niego, cały czas grzebał w skrzynce, wyraźnie zawzięcie czegoś poszukując; dopiero po chwili dało się usłyszeć krótkie, usatysfakcjonowane mruknięcie, i sztukmistrz obrócił się z powrotem w stronę chłopaka, w dłoniach trzymając fajkę, w niczym jednakowoż nieprzypominającą zwykłych fajek, jakie nierzadko widywało się w Krainie Luster. Ta, którą cyrkowiec trzymał z największą czułością, niczym najcenniejszy skarb, który łatwo zniszczyć, była od standardowych dłuższa i węższa, a w ciemnym drewnie, z którego została wykonana, wyraźnie rysowały się cieniutkie, delikatnie posrebrzane zdobienia. Widać było, że ktoś dołożył wszelkich starań, by poza przedmiotem użytkowym uczynić z niej dzieło sztuki.
    - Mam nadzieję, że dym Ci nie przeszkadza? - spytał uprzejmie, kierując wzrok na lunatyka. Co prawda jeżeli pozwoli sobie przy nim zapalić chłopak ani chybi pozna zawartość paczuszki i kto wie, czy będzie chciał z nim nadal współpracować... A, pies go lizał! Najwyżej odmówi. Mało to lunatyków na tym świecie?
    Gopher
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Grudzień 2010, 10:33   

    / Pies go lizał.. mam złe skojarzenia. ._./

    Na jego pierwszą wypowiedź, co nastąpiła po 'dziękuję' nie odpowiedział. Zapewne znów gdzieś odpłynął myślami.
    - Nie, dym mi nie szkodzi. - powiedział, zerkając na książki. Dużo książek. Wszystkie je przeczytał? Goph zaczął rozmyślać, czy sam tyle przeczytałby. Poddał się jednak już po chwili myślenia - nie. Chyba, że książka byłaby tak ciekawa, że by czytał ją dzień i noc. Ale mało jest takich książek, według niego.
    Ale już podążył wzrokiem po namiocie. Przyjemnie jest mieszkań w namiocie? On się raczej bałby, czy mu takiego domku nie zdmuchnie. Małą ma wiedzę na temat namiotów. A wiedząc to, lub i nie, bo kto go lepiej zna od siebie samego, tu też wspomnę, że czasem on sam siebie nie poznaje, ale kończąc ten zawiły tekst zadał pytanie:
    - Zawsze pracowałeś w cyrku? - trochę ciszej, niż by chciał powiedział. Nagle przyszło mu coś na myśl! Jeśli on pracuje w cyrku, to może być jakąś bestią.. a jeśli go zje? Nie byłoby dobrze.. Ale raczej go nie zje. Miał taką cichą nadzieję.
    Pocieszała go myśl, że ciągle nosi ze sobą swoje rysuneczki. Może się obroni.. jeśli on nie gustuje w kartkach.
    Nah
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Grudzień 2010, 16:08   

    Jego odpowiedź skwitował jedynie skinięciem głowy, bo szczerze mówiąc żadnej innej się nie spodziewał. Zaraz też zabrał się do ostrożnego rozpakowywania paczuszki; wydobył z niej kolejne zawiniątko o mniej więcej prostopadłościennym kształcie, nieduże, trochę mniejsze od paczki chusteczek, które po rozwinięciu ukazało kolejną warstwę pergaminu, a potem kolejną i jeszcze kolejną. Rozpakowywanie tej przesyłki przypominało trochę otwieranie matrioszek, tych rosyjskich laleczek, w poszukiwaniu najmniejszej, takiej, w której nie zmieści się już żadna kolejna; różnica była taka, że matrioszek mogło nieraz być i kilkanaście, tu zaś wystarczyło odwinąć raptem szóstą czy siódmą warstwę pergaminu i już wyzierała spod niej faktyczna zawartość przesyłki: niewielka brązowa kosteczka o niezbyt zachęcającym brązowym kolorze, wyglądająca, jakby ktoś wziął trochę błota, sprasował w kształt niedużej cegły, a potem zostawił na słońcu do wyschnięcia. Nie przypominało to niczego, nijak nie pachniało, słowem - trudno było się domyślić, co to u licha było, można było jedynie kombinować, że zapewne dla sztukmistrza przedstawia ogromną wartość; po pierwsze obchodził się z ową cegiełką bardzo, bardzo ostrożnie, delikatnie układając ją sobie na udzie - warto przy tym dodać, że ostatniej warstwy pergaminu nie odłożył na bok tak jak pozostałych; zostawił ją w spokoju, tak, że oddzielała materiał jego spodni od owego tajemniczego brązowego czegoś - po drugie zaś sakiewka pełna monet, którą Gopher płacił za zakup, zawsze była ciężka.
    Ułożywszy kosteczkę bezpiecznie na swojej nodze, nachylił się z powrotem do skrzynki, z której wydobył fajkę. Tym razem obyło się bez grzebania i prawie natychmiast wyciągnął to, czego szukał - niewielką podstawkę, podobną do tych, w jakie wkłada się patyczki kadzidełka, tyle tylko, że wyposażoną w jeszcze dwie rzeczy: parę widełek, zupełnie jak w starych telefonach, oraz zagłębienie pośrodku, wystarczająco duże, by móc umieścić tam niewielką świeczkę. Zresztą to właśnie po chwili zrobił - z kieszeni wyłuskał zmaltretowaną paczkę zapałek, ze skrzynki małą, okrągłą świeczkę, zapalił to drugie od tego pierwszego i wsunął w zagłębienie. Schował zapałki i sięgnął dłonią do ułożonej na udzie zawartości pakunku; dwoma palcami odkruszył odrobinę brązowego nie-wiadomo-czego, utoczył w palcach zgrabną kuleczkę i przez trzeci otwór w fajce, najwyraźniej właśnie do tego celu przewidziany, umieścił ją w cybuchu. Zamknął srebrną klapkę przykrywającą ów otwór i pozwolił fajce grzać się nad ogniem; w tym czasie zawinął brązową kosteczkę z powrotem we wszystkie sześć czy siedem warstw pergaminu i schował ją do wielokrotnie już wyżej wspomnianej skrzynki, którą zaraz potem zamknął na zamek, zaś podstawkę wraz z fajką umieścił bezpiecznie na wolnym skrawku ziemi, tak, by przez przypadek nie podpalić sobie poduszki.
    Dopiero dopełniwszy tych wszystkich czynności, podniósł głowę i spojrzał na chłopaka, przywołując z pamięci pytanie, które ten zadał mu gdzieś w połowie tego jakże skomplikowanego procesu.
    - Zależy - odparł miękko. W jego głosie nie było słychać już ani odrobiny zmęczenia i niechęci, wrócił zwykły spokój, lekko może podszyty maleńką ilością zniecierpliwienia. Po tak długim czasie zdążył się już przyzwyczaić do tych kilku minut oczekiwania, gdy fajka z zawartością grzała się nad płomykiem świecy, więc zniecierpliwienie nie było tak natrętne, wciąż jednak pozostała ta odrobina ekscytacji, charakterystyczna dla chwil, gdy czeka się na coś bardzo przyjemnego.
    - Zależy, czy masz na myśli cyrk jako taki, czy ten konkretny cyrk, i czy 'zawsze' oznacza 'zawsze' czy 'od momentu, kiedy znalazłem się w Krainie Luster'. Odkąd tu trafiłem, pracuję w cyrkach, wesołych miasteczkach, wędrownych trupach kuglarskich i aktorskich, więc nie tylko w tym, w którym się teraz znajdujemy. Jednak wcześniej, w świecie ludzi, zajmowałem się zgoła czym innym.
    Gopher
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Grudzień 2010, 17:25   

    Rzec można, że z pewnym swoickim spokojem obserwował tą dziwną operację, jednak w jego oczach można było dostrzec błysk zaciekawienia.
    - Miałem podobnie. - zwrócił wzrok ku podłożu. - Też zajmowałem się czymś innym w świecie ludzi. To ciekawe istoty. Kreatywne. Choć niektóre były bardzo głupie.
    Poprawił raz jeszcze, a może i nawet trzeci raz czapkę.
    - Będę się zbierał. - powiedział. - Zapłaty nie potrzebuję. Wezmę, gdy będzie. Więc możesz zbierać ~~
    To mówiąc, obrócił się na pięcie, a raczej piętach i ruszył ku wyjściu. Bez żadnego pożegnania. Przecież się jeszcze zobaczą!
    Gdy wyszedł, zmartwił się trochę, że nadal nie pamięta/zna jego imienia. Ale postanowił o tym nie myśleć, gdyż i wena użytkownika zaczęła się kończyć.
    - Cyrk. - mruknął pod nosem i zniknął z tego miejsca.

    nmm
    Jordi
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Grudzień 2010, 22:04   

    Znów ruszył w drogę, tym razem całkowicie nie wiedząc gdzie ma się podziać. Był wykończony, zakrwawiony i głodny. Po prostu pozostał w jednej niewiadomej. Zasadniczo, owszem. Doszedł w jakieś miejsce, które w jakiś sposób sprawiało, iż czuł się jak u siebie. A był to według niego jakiś placyk z namiotami. Nie sposób też ukryć, że tylko jeden z stojących tam namiotów ciągnął go do siebie niczym magnez magnez. Bez zastanowienia, lecz jednak z pewnym duchowym dystansem, ruszył do środka.
    - P-p-przepraszam! Czy..? - Tyle zdążył wypowiedzieć, a potem upadł na kolana. Duża utrata krwi dawała się we znaki, podobnie jak jego złamany nos i niesmacznie przebita warga. A rany się poszerzały...
    No, nic. Gabriel się rozejrzał. Oczy powoli zaczynały go mylić, gdyż kręciło się mu w głowie. Nie zauważywszy nikogo, a widząc tylko złudzenie - sam położył się na podłożu chowając się, a raczej kuląc niczym piesek.
      Twinkle, twinkle, little star,
      How I wonder what you are.
      Up above the world so high,
      Like a diamond in the sky.
      Twinkle, twinkle, little star,
      How I wonder what you are!

      When the blazing sun is gone,
      When there's nothing he shines upon,
      Then you show your little light,
      Twinkle, twinkle, through the night.
      Twinkle, twinkle, little star,
      How I wonder what you are!

      In the dark blue sky so deep,
      Through my curtains often peep,
      For you never close your eyes,
      Til the morning sun does rise.
      Twinkle, twinkle, little star,
      How I wonder what you are!

      Twinkle, twinkle, little star
      How I wonder what you are!

    Znów zaczął śpiewać, ale nie wesoło jak poprzednio.
    - Chcę do d-domu.. - Mruknął do siebie wcale nie cicho, a delikatnie. Naprawdę nie miał pojęcia, co tu robi. Zacisnął się w sobie bardziej i przysnął. Było tutaj ciepło, oj było.
    Nah
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Grudzień 2010, 22:41   

    - W porządku. Miłego dnia - rzucił za wychodzącym Gofrem. Gdy oddzielająca wnętrze od zewnętrza płachta materiału opadła z powrotem, wyciągnął się wygodnie na poduszkach, na brzuchu, twarz przysuwając do podstawki, wystarczająco blisko, by wszystko dokładnie widzieć, lecz odpowiednio daleko, by nie zgasić oddechem płomyka świecy. Przyglądał się, czując, jak palce drżą mu z niecierpliwości, gdy zaś uznał, że już wystarczy, zdmuchnął świecę, a fajkę ujął w dłonie. Pogładził długimi palcami srebrne zdobienia, drażniąc się z samym sobą, odkładając moment zaspokojenia głodu, w końcu jednak wsunął ustnik między wargi i zaciągnął się mocno. Długo trzymał dym w płucach, przymykając oczy niby rozleniwiony kot, mało brakowało, a zacząłby nawet mruczeć z przyjemności. Zawsze tak było, zawsze zmagał się sam ze sobą, próbując udowodnić sobie, że absolutnie jest w stanie sobie darować, i zawsze przegrywał, zawsze się poddawał, ale jakże przyjemna była to porażka... Ułożył się wygodniej, dosłownie na chwilkę odejmując ustnik fajki od warg; nie chciał się z nią rozstawać, zupełnie jak z dawno niewidzianą żoną, nie, właściwie to raczej kochanką, więc po chwili zaciągnął się znowu i już, już miał zwinąć się wygodnie w kłębuszek i pogrążyć w rozkosznym otępieniu, gdy znowu ktoś wpakował mu się do namiotu. Otworzył oczy z irytacją, która zaraz jednak zniknęła, gdy dostrzegł po pierwsze kto to był, a po drugie w jakim był stanie.
    - Gabriel - wymamrotał, odkładając fajkę na bok. Niedługo było mu dane nacieszyć się samotnością, ale to nie było w tej chwili ważne. - Gdzieś Ty się podziewał? I co Ci się znowu stało, hmm? Niech Cię piekło pochłonie, zawsze musisz się w coś władować... Leż, głupku. - Szorstkimi słowami próbował zamaskować troskę i zmartwienie, jednak i tak wyraźnie było je słychać, jeśli nie w samych słowach, to w tonie głosu.
    Jordi
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Grudzień 2010, 23:29   

    Był całkowicie pogrążony we śnie. A śniły się mu same nieprzyjemne rzeczy. Najpierw biegł sam, drogą zwaną ścieżkowym lasem, a potem nagle spadał i spadał w dół nie mogąc temu zaprzestać, dlatego też leżąc, wciąż wierzgał nogami, jęczał, i wiercił się. Zatem trzeba to poprawić. Nie był to sen, a koszmar. Hmmm, zresztą ostatnio koszmary nieco bardziej w jego główce się nasiliły... Tak, więc spadał. Nie do końca było przedstawione z czego, ale kiedy spadł, ujrzał wiele twarzy. Złych, okrutnych twarzy. Co najdziwniejsze najgorszą była twarz jego ojca. Powtarzał on; 'wynoś się', 'jesteś nikim', 'niby arystokrata, a śmieć!'. Gabriel zapłakał cicho, lecz stało się coś innego, pełnego fascynacji. Ku jego oczom ukazała się twarz bardzo bliskiej mu osoby, która mówiła; 'Gdzieś Ty się podziewał? I co Ci się znowu stało, hmm? Niech Cię piekło pochłonie, zawsze musisz się w coś władować... Leż, głupku.' To był Tsai! Chwila, zaraz! To się nie działo w tym koszmarze! To się działo poza nim.
    - Tsai! Tsai! Tsai-Chan! - Wykrzykiwał radośnie, a zaraz potem nagle zawiesił się mu na nodze, która była jakoś takoś długaśna.
    - Wybacz! Wybacz mi! Ja, nie chciałem uciekać! Nie zostawiaj mnie, proszę... - Nie patrzył na to, że właśnie farbi na czerwono jego nogawkę. Był tak szczęśliwy, że zapomniał o ranach i bólu. Wręcz uwielbiał swego opiekuna. Ale czemu uciekł? Rozpoczął kolejny rozdział w życiu, nieco żałując.
    - Troszkę, e. Urosłeś! - Spostrzegł z dziecinnym grymasiątkiem na pokrwawionej twarzyczce po czym jeszcze mocniej ścisnął swój ucisk.
    - I nie martw się. Mnie nic nie ma! - Dodał po chwili, zapewniając z szczenięcym spojrzeniem mężczyznę. W jego oczach można było zobaczyć iskierki ekscytacji. Wielkiej.
    Nah
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 30 Grudzień 2010, 16:32   

    Bez większego problemu odkleił Gabriela od swojej nogi i ułożył go na poduszkach obok siebie, bądź co bądź dla niego chłopak był lekki jak piórko.
    - Cicho - mruknął, pochylając się nad nim i z uwagą przyglądając się jego poranionej twarzy. Syknął z dezaprobatą, delikatnie dotykając jego policzków, warg, nosa; irytacja wezbrała w nim falą, rychło jednak opanował się. Czas na pieklenie się będzie potem, teraz trzeba było zająć się ranami chłopaka, do tego zaś musiał wiedzieć...
    - Kto Ci to zro... Nie, to potem - poprawił sam siebie. - Co Ci właściwie jest? Gdzie Cię boli, co Ci się stało? - zapytał po chwili, a w jego głosie wyraźnie pobrzmiewało zmartwienie i troska. No owszem, może i ten dzieciak przysparzał mu kłopotów, uciekał, szwendał się nie wiadomo gdzie - ale po pierwsze które dziecko tak nie robi, a po drugie to nie miało znaczenia, w ostatecznym rozrachunku bardziej liczyło się przywiązanie i niewątpliwa sympatia, jaką sztukmistrz darzył tego małego czorta.

    Przepraszam, kompletny brak weny D:
    Jordi
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 30 Grudzień 2010, 20:57   

    Sam uśmiechnął się zatroskanie, pomimo tego że dotyk jego opiekuna niemiłościwie bolał. Dosłownie jak zadawane mu kolejne ciosy, strzały i potknięcia.
    - To tylko małe draśnięcia, ale chyba mam naruszony nos, zbity policzek, przegryzioną wargę i parę wkłuć. - Odpowiedział śmiejąc się radośnie, gdyż nie chciał by Tsai się martwił.
    - I ubranie! Teraz jest kolorowe! Zobacz! - Ciągnął, wierzgając się i przesuwając troszkę dalej. I? I stanął na rękach jak gdyby nigdy nic!
    - Tsaaaaaaaaaaaaaai! - Zawołał, a potem zaczął biegać w kółko jak jakiś oszalały. A zasadniczo nie biegał aż tak długo, gdyż złapał go większy skurcz mięśniowy. Upadł, ale trzymał się na jednym kolanie. Ostrożnie wstał i zerknął z nutką smutku w oczach, którą próbował ukryć. Podszedł bliżej zarówno wolno, jak wstawał.
    - Ale... Mój króliczek! Nie ma go!- Jasne. Bo go potargał, a nie powinien. To był jego ukochany pluszak, pomimo tego w jak paskudnym był już stanie.
    -Króliczek!- Powtórzył, a potem delikatnie zapłakał, patrząc na swoje bose stopy i burczący brzuch. Oj, burczący.
    - Ale! Co tam! Kiedyś znajdę takiego samego, prawda? - I znów myknął gdzieś w inny kącik. Zaczął sobie tańczyć, próbując rozruszać skurcz.
    -Zatańcz ze mną!
    I bum! Zerwał się energicznie i uciekł.

    zt.
    Nah
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Styczeń 2011, 17:16   

    Odetchnął z ulgą, gdy chłopak powiedział mu, co mu jest; czyli najwyraźniej po prostu wyglądało to gorzej, niż było naprawdę. Po ilości krwi na jego ubraniu możnaby sądzić, że faktycznie stało mu się coś poważnego, tymczasem złamany nos, obity policzek i kilka zranień to sprawy owszem, bolesne, ale niespecjalnie zagrażające życiu i zdrowiu. Tym niemniej wypadałoby, żeby obejrzał to ktoś kompetentny, bo sztukmistrz się za takiego broń boże nie uważał; nie znał się na budowie człowieka, nie rozpoznałby krwotoku wewnętrznego, choćby ten wyskoczył z krzaków i ugryzł go w tyłek, a wszystkie lekcje i kursy pierwszej pomocy, jakie miał w szkole średniej, jeszcze tam, po drugiej stronie lustra, już dawno wywietrzały mu z głowy. Znaczy nie pozostało nic innego, tylko zanieść go do cyrkowego lekarza. Osobiście bardzo go lubił, a nawet bardziej szanował, ale za odwiedzaniem jego wozu nie przepadał; po pierwsze nie budził on żadnych dobrych skojarzeń, po drugie, wstyd przyznać, ale nawet zginając się w pół, ledwo mieścił się w jego ruchomym gabinecie.
    Podnosząc się do pozycji siedzącej, kątem oka zauważył wciąż leżącą na poduszkach fajkę. Zapewne zawartość już wystygła; miejmy nadzieję, że nie zmarnowało się za wiele. No nic, przy odrobinie szczęścia niedługo będzie mógł tu wrócić i dokończyć to, co zostało.
    - Poproszę przyjaciółkę, żeby uszyła Ci nowego. A tymczasem przydałoby się odwiedzić lekarza, niech Ci się przyjrzy, czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Ubrania też by Ci się przydało wyprać... No zobacz, ile ja z Tobą mam kłopotów - zaśmiał się cicho, tak, że nie było najmniejszych wątpliwości, że tylko żartuje.
    - Chodź - rzucił, bez większego wysiłku biorąc go pod pachę, jak kota. Wyszedł z nim z namiotu, przeciągnął się i odstawił go na ziemię.
    - Wóz lekarza jest tam gdzie reszta, tam niedaleko tej łąki, gdzie się konie pasą. Przejdziesz się tam sam? Na pewno trafisz, a ja muszę jeszcze załatwić parę rzeczy. Jak się Tobą zajmie, będziesz mógł wrócić tu, do mnie do namiotu, a ja... Ja w tym czasie coś załatwię. Uważaj na siebie. - Pochylił się, by poczochrać Gabrielowi włosy, upewnił się, czy na pewno wszystko ma przy sobie, i ot, tyle go było widać.

    [zt]
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 5