• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X » Polowanie na Bean Ar ~Koliber
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Feste
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Sierpień 2012, 18:45   Polowanie na Bean Ar ~Koliber

    Rześkie powietrze poranka, nieliczne promienie słońca prześlizgujące się przez korony drzew. To był gęsty fragment lasu. Trawa lśniła od kropel rosy, zazielenione krzaczki pięły się w górę, do światła. Jakie to owoce kusząco kołysały się, gdy czyjaś noga zahaczyła o gałązkę? To właśnie im owo miejsce zawdzięczało swą nazwę, maliny. I to właśnie gdzieś tutaj miała kryć się pradawna bestia, Bean Ar. Mogłaś się rozglądać i rozglądać, jednakże niczego w polu widzenia nie było. Gdybyś zapuściła się trochę głębiej między rośliny, może musnęłabyś stopą dziwaczną, jakby pożółkłą i niezwykle miękką trawę. Mogła nawet przywodzić na myśl futro. Złoto plątało się z ciemnymi odcieniami zieleni i brązu. Czy mogło to być czyimś ciałem? Nie poruszało się ani trochę, jakby w ogóle nie wdychało powietrza, a to przecież było niezbędne do życia. Las zdawał się w ogóle tego wyzbyty, jakby był uśpiony. Żadnych ptasich trelów, żadnego szelestu zdradzającego obecność jakiegoś zwierzęcia czy człowieka. Cisza, którą mogły zmącić jedynie twoje kroki. Wtem zawiał niespodziewanie wiatr, tak silny, iż niemal zwalił cię z nóg. Ktoś chciał cię stąd wyrzucić, najwyraźniej temu komuś twa obecność była bardzo nie na rękę. I nagle, jak za machnięciem różdżki, wszystko ponownie ucichło. Powiew rozwiał nieco liści, i ukazał czubek jakiejś kępy dziwnie powyginanych gałązek, oblebionych czymś czerwonym.
    Koliber
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Sierpień 2012, 19:38   

    Eve nie wiedziała, skąd wpadł jej do głowy pomysł, aby odnaleźć Bean Ar'a. Czytała o nim wiele. Także słyszała. Stare podania, opowieści, legendy... no właśnie, legendy. Nie miała nawet pewności, czy te istoty istnieją! A nawet jeśli, ludzie mówili, że na świecie żyją takie tylko trzy. I nie są przyjaźnie nastawione do obcych, którzy zakłócają ich spokój.
    W co ty się pakujesz, Eve? - pomyślała z westchnieniem.
    Wiedziała, że może nie wyjść z tego cało. Pamiętała przestrogi szklanych ludzi, z którymi rozmawiała. I innych istot. Dlatego też, zakończyła wszystkie niedokończone sprawy i wyruszyła w podróż swojego życia...
    Różne książki opowiadały różne historie na temat domu Bean Ar'ów. Wszystkie jednak były zgodne co do jednego - można je znaleźć w Malinowym Lesie. Dlatego też Baśniopisarka postanowiła poszukać właśnie tam. A nuż i widelec, trafi na smoka? Albo na śmierć.
    Miała czysty umysł, wyzbyła się zbędnych myśli. Postanowiła się skupić na tym co tu i teraz. Nie było mowy o pomyłce. Nie mogła niczym się rozproszyć.
    Eve ruszyła w głąb malinowego lasu. Jak wskazywała nazwa, dookoła niej było mnóstwo malinowych krzewów. Na szczęście, dziewczyna nie przepadała za malinami, więc po prostu mijała owoce zwisające z cienkich gałązek, nieszczególnie się nimi przejmując. Nie zastanawiała się również nad nienormalną ciszą, która panowała w lesie.
    Jej uwagę przykuło coś żółtego, co w pierwszej chwili przypominało trawę. Przyjrzała się temu bliżej.
    ...futro? - pomyślała, mrużąc oczy.
    Złociste futro, przeplatane czernią, brązem i zielenią. Czym było?
    Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, uderzyła w nią potężna fala wiatru, która prawie ją przewróciła. Eve wyprostowała się, gdy podmuch ustał i rozejrzała się ponownie.
    Zaczęło się - pomyślała, jednocześnie wiedząc, że nie pozbędą się jej tak łatwo, kimkolwiek byli ci "niewidzialni oni".
    Tuż obok trawo-futra znajdowało się niewielkie wzniesienie, jednak połamane gałązki i czerwona maź nieszczególnie zainteresowały bohaterkę. Ciekawsze było stworzenie, bądź też martwa materia, która leżała tuż pod jej stopami. Była niezwykle miękka.
    Eve zaczęła przeszukiwać trawę w miejscu, gdzie leżało owe "coś" uważając, aby nie stracić przy tym ręki.
    Feste
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Sierpień 2012, 12:04   

    Nie można zaprzeczyć, że pomysł schwytania Bean Ar'a był śmiały, żeby nie powiedzieć zuchwały. Kilka kłapnięć olbrzymich smoczych szczęk i opuściłabyś ten świat w tempie nadzwyczaj szybkim, ale skoro tkwiłaś teraz w tym lesie, niewątpliwie byłaś przygotowana na tę ponurą ewentualność. No cóż, wszystko ma swoją cenę, a uczynienie jednego z najrzadszych gatunków bestii swoim pupilkiem miało wysoką. Chyba, że żywot nie był ci drogi, rzecz jasna. Lecz jeśli uda się osiągnąć cel, zyskasz kompana na dobre i złe, czy to nie nęcące? Pewnie właśnie coś takiego cię tutaj przywiodło.
    Nie wszystkim podaniom można ufać, zwłaszcza iż niektóre mogą pochodzić od źródeł niezbyt wiarygodnych. Zapewne wiele zachwalało niebywałe piękno i moc owych stworzeń, chociaż nie mogło obejść się bez wyolbrzymień. Może czekać na ciebie zupełna pokraka maźnięta brudnawym futerkiem po grzbiecie, utrzymująca się ostatkiem sił na patykowatych kończynach o wystających kościach.
    Kilka malin potoczyło się po trawie obok twoich stóp, miały soczyście pomarańczową barwę. Akurat przeszukiwałaś osobliwą trawę, gdy jedna z nich zsunęła się po podłożu jeszcze bardziej i zniknęła w fałdach kłosów bądź sierści. Dosłownie zniknęła, jakby wpadła głęboko i to przenikając podłoże. Podejrzane? Zależy dla kogo i czy zwróciłaś uwagę na ten owoc.
    Trawa była naprawdę gęsta i mogłaś wyczuć coś twardego pod tą warstwą. Starczyło dokładnie obmacać, by dojść do interesującego wniosku: to najprawdopodobniej było czyjeś ciało.
    Jednakże ów niewielki szczególik, niby-gałązki przyozdobiona substancją, na który nie zwróciłaś początkowo uwagi, wtem zaczął jak gdyby ostrzegawczo opalizować czerwienią. Może właśnie na niego powinnaś zważyć? Popełniłaś błąd?
    - ODEJDŹ STĄD! - rozgrzmiał tubalny głos, wybitnie kaleczący bębenki uszne. I naraz "ziemia" pod tobą, porośnięta zielonawo-złotym włosiem, poczęła pulsować. Ale według niektórych pozyskanych informacjach o Bean Ar'ach to raczej nie smok się odezwał, prawda? Posługiwały się raczej inną formą mowy.
    Znów ten dziki powiew wiatru, który tym razem osiągnął coś więcej, mianowicie popchnął cię na grunt. Może by tak nawiązać konwersację z właścicielem głosu, nawet jeśli nie było widać nic ani nikogo i zdawałaś się być całkowicie sama?
    Koliber
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 12 Sierpień 2012, 13:05   

    No właśnie. Życie Eve już dawno stało się nudne i flegmatyczne. Nic się nie działo. A ona mogła tylko obserwować nieciekawe wydarzenia i słuchać nudnych rozmów. Takie było życie Baśniopisarza.
    Ale Koliber czuła pustkę. Czegoś jej brakowało. I chciała to zmienić.
    Życie nie było jej na tyle drogie, aby nie mogła go poświęcić w takim, czy innym celu. A spotkanie wielkiego smoka i uczynienie go swoim kompanem było bez wątpienia dobrym celem. Z resztą, bez ryzyka nie ma zabawy. A istoty wieczne potrzebują nieco rozrywki, co by nie popaść w rutynę. Tak już jest, takimi prawami rządzi się świat. Eve postanowiła tylko popłynąć z jego nurtem i zobaczyć, co szykuje przewrotny los.
    Gdyby wyobrażenie Koliber na temat mistycznego stworzenia okazało się nie prawdziwe, nie przeszkadzałoby jej to. Gdyby ujrzała "zupełną pokrakę maźniętą brudnawym futerkiem po grzbiecie, utrzymującą się ostatkiem sił na patykowatych kończynach o wystających kościach", nie mogłaby go zostawić. Musiałaby pomóc.
    Taka już była. Istoty człekokształtne nie wzbudzały w niej żadnych emocji, ale majestatyczne zwierzęta, istoty o innych kształtach, czy zachowaniach... to zupełnie co innego.
    Nie ważne, co znajdę, z pewnością będzie warte każdej ceny - z taką myślą przekroczyła próg lasu - tej myśli również się trzymała. I nie zamierzała "przegrać".
    Eve zauważyła znikającą malinę. Faktycznie, zdziwiło ją to. Porządnie zdziwiło.
    Wyprostowała się, odsunęła o pare kroków. Nie chciała, aby "dziwaczne coś" sprawiło, że ona również zniknie. Czy to pod ziemią, w żołądku, czy może w czarnej pustce?
    Nie. Zdecydowanie nie miała zamiaru przekonać się o tym na własnej skórze.
    Mimo to, owe żółte "coś" wciąż wzbudzało jej zainteresowanie.
    A chwilę potem, żółta sierść poruszyła się. Potężny podmuch wiatru znów uderzył w jej ciało, prawie zwalając ją z nóg.
    ODEJDŹ STĄD! - usłyszała.
    Obróciła wzrok. W kierunku krwistej kupki kości, czy cokolwiek leżało na wzniesieniu. Wyglądało inaczej. Pulsował.
    Eve nie zamierzała uciekać, chociaż po plecach przebiegł jej zimny dreszcz.
    - Możesz się pokazać? - spytała, rozglądając się dyskretnie dookoła. - Nie lubię rozmawiać z kimś, kogo nie widzę...
    Miała nadzieję, że nie rozgniewa swego oponenta, kimkolwiek był.
      
    Feste
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Sierpień 2012, 12:42   

    Właściwie życie Baśniopisarza powinno być chyba rozjaśnione feerią dzikich barw? Czy Bean Ar miał być właśnie taką feerią? W każdym razie, owo stworzenie nie da się schwytać tak łatwo, w końcu nie bez przyczyny populacja była tak przetrzebiona i można było zginąć dla wybranego osobnika. Nawet prawdopodobne, iż żywiły pierwotny lęk przed całkowitym wyginięciem, a przez to również człekiem.
    Nie ma co, postawa godna pozazdroszczenia i pochwały. Mimo to, i tak połasiłaś się na jedno z najsilniejszych stworzeń, pradawnego smoka.
    Oddaliłaś się nieco od zgubnego futra, depcząc przy okazji maliny. Takie marnotrawstwo, a można by zregenerować nimi siły czy też odkryć jakiś magiczny gatunek, dostarczający nadnaturalnej siły bądź przyprawiający o utratę życia, ech. Ale mniejsza o to. Może warto byłoby zapuścić się w tę głębinę? W końcu do odważnych i ciekawskich świat należy, nieprawdaż? Kto wie, na co mogłabyś tam natrafić, może jakąś maszkarę, która rozedrze ci gardło albo kolce wychylające się z ziemi. Wszystko to jednak składałoby się na bronienie dostępu do Bean Ar'a, lecz ty nie miałaś o tym pojęcia. Jeszcze.
    Nic dziwnego, iż dostałaś dreszczy. Słysząc zapytanie, ten tajemniczy ktoś przez moment milczał, aż w końcu rozległ się paskudny chichot. Wtem uczułaś na ramieniu dotknięcie jakiejś śliskiej łapy, wpijającej w twoją skórę rozczapierzone szpony. Nawet, jeżeli odwróciłabyś się z przestrachem, nie dostrzegłabyś niczego. Czyżby iluzja? Niewykluczone.
    Raczej wywołałaś rozbawienie niż rozgniewanie, ale i bez tego drugiego się nie obeszło.
    - Ubolewam razem z tobą nad twym brakiem umiłowania do rozmów z kimś niewidzialnym. Niestety, to niewykonalne, skoro jesteś na mnie ślepa. Odejdź stąd, jeśli życie ci miłe. A jeśli nie, sprawię, by tak się stało. - Po słowach rozmówcy nastąpiło gardłowe warczenie, które rozniosło się echem po lesie. No cóż, jedyne co wiadomo to to, iż był on mężczyzną i nie miał dobrych intencji, ponadto towarzyszyła mu jakaś bestia.
    "Kupka kości" mogła być kluczem. Starczyłoby jedynie trochę więcej śmiałości, na przykład dotknięcie, jednakże czy byłaś na to gotowa?
    - A jeżeli nie raczysz odejść, rozprawię się z tobą, i to z dziecinną łatwością - podkreślił głos, przywodzący na myśl węża.
    Koliber
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Sierpień 2012, 11:16   

    Koliber nie obawiała się samego Bean Ar'a. Był pradawną istotą, jak ona. I z pewnością rozsądną. Baśniopisarka była dobra, jeżeli chodziło o dyplomatyczne, słowne rozwiązania. Z tym że Bean Ar miał swoich obrońców. Chronił go cały las. To przede wszystkim właśnie ten las był niebezpieczny. I to on mógł ukraść życie Eve... cokolwiek się w nim czaiło.
    Tęczowowłosa nie miała zamiaru zapuszczać się w głąb mrocznej puszczy. Przynajmniej, póki co. W tym momencie dużo się działo i Koliber nie zastanawiała się nad tym, co czeka ją "w środku". Jej myśli błądziły pośród tajemniczego głosu.
    Obróciła wzrok na kupkę kości. A potem na futro. I znów na kupkę kości.
    O co tu chodzi?! - krzyknęła w myślach, rozdarta na dwoje.
    A potem głos zaczął się śmiać. I to zimne łapsko, które rozerwało jej ramię. Ból był nieziemski, ale trwał tylko chwilę. Poza tym, ubranie ani skóra nie były rozdarte.
    Iluzja - Eve nie rozglądała się już. Wiedziała, że nie atakuje jej futro. Czymkolwiek było, pozostawało neutralne. Przynajmniej, póki co.
    Jej wzrok utkwił na kupce kości. Czyżby miały jakieś powiązanie z dziwnym głosem? Co się stanie, jeżeli tęczowowłosa je uszkodzi? Naruszy? Niczego nie można się dowiedzieć, póki się nie spróbuje.
    Koliber nie miała zamiaru odpowiadać na zaczepki. Póki co, groźby widmowego głosu były tylko groźbami i niczym więcej. Z resztą, posługiwał się iluzjami. Pewnie nawet nie miał fizycznego ciała. Ale nie należy gdybać, czasem potrzeba faktów.
    Gdyby Eve chciała, mogłaby wymarzyć sobie ochronę przed iluzją i ją zmaterializować. Gdyby chciała, mogłaby sobie wymarzyć, że widzi, do kogo należy ten głos - jednak to marzenie mogłoby okazać się odrobinę wadliwe...
    Dlatego też postanowiła, że wymarzy sobie tarczę. Niezniszczalną, tęczową tarczę, która ochroni ją przed wszystkim. Zarówno przed atakami psychicznymi, jak i fizycznymi. Przed bronią białą, uderzeniami, pociskami, magią. Przed wszystkim. Niestety, senne marzenia miały swoją wadę - trwały nad wyraz krótko.
    Koliber wymarzyła sobie tarczę i zmaterializowała ją, a jej ciało pokryła dodatkowa bezbarwna warstwa tęczowej tarczy - jej naturalnej ochrony.
    W tym momencie, Eve czuła się niezniszczalna.
    Dwa susy przed siebie starczyły, aby znaleźć się przy pagórku z kośćmi. Koliber nie zastanawiała się ani przez chwilę. Sięgnęła ręką do pagórka i chwyciła jedną z kości, o ile było to możliwe.
    Przełknęła głośno ślinę.
    Ciekawe, co stanie się teraz?
    Feste
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Sierpień 2012, 15:12   

    Owszem, las zrobiłby wszystko, żeby ochronić Bean Ar'a, oczywiście za jego życzeniem, nie natomiast sam z siebie. Ale co byłoby, jeśli ta ochrona nie działałaby, albo nie okazała się dostatecznie silna w starciu z jakimś mocnym przeciwnikiem? I ten przeciwnik schwytałby Bean Ar'a wbrew jego woli oraz więził, no i za wszelką cenę nie dopuściłby nikogo do swej rzekomej własności? Khm, lecz to tylko takie gdybanie, mogące równie dobrze nie mieć odniesienia do rzeczywistości...
    Ach, obecnie futro obrazowało sobie wręcz ideał neutralności, mianowicie poruszało się miarowo w rytm oddechu. Czy było to od dawien uśpione ciało smoka? Można się dowiedzieć najpewniej tylko jedną drogą, która niosła ze sobą sporawe pokłady ryzyka. Lecz wpierw przydałoby się dobrać do tych mrocznych głębin.
    Domysły a propo fizyczności ciała były błędne, jednakże jeszcze masz czas, by się tego dowiedzieć. Groźby również nie były bez pokrycia, mimo takowego wrażenia. Wyraźnie dostrzegalne, może jeszcze nie do końca dla Ciebie, było to, iż "ów zły" chciał zachować anonimowość i dążył do tego, byś go nie wykryła, a także zyskała przekonanie, że jest nieszkodliwy. Chyba nawet mu się na razie powodziło.
    Niczym nie zareagowano na brak odpowiedzi z twej strony, mimo że otwarcie zignorowałaś konwersatora. Odpuścił on sobie dalsze przestrogi, skoro i tak nic nimi nie osiągał, w jego myślach przemknęło tylko, że jest zmuszony cię zmiażdżyć, abyś nie tknęła jego skarbu. Droga dyplomatyczna przy nim odpadała. Zresztą zależało wam na tym samym stworzeniu.
    Gdy doskoczyłaś do pagórka, sierść zafalowała, a do twojej głowy wstąpiły dziwne, przerażające obrazy. Trupy, trupy, znów trupy, uciekający ludzie. Ostrzeżenie? Raczej tak się to powinno interpretować. Nie było już jednak dla ciebie nadziei, gdyż paluszki zacisnęły się wokół kosteczek. Przez chwilę nic się nie działo. Pierś wręcz już mogła zaczynać brać oddech pełen ulgi, kiedy nagle...
    Targnęło tobą. Nie mogłaś się uwolnić. Wszystko wokół stało się pustką, czarną, niczym kolor rozpaczy. Czułaś zimno. Niby-kość w ręce zniknęła. Unosiłaś się, jak by przestrzeń była pozbawiona grawitacji. Może momentalnie rzeczywiście tak było. Wszystko trwało jakieś trzy sekundy, ale dla ciebie czas mógł się wlec niemiłosiernie długo. W mig zostałaś osadzona na ziemi. Chyba nie zmieniłaś miejsca, to ono uległo diametralnej przemianie.
    Okrągła klatka o srebrnych prętach i średnicy pięćdziesięciu metrów. Byłaś uwięziona. Teren wokół futra obudowano obsydianowym murem, zwieńczonym ostrymi kolcami. Prócz tego otaczało je coś jak złotawa bańka. Nie... To nie była tylko sierść czy trawa. To był opleciony roślinami smok! Zwinięty w kłębek, pogrążony we śnie, a przede wszystkim przepiękny. Lecz jak udało ci się to wszystko przeoczyć? Może tak naprawdę to to było iluzją? Czyżbyś trafiła w odrębny wymiar, którego wejście stanowiły pokrwawione kosteczki?
    - Teraz już stąd się nie wydostaniesz, kwiatuszku - czyjaś ta sama szkaradna łapa oplotła twą szyję, a szpony nacięły delikatnie skórę na szyi. Czy na pewno? Nie, znów wszystko rozpłynęło się w powietrzu. Ale nieopodal ujawnił się tron, na którym siedziała jakaś humanoidalna bestia. Mężczyzna sam przypominał smoka. Na razie jednak nie atakował, a ty mogłaś dowiedzieć się, co miało to wszystko znaczyć.
    Koliber
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Sierpień 2012, 19:01   

    No właśnie, co by było? Eve zdawała sobie sprawę z tego, że wiele istnień na tym świecie chciałoby mieć potęgę bestii na własność – nie dbając przy tym o uczucia Bean Ar’a. A przecież była to istota rozumna, inteligentna! Ale nie oszukujmy się. Koliber nie przybyła tutaj po to, aby uchronić go przed takim losem. Tak… po co właściwie tu przybyła? Poszukać przygody, to pewne. Stanąć na krawędzi życia i śmierci? Niewątpliwe. Ale jednak musiało ją tu przygnać coś jeszcze, jakiś głębszy cel. Może po prostu była samotna? Wiedziała, że Bean Ar żyje tak samo długo, jak ona sama. A może jeszcze dłużej? Na pewno byłby w stanie opowiedzieć jej wiele ciekawych historii, dzięki którym mogłaby zmaterializować mnóstwo nowych marzeń? Tak, czy inaczej, pradawna bestia z pewnością byłaby wyśmienitym kompanem.
    Koliber w pierwszej chwili nawet nie pomyślała, że „neutralne futro” może być celem jej wędrówki! W drugiej chwili również o tym nie pomyślała. Po prostu… to zdawało się być zbyt proste. I do momentu, w którym złapała jedną z kostek, dalej była przekonana, że jej aktualny przeciwnik jest nieszkodliwy. Dopiero gdy zobaczyła te dziwne obrazy… trupy, krew, trupy… wtedy zrozumiała, że nie powinna zbliżać się do podejrzanie wyglądających pagórków. Ale było już za późno.
    Kiedy Eve otworzyła oczy, zobaczyła ciemność, pustkę. Nie mogła się ruszyć.
    Czy właśnie tak wyglądał kiedyś świat? – przebiegło jej mimowolnie przez myśl.
    I nagle ogarnął ją niesamowity smutek. Ta pustka była niezwykle przygnębiająca. Samotność uderzyła w nią jeszcze mocniej. Zapomniała kim jest i co potrafi stworzyć. Przez chwilę, zapomniała o wszystkim. Była tylko ta pułapka, z której nie mogła się wydostać. Czarne kraty rozpaczy, nie do złamania.
    Wydawało się, że ten stan trwa w nieskończoność. Wydawało się, że Eve już nigdy nie obudzi się z letargu i na zawsze pozostanie więźniem tej szkaradnej pustki. Ale nie. Świadomość wróciła do niej, a wraz z nią wszystkie chaotyczne uczucia. I w tym samym momencie, ciało Koliber uniosło się do góry, jakby nie działała na nie grawitacja, a potem upadła z impetem na podłogę. Podłogę, której nie było.
    Eve mrugnęła. Bardzo szybko. I ta chwila wystarczyła, aby krajobraz diametralnie się zmienił. Baśniopisarka zamknięta była w okrągłej klatce dużych rozmiarów. A pod jej nogami dalej rozciągała się dziwnego koloru trawa.
    Zaraz, zaraz… – Koliber wytężyła wzrok, przyjrzała się trawie i zatkała usta, powstrzymując okrzyk.
    To był smok! Najprawdziwszy smok! Ten, którego szukała! Pradawny Bean Ar z legend… istota tak stara, jak sam świat.
    Dlaczego las Cię nie obronił? – uklękła przy smoku, szukając jego łba. Smutek powrócił. Eve nie mogła wierzyć, że istota, z którą właśnie walczy, mogłaby być sojusznikiem uwięzionej bestii.
    Wiedziała, że nie jest uwięziona w iluzji. Wiedziała też, że nie może zostać zraniona. Jeszcze przez jakiś czas. Natomiast, inny wymiar? To było bardzo prawdopodobne. Ale nie było czasu, aby rozmyślać na ten temat. Trzeba było działać. Jak najszybciej. Bowiem nie tylko Koliber mogła przypłacić to spotkanie życiem.
    Potem znów nastąpił atak. Ale nie wyrządził dziewczynie krzywdy. Eve wiedziała, że to iluzja, podpowiedziało jej to zmaterializowane marzenie. Dlatego też, nieszczególnie się tym przejęła. Zwróciła jednak uwagę na tron i na humanoidalną istotę.
    Podniosła głowę, dalej klęcząc przy śpiącym smoku.
    - Może się przedstawisz? – Spytała Koliber z nutką zaciekawienia w głosie. – Chciałabym wiedzieć kto, gdzie i po co mnie zamknął, zanim cokolwiek się wydarzy.
    Eve z pewnością nie miała tutaj na myśli swojej śmierci, o nie! Zdecydowanie była to aluzja do nieubłagalnie zbliżającej się walki.
    Feste
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 31 Sierpień 2012, 14:48   

    Niestety, nie wmówisz bezdusznym ludziom łaknącym potęgi, że stwór, którego pożądają ma uczucia i nie jest tylko jakąś maszyną czy bestią, na każde skinienie zabijającą wrogów.
    Faktycznie, neutralne futro wydawało się stanowczo za proste. Ale czy nie w prostocie tkwi największa tajemnica? Ach, jej słodki powiew. Teraz już przeminął i ukazał ten odrębny świat. Może i było już za późno na odwrót, lecz znalazłaś się właśnie przed celem swojej wędrówki. Oboje byliście uwięzieni.
    Smok dalej spał, nie był to jednak zwyczajny sen. Do twojej głowy zaczęły przybywać kolejne obrazy, ale wyblakłe, jakby coś próbowało je blokować. Ujrzałaś oblicze tej dziwnej istoty na tronie, (mężczyzna z wizji Bean Ar'a miał wprawdzie ręce bestii, ale przypominał zwyczajnego człowieka) która pcha szponiastą ręką naprzód zlęknione dziecko. Chłopiec mógł mieć jakieś pięć lat. Szpony zaczęły zaciskać się na jego chudej szyi i wszystko znów znikło. Bean Ar chciał ci coś przekazać. Starał się, i jego całe ciało trzęsło się, nie potrafił jednak pokonać tej miażdżącej mocy.
    Jak można by zignorować to nieme błaganie na pomoc? Smok bardzo cierpiał. Pewnie trawiła go gorączka. Był rozkosznie miękki w dotyku... Gdybyś przyglądała się takim szczegółom, zauważyłabyś, że musi to być dość młody egzemplarz. Pewnie byłby w stosunku do ciebie nader nieufny, jeżeli jego wola nie byłaby zależna od mocy złego.
    Właśnie, dlaczego las go nie obronił? Odpowiedź była bardzo prosta. Został wysłany do miejsca, gdzie nie istniał las, choćby jedna roślinka. Bronił się jak mógł, lecz to nie wystarczało... Zwabiono tutaj smoka podstępem. A gdy już uwięziono, dopiero wtedy ujawnił się las, i starał się go wesprzeć i ukryć przed dalszymi aktami gniewu.
    Przyjrzyjmy się więc naszemu gościowi umoszczonemu na wygodnym siedzisku. Miał długie, czarne włosy, który ciągnęły się aż do końca kręgosłupa i porastały gęsto grzbiet. Ujrzałaś to, kiedy istota powstała. Otwarte usta ukazały paszczę najeżoną nienaturalnie wielkimi zębami, cała sylwetka natomiast wydawała się zgarbiona, trochę jak u niektórych wyobrażeń wilkołaka. Jego przyodzienie składało się na szkarłatną szatę.
    Na twoją uprzejmą propozycję parsknął złośliwym śmiechem i wyszczerzył kły. Ów uśmiech z pewnością nie należał do najpiękniejszych, lecz liczy się wnętrze! W tym przypadku przeżarte na wskroś pierwotnym złem, no ale, szczegóły.
    - Nazywam się Władca Bean Ar'a i jestem - nie, wcale nie "władcą Bean Ar'a", miał przygotowane sensowniejsze zwieńczenie zdania. - ...tym, który zniewolił tego smoka - dał ci chwilę na oswojenie się z tą wiadomością i zamilkł. Niebawem odezwał się znów: - Jeśli sposobisz się do walki, wiedz, że najpierw musisz wydostać się z tego więzienia - wskazał na kopułę otaczającą cię łącznie z Bean Ar'em. - A to nie należy do łatwiutkiej sztuki.
    Koliber
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Wrzesień 2012, 09:48   

    Tak, to był smok. Teraz Eve była tego pewna. Co prawda, była uwięziona. Ale nie to miało teraz znaczenie. Znalazła smoka! Była w połowie drogi. Teraz wystarczyło się tylko stąd wydostać i porozmawiać z Bean Ar’em. Tylko czy to naprawdę będzie tak proste? Z pewnością nie.
    Kiedy Eve zaczęła dotykać futra i szukać pośród niego głowy, zobaczyła coś. Obrazy, wizje, które, jak się domyśliła, pochodzą z umysłu smoka.
    Jest dzieckiem – pomyślała, gdy tylko ujrzała małego chłopca, nękanego przez tego człekokształtnego potwora. Z wizji emanował wielski smutek i strach. Panika. Rozpacz.
    Na ogół Eve nie lubiła dzieci. Ale to była wyjątkowa sytuacja. Dziecko nie było człowiekiem. Było Bean Ar’em. Koliber nie mogła puścić tego płazem…
    Nie pozwolę Ci tu zginąć – pomyślała, jakby chciała przekazać coś smokowi. – Obydwoje się stąd wydostaniemy.
    Eve nawet nie zastanawiała się, jak silna musiała być istota, która zniewoliła smoka. Nie obchodziło ją to. Wiedziała, że jest silniejsza. Wiedziała, że musi wygrać tę walkę, niezależnie od wszystkiego. Czy przypłaci ten pojedynek śmiercią? Być może. Ale nie przegra. Wydostanie Bean Ar’a z więzienia, nie zgodzi się na jego zniewolenie.
    Właśnie taka była Koliber – nieprzewidywalna.
    Eve podniosła się, wyprostowała plecy. Wbiła wzrok w swojego oponenta. A było to jedno z jej najpaskudniejszych spojrzeń.
    Dziewczyna nie wiedziała, z kim ma do czynienia. Ale najwyraźniej, humanoidalny potwór również nie wiedział, kogo chciał pozbawić życia.
    Koliber nie była bezbronna. Mogła wymarzyć sobie wszystko. Mogła wymarzyć sobie koniec świata albo mogła wymarzyć sobie śmierć bestii. Ale nie, zabije ją osobiście. Tylko wydostanie się z tej klatki.
    - Twój stwórca nie obdarzył cię intelektem, nieprawdaż? – mruknęła i rozpoczęła marsz przy kratach klatki. Sprawdzała ją. Czym jest. Iluzją? Otoczona barierą? Czy może to zwykły metal? Była w stanie orzec, jak stworzono jej więzienie. Posiadała rozmaitą wiedzę teoretyczną na wszystkie tematu. Czasem również praktyczną.
    - Uważasz, że uda ci się mnie zabić, kiedy się stąd wydostanę? – spytała, a na jej ustach wymalował się wredny uśmieszek.
    Musiała podtrzymać rozmowę, jeszcze przez chwilę. W tym momencie chroniła ją jej niezniszczalna wymarzona tarcza. Za parę minut zniknie i Eve będzie mogła wziąć się do roboty na poważnie, tak jak planowała od samego początku.
    - Złapałeś nieodpowiednią osobę – jej uśmiech zniknął. Powróciła złowroga aura, zwiastująca niebezpieczeństwo. – Zapłacisz za to.
    Feste
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Wrzesień 2012, 19:10   

    Twoje domysły były nawet zbliżone do prawdy, choć błędne, jeśli skoncentrować się na tym, co smok chciał przekazać przez wizję. Mianowicie próbował objaśnić ci pokrótce, jak się w ogóle tu znalazł, co go przywiodło w to zdradzieckie miejsce - szantaż. Chciano skrzywdzić najdroższą mu istotę, istotę najświętszą i niewinną - dziecko. Nie potrafił nie ulec, widząc szczere, błagalne spojrzenie malca. Gdyby nie to, nie dałby się tak zwyczajnie i łatwo zniewolić, o nie. No i, przede wszystkim, zdołałby się obronić. Mimo iż był młodzikiem na standardy swojej rasy, potrafił używać należycie mocy.
    Bean Ar chyba usłyszał twe myśli, bo naszedł je uroczy obrazek słońca. Właściwie to niekoniecznie miał oznaczać radość, może i była to tęsknota za normalnym światem? Hm, ile mógł tkwić już w tym wymiarze? A jeśli nawet miejscami znajdował się przy powierzchni rzeczywistości, był pod ziemią i każdy, tak jak i ty, mógł ujrzeć jedynie złocistą sierść pomieszaną z trawą.
    Oponent odpowiedział na twój morderczy wzrok poprzez nieznaczny ruch ramion, jakby hamował parsknięcie śmiechu czy też jego czysty wybuch. Nie przerażało go to, co więcej, przepełniało wprost ekscytacją. Bo czy pojedynek z kimś równie zdeterminowanym i pragnącym twej szybkiej śmierci nie był tym ciekawszy? O wiele lepszy, aniżeli zmusiłby cię do walki wbrew twej woli i władałaby tobą chęć utrzymania się przy życiu, a nie chęć zabicia go dla małego smoka.
    Owszem, nie miał pojęcia zbytnio, z kim ma do czynienia. Wiedział o tobie jedynie tyle, że byłaś czymś poznaczonym mocami magicznymi, stworzeniem zza Lustra, lecz nawet nie brał pod uwagę, iż możesz umieć coś przeciw niemu zdziałać. Zabije cię, żeby zatrzymać przy sobie Bean Ar'a. Nawet jeśli nie wygrałabyś, a dogorywała pozostawiona na leśnej polance przez humanoidalną paskudę, mogłabyś komuś powiedzieć o więzionej pradawnej bestii, a do tego nie mógł dopuścić.
    - Coś takiego jak intelekt nie jest mi obce. Wyprowadzę cię z błędu, jeżeli sądzisz, że jestem tutaj wbrew woli, a za wolą mego stwórcy. Zbuntowałem się i obdarzono mnie umysłem, moje dziecko. - Padła obojętna odpowiedź. Chyba trochę zirytowałaś tym zapytaniem człekokształtnego stwora.
    Kraty wokół ciebie i smoka były wykonane z obsydianu, nie tylko jego koloru, i dodatkowo wzmocnione, najpewniej najszybciej i najpewniej zniszczy się je eskplozją. Zawsze może się okazać, że ją odbiją i zwielokrotnioną oddadzą, tak, iż rozbryźniesz się na drobne kawałeczki, ale, jak już wcześniej padło: do odważnych świat należy. Prócz tego pozostawała sprawa złotawej bańki, z nią miało być trudniej. Możliwe, że trzeba będzie walnąć w nią mocno kilka razy, nie tylko jeden, i dopiero wtedy się roztrzaska. Ponadto bańka szczególnie skupiała się na smoku, pewnie miała z nim związane właściwości... Uwalniała go? Może...
    - Nie mam najmniejszych wątpliwości. - Prychnęła bestia, odprężając się na tronie. - Nieodpowiednią powiadasz? To się jeszcze okaże. To mój wymiar i ja tu ustalam zasady.


    /Wybacz, że czekałaś, ale trochę zajęta byłam i na razie z opóźnieniem będę odpisywać, przepraszam.
    Koliber
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Wrzesień 2012, 13:10   

    A więc faktycznie, Eve nie odczytała wizji. Nic to jednak nie zmieniało, bowiem Koliber i tak zamierzała pomóc smokowi. Może nie ocalić go, ale pomóc mu w ucieczce. Było to naprawdę łatwe, biorąc pod uwagę, jaką moc posiadała.
    Tak, czy inaczej, Eve była pewna, że smok poradzi sobie z oponentem, kiedy tylko będzie wolny i w swoim świecie.
    Kiedy baśniopisarka ujrzała słońce, zaśmiała się mimowolnie. Był to szczęśliwy, beztroski śmiech. Co ją naszło? Któż to wie… w końcu baśniopisarze miewają huśtawki nastrojów. Wiadomo jednak było, co oznaczał – wolność dla Bean Ar’a i zgubę dla bestii, która go uwolniła.
    Przeciwnik Koliber był zdecydowanie szalony. Ale z szaleńcami łatwo jest wygrać. Wystarczy wykazać się odrobiną intelektu, którego jej nie brakowało. I wyobraźni. Bezgranicznej wyobraźni, która zdolna byłaby stworzyć nowy świat. Namalować go, napisać i wyśpiewać. Nie bała się. Była pewna swojego… ich zwycięstwa. Wspólnego zwycięstwa smoka i baśniopisarza.
    Ignorancja oponenta niechybnie prowadziła go do zguby. Był coraz bliżej śmierci, coraz bliżej… Co prawda, ona również nie wiedziała, z kim ma do czynienia. Może jej przeciwnikiem również był basniopisarz? Ale nie, oni tak nie wyglądają. Bardziej przypominał cienia albo jakiś eksperyment. Mógł być również czymś, o czym nikt nigdy nie słyszał. Bo w krainie luster można spotkać naprawdę wiele niespodziewanych rzeczy, czy dziwacznych istot.
    -Wyrwałeś się, powiadasz?
    Marionetka – od razu przebiegło jej przez myśl. Czy miała rację? Być może.
    Sentencja byłaby dość ciekawa, gdyby nie to „dziecko”, które oponent dodał na końcu. Eve uśmiechnęła się szeroko, gdy tylko to usłyszała. Wiedziała, że jej przeciwnik nie może być starszy niż ona. Mógłby być, owszem. Gdyby był jednym z twórców świata. A nim nie mógł być, przecież oni wszyscy już nie żyją. Aby zbudować miejsce, w którym wszyscy żyją, musieli zapłacić najwyższą cenę. Każdy z nich.
    -Dziecko – powtórzyła, szczerząc zęby. – Pochlebiasz mi, naprawdę.
    Uparte twierdzenie, że jednak intelekt posiada, utwierdzało Koliber w przekonaniu, że jej przeciwnik jest po prostu idiotą. A z każdym swoim słowem, pogłębiał się coraz bardziej.
    Że też dałam się złapać – pomyślała, złoszcząc się na siebie, a uśmiech momentalnie spełzł z jej twarzy.
    Ależ ona potrafiła być chaotyczna!
    - Twój wymiar, taak – Eve nie wątpiła, że nie ma tutaj szans na wygraną. Nie wiedziała nawet gdzie jest. Ale była już gotowa. Gotowa, aby wydostać się z miejsca, które niespodziewanie stało się jej więzieniem.
    Tarcza, która ją chroniła, zniknęła. Bestia nie mogła tego zauważyć, bo i tak jej nie dostrzegała.
    Eve miała mnóstwo czasu, ale wymarzenie sobie czegoś zajmowało tylko krótką chwilę. Chwilę, podczas której nikt nie zdążyłby zareagować. Nawet wtedy, gdy potrafiłby czytać w myślach.
    Koliber miała proste marzenie. A kiedy wyobrażała sobie wolność swoją i Bean Ar’a, który leżał obok niej, na jej twarzy malował się błogi uśmiech. Nie było mowy o pomyłce.
    Baśniopisarka wymarzyła sobie, że powraca razem ze smokiem do właściwego świata. Do tego, w którym oboje żyli. Jej marzenie wiązało się z tym, że obydwoje byli wolni i pełni sił do walki ze swoim bestialskim przeciwnikiem, który schwytał smoka podłym podstępem, zamiast stanąć z nim twarzą w twarz.
    Pytanie tylko, czy wszystko udało się tak, jak Eve to sobie wymarzyła? Teoretycznie, nie powinna mieć problemów. W praktyce jednak różnie to bywa.
    Feste
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 22 Wrzesień 2012, 12:11   

    Na twe zapytanie istota wyprężyła się dumnie, jakby "wyrwanie się" stanowiło nie lada wyczyn i winna być teraz sławiona pod niebiosa. Było to jedyną odpowiedzią.
    Twego uśmiechu bestia nie przyuważyła, a nawet jeśli uczyniła to chwilę później, nie zdradziła po sobie żadnej emocji, jak zdumienie czy też kpina. Przymrużone oczy koncentrowały się na twej osobie, ale jednocześnie sięgały gdzieś daleko. Może przeciwnik powracał do dni niewoli i we wspomnieniach pluł w brodę stwórcy, któremu w końcu się wywinął? Kto tam wie. Co do wieku, nie można być tego takim pewnym. Równie dobrze jeden z potężnych twórców świata mógł sobie wykombinować upośledzone zwierzątko podczas owego czasochłonnego procesu, to jest powstawania świata, w pośpiechu jednak zapomniał go zwieńczyć czymś konkretniejszym niż pseudo intelekt, tak też humanoidalna bestyjka stąpała po ziemi.
    - Hm? - ślepia zamrugały, a wytrącona z zamyślenia istota kontemplowała stwierdzenie ofiary. - Sugerujesz, że jesteś starsza ode mnie? - zaśmiał się tak, jak tylko plugawy demon mógłby się zaśmiać. Najwyraźniej byłaś oceniana po wyglądzie. Albo jakimś sposobem, dzięki władzy nad wymiarem, stworzenie poznało twój wiek i porównało ze swym własnym. W każdym razie, wyszczerzyło pożółkłe kły.
    Istota drgnęła na tę "mruczankę", że tak to ujmiemy. Czyżbyś miała jakiegoś asa w rękawie?, najpewniej przemknęło mu przez myśl.
    Coś zaczęło się dziać. Wprawiłaś w ruch kreatywny umysł i marzenie starało się należycie spełnić. Ale czy aby na pewno to się powiedzie? W wymiarze mogą istnieć jakieś ograniczenia lub coś w tym rodzaju.
    Cały świat zamknięty w wymiarze zaczął się trząść. Fragmenty przestrzeni wyrywały się z materii, pozostawiając po sobie straszliwą czarną pustkę. Wszystko się rozsypywało? Zgrzyt okropnie kaleczący uszy rozległ się wokół. Ścierały się ściany wymiaru wraz z mocą Kolibrzego marzenia. Co miało większą siłę?
    Istota powstała z tronu.
    - Nie! Wyślesz nas do pomiędzy, głupia! - ta perspektywa chyba nad wyraz przerażała bestię. Stamtąd się wywodziła? Może gdzieś tam uwięziony był jej stwórca?
    Bean Ar pozostał na swoim miejscu. Jego więzienie pozostawało w miarę spokojne i nienaruszone, podczas gdy przykładowo pręty olbrzymiej klatki kołysały się niczym w dzikich pląsach i brzęczały głośno za każdym razem, kiedy się z sobą starły.
    Obrazy ponownie zjawiły się w twojej głowie. Wspomnienie prawdziwego świata. Wskazówka, że byłaś na dobrej drodze, czy raczej nieopanowana tęsknota? Człekokształtny złapał się za głowę i powtarzał wciąż "Nie! Nie chcę! Nie! Nie chcę, nie chcę!" Najprawdopodobniejsza opcja to bodajże fakt, iż cierpiał ogromnie pod wpływem niszczenia wymiaru.
    W powietrzu przemykały barwne pasy z odłamkami otoczenia. Posadami wymiaru wstrząsnęło raz jeszcze, aż osadziły się nie do końca tam, gdzie sądziła bestia, aczkolwiek także na dziwacznym pograniczu - mianowicie część była jeszcze pozostałościami po wymiarze, druga natomiast światem realnym. A smok tak czy siak nadal był uwięziony, nieszczęśnik...
    - Ja, Władca Bean Ar'a, rozkazuję ci wrócić! Wrócić! - wykrzyknął wróg, zaciskając bezsilnie na powietrzu szpony. Przywodził na myśl naburmuszone i zdeterminowane dziecko. Przez resztki wymiaru przebiegła fala energii, lecz nie stało się nic więcej.
    - Phi, to bez znaczenia! - wplótł w swą wypowiedź opętańczy śmiech. - Mogę stawić ci czoła zarówno tutaj, nie potrzebuję swojego wymiaru! - oświadczył z niezachwianą pewnością, czy też niesamowitą wiarą w prawdziwość swych słów.
    W bańce Bean Ar'a powstała wyrwa, do której mogłoby się wcisnąć coś niewielkiego, powiedzmy sporawy motyl. Należało ją rozwalić od środka? I trzeba się przecisnąć przez resztę więzienia. Zostałaś uwolniona, mimo że znajdowałaś się tuż obok pradawnego smoka. Wytrąciło cię z fragmentu wymiaru, który cię zniewalał, z Bean Ar'em tak się jednakże nie stało.


    / Przepraszam, że tak długo, ale chyba już teraz tak będzie, jak chcesz to się możesz zwrócić do innego MG, zrozumiem.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 9