Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Wysłany: 29 Grudzień 2012, 16:26 Posiadłość nad jeziorem.
Posiadłość rodziny Kurejas. Znajduje się nad jeziorem, które wydaje się odbijać światło, podobnie jak księżyc. I taki też ma kolor. Niegdyś, posiadłość była miejscem, w którym tętniło życie. Rodzina Kurejas, choć krążyły o niej różnorakie plotki, była liczna i szczęśliwa. Teraz to jedynie cień swojej dawnej chwały. Posiadłość jest zaniedbana z zewnątrz. Drewno i mury są poszarzałe, widoczne są liczne zacieki, od drewnianych okien odchodzi farba. Posiadłość sprawia wrażenie opuszczonej. Ogród wydaje się być także zaniedbany i zapuszczony, choć widać tutaj już pewną pracę istot rozumnych. Aleje wyłożone kamieniami są czyste i da się spokojnie przejść. Otacza je jednak bujna roślinność. W pewnym miejscu, widocznym z tarasu, który wiedzie na ogród, widać mnóstwo połamanych, zniszczonych i zapomnianych marionetek, poukładanych w stos. Wnikliwy obserwator stwierdzi, że brakuje głów. Wracając jednak do domu, posiadłość od wewnątrz to przeciwieństwo tego, co widać na zewnątrz. Idealny porządek i minimalizm utrzymany w starym stylu. Niektóre z izb wydają się puste, bo jest w nich tylko łóżko i szafka nocna z lampą naftową. Salon jest najbardziej reprezentacyjny. Znajduje się na piętrze i zajmuje większą część tego piętra. Sufit ulokowany jest wysoko. Z dwóch stron wiodą ku niemu schody. Kominek, ustawiony jest naprzeciw wysokiego okna, bo mierzącego około 4 metrów wysokości z widokiem na jezioro, utrzymany w stylu wiktoriańskim. Na półce kominka stoi słoik w którym jest sporo szczelnie zamkniętego tytoniu. Naprzeciw kominka znajduje się sofa dwuosobowa oraz dwa fotele, ustawione na dywanie we wzorki, ze stolikiem pośrodku. Przy jednej ze ścian jest biblioteka, wypchana po brzegi wieloma księgami, których tytuły traktują o anatomii i fizjologii różnych istnień ze świata luster. Sekcje zwłok, retrospekcje, podstawy czarnej magii, rytualizm, jak złożyć w ofierze szatanowi Stracha, którego się zaprosiło na herbatę //żart :P//. Ściany są pokryte tapetą o kolorze ciemnej czerwieni, wzbogaconej we wzorki w kształcie rombu. Żyrandol lata swojej świetności ma już za sobą, jednak trzyma się dobrze, choć daje już niewiele światła.
Piwnice są trzymane pod kluczem. Najprawdopodobniej znajdują się tam laboratoria.
------------
Kurejas otwarł drzwi wejściowe. Przepuścił przodem Ingrid.
- Proszę się rozgościć.
Powiedział, ściągając z siebie płaszcz i wieszając na wieszaku w postaci poroża jakiegoś bliżej nieokreślonego stworzenia z rogami. Wyciągnął dłoń przed siebie, żeby odebrać także i wierzchnie nakrycie Ingrid, które znalazło się także na wieszaku. Potem zaprosił do salonu, schodami. W kominku już się paliło, zaś herbata stała na stoliku. Świerza, gorąca i aromatyczna. To wydawało się dosyć dziwne, bo w domu Yaradana nie było służby, ani nawet jednej marionetki. Panowała cisza. Mężczyzna nalał herbaty z dzbanka do filiżanek. Potem ujął jedną z nich i stojąc podszedł do wielkiego okna, przez które wpadało światło zachodzącego słońca.
- Zbliża się wieczór... To czas, kiedy dzieją się rzeczy, o których nie śniło się nawet i Strachom takim jak Ty, choć pewnie widzieliście wiele.
Przerwa na łyk herbaty, nabicie fajki i odpalenie jej. Wypuścił dym, odwracając się do Ingrid. Jego oczy wydawały się teraz lekko świecić.
- Dlatego przejdźmy czym prędzej do interesów i ustalmy strategię.
Choć jego słowa sugerowały pośpiech, z jego aparycji i zachowania wnioskować by się dało coś zupełnie innego. Zapowiadał coś, ostrzegając przed tym, jednak jednocześnie sprawiając wrażenie, jakby chciał coś zasiać, może sprawdzić nerwy kobiety. Trudno określić, poza tym ,ze zachowywał się naturalnie. Jego spojrzenie wręcz zakotwiczyło się w oczach kobiety.
- Masz jakieś pytania, co do tego, co już powiedziałem, moja droga Ingrid?
Ingrid [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 29 Grudzień 2012, 18:30
Ja Ci dam anatomię Stracha :P
Posiadłość zrobiła na niej niemałe wrażenie. Dom jej marzeń. Tak, marzeń. Odkąd się odrodziła jako strach, pociągały ją budynki opuszczone. Czemu? Ściany zawierały w sobie smutek, powietrze pachniało bólem i dołującą przeszłością. Jednak kiedy przekroczyła próg mieszkania Marionetkarza, nie poczuła niczego takiego. Zwykły dom, bez życia. Zarejestrowała popsute podróbki kukieł i zdecydowanie spodobało się jej to, że nie mają głów. Nie warto tego powoływać do życia. Oddała płaszcz Yaradanowi i kiedy ten nalewał świeŻą (!) i aromatyczną herbatę, Ingrid utkwiła spojrzenie w ścianach. Podeszła do jednej z nich i dotknęła. Przesunęła dłonią po zimnej powierzchni, jakby czegoś szukając. Odwróciła się w tym momencie, kiedy mężczyzna powrócił do tematu, który omawiali w Kościołamaczu.
Nie spieszyło się jej. Noc to czas Strachów, Cieni, Wampirów... to czas bardzo przyjemny, kiedy budzi się nowe życie. Poza tym dom wzbudzał w niej ciekawość. Chciała sprawdzić każdy zakątek czy aby na pewno nie ma tu odrobiny bólu w ścianach.
- Widziałam wiele, Yaradanie. - powiedziała miękkim tonem i stanęła obok niego, przy oknie. Nazwała go po imieniu, w końcu. To była w jej wykonaniu oznaka szacunku. Poznała, zgodziła się na dalszą znajomość wbrew swoim przyzwyczajeniom.
Był odważny. Nie podlegał jej iluzjom, dlatego był odważny wchodząc z nią w układy. Kto powiedział, że jest istotą honorową? Chociaż nie zamierzała niszczyć tego kompromisu. Z zainteresowaniem utrzymywała dalej kontakt wzrokowy. Uśmiechnęła się kącikiem ust i objęła swoje ramiona.
- Piękny dom. - skomentowała i westchnęła z lekkim rozmarzeniem. Po chwili powróciła na ziemię, bo mieli omawiać strategię.
- A więc przynosisz mi człowieka, któremu ja nie pozwalam wyjść z tego miłego domu. Ty robisz sobie z nim co chcesz, a kiedy skończysz, a ten będzie żył, człowiek będzie należał do mnie na wyłączność. - stwierdziła, jednak jej spojrzenie pytało. Czy dobrze zrozumiała. I kiedy zaczynają. Mimo tego, że pognębiła barmana w pubie, nadal czuła ssanie w żołądku. Czy to ponownie głód? A może ma to inne podłoże? Może to tęsknota...
Yaradan Kurejas [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 30 Grudzień 2012, 15:20
W ścianach tego domu dało się poczuć sporo szczęścia, bardzo odległego, jakby nie z tej epoki. Te mury widziały wiele scen, a obecny - i chyba jedyny - właściciel zmienił ten wspaniały obraz szczęścia w ruinę. On nie był źródłem, on prowokował sytuacje. Śmierć w ciemnościach. Jej zagęszczenie wręcz dochodziło z dołu. Strach i coś... tajemnica? Chyba tak, zagrzebana gdzieś w odmętach przeszłości. Może to przyczyna śmierci, a może nie. Sądząc po spojrzeniu Yaradana i kilku zauważalnych, fizycznych zmian w jego obliczu, ta tajemnica miała wkrótce zostać rozwiana. Ściemniało się, a Yaradan miał wyraźnie widoczne łuski na twarzy. Był spokojny i zdawał się tym nie przejmować, spoglądał przez okno.
- Dziś będzie piękna pełnia. Niebo czyste, czegoż chcieć więcej, moja droga Ingrid?
Popił herbaty i posłał w powietrze aromatyczny kłąb dymu z fajki. Kiedy zaczął mówić, wyjął ją z ust.
- Och, nie wątpię, że Twoje oczy widziały wiele. Sprawdzam tylko, czy jesteś gotowa.
Jeżeli zarejestrował to, że powiedziała jemu po imieniu, to nie dał po sobie poznać. Z drugiej strony Ingrid także jest odważna, w końcu wchodzi w pakt z Marionetkarzem. Rasy tej tak bardzo nie lubi, a on, pomimo swojej uprzejmości, może być największym skurczybykiem jakiego ziemia i okolice widziały. Jednak bez ryzyka nie ma zabawy.
- Relikt przeszłości. Tu się urodziłem i tu mnie wychowano.
Kontakt wzrokowy utrzymywany, choć jego spojrzenie wydawało się być coraz bardziej mętne, pomimo pełnej świadomości. Tak jakby nie spoglądał na nią już oczami.
- Nie. Po człowieka idziemy wspólnie. Jako kobieta wzbudzać będziesz większe zainteresowanie i zaufanie. Mnie mało kto zaufa z tymi oczami lub z przyciemnianymi okularami na nosie. Będę jako wsparcie. Potem tak, podczas badań występuje ogromna projekcja negatywnych emocji przez obiekty. Chcę najpierw zbadać jak ludzie radzą sobie ze stresem, tutaj będziesz pomocna. Potem muszę go zbadać pod względem fizycznym. Stymulacja mięśni, samoświadomość, praca układu nerwowego. Potrzebne dwa okazy w czasie. Samiec i samica. Najpierw jeden, potem drugi. W trakcie tego wszystkiego będziesz mogła żywić się do syta. Wątpię jednak, czy analizę anatomii i fizjologii którykolwiek z okazów przetrwa. Ale i na to coś poradzimy, tak, że wilk będzie syty a owca cała. Tak... tak... najwyżej złapiemy trzeci okaz i nie będziemy na nim przeprowadzać badań fizycznych. Tak.
Jego oczy zamknęły się, a potem to wyglądało, jakby ich w ogóle nie miał/
Przyłożył dłoń do brody w zastanowieniu. Dało się zarejestrować, że jest ona nienaturalnie większa, niż poprzednio. Yaradan to zauważył i uśmiechnął się lekko, stwierdzając ze spokojem.
- Chyba się zaczyna. Tak czy owak...
Podszedł do biblioteki i sięgnął po jedną z książek. Rozpoczął 'czytanie'. Potem zwrócił dziwnie wydłużoną twarz w jej stronę. Jego głos zrobił się bardziej gardłowy.
- Jeżeli chcesz udać się na spoczynek, możesz sobie wybrać jedną ze sypialni. Nie rozdepcz soli przy wejściach do izb. To dosyć istotne.
Ciemność o tej porze roku zapadała dosyć szybko, wkrótce wzejdzie ziemski satelita o srebrzystej tarczy. Yaradan przestał powoli przypominać osobę, którą był przed chwilą. Bardziej jakiegoś gada zmieszanego z jakimś bezokim czerwiem... wynaturzenie, które nie powinno istnieć, a jednak istnieje. Jedna nogawka ze spodni wisiała luźno, zaś druga rozciągnęła się dość konkretnie. Nie miał nóg, tylko ogon. Gardzi, teraz już, pysk ozdabiały długie, ostre i krzywe zęby, wychodzące poza szczękę, jakby chciały tak zademonstrować jak bardzo są zbuntowane i jak bardzo pokazują światu środkowy palec. W cieniu jego słychać było pandemonium cichych śmiechów i szeptów. A on... spokojnie "czytał" książkę. Ale jak? Był bezoki i co jeszcze ciekawsze, w ogóle się nie przeszkadzała jemu obecność Ingrid.
//Ups, się mi przywaliło "RZ" w złym miejscu ;D//
Ingrid [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 30 Grudzień 2012, 19:41
Gotowa, ale na co? Co trudnego jest w znalezieniu gatunku ludzkiego i przyprowadzeniu ich tutaj, do domu? Skinęła głową na słowa, że będą wybierać wspólnie człowieka. Było jej to teraz obojętne, pragnęła tylko mnóstwo negatywnych emocji, aby móc popaść w stan słodkiego odurzenia.
Mógłby być i największym knurem oraz oszustem w Lusterku, jednak zyskałby wówczas wroga w postaci Ingrid. A czy ktoś chciałby posiadać ją za wroga? Nawet jeśli wydawała się niegroźna (ha-ha), potrafiła być drzazgą w oku, nieprzyjemnym obowiązkiem.
Obserwowała kłęby dymu, które wirowały przez chwilę w powietrzu, przemieściły się, aby po chwili zniknąć. Oparła dłoń o parapet i słuchała z uwagą. Tak, niebo było piękne i bezchmurne. Księżyc nie miał gdzie się schować i czym okryć, świecił i pobudzał do życia stworzenia nocne. Ingrid nie widziała nigdy takich istot, i był tu winny jej egoizm. Liczy się ona, jej pragnienia, zaś ciekawość... Nie, nie miała okazji spotkać nocą istot Lusterka.
Dlatego wyprostowała się zdziwiona, kiedy zaczęło się coś dziać z Yaradanem. Coś, co mogło jej się po prostu wydawać, że ma to miejsce. Hm, Ingrid była specem od iluzji; dobrze widziała i wcale nie odczuwała lęku. Nie znała uczucia strachu, nazywała to irytacją i lekkim zagubieniem. Innych pojęć nie było w jej słowniku.
Wyraźnie spodobał się jej sam Marionetkarz. Jego zmiana wzbudziła w niej dziwne zainteresowanie. Ktoś inny na jej miejscu uciekłby z krzykiem i ratował swoje życie, ale Ingrid... No właśnie. Miała za sobą jedną śmierć, nie chciała opuścić nocnych atrakcji.
- O ludziach porozmawiamy rano. Co się zaczyna? Dlaczego atmosfera zgęstniała? - zapytała miękkim tonem pozbawionym jakichkolwiek dobrych emocji. Wskazała na powietrze, które niedługo będzie można kroić nożem. Spać? Chyba nie wiedział jak bardzo ją uraził. Pani Linde-Lou sypiała kiedy chciała, gdzieś chciała i nie znała zwyczaju, że w noc się śpi, a za dnia egzystuje. Miała swój własny rytm dnia i mimo potrzeby odpoczynku, nie potrzebowała go aż tak wiele niż jej niegdyś pobratymcy.
Nie wyglądał pięknie z zębiskami na wierzchu i drgającym psim ogonem. Psim? Nie była pewna w co się zmienia, jednak ciekawość zakotwiczyła jej nogi w czerwonym dywanie.
Uchyliła usta chcąc coś powiedzieć, ale nie wydobyła z siebie głosu. Zamiast tego zabrała dłoń z parapetu i przekrzywiła głowę. Powoli, jakby w ogóle nic się nie działo, przeszła tak, aby miał ją przed sobą. Machnęła ręką na wszystkie te nierealne szepty, które równie dobrze mogły mieć źródło w jej głowie. Odważnie stanęła półtora metra przed nim, oparła dłonie na biodrach i uśmiechnęła się do Marionetkarza.
- Zwabiłeś więc piękną niewiastę do domu podczas pełni, aby zamienić się w słodkiego potworka i ją skonsumować? - zapytała retorycznie, a jej żółte oczy śmiały się.
- Muszę ci powiedzieć, że jeśli masz takie plany, to muszę cię rozczarować. Gdyby nie te zębiska uznałabym cię za przystojnego potwora. W co się zmieniasz? - kolejne pytanie, tym razem oczekiwała odpowiedzi. Świerzbiły ją palce, aby dotknąć łuskowatej skóry na jego twarzy i sprawdzić czy próbuje rzucić na nią iluzję czy jednak to się dzieje na prawdę. Zaiste, Marionetkarz jej imponował!
Yaradan Kurejas [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 31 Grudzień 2012, 01:35
To samo działało w obie strony, Marionetkarz nie sprawiał wrażenia takiego, który się patyczkuje z kimś. Niemniej, teraz było jasne, że nie powiada nóg, tylko wspiera się na gadzim ogonie, kiedy przemieścił się kawałek, żeby odłożyć księgę i wziąć następną w wielkie, gadzie, dłonie. Następna księga została otwarta.
- Zaczęła się pełnia, moja droga Ingrid. Atmosfera zgęstniała?
Uniósł łeb znad księgi, ciężko było odczytać, czy się uśmiechał, czy nie, choć kły wyraźnie przeszkadzały w konwersacji, powodując seplenienie.
- To normalne.
Głos był teraz bardzo niski i charczący, jakby dobiegał z żołądka. To, że ja uraził, nie miał pojęcia i pewnie by przeprosił, kiedy by jemu o tym powiedziała. Chciał włożyć fajkę do ust, jednak okazało się to niemożliwe. Odłożył ją w bezpieczne miejsce. Miał na głowie kilka rzeczy. Utrzymanie Stracha po swojej stronie wiąże się z kilkoma plusami i warto się nimi zainteresować. Rozwój to podstawa. Brał pod uwagę też i minusy, nadmierna emocjonalność, do tego umysł kobiecy, to mieszanka nieprzewidywalna, ale nie martwił się tym, sądził, że perspektywa "wyżerki" będzie trzymać ją przy nim, a on sobie będzie czerpał z tego profity. Może nawet skieruje ją na ścieżkę oświecenia. Chwilkę się zamyślił, nie pojmował dlaczego, pomimo braku oczu, wszystko widział. Miał na to kilka teorii, ale musiałby przeprowadzić dogłębną sekcję. Jednak jak się zabije, to się nie dowie, więc musi opracować inne metody. Tak czy owak z zamyślenia wyrwała go przybycie kobiety. Zadała kilka przyziemnych pytań, które wydały się jemu... no właśnie. Tajemnica!
- Ach, powodujesz, że się czerwienię, moja droga Ingrid.
Ciężko stwierdzić, czy mówił na poważnie, czy ironizował. Nieznana mimika, brak rumieńca oraz oczu. Chwilkę miał łeb zwrócony w jej kierunku, potem przepełzł bliżej, żeby się nad nią nachylić, bo zyskał parę centymetrów wzwyż i kłapnąć szczęką przed jej nosem. Czuć się dało tą samą woń, co poprzednio. Aromatyczny tytoń, mięta, woda toaletowa.
- Tak wyglądam od urodzenia. Podobno klątwa. Bardzo mi z tym dobrze, jednak, żeby funkcjonować w tym zacofanym społeczeństwie, trzeba się zmieniać. Księżyc w pełni niweluje zmiennokształtność. Teraz kolej na Twoją tajemnicę, moja droga Ingrid. Co mi ciekawego powiesz o sobie?
Przepełznął obok niej z charakterystycznym "szuszczeniem", jakie wydawały mięśnie jego ogona podczas poruszania się w kontakcie z podłogą.
- Cóż ciekawego?
Przeszedł do stolika z herbatą i ujął filiżankę delikatnie w ogromną dłoń i wlał jej zawartość do pyska. W głosie słychać było niesłychaną radość, jakby mężczyzna obudził się z jakiegoś letargu. Prawie się śmiał, był na granicy.
Już nie wyglądał pięknie. Zdecydowania wolała jego ludzką odmianę, bo teraz nie było na czym zawiesić wzroku czy poprawnie odczytać z jego ... twarzy/pyska co się z nim dzieje. Głos był zniekształcony przez co Ingrid miała problemy ze zrozumieniem Marionetkarza. Klapnięcie zębiskami tuż przy jej twarzy też nie należało do przyjemnych doświadczeń. Ingrid skrzywiła się mimo wszystko i cofnęła o jeden krok. Nie pomyślała, że mogła go po prostu urazić. Nie był dla niej nikim ważnym ani bliskim, aby musiała panować nad swoimi naturalnymi odruchami.
Prześwietliła na wskroś jego nieludzką postać i zdziwiła się, jak bardzo zatęskniła do zielonych oczu z pionowymi źrenicami. Uniosła głowę i próbowała teraz przypasować go do odpowiedniej kategorii, jednak wyszło to z podobnym skutkiem.
Uznał, że to normalne. Wydało się jak wygląda, jakim nieludzkim stworzeniem jest. Ingrid już miała nakrzyczeć jaki sprawił jej zawód, kiedy nagle na jej twarzy zakwitł szeroki i nie przeczmy, piękny uśmiech. Odsłoniła równe, białe zęby, o wiele ładniejsze niż kły stwora-Marionetkarza Yaradana.
- Nie jesteś piękny. Ale jestem z ciebie dumna. Jednak jesteś piękny. - zmieniła zdanie w ciągu trzech sekund. Wyciągnęła dłoń i nie bacząc na konsekwencje, musnęła opuszkami palców łuski na jego twarzy. Tak, twarzy, ładniej brzmiało niźli słowo "pysk". Ingrid ceniła sobie piękno, szczególnie powierzchowne. Płytkie podejście do życia, ale wygodne. Nie wyróżniała się niczym od ludzi, którzy również tak oceniali otoczenie.
W żółtych oczach źrenice rozszerzyły się, jakby ponownie była na "haju". Łuski były szorstkie i zimne w dotyku. Cofnęła powoli dłoń i nadal się uśmiechała.
- Pełnia. Chcę, muszę mieć człowieka podczas pełni. Będziesz moją iluzją, prawda? Ludzie nie wytrzymają twojego widoku, bo jesteś piękny. Nie potrafię wyobrazić sobie co się będzie z nimi działo. Nie wyjdą stąd żywi... - powiedziała rozmarzonym i dźwięcznym tonem. Pragnienie było nieznośnie dokuczliwe. Była gotowa wyjść i przynieść pierwszego lepszego człowieka, aby dostrzegł Marionetkarza. Musiała jednak opanować się. Owszem, prędko nie opuści jego towarzystwa ze względu na stały dochód narkotycznych emocji jego "pacjentów". Nie chciała jednak, aby uznał ją za niedożywioną. Potrafi nad sobą panować, jeśli chce.
Zarejestrowała słowa o klątwie.
- No i co z tego, że klątwa? - zapytała. - Poza tym... nie widzę, abyś się czerwienił. Szkoda, mogłoby to być zabawne. - stwierdziła i odetchnęła z ulgą. Gadzi przyjaciel. Dwa sprzeczne słowa. Paradoksalne. Gady nie należą do gatunku zdrowo myślącego, zaś słowo "przyjaciel" nie miało miejsca w jej słowniku.
Skierowała się powoli na kanapę w salonie. Nie spodobało jej się, że miała zdradzać swoje "tajemnice". Nie lubiła mówić na swój temat. I nie zamierzała też niczego zdradzać. Usiadła na meblu i przeciągnęła się niby to sennie. Powróciła spojrzeniem do gadziej odmiany Marionetkarza.
- Więc zadaj pytanie. - powiedziała w końcu. Nie bez powodu. Mógł zadać pytanie, ale czy Ingrid obiecała, że na nie odpowie? Nie. Jeśli będzie wygodnie, Yaradan uzyska to, czego chce.
Zatęskniła do wina z Kościołamacza. Dziwne, bo nigdy nie zagłębiała się w fizjologiczną część swojej egzystencji. Jeśli nie chciała, nie musiała. A mimo wszystko pojawiła się tęsknota za materialnym czynnikiem spożywczym. Zadziwiała samą siebie, ale nie roztrząsała tego. Po co tracić na to czas?
Yaradan Kurejas [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 31 Grudzień 2012, 15:12
//Niestety, preferuję grę szpetnymi postaciami :D//
Tak wyglądał naprawdę, jego ludzka "forma" nie była kimś realnym, to jedynie maska, kamuflaż, który przybrało jego ekscentryczne rozumowanie, żeby nie zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi. Czy go uraziła, to ciężko stwierdzić, może po prostu się z nią drażnił. Cóż, troszkę już miał czasu, żeby przyzwyczaić się do "cykli" i ogólnie swojej naturalnej postaci. To, że jej po prostu nie zaatakował, chyba miało jakieś znaczenie, zwłaszcza, że powiedział, iż jest to jego tajemnica. Sytuacja emocjonalna kobiety zmieniała się z sekundy na sekundę, co też nie umknęło uwadze Yaradana. Chaos. Kiedy wypowiedziała swoje słowa, zabrzmiały one paradoksalnie.
- Nie jestem piękny, ale jednak jestem piękny, moja droga Ingrid?
Nie zareagował na to, że jej dłoń przejechała po jego łuskach. Miał jedynie zwróconą głowę w jej kierunku. Potem z jego gardła wydobył się pomruk, co było śmiechem.
- Nie baw się w słodkie słówka, moja droga Ingrid, nie myślę zlepkiem tkanki łącznej pomiędzy nogami.
Wyciągnął przed siebie dłoń i ujął jej brodę - jeżeli się nie odsunęła - pomiędzy kciuk i palec wskazujący, jakby zaprzeczając swoim poprzednim słowom poniekąd. Palce były nienaturalnie wielkie, szorstkie i zimne.
- Kiedy Ci ludzie zaobserwują me prawdziwe oblicze nie będą mogli opuścić tego terenu już nigdy, moja droga Ingrid i cieszę się, że jest to zrozumiałe. Z drugiej strony nie możemy tutaj zrobić "fermy", gdyż zostanie to zaobserwowane.
Puścił. Co z tego, że klątwa? Kiedyś to jemu przeszkadzało, teraz służy nawet. Swoją drogą to tylko materia, a Yaradan goni za czymś więcej.
- Ach, Wy strachy zawsze macie wyjątkowo optymistyczne podejście do życia. Co z tego, że klątwa, madame? Ani Tobie, ani mnie to nie przeszkadza, owszem. Jednak, jeżeli chcesz przedsięwziąć jakieś kroki w tym świecie, podobno "cudów", musisz być jak reszta. To warunek przetrwania i odsuwania od siebie niepożądanych spojrzeń. A ciekawość zacofanej jednostki grozi ujawnieniem tego, czego byśmy nie chcieli ujawniać.
Sprawę z czerwienieniem się wymownie przemilczał, jakby chciał tym samym coś zakomunikować. Na przykład to, że gady się raczej nie czerwienią. Potem przeniosła się na sofę i na nią też opadła. Mężczyzna przepełznął ten kawałek, luźna nogawka od spodni szurała o podłoże.
- Nie zaobserwowałem obrączki na Twoim palcu, dlaczego więc taka gwałtowna reakcja na "panienkę"?
Oparł się łokciami o oparcie fotela, który stał naprzeciw sofy.
Ingrid [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 31 Grudzień 2012, 16:01
Chcąc nie chcąc uśmiechnęła się znowu. Tak, to jej nastrój, huśtawka humorów. Przeczy temu, co przed chwilą powiedziała. Zmienia zdanie błyskawicznie i powinien się do tego zacząć przyzwyczajać.
Okej, nie odsunęła się, bo była zbyt zaintrygowana jego postacią.
- Kłamię tylko swoim przyszłym ofiarom i żywicielom, tak to jestem nawet szczera. - skomentowała jego zacne słowa na temat słodkich słówek. Fakt, po co kłamać? Czasami było to konieczne przy uwodzeniu ofiar, zwabianiu ich w dane miejsce. Tylko w "pracy", tak można to nazwać.
Znowu roześmiała się. Bodajże drugi raz już w towarzystwie istoty z nielubianej przez nią rasy. Kwalifikowało się to do zakładki podejrzane. Czy Marionetkarze muszą być koniecznie ludźmi? Nie posiadała tej wiedzy, ale chętnie dowiedziałaby się co nieco na ten temat.
- Marni ci, co nie myślą mózgiem. - stwierdziła szczerze rozbawiona i poszła w końcu usiąść na kanapie. Była niewymownie wygodna, dlatego ułożyła i na niej również nogi.
- Poza tym zaproponowałeś mi u siebie nocleg. Wiesz jak to zabawnie wygląda z punktu osoby postronnej? - zauważyła i nie omieszkała się tego potwierdzić teatralnym wywróceniem oczami.
Skinęła głową, bo faktem oczywistym było to, że niektóry z zabłąkanych owieczek mógłby po prostu nie przeżyć spotkania z tą dwójką. Zaiste dobrali się wspaniale. Marionetkarz z zamiłowaniem do krojenia oraz Strach z zamiłowaniem do żywienia się czyjąś śmiercią i bólem.
- A tam. Może mam zbyt staroświecki punkt widzenia, ale jednak twoja natura nie jest aż taka zła. Sądzę, że da się do niej przyzwyczaić, chociaż lepiej ci w ludzkim ubraniu. - stwierdziła i znowu zmierzyła go wzrokiem od góry na dół. - Nie obchodzi mnie co inni myślą. Ciebie faktycznie powinno to interesować, ale masz już na to lek. Więc w czym problem? - zapytała retorycznie i od razu przeszła do rozmyślania czy warto mu odpowiadać na te pytanie. Był to grząski grunt, niebezpieczna sfera. Nie mówi się o tym, co już kiedyś miało miejsce. Nie roztrząsa się tego, co minęło. Te zasady Ingrid bardzo respektowała. Jedyne, co pozostało jej po tamtym normalnym życiu.
Zerknęła na swoją dłoń, jakby szukając tam obrączki, której nigdy nie miała. Próbowała zrównoważyć irytację pytaniem a ciekawością jego osoby i wychodziło jej to mizernie. Mimo wszystko siedziała spokojnie i jeszcze się nie wyniosła.
- Hm, a jak mam według ciebie reagować na per "panienka", kiedy data mojej śmierci nakrywa się z datą mojego ślubu? - zapytała i niekoniecznie pragnęła odpowiedzi.
- Tak, on już dawno nie żyje. - dodała gratis jedną informację. Teraz jej oczy były nieodgadnione. Otrząsnęła się z tego dosyć szybko i skupiła ponownie uwagę na Yaradanie. Marionetkarz jej zaimponował. Nie wierzyła w to, co się dzieje.
Yaradan Kurejas [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 1 Styczeń 2013, 23:17
- Nawet szczera?
Rzekł, a końcówka jego ogona mimowolnie się poruszyła. Szorstki język Yaradana nawilżył niezbyt równe uzębienie. Humor, najwidoczniej, bardzo dopisywał rozmówczyni. Roześmiała się, to dobrze. Łatwiej będzie porozumieć się później, kiedy będą omawiać szczegółowy plan "łapania". Drużyna z dobrym humorem, to spójna grupa. Chyba, że Ingrid zapadnie się w kolejnym przeciwieństwie obecnego stanu. Odgadnąć to, że ta kobieta jest ekstrawertyczką, w dodatku o zmiennym nastroju nie było problemem. Większym problemem było odgadniecie, kiedy zmiana nastąpi. Ale to dobrze, osoba dynamiczna inaczej niż on, była swego rodzaju odświeżeniem.
- Owszem, marni. Jednak z drugiej strony, pożądanie to motor napędowy cywilizacji, prawda?
Powrócił do okna, uprzednio nalewając sobie herbaty. Księżyc dawno już powitał nieboskłon, a srebrzysta tafla jeziora potęgowała jego odbite światło. Promienie ziemskiego satelity padały na szarą postać Yaradana. Pomimo swojego okrutnego wyglądu nadal miał tą manierę, co jego ludzka forma. Nie ściągał z siebie ludzkiego odzienia, to by było nietaktowne, nawet jeżeli pewne intymne obiekty byłyby skryte pod łuskami.
- Rodzina Kurejas zawsze była gościnna, moja droga Ingrid. Osoby postronne są nieistotne. Jakbym miał wobec Ciebie reprodukcyjne zamiary, sądzisz, że poczęstowałbym Cię herbatą? Poza tym, wszystko w swoim czasie.
Powiedział, co prawda nisko, charcząc i niewyraźnie, jednak spokojnie. Spoglądał teraz w dal, ciekawe jak przeprowadzą nieświadomych ludzi przez wrota do świata luster? Odwrócił się i skierował w kierunku stolika. Położył na nim filiżankę i skierował bezoki łeb w kierunku Ingrid. Mężczyzna nie oceniał jeszcze stopnia "dobrania się", na to było zbyt wcześnie jak dla niego. Po pierwszej akcji będzie mógł powiedzieć coś więcej.
- Nie uważam, że moja natura jest zła. Tak jednak sądzą inne istoty, a nie mogę pozwolić sobie na zainteresowanie szarej masy. Problem w tym, że w takie dni jak te...
Wskazał na księżyc za oknem swoją wielką dłonią.
- ... zmiennokształtność nie działa. Nie odkryłem jeszcze dlaczego. Sądzę, że klątwa jest mocniejsza, niż by się mogło wydawać.
Jego ogon wygiął się w kilku miejscach i usadowił mężczyznę na fotelu wygodnie, jego końcówka się nieustannie poruszała, tak jakby Yaradan poruszał palcami. Swoją drogą, na wspomnianej końcówce znajdowała się ciągle skarpetka. Szara, mięciutka i ciepła.
- Rozumiem więc już Twoje zażenowanie wobec tego słowa, moja droga Ingrid. Zanotowałem w pamięci.
W eter poszło niskie "hmm", zaś Yaradan przyłożył kciuk do swojej kolczastej brody. Nie bawił się w słowa "przykro mi", bo nie było jemu przykro. Nie znał tej osoby.
- Jak to jest dotknąć śmierci? Przejść na drugą stronę barykady?
Nie krył zainteresowania.
//Wszystkiego dobrego w nowym roku ;). Za jakość posta przepraszam, mam 39 stopni gorączki :)
Ingrid [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 2 Styczeń 2013, 15:20
Kobieta zmienną jest. Więc co tu mówić o kobiecie wściekłej, mającej za sobą jedną śmierć i w dodatku nienawidzącej gatunku ludzkiego. Niezbyt ciekawa wizja, ale kto by się teraz tym przejmował. Marionetkarz nie należał do rasy człowieczej.
Ingrid przerzuciła swoje włosy na ramię i zaczęła je delikatnie palcami przeczesywać. Największy atut jej ciała, pomijając oczywiście oczy. Była z nich dumna i lubiła je pokazywać. Przez chwilę patrzyła na stolik nieco zamyślona, ale i to minęło z chłodniejszym wiatrem.
- Owszem, masz rację. Ale to dotyczy ludzi. A ludźmi my dwoje na pewno nie jesteśmy. - zauważyła tu kontrast między postrzeganiem świata człowieka a u istot z wyższej kategorii. Tak, wyższej, bo czymże są inni? Marność na marnościami, wszystko marność.
Opuściła nogi na dywan, kiedy położył filiżankę na stoliku. Zaśmiała się trochę ochrypniętym głosem. Marionetkarz non stop wprawiał ją w zdziwienie. Mówił prosto z mostu, bez przymilania się i owijania w bawełnę. Ceniła to sobie. Niektórzy na słowo "Strach" w pojęciu jednostki, nie emocji, za bardzo nie wiedzieli co robić. Jedni uciekali, jedni recytowali w myślach wierszyk, aby nie dać się ponieść emocjom...
- Zamiary reprodukcyjne. - powtórzyła niczym echo, wyraźnie rozbawiona. Dało jej do myślenia "wszystko w swoim czasie". Poza tym i jej się nie spieszyło. Najważniejsza jest pierwsza ofiara i nie mogła się jej doczekać. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, Ingrid dopuści się nawet niespodzianki dla Marionetkarza. Z przyjemnością przyprowadziłaby mu Noritoshiego do pokrojenia. Męska odmiana Stracha. Coś czuła, że byłby tym zadowolony. Yaradan, nie per "kołek", jak go nazywała. Na temat klątwy nic więcej nie skomentowała. Nie spotkała żadnej wiedźmy, chociaż ją tak nazywano i sama uznawała to za komplement niż obrazę. Z drugiej strony, czymże Marionetkarz zawinił, że został tak oszpecony? Będzie musiała kiedyś się dowiedzieć.
- Nie piję herbat. - odmówiła napoju i wstała. Wstała, bo zadał dosyć dziwne, ale i bardzo na miejscu, pytanie. Milczała przez chwilę. Przez ten czas też zerknęła na bladą tarczę na niebie i westchnęła. Powróciła spojrzeniem do Yaradana.
- Niewiele pamiętam. Wiesz, kiedy człowiek umiera to nie za bardzo wie co się wokół dzieje. - podeszła bardzo blisko jego postaci. Zachowywał się bardzo ludzko mimo wyglądu. Jak gdyby nigdy nic, znowu dotknęła łusek na jego twarzy. Z ciekawości. Spojrzała tam, gdzie teoretycznie miał oczy, jednak nie dostrzegła nic z tamtych pionowych i pociągających źrenic.
- Pamiętam tylko nieznośny głód. Nie mogłam zaznać spokoju. - kontynuowała i sięgnęła po jego rękę. Nie było w tym ani grama czułości. To tylko ciekawość. Podniosła ją i przysunęła do okna, chcąc dostrzec odbijające się od nich światło księżyca.
- Nie wiem co się wtedy ze mną działo. Myślałam tylko o jednym, o zemście. Nie dawało mi to wytchnienia. To takie uczucie... silniejsze niż pożądanie. O wiele silniejsze. Zżerało mi serce. - zerknęła na niego znad jego ręki. - I chyba zjadło doszczętnie, ale tego nie wiem. Paliło od środka jak rozżarzone węgielki. - oddała mu w końcu rękę, którą już obejrzała. Wbiła spojrzenie teraz w kły. Ciekawe co jadał. Marionetkarze w ogóle coś jadają? Chyba tak, skoro częstował ją herbatką i sam ją pił.
- Odzyskałam świadomość przy zwłokach mojego niedoszłego męża. Sama śmierć to duszące uczucie, nie pozwalające odetchnąć. Chyba byłam nieobliczalna. - tutaj się uśmiechnęła na wspomnienie. - A potem z górki. Zaspokajanie pragnienia. Narkotyki. - podsumowała i nie zamierzała chyba więcej się w ten temat zagłębiać.
Sunęła teraz spojrzeniem po błyszczących łuskach. Czy oddychał pod wodą? Miał trudności z przemieszczaniem się, mówił niewyraźnie. Gdyby nie ten pysk i chód, byłby na prawdę ciekawym obiektem westchnień. Jednak to nie ta bajka.
// dziękuję, to miłe z Twojej strony ^^ Życzę Ci również szczęścia i zdrowia, jak widać ^^
Ale mi esej wyszedł :O
Yaradan Kurejas [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 3 Styczeń 2013, 16:50
Faktycznie, nie należał do rasy człowieczej, był jednak "w kręgu ras znienawidzonych", prawda?
- Anatomia jest podobna. Te same organy, to samo przeznaczenie. Postrzeganie świata zróżnicowane. Różnimy się od ludzi szczegółami, tak naprawdę, moja droga Ingrid. Żeby stwierdzić coś więcej, potrzeba wykonać więcej badań.
Tak wynikało z jego analiz dotychczasowych, nie zapowiadało się, żeby w tej materii nadeszły jakieś wielkie zmiany. Musiał jednak to potwierdzić. Zasadniczo, główną różnicą pomiędzy ludźmi, a innymi istotami było to, że tamci pierwsi posiadali szeroko rozwinięta technologię, zaś ci drudzy byli bardziej na doktrynę "abrakadabra". Każde miało coś, czego nie miało drugie, pomimo tylu cech wspólnych.
Oglądał, jak jej stopy na powrót dotykają podłogi, a jej sylwetka prostuje się na sofie. To, że była Strachem nie przerażało go. Jak każdy miała swoje pragnienia, pasje. Spoglądała na świat poprzez pryzmat swoich doświadczeń. Jak każde istnienie. Co w tym strasznego, że karmiła się emocjami? To tak, jakby zarzucić człowiekowi to, że je stek. Taka specyfika gatunku.
- Zamiary reprodukcyjne.
Też powtórzył, jednak nie wiadomo, czy się uśmiechał, czy nie. Herbata znalazła się w jego przełyku raz kolejny. Na wzmiankę o tym, że Ingrid nie pija herbaty, Yaradan zareagował dosyć naturalnie, bo wstał z fotela i zbliżył do jednej z biblioteczek na książki. Oparł palec o półkę i pociągnął. Okazało się, że biblioteczka była otwierana. Wewnątrz czaiło się kilka zakurzonych butelek, które pokryła już gęsta sieć pajęczyn. Yaradan sięgnął po jedną z nich i przetarł dłonią etykietę. Potem wyprostował się i spełzł na chwilkę schodami w dół. Po chwili wrócił do salonu i ustawił na stoliczku lampkę na wino i butelkę starego wina.
- Nie piję alkoholu.
Wino było odkorkowane, spokojnie było w wieku Yaradana, może starsze. Widać było, że mężczyzna wpierw sprawdził, czy nie jest zepsute. Wszystko było w porządku, ba nawet nieźle wyglądało i było klarowne. W między czasie słuchał tego, co kobieta ma do powiedzenia na temat śmierci. Pozwalał jej na jej czynności, uznając to za swego rodzaju integrację i zaspokojenie ciekawości. Potem powoli kiwnął głową.
- Czyli spory kocioł emocjonalny, jak rozumiem. To bardzo ciekawe. Jeżeli sobie coś jeszcze przypomnisz w tej kwestii, napisz to na kartce, a potem mi ją wręcz. To bardzo mi pomoże, moja droga Ingrid.
//Dziękuję :) A o "esejowatość" się nie martw :D. Nie przeszkadza mi to w ogóle, wręcz przeciwnie :).
Ingrid [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 3 Styczeń 2013, 18:16
- Jeśli dobrze pójdzie, może uda mi się sprawić ci niespodziankę, Yaradanie. Myślę, że spodobałoby ci się to. Jeśli tylko się uda zrealizować nasze plany. - powiedziała powoli, ważąc każde słowo.
Oparła się o parapet, zasłaniając tym samym poświatę wpadającą przez szybę. Już nie powtórzyła tych dwóch słów, bo było to co najmniej bez sensu. Widocznie i w Marionetkarzu wywołały dziwne uczucia. Zwykłe, dwa niewinne słowa. Kobieta dłońmi objęła swoje ramiona i nie wróciła już na sofę. Ze zdumieniem dostrzegła podwójną funkcję biblioteczki. Zazwyczaj zamieszkiwała równie stare posiadłości, jednak służyły one jej jedynie jako miejsce spoczynku i pożywienia emocjami przypadkowych (bądź nie) ofiar.
Uśmiechnęła się wzruszona do wina.
- Nie wolno pić wina samotnie, więc tylko postoję. - skomentowała uprzejmie. Uparła się na trunek z Kościołamacza. Zaimponował jej swą gęstością, smakiem i ciepłem, które przyjemnie rozgrzewało jej przełyk. Na upartość nie ma lekarstwa.
- Nie widzę powodu, dla którego mam spisywać to. Nie umiem pisać o emocjach. Wystarczy, że będziesz pytał, to postaram się odpowiedzieć. - powiedziała już bardziej obojętnie, bo nużyła ją rozmowa na temat własnej osoby. Oparła się teraz bokiem do parapetu i uniosła swoją rękę tak, aby teraz to ona przecinała poświatę księżyca. Obróciła ją, bo ta stała się przezroczysta. Widziała przez nią przeciwległą ścianę. Wyglądało to zabawnie. Całe jej ciało było z krwi i kości, a akurat ręka od łokcia aż po koniuszki palców przepuszczała promienie jasnego księżyca.
/tak, tylko, że mnie te eseje czasami przerażają :) Nie za często się one u mnie zdarzają.
Yaradan Kurejas [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 4 Styczeń 2013, 17:30
- Doprawdy? Cóż, skoro ma być to niespodzianka, dlaczego już teraz mnie o niej informujesz, moja droga Ingrid? Teraz już wiem ,ze taka akcja może mieć miejsce w nadchodzącej przyszłości. Nie będzie już więc niespodzianką w pełnym tego słowa znaczeniu.
Czyżby się droczył? A może i nie? Znów ciężko odgadnąć. Yaradan dopił resztę herbaty do końca, spojrzał na butelkę wina, a później na kobietę. Końcówka ogona poruszyła się ponownie, któż wie, który to już raz w tym dniu, a osoba marionetkarza, przeniosła się w okolice kominka. Sięgnął po jedną z ksiąg, otwarł ją i zagłębił się w tekst. Na chwilkę, jakby czegoś szukał lub coś chciał sobie przypomnieć. Odezwał się, kiedy powiedziała, że nie chce pić wina w pojedynkę.
- W tamtym przestronnym miejscu, w którym nasze jestestwa się pierwszy raz spotkały, raczyłaś się trunkiem samotnie, nieprawdaż?
Uniósł głowę znad książki i skierował ją w kierunku rozmówczyni.
- Skąd ta nagła zmiana?
Powrócił do tekstu. Przepełzł przed kominkiem, poświęcając jemu tylko chwilkę swojej uwagi w celu sprawdzenia, czy nie trzeba czasem dorzucić drewna. Odpowiedź kobiety wydała się jemu dosyć dziwaczna, lekko wymijająca. Chyba się jej nie chciało?
- Przed chwilą w interesujący sposób opisałaś mi to werbalnie. Przelanie słów na papier nie powinno być więc problemem. Pamiętaj, że nie będę cały czas przy Tobie i vice versa. Nierzadko w takich momentach przypomina się pewna istotna kwestia. Twoje opisy mogą mi pomóc, podobnie jak i mogą pomóc Tobie. Prosta zależność, poparta faktami...
Odłożył księgę, którą czytał na miejsce, przeszukał regał szybkim ruchem i wyjął jakąś inną, nieco podniszczoną książkę. Okazało się, że był to jakiś notatnik. Przewertował strony.
- Osiem lat temu, kooperowałem z pewnym kapelusznikiem, którzy mieli problemy ze swoją drugą jaźnią, byli jednak bardzo skuteczni i przydatni jako pomocnicy. Dostarczali mi także informacji o swojej drugiej jaźni. Jak każda jednostka dotknięta skazą szaleństwa, nie byli świadomi tego, że są chorzy. Tego też nie wiedziała ich druga jaźń. Wiedzieli jednak o swoim istnieniu i postrzegali jako odrębne byty, co się rzadko zdarza. Niemniej, obie osobowości donosiły na siebie, kiedy mnie nie było, kazałem pisać im swoje myśli na papierze. Dostarczyło mi to sporo ciekawych informacji, jednak najważniejsze jest to, że ów Kapelusznik zrozumieli fakt, że ich umysły są schorzałe.
Przeczytał kilka wersetów, po czym odchrząknął. Swoją drogą, dało się odnieść wrażenie, że Yaradan traktował obie jaźnie jak dwie osoby, a nie jedną osobę, która ma dwie twarze. Możliwe, że właśnie dlatego stosował liczbę mnogą po użyciu liczby pojedynczej.
- Cóż, później rozjechała ich istota zwana tramwajem... będę musiał to zbadać...- dodał szeptem - ... w świecie ludzi, jednak fakt pozostaje faktem, że zrozumiał swoją egzystencję w wyższym stopniu.
Uniósł głowę, aby spojrzeć na Ingrid. Książka została zamknięta z cichym hukiem
- Dlatego, poza pytaniami, będę prosił o taką kooperację. Oczywiście, nie uznaję Cię za chorą psychicznie, użyłem jedynie tego przykładu. Dzięki temu być może dostrzeżesz szersze spektrum świata.
Odłożył czytadło tam, gdzie było jego miejsce. Marionetkarz na nic nie nalegał, jego słowa były czystą propozycją i odnosił się do tego z właściwą sobie rezerwą. Nie był pasjonatem, który MUSI kogoś oświecić. Tutaj Ingrid mogła się poczuć wyróżniona, że Yaradan nie wziął ją za jednokomórkową formę życia, a za istotę rozumną. To naprawdę plus.
// Pewnie zależne od weny, jak sądzę? Eseje nie są takie złe jak je piszą, mimo wszystko :).
Ingrid [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 4 Styczeń 2013, 18:15
Uznała, że słowa Marionetkarza zaczęły jej ciążyć. Wnioskowała, że dzieliła ich spora różnica wieku, stąd nieporozumienie. Wyodrębniał drobnostki i je analizował, do czego Ingrid przyzwyczajona zdecydowanie nie była. Nie skomentowała "niespodzianki", bo mogłaby wywiązać się z tego bezsensowna dyskusja. Zaś kobieta nie lubiła zbyt długo tłumaczyć jednej osobie rzeczy prostej. Pod tym względem wolała Noritoshiego, który zamykał się przy jednej z intensywniejszych iluzji ziszczenia jego lęków.
- Do Kościołamacza przyszłam sama, więc sama sączyłam trunek. Dlatego schowaj tę zacną butelkę, nie będzie dziś podziwiana jej zawartość. - powiedziała już bardziej zniecierpliwionym tonem. Ręka, która przez chwilę była przezroczysta, teraz opierała się o parapet. Migała co jakiś czas niczym popsuty sprzęt elektroniczny aż w końcu przyjęła wersję materialną.
Głos gada-Marionetkarza stał się monotonny. Ingrid nie przywykła do słuchania. Do słuchania czegokolwiek i kogokolwiek. Nawet, jeśli były szanse zdobycia bądź rozszerzenia swej wiedzy.
- Ech, faien. - syknęła pod nosem zniecierpliwiona. - Nie muszę niczego przelewać na papier i nie będę tego robić. To ty czegoś chcesz, a w tej niepisanej umowie nie było żadnej wzmianki na temat badania mojej psychiki bądź ciała. Dlatego nie rozpędzaj się tak Marionetkarzu. - teraz określenie jego rasy zabrzmiało niczym obelga. Wcześniej z szacunkiem użyła jego imienia, teraz zaś... wyznaczyła dystans, którego powinni się trzymać. Winni, bo przekroczenie granicy mogłoby skończyć się fiaskiem tego kompromisu, planu, który udało się im wspólnie wykreować.
Zmarszczyła łukowate brwi, analizując sytuację. Nie podobał się jej obrót rozmowy, zapędzała się w kozi róg tym, że odpowiedziała na zadane pytanie. Nie powinna była tego robić, jednak nie warto płakać nad rozlanym mlekiem. Nijak skomentowała historię o "biednym" kapeluszniku, który miał problemy ze sobą i potem został unicestwiony przez istotę o nazwie tramwaj. Pożałowała jedynie, że sama nie była autorką destrukcji. Na nic więcej się nie wysiliła, współczucie nie leżało w jej naturze.
Palce zacisnęły się na parapecie, napinając jednocześnie mięśnie prostownika łokciowego nadgarstka i samego mięśnia łokciowego. Oznaczało to najzwyklejsze na świecie zirytowanie. Kiedy ponownie spojrzała na osobę Marionetkarza, jej oczy nie wyrażały już zainteresowania, jedynie znudzenie. Ingrid mimowolnie wymykała się między palcami. Nienawidziła nudy i rutyny, która teraz nawiedzała tą posiadłość. W dodatku sam pan Kurejas...
- Proponuję, abyś zaprzestał tych prób. Była mowa o ludziach, nie o mnie. Nie badaj więc mojej psychiki i najlepiej będzie, jeśli nie będziesz zadawał mi niewygodnych pytań. - głos zrobił się nieco ostrzejszy, chociaż nie wychodził poza ton opanowania i spokoju. Jej humor znowu zmienił się i nijak było to przewidzieć. Była mieszanką wybuchową, a wokół poustawiała miny.
Spuściła z oczu Marionetkarza i zerknęła tęsknie do księżyca. Ssanie w żołądku ponownie zaczęło jej przeszkadzać. Niepokoiło ją to. Z dnia na dzień, z nocy na noc wzrastało jej zapotrzebowanie na esencję emocji ludzkich. Coraz częściej odczuwała głód i pragnęła więcej. Nie chciała dopuszczać się mordu, aby się nasycić. To chyba skutki ciągłego stresu i nieobecności stałego żywiciela.
// oj tak:) długość postów jest wprost proporcjonalna do weny.
Yaradan Kurejas [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 4 Styczeń 2013, 22:42
Yaradan obserwował kobietę. Ciekawy okaz. skory do irytacji. Przewidywał taki obrót sprawy, jednak nie byłby sobą, gdyby nie skorzystał z okazji do analizy. Dobrze, dobrze. Machnął dłonią na butelkę.
- Powiedzmy, że to prezent, moja droga Ingrid.
Uwagę Yaradana też przykuła niematerialność dłoni kobiety, jednak teraz nie będzie o to pytał. Kobieta mogła po prostu się wkurzyć i wyjść, dlatego po prostu przepełzł do jednej z szafek i wyjął z niej notatnik, w którym zanotował kilka rzeczy.
- Faktycznie, nie było mowy o tym wcześniej. Jeżeli CIę to kłopocze, przyjmij moje przeprosiny.
Notatki, notatki.
- Tobie też radzę pozostać w rydzach, moja droga Ingrid. Gniew nie służy urodzie, a Twojej stracić byśmy nie chcieli przecież. Lubię sztukę tak po prawdzie.
Pisał szybko, bez pomyłek i nie były to hieroglify niemożliwe do odczytania. Skończył. Spojrzał na to, co napisał i mruknął coś pod nosem. Uniósł znów głowę, używając mięśnia płatowatego szyi oraz mostkowo-sutkowo-obojczykowego, nadając jej odpowiedni kierunek, czyli na naszego Stracha.
- Przeanalizuj proszę genezę 'niewygodnych' pytań, jaka miała tutaj miejsce. Przypomnisz sobie od kogo wyszła inicjatywa, moja droga Ingrid.
W ogóle nie odpowiadał agresją na jej zdenerwowanie, jego ton, choć wyglądał jak wyglądał, nadal był uprzejmy i niewymuszony. Wydawało się, że jego te emocje nie dotyczą, jakby był od nich odcięty. Może też trzeba było wiedzieć jak to wszystko wywołać u tego Marionetkarza. Potem, kiedy Ingrid odwróciła się do okna, ten skierował się ku schodom w dół.
- Jutro wyruszamy o poranku. Dziś jest ostatni dzień pełni, więc będziemy mogli polować także i w nocy. Nie boisz się duchów, prawda, moja droga Ingrid? W razie czego, Czarny Pionek Gorgar odprowadzi Cię do sypialni, którą sobie wybierzesz. Jeśli masz jeszcze jakieś pytania - pytaj.
Kierował się już schodami na dół. Jak na istotę bez nóg szło jemu całkiem nieźle. W sumie, to nawet nie odwracał się za siebie, czy kobieta idzie za nim czy też nie. Jeżeli martwiła się o dystans między nimi, to chyba niesłusznie, postawa Yaradana była niezmienna przez cały czas. Schodził coraz niżej, wpierw na piętro, potem na parter, aż w końcu dotarł do wrót, które wiodły do piwnic. Włożył ciężki, żelazny, klucz do zamka i przekręcił. Zapadki zazgrzytały, a Yaradan wyjął klucz i otwarł drzwi. W tym samym momencie na zewnątrz dosłownie wyleciała tona niemego krzyku, dawno stłumionych emocji, gniewu, strachu, katatonicznych stanów psychiki, zobojętnienia. Yaradan, jeżeli to czuł, był na to obojętny, po prostu wszedł do swojej pracowni. Zapalił lampy, które wpierw niestabilnie zaczęły migotać, jakby zbudzone z długiego letargu. W końcu świetlówki zaczęły rzucać swoje chore, niebieskawe, światło. Mężczyzna sięgnął po fartuch. Chciał nawet założyć okulary, ale przypomniał sobie, że nie są jemu potrzebne. Świetlówki ukazały świat zupełnie inny, niż ten, który widać było w innej części domu. Tutaj było wręcz sterylnie czysto, nie było śladów krwi na podłodze, czy bebechów walających się po ścianach. Tu było czyściutko. Sterylność ta mieszała się z okultyzmem. Nauka z czarną magią. Widać było stare, dębowe biurko z lampką i kilkoma rzadkimi tytułami dotyczących magii. Znalazły się tam nawet dzieła ze świata ludzi, np: Aleistera Crowleya. W centrum sali stał stół operacyjny na którym leżało najnowsze "dzieło" Yaradana. Istota, która łączyła sobie wiele cech. Pozszywane części kilku gatunków, występujących w Świecie Luster. W dodatku niektórych gatunków rozumnych. Trzy pary rąk, para nóg, szczęki jakiegoś drapieżnika wystające z brzucha, sylwetka przygarbiona, wychudzona. Jedyne, czego nie posiadała nowa marionetka, to głowa. Yaradan podszedł do słoja w którym zanurzony był mózg. Do organu przytwierdzone były dwie elektrody, z których wychodziły dwa kabelki. Jeden prowadził do bardzo starego urządzenia, które służyło do wystukiwania alfabetu Morse'a. Drugi kabelek szedł do niewielkiej cewki Tesli z korbą. Pewnie generator niewielkiego napięcia. Mężczyzna poruszał przez chwilkę korbą, po czym wyją kartkę, na której wcześniej notował, i wystukał wiadomość za pomocą urządzenia służącego do nadawania informacji za pomocą alfabetu Morse'a.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!