• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X » Królestwo "Małej księżniczki"
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Adrijad
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Maj 2013, 16:34   Królestwo "Małej księżniczki"

    Czy odważysz się podejść do tego domu wędrowcze? Początkowo wydawać się może, że nikt tutaj nie mieszka. Stara dwupiętrowa chatka wykonana z drewna wygląda jakby zaraz miała się rozlecieć i zamienić w drobny mak. Też tak sądzisz, prawda? Jednak nic bardziej mylnego. Nawet jeżeli rośliny, drzewa, trawa wokoło wyglądają jakby wody nie widziały od kilku lat, a deski gdzieniegdzie poodpadały to owe domostwo ma się dobrze. Jedynym elementem sprawiającym, iż przestajemy wierzyć, że tylko robaki tam zamieszkują jest mały krzew różany. Jest on dość niesamowity, bo zarówno białe, czerwone jak i niebieskie kwiaty rosną na jego gałązkach. Wręcz magiczna roślina można rzec... Co to, czy to dziewczęcy śmiech? Omamy słuchowe? Ah, słyszysz tupot obcasów? Spójrz w górę, o tam! Czy to światło w oknie? Wejdź, sprawdź co to. Uchylasz stare, ciężkie, wykonane z ciemnego drewna drzwi. Wszystko otacza ciemność, jednak wzrok szybko przystosowuje się do panującego tu mroku. Na parterze znajdują się trzy pomieszczenia bez drzwi, chociaż widać na framugach zawiasy. Mała, lecz dobrze zorganizowana kuchnia z pięknymi meblami znajduje się na lewo, na wprost salon, gdzie stoi duża komoda po brzegi załadowana starymi, zakurzonymi książkami, na środku pomieszczenia znajdują się dwa fotele, przy kolejnej ścianie znajduje się oszklona szafa z porcelanowymi kubkami, talerzykami i drobnymi figurkami. Ostatnim pomieszczeniem na prawo jest łazienka z dużą zdobioną wanną, sporawą umywalką, toaletą i rozbitym lustrem. Zaraz przy wyjściu z owego pomieszczenia wyrastają ogromne schody prowadzące na drugie piętro domostwa. Większość z pokoi nie ma drzwi, czyli nic nowego. Ściany na korytarzach są w ciemnych barwach, chociaż może być to także wina braku oświetlenia, trudno określić. Znajduje się tu mała biblioteczka z nowszymi książkami, a także zeszytami, kolorowankami i wycinankami, dwie sypialnie, gdzie wszystkie meble owinięte są folią oraz toaleta. Zajdź pod koniec korytarza, przecież widzisz światło wydobywające się wokół framug. Uchyl te piękne drzwi, one tylko na to czekają. Gdy w końcu drżącymi dłońmi naciśniesz zimną, zdobioną klamkę, przywita cię wesoły pisk zawiasów. Jakie jest twoje zdziwienie gdy widzisz to pomieszczenie! Szkoda, że nigdzie nie ma lustra, tak zabawnie wyglądasz z szeroko rozwartymi ustami. Jest to królestwo małej księżniczki, zadbane, piękne i urocze. Ściana na której znajdują się drzwi jest czarna, trzy kolejne są kremowo-beżowe. Znajdują się tu piękne meble wykonane z ciemnego drewna, stylizowane odrobinę na styl gotycki, duża szafa zapełniona po brzegi jest pięknymi sukienkami, na półkach jest wiele porcelanowych lalek, książek i zdobionych pudełek. Czujesz niepokój? Zamknij drzwi, tylko się zbytnio nie wystrasz. Wiszą na nich liczne zdjęcia, w większości przedstawiają one krwawe miazgi, które kiedyś były ludźmi. Okropny widok dla kogoś takiego jak ty... Chcesz stąd wyjść, ale ciekawość bierze górę. To wszystko wydaje się takie nierealne, skąd w takim zaniedbanym domu takie rzeczy? Piękne, drewniane łóżko starannie zaścielone kremową narzutą w turkusowe motywy roślinne, puchaty dywan, półki, na których stoją zdjęcia... Śmiech, znowu? Otwórz drzwi, jednak i tak nic tam nie ujrzysz. Koniec zwiedzania, czas zbierać się do domu. Jest już bardzo późno, niebezpiecznie tak kręcić się po czyimś mieszkaniu. Kiedy podchodzisz do schodów czujesz coś dziwnego. Tylko z nich nie spadnij gdy poczujesz czyjś oddech na karku, a za sobą zobaczysz piękną, niewinnie wyglądającą dziewczynkę ze strasznym uśmiechem.
    Matthew de Luce
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Maj 2013, 20:48   

    Nie była to przypadkowa wizyta. Kruczy wybierał się w to miejsce już od dłuższego czasu, niespecjalnie się spiesząc. Słyszał o pewnej ciekawej osóbce, która zamieszkuje to miejsce: wcale nie potrzebny był ogromny wysiłek, by dowiedzieć się wkrótce, że jest to opuszczona marionetka. Prawdopodobnie wciąż czekała na swojego pana. Przez krótki czas Matt zastanawiał się, czy tamta przypadkiem nie ukrywa się przed kimś, jednak szybko odrzucił tę myśl dowiadując się, jak dziewczyna żyje w tym miejscu. Współczuł jej. Nie miał pojęcia czy jej właściciel zamierza wrócić, ani co się z nim stało. Wiedział tylko, że jest sama. Zupełnie sama. Nie była to żadna konkretna informacja zasłyszana przez sąsiadów dziewczyny... takie rzeczy po prostu się czasem wie.

    Stał teraz przed jej mieszkaniem wpatrując się w okna na piętrze. Wiedział, że tam jest. Zdawał sobie sprawę, że i ona zauważyła już jego obecność. Co można robić cały dzień, jeśli nie wypatrywać ukochanej osoby, za którą tak bardzo się tęskniło? Bolało, a on o tym wiedział. Dlatego tu jestem. Szepnął w myślach, jak gdyby już chciał jakoś podeprzeć ją na duchu. Ruszył powolnym krokiem w stronę mieszkania i stanął przed drzwiami zastanawiając się, czy powinien zapukać. Stał tak krótką chwilę rozważając wszystkie za i przeciw, po czym odwrócił się tyłem do drzwi i rozejrzał po ogródku. Zupełna ruina. W końcu ile można oczekiwać od jednej marionetki? Dom był dość sporawy, jak na tylko jednego mieszkańca. Zszedł z niewielkiej werandy, a jego uwagę przykuła chyba jedyna żywa roślina w tym miejscu. Podszedł do krzaku róży i delikatnie musnął palcami płatków jednego z jego kwiatów. Spojrzał w górę zastanawiając się, czy jest obserwowany, po kolei lustrując wzrokiem każde z okien. Nikogo nie dostrzegł. Westchnął, znowu walcząc sam ze sobą. Odwrócił się nieco w stronę domu zastanawiając się co powiedzie, gdy wreszcie zobaczy jego gospodarkę.

    Wiedział, że nie będzie łatwo. Same słowa nie wystarczą, by tak rozległe rany chociażby się zasklepiły. Zastanawiał się w jaki sposób może pomóc jej zapomnieć. Nie, to chyba nie jest dobre słowo. Nie da się zapomnieć. Można przestać myśleć, ale nie wyrzucić z głowy. Nic nie było tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Na pewno nie takie rzeczy. Więc dlaczego chłopak porywał się od razu na głęboką wodę? Przecież to nigdy nie była jego sprawa. Nawet jej nie znał. Czyżby mógł czuć ból taki, jak ona? Z pewnością nie.
    Adrijad
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Maj 2013, 21:27   

    Każdy dzień wygląda tak samo. Podnoszenie swego drobnego ciała spod kołdry, chociaż sen nigdy nie nadszedł, z lekkim oporem unoszenie się wraz z pościelą z materaca, chociaż nie czuje się ciepła tkaniny, schodzenie po skrzypiących schodach by udać się do łazienki na dole, czesanie włosów przy popękanym lustrze, powrót na piętro w celu wystrojenia się w piękną suknię, a następnie pustka. Rutyna, tak to się nazywa, poranna rutyna. Gdyby owa dziewczynka potrzebowała jedzenia, zapewne już dawno stałaby przy kuchence robiąc sobie jajecznicę z grzankami. Gdyby była bardziej zaradna i samodzielna, wszystkie zakamarki (nie licząc piwnicy) wyglądałyby niczym sterylne. Jak każda normalna dziewczynka śniłaby długie, piękne sny o księżniczkach i królewiczach na białym koniu, czasem może trafiłyby się jakieś koszmary, jednak kto uspokoiłby ją gdyby ta ze strachu rozpłakałaby się?
    Marionetka nie powinna mieć uczuć, nie powinna chodzić, biegać, śmiać się, płakać, po prostu w niczym nie powinna przypominać człowieka. Z jednej strony dla takiej istoty wielką radością jest móc stąpać po świecie, z drugiej zaś odczuwają ból, nie posiadają serca, nie dorastają, myślą, jednak czy samodzielne? Jest to ciągłe życie uzależnione od innych, można przyznać, że żerowanie, pasożytnictwo.
    Gdy już przebrniemy przez godziny poranne, Adri udaje się do pomieszczenia, które swe położenie ma zaraz przy wejściu po prawej stronie. Jest ono jednak mało widoczne, gdyż zlewa się kolorem ze schodami, gdzie znajdują się drzwi do owego miejsca. To tam stoi fortepian. Może dość dziwne miejsce jak na instrument, gdyż wystrój przypomina odrobinę warsztat, ale to teraz nie ma znaczenia. Z ciemności wyłaniają się klawisze. Każde ich dotknięcie przynosi piękny dźwięk. Lecz dopiero gdy zagra się jakąś piosenkę można poczuć ukojenie. Jednego razu melodie są skoczne i wesołe, innego razu powolne, do cna przesiąknięte bólem. Tak potrafi minąć kilka godzin. Szyba jest dość brudna, jednak promienie słoneczne jako tako się przebijają do pomieszczenia. Gdy najjaśniejsza z gwiazd dająca życie rośliną i ludziom chyli się ku zachodowi przychodzi czas na powrót. Ponowne skrzypnięcie schodami, przebranie się w jedwabną koszulę nocną, wtedy to nadchodzi czas na zabawę. Każda z porcelanowych lalek stojących na półce ma swoje imię, a jest ich niezwykle wiele. Codziennie popijają herbatkę, stroją się w wymyślne kapelusze, rozmawiają na różne tematy, żyją jak księżniczki. Jednak ich powieki nie poruszają się, stawy są nieruchome, głosu nigdy nie miały. Martwe powłoki...
    Dzisiejszy dzień jednak nie zaczął się według ustalonego planu. Ta niebiesko-włosa dziewczynka od połowy nocy czyta piękną historię o wojnie, zmiennokształtnych istotach i lojalności. Baśniowy kraj, którego nigdy nie będzie dane jej poznać...
    - Ktoś chodzi po podwórku! - szepnęła uradowana, a od czasu gdy wstało słońce minęło kilka godzin. Przykleiła się wręcz do szyby, jednak gdy zobaczyła przybysza jej entuzjazm od razu się zmniejszył.
    - Przybysz, czego może chcieć? Przyjdę go przywitać! - łapiąc swoją małą, porcelanową przyjaciółkę za drobny nadgarstek pograła w dół, na parter. Usiadła na jednym ze schodków i czekała.
    - Jestem pewna, że tutaj wejdzie, nie martw się - pogładziła ulubienicę po włosach i rozmawiała z nią tak, jakby nie różniła się niczym od niej.
    - Jeżeli nas zabierze? Wtedy będziemy razem! - zachichotała, jednak chwilę później usiadła spokojnie, a jej twarz nie przyjęła żadnej emocji. A co jeżeli to będzie prawda? Nie da się tak łatwo! Z uśmiechem na twarzy, w koszuli nocnej sięgającej za kolana i z potarganymi włosami wyczekiwała niecierpliwie przybysza.
    Matthew de Luce
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Maj 2013, 23:03   

    Każdy dzień. Zabawne, jak szybko melancholia pożerała wszystkie z żywych stworzeń. Zawsze trudno wskazać granicę, którą wyznacza codzienność. Robimy coś, bo to uwielbiamy. Staramy się znajdować jak najwięcej sposobności, żeby tym czymś się zajmować... a potem ledwo spostrzeżemy, że nasza pasja zamienia się w szarą codzienność i w zasadzie przestaje już być czymś ciekawym. A potem zastanawiamy się, dlaczego wszystko przestaje mieć sens. Gdzie ta siła, która napędzała nasze życie? Matthew już wielokrotnie to przechodził. Minęło sporo czasu, zanim zdał sobie sprawę, że to nie wina częstego powtarzania ukochanej czynności, a braku osób, z którymi moglibyśmy dzielić się naszym szczęściem. A potem zamiast znaleźć sobie towarzysza życia, zaczął pomagać innym. Nie miał nikogo bliskiego, ale znajdował radość w uśmiechach potrzebujących. Jego rutyna zniknęła, pomimo faktu, że wciąż powtarzał to samo.
    Marionetkarz nie powinien zachowywać się w ten sposób. Powinien robić kolejne lalki i obdarowywać je życiem. Rodzice uczyli go, żeby nie przejmował się losem marionetek, które wyszły spod jego dłoni. Zawsze udawał, że tak jest. Że nikt inny poza nim samym go nie obchodzi. A oni byli dumni z tak aroganckiej postawy. Dla chłopaka do teraz była to ogromna zagadka. Doskonale wiedział, jak zagubione potrafią czuć się jego marionetki. Ile pierwszych doznań, ile ciekawości, emocji czy pytań może mieścić się w tak malutkich ciałkach. Bez odpowiedzi na to wszystko łatwo poczuć się zagubionym. Bez pomocy w nauce życia. Zupełnie jak dzieci. Pomimo wszystko. Pomimo tego, że teoretycznie są to zwykłe lalki. Matthew wiedział jednak co oznacza słowo Życie. Wiedział, co odróżnia zwierzęta i rośliny od nich wszystkich i dlaczego marionetki są pełne tylu sprzeczności. Dlaczego żyją tak samo jak każdy inny. Czują, myślą, nie są bezmyślnymi maszynami do spełniania naszych zachcianek, a ich potrzeby są tak samo wysokie jak każdej innej istoty. Nic nie znaczył fakt, że trudniej było im okazywać emocje. Jeśli tylko przestać być tak aroganckim, można łatwo to dostrzec.
    I'm on the road... to who knows where. Westchnął i przejechał dłonią po twarzy. Spoglądał chwilę na krzew róży i trwał dłuższą chwilę w bezruchu. Na początku był niemal pewny, że od razu został zauważony. Nawet przez chwilę miał dziwne wrażenie, jak gdyby widział cień w jednym z okien. Wcześniej podświadomie to zignorował, teraz zastanawiał się, czy rzeczywiście coś widział, czy nie. Podrapał się po karku i ruszył w stronę drzwi, w ten sam sposób stając przed nimi. Uniósł dłoń chcąc zapukać, ale ponownie zatrzymał ją tuż przy drewnie. Wziął głęboki wdech i zapukał w końcu. Słyszał w środku szepty, co niespecjalnie go zdziwiło. Jego zamiarem było sprawdzenie, czy drzwi są otwarte. Zdziwił się nieco, gdy te ze skrzypem ustąpiły. Uchylił je delikatnie, zrobił krok do przodu, po czym otworzył. Nie zaskoczył go fakt, że gospodarka już oczekiwała jego odwiedzin. Wlepił błękitne ślepia w Vivekę przez pierwsze kilka chwil nie wiedząc co powiedzieć. Potem zdał sobie sprawę, że wypadałoby się przywitać, ale nie miał pojęcia, czy dziewczyna nie zechce go wygonić. Może złoży jakieś wyjaśnienia? Dlaczego sam sobie pozwolił wejść? W sumie chciał tylko sprawdzić, czy zamknięte, mógł zamknąć od razu drzwi i poczekać, aż mu ktoś otworzy. Przynajmniej wykazałby się większą kulturą osobistą. Stał chwilę w bezruchu, nieco spięty. Po chwili ukłonił się w pół, krzyżując nogi i zginając ręce w łokciach: jedną z przodu, drugą z tyłu.
    -Witam księżniczkę.- przywitał się nieświadomy trafności swych słów. Wyprostował się i zdjął skórzane rękawiczki, które schował w kieszeni beżowych spodni. Uśmiechnął się delikatnie, jak gdyby pokrzepiająco i... i czekał. Czekał niecierpliwie na jakąkolwiek odpowiedź.
    Adrijad
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Maj 2013, 01:39   

    Minuty mijały, a zarówno na dworze jak i w domu słychać było ciszę, którą zakłócało jedynie uporczywe tykanie starego, lekko poniszczonego zegara wiszącego w salonie. Sama Adri do końca nie wiedziała jakie uczucia szarpią jej drobnym ciałkiem. Zastanawiała się jaki jest ów przybysz, po co tu przyszedł, jak długo zawita, ale ciekawa była także o jego osobę. Bardzo długo nie mogła z nikim porozmawiać, a przynajmniej z nikim żywym, rozmowy z lalkami i samym sobą nie należą do najwspanialszych na świecie. Na jej twarzy widać było uśmieszek, który co chwilę zmieniał wygląd. Raz był pełen miłości, później zamienił się w coś szyderczego i przerażającego. Dusza tej małej dziewczynki została już tak zniszczona, że trudno jej określić jak jest. Nawet jeżeli dla niektórych pewne sprawy mogą okazać się czystą oczywistością, ta mała może mieć problemy z odróżnieniem czy dana czynność lub temat to rzecz dobra, czy jednak zła. Teraz jej małym ciałkiem szamotało zniecierpliwienie. Nerwowo ugniatała lalkowe włosy i co chwilę zmieniała pozycję w jakiej siedziała, w końcu pierwsze wrażenie najważniejsze! Tupot butów odbija się echem po korytarzu, tak jakby nie zważając na to, że dwór i domostwo oddzielone jest wejściem, solidnymi, grubymi drzwiami. Kolejna chwila zawahania. Czyżby ten człowiek się bał tu wejść?
    - Marina, ten pan się nas boi, słyszysz? - spytała trochę zasmucona i ujęła lalkową głowę by pokiwać nią w przytakującym geście. Podczas tego oczekiwania zdążyła jeszcze cichutko zaśpiewać pewną starą kołysankę, którą zawsze śpiewał jej ojciec przed snem... A co jeżeli ten pan jest od taty? Nie mogę go stąd wygonić, on musi coś wiedzieć!
    - Spytamy go, prawda, Marina? - cieszyła się niczym malutkie dziecko. Chwili by brakowało, a klaskałaby w dłonie i tupała z zachwytu. No ale co to to nie, Małej księżniczce tak nie wypada. Księżniczki są piękne, mądre i rozważne, więc takie zachowanie nie wchodzi w ogóle w grę. Kiedy w końcu usłyszała pukanie do drzwi zignorowała to. Czemu? Otóż po pierwsze, doszła do wniosku, że jeżeli jest to ważna sprawa, gość wejdzie sam. Po drugie wiele ludzi przed nim nie miało problemu z wparowaniem tu jak niby nic i plądrowaniem po wszystkich kątach, jak dobrze, że wszystkie skarby pochowane są głęboko, głębooko pod ziemią. Ostatnim argumentem jest to, że jej się po prostu nie chciało stamtąd ruszać. Cóż, taki to już typ leniwca, nic tego nie zmieni. Drzwi niepewnie zaskrzypiały, a Adri przyjęła obojętny wyraz twarzy, jednak jej wzrok mroził i siekał lodem na odległość pół kilometra. Jego dziwny skłon zaskoczył marionetkę, w pozytywnym znaczeniu tego słowa rzecz jasna. Oczekiwała jakiegoś nieokrzesanego gbura, a widzi to. Świetnie, wręcz świetnie, zachowuje się jak prawdziwy królewicz z tych wszystkich baśni, które czytała! To znaczy, że istnieją jeszcze na tym świecie rycerze walczący ze strasznymi smokami ziejącymi ogniem? Bardzo prawdopodobne. Początkowo nie powiedziała nic, jednak jeszcze resztki kultury jej pozostały.
    - Dzień dobry przybyszu - powiedziała obojętnym tonem, a uśmiech powoli zaczął jej się rozpromieniać. Naprawdę powoli, żeby nie powiedzieć wręcz nikle.
    - Przyszedłeś mnie zabrać, tak jak zabrali tatę? Wiesz gdzie on teraz jest? Wróci po mnie? - tyle pytań kłębiło się w jej małej główce, tyle nieodgadnionych spraw. Szepnęła coś na ucho lalce i zachichotała uroczo, a następnie znów przeniosła wzrok na swojego pierwszego od bardzo dawna rozmówcę. Jak to się stało, że tak chętnie z nim rozmawia? Czy to wina tego, że ostatnio więcej gra? Może jednak to sprawka tych wszystkich baśni? I jeszcze jego zachowanie. Tak wiele niewiadomych!
    Matthew de Luce
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Maj 2013, 20:20   

    Granica między ciszą a dźwiękiem jest ledwo widoczna. Pomimo braku jakichkolwiek hałasów w mieszkaniu dziewczyny, pomimo faktu, że w każdym mieszkaniu wisi jakiś zegar, teraz jego tykanie wydawało się jakoś okropnie denerwujące. Teoretycznie łatwo jest zignorować ten dźwięk. Być może nie byłoby to tak trudne, gdyby nie fakt, że poza nim nie słychać w okolicy nic innego. Jak gdyby również zwierzęta i rośliny wsłuchiwały się w ich rozmowę. Jak gdyby sam wiatr zatrzymał się na chwilę, by nieco przyjrzeć się sytuacji. Jak go oceni? Może założył nie taką koszulę, jaką powinien? Przywitał się w zły sposób? Przecież dziewczyna wcale taka mała nie była. pomijając fakt, że dzieliło ich 17 cm. Nie wyglądała też na szczególnie młodą. Na pewno nie jak dziecko.
    Tik-tak, tik-tak.
    Cholera, powinieneś był ją przywitać dojrzalej. Tak czy siak, teraz nie ma odwrotu. Gdy wyprostował się z ukłonu, wlepił w dziewczynę badawcze, błękitne ślepia. Minęła dłuższa chwila, nim dostrzegł lalkę w jej dłoni. O mały włos nie palnąłby się w czoło. Był marionetkarzem, a przez całą tą szopkę zapomniał o najoczywistszych oczywistościach. Fakt, że rozmawiał z 17-letnią dziewczyną nie miał żadnego znaczenia. Adrijad była marionetką, więc jej rzeczywisty wiek z pewnością różnił się od wizualnego. Mało zapomniał po co i do kogo w ogóle tu przyszedł. Sądząc po jej ubiorze oraz fakcie, że trzyma przy sobie towarzyszkę mógł śmiało stwierdzić, że wcale nie liczyła sobie wiele lat. Zmartwiło go to jeszcze bardziej. Gdyby była starsza, być może łatwiej udałoby się jej przyjąć fakt utraty swojego kontrahenta. Nawet wykorzystywane marionetki w pierwszych latach swojego życia widzą w nim przewodnika. To samo tyczy się dzieci. Rodzice stanowią centrum ich małego wszechświata. W przypadku Vivieki był to jej twórca.
    Tik-tak.
    Zastanawiał się jak to było, że sam z siebie zgłosił się, by udać się w to miejsce. Nie wiedział, dlaczego wybrał się tu sam i czemu nie dowiedział się więcej o sytuacji panującej w mieszkaniu. Nie chciał dłużej czekać? Wróć, może zależało mu na tym, by Adrijad nie musiała czekać na upragniony powrót ojca? Tak czy siak, był wcześniej niż powinien. Gdyby chociaż dowiedział się, kim był jej kontrahent i jak dawno się stąd zmył. Po części tego żałował. Jak gdyby nie spojrzeć, dziewczyna wcale nie wyglądała na szczególnie zaniedbaną. Widać było, że potrafiła sama sobie poradzić, o siebie zadbać. Z powodu bałaganu w domu, marionetka wyglądała jak gdyby zajrzała tutaj przechodniem. Gdyby nie wiadomości od jej sąsiadów, chłopak nigdy by się nie domyślił, że dziewczyna właśnie tutaj mieszka.
    -Proszę, mów mi Matthew. Jestem tu, by się panienką zaopiekować.- odparł i skinął delikatnie głową. Podszedł bliżej starając się, żeby jej jakoś nie speszyć, czy coś, po czym wszedł na kilka pierwszych stopni i zatrzymał się przed dziewczyną. Umysł pozostawiał zablokowany. Tak na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że nie są tutaj sami... lub gdyby marionetka zdała się być nie tak niewinna, na jaką wyglądała. Nie miał wcześniej styczności z takimi osobami, ale odkąd brakowało mu doświadczenia i wiedzy, co było związane przede wszystkim z jego wiekiem, wolał dmuchać na zimne.
    -Niestety brak mi wiedzy dotyczącej miejsca przebywania ojca panienki. Muszę również rozczarować panienkę, jako że nie wiem kiedy wróci.- odparł chcąc pozdrowić ją delikatnym uśmiechem. Po krótszej chwili zrezygnował mając nadzieję, ze wyglądało to tak, jak gdyby miał jakiś problem z tikami na twarzy. Pozostawał więc zimnym, nieczułym Matt'em, za jakiego uznawano go zawsze. Kto będzie oceniał jego zachowanie, gdy wyraz twarzy idealnie odzwierciedla jego kiepski humor? Był skupiony, ale nie wyglądał na zainteresowanego. Nic bardziej mylnego. Mało kto potrafiłby zauważyć, że chłopakowi w tym momencie nie zależy na niczym innym tak bardzo, jak na rozmowie z błękitnowłosą. Wyciągnął dłoń, by ucałować wierzch jej dłoni, lub by po prostu jej pomóc, jeśli ta zdecyduje się wstać.
    Tik-tak, tik-tak, tik-tak.
    Zaraz rozwalę ten zegar.
    Adrijad
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 16 Maj 2013, 22:15   

    - Popatrz, ma taki śmieszny wyraz twarzy gdy walczy z własnymi myślami, prawda? - trzymała w garści porcelanową głowę, która była zwrócona w stronę tego niespodziewanego gościa. W powietrzu unosiła się wyczuwalna, dziwaczna aura. Zapewne to spotkanie nie było przypadkowe, żaden porządny człowiek tu nie przychodzi, przecież to ruina! Mimo to on tu jest, stoi niedaleko i wpatruje się w nią uważnym i bystrym wzrokiem, a jego błękitne tęczówi co jakiś czas rozbłyskiwały czując kontakt ze światłem, które wpada na korytarz przez duże okno, jest ono jednak dość brudne, więc trudno określić czy w porównaniu z pogodą na dworze naturalnego oświetlenia w pomieszczeniu jest dużo, czy jednak nie. Ona siedziała tak bez ruchu, niczym lodowa księżna na swym tronie wykonanym z płatków śniegu. Była rozentuzjazmowana, jednak nie pokazywała tego, może to i lepiej. Co chwilę zaciskała drobne palce na wystających krawędziach drewnianych schodów, bądź kurczowo uczepiała się barierki, dzięki której nikt stąd nie spadnie (teoretycznie). Ciekawiły ją te oczy, żywe oczy o przepięknej barwie, sprawiają wrażenie takich opanowanych i mądrych. Czy taki jest jej przeciwnik, a może to jedynie pozory i okaże się totalnym przeciwieństwem? Wyjdzie w praniu, teraz nie ma co się nad tym rozdrabniać, jeszcze nadaży się okazja aby rozdrążyć ten temat. Zadrżała lekko gdy usłyszała jak się do niej odzywa. Nie było spowodowane to treścią, a barwą głosu chłopaka. Był taki stanowczy, jednak też pełen troski czy zmartwień. Małem marionetce spodobał się ten dźwięk, uświadomiła sobie, że ten głos przynosi jej pewnego rodzaju spokój ducha.
    - Dobre, panie Mattis - powiedziała to z lekko wyczuwalnym skandynawskim akcentem. Jej pierwsze imię pochodzi z pewnej niezwykle starej legendy o rudym kocie zamienionym w złote monety, drugie zaś jest po prostu Szwedzkie. Wynika to z tego, że jej stworzyciel był, bądź posiadał jakieś korzenie, skandynawem. Często zwracał się do niej w innym języku, stąd podłapała akcent i niektóre wzroty. Do tego mała ma tendencje do zamieniania imion. Brzmią podobnie, jednak odnoszą się do dwóch różnych osób. No ale cóż, nie ma co marudzić.
    - Hum? Zaopiekować? Ale jak to? Nie potrzebuję opieki, jestem przecież duża! - nabrała powietrza w policzki i udając obrażoną założyła nogę na nogę. Pozwoliła mu następnie do siebie podejść, teraz przynajmniej będzie mogła bardziej mu się przyjrzeć. Słysząc następne wiadomości nie spochmurniała ani nie dostała szału, a uśmiechnęła się tylko w jego stronę.
    - Czyli zostaniesz ze mną aż tata wróci, tak? Będziemy razem wszędzie chodzić? Na spacery, plac, do lasu czy parku pooglądać ptaki i inne zwierzaki? - oczy jej zaświeciły z zachwytu, można powiedzieć nawet, że są bardziej żywe niż wcześniej. Gdy dostrzegła jego wyciągniętą rękę bez chwili zastanowienia złapała ją i podniosła się nadal go nie puszczając.
    - Popatrz, ma takie śliczne oczy, spójrz! - stanęła na palcach i podniosła lalkę na tyle by zrównała się z Mattem. Trzeba przyznać, te oczy są po prostu wyjątkowe. Kolejna rzecz, która niezwykle ją zachwyciła, zaraz po baśniach i legendach.
    - Możesz mówić na mnie Tarmar, pozwalam ci! - roześmiała się słodko i splotła swoje palce z jego. Tak bardzo brakowało jej bliskości kogoś żywego. Co to za dziwne uczucie w klatce piersiowej? To czują szczęśliwi ludzie?
    Matthew de Luce
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Maj 2013, 16:09   

    Spoglądał teraz już bardziej spokojnie na dziewczynę, a po krótkiej chwili na jego twarzy pojawił się znikomy, szczery uśmiech. Ucieszył go fakt, że dziewczyna jest zadowolona z jego obecności. Teraz przypomniał sobie, jak okropnie czuje się człowiek, gdy nie ma do kogo otworzyć ust. No, można na upartego szukać towarzystwa w przedmiotach martwych, ale to nie było to samo. W sumie chłopak przechodził okres młodzieńczy w podobny sposób. Pomijając fakt, że rodzice dotrzymywali mu wieczorem towarzystwa, niezbyt często z nimi rozmawiał. Czasem zdawało mu się, że się ich boi. Dlatego nigdy nie odezwał się pierwszy, a uwagą z ich strony cieszył się raz na kilka dni. Raz na jakiś czas rozmawiał z marionetkami rodziców, przysłuchiwał się wtedy zafascynowany ich historiom o bohaterach, różnych bestiach i miejscom, które znajdowały się daleko, daleko poza Krainą Luster. W sumie nie był tak samotny, jak mogłoby się zdawać. Gdyby na to nie patrzeć, był całkiem podobny do Adrijad, pomijając zasadniczą różnicę pomiędzy marionetką a marionetkarzem.
    Spoglądał na dziewczynę zainteresowany, starając się dowiedzieć o niej jak najwięcej. Nie tylko chodziło o to, co mówi, ale także jak się porusza, gdzie zawiesza wzrok. Jak pewna siebie jest i czy cokolwiek z jej postury, mimiki, zdradza jakikolwiek szczegół z przeszłości. Zabawne, jak wiele można było się tym sposobem dowiedzieć. Doszedł do wniosku, że nie była krzywdzona, o czym świadczyło jej duże zaufanie do innych i otwartość względem niego. Cierpiała z powodu utraty ojca, z powodu samotności, co wywnioskował z jej entuzjazmu, jakim go obdarzyła. Nigdy wcześniej jej nie widział, a mimo to przywitała go tak, jak gdyby znali się od lat i oboje cierpieli z powodu dłuższej rozłąki. Sprawiało to, że poniekąd czuł się lepiej na duszy, ale z drugiej strony zdając sobie z tego sprawę, delikatnie kuło go serducho. Mattis. Nawet tak mały szczegół mógł go zainteresować.
    -Jak nazywa się twoja towarzyszka?- zapytał lustrując teraz wzrokiem lalkę. Chwilę milczał, czekając na odpowiedź, po czym dodał. -Kto się nią zajmie, gdy panienka będzie dbała o siebie?- przekrzywił delikatnie głowę pochylając ją nieco w stronę marionetki stawiając tym samym retoryczne pytanie.
    -Ona z pewnością sama sobie nie poradzi, mylę się?- nie zdawał sobie sprawy z ogromu wolnego czasu, jakim dysponowała błękitnowłosa. Nie wiedział, że zajmowała się nawet dwoma tuzinami takich lalek, że potrafiła zadbać o swój pokój, siebie i znaleźć czas na gotowanie czy granie na pianinie.
    -Jeśli panienka sobie życzy.
    Łatwiej jednak byłoby poczekać na niego w bardziej potulnym miejscu. Tutaj roi się od kurzu, który raczej nie sprzyja tak delikatnej osóbce. Z pewnością nie są to warunki godne tak ślicznej marionetki.

    Spoglądał na Adrijad spokojnie, gdy ta zachwycała się jego ślepiami.
    -Nie mogą się równać z oczętami twojej opiekunki.- odparł do lalki zastanawiając się, czy właśnie nie przesłodził wszystkiego. Nie znał zbyt dokładnie marionetki i jeszcze średnio wiedział, jak powinien się względem niej zachowywać. Czując jak dziewczyna splata ręce z jego, wykonał taki sam gest trzymając ją delikatnie, acz stanowczo. Zszedł tyłem dwa stopnie ciągnąc ją ze sobą i starając się znaleźć jakieś bardziej przyjazne miejsce do rozmowy. Zastanawiał się, czy taka pozycja nie pasowała marionetce bardziej, skoro poziom ich oczu się wyrównywał. Kultura jednak podpowiadała mu co innego. Zdecydował się zaproponować zmianę miejsca w ten subtelny sposób, a jeśli Adrijad będzie wolała zostać na schodach, zapewne mu o tym powie. Była na tyle otwarta, że nie powinna mieć z tym problemów. Chłopak zastanawiał się, czy zwracać uwagę na takie szczegóły, czy raczej obchodzić się w sytuacji bardziej ogólnikowo.
    - Więc to jest twoje imię? Miło mi poznać, panienko Tarmar.- uśmiechnął się do niej delikatnie.
    Adrijad
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Maj 2013, 22:03   

    - To? To jest Marina. Wspaniała, prawda? Zobacz jakie ma piękne włosy - dotknęła jednego z kosmyków włosów i zakręciła go sobie wokół palca.
    - Jej koleżanki też sobie nie poradzą. Uczyłam je pić herbatę, nawet zabierałam je na lekcje gry, ale one nie chciały. Są zepsute? - w jej głosie było słychać coś na wzór zawodu i... rozpaczy? Gdy usłyszała o swoich oczach odruchowo przymknęła powieki i starała się nie łapać z nim kontaktu wzrokowego.
    - Nie są ładne, są brzydkie. Nie lubię ich. Najchętniej bym je wymieniła - teraz wyglądało to tak jakby ignorowała wszystko wokół, a połowa słów nie dochodziła do jej umysłu.
    - To nie jest moje imię. To moje przezwisko - powiedziała lekko mechanicznie i sztucznie.
    W jej główce kłębiło się wiele myśli. Skąd przybył, jaki właściwie jest, czemu akurat teraz pojawił się w tym domu? Zapewne będzie to tajemnicą jeszcze przez pewien czas. Akurat gdy tak spoglądała na niego przyszła jej na myśl pewna historia o ubogim chłopcu z małej wioski.
    - Mogę Ci opowiedzieć bajkę? - spytała, jednak nie czekając na odpowiedź zabrała się za opowiadanie wszystkiego.
    - Odległe to czasy były, kiedy smoki i rycerze widywani byli na co dzień podczas śniadania. Daleko od domów stał zamek z księżniczką uwięzioną na wieży, była ona jednak tak długo zamknięta w samotności, że zatraciła wszystkie swoje uczucia, a także i zdolność mowy. Była osowiała, potrafiła cały dzień siedzieć i wpatrywać się w przestrzeń. Nie jadła dużo, przez co była strasznie wychudzona. Jednak mimo to boskie istoty nie poszczędziły jej urody. Wielu próbowało dostać się w tamte okolice żeby ją uwolnić, jednak było to zbyt wyczerpujące - przystanęła na chwilkę i odchrząknęła. Słownictwo i sens wypowiedzi zdawały się być nienaganne, bo nawet jeżeli zachowywała się jak dziecko była inteligentna. Wzięła głęboki oddech, chociaż wcale go nie potrzebowała i ponowiła opowieść.
    - W wiosce żył pewien młody chłopak, który po uszy zakochany był w dziewczynie, nawet jeżeli nigdy nie widział jej na oczy. Same opowieści wystarczały! Tak więc nieodziany w żadne zbroje, bez zdrowego, silnego konia wyruszył w drogę. Na swoją starą klacz zabrał tylko prowiant, nic więcej. Wędrował długo, zatrzymywał się w karczmach lub pod drzewami, jeżeli pogoda odpowiadała. W końcu wyczerpany i głodny po wielu dniach dotarł pod mury fortecy. Pytasz jakim sposobem udało mu się dotrzeć? Kierował się sercem, nie chęcią posiadania. Był miły dla gospodarzy, którzy go przyjmowali. To dobrze, prawda? Wprawdzie wszystkie wejścia były otwarte, jedynie drzwi, a była ich para, zatrzaśnięte zostały na cztery spusty. No, w końcu udało mu się otworzyć wrota i ujrzał ją. Była niczym zjawa, jednak przeniosła na niego wzrok. Wiele razy próbował z nią porozmawiać, ale ani razu mu nie odpowiedziała. Jednak on wierzył i z nią został. Ona się nie zmieniła, a on stał się jak ona. Ale przynajmniej mieli siebie. Nie sądzisz, że to dobrze? - spojrzała na niego ciekawsko i poprawiła koszulę naciągając ją bardziej na kolana. Może i jej opowieść była interesująca, jednak głos... Znudzony, nieobecny?
    - Też jesteś taki jak ten chłopiec? - niezwykle ją to ciekawiło, serio, nawet jeżeli nie wyrażała w związku z tym większego zainteresowania to dusza wręcz pragnęła odpowiedzi. Może Matt nie wygląda na takiego człowieka, jednak coś takiego się czuje.
    Czy możliwe jest żeby jakakolwiek istota tak szybko zmieniała swój humor? Przecież to co teraz robiła wydawało się dziwne. Najpierw jest wesoła, teraz można by pomyśleć, że ma depresję! Eh, trudny orzech do zgryzienia. Co jeszcze nam pokaże ta nieobliczalna duszyczka?
    Początkowo chciała wyrwać się z jego uścisku, jednak zrobiła to kulturalnie i delikatnie. Trochę niechętnie pognała na górę i weszła do swojego małego świata żeby tam przebrać się w coś niezwykle strojnego. W końcu księżniczce nie wypada ubierać się tak przy innych, prawda?
    Matthew de Luce
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Maj 2013, 17:11   

    Spoglądał na nią cały czas uważnie, spokojnie starając się ocenić, co spowodowało taką huśtawkę nastrojów. Nie odzywał się dłuższy czas pozwalając jej opowiadać o swoich lalkach, sobie, a potem historii. Również po zakończeniu wszystkiego przez krótszą chwilę myślał.
    -Nie, nie sądzę. Miłość nie można zdefiniować w sposób rzucania się jednego za drugim nawet w przepaść. Miłość jest wtedy, gdy jedno spada w dół, to drugie ciągnie je ku górze. Nie na odwrót.- odpowiedział krótko spoglądając na Viviekę uważnie postanawiając już nie kontynuować poprzedniego tematu. Nie chciał na siłę niczego marionetce wmawiać, a wyraźnie zmarkotniała z tamtego powodu.
    -Również muszę odpowiedzieć "nie". Na pewno nie pod każdym względem, panienko.- ponownie przemilczał chwilę, jak gdyby rozmyślał nad odpowiedzią, po czym dodał.
    -Jeśli widzę kogoś w potrzebie, pomagam. Nie wystarczy mi "przynajmniej."- kolejna przerwa.- Jeśli widzę, że coś Cię gryzie, staram się rozśmieszyć.- podszedł delikatnie bliżej i chcąc zobrazować to, co miał na myśli, uniósł delikatnie jej kąciki ust do góry. Nie chodziło mu o zmuszanie się do uśmiechu, ale miał nadzieję, że jakoś w ten sposób uda mu się odgonić dziewczynę od poprzednich myśli.
    -Jeśli widzę, że żyjesz w kiepskich warunkach, staram się to poprawić. Nie chcesz się wyprowadzać? Posprzątam. Jeśli jest Ci gorąco, zabiorę na plażę, a gdy widzę, że się nudzisz, zabawiam opowieściami. Nie mógłbym po prostu usiąść i trwać w melancholii razem z tobą, gdy wiem, że to nie to, czego w danej chwili potrzebujesz. Myślisz, że byli szczęśliwi, bo mieli "przynajmniej" siebie?- zapytał wciąż przyglądając się marionetce uważnie. Nie, to z pewnością nie było dobre wyjście. Usiąść, nic nie robić i mieć nadzieję, że kiedyś będzie lepiej. Na szczęście trzeba zapracować. Tylko to może podtrzymać uśmiechy na naszych twarzach i radość z ciepłego dnia w środku mroźnej zimy. Nadzieja? Owszem, jest bardzo ważna... ale nie można opierać wszystkiego na czymś, co istnieje tylko w naszych głowach. Nadzieję ma się wtedy, gdy nic innego już nie może pomóc.
    Gdy tylko dziewczyna wyswobodziła dłoń, chłopak odwrócił się i odprowadził ją wzrokiem chwilę trwając w takiej pozycji. Zszedł po schodach i stanął przy przeciwległej ścianie, o którą się oparł. Skrzyżował ręce na torsie, oglądając paznokcie u jednej z dłoni, a potem pocierając nią koszulkę, jak gdyby chciał je wyczyścić. Nie wiedział dlaczego dziewczyna udała się na górę, ale skoro go nie pociągnęła za sobą, ani też jednoznacznie nie poleciła mu iść za sobą, postanowił zostać i poczekać chwilę. Najwyżej jeśli nie wróci, po prostu pójdzie i przyjdzie następnego dnia. Miał tylko nadzieję, że nie uraził jej w żaden sposób. Nie spieszyło mu się szczególnie, więc czas mijał mu dość leniwie. Oparł się o ścianę plecami i rozejrzał uważnie po pomieszczeniu dopiero teraz przypominając sobie, że nawet nie wie jak wygląda przedpokój, w którym się teraz znajdował. Cóż, dom niezwykle przypadł mu do gustu i pomimo całego tego kurzu potrafił dostrzec jego potencjał. Nieduże, skromne mieszkanie z ilością pokoi odpowiadającą potrzebom. Czego więcej można chcieć? Pomimo, że chłopakowi wydawał się nieduży, dla marionetki prawdziwą udręką mogłyby być próby utrzymania tutaj porządku. Lubił takie miejsca, bez tych wszystkich kolorów i braku symetrii, która była powszechna w krainie luster. Nie było to tak widoczne Mieście Lalek, ale dało się to odczuć i tu.
    Adrijad
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 19 Maj 2013, 21:21   

    Chwilę zajęło jej przeanalizowanie tych słów. Nie wiedziała co odpowiedzieć, w końcu nigdy czegoś takiego nie doświadczyła. Spojrzała na niego z odrobinę tępym wyrazem twarzy.
    - Ja się na takich rzeczach nie znam, trudno mi określić czy to dobrze czy źle - odpowiedziała obojętnie nadal przyglądając się swojemu rozmówcy. Kolejne jego słowa zostały bez komentarza z jej strony, jednak to co usłyszała było dla niej czymś niesamowitym. Czyli od samego początku mówił prawdę? Na serio chce podjąć się opieki nad tą Sierotką Marysią? Gdy poczuła jego palce na kącikach ust wzdrygnęła się lekko i nieznacznie spięła. Jednak gdy zabrał swoje chude paluszki z jej twarzy usta znów przybrały swą obojętność. Czy chociaż drobny uśmiech to jakiś większy wysiłek? Najwidoczniej tak.
    Trudno było jej zrozumieć postępowanie chłopaka, znów nie dawało jej to spokoju. Jego słowa, przepełnione optymizmem, nadzieją, to wszystko wydaje się takie złudne. A co jeżeli to jakiś sen, który przy każdym najmniejszym ruchu może zmienić się w koszmar? Nie, ta opcja odpada. Przecież marionetki nie śpią, nie śnią, nie jedzą ani nie oddychają. Nie żyją, przecież się nie narodziły w wyniku sił przyrody. Egzystują i udają normalne istoty. Ciężkie musi być życie jako doskonała kopia.
    Jeszcze u szczytu schodów miała jakąś nadzieję, że jej towarzysz pójdzie wraz z nią, jednak się trochę przeliczyła. A szkoda, chciała mu pokazać inne zabawki oraz swój pokój. Adri jest z niego niezwykle dumna, bardzo dużo pracy włożyła w jego przygotowanie jak i utrzymanie w nienagannej czystości. Nie spieszyła się, kroki stawiała wolne i ociężałe, więc dojście do końca korytarza pochłonęło trochę jej czasu. Zawiasy skrzypnęły tak jak zawsze, jednak nie jest to istotna sprawa, ot mały szczególik, kolejna część rutyny. Chwilę tak stała na środku pokoju zastanawiając się nad czymś, po czym trochę żywszym krokiem podeszła do szafy. Drzwiczki uchyliły się, a oczom niebieskowłosej ukazała się dość pokaźna kolekcja różnorakich ubrań. Od razu przeniosła wzrok na najniższy wieszak, tam gdzie wiszą sukienki.
    - Ta jest zbyt zwyczajna. Za to ta ma nieciekawy kolor. Zdecydowanie odpada. Nigdy. W ogóle czemu to tu jeszcze wisi? - cichym głosem mówiła do siebie. Każda kreacja jaką dotychczas wzięła do ręki została rzucona na posłanie, Księżniczka zaczęła wybrzydzać. Tak na prawdę chciała pokazać się z jak najlepszej strony, dlatego długo się zastanawiała co przyodziać. Ostatecznie po niezwykle długich i wyczerpujących poszukiwaniach odnalazła coś godnego uwagi. Była to kremowa sukienka w miętowe groszki sięgająca do kolan. Lekko opinająca nogi z falbanką wychodzącą spod miejsca na biust. Zapinana pod samą szyję, jednak na dekolcie i części pleców miała półprzeźroczysty materiał z motywem motyli i winorośli. Może i była dość stara, jednak wyglądała niczym nigdy nie noszona. Dziewczyna bardzo dba o swoje rzeczy, może to dlatego. Znalazła do tego cieliste rajstopy, a z półeczki z butami zdjęła kremowe buty na niewielkim podwyższeniu. Pytanie, po co ona się tak stroi? Nie zapomnijmy, że mimo swej rasy to nadal dziewczyna. Kto by nie chciał usłyszeć jakiegoś komplementu na swój temat? Jeszcze szybko przeczesała włosy, dwa grubsze kosmyki przy grzywce puściła wolno, resztę upięła w dwa małe koczki.
    - Można iść! - poprawiła jeszcze sukienkę żaby ładnie się układała, złapała za porcelanową rączkę Emily, która wyglądała niczym paryska modelka i ruszyła na parter.
    Tup tup tup, co chwilę słychać było jak podbicie butów uderza o podłogę. Na schodach ten dźwięk był jeszcze wyraźniejszy. Czuła się niczym prawdziwa dziewczyna, która idzie na swój pierwszy bal, a na dole wyczekuje ją jej partner, ah... No dobra, marzenia na boki. Jej kącik ust lekko uniósł się gdy zobaczyła Matta. Pewna była, że oczekiwanie tak go znużyło, że sobie poszedł. A gdyby nigdy nie wrócił?
    - Podoba ci się tutaj? - spytała widząc jak rozgląda się jeszcze trochę wokół. Kiedy stała już na równym podłożu zadarła głowę do góry aby spojrzeć się na jego twarz.
    - Jesteś zajęty, prawda? Chyba musisz się zbierać - dlaczego chciała się go pozbyć? Nie wiadomo, chyba nigdy się tego nie dowiemy. Pociągnęła go w stronę drzwi i pomachała na do widzenia po czym trzasnęła mocno drzwiami.
    Siedziała na schodach od dłuższego czasu, znów spochmurniała. Jeszcze chwila wahania, podniosła się, otrzepała sukienkę i wyszła na świeże powietrze. Tak dawno tu nie była...


    [z/t]
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 10