• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X » Eventy » Misja w dwóch kolorach
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 30 Marzec 2013, 19:46   Misja w dwóch kolorach

    Na świecie istnieje wiele najróżniejszych miast, a każde z nich, choćby najlichsze, warte jest uwagi i krótkiej zadumy nad jego losami przeszłymi i przyszłymi oraz tym co teraz należy dlań lub przeciw niemu uczynić. Miasta bowiem to środek cywilizacji i to niezależnie od długości czy szerokości geograficznej. Niezaprzeczalne koniecznym stało się utworzenie większych osad, gdy plemiona stały się zbyt liczne, aby móc na noc budować swe schronienia czy kryć się po jaskiniach. Konieczne było również ustanowienie rządów w tych pierwszych osadach, ażeby ten armię mógł powołać i wyruszyć za granice i o kolejne miasta powiększyć państwo. Istnieją jednak również miasta powstałe w drodze mniej ewolucyjnej, jako kolejna już osada, czasem powstała o rzut kamieniem od poprzedniej. Rzadko jednak zdarza się tak, że nowo powstałe miasto staje się od razu centrum jakiegoś państwa. Można mówić tak o Paryżu po przebudowie, ale z lekkim nadużyciem. Można mówić tak o Waszyngtonie i kilku jeszcze innych osadach, lecz przede wszystkim można mówić tak o Szachmieście.
    Miasto to powstało stosunkowo niedawno, ledwie pięćdziesiąt lat temu rozpoczęto budowę, ukończono ją ćwierć wieku przed dniem dzisiejszym. Miała to być osada stworzona na drodze kompromisu pomiędzy zamkami bieli i czerni, które choć od dawna są stolicami jednego państwa, to leża o kilometry od siebie. Niepraktyczność tego rozwiązania spowodowała wybudowanie osady przedziwnej. Zacznijmy od tego, że Szachmiasto jest idealnym kwadratem, bez nawet najmniejszej nieregularności. Co więcej jest miastem zupełnie płaskim, przez co często w żartach nazywa się je miastem bez wzgórz. Wędrowcy nie od razu jednak wiedzą o tych cechach tej szachowej stolicy, gdyż osada jest w istocie ogromna, a do tego broniona przez trzy mury niemałej grubości ustawione tak, że sforsowanie jednego nic w istocie nie zmienia, a i to nie jest łatwe przez fosę głęboką tak, że dna nie widać tylko czerń złowrogą, a szeroką na sto metrów. Jedynie dwa kamienne mosty, jeden biały zdobiony wielką bramą z napisem "Pierwszy staw krok w progach miasta", drugi zaś czarny, a na nim napis "Nie ustępuj z tej drogi". Co dokładniej znaczą te napisy trzeba spytać architekta, a tymczasem mijając bramę przejdźmy do samego miasta. Obie bramy łączy ogromny plac w szachownicę,w której każdy kwadrat ma wymiar dziesięciu metrów. Na tym rozrośniętym do granic absurdu rynku można dostrzec kilka ławek, przy granicach z murem, a ze stojącymi nieopodal domami nawet sklepy, czy stragany. Wchodząc bramą białą po prawej stronie ma się domy wyłącznie białe, po lewej zaś domy tylko czarne. Za tymi osiedlami są dalsze budynki. Warto zauważyć, że tutaj szachownica się zmienia, a pojedyncze pole pochłaniają jeden budynek, jakby każdy tutejszy gmach był tylko figurą szachową. Oczywiście domów jest więcej niż jeden rząd, ale to jest mniej istotne. Na miejscu wież znajdują się budynki wojskowe. Po stronie bramy danego koloru jest garnizon straży, a po drugiej więzienie. Warto tutaj zastanowić się kto pełni służbę w tym mieście. Co jakiś czas można bowiem zauważyć sunące nieco nad ziemią pionki dzierżące w rączkach miecz i tarczę, lecz to są tylko obserwatorzy, natomiast do walki zatrudniono drewniane marionetki. Oczywiście występuje dualizm i jedne mają szaty białe, drugie z kolei czarne. Dowodzone są przez dwóch marionetkarzy, jednego mieszkającego w twierdzy białej, drugiego zaś w czarnej oraz kapelusznika, który nosi tytuł hetmana obojga barw. Nieco bliżej środka można dostrzec wielkie budynki w konie zdobione, z których bliższy swej barwie to stajnie królewskie, a dalszy pełni funkcję stajni publicznych. Dalej mamy urząd pocztowy i urząd herbaty po stronie białej, a urząd gorącej czekolady po stronie czarnej. Jeszcze pozostały budynki najważniejsze: pałac królewski i urząd gdzie wszelkie sprawy można załatwić, a na jednym z pięter i nauki podejmować. Oczywiście wszystkie budynki były zbliżone do siebie jeśli chodzi o zajmowany teren, toteż im budynek ważniejszy - tym wyższy. Tyle w krótkim wstępie, przejdźmy do części właściwej.

    Lisek (opcja numer 1)

    Niewielu ludzi odpowiedziało na wezwanie królów Nieczara i Antbiela, ale Ci nieliczni, którzy przybyli mogli liczyć na powitanie z honorami. Pytanie tylko dokąd się udać? Do wyboru była część biała jak i czarna, a wybór dość trudny. Stojąca w samym centrum rynku Rozalina miała więc dylemat. Mogła jednak spytać drepczącą nieopodal osobę z czymś jakby blizny na twarzy. Bliżej nie było nikogo, dalej spory tłum. Całkiem ciekawa gromadka zjawiła się niedaleko po stronie białej, lecz na co oni wszyscy czekali nie sposób było zrozumieć.

    Cleaver (opcja skomplikowana)

    Idziesz sobie, idziesz niczego się nie spodziewając i nagle przed twoim nosem wyrasta miasto! Nic więc dziwnego, że postanawiasz je obejrzeć i wchodzisz do środka od razu też kierując się do jego centrum, gdzie stoi jakaś osoba, może Ci pomoże? Z drugiej strony można iść dalej i po prostu podziwiać ten dziwny twór powstały znikąd, lub iść dalej, tam w dali widać jakby bramę! Spoglądasz w bok i widzisz jakiś tłum.

    Sofia i Sophie [Pozwólcie, że pozostawię bez komentarza] (opcja numer 2)

    Sofia słyszała o wezwaniu królów, lecz nie zainteresowała się nim zbytnio. Za to podczas przemiłego popołudnia w kawiarence, przy filiżance herbaty i talerzyku ciastek, usłyszałaś o tym mieście i zaintrygowała cię jego niezwykłość i dualizm. Ominięcie takiego widoku byłoby wręcz grzechem, toteż zjawiłaś się tutaj niemal natychmiast, z małą tylko przerwą na dokończenie posiłku. Teraz, gdy słońce było już wysoko na niebie, stałaś w pierwszym rzędzie, przed całym tłumem ludzi, z którymi patrzyłaś na niezdarnego czarodzieja, który właśnie próbując wyczarować królika został zaatakowany przez szopa oraz jego towarzysza, który nie mając więcej niż metr wzrostu posiadał dodatkową parę rok, co były niemal jak skrzydła. Opuszczenie tego przedstawienia wymagałoby przeciśnięcia się przez tłum, który się zebrał nieopodal. Natomiast Sophie zmierza z rozpędem prosto w miejsce gdzie właśnie stoi wspomniana wcześniej dwójka komików.

    Didime (opcja 3)

    Nie wiesz dlaczego się tu znalazłaś, nie wiesz nawet kto był adresatem listu, który dziś dostałaś. Mimo wszystko ktoś Ciebie wybrał do jakiegoś zadania, co głosiła Ci jasno treść karteczki umieszczonej na twoim nosie w chwili gdy twoje oczy, zmęczone czernią powiek postanowiły się otworzyć. Na kartce napisano "Udaj się do Szachmiasta i stań przy wieży strażników, gdzie poznasz dalsze zadania". Możliwe, że była to pomyłka, lecz mimo wszystko stałaś teraz pod wieża i czekałaś. Nic jednak nie następowało, a zatem możesz porozmyślać nad swoim położeniem i nad jego absurdalnością.

    Saruel (opcja 3)

    Twoje przybycie do Szachmiasta wiąże się z umową zawartą podczas podróży po Krainie. Spotkałaś Cyrkowca, który obiecał hojnie zapłacić za pomoc w odbiciu kogoś z więzienia. Wydawało się, że zadanie jest bardzo proste, a przy okazji wszechobecna nuda sprawiła przyjęcie przez Ciebie oferty. Było to tydzień temu, dziś stoisz pod jakimś budynkiem przypominającym przesadnie grubą wieże i czekasz na dalsze wskazówki, które przez zaufanych ludzi miały zostać Ci przesłane gdy nadejdzie czas, a to już niebawem. Przy wejściu widzisz dwóch strażników, a przy murze jakąś dziewczynę, za tobą natomiast słychać było kłótnie, jakaś rodzinna zawiłość.


    Prosiłbym o opisanie posiadanych przedmiotów i ubrania. W razie pytań czy jakiegoś sprzeciwu proszę o kontakt w formie dowolnej.
    _________________

    *****
    Didime
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 31 Marzec 2013, 21:04   

    ,,Niecodzienne'' to pojęcie względne. Dla niektórych to pojęcie może oznaczać dobrą ocenę u słabego ucznia, lub dobrą potrawę w złej kuchni. U niektórych niecodzienne natomiast jest spotkanie niebieskiego niedźwiedzia czy inne baśniowe zwierze. Lecz na pewno do niecodziennych zalicza się widok, który mogą podziwiać teraz mieszkańcy szachmiasta. Oto młoda dziewczyna- opętaniec, w loliciej sukience z przewieszoną przez ramię niewielką, skórzaną torbą, oraz mieczem w dłoni siedziała zrezygnowana pod wieżą strażników. Co tu się do jasnej cholery dzieje?! pomyślała. Dlaczego ja!? Jakby sama własnych problemów nie miała... Los to jednak przedziwne zjawisko. Już sobie życie układała, a tu jakieś narwańce ją do miasta na drugim końcu krainy wzywają, bo chcą coś od niej. Niedorzeczność, czyż nie? Czy nie było innych opętańców? No i co ja mam robić, hę? Jest tylko opętańcem płci kuchennej, i to na dodatek z astmą. ASTMĄ! I krzyczał mały głosik w jej pokrytej białym włosiem głowie.
    Dziewczę wyciągnęło z torby niewielkie pudełeczko ulubionych czekoladek, i po chwili wahania zdecydowała się na tę z tofii w środku. Następnie odłożyła pudełko do torby, obok bandaży. Czekolada rozpłynęła się po jej ustach, a wraz z tym chwilowe polepszenie humoru.
    - To naprawdę dziwne... -westchnęła, i przeczesała swoje białe włosy. Od jej witrażowych skrzydeł odbijało się światło, dając wielokolorową łunę wokół tej wątłej, acz wybuchowej postaci. To musiał być naprawdę ciekawy widok. Skoro niektórzy zatrzymywali się, by wytknąć ją palcem. No cóż, w końcu jakiś promyk koloru w tym czarno białym mieście.
    -No i znów jestem wyrzutkiem- powiedziała cichutko, odwracając twarz od gapiów. Dlaczego już nie powiedzą jej o co chodzi? Siedzi tu od kilku godzin, ktoś łaskawie mógłby się pojawić, i powiedzieć jej o co chodzi.
    Musicie bowiem wiedzieć, że Jeanne jest osobą wybuchową, bardzo łatwo ją zdenerwować. Phi, doprowadzić do furii, to odpowiednie określenie. Nigdy nie wściekała się na kogoś ,,tylko troszkę''. Jeśli ktoś jej jednak za skórę zaszedł, biedaczyna nie będzie miał łatwo. ,,Gdy Didi-chan planuje, diabeł milknie, nasłuchuje, i uczy się'' jak to miała w zwyczaju mówić jedna z niewielu przyjaciółek Didime. Gdy była jeszcze człowiekiem, a matka żyła, rzecz jasna!
    Dziewczę westchnęło po raz kolejny. Nie zostało jej nic innego, jak czekać.
    Sofia
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 31 Marzec 2013, 22:34   

    Sofia stała przyglądając się tym dziwacznym istotom. Choć pochodziła z Krainy Luster nie rozumiała pewnych jej aspektów i zrozumieć nie chciała, dlatego uważała pewne istoty za dziwne. I kropka.
    Wyjątkowo była tego dnia ubrana w prostą sukienkę w kolorze białym do kolan, pozbawioną koronek, z tylko jedną, dużą, czarną kokardą, która mieściła się na jej plecach. Do tego na jej głowie, wśród białych, lekko różowych włosów znajdowała się identyczna kokarda jak na plecach, a na nóżkach połyskiwały czarne lakierki. Nie była w stanie powiedzieć, co ją skłoniło by ubrać tego dnia, akurat taki kostium, ale cieszyła się, że choć odrobinę wpasowuje się w dualizm tego miasta.
    Dualizm, a co za tym idzie – czerń i biel. Połączenie to niezmiennie kojarzyło się jej z fortepianem, w którym były zazwyczaj białe i czarne klawisze. Oczywiście różni ekscentrycy robili czasami te instrumenty w innych kolorach, lecz w tej chwili nie jest to ważne. Kojarzyło jej się i już.
    Do tego słyszała też o armii marionetek, sterowanej przez dwóch marionetkarzy. Wszędzie ten dualizm! Czarny marionetkarz, biały marionetkarz. Marionetki w białych strojach, marionetki w czarnych strojach. Jak ludzie wytrzymują w takim miejscu? Można oczopląsu dostać! …a jednak wizja marionetek i marionetkarzy, których całkiem przypadkiem mogła spotkać, była… kusząca. Tak, kusząca to odpowiednie słowo.
    Przy sobie miała niewiele. Właściwi to nawet mniej. W niewielkiej, czarnej torebce mieściła się jej ukochana harmonijka, nóż, który nie wiedzieć dlaczego do niej wrzuciła po skończonym posiłku i kilka chusteczek higienicznych. Nie zabrała nic więcej, gdyż działała pod wpływem impulsu, a nawet gdyby to przemyślała, nie była pewna, czy chciałaby dźwigać coś więcej.
    Przyglądała się występowi z żywym zainteresowaniem. Ci komicy byli niezwykli. Stała w miejscu jak zahipnotyzowana śmiejąc się z ich występu. Lecz gdy zauważyła pędzącą w ich stronę dziewczynę postawiła krok do tyłu i czekała jak dalej potoczy się życie.
    Rozalina
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 31 Marzec 2013, 23:28   

    Stojąc, a raczej siedząc na swojej śnieżnobiałej klaczy w samym centrum Szachmiasta, Ro powoli rozglądała się nad kolejnym i potencjalnym celem, a obserwacja budynków podobno miała jej pomóc.
    Wjeżdżając przez czarny most, spodziewała się jakiegoś unikatowego wyglądu, stylu w architekturze, który musiał jakoś wyróżniać Szachmiasto od innych. Możliwe, że słowo "wyróżniać" zostało źle użyte, przecież każda miejscowość lub kraina była wyjątkowa na swój własny sposób tak, że nigdzie indziej nie można było znaleźć drugiego, takiego samego obiektu w całej Krainie Luster. Bądź co bądź, Rozalina nie uniknęło głębokiego rozmyślania samej w sobie, jakie to miasto będzie i co ją najbardziej oczaruje, że będzie kojarzyła sobie to miejsce tylko z tą daną rzeczą.
    Zwróciła wcześniej uwagę na napis "Nie ustępuj z tej drogi" i nad tym też się zastanawiała, co autor miał na myśli, umieszczając go przy wejściu do miasta. Uznała też, że warto go też zapamiętać, więc powtórzyła go sobie kilka razy w myślach, by czasem go nie zapomnieć (Naprawdę, czasami można wręcz powiedzieć, że cierpi na ciężki przypadek sklerozy).
    Teraz, ciągle obserwując okolicę z szerokim uśmiechem na twarzy (co świadczyło o jej zachwycie), a spodobał jej się konkretnie sam pomysł i jego wykonanie oraz wrażenie, miejmy nadzieję, że wiernego i niezłudnego, odwzorowania prawdziwej szachownicy. Rozalina nie wiedziała do końca co ze sobą zrobić. Owszem, udać się do zleceniodawcy, jednak który pałac wybrać? Do wyboru są dwa, prawdopodobnie największe i najbardziej się wybijające w górę od reszty budynków obiekty. Zastanowiła się jeszcze przez moment, po czym podjęła ostateczną decyzję. Zamierzała skierować się w stronę czarnych figur. Dlaczego? Po prostu przypomniała sobie treść krótkiego zdania umieszczonego przy moście, a że był zupełnie czarny, uznała więc, że nakaz właśnie do tego się odnosi.
    Poza tym, musiała przecież zostawić swojego konia, więc chyba na razie powinna udać się do stajni, by tam się nim właściwie zajęli. Jednak wcześniej nigdy nie miała okazji, by zawitać do szachowego miasta, a co za tym idzie, nie znała układu budynków. Nie wiedziała też, czy aby na pewno mogłaby zaufać swojej intuicji, że prawdopodobnie tam gdzie powinien znajdować się skoczek, ukrywa się pod tą postacią stajnia.
    Swój wzrok z budynków przeniosła na innych przechodniów, których wcześniej nie obdarzyła choćby malutką uwagą. Teraz widziała w nich szansę, że może się czegoś dowiedzieć, po prostu pytając gdzie znalazłaby interesujący ją budynek, by bezproduktywnie tak nie stać po środku placu przez cały dzień, który na szczęście Rozaliny, okazał się słoneczny i nawet całkiem ciepłym.
    Ubrała się dosyć skromnie, bardziej na letnią pogodę oraz wzięła pod uwagę też, że znowu wybierze się w podróż, a więc wybrała coś mniej szykownego. Założyła więc białą suknię do ziemi obszytą złotą i błyszczącą nicią, związaną w pasie czarnym pasmem materiału, uwieńczonym dużą wstążką. Gdy ktoś się przyjrzał, mógł odnieść wrażenie, że w ubiór została wtopiona kwiecista koronka, ale nie było to aż tak widoczne. Kolory nie zostały dobrane przypadkowo. Rozalina usłyszawszy, że wybiera się do Szachmiasta, specjalnie wybrała takie ubarwienie, wiedząc w jakich kolorach mogłoby się jej ukazać miasto. Sukienka na szczęście odkrywała ramiona i małą cześć pleców (nie miało to zbytniego znaczenia i tak były zakryte przez jej włosy) oraz obojczyk był odkryty. By nie pozostawić górnej części tułowie zbyt pustej, zabrała też ze sobą złoty zegarek o średnicy trzech centymetrów z wygrawerowanymi dwiema przeplatającymi się różyczkami, wiszącym na długim łańcuszku, z którym zresztą nigdy się nie rozstawała. Okryła się też zupełnie białym i zwykłym płaszczem sięgającym do ziemi na czas podróży.
    Zmusiła swoją klacz do ruchu i zaczepiła pierwszą lepszą i najbliżej idącą koło niej osobę.
    - Przepraszam Pana, czy mógłby mi pan wskazać kierunek, w którym powinnam się udać, by trafić do stajni?
    Dopiero po wypowiedzianych słowach zauważyła, że twarz jegomościa jest oszpecona. Osobiście jej to nie przeszkadzało, według niej takie ślady nie świadczyły o charakterze człowieka i takich osób nie powinna się przypisywać do "typów spod ciemnej gwiazdy". Tak więc na jej twarzy dalej widniał szczery uśmiech, dając wrażenie, że jest naprawdę sympatyczną osobą.
    Prawie zapominając, warto też wspomnieć co jeszcze Rozalina zabrała ze sobą. Nie było tego zbyt dużo, tylko najważniejsze rzeczy, nie wybierała się przecież nie wiadomo jak daleko od domu. Wzięła ze sobą szablę, której najczęściej używała i były z nią wiązane liczne wspomnienia, trochę prowiantu oraz na wszelki wypadek bandaż, chociaż sama ona nie wiedziała, czy będzie jej w ogóle potrzebny (zresztą, tak samo jak broń, ale skąd miała wiedzieć, jaką misja ją czeka). Wszystko to ukryte w torbie, którą dźwigał na sobie jej koń.
    Saruel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Kwiecień 2013, 13:45   

    Dobry zabójca wie iż przed każdym zamachem powinno się bardzo dobrze przygotować. Jednakże ona nim nie była, zwykły pionek w grze takie było jej prawdziwe stanowisko lecz woli skryć się w cieniu niż szarżować na wroga. Niech zostanie więc skrytobójcą w swoim własnym mniemaniu.

    Ostatnie zdarzenia w jej nowym domu naprawdę dały jej do myślenia więc czemu nie miałaby także zmienić mniemania o sobie samej. Zadanie to było ciekawe nie tyko z powodu wynagrodzenia jakie jej obiecano ale i z powodu ryzyka, którego jej brakowało. Może dlatego się zdecydowała na to wszytko, a może z innego powodu. Sama już nie wiedziała konkretnie dlaczego się tutaj znalazła. Zdecydowanie za dużo myślała.

    Stojąc na placu przed wielką gruba wieżą czekała na kogoś. Sprawa by była o wiele łatwiejsza gdyby tylko wiedziała na kogo konkretnie. Jednakże takiej informacji niestety nie dostała. Czekała już długo jednakże atmosfera była na tyle spokojna iż nie miała z tym żadnego problemu. Wtapiała się w czarno białe otoczenie nie rzucając się w oczy patrolującym ulice marionetkom, które były wspaniale wykonane. Na sobie miała swoją zwykłą fioletową bluzkę i czarne spodnie tak nie spotykane u kobiet w tym świecie. Na swoich plecach niosła pelerynę w kolorze czerwonym, która tak na prawdę była peleryną niewidką. Jednakże nie zostawiła jej tak na wierzchu. Na nią założyła zwykły czarny płaszcz, który przykrywał wściekłą czerwień materiału. Póki kobieta nie założyła kaptura była widzialna, a w obcym mieście przydać się mogło nagłe zniknięcie z oczu ludzi.

    Spojrzała spokojnie po raz kolejny po otoczeniu. Dziewczyna, która stała przy wieży bardzo ją intrygowała jednakże nie mogła do niej po prostu podejść. Jeśli jest informatorem to wie jak wygląda wynajęta osoba, niech ona sama jej szuka.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 5 Kwiecień 2013, 22:43   

    Dlaczego wyskoczyła z sunącego nad Krainą pociągu?
    Oto jest pytanie.
    Gdyby ktoś ją zapytał, pewnie by nie odpowiedziała. Nie dlatego, że pod chłodnym spojrzeniem, brakiem mimiki i oszczędnymi gestami kryje się tak samo zblazowane wnętrze. Po prostu nie miała pojęcia, jaki impuls popchnął ją do tego, by wyjść na balkon i po prostu przeskakując balustradę, poszybować w zmierzch.
    Znaczy, w zasadzie wiedziała. Ale żadna siła nie sprawi, by Sophie przyznała się do tego przed samą sobą. A co dopiero na głos.

    Sprawa z Krainą Luster ma się o tyle śmiesznie, że w tym momencie, po paru minutach swobodnego spadania - kto by pomyślał, że tak ogromna i ciężka maszyna da radę unieść się tak wysoko? - słońce ponownie świeciło całkiem mocno, a dzień na pewno nie miał się ku końcowi.

    Choć biała suknia balowa pod wpływem pędu powietrza wydymała się jak namiot, dziewczyna pilnowała, by utrzymywać ją przynajmniej w okolicy kolan. Nie pozwoliła sobie też, by spadać na łeb, na szyję - ona faktycznie z pewnym majestatem i całkiem sporą kontrolą nad swoim ciałem szybowała w dół. Co w zasadzie nie jest trudne dla osoby kontrolującej powietrze.

    Jedyne czego żałowała w swojej powierzchownie lekkomyślnej decyzji to tego, że na bal przyszła jednak nieuzbrojona. W cokolwiek. Po raz pierwszy chciała sprostać konwenansom i do czego ją to doprowadziło? W obecnej sytuacji najbardziej niebezpiecznym narzędziem w jej posiadaniu były pantofle na średnim obcasie. Przynajmniej biała sukienka do kostek - dzięki niebiosom i pewnej władzy Sophie nad innymi pokojówkami - nie była na żadnym kole ani też pełna halek i tiulów, tyle tylko by dobrze się układała.
    Oprócz tego w dłoniach ściskała kurczowo drobną torebeczkę, z którą przybyła na Bal Kolejowy, choć nie było w niej zbyt wiele - ot, parę kobiecych drobiazgów (sic!), kilkanaście luzem rzuconych lustrzanych monet, bawełniana, zdobiona chusteczka do nosa - a medalion na długim, zaśniedziałym łańcuszku obijał się jej dosyć boleśnie o pierś.
    Ogólnie ubiór Sophie był taki sam jak wcześniej, co znaczyło, że nie miała na sobie ani swetra, ani nawet bolerka, co czyniło podróż w dół coraz bardziej niekomfortową.
    Ponadto zastanawiała się, w jaki sposób wyjaśni swoje przybycie, pardon, wtargnięcie, mieszkańcom miasta, które widziała w dole?

    Z tej wysokości, niezbyt już wielkiej co prawda, nadal jednak wystarczającej, by pozostać niezauważoną przez ludzi w dole, dziewczyna widziała cały kompleks całkiem wyraźnie. A im niżej była, tym większe robiły się jej oczy - bo bez wątpienia to musiało być Szachmiasto! Słyszała o nim w domu państwa La Corix, jednak nie bardzo wierzyła w istnienie biało-czarnej osady. Masz ci los!

    W momencie wspomnienia pracodawców w myśli Soph wkradła się jedna osoba.. Nie, nie wkradła, wypłynęła na powierzchnię, bo w jej myślach pozostawała zawsze.
    Irvette.
    Irvette, którą świadomie pozostawiła tam w górze.

    ...Skup się! - warknęła na siebie w myślach.
    Na przykład na lądowaniu, bo do ziemi pozostało już tylko kilkadziesiąt metrów.
    Dziewczyna myślą i niewyraźnym, bo nadal podtrzymującym rąbek sukni, ruchem dłoni nakazała powietrzu się podtrzymać, zmniejszając tym prędkość spadania. Czynność ta przeciągnięta w czasie spowodowała, że koniec końców na podłożu - dokładnie na środku czarnej płyty, w niedużej przestrzeni pomiędzy komikami a tłumem, po prostu spadając z nieba - wylądowała zgrabnie, z gracją, do przyklęku, a biała spódnica rozkwitła dookoła niej jak lilia, którymi haftowany był gors sukienki.

    Powoli się podniosła, a jej drobna, ale wysoka i wyprostowana jak struna postać zdawała się górować nad zgromadzonymi ludźmi.
    Co teraz, moi państwo, co teraz, skoro zrobiło się jeszcze dziwniej niż było?
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

    Cleaver
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Maj 2013, 11:14   

    Tasaczek, w przeciwieństwie do niektórych wcale nie próbowała tu trafić, wręcz tego nie chciała. Jej celem był tylko zwykły spacerek, rozejrzenie się i zastanowienie, co by tu można było zrewolucjonizować. Poza tym poszukiwała Vipera, a raczej musiała go znaleźć, choć ani trochę tego nie chciała. Dlaczego? Chciała się dowiedzieć, co teraz planuje Anarchs, jak przystało na przykładną Rebeliantkę. Jednak było małe ale. Dziewczyna, ponad wszystko bała się mężczyzn i w jej głowie, emocje się dzieliły... Dwoiły niczym barwy domków w mieście, do którego miała za chwilkę już trafić. Nim się tam znalazła ubrała się i wzięła wszystkie potrzebne rzeczy... Na sobie miała jej ulubioną czarną sukienkę z czerwonymi dodatkami , do tego czarne rajstopki, jej ulubiony magiczny przedmiot, czyli karminowe trzewiki oraz czarną opaskę z wstążeczkami. Dodatkowo w torebeczce miała swój ulubiony tasak, igłę i nić(nieodłączną pomoc dla jej rączek), małą pelerynkę, aby się pod nią skryć, jakby padał deszcz, a do tego scyzoryk, którego zawsze używa do przecinania nitek.
    Jej podróż rozpoczęła się wczesnym rankiem, gdy już szczęśliwe ptaszki ćwierkały za oknem i radowały jej duszę. Miała niby szukać Vipera, jednak z każdą chwilą w jej głowie pojawiało się coraz więcej wątpliwości. Owszem, powinna tam przybyć, ale bała się okropnie, aż czuła jak jej szybko bijące serce podchodzi do gardła, a w samym gardziołku pojawia się gula. Była już w takim szoku i takiej niepewności, że po jej popękanych, porcelanowych policzkach zaczęły płynąć powoli zielone łezki, które przybierały coraz to ciemniejszy odcień. Biedna dziewczynka, była przerażona a jednak czuła potrzebę dowiedzenia się, co teraz planuje organizacja. Dlatego też, nawet nie zauważyła, kiedy przestała poznawać miejsca, którymi wcześniej wędrowała i kiedy trafiła tutaj, pod bramy Szachmiasta. Wiele się nie zastanawiając zaczęła oglądać nieznany twór, zapominając o jej łzach, była w wielkim szoku. Gdzie zawiodły ją jej ulubione Trzewiczki? Nie wiedziała, co się dzieje.
    Nagle, jej oczętom ukazała się jakaś postać. Nie wiedziała, czy to mężczyzna czy kobieta, więc nawet nie próbowała tam podejść, lecz później ujrzała jakiś dziwny tłum, nie wiedziała, co tu się dzieje, więc postanowiła zaryzykować. Jeżeli to mężczyzna, to zawsze tylko jeden, w tłumie mogło ich być znacznie więcej! Wiele się nie zastanawiając ruszyła w kierunku samotnej osoby, z każdym krokiem idąc coraz wolniej i niepewnie. Ciągle powtarzała sobie w swej główce, że zawsze może użyć swych bucików i uciec, ale mimo wszystko bała się. Wszystko co nieznane zawsze mogło ją zadziwić, prawda?
    ____________
    Przepraszam, że tak późno piszę, ale najpierw nie zauważyłam, że misja się zaczęła, a później miałam masę spraw na głowie. @.@ Obiecuję poprawę. ^^
    Didime
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Lipiec 2013, 20:17   

    // Na wstępie chciałabym wszystkich serdecznie przeprosić za zwłokę. Nie miałam komputera, bo kara, a zawsze jak byłam, to z telefonu. Dodatkowo, zmylona tym, że na innym forum co kolejkę Mistrz Gry dopisuje coś od siebie, czekałam na ruch Tyka. Jeszcze raz bardzo przepraszam, i obiecuję że taki incydent już się nie powtórzy. //

    Minęło już dużo czasu. Wystarczająco, by zdenerwować Didime. Na dodatek gapiący się przechodnie ni jaki nie polepszali jej humoru. Dłonią sięgnęła po kolejną czekoladkę, by choć trochę się uspokoić. Ze smutkiem spostrzegła, że z jej ulubionych, z tofii w środku zostały tylko 2. Oczywiście, było tam jeszcze bardzo dużo innych, lecz to te z tofii były jej ulubione. Postanowiła, że jednak zostawi te czekoladki na później, bo nic nie zapowiadało pojawienia się informatora.
    Dziewczyna więc traciła czas czekając na informatora, polerując rękawem swój miecz, lub gniotąc palcem małe żyjątka, które chodziły między kostkami chodnika w miasteczku.
    I wszystko byłoby dobrze. Lecz stało się coś, czego tak bardzo się obawiała
    Astma.
    - Cholera... - powiedziała dziewczyna, gdy nagle momentalnie rozmazał się jej wzrok, oraz zaczęło brakować oddechu. Zaczęła powoli zsuwać się do pozycji leżącej, niczym szmaciana lalka. Następnie przybył i kaszel. Z jej ust poczęły wydobywać się duże ilości krwi wymieszanej ze śliną, przy akompaniamencie charknięć i kaszlnięć. Resztkami sił dziewczyna starała się dostać do torebki, którą położyła dalej.
    Głupia...
    pomyślała dziewczyna uświadamiając sobie, że w obecnej pozycji nie dostanie do torebki z ratującym jej życie inhalatorem.
    - P-pomocy..!- krzyknęła resztami sił głosikiem, który teraz był łamiący się, i chrapliwy. Następnie wypluła kolejną porcję krwi na chodnik. Czerwona ciecz płynęła teraz kanalikami między kostkami, wprowadzając nikły kolor w budowę miasta.
    Czy ktoś pomoże dziewczynie?
    Sofia
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Lipiec 2013, 21:22   

    Czyli... to jest ta osoba, co spadała? Nie wygląda jakoś wybitnie czy coś... Kim może być? I co tutaj robi? Przyszła tutaj specjalnie? Czy spadła przypadkiem?
    Sofia tego na pewno nie wiedziała. Jednak strój dziewczyny mógł śmiało powiedzieć, że raczej trafiła tutaj przypadkiem. A może jednak to jej normalny strój? Wszak to kraina luster jest, nigdy nie wiadomo, co się stanie, kto się trafi.
    No właśnie, kto się trafił? Dziewczyna. Ale jakiej rasy? Może by tak się spytać? Ale... może? A może nie? Spytać. Nie spytać. Spytać.
    Sofia postąpiła krok do przodu - ten samy, który wcześniej się cofnęła - i wyciągnęła rękę w kierunku dziewczyny, jakby chciała jej dotknąć. Jednak w ostatnim momencie ją cofnęła. Bo co by miała jej powiedzieć? "Cześć, jestem Sofia"? To na pewno odpada. A może jednak? Prostoliniowość w sumie nie jest taka zła.
    A co by zrobił on?
    Nie, miała o nim przestać myśleć. A jednak pomyślała. Przyzwyczajenie. Wredne przyzwyczajenie. On nie byłby zadowolony.
    I znowu. I znowu. I znowu...
    - Przepraszam, ale kim jesteś? - spytała w nagłym przypływie odwagi. Jednocześnie też złapała dziewczynę za ramię, jakoż wcześniej stała za nią. Tak więc w ten sposób nowo przybyła mogła się zorientować, skąd pochodzi ten głosik, wybrzmiewający tak słodko w powietrzu wokół nich.
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 18 Lipiec 2013, 19:15   

    Tak się skład, że przez zbieg okoliczności niektórzy ludzie znikają bez wieści na długi czas. Tak dzieje się podczas wojen, w czasie katastrof, gdy nie sposób jest wszystkich ochronić, lecz pewna grupa ludzi, zwana studentami, znika w czasie sesji, która w moim wypadku rozpoczęta została wyjątkowo wcześnie, a zakończona dość późno. Nie chcę jednak kłamać, że dopiero teraz zakończyło się moje zniknięcie, lecz postczerwcowe rozleniwienie sprawiało, że dopiero po małym wyjeździe, przebyciu Polski od gór aż po morze natchnęło mnie do powrotu do swych obowiązków.

    Cleaver i Lisek

    Jeździec ubrany w suknię w istocie mógł z większej odległości wydawać się mężczyzną, lecz szybko należało porzucić ten fałszywy trop, gdyż Cleaver bardzo szybko zrozumiała, iż ma przed sobą jeźdźca-kobietę, która co więcej czegoś od niej chce! Myląc ją przy okazji z mężczyzną. Jak to wyjaśnimy? Tego nie wiem, widocznie jednak Rozalina wybrała na tyle masywnego konia bojowego, że z jego ogromnego grzbietu nie dojrzała z kim rozmawia, albo po prostu zaintrygowana tłumem i tym, że właśnie ktoś w niego wpadł niezbyt zwróciła na to uwagę.
    3 Posty poza kolejką między wami.

    Sophie i Sofia
    Tłum, a raczej znaczna jego część zareagowała na spadającą osobę oklaskami, nie zastanawiając się zbytnio nad dziwnością sytuacji. Tylko jedna persona wystąpiła z tłumu i zadała pytanie o jakoweś personalia. Ach! Był jeszcze występujący, które podrapał się po głowie i wyszeptał coś, co dla uszu wybitnych brzmiałoby jak: "przecie to nie ja". Było jeszcze dziecko, no tak o dzieciach każdy prawie zapomina, które skryło się za swą matką gdy nagle w ziemię uderzyła nowa osoba.
    2 posty poza kolejką między wami.

    W samym mieście niewiele się zmieniło przez ten jakże krótki czas, kilka osób odeszło z tłumu, kilka do niego dołączyło, ktoś wszedł przez bramę. Cisza i spokój i nic strasznego się nie wydarzyło.

    Osoby nieuwzględnione są proszone o kontakt w celu potwierdzenia swojej obecności na forum. Wybaczcie za oczekiwanie i za nicość nowości w tym poście.
    _________________

    *****
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 3 Październik 2013, 14:38   

    Sporo czasu już czekałyśmy, więc przy zgodzie MG przesuwam kolejkę.

    Podnosząc się z ziemi usłyszała, że zgromadzeni poczynają klaskać. Zlustrowała otoczenie i zobaczyła, iż trafiła w sam środek jakiegoś przedstawienia. Chwilka obserwacji pozwoliła stwierdzić, że magicy... niech będzie, że sztukmistrze.
    ...W porządku, nie można ich nazwać nawet kuglarzami - stwierdziła w myślach, patrząc na szopa. Szopa.

    Aczkolwiek sama sytuacja stwarzała pewne możliwości. Choć głównodowodzący widowiska postawił oczy w słup, nie zaszkodzi wmieszać się w tłum.
    - Uroczy Państwo, przed Wami Opal - asystentka Dyrektora owej niezwykłej trupy! - przedstawiła się sama dźwięcznym altem, kłaniając dworsko, z wdziękiem, który pochodzi jedynie z godzin mozolnych, surowych ćwiczeń. Potrafiłaby tak dygnąć nawet zbudzona w nocy o północy - była przecież towarzyszką panienki Irvette przez wiele lat.

    Czując na ramieniu czyjeś palce, z zaskoczeniem odwróciła się w tamtym kierunku, równocześnie cofając lekko, tak by ręka nieznajomej zsunęła się swobodnie. Halki zafalowały, jedwab zaszeptał, a sama Sophie zadrżała, oczywiście z chłodu.
    Kim jestem?
    Pytanie spowodowało rozdrażnienie. Dlaczegóż? Bo chyba po raz pierwszy od bardzo bardzo dawna nie potrafiła na nie odpowiedzieć. Nie mogła powiedzieć: jestem Stróżem mojej panienki czy służę rodzinie La Corix, gdyż tę drogę zamknęła za sobą decyzją podjętą po otrzymaniu pocztą listu i teczki i wykonaną poprzez wyskoczenie z pociągu Balu Kolejowego, gdzie miała za zadanie doglądać swojej ukochanej Irvette. Tak najłatwiej było zniknąć.

    - Mów mi Opal - odpowiedziała cicho ku dziewczynie po króciusieńkiej chwili wahania, w zasadzie nie unikając pytania. Potem odwróciła się ku tłumowi, kłaniając z czarującym uśmiechem drugi raz - trzeba zakończyć to wtargnięcie z jakimś fasonem.
    Następnie zebrała fałdy spódnicy i poświęcając już całą uwagę nieznajomej, odeszła parę kroków od ludzi, prosząc wzrokiem, by uczyniła to samo.
    - Powiedz, czy to naprawdę to osławione Szachmiasto? - spytała, choć odpowiedź poprzez wszechobecny kontrast czerni i bieli nasuwała się sama.
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

    Sofia
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 20 Listopad 2013, 21:25   

    Sofia doskonale widziała, jak kobieta spada z tak sporej wysokości, dlatego nie uwierzyła, że jest ona czyimkolwiek pomocnikiem. Jednak podziwiała ją, że potrafiła tak sprawnie wybrnąć z tej dziwnej sytuacji.
    Ręka opadła swobodnie, układając się wzdłuż ciała dziewczyny, delikatnie zakłócając tym idealnie prosty materiał sukienki. Po chwili, może odrobinę dłużej zaplotła obie dłonie za plecami, w dość dziecinnym geście, który sprawił, że wyglądała teraz na góra dwanaście lat.
    Opal. Ładny kamień. Taki kolorowy, zazwyczaj skrzący się wszelakimi kolorami, zdecydowanie nie prezentujący sobą dualizmu czerni i bieli. Imię śliczne, ale dziwnie brzmiało w tym miejscu. Zachowała te myśli dla siebie, jedynie delikatnie się uśmiechając i idąc za dziewczyną, pomimo faktu, że nie zrozumiała jej wzrokowej prośby. Po prostu postanowiła się dowiedzieć o niej jak najwięcej się da, a może i razem z nią po mieście po podróżować. Skąd takie myśli? Sama nie była pewna, jednak coś jej w dziewczynie się spodobało, coś ją zaintrygowało. Bo spadła z nieba niczym anioł, nawet suknię miała pasującą do ludzkiego wyobrażenia aniołów. Tylko wielkich pierzastych skrzydeł jej brakowało, ale przecież mogła je ukrywać.
    Na zadane jej pytanie uśmiechnęła się bardziej, promieniejąc wręcz. Bardzo jej się pytanie podobało, jednocześnie dziewczyna zdradziła w ten sposób, że nie wiedziała, gdzie się znajduje. Więc zapewne przyleciała tam gdzie zagnał ją wiatr. Dlaczego nie sterowała lotem? Może poszukiwała przygody, jakich w Krainie Luster wiele? Albo silne wichry zmieniły jej tor lotu i zmusiły do wylądowania, gdyż dalej nie dała rady lecieć? A może wyczerpanie dopadło ją w połowie lotu? Nie, nie wyglądała na zmęczoną.
    - Tak, to niezwykłe, dualistyczne Szachmiasto - powiedziała jakby śmiejąc się delikatnie. - Co tutaj robisz, skoro nawet nie wiesz, gdzie jesteś? - spytała po chwili dość śmiało.
    Rozalina
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 6 Grudzień 2013, 21:32   

    Bardzo możliwe, że przez wysokość, na której się znajdowała, nie mogła zbyt dobrze rozpoznać płci swojego rozmówcy. W dalszym ciągu myślała, że jest to mężczyzna - przez głowę jej przyszła jedyna myśl. Że jest on niegrzeczny w stosunku do niej! No bo jak to tak nie odpowiedzieć na pytanie? Ona, zadająca proste, nietrudne do zrozumienia zdanie. Potem jednak skarciła samą siebie. Przecież mógł nie dosłyszeć! Znajdowali się w centrum miasta, więc liczne rozmowy mogły zagłuszyć to, co ona wypowiedziała. Postanowiła więc zejść ze swojego wierzchowca. Zeszła więc po stronie karłowatego człowieka.
    Przyjrzała się dokładniej twarzy osobnika. W tym właśnie momencie uśmiech jej z twarzy trochę osłabł. Dopiero teraz zorientowała się, że zaczepiła kobietę, a nie mężczyznę - czarna sukienka i inne akcesoria, które były przeznaczone jedynie osobnikom płci pięknej. Cóż, chyba że stojąca przed nią osoba była transwestytą... W co miała nadzieję wątpić. Uśmiechnęła się ponownie, mając nadzieję, że Clever nie zauważyła tej zmiany ułożenia ust, które pojawiły się w odstępie kilku sekund. Ucieszyła się teraz, że nie dosłyszano jej pytania. Było to wielce nietaktowne z jej strony, że pomyliła tak ważną kwestię. Ucieszyła się, że dano jej kolejną szansę. Jej opinia zostałaby nadszarpnięta, gdyby dziewczyna, do której się zwróciła byłaby wredna. Zapewne rozniosłaby taką historię, plotkę - a takie akurat szybko się roznoszą.
    - Przepraszam panią, czy mogłaby pani pokazać mi drogę do stajni? Muszę zatrzymać się w tym mieście, a koń potrzebuje zakwaterowania!
    Na twarzy miała szczery uśmiech, sprawiając wrażenie przesympatycznej kobietki. Jej koń niespokojnie parsknął, więc pogłaskała go i wypowiedziała uspokajające słówko do ucha zwierzęcia, którego Clever nie była wstanie dosłyszeć.
     



    Sztukmistrz

    Anarchs: Przywódczyni Rebelii
    Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay
    Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę.
    Lubi: suszone owoce i nowe moce
    Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu
    Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg
    Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy. Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze.
    Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka
    Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia
    Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty
    Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii
    Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas
    Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 28 Cze 2012
    Posty: 558
    Wysłany: 20 Grudzień 2013, 23:06   

    - Hmm... Nie miałam wyznaczonego celu - powiedziała, uznając, że mówiąc za wiele może pozostawić za sobą ślad, a tego chyba najbardziej się obawiała. - Leciałam, gdzie oczy poniosą. Taki rodzaj wycieczki krajoznawczej - stwierdziła pogodnie. Półprawdy są niesamowicie przydatne. Nie narażają Sophie na zdemaskowanie - niby nie widziała tu nikogo znajomego powiązanego z Upiornymi, ale... - ale i nie są kłamstwami, które, z niewiadomych przyczyn, przez jej blade usta nie potrafią przejść. Nie powodują, że czuje się jeszcze bardziej winna.
    - A o Szachmieście usłyszałam od... usłyszałam niedawno - poprawiła się, starając, by zabrzmiało to jak najbardziej naturalnie. - A ciebie co tu sprowadza, ...? - zawiesiła głos, bo w zasadzie nie znała jeszcze imienia towarzyszki.

    Sophie podeszła jeszcze parę kroków do zewnętrznego krańca dziedzińca - nigdy nie lubiła tłumów. Przesuwając spojrzeniem po zabudowaniach stwierdziła, że taki kontrast się jej podoba, ale na dłuższą metę nie potrafiłaby żyć w świecie bez kolorów.
    Jeśli zaś mowa o kolorach, to wzrok dziewczyny padł na tęczowy materiał pod jedną ze ścian. Materiał...? Nie, do materiału dołączona była postać, więc to albo ubranie albo... Przy dokładniejszej lustracji wielobarwną rzeczą okazały się piękne skrzydła. Sophie postąpiła o krok w tamtym kierunku, niepewna co widzi.
    Choć posiadała wiedzę i umiejętności porównywalne z całkiem niezłymi lekarzami ze Świata Ludzi, nie było w niej za dużo chęci niesienia pomocy - wcześniej dbała tylko i wyłącznie o panienkę Irvette, teraz postanowiła interesować się jedynie swoim, i tak nadwyrężonym, interesem. A przynajmniej tak próbowała sobie wmówić, wypierając ze świadomości chociażby uratowanie Pixie, drugie uratowanie Pixie - po tym, jak się obie przez samą Sophie prawie utopiły - czy w zasadzie draśnięcie tylko Noritoshiego w odwecie - gdy już odzyskała kontrolę nad Folly, która mężczyznę chciała po prostu ubić.
    Ogarniając Sophie całokształtem - nie była za dobrym człowiekiem. Nie-człowiekiem.
    W takich sytuacjach: leżący gdzieś ktoś, Sophie zwykle nie zawracała sobie głowy. Nie wiadomo czy nie jest po prostu zalany w trupa, więc sam sobie winien czy bezdomny i chce tam leżeć (większość bezdomnych naprawdę zadowala taki tryb życia) czy jeszcze co innego. Za dużo kłopotu, szczególnie, że zasłabnięcia i omdlenia zdarzają się niezwykle rzadko i niekoniecznie są poważne.
    Takie trochę egoistyczne podejście dziewczynki wychowanej przez Upiorną Arystokrację.

    Zdawała sobie jednak dobrze sprawę, że to nie był żaden zaułek, żadna brama, żadne slumsy, gdzie chowają się ludzie takiego, a nie innego pokroju tylko środek miasta, dziedziniec pełen ludzi, budynki urzędowe. Dodatkowo, zauważyła Sophie, robiąc kolejne kroki ku leżącej dziewczynie - długie włosy trudno zauważalne na białym w tym miejscu bruku - kostka była upstrzona plamkami i plamami krwi. Co innego, prócz nieprawdopodobnej czerwonej farby, mogłoby to być?
    Następne kroki, tym razem szybsze, ku budynkom. Trochę nieprzewidywalne i na pewno bezsensowne, chyba że nieznajoma też zauważyła spoczywającą na ziemi postać.

    Kiedy zarejestrowała u tamtej chrapliwy kaszel i chyba spore duszności, oba widoczne w każdym ruchu ciała, kroki przyspieszyły, gwałtownie przechodząc w bieg. Coś jest naprawdę nie tak.
    - Chodź! - krzyknęła jedynie do towarzyszki, na chwilę się odwracając. Krótkie, proste, trochę niemiłe, ale nie tracące ani chwili czasu, którego chyba właśnie zaczęło brakować słowa. Nie miała pojęcia, czy za nią pobiegnie, choć pomoc na pewno się przyda. No, ale na zdrowy chłopski rozum, kto by słuchał takiego oszołoma jak Sophie?
    W parunastu susach pokonała pozostałą odległość, i nie dbając o śnieżnobiałą spódnicę, przypadła do dziewczyny. Zerknęła i robiąc rachunek zysków i strat, rzuciła się do leżącej nieopodal torebki, zaczynając w niej gorączkowo grzebać.
    Jak to musiało wyglądać z boku!
    _________________



    Inspiracje ubraniowe: 🌾 + 🌹 + 🌿

    Sofia
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 26 Grudzień 2013, 00:05   

    Dziwnie brzmiała dla niej ta dziewczyna. Niby taka pogodna, a jednak... Ale może to tylko wrażenie wywołane specyfistością miejsca? Czerń i biel, niejako kontrasty, sprawiające, że osoba nawet najbardziej szczera, może okazać się perfidnym kłamcą. Ten dualizm nie przewiduje miejsca na nic pomiędzy, więc czego mogłaby się spodziewać po tym mieście? Czasami strach się bać, takich myśli, jednak przyszło jej do głowy kilka określeń, między innymi perfekcja, ale też dyscyplina, czy wręcz despotyzm...
    - Sofia, mów mi Sofia - powiedziała, gdy dziewczyna się zawahała. - Mnie tutaj sprowadziła niezwykłość miasta i no cóż, wiadomość, że władają tutaj dwaj marionetkarze, których bardzo chciałabym poznać - dodała nie ukrywając zbędnych faktów, gdyż po prostu nie widziała w tym potrzeby. Nic jej nie prześladowało, demony przeszłości nie rościły sobie żadnych praw do teraźniejszości, ani do przyszłości. Nie wróżyła też, by ktoś mógł jakoś wykorzystać tą wiedzę. Ot, zbitek słów, które mogą, lecz nie muszą coś znaczyć, i o czymś informować. Stwierdzenie z typu tych, które wpadają jednym uchem, przez chwilę odbijają się we wnętrzu głowy, by wypaść za raz, gdy znajdzie się coś ciekawszego.
    Wciąż zafascynowana dualizmem miasta, sytuacji, miejsca stąpała koło dziewczyny, która zgrabnie oddalała się od tłumu, który nie wiadomo po co jeszcze stał tam, gdzie stał. Sofii wydawało się, że przedstawienie się skończyło, jednak pewności nie miała. Za to cieszyła się, że oddalała się od tego dziwnego tłumu, coraz bardziej tutejsi ludzie napawali ją niepokojem.
    Krzyk nowo poznanej dziewczyny wyrwał Sofię z zamyślenia. Całkowicie nie zorientowana automatycznie poddała się wykrzykniętemu ku niej rozkazowi. Ruszyła za Sophie w kierunku gdzie coś leżało, i to coś było mocno kolorowe, dlatego odcinało się od całego otoczenia... Aż dziwne, że wcześniej tego nie zauważyła! Czyżby była aż tak pochłonięta myślami? Chyba tak.
    W końcu dobiegła do leżącego na ziemi kolorowego stworzenia, które jak się okazało było człowiekiem, o tęczowych skrzydłach. Dlaczego ta dziewczyna leżała na ziemi? Dziwne... Ale, ale, ale! Czy ona nie była chora? Sophie czegoś szukała w jej torebce, tylko czego? Marionetkarka nie znała się na chorobach, jedyne które jej dotykały to przeziębienie, a ostatecznie bardzo niepożądana grypa, jednak nic więcej. Wiedziała, że inni miewają różne dolegliwości, jednak nawet w czasie swojej długiej podróży w świecie ludzi nikogo o takich objawach nie spotkała.
    Uklękła obok brązwłosej panny, zastanawiając się co robić. No bo co miała robić?! Nie, nie widziała, więc może spytać? Ale czy to nie przeszkodzi dziewczynie w jej gorączkowych poszukiwaniach? A z tą leżącą było chyba coraz gorzej... Należy jakoś pomóc, tylko jak? No jak ona może pomóc, jak?! Nagle przypomniała sobie o niezwykłym fakcie, jakim jest znajdujący się w jej posiadaniu kamień duszy, o możliwości leczenia chorób. Gorączkowo zerwała swoją torebkę z ramienia i poczęła w niej grzebać, choć niewiele tam było. Czy zabrała ze sobą kamień? A może go jednak zapomniała...? To by było wręcz tragicznie głupie, zapomnieć tak przydatnej rzeczy... Oby kamień tam był. Oby.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 9