• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Kal’Amanhar » Pościg!
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 21 Czerwiec 2015, 10:57   Pościg!

    Ogłoszenia:

    • Cecil i Dark wypadają z eventu. Jeśli wrócą i zechcą, mogą w nim uczestniczyć, lecz nie będą się liczyli w walce o nagrody.
    • Przepraszam za tak późny odpis, na co w głównej mierze złożyło się moje lenistwo, lecz nie był to jedyny powód.
    • Minimalna długość postu, które tu będzie zamieszczać, to 200 słów.
    • Czas na odpisywanie macie do 27 czerwca włącznie.
    • Od tej chwili rozpoczyna się wyścig i szybkość postowania ma znaczenie. Nie ma żadnej kolejki. Ja odpisze dopiero wtedy, gdy wszyscy odpiszą bądź czas na odpisywanie minie.
    • Jeśli ktoś wie, że nie będzie w stanie odpisać w wyznaczonym terminie, proszę o kontakt.



    Lewa cześć wyspy:


    Anastasia.
    Ceset spotkał się z gęstą roślinnością, wyjątkowo niepodatną na zginanie. Teren zaczął opadać w dół, prowadząc krętą ścieżką, ułożoną z wielu skał o gładkich powierzchniach. Depresja, około dziesięciometrowa. Ciemne łodygi i liście oraz muliste podłoże sugerowały, ze teren ten często bywa zalewany wysokimi falami. Po drodze uwagę przykuć mogły żółte kwiatki rosnące w bliźniaczych parach, których miodowo-pieprzny zapach wkradał się w nozdrza. Trójgłowy, spotykając drugi taki krzew, ze złości chciał go wyrwać z korzeniami, lecz po kilku sekundach boju, stracił cały zapał i mozolnie spacerował wijącą się ścieżką, która rozdzieliła się na dwie - jedna zaraz kamiennymi, nierównymi schodkami zapraszała do groty, druga zaś wiła się nad nią i prowadziła ku górze.
    Pytanie, czy oby na pewno tylko za sprawą zapachu, Ceset podjął walkę z krzewem? Może... był inny powód takiego zachowania?

    Eliot.
    Tak, Eliot mijał po drodze Anastasię, o ile ta pozostawała na piaszczystym brzegu.
    Wejście w zarośla pozwoliło stwierdzić, że tutejsze roślinki mają najzupełniej symetryczne kształty. Więcej, dotknięcie ich po jednej stronie symetrii sprawia, że taki sam ruch wykonuje druga część. A jeśli drugiej części spróbuje się to uniemożliwić, ona zaatakuje ową przeszkodę. A liście tych, głównie krzewów, nie są zwyczajne - mają różnorakie, wymyślne kształty, mniej lub bardziej przypominające chwytne rączki. I przede wszystkim są duże, niemal o metrowej powierzchni. Idąc wgłąb, coraz ciężej jest je nie nadepnąć, aż w końcu właściwie po nich trzeba spacerować. bo rosną już od samej ziemi.
    Niektóre jednak nie mają swojej drugiej połówki - nie należą do symetrii, którą im jakby wyrwano. W oddali widać spore gruzowisko, przypominające mur, a ziemia jest coraz bardziej giętka, przesiąknięta wodą. Jakby to była skóra okalająca wodną komórkę.

    Samael.
    Po drodze mijał zarówno Anastasię, jak i Eliota.
    Obok plażowego piasku, na terenie zieleni, leżał owoc. Dużo owocu. Kształty i kolory zupełnie dowolne, lecz żadne niepodobne tym ziemskim. Jeśli coś okazywało się wyglądać jak malina, wielkość miało arbuzowatą. Arbuz, ha, raczej poziomki w takim kształcie. Banany mają kształt amerykańskich pączków. Jeden z owoców, wyglądający jak jabłko i nawet zachowujący odpowiedni rozmiar, namiętnie błyszczał w delikatnych promieniach słońca. Te i wiele innych witaminek z pestkami, po prostu zalegały tonami pomiędzy drzewami, które tylko liście na sobie gościły.
    Chyba mamy czas zbiorów.
    Niektóre owoce wytrzymają większy nacisk, inne po prostu przetopią się na dżemik pod działaniem już niewielkiej siły. A drzewa? Wyglądają co prawda mocarnie, zbliżone rozmiarami do kilkunastoletnich upraw owocowych, ale posadzone na tyle daleko i w losowych odległościach od siebie, że nie posłużą za środek transportu.
    A poszukiwanie gleby przez przesuwanie tych skarbów natury zdaje się nie mieć końca.
    A może to jakaś wstrętna imitacja owoców?


    Prawa część wyspy:


    Svart.
    Słyszysz szum wód bijących o skały, a nawet z linii brzegowej możesz dostrzec, uważnym wzrokiem, płynącą wodę. To niewielki strumyczek, którego spływ mierzy w twoją lewą stronę. Po prawej zaś, trochę w dali, dostrzegasz wysokie skały, z których zapewne wypływa. Ale nie ma tu mowy o tym, by skały te były jakimś pasmem górskim - nie ma na to na Kal'Amanhar miejsca.
    Zatrzymujesz się przed strumykiem. Na pobliskim drzewie dostrzegasz tabliczkę ze strzałką skierowaną w kierunku domniemanego źródła. Ta strzałka jednoznacznie wskazuje, że sam strumień jest... ścieżką.
    Na jednej z pobliskich gałęzi powieszony jest słomiany kapelusz, a między tworzące go łodygi starannie wpleciona postrzępiona karteczka, zapisana pewnymi słowami i wypełniająca wybrakowane z pierwotnego budulca miejsce.
    Krząta ci się po głowie myśl, że słomiany zapał ten znak chce w Tobie wywołać. Że właścicielem kapelusza była słomiana wdowa.
    Czy słomiany ogień Tobą wstrząsa?

    Dee Dee.
    Po drodze spotkała Svarta.
    Po wkroczeniu w tropikalny azyl zieleni, poczułaś się dziwnie obserwowana. Wielki motyl, o rozpiętości skrzydeł długości jednego łokcia, zacumował ci na twarzy, odnóżami trzymając się twojego nosa. Przegoń go, ha, dobre sobie - on uparty, jakby chcący ci odebrać prawo do patrzenia przed siebie.
    Ile z nim walczyłaś? Nie zapomniałaś o utrzymywaniu równowagi, prawda?
    Nawet przyjemny w dotyku był, dał się głaskać.
    Wilk zatrzymał się, a Ty ujrzałaś wokoło wiele motyli, różnokolorowych. Korony drzew tak gęste, że panował zmrok, a nie pełnia słońca, które przecież nad wyspą góruje.
    - Czy widziałaś mój kapelusz? - zapytała kobieta, stając za Tobą. Wilk złowrogo musiał warknąć.
    Nim się obejrzałaś, obudziłaś z krzykiem. 6:59 - za minutę zadzwonić winien budzik, szkołę trzeba dziś odwiedzić.

    Kejko.
    Oczywiście, zgodnie z tym co mówiliśmy, tego fragmentu nie ma: "Lazur zatoczył nad nią [wyspą] kilka kół ja zaś starałam się jak najlepiej zapamiętać jej obraz (...)", gdyż byłoby to zbytnie ułatwienie.

    Kejko minęła Parasolnika oraz Dee.
    Te drzewa korzenie miały na wierzchu. Stały na nich niczym drewniany wieszak na ubrania, bo łodygi opadały im w dół niczym wierzbom płaczącym. To wyglądało jakby zabrano im grunt spod nóg, lecz prędko zrozumiałaś, że tak nie jest.
    Obserwacja robaków pozwoliła wywnioskować, że owszem, ziemia tutaj jest, flora i fauna sobie żyją. Po prostu gleba jest na głębokość pół metra... przezroczysta.
    I weź się tu postaraj, nie potknij się o nierówności terenowe, o kamienie, których także nie widać. A jeśli szukasz wskazówki, spójrz na korzenie, bo ich górne partie biegną dość spokojnie na boki, jakby... pięły się, niczym bluszcz, po tej niewidzialnej masie odżywczej.
    _________________


    x x x x
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Czerwiec 2015, 12:09   

    Motyl.
    Na nosie.
    Stary, to nie jest dobry po... - pomyślała, a gdy usiadł i połaskotał ją po nosie, zdążyła kichnąć. I jeszcze raz, i jeszcze.
    - Na ognie piekielne, złaź ze mnie skrzydlaty pokemonie! Albo chociaż zejdź z nosa!
    Chcąc go jakoś odpędzić dotknęła jego dziwnego korpusu. Na myśl przyszła jej ta dziwna ćma której zdjęcie widziała w internecie. Była nawet... przyjemna w dotyku. Pogłaskała ją, a ona przeszła wtedy na jej głowę.
    Świetnie - pomyślała - przynajmniej nie na nosie, prawda?
    Jadąc dalej oglądała się ze zdumieniem - ta wyspa była coraz dziwniejsza i coraz to piękniejsza. I z jednej strony chciała ją podziwiać, olać ciepłym moczem wyścig (o którym w sumie i tak mało co wiedziała?) i po prostu pojeździć sobie po tropikalnej wysepce.
    - Czy widziałaś mój kapelusz? - usłyszała, a nim się odwróciła... kichnęła znów, tym razem się budząc.
    ***
    Zamrugała. Znów była w tym dziwnym miejscu, a motyl nadal był na jej głowie. I nie wiedziała czy to fajnie czy nie.
    Odwróciła się więc i spojrzała na kobietę. Była drobną, starszą kobietą, wyglądającą na miłą.
    Stare babcie w tropikalnych lasach są całkowicie normalne!
    - Uh, niestety nie proszę pani. Ale jest tu dużo osób, może oni widzieli? Na przykład kilka metrów dalej widziałam pana na jednorożcu.
    Poprawiła siad na wilku. Że też on miał tyle siły by ją unieść i tyle cierpliwości.
    - Mam nadzieję że nie będzie pani zła na moją osobę, jeśli teraz odjadę? Zależy mi na szybkim dotarciu do celu. - uśmiechnęła się pogodnie, mając nadzieję że kobieta zrozumie.
    - Obiecuję jednak że jeśli podczas drogi znajdę jakiś kapelusz, a jego zdobycie będzie w granicach moich możliwości, to postaram się panią znaleźć i go zwrócić.
    I czekała na znak kobiety.
    Svart
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Czerwiec 2015, 13:06   

    Posłusznie udał się na wybrany dla niego koniec wyspy, starając się ciągnąć ze sobą nie do końca posłuszną bestię. Przeklął pod nosem, gdy jego kopytny przyjaciel stanął jak wryty. Ani myślał ruszyć się z miejsca. Svart zastanawiał się, czy może jego nieskończone zbiory znajdujące się w parasolce, zaopatrzone są w cugle. Przydałoby się.
    No, ale kto mógł przewidzieć, że Parasolnikowi będzie dane dosiadać koniopodobne stworzenie. Nie dość, że jednorożec sam w sobie preferuje samotność i wyraźnie daje to do zrozumienia Svartowi, to sam mężczyzna również wolałby podróżować pieszo i nie być odpowiedzialnym za stworzenie.
    Słysząc szum wody, zwierz postanowił udać się w tamtą stronę. Oczywistym było, że jako kopytny w życiu nie napiłby się brudnej, słonej wody, więc nawet nie podchodził do brzegu morza. Co innego czysty strumień…
    Svart wykorzystał moment i dosiadł jednorożca. Udało mu się to bez drastycznych konsekwencji i złamanych kości. Tym razem.
    W międzyczasie, gdy koń zajęty był gaszeniem pragnienia, uwagę Parasolnika zwróciło pobliskie drzewo, a mianowicie strzałka na nim wyryta. Czyli ma iść w górę strumienia?
    Używając paska, na którym zawieszony był parasol, Svart zrobił coś na kształt lejców.
    Pociągnął, więc zwierzaka, niezbyt mocno, aby skierowało się w wybranym przez niego kierunku.
    Jednorożec szedł w miarę spokojnie, a z jego grzbietu roztaczał się idealny widok na „drogę”. Svart sięgnął po kapelusz, który zawieszony był na pobliskiej gałęzi. Przeczytał kartkę, zastanawiając się nad treścią. Z pewnością była to jakaś zagadka, jednak rozglądając się, nie widział możliwej odpowiedzi. Postanowił schować kapelusz do parasola i jechać dalej. Być może to dopiero początek zagadki.
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 21 Czerwiec 2015, 14:44   

    Bujał się na grzbiecie bestijki w rytm jej krótkich króliczych skoków, wchodząc się w głąb wyspy. Otaczając go flora była na równi piękna, co nieco podejrzana. Oczywiście, że od razu zwrócił na nią uwagę i przyjrzał się dokładnie zielsku które mijał. Bądź co bądź, był przecież zielarzem. Na razie niczego nie dotykał, kto wie czy to trujące, agresywne jakieś czy co innego. Choćby te liście o różnorakich kształtach - w Krainie Luster można by podejrzewać, że są w ręko-podobnych kształtach w bardzo wyraźnym i oczywistym celu - coby nimi coś łapać, a ich wielkość wcale nie była pocieszająca.
    - Nie jemy tego, nie dotykamy, najlepiej nie depczemy. No, przy najmniej na razie - powiedział do kicałka zastanawiając się jaką ma w ogóle szansę posłuchu, więc na wszelki wypadek ujął inaczej futro na karku i skierował mu pysk do przodu, w stronę majaczącej niedaleko nich starty kamieni. Na ziemię zwrócił uwagę dość późno, kiedy zauważył subtelną różnicę w podskokach, które różniły się od tych na bardziej solidnej ziemi. Cóż, może taki biom, a te podejrzanie symetryczne roślineczki na takim właśnie rosną. Skierował się na niedoszły mur, chcąc wybadać co to jest. Pozostałość po czymś, gruzowisko samo z siebie, może coś tam będzie między lub za kamieniami.
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 21 Czerwiec 2015, 17:07   

    Choć z początku wędrowała u boku towarzyszącej jej bestii, zdążyła już się jej w tym czasie bliżej przyjrzeć i doszła do wniosku, że może zaryzykować próbując na nią wsiąść. Tak. Spodziewała się, że Ceset zadowolony nie będzie i nie omieszka tego nie okazać. Trzymała się go ostrożnie, jednak na tyle mocno, by wszelkie podejścia do rzucenia dodatkowego skończyły się fiaskiem, przy okazji starając się nieco go uspokoić zapewnieniami, że nie pożałuje, a także odrobiną mocy, z której żal było nie skorzystać. Przecież należało się w nich szkolić, żeby wreszcie opanować do perfekcji.
    W końcu chyba dotarło do niego, że w najbliższym czasie na Stracha będzie skazany, a ona tak łatwo nie odpuści wypuszczenia z łapek tak uroczego stworzenia, więc gdy już znaleźli się pod bramą oczekując na start pościgu, sam się opamiętał i pogodził z losem. Chyba. Oby nie planował utrudnić jej wszystkiego już w trakcie. Bo wyścig właśnie się zaczął, Sierpówka odleciała z zajmowanego miejsca, a bestia wydobywając z siebie kilka głośniejszych warknięć ruszyła z impetem przed siebie, badając te zapewne nieznane przez oboje tereny wyspy. Nie było już odwrotu, zresztą uważała, że straciła taką możliwość kiedy tylko podniosła z kałuży tę przeklętą ulotkę. Ale kto wie, może wcale nie wyjdzie jej to na złe? Zawsze to większa rozrywka dla umarlaka, niż użalanie się nad swoim losem i zatruwanie życia innym. Tutaj mogła zmierzyć się z czymś nowym, jeszcze przez nią nie odkrytym z zupełnie niespodziewanym towarzystwem. Nuż po drodze uda im się z kimś zabawić? Ach, to by było doprawdy urocze!
    O ile trudna w obejściu tutejsza roślinność jeszcze nie stała się tak ciężką do przemierzenia, kiedy odnalazło się odpowiednią ścieżkę, tak przyjrzenie się podmokłemu terenowi już się Anastazji nie podobało. Znów coś było mokre. Woda.
    - Żeby to najgorsze diabły pochłonęły, nya. – Zaklęła, jakby wierząc, że to może cokolwiek pomóc. Póki co jednak nie chciała mocno się tym faktem przejmować, sama droga wyłożona była kamieniami, a Ceset sprawnie się po nich poruszał. Było dobrze.
    Zaczęli schodzić coraz bardziej w dół, gdzie wcześniejsza niezbyt porywająca roślinność została zastąpiona przez drobne kwiaty bardzo specyficznie rosnące. Rzadko dane było jej napotkać takie zjawiska, dlatego z większym zaciekawieniem się w nie wpatrywała, pozostawiając sobie resztę okolicy na później. Niestety zmysł węchu nie mógł podzielić tego samego odczucia co wzrok. Pokręciła z niesmakiem nosem, a ogon zawirował w powietrzu chcąc nieco przerzedzić od niego powietrze.
    Bestia zdawała się być podobnego zdania. Podeszła do jednej z kwiatowych par, coraz bardziej sącząc truciznę ze swoich pysków, następnie atakując bezbronny chwast, który w rzeczywistości wydał się być trwalszym niż kotka podejrzewała. Dziwne
    - Nya? Co jest? Dostrzegłeś coś tam? – Zapytała nieco się sama wychylając, by lepiej widzieć podłoże i porastającą je roślinność, ale kiedy zwierz zrezygnował i już zdecydowanie spokojniej ruszył dalej drogą, zawierciła się na nim niespokojnie kładąc dłoń na jednej z czaszek. - Nie podoba mi się to. Lepiej dla tych krzaczków, żeby nie chciały z nami zadzierać. Pożałują. One i wszystko, co za nimi stoi. Nyahahahaha. – Donośny śmiech na pewno musiał roznieść się po okolicy, ale i tym zamierzała wszem i wobec zakomunikować, że rozpoczyna się najlepsza część zabawy. I choć nie pokazywała, to zaczynała martwić ją nagła zamiana zachowania bestii. Co prawda nie znała jej, ale to nie mogło być normalne.
    Kiedy doszło do rozwidlenia drogi, bez chwili zastanowienia ruszyli w kierunku jaskini. Tam nie narażali się na widok innych przeciwników, którzy brali udział w wyścigu, a nawet jeśli byli w niej jacyś naturalnie tu występujący, nie brakowało ich również na górze. Nie miała także zamiaru obawiać się o źródło światła podejrzewając, że Ceset nie będzie miał problemu z poruszaniem się tam, a w razie czego jej pozostałości kociego wzroku i słuchu będą im pomocne. Ponadto, jeśli coś zaszkodziło zwierzowi, to schowałoby się właśnie tam. A ona, mimo wszystko, nie pozwoli na takie zachowanie wobec jej pupila.
    _________________
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 22 Czerwiec 2015, 01:21   

    Całkiem sporo osób zainteresowało się tym całym wyścigiem i zabawą w penetrowanie nieznanych zakątków wyspy. W miarę możliwości dyskretnie obserwowałam pozostałych uczestników oraz ich pupili. Z nikim też nie udało mi się zamienić pół słowa, chociaż nie byłam tu przecież dla rozszerzania swych towarzyskich kontaktów. Nie tylko ja pilnie obserwowałam otoczenie, Lazur wydawał się wyraźnie podekscytowany obecnością innych bestii, mogłam to zrozumieć w końcu przez długi czas trwał w głębokim śnie wiele musiało się zmienić od czasu jego drzemki. Zaniepokoiło mnie tylko jego nadmierne zainteresowanie względem pewnej uroczej króliczej bestii, ponieważ spoglądał na nią wręcz łapczywie i dopiero mój głos przywołał go do porządku. Tak naprawdę dopiero teraz zaczęłam się bardziej zastanawiać nad dietą mojego pupila… przeszedł mnie delikatny dreszcz. Rozmiary, które potrafił osiągnąć mój smoczy towarzysz sprawiały, że wiele innych bestii a nawet ich właścicieli mogłoby na dobrą sprawę stanowić dla niego przekąskę. Całe szczęście moje myśli szybko musiały skupić się, na czym innym, przemowa organizatorki stanowiła dla kolejną stosowność do obserwacji moim konkurentów. Sama nie wiem, dlaczego, jednak moją uwagę najbardziej przyciągał wysoki mężczyzna o jadowicie zielonych tęczówkach. Może to przez to, iż nie znałam towarzyszącej mu bestii? Widziałam taką pierwszy raz, ale jak ogólnie wiadomo Kraina Luster może zaskoczyć i to nie jednym…. Chwilę później wszyscy otrzymaliśmy swych małych pierzastych przewodników, naprawdę… czy to musiały być Sierpówki? To nie tak, że miałam coś przeciw tym uroczym ptaszynom, raczej wręcz przeciwnie lubiłam je a szczególnie polować na nie pod swoją kocią postacią. Zagryzłam dolną wargę, aby powstrzymać uśmiech, naprawdę sporo wysiłku kosztowało mnie, aby powstrzymać się przed chęcią złapania sierpówki, ta również najwyraźniej czuła się nieswojo, bo w porównaniu z resztą wydawała z siebie odgłosy pohukiwania. Nadszedł czas, gdy każdy miał ruszyć swoją drogą, podczas swojej wyminęłam dwójkę innych uczestników. Z niemałym rozbawieniem przyglądałam się zmaganiom pewnego blondyna z upartym eques’em. Pewnie nawet przystanęłabym przy nich na dłużej, jednak tutaj liczył się czas, mogłam tylko się cieszyć że jak na razie jedyny problem jaki sprawiała mi moja bestia była jej chęć wzbicia się do lotu. Było to naturalne, jednak zasady były jasne, miała nas czekać piesza wycieczka i Lazur musiał jakoś to zdzierżyć i tam jak na razie trasa była dla niego mniej kłopotliwa niż dla reszty, dzięki swym rozmiarom szybko przemierzaliśmy dystans wyznaczany nam przez sierpówkę. Kiedy dotarliśmy do totemu moja mała pokusa odleciała, Lazur zaś wyglądał na niezadowolonego, z jakości wykonania jego podobizny gdyż na odchodne zahaczył o nią końcem ogona. W końcu wyruszyliśmy w głąb wyspy, z zaciekawienie rozglądałam się wokół, tutejszy las był bardziej niecodzienny niż mi się wydawało, o czym przekonałam się, gdy nagle na skutek nieplanowanego postoju uderzyłam o kark smokowatego. Ku mojemu szczęściu grzbiet Aureuma był pokryty miękką złotą grzywą, w skrócie mój pupil był całkiem wygodny.
    -Coś się stało? Lazur?
    Bestia zwróciła pysk w moim kierunku, po czym zaryła pazurami przedniej łapy w ziemi a dokładniej w miejscu gdzie ta zaczęła… zanikać? Przez chwilę przyglądałam się intensywnie tej granicy oraz naszej dalszej trasie, drzewa zdawały lewitować nad ziemią, jednak ich korzenie, które kończyły się w nienaturalnie dziwny sposób sugerowały, co innego, podobnie jak i kilka drobnych żyjątek poruszających się po tej dziwnej przestrzeni a skoro one po czymś chodziły oznaczało to że nie mamy przed sobą jakiejś dziwnej przepaści bez dna, lub czegoś w tym klimacie.
    -Rusz ostrożnie do przodu.
    Zaczęły się problemy, stąpanie po niewidzialnej powierzchni zdecydowanie nie przypadło do gustu mojemu towarzyszowi, czułam, że robi się niespokojny. W pewnym momencie Aureum rozłożył skrzydła i zaczął nimi intensywnie machać.
    -Lazur, spokojnie, nie możesz latać!
    Pogładziłam dłonią łuskowaty kark swej bestii ta zaś po chwili się uspokoiła i spokojnie jak gdyby nigdy nic złożyła skrzydła. Nie bardzo zrozumiałam, co się stało do czasu aż nie zauważyłam, że niewidzialne podłoże było teraz w niektórych miejscach spowite liśćmi, które opadły z drzew na skutek silnego podmuchu wiatru wywołanego skrzydłami Lazura. Nagle poczułam się dziwnie… chyba moja bestia była sprytniejsza ode mnie… Aureum ruszył przed siebie, szybko zauważyłam że stara się porusza tak by stawiać łapy na wystających korzeniach drzew.
    -Spryciarz...
    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

    Samael
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 28 Czerwiec 2015, 19:40   

    Oh, owocowa plaża. Jak miło, w końcu to jakaś odmiana od tych nudnych, piaszczystych plaż, po których chadzał w Świecie Ludzi. Tak, Kraino Luster, ciebie nie da się nie kochać!
    Hahaha, śmieszne było.
    Byłby o wiele bardziej szczęśliwą osobą, gdyby jednak to były na przykład kamienie, a nie owoce. Te owoce były niepokojące. Szczególnie, że nie dało się pod nimi dostrzec ziemi. Dawało to dość ponure wrażenie, e tej ziemi może tam nie być...
    Ale wracając do samego Samaela - jazda na Lodowatej była ciekawym doświadczeniem. W końcu nie codzień można dosiadać wilkopodobnej, lodowatej istoty, która nie-aż-tak-bardzo próbuje się ciebie pozbyć. Uspokajał ją głaskaniem, ale tylko delikatnym, no bo hej, musiał się tez jakoś tego futra trzymać. Dlatego wolał siedzieć pochylony, dość blisko jej futra, prawie że leżąc na niej. Ale gdzieś w głowie kłębiło mu się przekonanie, że jeśli przypadkiem zaczną gnać, a on przypadkiem będzie musiał się za bardzo trzymać... To ojojojoj, może się to Lodowatej panience nie spodobać. Co w sumie nie jest dziwne, no ale. A to ma być wyścig. Cholera, i po co się tu pchał?
    Mijając osobniki, idąc za ptakami, uważnie przyglądał się stworzeniom. Kościstogłowy potwór... I wielki królik. Całkowita odmienność tych dwóch stworzeń i absolutna pluszastość królika skłaniała go ku wrażeniu, że z tej dwójki to właśnie królik jest potworniejszy. Jakoś nie pasował do dziwności krainy, nawet pomimo swoich rozmiarów był zbyt normalny. Ale wziął też pod uwagę, że faktycznie może się mylić, więc po prostu stwierdził, że najrozsądniej będzie nie bagatelizować nikogo ani niczego. Na przykład tych owoców. Autentycznie miał co do nich złe przeczucia...
    No ale w końcu stali przy tych owocach i był w pełni świadom, że będa musieli się zagłębić w dżunglę właśnie po nich idąc. Nie pasowała mu ta wizja i coś śmierdziało, szczególnie, że mimo wszystko JAKIEŚ owoce jeszcze powinny być na drzewach. Może nie był znawcą, ale tak jednak coś mu podpowiadało, że ten stan rzeczy nie jest naturalny.
    Westchnął teatralnie, czule głaskając swoją wilczyce pomiędzy uszami.
    - Postarajmy się, Lodowata. Jak już tu przybyliśmy to choć wygrajmy – mruknął niby do wilczycy, a jednak by uświadomić sobie, że faktycznie tu jest i faktycznie będzie walczyć. A jak już walkę podejmuję to z zdecydowanym zamiarem jej wygrania.
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 30 Czerwiec 2015, 15:53   

    Vega mówi:





    Odpiszę Wam jutro przed wieczorem!
    *musiał napisać publicznie kiedy odpisze, bo leń próbuje go zabić*
    _________________


    x x x x
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 1 Lipiec 2015, 19:40   

    Czas na odpisywanie macie do 5 lipca włącznie.



    Dee Dee
    - Nie mów tyle, to szkodzi Twoim myślom. – Ostrzegła ją ta starsza kobieta, atakowana kolejną żmudną wypowiedzią, pełną nadziei o niegniewaniu się.
    Skinęła ręką, a motyle wokoło poruszyły się w chaotyczny układ. Czułaś podmuchy wiatru wywoływane przez ruch ich skrzydeł, choć dzieląca cię od nich odległość podpowiadała, że niemożliwym, aby tak delikatne skrzydła i tak słabym ruchem były w stanie na kilkumetrowej odległości poruszyć powietrzem.
    - Idź za głosem wiatru, a znajdziesz moją zgubę. – Usłyszałaś, lecz po staruszce nie było już śladu, a po chwili motyle ulotniły się w korony drzew. Rozejrzałaś się wokoło i dostrzegłaś wiele barw to miejsce przepełniających – obok kwiatów także liście mieniły się w tęczowych barwach – promienie słońca na powrót w to miejsce zawitały.
    Poczułaś ruch powietrza na licach, podobnie jak przed paroma sekundami. Jeśli za jego śladem się udasz, czeka cię bardzo kręta, chaotyczna ścieżka, prowadząca wężykiem zamiast, zwyczajnie, po prostej. Ach, wilczek się chyba nie bardzo ucieszy z tylu zakrętów! I dokąd ten niewidzialny trzepot skrzydeł może cię doprowadzić? Po kilkunastu metrach skieruje się na głaz, ważący na oko przynajmniej z tonę, położony na ziemi, lecz w nią niewrośnięty.

    Svart
    Strumień sunął po skałach, a ich nagromadzenie było coraz większe. Jednorożec oprócz mijanych drzew, mierzył się także ze wznoszącym się ku górze ukształtowaniem terenu. Skały znacząco się piętrzyły ku górze, a spojrzenie na ich zwieńczenie skojarzyło ci się z pętlą na kolejkach górskich, o taką (klik). Po prostu weźmy skały o nieregularnych kształtach na budulec takiej pętli i przyjmijmy do wiadomości, że strumień sunie po niej tak, jak czyni to kolejka górska. No ale dobra, jeden koniec pętli był strumykiem wzdłuż którego kopytne stworzenie miało rozkaz się poruszać – co z drugim końcem? Ano owe kieruje się w skały i jest tunelem w nich wydrążonych – lecz to widać dopiero, gdy się zainteresowanemu uda na sklepienie tej kilkunastometrowej góry skalnej dostać. Można ją obejść ze wszystkich stron, ale i tak się nie znajdzie łagodnego podejścia – jedynie sam strumień wydaje się być jedyną drogą. Tyle, że teraz zaczął on płynąć w przeciwnym kierunku, w przeciwnym niż naturalny – ku górze. Może jednak jest ścieżką, jak ten znak na drzewie wskazywał?

    Eliot:
    Roślinki nie polubiły bycia deptanymi przez wielgachne łapska kicającej, niczym mobilne trzęsienie ziemi, bestię. Zaatakowały więc te gigantyczne kończyny, przez co kicałek złapał parę niegroźnych otarć, choć jedno z nich krwią barwiło futro. Stał się niespokojny, zwolnił tempo i zwolnił jeszcze bardziej na trudnym do kicnięcia terenie, bowiem gąbczaste podłoże nie było dla niego wymarzonym wybiegiem. Stał w miejscu i nie zamierzał się prędko stąd ruszyć. A gruzowisko było nieopodal, ledwie parę metrów przed. Stąd można było dokładniej zauważyć, że jest po prostu murem postawionym ze skał, o bardzo nieregularnym kształcie, a na długości kilku metrów zostało staranowane - jakby coś tędy już przeszło. Ewentualnie coś uderzyło. Za murem roślinność była już bardziej naturalna, ziemskie tropiki. Był tylko jeden problem – zaraz przy samej dziurze w murze, po drugiej stronie, znajdowała się głęboka wyrwa w ziemi, której nie sposób przeskoczyć ani przekicnąć. A na dnie znajdowało się trochę szarawych kształtów, prawdopodobnie szkieletów – na części z nich leżały gruzy z rozwalonego muru.
    Może zamiast próbować przeszkodę przeskoczyć, wystarczy zrobić coś z elementem już poznanym?

    Anastasia:
    Grota przywitała wyraźnie podwyższoną wilgotnością i różnicą temperatury. Ruch powietrza sugerował, że w jakiś sposób jego masy się ze sobą wymieniają. Już pierwsze kroki mogły budzić niepokój, bowiem na skały naniesiony był muł, a miejscami znajdowały się kałuże. Po kilku metrach ciemności zapadły, a ścieżka wyraźnie opadała w dół i zakręcała w stronę morza.
    Nie miałaś, Anastasio, wiele czasu na zastanawianie się, co poczynić - usłyszałaś szum wielkiej masy wody, a kolejno, ich objętość wtargnęła do groty i zmiotła waszą dwójkę ku dalszej długości jaskini. Siła wód zaniosła was do komory z powietrzem. Zaskoczeni nagłą zmianą biegu zdarzeń, walczyliście z wodą, chcąc wypłynąć ku górze. Gdy już się otrząśliście i pojęliście, że nic wam raczej nie grozi, zostało wam odnaleźć się w całkowitych ciemnościach. Nad wami jakieś dziewięć metrów sześciennych powietrza, a pod nim niewiele mniej wody, w której brodzicie, o głębokości nieco ponad metra. Oczywistym jest, że masa cieczy, która was tu zaniosła, musiała którędyś popłynąć dalej, zatem jeden tunel powinien prowadzić w dół, a drugi ku górze. Czuliście, ze przepływ wody maleje, aż w końcu ustał – zatem poziom wód na obu końcach się wyrównał.
    W powietrzu można było wyczuć delikatną nutę trucizny Ceseta.

    Kejko
    Dzięki opadłym liściom, przejście po przezroczystej glebie było prostsze. Jednak w dalszej podróży, liczebność korzeni wijących się po ziemi zaczęła maleć. Bestia powtórnie użyła skrzydeł, a nowo opadłe liście wspomagały w uważnym stawianiu kroków, lecz parę razy okazało się to niebezpieczne – miejscami znajdowały się kamienie, na których liście się zatrzymały. Ciche jękniecie niezadowolenia sugerowało, że długo Lazur nie będzie mieć cierpliwości, niewiele dalej przezroczysty teren dobiegł już końca, ustępując widzialnej glebie.
    Wtedy tez oboje zadarliście głowy ku górze, zauważając, że zatrzymaliście się przed lustrem. Duże, niemal kwadratowe, o powierzchni około siedmiu metrów. Choć wasze wizerunki były doskonale zachowane, zostawiony za plecami krajobraz nie znajdował się w odbiciu – zamiast niego dostrzec można było samotne pustkowie z nielicznymi drzewami, spalonymi, go porastającymi, oraz z żółtymi kępami trawy. Obejście lustra z drugiej strony było najzupełniej możliwe, a co więcej, po jego drugiej stronie znajdowały się drzwi, które można było otworzyć, a rozmiarowo dostosowane zostały do wielkości tegoż lustra, z którym tworzyły spójną całość. To były dwa portale, prowadzące do dwóch różnych miejsc, nadal na tej wyspie się znajdujących.

    Samael
    Nie, ani jednego owocu na drzewie zachowanego.
    Lodowata nadepnęła na kilka owoców tak, ze te zwyczajnie pod jej ciężarem się rozprysnęły. Jedno tak bardzo, że sok troszkę poplamił kosmyki włosów Samaela na fioletowo. Gdy ten sok wyschnie, poklei włosy.
    Groźnie się stało, kiedy Lodowata nadepnęła na banan ukształtowany w pierścień – jak poparzona, zawyła i przewaliła się na bok. Miąższ owocu zadziałał niczym kwas, boleśnie przypalając tkankę skórną. Na dwie tury (tą i następną) jej łapka będzie niesprawna i wszelka próba zmuszenia Lodowatej do poruszania się będzie sprawiać ból. A i może też stawać się wówczas agresywna wobec Cyrkowego.
    Co tu robić, jak żyć?
    Nadzieja jest taka, że owoców jest tu cała masa i może oprócz szkodliwych w działaniu, znajdą się także te zdolne pomóc.
    _________________


    x x x x
    Samael
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Lipiec 2015, 20:44   

    Eee... Cholera? Nawet w sumie nie wiedział jak na to zareagować. Poza tym, że nagłe szarpnięcie spowodowało, że się musiał mocniej przytrzymać to nie do końca zrozumiał, co się stało. Dopiero gdy zerknął zdziwiony przed siebie, a później na swoją wilkowatą zrozumiał, co się stało. Choć z drugiej strony też nie do końca. No po prostu... O co ci chodzi Kraino? No o co? Samael nie trybił. Coś czuł, że dopiero będzie musiał się przyzwyczaić, że tutaj wszystko chce cię zabić nawet jeśli nie chce cię zabić. Tak, to będzie bezpieczniejszy sposób myślenia. Ale trochę ciężko będzie się przestawić osobnikowi, który zazwyczaj żył w przekonaniu, że to on jest największym zagrożeniem... No bo jednak mało kto zagrażał jemu. Ale teraz musi się martwić jeszcze o Lodowatą, a to kompletnie zmienia postać rzeczy.
    - Dasz radę iść? - spytał, nie pewny czy to ma większy sens. Po prostu wilczyca odmawiała stąpania dalej. - Cholera, ale to jest wyścig, nie możemy od tak czekać aż ci będzie lepiej... - mruknął.
    Czyli tak - już wiedział co zapomniał, to raz, a dwa to to, że cholerna Kraina i cholerne owoce.
    - Proszę cię, idź powoli, ostrożnie i po prostu unikaj tych pączkowych... A ja sprawdzać będę te po których jeszcze nie szłaś... - powiedział sięgając po pierwszy owoc, którego jeszcze Lodowata nie rozgniotła. Złapał go lewą ręką i delikatnie naddarł skórkę ręką prawą, po czym umaczał w soku który z niego wypłynął mały palec lewej ręki. No bo nie będzie nadto ryzykować.
    Wtedy też stwierdził, że skoro jest parzący owoc, to może znajdzie się też coś przeciwnego do tego.
    Albo coś, co nie zadziała na niego, a pogorszy sprawę Lodowatej... Ughr, "cholerna Kraina" za chwilę stanie się jego sztandarowym hasłem. Może nawet zorganizuje jakieś wybory? Wiecie, coś w stylu: "masz dość, że twój dom to cholerna Kraina? Głosuj na Samaela a coś z tym zrobi! Stop cholernej Krainie!" Ludzie lubią taką gadkę-szmatkę...
    Cierpliwie sprawdzał kolejne owoce, z nadzieją, że Lodowata posłucha i jakoś, spokojnie, pomału poczłapie dalej na tych trzech łapach. Przy okazji cały czas ją o to szeptem prosił i do tego mobilizował. No bo może faktycznie pójdzie?
    A jeśli znalazł owoce, których sok mu nic nie robił to sprawdzał, czy to pomoże wilkowatej.
    A jeśli znalazł inne owoce, które go poparzyły, to pokazywał jej, że na nich też nie powinna stawać i badał kolejne owoce inną częścią palca, tak by wciąż mieć odpowiednie czucie i nie zranić go nadto w jedno miejsce.
    Svart
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 1 Lipiec 2015, 21:46   

    Svart pociągnął za lejce, prowadząc zwierzę w górę strumienia. Jednorożec nie sprzeciwiał się i chyba zaakceptował tę krótką współpracę, na jaką został skazany. W końcu korzyści podzielą między sobą, a nikt nie był tak łasy na kryształy jak kopytny. Parasolnik chwycił za lejce i pochylił się nieco by przyjrzeć temu, co znajdywało się na niewielkiej odległości przed nim. Źródło mknęło po skałach wspinając się po ich ścianach, by w pewnym momencie płynąć ponad ziemią. Iście magiczne zjawisko. Mężczyzna musiał przyznać, że widzi coś takiego po raz pierwszy, a widział już naprawdę wiele. Mało jest osób w Krainie Luster, które miały okazję poznać tyle miejsc, co on. Ale cóż się dziwić? Jego nie ograniczało zupełnie nic.
    Parasolnik spojrzał w dół, by zauważyć, że woda, w której broczył Jednorożec, zaczęła płynąć w przeciwną stronę. Zamiast spływać do ujścia, strumień piął się w górę, tak jakby chciał wrócić z powrotem do źródła. Svart nie miał już żadnych wątpliwości. Popędził konia, w górę, a sam wycelował parasolką w stronę skalnej pętli.
    - Ostrożnie Giselle. – mruknął cicho, a po chwili parasol wystrzelił zaczepiając się o skały. Pomagało to Jednorożcowi wspiąć się po stromym zboczu.
    Minąwszy pętle, stanęli oko w oko z tunelem wydrążonym w skałach. Svart przywołał do siebie parasol, który puścił skały i ponownie połączył się z rączką. Mężczyzna ścisnął wodze i pociągnął konia w głąb tunelu.
     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 2 Lipiec 2015, 01:26   

    To nie była miła przechadzka, nawet, jeśli sztuczka, jaką zastosował Lazur ułatwiła mu przemieszczanie się to dawał mi do zrozumienia, iż nie wszystko szło po jego myśli. Zastanawiałam się jak można by sprawić, aby droga stała się bardziej widoczna jednak nic lepszego nie przyszło mi do głowy. Pochylałam się, aby pogłaskać swoją bestię po łuskowatym karku, zdążyłam już się zorientować, że to jedno z bardziej czułych miejsc u mojego smokowatego pupila. Kto mógł się spodziewać, że pradawny strażnik wioski Laurów trafi pod moją opiekę a może raczej to ja trafiłam pod jego? Tak w sumie dość często potrafił dawać o tym do zrozumienia… W końcu ziemia na powrót stała się widzialna, bestia od razu mogła poruszać się pewniej, choć nie przeszliśmy zbyt dużego dystansu, kiedy ukazało się nam ogromne lustro. Skąd ono się tu wzięło? Lazur zaczął kręcić łbem na boki, był wyraźnie zaciekawiony swoim wizerunkiem, mnie z kolei zaczął zastanawiać tło, na jakim widniały nasze wizerunki… przecież nie był to ten sam las, który przed chwilą przemierzaliśmy. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się, co to wszystko ma znaczyć, czy to lustro to jakaś iluzja która ma nas rozproszyć?
    -Możesz je obejść?
    Przez chwilę bestia w ogóle nie zareagowała, podrygiwała końcówką ogona, przez co wprawiała w ruch pokrywające jego koniec złote nici, które migotały w świetle. Ktoś tu za bardzo lubił błyskotki…
    -Ej, Lazur, dość tego paradowania przed lustrem, musimy sprawdzić, co jest po drugiej stronie.
    Dopiero teraz z wyraźnym pomrukiem niezadowolenie bestia zaczęła obchodzić zwierciadło, wtedy to ukazały się nam dziwne drzwi.
    -To jest jeszcze dziwniejsze…
    Co kryło się po drugiej stronie tych drzwi? Jaką kryły tajemnice? Skoro się pojawiły to na pewno nie bez przyczyny, jednak to mogła być też pułapka… Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, co powinnam zrobić, jednak Lazur zdaje się, że postanowił pozbawić mnie tego dylematu, ponieważ usłyszałam tylko pazury przeciągające się po ścianie a potem charakterystyczny dźwięk otwierających się drzwi.
    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 2 Lipiec 2015, 12:29   

    Od samego początku wiedziała, że wybranie drogi prowadzącej przez jaskinię okaże się być tym trudniejszym szlakiem, a mimo to z podniesioną dumnie głową zmierzała tam na Schedelu. Nie zamierzała z niej zawracać, ani tym bardziej łatwo przebrnąć przez tę wyprawę. Co by za przeżycia z tego miała, gdyby wszystko szło jak z płatka? I jak wiadomo – im ciężej, tym bardziej oboje będą musieli ze sobą współpracować, aby dać sobie radę, a to tylko umocni ich więzi. Tak, czuła, że właśnie to jest głównym celem jej wyprawy. Nie jakieś zdobywanie pierwszych miejsc i wygrywanie idiotycznych wyścigów, tylko po to by sprawić przyjemność jakiejś pieprzonej arystokracji, a zbudowanie czegoś między nią a bestią.
    Im głębiej wchodzili w jaskinię, tym większe ciemności ich ogarniały, jednak zanim całkowicie zostali odcięci od wszelkich źródeł światła, Anastasia zdążyła zarejestrować źle wróżące pozostałości po wodzie. Spokojnie, nya, na zewnątrz też to widziałaś, a jednak większych zbiorników tam nie było. Nie zastanowiła się nawet czy niespodzianka nie zaskoczy jej z innego korytarza, bo takie przecież musiały chyba istnieć i uzmysłowiła to sobie dopiero, gdy po kilkuminutowym marszu do jej uszu dotarły szumy zbyt wyraźnie sugerujące wędrującą wodę.
    - Mam nadzieję, że potrafisz pływać, nya. – Zakładała najgorsze, lecz zwierz po usłyszeniu tych słów dziwnie przyspieszył, co tylko umożliwiło kotce szybszy kontakt ze znienawidzoną cieczą, która również i na nich parowała.
    Cholera! Powietrze, jakie nabrała do ust musiało jej wystarczyć, dopóki nie uda się ustabilizować wśród tych zawirowań i odnaleźć choć minimalną przestrzeń pozwalającą ponownie zaczerpnąć dech. O dziwo walka toczona z żywiołem nie była konieczna, ponieważ prowadzeni jego nurtem wylądowali przeniesieni kolejne metry w głąb jaskini.
    Łapczywie nabrała powietrza, przerzucając gruby warkocz na plecy i nerwowo szukając Ceseta, który chwilę później również do niej dołączył.
    - Nic ci nie jest? – Pytaniu towarzyszyły salwy kaszlu, a w odpowiedzi otrzymała warknięcie. Rozejrzała się dookoła, lecz mrok nie pozwalał się przez siebie przebić. Cóż, najważniejsze, że mieli powietrze. Gorzej, że nie wystarczy ono by zabawić tu długo, dlatego należało jak najszybciej obmyślić plan działania.
    Woda, która ich tu przyprowadziła nie stała w miejscu, nie gromadziła się w tej jednej grocie, a po niedługim czasie odeszła dalej. Dalej. To znaczyło, że była jakaś nadzieja, dalszy korytarz, którym mogli przejść szukając kolejnych przygód. Zyskując stabilizację, wycisnęła wodę ze wszystkiego, co tylko ponad nią wystawało i spoglądając na miejsce, w którym powinien być utrzymujący się na powierzchni Schedel, zaniepokoiła się nagłą zmianą zapachu. Kiedy tu wchodzili z całą pewnością nie on panował i nie miała cienia wątpliwości, że jest to woń wydzieliny bestii, której zapach zdążyła poznać przez czas wędrówki. Nie było mowy o pomyłce, więc zapowiadało się ciekawie. Trzeba było jak najszybciej się stąd wydostać, zanim organizm kotki przyswoi sobie zbyt duże stężenie trucizny lub co gorsza, wchłonie wraz z wodą.
    Omacała skałę z każdej strony szukając drugiego otworu, którym dalej popłynęła fala. Jeśli był on wystarczająco duży, by Ceset zmieścił się z Hebi na grzbiecie, to w takiej formacji ruszyli w dalszą drogę, jeśli nie, każde z nich osobno, przy czym pierwsza szła kotka, lecz zwierz nie odstępował jej na krok, sam chyba również pragnąc się stąd wydostać. Jeśli natomiast tunel znajdował się pod wodą i nią także był wypełniony, zanim do niego weszli, zaczerpnęli jak największe ilości powietrza i czym prędzej starali się z niego wypłynąć. Miała tylko nadzieję, że żadne skutki uboczne jej nie dopadną.
    Nyah, przeklęta woda.
    _________________
     



    Kolekcjoner Obiektów

    Godność: Eliot Wels
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: kawę, palić papierosy, opium, wpatrywać się w przestrzeń zadumanym wzrokiem, horrory, mieć święty spokój, ulotność piękna; warzywa
    Nie lubi: swojego nałogu, zamieszania, horrorów w prawdziwym życiu, pływania na statkach
    Wzrost / waga: 178 cm | 77 kg
    Aktualny ubiór: pomarańczowe dresy, szara bluza kangurka, adidasy, kilkudniowy zarost, mała sakwa zawieszona na szyji pod bluzą
    Znaki szczególne: tymczasowo nie ma dolnego kawałka lewej żuchwy, skóra w tym miejscu nieco mu obwisa, ale hej, piękny jak zawsze
    Zawód: ummmm
    Pod ręką: wymięta paczka papierosów, scyzoryk, artefakty + Bezdenna Sakwa: skolekcjonowana Kolekcja Rzeczy, ubrania, niezidentyfikowane tabletki, pieniądze, pierdoły
    Broń: wielofunkcyjny scyzoryk szwajcarski
    Bestia: gigantyczny królik Reille
    Nagrody: Kosmata Brosza, Bezdenna Sakwa, Generis Collare, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.), Animicus
    Stan zdrowia: brak lewej dolnej części żuchwy
    Dołączyła: 19 Paź 2014
    Posty: 251
    Wysłany: 2 Lipiec 2015, 22:15   

    - Ojojoj... - zasmucił się Eliot wraz do wtóru z piskiem królika. Zue, zue zielsko! Pogłaskał uspokajająco bestię po boku patrząc baczniej na podłoże. Pogroził pięścią roślinom z miną obrażonego trzylatka jakby w jakikolwiek sposób miało to pomóc. Cóż, na pewno dało mu to minimalną satysfakcję z możliwości samoekspresji na zaistniałe wydarzenie. Króliczysko teraz nie chciało się ruszyć, może to i lepiej, bo i tak na razie mieli przed sobą mur. No dobrze, była dziura, świetnie, dobrze się składa, dziura w murze. Troszkę gorzej, że tam po drugiej stronie jest wyrwa. Ajć. Dodatkowo zastanawiało go co lub kto tę dziurę kiedyś tu zrobiło. I ile osób nieszczęśliwie umarło w dole wyryw.
    Popatrzył wzdłuż muru zastanawiając się nad tym czy może nie lepiej iść wzdłuż niego. Ale nie mógł mieć pewności jak długi mur jest, a nie chciał niepotrzebnie tracić czasu. W końcu to wyścig, tak? No i dalsza podróż po gąbczastej ziemi przez te chwytne paskudne kwiatuszki też mu się nie uśmiechała. Druga strona, za gruzowiskiem murem, wyglądała bardziej zdatnie do podróży.
    Ugh, dół. To początek pościgu a już miał wszystkiego serdecznie dosyć. Fruwających dookoła robali, muszek i zapachu dżungli. Zdecydowanie wolał inny rodzaj roślinności. Ale co robić, panie tego, no co robić. Wpatrywał się jeszcze przez chwilę w dziurę i wychylił się w przód analizując wyrwę. Uhh, a jakby tak... no nie wiem, zasypać ją trochę? Zepchnąć tego walającego się dookoła gruzu i obluzowanych kamieni z muru do środka? Czy starczy budulca na to? Królik, jakby łaskawie zachciał się trochę ruszyć, mógłby pomóc. Eliot obluzowałby telepatią jakieś kamienie, pchnąłby to i tamto, uformować tego wszystkiego tak, żeby szybciutko przez to przejść. Niczego innego w okolicy do użycia nie widział.
    Dee Dee
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Lipiec 2015, 09:59   

    -Ay ay proszę pani! - powiedziała z uśmiechem, zasalutowała i pojechała w stronę wskazanym przez kobietę i motyle.
    Widocznie jej towarzyszowi się to nie spodobało. Jak on się w sumie nazywał? Chyba go nie nazwała. Plecak który miała na plecach zdjęła i opierając o kłąb zwierzęcia, otworzyła. Z niego wyciągnęła opakowanie cienko krojonego boczku i otworzyła, dając mu kilka plasterków. Zdaje się, że powinno mu smakować.
    - Jak ja cię nazwę, co, młody? - westchnęła - nigdy nie miałam głowy do imion. Czacza pewnie nazwałaby cię jakąś dziwną wariacją pokoju ,,Tęczynek'' ale ja to cię nazwę... - patrzyła długo na dziwnego wilka zastanawiając się nad imieniem. W końcu dotarł do niej jednak pewna informacja, a raczej jej brak - ale może najpierw zacznijmy od tego czy ty jesteś samcem czy samiczką. - doszła do wniosku, ale właśnie dojechali do kamienia. Patrzyła na ten kamień, i patrzyła...
    - ...czekaj, że on jest pod tym głazem czy jak? - westchnęła, drapiąc się po głowie. Może miała siłę, i to niemałą, ale nie jest Obeliksem by kamienie nosić.
    I co teraz?- myślała, rozglądając się. Ma tylko kij baseballowy, nóż i jedzenie.
    Szkoda że tego nie przemyślała, wzięłaby, no nie wiem, podnośnik. Czy koparkę. Tak Dee, masz koparkę, mogłaś ją wziąć, przecież to nic trudnego, dzięki niej mogłabyś pomóc starszej pani w poszukiwaniu kapelusza...
    Powoli docierało do niej cała ta dziwność. Koparka w lesie? Przecież to nielogiczne! Coś by się zniszczyło!
    Ale podjechała do kamienia i dotknęła go, próbując pchnąć. Może on tylko wygląda na takiego twardziela, ale wnętrze ma delikatne? A może jest nieśmiały i nazywa się Pszemek?
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 9