Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 16 Lipiec 2015, 20:30
Ponieważ mam ostatnio ogromny problem z jakimkolwiek zabraniem się do pisania, postanowiłam pomolestować ten niemal nieczytany, zapomniany event i pomolestować archetyp Sophie – może to pisanie automatyczne pozwoli mi zrozumieć lepiej moja anarchistkę, albo choć oswoić się z jej charakterem – rozpisanie osobowości Busg na części pierwsze czy próba zrozumienia jej motywów dotąd mi nie pomogły.
Przede wszystkim można by, skoro zdarzenia w Szachmieście zbliżają się całe szczęście ku końcowi, podsumować zachowanie i motywy Akrobatki. Mamy tu Sophie w sumie lekkawo zagubioną, niepewną, bo przecież przed godzinami wyskoczyła z pociągu, uciekając od Upiornych Arystokratów, którzy ją wychowali i ukształtowali. Więcej, porzuciła ochronę Irvette, osoby dotąd dla niej najważniejszej, którą prawdopodobnie kochała miłością nie tylko siostrzaną – o ile ktoś emocjonalnie upośledzony może swoje uczucia nazwać, bo żaden Upiorny jakoś się nie palił, by z Bugs o emocjach rozmawiać.
Porzuciła wszystko, co znała, czym żyła, bo nie dawał jej spokoju cień przeszłości: nawoływanie nieznajomego Rebelianta, iż jej pochodzenie zobowiązuje ją do zemsty. W tym momencie historia robi mi się lekko niespójna, bo w sumie nawet „ludzkie” powiązania Sophie (w sumie to niezupełnie Sophie) nie dają jej prawa, by tak z marszu przewodzić anarchistom, ale naprawimy to, przejmując w najbliższej przyszłości tytuł Sztukmistrza. Na potrzeby realiów można powiedzieć, że Viper po prostu powiedział, że odchodzi, a pasowałoby, żeby ktoś o tym wiedział. W ten sposób – tamdaramdam~ – Anarchs zostało na głowie lodookiej. W sumie mogła przekazać pałeczkę komuś innemu, ale problem z przywódcami czy samotnymi wilkami jest taki, że dosyć słabo wychodzi im bycie podkomendnymi.
Innym przekleństwem Soph jest fakt, iż pomimo przykrego usposobienia, pewnego rodzaju zblazowania i kompletnego braku empatii jest w środku osobą dosyć życzliwą, która wskaże drogę, przegoni zbirów tylko udając, że robi to dla rozrywki i pościgu, czy opatrzy nieznajomego. Jest też nieprawdopodobnie szczera i wykształciła się mistrzowsko w posługiwaniu półprawdami, ale to akurat nie ma wpływu na to, że pomogła plującej dookoła krwią Jeanne.
Niech nikt się nie przejmuje, że nie jestem jeszcze nawet w połowie odległości do zasadniczej treści posta, na który odpisuję.
Trudności nie sprawiło także Akrobatce przejęcie dowództwa nad ich małym, odzianym w sukienki, oddzialikiem. Bezdomna, bezdomna i, och, chyba bezdomna. Mam nadzieję, że uratują to Szachmiasto – dopiero by były heca przy wystawianiu pomnika upamiętniającego tą epicką bitwę.
No i nekromanta. Znaczy, nie był niczemu winien – prócz tych kart, które nieuprzejmie nie chciały raz a dobrze umrzeć, ale tutaj powinien nasz antagonista w sumie mieć jeszcze przez chwilkę domniemanie niewinności – ale, cóż, trafił na Soph, która ¬– szczególnie gdy zmęczona i zirytowana brakiem uspokajającego dotyku metalowej kolby pistoletu – hołduje zasadzie „lepiej prosić o wybaczenie niż pytać o pozwolenie”. Mogło się w sumie zdarzyć, że ten mężczyzna nie był odpowiedzialny za pogrom żołnierzy szachmiejskich – gdybym była naszym MG i ktoś by mi tak randomowo zabił npc z pewnością bym tak przekręciła; cieszę się, że nie mamy więcej czasu, Tyku <3 – i wtedy nasza Szalona Pożoga musiałaby się salwować natychmiastową ucieczką, przebijać przez kordon ochronny strażników miejskich i szukać luk pośród legionu uzbrojonych żołnierzy – co i tak na siebie ściągnie podczas innego balu; pewnie to już taki pechowy charakter. Teraz jednak, gdy walczący upadli, wzniecając obłoki pyłu i prochu, na ziemię lub stali zbaraniali, nie wiedząc czy nadal dźgać czy uwierzyć, że to koniec, Sophie uśmiechnęła się z zadowoleniem, nie przyjmując ani przez chwilę do wiadomości, że plan mógł się nie powieść choćby dlatego, że nekromanta posiadał osłonę mentalną. Okazało się, że łutem szczęścia zabiła akurat odpowiednią osobę. Znaczy, w sumie zabiła dziś jeszcze jedną osobę, ale ten strażnik pod zamkiem króla był zupełnie przypadkową ofiarą. No i koniec końców wyszły na +2, licząc na sztuki.
Bugs uśmiechnęła się jeszcze szerzej i nie był to uśmiech sympatyczny. Rozglądnęła się znowu wokół i strzepnęła dłonią, by ponownie aerokinezą odgonić spowijający wszystko dookoła siwy dym. Jakby zupełnie zapominając o towarzyszkach, z szelestem pozostałych suknien skierowała kroki ku truchłu, po drodze odkopując walający się miecz leżącej nieopodal, przyjemnie martwej, karty. Wciągnęła głęboko w płuca przesycone walką powietrze i po uprzednim upewnieniu się, iż wszystkie karty nadal leżą ergo nekromanta był nekromantą, wyciągnęła szablę przed siebie. Po takim przedstawieniu w swojej głowie krwawiące, pokryte pęcherzami na żywych ranach ciało powinno być ewidentnie martwe, ale kto go tam wie. Nie zaszkodzi upewnić się, że nie zdoła przywołać z martwych siebie samego. Cyrkowa skręciła nadgarstkiem i przystawiony do odsłoniętego gardła koniec zakrzywionego ostrza wyciął nekromancie drugi, tym razem nieco obsceniczny, uśmiech. Stal weszła głęboko, aż za tętnice, więc jeśli nie trysnęło posoką to znaczy, że nekromanta zginął układnie już przy pierwszym podejściu. Względnie uspokojona martwotą towarzysza przyklękła ostrożnie przy truchle, chcąc się przyjrzeć lasce i pozatykanym za pazuchę, nieadekwatnym do miejsca maskotkom. Być może zauważyła i inne rzeczy. Grabienie wrogów to zupełnie co innego niż bycie hieną cmentarną, dlatego z jakiego powodu miałaby mieć opory?
Na koniec Bugs przewrotnie wytarła brzeszczot w swoją spódnicę, zostawiając na jedwabnym materiale kolejny krwawy ślad.
– Gum-żuj? – spytała pogodnie dziewczęta, do których podeszła jeśli odległość pomiędzy nimi nadal była daleka. Nie było potrzeby krzyczeć. – Tak to leciało? Nie wiem czy jest sens dalej łazić za tymi głównodowodzącymi, ale… co z wrogim statkiem? – Rozejrzała się dokoła, jakby latające monstrum miało im się nagle zwalić na głowy. No bo co jeśli sterującymi też były karty? Pierwsi Baśniopisarze, miejcie nas w opiece jeśli załoga statku też jest już w tej chwili martwa. – Mam nadzieję, że nie rozwali połowy miasta po tym, jak je ratowałyśmy. To by było bezczelne i lekko mnie zirytowało – parsknęła, zakładając wolną rękę na biodro i tnąc w powietrzu szablą dla podkreślenia słów. – Idziemy dalej szukać tych nieszczęsnych oficerów?
W sumie ktoś unieszkodliwił naraz wszystkie karty, ktoś dwukrotnie rozproszył dym z armat i kurzu i ktoś ciągle paple tajemne hasło dowództwa – mogliby się wreszcie pośpieszyć i zainteresować plątającymi po polu walki cywilami.
Nagle Sofii przemknęła przez głowę myśl, że to całkiem niesamowite, że akurat teraz, akurat tutaj zmierzał ten cały... nekromanta. Specyficzny zbieg okoliczności czy coś w tym stylu, ale na ich szczęście a jego nieszczęście okazał się słabszy niż całkiem przypadkowa, całkiem spadająca z nieba nastoletnia dziewczyna. Co mogło oznaczać mniej więcej tyle, że był idiotą, który nagle zapragnął władzy myśląc, że armia marionetek da mu siłę. Równie nagle napłynęła ku Sofii fala współczucia względem kart, przez co nawet cieszenie się zwycięstwem było w niej mocno przyćmione. Marionetki nigdy nie są odpowiednią drogą do władzy.
Udało się. Mogłaby wznieść okrzyk radości, mogłaby z radością pohasać w kierunku który akurat uznała by za ten "do domu", albo w sumie mogłaby cokolwiek. Na przykład nagłym zrywem bezduszności przeszukać wrogów. Choć to nawet nie byłoby bezdusznością. To by był... To by było jakieś głęboko uśpione uczucie wieloletniej istoty, która widziała już nie jednego trupa i z niejedną dziwnością miała do czynienia. Mogłaby. Ale brak ruchów w tym kierunku ze strony innych ją ku temu powstrzymał dość skutecznie. Nie pora na to, choć nagle była ciekawa o co w ogóle chodzi z tymi kartami i czy były przedmiotami, specyficznymi istotami czy tylko wytworami magi.
Skupmy się na czymś innym. Albo w ogóle się skupmy. Wyrzućmy rozkojarzenie przez ramię i zacznijmy działać, skoro już po tych wszystkich wydarzeniach zamieszanie i śmierci zaczęły wypierać z niej dziecięce usposobienie.
- Tam Żuj - poprawiła automatycznie. Wysłuchała dalszej wypowiedzi skubiąc rąbek spódnicy i zastanawiając się, czemu tak długo zeszło jej z uspokojeniem się. Była bezużyteczna, wręcz przeszkadzająca i nie nadawała się do takich akcji, co dość skutecznie dzisiaj udowodniła. Cóż, starała się. Staraniem się świata nie naprawi. Tu potrzeba akcji, tu potrzeba sensu! Czy coś w tym stylu. No czegoś potrzeba na pewno, ale gdzieś to coś zgubiła... Na przykład sens istnienia. Więc co wy na to by jej sensem istnienia uczynić chęć pomocy marionetkom? Zawsze znajdą się jakieś zgubione duszyczki które będą tego potrzebować... Więc czemu nie? Zero sprzeciwów? No to akceptacja, wniosek przyjęty, można wracać do rzeczywistości. - Nie wiem, jedyny sens ich znajdowania to chyba upomnienie się o nagrodę i przedstawienie ciebie jako wybawcy tego miasta - stwierdziła krzywiąc się przy tym lekko. Serio wolałaby stąd już iść. Nie zapominając, że Didime wciąż mogła być w kiepskim stanie. No wiecie, przypływ adrenaliny po otarciu się o śmierć, dalsza walka o życie, przebywanie pod ciągłym stresem który mógł sprawić, że zapomniała w jak złej kondycji jest...
Przestąpiła nerwowo z nogi na nogę. Zaczynała czuć się podenerwowana. Zgorzkniała. Chodźmy stąd.
Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania. Rasa: Upiorny Arystokrata Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann. Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących. Wzrost / waga: 178 / 70 Aktualny ubiór: . Znaki szczególne: Tykowość Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae) Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
Dołączył: 28 Gru 2010 Posty: 1341
Wysłany: 1 Wrzesień 2015, 13:47
Niestety! Zdarza się tak, że plany się psują. Tak było w wypadku Sophie, która tuż po wypowiedzeniu swojej kwestii nagle zniknęła. I tylko przypadkiem miało to związek ze znalezionym przy ciele nekromanty przedmiotem, który sobie przywłaszczyła - bo był naprawdę ładny, a do tego tak czysty i zielony.
Pojawiła się w miejscu, które po pierwszym spojrzeniu można nazwać kajutą kapitana. Na stole przed nią leżały jakieś plany, mapy i najróżniejsze przyrządy nawigacyjne - z banalnym kompasem włącznie, na ścianach zawieszono obrazy bitew morskich. Najważniejszy był jednak chyba młody kapitan, mający nie więcej dwadzieścia lat. Był wyraźnie zdziwiony faktem, że w pojawił się u niego ktoś, kogo nie znał. Ktoś, kto nie wyglądał jak członek jego załogi, którym rozdał kamienie pozwalające przenieść się w to miejsce, by po bitwie mogli wrócić na statek.
- Co Ty tu robisz?
Spytał sięgając do pasa, by znaleźć swoją szablę. Zdał sobie sprawę, że nie ma jej przy sobie i pobladł nieco. Nie patrząc nawet na swojego przeciwnika, nie czekając na odpowiedź, lecz wzrokiem szukając broni, którą mógłby walczyć z cyrkowcem. Oczywiście nie pomyślał, że najpierw wypadałoby wstać z krzesła, a nie siedzieć dalej za stołem, który nijak nadaje się na nieprzebyty mur.
W czasie gdy Sophie zdobyła klucz do zakończenia całej inwazji, dwie pozostałe wojowniczki w sukienkach mogły świętować pokonanie armii kart. Przynajmniej do czasu, gdy nagle prawa ręka jednej z nich najpierw została ściśnięta, jakby złapana przez ogromne szczypce, a następnie - wraz ze zmiażdżeniem jej kości - odpadła na ziemię. W tym czasie Didime już raczej nie była w stanie nic zrobić. Trzeba wziąć pod uwagę ból oraz szok wywołany tym nagłym rozczłonkowaniem. Tym samym nie ma sensu czekać na nią w kolejnych postach, choć ona sama tutaj jest i leżąc na ziemi będzie krwawić w czasie postów graczy. Na razie jednak jeszcze stała, a zza niej dało się usłyszeć śmiech. Złowieszczy, prosto z filmów, gdzie zły charakter chce podbić świat. Po nim nastąpiło krótkie zdanie wprowadzające, mające dać głównemu bohaterowi - w tym wypadku Sofii - czas na zaplanowanie jak pokonać wroga, którego nie widać oraz umożliwić jej poznanie jego planów.
- Zapłacicie za to co zrobiłyście mojemu bratu.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 3 Wrzesień 2015, 16:07
Well, wiecie, nawet Sophie nie wie wszystkiego. Nie wie i nie widzi. Mówię „nawet ona”, bo jakieś tam doświadczenie bojowe i teoretycznie-praktyczną wiedzę o Krainie nasza protagonistka posiada. Niemniej, z teleportacją spotkała się empirycznie pierwszy raz.
Cała procedura przebiegła sprawnie, wręcz błyskawicznie, i pozbawiona była nieprzyjemnych niespodzianek w postaci rozszczepienia, gubienia kończyn, zamiany dusz, pomylonych adresów czy utknięcia w pustce międzygwiezdnej, jak to miało miejsce w popularnych przypadkach teleportacji. Cóż, co do celowości adresu nie mogła być pewna, ale i tak nekromanckim liniom transportowym Zielony Kamień należy się dobra opinia na ich stronie internetowej.
Z powodu powodów, sama Sophie była nie mniej zaskoczona widokiem wnętrza statku i mężczyzna za stołem, niż sam (potencjalny) kapitan.
Z jakiegoś powodu fakt, że będzie zmuszona walczyć z kimś tak młodym (pomyślała doświadczona życiem kobieta) napawała ją pewnego rodzaju smutkiem. Potem jednak druga jaźń szturchnęła ją wewnętrznie i Akrobatka zaczęła analizować sytuację tym, co widziała, nie zaś przez to co czuła.
…To, że wygląda na młodego nie musi się zgadzać ze stanem faktycznym – weźmy choćby pod uwagę rodziców Irvette – a nawet jeśli jest młodziutki, to musi być także zdolny, skoro zostawili go tu jako dowódcę lub w odwodzie – myślała w czasie, gdy chłopaczyna banalnie pytał ją, co tutaj robi. Gdy sięgnął do pasa i nie znalazł tam broni, Sophie już od dobrej chwili była na nogach; teleportujący kamień pozostał na podłodze. Kolejne dwie konkluzje przyszły jej do głowy w czasie, gdy szła w kierunku nieznajomego, także rozglądając się za jego zagubionym ostrzem (głupio by było, gdyby odnalazł je pierwszy i stanął do walki z Sophie, która szablę w ręku trzymała może trzeci raz w życiu). A także rozglądając się, czy w pomieszczeniu nie ma przypadkiem innych niż oni osób. Raz: potencjalnie brak mocy bojowych kapitana oraz dwa: jeśli ona tu dotarła, to i inni mogą. I to niekoniecznie sojusznicy akrobatki czy Szachmiasta, pomimo że walka na dole wydawała chylić się ku końcowi. Z początku Cyrkowa sądziła, że skoro po zabiciu różowego pajaca karty przestały się poruszać, bitwa została rozstrzygnięta, ale potem zastała tego tutaj, co trochę obalało jej teorię o jednym wrogu.
…Czas się czegoś dowiedzieć – stwierdziła, ale zamiast gwałtownym kopnięciem popchnąć stół i w ten sposób unieruchomić choć na chwilę mężczyznę, ona z szablą w dłoni zatrzymała się przed pokrytym papierami meblem i naprawdę głośnym chrząknięciem spróbowała przyciągnąć uwagę i wzrok chłopaczyny.
– Gdzie kapitan? – spytała, jakby wcale nie została uznana za zagrożenie. Stanęła jednak w takiej odległości, by miała choć odrobinę czasu na reakcję gdyby młodzik zaczął czymś w nią rzucać. – Mam mu przekazać ostatnie słowa dziwnego, różowego, kierującego kartami nekromanty: że w inwazję wmieszało się Anarchs i wycięło całe wasze wypuszczone siły w pień oraz, że trzeba zmienić plan ataku. Dostałam ten kamyk, ostatnią wolę i prośbę, bym pomogła wam zamiast niego – wstrząsnęła z rozdrażnieniem głową i ramionami – jakbym była jakąś cholerną dziewczynką na posyłki.
Jestem dumna, śliczna.
Ty nie rechocz, Foll, a daj mi dowód, że tam na dole dym krył nas wystarczająco. Wtedy będę spokojna.
Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania. Rasa: Upiorny Arystokrata Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann. Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących. Wzrost / waga: 178 / 70 Aktualny ubiór: . Znaki szczególne: Tykowość Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae) Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
Dołączył: 28 Gru 2010 Posty: 1341
Wysłany: 3 Wrzesień 2015, 22:16
Kapitan, bo pozwalając sobie na niewielki spoiler - czego pewien kot mi pewnie nie wybaczy - można go tak nazywać, był początkowo nawet przestraszony. Powodem jego przerażenia był zapewne brak doświadczenia. Skoro ani razu jeszcze podczas tak ważnej operacji nie zdarzyło się tak, że w jego kajucie pojawia się ktoś, kogo tu nie powinno być.
Szybko jednak jego oczy przestały wodzić nerwowo w poszukiwaniu swojej szabli, a skupiły się na Sophie. Na jego twarzy pojawił się nawet uśmiech, choć ten nie trwał zbyt długo. Gdy dziewczyna zrobiła w jego stronę pierwszy krok, od razu wstał ze swojego miejsca i dzięki temu nie udało się go unieruchomić.
Stał teraz tuż przy wielkim oknie, za nim leżał biały mundur oraz leżące na nim dwie mapy. Całkiem blisko była też niewielka, bogato zdobiona, szkatułka. Wyglądała na ciężką, lecz nie na tyle, by kapitan nie mógł nią dorzucić. Poza tym krzesło leżące teraz na ziemi mogło być użyte jako broń. Na razie jednak dwoje najważniejszych w całej tej batalii osób stało naprzeciw siebie i rozmawiali.
- Ja jestem kapitanem. - rzekł oburzony, że ktokolwiek w to powątpiewa. Ton jego głosu zdradzał bardzo wiele. Był ogromnie dumny z powodu funkcji jaką na tym statku pełnił. Zapewne był też młody, skoro podniósł głos w oburzeniu, że nie poznano w nim kapitana.
Dziwniejsza mogła wydać się jego kolejna reakcja. Co prawda zmarszczył brwi słysząc, że jego z jego ludzi nie żyje. Jednak gdy Sophie powiedziała o zmianie planu ataku roześmiał się. I był to śmiech szczery, jakby śmiech dziecka, które nie stara się analizować, lecz po prostu się cieszy.
- Plan ataku? Nie ma żadnego ataku. - Powiedział po dłuższej chwili, o ile ostrze Sophie - wyśmianej przecież - nie tkwiło już w jego ciele.
Trzeba też dokładnie przyjrzeć się polu bitwy. Sophie miała przed sobą stół, za którym stał kapitan. Mogła go dosięgnąć, lecz była na tyle daleko, że kapitan miał czas na wykonanie uniku. Za to i ona go miała. Cokolwiek by nie zrobił jej przeciwnik - miała wciąż czas. Miała nad nim przewagę, musiała jednak pamiętać, ze znajduje się na wrogim okręcie. Za drzwiami słyszała czasem nawet jakieś kroki, czy krzyki. W każdej chwili do kajuty mógł wpaść jeden z ludzi stojącego przed nią człowieka.
- To nic osobistego, a my niebawem opuszczamy to miasto. Możesz wrócić do swoich. Drogę znasz. Inaczej zawołam straże i nikt, nawet Anarchs, Ci nie pomoże.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 6 Wrzesień 2015, 19:11
Wniosek, że to ten niedorostek dowodził całą batalią napawał Sophie równocześnie optymizmem i chęcią, by przewrócić oczami... co najmniej. Nie ma jednak co dywagować na niezwykłym fartem lub niedocenianymi zdolnościami strategicznymi chłopaczka, skoro wszystko sprowadza się obecnie do niego i Akrobatki. Bez żołnierzy, bez sojuszników... jeszcze. Słyszała przecież ruch pod drzwiami kajuty, a że prawo Murphy'iego (zacny francuski film, swoją drogą) dotyka zwykle tych, którzy najbardziej chcieliby się przed nim uchronić, była gotowa do rejterady przez to ogromne okno... gdyby sprawy poszły naprawdę źle. Chyba nie sądziliście, że Pierwsza Dama Rebelii da się tak łatwo wystraszyć.
Owszem, znajdowała się na wrogim statku, ale nadal miała jeszcze czas, by coś ugrać. Nagły śmiech kapitana przyjęła ze spokojem, bo sądząc po kontekście, rechot bardziej niż szydzenie z niej brzmiał jakby chłopaczyna śmiał się do tylko sobie znanych myśli.
Nie szkodzi.
"Nie ma żadnego ataku." Zawsze to jakaś nowa informacja, choćby i kompletnie bezsensowna. W połączeniu z kolejnymi zdaniami należało wnioskować, że atak - którego nie było - został zlecony, lub atak był dywersją, a akcję przeprowadzaną w kuluarach zakończono. Można też wnioskować jeszcze inaczej, ale aktualnie trochę nagli nas - a na pewno będącą w trakcie potyczki Sophie - czas.
Brunetkę zaniepokoiło jeszcze co innego, ale kolejna myśl może ze dwie sekundki poczekać. Gdy mężczyzna był właśnie w połowie ostatniego zdania, oznajmiając dziewczynie, że nawet Anarchs jej nie pomoże, ta bezceremonialnie przycisnęła go ruchem powietrza do ściany statku, przerywając w pół groźbę, która dla Sophie nie miała w tej chwili większego pokrycia. Potem jak na Akrobatkę przystało, wspierając się na wolnej ręce przesadziła bez problemu stół i doskoczyła lekko do nadal trzymanego aerokinezą kapitana. Na pewno każdy doświadczył sytuacji, w której kochane powietrze wyciska dech z piersi i nie pozwala wydusić z siebie nawet słowa. Cyrkowa rozejrzała się, czy chłopaczyna nie będzie miał w zasięgu żadnej potencjalnej broni, a potem kolejno przyłożyła mu czubek szabli do zagłębienia gardła, zatkała przybrudzoną od pyłu i krwi dłonią usta i po zagrożeniu, że jeśli zacznie krzyczeć zrobi z nim to samo, co ze spalonym nekromantą, zwolniła uścisk aerokinezy.
- Jeśli zechcesz mnie zaatakować, będę musiała zrobić unik. Żeby zrobić błyskawiczny unik, będę się musiała mocno odepchnąć, na przykład moją szablą. Zdajesz sobie sprawę z implikacji, prawda? - Warto też zaznaczyć, że ręka Sophie, kneblująca kapitana, łokciem opiera się poniżej jego obojczyka, gdzie nacisk na znajdujący się tam splot nerwowy pozwala na spacyfikowanie nawet sporego mężczyzny.
Głębsza penetracja splotu ramiennego naturalnie spowoduje większe urazy, ale obecnie nie ma potrzeby wgłębiać się w zawiłą materię wielorakiego, obszernego przebiegu krótkich i długich gałęzi nerwów danej części splotu, materii ignorowanej przez wszystkie pokolenia studentów uniwersytetów medycznych za wyłączeniem biedaków z kierunku lekarskiego.
Na razie nie zdradzając jeszcze żadnych z nikim powiązań, zadała pytania, przed usunięciem dłoni ostrzegawczo patrząc mu w oczy. No i była gotowa w każdej chwili uciąć zalążek krzyku, wrażając mu łokieć w dół podobojczykowy.
To to miejsce z przodu klatki piersiowej, zaraz obok stawu ramiennego - spróbujcie sami, polecam, Narratorka.
Przy zabierania dłoni chłopaczyna dostał próbkę nacisku na nerwy, tak na zaś.
- Co to ma znaczyć: do swoich? Podejrzewasz mnie o współpracę z tymi karzełkami w obronie Dobra? - Nacisk ostrzem jakby się lekko, niby ostrzegawczo, zwiększył. Soph miała niedobre przeczucie, że jej gra została już odkryta, ewentualnie, że właśnie ta alergiczna, typowa dla Złych-i-Niegodziwych charakterów z ludzkich kreskówek, reakcja ją zdradziła. Ale, jak to Pożoga, brnęła dalej: - Co to ma znaczyć: nie ma żadnego ataku? - syknęła. - Ten burdel na rynku, fakt, że prawie dostałam z waszej, pożal się, armaty i chmara chuderlawych kart, którym musiałam poodcinać nóżki, żeby przestały wreszcie za mną łazić czym był, jeśli nie był atakiem?
Słowa pełzały jak węże, szemrały jak potok i groziły zaczątkiem lawiny, choć nawet nie osiągały głośności zwykłej, cichej rozmowy. I dobrze, bo nie chcemy tu hordy nieprzyjaznych żołnierzy. Nie chcemy nawet nieprzyjaznej załogi. O ile, oczywiście, kibicujemy Sophie, a nie nadętemu kapitanowi.
Sama protagonistka zaś (w znaczeniu czysto synonimicznym, bo "pozytywnym bohaterem" to raczej jej nie nazwiemy) nie wiedziała już czy gra i udaje, czy po prostu, napędzając stracha chłopaczynie, świetnie się bawi.
Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania. Rasa: Upiorny Arystokrata Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann. Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących. Wzrost / waga: 178 / 70 Aktualny ubiór: . Znaki szczególne: Tykowość Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae) Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
Dołączył: 28 Gru 2010 Posty: 1341
Wysłany: 7 Wrzesień 2015, 20:18
Sophie nie pomyliła się twierdząc, że atak statku nie był tak właściwie atakiem, a jedynie akcją dywersyjną, której cele były zupełnie inne niż wygrywanie czegokolwiek. Intryga do której Anarchistka dotarła może być naprawdę złożona. Mnie jednak teraz na myśl przychodzi obraz Eponiny śpiewającej podczas walk na barykadzie, tyle że zamiast Eponiny jest Sophie, a zamiast rozpaczy nad swoim losem - refleksja na temat słów kapitana. Jest to jednak świadectwem tego, że prowadzący misję zdecydowanie za dużo ogląda musicali i przez to ma skojarzenia. Wybaczcie więc za dygresje.
Przejdźmy więc do tego co w poście się stało. Wiem, że Jej Najjaśniejsza Wysokość Królowa Lisów Monika I Zielona będzie zła, że pokrzyżuje jej nieco plany, jednak nie wszystko może iść po naszej myśli. Zacznijmy od nieszczęsnego użycia aerokinezy. Z początku powietrze uniosło nawet kapitana, bardzo szybko jednak - już w czasie ataku anarchistki - ten opadł na ziemię. Wylądował na równych nogach i od razu chwycił po szablę ukrytą pod jego ubraniem. W tym czasie dziewczyna już była nad stołem. Nie zdążyła jednak zagrozić gardłu swojego przeciwnika, gdyż ten odskoczył na bok, trzymając już w ręku szablę skierowaną w stronę Sophie.
- Nazwijmy to dekoracją sceniczną. - Powiedział cicho kapitan, po czym trzymając swoją broń wyciągniętą przed siebie zaczął powoli iść w bok. Jakby chcąc przedostać się na środek kajuty, gdzie będzie o wiele wygodniej walczyć. Szedł bardzo ostrożnie, przez cały czas obserwując swojego przeciwnika.
- Edwardowi nie podoba się parę sojuszy i postanowił je zerwać. Nic osobistego, a za drobne niedogodności oczywiście przepraszamy.
I w tym miejscu za bardzo uwierzył w swoje siły i popełnił dość znaczący błąd. Mianowicie teatralnie ukłonił się w stronę Soph, wciąż stojąc zaledwie dwa metry od niej, chroniony tylko przez róg stołu. Miecz znajdował się w prawej ręce, którą wyciągnął w bok. Pirat jednak zachował resztki rozsądku i nie spuścił wzroku z dziewczyny.
Pewnym sukcesem był też fakt, że jak dotąd nie zaczął krzyczeć - choć Anarchistce nie udało się go uciszyć. Tym samym pośrednio osiągnęła cel swojego ataku.
Co ciekawe anarchistka mogła zauważyć, że kapitan przez cały czas zerkał w stronę stojącej obok niej szkatułki. Widziała ją już wcześniej. Zamek był solidny, choć bardzo stary i w niektórych miejscach dało się dostrzec rdzę.
// Do SOFII //
Na odpis czekam tydzień, a później przyjmuje, ze Twoja postać jest w szoku i przez cały czas stoi w miejscu.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 13 Wrzesień 2015, 01:33
Znając jej szczęście, jedną z mocy kapitana będzie blokada mentalna.
Można by się pokusić o stwierdzenie, że bogowie muszą być szaleni. A przynajmniej mieć poczucie humoru kompletnie nieprzystające do akrobatkowego.
Coś zdecydowanie było nie tak. Coś w oczach Sophie poszło [/i]bardzo[/i] nie tak, skoro jej starannie przemyślany atak zawiódł. Nie lubiła spontanicznych akcji. Szczególnie, gdy zakładały braki w sprzęcie i znajomości sytuacji. A Cyrkowa nadal nie wiedziała, dlaczego aerokineza niemal natychmiast przestała działać.. Spotkanie kolejnego maga powietrza byłoby zbyt patetyczne. Także blokada mocy? Jakaś tarcza negująca? Otchłań go wie.
Priorytetami były kolejno: uciszenie, a następnie unieszkodliwienie kapitana (dlaczego robiła to dla Szachmiasta – Otchłań ją wie), a następnie, bądź w tak zwanym międzyczasie, wydobycie z niego informacji. Ewentualnie…
Sophie rzadko tego próbowała, zaś Folly wyśmiewała i te nikłe próby, ale… dlaczego by nie porozmawiać?
Gdy chłopaczek począł się cofać – uprzednio jak królika z kapelusza wyciągając spod marynarki szablę; gratulujemy nienagannej pamięci – pchnęła oburącz długi stół (pozwolę sobie już nie przytaczać otrzymanych na GG dokładniejszych opisów pomieszczenia i przejść do potrzebnej mi, zasadniczej ich części) tak, by zablokował kapitanowi drogę ucieczki, zamykając ich w większości w kawałku kajuty, która wcześniej znajdowała się „za biurkiem”.
– Hej, nie odchodź – mruknęła w sumie tak cicho, że wydawałoby się, że do samej siebie. Potem zbliżyła się o kilka kroków, pozostając poza minimalnym zasięgiem jego ostrza. Nie było sensu – nawet dla takiego maniaka walki jak Sophie – rzucać się na chłopaka z szablą. Skoro ją nosił, istniała całkiem spora szansa, że potrafił tez zrobić z niej użytek.
– Edward, tak? – Przy szyderczym ukłonie eksperymentalnie pchnęła chłopaczka powietrzem w plecy: tak przechylony musi polecieć w przód. Jeśli zaś oszuka i przezwycięży swój własny punkt ciężkości, Akrobatka będzie wiedzieć, że coś jest na rzeczy. – A dlaczego Edward kieruje wojownikami Karcianej Szajki? – Niby była ignorantką w sprawach wielkiej i mniejszej polityki, ale wiecie: Sophie --> Irvette --> de Roitelette. – Z tego co wiem, Karciana była i jest w rozsypce. – Należy pamiętać, że obecnie nie ma jeszcze aktywnych Króla czy Królowej; tym dziwniejszy i bardziej niepokojący jest udział w walce kart.
Chciała wiedzieć więcej, dużo więcej nim cokolwiek zdecyduje.
Spojrzała ostrożnie w kierunku, w którym tak zezował nowo poznany kompan. Szkatułka. I cóż w niej nadzwyczajnego? Pomna i świadoma, że robi głupotę, westchnęła, wymamrotała jakieś niepochlebne słowa i cały czas mając na oku chłopaczka, zrobiła wystarczającą ilość kroków w tył, by znalazła się obok cennej skrzyneczki mężczyzny. Z impetem uderzyła rękojeścią szabli w nieco sfatygowaną kłódkę (oby nie za głośno, starała się nie za głośno..) i miała nadzieję, że nie będzie musiała szukać czegoś bardziej solidnego.
Cały czas też nasłuchiwała dźwięków zza drzwi i okna oraz była gotowa spacyfikować kapitana, gdyby ta rozmowa zaczęła mu się dłużyć. Mocą aerokinezy rozprężyłaby po prostu powietrze znajdujące się w płucach mężczyzny. Nie skrzywdziłaby go na stałe, nawet nie skrzywdziłaby go chwilowo, rozrywając molekułami powietrza pęcherzyki płucne, bo i to byłoby fizycznie możliwe; działo się przecież czasem i bez pomocy magii. Zamierzała tylko uderzeniem powietrza od wewnątrz pozbawić go tchu na naaaprawdę dłuższą chwilę, zapobiegając w ten sposób okrzykowi z bólu czy wezwaniu pomocy.
Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania. Rasa: Upiorny Arystokrata Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann. Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących. Wzrost / waga: 178 / 70 Aktualny ubiór: . Znaki szczególne: Tykowość Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae) Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
Dołączył: 28 Gru 2010 Posty: 1341
Wysłany: 16 Wrzesień 2015, 19:49
Kapitan pchnięty od tyłu rzeczywiście pochylił się znacznie bardziej niż rzeczywiście planował. Musiał, by się nie przewrócić, podeprzeć się nawet ręką. Przez chwilę był całkowicie odsłonięty i bezbronny, lecz Sophie nie zdecydowała się na atak i z obserwacji zaistniałych zdarzeń bardzo prawdopodobne jest, że była to słuszna decyzja anarchistki. Pirat wstał bardzo szybko, od razu też przecinając ostrzem powietrze między nimi. Stało się jednak prawie jasne jedno, że nie ma on żadnej automatycznej ochrony przeciwko mocy dziewczyny. Z drugiej strony używając swojej magii pozbawiła się na krótką chwilę możliwości ponownego wykorzystania powietrza przeciwko dowódcy okrętu.
Za to zagrodzenie drogi swojemu przeciwnikowi wyszło Sophie bezbłędnie. Żeby się wydostać musiałby przecisnąć się przez wąską szparę, która została pomiędzy stołem, a łóżkiem, bądź też przeskoczyć przez sam stół - po raz kolejny się odsłaniając. Nie wpływa to jednak zupełnie na jego zdolność bojową. Wciąż stoi naprzeciw anarchistki z mieczem w ręce, a po jego postawie - gdyby Sophie się na czymś takim znała - mogłaby wywnioskować, że odbył już jakieś tam szkolenie.
- Widocznie masz nieaktualne informacje. - W głosie kapitana kpina była tak wyczuwalna, że gdyby miała tylko można było ją zobaczyć w kolorze bieli, to mielibyśmy do czynienia z bardzo gęstą mgłą. Rebeliantka nie mogła liczyć na to, że główny przeciwnik wyśpiewa jej dokładnie swój plan licząc na to, że trzyma ją złapaną w pułapce, po czym w głupi sposób pozwoli się pokonać. To byłoby zdecydowanie za łatwe, szczególnie, że gospodarz nie miał wcale zbyt znaczącej przewagi.
Zaczął jednak rosnąć, a przynajmniej tak się z początku wydawało Sophie, która postanowiła otwierać zabytkowe skrzynki szukając w nich skarbów - pirackie życie weszło w jej krew, a przecież na statku jest dopiero kilka minut. Dopiero po chwili Cyrkowiec zorientowała się, że statek się nieznacznie przechylił. Pomógł na pewno widok przesuwających się na skrzynkę papierów.
W skrzynce natomiast mogła zobaczyć pistolet. Oczywiście nie taki, do jakich przywykła. Nie był ani mały, ani tym bardziej poręczny biorąc pod uwagę rękojeść. O jego sile ognia też niewiele dobrego można powiedzieć, skoro w "magazynku" mieścił się zaledwie jeden pocisk. Tylko czy aktualnie był załadowany? Jeżeli anarchistka znała się na tego rodzaju broni mogła być pewna, że w środku znajduje się kula, a broń jest gotowa do strzału. Pod pistoletem natomiast była maska karnawałowa. Nikt się jej tam nie spodziewał, szczególnie, że przedmiotów takich zwykle nie zamyka się pod kluczem. Jednak nie ma obaw, przez drzwi nie wpadła nagle Hiszpańska Inkwizycja. Choć dało się dosłyszeć głośne kroki dobiegające zza drzwi. Widocznie na statku nagle wszyscy zapragnęli gdzieś dotrzeć. Na razie jednak nic nie wskazywało na to, że ktoś ma lada chwila wpaść do kapitańskiej kajuty. Nie było słychać za to żadnych dział, czy odgłosów walki, chyba że walka polegał na tym kto najlepiej zatańczy.
- Wydaje mi się, że musimy kończyć naszą rozmowę. Rzeczywiście chyba coś się sypie. - Tym razem już nie kpił. Raczej był zniecierpliwiony przedłużającym się spotkaniem. No i faktem, że z nieznanych mu powodów - wbrew planom - jego okręt ośmielił się przechylić na bok. W czasie, gdy powinien stać prosto jak twierdza i ostrzeliwać nędzne fortyfikacje Szachmiasta.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 23 Wrzesień 2015, 20:26
Czy ktoś kiedyś próbował zranić osobę, która nie ma pojęcia o uczuciach? Tak, chyba ten młody kapitan.
Cyrkowa rozumiała istotę ironii, często używała sarkazmu i przepadała za potyczkami słownymi, jednak kompletnie obce były jej osobiste przytyki czy szantaż emocjonalny. W obecnej chwili, kompletnie ignorując wesołkowatość kapitana – co pewnie zauważył – dyskutowała w myślach ze swoją drugą, uroczą i przemiłą, jaźnią. Zlekceważyła chłopczyka, nie zlekceważyła jego stabilnej postawy szermierskiej. Miała szablę w ręce trzeci raz w życiu, Irvette jednak – och, serce zapomniało o jednym, no, może dwóch uderzeniach – fechtowała się bardzo często.
– Nic nie wyśpiewa..
– Zaśpiewa, zaśpiewa, tylko poczekaj.
– Na otchłań, śliczna, przestań być taką boidupą! – Nie jestem – warknęła Sophie na głos, a kartki na stole i półkach za nią pofrunęły papierowym deszczem.
Nikt nie chciał zdenerwowanej Akrobatki, bo pamiętajmy że moc Bugs nie kończy się definitywnie po 5 postach, a i regulowana jest głównie samopoczuciem dziewczyny, które to zaczęło się zupełnie pogarszać. Była nawet przygotowana, że dokumenty zaatakują jej osobę.
– Chciałam być grzeczna. Dość tego – sarknęła i zwróciła ostrze ku mężczyźnie. Słowa Folly podjudziły ją do bardziej zdecydowanego działania. Trzeba przyznać, że przydomek Szalonej Pożogi przylgnął do Sophie głównie z powodu działań zaczepnych drugiej jaźni. Przechylenie statku i rejwach poza kajutą tylko ją w decyzji o przyspieszeniu posunięć upewniły.
Jedną tylko myślą spowodowała, iż kapitanowi wydawało się, że rękojeść jego szabli rozgrzała się najpierw do nieprzyjemnego gorąca, a po chwili już zdecydowanie paliła niczym wyjęte z ognia żelazo. Jeśli nie odrzucił broni odpowiednie szybko, będzie się borykał ze wszystkimi konsekwencjami poparzenia drugiego stopnia na wewnętrznej powierzchni dłoni, czyli jak po spotkaniu z gorącym garnkiem czy patelnią. Wtedy też bez spuszczania wzroku z mężczyzny wymieniła szablę na znaleziony pistolet – pewnie z końca ludzkiego XIX wieku – ostrze odkładając obok szkatułki. Krótkie zerknięcie na spoczywający pod jednostrzałowcem przedmiot spowodował nieznaczne uniesienie tej brwi, która nie była zasłonięta grzywką. Z taką też miną Akrobatka przeszła do drugiego etapu dywersji, nagle podpalając dokumenty na stole za kapitanem. Tylko troszeczkę, żeby wyglądało, że jeszcze da się je uratować. Wszystko to wyglądało jak jakaś pirokinetyczna moc.
Jeśli jednak próba rozgrzania szabli się nie powiodła, od razu chwyciła pistolet, nie odkładając jednak ostrza.
– Teraz mi powiesz, dlaczego taki pionek jak ty chowa sobie beztrosko w kajucie Maskę Tysiąca Twarzy. – Po chwili dodała też, wracając do zupełnie wczesniejszego wątku: – I drogę z powrotem pewnie, że znam, ale nie mam ochoty wyskakiwać przez okno. Czy dotknięcie kamienia sprowadzi mnie na dół? W któro miejsce? Od razu po dotknięciu czy działa bardziej jak Bursztynowy Kompas?
Oj, oczywiście że ją poznała. Znała legendę o Mieczu Worpalnym, tajemnicę Anielskich Łez, a także wiele innych magicznych zabawek. Przebywając pięć lat z Upiorną Arystokratką nie da się skończyć jako porcelanowa lalka. Jakim Stróżem by wtedy była?
Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania. Rasa: Upiorny Arystokrata Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann. Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących. Wzrost / waga: 178 / 70 Aktualny ubiór: . Znaki szczególne: Tykowość Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae) Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
Dołączył: 28 Gru 2010 Posty: 1341
Wysłany: 29 Wrzesień 2015, 22:50
Broń kapitana uderzyła o ziemię zostawiając rysę na drewnianej podłodze. Przez chwilę mogło wydawać się, że dowódca okrętu stoi przyparty do ściany. Już na okręcie miały być wywieszane pomarańczowe sztandary rebelii, a w otchłań Szachmiasta wyrzucona czarna bandera, gdy jednak atmosferę zwycięstwa zepsuł kpiący uśmiech na twarzy marynarza, który kobieta zauważyła, gdy spojrzenie jej oponenta przeniosło się na nią po upuszczenia przezeń oręża.
Krótką chwilę poświęconą na wymianę romantycznych spojrzeń przerwały słowa Kapitana. Wyjaśnię, że romantyczność sytuacji oparta jest w tym wypadku na zbyt długich godzinach spędzonych na grze i tym samym wspomnieniu średniowiecznego pojęcia romantyczności polegającego na zrzuceniu z pędzącego konia niczemu niewinnego rywala, a następnie ofiarowania tego zwycięstwa ukochanej. Jakby kurz, dźwięk kopii uderzającej o tarczę i wrogość w spojrzeniach rycerzy miała cokolwiek wspólnego z miłością. Dodać trzeba jeszcze, że czasem zdarzył się wypadek i kopia trafiła nie tam, gdzie powinna, czy też zamiast turniejowej jakimś cudem wzięto zwykłą w efekcie czego na ziemi padał nie rycerz z raną na dumie, lecz trup z prawdziwą raną i kawałkami drewna w ciele. Bardzo przyjemny i kojący widok, nieprawdaż?
- Masz mnie. Jestem bezbronny. Tu podniósł ręce do góry. Bardziej jednak kpiąc z Sophie niż rzeczywiście chcąc oddać się w jej ręce. Może nie chciał być kolejnym Damazym wpychanym pod łóżko, czy upychanym w kosteczkę po szafach? Choć... kto wie czy on już nie był Damazym, w końcu nie miał się jeszcze okazji przedstawiać.
- Proponuję jednak zamiast walczyć zawrzeć umowę. Każdy dostanie to, czego chce i rozejdziemy się, żeby już się nie spotkać więcej. - Dostrzegł kątem oka przesuwające się sterty papierów i westchnął ciężko. - Do rzeczy jednak, bo żadne z nas nie dostanie tego, co chce. Dostaniesz swoje odpowiedzi oraz sposób, żeby się stąd wydostać. W zamian chcę, żebyś go użyła i zostawiła mnie już w spokoju.
Podszedł wolno do ściany, tuż przy oknie. Jak najdalej od płomieni. Zrobił to jednak wolno, na tyle żeby anarchistka nie musiała poczuć się zagrożona i zażegnując kryzys - strzeliła w niego.
- Więc jak będzie? Paktujemy, czy wybierasz okno? Cudeńko, które Cię tu przyniosło działa w jedną stronę.
Po tych słowach wyciągnął w jej stronę prawą dłoń. Całkowicie nieuzbrojoną - zresztą szablę miał teraz po swojej lewej stronie.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 17 Październik 2015, 15:31
Należy pamiętać, że nie każdy quest jest epicki, nie każdy event zakończy się zwycięstwem dobra nad złem, nie każdy bohater jest protagonistą nie tylko z synonimu.
W gruncie rzeczy Sophie nie wiedziała dlaczego usiłuje dyskutować z kapitanem piratów. Jej świeżo odkryta anarchistyczna część - tak samo jak i piracka, gdy Maskę Tysiąca Twarzy wsunęła wolną ręką za gors sukni - wołała, by wykończyć go tu i teraz, wszak napadł na niczemu winne miasto. A jednak wychowanie Akrobatki kazało jej nikomu nie wierzyć i nic nie brać za oczywiste. Z jakiegoś powodu Szachmiasto zostało zaatakowane.
Dlaczego paktowała z antagonistą? Bo czasem bardziej od sprawiedliwości przydają się informacje, a ona była diablo ciekawa historii kryjącej się za ogromnym cieniem tego latającego okrętu.
"Przygasiła" gorejące w najlepsze papiery i zapalające się od nich powoli zasłony i usiadła na pozostawionym samotnie kapitańskim krześle. Nadal mierzyła do niego z pistoletu skałkowego.
- Nie próbuj kombinować - ostrzegła spokojnie. Wyciągnięta przez mężczyznę ręka została ewidentnie zignorowana. - Zostawię Cię w spokoju, jeśli odpowiesz na pytania - przytaknęła. - A najlepiej to sam opowiedz o co tu chodzi. I chyba lepiej wyląduj okręt.
Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania. Rasa: Upiorny Arystokrata Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann. Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących. Wzrost / waga: 178 / 70 Aktualny ubiór: . Znaki szczególne: Tykowość Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae) Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
Dołączył: 28 Gru 2010 Posty: 1341
Wysłany: 14 Listopad 2015, 22:59
Kapitan uśmiechnął się, jeszcze raz - tym razem jeszcze niżej - kłaniając się w stronę Sophie.
- Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. Obawiam się jednak, że choćbym z całych sił tego pragnął, ten statek nie wyląduje...
Tu przerwał. Kątem oka spojrzał w stronę okna. Ledwie krótkie zerknięcie, które zostało zauważone przez paranoiczną Sophie obserwującą swojego oponenta.
- Bądź też wyląduje niezależnie od naszej woli, jeśli wiesz co mam na myśli.
Wyprostował się. Jego ruchy były bardzo powolne. Widać nie chciał zbytnio prowokować kogoś, kto celował do niego z pistoletu. Grzecznie jednak mówił, czego żądała Sophie.
- Nic nam do tego miasta, lecz mamy niewyrównane rachunki z Karcianą Szajką, a nie mamy zbyt wielu ludzi, by samemu swoje długi egzekwować. Zaciągamy więc do tego całą Krainę. W końcu trudno będzie kilku karteczkom szukać przyjaciół, gdy świat dowie się o ich nikczemnym ataku. Teraz, gdyż czasu to już nie mamy - pokaże Ci drogę by bezpiecznie znaleźć się na dole.
Powoli uniósł dłoń, a następnie wsunął ją do kieszeni. Zbyt małej, by mógł tam schować broń, chyba że był to niewielki nożyk. Ten jednak dla Sophie nie powinien stanowić zagrożenia.
- Tak w ogóle: pozdrowienia od Piratów Szkarłatnej Otchłani.
I bezczelnie zniknął. Jak stał przed przed chwilą przed anarchistką, tak teraz go nie było, a ona została sama w okręcie, który za kilka chwil (3 posty) miał roztrzaskać się na polach Szachmiasta. Musiała więc myśleć dość szybko. Czy próbować uratować okręt, czy wyskoczyć i liczyć, że nie odniesie się obrażeń. Może zostać tutaj i nie przejmować się tym wszystkim - przecież taki okręt nie rozpadnie się całkowicie od uderzenia.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 20 Listopad 2015, 14:45
Ale, przepraszam bardzo, jak on mógł sobie tak zniknąć?! TO dopiero jest niegrzeczne i wysoce nietaktowne! Tak się traktuje damy?!
W chwili gdy się ulotnił, z szelestem spódnic zerwała się na równe nogi. Jak mogła być tak lekkomyślna?! W głowie starannie złożyła słowa i rysy twarzy Kapitana, gotowa przy pierwszej nadarzającej się okazji wyrównać z nim rachunki. Teraz jednak należało ratować siebie z pokładu tej nietrafionej ofiary steampunkowej magii.
Zatrzymała się jak wryta, słysząc bardzo prawdopodobny gwar za drzwiami kajuty. Nie tylko ona była w niebezpieczeństwie.
Ratujemy SIEBIE, darling.
Zasada udzielania możliwej pomocy.
Pierwsza zasada udzielania pierwszej pomocy.
Nie jestem martwa.
Jeszcze.
Rozważanie kim mogą być Piraci Szkarłatnej Otchłani (choć sama nazwa wskazywała na sporo nawet idiotom) i dlaczegoż postanowili równać rachunki z Szachmiastem może pocze… a w zasadzie nie może. Nie będzie już miała drugiej okazji swobodnie rozejrzeć się po gabinecie osoby, która w jakiś sposób choć po części koordynowała atak. Jeszcze chwila – niespokojne zerknięcie przez okno – i wszystkie zapiski i ślady zostaną pogrzebane pod gruzami i belkami tegoż Behemota.
A my razem z nimi, jeśli dalej będziesz się tak roztkliwiać.
W pośpiechu przeglądała dokumenty zalegające na ławach pod oknami, grzbiety książek, których nazwy mogły zainteresować bystre oko, papiery, które niedawno jeszcze się „tliły”, pergaminy, rulony. Cokolwiek, co mogło przedstawiać jakąś wartość, znaczy, informacyjną, bo łupieżcą Soph nie była. Miała optymistyczne plany wrócić w miarę bezpiecznie na dół, a o ile kilkanaście arkuszy papieru zmieści za gorsem sukni i w torebeczce, to torebka wypchana klejnotami czy złotem raczej się ocaleńcom z Szachmiasta nie skojarzy dobrze. No i oby jej dwie towarzyszki przeżyły!
Pistolet złożyła obok pozostawionej poprzednio szabli; teraz szukała jeszcze dodatkowo w tym wszechobecnym bajzlu jakiegoś krótkiego ostrza, nadającego się do ukrycia za dekoltem czy w torebce. Fajnie by było, jakby było.
Spokoju nie dawała jej myśl o załodze statku.
Wreszcie wyjęła Maskę Tysiąca Twarzy, zastanawiając się przez ułamek sekundy czy naprawdę chce to zrobić. Później poszukała lustra lub czegoś, co zdolne jest odbić choć trochę światło – w ostateczności przejrzała się w szybie, która pod odpowiednim kątem powinna pozwolić ocenić, czy faktycznie przypomina Kapitana.
Zabawę czas zacząć.
Chwyciła wszystko, co zdołała zgromadzić (ograbić), zamieniła dla niepoznaki szablę oficera szachmiejskiego na kapitańską i zdecydowanym krokiem wyszła za drzwi. Nie krzyknie przecież jednak „wasz kapitan to dupa i zwiał odważniak pierwszy”, miała więc w planach zatrzymać pierwszego z brzegu ludzia i autorytarnym głosem zapytać „jaką mamy sytuację”.
Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania. Rasa: Upiorny Arystokrata Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann. Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących. Wzrost / waga: 178 / 70 Aktualny ubiór: . Znaki szczególne: Tykowość Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae) Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
Dołączył: 28 Gru 2010 Posty: 1341
Wysłany: 23 Listopad 2015, 22:11
Mistrz Gry po rozważeniu wszystkich przedstawionej sprawy, uwzględniwszy wszelkie argumenty za równo na korzyść jak i te przemawiające przeciwko zgłoszonej tezie, mając na uwadze zasady współżycia społecznego oraz ogólnie przyjęte w społeczeństwach Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani, nie zapominając o okolicznościach wpływających na wymiar winy, a także tych, które stanowią znamiona kwalifikowane, rozstrzygnął zasadność twierdzenia Jej Najjaśniejszej Wysokości zawartego we wniesionym wniosku, podnoszącego, że pirat zachował się niegrzecznie i nietaktownie względem Anarchistki.
Ktoś kto wpadłby do kajuty kapitana i zamiast niego zobaczyłby Sophie mógłby pomyśleć sobie, że jest oszukany, a operacja od początku była skazana na niepowodzenie, skoro dowodziła kobieta. Nikt jednak nie wpadł ratować kapitana. Widocznie załoga niezbyt się nim przejęła, bądź wiedziała, że tego już dawno nie ma na statku - albo okazał się być wierny starym zwyczajom i opuścił okręt jako ostatni, no nie licząc nieproszonego gościa! W kajucie nie było zbyt wielu przydatnych informacji. Z ciekawszych rzeczy należy wspomnieć o zakurzonym dzienniku zawierającym informacje o jakichś umowach. Trudno było określić o co chodzi, były tylko nazwiska, kwoty i krótka wzmianka w stylu "Jest mi winien, ma otrzymać, może spłacić w trzech ratach". Nic jednak co byłoby bezpośrednim dowodem. Drugą rzeczą, która mogła wzbudzić zainteresowanie anarchistki były dokładne plany statku, wraz z notatkami jak udoskonalić ich konstrukcje. Wspomnieć warto także o mapie Szkarłatnej Otchłani z zaznaczonymi trzema X, każdy w innym miejscu. Mapa różniła się ponadto od tych oficjalnych, lecz tego z początku dziewczyna nie dostrzegła. Mamy też list bardzo dziwny. Koperta była zapieczętowana, lecz w po złamaniu pieczęci oczom Rebeliantki ukazała się bel kartki, bez nawet jednego znaku.
Znalazła też sztylet kapitana, bardzo zacnie ozdobiony, choć trochę ciężki i przez to nie tak poręczny jak Sophie mogłaby chcieć.
Zebrawszy wszystkie łupy kobieta opuściła kapitańską kajutę, wychodząc na niewielki, opustoszały, korytarz, który prowadził prosto na górny pokład - lub gdyby ktoś chciał wybrać nieco dłuższą drogę pod pokład. Niezależnie od tego gdzie pobiegła w końcu znalazła swoją ofiarę do przepytania! Właściwie nie jedną, gdyż okręt pełen był ludzi, którzy bardzo chcieli go opuścić. Zaczepiony marynarz nie zwrócił nawet uwagi na to, że jego kapitan zachowuje się dziwnie i pyta o rzeczy oczywiste, lecz pośpiesznie odpowiedział:
- Spadamy! Musimy opuścić okręt... znaczy pierwszy oficer wydał taki rozkaz. Wieże... najniższy pokład przestał istnieć, sam widziałem te przeklęte kwadraty na dole.
Z początku wydawało się, że przerwie w połowie i ucieknie, lecz w porę zreflektował się z kim rozmawia i przerwał na chwilę, żeby spróbować zakamuflować strach w swoim głosie. Kolejne słowa wypowiedział już prawie po żołniersku, nieco za głośno - jakby licząc, że krzykiem ukryje trzęsące się dłonie.
- Jakie rozkazy panie kapitanie?
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!