• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Rejs SKSO Maleficent
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 15 Lipiec 2016, 23:59   

    W chwili obecnej znaczna cześć mojej uwagi była poświęcona Panu Kotu, nie tylko, dlatego że miał przy sobie broń. Ja też miałam i to za jego sprawą. W jak On to ujął? Ah tak, w ten piękny armatni wieczór… raczej nie łatwym zadaniem będzie poznać się bliżej, a ja mimo wszystko wolałam wiedzieć więcej niż mniej, to też sumienie starałam się wyłapywać informacje z jego wypowiedzi. Ah ta moja podejrzliwość…, Ale cóż mogę na nią poradzić skoro życie samo ją we mnie ukształtowało. Nie ufaj nikomu to przesada… Jednak ufaj z rozwagą brzmi już bardziej sensownie, prawda?
    Delikatnym skinięciem głowy dałam znać swemu towarzyszowi, że rozumiem. Okazało się również, że posiadaliśmy wspólną pasję. Choć z słów Dachowca wynikało, iż w tej dziedzinie posiadał znacznie większy staż niż ja. Lata doświadczenia to coś, czego zdecydowanie nie należy ignorować, sama doskonale pamiętałam swoje początki oraz to jak z roku na rok stawałam się lepsza. Czas poświęcony na naukę to ważna rzecz jednak równie istotną kwestią jest nauczyciel i poziom przekazanego uczniowi warsztatu. Od razu poczułam ukłucie złości, które wywołało wspomnienie o mentorze, bowiem moim był Dorian. Chwilowo nr jeden na liście osób, którym liczyłam rychłego spotkania z kostuchą. Nie… Niewolno mi się teraz rozpraszać. Potrząsnęłam głową jak gdyby miało to pomóc w pozbyciu się nadmiaru myśli. O dziwo pomogło, choć może bardziej była to zasługa dalszych słów mojego kociego towarzysza.
    -Wiem, a w każdym razie mniej więcej, zatem Pańska znajomość w kwestii obrania właściwej drogi będzie bardzo przydatna. Nim jednak zajmiemy się moim dziadkiem musimy zajrzeć jeszcze do mojej kajuty. Stamtąd już powinniśmy przemknąć się gdzieś na niższy poziom, to tam właśnie powinien być mój… dziadek.
    Wytłumaczyłam, przez krótką tylko chwilę zastanawiając się jak obco brzmi dla mnie to określenie. Nie miałam tak naprawdę pewności że z starcem łączyła mnie krew… a mimo to czułam coś dziwnego… zmartwienie losem obcego mi „człowieka”. Czy to przez to że nigdy nie miałam rodziny a teraz nagle zapłonął mały płomyk nadziei na zmianę stanu rzeczy. Może…
    -Co do najszybszej drogi… Pozwoli Pan że do kajuty zaproponuję własną dość ekspresową, potem jednak będziemy musieli użyć już tradycyjnej. Proszę uważać, nie mam pewności czy nie spotkają nas niespodzianki..
    Po tych słowach otworzyłam portal prowadzący do mojej kajuty, Utworzył on się blisko ściany dzięki czemu mieliśmy widok na niemal cały teren kajuty.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Kapitan Szkarłatnych Piratów

    Godność: Edward Francis Blackteeth
    Wiek: 37
    Rasa: Lunatyk
    Wzrost / waga: 183 / 81
    Aktualny ubiór: .
    Pod ręką: .
    Dołączył: 11 Kwi 2015
    Posty: 43
    Wysłany: 16 Lipiec 2016, 01:24   

    Seamair

    Jakie mogło być zdziwienie Seamair gdy po otwarciu portalu ujrzała nikogo innego jak właśnie poszukiwanego krewnego. Stał oparty o ścianę wspierając się na dwóch laskach. Znaczy lasce i rapierze Seamair, którą uniósł rękojeścią w stronę portalu.
    Nic na razie jeszcze nie mówił, jakby nie pewny czy przez to zakrzywienie rzeczywistości przeniknie jego głos. Skoro jednak on widział już swoją wnuczkę, to i ona musiała widzieć jego. Kim jednak był ten kot? To na nim się skupił wzrok starca, który ciekaw był towarzystwa dziewczyny.
    Co zrobił nasz Dachowiec? Zacisnął dłoń, unosząc lekko ostrze. Nie spuszczał wzroku z mężczyzny po drugiej stronie, ale był gotowy do ataku. Do czasu, gdy czubek miecza skierował się w tę samą stronę, co czubek jego broni. Nie rozumiał tego, przynajmniej do czasu, gdy podniósł uszy i rzekł do Seamair.
    - Panienki krewny jak mniemam? Poszło szybciej niż się spodziewałem.
    Po czym raz jeszcze wykonał głęboki ukłon, tym razem wyciągając wolną dłoń w stronę portalu i zapraszając, jakby mówił "Panienka pierwsza".
    Post krótki, jednak nie chcę opisywać w jednym zbyt wielu zdarzeń, żebyś mogła zareagować zgodnie z chronologią. Mam nadzieję, ze nie masz nic przeciwko takiej decyzji MG.

     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 17 Lipiec 2016, 03:14   

    Przejście się otworzyło, jednak niewiele brakowało, aby nagle się zerwało. Winą było moje zaskoczenie. Co prawda sama jeszcze chwilę temu przestrzegłam swego kociego kompana o możliwości pojawienia się niespodzianek… jednak samowolna instynktowna relacja zmusiła mnie do zrobienia nagłego kroku w tył. Dłoń powędrowała ku górze zaciskając się mocniej na rękojeści oręża użyczonego mi przez dachowca. Moje zaskoczenie tym bardziej było nie na miejscu skoro już na wstępie odrzuciłam możliwość, że do kajuty nikt dostać się nie miał prawa skoro zamykałam drzwi na klucz. Bo czym są drzwi dla kuli armatniej? Albo obdarzonych odpowiednimi umiejętnościami czy siłą mięśni piratów. Musiała minąć sekunda a może i dwie nim zorientowałam się czują postać mam przed sobą. Wycelowane w potencjalnego napastnika ostrze szybko obniżyła się, ciało zaś nieco rozluźniło. Nie wiedzieć skąd, ale na mą twarz przywędrował łagodny uśmiech, a w jego towarzystwie przybyło również uczucie delikatnej ulgi. Cieszyłam się, choć sama przed sobą nie chciałam się jeszcze do tego przyznać. Wyglądało na to, że dziadek musiał się o mnie zmartwić skoro ponownie zagościł w mojej kajucie. Gdy przypomniałam sobie sposób, w jaki opuścił ją ostatnim razem zdałam sobie sprawę, że ma on zadatki na włamywacza. Może ten rodzaj mocy umożliwiający nam pojawianie się tam gdzie tego chcieliśmy był typowym dla naszej rodziny? Cóż któż to wie, nie czas jednak było zastanawiać się teraz nad takimi sprawami. Słysząc głos dachowca przeniosłam na niego swe spojrzenie i ponownie już energiczniej skinęłam głową.
    -W rzeczy samej. Poszło nadspodziewanie ekspresowo. Żeby to tak każda „zguba” odnajdywała się równie łatwo.
    Ponowny ukłon Kotka skwitowałam uśmiechem będącym zarazem niemym podziękowaniem. Gdy już zaczęłam przechodzić przez portal a zarazem przekładałam broń z ręki do ręki, aby przygotować się na przejęcie swojej własnej, przypomniałam sobie o czymś istotnym. Tak też będą dosłownie po części to tu to tam, zerknęłam jeszcze przez ramie na swego kociego druha dodając słowo wyjaśnienia.
    -Zapomniałabym. Przechodząc możesz poczuć się trochę dziwnie, ale to nic takiego… Nie wszyscy przepadają za takim sposobem przemieszczania się, dlatego ostrzegam.
    Skoro Pan Kotem wykazał względem mnie na tyle troski, iż postanowił przygarnąć mnie pod swe pazurki, to i mnie wypadało nieco troski okazać. Gdy już znalazłam się w swojej kajucie odsunęłam się robiąc miejsce dla dachowca, jednocześnie skinęłam głową w stronę dziadka przejmując od niego swoją własność.
    -Dziękuję. Czy… nie ucierpiałeś w tym całym zamieszaniu?
    Poczułam się nieswojo zadając to pytanie, zastanawiałam się nawet czy przypadkiem nie zaczynam się robić czerwona. Gdzie się podziewa moja dumna postawa, gdy jest potrzebna a kiedy to nikt nie dał jej przyzwolenia na opuszczenie swego posterunku. Zaczekałam na odpowiedź Uiliama o ile tak owej się doczekałam, następnie jednak ponownie zwróciłam się ku dachowcowi z zamiarem oddania użyczonej mi broni.
    - I Tobie dziękuję oraz tak jak obiecałam zwracam skoro towarzyszy mi już własny oręż.
    Nie bardzo był czas teraz na wymianę uprzejmości, to też nie przedstawiłam sobie Panów, tym bardziej że sama nie znałam miana dachowca. W takich okolicznościach tego rodzaju nietakt chyba powinien zostać jednak wybaczonym. Teraz należało się zastanowić co dalej…
    -Co teraz?
    Na głos wypowiedziałam swą wątpliwość słowa te kierując do postaci starca. Nie wiem, czemu ale miałam nadzieję, że dysponował on jakimś planem na tego rodzaju okoliczności. A może to ja powinnam przenieść nas wszystkich gdzieś w bezpieczne miejsce z dala od tego całego pirackiego zgiełku? Snując w myślach dalsze poczynania jednocześnie rozglądałam się po kajucie w poszukiwaniu swego pierzastego towarzysza, jeśli go nie zastałam wówczas skorzystałam z mocy, jaką obudziły we mnie eksperymenty. Moja poskaramiaczowa zdolność winna sprawić że avi jeśli był w pobliżu, powinien stawić się na ten rodzaj „nawoływania”.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 18 Lipiec 2016, 20:12   

    Seamair

    Ptaszek wychylił niepewnie głowę zza poduszki. Gdy całe zamieszanie się rozpoczęło najpewniej schował się tam i czekał aż zjawi się ktoś, komu można zaufać. Starca nie zaliczył do tego grona, a może po prostu ten go nie zawołał, uznając, że są sprawy o wiele istotniejsze?
    Dachowiec zaś nie tylko nie poczuł się speszony przechodzenie przez porta, co nawet na tyle mu się to spodobało, że stawił krok w tył i raz jeszcze powtórzył manewr. Później obrócił się i przyglądał przejściu. Do Seamair odwrócił się dopiero wtedy, gdy ta oddała mu broń.
    - Cieszę się, że mogłem pomóc. - Wziął swoją broń do ręki i machnął nią w powietrzu kilka razy, ostrze ze świstem przecięło niewidzialnych oponentów.
    - Dziecko, jestem może stary ale umierać mam zamiar w inny sposób niż od ostrza jakiegoś drania, który ośmielił się nas napaść licząc na łatwy zysk.
    Zrobił krok do przodu i przeciągnął się leniwie.
    - Nie wiem jak się sytuacja potoczy, nie zabronię Ci zostać i walczyć, lecz mam prośbę. Nie narażaj się niepotrzebnie. Jeśli zrobi się zbyt niebezpiecznie to uciekaj do Różanej Wieży. - Właściwie to czy atak piratów nie jest sam w sobie zagrożeniem? Skoro jednak Uilliam był żołnierzem, to trudno winić go za to, że przeszedł do porządku dziennego nad tego typu niebezpieczeństwami.
    - Ja natomiast poszukam specjalnego gościa, bo w tym całym zamieszaniu Karciani strażnicy mogli zapomnieć po co tu są.
    I spadł. Dosłownie przeleciał przez dziurę w podłodze, która otworzyła się nagle i równie szybko znikła. Pozostała tylko dwójka, która powinna postanowić co robić.

    _________________

    *****
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 18 Lipiec 2016, 21:26   

    Nikt mu nie przerywał. Nigdy. To jak Posejdona pozbawić zasięgu do mórz i oceanów, to jak Zeusowi zabrać przywilej ciskania piorunów. Zawsze był tym jedynym, szukającym tej jedynej, która wówczas także może znaleźć się poza czasem.
    Poszukiwania były bezowocne, tak samo jak starania całej reszty o zabranie Aaronowi tej mocy. A stało się, całkiem niespodziewanie. W tej majestatycznej ciszy, jak gdyby zaklęty był cały świat, pojawił się szelest z ruchu i dźwięk cięcia powietrza przez ostrze. I w końcu czyjś głos.
    Szabelka taka sama jak na tych głupich kreskówkach, które mu się załączały podczas latania po kanałach. Pirat? A wiązanka słów, które wyleciały z tej parszywej gęby, której nawet w pełni nie dostrzegał, zadziałała jak kilo soli na urwaną już kończynę. Bo czuł się jak bez nogi - ktoś jego moc śmiał pokonać.
    - Wiesz, łajzo, kim, kurwa, jestem?! - wybuchnął jak Etna za czasów swojej wspaniałości. - JAK ŚMIESZ! - dopowiedział, równocześnie swoje półkroku stawiając stopień wyżej.
    On nie wierzy nawet, że ten ktoś może mu teraz wyrządzić krzywdę. Bo to przecież dla niego jest niemożliwym, nieobliczalnym.
    - Pirat się znalazł... i sądzisz, że ktoś taki jak ja uganiałby się za porządkiem? Was miał za wrogów? Nie moją dolą babranie się w tym gównie! Wiesz dobrze, czego szukam; wiesz, co mogę zaoferować. - zamachnął energicznie jedną z rąk, jakby dla podkreślenia mocy swoich słów.
    I jeśli już zmuszony był przyjąć tę niemałą komplikację, to zdziwiłby się bardzo, gdyby ten ktoś nie posłyszał nigdy o Zegarmistrzach i nie wiązałby Lunatyków z poszukiwaniem wiedzy. A o tym właśnie Aaron mówił.
    - Wiedza. Ponad wszystko, bezcenna jak skrzynie unikalnych skarbów. Prowadź na swój pokład! - zawołał. Musiał się spieszyć, nie tracić swojego czasu. Zaproponował dobijanie uczciwego targu na jego gruncie. Ten głos, tak jak i on sam, nie ścierpiałby sprzeciwu.
    _________________


    x x x x
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 19 Lipiec 2016, 22:51   

    Aaron
    Mózg Aarona w istocie był dlań bardzo kapryśny! Podsuwał mu fałszywe doznania, gdy tych nie mógł doświadczyć zmysłami. Gdy szedł - słyszał kroki, gdy spostrzegł przed swoim nosem ostrze - zdawało mu się, że chwilę wcześniej słyszał świst. Dotąd jednak nigdy nie zwracał uwagi na to, dotąd jego moc działała jak powinna.
    Dziś jednak było inaczej, dopiero teraz zaczął dostrzegać jak mizerne było jego postrzeganie własnych zdolności. Zaczęły mu ciążyć ciężary, o których istnieniu nie miał wcześniej pojęcia. Stracił nawet kontrolę nad własnymi słowami, których nie dobierał zbyt dobrze.
    Gdy tylko Aaron próbował zrobić krok do przodu, tylko się nieznacznie poruszyć, przypomniał sobie, że jest obserwowany. Dłoń pirata cofnęła się, a ostrze pomknęło w jego stronę płaskim cięciem na wysokości około 170 cm. Pirat nie cofnął zbyt znacząco ręki, więc tym samym zamach był raczej słaby. Dało to szanse na zrobienie uniku, choć na ten Aaron ma naprawdę mało czasu.

    Opisz w jaki sposób bronisz się przed atakiem pirata.
    _________________

    *****
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 20 Lipiec 2016, 18:40   

    Staruszek zaskoczył mnie i to w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. Sadziłam, że w takich okolicznościach może potrzebować pomocy, której ja, jako nowo poznana, lecz dobra wnuczka powinnam mu pospiesznie udzielić. Wyglądało jednak na to, że moja pomoc okazywała się tu całkiem zbędna? Widocznie podobnie jak i zmartwienia względem zdrowia mężczyzny. Przy naszym poprzednim spotkaniu wydawał mi się jednak bardziej schorowany. Teraz nawet przez chwilę nie słyszałam, aby kasłał, czyżby zbawienny wpływ adrenaliny?
    Na mojej twarzy przez chwilę tylko pojawił się nieznaczny grymas. Nazywanie mnie dzieckiem w dalszym ciągu mi się nie podobało. Nie miałam, co prawda pojęcia jak duża różnica wieku nas dzieliła, jednak mimo wszystko, uważałam, że czas, w którym ktoś mógł używać względem mnie takiego określenia przeminął już bezpowrotnie. Jednak nie upominałam dziadka, po pierwsze było to niezręczne a po drugie większe wrażenie zrobiła na mnie dalsza część jego wypowiedzi. Czułam jakieś małe irracjonalne ukłucie radości, spowodowane tym, że u swojego rzekomego krewnego dostrzegam cechy, które sama szacunkiem darzyłam, jedną z nich była choćby waleczność.
    Wysłuchałam uważnie tego, co miał do powiedzenia Uilliam. Wyglądało na to, że nie tylko był dość zorientowany w tym, co się tu wyprawiało to jeszcze miał tu coś do zrobienia. Czyżby jakieś zadanie, które miał do wykonania od Stowarzyszenia Czarnej Róży? I o jakim gościu specjalnym mówił? Już miałam zadać to pytanie oraz kilka innych w tym jednak czasie dziadek dosłownie zapadł się pod ziemię… Przez moment wpatrywałam się w podłogę niepewnie po tym jednak tylko wzruszyłam ramionami. Teraz uwagę ponownie mogłam już skupić na swoim kocim towarzyszu.
    -Cóż… Wychodzi na to, że nie potrzebnie się martwiłam. Jak widać dziadek odnajduje się w tej sytuacji dużo lepiej niż ja sama.
    Zerknęłam w stronę łóżka gdzie już wcześniej dostrzegłam postać swojego ptasiego kompana, postąpiłam kilka kroków w tamtą stronę odgarniając w tym czasie włosy z ramienia. Avi od razu zrozumiał sygnał, szybko wyfrunął za poduszki i wylądował na moim ramieniu. Pogłaskałam ptaszynę po łebku, po czym posłałam uśmiech w stronę Dachowca.
    -Prawdę powiedziawszy i mi nie uśmiecha się wcale siedzieć tu i czekać bezczynie. Nie lubię nudy.
    Pewniej ułożyłam w dłoni swoją niezastąpioną klingę. Ponownie przypomniałam sobie o pierścieniu, który chował się pod materiałem rękawiczki. Kiedy będę miała lepszą okazję, aby wypróbować to maleństwo?
    -I proszę mi wybaczyć zaniedbanie manier. Nazywam się Seamair. Czy nadal Pragnie mi Pan towarzyszyć, czy może to ja mogę Panu pomóc, choćby dostać się w jakieś konkretne miejsce.?
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 20 Lipiec 2016, 19:57   

    Seamair

    - Ser Miau, choć nazwania mnie serem wujowi chyba nigdy nie wybaczę. - Czyżby w istocie jego wuj miał na tyle niewyszukane poczucie humoru, że dał mu na imię ser, by przedstawiając się mógł uchodzić za szlachetnie urodzonego, a w każdej innej sytuacji bawił ludzi swoją osobą? Czy może to dachowiec zakpił z naszej Seamair? Po niskim ukłonie jaki złożył, z rąk nawet na chwilę nie wypuszczając dwóch ostrzy - Jeśli panienka łaskawa, to proszę mówić mi jednak Serim, żeby brzmiało to jakoś sensowniej.
    Po tych słowach wyprostował się i podszedł do drzwi. Dźwięk walki był słyszalny i bez tego, lecz Dachowiec chciał najwidoczniej wyjrzeć za nie i sprawdzić czy na korytarzu nikt na nich nie czeka. Przez chwilę mogło nawet wydawać się, że chce opuścić Seamair skoro ta znalazła już swojego krewnego. Rozwiał jednak jej wątpliwości otwierając nogą drzwi i chwytając odłożoną na chwilę broń.
    - Jeśli mnie słuch nie myli, a zawodzi rzadko, to co najmniej troje tak zwanych piratów biegnie w naszą stronę. Odsunął się od drzwi i spojrzał na Cyrkowca.
    - Po drodze powalili strażnika, który mówił, że nie pozwoli im pójść dalej. - Widać jednak, że był typowym żołnierzem. Wyjawił Koniczynie co wie, nie powiedział jednak co powinni zrobić. Nie odpowiedział też na jej pytanie, uznając, że sytuacja jest zbyt nagląca by teraz planować co dalej. Czekał na rozkazy. Bronimy się, uciekamy, atakujemy, czy inne podobne sformułowania - na to wyczekiwał.
    _________________

    *****
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 20 Lipiec 2016, 21:56   

    W głowie się Aronii nie mieściło, że taka sytuacja może się stać. To tak, jakby mróz miał sprawić, że spadnie, albo byle zaraza dopaść całą plantację. By przerwał już działanie swojej mocy, ale kto wie, czy wtedy nie zlecieliby się kolejni piraci jak panowie w garniturach w Matriksie? Znając jego szczęście na tym statku, to pewnie za winklem korytarza, z którego wyszedł by spotkać złodzieja, teraz stoi w pauzie jeden z karcianych albo z piratów.
    A tutaj ktoś popsuł mu dźwięki. Niebywałe to rzeczy się dzieją, ponad pojmowanie biednej Aronii, rosnącej w sąsiedztwie swych braci. Może to ten krzak jest zdradliwym?
    Dotąd nikt mu nie przerywał, a teraz zmuszony był do walki - jeden na jednego.
    Zawalczy. Bo tak mu ktoś każe? Nie, bo czasem obserwator musi sobie zrobić porządek na obserwowanym horyzoncie zdarzeń!
    Kiedy przeciwnik wykonał ruch w powietrzu, Aaron natychmiast zszedł niżej na nogach. I już posiadał trójkę zegarów w dłoniach (przywołał trzeciego za pomocą zaklęcia), dzięki czemu uruchomił swoją moc związaną z bólem. Akord Boleści. Wszystkie trzy cyferblaty zsunęły się, na swoich łańcuszkach, na jego nadgarstki. Kolejno chwycić zamierzał pirata, ogłuszonego już przez mechanizm zegarów, za łydki i pociągnąć do siebie. Gdyby ten się zwalił do środka schodów, co według Zegarmistrza powinno mieć miejsce, kolejno wolną ręką zamknąłby właz i zabrał bezbronnego pirata ze schodów w pobliskie miejsce, gdzie niedawno przyszło mu rozmawiać ze złodziejem.
    - Napatoczyła się, kurwa mać, cholera... - zamamrotał pod nosem.
    W tym momencie moc zatrzymania czasu powinna przestać działać, a do pirata Aaron miał kilka pytań. Jednak przed ich zadaniem, zamierzał go skrępować łańcuchem, który wyciągnął właśnie ze swojego wierzchniego odzienia, gdzie było zmyślnym zapięciem prawej strony z lewą. Obwiązałbym mu dłonie na plecach wraz ze skrępowaniem nóg pod kolanami. I jeszcze zabrałby mu broń, aby go niepotrzebnie nie kusiła. Plan idealny, co mogłoby pójść nie tak?
    Wszystko, Aronio, wszystko.
    _________________


    x x x x
     



    Kapitan Szkarłatnych Piratów

    Godność: Edward Francis Blackteeth
    Wiek: 37
    Rasa: Lunatyk
    Wzrost / waga: 183 / 81
    Aktualny ubiór: .
    Pod ręką: .
    Dołączył: 11 Kwi 2015
    Posty: 43
    Wysłany: 21 Lipiec 2016, 20:50   

    Aaron
    Ostrze przeszło nad głową Aarona. Gdyby nie brak dźwięków do jego uszu dotarłby świst kordelasa. Pomimo tych licznych przesłanek postanowił popełnić kolejny błąd - użyć mocy opartej na dźwięku poza czasem, gdy dźwięk nie był zdolny się roznosić. To nie było jednak tym błędem, który okaże się być dla Zegarmistrza najcięższym w skutkach. Stracił cenne chwile - jak banalnie brzmi to gdy czas wokół nie płynie - by próbować przywołać kolejny zegarek. Postawił wszystko na jedną kartę - kartę z góry skazaną na porażkę. Pirat miał jednak argumenty o znacznie większej wadze. Wystarczył prosty ruch by drugie, krótsze ostrze pomknęło w zabójczym pchnięciu w stronę Lunatyka. Atak przed którym nie miał już czasu się bronić, skupiony na tym by próbować wyprowadzić własny atak. Stal bez problemu wbiła się w nieosłonięty tors, a po ostrzu pociekła błękitna krew.
    Aaron w istocie nie docenił przeciwnika, choć ten był uzbrojony i nie cofnąłby się przed zabiciem swego oponenta, to postanowił walczyć w zwarciu. Zdradził go jednak czas, nie miał go wystarczająco dużo by wyprowadzić atak. Zabrakło mu kilku cennych sekund, które miałby zapewne gdyby zwiększył dystans. Pozostał zbyt blisko, w zasięgu ostrzy, igrając ze śmiercią. Ta jednak nigdy nie odmawia tańca i przyjęła wyciągniętą dłoń Aarona.
    Nie było też czasu na unik. W poście zabrakło jakiejkolwiek wzmianki o ewentualnej próbie obrony. W chwili gdy był jeszcze czas na reakcję umysł Lunatyka skupiony był na zegarkach w jego rękach.
    Walka znów rozgorzała i było to ostatnie co Lunatyk mógł słyszeć. Widział roześmianą gębę pirata, który dosięgnął go swym ostrzem. Nie miało to już jednak znaczenia - umierał.


    UPOMNIENIE: Rolą graczy w evencie nie jest decydowanie o skuteczności swoich poczynań i wybieganie w przyszłość. Od osoby z tak dużym stażem i pełniącym na forum funkcję Mistrza Gry wymaga się jednak by o tym pamiętał i swoimi postami nie wchodził w kompetencję Mistrza Gry.
    Mistrz Gry jest od oceniania poczynań gracza i w żadnym razie nie może zostać zignorowany, czy pominięty.
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 27 Lipiec 2016, 22:13   

    Uśmiechnęłam się jedynie na pierwszą wypowiedź kotowatego. Jego miano brzmiało dość ekstrawagancko. Seraphim… przypomniało mi się imię mego rzekomego brata, który to nawet nie chciał dopuścić do siebie myśli o tym, że jesteśmy spokrewnieni. W sumie mogłabym nazywać go „Serkiem” ? Chciałabym zobaczyć wtedy jego minę. Temu chłopakowi zdecydowanie brakowało w życiu rozrywki, przydałoby się go rozerwać. Ciekawe jakby odnalazł się w sytuacji, w której teraz znajdowałam się ja sama. Nie wyglądał mi na typ wojownika, pewnie zaszyłby się gdzieś licząc, że ktoś przyjdzie mu z pomocą. Złośliwy uśmieszek aż chciał się wymalować na moich ustach jednak musiałam się pilnować, ten uśmiech nie był w końcu przeznaczony dla koteczka.
    -Serim, dobrze.
    Powtórzyłam i skinęłam głową na znak zgody. Brzmiało to nie tylko sensownie, ale nawet i ładnie. Choć to nie czas rozczulać się nad takimi kwestiami. Czas nas naglił i również ja doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Krzyki, szczęk zderzającego się ze sobą żelaza oraz zapach prochu, coraz bardziej wyczuwalny w powietrzu.
    Poprawiłam uchwyt na rękojeści, po czym wróciłam do śledzenia wzrokiem poczynań Serima. Czyżby chciał od razu opuścić kajutę i rzucić się w wir walki? A może planował, jaką drogą najszybciej dostanie się z powrotem do swego wujka? Pierwszy scenariusz okazał się błędnym, co zaś tyczyło się drugiego wiedzieć nie mogłam. Kotek mógł w końcu obmyślać własny plan działania, mógł mnie zostawić. I tak zrobił już ukłon w moją stronę, za co winnam mu wdzięczność.
    Z uwagą wysłuchałam raportu, jaki zdał mi dachowiec, jednocześnie zastanawiałam się, jakie działania powinniśmy obrać przy tego rodzaju scenariuszu. Co najmniej troje przeciwników… miało tu wpaść już lada moment. Mogliśmy uciec fakt, jednak niepowiedziane, że w innym miejscu nie padniemy na gorszą scenerię, nie zdarzyłam jeszcze poznać statku na tyle dobrze, aby przenieść nas w dowolny jego obszar. Walka w ciasnym korytarzu też nie bardzo mi się uśmiechała. My wiedzieliśmy, że oni nadciągają, ale czy tamci mogli spodziewać się tego, że w kajucie spotkają uzbrojoną parkę? Warto jednak ich zaskoczenie jeszcze bardziej wzbogacić… Ściszyłam głos do teatralnego szeptu i zwróciłam się do kocurka.
    -Przygotuj się… Musimy właściwie przywitać gości ,w Naszych "skromnych" progach. I jeszcze jedno…
    Przerwałam, po czym przesunęłam językiem po wargach zwilżając je. Ułożyłam usta w kształt jakbym właśnie słała komuś „całusa”, przed moją twarzą pojawiła się niewielka kolorowa bańka w ślad za nią pojawiły się jeszcze trzy. Bańki powiększyły się nieznacznie, po czym pofrunęły w stronę drzwi. Ich wygląd był niepozorny, można było je pomylić z typowymi mydlanymi bańkami, moje miały jednak znacznie ciekawsze właściwości.
    -Nie dotykaj tego, to mała niespodzianka dla gości.
    Zwróciłam się jeszcze w stronę swego kompana, po czym przesunęłam się w głąb pokoju. Stanie na wprost drzwi nie było mądrym pomysłem, wolałam mieć ścianę bliżej siebie.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Kapitan Szkarłatnych Piratów

    Godność: Edward Francis Blackteeth
    Wiek: 37
    Rasa: Lunatyk
    Wzrost / waga: 183 / 81
    Aktualny ubiór: .
    Pod ręką: .
    Dołączył: 11 Kwi 2015
    Posty: 43
    Wysłany: 7 Sierpień 2016, 14:44   

    Seamari
    Wszystko było już gotowe na przybycie nieoczekiwanych gości. Koniczyna ustawiła się pod ścianą, z jednej strony drzwi a drugą zajął Serim. Byli więc gotowi zaatakować każdego kto wpadnie do środka i ominie zastawioną pułapkę.
    Do środka wpadła najpierw dwójka kapeluszników - kobieta i mężczyzna. Pierwszy ubrany był w niebieski mundur i błękitną koszulę oraz miał na głowie szafirowe trilby zdobione kamieniami szlachetnymi, a drugi zamiast niebieskiego miał róż i amarantowy kapelusz. Uzbrojeni byli niemal identycznie: tasaki w rękach, po dwa toporki za pasem i co najmniej dwa pistolety. Gdy tylko przekroczyli próg - a zrobili to równocześnie - wpadli w bańki. Nie zauważyli ich nawet, zbyt pochłonięci myślą o rabunku kajut dla specjalnych gości. Pozostali piraci wykazali się jednak większą ostrożnością. Dlatego pojawili się w pokoju dopiero po chwili, jednak jeszcze zanim kłócący się kapelusznicy spostrzegli obrońców.
    -Patrz idioto! Przez Ciebie wpadliśmy w pułapkę!
    -Blue, to twoja wina! Mogłaś się tak nie śpieszyć do świecidełek! Nie mogę zostawić swojej małej siostrzyczki samej!
    Nie skończył jednak mówić tego zdania, gdzieś w jego połowie kolejna z baniek - ostatnia - została rozerwana przez kulę wystrzeloną z pistoletu, a do pokoju wkroczył jeszcze jeden pirat. Uzbrojony był w szablę oraz cztery pistolety, z czego jeden trzymany był w jego lewej ręce. Wyglądał jak zwykły jednostrzałowiec, a nie miał czasu by zdążyć go przeładować.
    Właśnie w tej chwili Serim spojrzał na Koniczynę, czekał na jakiś znak od niej, czy rozpocząć atak. Był znacznie bliżej przeciwnicy, dziewczynę oddzielały od niego dwie bańki. Skoro jednak piraci już znają sposób by się z nimi rozprawić, trzeba działać szybko.
    Niezależnie od tego czy zaatakują, czy postanowią wciąż czekać, do środka wleci jeszcze jeden pirat bądź też zobaczą go podczas szarży na korytarzu. Opętaniec na śmiesznie małych skrzydełkach unoszący się w powietrzu z bardzo niepraktyczną, choć zabójczą, halabardą.
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 10 Sierpień 2016, 12:53   

    Napięcie, rosło z każdą chwilą, miarowo razem z coraz wyraźniej słyszanym odgłosem kroków. Zbliżali się… Adrenalina zaczęła rozchodzić się po moim ciele, serca przyspieszyły swój rytm. Czarne źrenice zwęziły się nadając mojemu spojrzeniu bardziej demonicznego uroku. I nagle wpadli! Szczęście mi sprzyjało, ponieważ nie skończyło się jedynie na wpadnięciu do kajuty, ale również i do moich baniek! Wyczekiwałam tego, dlatego kiedy me ofiary wpadły w sidła wiedziałam jak należy się zachować. W takich właśnie chwilach nad umysłem brała górę ta dzika część mnie, ta, którą zrodziły eksperymenty. Zew bestii, które zamknięto w moim ciele podpowiadał jak należy się zachować. Dobry łowca musi być szybki, musi wykorzystać moment dezorientacji swej ofiary. Nie miałam zamiaru dać swym jeńcom czasu na oswojenie się z nową sytuacją ani odzyskanie poczucia równowagi. Gdy tylko wpadli w bańki ja sprawiłam, że te zaczęły wirować, jednocześnie zbliżając się w moim kierunku. Tamci byli uzbrojeni i zapewne zechcą się wydostać, co więcej lista gości nie kończyła się na dwójce… Huk wystrzału rozniósł się po pomieszczeniu, wraz z drażniącym zapachem prochu. Nadciągał trzeci gość…
    Wychwyciłam spojrzenie Serima, sugestywnym ruchem głowy nakazałam atakować. Uznałam jednak, że to za mało, dlatego szybkim ruchem ręki wskazałam na siebie a zaraz potem na dwójkę uwiezioną w bańkach, oświadczając, że zajmę się nimi. Zaczekałam na rekcję i działania swego kompana a jeśli doczekałam się tak owych sama również przystąpiłam do działania. Nie miałam zamiaru tracić czasu na słuchanie wyjaśnień, na jakiekolwiek słowa ze strony napastników. Ich los w moim odczuciu był już przesądzony, zaatakowali nas i tyle wystarczyło abym nie czuła ich względem żadnego żalu. Miałam zamiar po prostu ich zabić. Bańki powinny już znaleźć się już bliżej mnie, nie było czasu do stracenia. Zamachnęłam się rapierem w pierwszą a dokładniej w uwięzioną w niej postać. Celowałam nieco niżej, ponieważ kiedy ostrze zbliżało się do bańki ta już za sprawą mej woli pękała, tak by nie czynić oporu dla czystego ciecia. Celowałam w gardło, chciałam szybkiej śmierci, nie z litości, lecz z praktyczności. Jeśli udało mi się pozbyć pierwszej przeszkody to miałam zamiar w podobny sposób rozprawić się również i z drugą. Ostrze miecza powinno już zalśnić szkarłatem a powietrze wypełnić się zapachem krwi. Jednak to jest walka, a na jej polu wszystko może się zdarzyć. Nie opuszczać gardy, pamiętać o tym, czego nauczyłam się na treningach i dać robić swoje instynktowi. To miała być droga do zwycięstwa… Ja jednak miałam małe ułatwienie w tym ferworze walki, moja czujność była wspomagana. Niewielka i niepozorna ptaszyna, która cały czas siedziała na moim ramieniu. Tetius był dobrym obserwatorem i wiedziałam, że ostrzeże mnie, jeśli coś ujdzie mojej własnej uwadze. Byłam wyczulona na jego ostrzeżenia i polegałam na nim, w porę wychwycone ostrzeżenie pozwalało na wiele manewrów. I to właśnie piskliwy głosik mojego pupila ostrzegł mnie o kolejnym napastniku nadciągającym z korytarza.
    -Seamair uważaj! Jeszcze jeden tu leci!
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Kapitan Szkarłatnych Piratów

    Godność: Edward Francis Blackteeth
    Wiek: 37
    Rasa: Lunatyk
    Wzrost / waga: 183 / 81
    Aktualny ubiór: .
    Pod ręką: .
    Dołączył: 11 Kwi 2015
    Posty: 43
    Wysłany: 13 Sierpień 2016, 02:55   

    Seamair
    Pirat, pod którym pękła bańka nie miał zbytnio czasu na unik. Był zbyt zajęty tym, żeby kręcąc się dobyć pistoletu i wystrzelić. Dlatego nawet nie specjalnie się przejął tym, że zbliża się do Seamair. Bardziej interesował go raczej fakt, że kręci się - co niezmiernie go irytowało. Nic więc dziwnego, że nie zdążył uchylić się. Z drugiej strony Koniczyna nie dała rady wykonać tak czystego pchnięcia jak chciała. Gardło jest bardzo małym celem, a pirat bardzo żywiołowym oponentem. Gdy tylko bańka pękła Pirat natychmiast rzuciła się na Seamair. Sprawiło to, że ostrze nie wbiło się w gardło, a nieco niżej. Czy to wiele zmienia? Nie. Na tyle jednak dużo, by Koniczyna mogła się zastanowić, co powinna teraz uczynić. W końcu panna Blue Curteins - bo tak nazywał się pirat - miała jeszcze dość siły, by zacisnąć palce na jej broni. Nie na tyle mocno, by nie dało się jej wyszarpnąć. I normalnie nie byłoby to problemem, gdyby nie to, że w czasie gdy Blue wydała z siebie jęk - trafiona ostrzem, powietrze nie zostało rozdarte przez wystrzał, który zniszczył drugą bańkę. Pink był wolny i niemal natychmiast wykonał proste cięcie od góry w stronę Koniczyny. Ta jednak miała sporo czasu na przygotowanie strategii. Weźmy pod uwagę, że po uwolnieniu się, nie był on do końca sprawny i dopiero kilka cennych sekund później wykonał atak. Cięcie było dość prostym atakiem znad głowy. Co do lewej ręki pirata, to był w niej pistolet, jednak jednostrzałowy. Nie było większego ryzyka, że ponownie wystrzeli.

    Co natomiast działo się w głębi? Serim wykonał prosty cios w przeciwnika. Pirat bez problemu go zablokował, lecz tak naprawdę to nie na tym ataku skupił się kot. Była to jedynie próba odwrócenia uwagi, zmyłki, by przeciwnik zignorował drugie ostrze, które wbiło się w jego brzuch i przeszyło go na wylot. Dachowiec spojrzał na kolejnego przeciwnika. Odskoczył w tył. Nie chciał zapewne ryzykować, że gdy skupi się na halabardniku, to pokonany przeciwnik resztkami sił przyczyni się do zguby kocura. Wolał być nieco z tyłu, choć niemal natychmiast uniósł swoje bronie, gotowy do kolejnego ataku. To już jednak jest materiał na kolejny post.

    Aaron
    Umarł z powodu poniesionej rany. Zgon nastąpił u stóp schodów, gdzie Zegarmistrz został zrzucony kopnięciem pirata - tuż po tym jak ten zadał mu śmiertelny cios. Nikt też nie zjawi się, by udzielić mu pomocy na czas. Wszyscy zajęci byli walką.
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 30 Sierpień 2016, 04:02   

    Na mojej twarzy pojawiły się oznaki niezadowolenia, tak jak zazwyczaj, kiedy nie udało mi się osiągnąć zamierzonego celu. Cel jedynie oddalił się w czasie, nie znaczyło to wcale, że wymknął mi się już z rąk. Liczyłam jednak na szybsze pozbycie się przeszkody. Czas to teraz ważna kwestia. A chciałam dla Ciebie lekkiej i szybkiej śmierci… Skoro to utrudniasz to cierp… Pomyślałam wpatrując się w palce kobiety zaciskające się na ostrzu rapiera, oraz plamę czerwieni pojawiającej się u jego końca. Skończę to, co zaczęłam… pomyślałam. Zacisnęłam rękę mocniej na rękojeści, po czym zaczęłam wykręcać/ obracać ostrze by kolejnym gwałtownym ruchem wyszarpnąć je z rąk kobiety zadając im przy tym możliwie wiele obrażeń. Krwawiące i porozcinane dłonie nie będą tak chybkie do łapania się za oręż. Już miałam zadać ponowny cios oszołomionej odzianej w błękit kobiecie, kiedy to w powietrzu rozniósł się huk wystrzału.
    -Semair! Wydostał się!
    Piskliwy głosik aviego zawirował mi w uchu i potwierdził to, czego zdarzyłam się już domyśleć. Zaatakuje to było pewne… Nie podobał mi się taki rozwój sytuacji, głownie przez wzgląd, że oboje moich przeciwników w dalszym ciągu żyło… Gdyby jedno z nich leżało już martwe mogłabym spokojnie zająć się drugim. Dziewczyna jednak dalej była w szoku, jednak nie mogłam zapominać o zbawczym działaniu adrenaliny… Teraz jednak większym zagrożeniem wydał mi się mężczyzna odziany w róż. Ośmieliłam się w końcu skrzywdzić jego siostrę… jak mógłby zostawić to bez odwetu? A gdyby tak wykorzystać ich przeciw sobie? W mojej głowie nagle zrodziła się szalona myśl. Szybko odskoczyłam do tyłu na tyle na ile było mi to możliwe po czym ostrze rapiera wycelowałam w kierunku mężczyzny który miał zamiar mnie zaatakować. Nie strzelił ponownie a to oznaczało że najpewniej nie mógł tego uczynić, musiał zadem się zbliżyć. Pomknie w moją stronę to było pewne a ja to wykorzystam tak jak i cenne sekundy.
    Zwiększając dystans między mną a przeciwnikiem dałam sobie większe pole manewru, musiałam przygotować się na ewentualny unik bądź sparowanie ciosu jeśli mój plan zawiedzie. Musiałam się spieszyć. Spróbowałam rozciągnąć tuż przed sobą portal którego wyjście otworzyłoby się (tuż nad ziemią jakieś pół metra nad ziemią) za plecami rannej kobiety w błękicie. Jaki był tego cel? Jeśli dobrze wyliczyłam czas i przewidziałam zamiar różowego jegomościa tak też nie powinien on zdążyć wyhamować z potencjalnym atakiem albo, chociaż swoim własnym impetem. Jeśli mężczyzna nie zatrzymałby się w porę to zamachnie się na portal albo też przez niego wypadnie. W efekcie wykona atak na własną siostrę albo też przewróci ją i siebie zwalając się na jej osobę. Jeśli tak się stanie to ja będę wiedzieć, że zaistniałe zamieszanie muszę wykorzystać na dobicie ich.
    Może jednak stać się również tak, że mężczyzna zatrzyma się, jednak sam portal przez chwilę będzie mi wówczas tarczą, przydatną w wykorzystaniu konsternacji napastnika na ponowny atak na jego osobę. Mogłabym wtedy przypuścić atak, doskoczyć do opalizującej ściany, aby zamknąć ją i zadać pchnięcie.
    Istniała też naj mniej optymistyczna opcja, czyli że portal nie zdąży się otworzyć. Wówczas będę musiała polegać na swym szermierskim kunszcie. Treningi z pewnym kotem w butach nie były łatwe… i oby się mi opłaciły.
    Już podczas mojego wycofania się (odskoczenia w tył) avi poderwał się z mojego ramienia i krążył nade mną jednak na niemal maksymalnej wysokości jaką umożliwiało mu sklepienie. Bestia choć pewniej czuła się przy mnie wiedziała że liczę na nią i jej instynkty. Im wyżej czerwona puchata kuleczka się znajdowała tym większym zasięgiem widzenia dysponowała. Było to teraz istotne ponieważ walka nie toczyła się tylko pomiędzy mną a różowo-niebieską parką. Był jeszcze nasz kocurek i pozostała dwójka piratów. Nie wiedziałam jak długo Serim im sprosta. Każde w porę przekazane ostrzeżenie mogło być dla mnie zbawiennym.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,14 sekundy. Zapytań do SQL: 9