• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Eden
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Toni
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Listopad 2016, 16:15   

    Im dalej była od grupki amorów, tym lepiej się czuła. Zmartwienia powoli ją opuszczały, a i procenty z szampana swoje robiły. Wspominałam, że ma słabą głowę? Otóż tak, ten jeden kieliszek sprawił, że zdecydowanie zrobiło jej się weselej. Owszem, nie chwiała się, jej mowa była płynna, ale jednak pewne granice już zostały zniesione. Mogła się świetnie bawić, zdecydowanie. I wcale nie potrzebowała do tego towarzystwa!
    W myślach tupnęła nóżką, na twarzy wciąż zachowując powagę, jednakże w jej oczach czaił się radosny błysk. Powoli zaczynała wczuwać się w atmosferę wieczoru. Jeszcze raz rozejrzała się po zgromadzonych. Obok siebie miała tym razem kobietę ubraną w obcisłą, czarną sukienkę, która podkreślała jej kształty. Była... Cóż, bardzo odważna, nawet jak na standardy Krainy Luster. I jakoś tak dziwnie tu nie pasowała... Zanim jednak zdążyła choćby pomyśleć o czymś innym, do jej uszu dobiegł głos strażnika. Odwróciła się w jego stronę, zauważając, jak wpatruje się w nieznajomą. Wyglądało na to, że to do niej skierował swoje słowa, zaraz jednak dał się słyszeć roztrzepany głosik turkusowowłosej dziewczyny, której wcześniej nigdzie nie widziała. Czyżby się spóźniła?
    Przyglądała jej się ukradkiem, jak wdała się w dyskusję ze strażnikiem. Sama Toni nie zamierzała się wtrącać. Zresztą, jej uwagę ponownie przykuł gospodarz, który znów zaczął przemawiać.
    Trucizna, tak? Cóż, interesujące. Brwi różowowłosej uniosły się w górę w niemym zdziwieniu, a ona sama spojrzała na swój opróżniony kieliszek, który wciąż ściskała w dłoni. Jej usta powoli rozciągnęły się w rozbawionym uśmiechu. A więc to tak? Nie dość, że trafiła tutaj przypadkiem, to jeszcze przyjdzie jej tu zginąć? Śmierć na miarę Krainy Luster, doprawdy!
    - Co knujesz, Arcyksiążę? – powiedziała do siebie, próbując choć na chwilę przejąć osobowość mężczyzny. Niestety, moc po raz pierwszy ją zawiodła. A więc nie dość, że ich podtruwa marnym napitkiem, to jeszcze blokuje moce? Cudownie!
    Chciało jej się śmiać, naprawdę. Schyliła głowę, zasłaniając dyskretnie usta dłonią, byleby nikt nie zauważył jej uśmiechu. Widziała już dookoła, jak pierwsi ludzie bledną, słabną, jakby trucizna zaczynała działać. Ona sama czuła lekkie zawroty głowy, ale zwalała je na karb alkoholu. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że to już, że to ona zaczyna działać, drążyć jej żyły i zabierać kolejne minuty życia. Chciała się nimi cieszyć, póki jeszcze mogła. Raz jeszcze spojrzała w stronę gospodarza, wciąż ukrywając uśmiech za rękawiczką. I w tym momencie ponownie odezwała się spóźniona dziewczyna, tym razem wyraźnie kierując swoje słowa do Toni. Spojrzała na nią zaskoczona, wyrwana z zamyślenia. Zaraz jednak na jej usta znów wypłynął delikatny uśmiech.
    - Lepszej nie piłam w całym swoim życiu - odpowiedziała jej, choć turkusowowłosa zdążyła sobie pójść. Toni jednak nie przejęła się tym zbytnio i wykorzystała okazję do głośnego wyrażenia tego, co chodziło jej po głowie. Jeszcze przez chwilę przyglądała się nieznajomej, zanim dziewczyna znów nie zainteresowała się strażnikiem. Była ciekawa, czy ona również wznosiła toast razem ze wszystkimi. Wyglądało jednak na to, że ominęła ją ta przyjemność...
    Sapphire
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Listopad 2016, 10:12   

    To nie jej wina, ale nikt nie mógł tego wiedzieć. Nie była tak wysoką, dobrze zbudowaną i bardziej męską, niż kobiecą postacią bo tak chciała natura. O nie, za tym kryła się o wiele bardziej rozbudowana i mroczna historia, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, tak samo było jeżeli chodzi o utratę oka. Ale szczerze nikt nie mógł tego wiedzieć, a ona nie zamierzała nikomu tego mówić. Może to jedynie kwestia czasu, nim rzeczywiście będzie w stanie o tym komuś powiedzieć? Nie tylko ze względu na początkowy brak zaufania, ale zwyczajnie przez traumę? Starała się myśleć o przeszłości jak najmniej, nie wracać do niej i zostawić za sobą jak tylko się dało, ale nie zawsze to wychodziło. Wtedy bywało różnie... nie działo się nic, czasem wpadała w panikę, a w jeszcze rzadszych przypadkach brała nad nią góra niepohamowana złość. Mimo wszystko teraz jest już o wiele lepiej z tym, kontroluje się i o to chodzi.
    Przez krótki moment była wyłączona z rozmowy, nawet jakoś nie próbowała się w nią włączać, jakby chciała poznać swoich rozmówców. Cały czas przemawiała przez nią ta nieco dzika natura, nieświadomie tak bardzo stawiała na bezpieczeństwo. Nawet nie zwracała uwagi na swoje spięte ciało, którego nijak nie idzie rozluźnić. A może gdyby chociaż spróbowała znów wejść w rozmowę, wtedy byłoby inaczej? Chyba coś, co ma się w genach jest nie do usunięcia, czy się chciało, czy nie. Czy tylko jej się wydawało, czy nawet tych dwóch mężczyzn miało średnio dobre zdanie o arcyksięciu?
    - Mówiąc o umiejętnościach, raczej tych specjalnych nie wykorzysta. - Ten fakt nie do końca się jej podobał, ale może właśnie dzięki temu nic niespodziewanego się nie stanie, a jednocześnie może wpaść w jakieś kłopoty i co wtedy? Cóż pozostanie liczyć na przeszkolenie, jakie ma dzięki... tym... POTWOROM...
    Czemu prosto z tematu o Arcyksięciu przeszli na pracę? Praca... praca... ale ona jest niezdolna do pracy i jeszcze takowej nie szukała. Z umiejętnościami tej rybki nadaje się jedynie do jakiegoś wojska albo na płatnego zabójca.
    - Nie posiadam żadnej pracy ze względu na prywatne powody, ale być może w niedalekiej przyszłości się to zmieni?.. - nagle urwała słysząc słowa o jakiejś truciźnie. Całkowicie jakby bez przejęcia po tych jego słowach dodała.
    -... o ile przeżyjemy. - Niby się tym nie przejęła, ale wewnątrz może jednak troszeczkę? Nie była jedną z tych, która panikowała jak tylko było jakieś zagrożenie, poza tym jej organizm był faszerowany tyloma różnymi substancjami, że kto wie jak zareaguje na jakąś truciznę o ile takowa w napoju była, bo co do tego miała pewne wątpliwości. Zmarszczyła lekko czoło i powąchała trunek, ale czy czuła w nim coś specyficznego? A może gdzieś indziej był haczyk. To zaczęło się robić coraz dziwniejsze. Warknęła cicho, ale słyszalnie i skierowała swoje spojrzenie na Arcyksięcia. Po co on miałby to zrobić? Jaki ma w tym cel, kiedy zrobił "tyle dobrego". Ha, ciekawe kto wyśmiałby taką niedouczoną Sapphire. Wiedziała jedno, teraz musi być cały czas gotowa na wszystkie złe możliwości.
    Czemu wewnątrz była tak niespokojna, a na zewnątrz wyglądała na opanowaną, nie licząc tego nieco wrogiego spojrzenia. To czysty odruch, nic osobistego.
    Strzywir
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 8 Listopad 2016, 19:30   

    Strzywir Pędziskoczek w milczeniu słuchał oraz obserwował rybkę. Jej spięta postawa, wielokrotnie objawiana niespokojną mową ciała, nie uszła uwadze bystrym oczom dachowca. Nic dziwnego, że córa mórz nie mogła znaleźć sobie roboty: pewnie jakikolwiek zleceniodawca, widząc osobliwe zachowanie rekina bez płetwy, nie chciałby przyjąć do pracy kogoś, kto zważałby na każdy krok, jakby stąpał po polu minowym.
    Sama konwersacja nudziła kota. Nadwyrężał gardło, coby wywołać ciekawą dyskusją, ale na razie rozmowa zapowiadała się na nijaką - mozolne odkrywanie kart i uważne ich wykładanie na stół. Czyżby na bale zapraszano samych sztywniaków, nawet przy butelce zsiadłego mleka lepiej kleiła się gadka!
    - Jesteś niezwykle spięta - ujawnił swoje spostrzeżenie miękkim głosem, przypominającym kołysankę. - Wypij sobie więcej, to z całą pewnością pomoże. Trunki mają to do siebie, że z największego, cichociemnego, zestresowanego jegomościa uczynią duszę towarzystwa... Albo fontannę wymiocin! - dokończył dziarsko, pewnym siebie głosem.
    - A jakież to prywatne powody? Musisz, Sapphi, raz na jakiś czas inhalować się wodą, bo inaczej skrzela odmówią posłuszeństwa? - zapytał prowokującym tonem.
    Skrzyżował ręce, oczekując reakcji współrozmówcy.
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 8 Listopad 2016, 21:30   

    Gawain dyskretnie rozejrzał się po sali. Cień paniki malował się na twarzach wszystkich zebranych, ale nikt nie dał tego po sobie poznać. Nie okazywali żadnej bojaźni. Może to i lepiej, gdyż histeria była teraz najgorszą z możliwych opcji do wyboru.
    Trucizna? - zapytał sam siebie w momencie, gdy Arcyksiążę kończył przemawiać. Niczego nie wyczuł w winie. Zapach i smak były zupełnie zwyczajne, nie biorąc pod uwagę dobrego rocznika trunku. Wiedział, że majętnego szlachcica byłoby stać na dobrej jakości truciznę, ale gdyby chciał ich otruć to po co by im o tym mówił? I czemu miałby ją marnować na takie płotki? Gawain był tylko najemnikiem, który ubił parę osób z MORII wśród całej masy tałatajstwa. Całość nie trzymała się kupy. Widocznie stało za tym coś jeszcze, jakiś brakujący element, który przeoczyli wszyscy goście. Być może miał być ujawniony później. Uśmiechnął się nieprzyjemnie. Nie był fanem zakulisowych gierek i tajemnic.
    Wrócić do Krainy Luster tylko po śmierć... i tak nieźle jak dla mnie. Szkoda, że nie mógł użyć swojej mocy. Normalnie zapadłby w letarg, by zminimalizować spustoszenie jakie poczyniłaby szkodliwa substancja, ale w takich okolicznościach nie wchodziło to w rachubę.
    - Muszę się zgodzić ze Strzywirem droga Sapphire. Widać to jak na dłoni. Ale teraz nie masz się czym przejmować, bo jeśli arcyksiążę mówi prawdę, to cokolwiek będzie miało tu miejsce i tak nie zrobi nikomu żadnej różnicy - rozpostarł ramiona, po czym upił kolejny łyk wina. Jeśli była w nim jakaś trucizna to działała na niego od dobrych paru minut. Jego sztywna, oficjalna postawa zupełnie zanikła. Może właśnie o to chodziło Lordowi Protektorowi, ale nie dbał o to. Wystarczająco długo żył w ukryciu i miał tego powyżej uszu. Jeśli miał umrzeć, to umrze będąc sobą.
    - Ale nie bądź dla niej taki surowy. Sądzę, że te prywatne powody, jakiekolwiek by nie były, są dość... widoczne- wskazał na towarzyszkę otwartą dłonią. Oczywiście chodziło mu o jej wygląd. Brak oka nie był drobnym detalem, który tak po prostu można było pominąć. Z pewnością łączyła się z tym jakaś ciekawa historia, ale morska panna niespecjalnie kwapiła się do opowieści. - Choć ja nie mam zamiaru się w to zagłębiać. Myślę, że koniec końców znajdziesz jakąś pracę. To przecież Kraina Luster. - wzruszył ramionami trochę zbyt nerwowo i spojrzał na Arcyksięcia. Chciałby wiedzieć jakie myśli kłębią się pod tą jego białą czupryną. Po co w ogóle ich tu wszystkich skrzyknął. Czemu miałby posuwać się do takich rozwiązań. Może nawet będzie miał okazję, żeby osobiście zapytać go o te wszystkie dręczące go kwestie. Jednakże sądząc po dotychczasowej wylewności jegomościa, pewnie nawet nie będzie musiał, gdyż sam im wszystko należycie wytłumaczy.
    _________________

     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 12 Listopad 2016, 16:48   

    Czy ktokolwiek zadał sobie pytanie: dlaczego? Myśl ta przemknęła Rosarium, gdy spoglądał na zebranych w sali balowej gości. Był świadom, że to jedno pytanie wystarczyło. Było kluczem, który pozwalał otworzyć drzwi i rozszyfrować całą intrygę.
    Jego goście byli nawet spokojni. Jeszcze chwilę temu bał się, ze konieczne będzie uciszanie ich. Nic jednak takiego się nie stało. Na jego twarzy - na krótką chwilę - pojawił się uśmiech. Uniósł dłonie nieznacznie w górę i obrócił, pokazując gościom ich wewnętrzną część. Ręce miał rozstawione szeroko od siebie.
    Niektórzy mogli zdobyć klucz, w tym wypadku jednak największym wyzwaniem było odnalezienie właściwych drzwi. Tym razem jednak nie mógł pozwolić sobie na obserwowanie jak ich szukają. Miał coś do przekazania. Nie mógł zostawić zbyt wiele miejsca na domysły.
    - Wszyscy zdaje się zgadzamy, że w złym guście byłoby odebrać życia swoim gościom. Niezależnie od tego jak szczytny cel by się miało, jak ogromną korzyść by przyniosło. - Mówił głośno, by każdy mógł go usłyszeć i powoli, by ten kto usłyszał mógł zastanowić się nad sensem wypowiadanych przez niego słów. - Co jednak grozi tym, którzy dopuszczają się takich czynów? - Zrobił tu dłuższą pauzę. Wzrok jego wędrował od balkonu po prawej, przez parkiet sali balowej, aż do lewej części sali. Nawet jednak po tym odczekał kilka chwil. Kilka oddechów.
    - Nie bójcie się, trucizna o której mówiłem nie zabija. Nie jest żadną substancją dodaną do kieliszka czy filiżanki, nie podałem jej wam teraz a znacznie wcześniej. Sam zażyłem ją wcześniej niż ktokolwiek inny. - W zasadzie tutaj już wskazał im drzwi, do której pasował klucz słowa "dlaczego". Może nie takie jakich się wszyscy spodziewali. Mniej mroczne, mniej mrożące krew w żyłach. Ktoś mógłby nawet poczuć zawód.
    - Naszą trucizną jest oczywiście idea spokojnej Krainy Luster, gdzie każdy może liczyć na pomoc, sprawiedliwe traktowanie także wtedy, gdy oznacza to karę za wyrządzone zło. Karę, nie zemstę. Sprawiedliwość zamiast gniewu.
    Oparł się, nieznacznie pochylił. Dotąd zapewne większość z nim się zgadzała. Niewielu miało coś przeciwko działalności charytatywnej rodu Rosarium, ich mecenatowi sztuki. Równie niewielu przyznałoby otwarcie, że są przeciwko sprawiedliwości - jakkolwiek ją rozumieją. Teraz przyszedł czas do tego, co może być sporne.
    - Kto miałby czuwać i wymierzać kary? Po wielu latach przygotowań jestem przekonany, że Arcyksięstwo wraz ze swoimi sojusznikami jest gotowe sprostać zadaniu, które powierzyła nam ta idea. Nie jednak bez pomocy, nie wbrew wszystkim. Stąd właśnie liczę, że podzielacie moją wizję i jesteście gotowi udzielić pomocy przy jej realizacji. - Czyli powiedział co było do powiedzenia? Zanudzenie gości na śmierć na pewno by mu w niczym nie pomogło.
    - Dość już jednak zwlekania. Zebraliśmy się tu dla zabawy i szczęścia. Nie dla słuchania moich przemówień. Niech zatem rozpocznie się bal. - Dał jeszcze umówiony sygnał orkiestrze, choć nie było to potrzebne. Na sam dźwięk ich słów muzycy zamilkli, zakończyli prowadzone rozmowy i znów chwycili w dłonie swoje instrumenty. Nim Arcyksiążę zdążył się obrócić, chwycić prawą ręką swoją laskę, salę wypełniła muzyka. To już był ten czas, gdy pierwsze pary mogły zająć parkiet. Zresztą Rosarium był w połowie schodów a już nastąpiła zmiana. Pragnący czekolady i spokoju poszli do ogrodu, głodni do stołu a cała reszta bądź to przeniosła się bliżej ścian bądź zaczęła tańczyć.
    Gospodarz miał jeszcze do wykonania całkiem sporo pracy. Nie bez powodu na bal nie zabrał Rozaliny. Za to zdecydowanie potrzebował kogoś, kto spamięta wszystkie zaplanowane spotkania, przypomni mu nazwiska. Kogoś kto wie całkiem sporo. Na szczęście u stóp schodów czekał na niego ktoś odpowiedni. Przynajmniej tak miało być według planów.


    Leila, Toni, Tyk
    Człowiek w mundurze podrapał się po zewnętrznej stronie dłoni przyglądając się schodzącemu Gospodarzowi. Podobnie jak jemu wcześniej nie odpowiedziano i on nie przejmował się kobietą, która podeszła do niego i nagle uciekła. To było dość dziwne, musicie przyznać.
    - To pogadaliśmy. Trzeba się zająć swoją rolą.
    Znów nie było wiadomo do kogo mówi, zresztą tylko pojedyncze słowa dotarły do uszu stojących nieopodal pań. Jako że Tyk schodzi ze schodów to będzie pisał dopiero na końcu, kolejność pozostałej dwójki jest dowolna.

    Hariotte
    -Błaznem... W zasadzie tak, bo kto nim dziś nie jest. - Marionetka zamyśliła się na całkiem sporą chwilę. W tym czasie Gospodarz zaczął już nawet wyjaśniać im sens swoich słów, lecz rozmówca Hariotte jakby tego nie widział. Jego myśli powędrowały do zupełnie innych, znacznie bardziej odległych korytarzy.
    -Błazny nie muszą się obawiać, nikt nie traktuje ich jako zagrożenie. Mogą pozwolić sobie na szczerość, gdy inni muszą kłamać. Nikt zresztą nie wie, które z ich słów są prawdą, a które bujdą. - Zamilkł jednak na chwilę. Przerwał jakby w połowie i zwrócił swoje oczy w stronę Arcyksięcia. Tym razem słuchał. Słuchał do końca aż nie podskoczył zaskoczony nagłą aktywnością lordowskiej orkiestry.
    - Mamy zatem, jak widzisz, wiele wspólnego z drogim gospodarzem.
    Tym razem jednak jego głos był nieco szybszy, mniej wyraźny - choć wciąż zrozumiały. Mówił także głośniej, choć to naturalne, gdy teraz konkurował z muzyką.
    Nikt na razie nie zwrócił uwagi na rozbite szkło. Ani okoliczni goście, ani kukiełka, nawet sama Hariotte. Na wszystko jednak przecież przyjdzie odpowiednia chwila. Może wtedy gdy dywan przybierze czerwony kolor od krwi? A może trochę wcześniej? Rozglądając się dziewczyna mogła zauważyć, że nie tylko ona upuściła swój kieliszek. Takich jak ona było więcej, a tam na dole już była służba - ta która jeszcze nie opuściła sali - pośpiesznie sprzątając.

    Ruby, Ja
    Kobieta, czy może raczej wiedźma, spoglądała najpierw na wskazaną przez nią dziewczynę, lecz na pierwsze słowa siostry gospodarza chytre oczy "czarownicy" przeniosły się na mówiącą. Przyglądała się jej długo, tak jakby nie zdawała sobie sprawy z jej słów.
    Uśmiechnęła się tylko i odwróciła. Odeszła w stronę schodów prowadzących na wyższe piętro. Szła przez środek sali, a nasza dwójka mogła kontynuować podróż do spokojniejszego zakątka. Nie znalazły jednak spokoju, przez cały czas ktoś im towarzyszył. Wszędzie byli jacyś ludzie! Na razie jednak nikt was nie zaczepił. Kto wie jak długo ten stan potrwa?
    Całkiem niedaleko przechodziła natomiast Ja, która znalazła swoją upragnioną fontannę. Jesteście blisko siebie, jednak możecie pisać w dowolnej kolejności.

    Kessair
    Kościanoręki odpowiedział zanim jeszcze gospodarz postanowił odkryć swoje karty. Zbliżył się jednak nieco, tak by móc mówić szeptem.
    -Myślisz, że to coś niezwykłego. Zastanawiasz się jak to możliwe. Moja ręka niczym się od twojej nie różni. Tutaj uśmiechnął się do mężczyzny, robiąc ponownie krok w tył i wracając do wcześniejszej pozycji.
    -Rozumiesz już?

    Emerald, Leo
    Jako że Leo nie odpisuje Emerald pisze pierwszy. Może zdecydować czy usunie się pod ścianę ze wszystkimi, czy może wejdzie za trójką mężczyzn do góry. Tam na pewno będzie się coś działo. Istniała też możliwość zaczepiania przechodzącej obok staruszki, która wyglądała niczym prawdziwa czarownica i raczej nie sprawiała dobrego pierwszego wrażenia. Jak wybierzesz napiszę Ci więcej szczegółów na gg.
    _________________

    *****
    Toni
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Listopad 2016, 21:49   

    Została sama, obserwując gości. Nikt nie krzyczał, nie panikował, choć widziała, jak parę osób zbladło, tu i ówdzie upadł kieliszek, rozbijając się z brzękiem, a ktoś osunął się po ścianie, łapiąc oddech jak ryba wyciągnięta z wody. Ona sama czuła... cóż, rozbawienie. Gospodarz miał jeszcze parę nowin do przekazania, więc gdy się odezwał, odwróciła się w jego stronę, by ze swojego miejsca móc go obserwować. Roztrzepane dziewczę już dawno zniknęło w innym pomieszczeniu, a kobieta w czarnej sukni też zdawała się być w swoim własnym świecie. Została tylko ona i enigmatyczny strażnik, mówiący do wszystkim, a zarazem do nikogo. Na czas przemowy był jednak skupiony tak jak i pozostali goście.
    Sama przemowa zasługiwała na uwagę. Trucizna okazała się zwykłą bujdą, tym zabawniejsze dla Toni wydawały się te wszystkie dramatyczne gesty zebranych osób. Ją samą utwierdziło to w tym, że ma naprawdę słabą głowę. Gospodarz za to zwrócił uwagę na coś innego. Na truciznę, która od dawna toczy całą Krainę Luster. Bo czymże była cała ta sprawiedliwość? Kogo tak naprawdę chroniła, kogo dotyczyła? I kto tak naprawdę ją wymierzał? Oczywiście, pieczę nad nią sprawowała Arystokracja, ale czy można było powiedzieć, że jest ona sprawiedliwa? W końcu do tej pory śmierć jej rodziców jest nierozwikłaną zagadką, a Franco przepadł jak kamień w wodę i poza nią nikt się tym nie zainteresował. Daniel również był pokrzywdzony przez los, a przynajmniej tak wyglądało to w jej oczach. I co? Sam musiał się o siebie troszczyć.
    Nie widziała tego spokoju, o którym mówił Tyk. Nie czuła tej sprawiedliwości, szczęścia i dostatku, jaki miał panować rzekomo w Krainie.
    Ale tu, na balu, było całkiem przyjemnie. Nikt nic od niej nie chciał, nikt nie szydził, nie szturchał, nie próbował poderwać tanimi tekstami. Mogła być sobą.
    Muzyka rozbrzmiała, porywając co po niektórych do tańca. Do jej uszu dotarła jeszcze wypowiedź strażnika, który znów nie zwracał się do nikogo konkretnego. Z racji jednak, że w sumie tylko ona została w towarzystwie, uznała, że miło byłoby mu odpowiedzieć w jakiś sposób.
    - Ma pan na myśli pilnowanie porządku, czy może jest pan podwójnym agentem? – zagaiła, spoglądając na niego z delikatnym, niewinnym uśmiechem. Kątem oka zauważyła Arcyksięcia schodzącego po schodach. W jego ruchach widać było lata przebywania na dworze, tę delikatność i grację, którą można nabyć wyłącznie w wyższych sferach. Wciąż obracała w palcach nóżkę kieliszka, więc po prostu odstawiła go na brzeg fontanny. Na podłodze było już wystarczająco dużo szkła, a nie zauważyła nigdzie w pobliżu nikogo, kto wyglądał na osobę zbierającą puste naczynia. Służba była zajęta sprzątaniem po nieuważnych gościach, którzy poruszeni nowinami nie byli w stanie utrzymać naczyń w dłoniach.
    Zdecydowanie było tu zbyt wielu ludzi...
    Hariotte
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 15 Listopad 2016, 21:49   

    Wdech.
    Spojrzała na swoje kończyny. Dłonie nadal były na swoim miejscu. Nogi, choć zbrukane czerwienią, nie omdlewały. Głowa nie wirowała. Hariotta była w pełni świadoma wszystkich swoich funkcji życiowych i poza blokadą mocy nie odczuwała żadnych negatywnych środków trucizny.
    Wydech.
    A wraz z wydechem pojawiło się wyjaśnienie, które sprawiło, że na twarzy Bajarki pojawił się rumieniec zażenowania. Od dawna nie reagowała tak gwałtownie na życiowe sytuacje. Od dawna też nie opuściła gardy na tyle by nie wyczuć nadchodzącej metafory wypowiedzi rozmówcy. W tym przypadku gospodarza. Zapewne niebanalna dyskusja z marionetką nieco ją rozproszyła.
    Wdech.
    Teraz powinna się zebrać w garść. Wygładzić sari i wrócić na swoje poprzednie miejsce. Tam jednak nadal tkwiły kawałki potłuczonego szkła, na które rozmówca nie zwracał uwagi.
    Wydech.
    Dobrze, już jest niemal całkowicie dobrze. Zapewnienie w myślach stało się prawdą, a Baśniopisarka odzyskała rezon. Wyprostowała się i zrobiła ponownie te kilka kroków naprzód, tym razem jednak stając po drugiej stronie marionetki. Krwawe ślady, które zostawiła za sobą niemal zlały się z wilgotną posadzką. A może to było wino, a nie osocze?
    Akurat zdążyła oprzeć się o balustradę i spojrzeć w dół, gdy popłynęła jedna z najbardziej wartościowych myśli tego wieczoru. Pokiwała wolno głową, a włosy, nagle wyjątkowo spokojne (bo bezruchem wyrażały swój strach) opadły jej na oczy w postaci bujnej grzywy. Zgarnęła je ręką.
    - I właśnie dlatego są najniebezpieczniejszymi wrogami. Lecz również potężnymi sojusznikami.
    Kiedyś gościła na dworze, gdzie nadworny błazen odpowiadał na wszystkie pytania zagadkami. Były zgryźliwe i niesmaczne, jednak bawiły bogatych szlachciców. Ciężko było stwierdzić czy ignorowali te wymierzone w nich riposty z czystej ignorancji czy też żeby zamaskować swoje zdenerwowanie.
    Głupota. To wszystko nie miało sensu.
    - Mówi nam, że mamy prawo głosu. Zawsze kiedy będziemy się zgadzać z jego zdaniem - westchnęła, bo nie znalazła tej zbieżności pomiędzy ich sytuacją, a sytuacją Arcyksięcia. Chciał przyjąć na swoje barki władzę wykonawczą zasad, które zapewne także sam ustali. Stąd był już niewielki krok do dyktatury. Szczególnie jeśli pogłoski o paleniu na stosie z plotek staną się prawdą. Jednak gdy marionetka zaczęła mówić głośnie, Hariotte wręcz przeciwnie, obniżyła ton swojego głosy niemal do szeptu. Ściany mają uszy, nieprawdaż?
    Ewentualnie służba, która już się zbliżała by zapanować nad bałaganem. Czarnowłosa przestąpiła z nogi na nogę, wciskając jeszcze więcej krwi w podłoże. Wymamrotała coś do siebie i rozejrzała po niższym poziomie, chcąc ukryć zmieszanie.
     



    Niespełniony Marzyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Daniel Kessler
    Wiek: wizualnie około 30 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników
    Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców
    Wzrost / waga: 196
    Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty. Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim. Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne!
    Znaki szczególne: Krzaczaste brwi
    Zawód: Astrolog
    Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka
    Broń: Pałasz i sztylecik
    Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
    Dołączył: 29 Lip 2016
    Posty: 171
    Wysłany: 16 Listopad 2016, 21:22   

    Kessler nie miał najmniejszej ochoty skupiać się teraz na kościanorękim Kapeluszniku, gdy arcyksiążę postanowił zabrać znowu głos. Gra rozchodziła się o to, czy w ogóle wyjdzie stąd żywy; nie wypił co prawda ani krzty mleka, które ze sobą nosił, a które przynieśli mu kelnerzy, ale przecież zakładając, że połowa wypije zatruty trunek, to resztę dobiją strażnicy. Tutaj, gdzie nie działały specjalne umiejętności gości. Zarżnie ich jak psy, hm? Po co to było arcyksięciu? Cóż chciał osiągnąć? Nie tak traktuje się ludzi, od których można zgarnąć w przyszłości profity. Zatem pozostało mu czekać na jego wyjaśnienia.
    Słuchał dalszego przemówienia Arcyksięcia i szczerze powiedziawszy, to opadła mu szczęka. Nie ze zdziwienia, ale takiego doboru słów to jeszcze nie słyszał. Nadzwyczajne, po prostu. Wspaniała idea ma być trucizną? W jakim kształcie, z której strony? Jednym słowem? JAK? Z poczucia nieprzyjemnego chłodu, wraz z postępem przemowy Rosarium, Daniel czuł narastającą złość. A gdy już wspomniano o jakże pięknej wizji Krainy Luster, która to miała być zapewniona przez czułą dłoń rodu Rosarium, zrobił się gorący. Ze stanu, w którym czuł chłód i pot na rękach, zmieniło mu się na stan odznaczający się wielkim pobudzeniem i nawet pewną dozą złości. Gdyby był u siebie pewnie machnąłby pięścią w stół, czy coś w tym rodzaju. Ale miał wobec niego dług, więc bardzo niemiłym zachowaniem z jego strony byłoby zrobienie rzeczy, które miał w pamięci. Dlatego wciągnął kilka głębszych wdechów, a potem głośno je wydmuchał. Kościanoręki Kapelusznik zapewne wszystko słyszał i widział po zachowaniu Daniela, jak bardzo zirytowało go postępowanie arcyksięcia. Ale już spokojnie. Czas było powrócić do starych rozmówek. Może z drugiej strony nie powinien traktować przemowy jako czegoś, co wzbudza jego niechęć i nienawiść do osoby Rosarium; a raczej powinien skupić się na tym, jak się zachowuje i co ma do powiedzenia wobec gości. Dzięki tej mowie wiele można było przeto wyczytać z charakteru.
    Zwrócił się więc do swojego towarzysza rozmów i wsłuchał się w to, co ma do powiedzenia. Początkowo trochę nie pasowało mu to, że Kapelusznik się do niego zbliżył - wobec obcych i dziwnych wolał jednak zachować dystans, dlatego mimowolnie i niezauważalnie się odsunął. Potem rozmówca zaczął mówić; jednak to, co powiedział, wzbudziło w Danielu całkowite zdziwienie tak, że próbował rozmyślać nad sensem wypowiedzianych słów. Potem zobaczył, jak ów Kapelusznik robi krok w tył i uśmiecha się, dopytując, czy Daniel rozumie te słowa. Za cholerę ich jednak Marionetkarz nie rozumiał. Spojrzał na swoją rękę, potem na kościaną rękę Kapelusznika. no przecież on nie ma mięśni. Ale... czyżby chodziło mu o iluzję? Ale tutaj nie można używać mocy... więc co u licha? - pomyślał Daniel. Nie był może osobą o lotnym umyślne, nie chwytał też może oczywistych dla innych aluzji, albo po prostu zupełnie nie rozumiał, co ta istota ma na myśli. Co chciała mu powiedzieć? Co przekazać? Abstrahując od bystrości umysłu, Marionetkarz najzwyczajniej na świecie nie przepadał za zagadkami, a co właśnie -jak myślał- zastosował Kościanoręki. Dlatego początkowo na twarzy Daniela widoczny był nawet grymas, który szybko zgasił poważnym spojrzeniem.
    - Mówisz zagadkami, chyba ci się to bardzo podoba, hm? Ja jednak wolę konkrety i oczywistości, zagadki pozostawiając na jakieś ponure dni, czy kiedy trzeba czekać kilka godzin i wpatrywać się tępo w ścianę. - powiedział tonem gburowatym, trochę nawet niemiłym. Opamiętał się, że nie powinien tak się zwracać do jednego z wielu gości arcyksięcia, szczególnie, że mógł być on jego bliskim podwładnym. Dlatego zaraz się uśmiechnął, jakby próbując nadać wcześniejszej wypowiedzi ton bardziej żartu, niż poważnych słów krytykujących taki sposób "odpowiedzi" rozmówcy.
    - Oczywiście nie bierz tego do siebie, po prostu miałem cięższy dzień. Jak ci się podobała przemowa arcyksięcia? - zapytał, aby zakryć swoje ciągłe rozmyślania. W sumie był też ciekawy, jak zachował się w tej materii Kapelusznik, gdyż sam był na tyle skupiony na osobie Rosarium, że nawet nie patrzył, co w tym czasie robił Kościanoręki.
    Bo dlaczegóż ręka podobna szkieletowi miałaby być taką samą jak zdrowa ludzka ręka? Chodzi mu o celowość? Niby mógł nią poruszać, chyba. Ale jeśli by dziabnąć taką rękę kościaną, to krew z niej nie poleci, więc to to samo dokładnie nie jest! Ale gdybym zaczął mówić w ten sposób, człek ten uznałby mnie za prostaka co najmniej. Daniel co prawda nie pamiętał już tych wszystkich zagadek z powodu amnezji, ale pewien rodzaj sposobu wypowiedzi czy zachowania mu pozostały... nawet tak bardzo podświadomie.
    Dlatego Kess zachował milczenie w pozostałych kwestiach i czekał grzecznie na odpowiedź. Uznał, że rozmowę pokierował na takie tory, że bezzasadnym byłoby ponownie pytać Kapelusznika o rękę. Raczej swoim tonem próbował przekonać go do innej odpowiedzi. W wyniku stresu i złości związanych z przemową arcyksięcia, jak i fascynacji tym oto kapelusznikiem, zapomniał zupełnie o niemiłych twarzach z parteru - widocznie nie czuł, aby sprawiali mu jakąkolwiek trudność czy problemy.
    Sapphire
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 25 Listopad 2016, 22:18   

    Nigdy nie szukała pracy, jeszcze nie czuła się na to gotowa i w sumie tego nie potrzebowała. Innym punktem był fakt, że nadawała się głównie do walki, a z jej sumieniem bywało różnie, więc do zabijania również. Może i mogłaby gdzieś pracować gdyby tylko zechciała takowej roboty poszukać, a nie tylko spędzać czas sama ze sobą. Ktoś zaproponował jej pracę w cyrku, jednak automatycznie odmówiła. Mogłaby być to jedna z prostszych rzeczy, jednak przed tą robotą miała jakąś specjalną blokadę. Nic dziwnego, sporo lat miała na karku mimo swego młodego wyglądu. Po co komu praca, jak nie jest się w stanie zapanować nad samym sobą? Jeszcze komuś stałaby się krzywda.
    A więc jednak zauważyli. No przecież, nikt nie jest głupi, a ona nie specjalnie próbowała się z tym kryć. Wzrokiem skarciła obu, minimalnie drgnął lewy kącik jej ust. Może do końca nie była świadoma w jaki sposób na nich spojrzała?
    - To już odruch, kiedy jestem na obcym gruncie. Nie wiem czego się spodziewać, a zawsze próbuję być przygotowana na najgorsze. Nie mogę pozwolić sobie na nieostrożność w takim miejscu jak to. Poza tym nie uważam upicia się za dobre rozwiązanie, kto wie co wtedy przypadkiem mogłoby mieć miejsce - mówiła tak, jakby od tego miało zależeć jej życie, a dokładniej, że gdyby ich nie przestrzegała to mogłaby je stracić.
    Z jednej strony czuła się niby atakowana przez kocura, a z drugiej broniona przez rudowłosego. Po co mu znać prywatne powody zupełnie obcej osoby? Jak na jej gust był zbyt wścibski i nie zamierzała tego tak po prostu zostawić. Oczywistym było też, że nie powie jakie to powody nawet jeżeli poczuła, że słowa Strzywira są niczym rzucone wyzwanie i jednocześnie prowokacja. Nie, to nie odpowiednia pora ani czas na takie rozmowy. Nie chciałaby, by coś stąd wyszło czy zostało użyte przeciwko niej w późniejszym czasie. Poza tym czemu ona nadal ciągnęła tę rozmowę? Trochę tego potrzebowała...
    - Nie, to nie z powodu mojego wyglądu. Na jednym z pierwszych miejsc to zapewne wina tego, że nie próbowałam zbytnio szukać niczego konkretnego. - Tyle mogła zdradzić, tak przynajmniej założyła. Po co więcej? Nie ma potrzeby. W ramach podziękowania za obronę i wyrozumiałość uśmiechnęła się do niego delikatnie.
    Może nieco mniej się spinała, gdy jej przypuszczenia okazały się prawdą, alkohole były czyste. Nie to, żeby była w tym wyspecjalizowana, ale rzeczy czuła bo miała z gorszymi doświadczenia. Prychnęła na kolejne słowa Arcyksięcia, a może na samą siebie przez to przewrażliwienie? Nie, dla niej takie rzeczy nie były ani trochę zabawne i łatwo można było zauważyć, że nieco się przez to naburmuszyła.
    - Nie dobieraj słów w tak zły sposób... - burknęła pod nosem, by żaden z jej towarzyszy nie słyszał, kiedy wlepiła wzrok w Arcyksięcia i upiła kolejny łyk trunku. Zaczęła znów zadawać sobie pytania dlaczego się tutaj pojawiła. Czy była już mniej niepewna? Może trochę. Westchnęła cicho.
    - Również zostaliście zaproszeni przez NIEGO na bal. Wiecie jaki miał w tym cel? Cokolwiek? - Tym razem ona zacznie zadawać pytania, nie będzie już tak bierna w tej rozmowie.
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 26 Listopad 2016, 00:53   

    Nie do końca spodziewał się takiej odpowiedzi. Początkowo sądził, że Sapphire poddawała się odruchom z powodu zdenerwowania lub tremy, ale widocznie podłoże problemu sięgało znacznie głębiej. Jej mała przemowa o trzymaniu się zasad powiedziała Cieniowi więcej niż mgliste tłumaczenia dotyczące trudności w znalezieniu pracy. Wyraźnie nie ufała samej sobie. Może nawet się siebie bała. Wolałby ją widzieć wolną od tego strachu, który stale fałszował jej osąd i niczego nie ułatwiał.
    -Bycie wolnym strzelcem też ma swoje zalety. Jedynymi zobowiązaniami są te, na które się zgodzisz.
    Przemowa ucichła. Czyli jednak nie zostali poddani działaniu żadnych trujący substancji. Keer uśmiechnął się nerwowo dosłownie na sekundę, czując jak kamień spada mu z serca. Doceniał starania Arcyksięcia i przewrotność jego słów, ale i tak uważał "żart" za wyjątkowo niesmaczny. Nawet jeśli nie dostrzegał rzeczonej sprawiedliwości, to Kraina Luster była bliżej niej niż kiedykolwiek. Marionetki miały prawo głosu, wojna i jej dzikie prawa dawno przeminęły. Nadal było nad czym pracować, ale razem mogliby tego dokonać.
    Orkiestra zaczęła grać, a Agasharr Rosarium właśnie postanowił dołączyć do swych gości i spokojnie schodził po schodach. Gawain przez krótką chwilę podążał za nim wzrokiem. Lord wydawał się być zadowolony, więc chyba osiągnął swój cel.
    - Również chciałbym wiedzieć. Jednak na pewno nie tylko po to, by móc odegrać swoją małą farsę. Otrzymałem zaproszenie najprawdopodobniej dlatego, że moja rodzina pomagała ludziom Rosarium. Zapewne jak ponad połowa zebranych tu osób, byłem po prostu nazwiskiem na długiej liście. Po raz pierwszy widzę arcyksięcia na własne oczy. - odpowiedział kobiecie. Nie musiała wiedzieć wszystkiego. W zasadzie to nie mogła, jeśli miała pożyć trochę dłużej. O jego korespondencji, o jego przeszłości i pobudkach. Miał pytania, całe ich mnóstwo, a jedyną osobą, która znała drogę do odpowiedzi, był Lord Protektor Krainy Luster.
    - A teraz wybaczcie mi na chwilę. Miło było cię poznać Strzywirze. A tobie, Sapphire, postaram się potem skraść chociaż jeden taniec. - skłonił się lekko i niezbyt śpiesznie ruszył w kierunku schodów. Stały przy nich trzy inne osoby. Rudowłosa już wcześniej mignęła mu gdzieś przed oczami. Z bliska jej krągłości, opięte przez czerwoną suknię, robiły jeszcze większe wrażenie, a jej oczy mieniły się każdym odcieniem zieleni. Druga z dam stawiała na klasyczną elegancję, pozostawiając swe wdzięki wyobraźni innych. Jej oczy odznaczały się taką samą barwą, co oczy jej towarzyszki. Obie były prawie takiego samego wzrostu, choć buty na obcasie skutecznie utrudniały właściwą ocenę. Gawain mógłby przysiąc, że są siostrami lub kuzynkami. Przy tych dwóch uroczych damach stał jeszcze umundurowany mężczyzna.
    Keer przystanął przy nich i skłonił się.
    - Wybaczą mi państwo to małe najście, ale żywię nadzieję na zamianę paru słów z wami oraz z naszym gospodarzem. - mówił, gestykulując prawie pustym kieliszkiem. - Gawain Keer - przedstawił się i uśmiechnął się lekko. Te wszystkie uprzejmości i stałe zważanie na swoje słowa, zaczynały go męczyć. Najchętniej oddałby się słodkiemu pijaństwu i obżarstwu. Czasem mocno go zastanawiało, jak arystokracja wytrzymuje te wszystkie sztywne przyjęcia, wieczorki zapoznawcze i polowania.
    _________________

     



    Upiorny Arystokrata

    Godność: Jego Wysokość Arcyksiążę Rosarium, Lord Protektor Krainy Luster
    Wiek: Niektórzy czynami starają się dowieść, że zbyt długo już Rosarium żyje na tym świecie, choć on sam jest odmiennego zdania.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Lubi: Równy krok marszowy arcyksiążęcych legionów, które białą i czerwoną różę niosą do najdalszych zakątków krainy luster; zapach kwiatów w ogrodach Różanego Pałacu i spokojny szum fontann.
    Nie lubi: Nieposłuszeństwa i fałszywych idei, niszczących piękno niewinnych oczu, niegdyś szczęścia tylko pragnących.
    Wzrost / waga: 178 / 70
    Aktualny ubiór: .
    Znaki szczególne: Tykowość
    Pod ręką: Złoty zegarek kieszonkowy
    Bestia: Alphard (Rubeol), Forets (Tenebrae)
    Nagrody: Lustrzany Pierścień, Zegarmistrzowski Przysmak, Nić Opętania, Lodowy Klejnot, Kamień Duszy, Umbraculum
    SPECJALNE: Administrator, Mistrz Gry | Mister Spectrofobii 2011, Najlepszy Pisarz 2012
    Dołączył: 28 Gru 2010
    Posty: 1341
    Wysłany: 28 Listopad 2016, 23:18   

    Co czuł Arystokrata schodzący powoli po owalnych schodach prowadzących na główny parkiet sali balowej? Na jego twarzy można było wyczytać spokój, ten związany z powagą. Cokolwiek teraz kotłowało się w jego głowie, jakiekolwiek kolejne "żarty", kazuistyczne chwyty czy refleksje to nikt z zebranych gości nie był w stanie ich odczytać.
    Jednak gdy ocean wydaje się spokojny, gdy tafla wody odbija promieni słońca tylko nieznacznie falując pod wpływem łagodnego wiatru, to w jego głębinach kryje się walka niemniej brutalna jak ta, gdy dwa statki burtami się zetknąwszy stają się polem bitwy. Tak i w głębinach umysłu Gospodarza kryje się coś na kształt niepokoju. Maleńki potworek o kilku głowach, który choć zbyt mały by mieć na cokolwiek wpływ jest obecny i co jakiś czas o sobie przypomina. Tylko uśmiech wywołując, lecz czy kiedyś nie stanie się prawdziwym monstrum?
    - Admirał Silipug, osoba która zna zbyt wielu, by mogła upić się do nieprzytomności. - Westchnął z początku, po czym uśmiechnął się jednak do dziewczyny i delikatnie pochylił głowę. - Pani jednak nie miałem przyjemności poznać
    Gospodarz w międzyczasie zbliżał się i gdy padło ostatnie zdanie w jego głowie pojawiło się mnóstwo myśli. Pierwsza z nich, jak się okaże najtrafniejsza - przyszłą tu z kimś. Zbyt często przebywanie z osobami, które oskarżyć o paranoję to jak powiedzieć, że lisy są bardzo ruchliwe, wywołało także inne obrazy. Może szpieg? Może jakiś agent Morii?
    Szybko jednak zbył czarne wizje łagodnym uśmiechem i zatrzymał się. Znalazł się na tym samym poziomie co wszyscy. Szybkim spojrzeniem zmierzył gwardzistów. Sam ich wybierał. To były staranie konieczne by mógł zrealizować swoje plany. Nie wiedział jak zachowają się jego goście - byli wyjątkowo spokojni.
    - Nie mam serca wam przerywać, szczególnie teraz gdy Henry znalazł nową twarz. Kątem oka dostrzegł także stojącego w pobliżu, choć w tej akurat chwili nie mówiącego nic Gewaina. Spojrzł porozumiewawczo na Silipuga, lecz szybko przeniósł wzrok na Toni i Keera i właściwie tylko do nich skierował swoje kolejne słowa. - Sprawy jednak gonią, a nim moi drodzy goście posłuchają rad Henry'ego chciałbym pozwolić sobie na kilka negocjacji, a może i paktów. Pozwolicie zatem zaprosić się na kolacje?
    Po tych słowach uniósł dłoń, schowaną dotąd za plecami, za peleryną i wskazał na drzwi, które w przeciwieństwie do tych prowadzących na ogród nie cieszyły się zainteresowaniem gości. Druga z jego rąk wsparta była na lasce, skrywając jej różano-rubinową gałkę. Nie wiedział, że Keer i Toni nie przyszli razem, a Silipug był tym, który musiał uratować sytuację:
    - Orkiestrze zakazano pić, więc mądrze byłoby nie narażać się kucharzom - wszak mają noże. Dlatego Jego Wysokość liczy, że przyjmiecie propozycję panie Keer i panno... - Tu uczynił pauzę, by kobieta mogła się przedstawić, po czym dodał także, że jej partner także jest zaproszony.
    Jednak tymi słowami Arcyksiążę nie był aż tak zaskoczony, nazwisko Cienia wystarczyło. Znał tę sprawę. Osobiście, przy małej pomocy - takiej naprawdę małej bo ledwo 160 cm - wymieniał z nim korespondencję.


    Hariotte
    Marionetka parsknęła, słysząc obniżony ton głosu rozmówczyni. Podjął jednak wyzwanie i również odpowiedział nieco ciszej niż poprzednio.
    - Czyż nie cudowna despotia? - Tutaj zbliżył się nieco, jakby w obawie czy jego usta nie znajdą się zbyt daleko by dziewczyna mogła usłyszeć szept. - Choć czym różni się on od nas Jest gospodarzem, zaprosił nas do swojego domu - Tu ponownie się zaśmiał krótko, jakby nagle uświadamiając sobie, że przecież są w lecącym pociągu. - Mało który gospodarz lubi, gdy jedzący z jego stołu mówią, że lepiej niż on by wszystko przygotowali. - wrócił do poprzedniej pozycji. Oparłszy się plecami o balustradę i wychyliwszy nieco skierował wzrok na Arcyksięcia.
    - Zastanawia mnie jednak... Nie chcę wszak naszego gospodarza obrażać. Kim jest? Błaznem czy szaleńcem? Choć może właściwsze pytanie kim my go widzimy. Niegroźnym komediantem, który lubi się popisywać, czy niebezpiecznym wizjonerem, który pragnie rewolucji.
    Hariotte mogła dostrzec wchodzących po schodach służących. Kolejna porcja przekąsek, wina. Zanim jeszcze dotrą zdąży odpowiedzieć. Dopiero pierwsze stopnie.
    - Jak sądzisz?
    Marionetka nie przejęła się wcześniej trucizną, a teraz w ostatnich dwóch wypowiedziach wróciła do nieco głośniejszego tonu głosu. Można się nawet zastanowić, czy nie jest to odrobinę podejrzane, czy może sam Rosarium nie wysłał w tłum ludzi, by wyszukali ewentualnych przeciwników?

    Kessair
    - Mam nadzieję, że nie moje zagadki Cię tak wzburzyły. - Widząc, że Daniel się odsunął nie dotkną
    jego ramienia swoją kościaną ręką. Cofnął ją natomiast, wyciągniętą do połowy.
    - Moja ręka ma skórę i kości jak i twoja. Nie uwierzysz może, lecz jako badacz lustrzanych mórz na różne natrafiam dziwa... Czasem też włożę rękę w niewłaściwą szczelinę w niewłaściwej skale i ot. Nie widać mięśni, skóry tylko kości, a przecież tam są. Nawet gdy się zranię, to płynie krew, gdy trzymam kielich czuję metal na skórze, a mimo to nie widać nic tylko te przeklęte kości. Nie wiem nawet czy to cholerstwo minie, czy może będę udawał śmierć. Żona nawet mówiła, że uszyje mi piękny płaszcz z kapturem.
    Tutaj przerwał i roześmiał się tak głośno, że kilka okolicznych osób odwróciło się w ich kierunku. Oczywiście wszystkie znajdowały się na tarasie, a parkiecie nikt nawet nie zerknął. A nasz rozmówca się chyba nadto rozgadał.
    -To było szalenie intrygujące gdy wygłaszałem w Dyniowym wykład o morskich stworzeniach Morza Łez oraz mitologii tego i machałem taką ręką. Wszyscy - nawet te stare dziady - bardziej chyba byli zainteresowani ręką niż tym co mówiłem! A najlepsze w tym wszystkim jest to, że nawet nie pamiętam kiedy i gdzie to się stało! Nawet szukałem tej właściwej dziury i nic.
    Wypił kolejny kieliszek, który dopiero co przyniosła mu służba. Jednak gdy on pił, nim jeszcze odpowiedział napytanie o przemowę - która chyba mało go interesowała a może po prostu nie chciał sam myśleć o tym jak się wystraszył i zamierzał to zagadać - do Daniela podszedł jeden ze służących i szepnął mu na ucho.
    - Chyba ktoś na pana czeka na dole i nie wygląda najprzyjaźniej.

    Sapphire
    Z Tobą mam taki problem, że nie jestem w stanie powiedzieć co ze Strzywirem, a nie mam z nim obecnie większego kontaktu. Dlatego właśnie pozostawia Ci wybór czekać na niego lub skontaktuj się ze mną, żebym Cię jakoś z tej sytuacji wyciągnął.
    _________________

    *****
    Leila
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 29 Listopad 2016, 19:52   

    Leila stała początkowo plecami do schodów. Cieszyła się przechodzącymi przez jej plecy ciarkami, wywołanymi zimnym marmurem. Rozglądała się wśród osób znudzona i wcale tego nie ukrywając. Wiele by dała by nie musieć uczestniczyć w tej farsie pozorów i maskarad. Jednak nie mogła od razu się ulotnić, musiała najpierw uzyskać odpowiedź na swe pytania. Przecież nie przyszła tu tylko by oczarować paru mężczyzn. Chociaż nie był to wcale zły plan.
    Kobieta czując czyjś wzrok na plecach odwróciła twarz w kierunku schodów. Zauważyła, że arcyksiążę schodzi ze schodów i miała dziwne przeczucie, że kieruje się w stronę, gdzie stała. Czyżby wiedział kim jest, a raczej wiedział o niej więcej niż ona sama wiedziała? Cóż, chyba za parę stopni dowie się co to za farsa. Tymczasem odezwał się do niej człowiek tytułujący się admirałem. Cóż za przyjemność, sama śmietanka towarzyska wkoło. O ironio.
    Rudowłosa uśmiechnęła się czarująco, a jej oczy zaświeciły iskierkami, odezwała się słodkim głosem, w którym słychać było nutkę flirtu. Jednak nie była to jej wina.
    -Bal dopiero się zaczął więc będzie miał pan sporo czasu by nadrobić tą stratę.
    Skłoniła lekko głowę i podała mężczyźnie rękę do ucałowania. Co zwyczaj to zwyczaj, jednak nie miała zamiaru dygać czy co tam kiedyś damy robiły. Nie przesadzajmy przecież była tylko nieznaną kobietą, piękną przez co zwracała uwagę, jednak dalej nieznaną i nic nie znaczącą w towarzystwie.
    Tymczasem do jej zacnego grona dołączył sam prowodyr całego zamieszania uprzedniego. Rudowłosa delikatnie z uśmiechem odsunęła się do tyłu robiąc mężczyźnie więcej miejsca. Poza tym sama swoje bardzo dobrze znała i wiedziała, że aktualnie jest tylko marionetką na pokaz, piękną lalką, niczym więcej.
    Wysłuchiwała całego tego przedstawienia, aż w końcu spokojnie musiała odpowiedzieć. Co prawda kolacja w gronie kilku osób jej nie przeszkadzała, jednak myśl, że są oni specjalnie wytypowani i dodatkowo dziwnym trafem stanęli niedaleko siebie napawało ją lekkim niepokojem.
    Ale cóż musiała się w końcu przedstawić w towarzystwie, szczególnie, że ją o to proszono.
    -Leilo, wystarczy Leilo.
    No tak, przedstawienie samego imienia było dyplomatycznym rozwiązaniem. Słysząc o partnerze uśmiechnęła się wręcz czarująco wyciągając rękę do admirała by mógł ją poprowadzić. Jednocześnie stwierdziła w formie krótkiej ironii, że niestety nikt jej nie zechciał towarzyszyć.
    Jeszcze raz spokojnie spojrzała w stronę Tyka zastanawiając się, co ten mężczyzna planuje w stosunku do nich.
    Toni
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 30 Listopad 2016, 23:32   

    Osoba Admirała sprawiała naprawdę przyjemne wrażenie. Był szarmancki, czarujący i z poczuciem humoru, czyli taki, jak dżentelmeni tamtych czasów. Jednocześnie nie wyglądał na takiego, który połknął kij. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.
    Odwzajemniła uśmiech, zasłaniając delikatnie usta dłonią i już miała odpowiedzieć, gdy istota do tej pory stojąca przy schodach uznała, że uwaga jednoznacznie skierowana ku Toni, należy się jej. Zaraz też zawładnęła osobą admirała, mizdrząc się i wdzięcząc jak jakiś podlotek. Uśmiech od razu spełzł z twarzy Toni, zastąpiony delikatnym zmarszczeniem brwi. Wpatrywała się w nią z niepokojem i nutką pogardy. Rudowłosa zdzira z kompleksem niższości. Wcześniej jakoś nie kwapiła się, żeby zagaić do strażnika, a gdy ten już znalazł sobie obiekt zainteresowania, postanowiła bezczelnie skraść uwagę nie należącą do niej. Ale w porządku, zobaczymy, co z tego wyniknie.
    Arcyksiążę zdawał się nie zauważyć zalotów rudowłosej, zwracając się do wszystkich zgromadzonych. Wydawało jej się jednak, że poświęcił jej szczególną uwagę, wypowiadając kolejne słowa. Na jej policzki wpełzł delikatny rumieniec, szczególnie, gdy uświadomiła sobie, że to ją, a nie tę mizdrzącą się pannę, Tyk zaprosił na wspólną kolację. A ona nawet nie dostała oficjalnego zaproszenia.
    Tylko coś ta wzmianka o partnerze jej nie pasowała...
    - Antonina. Antonina Delacroix. Będzie mi niezmiernie miło spędzić czas w towarzystwie samego Arcyksięcia. Muszę przyznać, że to dla mnie niemały zaszczyt.- Odpowiedziała szczerze, dygając przy tym z wdziękiem zupełnie innym od tego prezentowanego przez rudą seksbombę. Zresztą, wystarczył jeden rzut oka, by zauważyć, że uroda Toni była o wiele bardziej subtelna, delikatna i dziewczęca od chamskiego seksapilu Leili, bo tak miało na imię to nieszczęsne dziewczątko.
    - Z miłą chęcią potowarzyszę panom w interesach, choć podejrzewam, że osobiście nie wniosę do nich zbyt wiele. Nie wybaczyłabym sobie jednak zrezygnowania z tak zacnego towarzystwa. – Dodała jeszcze, posyłając delikatny uśmiech wszystkim trzem zgromadzonym panom, jednocześnie traktując rudą przybłędę jak powietrze. Była naprawdę ciekawa, jak tę sytuację rozwiążę Arcyksiążę. Szczerze powiedziawszy, nijak nie uśmiechało się jej towarzystwo tej dziuni...
    Tak. Była zazdrosna.
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 3 Grudzień 2016, 15:31   

    Tajemniczy jegomość był więc admirałem. Nie było to dla niego zaskoczeniem, wszak galowy mundur miał na sobie nie bez powodu. Zaraz potem dołączył do nich sam Gospodarz dzisiejszej uroczystości. Trochę mu zazdrościł pomocy w osobie Henry'ego Silipuga. Ilość twarzy do zapamiętania była ogromna, a do tego trzeba było jeszcze je połączyć z odpowiednimi nazwiskami, a czasem i tytułami. Na pewno nie należało to do rozrywek Arcyksięcia. Za to admirała śmiało posądziłby o bycie lwem salonowym. Obracał się w towarzystwie z istną gracją i wyraźnie sprawiało mu to przyjemność.
    Spokojnie czekał aż reszta śmietanki zapozna się z imionami, po czym nagle zorientował się, że właśnie został zeswatany i nawet on sam nie wiedział z kim, gdyż obie kobiety się przedstawiły. A przecież gdyby któraś z nich była jego partnerką, to sama zainteresowana również by o tym wiedziała. To małe zamieszanie nieco go rozśmieszyło, choć nie dał uśmiechowi wpełznąć na swoją twarz. Zawziętość z jaką damy walczyły o uwagę i uznanie Arcyksięcia, przywodziła Gawainowi na myśl dwa kocięta bijące się o miskę mleka. Może i nie dały tego po sobie poznać w słowach, ale były przy tym niezmiernie terytorialne.
    W kobiece sprawy nie śmiałby ingerować, ale takie pomyłki mogły zaszkodzić interesom. Zwłaszcza, że te były delikatne i ich szczegóły nie powinny wykraczać poza krąg osób bezpośrednio z nimi związanych. Już myślał, że będzie musiał poprawić admirała i to jeszcze przy Arcyksięciu, ale całe szczęście w porę wszystko sprostował, oszczędzając tym samym okazji do gaf.
    - W istocie nie byłoby to zbyt mądre. Wszak słyną ze swojego gorącego temperamentu. - ciągnął żart admirała - Byłoby wielkim marnotrawstwem, zaprzepaścić okazję do docenienia ich kunsztu w tak zacnym towarzystwie. - dokończył porozumiewawczo chyląc głowę przed Arcyksięciem.
    Skoro Leila jakaś-tam wyciągnęła dłoń do admirała, nie mógł tak zostawić Antoniny. W zasadzie to nawet go to ucieszyło, choć nie pokrzepiło jego ego. Takie ciałko może i schrupałby z chęcią, ale coś nie pasowało mu w jej charakterze. Fizycznie była pewna siebie, psychicznie wręcz przeciwnie. Oszczędna w słowach, niechcąca zdradzić zbyt wiele. Niektórzy mężczyźni lubią taką tajemniczość, ale Gawain postrzegał to jako bezpiecznie wycofanie się z niewygodnych tematów. Poza tym cały wieczór tylko by się do niego lepiła, chcąc bóg wie czego. Zdecydowanie wolał spokojniejsze usposobienie Antoniny.
    - Zechcesz mi towarzyszyć dzisiejszego wieczoru panno Delacroix? - zapytał z uśmiechem, oferując jej swoje ramię. Jednocześnie czuł narastające napięcie. Długo wyczekiwał tego spotkania. Jednak musiał jeszcze trochę wytrzymać pod maską dworskiej etykiety, by potem móc przywdziać inną. Taką, dzięki której być może znajdzie odpowiedzi na dręczące go pytania.
    _________________

    Hariotte
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Grudzień 2016, 19:44   

    Polityczne machinacje, nie mogła tego inaczej nazwać. Mało subtelne wybadanie gawiedzi, ich opinii i motywacji na temat nadchodzących bądź minionych wydarzeń. I choć nie uważała siebie za gawiedź, a za stworzenie znajdujące się ponad całą polityczną szopką, w pamięci spróbowała przeanalizować wszystkie swoje wypowiedzi. Lepiej, cały dialog.
    - Dopiero zasugerowałeś, że można w nim postrzegać błazna. Po co się nad tym dalej rozwodzić? - Rezon, musiała odzyskać rezon. W końcu powoli zbliżali się służący, a cała rozmowa biegła torami ciekawymi, lecz groźnymi w tym jednym szczególnym miejscu. Może gdyby zabłądziliby gdzieś w labiryncie różanych krzewów, choć i tam niewiele jest prywatności.
    Równie zadziwiający jak temat rozmowy był fakt, że przez ostatnie kilka minut przez Hariottę przewinęła się cła lawina emocji. Skonsternowanie, strach, niepewność, nawet lęk. Nic dziwnego, że teraz poczuła się odrobinę zmęczona. Utrata krwi nie ułatwiała sprawy, a bose stopy dawały o sobie dawać znać nieprzyjemnym szczypaniem, gdyż do otwartych ran wdarła się odrobina alkoholu.
    Organizm wiedział najlepiej co kobieta powinna zrobić. A aktualnym planem było potężne ziewnięcie, wyrównujące ciśnienie w ciele. Brunetka odruchowo chciała złapać za obszerny rękaw podróżnego płaszcza, ale zamiast niego natrafiła na mocno zdobiony brzeg sari. Nie przeszkodziło jej to w przysunięciu go do dłoni, nieznacznie naruszając skomplikowaną konstrukcję ubioru.
    - Choć teraz jak tak myślę. W każdym z nas jest namiastka szaleństwa. Kim są wynalazcy gdy przedstawiają kolejną niesamowitą teorię? Czy nawet królowie, wierzący, że ich wojsko będzie w stanie poskromić wrogie jednostki. - Na moment wysiliła się na ton godny Opowiadacza, jednak szybko sobie przypomniała, że jej magia nie miała tutaj żadnej mocy. Wzruszyła ramionami do samej siebie. - Istotnym jest jednak pamiętać, że wyszukiwanie na siłę wrogów mija się z celem, bo nawet ktoś o ckliwej dumie nieurażony może stać się mocnym sojusznikiem.
    A ona, choć skora do wybaczania, należała właśnie do stworzeń, które warto mieć po własnej stronie. Nie tylko ze względu na plotki jakie mogła stworzyć, ale także ze względu na siłę przebicia. Była znana w Krainie Luster i szanowana. Głupotą ze strony Arcyksięcia byłoby badanie tak płodnego gruntu. Inaczej. Mało subtelne badanie.
    Więc może to ona odkryła wroga, którego tak się lękano?
    Zastanawiające.
    Ale oto zbliżały się przekąski i napoje. A Hariotta nie miała zamiaru zrezygnować z apetycznie wyglądającej kanapeczki z łososiem i mandarynką.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,29 sekundy. Zapytań do SQL: 9