• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kartoteka » Historie Postaci » Retrospekcje » Koncert dla dwojga
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Czarny Witraż

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen
    Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie
    Rasa: Szklany Człowiek
    Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste.
    Nie lubi: Fałszywości.
    Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu
    Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu.
    Zawód: Wyrywacz chwastów.
    Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość.
    Broń: Rapier
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
    Dołączył: 09 Lis 2016
    Posty: 83
    Wysłany: 31 Marzec 2017, 01:08   Koncert dla dwojga

    Dobrze było wrócić do domu. Nie do tego znajdującego się w zamku, w siedzibie Stowarzyszenia, tylko do tego prawdziwego, ukrytego pośród lasów przed nieproszonymi gośćmi. Shen potrzebował odpoczynku. Był zmęczony, źle sypiał, mało jadł. Nie pamiętał nawet kiedy po raz ostatni usiadł spokojnie w fotelu by bez przeszkód poczytać książkę. Nie wspominając już o graniu. Dlatego gdy stanął przed drzwiami swojego domu, z jego barków powoli zaczęło schodzić nagromadzone przez ostatnich kilka miesięcy napięcie. Wtedy po raz ostatni tu przebywał.
    Szybki rzut okiem na drzwi pozwolił mu stwierdzić iż pod jego nieobecność nikogo innego tu nie było. Była za to cała masa opadniętych liści zalegających na całym ganku. Szklany westchnął, wiedząc że czeka go trochę pracy. Z jednej strony niezbyt go to cieszyło, z drugiej jednak miło było zająć się czymś innym niż mordowanie. Uprzątnięcie liści i ułamanych gałęzi zajęło mu następnych parędziesiąt minut. Dobrze że przybył tu przed południem. Później mogłoby się zrobić zbyt ciemno na jakiekolwiek porządki. Nie wspominając już o ciągle zmieniającej się pogodzie. Jeszcze rano w drodze złapał go ulewny deszcz, teraz jednak z kolei świeciło słońce. Przyjemne ciepło rozchodziło się po skórze Szklanego.
    Kilka godzin później wszystko było gotowe. Dym z rozpalonego kominka leniwie unosił się w powietrzu, a delikatny szum strumyka przyjemnie współgrał z wszechobecną ciszą. Shen zajął miejsce w drewnianym fotelu, który wystawił na ganek. Dobrym pomysłem okazało się podbicie siedzenia czymś miękkim. Przynajmniej nie nabawi się już więcej odcisków na szklanym tyłku. Obok na stoliku stał kubek z gorącą herbatą. Goshe dodał do niej nieco alkoholu, który to parę dni temu nabył w mieście. Na oparciu wisiał czarny gruby płaszcz; wieczorem temperatura spadała, a i anomalie pogodowe tak częste w Krainie Luster dosyć szybko nauczyły go że zawsze należy przygotowywać się na najgorsze. Rapier stał oparty o stół; Shen rzadko rozstawał się z bronią, traktując ją jako część własnego ciała.
    Popijając herbatę rozmyślał nad wieloma sprawami. Czasem warto było zatrzymać się i spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy. Odłożywszy kubek sięgnął do kieszeni po swoją złotą harmonijkę. Tutaj mógł grać bez przeszkód ani obaw o to że ktoś go usłyszy. Nie był zbyt wielkim fanem występów przed publicznością. Przyłożył instrument do ust, i już po chwili z jego wnętrza popłynęły pierwsze dźwięki. Nostalgiczna melodia idealnie komponowała się z nastrojem Szklanego; niewiele minęło a Shen odpłynął gdzieś razem z graną muzyką.
    _________________
    ..Red like roses..



     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 3 Kwiecień 2017, 00:04   

    Po odbyciu rehabilitacji pod opieką Eliasa, w niemal całkowitym odcięciu od świata… zwyczajnie brakowało mi swobody. Skazana na tkwienie w wysokiej wieży gdzieś pośród kryształowego pustkowia… Tego rodzaju dramaty bywały przypisywane królewną w bajkach z ludzkiego świata. Biedne damy w opresji, zwykle strzeżone przez klątwy albo jakieś monstra. Całe szczęście mi daleko było do roli księżniczki. Nie zostałam zniewolona, a zamiast krwiożerczego potwora zyskałam mentora i przyjaciela. W taki przynajmniej sposób postrzegałam relację łączącą mnie z Diabelskim Bibliotekarzem. Niestety mimo wszelkiego dobra, jakie spotkało mnie w ów miejscu, nie zmieniało to faktu, że widok kamiennych murów, oraz wysokich kryształowych labiryntów zdążył mi zbrzydnąć. Tęskniłam za swoimi wycieczkami w nieznane, bez konkretnego celu, ot dla samej radości odkrywania nowych miejsc.

    I to właśnie ta tęsknota sprawiła, że wybrałam się w eskapadę do zupełnie nieznanego mi lasu, który jednak miałam kiedyś okazję podziwiać z lotu ptaka, (a gwoli ścisłości z grzbietu Aureume). Obiecałam sobie, że odwiedzę ów las i dziś właśnie nadszedł dzień daną obietnicę spełnić.

    Bezchmurne niebo, słońce oraz delikatny wiatr były tylko dodatkowymi argumentami, nakazującymi, aby wprowadzić swe zamiary w życie. Mimo świadomości, że pogoda w Krainie Luster lubi płatać figle… zaryzykowałam, wyjmując ze swej garderoby jedynie czarną letnią sukienkę. Gdyby warunki atmosferyczne uległy zmianie, ratunek mogła przynieść mi zawsze czarodziejska wstęga, która teraz związana razem ze srebrnym łańcuszkiem, na którym osadzony był magiczny kryształ, oplatała moją szyję. Całość prezentowała się, jako całkiem urokliwa ozdoba. Nie zabrakło również pasującej do stroju pary wygodnego obuwia, w tej samej barwie, co sukienka. Jedynym elementem niepasującym do całości wizerunku, był biały bandaż, skrywający okaleczoną dłoń. Postanowiłam, że tym razem nie będę zabierać nic więcej, no może poza kilkoma niezbędnymi drobiazgami, takimi jak choćby bursztynowy kompas ukryłam w magicznej pieczęci. Tak przygotowana mogłam już tylko wyruszać w drogę, której celem było niewątpliwe zagubienie się w lesie.


    Spoglądałam właśnie na błękit nieba przedzierający się przez mozaikę liści oraz gałęzi. W koronach wysokich drzew tętniło życie, wystarczyło wytężyć wzrok, aby spostrzec wieczny ruch. Z gałęzi na gałąź sfruwały ptaki, które niemal bez przerwy zaszczycały leśną arenę swym koncertem. Czasem widoczni byli też inni amatorzy „życia na wysokim poziomie”, jednak najbardziej zjawiskowa była działalność wiatru. Wystarczył choćby niewielki podmuch, a liście i gałęzie zaczynały swój subtelny taniec, w którego ruchach tkwiło nieuchwytne piękno. Tym właśnie pięknem delektowałam się już od… dwóch godzin? Nie miałam pewności, ale i nie bardzo się tym przejmowałam. Wędrując po lesie, natknęłam się na urokliwą polanę, która też była idealnym miejscem na zaczerpnięcie chwili błogiego odpoczynku. Ku mojemu zaskoczeniu, mimo iż kobierzec stworzony z mchu, trawy i kwiatów okazał się niezwykle wygodny, to sen nie nadszedł. Znaczyło to tyle, że czas ruszać w dalszą drogę.
    Zamruczałam głośno, przeciągając się na wszystkie strony i nieco opieszale podnosząc się z ziemi. Kilkoma sprawnymi ruchami pozbyłam się źdźbeł trawy, które osiadły na mojej sukni, skórze i włosach. Rozejrzałam się wokół, rozmyślając, gdzie teraz powinnam skierować swe kroki. W tym właśnie momencie z pobliskiego drzewa do lotu zerwał się całkiem sporych rozmiarów ptak. Jego pióra w słońcu połyskiwały, zmieniając barwę z niebieskiej na zieloną. Na moich ustach rozciągnął się uśmiech, zaś źrenice zwęziły się, nadając spojrzeniu więcej drapieżności. Uznałam, że właśnie nadarzyła się okazja, aby rozruszać kości. Nie zastanawiając się wiele, przybrałam swoją kocią formę i pognałam za ptakiem. Nie chodziło tu o polowanie, pierzaste stworzenie miało być dla mnie jedynie przewodnikiem, oraz rywalem w rozwijaniu prędkości. Niestety już po niewielkim dystansie wiedziałam, że z jedną ranną łapą nie jestem w stanie rozwinąć swej pełnej szybkości. Mimo to nie poddawałam się, w końcu musiałam trenować.

    Opierzony przewodnik wzbił się wysoko w niebo i w końcu zniknął z mego pola widzenia. Okazało się, że cała ta gonitwa przywiodła mnie nad strumień. Zanurzyłam łapkę w leniwie płynącej wodzie, ta jednak okazała się chłodniejsza, niż oczekiwałam. Momentalnie cofnęłam łapkę, a moje futro przez chwilę zjeżyło się na całej powierzchni ciała. Uznałam, że skakanie po mokrych kamieniach to jednak kiepski pomysł na zabawę. Już miałam zawrócić z powrotem w głąb zagajnika, gdy niespodziewanie usłyszałam znajomą melodię. Nie… to nie był utwór, o jakim pomyślałam, mimo to zaciekawił mnie do tego stopnia, iż postanowiłam odkryć jego źródło.
    Nadstawiwszy uszu, ruszyłam w ślad muzyki, która z każdym kolejnym dźwiękiem wydawała mi się piękniejsza. Między nutami kryła się tęsknota, a przynajmniej takie właśnie emocje czułam w tym utworze. Może dlatego melodia wydała mi się bliską, znajomą… w końcu wszyscy za czymś tęsknimy.

    Wkrótce moim lazurowym ślepiom ukazał się niewielki drewniany domek, którego nie spodziewałam się tu zastać. Osiedlanie się w środku lasu wydawało mi się nieco ekscentryczne, z drugiej jednak strony wyjątkowo malownicza okolica argumentowała taki, a nie inny wybór lokalizacji. Im bliżej budynku się znajdowałam, tym dźwięki starały się bardziej wyraziste, ja z kolei starałam się, aby każde stąpnięcie moich łapek pozostawało bezszelestnym.
    Zdecydowanie nie powinno się bez pozwolenia wkraczać na czyjąś posesję, wiedziałam o tym doskonale… a mimo to zakradałam się właśnie pod ścianą domu, aby móc sprawdzić, kto był autorem czarownej melodii. Ku mojemu rozczarowaniu okazało się, że przestrzeń dzieląca ziemię a drewnianą podłogę ganku była zbyt wysoka, abym mogła dostrzec coś więcej niż buty grajka… Ciekawość zdecydowanie była moim największym przekleństwem. Wiedziałam już, że nie wystarczy mi samo słuchanie… chciałam zobaczyć, kto zaprzedał duszę muzyce. Byłam zdecydowana i choć z całą pewnością nie powinnam tego robić… to mimo to naprężyłam ciało i wybiłam się do zgrabnego kociego skoku. Nie czyniąc wielkiego hałasu, wylądowałam na drewnianej podłodze, od razu podniosłam zaciekawione, jak i niepewne spojrzenie przed siebie. Chciałam się przyjrzeć, lecz najpierw musiałam się upewnić czy moje pojawienie się zostało dostrzeżone, a jeśli tak, to, z jaką spotkam się reakcją względem wścibskiego kota.

    Przez krótki moment zamarłam w bezruchu.
    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

     



    Czarny Witraż

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen
    Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie
    Rasa: Szklany Człowiek
    Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste.
    Nie lubi: Fałszywości.
    Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu
    Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu.
    Zawód: Wyrywacz chwastów.
    Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość.
    Broń: Rapier
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
    Dołączył: 09 Lis 2016
    Posty: 83
    Wysłany: 3 Kwiecień 2017, 03:25   

    Goshe specjalnie wybrał właśnie to miejsce na dom. Wiedział że niewiele istot się tu zapuszcza, a więc i szansa na pojawienie się nieproszonych gości była o wiele mniejsza niż gdyby mieszkał w bardziej cywilizowanym miejscu. No i prawie nikt nie wiedział że to właśnie tu stoi jego dom. W jego – byłym już co prawda - zawodzie dość często zdarzali się niezadowoleni klienci. Jak to mawiają w Krainie Ludzi – im mniej wiesz tym lepiej śpisz. Czy jakoś tak to leciało.
    Lubił muzykę. Może gdyby urodził się w innych czasach, został inaczej wychowany i inaczej przeżyłby swoje życie, może wtedy zamiast niszczyć mógłby tworzyć coś pięknego. Niestety jest kim jest i już tego nie zmieni. Twórca wyjątkowo poskąpił mu umiejętności gry na czymkolwiek innym nie będącym harmonijką. A nawet w tym nie jest mistrzem, choć zawsze się starał. Nie dla sławy i chwały, tylko by móc sobie udowodnić że może. Że może jest czymś więcej niźli wyprutym z większości uczuć kawałkiem szkła. Czasem nawet mu się udawało. Wtedy czuł się czymś - choć na chwilę jego bezbarwność nabierała barw. Przez te krótkie momenty czuł że może jednak jego życie nie jest pozbawionym sensu ciągiem pustych wydarzeń.
    Muzyka wypełniająca okolicę przypominała właśnie taką nostalgiczną opowieść. Była o dziwo kompozycją stworzoną przez Shena, choć wątpił by mogła spodobać się komukolwiek innemu posiadającemu sprawny zmysł słuchu. Siedział w fotelu i grał, nie przykuwając zbytniej uwagi co do rzeczy dziejących się dookoła. Dopiero gdy usłyszał delikatny szmer, w jego głowie pojawiły się ostrzegawcze sygnały. Jednak w momencie w którym miał sięgać po znajdujący się obok rapier, na drewnianą podłogę wskoczył kot. Czarny, z wyjątkowo niebieskimi oczami patrzył na niego niepewny tego co nastąpi. Szklany westchnął, cofając rękę skierowaną w stronę leżącej nieopodal broni. Lubił zwierzęta – pewnie dlatego że komunikacja z nimi nie sprawiała mu takich problemów jak z istotami zamieszkującymi Krainę Luster. Koty były jednak nieco inne; Shenowi często wydawało się że żyją na pograniczu dwóch światów. Tego widział pierwszy raz.
    -Cóż Cię tu sprowadza?- zapytał Szklany, bardziej pytając samego siebie aniżeli przybyłego futrzanego kompana. Wyglądał na zadbanego; czarne futro, zapewne niesamowicie miękkie w dotyku lśniło się w promieniach chylącego się ku zachodowi słońca. Może podczas jego nieobecności kot znalazł sobie tu schronienie? Cóż, cokolwiek go tu sprowadziło musiało być ważne, skoro zaryzykował konfrontację. Goshe nie miał zamiaru go wyganiać; zamiast tego sięgnął po kubek z herbatą. Ta niestety zdążyła już ostygnąć; grając nawet tego nie zauważył. Upił łyk bursztynowego płynu po czym odłożył naczynie na swoje poprzednie miejsce. Podniósł również leżącą na ziemi harmonijkę; w momencie w którym przerwał grę musiała ona upaść. Na szczęście po oględzinach z ulgą stwierdził że nic się jej nie stało. Po chwili w powietrze znów wzbiły się dźwięki instrumentu; to brzmiała ostatnia część jego piosenki.
    _________________
    ..Red like roses..



     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 4 Kwiecień 2017, 22:38   

    Powitała mnie nagła cisza, którą przerwał odgłos metalu uderzającego o drewno. Mój wzrok instynktownie powiódł za porzuconym instrumentem. Nie miałam jednak czasu przypatrywać się złotej harmonijce, ponieważ inny metalowy obiekt trafił na pierwszy plan moich zainteresowań. Srebrny rapier i sięgająca po niego dłoń zdecydowanie nie stanowiły dobrego połączenia… Spięłam się i już szykowałam do ucieczki, lecz zmieniłam plan, gdy dostrzegłam, że dłoń się cofa. Właściwie byłam tu intruzem, to też nerwowa reakcja nie powinna mnie zaskoczyć, jednak ta dała mi sporo do myślenia. Nieznajomy okazał się nadzwyczaj czujny, skoro mimo granej przez siebie melodii był w stanie usłyszeć również uderzenie moich łap o podłogę. Co więcej, broń trzymana w pogotowiu… Czyżby spodziewał się jakichś kłopotów? Albo kogoś się bał. Może dom w środku lasu stanowił azyl? Pytania… nadal zaskakiwało mnie, z jaką łatwością potrafiły mnożyć się w mojej głowie, by następnie łaknąć odpowiedzi. Zbyt długo lekceważone i ignorowane pytania, gotowe były przerodzić się we frustrację, zaś tej starałam się unikać.

    Chwila poruszenia minęła. Mimo że pewnych rzeczy nie było łatwo dostrzec gołym okiem, to dało je się świetnie wyczuć. Forma narzucona przez tę chwilę pozwoliła rozluźnić się ciału, z którego momentalnie uleciało wcześniejsze napięcie. Dopiero teraz pozwoliłam sobie na spełnienie swego wcześniejszego zamiaru, jakim było w końcu przyjrzenie się autorowi tkliwej melodii. Nie ruszyłam się, z miejsca a jedynie zadarłam łepek do góry, aby móc przekonać się, z kim tak naprawdę mam do czynienia. Zaciekawione, a jednocześnie pełne tajemnicy spojrzenie konfrontowało się właśnie z równie zagadkową głębią brązowych oczu. Ciemne tęczówki odcinały się na tle jasnej twarzy, okalanej kosmykami srebrnych włosów. Kolejnym kontrastującym elementem były usta. Ich żywa barwa wydawała się nawet nieco nienaturalna, lecz równocześnie zachęcała do wnikliwej obserwacji zmian ułożenia warg. Mimo wszystko tym, co przyciągało najwięcej uwagi, był fakt, że skóra srebrnowłosego mężczyzny była niemal przeźroczysta i był od niej dostrzegalny chłód. A zatem szklany człowiek… Moje dalsze rozmyślenia przerwało pytanie, wypowiedziane przez srebrnowłosego. Zaskoczona już otworzyłam pyszczek, aby coś powiedzieć „muzyka”, całe szczęście opamiętałam się w porę i jedynie przechyliłam głowę w bok, nadal przypatrując się mężczyźnie. Nie chciałam zdradzać swej prawdziwej formy. Koty mogły chodzić, gdzie dusza zapragnie, wszyscy wiedzieli, że mają one swoje własne ścieżki. A może tak wykorzystać całą tę sytuację i zapewnić sobie trochę zabawy? Jedynym, co nieco gasiło mój zapał, był srebrny rapier, z którym zdecydowanie nie miałam ochoty zapoznawać się z bliska. „Bez ryzyka nie ma zabawy". Nagle przypomniało mi się owo powiedzenie, choć nie mogłam sobie przypomnieć, od kogo je znam. A zatem przesądzone.

    Porzucając wątpliwości, sięgnęłam po pokłady kociej bezczelności. Gdy uznałam, że chwilowe zainteresowanie mą osobą minęło, postanowiłam przespacerować się po ganku. Drewniane deski nagrzane przez słońce wprost zachęcały do pozostania w tym miejscu na dłużej. Zestrzygłam uszami, gdy w powietrzu ponownie rozległy się dźwięki harmonii. Bez pośpiechu, lecz z wyraźnym zainteresowaniem odwróciłam się, tak by zwrócić się pyszczkiem ku Szklanemu muzykantowi. Zamiast odejść, zaczęłam podchodzić ku srebrnowłosemu, zatrzymałam się, gdy dzieliły nas jakieś dwa metry, po czym położyłam się na nagrzanej podłodze, przyjmując pozę godną sfinksa. Lazurowe ślepia intensywnie wpatrywały się w nieznajomego. Prywatny koncert, w ten właśnie sposób pomyślałam o obecnej sytuacji. Mój ogon delikatnie bujał się w rytm dźwięków, wydobywających się z harmonii, sama nie spostrzegłam, kiedy z mojego gardła pobrzmiewać ciche mruczenie.
    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

     



    Czarny Witraż

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen
    Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie
    Rasa: Szklany Człowiek
    Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste.
    Nie lubi: Fałszywości.
    Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu
    Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu.
    Zawód: Wyrywacz chwastów.
    Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość.
    Broń: Rapier
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
    Dołączył: 09 Lis 2016
    Posty: 83
    Wysłany: 5 Kwiecień 2017, 01:19   

    Niezwykłe to spotkanie, doprawdy, choć Szklany jeszcze nie w pełni zdawał sobie z tego sprawę. Jako osobnik z pogranicza pesymizmu i realizmu Shen nie wierzył w przypadki ani zrządzenia losu. Starał się raczej na spokojnie analizować i używać jednego z najważniejszych mięśni w całym ciele – mózgu. Zazwyczaj. Czasem, jak każdemu zresztą, zdarzało mu się jednak słuchać tego czegoś nazywanego sercem. Tak też było teraz. Widział moment w którym kot się zawahał. Najpierw gdy upadła jego harmonijka, a potem gdy odruchowo sięgał po rapier. Nie chciał go wystraszyć; zawsze gdy coś takiego mu się zdarzało, czuł potem głupie wyrzuty sumienia, jak gdyby uraził nie zwierzaka, ale jakiegoś rodzaju istotę wyższą. Zaprawdę dziwne to było uczucie.
    W momencie gdy spoglądał w oczy kota, zachwycając się ich pięknym odcieniem niebieskiego, stało się coś czego nawet on się nie spodziewał. Czarny kot odpowiedział mu równie śmiałym spojrzeniem, które choć wytrzymał, świdrowało go z siłą raczej niespotykaną u tak małych zwierzątek. Cóż jednak przyznać, kot to zwierzę nadzwyczaj wyjątkowe.
    Gdy ponownie zaczął grać, a pierwsze dźwięki delikatnie rozniosły się spokojnymi falami po ganku, jego nowy towarzysz postanowił skorzystać z okazji jaką dawały nagrzane od słońca drewniane panele. Shen doskonale rozumiał futrzaka; sam wiele razy po prostu wyciągał wszystkie kończyny na podłodze, wygrzewając się w cieplejsze dni w promieniach słonecznych. Śpiew ptaków wystarczał mu wtedy za całą orkiestrę; przewodził nią szum przepływającego obok strumyka, a wiejący wiatr nią dyrygował. Teraz jednak dźwięki te umilkły, z szacunkiem ustępując miejsca nostalgicznie brzmiącej muzyce Gosha. Kot, zbliżywszy się na bliższą już odległość, najwyraźniej dołączył w ostatniej chwili, zajmując ostatnie wolne miejsce w sali koncertowej. Szklany widział delikatnie falujący ogon, który w jakiś zaczarowany sposób dostrajał się do wygrywanej muzyki. Widział niebieskie oczy wpatrzone uważnie w jego własną osobę; w pewien sposób dodawały mu jednak otuchy. Nim w powietrze wzbiły się ostatnie dźwięki, a piękna opowieść zwana muzyką zakończyła swój żywot, słońce na niebie zdążyło już przebyć większą część ze swojej codziennej drogi. Cienie wydłużyły się, dając namiastkę nadchodzącej nocy. Szklany odłożył instrument z szacunkiem i delikatnością na stół. Partia solowa została zakończona. Shen nie ruszył się z miejsca, zamiast tego dopijając resztki wystygłej już herbaty. Cóż to teraz, Panie Kocie?
    _________________
    ..Red like roses..



     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 8 Kwiecień 2017, 00:04   

    Ponownie uległam czarowi dźwięków, wydostających się ze złotej harmonii za sprawą Szklanego Pana. Ogarnęła mnie ochota, aby dołączyć do owego koncertu, jednak nie w roli zaledwie słuchacza. Ze smutkiem przyszło mi odgonić pragnienia, tęsknotę za dźwiękami fletu. Okaleczona dłoń nadal wykluczała możliwość sprawnej gry na umiłowanym instrumencie… Nawet jeśli „ubytki” uda się uzupełnić, to nie miałam gwarancji, że dłoń odzyska dawną sprawność tak przecież istotną dla gry na flecie. Już jakiś czas temu rozważałam w myślach możliwość odszukania alternatywy. Być może kluczem do uwolnienia mych muzycznych natchnień i popędów, będzie musiał stać się inny instrument. Może właśnie taka harmonia? Cóż… gdybym zdecydowała się właśnie na ten instrument, to wiedziałam już, gdzie można było znaleźć materiał na mentora w kwestii gry.
    Zaczęło się ściemniać i nie była to jedynie zasługa słońca coraz bardziej chylącemu się ku linii horyzontu. Niebo zaczął spowijać płaszcz grubych i ciemnych chmur, którym towarzyszyły powiewy coraz to chłodniejszego wiatru. Zmiany atmosferyczne nie leżały jednak w centrum mych zainteresowań, w każdym razie nie w tym momencie. Melodia gasła i był to czas na podjęcie decyzji oraz odpowiedzenie sobie na pytanie – Co dalej? Odejść? Zostać i dalej powygrzewać się na nagrzanej przez słońce podłodze? A może…?
    Sama nie wiem, co mną kierowało, ale z całą pewnością nie był to zdrowy rozsądek. Gdy srebrnowłosy po skończonym występie, właśnie raczył się herbatą, wówczas podniosłam się z podłogi. Tylko przez moment prężyłam się i rozciągałam, by nagle przemienić się, wracając tym samym do swej prawdziwej formy. Przemiana jak zawsze była szybka i sprawna. W mgnieniu oka, miejsce niewielkiej czarnej kotki zajęła czarnowłosa panna, z której głowy wyrastała para kocich uszu, zaś za pleców dumnie prezentował się długi czarny ogon. Ta nagła zmiana mogła zaskoczyć, nie jednego przyprawiłam już w ten sposób o szybsze bicie serca. Jak zareaguje szklany Pan? O tym miałam przekonać się już za chwilę. Moje spojrzenie pozostawało, czuje, podobnie jak i ciało, które, choć napięcia nie zdradzało, to gotowe było do ewentualnego odskoku. Niedaleka obecność broni, będącej w zasięgu dłoni jej posiadacza nadal zmuszała do zachowania ostrożności. Mimo wszystko dołożyłam starań, aby moja postawa była pewna i nie zdradzała ewentualnych cieni niepokoju. Delikatny uśmiech malował się na wargach, ogon leniwie bujał się na boki niczym wahadło zegara, zaś w spojrzeniu lazurowych oczu odszukać można było nic innego jak ciekawość.
    -Pięknie grasz. Czy to Twoja własna kompozycja?
    Zapytałam, starając się, by ton mego głosu brzmiał jak najspokojniej. Z powiewem wiatru momentalnie odczułam przykry efekt przemiany. W kociej formie chłód nigdy nie był tak dotkliwy, gęste i miękkie czarne futro stanowiły doskonałą osłonę przed zimnem, cienki materiał letniej sukienki nie mógł się z nim równać. Momentalnie przebiegł mnie dreszcz.
    -Przepraszam, że zakłócam twe chwile wytchnienia. Zakradanie się na cudzą posesję nie należy do szczególnie poprawnych, jednak winna tutaj pozostaje muzyka. Melodia niesiona przez wiatr zaciekawiła mnie do tego stopnia, że nie mogłabym spokojnie zasnąć, nie dowiedziawszy się, któż jest jej autorem.
    Delikatnym ruchem dłoni, odgarnęłam z twarzy kilka kruczoczarnych włosów, które opadły mi na twarz, starając się skutecznie ograniczyć me pole wwiedzenia. Materiał sukienki i kosmyki włosów delikatnie poruszały się, na coraz to silniejszym wietrze.
    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

     



    Czarny Witraż

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen
    Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie
    Rasa: Szklany Człowiek
    Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste.
    Nie lubi: Fałszywości.
    Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu
    Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu.
    Zawód: Wyrywacz chwastów.
    Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość.
    Broń: Rapier
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
    Dołączył: 09 Lis 2016
    Posty: 83
    Wysłany: 10 Kwiecień 2017, 23:43   

    Nigdy w swoim życiu Shen nie mógł nawet przypuszczać że przyjdzie mi pewnego dnia zginąć od szklanki z resztką niedopitej herbaty. No dobra, może była to lekka przesada, ale w niesprzyjających warunkach nawet coś tak niepozornego i przyjaznego jak kubek z zimną już herbatą może zamienić się w potencjalnie śmiertelną broń. Ale po kolei.
    Szklany również dostrzegł kłębiące się na ciemniejącym niebie ogromne i puszyste chmury. W normalnych warunkach ich barwa zapewne nie odbiegałaby zbytnio od standardowej barwy jaką przybierają burzowe chmury – czyli ponurej szarości. Specyficzna pora jak i inne powody o których Gosh nie miał pojęcia zastąpiły standardową szarość czymś z pogranicza popielatego szarego i mrocznego granatu. Tak nagłe zmiany pogody w Krainie Luster nie były niczym nadzwyczajnym (w Świecie Ludzi też coś takiego czasami miało miejsce, choć na mniejszą skalę). Problem w tym że ostatnimi czasy mężczyzna więcej czasu spędzał w bezpiecznym zamku Stowarzyszenia. Powrót do domku miło się zapowiadał, pod warunkiem że ten wytrzyma nadchodzącą ulewę. Dopijając ostatnie pozostałości resztek herbaty Szklany rozejrzał się jeszcze po ganku,. Większość luźnych rzeczy pousuwał wcześniej. Będzie musiał jeszcze zabrać ze sobą fotel, coby za bardzo się nie rozmoczył. To był dobry plan.
    Tuż zanim zdołał podnieść swe szanowne cztery litery, wydarzyło się coś czego zupełnie się nie spodziewał. Czarny kot, który do tej pory leżał spokojnie na swoim miejscu wstał, przeciągając się na wzór każdego innego przypadkowo spotkanego kota. W prawie że tej samej chwili, na miejscu czarnego kota pojawiła się sylwetka dziewczyny. Szklany zdołał tylko dostrzec piękne czarne włosy i puszyste uszy, gdy jego wytrenowane ciało w wyuczonym odruchu sięgnęło po leżącą z boku broń. A przynajmniej spróbowało, gdyż w tym właśnie momencie na pierwszy plan wysuwa się diaboliczna szklanka ze swoją herbatą z piekła rodem. Jej resztka, znajdująca się jeszcze w gardle Shena (na jego nieszczęście) jakimś cudem trafiła nie w to miejsce w które powinna, powodując tym zupełnie niekontrolowany napad kaszlu ofiary. Chcąc nie chcąc nie zdołał nawet wyciągnąć ręki w stronę rapiera; zamiast tego użył dłoni i kilkukrotnym uderzeniem pięścią w klatkę piersiową pozbył się niedoszłego mordercy z własnych trzewi. Jego głowa wisiała spuszczona, bardziej z zażenowania niźli faktycznej potrzeby. Po kilku sekundach ciszy stwierdził tylko -Wiele istot chciało się mnie pozbyć, ale herbata jeszcze nigdy.-
    Wtedy też skierował wzrok na stojącą obok personę. Nie znał jej, to pewne. Wyglądała dosyć młodo, choć wiedział po sobie że czasem jest to mylące. Piękne czarne włosy przypominały w kolorze futro leżącego przed chwilą kota; podobnie uszy, zapewne puszyste i delikatne w dotyku. Odpędził nieczyste myśli i fantazje które od razu nasunęły mu się od samego ich tylko widoku. Za jej plecami dostrzegł czubek ogona, również czarnego. Słysząc pochwałę swej muzyki nieco się zmieszał; nie przypuszczał że ktoś może go słuchać. Mimo to skinął głową w podzięce, a na zadane pytanie odpowiedział -Owszem, to melodia którą sam wymyśliłem, wiele lat temu.-
    Nie dostrzegł broni której mogłaby użyć przeciw niemu nieznajoma. Zdecydował się nie sięgać zatem po swoją. Wiatr zwiał kilka kosmyków czarnych włosów prosto na twarz właścicielki. W powietrzu czuć było deszcz.
    -Pół biedy zakradanie. Zakradanie w przebraniu to dopiero wyczyn.- stwierdził z przekąsem. Gdyby na jej miejscu znalazł się ktoś inny, to prawdopodobnie skończyłby w rzece. Panienka jednak miała argumenty które wyjątkowo mocno działały na Szklanego. Dwa puszyste argumenty, które goniąc za dźwiękami co rusz obracały się w inną stronę. Mężczyzna westchnął, kontynuując.
    -Jeśli pytasz o moje imię, to na tą chwilę niech wystarczy Shen. A teraz, jeśli wybaczysz, ale mam zamiar udać się do środka. Za chwilę zacznie się tu niezła ulewa.- powiedział, jednocześnie wstając i zaciągając powoli fotel do środka. Pierwsze kilku centymetrowe krople deszczu uderzyły o drewniany domek. Gosh zatrzymał się na chwilę, obracając głowę do tyłu i oceniając swoją nową towarzyszkę. W końcu rzucił tylko -W środku jest ciepło.- po czym ruszył dalej.
    _________________
    ..Red like roses..



     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 16 Kwiecień 2017, 02:30   

    Przestraszyłam się na widok zaistniałej sytuacji, szklany zaczął się, krztusić, a nie trudno było się domyślić, co mogło stanowić przyczynę zachłyśnięcia. Ciecz skrywana we wnętrzu wysokiego kubka oraz moja niespodziewana przemiana. Już niejednokrotnie swoją nagłą przemianą przyprawiłam kogoś o szybsze bicie serca, jednak proces ten nigdy nie niósł ze sobą niebezpieczeństwa dla obserwatorów. Tym razem było inaczej.
    Instynktownie zrobiłam krok do przodu, pochylając się jednocześnie w stronę nieznajomego. Miałam zamiar mu pomóc, choć prawdę powiedziawszy, nie bardzo miałam pomysł jak się do tego zabrać… Brak wiedzy medycznej dawał mi się teraz we znaki. Całe szczęście po krótkiej chwili atak ustąpił, a niedoszła ofiara odezwała się, zaś ja odetchnęłam z ulgą. Nie chciałabym mieć białowłosego na sumieniu.
    -Wybacz, nie miałam zamiaru Cię przestraszyć, naprawdę.
    Wyjaśniłam, posyłając szklanemu przepraszające spojrzenie. W lazurowych oczach uważny obserwator mógł dostrzec skruchę, która była odpowiedzią na oskarżającą uwagę ze strony mężczyzny. Cóż w zasadzie miał rację, mogłam przecież znacznie szybciej zmienić swoją formę, ale z drugiej strony wówczas szanse na wysłuchanie darmowego koncertu byłyby znikome.
    Ciemność, która zasnuła niebo, oraz napięcie wyczuwalne w powietrzu były niepokojące. Kątem oka zerkałam na ciężkie grafitowe chmury, niedowierzająca w to, że jeszcze chwilę temu tak pięknie świeciło słońce. Moje zainteresowanie szybko jednak spadło na stojącego naprzeciw mnie mężczyznę, który właśnie zdradził mi swoje imię. Już miałam zamiar odwdzięczyć się tym samym, lecz mój zapał powstrzymał dalszy ciąg wypowiedzi szklanego. Trudno było mi ocenić czy Shen rzeczywiście uciekał przed pogodą, czy może raczej przed możliwością dalszej konwersacji. Czy powinno mnie jednak dziwić, gdyby chodziło o tę drugą opcję? Mało, kto wita nieproszonych gości z otwartymi ramionami… Być może przeszkodziłam mu w czymś ważnym? Może pogrążaniu się we wspomnieniach? Może w innej gonitwie myśli? Może w tej samotni szukał ukojenia, które ja swym wtargnięciem skutecznie przegnałam? Nie powinno mnie tu być… Pomyślałam, spoglądając na mężczyznę znikającego za drzwiami, przyczyniającego się również do zniknięcia drewnianego mebla. Powinnam, zniknąć nim rozpada się na dobre. Białowłosy chyba wyczuł albo po prostu dostrzegł niepewność, która zaczynała coraz ciaśniej zaciskać na mnie swe macki. „W środku jest ciepło”. Te słowa mogłam już bardziej zrozumieć, jako zaproszenie. Mimo to nie chciałam narzucać się mężczyźnie, to też wedle swej pierwotnej myśli miałam zamiar po cichu się ulotnić. Deszcz rytmicznie uderzał o dach drewnianego domu i wyglądało na to, że z każdą chwilą przybiera na sile. W tym wypadku nie miałam czasu do stracenia, w końcu nie byłam z cukru, wiec trochę wody mi nie zaszkodzi, prawda? Wychyliłam się za ganek, momentalnie czując jak, moją skórę smagają zimne krople. Zwykle po przemianie z kociej do „ludzkiej” formy, moje ciało było bardziej wrażliwe. Naga skóra pozbawiona ochrony w postaci futra, przez chwilę odczuwała wszystko ze zdwojoną mocą. Tak też teraz przebiegły mnie dreszcze, gdy poczułam, jak kilka kropel spływało po moich plecach wzdłuż kręgosłupa. Były one jednak niczym w porównaniu z tymi, które przeszły mnie kilka sekund później. Nie zdarzyłam nawet zeskoczyć z drewnianej podłogi, kiedy nagle niebo przecięła potężna błyskawica. Wyładowaniu towarzyszył niezwykle intensywny dźwięk grzmotu, który sprawił, że na krótką chwilę zamarłam w bezruchu. Burza należała do jednego z niewielu zjawisk, które były w stanie z łatwością wywołać mój lęk…
    Kolejne wyładowanie, które na ułamek sekundy rozświetliło, ciemne niebo sprawiło, że momentalnie cofnęłam się dwa kroki do tyłu. Czułam jak sierść, na moim ogonie zjeżyła się, przez co można było go teraz przyrównać do wiewiórczej kity.
    Nagle niepewne zaproszenie zyskało na solenności… zaś perspektywa spędzenia czasu w towarzystwie obcej osoby, cóż nie była dla mnie problemem od samego początku.
    Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się kropel deszczu, które zdarzyły osiąść na moich włosach, po czym nieco niepewnie przekroczyłam próg domostwa Szklanego Muzykanta. Co więcej, starałam się uczynić to, jak najbardziej naturalnie. Nie lubiłam okazywać strachu, z resztą nikt chyba tego nie lubił… Mimo swych starań nie byłam w stanie w pełni zapanować nad reakcjami swego ciała. Napuszony ogon oraz uszy położone nisko przy głowie łatwo mogły zdradzić emocje, które mną owładnęły. Nie chciałam, aby białowłosy miał mnie za jakiegoś tchórzliwego kota… to też wiele energii wkładałam teraz w panowanie nad sobą, oraz próby ignorowania coraz to częstszych odgłosów rozpętującej się nawałnicy.
    -Nie miałam w planach… narzucać Ci się do tego stopnia… jednak… ta pogoda nie zachęca do dalszej wycieczki.
    Czułam się niezręcznie, a uczucie to potęgowało się z każdą minutą i każdym wypowiadanym słowem. –Jeśli to nie problem, to chciałabym poczekać aż ta nawałnica, choć trochę umilknie. Jeśli wolisz, mogę znowu zmienić się w kota i schować gdzieś w kącie, by nie przeszkadzać.
    Mówiąc to, instynktownie powiodłam wzrokiem po wnętrzu pomieszczenia, będąc ciekawą, co zdradzi mi ono na temat właściciela. Nagle zdałam sobie sprawę z popełnienia towarzyskiej gafy, którą od razu postarałam się naprawić.
    -I przepraszam… zapomniałam się przedstawić. Jestem Kejko Hanari, ale zwą mnie również Kołysanką.

    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

     



    Czarny Witraż

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen
    Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie
    Rasa: Szklany Człowiek
    Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste.
    Nie lubi: Fałszywości.
    Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu
    Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu.
    Zawód: Wyrywacz chwastów.
    Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość.
    Broń: Rapier
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
    Dołączył: 09 Lis 2016
    Posty: 83
    Wysłany: 7 Maj 2017, 14:43   

    Szklany nie widział wahania kotki. Był zbyt zajęty szarpaniem się z stosunkowo ciężkim fotelem. To był chyba jego jedyny minus. Tak poza tym to całkiem wygodny mebel był. W środku stał drugi, prawie że identyczny, różniący się tylko stopniem zużycia; drewno z którego było wykonane wyglądało jak nowe. Shen nie wiedział z jakiego gatunku drzewa zostało ono wykonane. Nabył je, dawno temu, gdy kupował meble do swojego pokoju w zamku. Wprawdzie stowarzyszenie zapewniło mu wyposażenie, było ono jednak tak okropne, że pierwszą jego decyzją było spalenie mebli w kominku. Pierwszej nocy. Przynajmniej gdy leżał na podłodze było mu ciepło. Następnego dnia udał się do znajomego handlarza który obracał różnymi dziwnymi nawet jak na magiczny świat rzeczami. Tam właśnie znalazł te meble. Słono za nie zapłacił, ale było warto. Na pierwszy rzut oka ciemne meble niczym się nie wyróżniały; dopiero po bliższej analizie dało się poznać ich wyjątkowe cechy. Nie były jednolicie czarne; pod odpowiednim kątem można było dostrzec niebieskawy odcień. Poza tym były wyjątkowo solidne i twarde, z pięknymi rzeźbieniami i szczegółowymi detalami.
    Poradziwszy sobie z upartym przedmiotem martwym (taa jasne, Shen dałby sobie rękę uciąć że połowa jego wyposażenia jest nawiedzona) rozejrzał się po pomieszczeniu. Na szczęście pokój został przez niego wcześniej uprzątnięty, toteż żadna bielizna czy też inna niepożądana rzecz nie walała się na widoku. W tej chwili pomieszczenie rozświetlił błysk, a tuż po nim dało się słyszeć potężny huk grzmotu. Najwidoczniej burza ciągle przybierała na sile; kolejny grzmot, głośniejszy nawet od poprzedniego przedarł się przez otwarte drzwi. Shen znał ten rodzaj burzy; nie robił sobie nadziei na szybką poprawę pogody.
    Stukot kropel deszczu obijających dach w jakiś dziwny sposób wprawiał go w dobry nastrój. Usłyszał delikatne kroki dochodzące ze strony drzwi. Ach, czyli jednak woda okazała się silniejsza, pomyślał szklany odwracając się w stronę nowo przybyłej towarzyszki. Stała tam, zmoczona próbą wyjścia na zewnątrz; z napuszonym ogonem, który zyskał jakąś trzykrotność swej objętości, z oklapniętymi uszkami i usilną próbą nie-wyglądania na przerażoną. Shen mimowolnie wybuchnął wesołym śmiechem.
    -Wybacz za to, nie mogłem się powstrzymać.- powiedział po krótkiej chwili, gdy wreszcie nieco się opanował. Coś w wyglądzie kotki wyjątkowo wywołało w nim wybuch emocji; było to coś nietypowego, gdyż zazwyczaj był raczej spokojnym typem.
    -Nie narzucasz się; w końcu sam Cię zaprosiłem.- dodał, słysząc przerywane wytłumaczenie. -Nie chcę Cię martwić, ale trochę to potrwa.- wskazał ręką na okno, mając nadzieję że dziewczyna zrozumie o co chodzi. Może odrobina towarzystwa dobrze mu zrobi. To że miała puszysty ogon i uszka nie miało najmniejszego znaczenia. To była jego dorosła i niezależna decyzja. Podszedł do dziewczyny i delikatnie popchnął ją ręką. Przez chwilę poczuł pewien zapach, który podświadomie przypisał Kejko, nie był jednak w stanie określić czym faktycznie pachniał. -Wchodź i nie marudź. Zaraz nas tu zaleje.- powiedział, szybko zamykając solidne drzwi. Deszcz padający pod odpowiednim kątem mógł nawet wedrzeć się do środka, a to nie było zbyt przyjemne. Nie mówiąc już o tym okropnym wietrze. Jego wycie sporo ucichło, tak że teraz główne skrzypce grał deszcz; ktoś kto całe życie mieszkał w mieście nigdy nie zrozumie tej symfonii dźwięków które towarzyszyły na takim pustkowiu.
    Temperatura szybko zaczęła spadać, głównie przez otwarte drzwi; szklany szybko podszedł do kominka i dorzucił solidnie drewna. Dobrze że wcześniej go rozpalił. Po chwili ogień objął swym dotykiem pocięte klocki, znacznie się rozszerzając. Słysząc słowa dziewczyny spojrzał na nią i ledwie zauważalnie skinął głową. -Miło Cię poznać, panienko Hanari. Dlaczego Kołysanką?- zapytał, faktycznie zaciekawiony. Może to że się spotkali wcale nie było przypadkowe.. -Napije się panienka czegoś ciepłego?- rzucił, trzymając w ręku coś na kształt czajnika.
    _________________
    ..Red like roses..



     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 7 Czerwiec 2017, 01:01   

    Bolerko-niewidko… właśnie ono by mi się teraz przydało… chętnie wymieniłabym na nie swoją latającą miotłę i może nawet dorzuciłabym do niej korale! A nawet dorzuciła jeszcze więcej, byle tylko zyskać możliwość ukrycia swej marnej postaci. Chwila ciszy, przerywana jedynie rytmicznym stukotem deszczu zdawała mi się wiecznością. Nim jeszcze odważyłam się podnieść spojrzenie, na szklanego jegomościa całe pomieszczenie wypełniło się donośnym i ujmująco szczerym śmiechem. Początkowo reakcja ta sprawiła, że poczułam ukłucie urazy… moje uszy postawiły się na sztorc, a policzki nadęły lekko, niczym u obrażonego dziecka. Spojrzeniem uciekłam gdzieś w bok, zaś ogon zamachał nerwowo na boki. Szybko dotarł do mnie fakt, że taką postawą nie dodaję sobie ni grama powagi. Poza tym, jakimś dziwnym sposobem zaczęło mi się udzielać rozbawienie białowłosego. Nawet nie spostrzegłam, kiedy kąciki moich ust drgnęły, a wargi ułożyły się w nieśmiały uśmiech. Atmosfera rozluźniła się (a przynajmniej było tak do kolejnego grzmotu).
    -No nie wiem… zastanowię się.
    Powiedziałam z teatralną nutką pretensji w głosie, zaś dla podkreślenia swej postawy szybko skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej. Poważny, a zarazem komiczny wyraz twarzy nie gościł na niej zbyt długo. Ostre światło błyskawicy na ułamek sekundy wypełniło pomieszczenie, podobnie jak donośny huk grzmotu… Wzdrygnęłam się mimowolnie, tym razem darowałam sobie próby ukrywania oczywistych faktów. Boję się burzy, dobra… zdążył już zauważyć, co nie znaczy wcale, że musi mnie uważać za tchórza.
    Rzuciłam okiem na okno, za którego gałęzie drzew niepokojąco zmieniały swój kąt nachylenia pod wpływem wiatru. Tak, zdecydowanie nie zanosiło się na zmianę pogody.
    -Niestety, ale martwisz. Deszcz nie jest problemem, rzecz jasna o ile nie zmieni się w powódź, ale burza… eh, już od kocięcych lat się jej bałam. Zresztą, po co to mówię, skoro widać doskonale na załączonym obrazku…
    Drogą cześć wypowiedzi dodałam ściszonym głosem. W nerwach zdecydowanie za dużo gadałam i zapewne większość z tego, co wypływało z moich ust, mogło okazać się zwykłymi głupotami.
    Cóż… przynajmniej o czas nie musiałam się martwić, w końcu nigdzie mi się nie spieszyło. Poszkodowanym w całej tej sytuacji był Shen, któremu na głowę wraz z kiepską pogodą zwalił się również niespodziewany gość. Nadal dręczyła mnie wątpliwość czy powinnam narażać mężczyznę na tego rodzaju atrakcję, czarny pechowy kot, nie każdy przyjmie takiego pod swój dach. Brązowooki jakby wyczuwając miotające mną rozterki, zbliżył się i dość jednoznacznie zachęcił do dalszego wkroczenia w progi swego przytulnego domostwa. Dotyk szklanych palców zaskoczył mnie a właściwie chłód, który wręcz przyprawiał o dreszcz. Ktoś tu zdarzył nieźle zmarznąć, bliskość kominka i ciepła herbata wskazane. Wystawiwszy w głowie niezawodną receptę na wszelkiego rodzaju chłód, postąpiłam kilka kroków przed siebie, rozglądając się z ciekawością po otoczeniu. Kominek wabił mnie ciepłem bijącym z paleniska i obietnicą pozbycia się nadmiarem wody, o który wzbogaciła mnie próba ulotnienia się. To był kiepski pomysł…
    Niczym zahipnotyzowana wpatrywałam się w żar, tlący się w popiele, który szybko zmieniał się w języki ognia, łakomie kosztujące drewna dorzuconego przez Shen’a.
    Słysząc pytanie ze strony Szklanego Pana domu, szybko na powrót obdarzyłam go swą uwagą.
    -Kołysanka, cóż… gdyby kiedyś dopadła Cię bezsenność, to jestem w stanie skutecznie ją przepłoszyć. Jeśli chcę, mogę zesłać na kogoś miły i spokojny sen, zwykle robię to, grając na flecie, słodkie senne melodie kołysanek, ale instrument nie jest mi niezbędny, wystarczy, że wymruczę melodię.
    Zbyt pochopnie zdradzałam tego typu informacje, miałam tylko nadzieję, że nie wywołają niepokoju u mego towarzysza. Nie miałam w zwyczaju nadużywać swojej mocy, choć Sheraphim i Charles mogli mieć inne zdanie na ten temat…
    -Dziękuję, herbaty, jeśli to nie problem.
    Realizacja remedium na chłód wydawała się teraz znakomitym pomysłem. Korzystając z chwili swobody, potrząsnęłam głową, chcąc pozbyć się z włosów drobinek wody, szybko przeczesałam wilgotne pasma palcami, mając nadzieję, że fryzura ułoży się, choć w połowie po mojej myśli. Przez chwilę przyjrzałam się bliźniaczym fotelom, ustawionym w pobliżu kominka, uznałam, że stanie jak kołek nie ma sensu, to też zajęłam jedno z siedzisk. Zapadłam się w miękkim siedzeniu zajęta pochłanianiem zapachów towarzyszących owemu domostwu. Teraz jednak dominującym zapachem była woń palonego drewna i dymu. Samoistnie zaczęłam, wodzić opuszkami palców po drewnianych poręczach, w których wyrzeźbiono staranne wzory. Kolejny grzmot sprawił, że przez chwilę mocniej wbijałam się w oparcie mebla, wolałam zająć czymś umysł, to też lazurowe spojrzenie ponownie spoczęło na Szklanym muzyku.
    -Wybrałeś ładną okolicę na osiedlenie się. Cisza, spokój i piękno natury, czegóż więcej potrzeba?
    Kogoś, kto od czasu do czasu dostarczy jakieś potrzebniejsze zakupy z miasta. Sama udzieliłam sobie odpowiedzi, nim jeszcze zdarzył mnie uprzedzić Shen. Miałam teraz czas na nieco bardziej wnikliwe obserwacje, których obiektem nadal pozostawał mój rozmówca. Wydawał mi się teraz, wyższy niż sądziłam z początku, zaś błysk kolejnej błyskawicy rzucił nowe światło na kwestię koloru włosów…, które nie były wcale czysto białe, przemykały się przez nie odcienie srebra. Jasna niemal przeźroczysta cera, kontrastowała z tęczówkami, które w zależności od światła raz zdawały się złocisto brązowe, innym zaś razem odcień ten chylił się ku bursztynowi. Długie i niemal białe rzęsy dodawały spojrzeniu tajemniczości… i swego rodzaju magnetyzmu.

    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

     



    Czarny Witraż

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen
    Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie
    Rasa: Szklany Człowiek
    Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste.
    Nie lubi: Fałszywości.
    Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu
    Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu.
    Zawód: Wyrywacz chwastów.
    Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość.
    Broń: Rapier
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
    Dołączył: 09 Lis 2016
    Posty: 83
    Wysłany: 9 Czerwiec 2017, 19:33   

    Całkiem interesującym zajęciem okazało się obserwowanie reakcji i emocji które odbijały się nie tylko na twarzy jego nowej towarzyszki, ale także jej uszkach i ogonku. Puszystych. Zapewne mięciutkich w dotyku. Dziwna to była cecha, uwielbienie puszystych części dachowców znaczy się, szczególnie dla kogoś kto parał się zabójstwami jak Shen. Szklany nie miał zbyt wielu okazji na oglądanie takich widoków na co dzień. Nie licząc Mari, która była dobrą znajomą z pracy, mężczyzna raczej nie miał zbyt wielu znajomych. Tym bardziej tutaj, w miejscu tak oddalonym od wszelkiej cywilizacji. Był to plus, owszem. Mniej irytujących person które zupełnie nie przypadały mu do gustu. Z drugiej jednak strony.. ile można żyć w taki sposób? Może los postanowił spłatać mu małego figla, stawiając przed nim tą niepozorną trzęsącą przed burzą uszami. Kto wie co wyniknie z tego przypadkowego spotkania.
    -Czekam na decyzję panienki z zapartym tchem.- odpowiedział, delikatnie i równie teatralnie kłaniając się towarzyszce. Długo to nie trwało, a na pomoc Shenowi znów przyszły warunki pogodowe – kolejny już, jeden z bardzo wielu tego wieczoru błysk rozjaśnił pomieszczenie, wydobywając z mroku przedziwne kształty różnorakich przedmiotów. Powykrzywiane we wszelkie możliwe strony przypominały skradające się upiorne cienie. Na szczęście ich życie trwało ledwie ułamek sekundy, a błyskawica jak gdyby w rozpaczy zawyła potężnym hukiem. Panienka Hanari niezbyt dobrze zniosła te wydarzenia, co zresztą sama potwierdziła słowami chwilę później. Gdyby Shen znał ją nieco lepiej, to pewnie pogłaskałby ją teraz po głowie, zupełnie przy okazji (i nie specjalnie!) miziając puszyste uszka. Tak się jednak nie stało, a Szklany zamiast tego odezwał się pocieszającym (o ile w ogóle jest coś takiego) głosem:
    -Grzmoty i błyskawice powinny za niedługo przejść; zazwyczaj tak intensywne burze szybko tracą na sile.- brzmiąc jak jakiś fachowiec. Oczywiście fachowiec z niego był żaden, a to co mówił opierał na własnym doświadczeniu. Pogoda nie grzeszyła przewidywalnością, a już szczególnie w Krainie Luster, toteż równie dobrze burza mogła trwać jeszcze przez kolejnych kilka dni. Czasem jednak wystarczyło powiedzieć parę milszych słów by się uspokoił, i taki też cel przyświecał mu tym razem.
    Słysząc o umiejętności sprowadzania snu na innych, Shen stwierdził iż najprawdopodobniej jest to jakiś rodzaj mocy Kejko. Oczywiście istniała możliwość że jej muzyka była po prostu tak nudna że wszyscy zebrani słuchacze umierali zasypiali z nudów, Szklany jednak taktownie założył tą bardziej optymistyczną z punktu widzenia kotki możliwość. Nie mniej jednak była to interesująca umiejętność, tłumacząca po części jej zainteresowanie muzyką Gosha. Nie dopytywał więcej o moc, uważając że jest to w pewnym sensie mało taktowne i po prostu nie wypada. Zamiast tego zapytał o coś bardziej neutralnego.
    -Rozumiem, czyli również jesteś muzykiem. Grasz tylko na flecie?- zwrócił się, szykując jednocześnie zamówioną przez towarzyszkę wieczoru herbatę. Jako że nie sprecyzowała jakiego rodzaju owa herbata ma być, postanowił zaparzyć pewną specjalną mieszankę, charakteryzującą się rozgrzewającymi właściwościami i pikantnym smakiem.
    Wsłuchując się w odgłos stukających kropel deszczu, szklany precyzyjnie odmierzył odpowiednie ilości ziół, w międzyczasie rzucając co rusz okiem na kocią towarzyszkę. Ciekawe czy dobrze dba o swoje puszyste atuty? Byłaby szkoda gdyby okazało się że futerko straciło na swojej puszystości. Gdy kolejny z grzmotów odezwał się w pomieszczeniu, Shen zauważył jej spojrzenie. Nie powiedział nic; zamiast tego po krótkiej chwili wahania wyciągnął z kieszeni swoją harmonijkę i płynnym ruchem rzucił jej na kolana. -Powinno pomóc znieść burzę- stwierdził tylko, na powrót skupiając się na herbacie. Gdy zalewał grube kubki parującym wrzątkiem, w pomieszczeniu począł rozchodzić się zapach mieszanki ziół. Biorąc po jednym kubku do rąk, odwrócił się w stronę Kejko. Która to zadała pytanie o jego siedzibę. Shen przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. W końcu odpowiedział, wręczając jeden z kubków siedzącej kotce.
    -Może kogoś kto równie szczerze jak ja pokocha to miejsce?- zapytał pół smutnym tonem. No, ewentualnie kogoś z parą puszystych i futrzanych uszu, no i wielkim puszystym ogonem. Ale tego w życiu by nie powiedział na głos. Wolny od jednego kubka zajął miejsce w drugim fotelu, dodając jeszcze -No, może jeszcze kogoś ślicznego, choć ta pozycja została na dzisiaj już obsadzona.- dmuchając na trzymany gorący napar.
    _________________
    ..Red like roses..



     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 10 Czerwiec 2017, 04:08   

    Pytanie, które zadał szklany, sprawiło, że na moment spuściłam wzrok, spoglądając na swoje dłonie. Zacisnęłam palce na materiale czarnej sukienki, z którą kontrastowała biały bandaż spowijający okaleczoną kończynę. Utrata części siebie nadal doskwierała, szczególnie mocno, kiedy w grę wchodziła muzyka. Ale przecież mogło być znacznie gorzej, mogłam stracić całą dłoń, a nawet życie. Tak… trzeba umieć patrzyć na świat w pozytywnych barwach! To też jeszcze raz zerknęłam na swoje dziewięć zgrabnych palców, na końcu, których pobłyskiwały długie, ostre pazurki. Koniec z wymówkami, gdy tylko wrócę do domu czas wziąć się do intensywnych ćwiczeń. Z dziewięcioma palcami też dam radę, wszystko to tylko kwestia odpowiedniej kombinacji wysiłku, motywacji i poświęconego czasu. Z tą myślą przywołałam na usta nieco pewniejszy uśmiech.
    -Aktualnie mam pewne problemy z grą, ale to kwestia czasu, muszę przywyknąć do pewnych braków…
    Flet zdecydowanie stanowił moją specjalność, choć znałam też podstawy gry na fortepianie, w końcu właśnie ten instrument stanowił serce mego rodzinnego domu. Niestety mój kunszt w obyciu z tym pięknym instrumentem miał się nijak w porównaniu z magią, jaką potrafiła wydobyć z niego moja matka.
    -Potrafię grać też nieco na fortepianie, a według mojej siostry świetnie wychodzi mi również gra na jej nerwach. Czy to się liczy?
    Domyślałam się, że raczej nie… w końcu fakt, że siostry potrafią wręcz znakomicie grać sobie wzajemnie na nerwach, był raczej powszechnie znany. Co więcej, ja i Miko wcale nie należałyśmy do wybitnych wirtuozów w tej dziedzinie, choć od czasu do czasu i nam zdarzało się dać niezły koncert.
    Teraz to niebo dawało swój huczny koncert… A ja bardzo liczyłam na to, że prognoza, jaką zakładał Shen, okaże się trafna i burza zacznie tracić na sile. Groźny pomruk, który właśnie rozległ się, za chmur zdawał się mieć odmienne zdanie na ten temat.
    Nagle na moich kolanach wylądował niewielki złoty instrument, któremu przez dobrą chwilę przyglądałam się ze zdziwieniem. Na moich ustach rozciągnął się ciepły i życzliwy uśmiech, kiedy zrozumiałam, dlaczego harmonijka trafiła w moje ręce. Mój rozmówca chciał po prostu odciągnąć jakoś moją uwagę, to jak danie dziecku zabawki, nagle cały świat przestaje istnieć. Cóż w przypadku dzieci metoda ta znacznie lepiej zdawała egzamin, jednak jak najbardziej doceniłam miły gest.
    -Niezły pomysł. Nie miałam jeszcze okazji grać na harmonii, wiec całkiem możliwe, że już pierwsze dźwięki przepłoszą burzę i wszelkie żywe stworzenia w okolicy…
    Przez moment obracałam w dłoniach niewielki złoty instrument, starałam się przywołać w pamięci niedawno jeszcze widziany obraz, czyli grającego Shena. Szklany potrafił wydobyć z tego złotego drobiazgu naprawdę urokliwe dźwięki, miałam nadzieję, że i mi się to uda. Nieco niepewnie przytknęłam harmonijkę do warg, czując na nich chłód metalu. Wybrałam prostą melodię, nic wymyślnego jednak już pierwsze dźwięki, jakie wypłynęły, z instrumentu sprawiły, że z rezygnacją położyłam uszy po sobie. Mimo wszystko podjęłam jeszcze jedną próbę, która zdała się dać jeszcze gorszy efekt od poprzedniej.
    Zaśmiałam się pod nosem, podnosząc na Szklanego nieco zakłopotane spojrzenie, o ile ten nie uciekł po usłyszeniu jak kalekie dźwięki, może wydać jego skarb, kiedy znajdzie się w nieodpowiednich rękach.
    -Wybacz, już nie dręczę… To wcale nie tak łatwe, jak myślałam. Długo uczyłeś się gry na harmonii?
    Gdy srebrnowłosy zbliżył się do mnie z kubkiem, znad którego unosiła się smuga aromatycznej pary, uśmiechnęłam się, ostrożnie odbierając naczynie. Do mojego nosa od razu dotarł przyjemny ziołowy aromat, zachęcający do skosztowania trunku.
    -Dziękuję.
    Nauczona doświadczeniem i nadal pamiętając ból sparzonego języka, obudziłam w sobie zapas cierpliwości, zadowalając się już samym ciepłem, które właśnie rozchodziło się po moich dłoniach. Pozostałe kończyny, również łaknęły ciepła, to też pozwoliłam sobie na wysunięcie nóżek w stronę kominka, za ich śladem poszedł również ogon, który zgrabnym ruchem wylądował na kolanach. Musiałam przyznać, że nawet mimo nawałnicy panującej za oknem, to atmosfera wewnątrz drewnianego domku pozostawała całkiem przyjemna. Jeśli tam ma się kończyć nachodzenie ludzi w ich domach… to chyba zacznę robić to częściej. Choć nie zawsze mogę trafić na tak miłe i wyrozumiałe towarzystwo. Ponownie przeniosłam lazurowe wejrzenie wprost na swego rozmówcę, któremu właśnie udało się mnie speszyć. Przeklinałam w duchu swoją fizjonomię, bowiem już czułam, jak policzki zapiekły mnie od rumieńców. Uniosłam kubek do ust, traktując go niczym maskę, za którą mogłabym się teraz schować. Upiłam łyk naparu, czując jak na podniebieniu, rozchodzi się ziołowy aromat połączony z przyjemną pikanterią, był to całkiem zaskakujące połączenie.
    -Mmm ciekawe połączenie smaków, rozgrzewające.
    Była to chwila potrzebna mi do zebrania śmiałości, skoro Szklany Pan chciał się podroczyć, to czemu nie? Upiłam kolejny łyk herbaty, lecz gdy odjęłam kubek od ust, zdarzył się już na nich pojawić zadziorny uśmieszek. Przymrużyłam oczy po kociemu i pochyliłam się do przodu, chcąc nieco przybliżyć się do swego rozmówcy.
    -Uważaj… Wiem, gdzie mieszkasz…
    Odezwałam się nieco ściszonym tonem, podczas teatralnej przerwie w swej wypowiedzi, bacznie obserwowałam reakcje Shena. Końcówka mojego ogona zaczęła rytmicznie podrygiwać, zginając się w górę i dół.
    -Bycie tak miłym może ściągnąć na Ciebie poważne konsekwencje… Choćby w postaci moich kolejnych wizyt.

    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

     



    Czarny Witraż

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen
    Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie
    Rasa: Szklany Człowiek
    Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste.
    Nie lubi: Fałszywości.
    Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu
    Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu.
    Zawód: Wyrywacz chwastów.
    Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość.
    Broń: Rapier
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
    Dołączył: 09 Lis 2016
    Posty: 83
    Wysłany: 12 Czerwiec 2017, 23:32   

    Nie wiedział. Bo i skąd? Mało kto zwraca uwagę na to czy nowo poznany gość który siedzi w jego fotelu ma wszystkie palce. Shen wiele razy w swoim długim życiu widział istoty pozbawione nie tylko palców ale i całych dłoni, rąk, nóg, często nie jednej a dwóch. Normalna kolej rzeczy, można by rzec. Ale gdy dostrzegł gest Kejko, która świadomie bądź nie spojrzała na własne dłonie, gdy spostrzegł że wśród tych wszystkich palców brakuje jednego z nich, coś go mimowolnie zakuło. Gdzieś tam w środku poczuł smutek. Dziwne. Przecież ledwo ją poznał, nawet nie wiedział do końca kim jest. Zrobiło mu się jednocześnie głupio i przykro że wspomniał o czymś takim.
    -Ja... nie wiedziałem. Przepraszam. To chyba coś świeżego. Przykro mi.- powiedział smutnym głosem, nie bardzo wiedząc jak inaczej mógłby ją pocieszyć. W końcu postanowił zmienić temat.
    Fortepian kojarzył mu się raczej z dostojnym przyjęciem, być może u kogoś z arystokratycznego rodu. Nie miał zbyt wielu okazji usłyszeć ten fascynujący instrument w akcji, dlatego też wyraził zainteresowanie tym co powiedziała Kejko.
    -Potrafisz grać na fortepianie? To nie łatwa sztuka. Doprawdy chciałbym usłyszeć jak brzmi twoja muzyka. Niestety jestem za biedny na fortepian, jak widzisz.- stwierdził z żalem Shen. Dobrej jakości instrumenty potrafiły kosztować fortunę, a najwięksi mistrzowie i rzemieślnicy pilnie strzegli sposobów ich wykonania. Może jeśli będzie mu dane przeżyć kolejnych parędziesiąt lat...
    Słysząc wzmiankę o graniu na nerwach Szklany nieco się rozjaśnił. -To chyba mój ulubiony rodzaj muzyki. Choć niestety nie mam siostry która mogłaby poświadczyć o moich umiejętnościach.- rzucił. Ani brata. Ani jakiejkolwiek rodziny. Był sam, i chyba nikogo na świecie to nie obchodziło.
    Widząc reakcję na tymczasowy prezent Shen nieznacznie się uśmiechnął. Każdy sposób na odwrócenie uwagi był dobry. Deszcz rytmicznie stukający o ściany i dach wciąż na nowo przypominał im o złośliwości pogody, której to wredny charakter poznali tego wieczora.
    -Aż tak źle nie powinno chyba być..- powiedział Szklany, choć w jego głosie brzmiało wszystko oprócz pewności. Patrzył jak kotka przykłada po chwili obracania harmonijkę do ust, próbując coś zagrać. Nagle w jego głowie pojawiła się dziwna myśl. Przecież ledwie jakiś czas temu on sam na niej grał; dotykał w tych samych miejscach co ona teraz, muskał ustami w tych samych miejscach co ona. Nagle przeszedł go dziwny dreszcz, po którym miał ochotę wstać i zabrać jej instrument. Musiał mocno wytężyć własną siłę woli by nie wstać. Zamiast tego skupił się na gorącym kubku. Tak, ciepły kubek powinien skutecznie skierować jego myśli na inny tor. Ciepły kubek, ciepły kubek, ciepłe dłonie, ciepłe ust.. Urwał wyliczankę w pół słowa, zły na samego siebie. Na szczęście w tym samym momencie również i Kejko przerwała; najwyraźniej granie na harmonijce nie było takie łatwe. Korzystając z okazji szklany odchrząknął, oczyszczając gardło.
    -Słyszałem gorsze wykonania. O wiele gorsze.- powiedział, przypominając sobie własne początki. Doprawdy mroczne to były czasy.
    Gdy Kejko wspomniała o naparze, Shen nieznacznie się uśmiechnął. Nie każdemu smakował ten wynalazek, więc fakt że kotka nie narzekała mógł uznać za dobry znak. Skinął głową w geście podziękowania. Dostrzegł wpatrujące się weń lazurowe oczy. Gdy je widział, czuł że w jakiś sposób go wciągają, jak bezkresna pełnia morza. Nie chcąc pozostać dłużnym w tej potyczce na słowa, Shen odpowiedział -I co, przyjdziesz i pod moją nieobecność podrapiesz mi fotele?- z rozbawieniem, a następnie dodał -Nie mam nic przeciwko tak uroczym konsekwencjom.- z dziwnym półuśmiechem podnosząc kubek do ust.
    _________________
    ..Red like roses..



     



    Lwie Serce

    Godność: Kejko Hanari
    Wiek: 23
    Rasa: Dachowiec
    Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie
    Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli
    Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg
    Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie.
    Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy.
    Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._.
    Pan / Sługa: brak / brak
    Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi
    Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch
    Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia.
    Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle)
    SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 05 Sty 2013
    Posty: 488
    Wysłany: 2 Lipiec 2017, 20:22   

    Widząc reakcję Shena, posłałam mu delikatny uśmiech, jasno mówiący, że nie mam mu za złe poruszenia „niezręcznego” tematu. Szklany nie zrobił nic złego. Co więcej, w jego spojrzeniu i słowach wyczułam autentyczny żal. Udawana skrucha czy współczucie to coś okropnego… jeden z elementów w wachlarzu „ludzkiej” obłudy. W srebrnowłosym dało się wyczuć autentyczność, szczerość, która w pewien sposób ujmowała.
    Po raz kolejny przesunęłam spojrzeniem po wnętrzu Shenowego azylu, być może wnętrze nie było szczególnie bogate, jednak właściciel dobrze wykorzystał przestrzeń i ładnie ją urządził. Kolejnym plusem była mniejsza powierzchnia do sprzątania, sprzątanie jednorodzinnego domu w pojedynkę było męką, zwłaszcza jeśli zamieszkiwały go dwie bestie…
    -Według mnie jest tu całkiem przytulnie i przynajmniej sprzątanie nie zajmuje Ci wieczności. Ja mieszkam sama w moim rodzinnym domu. No właściwie nie do końca sama, towarzyszą mi dwie bestie, przez które ciągle muszę albo coś naprawiać, albo sprzątać. Ale nie licząc tego destrukcyjnego aspektu ich natury, to są całkiem kochane.
    Zastanawiałam się, czy znalazłoby się jeszcze wiele istot, które w podobny sposób wyraziłoby się na temat Gatto czy Aureum. Zapewne teraz ta dwójka pozostawiona bez nadzoru, panoszyła się po całym domu. Neo pewnie skorzystał z okazji i wylegiwał się na kanapie, za to Lazur cóż… było całkiem spore prawdopodobieństwo, że zaśmiecał ogród skradzionymi błyskotkami. Nadal pamiętałam jak, ostatnio między różanymi krzewami znalazłam całą szkatułkę bransolet i pierścieni wysadzanych drogimi kamieniami… Mogłam wyobrazić sobie złość mieszającą się ze smutkiem, które ogarniały właścicielkę biżuterii, po tym, jak zorientowała się, że jej błyskotki przepadły.
    -Cóż… może przekonam się o tym osobiście, choć na razie się nie zapowiada.
    Odrzekłam, posyłając srebrnowłosemu spojrzenie, w którym kryła się iskierka wyzwania. Ostatecznie Shen nie wyglądał na kogoś, kto mógł stać się konkurencją dla Miko w kwestii gry na nerwach. Stanowiąc duet razem z Miko, mogłyśmy dać naprawdę niezły występ.

    Popijając kolejny łyk gorącego ziołowego naparu, ponownie zerknęłam na harmonijkę, która teraz leżała swobodnie na moich kolanach. Czułam się pokonana przez ten niewielki złoty instrument… a może po prostu za szybko się podałam? Opuszkami palców przesunęłam po chłodnym metalu, widać harmonijka nie chciała zdradzać swego pana. Nagle przypomniałam sobie o swoim zagubionym flecie, ciekawe czy znalazł już nowego właściciela? A może dalej tkwił gdzieś w zaroślach, porastając mchem i rdzą. Wolałabym, żeby to pierwszy scenariusz okazał się prawdziwy, lepiej by instrument cieszył inne dłonie, niż niszczał w samotności.
    Słysząc odpowiedź na swą „groźbę”, lekko zmrużyłam oczy i już szykowałam się do posłania jakiejś ciętej riposty, swoją drogą, gdybym faktycznie miała podrapać fotele, to zostałyby z nich tylko drzazgi, wystarczyłoby się przemienić w panterę… pomysł ten stał się nawet pewną pokusą, jednak tego rodzaju zagrania nie były w moim stylu, Zwłaszcza że meble były ładne i całkiem wygodne. Już otwierałam usta, by coś powiedzieć, jednak srebrnowłosy zdarzył mnie uprzedzić… Wpatrywałam się w twarz swego rozmówcy, w uśmiech rozciągający się na ustach, któremu towarzyszyło pewne siebie spojrzenie… Przyglądałam mu się zbyt długo, poczułam jak, na moich policzkach kwitną rumieńce. Uciekłam spojrzeniem w bok, po czym szybko upiłam łyk herbaty, chcąc ukryć zmieszanie za zasłoną z ceramicznego naczynia. Poczułam się dziwnie… zawstydzona i nie całkiem rozumiałam, dlaczego tak się właśnie dzieje. Przywykłam już przecież do częstych i znacznie bardziej nachalnych zaczepek kierowanych pod moim adresem i zwykle nie miałam najmniejszego problemu, aby się komuś odszczekać czy też zamknąć mu usta. W głowie zamigotało mi choćby wspomnienie rozmowy z szarowłosym posłańcem, tak skorym do słownych zaczepek. Wtedy potrafiłam odpowiedzieć, ciosem na cios, a nawet przyprawić samego prowokatora o zakłopotanie. Dlaczego wiec teraz podobna sztuczka nie chciała wyjść? Nagle zdałam sobie sprawę z tego ile czasu trwało między nami milczenie, stawiające mnie na przegranej pozycji. Nadal za zasłony naczynia dodałam nieco zbyt cicho i niepewnie.
    -Poważnych... konsekwencji.
    Poprawiłam wypowiedź swego towarzysza, jednak zdawałam sobie sprawę, że tę rundę przegrałam, czego świadomość była niczym igła wbijająca się w moje ego.
    Nie wiedząc, czy z obawy przed nadejściem kolejnego ciosu mającego przypieczętować zwycięstwo Szklanego, czy może z potrzeby zamaskowania własnego zakłopotania, dałam się porwać chwilowemu impulsowi. Stwierdziłam, że nie dam się tak łatwo pokonać… przynajmniej harmonijce. Po upiciu kolejnego łyku naparu odstawiłam naczynie na stolik, po czym chwyciłam instrument i z kocią zwinnością, szybko i dość energicznie podniosłam się z fotela. W kilku krokach znalazłam się Przy Shenie, stając nie naprzeciw niego, lecz z boku jego siedziska. Wyciągnęłam do niego dłoń, w której spoczywała teraz jego własność.
    -Pokarzesz mi, jak powinno się na niej grać? W ramach rewanżu mogę zaproponować lekcję gry na fortepianie, choć ostrzegam, że mogę przekazać tylko niewiele ponad podstawy.
    Taki układ wydawał mi się całkiem uczciwy, oczywiście nie miałam zamiaru naciskać na srebrnowłosego, gdyby odmówił, ale co szkodziło spróbować? Nie wiedziałam, czy to za sprawą herbaty, czy ognia buchającego z kominka, chłód w końcu powoli zaczął ustępować z mojego ciała. Ciekawe, z jakich ziół Szklany przygotował napar, warto by znać ich nazwę i sporządzić mały zapas, przed nadejściem chłodniejszych pór roku.
    -Oczywiście, jeśli znajdziesz kiedyś czas na wycieczkę do Odwróconego Osiedla. W swoim rodzinnym domu dam fort-…
    Nagle urwałam w połowie słowa, a właściwie zostałam zagłuszona. Zaabsorbowana obecną sytuacją niemal zapomniałam o nawałnicy szalejącej za oknem, widać ten fakt nie spodobał się rozgniewanej matce naturze, która bardzo dobitnie postanowiła o sobie przypomnieć. Niespodziewanie na ułamek sekundy, pomieszczenie wręcz rozbłysło ostrym światłem wdzierającym się przez szklaną szybę. Po okolicy echem rozniósł się grzmot, któremu dodatkowo towarzyszył głośny trzask. Nie musiałam nawet zerkać w stronę okna, by wiedzieć, że błyskawica musiała trafić jedno z pobliskich drzew, z resztą obecnie nie byłam w stanie… Gdy tylko rozległ się huk, wydałam z siebie jedynie coś na rodzaj zdławionego pisku… w czysto instynktownej reakcji, sama nie wiedząc, kiedy skuliłam się do przyklęku, dłońmi chroniąc uszy, przed paraliżującą dawką decybeli. Mój ogon ponownie napuszył się do granic możliwości i szybko oplótł się ciasno wokół moich nóg. Poczułam, jak pod powiekami napłynęły mi pojedyncze łzy, a ciałem wstrząsa dreszcz… Dopiero po chwili odjęłam od głowy drżące dłonie, trzymając je przed sobą i przyglądając się im z wewnętrznym niezadowoleniem. Uszy miałam położone nisko przy głowie, obawiając się, że za chwile przestrzeń wypełni odgłos kolejnego gromu…
    Czułam się żałośnie… bojąc się tak bardzo. Lwie serce, uczennica czarnoksiężnika… tchórzliwy kot bojący się czegoś tak naturalnego, jak burza. Nawet jeśli burza budziła we mnie wspomnienia nocy, w której dowiedziałam się o śmierci rodziców… czy to było usprawiedliwienie dla takiego zachowania? Trząść się jak dziecko? Czułam się jak sparaliżowana… to był pierwszy raz, kiedy błyskawica uderzyła w odległości tak bliskiej od miejsca mego pobytu...

    _________________

    #66cccc


    ~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~



    ~Aktualny ubiór~




    #D10D96

     



    Czarny Witraż

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen
    Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie
    Rasa: Szklany Człowiek
    Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste.
    Nie lubi: Fałszywości.
    Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu
    Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka.
    Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu.
    Zawód: Wyrywacz chwastów.
    Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość.
    Broń: Rapier
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
    Dołączył: 09 Lis 2016
    Posty: 83
    Wysłany: 5 Lipiec 2017, 17:15   

    Shen mimo swojego chłodnego obycia czy też braku podstawowych umiejętności komunikacji interpersonalnej nie przepadał za wyśmiewaniem się ze słabszych. Widział w swoim życiu wiele tego typu zachowań; każde społeczeństwo miało swoje ustalone reguły, i ktoś kto w jakiś sposób się z nich wyłamywał stawał się automatycznie kimś obcym. W młodości, gdy jego domem była ulica, a rodziną inne sieroty, często spotykał się z takimi osobami. Widział jak inni śmiali się z ich odmienności. Nierzadko dokuczali czy wręcz dręczyli. Jak gdyby poprzez ból chcieli przywrócić ich do normalności. A może dla samej tylko zabawy, zaspokajali swoje chore potrzeby zamanifestowania wyższości nad tymi słabszymi. Szklany szczerze gardził takimi istotami. Dlatego też poczuł ulgę widząc zmianę na twarzy jego towarzyszki. Była to jeszcze jedna oznaka zaufania którą postanowiła go obdarzyć. Nie spodziewał się tego, podobnie zresztą jak tego że w ogóle się dziś tu znajdzie. Ani tym bardziej tego że będzie siedziała z nim w jego własnym fotelu, w jego pokoju, pijąc przyrządzoną przez niego herbatę. Szczerze nie pamiętał kiedy gościł w swoim domu więcej niż własną osobę. Wbrew temu co wyobrażała sobie Kejko, to raczej nie było tu zbyt wiele rzeczy; Shen nie zwykł do znoszenia wszystkiego co tylko wpadło mu w ręce, toteż nawet jego komnata w zamku wyglądała jak cela w jakimś klasztorze. Słysząc wzmiankę o pomieszczeniu, uśmiechnął się z powątpiewaniem. -Nadal brakuje tu wielu rzeczy.- spojrzał z westchnięciem w stronę pustych półek, a także tam gdzie w zamyśle powinien stać sporych rozmiarów regał na książki. Tak w ogóle to pozostawał problem przeniesienia książek z głównej siedziby Stowarzyszenia tutaj. -Zresztą nie tylko rzeczy..- powiedział ledwie słyszalnie, raczej do siebie aniżeli jego futrzanej towarzyszki. Przypominając sobie słowa Kejko o bestiach, Shen szybko wrócił do normalności i uśmiechnął się. -To pewnie czekać na Ciebie będą spore wrażenia w domu.- odparł, po chwili zastanowienia dodając jednak -Jeśli mieszkasz razem, to gdzie w takim razie jest Twoja siostra?- zapytał, mając nadzieję że w żaden sposób nie wkracza na jakiś grząski temat. Z nim sprawa była o wiele prostsza. Nie miał rodziny i już. Nie miał nawet bliższej osoby która mogłaby w przyszłości zasługiwać na to miano. Kiedyś uważał to za zbędny balast, przeszkodę, jeszcze jedną możliwość do wykorzystania przez jego wrogów. Widział jak skończył Thadeus, szalony kapelusznik – jego „ojciec”. Choć wtedy tego nie rozumiał, po latach dotarło do niego że stary szaleniec w pełni zasłużył na los który go spotkał. Wiek daje poczucie pewnego dystansu. Ten dystans pozwala przetrwać, choć bynajmniej w sposób łatwy i bezbolesny.
    -Nie wątpię.- odpowiedział na wyzwanie, to słowne jak i to mniej oczywiste, zawieszone w spojrzeniu które złączyło na krótką chwilę ich oczy. Takie niebieskie.. Odstawiwszy prawie całkiem dopity kubek herbaty na stół, szklany skierował wzrok na obejmujące palące się drewno języki ognia. Fascynujące zjawisko, choć na swój sposób trochę straszne jak coś tak pięknego i hipnotyzującego potrafiło być równocześnie tak destrukcyjne. Szklany sięgnął po pogrzebacz i kilkoma sprawnymi ruchami rozłożył palące się drewno równomiernie po palenisku. Gdy skończył, odłożył metalowe narzędzie i na powrót skupił się na Kejko. Widział jej reakcje wywołane jego słowami. W pewnym sensie się tego spodziewał. Lubił słowa, szczególnie że odpowiednio użyte niosły za sobą szczególną moc. Mogły ratować, dawać nadzieję i leczyć rannych. Jednak jak wszystko miały też swoją drugą, mroczniejszą i okrutniejszą stronę. Nie to było jednak jego celem. Z ukrywanym rozbawieniem patrzył jak kotka próbuje zamaskować zmieszanie. Nie chciał w żaden sposób jej zranić, a jedynie lekko speszyć, co zresztą się udało – po chwili dało się słyszeć cichą odpowiedź, wydobywającą się ze szklanki, to znaczy z ust Kejko schowanej za szklanką. Szklany uśmiechnął się, odpowiadając poważnym głosem
    -Ależ nie twierdzę że nie będą poważne. Czyż jednak nie mogą być równocześnie urocze?-
    Normalnie Shen traktował takie zabawy słowne raczej mało poważnie. Ot kolejny sposób na urozmaicenie szarego i często nudnego jak flaki z olejem życia. Zazwyczaj. Teraz jednak w pewnej chwili Szklany przyłapał się na faktycznym zainteresowaniu Kejko. To było coś nowego, coś czego dawno nie czuł i czego przez pewien czas się bał. Pamiętał zresztą jak się skończyło. Nim zdążył utonąć we wspomnieniach, fotel Kejko zatrzeszczał a ona sama znalazła się tuż obok niego. Z wyciągniętej ręki świeciła złota harmonijka. Spojrzał na nią i wysłuchał propozycji, sięgając po swój instrument. Zastanowił się sekund kilka nim odezwał się z odpowiedzią.
    -Jak już mówiłem, nauczyciel jest ze mnie marny, chyba że chodzi o walkę bronią. Mogę jednak pokazać Ci...- zdążył powiedzieć nim potężny huk i oślepiający błysk zagłuszyły cały świat. Choć Shen zachował praktycznie tą samą pozycję, po jego kręgosłupie przeszedł delikatny dreszcz. Pojawiał się tam zawsze gdy czuł zagrożenie. Bądź ekscytację. Musiał przyznać że zapomniał o czającej się za rogiem burzy. Zapomnieć musiała również Kejko, która zniosła to o wiele gorzej niż on. Kucała przy oparciu fotela, wyglądając jak tysiąc nieszczęść. Nie bardzo wiedząc co robić, Shen wstał z fotela i przykucnął naprzeciwko kotki, przez chwilę wpatrując się w jej lazurowe oczy. Były szerokie z przerażenia, a w ich kącikach zbierały się łzy. Po chwili wyciągnął ręce i chwycił drobne dłonie kotki, czując różnicę temperatur jakie je dzieliła. Nie żeby miał jakiekolwiek pojęcie o tym co robił. Działał według przeczuć, co nie zdarzało się zbyt często. Miał podejrzenie, niejasne, że burza już wcześniej dała się jej we znaki, choć nie wiedział w jaki sposób. -Jesteś tu bezpieczna.- odezwał się cichym głosem. A potem używając jednej ze swoich mocy przywołał w powietrzu między nimi srebrzyste litery, których zawijana czcionka przypominała te stosowane w starożytnych księgach. Wkrótce pojedyncze znaki ułożyły zdanie. Nie jesteś sama..
    _________________
    ..Red like roses..



    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,53 sekundy. Zapytań do SQL: 10