• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Jeden miły wieczór.
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 12 Grudzień 2017, 14:29   Jeden miły wieczór.

    Jeden miły wieczór.



    Blaszka Zmartwienia, choć dość popularna, nadal pozostawała rarytasem nawet wśród Możnych Krainy Luster. Ci, którzy posiadali ów przedmiot albo skrywali do zazdrośnie, albo wręcz obnosili się z biżuterią. Zawsze bowiem posiadanie jej wiązało się z czymś więcej. Blaszka nie była tak po prostu przekazywana z ojca na syna czy z matki na córkę.
    Gawain od jakiegoś czasu zastanawiał się, czy nie poszukać Magicznego Przedmiotu. Więź która łączyła go z Yako była silna a wieczna obawa o jego zdrowie zwyczajnie męczyła. Blaszka gwarantowała by to, że Cień wiedziałby co dzieje się z jego Ukochanym. Dodatkowo, czułby jego obecność gdyby Yako był w pobliżu. Tak bowiem działał ten niepozorny kawałek metalu.
    Ale Keer nie obnosił się z zamiarami. Nie rozklejał ogłoszeń, bo było to zwyczajnie głupie. Wielu marzyło o Blaszce. Ktoś jeszcze mógłby sprzątnąć mu okazję sprzed nosa...
    Był Cieniem. Zabójcą o którym chcąc nie chcąc słyszeli ci, którzy mieli jakieś powiązania ze Światem Ludzi. Wiązało się to z tym, że mógł się spodziewać dziwnych zleceń. W końcu również i Kraina Luster miała osobników niewygodnych, na których likwidacji zależało dobrze sytuowanym istotom.
    Nadszedł dziwny dzień. O dość wczesnej porze, do drzwi Norki w której przebywał Gawain zapukał dziwacznie ubrany posłaniec. Nie miał maski, więc Cień nie mógł go powiązać z SCR'em. Z resztą... przecież oni nie działali tak głupio, nie wysyłali Gońców. Może kruki, ale nigdy nie osoby trzecie. Nawet z najwierniejszego kundla da się wyciągnąć informacje, wystarczy tylko odpowiednio podgrzać pręt i sprawnie operować odpowiednimi narzędziami tortur.
    Posłaniec wręczył mężczyźnie czarną kopertę. Do rąk własnych i gdy tylko Gawain postanowił ją otworzyć, jego oczom ukazał się napis, zapisany pięknymi, wijącymi się literami. Srebrnym tuszem, który połyskiwał gdy tylko poruszyło się kartką na boki.


    "Zapraszam do tańca. Ciemny tunel. Po zachodzie słońca. Szukaj białego cylindra. Dobrze zapłacę."

    Wyglądało jak niemoralna propozycja, ale przecież Cień wiedział doskonale o co chodzi. Czy skusi się na wieczorny spacerek i pójdzie we wskazane miejsce? Jeśli tak, to czy zrobi to z czystej ciekawości, czy jednak z potrzeby zarobienia grosza? Wszak wiadomo, że pieniądze szczęścia nie dają ale się do niego przyczyniają... A Yako, bogaty Demon i niegdyś Aktor, na pewno lubi kosztowne prezenty.
    Bo lubi, prawda?


    (Proszę byś opisał w co postać jest ubrana i co zabiera ze sobą oraz w jakim [mniej więcej] jest stanie - zarówno fizycznym jak i psychicznym.)
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 12 Grudzień 2017, 20:01   

    Kto "normalny" pukałby do drzwi Cienia o takiej porze? Do diaska! Nawet pospać nie dadzą! Tłucze się to i tłucze. Nie wiedzą, że śpi?! A jednak zebrał swoje cztery litery z wyra, zarzucił na siebie szlafrok i poszedł otworzyć drzwi. Rzecz jasna nie bez towarzystwa ostrza ukrytego pod materiałem i pokładów podejrzliwości. Przydatne były te drugie, bowiem wręczono mu jedynie czarną kopertę. Nie była obciążona, nie pachniała dziwnie. Tylko ta czerń nie pozwalała niczego zobaczyć pod światło.
    Rudzielec otworzył ją dopiero będąc w rękawiczkach. Otworzył też okna. W środku nie było jednak podejrzanego proszku ani niczego podobnego, a arkusz papieru. Cóż za zbytek! Barwienie go pewnie swoje kosztowało. Tak samo jak tusz z zawieszonymi w nim srebrnymi drobinkami. Ktokolwiek posłał mu wiadomość, zapewne był majętny... lub pozował na takiego.
    Starannie wykaligrafowane pismo pokrywało stronę dość skromnie. Słowa, choć było ich niewiele, były wymowne. Cień rozmyślał nad nimi robiąc kawę, a następnie siedząc przy biurku. Czy powinien iść? Co powinien wziąć? Ktoś o nim wiedział i to spoza Stowarzyszenia, bo tego typu usługi świadczył tylko na obcym terenie, w Świecie Ludzi, a jeśli miałby coś zrobić dla SCR'u... to powiedzieliby mu w inny, mniej zawoalowany sposób. W końcu był ich podwładnym. Cóż, to tylko kwestia czasu aż ktoś go wyniucha, ale mimo wszystko ciekawił go posłaniec i zleceniodawca. A może byli oni jedną i tą samą osobą? Różne dziwa się widziało, machinacji doświadczało. Nie zależnie od sytuacji nie wypadało przychodzić nieprzygotowanym.
    Spoglądając na zegarek, Keer stwierdził, że do zachodu zostało mu więcej niż parę godzin, toteż nigdzie mu się nie spieszyło. Zresztą jasna kula na niebie była jeszcze dość wysoko. Niech ją wessie, bo razi! Wszedł pod prysznic, by się umyć. Ciemny tunel nie był niczym dziwnym. Prawie każdy w Mrocznych znał położenie tego miejsca. Bardziej interesowały go słowa "taniec" i "dobrze". Za co i za ile. Byłoby śmiesznie, gdyby faktycznie miał z kimś tańczyć. W zasadzie... z lubością przyjąłby odmianę, choć nie pamiętał kiedy ostatnio tańczył coś klasycznego i dał się porwać w takt muzyki. Zwykle odtańcowywał danse macabre pod postacią kostuchy. Zostawała jeszcze kwestia cylindra. Błagam... tylko nie Kapelusznik.
    Ubrał się pół-formalnie. Co prawda nie zrezygnował ze swojego zwyczajowego, czarnego swetra z golfem, ale spodnie, płaszcz i buty charakteryzowały się klasycznym krojem, stosowniejszym na oficjalne spotkania niż przypadkowy wypad na miasto. Wszystko w głębokich czerniach i szarościach. Z powodzeniem uchodziłby za pracownika biurowego, gdyby nie kusza zawieszona na jego ramieniu oraz sztylet przy pasie. Grawer na kuszy zakrył oplotem szerokiego paska skóry. Niepotrzebny znak szczególny, łączący go z ukochanym przez niego Demonem. Choć robił to świadomie, to gdzieś w głębi wynikało to z jego wieloletnich przyzwyczajeń. Nigdy nie łączył domu z pracą, nawet jeśli stale o nim myślał. Z kpiącym uśmieszkiem spojrzał w lustro. Cylindra nie posiadał, a frak zostawiał w szafie na bale i pogrzeby. Poza tym chyba nie wypadało mu być elegantszym od zleceniodawcy, co nie?
    Gdyby tylko Yako wiedział... Już widział jego zmartwioną lub niezadowoloną minę. Świeże blizny czasem odzywały się boleśnie i dopiero co wrócił, ale cóż poradzić. Musiał chociażby sprawdzić faceta lub babkę. Co wie, skąd, z jakich źródeł. A nawet jeśli nie, to może robota nie będzie taka trudna? Kto wie? Lepiej przyjrzeć się temu z bliska. Najważniejsze to wrócić.
    Nie wyszedł z Norki od razu. Spalił czarny list, a w zamian napisał nowy. Do ukochanego. O tym gdzie się udał i po co oraz jak bardzo go kocha i pragnie, by Lis odnalazł szczęście. Tak na wszelki wypadek. Co prawda spisane myśli pomagały bardziej Cieniowi niż Yako, ale Keer nadal nie zdołał nasycić się Demonem po powrocie. Krótko mówiąc był w lekkiej rozsypce. Miał po co wracać. Miał cel inny niż przeżycie. Dziwaczne uczucie, chcieć móc się wykazać i żyć dla kogoś. Wcześniej żył jak zwierzę. Bo tak. Bo umieranie jest złe. Bo jest końcem i potem nie ma już niczego. Durne przywiązanie do własnego oddechu i bicia serca kazało mu walczyć i przeć do przodu, nie oglądając się za siebie. Drugi raz w życiu zależało mu, żeby wrócić i to o suchej mordzie. Ostatnio wył jak ostatnia beksa. Może to i wstyd, ale nie potrafił inaczej. Wystarczyło, że postawił się na miejscu osób po drugiej stronie bełtu. Tej ostrej.
    Upewniwszy się, że wszystko znajduje się w należytym porządku wyszedł, zamknął drzwi i niespiesznie ruszył w drogę. W Mrocznych Zaułkach kluczył, wybierał mało uczęszczane ścieżki i wielokrotnie oglądał się za siebie, czy aby na pewno nie jest śledzony. Cholera niech ich wszystkich weźmie. Wolałby umówić się w zatłoczonym szynku lub targowisku, lecz jego przyszły pracodawca wolał się kryć. Nie mógł go jednak winić. Robił dokładnie to samo. Był trochę przed czasem, toteż postarał się o ciemny zakątek, z którego mógłby obserwować wejście do tunelu. Zobaczmy kogo diabli nadali tym razem.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 13 Grudzień 2017, 00:00   

    Wieczór nastał dopiero za kilka godzin, dlatego Gawain miał czas dobrze się przygotować. Ale czy faktycznie to zrobił? Wybrał dość elegancki zestaw ale nie zapomniał o broni. Mądrze. Kto wie, kogo spotka w Tunelu?
    Co z tego, że na miejsce przybył wcześniej jeśli przyszło mu czekać aż do pełnego zachodu słońca. Ukrył się w mroku, nieopodal wejścia.
    Nagły trzask z pewnością zwrócił jego uwagę. Dobiegł z wnętrza Tunelu ale nie było widać żadnych iskier czy fajerwerków. To wskazywało tylko na jedno - ktoś się teleportował. Istoty zamieszkujące Krainę Luster posiadały przeróżne moce i umiejętności. Bywali i tacy, którzy mogli przenosić się w znane sobie miejsca za sprawą zwykłego pstryknięcia palcami albo nawet jedną myślą. Przydatna moc.
    Gdy tylko słońce skryło się za horyzontem, u wlotu Tunelu pojawił się niesamowicie wysoki, tyczkowaty, szczupły mężczyzna. Był bardzo elegancko ubrany - miał na sobie biały jak śnieg frak i płaszcz, obity futrem czegoś co mogło uchodzić za gronostaje. Ale czy w Krainie Luster mieli gronostaje? Kto wie.
    Oprócz fraka miał na sobie złotą biżuterię - zegarek dyndający na łańcuszku, naszyjnik z wielkim, niebieskim kamieniem i sygnety, założone na białe rękawiczki. Był na obcasach, niewielkich a jednak. Miał też biały cylinder, wysoki i pięknie wyprofilowany.
    Jednak nie to było w jego wyglądzie najbardziej zaskakujące. Gdy wyszedł z mroku i rozglądnął się na boki, ukryty Gawain mógł spokojnie dojrzeć jego twarz.
    Mężczyzna był młody, a przynajmniej na takiego wyglądał. Miał bardzo długie, sięgające pośladków włosy w kolorze platynowego blondu. Jego twarz miała nieco ostre rysy, ale urodę miał typowo kobiecą - duże oczy, prosty nos i ładne, chociaż wąskie usta. Ciemne brwi miał zmarszczone przez co wyglądał śmiertelnie poważnie. Usta zaś zaciśnięte w cienką linię.
    Oczy miał tak jasne, że prawie białe. Z daleka wyglądały tak, jakby wcale nie miał tęczówek a po prostu puste twardówki. Keer z tej odległości nie mógł ocenić, czy tak było naprawdę.
    Podpierał się na pięknej, złoconej lasce. Zniecierpliwiony patrzył co chwilę za zegarek. Widać, że nie miał doświadczenia w zamawianiu usług Zabójcy.
    O ile w ogóle ten jegomość w białym cylindrze był Zleceniodawcą. Nikt nie mógł tego zagwarantować Gawainowi. Pozostało sprawdzić. Przekonać się na własnej skórze.
    Ale... czy to bezpieczne podchodzić do kogoś tak odzianego po zmroku? I kogo tak... podenerwowanego?
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 13 Grudzień 2017, 19:42   

    Ciemność stawała się... ciemniejsza. Normalny wieczór w Mrocznych Zaułkach, które znały tylko szarość i czerń. Gawain stał i czekał obserwując okolicę. Wytężał wzrok i wsłuchiwał się w ciszę. W końcu dane mu było pochwycić trzask między świstem mroźnych podmuchów wiatru. Brzmiał jak przełamywana gałązka lub strzał z bicza. Rudzielec nie ruszył się jednak nawet o milimetr. Oceniał nowo przybyłego swoimi dziwacznymi oczyma.
    A więc teleportacja. Wygodne! Nic tylko pozazdrościć. Tylko czemu wybrał na miejsce spotkania taką dziurę? Rozumiał chęć zatajenia całego procederu, ale skoro nieznajomy mógł się teleportować, to nie mógł wybrać sobie na przykład polany, lasu czy samotnego wzgórza zamiast śmierdzącego tunelu? Gawain nawet nie zaglądał do rowów. Jakoś nie miał ochoty, gdy pomyślał, że połowa dziwek mogła wyrzucać tu swe martwe dzieci. Wręcz przeuroczo.
    Rudzielec przez chwilę miał problem z decyzją. Stał przed nim mężczyzna? A może była to kobieta? Sekundę później był już pewien, że to bez wątpienia facet. Piękny, bo miano przystojnego nie pasowało mu do niego. Młode lico, sarnie, choć nieco niepokojące, spojrzenie i włosy jakich nie powstydziłaby się żadna pannica. No cukiereczek normalnie! Miał w sobie urok dzikiego stworzenia, przy jednoczesnym zachowaniu swoistej... zwiewności. Elegancki i szykowny oraz zdecydowanie zbyt bogato odziany jak na tę okolicę. Ile złota miał na sobie? Z dwadzieścia sztuk, jeśli niczego nie splamiłby krwią. No może z pięćdziesiąt, jeśli biżuteria nie była robiona na zamówienie, ale Keer się w takie rzeczy nie bawił. Bezpieczniej było wydłubać kamienie, złoto pociąć lub przetopić. Cień pogratulował sobie w myślach doboru garderoby na dzisiejszy wieczór. Strojąc się niczym paw, wygłupiłby się i wyglądał jak ostatni palant.
    Widząc jak jegomość spogląda na zegarek, Gawain wyszczerzył się w mroku. Pozostał niezauważony! To ci heca. Do tego mężczyzna wyraźnie się niecierpliwił lub stresował. Czyżby pierwsza taka transakcja? A może się boi, że go sprzątnę? Ha! Trzeba było przyjść z obstawą. Będzie zabawnie krępująco.
    Cień wyszedł z ukrycia i podszedł tylko parę kroków bliżej, by lepiej widzieć swojego rozmówcę i jednocześnie go nie spłoszyć. Do tego ta laska była podejrzana. - Niech się Pan nie denerwuje. Nie okradnę Pana - powiedział spokojnie, a jego lekko chrapliwy głos poniósł się wgłąb tunelu. Pamiętał jak to on był takim podrostkiem, co to stał na czatach i prawie robił w gacie. Mimo wszystko ubrany w biel "tancerz" wywarł na Gawainie dobre wrażenie swą punktualnością. Rzadko spotykana cecha w śpieszącym naprzód świecie. - To z Panem mam zaszczyt tańczyć? - zapytał i jeśli tylko otrzymał potwierdzenie, kontynuował - Zasady są proste. Pan mówi, ja słucham. Nie zadaję zbyt wielu pytań, jeśli to nic nadzwyczajnego. W zasadzie nawet mówić Pan nie musi. Słowo pisane wystarczy - dodał uprzejmym tonem, bo piękniś zdawał się lubić takie podejście. Choć całkiem możliwe, że trafił mu się wyszczekany, bogaty dupek, który ma wszystko i wszystkich za nic. Gdy zapędzić takiego w kozi róg, potrafił wylać na ciebie cały słownik podwórkowej łaciny i zasłaniać się kasą, kontaktami lub własnym ojcem. Typowe.
    Głos nie zadrżał Gawainowi nawet na sekundę, ale dało się wyczuć w nim pewne napięcie, oczekiwanie. W istocie nie mógł się już doczekać, a do tego stale obserwował okolicę, dlatego stał do mężczyzny bokiem. Wiedział jednak, że i tak ryzykuje. Nie miał partnera, który zabezpieczałby spotkanie. Miał jednak coś innego.

    Klątwa
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 13 Grudzień 2017, 21:06   

    Gdzież się podziewał ten przeklęty Zabójca? Kaevan, dostojny Szlachcic raczej nie przepadał za takimi miejscami ale z uwagi na kontrakt jaki chciał zawszeć, musiał wybrać miejsce częściowo zamknięte. Nie mógł umówić się w gospodzie, kto to widział, żeby elegancki Baśniopisarz rozbijał się po takich plugawych przybytkach! Park czy las również odpadał. Jeśli Kaevan chciał załatwić sprawę gładko, musiał szukać miejsca z... sufitem. Jakkolwiek by to nie brzmiało. Dzięki temu nie będzie musiał zużywać całej energii na użycie mocy. A musiał jej użyć, jeśli chciał by nikt ich nie usłyszał.
    Już miał odejść, gdy nagle z mroku wyszedł rudowłosy mężczyzna o bardzo ciekawych oczach. Mimo wszystko mężczyzna w białym cylindrze podskoczył lekko, słysząc jego głos. Wydawał się być zniecierpliwiony i odrobinę wystraszony.
    Zmarszczył brwi i skinął mu głową na powitanie po czym wykonał nią gest, który miał zawołać Cienia w głąb Tunelu. Nie, nie miał złych zamiarów. Naprawdę potrzebował sufitu by dzisiaj od rana bolała go głowa.
    -
    Nie denerwuję się. - skłamał Kaevan głosem, który fantastycznie do niego pasował. Aksamitnym i łagodnym, nawet lekko flirciarskim. Chciał ukryć, że to jego pierwsze takie zlecenie.
    -
    Na pewno nie tym, że mnie pan okradnie. - dodał po chwili gdy znaleźli się już w Tunelu - Kaevan vi Rimm. - wyciągnął ku niemu dłoń w białej rękawiczce. Był całkiem przyjazny, ale rozglądał się na boki czy ktoś ich czasami nie podsłuchuje.
    Rudowłosy od razu przeszedł do konkretów co spodobało się Baśniopisarzowi. W Tunelu niemiłosiernie śmierdziało i mężczyzna bał się, że jego drogie ubrania przejdą smrodem. Kilka razy nawet wykonał gest, jakby chciał strącić z marynarki niewidzialny pyłek.
    Jego piękne, blond włosy falowały przy każdym ruchu. Zdecydowanie nie pasował do otoczenia.
    -
    Doskonale. - powiedział poważnym tonem po czym nagle padł na jedno kolano i dotknął ziemi. W oka mgnieniu otoczyła ich ledwo widzialna bańka, która rozszerzyła się i zatrzymała dopiero gdy dotknęła sufitu. Kaevan zamknął ich w przestrzeni, gdzie nikt ich nie podsłucha.
    -
    Proszę się nie obawiać, w każdej chwili może pan opuścić Sferę *. - powiedział uśmiechając się do niego. Gdy to robił, wyglądał całkiem jak kobieta. Był piękny, pewnie niejedna zazdrościła mu urody. Długie rzęsy zatrzepotały, gdy przekrzywiał głowę w bok. Teraz poczuł się pewniejszy.
    -
    Dzięki temu nikt nas nie zobaczy i nie usłyszy. - dodał, pogłębiając piękny, uprzejmy uśmiech. Użycie mocy było ryzykowne, bo przecież Zabójca mógł go w każdej chwili zaatakować ale Kaevan wierzył, że jednak jego zlecenie zaciekawi Cienia na tyle, by jeszcze nie reagował.
    Podobały mu się oczy rudzielca i to na nich się skupił, wwiercając w nie swoje jasne tęczówki pozbawione źrenic.
    -
    Przejdę do konkretów. Chcę by zlikwidował pan Dziwożonę. - powiedział wprost - Wie pan czym jest Dziwożona? Służę wyjaśnieniem. - dodał szybko, lekko skłaniając się przed Cieniem - To Potworzyca, która od lat gnębi Mroczne Zaułki. Porywa młodych mężczyzn i zabija ich w swoim... Leżu. - skrzywił się jakby to słowo go obrzydziło - Pewnie chce pan wiedzieć, dlaczego to ja zlecam zabójstwo. Widzi pan... porwała mojego brata. - uniósł dłoń do serca - Prawdopodobnie go zabiła. Chciałbym... by zgładził pan to Plugastwo. Zanim unieszczęśliwi kolejną rodzinę. - westchnął ze smutkiem - Dobrze zapłacę. Zgodzę się na każdą sumę którą pan poda. Cena nie gra roli, tym bardziej, że zlecenie nie należy do najłatwiejszych... Jest pan moją ostatnią nadzieją.
    Zrobił krok ku niemu z rozpaczą wypisaną na twarzy.
    Był zdesperowany a takiego Desperata najlepiej wykorzystać. W końcu sam mówił, że Gawain może podać jakąkolwiek sumę.
    Ozłoci Cienia. Byleby tylko ten uwolnił Mroczne Zaułki od Potwora siejącego postrach i uszczuplającego liczbę młodych, zdolnych do pracy mężczyzn.



    * Sfera - Kaevan potrafi zamknąć siebie i wybrane, stojące przy nim osoby w swoistej Bańce która sprawia, że stają się niewidoczni i niesłyszalni. Sferę w każdej chwili da się opuścić, zwyczajnie oddalając się od Baśniopisarza.
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 13 Grudzień 2017, 23:03   

    Aaach, te wystraszone typki! Nieumyślnie drażniąco działali na Cienia. Przeciągnij przez zwierzęciem zabawkę, a rzuci się na nią. Połóż, a podejdzie i powącha. Gawain nie był inny. Miał swoje odruchy, które nie raz uratowały mu życie, toteż jego dłoń automatycznie powędrowała w kierunku rękojeści sztyletu. Nie dotarła jednak do niej. Całe szczęście dla nich obu. Ruch był płynny i naturalny, niezbyt szybki. Równie dobrze mógł poprawiać jakąś sprzączkę lub pasek.
    Zachęcony przez gest białowłosego, podszedł bliżej pewnym, acz sprężystym krokiem, jakby gotował się do skoku. Uśmiechnąłby się ponownie na to oczywiste kłamstwo ze strony mężczyzny, ale jego głos wprawił go w osłupienie. Zawierał w sobie szum jedwabiu na gładkiej skórze, czysty brzdęk idealnego kryształu i ciężar spiżowego posągu. Był dźwięczny, pewny, melodyjny. Jeśli ten piękniś śpiewałby miast mówić, Gawain wziąłby go za syrenę, która pożyczyła nogi na ten wieczór.
    Och! Więc był szlachcicem! Najprawdopodobniej. Wszystkie vony, viny i vany nie wzięły się znikąd. Uścisnął mu dłoń, choć sam nadal się rozglądał - Gawain Keer - również się przedstawił, choć pewnie było to zbędne. - Z całym szacunkiem, ale było to po Panu widać, Panie vi Rimm. Przybyłem na miejsce przed czasem. To jednak tylko rada, a te są u mnie darmowe - odważył się na mały żart, ale jeśli bladooki miał gdzieś w życiu dojść, to musiał lepiej się maskować. Połowa sukcesu to siła, druga to czyste pozerstwo i blef, a nigdy nie wiesz, które będzie ci potrzebne.
    Keer chcąc nie chcąc śledził ruch końcówek włosów Kaevana. Wrażliwe na światło źrenice wyłapywały każdą jasną strugę na tle ciemnego tunelu. Wiły się niczym tysiące morskich węży. Te nagle poderwały się w górę i opadły w dół, gdy vi Rimm padł na kolano. Gawain natychmiast odskoczył w bok spodziewając się ataku. Przywarł do ściany, jakby miał zamiar się z nią stopić. Nic szczególnego się jednak nie wydarzyło. Otoczyła ich bańka. Cień spojrzał na vi Rimma zaskoczony i ponownie zarzucił kuszę na plecy. - Tym razem to Pan zaskoczył mnie... przez moment myślałem, że coś się Panu stało - wychrypiał, spoglądając na niego z ulgą. Cholera! Idioto! Myślałem, że ktoś czyha na twoje życie, a przy tym i na moje, a ty odstawiasz pokazówki! Kurwa, zawału można dostać... - pomyślał, znów podchodząc bliżej i poprawiając swój płaszcz oraz zmierzwione włosy.
    Uśmiech jak posłał mu Kaevan... sprawił, że Keer doznał mieszanych, wręcz sprzecznych emocji i uczuć. I te rzęsy! Blondyn był piękny, lecz nie zniewieściały. Pełen wdzięku charakterystycznego dla kobiet, ale ruchy i manierę miał męską. Do tego tak intensywnie wpatrywał się w niego, że Cień poczuł się zagrożony w zupełnie odmienny sposób.
    - To bardzo dobrze... - albo i bardzo źle. Dla mnie. Mógł go chociaż uprzedzić, że będzie odstawiał teatrzyk. Co za narwany typ. I podnoszący ciśnienie na różne sposoby.
    Na hasło "konkrety" Keer szybko zamienił się w słuch. Powątpiewanie, zdziwienie, a w końcu zrozumienie zagościło na jego twarzy. - Przykro mi to słyszeć... Niech Pan przyjmie moje kondolencje - spiął brwi i zacisnął usta w wąską kreskę w wyrazie zmartwienia i zwyczajnego smutku. Wyraźnie opuścił go dobry humor.
    Wszystko. Wszystko na całym świecie. Jasne, że mógł poprosić o pieniądze, ale te miał. Jednak nie zastąpią one dobrych kontaktów i wpływów, jakie z pewnością posiadał vi Rimm. Było coś, czego Keer szukał i pożądał, ale po prostu nie mógł znaleźć. Czegoś, co pozostawało poza jego zasięgiem. Przedmiotu, który w Świecie Ludzi zostałby uznany za bazarowe świecidełko dla zakochanych uczniaków, a naprawdę był rzadko spotykany. Kaevan widocznie nie przebolał swojej straty, ale zależało mu. Aż za bardzo. Powinien wiedzieć, że wielu innych wykorzystałoby go na każdy możliwy sposób. Urabialiby go, a on najprawdopodobniej zgadzałby się dosłownie na wszystko. Cień postawił się na sekundę na jego miejscu i poczuł, że może się odrobinę zdradzić.
    - To dość szlachetne z Pana strony i przyznam, zupełnie nieoczekiwane... - przestąpił z nogi na nogę. Chwilę patrzył na czubki swoich butów, zastanawiając się w ciszy, po czym w końcu uniósł głowę i spojrzał vi Rimmowi prosto w oczy - Moją ceną jest Blaszka Zmartwienia - wypalił. - Jeśli to Panu odpowiada, to chciałbym dowiedzieć się czegoś o Pana bracie. Może się okazać, że jednak żyje, a jeśli nie... mógłbym chociaż przynieść coś dla Pana. Na pamiątkę po nim - mówił zasępiony i dziwnie zmieszany. Dawno nie miał roboty, w której... robiłby coś dobrego dla kogokolwiek. - Prosiłbym też o podanie informacji, jakie Pan posiada. Po pierwsze, jak wielka jest Dziwożona? Wiadomo o niej coś konkretnego poza tym, że porywa młodych mężczyzn? Gdzie ostatnio zanotowano jej obecność? A może ma jakieś inne słabości? Bo skoro wiadomo, jak działa, to ktoś musiał kiedyś jakąś ubić lub przeżyć, prawda? - pytał i im więcej nad tym myślał, tym bardziej zastanawiał się, czy nie wykorzystać Kaevana w roli przynęty. Wystarczyło tylko na niego spojrzeć, by to stwierdzić. Łatwiej jednak gadać niż zrobić. Musiałby go jakoś zabezpieczyć, a podejrzewał, że nie odciągnie Potworzycy tak łatwo, gdy już wyrobi sobie apetyt na blondyna.
    Kurna, to będą cholernie długie łowy.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 14 Grudzień 2017, 15:04   

    - Cóż, przyznam, że na co dzień unikam... takich miejsc. - powiedział rozglądając się na boki i odsuwając od śliskiej ściany - Pierwszy raz też proszę o pomoc. Nie jestem typem istoty która wyręcza się innymi. - skinął mu głową z uśmiechem. Darzył go szacunkiem, bo chociaż Keer wykonywał brudną robotę, takich istot w Krainie Luster było trzeba. Sprzątających.
    Słuchał uważnie Cienia i patrzył w jego ciekawe oczy. Nigdy wcześniej nie widział stworzenia tak intrygującego. Gawain wyglądał tak... jakby powstał z mroku. Nawet te rude włosy nie psuły efektu. Kto wie, może gdyby spotkali się w innych okolicznościach, Kaevan pokusiłby się o lekki flirt?
    Teraz nie było na to czasu. Blond mężczyzna poprawił cylinder i wygładził pasmo długich włosów, najprawdopodobniej w geście zdradzającym nerwy. Widać, że był nowicjuszem. Może ktoś podsunął mu kontakt do Keera...
    -
    Przepraszam. - powiedział głosem łagodnym i melodyjnym, słodkim jak miód a jednak nie przesadnie przesłodzonym - Może faktycznie trochę się denerwuję. - dodał uśmiechając się przepraszająco - Proszę mi wybaczyć.
    Przestąpił z nogi na nogę. O tak, nigdy nie miał do czynienia z Zabójcą. Można powiedzieć, że wręcz był nieostrożny i zbyt ufny. Zamknął ich w Sferze a nie wziął pod uwagę tego, że przecież Keer mógłby go zwyczajnie zabić i ograbić.
    Kaevan wierzył jednak w dobre intencje Cienia. Może wiara w dobro innych istot posunęła go właśnie do wynajęcia kogoś, kto zlikwiduje Potworzycę?
    Zasmucił się gdy Gawain złożył mu kondolencje. Na chwilę odwrócił twarz w bok i westchnął. Zamyślił się. Wyglądał tak żałośnie, że ciężko było przejść obojętnie obok tego przepełnionego smutkiem mężczyzny.
    W końcu jednak powrócił wzrokiem na rudowłosego, gładząc jedną dłonią pasmo włosów. Stresował się, ale już odrobinę mniej. Dobrze mu się rozmawiało z mężczyzna, widać, że dziwnooki oprócz umiejętności służących do zabijania, mógł się pochwalić inteligencją. A coraz mniej w Krainie Luster istot które mają jasny umysł.
    Zaproponowana cena zaskoczyła Baśniopisarza. Na tyle, by stanął jak wryty, szeroko otworzył oczy i zaśmiał się nerwowo. Coś w jego wyglądzie i zachowaniu budziło sympatię, mimo, że wyglądał jak zblazowany Szlachetka. Jeden z licznych, którzy zamieszkiwali Krainę Luster.
    -
    Blaszka Zmartwienia? Tylko tyle? - zapytał cicho, uśmiechając się zakłopotany - Oczywiście, co pan zechce. Blaszka Zmartwienia. Nie ma sprawy. - zaśmiał się ale śmiech przekształcił w kaszel, bo uznał, że to niestosowne śmiać się z zachcianek Zabójcy. Bąknął cicho "Przepraszam." i znowu pogładził włosy. Drugą ręką otworzył zegarek kieszonkowy. Chciał sprawdzić ile rozmawiają i zająć czymś ręce bo atmosfera stała się jakoś dziwnie... gęsta.
    Dobrze, że Cień zaczął go wypytywać bo cisza tylko przedłużałaby jego zakłopotanie. A skoro Gawain zauważył, że Kaevan się denerwuje... był na niższej pozycji.
    -
    Nie ma potrzeby. Nie miał przy sobie nic, co chciałbym zachować po nim na pamiątkę. - powiedział unosząc dłonie w geście wycofania - Z resztą... Ostatnimi czasy nie żyliśmy w zgodzie. Już go opłakałem, to mi wystarczy. Ale myśl, że jeszcze ktoś może stracić członka rodziny... Że jakieś dziecko może stracić ojca a piękna, młoda kobieta ukochanego... - spojrzał w bok i znowu na jego twarzy pojawił się smutek, co najlepsze, szczery - Nie. Nie mogę tego znieść. Błagam o pomoc. - powrócił na niego wzrokiem i w jego oczach zapalił się płomień determinacji - Dziwożona jest wielkości zwykłej kobiety. Od znanych ras Krainy Luster odróżnia ją jednak straszliwa brzydota. - skrzywił się na wspomnienie jej wyglądu - Ma skórę która przypomina korę starego drzewa. Skołtunione, siwe włosy i twarz zniekształconą na tyle, by nie móc odczytać mimiki. Chodzi przygarbiona bo ciążą jej wielkie, szponiaste dłonie. - zrobił pauzę - Zamieszkuje opuszczoną kamienicę na obrzeżach Mrocznych Zaułków. I tam sprowadza swoje ofiary po czym... zjada je. Obrzydlistwo. - wystawił język, jak dziecko które pokazuje, że coś mu nie smakuje - Atakuje nocą. Nie oddala się jednak za bardzo od swojego Leża. Łapie głównie tych, którzy nocami włóczą się po uliczkach pijani. Są łatwym łupem. - westchnął kręcąc głową.
    Gdy Gawain wspomniał o tym, że prawdopodobnie ktoś przeżył spotkanie z nią, Kaevan podszedł bliżej, jednak nie za blisko by Cień nie poczuł się zagrożony.
    -
    Dziwożona jest jedna. - powiedział z powagą, uśmiech zniknął mu z ust - A przynajmniej o tej wiem. A skąd znam jej zwyczaje? Cóż... - machnął dłonią przed swoją twarzą, zdejmując iluzję z samego siebie.
    Oczom Gawaina ukazała się ta sama twarz Kaevana, jednak jej połowa była tak koszmarnie oszpecona wielkimi szramami, że ciężko było na to patrzeć. Zwłaszcza, że tuż obok brzydkiej części znajdowała się tak piękna. Oko miał całkiem białe, oślepione. Cały policzek przeszywały ogromne, niezabliźnione jeszcze kratery po pazurach. Sączyła się z nich krew i chyba... ropa. Baśniopisarz musiał bardzo cierpieć.
    -
    Byłem tam. Poszedłem po brata. - powiedział ponuro i opuścił głowę, przez co wyglądał jakby łypał na Keera wrogo - Widziałem zwłoki. Widziałem co Dziwożona z nimi zrobiła. Widziałem... zmasakrowane ciało brata. - głos mu się załamał, mężczyzna zgrzytnął zębami z bezsilności - Może jestem tchórzem, ale gdy zdarła mi pół twarzy... do głowy przyszła mi jedynie ucieczka. Nie goniła mnie bo... była w trakcie posiłku gdy do niej przyszedłem z zamiarem zabicia.
    Machnął dłonią i jego twarz na powrót zmieniła się w przepiękne lico, nieskażone ani jedną zmarszczką. Nałożona iluzja sprawiła, że Baśnipisarz od razu poczuł się lepiej bo odetchnął i ponownie uśmiechnął się tak pięknie, jak żadna istota nie potrafi.
    -
    Wierzę w pana umiejętności. Proszę ją zgładzić... Zlikwidować. - powiedział z nadzieja i skłonił się z szacunkiem - Nie ważne jaką metodą. Ma przestać mordować. Wystarczy, że ja cierpię katusze po spotkaniu z nią.
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 14 Grudzień 2017, 18:17   

    Mrowienie całej skóry ustało. Niepotrzebnie użyta moc właśnie się wyczerpała, ale zdąży odpocząć do czasu aż będzie walczył. I tak musiał zmienić ekwipunek, włożyć wygodniejsze ubranie. W końcu szykować miał się na polowanie, a nie "likwidację".
    Keer wzruszył ramionami i zrobił nietęgą minę - Takie wybrałem sobie zajęcie - odparł. Facet płacił i wymagał, a Cień wykonywał. Skoro on nie miał powodów do wstydu, to vi Rimm tym bardziej. Tacy jak on byli dość zapracowani, a od ich życia nieraz zależał los całego rodu. Lepiej, żeby pozostał za kulisami.
    Gawain zamrugał parokrotnie i uciekł przed zbyt intensywnym spojrzeniem swojego rozmówcy. Ludzie sami unikali patrzenia mu w oczy, a tutaj było odwrotnie. Jeszcze nie zdążył się całkowicie przestawić. Schlebiało mu to, lecz dyskomfort i mały dystans dzielący go od Kaevana skutecznie utrudniał czerpanie radości z tego ciepłego przyjęcia.
    - Po prostu niech Pan mnie wcześniej uprzedza - powiedział nisko i cicho, po czym potarł i wygładził brwi. Nie chciał niczego zostawiać przypadkowi i zbiegom okoliczności. Uniósł głowę i przyjrzał się mu uważnie, niczym rodzic oceniający swoje dziecko i jego wybryk. - Domyślam się, że ktoś Panu mnie polecił, bo inaczej nie kryłby nas Pan pod Sferą. Mógłbym Pana zaszlachtować i nikt by tego nie zobaczył, ani nie usłyszał... - w jego głosie pojawiła się śmiertelna powaga i wyrachowanie. Nadal był jednak bezczelny i samolubny. Przecież jak ktoś sprzątnie Kaevana, to jak odbierze potem zapłatę? Życzył mu dobrze, lecz w pierwszej kolejności musiał dbać o siebie. - Jest Pan zwyczajnie za miły i zbyt łatwowierny, by prowadzić takie interesy, ale wezmę tę robotę. Powiem to tylko raz. Wszystko jest poufne i nie wychodzi poza nasze kółko tańca - dodał i nie silił się na uprzejmy ton, bo ta kwestia nie podlegała dyskusji. Skądś vi Rimm dostał cynk, jakoś do niego dotarł. Lepiej, żeby nie podawał tych informacji dalej, bo jeszcze coś skopie i dopiero wtedy będzie cyrk.
    A jednak Keer nie potrafił przejść koło niego obojętnie. Sam doświadczył większej ilości strat niż szczęśliwych chwil. Mało tego. On nawet nie dawał tego szczęścia innym. Yako był odskocznią, całkowitą nowością w jego życiu i uczepił się go z całych sił. Nie zamierzał wypuszczać Demona ze swoich szponów. Ta Blaszka była mu potrzebna.
    Zmarszczył brwi, gdy Kaevan zaczął się z niego śmiać. - Pieniądze nie są w stanie zagwarantować mi wszystkiego. Blaszka i pokrycie ewentualnych strat w zupełności wystarczą - powiedział i również zerknął na zegarek blondyna. Nerwowy, problematyczny typ. Z jednej strony był dla Cienia totalnym naiwniakiem i żółtodziobem. W ogóle nie zadbał o swoje bezpieczeństwo. Czy on miał chociaż ukryte w lasce ostrze? Z drugiej Keera cieszyła otwartość i dobroduszność zleceniodawcy. Brakowało takich osób po obu stronach lustra. Zwyczajnie przyjaznych. Kaevan był jak podmuch świeżego powietrza, można było czuć się przy nim swobodnie. A przynajmniej Gawain czułby się tak przy nim, gdyby nie wrodzona podejrzliwość. Miał wrażenie, że to wszystko idzie zbyt gładko.
    - Rozumiem - mruknął, słysząc, że ma niczego nie przynosić. Prawie przewrócił oczami na melodramatyzm blondyna. No tak, sieroty, pieski, kotki i płaczące dziewoje zawsze wzbudzały litość. Ciekawe, czy Kaevan żałowałby również wynajmowanego przez siebie Cienia. Gawain do dobrych i szlachetnych nie należał. To wszystko mogło być zwykła podpuchą, sprytnym planem, by go zlikwidować. Nie notował. Wystarczyło mu wyobrażenie pokracznego, powykręcanego stwora z pazurami niczym szable. Miał jeszcze kilka pytań, ale te mogły poczekać chwilę.
    Dobrze, że Keer słuchając wywodu ukrył twarz w wysokim kołnierzu płaszcza, bo nie potrafił powstrzymać delikatnego uśmiechu, gdy blondyn wystawił język, by zaakcentować swe obrzydzenie. Gdyby widział to co niegdyś Cień, stwierdziłby, że to nie jest najgorszy możliwy widok. - Więc zachowuje się bardziej jak zwierzę. Przepraszam, ale muszę zapytać. Zjada ich żywcem? - spojrzał na niego zaciekawiony. Każda informacja była na wagę złota. Zwierzęta, które zabijają ofiary przed posiłkiem, wolały robić to szybko i małym kosztem. Te, którym na nieuciekającym pokarmie nie zależało, potrafiły kąsać i wyrywać kawały ciała tak długo, aż zdechniesz sam. A to robiło różnicę. Wielką.
    Zastanawiające było to, co Kaevan powiedział o pijakach. Czyżby jego brat zabalował i zgubił drogę? Albo vi Rimm poprowadził małe śledztwo? Byli skłóceni. Pewnie chciałby się pogodzić się ze swoim bratem, choćby na łożu śmierci, lecz nie zdążył. Odebrano mu tę możliwość.
    Oczy Gawaina rozszerzyły się w niemym zaskoczeniu. Ruch dłoni odkrył przed nim tajemnicę blondyna. Natychmiast zrozumiał. Przeszedł go niemiły dreszcz, a żołądek zaprotestował. Skrzywił się, bo samo patrzenie zdawało się boleć, lecz nie odwrócił wzroku. Wytrzymał dla istoty, która pewnie nawet nie chciała spojrzeć w lustro bez swych zaklęć. To nawet nie były szramy, a ziejąca, ogromna rana na pół twarzy! Cały stoicyzm Cienia wziął w łeb.
    - Powinien Pan to jak najszybciej opatrzyć! - powiedział na prawie całkowitym wydechu. Przecież zaraz zaropieje, spuchnie mu łeb, a ciało ogarnie gorączka. Tydzień i chłopa nie będzie. - Zamiast spotykać się w tym brudnym tunelu, mógł Pan przyjść do mnie jako pacjent... I nie nazwałbym tego tchórzostwem, a zdrowym rozsądkiem - dodał wyraźnie poddenerwowany i poruszony. Zbliżył się do niego o krok, ale powstrzymał swoje dłonie przed dojściem do jego twarzy. Głupie przyzwyczajenie balwierza, który widzi otwartą ranę. Czy on w ogóle pomyślał o ilości bakterii pod tymi pazurami? Dziwożona babrała się w trupach, a nawet te najświeższe bywały siedliskiem chorób. Kaevan powinien ślęczeć teraz w łóżku i pozwolić zrobić sobie wszelkie możliwe badania. Takie szastanie zdrowiem niepomiernie wkurzało Gawaina.
    - Dobrze... - odetchnął nerwowo, odstępując od mężczyzny w bieli - Ostatnich kilka pytań i może mi Pan wskazać drogę do tej kamienicy. Jak szybka, silna i głośna jest Dziwożona i z czym Pan na nią poszedł. Może Pan coś pamięta. Wiem, że to niemiłe, ale może było coś, czym Pana zaskoczyła? - zapytał już odrobinę spokojniej. Patrzył na Kaevana z mieszaniną współczucia, troski, czułości oraz niedowierzania. Ten gość to wariat! Na jego piękne lico nie dało się już patrzeć tak samo. Chyba wolałbym to odzobaczyć, choć lepiej wiedzieć zawczasu. Najwyżej będę prześcigał się Yako, kto był bardziej bohaterski i ma ciekawsze blizny! Heh. - pomyślał ponuro.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 19 Grudzień 2017, 13:43   

    Widać było, że Kaevan lepiej czuje się gdy ukrywa prawdziwą twarz za iluzją. Nie potrzebował litości. Całe to zdarzenie z Dziwożoną miało miejsce raptem kilka dni temu. Nie odwiedził medyka, bo myślał, że wystarczy pomoc służby. Okładali go przeróżnymi specyfikami, maściami z ziół... Ale jak to już w życiu bywa, często ktoś kto tylko uważa się za Lekarza jedynie szkodzi. Rana zaczęła ropieć dzisiaj rano i rozpaskudziła się. Baśnipisarz zamierzał udać się po fachową pomoc, ale najpierw chciał załatwić sprawę z Cieniem. Było to dla niego ważniejsze.
    -
    Mam kontakty w Świecie Ludzi. - powiedział po prostu, gdy Gawain stwierdził, że ktoś musiał mu go polecić. Nie było łatwo dotrzeć do Keera ale dla chcącego nic trudnego. Zwłaszcza gdy ktoś chciał tak bardzo jak vi Rimm.
    Blaszka wydawała się być ceną tak niską, że blond mężczyzna poczuł się źle, proponując Gawainowi tak trudne zlecenie jedynie za kawałek nędznej, lecz magicznej biżuterii. Może i rudowłosy nie chciał pieniędzy, ale Kaevan postanowił, że jeśli wszystko pójdzie gładko, jeśli Dziwożona w końcu zdechnie, ozłoci Zabójcę. Tak wypadało.
    Na pytanie o zwyczaje żywieniowe Potworzycy, zamyślił się na chwilę i podniósł dłoń do twarzy. Potarł podbródek patrząc gdzieś przed siebie. Przeszedł kilka kroków w jedną stronę i z powrotem. Zastanawiał się nad pytaniem. Nie wiedział dokładnie kiedy stwór zjada ofiary ale był pewien, że to prędzej czy później następuje. Gdy tam był, nie widział stert kości, widział jedynie świeże ciało jego brata. A też ciężko było stwierdzić, co go zabiło. Czy jej szponiaste pazury czy zębiska.
    -
    Tego nie wiem, nie przebywałem tam aż tak długo by to określić. Ale sądząc po tym, że w jej Leżu nie było ani śladu po zaginionych mężczyznach a w kotle gotowała się zupa... - wzruszył ramionami.
    Czy nie przesadzał z grą aktorską? Gawain wydawał się być bystry i być może spostrzegawczy. Kaevan musiał się ostro pilnować, by nie zrobić jednego teatralnego gestu za dużo.
    Zależało mu tylko na tym by ta suka zginęła. By wreszcie sczezła najgorszą śmiercią. By wiła się w mękach... Tylko przeszkadzała. Sprawiała zawsze tyle problemów.
    Podniósł na niego spojrzenie swoich jasnych oczu. Uśmiechnął się życzliwie ale coś w tym uśmiechu było... Sztucznego. W jego oczach bowiem widać było chłód i zimną żądzę mordu. Można to było jednak wytłumaczyć na wiele sposobów, ale Gawain znał tylko jedną wersję wydarzeń: Biednemu Kaevanowi Potwór porwał brata, trzeba go pomścić.
    Baśniopisarz patrzył przez chwilę na Cienia, wwiercając się spojrzeniem w jego oczy. Szkoda, że nie potrafił czytać w myślach, wszystko byłoby takie proste...
    -
    Nie sądziłem, że jest pan Lekarzem. - powiedział powoli, błyskając zębami - Może to i lepiej. Uczeni znają się na przeróżnych specyfikach, które wspomagają w razie niepowodzenia. - uniósł głowę i przeczesał pasmo włosów, jakby były w istocie kocurem. Był bardzo zadowolony, już prawie tryumfował. Tyle lat na to czekał! Tyle istnień poświęcił, by zabić Dziwożonę!
    -
    Po naszym spotkaniu mam wizytę u Medyka. To miłe, że tak pana zmartwił mój stan ale proszę się nie obawiać. Zamierzam przeżyć do końca pana zadania, by sowicie pana wynagrodzić. - odrzucił ruchem ręki włosy na plecy. Dlaczego tak często się nimi bawił? Nie ciężko zgadnąć. Ktoś tak urodziwy i zadbany prawie na pewno był zakochany w sobie. Jakoś tak było, że istoty narcystyczne dość często szukały kontaktu fizycznego z samym sobą.
    Uśmiech zniknął z jego ust gdy padło kolejne pytanie. Kaevan spodziewał się dociekliwości, ale prawdę mówiąc wolałby by Zabójca już zaczął działać. Każda minuta zwłoki była denerwująca.
    -
    Zaskoczyła mnie spokojem. Gdy tam wszedłem, akurat siedziała sobie na jednym ze stołeczków w jej prowizorycznej kuchni i mieszała tą swoją... obrzydliwą zupę. - wzdrygnął się na wspomnienie - Gdy mnie ujrzała, przez chwilę po prostu patrzyła przekrzywiając głowę na boki. Niech to pana nie zwiedzie, może i zachowywała się tak jakby nie chciała wyrządzić krzywdy, ale moje rany mówią same za siebie. - zmarszczył brwi - Zaatakowałem ją swoim mieczem dwuręcznym.
    Ta informacja z pewnością zaciekawiła Gawaina. Ktoś tak smukły i piękny posługujący się tak ciężkim orężem? Ile pary w wypielęgnowanych dłoniach miał więc Kaevan, wyglądający bardziej jak mityczny elf niż barbarzyńca?
    -
    Możliwe, że na pana zareaguje podobnie. Będzie patrzeć, nie odezwie się bo chyba nie umie mówić, nie jestem pewien. - podrapał się ponownie po podbródku - To jej gra. Zaatakowana odpowie, nigdy pierwsza. Ale proszę, niech ją pan zlikwiduje. Na tym świecie nie ma miejsca dla takich Plugastw.
    Czuł, że Sfera powoli się wyczerpuje, był to więc koniec ich pogawędki. Ucieszył się, że Keerowi tyle informacji wystarczy. Co więcej mógł powiedzieć? Od razu gdy wpadł do Leża stwora, rzucił się na niego z bronią. Nie miał czasu rozglądać się po wnętrzu jej Domu.
    -
    Swoje Leże ma na obrzeżach Mrocznych Zaułków, jak wspomniałem. - powiedział i wyjął zza pazuchy zwój papieru - Ta mapa doprowadzi pana do celu. Sporządziłem ją gdy sam szukałem Potworzycy. Jest... całkiem dokładna. - uśmiechnął się do niego po czym skłonił nisko - Dziękuję panu. Z całego serca. Nie tylko ja będę wdzięczny gdy ją pan ubije. Będzie panu wdzięczne całe miasto ale o rozgłosie porozmawiamy przy okazji zapłaty, bo nie chcę robić niczego bez pana wiedzy. - wyciągnął dłoń by pożegnać się z Gawainem.
    Gdy już wymienili pożegnania, Kaevan zrobił kilka kroków w stronę wyjścia z tunelu po czym Sfera ich otaczająca nagle zniknęła, prysnęła jak bańka mydlana.
    Keer nie mógł zobaczyć twarzy Baśniopisarza, bo sprężystym krokiem oddalał się z miejsca ich rozmowy. Była wykrzywiona w upiornym uśmiechu szaleńca. O tak, nadszedł kres żywota największego wroga pana vi Rimm. Przekleństwa z jakim się urodził, które przez tyle tal musiał znosić. Poczuł wolność, chociaż Potworzyca przecież jeszcze żyła... Wierzył jednak w umiejętności Cienia. Chyba go zaciekawił, no i zapłatą miało być to, czego pożądał. A takie zlecenia prawie zawsze były doprowadzane do końca.
    Gawain z pewnością zauważył gdy blondyn się teleportował, ale już nie usłyszał jego śmiechu, bo zagłuszył go trzask gdy ciało zniknęło, przeniesione mocą w bezpieczne miejsce.

    Mapa nie była całkiem dokładna. Była cholernie dokładna. Po rysunkach można było stwierdzić, że albo Kaevan był uzdolniony plastycznie, albo tak często chadzał ścieżkami, że wryły mu się w pamięć i tak pięknie pozwoliły oddać swe podobizny na papierze. Gawain mógł spokojnie znaleźć drogę. Ale czy od razu chciał się zabierać do pracy? Nierozsądnym było iść na Potwora w zwykłym ubraniu. Nawet jeśli Cień miał przy sobie swoją kuszę.
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 6 Styczeń 2018, 18:14   

    Uhm. Kontakty. Takie to on miał kiedyś w ścianie. Może z tego pięknisia uda się coś wyciągnąć po robocie, lecz Gawain w to wątpił. Na zamawianiu usług to się nie znał, ale na polityce owszem. Biały duch potrafił unikać kontaktu, jednocześnie włażąc tam, gdzie zapragnął. Śliski gość. - To akurat nie dziwi - powiedział tylko. Dobrze, że stamtąd, bo gdyby pochodziły z Krainy Luster, to oznaczałoby to sromotną porażkę Keera w dobieraniu sprzymierzeńców. Nadal martwił go fakt, że ktoś zdołał do niego dotrzeć tak szybko. Chyba czas opłacić informatorów.
    Keavan zaczął łazić w tę i z powrotem. Gdyby nie Sfera Keer niepokoiłby się bardziej, a tak chciał tylko, żeby gość po prostu przestał odstawiać teatrzyk. Niepotrzebny zresztą, bo zaraz odpowiedział na pytanie. Czyli Dziwożona potrafiła gotować! Cień chętnie zapytałby, czy istnieje jakaś książka kucharska dla takich potwor, ale to był klient z wyższych sfer. I tak mało kto pojmował jego humor za zabawny. Z tej niepozornej relacji Gawain wyniósł więcej niż vi Rimm mógłby przypuszczać. Dziwożona potrafiła składnie myśleć, planować działania, znała ogień, narzędzia, a więc broń również. To nie było jakieś szpetne, durne bydlę, a coś więcej. Nosz, kurwa, pięknie! Jeszcze zostanę Dziwomężem!
    Białowłosy mimo ostrożnie dobieranych gestów, sprawiał teraz inne wrażenie. Krył napięcie. To mogły być emocje, ból lub gorączka. Cień podstawiłby mu krzesło, ale niestety aktualnie żaden mebel nie znajdował się w jego zasięgu. A mogły by przyjść! Cholery jedne! Może wtedy ten gryzipiórek usiadłby na tyłku i trochę się uspokoił. Jego machanie łapami na tle mrocznego tunelu drażniło oczy Gawaina i działało na niego jak płachta na byka.
    - Oraz te, które te niepowodzenia powodują - uśmiechnął się drwiąco. Dawka substancji lub sposób podania potrafiły zadecydować, czy zadziała ona jak lek czy trucizna. A czasem otumaniają umysł. Nawet dobry ruch z twojej strony, Keavanie.
    - Dobrze to słyszeć. Nie powinien pan tak ryzykować, niemniej rozumiem chęć zemsty - odparł, choć wolałby już sobie iść i przynieść facetowi grzebień... lub gumkę do włosów. Gdyby nosił swoje niemalże księżycowe pasma spięte, nie grzebałby w nich paluchami. Przecież wtedy wszystko by zepsuł, prawda? Dla każdego fryzjera możliwość upięcia jego kłaków, byłaby mokrym snem.
    A jednak ten dystyngowany pan tez potrafił zaskoczyć. Cień aż gwizdnął. Miecz i to dwuręczny. Ciężka to sztuka sprawnie wymachiwać takim żelastwem. Dosłownie. I Dziwożona nigdy nie atakuje pierwsza? To było dość... dziwne. Jak więc prowokowała swoje ofiary, by rzuciły się na nią z orężem?
    - Aż żałuję, że nie mogłem tego widzieć, ale będę musiał przekonać się o tym wszystkim na własnej skórze - tutaj akurat wolałby nie być dosłowny. Lubił swoją skórę na jej miejscu. Przyczepioną do mięśni w naturalny sposób.
    Przyjął mapę z rąk vi Rimma. - Dziękuję. Rozumiem, że będzie się pan ze mną kontaktował, czy mam to zrobić pierwszy? - zapytał jeszcze. Słysząc o rozgłosie, tylko skinął głową. Eliminował głównie ludzi. Swoich się nie rusza, bo kierowani strachem koniec końców wbiliby mu nóż w plecy. Wolał być ich tarczą, a nie kimś kim straszy się dzieci i drży na samą myśl, gdy przechodzi się ciemną uliczką. Sława bywała zła.
    Uścisnął mu dłoń. Faktycznie musiała dzierżyć miecz niejeden raz. Keavan, książę kontrastów i półcieni.
    Gdy vi Rimm ulotnił się z tunelu, Gawain poszedł w swoją stronę. Nie udawał się do Norki. Nie znalazłby w niej tego, czego potrzebował. W swoim mieszkaniu owszem. Miał tam zioła, aparaturę, apteczkę, inne ciuchy i przyrządy do konserwacji broni. Musiał poważnie zastanowić się, co wziąć, w spokoju przestudiować mapę i przekazane przez Kaevana informacje.

    Po wejściu od razu zasiadł do biurka i zerknął na rozrysowane ulice i budynki. Kaevan musiał być naprawdę świetnym kartografem, prawda? Do map trzeba było czegoś więcej niż talentu plastycznego.
    Gawain wyciągnął z szuflady przyrządy pomiarowe. Odległości naniesiono w skali, każdy kąt był równy. Rysunek był nie tyle piękny, co piekielnie dokładny.
    - W co ty grasz? - zapytał pod nosem, spinając brwi. Stara kamienica, tak? Ciekawe czyja. Może twoja, Kaevanie? Przyznaj się, chowasz jakiś brudny sekret, podobnie jak swoją oszpeconą twarz. Jednak nie oceniał. Gdyby blondyn potrzebował krytyka, to by go najął.
    Gawain otworzył szufladę i wyciągnął notatnik. Ujął pióro i zamoczył stalówkę w tuszu. Chciał spisać jak najwięcej informacji o celu nim te ulotnią się z jego głowy. Lista cech nie była zbyt długa, lecz wystarczająca. Za to cała ta sprawa śmierdziała Keerowi na kilometr. Dziwożona mogła znaleźć się w kamienicy nie przez przypadek. Relacje pomiędzy braćmi rysowały się jako napięte, ale o zmarłych nie mówi się źle. Głupi zwyczaj. Przewertował księgi w poszukiwaniu informacji o podobnych bestyjach, lecz na próżno.
    Zostawił notatki i mapę na stole.
    Teraz był czas na prawdziwe przygotowania. Przebrał się w robocze ubrania, nałożył gumowe rękawice, fartuch oraz maskę i gogle. Przesunął dźwignię zwalniającą blokadę wiatraka i wyciąg zaczął wentylować pomieszczenie. Zebrał potrzebną aparaturę i składniki, włączył palnik. Tutaj gaz z kuchenki nie wystarczy. Nie bawił się w parzenie herbatek na ból brzucha.
    Przelewał, mieszał, dorzucał coraz to dziwniejszych składników, aż nie uzyskał smoliście czarnej i gęstej substancji. Pochylił się nad podłogą i po chwili znalazł to, czego szukał. Włos. Wrzucił go do mieszaniny. Zupełnie się rozpuścił. To gówno było mocno żrące i bardzo nie lubiło się z wszelką organiczną masą. Reakcja była gwałtowna, przy czym wydzielała dużo ciepła. Jeśli Gawain miał jakieś zasady, to właśnie takie. Specjalne bełty też posiadał. Głupio by było, gdyby rozpuściły się w locie.
    Z największą ostrożnością przelał zawartość miseczki do szczelnego pojemnika i zamknął go, po czym uprzątnął wszystko jak trzeba, ale nadal robił za małego chemika. Chętnie spaliłby całą budę razem z Dziwożoną, ale Mroczne Zaułki w płomieniach... to byłoby przykre, ale jakże ironiczne! Łunę pewnie byłoby widać z daleka.
    Po pewnym czasie do pierwszego specyfiku dołączył cyjanek, tak do zupki, oraz silna neurotoksyna, gdyby brzydka panna młoda wykazała się niebywałą odpornością na ból. Porazi nerwy i może chociaż trochę spowolni zaropiałe ropuszysko. Do tego spakował bandaże i opaskę uciskową. Kaevanowi branie na misję bukłaczka wody z sokiem z cytryny mogło wydawać się śmieszne, ale Gawain wolał nie ryzykować. Nie miał zamiaru jej pić, ale potrzebował czegoś do zneutralizowania silnej zasady na wypadek, gdyby sam padł jej ofiarą.
    Wydostał się ze swojego gumowego więzienia i dokonał niezbędnego przeglądu kuszy. Naoliwił, nasmarował i przeczyścił co trzeba, po czym poszedł wziąć prysznic. Mył się mydłem neutralizującym zapachy. Nie posiadał jednak takiej super odzieży myśliwskiej. To musiało wystarczyć.
    Stanął przed lustrem, by związać włosy i... wtedy go olśniło. - Chwila, gdzie ja to mam? - mruknął pod nosem i pospiesznie zaczął przeszukiwać półeczki i szafki. Oby vi Rimm miał rację co do gustu Dziwożony. Wziął patyczek, klej do ran i zrobił najbrzydszą, najszpetniejszą minę na jaką było go stać. Stał przed lustrem chyba z trzy kwadranse, podczas których przybyło mu zmarszczek i bruzd, a mięśnie mimiczne odmawiały mu już posłuszeństwa. - Niech ktoś mi da medal - powiedział, widząc swoje dzieło. Wyglądał jakby cierpiał na poważny skurcz twarzy. Jak stary ziemniak pocięty nożem. Lepiej tego określić nie potrafił.
    Pozostało mu się tylko ubrać. Postawił na to, co znał najlepiej. Wcisnął się w swoje skórzane spodnie, ciepły golf i kurtkę oraz buty na miękkiej podeszwie. Do tego założył ochraniacze na łokcie, kolana i barki... oraz na klejnoty. Miał przeświadczenie, że w zupie kobiety o wątpliwej urodzie znajdowały się również kiełbaski jej wybranków. Nie chciał by i jego zagrzała miejsce w kotle. Dołożył jeszcze uprząż na udo. Rękawice niestety musiał mieć gumowe. Nie lubił ich, ale lepsze to niż nie mieć palców w ogóle.

    Miał więc torbę z chemią, kuszę ze specjalnym zestawem dziesięciu bełtów oraz taką samą ilością zwykłego żelastwa, sztylet przy nodze oraz swoją kartoflowatą facjatę. Mru. Ciacho z niego, nie ma co. Porwał mapę i ruszył w ciemną noc ku opuszczonej kamienicy.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 11 Styczeń 2018, 16:58   

    Gawain musiał być przygotowany dosłownie na wszystko. Mimo, że informacje udzielone przez Kaevana były dość szczegółowe, ostatecznie zdradzały jedynie część. Jaka była Dziwożona? Blondyn nazwał ją bezmyślnym stworzeniem, ale przecież skoro umiała gotować, nie mogła być całkiem dzika. Zwierzęta nie gotują, nie przetwarzają zdobytej żywności. A przynajmniej w taki sposób jak istoty rozumne. No i mieszkała w starej kamienicy, nie w wykopanej w ziemi norze, czy w wielkim pniu drzewa. Wybrała miejsce blisko Mieszkańców Krainy Luster. Istniały przynajmniej dwa powody dla których to zrobiła: Albo była wyśmienitym drapieżnikiem, pewnym swoich umiejętności i dlatego zaryzykowała osadnictwo wśród było nie było, uzbrojonych ofiar... Albo była istotą stadną i podświadomie dążyła do kontaktów z innymi. Tylko czy potwór opisany przez vi Rimma mógł mieć instynkt stadny? Przecież ostatecznie mordowała swoje ofiary tylko po to by się pożywić. Zamieszkała przy nich, przy swoistej 'lodówce' która zapewniała jej całodobowy dostęp do żarcia, jakkolwiek by to nie brzmiało.
    Zapadła noc, Gawain miał możliwość bezszelestnego poruszania się między uliczkami bo mimo, że te okolice zawsze były mroczne, noce spowijały zakamarki jeszcze głębszym mrokiem. Gdyby nie mapa, Cień pewnie nie odnalazłby drogi lecz ta była wyjątkowo dokładna. Zapisano na niej nawet takie pozornie nieistotne szczegóły jak dziury w bruku, które po deszczu zamieniłyby się w kałuże i mogły zmoczyć buty. Tylko po co zapisywać takie rzeczy? Ile razy Kaevan musiał tędy chodzić, by poznać tę część Mrocznych Zaułków aż do tego stopnia?
    Kamienica stała na uboczu i była zdemolowana. Kiedyś będąca pięknym dziełem wybitnego architekta, dzisiaj straszyła zabitymi deskami oknami, plamami na niegdyś jasnych ścianach i chylącym się ku ziemi dachem, który w każdej chwili mógł się zawalić.
    Gdyby nie to, że Keer dostał jasne wytyczne, pewnie nawet nie zwróciłby uwagi na ten wrak domu. Widać było, że Mieszkańcy okolicznych domów już dawno przestali się interesować losem budynku, który przecież przy odrobinie chęci i środków, mógłby się zmienić na powrót w cudo. I dać dom jakiejś zamożnej rodzinie.

    Jeśli Cień zdecydował się podejść bliżej, mniej więcej z odległości trzech metrów mógł zauważyć bardzo ciekawą rzecz. Przez dziurę w deskach zakrywających okna mignął ciepły blask. Ale czy to możliwe by w środku paliła się świeca? Przecież Dziwożona nie mogła używać tak skomplikowanych przedmiotów jak kaganek czy lampka... Zwierzę nie rozpaliłoby świecy! A może to palenisko dawało taki regularny i ciepły blask? Trzeba to sprawdzić!
    Z każdym krokiem bliżej Cień odkrywał nowe bardzo ważne fakty: oprócz światła które zauważył przez szparę, swoim czułym nosem wyczuł zapach... warzyw. Dominowała marchew i pietruszka, czuł też nutkę cebuli, selera...
    Czy zupa Potworzycy na pewno składała się w dominującej części z ciał ofiar? A jeśli tak... to czemu pachniała tak apetycznie?!
    Mroczne Zaułki zapadły w sen. A przynajmniej w tej części dzielnicy, bo panowała tutaj wręcz ogłuszająca cisza. Gawain musiał uważać na każdy krok bo przecież Dziwożona mogła mieć wybitnie czuły słuch, o tym przeklęty Kaevan nie wspomniał.
    Keer nie musiał mieć wybitnie czułego słuchu... by usłyszeć dochodzące z kamienicy ciche nucenie.

    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 27 Styczeń 2018, 22:27   

    Im dalej w las, tym więcej drzew. Gawaina trapiły liczne pytania i brak odpowiedzi na którekolwiek z nich. Ile wieczorów spędził tutaj Kaevan, że mapa była tak dokładna? Jak spętany rządzą zemsty musi być umysł, by nanieść na papier podobne rzeczy? Keer oczami wyobraźni widział pochylającego się nad papierzyskami blondyna. Jak każe służbie rozpalić więcej świec albo podać sobie któryś z przyrządów kreślarskich. I mapy. A raczej jedna i ta sama, w wielu egzemplarzach. Kieszonkowych i wielkoformatowych arkuszach, o różnym stopniu szczegółowości lub innej skali. To nie tak, że nie doceniał pieczołowitości Kaevana, ale rysunek pachniał Dręczycielowi obsesją. A jeśli nie mam szans? Mapa tak dobra, że największy idiota trafiłby bez problemu. Tylko brakuje czerwonej strzałki "tu zmierzaj" i czerwonej kropki "tu jesteś". Smacznego, szkoda, że będziesz kolacją - ciągnął swą ponurą, acz niepozbawioną dystansu myśl.
    Nim zbliżył się do starej, rozpadającej się kamienicy, naciągnął kuszę i nałożył bełt, po czym wysmarował go tym świństwem. Cienka warstwa gumy chroniła go przed utratą palców. Cudownie. Pomimo otaczającej go ciemności, widział wystarczająco dobrze, by nie wyrżnąć na pierwszej dziurze, choć unikało mu wiele szczegółów, a o kolorach mógł zapomnieć.
    Szybko ocenił stan budynku jako krytyczny. Jaka rudera... ale może chodzi o ziemię lub debilną, magiczną deskę z rodowego łoża albo inny, podobny farmazon - pomyślał kwaśno, bo kto by się jakąś dziwożoną zajmował? Większość porozmawiałaby z władzami, akcja zostałaby przeprowadzona z jej ramienia, a pomysłodawca, który był gotowy dać coś dzielnym śmiałkom w nagrodę byłby nie mniejszym bohaterem. Każdy szlachcic z podłamaną reputacją natychmiast wykorzystałby taką okazję.
    Przyklęknął i polał palce odrobiną soku z cytryny. Roztarł go w nich porządnie, po czym delikatnie opłukał dłoń w wodzie z kałuży. Nie chciał paść ofiarą własnego wyrobu. Strzepnął wodę z dłoni. Na drugi ogień poszedł sztylet, na którym wylądowała neurotoksyna. Bardziej gotowy być nie mógł.

    Podszedł bliżej. Powoli i ostrożnie. Swoją anty-dźwiękową okrywę zostawił na wypadek ucieczki. Omijał poluzowane płyty chodnikowe i podłamane, zbutwiałe dechy. Zajęty cichym przejściem pod budynek zauważył światło dopiero, gdy znalazł się blisko zabitego okna. Słyszał też nucenie, a do jego nosa doszedł zapach... warzywnej zupy? Pachniała dobrze. Słodka marchew, charakterystyczna pietruszka i ostra cebula oraz seler, który miał po prostu zapach roślin. Zero mdłej słodyczy gotującego się mięsa, krwi i kości. Włoszczyzna z supermarketu. Woń potraw gotowanych przez rencistów z wrażliwym przewodem pokarmowym. Fajnie się koło nich mieszkało. Spokój, cisza. Ale ta raczej do rencistek nie należy. Ona mnie jednym z nich może jeszcze uczynić - pomyślał, nadal nasłuchując. Musiał znaleźć jakieś wejście, obejść budynek. Preferowałby tylne wejście. Niby ważne, logiczne, ale Keer kupował sobie czas... na rozmyślania. Miał dylemat. Tak wejść i zabić bez pytań, bez odpowiedzi? Co jeśli to głupia bajka z tym potworem? Miał bronić mieszkańców, ale z drugiej strony... blaszka była ważna. Tak długo jak Kitsune będzie ją nosił, Keer będzie wiedział gdzie i w jakim stanie znajduje się jego kochanek. Byłby spokojniejszy, może dzięki temu po raz pierwszy jego związek potrwałby trochę dłużej. Zyskałby realną szansę nie ograniczając Yako. Zwariuje bez tej blaszki.
    Najlepsze byłoby uchylone okno, niezaryglowane drzwi, ale dziś było na to odrobinę za zimno. Jak nie na ucieczkę, to na wejście użyłby Głuchej ciszy. Zresztą chałupa ledwo się trzymała. W ten czy w inny sposób wpakuje swoje cztery litery do środka.
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 5 Luty 2018, 21:58   

    Nucenie i zapachy dochodzące z walącej się kamienicy wcale nie wskazywały, że mieszka tutaj Potworzyca. Raczej przemiła babunia, która w wolnej chwili realizuje się w kuchni, gotując sobie samej pyszne zupki. Albo szydełkuje, nucąc zasłyszaną kiedyś muzykę. Ma dobrotliwy uśmiech i dobre serce. Czy jednak pozory nie mylą?
    Keer nie musiał szukać uchylonego okna czy szczeliny, bo drzwi wcale nie były zamknięte. Mógł to zauważyć dopiero gdy zbliżył się do budynku. Drewniane wrota były po prostu wsparte na framudze, nawet nie miały zawiasów. Wystarczyło więc delikatnie je odchylić i wślizgnąć się do środka. A że Cień był szczupły, nie miałby z tym żadnego problemu.
    Mógł też przekraść się na tyły i odnaleźć tylne wejście - znowu niezamknięte drzwi. Czyżby Dziwożona nie dbała o zamykanie drzwi? A czy Monstrum o jej wyglądzie musi się kogokolwiek lub czegokolwiek bać?
    W każdym bądź razie opcji wejścia do środka było bardzo dużo. Niezależnie od tego co uczynił Gawain, gdy znalazł się w środku, mógł poczuć o wiele bardziej intensywny zapach zupy. Już nie tylko warzyw ale i ziół. Jako wprawny Zielarz oczywiście rozpoznał każdy zapach. Potworzyca z pewnością gotowała zupę warzywną, nic nadzwyczajnego.
    Nucenie również było głośniejsze i... całkiem przyjemne. Nasilało się z każdy krokiem w głąb wnętrza Kamienicy. Bo żeby dotrzeć do Dziwożony, Keer musiał skierować się do Kuchni.
    Idąc korytarzami mógł zauważyć w półmroku powywracane, stare meble, porozbijane wazony, rozszarpane dywany i rozpryski krwi na ścianach. Coś co miało lub miewało tutaj miejsce musiało być makabrycznym widokiem. Krew jednak była na tyle stara, że nie czuć było jej metalicznego zapachu. Ktoś kto nie miał do czynienia z zastygniętą juchą równie dobrze mógł odebrać plamy jako brud lub błoto.
    Wszystko było przykryte grubą warstwą kurzu i pajęczyn ale... były też kwiaty. Zawieszone przy suficie bukiety zaschniętych polnych kwiatów, przeróżnego gatunku. Suszki pachniały intensywnie rumiankiem, mleczami. Zupełnie nie pasowały do otoczenia i wskazywały na to, że Dziwożona być może miała jakiś zmysł estetyczny. Czy to nie czyniło z niej istoty rozumnej?
    Gawain nie musiał bać się, że zostanie odkryty bo wiatr który wpadał przez szczeliny domu poruszał bukietami i szeleściły one głośno, maskując kroki Cienia. Z resztą nucenie było dość głośne, bulgot zupy również. Mężczyzna mógł spokojnie poruszać się w stronę źródła światła.
    Gdy wreszcie dotarł do framugi drzwi kuchni (które były wyrwane z zawiasami i służyły teraz jako prowizoryczne legowisko w kącie sali) ujrzał to na co polował. Dziwożonę.
    Faktycznie wyglądała okropnie: stare babsko w łachmanach ledwo zakrywających pomarszczone, powyginane ciało. Skóra wisiała na niej i była ciemna w niektórych miejscach. Piersi Potworzycy sięgały chyba jej pępka, cała była przygarbiona. Jej dłonie natomiast wyposażone były w nienaturalnie długie palce zwieńczone szablistymi pazurami. Podobnie wyglądały bose stopy.
    Co w jej wyglądzie było najbardziej zadziwiające? Jej głowa. Mała, pomarszczona i stara. Wcale nie była łysa, wręcz przeciwnie. Długie białe jak śnieg włosy opadały falą na ramiona i plecy i przy każdym ruchu mieniły się zdrowo. Na czubku głowy miała wianek upleciony ze świeżych kwiatów.
    Krzątała się przy wielkim garnku postawionym na palenisku i była tak zajęta mieszaniem zupy i nuceniem, że nie zauważyła Keera. Mógłby równie dobrze wejść i usiąść przy stole, nie zauważyłaby tego. Zapachy unoszące się w kuchni również świetnie go maskowały.
    Nuciła smutną, rzewną melodię. Chyba chciała śpiewać bo co chwilę dało się wychwycić pojedyncze, niewyraźne słowa ale coś jej w tym najwyraźniej przeszkadzało. Co? Może rudzielec dowie się tego jak podejdzie bliżej. Głos miała niesamowicie czysty i kobiecy. Kolejny element który zupełnie nie pasował do miejsca w którym mieszkała i do niej samej.
    Gawain miał trzy wyjścia - zaatakować niczego nie spodziewającą się istotę, posiedzieć w cieniu i poobserwować Dziwożonę albo wyjść i zobaczyć co się stanie. Którą opcję wybierze?
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 20 Luty 2018, 20:29   

    Znalazł wejście. Niezabezpieczone. Żadnego rygla, zamka, kłódki. Albo Dziwożona była tak groźna jak mówiono, albo łeb miała pełen siana. A mamusia mówiła: Sprawdź, czy drzwi na noc zamknięte! Obmacał torbę, obejrzał kuszę, posprawdzał sprzączki. Wziął parę głębokich wdechów. Delikatny szum wiatru, szelest ubrań, naprędce otwierane i zamykane drzwi, gdy przemykał do środka. Ale wytrzymał. Lepiej było zachować asa w rękawie. Poza tym zbytnie poleganie na mocach rozleniwiało go i gdzieś z tyłu głowy zawsze myślał o tym, że kiedyś doprowadziłoby go to do jego zguby.
    W środku powitał go silniejszy aromat zupy. Nie czuł juchy, topiącego się tłuszczu i palonych włosów. Do jego uszu dochodziło jedynie nucenie. Głośne i melodyjne. Jedyny drogowskaz. Resztę przykrywał szum wydawany przez tysiąc bukiecików suszonych ziół.
    Szedł pochylony, szybkimi, małymi kroczkami, zaraz przy ścianie, gotów na strzał w każdym momencie. Pytania, które miał wcześniej uleciały wyparte przez adrenalinę. Teraz był tylko on i Dziwożona w tej spróchniałej chacie. Kurwa! Cmentarna galeria sztuki! - przeszło mu przez myśl. Dzieło godne samego Pollocka zdobiło ściany. Do tego porozbijane meble, resztki wazonów, które skutecznie omijał w półmroku. Byłoby tu pięknie, gdyby nie zamieniono kamienicy w rzeźnię. Jeden syf. Jego wylęgarnia. Nie pasował tylko rumianek i mlecze nad sufitem oraz tysiące innych kwiatów. Cień przemykał przez korytarz w kwiatowym pyle i kurzu. Było w tym miejscu coś magicznego. Gdyby był domem, pewnie wyglądałby właśnie tak.
    Dotarł do źródła światła i dał sobie sekundę na przyzwyczajenie wzroku do światła, by nie zostać całkowicie oślepionym.
    Delikatnie, lecz rychło wychynął zza framugi, by zidentyfikować i zlokalizować cel. Jedno spojrzenie wystarczyło. Karykatura babska stała nad garem. Jej obraz prawie wypalił mu gały. Brzydka to eufemizm niepoprawnego optymisty. I faktycznie miała jebutne szpony. Nie miał czasu siedzieć za ścianą i liczyć, że Dziwożona go nie wyczuje. Dziur w budynku było tyle, że wystarczyła zmiana kierunku wiatru, jakiś przeciąg i po nim. Albo starej zachce się przyjść po rumianek nad jego głową. Nie raz wpakował bełt w czyjeś serce. Kobiety, mężczyźni. Bez znaczenia. Wszyscy mieli mniej lub więcej na sumieniu. Tak jak on. Czemu teraz miałby się wahać? Bo Keavan kręcił? Jego sprawa. Jemu nic do tego. No i blaszka. Może dla tego oszukańca to nic, ale Dręczyciel nie potrzebował niczego więcej. Chciał wiedzieć, jak czuje się jego demoniczny wybranek i gdzie bywa. Oby działała, tak jak to opisywano w plotkach i niezupełnie jasnych przekazach. Pierdolić negocjacje! - ścisnął kuszę mocniej. Potknij się o swoje długaśne cyce! Jednym przesunięciem nogi obrócił się i stanął w progu, celując w Dziwożonę. Powietrze wypełnił trzask cięciwy, pojedynczy klekot zwalnianego mechanizmu. Bełt poszybował szybciej niż mgnienie oka, lecz Keer nie czekał, aż grot zagłębi się w ciele Dziwożony. Od razu sięgnął po sztylet, gotów na kontratak.
    Całe jego ciało ogarnęło delikatne mrowienie gotowe stworzyć lustrzane odbicie każdego obrażenia. Nie lubił walki w zwarciu, ale wystarczyło zaciąć ropuszysko. Nie musiał jej odkrawać oszronionego srebrem łebka, by trucizna ją poraziła.

    Klątwa - 1/2
    _________________





    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 22 Luty 2018, 23:23   

    Zupa wesoło bulgotała w garze, wypuszczając w powietrze naprawdę apetyczny zapach. Mieszał się w wonią suszonych kwiatów. Ogień buchał pod żeliwnym naczyniem, drwa trzaskały cicho. Odgłosy gotowania i nucenie zagłuszały wszelkie inne dźwięki. Cała scena miała w sobie coś... nostalgicznego. Dziwożona, paskudna, śmiertelnie niebezpieczna Potworzyca postanowiła ugotować sobie obiad z zebranych lub skradzionych warzyw. Nuciła przy tym rzewną melodię. Chciałaby zaśpiewać, miała naprawdę ładny głos ale przeszkadzały jej powykrzywiane kły.
    Drewniana łyżka skrobała o dno garnka gdy mieszała obiad. Nie mogła zauważyć Gawaina, nie było na to szans. Węch może i miała świetny, ale nie była w stanie rozpoznać jego zapachu wśród całego bukietu innych.
    Wydawała się być zrelaksowana, jej ruchy były powolne ale pracowała bardzo starannie. Ot, Babuleńka przygotowująca sobie kolacyjkę. Tylko dlaczego stół był zastawiony dla dwóch osób?
    Niestety Gawain nie chciał zapytać. Nie wybrał opcji pokojowej, nie wyszedł na spotkanie Potworzycy, nie zwrócił jej uwagi by zauważyła, że ma w domu śmiertelnie niebezpiecznego choć paskudnego z twarzy wroga. A szkoda, bo znalazłby odpowiedź na wiele pytań. Miałby okazję po nitce dotrzeć do kłębka, bo Dziwożona, chociaż wyglądała straszliwie, była absolutnie niegroźna. I wcale nie była piekielnie czujna, o czym świadczyło to, co się stało.
    Gdy Keer wyskoczył z ukrycia by oddać strzał, nie odwróciła się. Nawet nie przerwała nucenia i mieszania zupy, jakby głęboko się nad czymś zamyśliła. O ile w ogóle była istotą myślącą. Dopiero gdy wśród odgłosy gotowania i melodię wkradł się odgłos zwalnianego mechanizmu kuszy, Potworzyca urwała raptownie nucenie i odwróciła się w stronę intruza. Z niesamowitą prędkością ale... za wolno.
    Wydawać by się mogło, że czas spowolnił. Gawain był na tyle blisko by widzieć szeroko otwarte oczy Dziwożony... tak niesamowicie piękne i smutne, wykrzywione w przerażeniu usta i bełt wtapiający się w bark istoty, z przeraźliwym sykiem, świadczącym o tym, że trucizna napotkała na swej drodze ciało.
    Drewniana łyżka upadła ze stukotem na podłogę. Srebrzyste włosy poruszyły się i zamigotały w blasku ognia paleniska, gdy Dziwożona upadając na podłogę rozświetliła się nagle niesamowicie jasnym blaskiem. Keer został oślepiony dosłownie na sekundę ale to co ujrzał gdy światło przygasło... Zmroziłoby nawet najodważniejsze serce.
    Na podłodze, wśród kryształowego piachu mieniącego się niczym gwiazdy, leżała wątła, krucha kobieta. Trzymała ramię z utkwionym w nim bełtem który syczał, wlewając w ciało truciznę. Leżała i patrzyła na Gawaina swoimi wielkimi, pięknymi fiołkowymi oczami.
    Cień jeszcze nigdy nie widział kobiety tak urodziwej. Miała gładką, porcelanową cerę, mały zgrabny nosek, wąskie, ale piękne usta, teraz rozwarte i ubarwione strużką krwi, która wyciekła kącikiem i popłynęła na jej policzek, mieszając się z łzami.
    -
    Dokonało się... - powiedziała głosem tak łagodnym i kojącym niczym miód.
    Nawet nie próbowała się podnieść. Po prostu leżała, przyjmując swój los. Zupełnie jakby nie bała się śmierci, jakby gdzieś w głębi ducha czekała na nią jak na Starą Przyjaciółkę.
    Zamrugała przyglądając się Gawainowi. Posłała mu życzliwy uśmiech.
    -
    Niebawem dołączę do ciebie, Najdroższy... - powiedziała melodyjnym głosem, zamykając oczy i roniąc łzy. Gdy leżała tak na posadzce a jej białą jak śnieg suknię utkaną z materiału przypominającego kryształki lodu w miejscu gdzie sterczał bełt zabarwiła krew. Nie czerwona, czarna jak smoła bo przecież kwas robił swoje.
    Załkała nagle tak żałośnie, że Keer, nawet on, twardy i beznamiętny Zabójca o gburowatym charakterze mógł poczuć smutek. Nie odrywała od niego wzroku. Zdjęła zdrową rękę z rany za którą przed chwilą trzymała i wyciągnęła ją w stronę Cienia.
    -
    Zostań przy mnie, błagam. Nie chcę być sama. - poprosiła - Nie teraz. Proszę...
    Gdzieś za oknem kamienicy dało się słyszeć charakterystyczny trzask. Tak podobny do dźwięku jaki towarzyszył teleportacji Kaevana...
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,29 sekundy. Zapytań do SQL: 10