• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Misje » Bo do Tanga trzeba dwojga
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 11 Luty 2018, 20:32   Bo do Tanga trzeba dwojga


    Bo do Tanga trzeba dwojga


    Każdy kiedyś wraca do Domu, do swoich rodzinnych stron. Gdzieś, gdzie może odpocząć od przygód, zrelaksować się i zapomnieć o całym świecie znajdującym się poza budynkiem.
    Dla Alissy dzisiejszy dzień miał właśnie taki być. Wracając do Rezydencji na Herbacianych Łąkach planowała, że po prostu zaszyje się w swoim pokoju i odpocznie. Może poczyta coś ciekawego? Przede wszystkim zobaczy się z wujem Quentinem, bo chociaż oboje prowadzili koczowniczy tryb życia, w końcu zawsze wracali do Domu. Ich wspólnego Domu bo mieli tylko siebie.
    Słońce stało jeszcze wysoko na niebie gdy jej oczom ukazał się znajomy budynek. Był ostoją spokoju w tym zwariowanym świecie.
    Ledwo przekroczyła próg zauważyła wuja Quentina, idącego w jej stronę z listem w dłoni. Miał zmarszczone brwi i wyraźnie próbował coś skojarzyć lub sobie przypomnieć.
    Przywitał ją zamykając ją w niedźwiedzim uścisku po czym cofnął się i wręczył dziewczynie list. Nadawca był... niespodziewany, ale jednak wszystkiego sobie nie mówili. Zresztą wiedział, że nie jest głupia więc się specjalnie o nią nie martwił w tej kwestii.
    Jeśli dziewczyna wzięła od niego list, pierwszym co mogło rzucić się w jej oczy była przepiękna pieczęć, sklejająca kopertę. Była wykonana ze złotego laku, odciśnięto na niej herb na którym widniało słońce. Albo może... gwiazda z tyloma ramionami? Ciężko określić.
    Wuj wyglądał na lekko rozbawionego. Wskazał papier i powiedział, że to do niej oraz, że nie wiedział, iż ma takie znajomości. W zasadzie nie musiał wcale się odzywać, bo na kopercie dużymi, zawijanymi literami ktoś wykaligrafował imię i nazwisko Kapeluszniczki. Kto jednak wysłał taki list?
    Sam Quentin był tego ciekaw, dlatego ponaglił by otworzyła kopertę. Widać było, że nadawcą był ktoś bogaty. Prawdopodobnie arystokrata. Skrywał się w niej piękny, ręcznie zdobiony dokument, a w zasadzie zaproszenie, o czym dowiedziała się rozwijając go.

    Cytat:

    Szlachetny Ród Soleil ma zaszczyt zaprosić
    Sz. P. Alissę Astrę
    na bal maskowy z okazji 200 urodzin spadkobierców rodu,
    która odbędzie się dnia jutrzejszego w godzinach wieczornych i nocnych
    w Rezydencji Rodu Soleil, Mroczne Zaułki.
    Gorąco prosimy o towarzyszenie nam w tej wyjątkowej chwili.


    Wuj przeczytał list, choć to dużo powiedziane, przez jej ramię i uniósł brwi zdziwiony. Był zaskoczony, pewnie nie mniej niż Alissa. Jeśli postanowiła zapytać go o więcej szczegółów, powiedział tylko, że Goniec przyniósł to godzinę temu. Zapytany o ród, powie, że słyszał o Soleil i słynęli właśnie z bankietów i bali maskowych na które zapraszali niejednokrotnie istoty niższych stanów. Cóż, Szlachta mogła wszystko.
    -
    Jeśli pytasz mnie o zdanie... - zagadnął w końcu - To dobra okazja na zawarcie nowych znajomości. Kto wie, może w ten sposób uda nam się w końcu znaleźć tych drani. . - więcej nie musiał mówić. Oboje dobrze wiedzieli o kogo tu chodzi. Nigdy nie unikali przesadnie tematu, ale też go niepotrzebnie rozgrzebywali. Był bolesny. Bolesny dla obojga. A sama sprawa zimna od dawna.
    Co zrobi Alissa? Wypadałoby pojawić się na uroczystości, choćby na chwilę, bo Upiorni, a właśnie nimi byli zapraszający, słynęli z zadęcia. I bardzo lubili się obrażać za byle co.
    Jeśli więc wypada iść... to chyba powinna rozpocząć przygotowania, prawda?
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 15 Luty 2018, 19:24   

    Alissa szła do domu z parasolem zachaczonym o specjalne mocowanie na pasku. Przez to, że zawsze z nim chodziła zamówienie czegoś takiego było bardzo praktyczne kiedy chciało się mieć wolne ręce. Była ładna pogoda. Niemal bezwietrznie, trochę chmurek i ciepło. Podobało jej się to. Tak często bywa nie do zniesienia, a trzeba to i tak przeboleć. To, że można się do czegoś przyzwyczaić nie oznacza jeszcze, że to się polubi. Można by sobie posiedzieć w ogrodzie.

    Jak w końcu doszła do domu i weszła z pewnym zdziwieniem stwierdziła, że jej wuj już ku niej idzie. Miał zmarszczone brwi i jakąś kopertę w dłoni.
    Tradycyjnie przywitał ją niedźwiedzim uścieskiem - w zasadzie jak zawsze kiedy się dłużej nie widzieli.
    Po krótkim przywitaniu wzięłaby list, obejrzała go i złamała pieczęć tym samym go otwierając. Była ciekawa o co chodzi, a Quentin był też widocznie zaciekawiony.

    Zaproszenie na bal. Serio?
    Była ciekawa co to będzie, bo jednak mało osób znało jej prawdziwe imię. Jako Alissa Astra w zasadzie nie istniała społecznie więc już sam fakt, że było to tak zaadresowane świadczyło o pewnych zdolonościach wywiadowczych nadawcy.

    Zamigała by do wuja pytając się czy wie coś o tym rodzie. Po otrzymaniu odpowiedzi spytałaby się czy miał z nimi w przeszłości jakieś interesy i skąd by mogli o niej wiedzieć. Ostatecznie mogliby słyszeć o Erminei, ale kto by chciał zapraszać taką osobę? Niemy szermierz, łowca nagród i czasami informator. To nie jest raczej ktoś kogo się zaprasza na bale.
    Jako Alissa zaś była raczej nieznaną osobą. Więc zapraszanie jej też by było dziwne.

    Co sądzisz o tym wszystkim?

    Odpowiedź była sensowna. Znajomości wśród bogaczy zawsze mogą się przydać tylko jest jedno, małe "ale".
    Czego oni ode mnie oczekują? Że będę ich zabawiać rozmową? A może chcą poznać 7 sposobów na pozbawienie dupka godności?
    O taniec się nie martwiła. Może nie była jakąś mistrzynią, ale jednak umiała. Rodzice zachęcali ją do nauki wielu niepotrzebnych na codzień zdolności. Jak choćby taniec, który nawet lubiła dopóki nie zmieniła zdania przez trupę cyrkową. Akrobatyka była ciekawsza. Zaczęła więc ją ćwiczyć - ku uciesze wuja i zgrozie rodziców.

    Jak zamierza się wybrać to trzeba się będzie przygotować. Miała różne suknie, ale nie wiedziała czy jakaś się będzie nadawać na bal. Trzeba będzie przejrzeć. Był to bal maskowy więc potrzebna też będzie maska.
    Ech... Trzeba będzie się wybrać kupić. Najlepiej zaraz i jeszcze zorganizować jakąś dorożkę. Cholerne, arystokratyczne bubki. Kto tak późno wysyła zaprosznia? Dlaczego tak mało z nich potrafi się naprawdę porządnie zachowywać?

    Wzięła weszła do siebie i przejrzała suknie. Uznała, że dwie się mogą nadawać, ale i tak pozostawała kwestia maski.
    W o wiele gorszym humorze niż jeszcze przed otwarciem listu wyszła by kupić jakąś maskę i może suknię.
    Cienie powoli zaczynały się wydłużać jak doszła. Zaszła do najlepszego krawca i "powiedziała", że potrzebuje maski i sukni na bal maskowy. Na zaraz.
    Krawiec całkiem lubił swoją milczącą klientkę. Kupowała rzadko i niewiele, ale zawsze jednak zostawiała całkiem spore pieniądze. Potrafiła też docenić porządną robotę nawet jeśli sam strój nie wyglądał jakoś specjalnie efektownie.
    Uznał, że ma coś co powinno się nadać przy minimalnych przeróbkach. Wyciągnął ezgotycznie wyglądającą suknię o bardzo prostym kroju i w zasadzie bez ozdób. Sam materiał był ozdobą. Pięknie zdobiony, szmaragdowo zielony jedwab. Uznała, że powinna się nadać. Zapytała jednak także o długie rękawiczki, bo suknia nia miała rękawów, a jej ręce były na tyle pobliźnione, że zwracałyby uwagę. W odpowiedzi dostała szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach. Zapłaciła i się pożegnała.
    Wychodząc spytała się czy wie może czy ktoś ma jakieś maski. Została odesłana do sklepu z antykami. Sama by na to raczej nie wpadła. Przywitała się z właścicielem i spytała się o maski. Miał sporo pełnych masek, ale te jej specjalnie nie interesowały. Miał pięć półmasek: jakiegoś ptaka, prostą ludzką, smoka, tak bogato zdobioną, że nie można było dojść co przedstawia oraz lisią. Zdecydowała się na smoczą, bo pasowała jej do sukni, ale miała zły kolor. Była błęktino-srebrna, a potrzebowała zielono-złotej. Na szczęście sukiennik zaopatrujący jej krawca mógł magicznie zmieniać przedmioty materiałów więc poprosiła go o przysługę. Nie odmówił, bo jej wuj rozwiązał jakiś czas temu jego problem ze znikającymi dostawami.
    Pozostał tylko jakiś transport. Zamówiła sobie kocz pod sam dom, który zawiezie ją do celu i już z czystego lenistwa wzięła dorożkę do domu, bo nie chciało jej się wracać pieszo.

    Podczas spokojnej podróży do domu mogła pomyśleć nad zaproszeniem. Nadal nie wiedziała czemu je dostała, ale jak już je dostała to wykorzysta. Ciekawe w sumie jak będzie tam z bronią. Nie lubiła nie mieć żadnej pod ręką. Kapelusznika zaś w zasadzie nie można skutecznie przeszukać, a nikt nie jest tak źle wychowany by próbować takiemu zabrać kapelusz. Zresztą żaden by się na to nie zgodził. Ona też nie.
    W sumie będzie mogła jakoś przyozdobić kapelusz by się ładnie komponował z maską. Jej rogi i tak na niego wchodziły.

    Jak już dojechała to się pożegnała, weszła do domu i poszła spać. Pomyśleć, że planowała dzisiaj odpocząć.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 15 Luty 2018, 20:13   

    Wuj oczywiście postarał się zaspokoić ciekawość Alissy ale niestety niewiele wiedział o rodzie Soleil. Jedynie ogólniki, ogólnodostępne informacje jakie można uzyskać od byle przechodnia na ulicy.
    Podobno rodzina Soleil, Upiornych Arystokratów zajmowała się głównie jubilerstwem. Nie tyle samym wyrobem biżuterii czy wydobywaniem kamieni szlachetnych co handlem. Nie trzymała łapy na całym handlu, ale małej części która jednak pozwalała na bogate, rozrzutne życie. Na tyle rozrzutne, by organizować bankiet na cześć wchodzących w dorosłość latorośli rodu.
    Zbytek, ale co poradzić? Arystokracja bawiła się na własny sposób, zawsze z pompą i przesadą. Wprost uwielbiali błyszczeć.
    Astra dowiedziała się więc, że została zaproszona na bal maskowy bo... najwidoczniej taki mieli kaprys. To, że znali jej imię nie było nawet takie dziwne - Upiorni mieli naprawdę imponującą siatkę agentów. Alissa nie musiała nawet wiedzieć kiedy rozmawia z jednym z nich. Quentin w swoim życiu miał już do czynienia z tymi niebezpiecznymi rogaczami i wcale się nie dziwił dlaczego zajmowali się rządzeniem. Zwyczajnie się do tego nadawali a że w większości mieli rozbuchane ego - tym lepiej. Nadawali się do klasy rządzącej, co nie znaczy, że Wuj akceptował wszystkie ich decyzje.

    Faktycznie, jeśli chciała dobrze wypaść, musiała od razu zabrać się za przygotowania. Zaproszenie zostało wysłane późno, co tylko potwierdzało w jak głębokim poważaniu Uiorni mieli czas innych.
    Suknia i maska które wybrała wyglądały naprawdę dobrze, pozostało więc tylko wrócić do domu, przyozdobić kapelusz by nie odstawał od reszty stroju, udekorować Parasol bo przecież nie rozstawała się ze swoim rekwizytem i... porządnie się wyspać. Nie pójdzie przecież na bankiet z podkrążonymi oczami. W domu w którym mieszkała z Wujem mogła spokojnie odpocząć, nie martwiąc się o to, że ktoś poderżnie jej gardło.
    Wróciła więc i dopełniła reszty, po czym położyła się spać, nadal myśląc o zaproszeniu. Co ją czeka na balu maskowym? W sumie może to i lepiej, że będzie mogła ukryć twarz za maską? łatwiej będzie udawać, że dobrze się bawi.

    Nazajutrz, w czasie śniadania dowiedziała się, że Wuj zorganizował dla niej transport. Posłał wczoraj Gońca do miasta z zamówieniem na dowóz karetą i oczywiście wypchanym mieszkiem. Chłopak spisał się na medal ale zamówił... naprawdę krzykliwą karetę. Pojawiła się dość wcześnie pod domem ale woźnica nie marudził, zajął się dłubaniem w paznokciach. Widać, że nie miał nic innego do roboty.
    Gdy Alissa była już gotowa, Quentin uścisnął ją mocno nie przejmując się tym, że gniecie jej ubranie, po czym pożegnali się i Astra mogła na własne oczy zobaczyć co zawiezie ją do Posiadłości Soleil.
    Biała kareta z wielkimi kołami, wyglądająca trochę jak cebula na kółkach, ale ozdobiona złotymi zawijasami które chyba miały być motywem kwiatowym. Woźnica siedział na koźle i ubrany był w biały frak, brązowe włosy miał zaczesane do tyłu. Całość wyglądała idiotycznie, ale nie było już czasu na zmianę transportu. Woźnica albo Quentin zapytani o to, co się stało z zamówionym przez dziewczynę transportem, powiedzieliby jedynie, że wóz który przyjechał był rozklekotany i podróż nim byłaby zwyczajnie niebezpieczna. Wyglądało na to, że Astra opłaciła porządny wóz a dostałaby totalne dziadostwo. Oszuści czają się wszędzie.

    Mężczyzna w białym fraku zeskoczył z kozła i otworzył przed nią drzwi, ukazując wnętrze wyścielone białym pluszem. Cóż, wychodzi na to, że Alissa będzie musiała spalić się ze wstydu... No, chyba, że wszyscy goście przyjadą w podobnych pojazdach.
    Karetę ciągnęły dwa, rosłe białe konie z pióropuszami na czołach i złotymi uprzężami. Niedorzeczność.

    Gdy już wszystko było gotowe, Woźnica wspiął się na miejsce i strzelił lejcami a konie ruszyły z wolna. Nie było potrzeby się spieszyć, słońce dopiero zaczęło zachodzić a przecież wypada się odrobinę spóźnić.
    Wóz jechał więc przez kolejne części Krainy Luster a mężczyzna we fraku pogwizdywał, jakby nie był eleganckim stangretem a wiejskim powożącym.
    Astra szybko przekonała się dlaczego wnętrze karety było wyścielane tak miękkim materiałem. Powóz bowiem, mimo, że wyglądał naprawdę absurdalnie pięknie, nie był wyposażony w żadne amortyzatory. Kapeluszniczka siedząca w środku czuła więc każdy kamyk po którym przejeżdżały wielkie koła.


    (proszę, byś opisał w jakim humorze jest postać, jak się czuje fizycznie i psychicznie, co ma na sobie i co wzięła ze sobą na bankiet)
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 24 Luty 2018, 18:13   

    Wstała jak zwykle, czyli wcześnie rano. Umyła się, zaplotła włosy i poszła zjeść śniadanie w szlafroku. Potem wróciła na górę do siebie, delikatnie się umalowała i ubrała. Zeszła potem by pojechać, bo podróż i tak będzie trochę trwać.
    Zaskoczył ją fakt, że nie było koczu, kóry zamówiła.
    Oj, policzy się z osobami odpowiedzialnymi za jej powóz. Nigdy nie szczędziła pieniędzy i oczekiwała jakości. Pożałują tego. Trzeba dbać o reputację i wytresowanie takich ludzi.
    Karoca zaś była niesamowicie krzykliwa. Zupełnie nie w jej guście, ale chyba nie będzie się wyróżniać jadąc czymś tak makabrycznie ozdobnym i niestylowym. Gdyby takich nie używali to by pewnie takich nie robili. Nie zmieniało to faktu, że była paskudna i z tego co widziała nie miała żadnej amortyzacji...
    Dlatego chciała kocz. Był po prostu stosunkowo wygodny dzięki posiadaniu resorów.
    Wnętrze było bardzo białe i bardzo pluszowe. Mogło być gorzej. Przynajmniej nie ma jakichś dodatkowych wzorków lub tych idiotycznych małych poduszek.
    Patrząc na to, że zawieszenie było makabrycznie prymitywne to była chyba jedyna rzecz, która ratowała przed siniakami na tyłku podczas podróży tą potwornością.

    Była poirytowana. Zaproszenie na ostatnią chwilę. Cholerni oszuści, którzy pożałują, że próbowali na niej zarobić. Niewygodna i paskudna karoca. Niewiedza dlaczego w ogóle została zaproszona i to ile o niej wiedzą.
    Nie miała też czasu porządnie wypocząć, bo po powrocie do domu i tak musiała wyjść by załatwić parę spraw. Jeżli nie będzie tam dobrego jedzenia i alkoholu, a gospodarze będą gburami to będzie musiała znaleźć sposób by jak najszybciej stamtąd zniknąć.

    Na sobie ma dzień wcześniej zakupioną suknię i rękawiczki oraz udekorowany kapelusz. Na nogach zaś raczej proste, ale porządne i eleganckie czarne skórzane buty na niskim obcasie. Udo nadal by miała obandażowane mimo faktu, że było w zasadzie zagojone, ale minimalizowała ślady. Może i nie dbała o swój wygląd tak jak niektóre kobiety, ale wiedziała, że nie jest brzydka i nie widziała powdów by przez zwykłe lenistwo pozwolić by coś ją szpeciło bardziej niż musi. Na szczęście wcięcie sukni było na drugiej nodze.
    Nie miała gdzie założyć broni tak by była niewidoczna i możliwa do dosięgnięcia w tym samym czasie. Miała nadzieję, że na balu nie będą próbować jej zabić, a jak już to, że zdąży sięgnąć do kapelusza.
    Do kapelusza, do którego ku jego odczuwalnemu niezadowoleniu schowała swój Parasol. Nie podobało jej się to, ale nie miała zamiaru tłumaczyć dlaczego wzięła parasol na bal maskowy odbywający się jakby nie patrzeć w budynku. Zaś o tym, że jest magiczny im mniej osób wiedziało tym lepiej.
    Postarała się jednak by mogła go błyskawicznie wyciągnąć.
    Zaproszenie zaś wsadziła dość zawadiacko za wstążkę kapelusza tak, że jego druga część była trzymana przez smoczy róg maski, który nachodził na kapelusz.
    Oczywiście w kapeluszu były także typowe graty, których nie chciało jej się wyciągać.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 25 Luty 2018, 21:02   

    Droga była dość długa i nużąca. Przede wszystkim, Astrze dawały się we znaki wyboje. Czuła pod sobą każdy kamyczek na drodze i gdyby nie plusz jakim wyłożone było wnętrze, byłaby pewnie solidnie poobijana, a co za tym idzie, jeszcze bardziej niezadowolona.
    Stangret nie odezwał się do niej ani słowem, miał wykonać swoją pracę i wyglądać przy tym dobrze, nie miał w umowie spoufalania się z Klientkami. Nawet jeśli Alissa wyglądała wyjątkowo apetycznie.
    Za uniesioną do ust dłonią ukrywał ziewanie, słońce zachodziło bardzo szybko, jakby specjalnie na złość chciało przyspieszyć termin Bankietu. Dziewczyna nie wiedziała czego się spodziewać dlatego też jej zdenerwowanie było całkowicie uzasadnione. Nie zabrała broni, a przynajmniej nie dosłownie bo przedmioty ukryte w Kapeluszu były poza zasięgiem wzroku innych istot. Mogła więc spokojnie uchodzić za młodą szlachciankę która wybrała się na Bal by urozmaicić sobie dzisiejszy wieczór alkoholem i tańcami.
    W pewnym momencie okna karety zaszły mrokiem tak mocno, że nic nie dało się przez nie zobaczyć. Woźnica zaklął, zupełnie nieelegancko, ale konie wydawały się odnajdywać drogę do Rezydencji Soleil. Z pewnością była to sprawka czarów. Może Arystokraci nie chcieli by ktoś nieproszony wybrał się do nich na zabawę? A może byli na tyle ostrożni by obłożyć swe ziemie czarem uniemożliwiającym spokojne odnalezienie drogi? Cóż, rogaci mieli różne skrzywienia, jedni uwielbiali błyszczeć, drudzy ukrywać się w mroku. Już taka ich natura.
    W końcu jednak powóz zatrzymał się a powożący mężczyzna westchnął z zachwytu i zeskoczył z kozła. Podszedł do drzwiczek karety i otworzył je, podając dziewczynie dłoń by wsparła się na niej i spokojnie wyszła. Posłał jej nawet blady uśmiech i spojrzał z zazdrością na jej suknię, maskę i ponownie na budynek.
    Gdy opuściła powóz, Stangret pożegnał ją grzecznie ale bez zbędnych uprzejmości i odjechał. Jej oczom ukazała się przepiękna rezydencja.



    Była piękna, dlatego, że mimo ozdobnych krzewów i roślinnego labiryntu na środku podjazdu, była klasyczna. Wykonana z pociemniałego w niektórych miejscach kamienia. Nie krzykliwa, jak to bywa u niektórych Upiornych, zwyczajna. Ozdobą był dla niej wspinający się po murze bluszcz i duże poustawiane przy ścieżce świece, tlące się przeróżnymi kolorami za sprawą magii. Przy drzwiach, dużych, dębowych i ciężkich, stał Kamerdyner, odziany w czarny frak. Jedynie biała pół-maska zdradzała, że również bierze udział w Bankiecie.
    Gdy Alissa podeszła bliżej, do jej uszu dobiegły odgłosy zabawy która miała miejsce wewnątrz budynku. Ładna muzyka klasyczna, wygrywana na skrzypkach, radosne śmiechy Gości i dźwięki uderzanych o siebie kieliszków. Co wróżyło bardzo dobrze, bo tam gdzie toasty, tak jest i alkohol.
    Kamerdyner skłonił się jej nisko i uśmiechem zachęcił by podeszła bliżej. Dopiero gdy przyjrzała mu się bliżej, mogła zauważyć, że był zaskakująco młody. Miał krótko przycięte brązowe włosy a spod nijakiej maski, pozbawionej jakichkolwiek ozdób, patrzyły na nią mądre oczy w kolorze czekolady.
    Otworzył przed nią drzwi tuż po tym jak zauważył wpięte w kapelusz zaproszenie. Nawet nie chciał jej sprawdzać. Powitał ją grzecznie i wpuścił do środka.
    W środku czekał już kolejny Służący, bardzo podobny do Kamerdynera ale miał biały frak i czarną maskę. Może się umówili?
    Poprowadził ją do wielkiej sali w której odbywała się zabawa. Muzyka tutaj była głośniejsza ale nie nachalna. Pośrodku tańczyły zamaskowane pary a przy bokach ścian stały uginające się od jedzenia stoły. Ale nie to przykuwało największą uwagę każdego, nowo przybyłego Gościa. Uwagę przykuwały sunące ponad głowami trapezy, na których huśtali się ubrani w kolorowe stroje Akrobaci. A że sufit był naprawdę wysoki, mieli wiele przestrzeni by popisywać się talentem. Z wewnętrznego balkonu antresoli pewnie byłby lepszy widok na ich wygibasy, ale schody były zamknięte dla Gości ładną, atłasową, czerwoną wstążką obwiązaną na dwóch złotych słupkach. Grzeczne powiadomienie, że tam Goście nie mają wstępu.
    Bawiący się powitali ją uśmiechami i miłymi słowami, mimo, że przecież jej nie znali. Mogła zauważyć wśród nich wielu przedstawicieli swojej rasy, z kapeluszami na głowach. O dziwo, większość z nich była nawet tej samej płci co Alissa i w podobnym wieku. Cóż, solenizanci pewnie będą zachwyceni z towarzystwa tylu pięknych, młodych dam. Może nawet na to liczyli.
    Nikt jednak nie zaczepiał Astry. Mogła spokojnie rozejrzeć się po sali i wybrać miejsce dla siebie. Miała kilka opcji do wyboru: dołączyć do kręcących się w tańcu par, podejść do stołu i skubnąć trochę jedzenia albo udać się w kąt, gdzie stał zastawiony kielichami stół. Każda z opcji była kusząca. Taniec z innymi gwarantował zabawę, skorzystanie z jedzenia napełnienie brzucha ale i przy okazji rozmowę ze stojącymi tam Istotami. Tylko jedna opcja obiecywała relatywny spokój, bo stół z kielichami stał na uboczu a przez to, że po sali krążyli noszący napitki Kelnerzy, nikt nie pokwapił się by samemu podjeść po alkohol. Nie było tam więc nikogo. Oprócz opierającego się o ścianę mężczyzny w czarnym fraku, raczącego się z wolna zawartością jednego z naczyń.
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 26 Luty 2018, 19:26   

    Czary wokół rezydencji? Miała nadzieję, że nie będą robić problemów z jej opuszczeniem. Jeszcze tego jej brakowało - utknąć u arystokracji.
    Rezydencja nie była przekombinowana. Plus dla nich.
    Strój kamerdynera jej się podobał. Był prosty i było widać, że to ktoś ze służby, ale jednocześnie pasował do klimatu całości.
    W środku był kolejny. Przeciwność drugiego? Ciekawe dlaczego.
    Widok akrobatów był dla niej całkowitym zaskoczeniem. Niespodziewała się czegoś takiego na balu. Nie żeby narzekała. Lubiła takie pokazy i samych akrobatów. Ostatecznie sama co nieco umiała. Choć akurat na trapezie nigdy nic nie robiła. Może będzie później okazja ich spotkać.
    Zamknięte schody - teraz pytanie tymczasowo czy na cały czas balu. Nie żeby wstążka kogoś kto by naprawdę chciał wejść powstrzymała.
    Z dostępnych obecnie dla niej możliwości wybór był oczywisty. Taniec to jednak wysiłek, a ona chciała odpoczywać teraz w domu. Jak ktoś ją zaciągnie to może nie odmówi, ale na pewno nie będzie na siłę szukać partnera do tańca.
    Głodna zaś jakoś specjalnie też nie była. Zresztą rzucanie się na jedzenie tuż po wejściu źle wygląda.
    Pozostawał alkohol. Jeżeli byłby zły to wątpiła by reszta tego wszystkiego była dobra.
    Podeszła więc spokojnie do stołu z alkoholem. Wzięła kielich w dłoń. Uniosła go w kierunku mężczyzny w dość uniwersalnym gęście pozdrowienia. Powąchała trunek i upiła jego łyk by móc dobrze ocenić jego smak.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 26 Luty 2018, 21:58   

    Wybrała stół z alkoholem. Był na uboczu, więc nie kręcili się przy nim ci wszyscy kolorowi Goście. Stał tam tylko jeden mężczyzna, ale i on wydawał się być czymś zajęty. A raczej zamyślony, nieobecny bo patrzył na tańczących ze znudzeniem wypisanym na twarzy. Widziała to, mimo, że górną połowę przysłaniała czarna maska.
    Dopiero gdy podeszła bliżej, mogła zauważyć detale. Bardzo istotne detale, dzięki którym jego nijaki na pierwszy rzut oka wygląd stawał się naprawdę intrygujący.
    Miał na sobie klasyczny frak na który składała się ciemnoszara koszula ze stójką, czarna jak noc marynarka i spodnie w tym samym kolorze. Pod szyją miał czarny krawat spięty broszą z kamieniem, który przy bliższym kontakcie wyglądał tak, jakby zaklęto w nim nocne, rozgwieżdżone niebo. Maleńkie, srebrzyste plamki błyszczały, gdy mężczyzna poruszał piersią spokojnie oddychając. Czerń jego ubrania nie była jednak zwyczajna, była tak głęboka, że cały wyglądał tak, jakby był jedną wielką plamą czerni. Jego kontury były ledwo widoczne, bo materiał ubrania nawet zaginając się, nie stwarzał trójwymiarowych zagięć czy gry świateł. A powinien, bo w pomieszczeniu było przecież dość jasno.
    Uniosła kielich w jego stronę a on podniósł na nią swoje niesamowite oczy. Miały kolor płynnego srebra, zupełnie jakby ktoś wlał w nie roztopiony metal zakrywając przy tym źrenicę. Tylko ciemna otoczka wkoło tęczówki pozwalała rozróżnić gdzie spotyka się z twardówką.
    Przez chwilę patrzył na nią z zaciekawieniem dlatego mogła dokładnie przyjrzeć się jego twarzy. Była bardzo męska ale jednocześnie było w tej urodzie coś... delikatnego, ulotnego. Skórę miał jasną, czystą a na szczęce nie malował się nawet ślad po zaroście. Miał wąskie usta, lekko uchylone bo przed chwilą upił łyk ze swojego kielicha. Nos miał prosty ale nie mogła dojrzeć jego dokładnego kształtu, bo górną część twarzy zakrywała pół-maska przyozdobiona ładnymi, klasycznymi piórami, bez żadnych udziwnień. Była tak wkomponowana, że po bokach głowy jej czerń zlewała się z kolorem jego włosów, półdługich, postrzępionych, jakby były plątaniną stworzoną z piór i włosów.
    Ciemność wyciekała z niego. Dosłownie, bo na ramionach mogła dostrzec pełzającą czarną mgłę. Jakby sam był z niej stworzony albo był jedynie marą.
    Był wysoki i szczupły, chociaż był dość szeroki w ramionach. Gdyby podeszła bliżej, zobaczyłaby, że górował nad nią o ponad 30 cm. I to gdy była w Kapeluszu.
    Uniósł swój kielich na jej pozdrowienie ale zamiast upić, przyglądał jej się tylko z zaciekawieniem. Nienachalnie.
    Astra odnalazła spokój bo w tej części sali muzyka była słyszalna nieco ciszej. Idealne miejsce by zebrać myśli i zastanowić się co dalej. Czy dać się porwać zabawie czy po prostu przeczekać i skorzystać z okazji gdy inni zaczną już opuszczać przyjęcie i czmychnąć z pierwszymi Gośćmi.
    Do dziewczyny podszedł jeden z Kelnerów, ubrany w garnitur podzielony na dwa kolory idealną linią. Prawy bok miał biały, lewy czarny, podobnie maskę. Uśmiechnął się do niej uprzejmie i nachylił tacę by poczęstowała się trunkiem który przyniósł.
    Wyglądał zachęcająco. W kryształowym kieliszku musowała różowawa zawartość, bez wątpienia jakiś szampan czy coś w tym stylu. Czy jednak był tak dobry jak mocny alkohol którego spróbowała z kielicha?
    Stojący nieopodal mężczyzna z czerni spiął się na widok tacy i zmarszczył brwi. Ale czy mogła to zauważyć? Przecież jego twarzy zakrywała maska a mrok i czerń ubioru maskowała ruchy mięśni pod materiałem.
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 27 Luty 2018, 22:36   

    Facet miał ewidentnie magiczne ciuchy. Zawsze makabrycznie drogie i niemal zawsze niewarte swej ceny. O tyle, że miał na tyle dobry gust, bo przynajmniej nie kłuło to po oczach. Choć patrzenie na kogoś kto wyglądał jak ciemna dziura było dość osobliwe. Przynajmniej nie wszystko było tak niesamowicie czarne dzięki czemu można było znaleźć punkt zaczepienia dla oczu.
    Ciekawe czy kamień, któy miał pod szyją też był magiczny.
    Jego oczy były niezwykłe. Ona niby też miała niecodzienne oczy, ale nie aż tak. Choć może to kolejna magiczna sztuczka? Tak jak ta mroczna mgła przy ramionach.
    Ekstawagancki styl, ale przynajmniej nie bolały od niego oczy.
    Był od niej wyraźnie wyższy - nie żeby to było coś zaskakujące, bo większość osób, które nie są już dziećmi była od niej wyższa, a i wiele dzieciaków było od niej wyższych. Idzie się przyzwyczaić.

    Kiedy kelner do niej podszedł odstawiła swój kielch na stół i wzięła dwa kieliszki z tacy po czym z delikatnym uśmiechem skinęła mu głową. Nie żeby były jej potrzebne dodatkowe trunki, ale nie miała zamiaru utrudniać innym pracy. Jakoś trzeba żyć, a arystokracja mimo swoich dziwactw miała kasę, a więc pewnie i płaciła przyzwoicie.
    Nie miała jednak teraz ochoty na słodki i musujący napój więc kiedy kelner się oddalił odstawiła kieliszki na stół i wzięła swój napoczęty kielich.

    Zdawało jej się, że mężczyzna na widok kelnera się wzdrygnął. Może on też chciał tu postać w spokoju? A ona zwróciła uwagę obsługi na ten kąt. A może po prostu musujący napój był paskudny i on właśnie sobie o tym przypomniał na jego widok? Mogło jednak jej się zdawać. Przez jego ubrania wzrok płatał figle.

    Po chwili zastanowienia podeszła bliżej do niego by się przekonać czy z bliska jego strój wygląda jeszcze inaczej. Któż to wie kiedy ma się do czynienia z przedmiotami nasyconymi magią.
    Kim on był i dlaczego był na uboczu? Ona była zmęczona i niezadowolona z zaproszenia na ostatnią chwilę. Podeszła w sumie także by zobaczyć czy ma rogi. Z większej odległości nie potrafiła stwierdzić. Jeżeli zaś nie był Upiornym to jego ekstrawagancja w wyborze stroju stała by się ciekawsza.

    Mogłaby się go spytać o to bezpośrednio, ale gdzie w tym frajda? Była na balu to może się trochę zabawić - nawet jeśli nie tak jak przewidzieli gospodarze. Ciekawa była jak daleko uda jej się dojść nie odzywając się słowem. Choć odezwanie się to dużo powiedziane. Posługiwanie się językiem, w którym większość osób jest w stanie mówić było czasem lekko niewygodne i nieprecyzyjne w takich kwestiach. Nie zależało jej jednak na tym na tyle by szukać innych słów.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 28 Luty 2018, 19:03   

    Gdy wzięła aż dwa kieliszki, Kelner spojrzał na nią ze zdziwieniem wypisanym na twarzy, zakrytej do połowy maską. Patrzył przez chwilę na dziewczynę, po czym uśmiechnął się zakłopotany swoją reakcją i odszedł w głąb sali, zostawiając ją w spokoju.
    Czy to było aż takie dziwne, że wzięła kieliszek dla siebie i prawdopodobnie dla stojącego nieopodal mężczyzny w czerni? Kelner zdawał się nie widzieć czarnowłosego, ale ciężko było stwierdzić czy faktycznie tak było, bo nawet nie spojrzał w jego kierunku.
    Srebrnooki przyglądał się Astrze kręcąc swoim kielichem z niemałym zainteresowaniem. Podeszła bliżej, co odczytał za dobry znak, ale sam nie uczynił ani jednego kroku w jej kierunku. Mimo, że była piękna, bo teraz widział to wyraźnie. Spodobały mu się jej płomiennorude włosy, tak kontrastujące z jego czernią. Zamrugał poruszając długimi, ciemnymi rzęsami gdy przyglądał się jej ubiorowi. Miała bardzo oryginalną maskę. I nie tylko.

    Z bliska mogła dojrzeć jego rogi, które faktycznie niknęły na tle jego czarnych jak noc włosów. Były niewielkie, opalizowały gdy poruszał głową ale gdyby nie światło i zmniejszenie dystansu, nie dojrzałaby ich wcale. Był więc Upiornym. I tylko i wyłącznie z tego tytułu pasował do pozostałych, szlachetnie urodzonych gości bo strojem i zachowaniem sprawiał, że nikt nie chciał do niego podejść. Nikt, oprócz Astry i właśnie to tak go zaciekawiło.

    Odczekał chwilę po czym płynnym ruchem zbliżył się do niej. W istocie, wydawać by się mogło, że nie szedł tylko sunął kilka centymetrów nad ziemią bo gdy ruszył, cienie spływające z jego ramion zmieszały się i owionęły całą jego sylwetkę. Zatańczyły między kostkami nóg, gdy szedł w jej stronę. Zatrzymał się naprawdę blisko, tuż przed nią. Jego miarowo unoszącą się pierś miała tuż przed nosem i mogła poczuć jego zapach.
    Pachniał burzą. Inaczej nie można było nazwać tego zapachu. Deszczem i wyładowaniami atmosferycznymi, naelektryzowaną ziemią. Czystością, jak po długich godzinach deszczu któremu towarzyszyły pioruny.
    Spojrzał na nią z góry a jego wzrok był nie do odczytania. Usta miał zaciśnięte w kreskę ale chyba nie miał złych zamiarów, bo oprócz tego, że stanął tak blisko, nie uczynił żadnego ruchu.
    Cień tańczący przy jego ciele wyciągnął widmowe szpony w jej stronę ale jedynie musnął jej ramię. Poczuła chłód, nic więcej.
    Przyglądał się jej jak drapieżnik oceniający ofiarę. Myślał, czy w ogóle opłaca mu się poświęcać jej czas? A może układał w głowie plan, gdzie powinien ugryźć by zadać śmiertelny cios?
    I nagle odstawił swój kielich i wolną rękę wsunął za pazuchę swojej marynarki. Nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
    Mogła się przestraszyć, ale czy miała czego? Przecież Upiorni nie są głupi. Nie zaatakuje jej będąc w tłumie innych, na Balu. Nie zaryzykuje.
    W jego oczach błysnęło rozbawienie ale zaraz potem smutek i ból. Wypuścił powietrze, jakby wstrzymywał je od dłuższego czasu i wyjął z wewnętrznej kieszeni ubrania małą, zwiniętą karteczkę i pióro. Nie cofnął się a jedynie odchylił nieznacznie, by mieć miejsce dla rąk i napisał na rozwiniętym papierze, czarnym jak noc, kilka słów. A przynajmniej tak to wyglądało, bo już po chwili wręczył Alissie świstek.

    Na czarnej, niewielkiej karteczce, wypisane srebrnym, błyszczącym atramentem było tylko to:




    Cofnął się, dając jej możliwość swobodnego przeczytania. Cały czas patrzył jej w oczy a srebro w jego tęczówkach mieszało się z wolna, jakby naprawdę wykonane było z płynnego metalu.
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 28 Luty 2018, 20:48   

    Zdziwienie kelnera całkowicie zignorowała. Jak nie wiedział dlaczego wzięła dwa to był albo ślepy, albo głupi. Ani na jedno, ani na drugie nie miała wpływu.
    Z bliska stwierdziła, że to jednak rogaty. Dlaczego nie bawił się z innymi? Nie wiedziała, ale tylko dlatego, że pochodził z jakichś kręgów nie znaczyło, że musiał lubić ich zabawy. Równie dobrze mógł być krewnym lub przyjacielem, któremu nie wypadało odmówić. Z tego co wiedziała pozory były bardzo ważne dla arystokracji. A przynajmniej sporej jej części.
    Podszedł do niej. Bliżej niż ona podeszła do niego. Szczerze mówiąc bliżej niż by wolała. Po pierwsze dlatego, że lubiła utrzymywać dystans przez nawyki, które pomagały jej przeżyć (zwarcie oznaczało dla niej porażkę, uroki bycia naprawdę drobną osobą). Drugi powód był o wiele bardziej przyziemny. Będąc w takiej odległości musiała zadzierać głowę by mu spojrzeć w twarz.
    Nie miała jednak zamiaru się cofnąć. Zabawa w dominację? Czemu nie? Już miała zamiar oprzeć mu rękę na piersi by go delikatnie odepchnąć kiedy on sam się odsunął odstawiając kielich i sięgając do marynarki. Po chwili znowu przystanął bliżej coś pisząc. Jedynie lekko odchylony by o nią nie zawadzić.
    Wręczył jej kartkę i znowu się cofnął.



    Szczerze mówiąc czegoś takiego się wcale nie spodziewała. Wyglądało to na... bardzo prostą i niepełną tablicę szyfrującą. Niepełną, bo brakowało kilku liter jak Q, V, X. Imienia swojego wuja więc by nie mogła zapisać. Dało się też to zgraniej zrobić.



    Choćby tak. Pełniejsza i zgrabniejsza.
    Ta którą otrzymała też by działała, ale po co jej to w sumie? Chce jej dawać szyfrowane wiadomości na balu? Czy może to jednak coś innego? Tylko czym by to mogło być jeżeli nie kodem do szyfru?

    Spojrzała na niego w oczekiwaniuu. To nie mogło być wszystko.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 2 Marzec 2018, 21:58   

    Dziewczyna w Kapeluszu i Smoczej Masce nie przestraszyła się bliskości, bo mile połechtało jego ego. Od razu jednak poczuł ból, bo niestety wszystko co sprawiało mu przyjemność lub było związane z pozytywnymi emocjami od razu było w ten sposób tłumione. Dlaczego? Astra nie mogła tego wiedzieć, ale czarnowłosy Arystokrata cierpiał na pewną przypadłość. Nie będzie jej jednak dane dowiedzieć się czegoś więcej. Nie teraz.
    Przyglądał się jej jak kocur obserwujący swoją zdobycz ale nie wykonał ruchu, dopóki nie upewnił się, że przeczytała karteczkę co najmniej trzy razy. Odczekał stosowną chwilę po czym przekrzywił głowę, chcąc zwrócić jej uwagę. Nie musiał wykonywać specjalnych ruchów, bo patrzyła na niego wyczekująco.
    Cienie z jego ramion sięgnęły ponownie w jej stronę ale zatrzymały się w połowie drogi, machając z wolna mglistą łapą. Jakby chciałby ją dosięgnąć ale była bardzo daleko. Nieosiągalna.
    Mężczyzna, nie spuszczając srebrzystych oczu z jej twarzy uniósł swoją dłoń i położył na swojej piersi. Mogła zauważyć zgrabny, elegancki sygnet na jego palcu, wykonany z białego złota albo platyny...? Nie miał żadnych zbędnych ozdób, ot zwykły dowód przynależności do jednego z rodów. Dlaczego więc przez sam środek wypolerowanej powierzchni herbu przebiegała brzydka, sztucznie wykonana rysa? Zagadka.
    Skłonił się delikatnie przed nią, oddając szacunek i opuścił oczy. Wachlarze czarnych rzęs zakryły na chwilę srebro i oparły się o gładką skórę pod oczami Szlachcica. Gdy podniósł na nią spojrzenie swoich metalowych tęczówek, w jego oczach mogła dojrzeć ból. Toczył wewnętrzną walkę. Uchylił lekko usta, jakby chciał coś powiedzieć ale długo milczał, patrząc na nią.
    W końcu jednak skrzywił się nieznacznie, złoszcząc się na swoją ułomność. mogła ujrzeć na jego twarzy zniecierpliwienie. Odwrócił wzrok i zacisnął pięści, ale tylko na chwilę bo gdy ponownie wrócił do jej twarzy, jego była już spokojna.
    -
    Osiemnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia trzy, jedenaście, dwadzieścia trzy. - powiedział ładnym, aksamitnym głosem kojarzącym się ze spokojnym, nocnym niebem. Nie opuszczał dłoni ze swojej piersi.
    W jego oczach błysnęła niemoc i ponownie ból. Mimo, że mężczyzna nie powiedział nic więcej, to jego oczy były zwierciadłem jego duszy. Zdradzały co czuje.
    -
    H... - chciał powiedzieć coś więcej, ale najwidoczniej coś mu bardzo przeszkadzało - Hil... - zakrztusił się słowem i zaczerpnął powietrza jakby przez chwilę coś go przydusiło.
    Westchnął w końcu z rezygnacją i powtórzył liczby. Z tym akurat nie miał problemów.

    Alissa nie mogła zauważyć, że z drugiego końca sali przyglądają się im dwie postaci. Dwóch mężczyzn stojących tak blisko siebie, że wręcz stykali się wypiętymi dumnie klatkami piersiowymi. Dwóch, wyglądających jak swoje przeciwieństwa, odbicia lustrzane lecz o zakrzywionym obrazie.
    Przyglądali się im i wymieniali szeptem uwagi a ich różnokolorowe oczy błyszczały gdy wpatrywali się w kobietę intensywnie. Troszkę zbyt intensywnie.
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 3 Marzec 2018, 16:45   

    Te cienie ruszają się jak żywe. Ciekawe czy zachowują się przypadkowo lub w związku z jego wolą lub emocjami.
    Dość prosty sygnet. W sumie pasuje do jego stylu, który jest daleki od krzykliwego. Jendak ta rysa nie pasuje. Reszta jest nieskazitelna mimo swej prostoty. Na pewno to nie kwestia braku pieniędzy na naprawę.
    Niespecjalnie mogła wyczytać coś z jego oczu. Były dość nietypowe, a wiele mówią ruchy źrenicy, której tu nie było widać. Jednak przez ułożenie powiek i skóry wokół oczu mogła stwierdzić, że albo jest w bólu, albo w gniewie. Może w obu.
    Ehh, ale on się zabiera za to by coś powiedzieć. To on tu ma raczej wyższą pozycję społeczną więc nawet jak by ją obraził to by nie mogła mu specjalnie nic zrobić.
    Gdy w końcu się uspokoił zaczął mówić liczby. Było to może nietypowe, ale nie tak zaskakujące jak mogłoby się wydawać osobie z boku. Chwilę wcześniej dostała tablicę używaną właśnie w odkodowywaniu takiego prostego szyfru.
    H. I. L. A. L. Hilal.
    Cokolwiek to znaczy, Tylko dlaczego ktoś by chciał szyfrować rozmowę z nowo poznaną osobą na balu? To było dziwne.
    Zapewne na jej twarzy zauważył, że nie rozumie o co chodzi, bo próbował powiedzieć to słowo, ale nie mógł. A to ci dopiero. Po pierwszym zdziwieniu na jej twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech, który w pierwszej chwili mógłby być źle zinterpretowany. Zinterpretowany jako rozbawienie jego niemożnością do zwyczajnego mówienia.
    Nie było to jednak prawdą. Rozbawienie było spowodowane faktem, że jaka jest szansa, iż dwie niemogące normalnie mówić osoby się spotkają na jakimś balu i zaczną rozmawiać.
    Jak zaczął znowu powtarzać liczby podniosła by wyprostowaną dłoń w raczej powszechnie zrozumiałym geście "stop".
    Nadak lekko rozbawiona pokazałaby mu spodnią stronę obu dłoni. Po czym szybko by je obróciła i zacisnęła. W prawej zaciśniętej dłoni byłaby tabliczka z ładnie wykaligrafowanym:
    "Rozmumiem, że Hilal. Nie rozumiem tylko czym jest Hilal."

    Alissa miała przeczucie, że powinna uważać. Tylko nie mogła stwiedzić na co miałaby uważać na balu. Czasem takie przeczucia ratują życie. Czasem jednak są fałszywymi alarmami. Dyskretnie się rozejrzała w pobliżu, ale nic nie zauważyła.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 6 Marzec 2018, 20:42   

    Jeszcze nie uciekła, co było dla czarnowłosego Arystokraty naprawdę dobrym sygnałem. Zazwyczaj gdy próbował nawiązać kontakt, rozmówcy patrzyli na niego jak na dziwadło i odchodzili zniesmaczeni, szepcząc pod nosem o obłędzie.
    Wcale nie był obłąkany. Komunikował się za pomocą liczb, już takie było jego przekleństwo. Myślał w normalny sposób, zachowywał się też normalnie chociaż ten mrok spływający z ramion... Ciężko było powiedzieć czy to zasługa ubrania czy jego mocy. Sam wyglądał jak Władca Nocy, ale czy nim był?
    Dziewczyna patrzyła na niego swoimi dwukolorowymi oczami a on za wszelką cenę chciał przekazać jej ważny komunikat. Dał jej tablicę i gdy przyglądała się jej, dałby głowę, że wiedziała o co chodzi. Wyglądała na bystrą.
    Zamrugał kilka razy z wyrazem zaskoczenia na twarzy gdy podniosła ręce i w jednej z nich pojawiła się tabliczka. Zastanawiał się co było powodem jej wesołości, ale teraz już rozumiał. Los zakpił sobie po raz kolejny i połączył w rozmowie niemowę i mówiącego liczbami. Nieśmieszny żart Bogów o ile jacyś w ogóle istnieli.
    Uśmiechnął się ale szybko zmieniło się to w grymas bólu. Nie mogła tego wiedzieć, ale każda pozytywna emocja sprawiała mu fizyczny ból. Jakby ktoś nacinał jego ciało tępą żyletką. Kolejne jego przekleństwo o którym jednak nie mógł nikomu powiedzieć bo... jak? Już przy pojedynczych słowach miał problem, bo musiał niejednokrotnie powtarzać naprawdę dużo liczb. I mało kto rozumiał o co mu chodzi.
    Tak też było teraz. Dziewczyna wprost przyznała, że nie wie czym jest 'Hilal'. On jednak cierpliwie wskazał na siebie palcem i lekko skłonił głowę.
    -
    Dwadzieścia jeden jedenaście. - powiedział - Dwadzieścia jeden jedenaście, osiemnaście dziewiętnaście dwadzieścia trzy jedenaście dwadzieścia trzy. - powtórzył, a mówił na tyle wolno, że jeśli miała przed sobą tabelkę, mogła bez problemu odczytać co mówił. O ile w ogóle chciała.
    Przekrzywił głowę i zawiesił wzrok na jej oczach. Ponownie zbliżył się naprawdę blisko a jego cieniste łapy musnęły jej ramiona, jakby sprawdzały czy jest prawdziwa.
    -
    Trzydzieści jeden trzydzieści cztery?

    Z drugiego końca sali dwie postaci wolnym krokiem, zatrzymując się co chwilę w tłumie, ruszyły dwie postaci. Dwaj rozmawiający szeptem i przyglądający się im od dłuższej chwili mężczyźni. Nie wyglądali na specjalnie zainteresowanych obranym kierunkiem, bo przystawali by zagadnąć Gości, ale nie spuszczali swoich bystrych oczu z 'rozmawiającej' pary.
    Powoli zbliżali się do swojego celu. Alissy Astry, która wydała im się naprawdę ciekawą osóbką przez strój jaki ubrała i ciekawą maskę. Nie mogli też pozwolić by przeklęty Hilal capnął tak smakowity kąsek przed nimi. W końcu... dzisiejszy Bankiet był z okazji ich urodzin.
    _________________




    Parasolnik

    Godność: Alissa Astra
    Wiek: 25 wiosen
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Książki, lody, likiery, królika
    Nie lubi: Protekcjonalnych dupków
    Wzrost / waga: 151,5 cm, 154 cm w butach i jakieś 160 w kapeluszu. Waży ca 7,5 kamienia
    Aktualny ubiór: Wysokie szare buty na obcasie. https://i.pinimg.com/564x/96/4d/63/964d63d9efb890f0160c4e3ef329fe30.jpg Lazurowe pończochy z granatowym wykończeniem. Nieodłączny kapelusz - marengo z purpurową wstążką i parasol - biały z karminowymi akcentami i osobliwą palisandrową rękojeścią. Misja: Szmaragdowo zielony cheongsam ze smoczym wzroem; szmaragdowo zielone, długie rękawiczki wpadające leciutko w bursztynową pomarańcz przy ramionach; zielona smocza półmaska oraz proste czarne buckiki na płaskim obcasie.
    Znaki szczególne: heterochromia
    Pod ręką: Złoto i srebro do płacenia; bibeloty i
    Broń: Rapier w parasolu, sztylet trójzębny przy pasie i sztylet w bucie
    Nagrody: Kosmata Brosza
    Stan zdrowia: Częściowo zagojone i porządnie opatrzone rozorane udo.
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny)
    Dołączył: 16 Lis 2017
    Posty: 242
    Wysłany: 7 Marzec 2018, 16:12   

    Wskazał na siebie i powiedział JA. Ja, Hilal. Mogła się domyślić! Większość osób, któe uważają się za dobrze wychowane zaczyna od przedstawienia się. To było dość niedomyślne z jej strony.
    Potem się znów niekomfortowo dla niej przybliżył i powiedział liczby opowiadające literom T i Y. TY. Pewnie chodziło mu o to jak ona ma na imię.
    Z przyzwyczajenia chciała się przedstawić jako Erminea, ale szybko się zreflektowała. Dostała zaproszenie z własnym imieniem i nazwiskiem więc ukrywanie tożsamości nie miało już większego sensu.
    "Nazywam się Alissa, sir Hillalu. Sądzę, że rozmowa byłaby wygodniejsza gdybyś rozdzielał słowa zerem i mówił je w dłuższych ciągach. Z tablicą to nie będzie problemem, a za chwilę pewnie nauczę się jej na pamięć, bo nie jest zbyt skomplikowana." Ona zaś nie będzie musiała zgadywać o co chodzi.
    Uśmiechnęła się ciepło. Wiedziała, że niemożność używania standardowej metody komunikacji w społeczeństwie gdzie wymiana informacji i poglądów jest na porządku dziennym jest dość problematyczna i irytująca. Ostatecznie sama nie mogła mówić. Wcale. Choć możliwe, że przez to miała lepiej, bo była tylko niemową, a na niego patrzyli jak na wariata, który mówi tylko liczby.
    Upiła z kielicha. Hilal był zdecydowanie nietuzinkową osobą. Ciekawe czy przypadłość była nabyta czy wrodzona. Wyglądała trochę jak legendarne klątwy. Szczególnie, że co chwilę mogła widzieć wyraz bólu na jego twarzy. A czas ten mógł być naprawdę długi. Ocena wieku Upiornego po wyglądzie była w zasadzie niemożliwa.
    Musiał być albo kimś ważnym, albo kimś z rodziny, bo zapewnne by nie dostał zaproszenia na bal ze swoją przypadłością i mroczną, choć ciekawą aurą.
    _________________




    Zatrute Jabłko

    Godność: Bane
    Lubi: Alkohol.
    Wzrost / waga: 190 cm /83 kg
    Aktualny ubiór: http://imgur.com/NFU9rBd + skórzane, brązowe rękawiczki.
    Znaki szczególne: Nietypowe oczy, białe włosy, szarawy odcień skóry, potrójna szrama przechodząca przez prawe oko, blizna na szyi.
    Zawód: Chirurg // Ordynator Nadmijdupa, Moczymorda, Furfant i Zbereźnik
    Pan / Sługa: Kurator: Jasiek Sebek.
    Pod ręką: Klucze do mieszkania, klucze do Kliniki, pieniądze.
    Nagrody: Animicus, Prezentełko, Kula Pomocna, Tęczowa Różdżka, Bursztynowy Kompas
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry
    Dołączył: 07 Lip 2016
    Posty: 640
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 11 Marzec 2018, 01:51   


    Mimo niewidocznych źrenic, zalanych przez srebro jego tęczówek, mogła ujrzeć w jego oczach coś na kształt ulgi i radości. Zrozumiała o co mu chodziło. Od lat nikt nie podchodził do jego 'przypadłości' z takim spokojem. Uważano go za wariata bo w kółko gadał liczby.
    Kiedyś było gorzej. Potrafił stać pod ścianą, kiwać się i patrząc nieprzytomnym wzrokiem przed siebie mamrotać przypadkowe liczby. Towarzystwo unikało go, nie chcieli nawet podchodzić bo bali się, że się jeszcze zarażą. W końcu szaleństwo bywa zaraźliwe, prawda?
    Przeczytał słowa wypisane na jej tabliczce i skinął głową na znak, że zgadza się na taki układ. Jeśli będzie jej łatwiej gdy będzie używał zera, nie ma problemu.
    Będąc bardzo blisko niej mógł przyjrzeć się jej masce. Był ciekaw jak wygląda jej twarz pod nią ale nie śmiał wykonać żadnego ruchu. Stał więc blisko i patrzył na nią uważnie. Może był trochę za blisko ale... lubił to. Zawsze odkąd pamiętał naginał zasady i przy jakimkolwiek kontakcie jak rozmowa czy poznawanie nowej osoby, zbliżał się do niej na odległość kilku centymetrów, naruszając przestrzeń osobistą, zmuszając by osoba się cofnęła.
    Alissa nie bała się go, co sprawiło, że nabrał ochoty na dłuższy kontakt. Zmrużył oczy i otworzył usta. Mogła zobaczyć jego zęby, proste i białe i zarys języka. Zbliżył się jeszcze bardziej. Jego miarowo unosząca się pierś naparła na jej biust. Oprócz tego nie dotykał jej, ręce trzymał przy sobie.
    Był tak blisko, że mogła wyczuć jego ciepły oddech pachnący wypitym przed chwilą napitkiem. Jego usta były kusząco uchylone a wzrok srebrzystych oczu obiecywał wiele. Dlaczego więc mężczyzna nie posunął się do niczego więcej?
    Pochylił się jakby chciał powiedzieć jej coś na ucho ale nagle... ktoś położył rękę na jego ramieniu i szarpnął go w tył. Hilal zachwiał się i cofnął, patrząc na tego który mu to zrobił.
    Było ich dwóch. Dwóch o spojrzeniu drapieżników. Na pierwszy rzut oka całkiem inni, bo nosili się na kontrastujący ze sobą sposób, ale po dłuższych oględzinach, okazywało się, że byli bliźniakami. Różnił ich tylko kolor stroju.
    Oboje mieli czerwone jak krew włosy poprzetykane złotymi pasemkami. Nosili lisie maski z czego jeden miał turkusową, drugi w kolorze fuksji. Strój tego który miał pierwszą był całkowicie cyjanowy z przepięknymi, złotymi zdobieniami na żabocie i zapinanej rzędowo marynarce, drugi zaś miał identyczny strój ale w odcieniach mocnego różu. Ich kolorowe oczy błyszczały.
    Jeden odepchnął Hilala bez zbędnej delikatności, drugi zaś zaszedł Alissę od tyłu i objął ją w talii, po czym zakręcił, jakby byli w tańcu. Przycisnął ją do siebie i uśmiechnął się uwodzicielsko. Szybko ją puścił i cofnął się o krok i wtedy dołączył do niego brat. Znowu zetknęli się ciałami, jakby tak naprawdę byli jednym organizmem który potrafi rozszczepić się na dwie istoty tylko na chwilę.
    Ich uśmiechy były identyczne. Mieli dłuższe kły ale zęby mieli normalne.
    -
    Ach, nasz brat ci się naprzykrza? Piękna? - zapytał ten w barwach fuksji, ładnym, łagodnym tonem i mrugnął do niej okiem.
    -
    Zignoruj go. Ma nie po kolei w głowie. - dodał drugi, głosem nieco głębszym, zmysłowym. Uniósł podbródek wyżej i oblizał usta, nie przejmując się tym, że ruch ten był dosyć... osobliwy. Lubieżny i raczej nieprzeznaczony dla oczu gości.
    Różowy sięgnął po kieliszki które Astra zabrała od Kelnera i podał jej jeden, drugi zachowując w dłoni. Turkusowy pstryknął palcem i obsługa doniosła naczynie i jemu.
    Jak na sygnał unieśli kieliszki w toaście i spojrzeli na kobietę wyczekująco.
    -
    Twoje zdrowie, piękna pani. - powiedzieli chórem. Razem ich głosy brzmiały... naprawdę ciekawie. Kusząco. Jeśli Astra była podatna na urok mężczyzn, mogła w tej chwili bez problemu wyobrazić sobie jak ich wąskie usta szepczą do jej ucha słodkie słówka, w czasie gdy ich ręce wędrują po jej ciele. Mogła sobie wyobrazić jak ich języki walczą, dopominając się o jej uwagę. Bez problemu mogła ujrzeć oczami wyobraźni jak piękny tworzyliby trójkąt...
    Chwila! Skąd te dziwaczne wizje? Czy to oni mącili jej w głowie?! A może po prostu tak działali na płeć przeciwną? Może to ich urok osobisty?

    Hilal pchnięty w tył wycofał się, uciekając wzrokiem, kuląc się jakby w sobie. Cienie na jego ramionach zawirowały wkoło jego twarzy jakby chciały go ukryć w mroku.
    Gdy bliźniacy podnieśli kieliszki, spojrzał na Alissę ze strachem w oczach. Srebro lśniło a czarne, długie rzęsy nie odważyły się zakryć tęczówek ani na sekundę gdy tak patrzył na dziewczynę.
    Pytanie tylko, czy Alissa w tej chwili spojrzała na zepchniętego na dalszy plan dziwaka?
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,38 sekundy. Zapytań do SQL: 10