• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kartoteka » Historie Postaci » Retrospekcje » Znowu się spotykamy
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Niespełniony Marzyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Daniel Kessler
    Wiek: wizualnie około 30 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników
    Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców
    Wzrost / waga: 196
    Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty. Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim. Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne!
    Znaki szczególne: Krzaczaste brwi
    Zawód: Astrolog
    Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka
    Broń: Pałasz i sztylecik
    Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
    Dołączył: 29 Lip 2016
    Posty: 171
    Wysłany: 26 Marzec 2018, 23:00     

    Sądził, że miał przewagę w tej rozmowie i że narzucał jej tempo. Gdy jednak Kotka wyraźnie dała wyraz niezadowolenia rozumowaniem Marionetkarza, ten tylko odsunął się trochę od stołu i mlasnął niezadowolony. Sraty, taty, tylko ktoś, komu flet kojarzy się z czymś niesamowicie i niezmiernie ważnym byłby w ogóle w stanie doprowadzić do takiej sytuacji i narazić siebie lekkomyślnie na złapanie. Kradzież na rynku nie była zbyt akceptowalna i to zarówno przez handlarzy, straż miejską, władze, jak i kartel w mieście. Być może ta głupia handlarka opłacała "ochronę", kto wie. Ktoś, kto wygląda jak Kotka, pomimo przebrania, o ile nie ucieknie natychmiast z miasta, będzie z pewnością wypatrywana na ulicach. A ci, którzy jej towarzyszą, zapewne wzbudzą równie duże zainteresowanie, jak ona sama. Istnieje oczywiście też szansa, że handlarka ucieszy się, że taki staroć zniknął z jej rynku. I tak prawdopodobnie miała problem ze sprzedaniem go. Może jednak nikt nie zainteresuje się sprawą...
    Potem usłyszał jej cyniczne odpowiedzi na podejrzenia chłopaka. Pomyślał w duchu, że prawie nic się nie zmieniła, poza tym, że stała się bardziej zarozumiała i odważna. Ciekawe, jak spędziła ostatnie pół roku.
    - Te pieniądze były przeznaczone na jedzenie, ale zdecydowałem się zakupić za nie flet, tak po prostu. - powiedział znowu i poczuł się zniecierpliwiony. Nie miał zamiaru już tłumaczyć się ze swoich decyzji. Czuł gniew, ale tylko gdy na nią spojrzał, gniew lżał. Nie potrafił się na nią wściekać na dłuższą metę. Za wiele ich łączyło.
    - Rozważę twoją radę. Coś w tym jest. - powiedział, ale nie chciał kontynuować tematu, tylko pozostawić go takim, jakim jest. Nie lubił, gdy ktoś z zewnątrz się wtrącał... ale znów wszystko wracało do punktu wyjścia, bo wiedział, że gdyby nie jej wtrącenie się, to byłoby po ptakach.
    - Pytasz, jak się miało z morderstwami po twoim odejściu? Cóż, szczerze powiedziawszy, sprawa była na tyle cicha, na ile mogła być. Zabitymi były specyficzne osoby, nie aż tak warte dla kogoś z zewnątrz, aby się tym specjalnie zainteresował. Przeprowadzono śledztwo, zebrano szczątkowe dowody, ale nie potrafiono ich nikomu przydzielić. Dodatkowo Burmistrz naciskał na Inspektora, aby w miarę szybko się z tym uwinął, albo zamknął sprawę. Dlaczego? Ano dlatego, że niedługo będą wybory na Burmistrza, a ten spodziewa się reelekcji. Dlatego stara się ograniczyć pogłoski o zabójstwach i nierozwiązanych sprawach do minimum. Podobno odnaleźli "winnego", jakiegoś zapijaczonego biedaka i powiesili go. Podobnież zabił na alkoholowym głodzie, gdy nocą kradł i szukał pieniędzy na wódkę. Ci, którzy się bardziej interesowali sprawą, a takich raczej było niewielu, stwierdzili, że Burmistrz znalazł sobie po prostu winnego z ulicy, by po prostu pokazać, że prawo jest respektowane. Ot, co. Poza tym było dosyć grzecznie. A co do /tych/, to nie odzywali się. Widocznie czekają jeszcze. Chociaż pewien jestem, że przez ostatnie parę miesięcy kilka razy sprawdzali, czy nie daliśmy nogi. - powiedział i oparł się. Zastanawiał się, jak to było z tymi zabójstwami, ale minęło sporo czasu, odkąd doszło do powieszenia "winnego". Kartel siedział cicho i wszystko zdawało się być w porządku, z rodziną mają czas, by zebrać odpowiednie środki. Wszystko zdawało się iść dobrze, pieniądze zgodnie z planem zaczęły się zbierać, więc nie nie stało na przeszkodzie, że jeszcze pół roku zaciskania pasa i będą w końcu wolni.
    - Wiesz, mogę ci wyjaśnić, co tu się ostatnio działo, o starych znajomych i tak dalej. Trochę się pozmieniało, nie powiem. - powiedział i dokończył swój posiłek. Spoglądał to na Mari, to na panów, którzy weszli po coś mocniejszego. Z obawą również przyglądał się wolnemu stolikowi, który znajdował się tuż obok nich. Miał nadzieję, że tamtym spodoba się pozostanie przy barku, a nie przyjście do nich. Mogliby z łatwością poznać dziewczynę i wywołać niepotrzebną awanturę, zlecenie się ludzi i tak dalej. Mimowolnie złapał dziewczynę za rękę, o ile mógł, bo zestresował się, widząc, że mogą zostać odkryci. Miał trochę w oczach pytanie "I co teraz?".
    Miał ochotę zniknąć stąd jak najprędzej. Po prostu wyparować. Z drugiej strony znowu poczuł emocje i adrenalinę, którą posiadał zawsze, gdy dziewczyna była w pobliżu. Po prostu często wpadali w podobne kłopoty. To sprawiało, że coś go w niej kręciło, pobudzało. Wiedział, że jeśli coś wyjdzie nie tak, będą mieli przekichane, albo przynajmniej znowu pobrudzą sobie ręce. Z drugiej strony byli w publicznym miejscu, tamci nie pozwolą sobie zakłócić tutaj porządku. Aż tak skorumpowane to miasto nie jest.
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 28 Marzec 2018, 08:47     

    Wywróciła oczami - to tym bardziej nie rozumiem na cholerę go kupowałeś - powiedziała. Miała sama zamiar go kupić i gdyby on nie wpadł na ten prze genialny pomysł to pewnie by nie było żadnego problemu i już by była znów na ulicach Lewitującego Osiedla, bo tam spędzała ostatnio najwięcej czasu. Przez problemy z gardłem nie mogła jednak używać dostatecznie swoich mocy, bo miała problem z mruczeniem, a o śpiewaniu też za bardzo nie było mowy, dlatego tak bardzo zależało jej na tym, żeby odzyskać swój instrument. Był jej naprawdę potrzebny, a skoro miała możliwość odzyskania swojej własności to nie miała zamiaru zaopatrywać się w nic innego. Był jej i koniec kropka.
    Przytaknęła głową na jego pytanie. Jadła, powoli kończąc swój posiłek. Słuchała uważnie o tym jak potoczyła się sprawa po tym jak odeszła. Tak jak podejrzewała znaleźli kogoś za kim nikt nie będzie tęsknił i kto nie będzie jak miał się przed tym wybronić, żeby uciszyć całą sprawę - czyli mam rozumieć, że już nikt więcej ni zginął? - zapytała, by upewnić się, że nie było już żadnych niepotrzebnych ofiar. Kocur wyglądał na takiego, dla którego liczyły się tylko pieniądze, więc nie zdziwiłaby się jakby coś tam jeszcze się działo niezbyt przyjemnego. Miała nadzieję, że nie pociągnęło to za sobą poważniejszych konsekwencji, ale jak widać, wszystko wyczyszczono. Kto by przypuszczał, że życie potrafi być aż tak niesprawiedliwe i bezduszne.
    Słuchała też tego jak daje sobie radę jego rodzina. Widać byli cały czas pod nadzorem. Nie zdziwiłaby się, gdyby to ta cholerna Istota ich nawiedzała co jakiś czas by sprawdzić czy aby na pewno zbierając fundusze na to, by oddać zadłużenie. Może nawet cały czas wisiał im ktoś nad głowami, a biedni Kesslerowie, nawet nie zdawali sobie z tego sprawy.
    Zerknęła, na wesołych mężczyzn, którzy chyba zapomnieli co im Tigro zlecił i postanowili się zalać. Pewnie potem będą wmawiać mu, że ta tajemnicza osoba, ich zahipnotyzowała i kazała się upić, żeby nie mieć problemów, że poszli na swoiste wagary.
    - Chętnie posłucham co tu się takiego pozmieniało - przyznała. Gdy chłopak chwycił ją za dłoń, w pierwszym odruchu chciała ją wyszarpnąć, ale widząc ja on co chwila, przenosi spojrzenie z niej na mężczyzn, westchnęła ciężko. Złapała go za przegub i przyciągnęła do siebie tak by móc nachylić się do jego ucha. Zrobiła to jednak tak, że jakby tamci spojrzeli w ich stronę, to nie mogliby w pełni stwierdzić co dziewczyna robi, czy całuje chłopaka w policzek, czy szepcze mu jakieś czułe słówka, a przede wszystkim nie odczytali by nic z ruchu jej warg, bo ich po prostu nie widzieli - przestań tak się na nich co chwila gapić, bo w końcu się zorientują, że za bardzo się nimi interesujesz - warknęła mu cicho do ucha - mieliśmy zakryte twarze, a wątpię, że są na tyle inteligentni by poznać nas po ubraniach, więc weź się w garść, bo nie mam zamiaru dziś z nikim walczyć - starała się mówić cicho, tak, żeby tylko on mógł to usłyszeć. Po czym odsunęła się i dała mu całusa w nos uśmiechając się wesoło. Wzięła soczek i upiła trochę, udając, że są na radce. Niestety musiała tak zrobić, nasłuchiwała jednak, czy się do nich nie zbliżając oraz czy deszcz czasem nie ustaje, żeby móc się stąd wydostać i pójść w jakieś bezpieczniejsze miejsce.
    _________________

     



    Niespełniony Marzyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Daniel Kessler
    Wiek: wizualnie około 30 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników
    Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców
    Wzrost / waga: 196
    Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty. Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim. Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne!
    Znaki szczególne: Krzaczaste brwi
    Zawód: Astrolog
    Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka
    Broń: Pałasz i sztylecik
    Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
    Dołączył: 29 Lip 2016
    Posty: 171
    Wysłany: 4 Kwiecień 2018, 12:29     

    - Przyznam ci jeszcze, że twoje... umiejętności zrobiły na mnie wrażenie. Gdzie się tego nauczyłaś? Wyglądało to tak, jakbyś rzuciła na nich zaklęcia. Czy ten flet jest magiczny? - powiedział z uznaniem i pokiwał głową. Przypomniał sobie wydarzenie sprzed pół godziny, gdy te bandziory po prostu zaczęły bić się nawzajem. To naprawdę nie wyglądało na przypadek. Musiało być w tym coś znacznie więcej. Zarazem wiedza o jej umiejętnościach trochę go przeraziła. Czy równie dobrze mogła jemu kazać robić rzeczy, na które nie miał ochoty? Wolał nie testować. Ale ten flet był wyraźnie niebezpieczny i czułby się znacznie bardziej komfortowo, gdyby nie miała go przy sobie.
    - Z bardziej znanych ofiar to już wszystko, jeśli chodzi o sprawy oficjalne. Mógłbym jeszcze dodać standardowe okresowe bicie się między sobą lokalnych grup bandziorów, ale to wszystko. Można powiedzieć, że nastał spokój. Każdy wszedł z każdym w komitywę i powstało coś na kształt wielkiego symbiotycznego organizmu, gdzie każdy odgrywa swoją rolę. Handlarze sprzedają towary i przynoszą dochód, lokalne "Grupy Wolontaryjne" wyręczają straż biorąc dodatkową opłatę od handlarzy, a sama straż została trochę ograniczona ze względu na potrzebę zbierania pieniędzy na spłatę długu miasta, czy coś w tym stylu. - opowiedział jej. I zaiste to działało, o ile nikt nie próbował się wyłamać. Kupcom było trudniej, ceny podrożały, a rolą w dbaniu o bezpieczeństwo miasta Straż podzieliła się z pewnymi grupami. Ale zarazem wzrosła stabilność, zdarzało się mniej wypadków i jakoś tak w ogólności ludziom wiodło się trochę lepiej. Przestępczość ucichła, gdyż została włączona w legalne interesy. Jedynym problemem było konkurowanie ze sobą o wpływy lokalnych grup, ale wydawało się, że ktoś nad nimi wszystkimi stoi, kto w razie zbierania przewagi jednej ze stron interweniował i wojna znowu wracał do punktu wyjścia. I taki sojusz w mieście, chociaż niezbyt dobry pod względem moralnym, powodował, że nastał święty spokój, a każdy mógł nareszcie zająć się tym, co lubi.
    Po tym, co zrobiła, wezbrał w nim gniew, po którym szybko przyszło zrozumienie dla całej sytuacji i w końcu gdy pocałowała go w nos, to zrobił się cały czerwony. Nie wiedział, jak to wszystko skomentować, całość wzbudziła w nim sporo emocji o różnych barwach, postanowił więc tylko przytaknąć z szarmanckim uśmiechem. Widząc, że nie powinien pozwalać sobie na zbyt wiele, postanowił cofnąć rękę. Nie rozglądał się już dookoła, nie interesował się nikim poza dziewczyną, z którą jadł obiad.
    Na dworze padało coraz słabiej, a ze słów kogoś stojącego w drzwiach można było dosłyszeć, że widoczność również się poprawia. Daniel poczuł w tym szansę na ucieczkę. Siedzieli tu już trochę, a tamci pewnie już odpuścili sobie poszukiwania. Przecież szukanie dziewczyny z fletem nie mogło być tak interesujące, żeby budzić całe miasto i kazać ludziom przeczesywać wszystkich dzielnic. Chociaż z pewnością przez najbliższe kilka dni będą bardziej spostrzegawczy.
    Daniel zbliżył się głową do dziewczyny, ażeby odwdzięczyć się za wcześniejszą przyjemność. Jej również chciał coś powiedzieć na ucho.
    - Co ty na to, abyś przyszła do nas, albo żebyśmy poszli gdzieś razem, spędzili trochę czasu. Nie odchodź jeszcze. Mam ci sporo do opowiedzenia, a wolałbym nie mówić tego w tym miejscu. - powiedział cicho, a potem miźnął nosem policzek dziewczyny. Potem przyjął pytający wyraz twarzy. Wiedział, że warunki się polepszają, a ci siedzący obok niezbyt byli zajęci wypatrywaniem kogokolwiek. Skupili się na piciu, co można było poznać po tym, że po pierwszej serii przyszedł czas na drugą, a wreszcie i na trzecią. I raczej nie wyglądało na to, aby mieli przestać na tym.
    Przy okazji w głowie zbierał sobie informacje o tym, co się wydarzyło przez ostatnie miesiące i jak to wszystko się poukładało. Ze względu na specyficznych znajomych, jakich posiadał, wiedział trochę więcej, niż przeciętny mieszkaniec miasta. Więc gdy z różnych źródeł poskłada się parę informacji, to mogą wyjść ciekawe rzeczy. Raz nawet prawie dołączyłby do jednej z tych grup, ale zdecydował się pozostać neutralny i w spokoju dokończyć naukę w Akademii. Pozostały jednak dwie czy trzy znajomości, które umożliwiały Marionetkarzowi orientowanie się w sytuacji.
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 11 Kwiecień 2018, 14:37     

    Spojrzała na niego, unosząc jedną brew pytająco - umiejętności? - zapytała, bo nie do końca do niej docierało o czym on tak właściwie mówi. Słysząc dalszą jego wypowiedź westchnęła i przejechała łapą po twarzy - to jest najzwyklejszy na świecie flet. Zwykły kawałek drew z odpowiednio wyciętymi dziurkami, nic więcej - wzruszyła ramionami - czyżbyś zapomniał, że mieszkamy w magicznej Krainie i tutaj większość żyjących istot posiada jakieś magiczne zdolności? - przekręciła lekko głowę, odrobinę załamana jego pytaniami - umiałam to już zanim się pierwszy raz spotkaliśmy, ale nie było po co Ci tego pokazywać - wzruszyła ramionami. Nie byli ze sobą tak blisko, żeby wiedział co potrafi. Nie znał ani jednej jej umiejętności, poza tym, że umie grać, śpiewać i walczyć sztyletem. To jej całkowicie wystarczało. Lepiej, żeby wiedział jak najmniej, nie wiadomo jakie umiejętności posiadają Ci, którzy ich szukają, a lepiej, żeby nie miał jeszcze większych problemów niż ma teraz.
    Wysłuchała uważnie jego dalszych słów. Nie do końca tego się spodziewała. Całe miasto współpracowało ze sobą, żeby zebrać kasę? U kogo się tak zadłużyło? U tego samego Dachowca? Jakoś dziwnie jej to wyglądało, ale nie chciała już tego bardziej roztrząsać. To nie był jej sprawa. Już nie.
    Widziała jego złość na to co zrobiła, ale powstrzymała warknięcie i uśmiechała się tylko do niego. Na szczęście podłapał, że muszą grać parę, a przynajmniej miała taką nadzieję. Raczej wtedy wbrew pozorom będą się mniej rzucać w oczy.
    Słysząc, że przestaje padać, wypiła do końca swój sok i zaczęła wstawać. Trzeba opuścić to miejsce zanim Tigro znajdzie swoich pachołków i postanowi spuścić im łomot. Przy okazji mógłby ich zauważyć, a nie miała raczej na co liczyć, że kocur zapomniał jak Mari wygląda. Miał sporo czasu by się jej przyjrzeć i mimo iż trochę się zmieniła, miała za dużo charakterystycznych elementów. Spojrzała na swojego towarzysza, słysząc jego propozycję. Westchnęła ciężko - w porządku, chodźmy do Ciebie - powiedziała, uśmiechając się słodko - ale najpierw skoczymy jeszcze w jedno miejsce - powiedziała i pociągnęła go za rękę, mijając szybko opryszków, przy okazji kradnąc jednemu z nich pieniądze. Z tego co zauważyła, nie zapłacili jeszcze więc będzie wesoło. Jaka szkoda, że nie będzie mogła tego zobaczyć. Schowała mieszek do swojej torby przy pasku i ruszyła szybko w stronę sklepu. Gdy tylko wyszli z baru, chwyciła chłopaka pod ramię i zaczęła iść powoli, starając się, żeby nie rzucać się w oczy - idziemy kupić coś do was do domu, w sklepie nie powinni nas szukać - powiedziała cicho, nasłuchując czy czasem ktoś za nimi nie podąża.
    _________________

     



    Niespełniony Marzyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Daniel Kessler
    Wiek: wizualnie około 30 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników
    Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców
    Wzrost / waga: 196
    Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty. Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim. Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne!
    Znaki szczególne: Krzaczaste brwi
    Zawód: Astrolog
    Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka
    Broń: Pałasz i sztylecik
    Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
    Dołączył: 29 Lip 2016
    Posty: 171
    Wysłany: 14 Kwiecień 2018, 13:33     

    - No i wszystko jasne w takim razie. Oczywiście, że zdaje sobie sprawę z magiczności tej krainy, ale ostatnio sprawiałaś wrażenie zaradnej na tyle, że nie pomyślałbym, że do tej grupy mocy doliczyć trzeba możność pokonywania wrogów tym właśnie, co pokazałaś. - Powiedział, położył nogę na nogę i niezbyt przejął się faktem jej załamywania się. Miał prawo myśleć o tym, że to flet jest zaczarowany, szczególnie dlatego, że pomimo takiego czasu spędzania ze sobą nie ujrzał jej umiejętności w praktyce. Wzruszył ramionami i wyprostował przed sobą ręce. Coś mu mówiło, że po takim czasie relacje między nimi nie będą takie same, jak kiedyś. Za wiele czasu upłynęło, oboje mają wystarczająco wiele tajemnic, o których nie chcą mówić i wtajemniczać drugiej strony. Nie dziwiło go to zupełnie. Czasy, pomimo stabilności, nie były łatwe. A dziewczyna naraziła się przybywając tutaj i była w ciągłym stanie zagrożenia, ponieważ wystarczyło, by ktoś ze "starych znajomych" zauważył i potwierdził jej obecność, a pewne inne byty z pewnością by się nią zainteresowały. W końcu raz już spełniła ich życzenie.
    Potem przyszło coś, czego się nie spodziewał. Z reguły siebie miał za tego dominującego, który wyznacza drogę i ścieżki, którymi przyjdzie im podążyć. A tu dziewczyna sama go gdzieś ciągnie, łapie za rękę i chce, aby udali się w jeszcze jedno miejsce.
    - Ciekawa, dobra zmiana. - Powiedział cicho, uśmiechając się. W istocie wiele musiało się wydarzyć w międzyczasie, a dziewczyna nie była tą samą, wystraszoną osóbką, co kiedyś. Już nie. Nie przeszkadzało mu to. Po prostu trochę wymykało się to z jego pojęcia, ale nie był zdziwiony. Przyjął wszystko takim, jakim jest. Nie stawiał oporu, dał się jej ponieść.
    Gdy wychodzili, kątem oka ujrzał, co takiego jeszcze sprawiła tym, którzy ich poszukiwali (no, próbowali). Jeszcze raz uśmiechnął się pod nosem, doprawdy, bawiło go to, jak zręczna i zdolna osoba ciągnie go za rękę. Co tam się wydarzyło, dziewczyno? - zapytał w myślach, a uśmiech nie znikał z jego twarzy.
    Gdy wyszli na ulicę, postanowił zagrać, tak jak chciała. Przytrzymał ją blisko siebie, tak, by wydawało się, że stanowią parę. Symulacja ta była całkiem przyjemna, a w jego głowie rodziła się myśl, co by było gdyby mógł sobie pozwolić na więcej i jak przyjemne by to było. Czy właściwie coś go blokowało?
    Przycisnął ją do siebie bardziej, niż mogła pozwolić na to symulacja, ale zarazem nie aż tak bardzo, by utrudnić pójście dalej. Po prostu musieliby najwyżej zwolnić kroku. Był nawet przygotowany, że dostanie w twarz, dlatego spoglądał obok siebie, czy w razie czego będzie można odskoczyć albo się wygiąć, a zarazem nie wpaść w coś lub kogoś.
    - No no, przedsiębiorcza z ciebie dziewczyna. Ciekawe, co dokładnie chciałabyś kupić. Wiesz, protestowałbym, gdybym wiedział, że to twoje pieniądze. - mówił rozbawiony i gdyby jakoś była wówczas w stanie ujrzeć jego twarz, to ujrzałaby, że do niej mrugnął.
    - Mam nadzieję, że uda mi się wszystko wyjaśnić w miarę sprawnie. W tym mieście wszyscy znaleźli swoje miejsce i każdy stał się częścią większej machiny. Każdy coś dostaje, jednak władza porządkowa zeszła ze straży miejskiej na lokalne kliki bandziorów. Daleko temu miastu do praworządności. - Powiedział. Póki co nie było problemu z tym, że ktoś przyjdzie i po prostu bezczelnie zażąda od nich pieniędzy. Ale gdyby już ktoś chciał podjąć jakiekolwiek działanie w tym mieście, ktoś z pewnością chciałby ich "chronić". Za pieniądze, oczywiście.
    Myśli Marionetkarza kręciły się w okół tego, co takiego Mari zechce kupić.
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 14 Kwiecień 2018, 15:39     

    Wywróciła oczami - pamiętasz jak dokopałam pewnemu kocurowi? Dzięki swoim umiejętnościom walki sztyletem. Nie jestem głupia, nie chciałam się tutaj natknąć na nikogo. Chciałam odzyskać co moje i wracać tam skąd przybyłam, a jako, że nikt tutaj nie zna żadnej mojej mocy, mimo iż jednej nawet używałam w Twoim domu, to mogłam sobie pozwolić na coś takiego. No i miałam większą pewność na to, że oni sobie bardziej dokopią niż ja im, a dodatkowo wprowadza to większe zamieszanie, przez co łatwiej uciec. No...ale wpadłam na Ciebie - wzruszyła ramionami. Mówiła szeptem, uśmiechając się do chłopaka uroczo. Tak by z zewnątrz wyglądało to tak, jakby szeptała mu jakieś czułe słówka, a nie wyjawiała jakieś sekrety. Wolała, żeby nikt ich nie usłyszał, bo nie wiedzą ile osób dokładnie ich ściga, a nie miała ochoty na walkę - poza tym tak oszczędzam więcej energii, a jeszcze mam trochę sztuczek w zanadrzu - puściła mu oczko. Nie musiał wiedzieć o paraliżu, ani o tym, że ma leczniczą ślinę. O tym drugim w szczególności. Przecież mogła się wyleczyć, a nie leżeć u nich i naużywać ich gościnności. Ale szybko na szczęście udało jej się od nich wyrwać. Teraz miała nadzieję, że rodzice Daniela nie będą źli że do nich przyszła i że nikt nie zainteresuje się jej wizytą.
    Zerknęła na chłopaka, gdy ten coś zaczął dudrać pod nosem. Nie dosłyszała go jednak, zbyt zajęta tym, żeby jak najszybciej wyjść z lokalu. Ale jednocześnie by nie wzbudzać jakiś podejrzeń. Ot przestało padać to uznali, że udadzą się na spacer, albo już wrócą do domu. Położyła na moment po sobie uszy, gdy przyciągnął ją mocniej do siebie. Co się z nim działo? Ostatnio nie był tak pewny siebie, ale no nic. Musieli grać parę to niech grają. Jak przesadzi to oberwie, ale niech nie liczy na to, że będzie pilnować swoich pazurów. Może i miała mięciutkie łapki, ale na pewno go to zaboli, gdy taką oberwie. Oj zaboli.
    - A Ty za to nie masz instynktu samozachowawczego - powiedziała opierając głowę o jego ramię - nie rozmawia się o takich rzeczach w miejscach, gdzie ktoś może Cię usłyszeć, no chyba, że bardzo chcesz mnie widzieć za kratkami? - spojrzała na niego uważnie. Nie ufała nikomu, a jemu musiała, chociaż w nikłym stopniu.
    Jakoś średnio ją interesowało co się stało w tym mieście, raczej dlaczego - nie sądzisz, że to dziwne? Może i jest w miarę porządek, ale raczej władza nie powinna być w rękach opryszków. Ale cóż...co ja tam będę się wypowiadać - wzruszyła ramionami. Powtarzał się, więc nie chciała dalej ciągnąć tematu. Gdyby dowiadywała się czegoś innego to jeszcze, ale skoro nie chciał powiedzieć nic nowego tylko po raz kolejny to samo to po co to kontynuować? Zupełnie jakby go zaprogramowano do tego, żeby to mówił, jak ktoś zapyta co się zmieniło w mieście, co tym bardzie jej się nie podobało. Ale raczej nie da rady z tym nic zrobić.
    Zaciągnęła go do dużego sklepu i wcisnęła koszyk w ręce. Zaczęła spacerować między alejkami i kupować sporo artykułów spożywczych. Zupełnie jakby planowała jakiś spory obiad, a przecież dopiero co jedli. Miała jedna inny plan. Chciała się odwdzięczyć jego rodzicom i chociaż zrobić jakieś spore zakupy. Kupiła też malutką paczuszkę orzeszków dla siebie. Przy kasie zapłaciła za wszystko i wcisnęła siaty Danielowi. Niech pokaże, że ma trochę krzepy, a nie tylko tak wygląda - jeśli Cię to interesuje to za flet miałam zamiar zapłacić zarobionymi przeze mnie pieniędzmi - powiedziała i skierowała się powoli w stronę domu Marionetkarza. Wątpiła, żeby się przeprowadzili. Raczej by im na to nie pozwolono, dlatego szła pewnym krokiem, starała się wyglądać po prostu jak młoda dziewczyna, która wracała z chłopakiem z zakupów.
    _________________

     



    Niespełniony Marzyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Daniel Kessler
    Wiek: wizualnie około 30 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników
    Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców
    Wzrost / waga: 196
    Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty. Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim. Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne!
    Znaki szczególne: Krzaczaste brwi
    Zawód: Astrolog
    Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka
    Broń: Pałasz i sztylecik
    Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
    Dołączył: 29 Lip 2016
    Posty: 171
    Wysłany: 19 Kwiecień 2018, 21:41     

    - Czyli znowu przeszkadzam ci w planie idealnym, który pieczołowicie wymyśliłaś i wykonywałaś. Ciekawe, ile jeszcze razy do tego dojdzie? Ot, wszystko podobno dobrze, wtem nagle! Oto ja! Mówią, że do trzech razy sztuka. A to by znaczyło, że się jeszcze będziemy widzieć
    Zaczął o niej myśleć. Zawsze wydawała mu się wyjątkowa i jakaś tajemnicza, jak wielu tutaj, którzy nie czują się bezpiecznie. Z jednej strony ostatnio czuła się niesamowicie zaginiona i wystraszona, z drugiej wyposażona była w zestaw narzędzi i umiejętności skutecznie umożliwiających jej przeżycie czy ucieczkę. Jeśli po pół roku jest w stanie zapanować nad emocjami, jest silna, nadal tak umiejętna i zdolna, to strach pomyśleć, co z nią będzie za kolejne pół roku. Po takich przeżyciach nie dziwne będzie, jeśli zostanie kimś na kształt profesjonalnego zabójcy czy złodzieja. Zobaczymy, o ile dane będzie dożyć...
    - Ty i te twoje sztuczki - zaczął mówić i brzmiał, jakby narzekał - ocaliły nas wiele razy. Wiesz, to nawet dobrze mieć cię obok siebie. Nawet na jakiś czas, na krótko. - Powiedział, spoglądając na podłogę. Ostatnio czuł się trochę samotny i zarazem nie dopuszczał nikogo do siebie. Myślał nawet w pewnym momencie, że nadeszła doskonała pora, aby to zmienić. Jednakże w chwilach wahania natrafił znowu na starą przyjaciółkę. Co za zbieg okoliczności.
    - Masz rację. Poczułem się trochę zbyt pewnie, mając na względzie stare czasy. No nic, czas iść dalej. - pomruczał pod nosem i skarcił się w myślach za lekkomyślne postępowanie. Może zbyt lekkomyślne. Myślał, że może to nadwrażliwość dziewczyny na tym punkcie, ale gdyby tak pomyśleć, to pewnie ma rację. Jeśli chodzi o kwestie zaufania i trzymania języka za zębami, nie miał lepszego przykładu ponad nią. Więc w tych sprawach potraktował ją trochę jak kogoś o większym doświadczeniu i przyjął jej rady. Potem podjął ponownie jej temat.
    - Oczywiście, że to cholernie dziwne. Nikomu to tak naprawdę nie pasuje, to nie jest tak, jak powinno być. A najgorsze z tego wszystkiego to to, czego nie widać na zewnątrz. - powiedział.
    Powiedział i w pewnym momencie oddalił się troszkę od niej, ponieważ najzwyczajniej na świecie miał na to ochotę.
    - Rany boskie, szykujemy spory obiad dla całej kompanii? - uśmiechnął się złośliwie, ale mając w głowie to, że w sumie to robi to dla nich, to w połowie zdania ściszył głos, aby nikt nie słyszał zdania. Nie spodziewał się takiego aktu dobroczynności z jej strony, po prostu... jakoś mu to nie pasowało do wcześniejszych relacji.
    Gdy zapłaciła za to wszystko przy kasie, dostał siaty do ręki. Po prostu jej nie poznawał. Inny duch jest w tym ciele. Ale może czas przestać żyć przeszłością? Chyba tak. Czas przyjąć rzeczy takimi, jakie są i iść naprzód.
    - Czyli jak mniemam, to zwykłe nieporozumienie. - Stwierdził, ale nie uśmiechał się już. Był jakiś nie w sosie, że sporo się zmieniło między nimi, a on nic nie może z tym zrobić. Może tak po prostu musi zostać.
    Skierowali się w kierunku domu, a on hardo dawał sobie radę z zakupami. Mijał znajome miejsca, które widywał każdego dnia, gdy wracał z miasta do domu. Był niczym pociąg, który wracał do domu znanymi i stałymi torami, zawsze w to samo miejsce.
    Nie przeprowadzili się, rzecz jasna. Ciągle miało się wrażenie, jakby byli obserwowani. A zegar tykał.
    Chodziło w tym wszystkim tylko o to, aby nie potknęła im się noga. Aby nie było "przypadkowego" podpalenia, kradzieży, pobicia. Wszystko inne było bez znaczenia.
    - Jeśli tak bardzo przeszkadza ci tutaj twoja obecność, to spróbujemy ograniczyć to wszystko do najpotrzebniejszego minimum. Gdy już skończymy... dasz radę wrócić sama? - zagaił rozmowę pod koniec drogi. Nie chciał jakoś specjalnie się rozgadywać, gdyż, szczerze powiedziawszy, nie wiedział, o czym z nią rozmawiać. Od poprzedniego półrocza żyli w zupełnie innych światach i prowadzili odmienne życia. On zapewne nawet by nie wyobraził sobie, jak żyła.
    Dotarli wreszcie do domu. Z zewnątrz nie zmienił się nadto, w końcu co mogło się zmienić przez pół roku. Drzwi wyglądały podobnie, chociaż wyraźna rysa na nich sprawiała wrażenie, jakby ktoś kiedyś rzucił w nie czymś cięższym. Miał nadzieję jednak, że nie zostanie to skomentowane. Spojrzał na nią raz jeszcze, uśmiechnął się, jakby witał kogoś, kto dawno tu nie był.
    Przełożył zakupy do jednej ręki, a wolną nacisnął mocniej na klamkę. Otworzył drzwi cicho, nie chcąc robić zbyt wielkiego szumu. Wszedł do środka pierwszy, nie bacząc na dziewczynę, a następnie położył zakupy na krzesłach pod lustrem. Zdjął wierzchnie ubranie, które było mokre od deszczu i rozejrzał się po domu. Cicho zbliżył się do sypialni rodziców, a następnie pokiwał głową sam do siebie i wrócił do dziewczyny.
    Mogła ujrzeć dom państwa Kesslerów, który był taki, jak widziała go ostatnio. Zmieniły się oczywiście pewne detale, na przykład nie było trzech obrazów, które wisiały w wielkim przedpokoju, liczba książek w biblioteczkach wyraźnie zmalała, wydawało się wszędzie, że jest więcej miejsca. Ale charakterystyczny dla każdego z domów zapach utrzymywał się i nic a nic się nie zmienił.
    - Wybacz, że tak chodzę, nie zważywszy na ciebie, ale musiałem sprawdzić. Mama śpi, tata jeszcze nie wrócił. - Powiedział, uśmiechając się. Poczekał, ażby się rozebrała z mokrych rzeczy, a następnie wskazał jej pokój, w którym niegdyś dziewczyna spała. Zaprosiłby ją do środka, ażeby weszli, aby rozmową nikogo nie obudzić.
    - To rozgość się. Skoczę jeszcze szybko zakupy wypakować, za chwilę wrócę. - powiedział.
    Wziął rzeczy z krzeseł w przedpokoju i zaniósł je do kuchni, rozłożył je po półkach. Starał się to robić w miarę cicho. Następnie odkręcił się na pięcie i wrócił do dziewczyny.
    - Wiesz, może nie jest tu za wesoło, ale przynajmniej ma się wrażenie bezpieczeństwa i przytulności. Powiedzmy. Wiadomo, że napotka się tu zawsze kogoś, kto jest ci życzliwy. - powiedział i usiadł na skraju łóżka. wyciągnął nogi i spojrzał na nie.
    - A Ty? Mogłabyś dokładnie opowiedzieć, co ci się przydarzyło przez ostatnie pół roku? Bo jak widzisz, u nas, to jakoś stabilnie to idzie. Zdarzały się małe kłopoty, ale nie są chyba warte wspomnienia uwagi. - zapytał. Bo poza zdawkowymi informacjami od dziewczyny szczerze nie wiedział, co się u niej działo. A ogólne wyjaśnienia niezbyt go przekonywały. Był świadomy tego, że mu nie ufa, wyczuwał że jest do niego nastawiona niechętnie, czy coś w tym stylu. - Miałaś kogoś bliskiego, chociaż do pogadania? - Dopytał, chociaż nie powinien. Wyraził tym być może troskę o to, czy w ogóle ktoś jej, gdziekolwiek nie była, towarzyszył czy utrzymywał kontakt. Czy tak jak ostatnio - była zupełnie zagubiona i zdana na swoją łaskę.
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 28 Kwiecień 2018, 14:03     

    - Nie nazwałabym tego planem idealnym. Chciałam tylko kupić przedmiot i wracać - wzruszyła ramionami - nie wykluczam tego, choć mam nadzieję, że w lepszych okolicznościach, bo jak na razie zawsze jak Cię spotykam to mam jeszcze większe kłopoty - spojrzała na niego swoimi dwubarwnymi tęczówkami.
    Wywróciła oczami - jakbyś mieszkał na ulicy też byś się ich nauczył. Może i akademia jest przydatna, ale nie wszystkiego Cię nauczy - powiedziała podchodząc bliżej po czym pomachała mu jego mieszkiem na pieniądze - nadal nie wiesz, kiedy ktoś chce Cię okraść i dziwię się, że jeszcze go nie ukrywasz gdzieś głęboko, patrząc na to ile się tu ostatnio dzieje - powiedziała i rzuciła mu jego własność. Nie miała zamiaru go okradać. Bo też czemu i z czego? Poza tym byłoby to o tyle bez sensu, że wcześniej im pomogła poświęcając naprawdę wiele. Wszystko to poszłoby na marne. Czuła, że musi im pomóc chociaż trochę, a nie utrudniać to wszystko.
    Szła spokojnie, lekko się uśmiechając. Zerknęła na swojego towarzysza, gdy mówił o przeczuciach innych. Skoro to nikomu nie pasuje, to czemu nic z tym nie robią? Pewnie jakby poprosili o pomoc Gwardzistów może z innego miasta? Żeby nie byli tak skorumpowani jak Ci tutaj to by coś pomogło. Ech...sprawy przez te pół roku poszły w naprawdę złym kierunku. Nie podobało jej się to ani trochę. Nie czuła się winna, że uciekła. Jej obecność na pewno nic by tutaj nie pomogła. Ale chętnie znów da w dupę temu pasiastemu kociakowi, który uważa się za nie wiadomo kogo.
    Zganiła go wzrokiem - czy ja o czymś nie wiem? Czy Twoja rodzinka się rozrosła? - zapytała, ale wiedziała, że on tylko tak rzucił, bo zakupy naprawdę były spore. Ale skoro chłopak trochę urósł to nie powinno mu zaszkodzić to, by ponosił trochę siaty. Niech pokaże, że nie jest bucem i pomoże dziewczynie.
    Spojrzała na niego pytająco. Nie za bardzo rozumiała co miał na myśli. Jakie nieporozumienie? Że chciała zapłacić swoimi pieniędzmi. Coś musiało mu się już pomieszać w tej głowie przez to wszystko.
    Warknęła nieznacznie - uważasz mnie za tak nieporadną dziewczynkę, która nie znajdzie drogi to miejsca skąd przyszła? - zapytała, patrząc na niego groźnie. Jej źrenice zwęziły się mocno i uniosła delikatnie wargę, pokazując ostre, kocie kły - o ile dobrze pamiętam, to ja zajęła się najtrudniejszymi sprawami ostatnio, więc poradzę sobie z tym, żeby wrócić - prychnęła i lekko przyspieszyła. Może i chciała ograniczyć swoją obecność tutaj, ale nie musiał z niej robić nie wiadomo kogo. Zmieniła się, była bardziej pewna siebie. A on co? Niby taki duży, a miała wrażenie, że nadal jest tą samą ciapą co pół roku temu. Mógł też zauważyć, że nie użyła ani razu określenia, że wraca do domu. W końcu go nie miała.
    Gdy doszli jego domu poczekała cierpliwie, choć wiedziała, że nie działo się tam nic złego. Nie czuła obcych zapachów, ale i tak się rozglądała. Weszła krótko po nim do samego przedpokoju, żeby nie wyglądało to aż tak dziwnie, że czeka na zewnątrz. Przytaknęła mu głową, że wszytko jest porządku - pozwolisz, że trochę się odświeżę? Nie chcę nadużywać gościnności, ale skoro już jestem w takim miejscu, to chętnie bym skorzystała z prysznica - poprosiła go uprzejmie.
    Gdy tylko dostała pozwolenie, poszła do łazienki. Nie siedziała tam długo, choć miała na to ochotę. Wyszła w spodniach oraz bandażem na piersiach. Musiała przepłukać swoją koszulę, a nie miała czym się okryć. Nie będzie brać ubrań od matki Daniela. Nie tym razem. Mógł zauważyć kilka nowych blizn na jej bokach, które za niedługo znikną, kilka ran i siniaków, ale nic groźnego. To samo na ramionach. Usiadła obok niego - przepraszam, pozwoliłam sobie przeprać górę, to naprawdę nie jest przyjemne, gdy nosisz coś przez dłuższy czas... - westchnęła, wycierając jeszcze swoje teraz już srebrne włosy i białe uszka.
    Zgodziła się z nim co do bezpieczeństwa i życzliwości - to na pewno miłe tak mieć gdzie wracać - uśmiechnęła się trochę smutno, spoglądając na swój tymczasowy pokój, w którym mieszkała pół roku temu. Gdyby nie te wszystkie zdarzenia, to pewnie by tutaj została. Znalazłaby jakąś prace i żyła w spokoju, ale to chyba nie było jej dane.
    Westchnęła ciężko i podparła się na łapach za plecami. Spoglądała w sufit, machając swoimi białymi ogonami o srebrnych kitach - nie domyślasz się? Wróciłam na ulicę, jednak nie dołączyłam do żadnej grupy. Czasem pracuję, pomagam różnym grupom i innym ulicznikom, w szczególności dzieciom. Czasem udaje mi się im pomóc znaleźć dom, ale sama nawet nie szukałam niczego dla siebie - wzruszyła ramionami i podkuliła nogi, opierając łapki o łóżko i otulając kolana ramionami - życie jest ciężkie, ale przynajmniej nie muszę się o nic martwić - wzruszyła ramionami, nie patrząc na chłopaka.
    Słysząc jego pytanie, przeniosła na niego wzrok - a jak myślisz? Na ulicy nie można nikomu w pełni ufać. Nie zwierzam się z niczego, nikt nie zna mojej przeszłości. Jak już to wiedzą, że chętnie pomogę nawet bezinteresownie, ale nie mam nikogo bliskiego sobie. Już nie. Odkąd straciłam przyjaciółkę pół roku temu, to nie mam zamiaru dołączyć do żadnej grupy. Nie na stałe - dodała jeszcze po czym westchnęła - skoro pytasz to pewnie sam nie miałeś lekko, co? - zapytała, wpatrując się w niego swoim kolorowym spojrzeniem.
    _________________

     



    Niespełniony Marzyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Daniel Kessler
    Wiek: wizualnie około 30 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników
    Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców
    Wzrost / waga: 196
    Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty. Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim. Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne!
    Znaki szczególne: Krzaczaste brwi
    Zawód: Astrolog
    Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka
    Broń: Pałasz i sztylecik
    Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
    Dołączył: 29 Lip 2016
    Posty: 171
    Wysłany: 10 Maj 2018, 23:21     

    - Jasne, nie krepuj się z prysznicem. W końcu przez długi czas to był twój dom. - nie dodawał już nic więcej, gdyż założył, że kontynuowanie tematu w którąkolwiek ze stron byłoby dla niego zgubne. Nie powie "przyda ci się", bo nie wiadomo co ta Kotka sobie jeszcze pomyśli! Iż Kessler sugeruje, że dziewczyna śmierdzi? Nie! Lepiej nie kontynuować tematu. Po prostu puścić ją. Zakończyć temat. Kropka.
    - Dobrze wyglądasz po tym prysznicu, jeszcze lepiej, niż zwykle, oczywiście. - uśmiechnął się, ale czas ten wykorzystał również do przypatrzenia się dziewczynie i jej nowym bliznom. Była wojowniczką, to nie ulegało wątpliwości. Wojowniczką, która żyła i walczyła na ulicy. Tej jej brutalnej stronie, krwawej, cynicznej, gdzie życie nie liczyło się bardziej niż kilka miedziaków. Nic dziwnego, że charakter przez ten czas się jej trochę zmienił. To nie ta sama dziewczyna, co kiedyś. Pomyślał, że nie powinien jej już tak jak kiedyś traktować. Minęło sporo czasu.
    Nigdy nie zaznał takiego życia, jak ona, chociaż bardzo wysoce prawdopodobne, że kiedyś tak samo skończy, jeśli jego rodzinie powinie się noga. Miał nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie, że wyjdzie na plus. Jej przybycie zawsze było dobrym znakiem, nawet jeśli sama osoba mogła wywoływać skrajne emocje. Wzruszył ramionami, w głębi duszy cieszył się z jej przybycia, nawet jeśli było przypadkowe i zupełnie nieplanowane na dłuższą metę.
    No i ten pokój, w którym trochę żyli i który połączył ich historia. Nie ma co, miło im się on kojarzył, nawet jeśli wspomnienia z nim związane już dawno zostały głęboko pogrzebane. Wiedział jednak, że nic tak bardzo nie poruszy jej serca, jak właśnie widok tego miejsca. Może nawet tak jak kiedyś uda mu się namówić ją tutaj na nocleg?
    Posłuchał tego, co mówiła o swojej przeszłości.
    Szczerze się wzruszył, gdy słuchał jej historii. Nie była nadto zaskakująca, czy różna od żywotów wielu innych stworzeń, których los nie obdarował dobrymi znajomościami czy rodziną; a jednak poruszył go fakt, że słuchał opowieści kogoś sobie bliskiego. I pomimo tego, że - jak mówiła - nie brakowało jej niczego, to jednak poczuł przemożną chęć objęcia opieką tej dziewczyny. Wiedział, że potrafiła sobie pomimo tego poradzić i każde okazanie słabości mogłoby zostać przez nią wykorzystane do podgryzania mu, dlatego opanował swoje łagodniejsze oblicze, powstrzymał napływ łez i powrócił do okazywania swojej standardowej, mało mówiącej twarzy.
    Nie zrezygnował jednak z wypowiedzenia kilku ciepłych słów.
    - Wiesz dobrze, że nawet jeśli pewne stworzenia w okolicy nie mają o Tobie dobrych wspomnień, to zawsze znajdziesz tu wikt i opierunek? Wiesz, że możesz wrócić w każdej chwili. A jeśli ktoś będzie miał z tym problem... to... to... to zrobimy mu krzywdę. - powiedział niczym prawdziwy młody idealista.
    Wysłuchał i dalszej części jej zwierzenia. O ile tak to można nazwać. Określenie "odpowiedź na pytanie" byłoby chyba dużo bardziej na miejscu.
    - Nie dołączysz do żadnej grupy, nie miałaś nikogo bliskiego obok siebie. Ale teraz masz... - powiedział cicho, jąkając się trochę i postanowił usiąść blisko, tuż obok niej. Gdyby moment sprzyjał, objąłby ją ramieniem i przytulił do siebie. Miał nadzieję, że nie dostanie po twarzy.
    Zastanowił się nad swoim położeniem.
    - Odkąd odeszłaś, to szczerze ci powiem - wszystko zaczęło się trochę sypać, jeśli chodzi o moje kontakty. Oczywiście nadal pełnię funkcję przewodniczącego samorządu, że tak to określmy, ale sporo studentów zakończyło swoje nauki, mnie to niedługo również czeka. Część przeniosła się do innych miejsc, Akademia cieszy się coraz gorszą opinią i jest coraz mniej chętnych. Myślę, że jak stąd odejdę, to będzie wiało pustkami. - uśmiechnął się i spojrzał przed siebie, gdzieś daleko, jakby w ścianę.
    - Cała ta akcja ze szkołą i tym zajściem, odejście części nauczycieli ze względów finansowych i ogólny spadek poziomu raczej nie wróżą niczego dobrego. Ten cały Tigro i jego brat, wyobraź sobie, jawnie zaczęli zbierać swojego rodzaju gang z Akademii. Mimo że uczy bycia dobrym, w ogólności, to te skurczybyki urządziły tam centrum rekrutacyjne. Oczywiście nieoficjalne. - znowu zrobił pauzę i spróbował jeszcze raz przytulić się do Kotki, albo ścisnąć ją jeszcze bardziej, gdyby sztuka ta udała mu się wcześniej.
    - To miasto zeszło na psy. Rozważamy po spłaceniu długu opuszczenie go na zawsze. Złe wspomnienia są wystarczającym argumentem, żeby za pół roku zniknąć stąd raz na dobre. Mam ochotę skopać odpowiedzialnych za zrobienie z tej okolicy jednej wielkiej cichej umowy, gdzie każdy coś otrzymuje i każdy biernie się na taki stan rzeczy zgadza. Pfff. - skończył mówić. Wolał nie wspominać, że w międzyczasie wyalienował się od reszty znajomych i nauczycieli, odizolował się od nich, czy też oni odizolowali się od niego. Nie poruszał tego tematu, gdyż uważał, że naprawdę nie warto.
    - Zostaniesz na noc? Jutro cie odprowadzę tam, gdzie chcesz pójść. - powiedział lekko drżącym głosem, mając nadzieję, że przystanie na jego propozycję. Po prostu chciał mieć ją przez jeden dzień dla siebie.
    - A jeśli chodzi o ubrania, to wiesz, mogę ci coś załatwić. Powiedzmy, że mam coś, co by ci pasowało. - powiedział z nutką tajemniczości.
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 20 Maj 2018, 15:01     

    Spojrzała na niego jak na jakiegoś nie do końca rozumnego. Nie wierzyła w to co usłyszała - ile Ty masz lat? Dziesięć? - zapytała, poruszając ogonem trochę nerwowo - zrobimy krzywdę? Jak ktoś będzie miał problem z tym, że tu jestem, to sama sobie z nim poradzę, bo nadal mam pełne prawo by tutaj przebywać, chyba, że o o czymś nie wiem, ale to moja sprawa. Dla Ciebie i Twojej rodziny na pewno lepiej żebyś się w to nie wtrącał - powiedziała poważnym tonem. Wiedziała o czym mówi. Nigdy nie wiadomo do czego posuną się osoby pokroju Tigro, czy tego kocura, u którego Kesslerowie są zadłużeni.
    Przyjrzała się mu uważnie. - może masz rację. Ale dlatego nie chciałam wracać - powiedziała po chwili milczenia - pół roku temu straciłam bardzo ważną dla siebie osobę. Pierwszą, z którą się zżyłam i nie chcę znów przeżywać tego samego bólu, dlatego lepiej dla mnie i dla wszystkim wokół jak zostanę sama. Mogę współpracować z innymi i im pomagać, ale raczej nie prędko dołączę do jakiegoś ugrupowania.
    Dała się mu przytulić, ale była cały czas czujna. Nie do końca jej się podobała ta bliskość, ale nie pokazywała tego. Widać on tego potrzebował. Ona nie czuła jakoś takiej potrzeby, wręcz w tym momencie bardzo nie chciała kontaktu z kimkolwiek. w szczególności tak bliskiego.
    Wysłuchała uważnie jego opowieści i zmarszczyła brwi - co spowodowało, że akademia tak upadła? Bo jakoś nie wierzę, że to przez to jedno tajemnicze morderstwo - powiedziała, gdy już skończył. Wiadomość o Tigro w sumie jej nie zaskoczyła jakoś specjalnie - pewnie jego kochany braciszek mu kazał. Tigro nie jest zbyt bystry, żeby samemu wpaść na coś takiego - wzruszyła ramionami z lekkim trudem, bo Daniel ściskał ją trochę za mocno, przez co kotka z trudem powstrzymywała się przed nawarczeniem na niego. Dosłownie.
    Westchnęła ciężko - to widzę, ale nie miałam innego wyjścia jak tu wrócić. A masz w ogóle jakiś pomysł co będziesz robił później? W tej Krainie wykształcenie nie gra takiej roli, w szczególności jak nie umiesz robić nic przydatnego - odsunęła się i spojrzała mu prosto w oczy - gdzie potem pójdziesz? Czym będziesz się zajmował? Pomyślałeś o tym chociaż przez chwile? - zapytała bardzo poważnie. Nie chciała, żeby i on trafił na ulice. Miała wrażenie, że nie poradziłby sobie. W szczególności, że jej tutaj nie było i jak na razie nie planowała wracać do Krainy na stałe. Kto wie, może w ogóle nie wróci. Będzie tylko ją odwiedzać? To się jeszcze okaże.
    Coś czuła, że nie uda jej się mu wbić do tego upartego łba, że wolałaby wracać od razu - w porządku o ile Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko - powiedziała, wzdychając ciężko. Nie chciała być dla niego jakaś niemiła, ale jak mu miała to wbić do głowy, że to nie jest zbyt bezpieczne dla niego, żeby ją tutaj przetrzymywać bo nadal pewnie są obserwowani, w razie jakby przyszła im do głowy ucieczka?
    Uniosła jedną, srebrną brew - o ile to nie są znów ubrania twojej mamy, to możesz pokazać, co według Ciebie by do mnie pasowało - była zaciekawiona co też ten chłopak wymyślił. Miała tylko nadzieję, że nie ci głupiego.
    _________________

     



    Niespełniony Marzyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Daniel Kessler
    Wiek: wizualnie około 30 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników
    Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców
    Wzrost / waga: 196
    Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty. Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim. Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne!
    Znaki szczególne: Krzaczaste brwi
    Zawód: Astrolog
    Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka
    Broń: Pałasz i sztylecik
    Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
    Dołączył: 29 Lip 2016
    Posty: 171
    Wysłany: 29 Czerwiec 2018, 14:19     

    - Tak tak, to oczywiste, ale zbyt wiele nam pomogłaś by tak cię teraz zostawić. A zresztą! - Powiedział głośniej ostatnie zdanie, na tyle, na ile mógł, by nie krzyknąć i nie obudzić nikogo w domu. Mari dawała wystarczająco znać, iż sobie poradzi w każdej sytuacji czy problemie i nie potrzebna jest jej żadna pomoc czy wsparcie. Zaczęło irytować go takie zachowanie, ale nie chciał na ten temat już nic mówić; dla świętego spokoju nie zamierzał już gwarantować jej pomocy czy wsparcia, bo wiedział, że dziewczyna tego nie chce. Nie ma sensu się irytować, kiedy można to łatwo pominąć poprzez zaniechanie pewnego zachowania.
    Widział to po sobie, że pomimo minięcia sporej ilości czasu, nadal zachowywał się protekcjonalnie. Traktował tak kogoś, kto już dawno przestał tego potrzebować i sobie nie życzy. Dlatego gdy usiadł, założył nogę na nogę, wziął dwa głębokie wdechy, chwilę odczekał, aby napięcie minęło, by mógł sobie to przyjąć do wiadomości, a następnie już bardziej rozluźniony znowu skierował się do dziewczyny.
    - Ja to w pełni rozumiem. Kiedy cię nie było nasunęły mi się w wyniku doświadczeń podobne wnioski. Przywiązanie się w obecnej chwili jest dosyć kłopotliwe, może przynieść więcej problemów niż profitów. Nie ma też co sobie pobłażać. Mam dwie osoby i o nie będę walczył. I tyle wystarczy. Dlatego myślę, że twoja droga jest dobra. Pomagać, współpracować, ale nie dopuszczać do siebie nikogo bliżej, niż trzeba.
    W istocie potrzebował sporo czasu, by do tego dojść, ale w pewnych warunkach nie da się najzwyczajniej wszystkim pomóc. Dodatkowo ważna jest pomoc tylko tym, którzy potrafić się będą w przyszłości odwdzięczyć, albo którym w jakimś stopniu zależy na naszym bycie. Ta część charakteru odpowiadająca za chęć pomocy wszystkim była w nim jeszcze żywa, chociaż zaczęła być skutecznie ograniczana przez rozwój wypadków, charakter i przemyślenia.
    Przestał przytulać, odsunął się na odpowiednią odległość, oczywiście taką, by nie było już poczucia naruszenia prywatnej strefy między nimi.
    - Z Akademią jest większy problem. Od dłuższego czasu liczebność uczniów i nauczycieli spadała, ostatnio szczególnie parę ważniejszych person opuściło miasto. Problemem były sprzeczki między prowadzącymi, niższe pensje dla nich ze strony administratorów szkoły, małe nieścisłości i problemy. Swoją drogą, naczelny dyrektor miał problem ze zdrowiem; pod nieobecność pasterza wilki grasują. Morderstwo to był jeden z wielu epizodów. Atmosfera stała się jeszcze bardziej napięta i podejrzliwa. - powiedział tyle, co wiedział. Oczywistym jest, że jej zła sytuacja nie była spowodowana jednym, nagłym i konkretnym wydarzeniem, które spowodowały nagły regres. Raczej było to poczynione przez wiele małych czynników, które składały się na większe i te właśnie przyczyniły się do obniżenia zaufania, liczebności uczniów, etc. etc. Sam też oczywiście nie wszystko wiedział. Szczerze powiedziawszy - nawet mało go to interesowało i miał ochotę ją jak najszybciej zakończyć.
    - A co do Tigro to... cóż. Słusznie mówisz. Nie jest to najbardziej rozgarnięty człowiek. Mięśnie musiały zastąpić umysł.
    Gdy spytała go o plany na przyszłość, wyprostował się, jakby było to jakieś oficjalne pytanie w urzędzie, na egzaminie czy w rozmowie o pracę. Miał kilka pomysłów, ale aby jakikolwiek z nich mógł się spełnić, należało wykonać jeden, podstawowy krok, który otworzyłby mu drzwi.
    - Po pierwsze, spłacić dług i się stąd wyprowadzić. Oby nie w tym mieście. Złe wspomnienia. Doszły mnie słuchy o wzrastającym autorytecie pewnego arystokraty, zwanego Arcyksięciem, może u niego znajdę służbę i zarobek, w końcu coś potrafię. Może poświęcę się doskonaleniu sztuki marionetkarskiej i postaram się zostać kimś więcej w hierarchii tej grupy. Chcę stać się bardziej wpływowy. Potężniejszy, bardziej zręczny, silniejszy. Dla ochrony siebie i swoich bliskich. Może brzmi sztampowo, ale cóż, któż nie pragnie tego samego? - zapytał trochę patetycznie. Wiedział jednak, że do tego się to sprowadza. Że obok ambicji zarazem jest zbyt młody, by być kimś nawet na lokalnej scenie. Wiedział jednak, że musi próbować. Bo nic innego nie zrobi.
    - A ty, masz jakieś dalekosiężne plany? Wiem, pokrótce pytałem... ale no wiesz, teraz jest jak jest, ale widzisz swoje miejsce w jakiejś grupie, w jakiejś organizacji? Może jakieś stowarzyszenie, korporacja, coś? - zapytał trochę na ślepo, wiedząc że i tak pewnie dostanie po głowie. Nie przejmował się już tym.
    - Jestem ci mimo wszystko winien dania chociaż noclegu. A potem - jesteś wolna. Oczywiście teraz też jesteś, ale jutro nie będę już tak nalegał. .
    Gdy to powiedział, wstał i podszedł do szafy. Przejrzał parę ubrań, ale szczerze nie był zbyt zadowolony z ich wyboru. To trudny temat. Skąd facet w jego wieku miałby mieć ubrania dla dziewczyny w swojej garderobie, to zupełnie nie trzymało się kupy. Wolał nie kontynuować wątku i dla zachowania resztek swojej godności i wizerunku porzucił pomysł wyciągnięcia takich ubrań z szafy.
    - Wiesz w sumie mam lepszy pomysł. Niedawno otworzyli taki sklep na przedmieściach, całkiem niedaleko. Są tam ubrania co prawda "zwyczajne", ale mają dział dla takich bardziej rzekłbym łowców, polujących, przebywających często na dworze albo w terenie. Taki trochę sklep wojskowy. Ze względu na to, że otworzyli go niedawno, kuszą ludzi i reklamują się niskimi cenami, do których dodają jeszcze pokaźne zniżki by zachęcić klientów i stworzyć sobie taką stałą bazę. Skoro masz taką sytuację, o której mówiłaś, może przydadzą ci się odwiedziny tam? Poszedłbym z Tobą, jestem sam ciekawy cóż ciekawego można tam znaleźć. Jeśli chodzi o pieniądze, to sprawa jest o tyle łatwiejsza, że mój tato dostał taki powiedzmy voucher do tego sklepu do pewnej sumy. A, nie pytaj skąd, po prostu urząd w którym pracował załatwiał im sprawy, potem mieli tam szkolenia, właściciele byli w dobrej komitywie z naczelnym z urzędu i obdarowali pracowników takim oto właśnie papierem. Tato i tak nie był zainteresowany, ja w sumie też nie, a to tak leży i leży. Może się przejdziemy? - zapytał, uśmiechając się. Na pewno byłoby to lepsze niż inne drogi. Problemem było to, że musieli w takim wypadku oczywiście razem się pokazać w sklepie, z drugiej strony nie siedzieliby znowu w domu. Daniel pomyślał o tym w tej kategorii, że nowe ubrania, a nawet sprzęt, przydałyby się kotce. Raz tam był na samym początku, gdy jeszcze nie przyjechał cały sprzęt. Widział całkiem wyglądające wojskowe noże, wytrzymałe ubrania, nawet jakieś małe przyszywki dla lepszej ochrony. A co dopiero mogło przyjechać później - ma okazję to sprawdzić.
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 4 Sierpień 2018, 20:12     

    Przyglądała się Danielowi, unosząc jedną brew w górę. Ile on mógł zdobyć doświadczenia w ciągu ilu…pół roku. Przecież w Krainie to prawie nic. Ale skoro tak dużo się nauczył, to nie będzie się czepiała. Poza tym nie widziała, żeby aż tak dokładnie podążał za tym swoim doświadczeniem. Wyglądał jakby za nią tęsknił, a to już świadczyło o przywiązaniu. Upierał się przy tym żeby jej pomóc, by tutaj przenocowała. Chciał z nią spędzić czas, a to na pewno nie pokazuje, że woli się nie przywiązywać. Gdyby tak było to by ją posłuchał, ale już nie miała sił się z nim kłócić na takie głupie tematy. Niech sobie uważa jak uważa. On jeszcze tak naprawdę nie wie co to znaczy stracić kogoś bliskiego. Bo kogo stracił? Mari? Ona uciekła, żeby chronić Daniela i jego rodzinę. By nie mieli przez nią problemów jakby się wydało, że to ona ukatrupiła siostrę jego koleżanki, a nie jej narzeczony, który potem popełnił samobójstwo, wierząc w to, że to on odebrał życie swojej ukochanej. Mari widziała śmierć swojej jedynej przyjaciółki na własne oczy. Zmarła na jej rękach.
    Westchnęła w duchu, gdy się od niej już odsunął. Nie przywykła do takiej bliskości. Ostatnio nawet jej unikała, dlatego czuła się niezbyt komfortowo, gdy ktoś naruszał jej przestrzeń osobistą. Kessler miał spore szczęście, że Kotka wiedziała, że nie chce jej zrobić nic złego bo już by miał sztylet na gardle, albo między żebrami. Może nie przejmowała się sobą aż tak bardzo jak innymi, ale to nie znaczyło, że nie chce żyć.
    Wysłuchała go uważnie, marszcząc brwi – tyle złego stało się zaledwie w pół roku? – zapytała jakby sama siebie, ale nie było to pytanie retoryczne. W sumie to miała nawet nadzieję, że otrzyma jakieś odpowiedzi – nie dziwię się, że atmosfera jest napięta. W szczególności, że mówisz, iż morderstwo to praktycznie był dopiero początek tych poważnych problemów – westchnęła. Gdyby miała jakąś większą wiedzę, gdyby miała jakieś wpływy to pewnie chętnie by pomogła. Ale tak to co zrobi taka bezdomna kotka, która co potrafi? Okradać…mordować. Oszukiwać. Lubiła pomagać, ale jak? Nie miała takiej władzy, żeby zrobić tutaj cokolwiek.
    Zaśmiała się – jak z nim trenowałam to widziałam, że mózgu to on nie posiada, a myśli mięśniami i tym czymś co ma między nogami – powiedziała bez zażenowania. No cóż. Zmieniła się przez ten czas. Nie robiła takich rzeczy, nie dała się zbliżyć do siebie nikomu, a tym bardziej fizycznie, z jakimś obcym, obleśnym facetem. Bleh. Ale żarty i tak były jej znajome. Przecież, ulica była ich pełna. Nie mieszkała w dobrym domu, tylko wśród marginesu społecznego. Tylko dzięki swojemu charakterowi nie dołączyła jeszcze do nich całkowicie. Gdyby miała jakiś wybór i mimo iż miałaby już dom to mogłaby pomagać innym, to pewnie dawno by się z ulicy wyniosła. Ale teraz nie miała takiej możliwości.
    Przytakiwała głową, słuchając go uważnie. Poruszyła swoimi ogonami – w sumie służba u kogoś takiego na pewno by Ci się opłacała. A jakbyś był dobrym Marionetkarzem, to pewnie jeszcze łatwiej byłoby Ci ją zdobyć – uśmiechnęła się delikatnie. Ochronę też pewnie by dostał i dobry dom poza tym miastem, które jak widać zapadało się coraz bardziej i bardziej w tym bagnie, na którym pewnie je wybudowano – ale co jeśli…nie dostaniesz u niego pracy? Pamiętaj, że skoro to Arystokrata, a tym bardziej taki, który pewnie będzie znaczył coś więcej niż pozostali, nie weźmie do pracy pierwszej lepszej osoby. Będziesz musiał się czymś wykazać, oraz udowodnić, że jesteś godny zaufania[/color] – powiedziała zamyślona.
    Spojrzała na niego, unosząc jedną brew – nie mam żadnych. Po prostu przeżyć. A co do organizacji, to może Ty powinieneś o tym pomyśleć, zanim wystartujesz od razu na sam szczyt? – od razu odbiła pałeczkę. Nie chciała mówić o sobie…bo co z tego dobrego by wynikło? Tak naprawdę to nie wierzyła, żeby kiedykolwiek miała szansę uciec od obecnego życia. Bo kto by chciał takiego wychudzonego kota dla siebie? A nie miała zamiaru znów być czyjąś zabawką tak jak to było przez większość jej życia. Blizny, które miała na plecach i teraz, gdy była czysta oraz odsłonięta, były doskonale widoczne. Podobnie jak nowe siniaki i rany. Tak samo jak nowe, świeże blizny. Ale już miała to gdzieś.
    Westchnęła ciężko – no niech Ci będzie. O ile Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko to mogę zostać. Mogę wam nawet zrobić kolację, choć do kuchni Twojej mamy mi daleko – uśmiechnęła się zakłopotana – posprzątać też mogę. Nie będę tak nocować za darmo, ale w sumie przyda mi się odpoczynek przed powrotem na ulicę. Zdobędę trochę energii – przyznała, poruszając zadowolona ogonami. Pamiętała jakie jej łózko tutaj było wygodne. Prawie zamruczała na samo wspomnienie.
    Przyglądała się mu rozbawiona, gdy przeglądał swoją szafę. Zaśmiała się widząc jak ten odkrywa, że tak naprawdę nic dla niej nie ma – skąd wiedziałam, że tak będzie? – powiedziała wyraźnie rozbawiona. Usiadła skrzyżnie na jego łóżku, falując ogonami i poruszając swoimi białymi uszami.
    Słuchała go uważnie. Nie wiedziała, że otworzono tutaj taki sklep. Może to byłby dobry pomysł, żeby tam zajrzeć. Zaopatrzyłaby się w jakieś ubranie, które nie przeszkadzałoby jej na ulicy, a może nawet by jej pomogło w kamuflażu nocą, lub po prostu w poruszaniu się między budynkami. To mógł być dobry pomysł – myślę, że możemy tam zajść, ale dopiero jutro – podniosła jeden palec i spojrzała mu w oczy – wychodzić teraz to nie byłby najlepszy pomysł, w szczególności po tym jak pobawiłam się z kolegami Tigro – powiedziała, jej źrenice lekko się zwęziły – poza tym chcę usłyszeć od Twojego ojca, że na pewno możemy użyć tego całego vouchera, bo lepiej, żebyście nie wpadli znów przeze mnie w kłopoty. No i może będzie lepsza pogoda, bo wolałabym nie zmoknąć w nowych ubraniach tak na sam start – powiedziała jeszcze, podpierając się na łapach za plecami i wyginając do tyłu.
    - Jak na razie lepiej zostańmy tutaj i tak robi się już ciemno i pewnie niedługo zamkną sklep. A na razie może napijemy się czegoś ciepłego? -wzruszyła ramionami i zaproponowała. Najchętniej to teraz spędziła by czas na spokojnie. Pogadała o czymś innym, nie myślała o tym, że ma uszkodzone gardło po bójce, że jest obolała. Że tak naprawdę nie ma domu i prawdopodobnie żadnej nadziei na przyszłość. Chciała znów poczuć się tak, jak przystało na dziewczynę w jej wieku. Znów zasmakować rodzinnej, domowej atmosfery, którą Kesslerowie obdarowali ją pół roku wcześniej.
    _________________

     



    Niespełniony Marzyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Daniel Kessler
    Wiek: wizualnie około 30 lat
    Rasa: Marionetkarz
    Lubi: Mleko, Marionetki, Kapeluszników
    Nie lubi: Tych, którzy nie lubią mleka; podejrzliwy wobec Dachowców
    Wzrost / waga: 196
    Aktualny ubiór: Normalnie : Niepozorny płaszcz, którym postać okrywa swój mundur, plus czapka, przypominająca sarmacką. Wojskowe buty. Fabuła (Eden) : dziwaczna mieszanka munduru pruskiego z mundurem admiralskim. Włosy przefarbował... albo oblał się jakimś kwasem który mu zmienił barwę włosów przy malowaniu marionetki. Nieważne!
    Znaki szczególne: Krzaczaste brwi
    Zawód: Astrolog
    Pod ręką: Luneta, amulet przedstawiający czarną kulę, srebrna łyżka
    Broń: Pałasz i sztylecik
    Stan zdrowia: Zdrowy, obecnie nie choruje. Ran również brak
    Dołączył: 29 Lip 2016
    Posty: 171
    Wysłany: 28 Sierpień 2018, 15:16     

    Kessler machnął ręką. Oczywiście, że sporo złego stało się tu w ostatnim czasie. Prawdą jest też, że raczej nic nie wróży temu, by poprawiło się na lepsze. Atmosfera się pogarsza, a chęć opuszczenia tego miejsca staje się coraz większa. Kessler słyszał o wielu rodzinach, naprawdę bardzo dobrych rodzinach, które zdecydowały się w ostatnim półroczu wynieść się stąd na dobre, osiąść w dużo milszym otoczeniu. Wiele próbowano znaleźć rozwiązań na obecną sytuację. Było też paru ciekawskich, którzy szukali przyczyny tego nagłego spadku bezpieczeństwa. Zanim ucichli, zniknęli lub przestali prowadzić swoje śledztwa w momencie, gdy dowiedzieli się, z czym igrają, do uszu młodego Marionetkarza dotarły wieści, iż chodzi o jakieś polityczne rozgrywki "na górze". I o wielką rolę mianowanego pół roku temu nowego doradcy Burmistrza. Doradca zaś w prostej linii powiązany jest z gościem, który ma wierzytelność wobec rodziny Kesslerów.
    Nie chciał jednak znowu robić wywodów dziewczynie o tym, dlaczego tu jest źle, a było dobrze, co się zmieniło na niekorzyść, dlaczego pewne incydenty, jak oblanie kwasem twarzy pewnej zielarki, która odmówiła płacenia pewnym szarym typom za ochronę, były dosyć głośne w mieście. Nie było już sensu dalej o tym mówić, co więcej, zamiast myśleć o tym, jak może być dobrze, można było tylko bardziej wpaść w nastrój zmęczenia i smutku tym, co jest.
    - Szczerze ci powiem, iż miałem ochotę rozpocząć coś w stylu konspiracji w mieście. Dorwać skurwysynów, którzy są odpowiedzialni za to, jak to wygląda. Bo, moja miła, to idzie od góry, nie od dołu. Ale to byłoby zupełnie nielogiczne po tym wszystkim, co przeszliśmy, po całej łasce, jaką nas obdarzono, dzięki oczywiście twojej pomocy. - Ukłonił się, a potem wyprostował. A potem odniósł się do tego, co powiedziała o słynnym Tigro, znanym w okolicy.
    - Powiem ci, że kilka razy mnie zaczepiał. Tak jakby wiedział, że zadawanie się ze mną i czepianie się mnie o wszystko może sprawić mi kłopoty. Były to rzeczy zupełnie niezwiązane z Tobą - ot tak po prostu nachodził mnie niekiedy i niekiedy nawet fizycznie zaczepiał. Powiem ci, że mam ochotę go usiec i wszystko ma się ku temu, że tak się stanie. - powiedział, a przez chwilę widać było w jego oczach jakąś mizernie ukrywaną próbę zemszczenia się za doznane krzywdy przeszłe i teraźniejsze. Ale opanował się, gdyż nie było sensu tracić nad sobą kontroli w takim miejscu jak to.
    - To prawda, w sumie masz w pełni rację. Nie mogę być zupełnym przeciętniakiem, muszę pokazać się od dobrej strony. Być lojalny, uczciwy, pracowity, dotrzymujący terminów. - Tu uśmiechnął się pod nosem - Przydałoby się też udoskonalić swoje obecne umiejętności. A Ty? Nie myślałaś o tym, by też w taki sposób spróbować? No wiesz, być kimś w rodzaju szpiega. Jesteś dziewczyną, która sobie poradzi w każdej sytuacji, może Arcyksiążę też potrzebuje takich, nazwijmy to, agentów. - Zapytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi. Dziewczyna miała swoje życie i podejmowała decyzje autonomicznie, więc w sumie nie wcinał się zbyt głęboko w to, co sobie zaplanowała w przyszłości.
    - Nie musisz nic sprzątać ani gotować. Jesteś gościem i przyjacielem, a przyjacielską przysługą jest czasami kogoś przenocować pod dachem. I bez dyskusji. - powiedział stanowczo. Nie chciał sobie pozwolić na kolejny taki gest Kotki; już wystarczająco źle się czuł z tym, co zrobiła dotychczas zamiast niego.
    Wsłuchał się w jej sugestię, że lepiej będzie poczekać do jutra z wyjściem do sklepu. Coś w tym było, jemu samemu już niezbyt chciało się ponownie wracać w stronę miasta. Przysunął sobie krzesełko i usiadł na nim. Lekko przechylił głowę w prawo i poderwał się zaraz gdy usłyszał o ojcu, machając rękami i zapewniając o tym, że nie będzie żadnego problemu.
    - Mówię ci, zostało mi to podarowane do użytku własnego, co więcej nikt nie będzie miał o to problemu. A i nikt nad nami nie wisi, by nie można było go wydać. Będzie w porządku, możesz mi zaufać.
    Pomyślał, że naprawdę to wszystko się jej przyda. Wiele rzeczy stamtąd charakteryzowało się wodoodpornością, co więcej było wytrzymałe i w miarę odporne na otarcia i przetarcia. Typowa odzież ochronna, ktoś by rzekł, że parawojskowa.
    - Oczywiście, zrobię herbatę i pogadamy. Ty usiądź sobie spokojnie, odpocznij sobie, rozgość się. - powiedział kojącym tonem, a następnie zniknął za drzwiami. Chwilę zeszło, zanim nastawił wodę, przygotował ją i wsypał trochę herbaty. Wziął też miskę z owocami, na której były jabłka, gruszki, trochę małych śliwek i winogron.
    Przyniósł to w dwóch turach, gdyż nie chciał rozlać i rozsypać.
    Gdy już wszystko przyniósł, położył herbatę i owoce na komodzie będącej przy łóżku, sam usiadł obok niej na krześle.
    - No, jestem ciekaw twojej reakcji na smak herbaty. Przed miesiącami mówiłem ci, że usłyszałem o pewnym intrygującym i przerażającym zarazem Kapeluszniku, wielkim fanie specyficznych rodzajów herbat. Otóż udało mi się pewnego razu nawiązać z nim kontakt, zgodził się sprzedać kilka co dziwniejszych egzotyków. Wziąłem brzmiący najmniej dziwnie, "Czułość Magnolii". Nie próbowałem wcześniej, więc nie poświadczę, czy smakuje dobrze. - opowiedział o herbacie. Założył nogę na nogę i odprężył się, próbując ją powąchać. Była jednak nadal zbyt gorąca, by spróbować. Podrapał się po brodzie i spojrzał na dziewczynę, a następnie pstryknął palcami, tak jakby coś nagle mu się przypomniało.
    - Zapomniałem dodać, że właścicielem tego sklepu jest niesłynny dziwak, jego godność, hm... dokładnie to brzmiało Szunaj Niwrok-Ekkim. Taki specyficzny, podstarzały już gość, wielki fan i propagandzista powszechności uzbrojenia wśród ludzi. Narzeka na istniejącą przestępczość i ma swoją receptę - ludzie po prostu są niedozbrojeni i polegają na okrutnych bandytach, którzy taką broń, legalnie bądź nielegalnie, posiedli. Muszę przyznać, że dla mnie im mniej broni, tym bezpieczniej, ale widocznie coś w tym jest, że jeśli dostanie się ona w ręce niepowołanej do tego grupy, to mamy taka sytuacją, jaka jest. Kehm, a Ty spotkałaś jakieś dziwne i intrygujące persony w trakcie swojej podróży? Zakładam, że Szkarłatna Otchłań musi być w istocie intrygującym miejscem? - Opowiedział historię i zadał pytanie. Po takiej dłuższej wypowiedzi zaschło mu w gardle, więc mimo nadal gorącej herbaty wziął ją i zbliżył do ust. Wargą próbował nabrać jej chociaż trochę, ale ta nie dawała za wygraną i nie dała się wypić. Zrozpaczony Kessler zaczął więc na nią dmuchać.
     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 30 Sierpień 2018, 15:19     

    Prychnęła lekko rozbawiona, słysząc jego plany - a powiedz mia jakbyś tego dokonał? Masz kogoś, kto na pewno by Ci pomógł? - zapytała, falując swoimi ogonami. Założyła nogę na nogę i oparła łokieć o kolano by oprzeć się na nim i przyglądać Danielowi uważni, - to piękne plany ale w jakim stopniu wykonywalne? Do tego przez nastolatka? - przekręciła lekko głowę w bok - to wymaga tygodni o ile nie miesięcy przygotowań, żeby mieć pewność, że to się uda - nie chciała gasić jego zapału, ale czy zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji? Co innego gdyby to była zabawa, ale to już było poważne ingerowanie można powiedzieć, że w politykę. Więc nie skończyłoby się tylko na pobiciu przez jakiś mięśniaków, a mogło się zakończyć tragicznie.
    Zmarszczyła brwi - zaczepiał? Jak daleko się posunął? - dopytywała. Coś jej mówiło, że nie opuści tego miejsca bez spotkania z pewnym tygryskiem. Trzeba mu wbić do tego pustego łba, że nie zaczepia się innych. Prawdę mówiąc, pewnie słabszych. Niestety to był problem Dachowców, że przez to iż natura obdarzyła ich gibkimi ciała, często wykorzystywali to do złych celów. Nie żeby Mari w tym momencie była od nich lepsza, ale przynajmniej nigdy nie atakowała słabszych od siebie. Miała jakiś tam honor - co masz na myśli mówiąc, że chcesz go usiec? Masz zamiar pozbawić go jego plugawego życia? - zapytała, mrużąc oczy w zamyśleniu..
    Westchnęła ciężko - Daniel, przecież mówiłam - pomasowała nasadę nosa - nie planowałam jak na razie nic poza tym, żeby przeżyć kolejny dzień. A jak już to były to jakieś drobnostki, by wybrać się gdzieś albo załatwić jakieś sprawy, ale nie myślałam o współpracy ani z Gwardią, ani z żadną Organizacją, nie ważne w jakiej formie. Owszem czasem sprzedaję im różne przydatne informacje lub kogoś znajduję, gdy jest taka potrzeba, ale na tym się to kończy i raczej nie można mnie przez to nazwać agentem. Poza tym nie jestem jedyna, która tak robi - wyjaśniła. Ile razy może mówić jedno i to samo? Jedno jednak musiała mu przyznać. Jak już się na coś uwziął to nie odpuszczał. Ale czy dobrze na tym wyjdzie...to się dopiero okaże.
    Nie upierała się. Skoro tak bardzo chciał ją ugościć to niech ją ugości. Przynajmniej sobie trochę odpocznie. Nawet miło pomyśleć, że jednak jest takie miejsce, gdzie może przyjść, wyspać się, pomyśleć trochę nad następnym krokiem, a nie tylko żyć z dnia na dzień, mając nadzieję, że jakaś praca czy coś się trafi.
    Zachowanie Daniela było...dość dziwne. Nie chciał by coś robiła, nie chciał by się nawet ruszała z miejsca. Coś tu było nie tak, albo to on zdziwoczał przez te pół roku. Ale jak bardzo można się zmienić w tak krótkim okresie czasu, w szczególności, że dla większości mieszkańców Krainy było to mgnienie oka.
    Zmrużyła oczy, widząc jego reakcję - teraz to tym bardziej chcę żeby o tym wiedział - powiedziała bez namysłu - chyba, że moja obecność tutaj ma być tajemnicą przed rodzicami? - zapytała, krzyżując łapy na piersi - no powiedz, skąd ta reakcja i czemu tak bardzo nie chcesz go pytać o zgodę? - uniosła jedną, srebrną brew czekając na jego wyjaśniania. Coś jej tutaj śmierdziało i może przesadzała, za bardzo nad tym się zastanawiała ale i tak nie było to przecież normalne zachowanie. Skoro dostał to ojciec Daniela to on powinien wiedzieć, kiedy ten kupon będzie wykorzystany, a kiedy nie.
    Poruszyła lekko uchem i powąchała napar, słysząc jaką ma nazwę - nie spodziewałabym się po Tobie takiego wyboru - przyznała i upiła trochę. Nie była aż tak czuła na gorąc jak Daniel. Czasem trzeba było coś wypić szybko więc trochę się do tego przyzwyczaiła - smaczna - przyznała i poruszyła ogonami zadowolona.
    Wysłuchała uważnie jego słów - ciekawy typ - przyznała, ale nie wykazała większego zainteresowania tematem. Po co miałaby to robić? Nie lubiła zabijać ani krzywdzić innych w szczególności jeśli konflikt był bezsensowny tak jak większość wojen o jakich słyszała. Tak samo pewnie byłoby tutaj w tym mieście i miała nadzieję, że Daniel wyniesie się stąd zanim wpadnie w jakieś większe bagno.
    - Raz czy dwa widziałam Arcyksięcia, pełno jego przydupasów - zaczęła, zastanawiając się kogo ciekawego spotkała - ale jakoś nie skupiam się na osobach których nie znam. Wiem, że to błąd. Zdobywam informacje na różne tematy, ale jakoś nie interesuję się nimi - wzruszyła ramionami - skupiam się na rozwoju i przeżyciu. Na sprawach bieżących...wiem, że już to mówiłam, ale cóż, taka już jestem - uśmiechnęła się i upiła kolejnego łyka herbaty.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 10