• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kartoteka » Historie Postaci » Retrospekcje » Kradzione...znalezione?
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 28 Sierpień 2018, 11:01   

    A więc kocimiętka na nią działała. Całe szczęście, bo nie znał się na kotach. Dziewczynę trzeba będzie wkrótce rozkuć. Musiała się umyć, bo inaczej rany zaognią się i zaropieją, ale istniało ryzyko, że jako kot przeciśnie się przez kraty na zewnątrz. Na tę chwilę. Teraz należało to ryzyko zmniejszyć. Cień nałożył na siebie zasłonę ciszy i wyszedł na moment z mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz.
    Poszedł do składzika, który znajdował się w oddzielonej części piwnicy. Każde z mieszkań posiadało własny. Odszukał właściwe drzwi i zaczął ślamazarnie grzebać w odrobinę zawilgłych klamotach.
    Gdy wrócił do siebie nie martwił się już o hałas. Zrzucił stos desek pod nogi, zachowując jedną z nich. Zerwał zasłony i przyłożył dechę do framugi okna. Marionette mogło obudzić głośne walenie młotka w gwóźdź. A potem kolejne, mniej lub bardziej oddalone w zależności od pomieszczenia. Gawain nie spieszył się zbytnio. Był podpity, chciał zachować palce, a łebki musiały idealnie przylegać do powierzchni desek. Kotka nie miała tych pazurów po nic, mogłaby powyciągać metal. Za to nie wyglądała na silną na tyle by zerwać drewno, nawet zapierając się o ścianę całym ciężarem wątłego ciała.
    Schował kuszę do zamykanej szafy, ale sztylet zostawił przy udzie. Ostre przedmioty wylądowały w szufladzie, a on zyskał kolejny klucz w kieszeni. Gdy zdjął dziewczynie opaskę z oczu w końcu mogła co nieco zobaczyć. Pomieszczenie oświetlała samotna świeca na zawalonym stole. Wszystkie okna zostały zabite deskami, więc była jedynym źródłem światła.
    - Rozkuję cię teraz i radzę nie kombinować. - spojrzał Marionette w oczy. Był miły tak długo, jak Kotka wykazywała się posłuszeństwem. - Ubrania możesz uprać w wannie. Tak samo jak siebie. Nie chcę tu pcheł. - zmarszczył nos. Widocznie nie podobała mu się woń, którą wydzielała. Futro miała pozlepiane warstwami brudu i pyłu. Była w tym momencie chodzącą wylęgarnią chorób i wszelakiego świństwa. - Będziesz mogła wysuszyć się przy ogniu. - wskazał kciukiem na kaflowy piec za sobą. Wyciągnął z kieszeni kluczyk i otworzył kłódki. Z łańcuchów musiała się wyplątać sama, co dało mu parę sekund, żeby odsunąć się na bezpieczną odległość. Jeszcze brakowało by zarobił szramy na pół twarzy.
    Usiadł w fotelu, lecz nie wyglądał na zrelaksowanego. Jego lewa dłoń spoczywała blisko zapięcia sztyletu, a czujne spojrzenie śledziło każdy ruch Kotki. Do tego działanie alkoholu, choć mocne, stopniowo zanikało. Jeśli sen nadejdzie i tak będzie budził go każdy szmer. - Łazienka jest na końcu. - poinformował beznamiętnie i od niechcenia zaczął przeglądać książki.
    _________________

     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 28 Sierpień 2018, 21:18   

    Spała niespokojnie. Nie budziła się na każdy szmer tylko dzięki mieszance ziół, którą wcześniej wypiła. Do tego była naprawdę wyczerpana i psychicznie i fizycznie. Skoro po kilku dniach była w takim stanie...to jak ma w ogóle przetrwać dłużej na ulicy?
    Aż podskoczyła, gdy rudowłosy upuścił deski. Nie wiedziała co się dzieje. Słyszała jak chodzi po mieszkaniu i jakieś hałasy. Dla niej było za głośno. Miała czułe uszy, a do tego zakryte oczy przez to słuch jej się jeszcze bardziej wyostrzył. Skuliła się więc pod ścianą i położyła po sobie uszy, starając się jak najbardziej odizolować dochodzące do nich dźwięki. Owinęła się też ogonami. Nic jej to nie dawało ale czuła się dzięki temu trochę pewniej. Bezpieczniej.
    Szarpnęła się mocno wystraszona, gdy Cień zdjął jej opaskę. Zamrugała i jej oczy zalśniły, odbijając światło świecy. Patrzała w dziwne oczy mężczyzny, chcąc utrzymać dystans między nimi.
    Szybko uwolniła się z łańcuchów i odsunęła od mężczyzny, nie wstając jeszcze. Oddychała płytko, była wyraźnie wystraszona. Zerknęła w stronę łazienki, ale szybko wróciła wzrokiem do Gospodarza. Wstała niepewnie i zaczęła się wycofywać do łazienki. Sprawdzała, czy czasem za nią nie idzie. Czy nie postanowi jej nagle zaatakować. Nim weszła do pomieszczenia, jeszcze sprawdziła, czy Cień na pewno siedzi nadal w tunelu i szybko zamknęła za sobą drzwi. Oparła się o nie i westchnęła ciężko.
    Rozejrzała się po łazience. Nie było drogi ucieczki. W sumie patrząc na to, że Cień zabił wszystkie okna deskami, raczej nie było nawet o czym marzyć. Ostrożnie się rozebrała i zaczęła napełniać wannę. Bała się, że jeśli weźmie prysznic to nogi w końcu odmówią jej posłuszeństwa. Bolały od częstych ucieczek oraz przez to, jak Rudowłosy ją wywrócił, a następnie ciągnął po bruku. Odłożyła ubrania na bok i niepewnie odwinęła bandaż. Syknęła głośno i od razu zamarła, słuchając czy czasem Gospodarz się nie zbliża.
    Gdy była już całkiem naga, skorzystała z toalety i weszła do czystej wody, wzdychając. Tak bardzo tego potrzebowała. Chwilę się moczyła, żeby ułatwić sobie pozbycie się brudu. Musiała dać odpocząć mięśniom. Siedziała tak chwilę, nasłuchując, W końcu jednak zaczęła się myć. Postanowiła zaryzykować i użyć jego płynów kąpielowych. Sama woda niestety nie wystarczy. Szorowała się, póki jej futerko nie zrobiło się znów śnieżnobiałe, a włosy nie zalśniły srebrem. Spod brudu pojawiły się również liczne siniaki, niektóre nowe inne już gojące się. Podobnie jak liczne zadrapania i ranki, którymi się jednak nie przejmowała. W końcu wyszła z wanny i wypuściła brudną wodę. weszła ponownie by się porządnie opłukać i znów zaczęła napełniać wannę, by wyprać swoje szmaty, bo ubraniami nie można już tego było nazwać.
    Gdy już skończyła, wykręciła dokładnie materiał, po czym wytrzepała kilka razy. Pewnie normalnie te ubrania znalazłyby się już w śmietniku albo zostałyby przerobione na szmaty do podłogi. Ale nie miała nic innego.
    Założyła znów to na siebie, było jej zimno ale miała pozwolenie, by wysuszyć się przy piecu, więc miała nadzieję, że mężczyzna dotrzyma słowa. Trochę tutaj siedziała. Wyszła cichutko, nie wiedząc do końca czy Rudowłosy nadal tam jest.
    Widząc go nadal na fotelu, zawahała się. Co powinna zrobić? Próbować uciekać? Nie...to nie był dobry pomysł. Może będzie miała na tyle szczęścia, że tutaj dojdzie do siebie. Na pewno musi poczekać, w obecnym stanie nic nie dałaby rady zrobić. Nie przeżyłaby pewnie nawet dnia.
    Podeszła cicho do Gospodarza. Nie było to jej zamiarem, po prostu jej kocie nogi, praktycznie całkowicie wygłuszały dźwięki kroków - pro...proszę pana? - zapytała, sprawdzając czy śpi. Chciała go poprosić czy nie mógłby jej znów zabandażować, żeby rany się znów nie otworzyły. Gdy nie zareagował spróbowała ponownie, tym razem sięgając do niego ręką, chcąc go delikatnie obudzić.
    _________________

     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 28 Sierpień 2018, 22:30   

    Strach, niepewność i wola przetrwania. Znał to aż za dobrze. Czasem widywał w lustrze, a dziś tuż przed sobą. Płochliwe dziewczę szukało sposobu na ucieczkę lub na przeżycie kolejnego dnia. Nic innego się teraz nie liczyło i Cień wiedział, że jutro nie będzie inne. Stał więc spokojnie, wręcz obojętnie, gdy Marionette powoli zmierzała do łazienki.

    Miękkie objęcia fotela, w których zapadały się zmęczone mięśnie, utulały go do snu. Ciepło bijące od żeliwnego brzuszyska pieca i cichy szum wydobywający się z jego wnętrza również. Dołączyło do nich delikatne pijackie kołysanie. Keer walczył z ciężącymi powiekami. Miał nadzieję, że Kotka opuści łazienkę. Już słyszał, że wychodzi z wanny, wypuszcza wodę. Jeszcze trochę. Zaraz wyjdzie. Ale ona nie wychodziła. Znów napełniła wannę i zwyczajnie się nie doczekał. Ciepło, cisza i ulubiony fotel. Sen nim zawładnął.
    Przynajmniej na moment. Pięć minut. Nie więcej.
    Szeroko otworzył oczy i sięgnął sztyletu, słysząc dźwięki, do których nie nawykł. - Czego?! - wypalił półprzytomnie, prostując się w fotelu i kierując ostry koniec w stronę Kotki. Zamrugał szybko by się rozbudzić nie tracąc jej z oczu. Prawie jej nie poznał. Brud i pył, który wcześniej krył całkiem miłe dla oka rysy, zniknął. Pozlepiane futro było teraz bielutkie niczym śnieg i odrobinę napuszone, dzięki czemu dziewczyna nie wyglądała już na straszliwie zabiedzoną. Była całkiem urodziwa, choć zupełnie nie w jego typie. Jedynie łachmany psuły efekt, ale w nowych, męskich ubraniach przyciągałaby zbyt wiele uwagi. - Mów szybko albo siadaj przy ogniu. Kapie z ciebie. - wychrypiał niemniej wystraszony i nieufny niż ona. - Coś nie tak? - zapytał, poprawiając golf. Jakby wszystko było w porządku. Wcale jej nie przetrzymywał. Wcale jej tutaj nie przytargał, nie przykuł i nie zgrywał dobrego acz zwichrowanego wujaszka. - Nie mam zamku ani włości. Żaden ze mnie pan. Możesz mówić mi Cień, Rudy. Możesz nawet coś wymyślić, wszystko mi jedno. - machnął wolną dłonią i wstał patrząc na nią z góry, bo był znacznie wyższy. Wsunął sztylet na miejsce i zapiął pasek. W duchu czuł satysfakcję. Nie uciekła co znaczyło, że miał rację. Deski okazały się dla Kotki zbyt wielką przeszkodą.
    _________________

     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 29 Sierpień 2018, 10:52   

    Odskoczyła i zachwiała się lekko, gdy nagle mężczyzna skierował ostrze w jej stronę. Uniosła ręce przed sobą, pokazując, że nie ma złych zamiarów. Położyła po sobie uszy spłoszona i widać było, że obserwuje uważnie mężczyznę. Nie widziała za dobrze w tych mroku, więc musiała się bardziej skupić by móc uniknąć ewentualnego ataku. Jej ogony falowały delikatnie, a srebrne kitki na końcu lśniły w blasku świecy, podobnie jak spływające na jej plecy i ramiona, mokre włosy, przypominające teraz do złudzenia płynne srebro.
    Spojrzała na piec. Tak bardzo chciała pod nim usiąść i się w końcu zagrzać, ale najpierw musiała go o coś poprosić - czy mógłby p... - zawahała się - czy mógłbyś mi znów opatrzyć plecy?...Proszę - zapytała niepewnie. Wyglądała jakby spodziewała się za to jakiejś kary czy też ciosu. Nie znała rudego mężczyzny, nie wiedziała czy ten jeden gest nie był jedynym, czy nie oberwie jej się za to, że w ogóle zdjęła opatrunki, ale chyba nie było zbyt dobrze moczyć bandaże na otwartych ranach. Nie znała się na tym aż tak, a wyglądało na to, że Gospodarz tego mieszkanka wręcz przeciwnie. Miała więc nadzieję, że jej pomoże trochę dojść do siebie.
    Jeśli się zgodził, podeszła do niego niepewnie i odwróciła się, podnosząc mokrą koszulę, by mógł zająć się ranami po czym podziękowała i omijając go szerokim łukiem usiadła przy piecu, podkulając nogi pod brodę. Uszka miała postawione wysoko i obserwowała uważnie mężczyznę. Nie ufała mu, nie wiedziała czy nie czeka na moment aż kotka zacznie mu ufać, żeby móc to jakoś wykorzystać, nie chciała mu na to pozwolić, ale z drugiej strony musiała pokazać, że jest posłuszna, żeby sam stracił czujność, by mogła stąd uciec. Nie myślała o okradaniu go, chciała po prostu się wydostać z tej okolicy, było tutaj dla niej zbyt niebezpiecznie, ale w obecnym stanie to nie przetrwałaby nigdzie. Nawet jakby znalazła okolicę bez przemocy z samymi przygłupami, którzy cieszą się, gdy ktoś ich okrada. Jej poziom niestety nie był zbyt wysoki, jeśli chodzi o uliczne umiejętności, będzie musiała się wiele nauczyć.
    Jeśli się nie zgodził, to od razu poszła zająć miejsce na podłodze, przy piecu.
    Jeśli Cień wszedł do łazienki mógł odkryć, że nic nie zniknęło, Kotka nie zostawiła po sobie żadnego bałaganu. Niezależnie w jakim była stanie, musiała się jednak wywodzić z dobrego domu, z miejsca gdzie zachowanie jednak było brane pod uwagę. Bandaże były poskładane dokładnie, nie wiedziała co z nimi zrobić, więc odłożyła je na bok. Podłoga za to była wytarta dokładnie szmatą, którą znalazła niedaleko wanny.
    _________________

     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 30 Sierpień 2018, 11:07   

    Marionette faktycznie musiała przejść jakiegoś rodzaju trening czy szkolenie. Była grzeczniutka i tak też się wysławiała. Zupełnie nie taka jak należałoby tego oczekiwać po młodym Dachowcu.
    Usta Cienia wykrzywił grymas niezadowolenia. Obrócił głowę lekko w bok i cmoknąwszy w złości, gestem nakazał się dziewczynie obrócić. No jak już zdjęła bandaże, to chyba trzeba było nałożyć nowe. A nie miał ich wiele. - Stój tu. - mruknął markotnie i poszedł szukać kolejnego zawiniątka. Jeszcze zostało trochę naparu, a olejków miał sporo, gdyż te nie psuły się tak szybko. Przy okazji zajrzał do łazienki. Wszystko było poukładane, czyste i powycierane. Gdyby nie bandaże na półce i powoli ulatująca z wanny wilgoć, Gawain uznałby, że nikogo prócz niego tu nie było. Westchnął ciężko. Cieszył go taki widok, ale świadomość w jaki sposób wtłoczono Kotce zasady i zachowania przeganiała psychiczny komfort. Zabrał poskładany bandaż i wróciwszy do pracowni od razu wrzucił go do garnka i zalał wodą. Dwa na tę chudzinę starczą.
    Odkaził ręce, namoczył gazę i przyłożył ją do rany, po czym obwinął poranione plecy dziewczyny. Otworzył metalowe drzwiczki pieca. - No, leć się suszyć. Ja mam swoją robotę. - powiedział, gdy już skończył i poszedł wygotowywać bandaż. Spali go, gdy nie będzie już potrzebny Marionette. - Jeśli chcesz możesz przemyć stłuczenia i zadrapania. Świeże chustki są w szafce po mojej prawej. I tak będę musiał to dziś wylać. Szkoda, żeby się zmarnowało. - mówił spokojnie, mieszając i czekając aż woda się zagotuje.
    W pomieszczeniu na moment zapanowała cisza. Zastanawiał się jak się do niej odezwać, by jej nie spłoszyć. Nie mógł zacząć bezczelnie ją wypytywać o szczegóły. Nie była też na tyle głupia, by dać sobie wcisnąć alkohol.
    - Dom, z którego uciekłaś... jak tam było? - zadał ogólne pytanie. Najprawdopodobniej był położony w bezpośrednim sąsiedztwie Mrocznych Zaułków albo niedaleko za Bramą w Szkarłatnej Otchłani. Była wymęczona, rany świeże, a niebezpieczeństw po drodze nie brakowało. W zamyśleniu pogładził dłonią policzek, wgapiając się w garnek. - Było tam więcej podobnych tobie? Wiesz, nietypowych. W końcu dwa ogony to rzadkość. - zapytał jeszcze. Nie gardził nawet pozornie nieznaczącymi szczegółami. - Czegoś cię tam chociaż nauczyli? Może śpiewać albo grać? Będziemy tu trochę siedzieć, bo pewnie nadal cię szukają, a cisza potrafi wymęczyć szybciej niż brak widoków za oknem. - zagadnął po dłuższej chwili i odkaził ręce przed wyciągnięciem bandaża. Rozwiesił parujący materiał na metalowym pręcie, po czym wrócił na fotel odrobinę zbyt szybkim krokiem. Nie było z nim najlepiej. Oddychał płytko, pokój obserwował spod półprzymkniętych powiek. Bledszy niż przed chwilą wyglądał jak marmurowy posąg wciśnięty w ubrania. W ciemności bursztyn utonął w onyksie, który odbijając w sobie płomienie upiornie błyszczał.
    _________________

     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 30 Sierpień 2018, 12:21   

    Skuliła się w sobie widząc jego reakcje, ale posłusznie odwróciła się i odsłoniła plecy. Czekała aż wróci i znów ją opatrzy. Nie ruszyła się nawet na krok. Chciała uciec, ale wiedziała, że nie miałaby z mężczyzną szans. Nawet jeśli był pod wpływem alkoholu to Kotka nie była dla niego raczej żadnym wyzwaniem.
    Dzielnie znosiła bandażowanie, mimo iż była obolała. Ale to było nic w porównaniu z momentem, gdy te rany jej zadano. Teraz wiedziała, że jest to tylko chwilowe i przyniesie jej ulgę. Przeprosiła za kłopot i podziękowała, gdy skończył. Przeniosła się pod piec i obserwowała uważnie jego poczynania. Była zmęczona ale nie chciała teraz stracić go z oczu. Pomagał jej ale to nic nie znaczyło, w końcu sam jej nie zaufał. Nie na tyle, by zostawić rzeczy tak jak były. Przecież słyszała jak wszystko chował, jak zabijał okna deskami. To raczej nie było normalne zachowanie dla Cienia. Może i lubiły mrok, ale raczej bez przesady, bo przecież jakby woleli całkowitą ciemność, to po co by im były okna? Są inne sposoby na to, żeby wietrzyć pomieszczenia, więc to też raczej dla nich problemem by nie było.
    Zamrugała zaskoczona, gdy wspomniał o jej zadrapaniach i stłuczeniach. Spojrzała na siniaki na ręce i znów na rudzielca - na...naprawdę mogę? - zapytała z niedowierzaniem i gdy dostała potwierdzenie, ostrożnie podeszła do niego i wzięła chusteczki ze wskazanej szafki. Odsunęła napar trochę dalej od mężczyzny by zachować dystans, ale jednocześnie by mu też nie przeszkadzać w tym co robił i zaczęła przemywać pozostałe rany. Skoro napar i tak szedł do wyrzucenia...
    Gdy skończyła rozejrzała się po pomieszczeniu - co... co zrobić z chusteczkami? - zapytała i jeśli dostała odpowiedź, podziękowała grzecznie i pozbyła się ich po czym wróciła znów na swoje miejsce przy piecu. Było jej zimno i chciała korzystać z tego, że może przy nim siedzieć, póki ma jeszcze okazje. Pewnie niedługo wróci znów w miejsce, gdzie się obudziła. Przypięta łańcuchami.
    Podkuliła mocniej nogi - źle - powiedziała, przytulając do siebie nogi. Nie wiedziała co więcej powiedzieć - Pan jest bogaty, więc uważał, że wszystko mu wolno robić, ze swoimi rzeczami - jej wzrok był pusty. Nie chciała tego pamiętać, ale jak zapomnieć? Nie dało się, w szczególności po tak krótkim czasie.
    - Nie wiem... - powiedziała niepewnie - nie widywałam tam innych...zabawek. Rzadko miałam okazję, żeby chodzić po posiadłości...a osoby, które tam pracowały też nie były zbyt miłe ... - przyznała.
    - Chodziłam na lekcje z dziećmi, które tam mieszkały...Pan chciał, żebym miała jakąś wiedzę, inaczej byłam dla niego tylko śmieciem do wyrzucenia - przyznała - umiem też śpiewać, rysować, malować i grać na instrumentach - wymieniła. Nie miała co tego ukrywać. Może dzięki temu nie będzie dla niej zbyt nieprzyjemny. Może zostanie miły tak jak jest teraz i Kotka będzie mogła u niego odpocząć.
    Przyglądała się Gospodarzowi i coś jej nie pasowało - czy...czy dobrze się czujesz? - zapytała niepewnie, nie odrywając od niego wzroku - może chcesz...się położyć...ja wrócę na swoje miejsce... - spojrzała smutno na łańcuchy, ale jak na razie nie chciała próbować sztuczek. Jeszcze nie teraz...
    _________________

     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 30 Sierpień 2018, 13:07   

    Przymrużył oczy niezadowolony z głupiego pytania. - Mówię niewyraźnie, że muszę się powtarzać? - zaczął ostro, ale zaraz złagodniał, widząc jaka jest ostrożna i wycofana. - Nie uważam, żebym okazywał ci łaskę, a nie lubię marnować zbiorów. - wytłumaczył. Dziś wrzucał tak na oko i tyle też nalał wody. Zrobił po prostu za dużo, ale nie chciał się przyznawać do nawet tak drobnego potknięcia. Może to i lepiej? Wyglądało jakby po prostu się znał, a nie się w tym specjalizował.
    Obserwował jej poczynania kątem oka. Marionette musiała się jedynie odsunąć, gdy wieszał gorące bandaże. - Zostaw na blacie. Zaraz je wygotuję. - machnął dłonią zobojętniały. To tylko głupie chustki. Nie żeby ich obecność poza szafką odejmowała dużo z ogólnego wyglądu pomieszczenia. Bardziej pasowało na melinę niż pracownię. Ewentualnie pracownię alkoholika z sentymentem do słowa pisanego.
    Przemył chustki lodowatą wodą, by krew nie zbrązowiała podczas gotowania i nie wgryzła się w materiał, po czym wpakował je do nadal gotującej się wody. Wiele się nie dowiedział. Jej właściciel zadbał o to, by jego skarby nie miały czego wygadywać. Nie był więc też z tych, co zabierają je ze sobą wszędzie, by chwalić się wokoło. Ciężko będzie go znaleźć. Może lepiej rozsiać wieść, puścić plotkę i czekać aż sam się do niego pofatyguje. Bezpieczniej i naturalniej. - Nie byli mili bo sądzili, że dostajesz do gara nie robiąc praktycznie nic. Albo bali się, że okazując ci odrobinę współczucia sami dostaną baty. W takich domach każdy zna swoje miejsce. - skomentował. Zapewne nie postąpiłby inaczej. Chustki wylądowały na suszarce, a gorąca woda w zlewie.
    Uśmiechnął się cierpko. - A wyglądam? - rozchylił powieki, by móc na nią spojrzeć. - To dość sprawiedliwe rozwiązanie zważywszy na to, że gdyby nie ja, gniłabyś w rynsztoku lub siedziała w więzieniu. Łachmaniarz z sakiewką też przyciągnąłby dużo uwagi, chyba że wydawałabyś pieniądze po trochu. Parę miedziaków na raz. - odparł i powoli wstał. Wyciągnął koc z szafy. Nie po to ją opatrywał, żeby dać się jej zaziębić. Gdy Kotka zajęła "swoje miejsce" ponownie ją przykuł. Ręce nie były przykute bezpośrednio do rury. Miała jakieś pół metra luzu, więc mogła wybrać czy woli otulić się kocem, czy rozłożyć go na ziemi. Do pieca dołożył parę szczapek i szczelnie go zamknął. Nie szedł do łóżka. Sam wziął koc dla siebie, pod nogi podstawił sobie parę stosów książek i wyciągnął się w fotelu. Nie miał zamiaru się z niego ruszać. Usnął szybciej niż mgnienie oka, lecz jeśli dziewczyna nadal nie spała to mogła zaobserwować jaki jest w tym niespokojny. Co jakiś czas brał głębszy oddech, jakby krztusił się powietrzem, mieląc w bladych palcach szorstki materiał przykrycia.
    _________________

     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 30 Sierpień 2018, 13:30   

    Położyła po sobie uszka i tylko pokręciła głową. Bała się i nie było to tajemnicą. Starała się poruszać ostrożnie, schodzić Cieniowi z drogi, starała się nie robić hałasu i jeśli tylko miała okazję, to siedziała w jednym miejscu, starając się nie rzucać w ogóle w oczy. Jednocześnie jeśli dawał jej jakieś polecenia to wykonywała je posłusznie. Tak miała wpojone od maleńkości, więc nawet się nad tym nie zastanawiała.
    Pokręciła głową - byli niemili, bo byłam niżej w hierarchii od nich - wytłumaczyła - byłam tylko przedmiotem na pokaz i nie mieli zamiaru się za mną wstawiać - dodała jeszcze. Zamknęła na moment oczy. Miała nadzieję, że jak ucieknie to będzie lepiej. Znajdzie przyjaciół, jakieś miejsce, w którym będzie mogła mieszkać bez obawy o to, że zostanie zganiona jakąś głupotę, gdzie sama sobie będzie panią. Jak na razie to marzenie było równie realne jak to, że nagle wyrosną jej skrzydełka i będzie mogła latać...niewykonalne, nawet w tej Krainie.
    Nie skomentowała jego słów. Posłusznie przeszła na miejsce, gdzie znajdowały się łańcuchy i dała się skuć. Z zaskoczeniem odkryła, że tym razem dostałą trochę luzu, w przeciwieństwie do poprzedniego razu. Wzięła do niego koc i rozłożyła go, starając się nie robić przy tym zbyt wiele hałasu.
    Usiadła na razie na kocu i obserwowała co robi Gospodarz. Sam poszedł spać, ale na fotelu. Czyżby aż tak jej nie ufał? Możliwe...Przyglądała się mu. Sama jakoś nie mogła zasnąć, mimo iż była naprawdę wykończona. Widząc jednak, ja rudzielec się wierci, postanowiła zaryzykować. Gdy mieszkała jeszcze u swojego Pana, gdy nie mogła spać, lub była obolała po karze, śpiewała sobie różne kołysanki. Pomagało jej to, może i tym razem to pomoże? Ale czy mężczyzna nie skarci jej za to? Jeśli nie spróbuje się to się nie dowie. Owinęła się kocem i zamknęła oczy po czym cichutko, zaczęła śpiewać.
    _________________

     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 30 Sierpień 2018, 14:11   

    Przebudził się na moment, gdy usłyszał cichy, ale czysty głos Marionette. Naprawdę potrafiła śpiewać. Nie przerywał jej i ponownie zamknął oczy. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz słyszał kołysankę. Wsłuchał się w jej tekst. Chciałby takich rzeczy dla siebie, marzył o wzniosłych uczuciach, ale ledwo sięgał gwiazd, a wszystko obracało się w perzynę. Odgonił gorzkie myśli. Skupił się na melodii i pozwolił sobie na dalszy sen.
    Tym razem spał spokojniej, choć i tak budził się co jakiś czas. Zwykł być sam podczas odpoczynku. Towarzystwo Kotki skutecznie go rozpraszało. Czuł się obserwowany w momencie największej słabości. Świeca dawno zgasła, a przez małe szpary między deskami już nie wpadało tyle światła, co wcześniej. W Mrocznych Zaułkach różnica była delikatna, lecz dla niego znacząca. Nadeszła noc. Marionette spała zawinięta w koc. Pomyślałby, że został czymś wypchany, gdyby nie wystające ogony i uszy.
    W zupełnej ciszy odpalił małą olejną lampkę w kącie pokoju i wyciągnął kałamarz, pióro i parę kartek. Nie rysował najlepiej, ale też nie najbardziej koślawo. Po paru próbach udało mu się nakreślić dość karykaturalnego kota z dwoma ogonami. Zaraz pod nim umieścił napis. "Znaleziono kotkę. - G". Teraz gdy miał już oryginał, sporządzenie kopii poszło szybko. Gdy tylko inkaust wysechł, zgasił lampę, zwinął papier i opuścił mieszkanie.
    Poszedł odwiedzić parę szynków, łyknąć piwa i niezbyt dyskretnie zostawić ulotki na uboczu lad. Ciekawskie i podejrzliwe spojrzenia śledziły go na każdym kroku, ale bywalcy widząc, że rudzielec nie jest zainteresowany ich sprawami, a jedynie złoci smutki piwem, dali mu spokój. Paru próbowało go zaczepiać, ale Cień nie rwał się ani do słownych przekomarzanek, ani do bitki. Oczywiście uprzejmie okazał panom należną im uwagę. Zupełnie ignorowani niepotrzebnie się pieklili, a tego wolał uniknąć. Raczono go standardowymi, jakże oryginalnymi epitetami odnoszącymi się do jego wyglądu, ale sztylet przy udzie i czujne spojrzenie trzymały ich na dystans. Nie przeszkadzało to dalszym docinkom. Generalnie wieczór był całkiem udany.
    W drodze powrotnej zaczepił o stragany rozstawione na małym placu wokół studni. Marionette coś musiała jeść. Gdyby nie zauważył targu, nie kupiłby jej nic, bo zupełnie o tym zapomniał. Na chybił trafił kupił trochę mięsa, owoców, warzyw i kaszę. Wiedział co jedzą koty, ale Dachowce? Nie miał pojęcia. Chociaż jeśli migdały i kakao nie zaszkodziły dziewczynie, to kalafior, marchew i brzoskwinie chyba też.
    Wrócił jakieś cztery godziny później. Ostrożnie uchylił drzwi, trzymając wyciągnięty sztylet. Nie raz widział jak Dachowce swymi pazurami w mig otwierały zamki, więc wolał dmuchać na zimne.
    _________________

     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 30 Sierpień 2018, 14:42   

    Widziała jak się przebudził i lekko ściszyła głos, nie widząc jednak żadnego sprzeciwu, kontynuowała śpiew. Gdy Gospodarz zasnął, Marionette sama zwinęła się w kłębek, owijając się ciasno kocem i zasnęła, utulona spokojnym oddechem mężczyzny siedzącego nieopodal oraz dopalającymi się drwami w kominku.
    Była wyczerpana przez co nie śniła nic, a nic. Po prostu odpoczywała, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Nie potrafiła też być taka czujna, więc nie zwróciła uwagi, gdy Gawain się obudził i zaczął się krzątać po mieszkaniu. Obudziła się jednak niedługo po tym jak opuścił mieszkanie. Usiadła i przeciągnęła się, po czym rozejrzała po pomieszczeniu - Cieniu? - zapytała niepewnie i nasłuchiwała. Nie słyszała nic, poza ruchem za oknami. Było też strasznie ciemno. Jej wzrok przyzwyczaił się do tego szybko, na tyle, że mogłaby się poruszać i nie zrzucić wszystkiego na ziemię, ale nie widziała żadnych szczegółów.
    Siedziała tak jakiś czas. Musiała do toalety i chciało jej się pić. Nic jednak nie zapowiadało, żeby rudzielec chciał szybko wrócić. Zaczęła się wiercić. Może była posłuszna i potrafiła grzecznie siedzieć ale i jej się nudziło. Do tego nawet u swojego Pana nie była odgrodzona od toalety i wody, gdy była sama. Musiała coś wykombinować. Wykręcała ręce na wszystkie strony ale łańcuch był zbyt ciasny. Nie da rady się tak uwolnić. Obejrzała dokładnie kłódki, sprawdzając która co utrzymuje i odkryła z ulgą, że jedna, jeśli da radę ją otworzyć poluźni łańcuchy na tyle, że da radę uwolnić łapki. Co prawda pewnie się porani, ale teraz o to nie dbała.
    Wysunęła pazury i starała się jakoś dotrzeć do mechanizmu. Trochę to bolało, ale nie przestawała. Po około pół godzinie, usłyszała charakterystyczne kliknięcie oraz poczuła luz. Westchnęła z ulgą i już po chwili była wolna. Nasłuchiwała jeszcze przez chwilę czy Cień czasem nie wraca i uciekła do łazienki. Gdy tylko załatwiła swoje sprawy, poszła napić się wody. Stawała na każdy szmer i dźwięk dochodzący zza drzwi.
    Nie wiedziała teraz co ze sobą zrobić. Znalazła jakąś lampkę na biurku i zaczęła przeszukiwać mieszanie. Wszystko odkładała na swoje miejsce ale nie znalazła nic przydatnego. Dodatkowo porozrzucane butelki i książki wcale nie ułatwiały poruszania się. Raz się wywróciła, całe szczęście, że nie trzymała wtedy lampki. Ale niestety rąbnęła się o stół i rozcięła lekko łuk brwiowy. Znalazła wyparzone chusteczki i przyłożyła jedną by zatamować krwawienie, po czym zabrała się za sprzątanie. Może nie powinna, ale kurz też nie działał na nią dobrze, w szczególności z jej czułym nosem. Po jakiś trzech godzinach pracy, mieszkanie było uporządkowane, ale jednocześnie nadal Cień mógł spokojnie wszystko znaleźć, bo nie zmieniała zbytnio umiejscowienia jakiś ważniejszych przedmiotów (według niej).
    Nalała sobie znów wody i wróciła na koc, zaskoczona, że mężczyzna jeszcze nie wrócił. Nie wiedziała co dalej robić. W końcu wzięła jedną z książek i zaczęła ją czytać. Była to książka o ziołolecznictwie, która o dziwo tak wciągnęła kotkę, że ta nie usłyszała otwierających się drzwi, ani nie myślała o tym, że chyba powinna przemyć chusteczkę, która teraz leżała obok niej.
    _________________

     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 30 Sierpień 2018, 15:47   

    Nie czuł parcia na drzwi, nie słyszał butelek obijających się o siebie. Do tego z wnętrza dochodziło światło. Wcisnął buta między drzwi a framugę i dopiero wtedy zerknął do środka. Kotka może nie była skuta, ale siedziała tam gdzie ją zostawił. A więc i ona potrafiła zrobić użytek ze swoich pazurów. I łap, bo posprzątała mieszkanie.
    - Miałaś nie kombinować. - powiedział cicho, badawczo się jej przyglądając. - Odłóż to na moment i wstań. Z dala od koca. - poinstruował ją, odkładając torbę z zakupami na blat. Napracowała się dziewczyna. Szkło zostało ułożone w równych rzędach pod ścianą, kurze starte. Na pierwszy rzut oka wszystko było na swoim miejscu.
    Gawain podszedł do Marionette. Wplótł dłoń w srebrne włosy i przeczesał je palcami, a potem szybko oklepał Kotkę. Była czysta. Przetrzepał jeszcze koc i wytrząsnął książkę. Niczego przy sobie nie miała. Spojrzał jej jeszcze w oczy, po czym zabrał się za gotowanie. Otworzył szufladę i wyciągnął kuchenny nóż. Wstawił wodę, umył warzywa i zaczął wszystko obierać i kroić. W zasadzie tyle potrafił. Pociąć, wrzucić do wody i maniakalnie dzióbać widelcem każdy kawałek przyszłej potrawy.
    - Od dawna nie śpisz? - zapytał, wyraźnie oczekując odpowiedzi. Stukot noża o deskę podpowiadał Kotce, że jej zachowanie go zirytowało, może nawet zezłościło. Czasami tylko przerywał i obserwował pokój. Wyraźnie przypominał sobie wcześniejsze położenie jakiejś rzeczy i uspokajał się tylko wtedy, gdy ją odnajdywał.
    Marchew, kalafior i karkówka wylądowały razem. W osobnym garnku pyrkała kasza. Nie solił gulaszu, bo wiedział, że przesadzi z ilością, dlatego użył garści lubczyku i pietruszki. Umył kuchenne utensylia i ponownie wpakował je do szuflady. A potem faktycznie dzióbał widelcem to kalafior, to mięso, a potem marchew. Dzięki temu, że pokroił poszczególne składniki na równe kawałki, nie musiał już dziurawić marchewki, gdy ta zmiękła. Podobnie było z resztą. - Chyba jest gotowe. - powiedział niepewnie nachylając się nad garnkiem. Wyciągnął miseczkę i chochlę. - Powiedz ile chcesz. - powiedział zaczynając nakładać kaszę i nalewać gulaszu. Gdy Marionette dała sygnał, że wystarczy, przekazał jej miskę i łyżkę. - Smacznego, choć nie wiem czy takie będzie. - wzruszył nieśmiało ramionami. Sam zrobił sobie kawy i porwał niedokończoną książkę. - Podręcznik ci podszedł? - zapytał odrobinę zaintrygowany. "Kompendium zielarza lub Ludzi będącymi własnymi lekarzami, poprzez użytek remediów Natury" było dość trafnym wyborem. Była to jednak stara pozycja, a pełny tytuł zawierał jeszcze opis zawartości księgi, bo spisy treści nie były wówczas powszechne. W ten sposób zajmował on pół okładki. "Przedstawiające wspaniałe, lecznicze właściwości wszelakich ziół, żywic, balsamów, kor, kwiatów i korzeni. Jak powinno się je sprawiać, kiedy i jak wybierać, w jaki czas zbierać i na jakie dolegliwości stosować". Zadyszki można było dostać, czytając to na głos.
    Sam siedział przy stole z o wiele nowszą książką. Cienka, kolorowa okładka połyskiwała w blasku lampy. Przedstawiała duże, nadgryzione ciastko. Zresztą adekwatnie, bo tytuł brzmiał "Znikające ciasteczka". Mógł wydać się Kotce infantylny, lecz sądząc po minie zaczytanego Cienia temat był jak najbardziej poważny.
    _________________

     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 30 Sierpień 2018, 16:30   

    Aż podskoczyła w miejscu, gdy usłyszała głos Gospodarza - ja ... przepraszam...nic nie kombinowałam...naprawdę - skuliła się w sobie i przełknęła ślinę. Posłusznie wstała i odsunęła się od koca. Spoglądała na mężczyznę kątem oka. Po co miała teraz kraść? Jakby chciała to by się starała stąd wydostać, a nie sprzątałaby to mieszkanie i do tego jeszcze nie zostawałaby tutaj i nie czytała w najlepsze książki, zapominając o całym świecie.
    Gdy skończył oględziny, stała dalej w miejscu. Nie wiedziała czy może się ruszyć. Przyglądała się jak mężczyzna przygotowuje coś do jedzenia. Nie zapowiadało się to zbyt smacznie, ale teraz nie było to ważne. Ważne, że będzie miała coś w żołądku, coś co jest jadalne.
    - Chyba kilka godzin temu - powiedziała niepewnie. Trudno było określić godzinę, gdy nie ma się dostępu do światła słonecznego.
    Miała położone po sobie uszy. Widziała jak rudzielec jest zirytowany. Nie sądziła by było inaczej, ale dziwiło ją to, że jeszcze nie postanowił jej ukarać. Nawet przy przeszukiwaniu był dość delikatny. Nie sprawił jej jeszcze bólu. Było to dla niej dość niezrozumiałe.
    Podeszła do niego i powiedziała kiedy starczy. Nie brała zbyt wiele. Lepiej by potem dobrała porcję, niż żeby zostawiła. Ale coś czuła, że nie zmieści za dużo w swoim wygłodzonym żołądku. Podziękowała i usiadła do stołu. Powoli zaczęła jeść, nie mówiła jednak nic na to, czy jest to smaczne czy nie. Jak dla niej brakowało tutaj wielu składników, ale cieszyła się, że w ogóle dostała coś ciepłego do jedzenia. To jej starczało. Nie miała zamiaru marudzić na smak. Nie chciała rudzielca denerwować jeszcze bardziej.
    Przełknęła kawałek mięsa - jest dość...ciekawie i jasno napisany - przyznała cicho, nie podnosząc mętnego wzroku znad miski - do tego na pewno przydatny...przepraszam, że wzięłam go bez pytania - wróciła do jedzenia i gdy skończyła porcję zapytała czy może sobie dobrać jeszcze trochę. Jeśli się zgodził wstała i nałożyła sobie dokładkę, którą też zjadła bez słowa.
    Na książkę, którą czytał Cień tylko zerknęła. Nie rozmyślała nad nią. Gdy skończyła jeść wstała i ruszyła do zlewu z zamiarem umycia naczyń. Podziękowała za posiłek i odwróciła się do Gospodarza - przepraszam...czy mogłabym wrócić do czytania? - spojrzała niepewnie na rozwalony koc i leżącą na nim książkę. Nie chciała siedzieć bezczynnie, a tak przynajmniej nie plątała się pod nogami i była też na widoku. Zainteresowały ją te zioła, więc chętnie wróciłaby do lektury, ale pytanie...czy rudowłosemu się to spodoba?
    _________________

     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 30 Sierpień 2018, 17:18   

    Należało spodziewać się tłumaczeń, choć zupełnie zbędnych. Wyjdzie w praniu, jak zwykle. Niektórzy zdobyliby się na akt desperacji i rzuciliby się na niego z dowolnym ostrym lub twardym przedmiotem. Inni zaś woleli powolutku i po cichutku zbierać to co potrzebne w razie gdyby nadarzyła się okazja do ucieczki. A ona po prostu posprzątała i grzecznie siedziała, co było chyba najbardziej podejrzane. - Aż dziw, że i łańcuchów nie poskładałaś. - dodał cierpko.
    - Miałaś więc dość czasu, by uciec. - odparł. - Czemu tego nie zrobiłaś? - syknął i obrócił się na moment w jej stronę. Nie byłby zadowolony i nie miał zamiaru niczego ułatwiać, ale zupełnie nie rozumiał jej zachowania. Mogła wziąć stąd torbę, koce, ubrania i odrobinę zapasów. Nie wyglądając jak szkielet w szmatach może podłapałaby jakąś normalną robotę. Mogłaby śpiewać lub grać do kotleta na dobry początek. Talentów jej nie brakowało, więc czemu jeszcze tu siedziała? Pokręcił jeszcze głową, mamrocząc coś pod nosem.
    Zerknął na nią znad okładki. Zmarszczył brwi, a jego usta wykrzywił blady uśmiech. - Wiem, że nie jest zbyt smaczne. Jeśli chcesz to dopraw wedle uznania. Sól i pieprz znajdziesz na blacie. O tam. Przy słoikach. - wskazał palcem na wypełnione nasionami, liśćmi i orzechami naczynia. Westchnął potem cicho i smutno. Mógł nastawiać najwyborniejsze nalewki, sporządzać skuteczne lekarstwa, ale tej sztuki za nic w świecie nie umiał opanować. Pozostawała poza jego zasięgiem. - Możesz czytać. Nie bierz jednak wszystkiego, co jest w niej napisane, za pewnik. Jest stara i rozwój medycyny skutecznie obalił niektóre z zastosowań tych ziół. Zwłaszcza jeśli chodzi o częstotliwość podawania kolejnych dawek. - odrobinę się rozgadał, ale i tak mieli sporo czasu do zabicia. Musiał teraz poczekać dzień lub dwa na rozejście się tajemniczej wieści o kocie. Bo ten Dachowiec był nietypowy, jak i miejsca, w których ogłaszano jego znalezienie. Przynajmniej tyle czasu im dawał, bo nie wiedział, czy już szukają Marionette, czy czekają na jej wpadkę.
    - To i tak tylko dla ciebie. - odparł zaskoczony pytaniem, bo zdążył się znów zaczytać. W ciszy popijał kawę i pochłaniał kolejne stronice opowieści kobiety z dziurami w pamięci. Tytułowe ciasteczka znikały, a inne rzeczy znajdowała w niespodziewanych miejscach. Notatki z datami pokrywały lodówkę, ale żadna nie niosła wystarczająco jasnej informacji do czego się odnosiła. Głupi telefon do Marka okazywał się przeszkodą nie do pokonania. Nie wiedziała po co miała do niego zadzwonić ani kiedy. Przede wszystkim nie wiedziała, do którego Marka. Codzienne życie było batalią z niezliczoną ilością szczegółów, a jak wiadomo w nich właśnie tkwi diabeł.
    - A idź. - zbył ją, nawet na nią nie zerknąwszy. W międzyczasie zaparzył tylko drugą kawę, by zaraz znów wrócić do lektury. Był już za połową i chciał dziś skończyć tę książkę.
    _________________

     



    Nocny Muzykant

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Marionette
    Wiek: 22
    Rasa: Kotek z Czarnobyla
    Lubi: Dobrą herbatkę *-*
    Wzrost / waga: 167/45
    Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg
    Znaki szczególne: dwa lwie ogony
    Pod ręką: Drewniany flet, sztylet
    Broń: Sztylet
    Bestia: Innocenza (Luna)
    Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.)
    SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
    Dołączyła: 30 Maj 2015
    Posty: 805
    Wysłany: 30 Sierpień 2018, 17:49   

    Uciekła od niego wzrokiem - bo wiem, że nawet jakbym wzięła stąd to co jest potrzebne to i tak bym długo nie przetrwała - przyznała, przestępując z nogi na nogę - nie z tymi ranami - przyznała. Wystarczyło, że ktoś uderzyłby ją mocniej w plecy i już nie mogła się ruszyć z bólu, jaki więc był sens w ucieczce z miejsca, gdzie jak na razie nie działo się nic złego. Miała picie, jedzenie, miejsce do spania. Było tutaj dość ciepło i nikt jej nie karał za każdy nieuważny ruch. Nie miała zamiaru tutaj zostawać na dłuższą metę, ale chciała chociaż dojść do siebie. Czemu był zły, że nie uciekła od niego? Była aż takim problemem? Teraz wiedziała, że chyba powinna spróbować. Bo czy nadarzy się nowa okazja? Na pewno sam jej nie puści...bo zrobiłby to nawet w tym momencie. Już sama nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
    Spojrzała tylko na przyprawy i pokręciła głową. Smak się teraz nie liczył. Było to zjadliwe i to jej wystarczyło. Poza tym nie oczekiwała żadnych luksusów i nie chciała sprawiać dodatkowych problemów czy kosztów. Skoro mężczyzna posiadał takie podstawowe przyprawy to na pewno ich używał na codzień. Nie chciała więc ich marnować dla siebie.
    - Dobrze, dziękuję - powiedziała cichutko. Domyślała się, że nie jest już zbyt aktualna bo niektóre rzeczy nawet jej wydawały się głupie czy bezsensowne, z tego co tam było napisane. Ale podstawowa wiedza jakoś jej się może przydać. Jeśli jednak nie znajdzie pracy i znajdzie się na ulicy to na pewno będzie potrzebować czegoś takiego. Na pewno nie spamięta tego wszystkiego, ale może jakieś ułamki jej zostaną w głowie.
    Wróciła na swoje miejsce i poprawiła koc. Wzięła do ręki tomiszcze i usiadła, opierając się ostrożnie plecami o chłodną ścianę. Wróciła do lektury. Nawet nie zwracała uwagi na mijający czas. Było spokojnie, ciepło, miała pełny żołądek. Mogła się zrelaksować co wcześniej nie było jej znane.
    Była skupiona na lekturze ale coś nie dawało jej spokoju. Jakieś dziwne...chrobotanie? Coś łaziło po mieszkaniu. Odłożyła książkę i na czworaka zaczęła obchodzić całe mieszkanie, szukając źródła dźwięku. Przeszła nawet pod stołem, smyrając Cienia przypadkiem swoimi ogonami. Szukała czegoś i zaglądała w każdą szparę, co chwila przystawała i strzygła białymi uszkami by znów zacząć szukać. Krążyła tak po cały mieszkaniu, nie wydając przy tym żadnego dźwięku i falując oboma ogonami.
    _________________

     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 30 Sierpień 2018, 18:18   

    Jego grymas zastąpiło chwilowe zamyślenie. - Też racja. - przyznał niechętnie. Decyzja należała do niej. Przez przypadek zrobił coś, co nigdy nie udawało mu się, gdy to planował. Całkowicie zbił ją z tropu swoim zmiennym humorem i sprzecznym zachowaniem. Wydała mu się zagubiona.
    - Jak chcesz. - wzruszył ramionami, gdy odmówiła przypraw. Widać, że na ulicy spędziła zaledwie parę dni. - Na twoim miejscu brałbym co dają, bo nigdy nie wiesz, kiedy najdzie kolejna okazja. Z ostrożnością oczywiście. Nie jeden typ zjadł zęby na oszustwach. - powiedział ze sztuczną obojętnością, jakby starał się jej nie pouczać. Widać dziś porady były u niego za darmo. Poza tym jakie ona miała szanse? Praktycznie żadne. Trzymana pod kloszem nie wiedzieć ile, brakowało jej doświadczenia. Takiego zwykłego. Spotykania różnych osób, poznawania ich historii i motywów. W domu jej "pana" najprawdopodobniej wszystko jawiło się jako czarno-białe. Albo idealne, albo z gruntu złe. Tak oceniał przeszłość Marionette na podstawie jej pozornie błahych wyborów.
    Już powoli kończył czytać, gdy Kotka zaczęła się dziwnie zachowywać. Strzygła uszami i zaczęła włazić mu pod szafki. Co jej do diaska odwaliło? - uniósł brew i odchylił się w krześle, a jego dłoń powędrowała do zapięcia uprzęży. Po chwili do jego uszu również doszło charakterystyczne chrobotanie. Widać miał małych współlokatorów. Przejechał dłonią po twarzy. - Zapomniałem nastawić pułapki. - wymamrotał przez dociśniętą rękę, po czym odgarnął włosy do tyłu i wsparł brodę na pięści. Obserwował polowanie. - Ej! Ostrożnie! - podniósł głos, czując jak Kotka przestawia krzesło i pakuje się między jego nogi. Szybko je uniósł i ledwo się mieszcząc, siedział z podkulonymi kolanami. Obracał tylko głową patrząc za Kotką. Wtem dostrzegł gryzonia, który spanikowany przebiegł przez pokój pod metalowy blat. - Pod kuchenką! - wskazał jej kierunek uśmiechając się pod nosem. Ech... postrzelałbym, ale to to zwieje na pierwszy trzask. - rozmarzył się odrobinę, bo już dawno nie był na porządnym polowaniu.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,17 sekundy. Zapytań do SQL: 9