• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kartoteka » Historie Postaci » Retrospekcje » Bal u rodziny Rai
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Pisarka Marzeń

    Godność: Parvatti Rai
    Wiek: 21 wiosen
    Rasa: Baśniopisarz
    Lubi: Spokój, dobry alkohol i muzykę
    Nie lubi: Ludzi, którzy mają krew na rękach
    Wzrost / waga: 165 cm/ 53 kg
    Aktualny ubiór: http://glamradar.com/wp-c...ipped-jeans.jpg
    Pod ręką: .
    Dołączyła: 12 Wrz 2017
    Posty: 90
    Wysłany: 31 Maj 2018, 21:53   Bal u rodziny Rai  

    Państwo Rai jak co roku organizowali bal w swojej letniej rezydencji z okazji przesilenia letniego i ich rocznicy zaślubin. Rezydencja w rzeczywistości była piętrowym budynkiem, nie dużym, tak, że faktycznie nazywanie go rezydencją mogło być nietrafne. Wnętrze domu stylizowane było na ludzką siedzibę z środkowej europy z XIX wieku. Dokładniej miał on przypominać coś w rodzaju dworku szlacheckiego, z obrazami przedstawiającymi ludzi przy pracach polnych, nielakierowanymi meblami, sygnowanymi ręcznie, białymi ścianami i wielkimi piecami kaflowymi w wyjątkowo finezyjne wzory. Do tego wszędzie kwiaty, bądź polne zioła, haftowane przez panią domu serwety lub obrusy i wielkie łoża z siennikami. Za posiadłością górował potężny taras otoczony równie wielkim ogrodem pełnym orientalnych kwiatów z różnych zakątków tego i drugiego świata. To właśnie na tym tarasie w świetle papierowych lampionów wielu barw odbywał się bal. W rogach sali stały stoły z wykwintnymi przekąskami. Na tle oświetlonego przez pochodnie domu grała orkiestra Dachowców. A gości obsługiwali kelnerzy i kelnerki w wymyślnych strojach z kolorowych materiałów i roślin. Wyglądali niczym plemię, które powinno znajdować się nad gorącym morzem.
    Na bal zostały zaproszone wszystkie ważniejsze rodziny, bądź rody szlacheckie w Krainie Luster. Oczywiście też zaproszeń nie wypełniano osobiście by dać pewną swobodę tego, kto będzie uczestniczyć w tym wyrafinowanym i pełnym niespodzianek przyjęciu, jak i kto będzie mógł wyśmiać gospodarzy ich jedynej latorośli. Bowiem córka państwa Rai w opinii publicznej nie miała niczego czym mogła się pochwalić prócz urody.
    Powiem panna Rai na paręset lat uciekła do Świata Ludzi wbrew zakazom rodziców, a po swoim powrocie nikomu nie powiedziała co zobaczyła tam. Dodatkowo na wszystkie oferty małżeństwa odpowiedziała przecząco co robiło z niej wieczną starą pannę, nie mówiąc o tym, że wzbraniała się od obowiązków gospodyni i pani domu.
    Na przyjęciach była ciągle obiektem zazdrości i kpin kobiet oraz pożądania panów przez swój strój.
    Tego wieczoru również zaprezentowała się w sukni ze Świata Ludzi. Bordowa kreacja do ziemi, opinająca jej ciało, z dekoltem na hiszpankę i rozcięciem od połowy uda idealnie podkreślała opaloną skórę kobiety i kontrastowała z jej srebrnymi włosami splecionymi w warkocz i ułożonymi na prawym ramieniu. Paro nie miała na sobie żadnej biżuterii. Makijaż utrzymany był w ciemnej tonacji nadając kobiecie ostry, niedostępny wyraz.
    Kobieta doskonale wiedziała, że większość zebranych jej nie lubi i specjalnie starała się spełnić ich wymaganiom jakoby miała być wiedźmą nie szanującą niczego. Nikt tu nie musiał jej lubić, przecież przyszli zabawić się na koszt jej rodziców i z nimi popijając najdroższy alkohol ze świata ludzi i ręcznie robione przez nich trunki. Mało kto wiedział, że nawet większość przepisów na jedzenie nie było z tego świata, nie mówiąc o muzyce, która grała.
    Białowłosa siedziała na ławce w cieniu kwiatów przyglądając się krytycznie ludziom, którzy pili, rozmawiali, czy też tańczyli.
    Banda głupców krytykujących to, co ich tak zachwyca na tej zabawie.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 3 Czerwiec 2018, 22:46     

    Aeron Vaele przyzwyczaił się do tego, że co chwilę zapraszano go na przeróżne uroczystości, na których wypadało się pojawić. Nie miał wiele do gadania, bo chociaż starał się unikać bankietów organizowanych przez Szlachtę, w wypadku kiedy dostawał zaproszenie, musiał się pojawić. Tak też było i tym razem.
    Ród Rai znał. Nie tyle osobiście, co ze słyszenia, bowiem o córce szanownego państwa krążyły naprawdę ciekawe plotki. Niektóre złośliwe, co można było wywnioskować z raczej ostrych słów podszytych zwykłą zazdrością. Ponoć uciekła na długi czas do Świata Ludzi i przejęła zwyczaje Ludzi. Thorn nie bardzo wiedział na czym miały polegać we zwyczaje, toteż tym chętniej wybrał się na uroczystość, na której oczywiście młoda Rai miała być obecna.
    Wybrał dla siebie ładny strój w kolorach czerni i błękitu, podkreślony srebrnymi zdobieniami. Nie chciał ubierać niczego krzykliwego ale niestety nie mógł też postawić na szaro-bury ubiór. Tak zwyczajnie nie wypadało, Arystokracja powinna ładnie się prezentować.
    Szkoda, że większości było obojętne, czy mieli coś w głowach. Przez dość popularne związki Szlachty z własnymi siostrami czy córkami, rodziły się osobniki 'inne'. Nazywano to szlachetnością krwi, ale w istocie było zwykłym upośledzeniem. Może i wyglądały ładnie, łącząc cechy dwóch spokrewnionych osób, ale nie należały do tęgich umysłów. Cóż za marnotrawstwo materiału.
    Bankiet odbywał się w kwiecistej Rezydencji Rai. Aeron nie przepadał za taką cukierkowością ale nie miał nic przeciwko kwiatom. Zapach unoszący się w posiadłości był przyjemny i czysty, przez co mężczyzna dobrze się czuł w towarzystwie znanych z widzenia osób. Zamienił nawet kilka słów z większością, wdając się w grzecznościowe rozmowy o pogodzie i podróżach, jak nakazywał protokół, ale nie zainteresował się niczym na dłuższą metę. Udawał duszę towarzystwa, przechadzając się po placu, ale nie przystał przy nikim na dłużej. Popijał podany przez kelnera trunek i rozglądał się na boki, nieco znudzony.
    Kiedy wreszcie dano mu spokój (chyba wszyscy już go zaczepili, chwaląc ubiór czy pytając o sytuację na ziemiach Vaele) postanowił odejść na bok, w bardziej ustronne miejsce i tam posiedzieć i pooglądać bawiących się gości.
    Szukał miejsca gdzie mógłby przycupnąć i odnalazł ławeczkę w cieniu, ale zajmowała ją kobieta ubrana w prostą suknię w kolorze wina. Wyglądała w niej pięknie ale zdecydowanie brakowało jej biżuterii. Może nie lubiła przesadzać z ozdobami?
    Wyglądała na znudzoną, ale ciężko było z odległości ocenić czy tak było naprawdę. Thorn postanowił jej nie przeszkadzać. Udał się w stronę ławki oddalonej od zajętej przez kobietę kilkanaście metrów. Ta którą wybrał nie była w cieniu co oczywiście pomniejszało jej wartość, ale nie marudził.
    Przycupnął na siedzisku i poprawił zapięty pod szyją wysoki kołnierzyk i zwisający luźno błękitny, jedwabny szal. Sapnął cicho i spojrzał w niebo, mrużąc oczy. Oceniał ile jeszcze pozostało do zachodu słońca, bo zdecydowanie lepiej czuł się wieczorami i w nocy.
    Zamknął oczy i przeczesał włosy dłonią, trącając kciukiem i małym palcem rogi. Na ten dotyk przeszedł go przyjemny dreszcz, co wywołało lekki uśmieszek na jego ustach. Szybko jednak go opanował i oparł się plecami, rozluźniając mięśnie barków które opadły łagodnie po bokach jego ciała.
    Nie znalazł młodej Rai ale niespecjalnie przykładał się do poszukiwań. Nie zależało mu na tym. Przynajmniej może sobie posiedzieć i posłuchać rozmów innych. Może dowie się czegoś ciekawego?
    _________________
     



    Pisarka Marzeń

    Godność: Parvatti Rai
    Wiek: 21 wiosen
    Rasa: Baśniopisarz
    Lubi: Spokój, dobry alkohol i muzykę
    Nie lubi: Ludzi, którzy mają krew na rękach
    Wzrost / waga: 165 cm/ 53 kg
    Aktualny ubiór: http://glamradar.com/wp-c...ipped-jeans.jpg
    Pod ręką: .
    Dołączyła: 12 Wrz 2017
    Posty: 90
    Wysłany: 4 Czerwiec 2018, 06:42     

    Paro siedziała zadumana spoglądając w stronę horyzontu, gdzie lekko ukryty za krzakami rododendronów widniał rozgrzany od słońca piasek i morze w barwach granatu. Delikany szum fal pięknie komponował się z dźwiękami granego teraz walca. W głowie młodej kobiety tworzyly się obrazy kroków tanecznych, odpowiednich do tej muzyki. Spokojne płynne ruchy pelne gracji tworzyly pełna harmonie z otoczeniem. Szkoda, że tylko nie miała z kim zatańczyć. Mało kto dotrzymywał jej kroku na parkiecie i jeszcze mniej osób próbowało tej sztuki.
    Zauważyła osobę, która przybyła do jej samotni. Przyjrzała się przez chwilę arystokracie odwracając tym samym głowę w jego kierunku. Ostre rysy, czarne włosy z wystającymi rogami i ciemny ubiór oznaczający się bogactwem.
    Typowy Upiorny, wszyscy wystrojeni niczym pawie.
    Może z tego powodu Paro zrdzygnowała z koli, którą wybrała dla niej matka. Sama uważała, że jej srebrne włosy wystarczały za ozdobę. Po co jej drogie kamienie, kiedy jak każda Baśniopisarka roztaczała szczególny dla swej rasy blask. Widząc, że mężczyzna postanowił odpocząć na drugiej ławce wstała. Nie po to udała się w to miejsce by ktoś jej przeszkadzał.
    W tym samym czasie od strony parkietu stąpał mężczyzna w średnim wieku o długich do ramion słotych lokach spiętych na karku wstęgą, dłuższej brodzie o ciemniejszym o dwa tony kolorze, oczach w kolorze wioletu i ubranym w turkusowo-czarny frak. Był to pan tych włości i dobrze znany wszystim par Rai. Tym razem okulary, które coraz częściej mu towarzyszyły zostały na sekretarzyku w gabincie. Widząc Parvatti rozpostarł szeroko ramiona na przywitanie, jakby nie widzieli się parę lat, a nid zaledwie godzinę.
    Białowłosa czując co się święci odwróciła głowę w drugą stonę udając, że nie zauważyła swego ojca. Tymczasem mężczyzna uściskał ją serdecznie całując w policzek.
    -Och nie powinnaś się tak ukrywać, mateczka już zaniepokojona cię szuka. Chodź zatańcz ze mną, chociaż jeden taniec Par, nie każ się prosić.
    Ojciec Paro mówił do niej ciepło, jednak młoda kobieta wiedziała, że nie może odmówić. Jej tata, chodź zdawał się miły, był nieustępliwy w pewnych sprawach. Szczególnie, jeśli chciał by Parvatti wystąpiła publicznie. Uśmiechnęła się zarzenowana i chwytając ojca pod ramię ruszyli razem na parkiet. Krok kobiety był lekki i taneczny, jak czcina bujająca się na wietrze. Stanęli na środku parkietu, gdzie inne tańczące pary ustąpiły im miejsca. Byli tylko oni i właśnie rozpoczynający się drugi walc Dmitrieja Shostakovicza. Ludzie, którzy nie lubili towarzystwa młodej Rai musieli jej oddać miejsce na parkiecie, była wszak najlepszą tancerką w Krainie Luster.
    Układ, który zaprezentowali był banalnie prost, jednak przez lekkość kroków Paro, jej piękną postawę i zgranie podczas tańca z ojcem oraz aurę, którą roztaczali mogło się zdawać, że są z całkiem innego świata. Jak dwie bajkowe postacie wirujące nad ziemią z niesamowitą gracją.
    Na twarzy Paro widniał piękny uśmiech dodatkowo zdobiący całe zdarzenie.Wyglądała, jakby ciągłe wygięcie pleców, wyciąganie szyi i nadąrzania na palcach za dużymi krokami swego partnera nie sprawiało jej żadnej trudności. Pan domu, choć latami uczył się tańca na balach ledwo doganiał swą córkę sprawiając wrażenie ociężałego.
    Gdy walc się skończył para pokłoniła się sobie i publiczności, która nagrodziła ich gromkimi oklaskami by wrócić do swyc dotychczasowych zajęć i porywając do rozmowy mężczyznę z zachwytem.
    Kobieta w czerwonej sukni podeszła do kelnera stojącego przy orkiestrze zabierając z tacy lampkę czerwonego wina by stanąć w kącie tarasu i czekać na odpowiedą cwilę i znowu się ulotnić. Szepty kierowane w jej kierunku przestały być ciekawe parę dekad temu. Może gdyby ludzie wymyślili coś nowego, to by posłuchała, jednak nie było w tym nic, co mogło ją zaskoczyć.
    Ani zapewne nikogo, kto by ją zaciekawił swą osobą.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 13 Czerwiec 2018, 20:18     

    Niewiele brakowało by zaczął ziewać. Był jednak na tyle taktowny i dobrze wychowany, by nie robić tego w towarzystwie a już zwłaszcza na Balach i Bankietach. Choćby były nudne jak flaki z olejem, zawsze trzymał fason i nie pokazywał po sobie znudzenia aż do samego końca.
    Przysłuchiwał się dyskretnie rozmowom ze swojego miejsca na ławeczce. Nie minęło dziesięć minut a już wiedział o czym plotkują Goście. Na językach była oczywiście młoda Rai, bo jakiś inny temat byłby ciekawszy od kobiety, która mimo iż była z urodzenia Baśniopisarką, postanowiła zawędrować do Świata Ludzi?
    Thorn przez chwilę zastanawiał się nad motywem. Czy przed kimś uciekała? A może do tej decyzji popchnęła ją zwykła ciekawość... Cóż, gdyby miał możliwość, sam też wybrałby się do obcego świata choćby po to, by sprawdzić jak wygląda życie Ludzi. Czy jest chociaż trochę podobne do życia w Krainie Luster, bo raczej nie przypuszczał by Ludzie mieszkali jak Mieszkańcy Szkarłatnej Otchłani. Wiele słyszał o Świecie Ludzi ale na pewno nie to, że był nieprzyjazną pustynią.
    Rozglądał się na boki i posyłał uśmiechu każdemu, z kim nawiązał kontakt wzrokowy. Jeśli kogoś zobaczył po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru, kiwał głową na powitanie.
    Na szczęście nikt nie zdobył się na zmącenie jego spokoju i dano mu spokojnie wypoczywać na ławeczce.
    Wtem zaczęło się coś dziać. Tańczące pary rozstąpiły się robiąc miejsce jednej, wyjątkowej. Było to na tyle ciekawe, że Aeron postanowił wstać i podejść bliżej, by przyglądnąć się tańczącym.
    Z niemałym zainteresowaniem obserwował taniec starego Rai i... musiała to być jego córka, we własnej osobie. Nie uśmiechałby się w ten specjalny sposób. W sposób, który zarezerwowany jest dla członków rodziny. Upiorny znał panią Rai z widzenia i nie pomyliłby jej z tą młodą, odzianą w prostą lecz piękną suknię kobietą.
    Z uśmiechem na ustach i niemałą przyjemnością oglądał ich występ, odruchowo analizując kroki. Kobieta wyśmienicie trzymała się schematu, jej ciało gięło się wdzięcznie w tańcu. Hipnotyzowała ruchami. Goście patrzyli oniemieli na taniec ojca i córki, wśród nich był również Thorn.
    Kiedy skończyli, przyłączył się do braw jakimi obsypali parę wszyscy którzy przyglądali się ich tańcu. Jeśli napotkał spojrzenie starego Rai, skłonił mu się lekko oddając w ten sposób wyrazy uznania.
    I na tym skończył się mały pokaz. Aeron został otoczony przez tłum który powrócił do zabawy, wmieszał się w bawiących się i ruszył w stronę kobiety w prostej sukni.
    Nie podszedł do niej od razu, obserwował gdzie pójdzie i co zrobi. Wybrała kąt tarasu co ewidentnie świadczyło o tym, że chciała uciec od większych grup. Może nawet chciała zostać sama, ale jeśli tak, to wybrała złe miejsce na pławienie się w samotności. Ten kto chce ciszy i spokoju nie wybiera się na Przyjęcie.
    Jej suknia, chociaż uboga w jakiekolwiek ozdoby, robiła wrażenie. Materiał otulał pięknie jej ciało, eksponując kuszące, kobiece kształty. Dobrze, że młody Vaele był mężczyzną kulturalnym, bo gdyby było inaczej, pewnie wgapiałby się bezceremonialnie w jej pośladki lub piersi.
    Zauważył, że nie miała na sobie biżuterii. Nie wierzył, by ród Rai nie było stać na ozdoby dla córki. Raczej przyjmował taki stan rzeczy jako fanaberię kobiety, która zdecydowała dziś nie dopełniać stroju żadnym naszyjnikiem, kolczykami, bransoletami czy pierścieniami.
    Wolnym krokiem podszedł do niej ale zatrzymał się w dość sporej odległości, tak, by nie poczuła się osaczona. Nie znał jej i nie chciał ryzykować, że zaatakuje jak zapędzona w kąt żmija.
    - Przepiękny taniec. - zauważył bezosobowo uśmiechając się delikatnie - Czy to w Świecie Ludzi nauczyła się Pani tak oczarowywać ruchem?
    _________________
     



    Pisarka Marzeń

    Godność: Parvatti Rai
    Wiek: 21 wiosen
    Rasa: Baśniopisarz
    Lubi: Spokój, dobry alkohol i muzykę
    Nie lubi: Ludzi, którzy mają krew na rękach
    Wzrost / waga: 165 cm/ 53 kg
    Aktualny ubiór: http://glamradar.com/wp-c...ipped-jeans.jpg
    Pod ręką: .
    Dołączyła: 12 Wrz 2017
    Posty: 90
    Wysłany: 15 Czerwiec 2018, 22:06     

    Słysząc słowa kierowane zapewnie do niej przez mężczyznę nie odwróciła się. Jedynie powieka lekko jej drgnęła w zdenerwowaniu. Uśmiechnęła się z niedowierzaniem i pokiwała przecząco głową. Nie sądziła, że znajdzie się na tyle odważna osoba na tym balu, która by się do niej odezwała. Jednak ktoś postanowił zacząć zadawać serię standardowych pytań na temat jej podróży. Później z chęcią będzie je opowiadać przy kawce z kolegami, czy przy uroczystym obiedzie. Ile ona się tego nasłuchała. "Ej rozmawiałem z młodą Rai, ona chyba chce być jednym z tych ludzi." " Ty a wiesz, że ta idiotka twierdzi, że Świat Ludzi jest lepszy? Kompletnie stuknięta." "W jej wieku powinna szukać męża i rodzić dzieci, a nie szlajać się nie wiafomo gdzie."
    Miała dość tej ograniczonej zgrai rogatych czubków. Jednak jej rodzice świetnie sie bawili jako gospodarze i byli, lub są nauczycielami ich, lub ich dzieci. Przecież są jenymi z najdłużej żyjących ras. Muszą dbać o opinię.
    -Do tańca starczy pasja, podróże są zbędne.
    Dzięki swoim podróżą nauczyła się tańczyć, ponieważ oni są zbyt ograniczeni by chcieć poznać coś nowego. A ludzie eksperymentują ze stylami, łączą je, wymyślają nowe. Są mistrzami w ulubionych dziedzinach i w każdy krok na parkiecie wkładają serce i pasje. A u nic na balach tańce są jedną z reguł, które istnieją niezależne od niczego.
    Przechodzący kelner podał młodej kobiecie szlankę z czerwonym sokiem. Był to sok z pomidorów, z wódką, pieprzem, solą i lodem. Paro wypiła spory łyk i z uśmieche, który nawet nie udawał szczerego odwróciła się do swego rozmówcy postanawiajac się przedstawić.
    -Parvatti Rai, bardzo mi miło pana poznać. Czuję się zaszczyzona pana obecnością i jestem wdzięczna, że pojawił się pan na przyjęciu.
    Głos kobiety kipiał ironią i sarkazmem, jednak zauważyła jak kobiety w tłumie przyglądały się temu arystokracie z rozmarzonym wzrokiem. Istostnie musiała przyznać, że był naprawdę przystojny, nawet jak na realia ich świata. Paro przyjrzała mu się uważniej i prawie otworzyła usta, ponieważ mężczyzna miał podobne do niej oczy, tęczówki w soczystych odcieniach tęczy pięknie okalone oczenią. Poczuła delikany dreszcz.
    Przystojny cholera jak diabli.
    Miała przez chwilę ochotę przeprosić go za swój ton, jednak nie mogła. Nie wiedziała, czy mężczyzna będzie równie nieokrzesany jak reszta szlachty i tylko ciekawość zatrzymała ją w miejscu i oczywiście wrażenie jakie wywołał na niej wygląd tego tajemniczego nieznajomego.
    Szybko wypiła kolejny łyk drinka by przestać się gapić na mężczyznę. Jednak chwila starczyła by twarz młodej Rai zmieniła wyraz na bardziej delikatny, a jej ciało rozjażył ten suptelny blask typowy dla Baśniopisarzy. Szczególna aura, która sprawiała, że wszystko czego dotykali jaśniało i zdawało się piękniejsze.
    Właśnie dlatego młoda dama zrezygnowała z ozdób. Jej włody bowiem iskrzyły się srebrem i złotem, niczym najdroższy jedwab utkany z tymi szlachetnymi kruszczami. Paro spóściła spojrzenie na ziemie zauważając, że znowu gapi się w twarz mężczyzny. Rozejrzała się po gościach i zauważyła niechetne spojrzenia.
    Zaczęła się zastanawiać co ona tu robi i czemu zgodziła się na tą parodię. Powinna teraz gdzieś z dala czytać książkę na plaży, alno chociaż w bibliotece, gdzie nie złapały by jej w sidła obrazy wymówione za jej drobnymi plecami.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 16 Czerwiec 2018, 09:06     

    Kobieta nie wydawała się być zainteresowana rozmową. Nawet nie odwróciła się w jego stronę, ale nie mógł tego wymagać. Przyzwyczaił się do tego, że w wyższych kręgach był czasami ignorowany, z racji na swoje urodzenie. 'Brudna krew' bo tak określano Bękartów, nie zawsze była mile widziana na Balach czy Bankietach. Państwo Rai i tak wykazali się taktem i dowiedli, że obce są im płytkie wykluczenia społeczne, zapraszając do swojej Posiadłości Aerona Vaele.
    Mimo, iż na ogół był tolerowany, niejednokrotnie słyszał za swoimi plecami ściszone głosy matek do ich córek, wzdychających do młodego Arystokraty: "Przestań, mimo iż to bez wątpienia dobra partia... On jest Bękartem. Wasze dzieci nigdy nie byłyby w pełni szanowane na innych dworach. Dość już tych maślanych oczu." I o ile zainteresowanie młodych dam jego osobą bardzo mu schlebiało, o tyle gorzkie słowa ich rodzicielek już niespecjalnie.
    Dlatego też nie zdziwił się, że srebrnowłosa piękność w prostej, acz przyciągającej oko sukience nawet nie raczyła obdarzyć go spojrzeniem. Uśmiechnął się mimo wszystko pod nosem, dalej przyglądając się jej z uprzejmym zainteresowaniem.
    Przechodzący Kelner podał kobiecie szklankę wypełnioną czerwoną cieczą. Gdyby znajdowali się w innym miejscu, Thorn mógłby pomyśleć, że ślicznotka jest jedną z niesławnych Krwiopijców... Zachichotał w myślach. Cóż za głupoty przebiegają mu w tej chwili przez myśl.
    Postanowiła się do niego odwrócić i uśmiechnąć, a jej uśmiech...
    Aeron wysłuchał jej nieszczerych słów i zaśmiał się, nie kryjąc ani trochę wesołości, jaką wywołał jej sarkazm. Oczywiście, że nie czuje się zaszczycona. Oczywiście, że nie jest wdzięczna. Jego obecność była jej obojętna, żeby nie powiedzieć - zbędna.
    Mimo wszystko nie poczuł urazy. Mało tego, poprawiła mu humor bo jako jedyna nie kryła się z niechęcią, mimo iż z jej ust wydobyło się kłamstwo.
    - Ach, kłamczuszka z pani, Panno Rai. - zaśmiał się wdzięcznie, absolutnie nie drwiąc sobie z niej, lecz z sytuacji. Trafiła na Upiornego z dystansem do siebie i tego, jak jest odbierany.
    Wyraz jej twarzy diametralnie się zmienił, kiedy ich oczy się spotkały. Takie same, idealne kopie. Barwy okalające czarne źrenice, otoczone pierścieniami z czarnego obsydianu. Jakby ktoś uwięził tęcze w więzieniach ich oczu, pozwalając by lśniły i oczarowywały każdego, na kogo spojrzą.
    Uśmiechnął się do niej widząc, jak się speszyła. A może tylko udawała? Była piękną kobietą. Jej białe włosy stanowiły kontrast dla wielobarwnych oczu, zupełnie jak u niego czerń jego włosów. Byli podobni a jednak tak bardzo różnili się od siebie.
    - Niemniej dziękuję, mimo iż pani słowom daleko do szczerości. - dodał a jego oczach zatańczyły wesołe iskierki - I muszę przyznać, że ma pani rację, co do pasji. Faktycznie, do tańca ona wystarczy, jednak moim zdaniem podróże i poznawanie innych kultur ubogaca, daje nowe bodźce a co za tym idzie... rozpala ją. - ostatnie dwa słowa wypowiedział ciszej, głębszym, niższym tonem a uśmiech na jego ustach stał się bardziej tajemniczy.
    Przez chwilę przyglądał się jej i jej próbom ucieczki wzrokiem od jego tęczowych oczu. Bardzo starała się pozostać niezauważoną, ale szeptu Gości i ich spojrzenia niestety uniemożliwiały jej zniknięcie w tłumie. Było w tym coś słodkiego i jednocześnie gorzkiego. Była w końcu córką Gospodarzy, musiała się pojawić na ich przyjęciu a mimo wszystko trzymała się na uboczu. Nie wątpił, że została zmuszona... Lecz mimo, iż była córką Rai, mimo iż wymagano, że się pojawi... mogła odmówić. Miała do tego prawo. Mogła wymówić się złym samopoczuciem, brakiem czasu czy czymkolwiek innym. A jednak pojawiła się. Posyłała innym zniechęcone spojrzenia, ale była obecna. A jej ojciec był z niej dumny, Thorn widział to w jego zachowaniu gdy razem tańczyli. Kochał ją całym sercem.
    Upiorny Arystokrata nie był zazdrosny. Nie znał ani Parvatti, ani zażyłości jaka panowała między nią a jej rodzicami. Chociaż sam wychował się w niepełnej rodzinie i doświadczył czym jest 'ciężka ręka' Dziadka, nie zazdrościł nikomu kto miał więcej szczęścia w dzieciństwie. Nauczył się czerpać z przeszłości siłę, bo to ona go ukształtowała.
    - Pewnie nie będę wielce oryginalny jeśli zapytam, jak tam jest. W Świecie Ludzi. - stwierdził z rozbawieniem - Dlatego też rozpocznijmy rozmowę od czegoś... - kiedy rozbłysła blaskiem, zabrakło mu słów w gębie - ...ciekawszego. - dokończył, ale nie mógł oderwać oczu od jej jaśniejących włosów. Wyglądały jakby były ze srebra, poczuł ogromną ochotę by wpleść w nie swoje dłonie i podziwiać, jak kaskadami przelewają się przez palce.
    W tej chwili wydała się mu ogromnie atrakcyjna. Z tęczowymi oczami i srebrem okalającym jej jasną, promieniejącą twarz... Jak piękne wyglądałby z nią u swego boku.
    Delikatnie potrząsnął głową chcąc odgonić próżne, głupie myśli. Posłał jej uśmiech i przechylił lekko głowę.
    - Przepięknie pani wygląda. - zdecydował się powiedzieć, chociaż gdyby mógł, okazałby jej swe zainteresowanie w zupełnie inny sposób. Również ustami, lecz już bez słów.
    _________________
     



    Pisarka Marzeń

    Godność: Parvatti Rai
    Wiek: 21 wiosen
    Rasa: Baśniopisarz
    Lubi: Spokój, dobry alkohol i muzykę
    Nie lubi: Ludzi, którzy mają krew na rękach
    Wzrost / waga: 165 cm/ 53 kg
    Aktualny ubiór: http://glamradar.com/wp-c...ipped-jeans.jpg
    Pod ręką: .
    Dołączyła: 12 Wrz 2017
    Posty: 90
    Wysłany: 19 Czerwiec 2018, 20:59     

    Widząc jak mężczyznę rozbawiły jej słowa uśmiechnęła się. Tym razem szczerze, marszcząc brwi w pytaniu, chociaż wiedziała co mogło mężczyznę tak rozbawić. Widocznie nieznajomy miał mniej przyciasne poczucie humoru niż inni Upiorne, by nie powiedzieć, że ma spięte pośladki, czy też majtki.
    Fakt, że spotkała kogoś, kto nie martwi się o całą dworską etykietę, konwenanse i z kim możliwe, że będzie mogła normalnie porozmawiać, bez sztucznych grzeczności i zbytecznym podlizywaniu się.
    -Ja się przedstawiłam a pan wiadać nie ma takiego zamiaru.
    Zaśmiała się i wytknęła jego błąd żartobliwym tonem. Jednak przez głowę przemknęła jej smutna myśl. Możliwe, że był on przecież na tyle znaną personą, że powinno być oczywistym informacja jak się nazywa, zarówno to, czym się zajmuje. Chociaż w przypadku arystokracji nie miało to największego znaczenie. Przecież większość z nich tylko pilnowała pracy innych decydując co należy sprzedać, co kupić, a kogo zwolnić.
    Słysząc jego dalsze słowa uśmiechnęła się odrobinkę szerzej. Wyglądało na to, że mężczyzna był szczery w swych słowach, albo chciał się bardzo przypodobać Paro. Jednak kobieta miała nadzieje, że to pierwsze.
    Rozpala ją.
    Słowa odbiły się echem w głowie kobiety, a w jej oczach zatańczyły fioletowe iskierki. Zastanowiła się, czy nieznajomy wie o czym mówi. Oczywiście, że pasja rozpala, jednak by mogła to zrobić wpierw trzeba ją posiadać. Prawdziwą i głęboką namiętność powiązaną z pożądaniem.
    -Mówią, że to co obce i niedostępne bardziej pociąga ludzi.
    I też przeraża. Ile to setek lat musiało minąć zanim wyszła na ulicę bez ukrywania swoich włosów i uszu. Jednak teraz śmiało mogła zasłaniać się operacją plastyczną i fryzjerem.
    Kobieta czuła przyjemne ciepło w klatce piersiowej. Mogła z kimś spokojnie porozmawiać bez strachu i specjalnej uwagi na swe słowa. Możliwe, że nawet zainteresowała by go Światem Ludzi. Był by wtedy jednym z nielicznych, który nie posłał by jej na stos za kłamstwa i zdradę stanu. Przecież jako Baśniopisarka powinna przejąć rolę swoich rodziców i nauczać nowe, szlachetnie urodzone pokolenia. Tylko, że nikt z tych zacofanych osób nie wiedział jak daleko zaszła ludzka trchnologia i ile mogą się nauczyć.
    Już miała zamiar odpowiedzieć mężczyźnie o ludzkim życiu jednak została z lekko rozchylonymi ustami spoglądając głęboko w jego oczy. Domyśliła się czemu mężczyźnie brakło słów i wiedziała, że to przez ich naturę. Mało jest Baśniopisarzy na świecie, a większość niespecjalnie udziela się towarzysko. W przypadku jej rodziców aura objawiała się jako oewne uczucie. Kiedy człowiek z nimi rozmawiał, miał wrażenie, że zna ich od dawna i czuł się odprężony, tracił czujność, możliwe, że go przez przyjemne ciepło jakie z nich biło.
    Słysząc komplement srebrnowłosa zarumieniła się zakładając kosmyk włosów za ucho.
    -Dziękuję panu bardzo.
    Podniosła wzrok, czując jak jej skóra na policzkach wraca do normy i pochwyciła spojrzenia gości. Zaczynali tworzyć coraz większą atrakcję przy publice. Młoda dama skłoniła się lekko z uśmiechem.
    -Życzę panu miłej zabawy.
    Ruszyła przed siebie, mijając Thorna odezwała się cicho zasłaniając usta szklanką przed publiką.
    -Będę spacerować w ogrodzie.
    Jeśli mężczyzna będzie chciał kontynuować rozmowę, znajdzie ją. Jeśli nie, to będzie mogła się uspokoić i odsunąć od siebie niechciane myśli i obrazy przystojnego szatyna. Tymczasem ruszyła do ogrodu mijając szepczące tłumy i znikając, za krzakami kwiatów. Usiadła w różanej altanie, na skraju ogrodu gdzie rozpościerał się widok na plażę i morze. Miejsce spokojne i bez zbędnej widowni doszukującej się sensacji.
    Słońce swą tarczą dotykało już horyzontu, jednak w ogrodzie dalej unosił się untrnsywny bukiet zapachowy rozgrzanych przez dzień roślin.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 4 Lipiec 2018, 23:26     

    Panna Rai działała na niego w sposób specjalny. Aeron nie potrafił powiedzieć czy mu się to podobało czy nie. Było w niej coś przyciągającego, coś co kusiło do bliższego zapoznania jednakże równocześnie, mimo uśmiechu jakim go obdarzyła czuł dystans. Potrafił zrozumieć o co może chodzić - kobieta została zaproszona na Bankiet swoich rodziców i zmuszona do obecności. W taki lub inny sposób. A Thorn wiedział, jak uciążliwa potrafi być pod tym względem rodzina, nawet jeśli swojej nie miał już od kilkuset lat.
    Przyglądał się jej uprzejmie, nie skupiając wzroku na pięknej, prostej sukni czy jej kobiecych kształtach, lecz na twarzy i oczach, które bez wątpienia go zahipnotyzowały. Widział w nich własne odbicie i... Czy właśnie tak wyglądał świat widziany jej bliźniaczymi oczyma? Czy postrzegała go tak samo jak on?
    Poznała Świat Ludzi, wyrwała się poza Krainę Luster i Szkarłatną Otchłań. Niezależnie od tego co popchnęło ją do takiej a nie innej decyzji, podziwiał ją. Za odwagę.
    Miał tyle pytań. Zawsze interesował się obcą krainą. Jak tam było? Jak żyli Ludzie? Nie poznał jeszcze żadnego z nich, miał do czynienia jedynie z Cyrkowcami i Opętańcami. Niby byli Ludźmi a jednak...
    Speszył się mocno kiedy wytknęła mu brak taktu. Na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec. Mężczyzna zazwyczaj panował nad sobą, ale czemu by nie pozwolić sobie na odrobinę naturalności w jej obecności? Na uchylenie maski jaką przywdziewał każdego dnia, by ujrzała choć rąbek prawdziwego Thorna?
    - Proszę wybaczyć... - powiedział szybko i wyprostował się z godnością, chcąc zatuszować faux pas - Aeron Vaele. - przestawił się po prostu. Żadnych 'Lordów' chociaż miał prawo do tego tytułu. Żadnych zbędnych tytułów w stylu 'Dziedzic rodu Vaele', bo po cóż je dodawać? Był znany w okolicy na tyle, by wiedzieć, że Mieszkańcy plotkują za jego plecami.
    Bękart. Oto tego prawdziwy tytuł. Niechlubny, lecz przyssany do niego niczym Pasożyt. Piętno którego nigdy się nie pozbędzie, ot co!
    Skłonił się jej lekko, kryjąc zakłopotanie za uśmiechem. Jak mógł przeoczyć tak istotny punkt nawiązania znajomości? Czyżby zapomniał podstaw? A może Panna Rai po prostu działała na niego tak, że zapominał o całym świecie i myślał tylko o niej?
    Kim była ta pięknooka istota o srebrzystych włosach, smukłej sylwetce i bystrej twarzy. Ta, która uciekła z bezpiecznej Krainy Luster do Świata Ludzi. Ta, która tańcem hipnotyzowała równie mocno co spojrzeniem.
    Gdy mówiła patrzył na jej usta. Jej rumieńce były urocze, gdyby mógł, zawstydzałby ją cały czas tylko po ty, by rumieniła się w ten sposób. Była piękna i chyba zdawała sobie z tego sprawę, bo inaczej nie ubierałaby tak wytwornej kreacji.
    Upiorny Arystokrata uwielbiał towarzystwo kobiet, jak każdy mężczyzna. Nie stronił od nich i kiedy tylko mógł, korzystał z życia. Oczywiście nie przesadzał ani tym bardziej do niczego nikogo nie zmuszał, ale gdyby ktoś zapytał go w tej chwili o czym myśli...
    Przed oczami miał jej obraz. Obraz jej szyi która wygina się. Obraz kaskady srebrnych włosów opadających na jedno ramię, robiących miejsce dla jego ust. Jej ciche westchnienie gdy dotknął jej skóry, tak miękkiej i jedwabistej w dotyku. Jęk kiedy jego wargi zetknęły się z jej szyją...
    Cóż za niestosowne myśli!
    Odegnał je natychmiast, przypominając sobie, że jest na Bankiecie u jej Rodziców. Nie powinien myśleć o takich rzeczach a już na pewno nie w obecności Damy. Wstyd się przyznać, ale najwidoczniej Aeron podświadomie pragnął bliskości bo już dawno z nikim nie był. Nie oznaczało to jednak, że może bezkarnie fantazjować o dopiero co poznanej Pannie Rai!
    Uniósł lekko brwi kiedy nagle życzyła mu udanej zabawy i niczym spłoszona łania, umknęła między krzewy. Oczywiście usłyszał co przekazała mu zakrywając usta naczyniem, ale jeszcze długo po tym jak zniknęła stał i patrzył w kierunku w którym odeszła.
    Czy... powiedział coś nie tak? Ach, pewnie wgapiał się zbyt natarczywie!
    W jednej chwili poczuł się jak młodzik na swoim pierwszym w życiu Balu. Popełniał tak głupie błędy... Wyprostował się rozglądając na boki. Postanowił nie pójść za kobietą... Nie od razu. Musiał sprawiać pozory, bo co powiedzą Goście? Co powiedzą Państwo Rai kiedy ktoś przydybie Aerona Vaele i ich córkę w zaciszu, niezależnie czy będą w trakcie rozmowy czy czegoś zgoła innego?
    Nieopodal stała grupka chichoczących kobiet. Upiorny postanowił zaczepić je, zagadując uprzejmie o ich samopoczucie. Trzpiotki zakrywały usta chichocząc, starały się ukryć rumieńce. Były tak słodko niewinne a on nie próbował się naprzykrzać. Obowiązywała tu etykieta i jakiekolwiek łamanie jej byłoby zwyczajnie brakiem szacunku dla Gospodarzy.
    Kilka razy uchwycił spojrzenie Pana Rai i posłał mu uśmiech, skłaniając głowę. Kelnerzy krążyli między zgromadzonymi podając przeróżne napoje. Arystokrata głównie raczył się winem, nie chcąc się upić.
    Dopiero po dłuższej chwili rozmów z Gośćmi udał się na stronę, w kierunku Ogrodu. Nie oglądał się za siebie by nie budzić podejrzeń. Nie ma nic gorszego od skradania się jak idiota na Bankiecie.
    Znalazł ją w Altanie. Przycupnęła na ławeczce wpatrując się w morze i zachodzące słońce. Gdyby Aeron posiadał dar malarstwa... namalowałby ją tak, jak ją teraz widział. Piekną zamyśloną Damę, wpatrzoną tęsknie w skrywające się za horyzontem światło. Nazwałby ten obraz "Zabierz ze sobą mą tęsknotę", mając na myśli Słońce, odbierające Pannie wszystkie troski.
    Podszedł powoli do ławeczki i usiadł, wpatrując się w spokojne fale morza. Nie odezwał się od razu, pozwolił sobie na chwilę zadumy w ciszy. Wiatr niosący sól owionął mu twarz i pozostawił na skórze delikatną, słoną warstewkę.
    Upiorny zamknął oczy, wdychając zapach morza, rozgrzanego piasku, kwiatów i zapach... Parvatti. Subtelny, delikatny.
    Odwrócił się ku niej i uśmiechnął delikatnie, jeśli postanowiła na niego spojrzeć. Znów chciał ujrzeć te tęczowe oczy. Ponownie chciał w nich utonąć, bo cokolwiek robiła ta niezwykła kobieta... działa na niego jak magnes. Chciał być przy niej, rozmawiać z nią, poznać jej historię. Oglądać jej rumieńce, usłyszeć jej śmiech.
    Czekał na jej reakcję. Jeśli nie życzyła sobie towarzystwa, gotów był zostawić ją w spokoju. Jeśli zaś nie przeszkadzała jej obecność Upiornego... mógłby tak siedzieć z nią przez następne sto lat. Nawet w milczeniu.
    _________________
     



    Pisarka Marzeń

    Godność: Parvatti Rai
    Wiek: 21 wiosen
    Rasa: Baśniopisarz
    Lubi: Spokój, dobry alkohol i muzykę
    Nie lubi: Ludzi, którzy mają krew na rękach
    Wzrost / waga: 165 cm/ 53 kg
    Aktualny ubiór: http://glamradar.com/wp-c...ipped-jeans.jpg
    Pod ręką: .
    Dołączyła: 12 Wrz 2017
    Posty: 90
    Wysłany: 25 Lipiec 2018, 08:17     

    Wpatrywała się zauroczona w jego oczy. Dwa cenne kamienie, które zamknęły w sobie barwy świata, a w nich, na samym czarnym miczym smoła epicentrum źrenic jej odbicie. Jej włosy i twarz, ciekawa była jak te oczy patrzą na świat, jakim i jaki go widzą. Czy widziały więcej miłości, przepychu, radości niż jej? Czy wręcz na odwrót? Ile widziały i jak to wszystko zadziałało na ich właściciela.
    Przez myśl jej przemknęło - kim jest ten czarnowłosy mężczyzna o przepięknym spojrzeniu?
    Widząc rumieniec uśmiechnęła się delikatnie. Twarz mężczyzny wyglądała uroczo z taką barwą policzków. Przez chwilę złagodniała, a Pato chętnie by ujęła w dłonie tą szlachetną twarz, która przez chwilę przypominała młodego chłopca zawstydzonego na swym pierwszym balu.
    Jednak ten obraz mógł tylko ukazać się w jej głowie. Nie mogła zrobić tego na balu, nie ze względu na nią tylko na personę która przed nią stała.
    Aeron Vaele. Dziedzic szlacheckiego rodu, bękard zrobiony w szaleńczej przygodzie miłosnej własnej matki, Dowódca Gwardii, kobieciarz i człowiek którego zobaczy w swoim łożu.
    Nie może zrobić inaczej jeśli chce pozbyć się z głowy obrazu tych pięknych oczu. Jej rodzice chodź wybaczyli jej wszystko mieli warunek, że ma poślubić Baśniopisarza, ale nikt nie mówił o posiadaniu kochanka.
    Przez niestosowne myśli Baśniopisarka nieświadomie rozchyliła delikatnie usta a po chwili je przygryzła jednak szybko wzięła łyk drinka by ukryć zmieszanie. Nie powinna sobie pozwalać na takie śmiałe gesty. Wszyscy ich obserwowali.
    Trzeba uciekać.
    Siedząc w altanie zdążyla dopić drinka i odłożyć pustą szklanicę na posadzkę obok ławki. Słysząc kroki nie odwróciła się jednak serce szybciej jej zabiło. Czy to Aeron, czy może jej ojciec, który za pewne wyczół całą sytuację i przy najbliższej okazji zrobi jej aferę czy to ktoś z gości? A może zwierzę? Dopiero gdy postać usiadła obok niej rozpoznała w barwach stroju szlachcica. Odwróciła się w jego stronę z uśmiechem i delikatnymi wypiekami na policzkach. Odnalazła szybko spojrzenie tęczowych oczu chcąc chłonąć egoistycznie ich barwę w zachodzących promieniach słońca. Pragnęła wyryć każdy milimetr jego twarzy. Ostre, szlachetne rysy twarzy, wąskie usta, noc o pięknej linii, szerokie łuki brwiowe, krucze włosy i odchylone w tył rogi.
    Dłuższą chwilę nic się nie odezwała starając się zapamiętać najdrobniejsze szczegóły wyglądu. Chcąc chłonąc zapach jego ciała zmieszany z wonią oceanu i roślin w ogrodzie.
    -Opowiedz mi coś o sobie, chcę cię poznać lepiej. Ciekawisz mnie swą osobą.
    Mówiła szczerze i otwarcie. Nie byli na balu, otoczeni byli gęstym ogrodem, gdzie goście się nie zapuszczali. Nie musieli trzymać się konwencji ani schematów, mogli pokazać siebie, swoje prawdziwe ja ukryte głęboko w oczach, które byly niczym kopie.
    Och jak bardzo chciała tą rozmowę spędzać gdzieć w dzikim miejscu zdala od wszelkich ludzi, gdzie mogli mieć pewność swej niezmąconej prywatności. W mniej oficjalnych strojach przy butelce mocnego Porto popijając wino i zagryzając serem i owocami. Gdzieś na dzikiej plaży w Świecie Ludzi nad morzem Śródziemnomorskim gdzie para na plaży może liczyć na prywatność. Gdzie nikt nie mógł by na ich temat plotkować.
    Melancholia widniała w jej oczach. Tęsknota za dalekimi krajami, za pięknymi krajobrazami, dzikimi ziemiami. Świat gdzie żądzili ludzie, gdzie nir było potworów i dziwnych miejsc niczym z bajki. Gdzie ludzie nie mieli metek przypiętych od urodzenia.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 28 Wrzesień 2018, 20:31     

    Wiatr delikatnie muskał twarz Upiornego Arystokraty. Niosąc ze sobą sól rozpościerającej się w oddali morskiej toni, owiewał policzki mężczyzny, prześlizgiwał się po szczęce szczypiąc nieco skórę. Widmowa dłoń gładziła twarz Aerona, niczym czuła kochanka. Zamknął oczy pozwalając sobie na głębszy oddech. Gdyby mógł, zostałby tutaj już na całe życie. Zastygłby w tej pozycji, pozostałby nieruchomym posągiem. Widok spokojnych fal i zachodzącego słońca miałby już na co dzień... ale czy codziennie widziałby te przepiękne, tęczowe oczy? Oczy w których utonął, gdy tylko jego własne napotkały tamte.
    Patrzyła na niego. Jej policzki, zarumienione zapewne od wiatru, wydawały się być w tej chwili tak delikatne... Powstrzymał odruch w którym chciał dotknąć jej twarzy. Nie. Nie mógł tego zrobić. W całej swojej tęsknocie, nie mógł uczynić żadnego ruchu. Ta kobieta była przeznaczona komuś innemu.
    Zrozumiał to gdy ich spojrzenia spotkały się na długą chwilę. Wszechogarniająca cisza pozwoliła mu odczytać z jej oczu wszystko to, czego nie mogła powiedzieć wprost. Ona również tęskniła. Ona również łkała we wnętrzu. Ona też miała rany...
    Otworzył usta by coś powiedzieć a smutek w jego tęczówkach zdradził go. Poczuł się tak, jakby długoletni przyjaciel właśnie wyjawił drugiej osobie jego najskrytsze sekrety. Poczuł się... zupełnie nagi. W jej spojrzeniu ujrzał nagle siebie, zagubionego, bezbronnego. Zobaczył na swej twarzy strach.
    Kiedy się odezwała, uciekł wzrokiem w bok. Nie mógł wytrzymać jej taksującego spojrzenia. O czym myślała?
    Nie odpowiedział od razu. Wpatrzył się w zachodzące słońce a jego brwi zmarszczyły się nieznacznie. Dlaczego tak ciężko było mu sklecić jedno, proste zdanie? Dlaczego w tej chwili miał ochotę powiedzieć jej jednocześnie wszystko i nic? Za cenę jej spojrzenia... Tych pięknych, smutnych oczu pochłoniętych wewnętrzną walką myśli.
    - Jestem... - odwrócił się w jej stronę i odszukał tęczy. Gdy wpadł w jej sidła, zabrakło mu języka w ustach. A może właśnie teraz okrył, że go ma?
    Zmrużył oczy, nie odrywając ich od jej źrenic. Czas zwolnił, wiatr poruszył jego włosami, prześlizgując się między rogami w pieszczocie, jak gdyby sama natura zachęcała go w tej chwili do ruchu.
    Aeron przysunął się do niej powoli, pochylił się, zahipnotyzowany. Koniec, przepadł w tych oczach. Już nigdy nie będzie taki sam, już nigdy nie zapomni gry kolorów zamkniętych w obręczach tęczówki. Nie zapomni oczu w których ujrzał prawdziwego siebie.
    Jego twarz znalazła się tak blisko jej twarzy. Czuł jej zapach pomieszany z wonią morza, czuł ciepło jej skóry i oddechu. Zapragnął zamknąć to w dłoniach i już nigdy nie wypuścić.
    Uchylił usta i musnął delikatnie jej wargi, miękkie jak aksamit, kuszące i obiecujące zapomnienie. Może właśnie tego potrzebowali? Chwili rozkoszy, która zmaże ból i tęsknotę za tym, co nigdy nie nadejdzie? Po latach szukania nagle odnaleźli się i zrozumieli, że nigdy nie dane będzie im zaznać szczęścia. Nigdy nie będą spokojni.
    Jeśli nie protestowała, złożył na jej ustach pocałunek będący niczym uśnięcie skrzydeł motyla. Ich oczy jeszcze nigdy nie były tak blisko siebie. Jeśli zaś postanowiła ingerować, odsunął się od niej i przeniósł wzrok na morze.
    Wiatr ponownie przyniósł ze sobą sól, wciskając ją między powieki i sprawiając, że naturalnym odruchem zaczęły się szklić. A może to nie przez sól? Może nieopisane uczucie targające wnętrzem Arystokraty postanowiło właśnie w tej chwili zmaterializować się i wylać cały żal, który mężczyzna dusił od lat właśnie łzami?
    Długoletniego bólu nie da się zagłuszyć tak łatwo. Zwłaszcza, gdy wszystko i wszyscy przypominają ci o tym, kim jesteś.
    _________________
     



    Pisarka Marzeń

    Godność: Parvatti Rai
    Wiek: 21 wiosen
    Rasa: Baśniopisarz
    Lubi: Spokój, dobry alkohol i muzykę
    Nie lubi: Ludzi, którzy mają krew na rękach
    Wzrost / waga: 165 cm/ 53 kg
    Aktualny ubiór: http://glamradar.com/wp-c...ipped-jeans.jpg
    Pod ręką: .
    Dołączyła: 12 Wrz 2017
    Posty: 90
    Wysłany: 29 Wrzesień 2018, 11:15     

    Nuta tęsknoty i żalu zgęstniała nad ich głowami. Och, czy tak miało zostać? Ściskająca serce w bólu i wyciskająca z duszy wszystkie niepokoje na wierzch niczym z dzieci, które dopiero uczą się stawiać pierwsze kroki.
    Niepewne ruchy, odwracanie twarzy, krótsze oddechy, słowa których nikt nie chce wypowiedzieć, choć nieme dźwięczą w powietrzu. Emocje przelewające się przez barwy oczu, rozdrapujące największe rany i najczulsze wspomnienia. W sekundy z przyjaciela stając się wrogiem i opoką.
    Milczenie mężczyzny zaciskało serce kobiety w klatce jej własnych żeber, a ono przecież chciało wyskoczyć i pofrunąć daleko przed siebie.
    Jestem.
    Jedno słowo, tylko jedno, a sprawiło, że w duszy Paro pojawiło się więcej niepewności o jutro, niż w całym jej życiu. Jednocześnie miała ochotę uciec i zostać. Bała się co jeszcze może ujrzeć w źrenicach tęczowych oczu. Czy zobaczy tą część siebie, której dawno się pozbyła? Czy zobaczy w niej tą kobietę, którą nigdy nie chciała być, tą która musiała zabijać i zwodzić by przetrwać w innym świecie. Czy zobaczy tą, która z głodu dopuszczała się czynów karygodnych? Czy może jednak zapamięta ją taką jaka jest teraz? Piękną, czystą i elegancką w otoczeniu kwiatów i zachodu słońca jak słodki sen?
    Kiedy zbliżył się do jej twarzy delikatnym ruchem dotknęła dłonią jego ręki. Delikatne muśnięcie miękkiej skóry wywołało na plecach Paro dreszcz. Gorący i zimny jednocześnie, a może było to tylko złudzenie wywołane chłodnym powiewem wieczoru. Przymknęła oczy przy drugim delikatnym pocałunku i otworzyła je po chwili. Odnalazła spojrzenie tęczowych oczu zasłoniętych przez wodę. Nie myśląc jej ciało samo przejęło ster nad sytuacją nie chcąc przedłużać więcej tej samotności. Przysunęła się bliżej Ciernia jedną rękę kładąc na jego plecach, a dłonią drugiej muskając jego krucze włosy. Całym ciałem przylgnęła do niego w objęciu i skryła twarz w zagłębieniu jego barku nad obojczykiem. Przymknęła oczy w niemej prośbie by nie strącał jej rąk z siebie. Na jedną chwilę, którą mogła zamienić w ciągłą wieczność.
    Ciepło ciała i zapach mężczyzny koił jej nerwy, wytężyła zmysły by zapamiętać łaskoczące ją w palce kosmyki włosów, ciepło skóry na karku, przyjemny spokój jaki ją ogarnął w tych ramionach. Czas się zatrzymał, nie było więcej ogrodu i morza, przyjęcie nie było ważne, a ona mogła by nawet teraz umrzeć. Czuła jak przez ten krótki moment wszystkie jej zranione kawałki złączyły się w jedną całość i zyskały harmonię.
    Jeśli mężczyzna wykonał jakiś gest obronny odsunęła się od niego zażenowana własnym, nie rozsądnym zachowaniem. Jednak jeśli się od niej nie odsunął przysunęła by się bliżej naciskając swoim ciałem na jego, nie chcąc kończyć tej ulotnej chwili, która jednocześnie mogła być tylko majakiem.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 26 Listopad 2018, 15:29     

    Nie spodziewał się takiej reakcji. Co prawda nie znał jej, ale pierwsze wrażenie kazało mu myśleć, że należy do osób nieprzystępnych.
    Słyszał o niej przed przyjściem na przyjęcie. Jej ojciec raczej był oszczędny w dzieleniu się nowinkami dotyczącymi życia jego córki, ale przecież nie tylko on wiedział więcej. Dwór plotkował, nawet jeśli stary Rai im tego zakazał, słodkie szczególiki opuszczały dwór niekontrolowanie. Wystarczyło, by jedna ze służących będąc na targu westchnęła, że już dawno nie widziała Parvatti.
    Aeron, z racji, że uważał się za mężczyznę kulturalnego, nigdy nie drążył tematu, ale dochodziły do niego przeróżne głosy.
    Założył, że go odepchnie. Że zaprotestuje. Przecież naruszał jej prywatną strefę, ładował się z buciorami w jej życie, bo nawet jeśli zakończy się to przelotnym romansem, ona nie będzie już taka sama. On z resztą też nie. Utonął w jej oczach, skradła jego uwagę i w tej chwili była całym jego światem.
    Pocałunek, chociaż delikatny, wywołał u niego dreszcz. Tęcza w jego oczach szkliła się od soli przyniesionej morską bryzą.
    Zaskoczony tym, że do niego przylgnęła, początkowo nie wiedział co zrobić. Czy powinien zakończyć to już na początku? Całym sobą pragnął, by pozostała już w tej pozie na zawsze. Jej lekki uścisk niosący ciepło dodawał mu sił. Sprawiał, że Upiorny zapominał o wszystkim co ich otaczało.
    I nagle poczuł w sobie siłę. Siłę wystarczającą, by stać się jej podporą i tarczą. Wtuliła się w niego budząc pierwotny, męski instynkt chronienia istoty słabszej, bezbronnej.
    Spowolniony pocałunkiem czas ani myślał by ruszyć, grając w ten sposób na korzyść, bo każdy ruch trwał dłużej i przeciągał rozkosz.
    Arystokrata objął ją powoli, przyciskając do swojego twardego ciała. W jego oczach była delikatna jak szklana figurka. Nie znał jej słabości, małych pęknięć które z pewnością nosiła, bo przecież nie ma na świecie kogoś, kto nie nosi skaz.
    Pokruszone kawałki jego duszy poruszyły się, jakby poczuły bodziec dzięki którym ponownie złożą się w całość. Niestety, mimo najszczerszych chęci, jego rany nigdy się nie zasklepią. Co dzień były na nowo rozdrapywane. Nie okazywał słabości bo tak został wychowany, ale bywały dni kiedy miał ochotę wyć, rozszarpując ciało na strzępy. Zastanawiał się, czy nie lepiej zakończyć to wszystko, bo chociaż fizycznie był zdrowy, jego duch konał.
    Jej dłoń wpleciona w jego włosy była w tej chwili źródłem delikatnego prądu, który przechodził go od karku, przez całe plecy aż do kości ogonowej. Przechylił głowę powodując jej ręką tak, by nieopatrznie musnęła podstawę jego rogów. Jeśli poddała się temu ruchowi i musnęła je, wstrząsnął nim mocny dreszcz. Przycisnął ją mocniej, zamykając ją w objęciach.
    Odebrał jej zachowanie jako przyzwolenie. Po chwili odsunął się lekko, popuszczając uścisk i spojrzał na nią z góry. Wtuloną w obojczyk twarz kobiety objął dłońmi a kiedy przesunął jedną z powrotem na jej plecy a drugą zatrzymał na jej karku, jego usta odnalazły jej słodkie, miękkie warki.
    Ten pocałunek pełen był pasji. Gorący, namiętny, może trochę natarczywy ale rogaty ani myślał kończyć. Spijał nektar z jej ust, jego język penetrował dokładnie jej wnętrze poszukując odpowiedzi na niezadane nigdy pytania. Cichy pomruk wyrwał mu się, bo poczuł, że jeśli nie teraz, o nigdy. Już dłużej nie wytrzyma spojrzenia jej tęczowych oczu.
    Oderwał się od niej zaledwie na chwilę. Pijany pocałunkiem, wbił wzrok spod półprzymkniętych oczu w jej twarz. Posłał jej lekki uśmiech który miał być zapewnieniem, że nie dzieje się nic złego. Jeśli istniało coś takiego jak przeznaczenie, oni byli jego ofiarami.
    - Pragnę cię, panno Rai. - powiedział cicho - Pragnę wielbić cię, wynieść aż pod gwiazdy. Powiedzieć ci wszystko ale i nie mówić nic, ust używając do czegoś zupełnie innego. - ponownie zaczął ją całować - Jestem niewolnikiem spojrzenia twych oczu. Pozwól poczuć mi pod sobą twoje ciało, drżące i rozpalone. Ogień pożądania wypala mnie, nie pozwala logicznie myśleć. - mruknął między pocałunkami, zdobywając się na szczerość - Jeśli jednak nie podzielasz moich uczuć, daj sygnał. Odejdę, nie bez żalu ale... odejdę. Wariuję, panno Parvatti, daj mi odpowiedź.
    Czekał na nią, ale nie bezczynnie. Znowu połączył usta z jej ustami i szukał. Szukał niecierpliwie. Jej smak był odurzający, jak narkotyk. Pragnął nie przestawać, pozostając w narkotycznym otępieniu już na zawsze.
    _________________
     



    Pisarka Marzeń

    Godność: Parvatti Rai
    Wiek: 21 wiosen
    Rasa: Baśniopisarz
    Lubi: Spokój, dobry alkohol i muzykę
    Nie lubi: Ludzi, którzy mają krew na rękach
    Wzrost / waga: 165 cm/ 53 kg
    Aktualny ubiór: http://glamradar.com/wp-c...ipped-jeans.jpg
    Pod ręką: .
    Dołączyła: 12 Wrz 2017
    Posty: 90
    Wysłany: 26 Listopad 2018, 23:22     

    Czy ona kiedyś była nieprzystępna? Czy udało jej się trzymać ludzi na dystans? Pewnie największą zasługą była jej pozycja, która zapewniała nietykalność i jej rodzina. Dumni rodzice, którzy ze wszystkic sił starali się się uchronić swą piękną córkę, wychować ją i zapewnić życie godnej, szanowanej się osoby.
    Ale to nie była ona.
    Była kimś zupełnie innym, chociaż sama nie wiedziała, lata podróży po świecie, a właściwie światach wytworzyły u niej pewien dysonans. Porywisty wiatr zmian pociągnął ją ze sobą i zgubił w sobie. Zagubiona nie wiedziała czasem kim jest i czy osoba, którą widzi w tafli lustra jest tą samą, która na nią spogląda przez całe życie zza zwierciadła. Teraz jednak nie było to istotne, tak samo jak bal, gdzie goście już zaczęli plotkować, mie mogła się przejmować niczym w tych ramionach.
    Bo nic nie istniało, wszystko było snem, marą. Jedyna rzecz, równie prawdziwa, co niemożliwa to uścisk mężczyzny na jej nagich ramionach, gdyby tak mogła zatrzymać czas i uwiecznić chwilę na płutnie swej skóry była by dumna z tych znamion przelotnej miłości. Namiętności mężczyzny, którego nie znała, choć zdawał się jej bliższy niż jej własna osoba. Była nim, wtapiała się w jego ciepłą skórę, ramiona i włosy, zostawiając tą część siebie, której latami unikała. Parvatti, przed którą uciekała i której istnienie negowała dziennie przez 600 lat.
    Poddała się ruchowi Upiornemu i przejechała dłonią od końca jego rogów, aż do samej ich nasady zatrzymując palce przy skroni. Poczuła jak zadrżał i musiała się powstrzymać by nie westchnąć z rozkoszy.
    Więcej, całe jej ciało błagało o więcej i dostała, niczym nagrodę za samotne lata jej istnienia. Słodki pocałunek łączył smak morskiej bryzy i słodycz ust mężczyzny. Baśniopisarka nie opierała się, jedną dłonią muskała włosy mężczyzny, a drugą ściskała materiał jego koszuli na piersi. Och słodka rozkoszy odbierz jej oddech i uduś tą ekstazą która niczym ocean podczas przypływu wypełniała ją całą, aż po czupki palców. Apokalipsa mogła by przyjść i nie zdołała by jej wyrwać.
    Gdy na chwilę się odsunął zobaczyła jego posągową twarz ubrudzoną przez jej szminkę, jednak czy to miało znaczenie? Ślady nierównej walki można było zmyć, jednak nie wymarze z pamięci tych cudnych oczu przyćmionych namiętnością. Odwzajemniła uśmiech, jednak jej był nieobecny, rozmarzony. Całowała mężczyznę tańcząc w ustach językiem w rytm bicia ich serc. Jej przerywany pocałunkiem oddech splatał się z jego w jeden.
    -Och tak, błagam tak.
    Westchnęła po chwili w odpowiedzi wracając do pocałunku, przegrała tą walkę, wpadła w wir namiętności i żadno moc nie była teraz w stanie wyrwać jej z objęć jednocześnie tak silnych i delikatnych. Zresztą nie chciałs tego, dotyk mężczyzny był dla niej jednocześnie lekarstwem co trucizną i nie mogła zadecydować, czego będzie miała więcej w wsych żyłach po tym spotkaniu. Nie wiadomo nawet czy Aeron sam mógł zdecydować czy ją ocali czy zabije. Pewnie nawet nie mógł o tym wiedzieć, oczywiście, że nie mógł byli gylko dwójką nieznajomych, którzy na jeden moment ukoili swój żal w ramionach drugiego.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 20 Luty 2019, 23:47     

    Gąszcz otaczających ich krzewów i szum morza, ukrywał niemały sekret. Oto między listowiem, na małej ławeczce siedziała para, kobieta i mężczyzna. Baśniopisarka i Upiorny Arystokrata. Istoty, które nie powinny się nigdy spotkać w takiej scenerii. Historia pokazała, że rogaci szlachetnie urodzeni rycerze za nic sobie mieli piękno tej krainy i tysiące lat temu postanowili ją podbić, eliminując wszystkich którzy stanęli im wtedy na drodze. Sięgnęli po władzę, spychając prawdziwych władców Krainy Luster na drugi plan.
    Tak, bo to właśnie Baśniopisarze pochodzili w pierwszej linii od legendarnych Twórców tego świata. Tych, którzy postanowili chwycić za pędzle i namalować piękne magiczne lasy, rzeki i słodkich, herbacianych wodach, malownicze miasteczka. Nadali Krainie Luster kształt, dali życie i to im należały się pokłony.
    A jednak, wśród szumu rozbijających się o brzeg fal głaszczących brutalną pieszczotą miękki piasek, między drapiącymi ciało gałązkami, na zimnej ławce, Upiorny Arystokrata wziął w posiadanie to, czego nie miał prawa brać. Na co nie miał prawa nawet spojrzeć. Co więcej, Baśniopisarka oddawała mu się, jego pieszczotom, łaknąc więcej i więcej.
    Nie mógł pozostać głuchy na jej pojękiwanie, słodkie prośby i sygnały jakie dawała całym ciałem. Słyszał jej przyspieszony oddech, bo dla niego nie liczył się śpiew morza czy roślin. Czuł ciepło jej rozpalonego ciała, bo łaknęła jego dotyku, lgnęła jak spragniona pieszczot kotka. Kimże by był, gdyby pozostał bierny?
    Kiedy dotknęła jego rogów, musnęła je dłonią i przejechała przez całą ich długość, zachłysnął się własnym jękiem, którego nie potrafił już stłumić. Ścisnął ją mocniej, odrobinę brutalniej i w jednej chwili zapragnął jej ust bardziej, niż czegokolwiek innego.
    Była jego, a on był jej. W tej chwili liczyło się tylko pożądanie, pierwotne instynkty nakazujące porzucić wszelki wstyd, najzwyczajniej położyć się wśród wysokiej trawy i zabrać to, co przecież była gotowa mu oddać.
    Nie wypuszczając jej z objęć, przesunął dłonią po jej plecach i znalazł zapięcie sukni. Pociągnął za nie, odrywając usta od jej ust i posłał jej uśmiech. Pijany żądzą, był gotów na wszystko, byle tylko nie zaczęła protestować.
    Jeśli nie wykonała żadnego gestu nakazującego mu przestać, pociągnął za zapięcie mocniej, na tyle, by uwolnić z jej ciasnej sukni więcej słodkiego ciała. Zamruczał zadowolony i zbliżył twarz do jej obojczyka, który zaczął kąsać, schodząc coraz niżej.
    Jednocześnie dłońmi zjechał nisko i napinając mocno ręce, uniósł Parvatti i następnie posadził sobie na kolanach. Chciał, by poczuła jak jego własne ciało daje świadectwo, jak wielki płomień bucha teraz w jego żyłach. Mogła poczuć twarde mięśnie grające pod ciemnym ubiorem w rytm uderzeń serca. Jego ramiona opadły na nią jak stalowe szlabany, odgrodziły ją od całego świata. Teraz należała do niego.
    Siedząc mu na kolanach mogła poczuć wszystko, również jego gotowość do posunięcia pieszczot dalej, bowiem już od jakiegoś czasu musiał trzymać nogi w lekkim rozkroku. Męskie ciało dawało jasne sygnały.
    Kiedy już usadowił ją wygodnie na sobie, sięgnął jedną dłonią pod jej suknię i przejechał dłonią po jej nodze, od kolana aż po biodro. Jego pocałunki, gorące i namiętne, stały się spokojniejsze. Był jak drapieżnik, który zrozumiał, że jego ofiara nie ma już dokąd uciec. Ale może to złe określenie, bo aktualnie nie postrzegał jej jako zwykłej kochanki na jedną noc. Była kimś więcej, jej oczy złapały go w sidła. Może więc powinno się powiedzieć, że to ofiara usidliła drapieżnika i to on wpadł po uszy?
    Testosteron buzował mu w głowie tak mocno, że Aeron miał wrażenie, że faktycznie zaraz zerwie z niej suknię a z siebie szaty i połączy się z nią w prawdziwych, miłosnych splotach, mając w nosie bawiące się towarzystwo. Jej westchnienia i jęki były najsłodszą muzyką a on czuł się spełniony, bo wiedział, że każda pieszczota sprawia jej przyjemność.
    - Czy ty też to czujesz, słodka panno Rai? Czy i ciebie wypala żądza? - wydyszał, zbliżając usta do jej ucha - Powiedz, czego pragniesz? Czego chciałabyś w tej chwili najbardziej? - polizał płatek jej szpiczastego, pięknego ucha - Dam ci wszystko, Parvatti, moja piękna Baśniopisarko. - jego głos, zmysłowy i ciemny, wlewał w nią pożądanie. Aeron wiedział jaką moc mają słowa, zwłaszcza kiedy wypowiadał je wprawny Gracz.
    Ścisnął jej udo, dając wyraz zniecierpliwieniu. Nie chciał, nie mógł dłużej czekać. Szalał na jej punkcie, jeszcze żadna kobieta nie wzbudziła w nim tak silnych emocji.
    - Dam ci wszystko... - powtórzył - ...tylko powiedz, że mnie kochasz. - za późno ugryzł się w język.
    Nagle targnął nim wstrząs. Jego ciało grnęło i nagle jego usta, jego dłonie i reszta ciała zatrzymały się w miejscu, jakby ktoś sprawił, że Aeron Vaele zamienił się w słup soli.
    Zrozumiał właśnie, co powiedział. Dotarło do niego znaczenie ostatnich słów i... przestraszył się. Czemu to powiedział? Nie nie nie. Nie powinien nigdy wypowiadać tych słów na głos. Nigdy!
    W jednej chwili zdjął ją ze swoich kolan i posadził na ławce, odsunął się i patrząc w ziemię dotknął twarzy. Cóż on najlepszego uczynił? Dlaczego... pozwolił sobie na taką słabość? Dlaczego odkrył przed nią tą skrywaną przez wiele lat część siebie. Część, którą trzymał w tajemnicy. Pielęgnował i nie pozwalał nigdy ujrzeć światła dziennego.
    Wstał i zrobił krok w tył. Z rozmazaną na ustach szminką Baśniopisarki, potarganymi włosami, pomiętą koszulą wyglądał... Nie miał odwagi na nią spojrzeć. Dał się ponieść i wyjawił jej za dużo. Powinien... Powinien ją teraz zabić. Nikt nie może wiedzieć, że pod twardą skorupą kryje się spragniony szczerego uczucia słabeusz.
    Podniósł na nią oczy, brwi miał zmarszczone a w jego spojrzeniu było widać determinację. To koniec, panno Rai, nie możesz znać sekretu Lorda Vaele.
    A jednak... nie wyjął broni. Nie użył mocy. Jego spojrzenie złagodniało, pojawił się w nich żal i strach. Zza krzewów dobiegły głosy, znajome głosy ojca Parvatti i kilku gości. Szukali jej, nie jego.
    - Wybacz. - powiedział nagle. Przez chwilę jeszcze mierzył ją wzrokiem po czym skłonił się nisko i zostawił ją samą, pośród śpiewu morza i listowia.
    Wiatr odebrał wspomnienie wspólnych chwil, kiedy owionął chłodem jego twarz. A mijani goście, widząc jego stan i szminkę, obdarli go z resztek godności, odprowadzając go podejrzliwymi spojrzeniami i cichym, dobrze znanym mu zdaniem, wydobywającym się z półprzymkniętych ust:
    "Książę Kłamstw i dzisiaj zebrał swe żniwo."



    c.d.n ?
    _________________
     



    Pisarka Marzeń

    Godność: Parvatti Rai
    Wiek: 21 wiosen
    Rasa: Baśniopisarz
    Lubi: Spokój, dobry alkohol i muzykę
    Nie lubi: Ludzi, którzy mają krew na rękach
    Wzrost / waga: 165 cm/ 53 kg
    Aktualny ubiór: http://glamradar.com/wp-c...ipped-jeans.jpg
    Pod ręką: .
    Dołączyła: 12 Wrz 2017
    Posty: 90
    Wysłany: 3 Marzec 2019, 19:43     

    Czuła się oszołomiona, albo upita pieszczotami arystokraty. Samotne ciało pragnęło więcej czułości. Bez żadnego wstydu okazało mężczyźnie swą samotność, tęsknotę za ciepłem i bliskością innego ciała. Chciała się zatracić na tą jedną chwilę, pozwolić dotykiem okraść swą godność, pocałunkiem oddać oddech i w objęciach na ten jeden ulotny moment otworzyć swoje serce by utulić ich wspólnie w tym krótkim śnie.
    Bo dobrze wiedziała, że więcej się nie spotkają w takich okolicznościach. Nie mogą więcej zapomnieć o świecie i swych obowiązkach wynikających z rasy i statusu.
    Odgłosy strzelającego szampana, dźwięki muzyki, fal, wiatru, śpiew ptaków, wszystko cichło i traciło znaczenie w tej ulotnej chwili, kiedy słyszała tylko bicie jego serca. Było to coś, czego potrzebowała mocniej, niż kiedykolwiek. Nie zwracała uwagi na jego słowa zachwytu, nie liczyły się słowa, tylko gesty. Uścisk, który odbierał jej oddech, pocałunki wypalające żądze na jej skórze.
    Jednak czy na pewno słowa nie miały znaczenia?
    Zatrzymała się, przestała oddychać na parę sekund poczuła się niczym marionetka, której ktoś jednocześnie odebrał i dał życie. Czy słowa były prawdą, czy zaledwie ułudą, którą Upiorni wykorzystywali by oślepić człowieka na swój prawdziwy cel? Czy mężczyzna, który jeszcze przed chwilą chciał ją zabrać do nieba, tak niecnie i bezdusznie by z niej zakpił?
    Czując drżenie w szybkim geście położyła palec wskazujący na ustach mężczyzny.
    -Ciiiii, już spokojnie.
    Wyszeptała i nie patrząc na mężczyznę, zeszła z jego kolan oddalając się od jego ciała. Nie spojrzała na niego, chodź chciała ujrzeć jeszcze raz te tęczowe oczy, to nie mogła. Czuła jak obraz zasłoniły jej gorzkie łzy, których nie będzie potrafiła zatrzymać. Nie mogła go zatrzymać dla siebie, ani chwili dłużej, nie mogła pozwolić sobie na słabość, ani inne odruchy.
    Otarła policzki, zanim łzy po nich spłynęły i spojrzała ze smutkiem na mężczyznę. Widziała w jego twarzy determinację, widziała żal i smutek. Jednak w niej samej rozwijała się tylko pustka, wszech ogarniająca nicość za ciepłym ciałem i roziskrzonymi oczami. Słyszała pożegnanie, jednak nie mogła go zatrzymać, nie miała tyle mocy by chociaż otworzyć usta całe pomazane czerwoną szminką. Ostatkiem sił wyciągnęła w jego stronę rękę, widząc jak odchodzi, jednocześnie wydając z siebie niemy krzyk.
    Jednak odszedł i zostawił ją samą sobie, samą na pastwę jej własnego ojca. Gdy tylko pan Rai ujrzał stan mężczyzny nakazał swoim towarzyszą poczekać. Sam wyszedł zza krzaków widząc jak jego córka stoi z rozmazanym makijażem, dalej wyciągając przed siebie rękę. Podszedł do niej i bez słowa uderzył wierzchem dłoni w jej policzek. Delikatna skóra rozcięła się przez kontakt z sygnetem rodowym, a sama kobieta lekko się zachwiała. Jednak właśnie ten cios pozwolił jej oprzytomnieć z krótkiego snu.
    -Lepiej zastanów się jak przeprosisz matkę, a teraz zejdź mi z oczu. Do końca balu, masz się nie pokazywać na terenie posiadłości.
    -Z taką raną na pewno nie.

    Parvatti przetarła policzek i zobaczyła na ręce parę kropel krwi. Nie zamierzała się tłumaczyć z własnych błędów, jednak musiała słuchać woli swego ojca, więc odwróciła się i odeszła w kierunku plaży i zachodzącego słońca, z dala od ludzi i muzyki. Każdy z gości podejrzewał, co zaistniało, jednak z szacunku do organizatorów przyjęcia nikt o tym nie mówił głośno na balu. Paro spędziła noc na plaży zastanawiając się ile prawdy i ile ułudy było w słowach Aerona.
    Nie zastanawiała się, czy spotkają się po raz kolejny.
    Bo i tak nie mogli.

    Zakończone.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,34 sekundy. Zapytań do SQL: 9