Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Ciało chłopca drgnęło, jakby ktoś go nagle dotknął w ramię i zniknął. Vinnie zmarszczył czoło zaskoczony odpowiedzią nowej przyjaciółki. Zapytał z ciekawości, znając odpowiedź, a okazało się, że się mylił. Umiała tańczyć z zamkniętymi oczami, bardzo wiele zyskując właśnie w oczach chłopca. Okej, nie w oczach, w jego sercu, bo nie widział. I nikt o tym nie wiedział, dopóki sam tego nie powiedział bądź się nie zdradził. Był czujny, zawsze i wszędzie. Nawet podczas snu. Vinnie spał czujnie, nigdy głęboko. Dziwny nawyk wrodzony, którego nie umiał wyjaśnić. Zawsze tak było. Nie rozumiał, że to część jego jestestwa, czystokrwiste dziedzictwo Lunatyków - czujność.
Amelia umiała tańczyć z zamkniętymi oczami. Nie widząc, zdając się na inne zmysły tak, jak żył Vinnie. Niemal zerwał się na nogi i prawie zażądał, aby teraz nauczyła go latać, lecz powstrzymał się uznawszy to za nieodpowiednią porę. Musi nad sobą panować, aby nie wydać się. Do tego potrzebuje mnóstwa ciszy, wygodnej ziemi, trawy. Opracowanie schematu zachowań i potencjalnych inteligentnych wyjaśnień dlaczegóż to nie potrafi opanować od razu przedstawionego kroku. "Oglądanie" tańca poprzez wibracje i cienie wymagało bardzo wiele skupienia i koncentracji, cierpliwych powtórzeń i długich godzin pracy. Nie lekkiej.
Przyjął do wiadomości dziwne nazwisko nauczycielki Amelki, nie komentując tego w żaden sposób. Umiała latać, dlaczego nie pochwaliła się tym od razu? Chciał to już. Chciał teraz tak umieć i czuć się wolnym, a nie mógł sobie na to pozwolić. Jeśli pozwoli się ponieść emocjom, popełni błąd i się potknie. To nienaturalne zachowanie dla dziesięciolatka, jednakże Vinnie nie jest przeciętnym dzieckiem. Udowadniał to na każdym kroku i był tego w pełni świadomy.
- Jest bioarcheologiem. Pracuje z kośćmi, trupami, szkieletami w szpitalu. Bardzo fajne. - odpowiedział żywiej, ale dalej jego mina była smutna i przygnębiona. Nie podobała się mu praca mamy, skoro zajmowała jej więcej czasu i uwagi niż własny syn.
Nie dał się zbić z tropu jej pytaniem. Zmarszczył brwi.
- Nie wziąłem z domu okularów. - odpowiedział od razu, odruchowo, jakby to było coś oczywistego. Skłamał i przeszło mu to przez gardło gładko, bez żadnego problemu. Vinnie umiał kłamać jak z nut i zachowywał się przy tym bardzo naturalnie. Rzadko kto umiał przejrzeć go na wylot. Musiał nauczyć się kłamać zaraz po tym jak zaczął mówić. To niezbędne, aby przetrwać obierając sobie za cel ukrywanie swego kalectwa. To proste. Po tylu latach cierpliwej nauki patrzenia prosto w oczy i łgania. Vinnie nie miał z tym żadnych problemów, wszak umiał nie mrugać, a samo spoglądanie w czyjeś oczy mijało się z próbą wykrycia w nim kłamstwa. Jak można szukać prawdy w martwych oczach ? Nie dało się. Właśnie.
Oparł brodę o rękę. Tam na dole tancerki stawały właśnie w piramidzie. Na swych barkach. Chłopczyk miał tyle czasu i tyle ciszy, aby móc zinterpretować ich budowlę dokładnie. Wibracje przez nie przepłynęły na wskroś budując w głowie Vinnie'go w miarę szczegółowy obraz ich skrzyżowanych rąk i trzymanych koleżankach. Trzy rzędy, jedna na drugiej. Miał trudność w ocenie tych dwóch stojących na barkach pierwszej. Dłużej czasu zajęło pojęcie w jaki sposób stoją i jak się trzymają oraz jak zachowują równowagę. Tak ciężko było widzieć.
Piękna, boleśnie piękna figura i Vinnie zazdrościł. Chociaż miał ochotę komuś dokuczyć, zrobił co innego. To on, nikt inny, pierwszy wyczuł, że tancerka na samym dole traci równowagę. Zanim zdążyła pisnąć i zrzucić z siebie dwie inne, dziesięciolatek "przytrzymał ją" z daleka przy ziemi. Nie przewróciła się w tył, nie spowodowała kraksy. Tylko ona wiedziała, że coś było nie tak, ale porzuciła myśli o tym ciesząc sie z zaniechanego wypadku.
- Ładnie stoją. - mruknął.
Amelia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 11 Grudzień 2014, 18:37
Amelia była zmęczona, co wymalowane było na jej szczupłej, bladej twarzy. Dlatego też jakiekolwiek informacje dochodziły do niej trochę wolniej, trochę wolniej wszystko przetwarzała. Trudno jej było wytłumaczyć sobie pytanie chłopczyka. Czemu interesowało go to, czy dziewczyna umie tańczyć z zamkniętymi oczami? To trudne, czasem nawet niebezpiecznie, wszak upadek na ziemię nigdy nie kończy się uśmiechem na twarzy. Czasami zwykłe zadrapanie, siniak, czasami złamana kość, zwinięcie. Bardzo szybko miała narzucane nowe techniki tańca, by górować nad innymi baletnicami. Primabalerina. W młodym wieku takową została, chociaż od ostatniego występu, całą drogę powrotną zastanawiała się nad swoim statusem, nad tym, czy przypadkiem José nie zacznie się rozglądać za inną, która nie popełnia, nawet minimalnych błędów na występie. To wszystko przez chorobę babci, przez magiczne istoty. Tak bardzo szukała odpowiedzi na to, czy te będą w stanie pomóc jej babuni, że zapomniała o ćwiczeniach, o tym, że dzięki temu ma pieniądze, nie tylko na utrzymanie samej siebie, ale i na leczenie. Eliot, całe szczęście, że na niego wpadła. Współlokator to chyba nie był taki zły pomysł, nie licząc faktu, że spotkała się z nim zaledwie kilka razy, z trzy czy cztery.
- Ciekawi Cię taniec bez patrzenia? Chciałbyś się takiego nauczyć? - zapytała, przesuwając opuszkami palców po miękkich ustach. - [bJeżeli tak, to nie mogę się na to zgodzić. Wiesz.. To trudne, a dam sobie rękę uciąć, że z baletem miałeś niewiele wspólnego.[/b] - nie dała mu czasu na odpowiedź, ba! Nie było czasu na pogaduszki apropo tego czy on tego chce. Odpowiedź była prosta - nie. Amelia nie mogła pozwolić na to, by coś mu się stało. Jego matka by ją chyba zamordowała. Upadki z związaną na oczach chustą są nieuniknione, a ona nie należała do tyranów, nie byłaby w stanie nauczyć go tańca z zamkniętymi oczami. Całe szczęście, że nie zdaje sobie sprawy z jego kalectwa, wtedy żadnymi sposobami nie przekonałby jej do nauki.
- Bioarcheolog. - powtórzyła. Jej wolna ręka, na której się nie podpierała, leżała bezwładnie na ziemi, jedynie jej palec, a dokładnie paznokieć, stukał w podłogę w rytm muzyki. Zamyśliła się nad jego kolejną odpowiedzią, czyżby on czegoś nie kombinował? Amelia również nosiła okulary, ale w tym momencie byłaby w stanie odczytać co jest napisane na kartce. Zważywszy na to, że pisała dużymi literami. - Chyba nie planujesz nie pokazać swoim rodzicom tej karteczki i przyjść samemu? - zapytała nagle, marszcząc brwi z niezadowolenia. Taki plan wcale jej nie pasował, nawet jeżeli miałaby się stresować poznaniem rodziców chłopczyka. Niby nic wielkiego, on chciał się nauczyć tańczyć, a ona miała mu w tym pomóc. Jednakże jakiekolwiek stosunki międzyludzkie wydawały się być dla niej wyzwaniem.
- Ile masz lat? - tym razem odwróciła od niego wzrok, patrząc w dół na postępy tancerek. Zdała sobie w końcu sprawę, że nie ma pojęcia ile on w ogóle może mieć lat. Jedenaście? Dwanaście? Nie wyglądał na więcej, ale ona również spotkała się z osobami, które dawały jej najwięcej piętnaście lat.
Robiło jej się chwilami niedobrze od patrzenia ćwiczące dziewczyny, nie dlatego, że było coś z nimi nie tak, po prostu przypominał jej się występ w teatrze. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz od stóp do głów, a usta wykrzywiły się w mało sympatyczny sposób.
Vinnie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 12 Grudzień 2014, 14:18
Zdanie wobec Amelii zmieniało się co chwila. Prawie się nią zachwycił, ponieważ ma to, czego on nie ma, a mógłby to wziąć przy odrobinie wysiłku. Z drugiej strony doprowadzała go do wściekłości przecząc teraz swym słowom. Nie ma prawa teraz się z tego wycofywać. Nie ma prawa, skoro obudziła w Vinnim silne pragnienie podjęcia się tej nauki.
- Obiecałaś. - usiadł po turecku, a minę miał bardzo pochmurną. Zaciskał mocno szczękę i stał się chłodniejszy w obyciu. Zimny, głos przestał być smutny i obojętny. Pojawiła się irytacja na dziewczynę, że ośmiela się teraz wycofywać.
- Chcę się nauczyć. - wycedził przez zaciśnięte zęby zaciskając palce w pięści. Wmusił w siebie głęboki wdech, aby się nie wydać. Aby nie uczynić krzywdy Amelii mimo, że miał tylko dziesięć lat i nie dojrzał. Gdy ludzie obiecywali, a potem okazało się to kłamstwem,w Vinnim narastała silna złość, tak silna, iż nikt nigdy nie podejrzewałby o to tak młode dziecko.
- Nie chcę baletu, chcę umieć latać i powiedziałaś, że umiesz. A teraz kłamiesz. - zmienił ton na ostrzejszy, nawet nie patrząc na dziewczynę. Zapominał czasami o patrzeniu rozmówcy w oczy, o imitowaniu normalnego zachowania jakim jest unoszenie brwi, trzymanie głowy wysoko, odwracanie jej w stronę głosu. Nie było mu to potrzebne i chociaż się starał, w gniewie zapominał o tak istotnych detalach. Mówił głośno do dziewczyny, nie patrząc na jej twarz. Zezłościł się i było widać to jak na dłoni. Gniew ten, choć z pozoru niegroźny, kłębił się w chłopczyku gotów się wylać. Mógłby wtedy wydać się, że nie jest normalny. Nie mógł na to pozwolić. Wbił paznokcie w swoje palce, wbijał je mocno, rozdzierając naskórek, przebijając się do krwi.
- Mam tylko mamę. Mogę robić co zechcę. Nie zabroni mi. - wyjaśnił mało cierpliwą tonacją, wbijając białe ślepia w przestrzeń. Miał przemożną chęć wydrapać sobie oczy, aby coś w nich poczuć. Aby uzyskać wrażenie światła, barw, których nie umiał wyobrazić sobie adekwatnie do rzeczywistości. Niewidome dzieci często naciskają na własne oczy, łaknąc tego, co jest dla nich nieosiągalne. To przez jego ślepotę, Amelia teraz chce się wycofać. Nie wiedziała o tym, ale widziała w nim dzieciaka. A on był potężny. Silny. Nawet nie wiedziała jak bardzo. Myślał o sobie tak, jak myśli dziesięciolatek. Twierdził, że nie da się go pokonać, skoro jest lepszy od marnych zwykłych ludzi. Nie znał magii, nie miał dowodów, że ktoś inny jeszcze posiada dary takie, jak on. A mimo wszystko stał się zarozumiały i bardzo pewny siebie. Jest lepszy, więc Amelia musi go posłuchać. Bo nie dorasta mu do pięt.
- Jedenaście. Co ciebie to obchodzi? Nie jestem dzieckiem. Nie masz pojęcia jaki jestem i chcę się nauczyć latać. - zaatakował ją słowami, a jego wrogość była bardzo namacalna. Wypełniała powietrze w całym pomieszczeniu.
- A może mnie okłamałaś i nie umiesz latać? Przyznaj się, Amelia. - odwrócił sztywno głowę, prostując się nienaturalnie. Nie patrzył jej w oczy, nie patrzył na żaden punkt. Gałki oczne chłopca rozbiegane próbowały znaleźć punkt zaczepienia. Bezskutecznie. Pochłaniająca ciemność.
Dłonie rozbolały go od wbijanych paznokci, jednakże to było niezbędne przed zakryciem oczu i szukania na sobie czegokolwiek, co pomogłoby mu ujrzeć światło. Oskarżał Amelię, że nie umie. Oskarżał wszystkich, zaślepiony bardzo silnym pragnieniem i potrzebą zdobycia czegoś, co pozwoli mu zasmakować tego, co zostało mu zabrane przy narodzinach.
Amelia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 12 Grudzień 2014, 16:47
Dziewczyna była słaba psychicznie, a chłopczyk w żaden sposób nie ułatwiał jej myśleć trzeźwo. Jego zmienność z jaką musiała się teraz borykać powoli ją przytłaczała. A jak coś stawało się problemem, to Amelia była pierwszą osobą, która od niego uciekała. Była tchórzem. Łatwiej jej było żyć z tą myślą, aniżeli z taką, że nie jest w stanie poradzić sobie z humorkami jedenastolatka. Jakaś jej część jednak podtrzymywała ją w miejscu, w którym leżała. Czuła się jak zdezorientowane zwierzę, uciekające przed kłusownikiem. Była sarenką, na którą polował Vinnie. Taką miała wizję w głowie.
Siedziała cicho, pozwalając młodemu Lunatykowi na chwilę uniesienie - i jak się później okaże, nie będzie to tylko krótka chwila - zamykając oczy, cierpliwie czekając aż się uspokoi. Poruszyła się na wzmiankę o tym, że odmówił nauki baletu. Jak to? Powoli gubiła się w tym wszystkim.
- Jak to nie chcesz baletu? - zapytała zdziwiona, unosząc charakterystycznie ciemne brwi do góry. - Inaczej nie nauczysz się latać, tylko tańcząc będziesz w stanie poczuć przez chwilę tak jak ptak, ale nie być jednym z nich.. - urwała na chwilę, wypuszczając głośno powietrze. - Ludzie nie mają skrzydeł, Vinnie. - nie mogła przecież powiedzieć, że może niektórzy mają, ale słyszała o tym od babci. Nie mogła przyznać się do swojej wiary w istoty magiczne. Poznała tylko Eliota, a ten na pierwszy rzut oka nie wydawał się mieć skrzydeł. Może każda istota jest inna i każda ma inne właściwości, moce, umiejętności, czy jak inaczej nazwać ich odmienność.
Tylko mamę. Powtórzyła w myślach i uspokoiła się trochę, może bardziej drażniła go tym, że zawsze używała zwrotu takiego jak rodzice, a nie mama. Może brakowało mu ojca i dlatego teraz denerwował się po każdym słowie wypowiedzianym przez baletnicę. - Nie wiedziałam, że masz tylko mamę. - mruknęła jakby się usprawiedliwiając, po czym zerknęła na niego kącikiem ust, czekając na jego reakcję. Niewiedza to dobre usprawiedliwienie, nie mogła jednak zgodzić się z jej słowami. - Mama to mama, a ty jesteś jej dzieckiem, ma prawo Ci zabronić jeżeli tylko uzna to za niebezpieczne dla Ciebie. Musisz jej mówić takie rzeczy, jest Twoim opiekunem. - dodała już nieco pewniej, starając się usilnie przekonać go do tego, żeby zastanowił się nad przekazaniem matce informacji apropos nowej koleżanki, która miała go uczyć baletu - chociaż w tym wypadku nie jestem pewna, czy Vinnie aby na pewno miał jakiekolwiek chęci na naukę i czy w ogóle nadal odczuwał względem Amelki jakąś sympatię. Nie zdziwiła by się gdyby działało to tylko w jedną stronę.
- Jeżeli nie jesteś dzieckiem, to nie zachowuj się jak jeden z nich. - ona również nie zamierzała już udawać potulnego baranka. Głową ją zaczęła boleć, była zmęczona i śpiąca. Ostatnie czego w tym momencie chciała to właśnie takiej rozmowy. Było jej już wszystko jedno, byleby tylko ton głosu chłopczyka już jej tak nie drażnił. Nigdy nie reagowała tak impulsywnie, to na pewno wina braku odpoczynku.
Stwierdziła nagle, że jego złość wynikała z tego, że bardzo zależało mu na nauce latania, nie miałaby serca, gdyby odmówiła mu teraz mimo jego napadu agresji, co prawda tylko słownie, ale nadal dobitnie rażącej. Poza tym Amelka nigdy nie kłamała i dotrzymywała obietnic. Nie okazując więc żadnego strachu ze swojej strony - w końcu dla niej Vinnie był tylko dzieckiem, jedenastolatkiem - złapała w swoje dłonie jego dłoń. Chłód jej palców rozchodził się po całej powierzchni jego ręki, muskając jego skórę swoimi opuszkami. - Vinnie.. - mruknęła spokojnie i choć nie chciała, jej głos zaczął drżeć. Dlaczego? Raczej nie była dobra w uspokajaniu kogokolwiek, skoro nie mogła uspokoić samej siebie. Nie wiedziała co powinna mu teraz powiedzieć, ale byłą pełna nadziei, że jej dotyk trochę go uspokoi.
Vinnie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 12 Grudzień 2014, 17:22
Dziesięcioletni chłopiec polujący na dziewiętnastoletnią młodą pannę. Został tak spostrzeżony i byłby dumny, gdyby dowiedział się o tej błyskotliwej myśli. Nie pasowało mu, że Amelia stawia mu jakiekolwiek warunki. Nie mieli żadnych przeszkód, żeby nauczyła go latania, a teraz szuka problemów i próbuje utrudnić im zabawę. Mogliby bawić się, cieszyć ze wspólnie spędzanego czasu. Nikt im tego nie zabraniał. No tak, Vinnie miał przed sobą dorosłą osobę. Oni nie rozumieją. Widzą ograniczenia, a więc powinni być ślepi. Wtedy jest się bardziej otwartym na świat, widząc inaczej. To, co jest głębiej, a nie to co jest na zewnątrz. Poruszył bezgłośnie ustami i wmusił w siebie tlen.
- Przecież są różne style tańca. Nawet ja to wiem. - popełnił pewien fail, dodając drugie zdanie. "Nawet ja to wiem". Nawet ślepiec to wie. Szczęście w nieszczęściu, zabrzmiało to jak Nawet dziecko to wie. Zacisnął mocno powieki i je otworzył. Czerń, wszędobylska czerń.
- Skąd wiesz, że nie mają skrzydeł? Babcia opowiadała mi o aniołach. - rzucił z innej beczki i potrząsnął głową rozsypując na swej głowie włosy.
- To ty teraz chcesz się wycofać i chcesz się mną opiekować, bo jestem młody. Mama pozwala mi na wszystko. Uważasz, że nauka latania jest niebezpieczna? - zapytał z wyrzutem, a agresja w jego głosie odrobinę osłabła. Ale tylko odrobinę, dalej dało się ją wyczuć w powietrzu i jego przyspieszonym oddechu. Bardzo mu zależało na tej umiejętności. Oderwać się od ziemi i widzieć. Wszystko co istniało ponad stabilnym gruntem było poza zasięgiem Vinniego. Stawał się wtedy schorowanym dzieckiem, zwykłym, bez swej otrzymanej przez naturę umiejętności. Nie zdzierżyłby tego. Bałby się i przestał czuć bezpiecznie. Dzięki wibracjom Vinnie był pewien siebie. Nie bał się, był bezpieczny. Nie brał pod uwagę stłuczeń, skręceń czy siniaków. To nie było istotne, gdy w grę wchodziło latanie.
- Jakby pytała, to by wiedziała. - uciął ostro temat Vegi. Był na nią zły i się zemści za jej nieobecność. Zemści się i zmusi ją do opiekowania się nim, spędzania z nim czasu. Vinnie nie pozwoli na takie zaniedbanie. Prawie kochał Vegę, prawie stał się jej prawdziwym synem i będzie o nią walczył.
Zacisnął szczękę bardzo mocno. Rysy jego młodej twarzyczki wyostrzyły się, stały się bardziej wyraziste. Amelia chodziła między minami. Do Vinniego było bardzo trudno przemówić, znaleźć z nim wspólny język. Nie należał do dzieci prostych. Posiadał swój świat i chociaż nie sprawiał problemów wychowawczych, niewiele osób do siebie dopuszczał.
Nie zauważył, że sięga po jego rękę. To go zdenerwowało. Nie sam gest, a to, że tego nie widział. Krew buzowała mu w skroniach, zaszumiała w uszach. Wyszarpnął rękę i zmusił swe kończyny górne do wyprostowania palców. Pieczenie maleńkich zadrapań pozwalało mu utrzymać nerwy na wodzy. Przestał słuchać muzyki, przestał śledzić taniec dziewcząt.
- Przyznaj, że mnie okłamałaś i nie umiesz latać, albo obiecaj, że mnie tego nauczysz. O moją mamę się nie martw. Sam to załatwię. - odezwał się cicho acz bardzo słyszalnie. Małe ultimatum i Amelia nie miała nic do stracenia. Jedyne, co mogłaby popsuć to jego sympatię do niej. Uznałby ją za osobę taką jak inni marni ludzie. Położył obie dłonie na drewnianej podłodze, odwracając swoją uwagę od kłębiącej się weń złości. Śledził nieśmiertelnie trwające, żyjąca wibracje przebiegające przez cały budynek, czepiające się niczym rzep żywych, ciepłych ludzi. Tym razem, choć miał zamknięte oczy, pilnował się. Pilnował wibracji wokół Amelii, skupił się na ich drodze. Przebiegały przez ciało dziewczyny obrazując mu jej siad. Pierwszy zareaguje, jeśli ponownie uniesie rękę. Chce być na to przygotowany, aby go nie zaskoczyła. Vinnie nienawidził niespodzianek.
Amelia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 15 Grudzień 2014, 17:06
Jego paplanina na temat tego, jaka to Amelika jest teraz zła i niedobra powoli wytrącała ją z równowagi. Ma chłopak szczęście, że nie pokazała swoich pazurków, bo pewnie długo nie wytrzymali by tutaj ze sobą. Albo Amelia zostawiłaby go tu na pastwę losu (choć wszyscy wiemy, że Vinnie by sobie poradził), albo zostałaby przez niego zrzucona na dół, lądując plackiem na panelach sali treningowej.
– Nawet Ty to wiesz? – wzdrygnęła się na chwilę, ni to z zimna, ni to z zaskoczenia. Ot, zwyczajny nie kontrolowany odruch. - Zabrzmiało to tak, jakbym sugerowała, że nie masz o tym zielonego pojęcia. - oburzyła się, odwracając głowę w drugą stronę, byleby tylko nie dać po sobie poznać, że wewnętrznie prowadzi wojnę z samą sobą. Chociaż nie trudno było się domyśleć, że Amelce wiele rzeczy zaczęło nie pasować, przez to, że co chwilę mruczała coś niezrozumiałego pod nosem, grymasząc się i marszcząc na czole z niezadowolenia.
Wyrywając rękę, do tego z taką okrutnością, Vinnie przekroczył granicę, do której Amelia nie chciała, by w ogóle się zbliżał. Myślała, że znajdą wspólny język, nawet mimo różnicy wieków. Do tej pory było jej bardzo dobrze w towarzystwie chłopczyka. Odczuwała swobodę i możliwość zapomnienia o dorosłym życiu. W tym momencie wszystko wydawało się wracać i to z podwojoną siłą. Dorosłość, samotność, brak komunikacji z innymi, chora babcia, obsesyjna chęć zdobycia wiedzy na temat istot magicznych, ba! Stania się jedną z nich. Odchyliła się do tyłu, jak gdyby coś uderzyło ją prosto w mostek, nie pozwalając jej na wyprostowane plecy. Nie odpowiedziała na jego prośbę, czy może raczej rozkaz? Takie ultimatum nie wyglądało w jej oczach jak prośba. Musiało się stać jak on chciał i nie było nawet mowy o tym, by Amelia mogła cokolwiek dodać. Pewnie zwykłe tak, obiecuję rozwiązało by całą nieprzyjemną sytuację, ale dziewczyna nie miała w planach tak łatwo odpuścić mu tego, że zwątpił w nią i w jej zamiary wobec niego. Nigdy nie powiedziała, że go nie nauczy, po prostu w praniu wyszły pewne sprawy, które Amelia wolała przed nauką rozwiązać.
Podniosła się gwałtownie, zaczepiając łokciem o ramię Lunatyka. Przeszło jej przez głowę by złapać torbę i po prostu się stąd ulotnić. Mała jednak wrażenie jak ktoś boleśnie wbija jej gwoździe, by ta nie mogła się ruszyć z miejsca. Ból jednak był najprawdopodobniej spowodowany tym, że dziewczę całkiem długo leżało w jednej pozycji. Uczucie jakby ktoś wbijał w ciebie tysiące igieł.
– Mam się przyznać do czegoś co jest nieprawdą? – niemalże warknęła. Jedyna rzecz, która wytrącała dziewczynę z równowagi to właśnie narzucanie jej swojego zdania, zwalanie na nią winy, by czułą się winna. Niezależnie od tego jak nieprzyjemnie teraz zabrzmiała i jak zła w środku była, czuła się winna. Zawsze się tak czuła i nie potrzebowała od niego słów, które by ją jeszcze bardziej dobiły. Mimo kłębiącej się złości, przymknęła oczy, oddychając głośno by się uspokoić. - Vinnie, na prawdę myślisz, że dałabym Ci karteczkę z moim adresem tylko po to, żeby Ci powiedzieć, że nie mogę Cię uczyć "latać"? - powiedziała to już nieco spokojniejszym głosem, wręcz obojętnym, flegmatycznie przeczesując włosy. To ją w pewnym sensie uspokajało.
Sama nie rozumiała samej siebie, nie lubiła kłótni ( a przecież tak można nazwać ich wymianę słów ), buchało od niej złością, choć teraz starała się kontrolować, więc dlaczego.. Dlaczego sterczała jak słup wbity w ziemię, wpatrując się spod wachlarza czarnych rzęs na chłopczyka? Nie oczekiwała od niego przeprosin, prawdopodobnie i tak będzie pierwszą, którą przeprosi. Po prostu miała nadzieję na to, że chłopczyk mimo swojego młodego wieku, zrozumie jej zamiary.
Vinnie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 29 Styczeń 2015, 19:30
Amy, zablokowałaś sobie pw :o miałaś wyjść z tematu dawno temu z racji śmierci mojego komputera, żeby nie wisieć :x
Usiadł po turecku, skrzyżował nogi i zamknął oczy. Oparł ręce o swoje ramiona oburzony tokiem rozmowy. Prawie dostał to, czego chciał. Jedno małe słowo, a Amelia byłaby z nim w jakiś sposób związana. Miałby prawo ją odwiedzić i żądać nauczenia latania. Dziewczyna wahała się, raz mówiła jedno, raz drugie. Vincent nie chciał czekać w niepewności. Potrzebował twardej obietnicy, nieskalanej wahaniem. Skoro ktoś mu może coś dać i mu to obiecał, nie ma prawa się wycofywać.
- To nie traktuj mnie jak dziecko, bo nim nie jestem. Nie tutaj. - wskazał na swoją pierś, odwracając głowę od nastolatki. Burza włosów przesłoniła jego smukłą, dziecięcą twarz, zakryła blade martwe źrenice, ukryła jego sekret. Stawiał ultimatum, aby z obu wyborów zaczerpnąć satysfakcję. Udowodniłby jej, że go okłamała bądź nauczyłby się latania. Czułby się dobrze. Czułby, że ma jakąś władzę nad każdym wyborem, nie ważne czy słusznym.
Nie drgnął, gdy się poderwała na równe nogi. Chłopiec siedział nieruchomo jak posąg. Tak nienaturalnie, tak inaczej i niepodobnie do żywiołowego dziecka jakim powinien być. Nie wymagał wiele i tak wiele nie oczekiwał. Słowa, obietnicy, zapewnienia i dotrzymania. Patrzyła na niego ciągle jak na dwunastolatka a nie jak na człowieka łaknącego wolności. Nie rozumiała jego potrzeb. Nie był tylko dzieckiem, był kimś więcej. Czuł się wyjątkowy i nie potrafił zachować spokoju w obliczu odbierania mu tego, co mógłby dostać. Wzbogacić się, otrzymać wiedzę, którą zabierze ze sobą do grobu. Amelia popsuła mu przyjemność oglądania tańca dziewcząt na niższym piętrze.
Jej warknięcie skwitował wykrzywieniem spierzchniętych ust. Czyjś gniew nie robił na nim wrażenia.
- Nie dajesz mi możliwości przyznania, że to nieprawda. - szepnął i wstał. Ślepo podniósł się, wyprostował kręgosłup i kolana.
- Skoro chcesz mi dać swój dar tańca, to przyjdę do ciebie. Ale nie możesz się obrażać i zmieniać zdania, Amelia. Ja tak nie chcę. Chcę latać i umiesz wzbijać się w powietrze nawet jeśli tego nie zauważasz. - mruknął i odwrócił głowę w stronę klapy. Szarość pozwalająca zlokalizować obiekt i oszacować jego potencjalne rozmiary. Wyjął spomiędzy zębów pogryziony patyczek od lizaka i rzucił go na dół. Zdemaskował ich kryjówkę.
- Idę po mamę. - stwierdził i bez pożegnania, bez propozycji odprowadzenia Amelii podszedł do drabinki. Najpierw trafił ręką na ścianę, dopiero przesunął się w bok i odnalazł drzwi. Zdezorientowała go, przez chwilę był ślepy mimo stałego gruntu. Zaczął schodzić po drabince. W pewnym momencie zatrzymał się po środku i przylgnął do niej, zaciskając mocno powieki. Był w powietrzu, skromnie połączony z budynkiem. Mógłby polecieć, skoczyć... Vinnie przełknął ślinę i po omacku zszedł na dół. Zanim dotknął stopami ziemi, serce zdążyło zatańczyć salsę. Nie poczekał na Amelię, pobiegł truchtem kilka przecznic dalej. Odwiedzi Amelię, już niedługo. Nie chciał, żeby się rozmyśliła. Może nie mógł przeczytać adresu na karteczce, ale zawsze może poprosić o to mamę. Argument zapomnienia okularów sprawdzał się prawie w każdej sytuacji.
[z tematu]
Amelia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 12 Luty 2015, 20:24
Jak normalnie wszelkie niepożądane uczucia wolała raczej neutralizować i pozostawać obojętna, tak w tym przypadku nie mogła powstrzymać mieszanki zdziwienia i zniesmaczenia zachowaniem Vinniego. Nie dość, że ją tutaj przyprowadził na wpół przytomną, to jakby tego było mało - zostawił ją samą sobie. Przyzwyczaiła się do samotności odkąd babcia wylądowała w szpitalu, ale nigdy jej nie lubiła, toteż nie trudno się domyślić, że kruszynka taka jak ona, szybko poczęła zasmucać się myślami i pytaniami, które głowie odnosiły się do osoby młodego lunatyka. Może nie było jeszcze między nimi większej relacji, ale zdążyła polubić jego narwane zachowanie, choć chwilami zdawało się ze zostaje gdzieś w tyle, bardziej przypominając znudzoną życiem ludzką jednostkę, niźli dziewiętnastoletnią panienkę, która powinna korzystać z życia, a nie pozbawiać się wszelkich przyjemności, jakie pewnie większość jej rówieśniczek już doświadczyło.
Nie zorientowała się nawet, że w natłoku myśli, które przylgnęły do niej niczym rzep, zaraz pod odejściu chłopaka, stała w tym samym miejscu, nie drgając nawet na chwilę. Ocknąwszy się, odeszła przyśpieszonym krokiem, choć nogi powoli odmawiały jej posłuszeństwa. Miała szczerą nadzieję na to, że jej walizka, zostawiona przed budynkiem pozostała nienaruszona i żaden złodziejaszek nie pokusił się, żeby zabrać ze sobą damskie ubrania. Zeszła tą samą drogą co chłopak i zeskakując na chodnik, musiała oprzeć się o chłodną ścianę, którą poczuła nawet przez grubą warstwę ubrań. Wzdrygnęła się, rozglądając się mimochodem po okolicy. Nie ukrywała, że przez myśl przeszło jej, że chłopak jednak gdzieś na nią czekał. Rozczarowanie wydało się wyjątkowo bolesne. Zapominając o walizce (której i tak już tutaj nie było), ruszyła przed siebie, do domu. Przynajmniej tak jej się wydawało, że to dobra droga..
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!