Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Niezbyt wielka polanka w środku lasu. Miała ona okrągły kształt, a gdzieś w oddali było słychać szum strumyka. Nazwa tejże polanki wzięła się stąd, że na jej skraju rosną krzewy malinowe, które dają bardzo obfite owoce. Jeśli będziesz miał szczęście, to uda ci się trafić akurat na ten czas, kiedy maliny są już zdatne do jedzenia. Wtedy możesz być pewnym jednego. Nie ma lepszych malin od tych, tutaj.
Maggie została odstawiona samochodem Andre jeszcze w Świecie Ludzi. Pożegnała się z nim, pomachała mu, a ten sobie odjechał. Westchnęła ciężko. Miała ochotę z nim pogadać, ale ten już niestety nie miał czasu, a szkoda. Mag bardzo tego chłopaka polubiła, mimo jego młodego wieku. Jeśli chodzi o nią, kobieta traktowała go raczej jako brata, którego nigdy nie miała, niż jako mężczyznę. Ona nie widziała w nim potencjalnego partnera. Może dlatego, że różnica wieku między nimi była zbyt duża? No cóż, jednak serce nie sługa, co wyjdzie, to wyjdzie i ona nie będzie w stanie nic na to poradzić. Ona już tak ma, że nie ma zamiaru się kłócić z własnym sercem. Z mózgiem jeszcze może, ale z tym pierwszym... to nie w jej stylu.
Maggie znudziła się szara pogoda jej ludzkiego świata. Było tu brzydko i zimno, dlatego postanowiła się wybrać gdzieś indziej. Miała przecież Bursztynowy Kompas, więc podróże między wymiarami były dla niej błahostką. Tylko wcześniej zmieni ciuchy, bo jest ubrana na zimowo, a ona chce się wybrać tam, gdzie będzie wiosenna pogoda. Poszła więc do swojego mieszkania i pozbawiła się czapki-uszatki i płaszcza. Zamiast tego pierwszego nałożyła na głowę zwyczajną w świecie czapkę, taką cienką, by uszy jedynie przed wiatrem chronić, a zamiast tego drugiego, to nic. Sam sweter jej powinien wystarczyć. Na wszelki wypadek wzięła oczywiście szalik, bo zawsze coś na zapas warto mieć.
Wszystko to, co miała w płaszczu, wpakowała do torby. W tym błękitny telefon z klapką. Zanim go włożyła, to sprawdziła, czy nie dostała przypadkiem jakichś wiadomości. Nic. Andre nie przysłał nawet smsa ze swoim numerem. Pewnie i tak nie zadzwoni. Westchnęła ciężko i chwyciła w rękę Bursztynowy Kompas i powiedziała gdzie chce się przenieść. Automatycznie tam się znalazła. Wylądowała na ślicznej polance, która była idealnie okrągła. Uśmiechnęła się. Pogoda była wręcz cudowna. Taka, jaką chciała. O wiele lepsza niż ta w Świecie Ludzi.
Azazel [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 20 Luty 2012, 21:45
Malownicza polanka z pewnością była dobrym miejscem do odwiedzenia dla kogoś kto miał ochotę wypocząć na łonie natury, ale czy te pozory nie były nazbyt mylne. Podróżniczka ze świata śmiertelników mogła nie wiedzieć co znajduje się niedaleko. A była to posiadłość pewnej ciekawej persony.
Azazel bo tak wołali na przedstawiciela rasy cieni o którym była mowa akurat też tu był. Przypadek?
Być może, a może to właśnie los tak chciał. Tak czy inaczej wysoki, długowłosy brunet ubrany w czarną długa i zwiewną koszulę ze szkarłatnymi wykończeniami i pasujące doń spodnie spokojnie siedział pod jednym z nieco powykręcanych drzew na skraju łączki. Plecami opierał się to właśnie drzewo, jedną z nóg ugięta miał w kolanie, druga na niej wesoło podrygiwał. W ustach trzymał źdźbło trawy spokojnie przewracając nim językiem.
Gdy tylko Maggie pojawiła się tu dzięki posiadanemu artefaktowi, natychmiast skierował na nią wzrok. Nie odezwał się jednak ni słowem.Wyglądało to tak jakby był widzem jakiegoś przedstawienia, jakby czekał tu na tę scenę na tę właśnie dziewczynę.
W końcu dziewczyna niedawno wpadła na ten pomysł więc Azazel nie mógł się jej spodziewać. Zatem czyżby nie przejął się tym z innych powodów? Najwyraźniej trudno go zaskoczyć poza tym jego wzrok wskazywał na to, że nie tylko się nie przejął ale i w mgnieniu oka odnalazł w zaistniałej sytuacji parę możliwych korzyści.
Maggie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 20 Luty 2012, 22:05
Miała wrażenie, że jest obserwowana. Przez kogo? Tego nie wiedziała. Wciąż zdawało się jej, że nie jest na polanie sama, co ją w pewnym sensie przerażało. Zaczęła się rozglądać, ale nikogo nie zauważyła. Jej ludzki, marny wzrok nie był na tyle wyostrzony, by zobaczyć ukrywającego się w cieniu nieznajomego. Prawdę mówiąc dla niej wszyscy ludzie byli nieznajomymi. Nikogo bliżej nie poznała, no może jedynie o Sebastianie coś wie, ale jest to mała wiedza, jednak ta nadal uważała go za swojego brata. A no właśnie! Trzeba sprawdzić, czy dostała jakąś wiadomość od niego. Wyciągnęła z torby telefon i spojrzała na ekran... że co? Brak zasięgu? Ach no tak, to przecież Kraina Luster tu nie ma technologii. Mag westchnęła ciężko i schowała komórkę z powrotem na swoje miejsce. Uśmiechnęła się pod nosem. Pogoda była cudowna. Słońce grzało, ale nie za mocno, ale nie było też mrozu. W takim klimacie mogłaby żyć cały czas, a nie... w Świecie Ludzi istnieje ta przeklęta jesień i zima. Dwie pory roku, których Maggie wręcz nie cierpi. Najchętniej usunęłaby je jakoś, ale nie jest to niestety możliwe. I nad tym kobieta nieco ubolewa, no ale cóż. Trzeba się z tym jakoś pogodzić. Mag uśmiechnęła się. Mimo że Kraina Luster jest zacofana, jeśli chodzi o technologię i wynalazki, ale w pewnym sensie piękna. Kochała w niej to, że w każdym miejscu tego świata może być całkowicie inna pogoda. I ta rozmaitość istnień... było tak wiele ras tutaj. Jednak nie znała żadnego przedstawiciela chociażby jednej z nich, owszem, słyszała o nich wiele, ale nigdy z takową osobą nie rozmawiała. Czy dużo się różnią od ludzi? A może są do nich bardzo podobni? Jak dopisze jej szczęście, to pewnie się dowie.
Uczucie bycia obserwowaną, nie minęło. Znowu zaczęła się rozglądać. Nagle zobaczyła mężczyznę, który na oko był mniej więcej w jej wieku, który siedział na skraju polany. Kim był? Czego od niej chciał? Nie wiedziała, ale była pewna jednego: Trzeba się z nim przywitać, pokazać, że się go nie boi. Bo niby czego miałaby się bać? Na jej twarzy pojawił się przyjazny uśmiech. Chciała być dla niego jak najmilsza.
- Witaj.- Powiedziała stając naprzeciwko niego, Uśmiechnęła się jeszcze raz. Grunt, to zrobić dobre wrażenie na osobie!
Azazel [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 21 Luty 2012, 11:54
Doprawdy kolejna ludzka, zagubiona istotka na zupełnie obcym jej terenie wyglądała dość zabawnie. Nie była wystraszona, raczej zafascynowana tym co widziała. Cóż kraina Luster znacznie różniła się od świata śmiertelników i z pewnością było to sporo do oglądania.
Jej mieszkaniec jakim był Azazel swą uwagę skupił jednak na samej postaci Maggie. Dziewczyna podeszła przywitać się, co było oznaką odwagi bądź też braku roztropności tak czy inaczej zasłużyła na to samo.
- Witaj moja droga. Cóż sprowadza Cię w miejsce jak mniemam tak dalekie od domu?
Ostatnimi czasy wielu przedstawicieli tej rasy korzystało z Karminowych Wrót, niektórzy byli zwykłymi ciekawskimi podróżnikami inni szpiegami i tym podobnymi sługusami organizacji takich jak MORIA, chcących trochę namieszać, zdobyć informację bądź też przygotować coś niedobrego. Kim była ta słodka istotka? Bez wątpienia brunet spróbuje się o tym dowiedzieć a sposobów miał na to nawet parę. Tak się bowiem składa, iż nie tylko bardzo go to interesowało z uwagi na to kim był ale na dodatek panna wylądował dość blisko jego domu co naturalnie przyczyniało się do tego, że powinien zbadać kim jest.
Mężczyzna wyjął z buzi trawkę, która zaraz wyrzucił po czym spokojnie powoli podniósł się. Otrzepał spodnie a następnie założył ręce za siebie i z uśmiechem spojrzał na nowo poznaną dziewczynę.
Maggie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 22 Luty 2012, 18:43
Ona nie czuła się tutaj zagubiona. Znalazła się na tejże ślicznej polance dlatego, bo Bursztynowy kompas ją tu przyniósł. Może dlatego, że nie sprecyzowała dokładnie, do jakiego miejsca w Krainie Luster chce się udać? No cóż, trzeba przyznać, że o tym nie pomyślała, ale nie żałowała tego. Miejsce, w którym wylądowało, było magiczne, jak cały ten świat. Mimo braku technologii jest tutaj coś, co ją przyciąga i sprawia, że chce powracać tu jak najczęściej. Oczywiście ona nie może sobie zbyt często pozwolić na takie wycieczki. Stan zdrowia jej na to nie pozwała. Maggie jest chora na AIDS i jakby była w tejże chwili sama, na tej polanie, toby najprawdopodobniej pożegnała się z tym światem. Bo kto niby udzieliłby jej pomocy? Zwierzątka? Może mają w sobie urok, ale byłby na pewno beznadziejnymi kandydatami na ratownika medycznego. Prędzej Mag by ich niechcący przygniotła, niż one jej by pomogły. Uśmiechnęła się jednak na widok małego króliczka, który miał na sobie fartuch lekarski. To było takie słodkie.
Moja droga? Ach, cóż za wyrafinowanie, cóż za słownictwo. Nieznajomy zachowywał się tak, jakby był kimś bogatym, z wysokich sfer. Może i tak było? No cóż, wyglądał na jakiegoś hrabię czy coś... ona nie wiedziała, jakie tu są statusy społeczne, ale zapewne ona była na samym dole hierarchii, ale postanowiła, że postara się być tak samo kulturalna jak nieznajomy jej mężczyzna.; Ciekawe do jakiej rasy należał? Maggie nie była w stanie tego stwierdzić, choć bardzo się starała. Znała na pamięć opisy ras, ale żaden nie pasował do mężczyzny. Kim on jest, oto jest pytanie!
- Mnie? Przyznam szczerze, mój drogi, że nie mam żadnego konkretnego celu.- Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
Spojrzała na niego z widocznym zaciekawieniem. Jeszcze nigdy nie rozmawiała z przedstawicielem Krainy Luster. Wydawał się jej inny od... ludzkiego mężczyzny. Jakby widziała wokół niego przyciągającą aurę tajemniczości... dziwnie może to zabrzmiało, ale tak jest. Miała ochotę dowiedzieć się o nim jak najwięcej. I nie miało to nic wspólnego z tym, że jest w MORII. Ona tworzy tylko leki i tym podobne rzeczy, więc nie jest szpiegiem. Jak się czegoś dowie, pewnie i tak tego nie powie. W siedzibie dawno nie była, więc i tak nie pewnie o niej nie pamiętają.
Aptekarka zaczęła się zastanawiać, czyby przypadkiem się nie przedstawić. Nie lubi rozmawiać z ludźmi i nie wiedzieć, jakież mają miano. Dlatego uśmiechnęła się przyjaźnie i wyciągnęła rękę:
- Nazywam się Maggie, ale możesz do mnie mówić także Mag.- Uśmiechnęła się.
Ten skrót wymyślił Sebastian i się jej spodobał, więc postanowiła sobie go użyczyć. ACTA chyba nie przyjdzie dziewczynie do domu i jej nie zamkną, za zapożyczenie skrótu jej imienia, którego autorem był Andre, prawda?
Azazel [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 2 Marzec 2012, 12:43
Ciekawe dziewczę...
Nie trudno było się przecież domyślić że nie pochodzi stąd a jednak nic nie wskazywało na to by rzeczywiście zabłądziła. Kraina luster była miejscem które wielu zwyczajnych podróżników przytłaczało swą różnorodnością. Brunet doskonale o tym wiedział, w końcu przez wiele lat wkradał się do ludzkich snów i wiedział na co stać ich fantazje. Jednakowoż pojawiały się także jednostki tak zafascynowane tym co ich otacza, że zwyczajnie zapominały o strachu.
Azazel spoglądał swej rozmówczyni prosto w oczy z ewidentnym zaciekawieniem, które nie trudno było dostrzec. Gdy jednak usłyszał jej pierwszą odpowiedź na twarz wpełzł grymas który można by dodać do kategorii tych oznaczających smutek.
- Nie masz celu? To smutne... Czy aby ktoś kto błąka się bez celu nie marnuje jedynie czasu? Byś może jest coś w tak zwanym zwiedzaniu, jest tyle rzeczy godnych oglądnięcia. Jednak takie bezpłodne podróże spełzają w końcu na niczym, co istotnie jest smutne gdy mówimy o osobie z takim potencjałem.
Odkąd przejście między światami zostało udostępnione dla o wiele szerszego grona, Azazel nie raz spotkał ludzi w krainie luster wielu z nich okazywało się zwyczajnymi turystami, jednak on zajmował się ostatnimi czasy wyszukiwaniem tych, którzy są bardziej "wyjątkowi".
Czy Maggie była takową? Sam fakt iż tu trafiła najprawdopodobniej nie używając wrót, bo wyglądała i zachowywała się tak jakby dopiero co z nich wyszła. W takim razie jakim sposobem się tu dostała?
Kiedy jednak dziewczyna postanowiła się przedstawić do tego wyciągając rękę, Azazel natychmiast chwycił ją delikatnie, skłonił się lekko i ucałował szarmancko.
- Zatem pozwolisz, że i ja się przedstawię, w tych okolicach wołają na mnie Azazel i tak też możesz się moja droga do mnie zwracać jeżeli zechcesz. Nie ukrywam jednak iż jest to tylko zwykła nazwa, imię istniejące jedynie ze względów formalnych.
Teraz dopiero puścił jej dłoń, rękę ponownie założył za plecy po czym zrobił dwa kroki przed siebie, tym samym stajać z nią w jednej lini. Odwrócił doń głowę i z lekko kusicielskim uśmiechem dodał:
- Mniemam iż panna Maggie znajdzie odrobinę czasu i zechce go poświęcić na obiad w mym towarzystwie? Jeżeli tak zapraszam w moje włości bo tak się składa że mieszkam niedaleko.
Kończąc to jakże bezpośrednie zaproszenie wskazał kierunek w którym była ścieżka i zaczekał spokojnie na odwiedź.
Maggie [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 9 Marzec 2012, 17:34
Mężczyzna wydał się Maggie naprawdę... dziwny, ale jednocześnie ciekawy, jednak to nie oznaczało, że miała zamiar od tak mu zaufać. Prawdę mówiąc, jego osoba odrzucała kobietę. Może przez inność, którą było widać? Mag jest przyzwyczajona do otoczenia ludzi, nigdy nie spotkała istoty z Krainy Luster. Oczywiście wiedziała jakie rasy zamieszkują ten świat, jako medyczka w MORII musi to wiedzieć, by móc odpowiednio je leczyć, pobierać DNA i tak dalej. Ale jeśli chodzi o tegoż przedstawiciela, to nie potrafiła go przypisać do żadnej szufladki, których było naprawdę dużo. Zachowywał się specyficznie, przez co miała mały zamęt w głowie. Denerwowało ją też to, że tak bacznie się jej przyglądał tym ciekawskim wzrokiem, jakby coś miała na twarzy, albo była jakimś eksperymentem. W jej mniemaniu to ona była normalna z ich dwójki, co prawdą nie jest, chociaż w tym przypadku. Człowiek w Krainie Luster to nie jest normalność, no ale dla Maggie nie miało to większego znaczenia. Oczywiście będzie dla niego miła, dla wszystkich jest, ale będzie traktować mężczyznę z dystansu, tak na wszelki wypadek, by nic się jej nie stało. Nigdy nie wiadomo, co tym istotom do głowy przyjdzie, dlatego zawsze lepiej być ostrożnym.
Smutne? Niby czemu. Zaśmiała się i spojrzała na nieznajomego. Nie marnuje czasu, wręcz przeciwnie. Spędza go naprawdę fajnie, a to, że spotkała go na swojej drodze, to jest jakaś atrakcja, prawda? Ale jakby się nie pojawił, jakoś by specjalnie się tym nie przejmowała, choć z chęcią z nim porozmawia. Ostatnią osobą, z którą wymieniała zdania, to Andre, młody i utalentowany piosenkarz. Uśmiechnęła się pod nosem. Jeśli da kiedyś koncert, to na sto procent na niego pójdzie. Nie chce tracić z nim kontaktu, Maggie czuje się jakoś zobowiązana za pomoc, którą jej udzielił.
- Powiem ci coś... Czasem chodząc bez celu, znajdujemy go i staramy się do niego dotrzeć. A ta chociaż maja ambitni ludzie, których jest mało.- Na jej twarzy pojawił się serdeczny uśmiech, a w oczach coś zaiskrzyło.
Jeśli chodzi o wyjątkowość aptekarki... Ona wie o Krainie Luster znacznie więcej, niż przeciętny człowiek. Bywa tu dość często, ale zawsze zapuszcza się w puste miejsca, jak to ona. Mimo swojej choroby, kusi los i chodzi sama. Jakby dostała napadu, to byłoby po niej, ale cóż. A co do dostania się jej tutaj... Mag użyła cudownego przyrządu zwanego Bursztynowym Kompasem. Dzięki niemu podróżuje bezproblemowo po światach, nie musząc używać przy tym wrót.
Wyciągając rękę, spodziewała się uścisku, a nie pocałunku. To ją nieco speszyło. Nie lubiła, kiedy mężczyzna naruszał jej przestrzeń osobistą. Ostatnim osobnikiem, który to robił, za jej zgodą oczywiście, był Jazz, ale z nim zerwała ze sześć lat temu, a od tamtej pory nie miała ŻADNEGO partnera. Ani stałego, ani chwilowego, a to dlatego, że się bała. Czego? Że "wpadną" i zarazi te biedne istnienie tym cholernym wirusem, a nie chciała, by ktoś, bliski jej sercu, musiał znosić to, co ona.
Obiad? Z nim...? Przyjrzała mu się uważnie. Prawdę mówiąc była głodna, ale czy to będzie rozsądne z jej strony udając się do domu obcego mężczyzny...? Maggie nadal nie wie, do jakiej rasy on należy, więc nie wiedziała, jakie zachowania preferuje i to sprawiało, że czuła się niepewnie, ale z drugiej strony... Posiłek z nim sprawi, że może się dowie kim jest tak naprawdę.
- No... dobrze, zgadzam się.- Powiedziała jedynie.
Azazel [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 12 Marzec 2012, 11:56
Delikatna zmiana w zachowaniu dziewczyny została natychmiast zauważona. Azazel miał wrażenie, że nagle wszystko stało się trudniejsze co notabene jedynie spotęgowało chęci jak to bywało dość często w przypadku tegoż jegomościa.
Drobniutka ludzka istotka w krainie luster, tu na odludziu sama, z lekka zagubiona... Ile to prowokowało pytań a wrodzona ciekawość bruneta aż wrzeszczała wewnątrz chcąc poznać odpowiedzi. Tym bardziej, że miał wrażenie iż niektóre z nich mogą być na prawdę interesujące.
Czyżby pomyślała, że Azazel chce ją omotać swymi słowami i gestami? Oj nie on nie działał tak płytko, zresztą nie robił tak z osobami na tyle interesującymi. Ale na razie nie będzie wyprowadzał ją z błędu. Najwyraźniej i panna Magg chce się czegoś o nim dowiedzieć a to stanowiło naprawdę zacny początek.
- Zatem nie zwlekajmy. - dodał wesoło po czym ruszył w kierunku ścieżki do posiadłości. Miał nadzieję, że na miejscu zjawił się już kolejny gość, który wszak też był człowiekiem. Ciekawe jak zareaguje nowo poznana dziewczyna na coś takiego. Zdawać się mogło, że podchodzi nieco nieufnie do mieszkańców tej krainy, za to Cień był wielkim podróżnikiem od lat przemierzał oba światy i nie tylko, zgłębiając wiedzę i ciekawostki na ich temat.
Tym sposobem opuścili piękną polankę i wyszli z malinowego lasu. Ich oczom mogła ukazać się brukowana droga, która mimo tego iż była tu od dawien dawna to wciąż wyglądała jakby niedawno ją wybudowano. Dalej tą droga dotarli do majestatycznego piernikowego mostu a gdy go minęli pozostała już tylko kręta droga i oczom dziewczyny mógł ukazać się zameczek w którym mieszkał Azazel choć nie sam...
[Oboje z Tematu]
[Maggie zapraszam do tematu mojej posiadłości]
Walentynek [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 3 Kwiecień 2012, 15:48
Walentynka dawno nie było można znaleźć w jakimkolwiek miejscu. Tu i tam się szwendał, odwiedzał różne zakątki i drzewa, i mówiąc ogółem, co chwilę znajdował się gdzie indziej. Jednakże każdy ma swoje granice wytrzymałości, która po jej przekroczeniu mówi mu, że pora aby odpocząć. Tak to też było z naszym Kotkiem. Po dłuższych wędrówkach i ciągłym chodzeniem, po prostu się zmęczył. Pomyślał sobie, że trzeba by było odpocząć i poszukać w tym celu jakiegoś odpowiedniego miejsca. Jak też pomyślał, tak też postąpił. Nie miał konkretnie jakieś wybranego miejsca udania się, dlatego tak długo kręcił się po całej Krainie Luster, aż przeszedł do zakątka zwanego Malinowym Lasem i trafił na Malinową Polankę.
- Uu-uu-uu-mieram. - Zdążył jedynie co wybełkotać taki oto cichy pomruk i zaraz potem 'padł na twarz' - jak to mówią. Dosłownie upadł na trawę, tuż obok jakiegoś krzewu, który jako jedyny nie był pokryty malinami. Było to dosyć dziwne jak na to miejsce. Nawet bardzo. Przecież każdy inny krzaczek był nimi obsypany! No, ale cóż... W takim miejscu wszystko może się zdarzyć, wszystko może być dziwne i inne, to znaczy się nietypowe, a zarazem i piękne, bo przecież dziwne oznacza piękne, prawda? Pomińmy fakt, że ten bezowocny krzew nie wyglądał tak wspaniale jak reszta krzewów pełnych owoców malin.
- Jednak nie umieram. - Wstawszy na równe nogi i otrzepując się, Walentynek wyciągnął swój ulubiony tomik z wierszami. Potem usiadł i odłożył go gdzieś na bok. Zaczął rozmyślać - a może czytać a może nie? Przyszedł odpocząć. Tylko czy ma też chęć na czytanie? Po co wstawał? Ach! Lepiej się znów położyć! I tak też zrobił, wpierw rozglądając się czy aby na pewno jest tutaj sam. Zaczął sobie ot, nawet z zadowolenia mruczeć.
Legion
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 3 Kwiecień 2012, 16:14
Tup, tup, tik-tak, tup tup, tik-tak.
Biegł niczym szaleniec uciekając przed kolejnymi wyimaginowanymi postaciami, najgorsze jest to, że nie wiedział iż to wszystko jest po prostu fatamorganą, mrzonką pętającą go strachem i przerażeniem objawiającym szeroko rozwartymi oczyma i mocno bijącym sercem z szybkością sugerującą, że niedługo wyskoczy z piersi. Nie potrafił pojąc czego od niego chcą! Dlaczego nękają go swoimi szkaradnymi twarzami powykrzywianymi w szyderczych uśmiechach. Dlaczego trawią go strachem , napełniają czymś czego tak naprawdę nie chce. Przez te lata doprowadziło to do poplątania jego umysłu i stwierdzenia, że jest jakimś opętańcem, który robi to by zwrócić na siebie uwagę nikt, tak naprawdę nie chciał mu uwierzyć w to co widzi, nikt! Właśnie to go najbardziej bolało doprowadzając na skraj totalnego wycieńczenia zarówno fizycznego jak i psychicznego.
Chłopak przedzierając się przez gąszcze malinowego lasu nie potrafił określić dokąd zmierza. Liczyło się tylko to by uciec. Pozbyć tych szkarad i zaznać chwili spokoju. Nie zwracał nawet uwagi na fakt, że co chwila rozrywa o gałęzie swoje ciuchy, które już na nowe nie wyglądały. Z pewnością można pomyśleć, iż na łonie natury spędził Bóg wie ile czasu. Zmęczony, zziajany wypadł na polanę i odetchnął, jakby ta granica między drzewami a lasem był mocno widoczna, zarówno pod względem wizualnym jak i mentalnym. Nagle uciekło wrażenie prześladowania, a Legion rzucił pierzchliwe niespokojne spojrzenie między chaszcze. Nie zdziwiło, że zobaczył jak tam się czają, bali się jednak tak wolnej przestrzeni jak polana, na którą szklany człek wyskoczył. Na usta z wolna wpłynął uśmiech a potem szaleńczy śmiech radości i krzyk młodzieńca, czarnowłosego roztrzepanego o zmęczonych podkrążonych oczach.
- No i co łyso wam.. - Kolejny rechot szaleńca - Nie wyjdziecie tutaj co, boicie się światła ofermy!
Schylił się opierając dłonie na kolanach i łapiąc zbawczy oddech, który owionąwszy jego płuca pozwolił na chwile odpoczynku. Przez chwilę chichotał pod nosem i jak jakiś chory psychicznie przechylając głowę wpatrywał się między drzewa, całkiem jakby zachęcał swoich oprawców by jednak wyszli, ale Ci uparcie nie chcieli. Granatowe oczyska rozejrzały się po polanie gdzie ujrzał jakiegoś osobnika, który miał ogon, zdecydowanie przedstawiciel dachowców, chyba.. Tak bynajmniej rodzice mu tłumaczyli, jak mieli chwilę czasu i sił na zmierzenie się z chora psychiką chłopaka. Przechylił głowę i z zaciekawieniem przyglądał się kotołakowi, czy tam jak te stworzenia się zwie, całkiem zapominając o tych co czaili się w lesie, znaczy myślał, że tam są lecz las był pusty.
Walentynek [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 3 Kwiecień 2012, 16:50
Kotek myślał. Każde zdanie w głowie Walentynka szarpało się o siebie. Trzeba przyznać, iż często miewał takie chwile, kiedy popadał w zamyślenie i odpływał jak gdyby z rzeczywistego świata. Nad czym właściwie się zastanowił? Nad wszystkim: nad samym sobą, nad życiem, nad tym co było kiedyś i jest teraz oraz nad tym, że ten jeden krzak nie wydał owoców. A może nie jest malinowym krzakiem? Przecież wygląda tak jak reszta! A może wcale nie chce ich wydać, bo boi się, że ktoś je zje? Przecież taka jest rola takiego krzaku! Aaa, właśnie... Ktoś je zje! Może już ktoś zjadł te maliny? No ale kto by był na tyle głodny, że zjadłby aż tyle malin?! Tego Kotek nie wie, ale wie jedno na pewno - to całe myślenie o malinach wzbudziło w nim apetyt, a sam był niezłym łasuchem. Zatem przeszedł do pozycji siadu i rozciągnął się.
- No to... - W tym momencie jego zamierzenie przerwał czyiś krzyk i śmiech. Obsesyjny śmiech, tak bynajmniej uważał Walenty. Ludzkie zachowanie, a raczej zmysł, który w sobie posiadał, odszedł. Jednym ruchem odskoczył i wpił się w ziemię pazurami, nadstawiając tyłek w górę, unosząc wysoko ogon i strosząc się, wystawiając swoje kiełki na wierzch. Nawet uszy stanęły całkowicie prosto. Parsknął. Zdecydowanie więcej posiadał cech kota w swoim zachowaniu niż cech ludzkich. Normalny człowiek nie zrobiłby tak, większość przedstawicieli jego rasy, raczej też. Rozejrzał się i tak rozglądał się przez jakiś czas.
Jeszcze raz podskoczył. Zauważył kogoś albo... coś? To raczej była osoba, choć wyglądała naprawdę marnie i można było to stwierdzić kiedy przypatrywało się jej ubraniu. W sercu Kota rozrodziła się adrenalina. Nie było to wywołane niczym innym jak natychmiastowym szokiem i wystraszeniem się. Miał być sam! Miał odpocząć! I nie odpocznie, pf! Unikał innych stworzeń, nie miał ochoty jakoś między nimi się przechadzać. Wolał samotność. Ciszę. No ale z drugiej strony lubił też dokuczać i denerwować. A może to była idealna okazja do tego?
Jego spojrzenie nie przestawało coraz mocniej zagłębiać się w nieznanej istocie, zapomniał nawet, iż ta istota sama była w niego wpatrzona. Był ciekawy, drażniła go chęć podejścia, choć nie dawał mu spokoju fakt, że ten ktoś wyglądał jak jedno wielkie nieszczęście. I nie tylko nieszczęście, ale jak ktoś kto właśnie uciekł z wariatkowa, taktak.
Kurde! A co jak coś się mu stało i za chwilę zacznie się coś dziać?!
Usiadł. Nie mógł przecież cały czas stać w jednej pozie, wyglądał komicznie.
Przez chwilę zastanawiał się czy ma podejść...
- Mam nadzieję, że ten ktoś nie jest łowcą zwierząt i nie jada kotów. - Rzekł sam do siebie i wstał. Powoli ruszył przed siebie, aż w końcu zatrzymał się przed tą istotą. Odwrócił łeb jak gdyby nigdy nic, patrząc gdzieś w dal. Opuścił uszy w tył, machnął swoim ogonem i odchrząknął:
- Khem, żyjesz? - Oczywiście, miał ochotę zapytać komu jest łyso, odnosząc się do tego co usłyszał, jednakże wpierw wolał się upewnić, że nieznajomy żyje. Zresztą, nikogo innego nie widział i nie wyczuwał.
Legion
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 3 Kwiecień 2012, 17:27
No cóż deliberacje na d krzakiem, który nie zrodził malin zostały brutalnie przerwane przez osobnika co zwie się Legion. Wcale z tego powodu nie miał wyrzutów sumienia, ba nawet nie miał świadomości, że ktoś tutaj jest dopóki nie zgłębił dokładniej polany. Dla niego to było coś nowego. Wielka wolna przestrzeń, ten las, który był przerażający i fascynujący zarazem. Nawet to, że po latach zamknięcia mógł w końcu spotkać kogoś kto nie był obarczony opieką nad nim. Persony, która nic kompletnie o nim nie wiedziała, nie miała świadomości tego, że Legion jest po części autystykiem, że jego wizje to jednak nie prawda, aczkolwiek widzi je jak najbardziej realnie. Zanim jeszcze kotowaty zdążył do niego podejść to czarnowłosy lekko się wycofał i zerknął pierzchliwe w stronę lasu, jakby obawiał się, że podejście za blisko zaowocuje wysunięciem się sękatych dłonie, co po raz kolejny wciągnął go w ten mrok i osobistości o wykrzywionych twarzach. Strach był dla niego czymś normalnym, przywykł do niego, ale jednocześnie nie mógł całkiem wykorzenić, zdusić czy nawet oswoić. Nie rozumiał tego wszystkiego, tak jak i całego świata, który go po prostu przerażał. Zakręcił nosem lekko zniechęcony swoją eskapadą, wcale nie uważał iż źle postąpił mógł jednak darować sobie las, ale nie jak dureń musiał iść tam gdzie jest najbardziej niebezpiecznie. A może to oni go do tego zmusili? Tak zapewne sam by powiedzieć, jednak myślenie nad tym przyprawiało go o szum w głowie, którego nie potrafił sklasyfikować.
Wpatrywał się w Walentego, ale jego wzrok jakby odpłynął w kakafonię dźwięków i myśli jakie zaczęły mu się nasuwać do głowy. Zerknął znowu w las a jedna z twarzy się oblizała i przyprawiła go o dreszcz na jakże delikatnym karku. Znów go oblepił strach gdy ów wizerunek zakłapał zębami jakby się z niego śmiał. Zamknął oczy i sam zazgrzytał w przerażeniu. Czy oni nie mogą dać mu spokoju, muszą go tak męczyć !? Biorąc głęboki wdech miał nadzieję, że nie uświadczy tego odoru jaki za sobą ciągnęli. Do tego stopnia się w tym zatracił, że dopiero do świata realnego ściągnął go głos chłopaka, pytający czy żyje. Zadrżał jakby co najmniej jakiś krzyk usłyszał i utkwił w nim swoje przerażone oczy i po raz kolejny starał uspokoić rozkołatane serce. Zadrżał na całym ciele ze strachu i doprowadzenia na skraj wytrzymałości. Najzwyczajniej świecie zaczynał tonąć w tym jakże paskudnym uczuciu.
- Tak..
Wydukał odsuwając się z przestrogi jeden krok do tyłu. Obawiał się, że zaraz coś chwyci i na powrót zostanie zaciągnięty w głębinę, z której przez kolejny długi czas się nie wydostanie. To co się działo było nie do wytrzymania. Zrobił jeden krok w tył i omijając łukiem chłopaka zaczął iść oczywiście przodem do niego, ale tyłem względem środka. Oczywiście idiota musiał się potknąć, tak to jest jak nie patrzy się pod nogi, po chwili leżał już jak długi na ziemi z walącym sercem.
- Zabierz ich stamtąd. Proszę, boję się..
Wymamrotał i skulił się przewracając na bok i przyciągając do siebie kolana. Z kącików oczu poczęły płynąć łzy.
Iku
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 5 Sierpień 2012, 16:12
Obudziwszy się przez promienie słońca, padające na jej białą buzię, usiadła na skraju łóżka i ziewnęła przeciągle. Nie otwierając oczu pognała ręką po komodzie przy łóżku i poczuła pod palcami szklaną powłokę. To był wazon, z którego po chwili wyjęła białą różę. Dziewczyna padła na łóżko, przyciskając kwiat o tak intensywnym zapachu do piersi. Pociągnęła nosem. Zapach róży przywodził jednookiej uczucie słodkiego dzieciństwa, którego nie pamięta. Nie chodzi o to, że dziewczyna miała takie smutne życie, po prostu po Opętaniu w pamięci dziewczyny zachowały się tylko najgorsze możliwe wspomnienia. Iku westchnęła, wrzuciła różę to wazonu, czemu towarzyszyło ciche chlupnięcie i włożyła na siebie ubranie, leżące na obdartym fotelu. Nie wychodząc nawet z zapyziałej kamienicy, dziewczyna wyjęła z kieszeni marynarki Bursztynowy Kompas.
-Kraina luster- powiedziała cicho patrząc czerwonym okiem na powłokę obiektu.
Po chwili znalazła się już w zupełnie innym świecie. Sprawdziła, czy na pasku od spódnicy, jak zwykle znajduje się pas z przypiętym sztyletem. To ją uspokoiło i jednym ruchem ręki zdjęła ze swoich wielkich nietoperzych skrzydeł iluzję, dzięki której nikt nie widział jej wyrastających między łopatkami cudów. Teraz było ją widać w całej okazałości. Było widać, że jest nikim innym jak Opętańcem.
Szybko omiotła otoczenie spojrzeniem. Była na malinowej łące. To było miejsce, w którym dziewczyna uwielbiała najbardziej przebywać. Pociągnęła nosem. Malinowy zapach przywiał wspomnienia. Widziała siebie i swoją siostrę bliźniaczkę, jak przemierzały zachwycone te tereny. "Jak wrócimy zaparzysz mi malinową herbatkę, dobrze?!"zawołała Aiko, łapiąc Iku za nadgarstek. Jej zmarła siostra bliźniaczka uwielbiała to miejsce, więc po jej śmierci, także jednooka je polubiła. Usiadła na trawie, a po chwili opadła bezwładnie na plecy, by wpatrywać się w niebo. Nikogo nie było, więc można pogrążyć się w myślach. Ostatnie pięć dni była zmorą właścicieli starych bibliotek i antykwariatów. Gdyby mogli, ryglowali by drzwi przed natarczywą klientką, ale tego nie robili i Iku mogła ich nawiedzać wypytując o wszystkie wiekowe dzieła literatury dotyczące duchów i śmierci. Wszystko na nic. Dwie nieprzespane noce i trzy dni, przez które jej jedynym pożywieniem był chleb z masłem dały jej się we znaki. Westchnęła ciężko i powoli zsunęła z lewego oka białą opaskę. Zamrugała trzepocząc rzęsami. Nie lubiła pokazywać ludziom swojego sztucznego, zielonego oka, ale tu nikogo nie było...
Seth [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 5 Sierpień 2012, 18:34
Słońce już dawno objęło tą krainę swoimi promieniami, a małe chmurki pierzchły gdzieś w przestrachu, zostawiając bezchmurne niebo. Ocknął się na środku nieznanej polanki. Głowa bolała go niemiłosiernie, a ptaki w kolorach tęczy odgrywały nad nim przenikliwego marsza. Tak przynajmniej odebrałby to ktoś w stanie Setha. Jedni zwali to wschodnią chorobą, a inni, na których mówiono również również ignorantami, powiedzieliby po prostu "kac". Cieszył się jednak, że jakiś krzak rozpościerając swoje listki, użyczył mu trochę cienia. Przez dłuższy czas nie otwierał oczu. Nawet nie chciał wiedzieć gdzie jest. Otworzył delikatnie usta żeby przegonić ptaki i zorientował się, że cała jego jama ustna wypełniona jest trawą. Film oczywiście urwany, a płaszcz leżący na nim nosił oznaki rosy. W końcu wstał niemrawo i przejechał dłonią po włosach. Mimo swoich pedantycznych odruchów, nie otrzepał ubrania, ani nawet nie rozczesał włosów. Zaczął grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu zbawienia. Z radością na twarzy wymacał tabletkę. Nie miał już siły stać, więc położył się z powrotem pod krzak (tym razem na plecach). Włożył pigułkę do ust (wypluwając przedtem trawę) i wbrew zaleceniom etykietki pogryzł ją i przełknął. Nawet popić nie miał czym, a suszyło go niezmiernie. Ile oddałby za szklankę wody... Cholerne ptaszyska nadal nie dawały mu spokoju, drąc się jeszcze głośniej.
- Spadać mi stąd. Zamknąć dzioby! - krzyknął na nie, jednak ptactwo nic sobie z tego nie robiło.
Miał nawet wrażenie, że specjalnie nie dają mu spokoju, tylko dlatego żeby dostać świeżą padlinę. Westchnął cicho. Poczekał aż tabletka zacznie działać. Kiedy ból nieco ustał, a trawa nie rosła już tak głośno, usiadł i rozejrzał się. Jego mózg mógł już coś przetworzyć.
- Gdzie ja u licha jestem...- mruknął sam do siebie.
Maliny, wszędzie maliny. Nie zapuszczał się w takie miejsca, nawet nie miał po co. Sądził, że jeśli potrzebny mu będzie spokój, posiedzi sobie w domu. Wyciągnął z kieszeni zegarek. Jego ruchy nadal nie były dość skoordynowane, aby poruszać się zupełnie jak stworzenie bez żadnych dolegliwości. Wskazówki pokazywały jedenastą pięćdziesiąt dwa. Sięgnął myślami do ostatniego wspomnienia. Dwudziesta trzecia. On w stroju kałamarnicy, przechadzający się po swym ogródku, a rudawy koleżka śmiał się w głos. Jeszcze coś śpiewali... Nagle, prawie podskoczył do góry, a jego twarz wyrażała przerażenie. A jeśli został w tym stroju? Szybko przejrzał co ma na sobie. Odetchnął cicho, widząc płaszcz, bojówki i zwykłą bluzkę. Jeszcze tego brakowało. Nagle usłyszał jakiś świst przechodzący przez lewe ucho, przeszywający czaszkę na wylot i wylatujący prawą dziurką nosa. Schował głowę w ramionach. Kiedy wszystko ucichło wyciągnął głowę i odwrócił się. Niedaleko Setha stała młoda dziewczyna. Najwyraźniej myślała, że jest sama. Pomyślał nawet, że go wyratuje.
- Hej, przepraszam! Gdzie ja tak właściwie się znajduję?
Iku
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 5 Sierpień 2012, 19:49
Założyła ręce pod głowę, tak by służyły jej za poduszkę. Błękitne niebo, trawa, malinowy aromat... wszystko kojarzyło jej się z siostrą. Wyobraziła sobie nawet, że dziewczyna gdzieś tam chodzi sobie między krzakami, obserwując krajobraz i dając się muskać podmuchom wiatru. Rzeczywistość była inna i Iku doskonale o tym wiedziała. Wiedziała też, że musi wymyślić jakiś sposób by wyrwać biedną siostrą z kościstych palców Kostuchy. Westchnęła ciężko i zamknęła oczy, by odprawić swój odwieczny rytuał. Polegał on na odtwarzaniu najwcześniejszych wspomnień i podążaniu z nimi w stronę ostatnich dni. Chciała w ten sposób przywołać wspomnienia, które zostały wymazane wraz z atakiem mgiełki, przez którą dostała prezent w postaci uciążliwych skrzydeł. Kiedy była myślami w pierwszej klasie podstawówki, kiedy nie miała już oka i słuchała z grobową miną i spuszczonym wzrokiem tych wszystkich przykrych rzeczy na swój temat, ze wspomnień wybudził ją czyjś głos. Ktoś jest na polanie! Poczuła przez chwilę irracjonalną chęć, bronienia przed obcą osobą tego kawałka Krainy Luster. To było jej miejsce! Jej i Aiko! Otworzyła jednak spokojnie czerwone oko, by sprawdzić, czy pytanie jest skierowane do niej. Nad sobą zobaczyła mężczyznę. Jakieś dwadzieścia parę lat? A może i dwadzieścia... Brak kapelusza, brak skrzydeł i innych widocznych udziwnień było powodem, dla którego dziewczyna stwierdziła, że istota stojąca obok nie jest Kapelusznikiem, Opętańcem, ani Cyrkowcem. Pytanie zadane w stronę czarnowłosej wydało się dziewczynie całkowicie od rzeczy.
-Znajdujesz się w Malinowym lesie, a właściwie na polanie, las nas otacza- powiedziała. "Czyli w idealnym miejscu, żeby kogoś zamordować" dodała w myślach, bo jego twarz i charakterystyczne spojrzenie kojarzyło jej się z kimś silnym, twardym, kimś kogo łatwo ponoszą emocje. Ciekawe czy kiedyś kogoś zabił?- pomyślała bezpośrednio Omori wpatrując się świdrującym, zielono-czerwonym spojrzeniem w jego niebieskie oczy. Z powrotem zamknęła oczy, wyjęła spod głowy prawą rękę i dotknęła lekko palcem swojego paska, gdzie znajdował się sztylet. Lepiej być w gotowości. Ciekawość jednak wzięła górę nad dziewczyną i ponownie uchyliła czerwone oko.
-Często masz taką dezorientację w terenie?- spytała tonem, który wbrew pozorom wcale nie był ironiczny, ani złośliwy. Zadała pytanie całkowicie niewinnym, więc dziecięcym głosikiem, którym maluchy ciekawe świata zadają tonę pytań, zmęczonym dorosłym.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!