Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Dwa pokoje, lustrzane odbicia pod względem wystroju, choć nie mieliście prawa o tym wiedzieć. Masywny, ozdobny kominek na środku jednej ze ścian, a na jego gzymsie ustawione różne, porcelanowe figurki. Kominek oczywiście zapalone, dzięki czemu czemu pokój był przytulnie oświetlony i ciepły. Na podłodze ułożony pięknie tkany, gruby czerwony dywan, u sufitu wiszący kandelabr z świecami, choć ani jedna zaświecona nie była. Po obu stronach kominka stały wielkie zbroje, niczym wyjęte z średniowiecza, przy czym jedna z nich trzymała halabardę, a druga miecz skierowany ostrzem do góry. Okien tutaj nie było, choć jeden z obrazów wyglądał jak okno w którym stoi piękna dama.
Prócz tego przed kominkiem stały dwa, wyglądające na cudownie miękkie, fotele o obiciu równie czerwonym co dywan. Pomiędzy fotelami stał stolik, a na nim leżała otwarta książka, której tytuł brzmiał „Legendy Szkarłatnej Otchłani”.
Szary i Revi pojawili się w pomieszczeniu siedząc wygodnie w owych fotelach. Dar szybko puścił ich ręce i pozwolił się nadziwić temu czynowi, jaki się właśnie wydarzył, jednak znów nie czekał zbyt długo i powiedział:
- Witam w moim pałacu! – wyrzucając ręce do góry, niczym sztukmistrz rozpoczynający przedstawienie cyrkowe. – Ale oczywiście to nie jest mój cały zamek, bo jakże by zamek mógł się ograniczać do jednego pokoju? – zaśmiał się radośnie, przy czym zaraz wykonał gest, jakby wpadł na jakąś ideę. – Właśnie, muszę powiadomić o fakcie, że przybyli goście, by służba naszykowała coś by was tym uraczyć. Zaraz do was wrócę, zaczekajcie tutaj.
Ukłonił się swoim gościom i wręcz w podskokach wyszedł z pokoju poprzez drzwi umiejscowione w ścianie po prawej. Drewno w kominku radośnie trzaskało a tym czasem goście mieli możliwość rozejrzenia się po pomieszczeniu, lub dalszego trwania w zdziwieniu.
Bez względu na to, czy Svart przybył za nimi czy też nie, chłopak posadził Didime na jednym z foteli i szybko ruszył ku kominkowi, by zacząć coś poszukiwać na gzymsie. Minęła może minuta, gdy powrócił do dziewczyny z niewielkim, błękitny flakonikiem i wlał jej go w usta. Bezwzględnie. I nawet jeśli część wypluła to w szybkim czasie poczuła się lepiej. Autentycznie lepiej.
Mężczyzna w kapeluszu oparł się o stolik widząc, że jego gość poczuł się lepiej i odetchnął niejako z ulgą. Uśmiechnął się delikatnie, jakby pocieszająco i zrobił coś w stylu „heh…”
- Nawet jeśli kiedyś coś złego zrobił ci jakiś kapelusznik, to mnie nie musisz się bać – powiedział ściągając z głowy kapelusz. Przyłożył go do piersi, a sam wykonał niewielki ukłon, tak, że parę białych, delikatnie zakręconych rogów, sterczących spomiędzy czarnych kosmyków, było widać jak na dłoni. – Jestem Rad von Traümen, pochodzący z Upiornej Arystokracji – przedstawił się zwięźle.
Założył na powrót kapelusz na głowę, odepchnął się od stolika i gestem dłoni poprosił, by dziewczyna nie wstawała ani nic nie mówiła.
- To co ci podałem powinno pomóc na jakiś czas. Pójdę poszukać czegoś lepszego – dodał, po czym skierował się ku drzwiom umiejscowionym w ścianie po lewej, zostawiając gości samym sobie.
Dobra, teraz małe ogłoszonko – akcja może się zmienić w misję rangi B bo A mi nie wolno…, więc jakby ktoś chciał się z tego wycofać to poproszę o PW odnośnie tego, a wtedy coś się wymyśli i jakoś wasze postaci sobie pójdą. Ale niech nie idą, proszę. Będzie fajnie. ;u;
Svart [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 19 Marzec 2015, 16:19
Pojawił się w zupełnie nieznanym mu miejscu, wciąż ściskając swój parasol i podarowany mu kompas. Obrócił się, szukając zagrożenia, ale ku swemu zdziwieniu, nic nie znalazł. Zauważył jednak obecnych w pokoju. Kapelusznik szukał czegoś nad kominkiem, a dziewczyna siedziała nieprzytomna w fotelu. Svart podszedł bliżej zastanawiając się, co mógłby w tej sytuacji zrobić. Mężczyzna znów go ubiegł, aplikując rannej nieznany mu eliksir. Parasolnik odsunął się nieco, cały czas przyglądając.
Ściągnął brwi słuchając krótkiej przemowy Kapelusznika. Oh, nie musi się bać? Dobre sobie. Ścisnął parasol mocniej zauważając rogi. Doprawdy, jeszcze tego brakowało... W moment wyostrzyły mu się wszystkie zmysły. Nie dość, że był w zupełnie obcym miejscu, to trzeba przyznać, że w doborowym towarzystwie. Gospodarz jednak zostawił ich samych, znikając za drzwiami. Svart już słyszał jak Giselle wyśmiewa jego naiwność. Co za nieprzemyślane posunięcie? Pokręcił głową, gdyż sam był na siebie zły. Widząc, że z dziewczyną już lepiej ostrożnie przeszedł się po całym pomieszczeniu. Pierwszym niepokojącym faktem, był brak okien. Oczywiście, nie był on spowodowany deficytem majątkowym. To w końcu Upiorna Arystokracja. Kolejna sprawa to kominek. Była to póki co druga, z dwóch możliwych dróg wyjścia. Był jednak zapalony, co było nieznacznym utrudnieniem. Niepokoiły go również te dwie zbroje wraz z orężem. Nie. Ten pokój wcale nie wydawał mu się ciepły i przytulny.
Godność: Revi Destin / Mello Alisder Wiek: Wizualnie ok. 20 lat Rasa: Powiedziano mi że jestem Senną Zjawą. Wzrost / waga: Revi 166 cm / 49 kg // Mello 182 cm / 70 kg Aktualny ubiór: Aktualny ubiór jako Mello -> http://orig01.deviantart....ama-d6gb6m9.png + http://www.edykte.pl/efla...czczerwonaa.jpg Obroża na szyi, ukryta pod warstwą bandażu elastycznego. Znaki szczególne: Revi -Piękne szmaragdowe oczy. / Mello - hipnotyzujące bursztynowo czerwone oczy. Zawód: Revi -Pracuję, jako kelnerka oraz pomoc kuchenna w kawiarni Kaprys // Mello - szkuka pracy :x Pan / Sługa: Brak. Pod ręką: Czarna torba na ramię a w niej: szkicownik, ołówki, długopis, portfel, telefon komórkowy, spakowany zestaw damskich ubrań. A poza tym magiczny dobyte . Broń: Urok osobisty, poza tym brak :x Bestia: Innocenza Nagrody: Animicus, Księga Magicznych Opowieści (za mini-event w Traümen), Bursztynowy Kompas, Generis Collare, Tęczowa Różdżka, Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (1 szt.) Stan zdrowia: 100 % hp
Dołączyła: 24 Mar 2014 Posty: 187
Wysłany: 24 Marzec 2015, 03:24
Szok, to najkrótszy i najbardziej adekwatny opis mogący opisać stan, w jakim właśnie się znalazłam… Co przed chwilą miało miejsce? Byłam, a raczej byliśmy a teraz jesteśmy? Właśnie gdzie my jesteśmy? Dosłownie kilka sekund temu mój wzrok rozciągał się po przyjemnym wnętrzu kawiarni, teraz zaś moją uwagę przyciągał ogień buchający w kamiennym kominku, na którego straży stali dwaj żelaźni rycerze. Kilkukrotnie zamrugałam nerwowo rozglądając się po pomieszczeniu w końcu jednak moją uwagę skoncentrował na sobie Dar a może raczej Pan Porywacz? To wszystko stało się tak nagle, że można by nazwać to porwaniem, jednak zaprzeczał temu fakt, iż zarówno ja jak i Szary wyraziliśmy zgodę na przybycie tu, a inną kwestią jest już to, iż nie uzgodniliśmy a raczej nie było nam dane uzgodnić sposobu dostania się na włości Kapelusznika. Swoją drogą, sposób, w który się tu pojawiliśmy, czy nasz ekscentryczny gospodarz właśnie uchylił nam rąbka tajemnicy i pochwalił się jednym ze swych talentów? Teleportacja? Chciałam spytać Dar’a czy mój tok myślenia jest prawidłowy, jednak potrzebowałam jeszcze chwili, aby ułożyć sobie w głowie to i owo a w ten czas to Kapelusznik zwrócił się do nas. Ma uwaga zmieniła obiekt zainteresowania kłębiąc się teraz wokół osoby Szarego, byłam ciekawa jego reakcji oraz tego czy był równie zaskoczony tym wszystkim, co ja sama. Dla mnie to coś niecodziennego i ekscytującego, ale kto wie czy dla kogoś wywodzącego się z tego świata zdawało się to równie intrygujące. Moje spojrzenie jawiące bezgłośne pytanie względem Szarego, brzmiące „Czy wszystko w porządku?” niecierpliwie oczekiwało najmilejszego gestu chłopaka, który mogłabym zinterpretować, jako odpowiedź. W między czasie Kapelusznik, którego entuzjazm zdawał się rosnąć w siłę skierował się do drzwi by poinformować służbę o nowych zadaniach. Służba, zamek czy to wszystko dzieje się naprawdę czy może niechcący właśnie utknęłam w śnie jednego ze swych towarzyszy, który zdaje się rozpędzać ze swą fantazją? Moje skinięcie głową musiało zapewnić białowłosego o zgodzie na oczekiwanie z resztą raczej nie ma się, co wybierać na wycieczki po zamku bez przewodnika, kto wie gdzie można by trafić i na co się natknąć.
-Dobrze, że zdarzyłam zostawić liścik z wiadomością o swojej nieobecności… znaleźliśmy się tu tak nagle… A co z Tobą Szary? Mam nadzieję, że te wydarzenia nie wpłyną negatywnie względem twoich codziennych planów?
Didime [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 28 Marzec 2015, 11:09
Jak ona nienawidziła swojego życia. Nie nienawidziła jak to pewna postać z filmu o nazwie planety. Bo tamta historia choć mocno naciągana, miała stosunkowo dobre zakończenie. Ona naprawdę go nienawidziła.
Ona zawsze chciała być zwyczajną dziewczyną. Mieć kochającą rodzinę, znaleźć pracę, nawet nie jakoś arcyciekawą, ale zapewniającą byt, wychodzić w wolnym czasie ze znajomymi do baru, galerii czy teatru, zakochać się, wyjść za mąż, mieć dzieci, zestarzeć się i skończyć w mogile w wieku dziewięćdziesięciu lat.
A co jej przyszło? Jest Sarną Leśną która wcześniej służyła jako nałożnica, z nieżyjącą rodzinką i jakąś cholerną odmianą gruźlicy.
Chciałaby mieć jeszcze pozytywne podejście do życia. Jak kiedyś. Mieć nadzieję że wszystko będzie dobrze, że jeszcze się ułoży, pracę znajdzie, drzewo zasadzi, dom zbuduje. A przyszło jej się targać z jej bojaźniami, narzekaniem i użalaniem się nad sobą.
Ale nikt jej nie zabroni. Kto ma jej zabronić? Drzewa? Czy Wampirowróżka - niemowa?
Naprawdę chciała coś zmienić, ale czuła się bezradna i słaba wobec tego wszystkiego, co ją otacza. A to że ktoś próbuje na siłę to zmienić tylko tą bezsilność i strach powiększa.
Bo co można powiedzieć o takim Radzie? Wszedł z butami i wilkami do twojego zwyczajnego dnia i próbuje grać świętego, ratując cię jak księżniczkę z opresji. Ale ty nie jesteś księżniczką, Joanno. A on nie jest święty. Nikt nie jest, prawdopodobnie nawet duża część świętych nie jest taka święta.
A wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Nie zdążyła nic zrobić, zareagować. Za bardzo zajęta była łapaniem powietrza jak ryba i podobnie jak ryba miotaniem się, gdy zostanie wyciągnięta z wody. Pamięta tylko dziwne uczucie przeniesienia się, ciepło, które ją ogarnęło i miękki fotel pod siedzeniem.
Szybko przetarła twarz - jedną dłonią oczy od łez, drugą usta z krwi i wtarła w swój płaszcz.
Nic więcej nie zdążyła zrobić. Mężczyzna wcisnął w nią specyfik, i choć większość wypluła (delikatnie, by ani go ani fotelu nie poplamić), część dostała się do przez jej gardło do żołądka.
A ona poczuła się lepiej. To ją przeraziło. Nie wiedziała co jej podał. Lekarstwo? Truciznę? Tabletkę Gwałtu?
Rozglądnęła się panicznie po pomieszczeniu. I uznałaby go za ładny, gdyby weszła tu sama, w spokoju. Teraz tylko była zdezorientowana i panikowała. Brak okien. Brak ucieczki. Ogień.
Ogień wesoło tańczył w palenisku. Najbliższy przyjaciel Joanny, skacząc radośnie, tańczył jeden z piękniejszych swych tańców, na drewnianych deskach pięknego Teatru Kominka.
Czasami zdarza się że człowieka dosięga jakiś bodziec, jakaś rzecz, która na chwilę go uspokaja. A dla Joanny był to właśnie widok i ciepło ognia.
Zapomniała na chwilę o tym, że jest bóg-wie-gdzie, bóg-wie-z-kim, wypiła bóg-wie-co. Powoli podniosła się z fotela i na czworaka, garbiąc się delikatnie i człapiąc jak zwierze, podeszła do paleniska. Ciepło rozkosznie ogrzewało ją, a ona wyciągnęła ręce niemal wsadzając je do ognia, by szybciej ogrzać zziębnięte ręce. Ciepło po raz pierwszy od dłuższego czasu, tak skutecznie przepływało przez jej ciało, a ona czuła taki spokój. W jej sercu nawet pojawiła się drobniutka iskierka radości. Wystarczająca, by po jej policzku spłynęła łezka.
Szary [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 29 Marzec 2015, 23:40
Kiedy dłioń Dara ujęła z dłoń Szarego, chłopak poczuł coś znajomego. Coś czego nie czuł od dawien dawna, coś co niegdyś dawało mu tyle radochy. Ależ był naiwny, sądząc że do "ich" Świata dostaną się za pomocą przejścia. Wszak mieli do czynienia z Kapelusznikiem, i to cholernie dobrym jak się zdawało. Plus z tego procesu magicznego to, że nie musiał oglądać zachlanych mord członków Morii, czuwających przy przejściu.
Padł na fotel w krótkim bezdechu. Natychmiast rozejrzał się w poszukiwaniu znajomej twarzy. Znalazł ją. W fotelu obok. Revi. Urocza osóbka zdawała się mieć więcej oleju w głowie niż Kapelusznik. Dlatego to jej ufał aniżeli tamtemu z cylindrem na łbie. Już mial nawrzucać jegomościowi jako bardzo nieodpowiedzialnie zachował się, teleportując trójkę osób między światami - doskonale każdemu znane było ryzyko związane z rozszczepieniem się ciał, gdy chłopak przeprosił ich i wyszedł, zostawiając dwójkę konfratrów w doborowym towarzystwie dwójki. Szary skinął głową na znak, że wszystko w porządku. Co by nie tracić czasu, rozejrzał się po pomieszczenou i dopiero wtedy doszło do jego czerepa, że znajdują się w pokoju bez okien. Poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku. Pierwsze oznaki klaustrofobii? Mogło i tak być. Odwrócił uwagę od owego deficytu, bądź co bądź wyraźnie pobudzającego panikę i począł dalej "zwiedzać" izbę. W oko rzuciło się jedno. Przepych. Ivan nie musiał wstawać i dotykać by doskonale zdawać sobie sprawę, że wszystkie tkaniny, dywany i inne precjoza pochodziły nie z pierwszego lepszego domu towarowego. Wybornie. Z sekundy na sekundę sytuacja obfitowala w coraz to ciekawsze szczegóły.
Strach spojrzał na obraz i nieprzyjemny dreszcz przebiegł mu po karku. Ten dom zdawał się być całkowicie pokręcony. Idealne odzwierciedlenie właściciela, zapewne. Mona Lisa wszak była obraz pędzla ludzkiego artysty. Czuł jak czubki palców ma zdrętwiałe. Na Szkarłatną Otchłań, czyżby się bał?
- Bez obaw, moja droga, mam mnóstwo wolnego czasu. - Uśmięchnął się łobuziarsko. Jedynym w miarę odprężajacym szczegółem był miło trzaskający kominek. Przerywał ową grobową ciszę. Na usta cisneły się setki pytań. Czy chłopak mieszka tu sam? Czy aby na pewno są w Krainie Luster? Jednakże postanowił nie zdejmować maski, miał zamiar dobrze się bawić. Cokolwiek to znaczyło.
- Odrobinę tu dziwnie, nie uważasz? - spytał, zakładając nogę na nogę. - W razie czego mamy jedną drogę ucieczki. - Zaśmiał się zdawkowo, wskazując palcem kominek.
Sofia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 30 Marzec 2015, 22:39
Czas mijał nieubłaganie, minuta za minutą. Niby opornie i powoli, a jednak istotnie. Nie jest łatwo ocenić bieg czasu w pokoju bez zegara czy okien, gdzie nie ma najmniejszego odniesienia do tego, co się robi czy robiło, bo nie robi się nic.
Ale jednak nie dało się nie poczuć, że jest się zostawionym samemu sobie już chyba odrobinkę zbyt długo.
Nagle drzwi się uchyliły. I w jednym i w drugim pokoju, przy czym do pomieszczenia weszły koty. Najzwyczajniejsze w świecie koty.
Do Didime i Svarta zawitał wyniosły syjam. Przemaszerował żwawo przez pokój, wskoczył na fotel i zaczął go ugniatać. Ale najwyraźniej coś mu się nie spodobało, bo miauknął rozdzierająco i zagapił się żółtymi oczami na parasolnika. Znów miauknął, jakby coś chciał mu przekazać po czym zaczął go absolutnie ignorować. Pełnia krasy kociej logiki.
Z fotelu przeskoczył na stół, a ze stołu na podłogę, po czym dotarł do dziewczyny siedzącej przy kominku, po czym zaczął o nią ocierać i domagać się pieszczot. Bardzo wyraźnie domagać się pieszczot. W ten specyficzny, koci sposób, który mówi wprost do podświadomości "pieszczoty lub życie".
Z kolei do Szarego i Revi przybył niewielki, kulkowaty czarnuch, który już na pierwszy rzut oka wydawał się lekko nieporadny. Szedł tak, jakby starał się być wyniosły, ale jednak coś mu w życiu nie wyszło. Gdy w końcu doszedł w pobliże stolika przyczaił się, zamachał krótkim ogonem i wskoczył na niego, jednak pech chciał, że trafił prosto na książkę, ta się poślizgnęła i zaczęła zlatywać na ziemię. Na szczęście kot nie był jeszcze aż takim życiowym przegrywem, by się nie odratować i ostatecznie wskoczył Szaremu na kolana, gdzie miał ochotę się miło umościć, bo zdecydowanie były one lepsze niż plan pierwszy, czyli stół.
A sama książka spadła dość głośno na ziemię i zamknęła się ukazując szkarłatną okładkę z wyrysowanym na niej czarnym, bardzo, bardzo szerokim i dość niepokojącym uśmiechem. Prawdziwy uśmiech Szalonego Kapelusznika chyba właśnie tak powinien wyglądać.
Svart [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 31 Marzec 2015, 00:09
Po dokładnym obejrzeniu całego pomieszczenia, jego wzrok znów spoczął na dziewczynie. Ona jednak go nie zauważyła, gdyż jej spojrzenie było nieobecne. Wydawała się być skołowana całym tym zajściem. Nic dziwnego. Kapelusznik najzwyczajniej w świecie ją porwał. Trudno inaczej to nazwać.
Svart ściągnął brwi zastanawiając się, co by zrobił na jej miejscu. Starał się nie doprowadzać do sytuacji, w której byłby zdany na drugą osobę. W prawdzie, to dziewczyna również nie sprawiała wrażenia takiej, co to czeka na czyjąś łaskę. Na początku wydała mu się wręcz ordynarna, jednak z czasem zaczął bardziej przyglądać się jej zachowaniu i może nawet wczuwać.
To, że porównywał cudze położenie do swojego, to jedno, ale teraz nie patrzył ze swojego punktu widzenia. Starał się dociec, co jest nie tak z dziewczęciem. Jej spojrzenia, słowa, gesty. Wszystko miało swoje małe powódki i składało się w jedną całość.
Svart skrzywił się widząc jak niezdarnie czołga się w stronę kominka. Ściągnął brwi i wbił wzrok w podłogę. Z pewnością wolała, by nikt nie widział jej w chwilach słabości. Zdążył zauważyć, że jest w niej coś z pozostałości dumy. Jeszcze raz na nią spojrzał, a widok łzy ściekającej po dziewczęcym policzku przeważył szalę.
Nie zastanawiając się dłużej i począł rozpinać swój płaszcz, odsłaniając jasną koszulę. Z pewnością, to co robił było niemądre, jednak w tym momencie o to nie dbał. Uważał, że czyni słusznie. Że tak po prostu trzeba. Ściągnął płaszcz, parasol powiesił na przedramieniu. Spokojnie podszedł do dziewczyny i nakrył ją grubym odzieniem.
- Wybacz panienko, jednak jako Parasolnikowi nie godzi się, bym pozwolił Ci drżeć z zimna. – nie akceptując żadnego sprzeciwu, pozostawił płaszcz na jej ramionach, po czym odszedł na kilka kroków, by nie czuła się skrępowana.
Nie oczekiwał podziękowań, nie spodziewał się wybuchu złości.
Nie potrzebował żadnej reakcji.
Uparcie starał się omijać wzrokiem dziewczynę. Ot, zwykła grzeczność. Nie musiał się zwyczajnie starać, gdyż jego uwagę przykuł kot. Żółtooki o ciemnym pysku i łapach. Zdawał się patrzeć z góry, mimo że nie sięgał Svartowi nawet do kolan. Upiorne stworzenie. Parasolnik obserwował go uważnie. Zwłaszcza, gdy zadziornie wskoczył na fotel i zaczął się mościć, jakby zaraz miał tam legnąć. Miauknął raz, drugi, tak jakby czegoś od mężczyzny oczekiwał. Svart uniósł brew, spoglądając na kota. Ten zaś prawdopodobnie obraził się, gdyż zszedł z fotela i pomaszerował w stronę dziewczyny. Svart znów ściągnął brwi. Najwidoczniej kot to kolejna istota pałająca do niego niechęcią.
Godność: Revi Destin / Mello Alisder Wiek: Wizualnie ok. 20 lat Rasa: Powiedziano mi że jestem Senną Zjawą. Wzrost / waga: Revi 166 cm / 49 kg // Mello 182 cm / 70 kg Aktualny ubiór: Aktualny ubiór jako Mello -> http://orig01.deviantart....ama-d6gb6m9.png + http://www.edykte.pl/efla...czczerwonaa.jpg Obroża na szyi, ukryta pod warstwą bandażu elastycznego. Znaki szczególne: Revi -Piękne szmaragdowe oczy. / Mello - hipnotyzujące bursztynowo czerwone oczy. Zawód: Revi -Pracuję, jako kelnerka oraz pomoc kuchenna w kawiarni Kaprys // Mello - szkuka pracy :x Pan / Sługa: Brak. Pod ręką: Czarna torba na ramię a w niej: szkicownik, ołówki, długopis, portfel, telefon komórkowy, spakowany zestaw damskich ubrań. A poza tym magiczny dobyte . Broń: Urok osobisty, poza tym brak :x Bestia: Innocenza Nagrody: Animicus, Księga Magicznych Opowieści (za mini-event w Traümen), Bursztynowy Kompas, Generis Collare, Tęczowa Różdżka, Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (1 szt.) Stan zdrowia: 100 % hp
Dołączyła: 24 Mar 2014 Posty: 187
Wysłany: 3 Kwiecień 2015, 01:18
Nieco odważniejszy uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kiedy Szary odpowiedział na me pytanie, zaś słysząc jego kwestię ponownie przesunęłam spojrzenie po wnętrzu pokoju i delikatnie przytaknęłam ruchem główmy.
-Bogaty i elegancki wystrój jednak brak okien sprawia, że jest tu nieco klaustrofobicznie.
Czy pokój, w którym stoi kominek nie powinien posiadać również okien w celu lepszej wentylacji? Czy to architektoniczne niedopatrzenie a może celowy zabieg? Jednak, jaki byłby tego cel? Czy owy pokój zawierał coś cennego i stąd takie środki ostrożności jak brak okien? Nie.. gdyby tak było to Kapelusznik nie zaprosiłby nas właśnie do tego pomieszczenia, prawda? Lekko uniosłam brew ku górze i ze zdziwieniem zerknęłam na Szarego.
-Drogę ucieczki? Sądzisz, że gospodarz da nam „popalić” do tego stopnia, że będziemy musieli brać nogi za pas?
Zaśmiałam się cicho i na chwilę zatopiłam spojrzenie w kominku. Nie miałam żadnych większych obaw, względem wizyty tu, Kapelusznik, choć dalej pozostawał obcy może i był ekscentryczny, ale czemu miałby okazać się groźny? Byłam naiwna? Ciągle wieżę, że w „ludziach” zawsze jest dobro… może rzeczywiście jestem za mało ostrożna?
-Jednak… gaśnicy tutaj nie widzę ani też jakiegoś większego naczynia z wodą, a nie należę do istot ognio-odpornych, a Ty?
W chwili, gdy dzieliłam się z mym towarzyszem swymi wątpliwościami drzwi się uchyliły jednak nie dostrzegłam za nimi oblicza kapelusznika, lecz niewielkiego czarnego kotka. Mała futrzana kulka pociesznie a jednocześnie odrobinę dumnie przechadzała się po pokoju, jakby dawała znać, że łaskawie postanowiła nas obdarzyć swym towarzystwem. Szmaragd mego spojrzenie uważnie śledził kota a moja twarz zdecydowanie zdradzała oznaki zadowolenia, od kiedy pamiętam lubiłam zwierzęta i chętnie spędzałam z nimi czas. W parku niedaleko kawiarni czasem błąkają się bezpańskie czworonogi, co kilka dni zostawiam im jedzenie kupione w super markecie, może to niewiele, ale sądzę, że one to doceniają. Już chciałam pochylić się, aby pogłaskać naszego czarnego towarzysza jednak ten w tym samym momencie wskoczył na stolik jednocześnie strącając z niego książkę, uśmiechnęłam się widząc jak kociak zajął miejsce na kolanach Szarego.
-Chyba wpadłeś mu w oko, albo jesteś całkiem wygodny.
Zażartowałam zerkając na bruneta, po czym zsunęłam się z wygodnego fotela, aby podnieść książkę, która upadła na podłogę, kiedy już wyciągałam po nią rękę dostrzegłam niepokojący uśmiech malujący się na okładce. Na moment zatrzymałam rękę i poczułam jak przechodzi mnie gęsia skórka, w końcu jednak uznałam, że to przecież tylko książką i podniosłam ją mimo wszystko z dziwną dozą ostrożności, jakby mogła mnie ugryźć lub coś w tym rodzaju…. Obejrzałam tom z wszystkich stron i na głos przeczytałam tytuł „Legendy Szkarłatnej Otchłani”. Zaintrygował mnie ten tytuł i nabrałam ochoty, aby sprawdzić, co ma o zaoferowania wnętrze książki, chyba nic złego się nie stanie, jeśli zerknę do środka?
-Znasz może jakieś? Ja niewiele wiem o samej Szkarłatnej Otchłani a co dopiero o jej legendach.
Mówiąc powoli otworzyłam księgę na pierwszej stronicy licząc, iż znajdę na niej spis treści.
Didime [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 5 Kwiecień 2015, 22:57
Wyciągnęła powoli ręce, by z bliska oglądać efekty ognia. Ręce były czerwone, a zakrwawione bandaże przyrumieniły się lekko.
Po chwili na dłoni pojawiła się kropka, a raczej kropla. A zaraz po niej dwie kolejne. Małe, przeźroczyste kropeczki błyszczały się lekko w świetle ognia. Głowa dziewczyny automatycznie odchyliła się, patrząc w górę, czy to aby nie deszcz. Napotykając jednak sufit na drodze wyeliminowała tę możliwość.
Przyglądnęła się i przybliżyła dłonie do ust, dotykając końcem języka kropel. Dopiero rozpoznając słony smak substancji uświadomiła sobie, że to łzy. Jej łzy.
Ona płacze. Cholera.
W momencie gdy płaszcz dotknął jej zmarzniętego ciała nastąpił szybki powrót do rzeczywistości, a ona poczuła jakieś ukłucie w sercu przez słowa mężczyzny. Dała pokazać że jest słaba w obcym miejscu i obcym osobom! Głupia! Jak ona mogła odfrunąć aż tak myślami?!
- Nie jestem panienką - powiedziała cicho, patrząc na niego kątem oka. - Panienki nie mieszkają w lasach. Jestem... - zaczęła, ale nie dokończyła.
No właśnie, kim jesteś? Człowiekiem? Już nie jesteś człowiekiem. Bliżej ci do zwierzęcia. Jesteś zwierzęciem. Zdziczałym zwierzęciem. Nic nie wartym śmieciem, jesteś...
- Jestem... Joanna.- dodała po dłuższej chwili, jakby wahała się chwilę nad odpowiedzią. Ale nigdy nie dowiemy się nad jakim aspektem się wahała. Czy powinna mu mówić, czy nie? A może co tak naprawdę powinna odpowiedzieć?
Niemniej jednak, niepewnie ujęła krawędzie materiału w dłonie i odwróciła, by płaszcz znajdował się na jej przedzie a nie plecach. Dopiero potem otuliła się nim jak kocem i wróciła wzrokiem na ogień.
Nienawidziła tego uczucia. Uczucia niepewności i rozdarcia. Bo była rozdarta. Uczucie bycia dłużnikiem napawała ją strachem i obrzydzeniem. Jednocześnie jednak mała Joasia w środku cieszyła się z okazanej pomocy. I co teraz powinna zrobić? Posłuchać gorszej siebie i odrzucić ciepły płaszcz, czy przyjąć go, chociaż na chwilkę?
- . . . dziękuję - powiedziała cicho, nawet nie patrząc w jego stronę. Było to ciche dziękuje, ale szczere. Może dlatego że to słowo nie pojawiało się często w jej ustach?
Koty jakoś nie budziły sympatii w Joannie. A raczej - były jej obojętne. On najwyraźniej ją lubił.
Nie. Gdy ktoś udaje że cię lubi o najczęściej coś chce. Ot, taka mądrość życiowa Joanny. Może na koty też to działa?
Zerknęła na kota, i pierwsze na co zwróciła uwagę nie jest sam kot, a kolorowa smuga na nim, która nie przemieszczała się razem z kotem.
No tak Joasiu, jesteś chodzącym witrażem przecież. Odwróciła głowę i zobaczyła, że światło ognia odbija się od jej skrzydeł i dzięki temu maluje pomieszczenie różnymi kolorami z jej skrzydeł.
Szybko się odwróciła. Pewnie znów wygląda jak dziwadło. Jak tęczowa kula dyskotekowa. Jak..
Kot wydał dźwięk miauczenia, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Spojrzała na niego, chwilę rywalizując z nim na wzrok, a następnie położyła rękę na jego głowie i delikatnie zaczęła głaskać.
Bała się tego kota. Źle mu z oczu patrzyło.
Szary [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 7 Kwiecień 2015, 21:36
- No wiesz, Revi. Koniec końców to Kapelusznik i nigdy nie wiadomo co może wpaść mu do głowy - odrzekł chłopak, poprawiając się wygodnie na fotelu. Zdjął plecak i położył go na stole. Ciężar powoli mu doskwierał. Nie lubił się zbytnio przemęczać.
- Mam nadzieję, że pomimo tych wszystkich "ulepszeń" miło spędzimy tu czas. Moje mieszkanie to istna komórka, ale dzieła z pod twojego pędzla czy ołowka są zawsze mile widziane - chlopak natychmiast dodał - Dara naturalnie także.
Do pokoju weszło urocze stworzenie, poruszało się odrobinę niezdarnie, lecz to wcale nie wpływało negatywnie na postrzeganie go przez dwójkę. Wręcz przeciwnie - dodawało mu to jedynie słodkich cech. Szary mimo wszystko nie przepadał za zwierzętami, więc już w trzeciej sekundzie istnienia kotka w izbie, postanowił że będzie jedynie "cieszył oko" owym intrygującym widokiem zwierzątka.
Jakież było jego zdziwienie, gdy po komicznej "walce" z książką zwierzę zasiadło mu na kolanach. Co więcej - nic nie wskazywało na to, żeby istotka rzekła: "basta" i poszła gdziekolwiek indziej. No jasne. Czemu się dziwię skoro nawet ja czuję silnIe emanujący zapach imbiru. Przesiąkłem herbatą...
Przekręcił się nerwowo, szukając sposobu jakby to pozbyć się kota, nie wyrządzając mu przy tym rzadnej krzywdy. Nie było sposobu. Był skazany na "udrękę". A może po prostu chciał owego mruczenia i ciepełka?
Szkarłatna Otchłań, doprawdy?
- Myślałem. że Dar zabierze nas do Krainy Luster, a nie do Otchłani. Chociaż... trudno jest cokolwiek stwierdzić, przebywając w pokoju bez okien. - Nie było go tutaj od dawna. Ciekawiło go jak przez tyle lat zmieniło się to miejsce. Tutaj spoczywała jego matka. - Tak. Co nieco wiem o tej krainie, wszak moja matka stąd pochodziła. I... tutaj też spoczywa. - Wyraźnie posmutniał. Wszystko to było dlań tematem tabu, a teraz to ożyło. Za poprzedniego życia mógł uznać to miejsce za ojczyznę. Matka jako Biały Królik stąd pochodziła. To tu chłopiec zwany Ivanem przyszedł na świat. A ojciec? Pochodził z Krainy Luster. Był obcy. Dalece obcy.
I ta książka. Co miała znaczyć? Odrobinę dziwna i szalona. Z resztą powinien był szukać rzeczy NIEDZIWNYCH. Poszłoby to mu o wiele sprawniej.
Wierzchem dłoni pogładził kota po główce. Następnie odchrząknął ostentacyjnie i rzekł:
- Revi, czy weźmiesz tego waćpana czy też waćpannę z moich kolan? Nie przepadam za kotami.
Sofia [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 12 Kwiecień 2015, 20:03
Kot zamruczał, gdy Didime w końcu raczyła go pogłaskać. Wychylał głowę mocniej i mocniej, byle szybciej poczuć jej rękę na swojej głowie i nagle wydał się wyglądać na bardzo, bardzo, baaaardzo miłego. Mruczał i mruczał, ocierając się o Didime, obchodząc ją w koło i dając się głaskać. A Svart znowu był ignorowany. To zdecydowanie nie jest jego najlepszy dzień. Czy też noc, czy co tam właściwie teraz mają. Bo w końcu ciężko określić jaką porę teraz mają. Brak okien robi swoje.
Ku zaskoczeniu Revi nie było spisu treści, lecz od razu pierwsza legenda, mianująca się "Opowieścią o Domu Marzeń" wypisanym pięknym pismem, ozdobionym kwiatowym motywem. Tuż poniżej, już zwykłą, nieco rozmazaną czcionką zaczynała się treść legendy, bardzo ciekawymi słowami, wręcz zachęcającymi do dalszego czytania i to nie tylko dla siebie, ale też i na głos, dla innych.
W ten sposób Revi została niejako przez samą księgę przymuszona do przeczytania tego co widzi. Przez to nie zwróciła uwagi na słowa o matce, gdzieś umknęło jej pytanie o kota, a sam Szary również ostatecznie został wciągnięty w jej słowa, rozlewające się po pokoju niczym słodka, odmóżdżająca mgła.
Dawno, dawno temu, a dokładniej to wczoraj o dziewiątej, w Szkarłatnej Otchłani pojawił się dom, mający czelność mianować się Pałacem. Nikt nie wie skąd się wziął i kto go stworzył, jednak pewne były dwie rzeczy - nikt go nie wybudował i coś było z nim nie tak. Z zewnątrz wyglądał jak spory, choć dość zwyczajny dom, otoczony dość zarośniętym ogrodem, z dość starym ogrodzeniem i niezbyt zadbaną fasadą, zaś to co było w środku... To stało się przedmiotem tej legendy.
Ponoć kiedyś ktoś miał Marzenie, takie przez wielkie M, które chciało zaistnieć pomimo niemożliwości jego spełnienia. Mieszkańcy światów mówili, że to dlatego, że tak być nie może, czasami, że to przez to, że powinny jednak istnieć jakieś zasady, a jeszcze inni... Inni zniknęli. Stali się pożywieniem Marzenia.
Bo widzicie, Marzenie się rozrosło. Już nie należało do jednej osoby, lecz szukało kogoś, kto by mógł je zrealizować. Szukało, szukało i szukało, aż w końcu odkryło swój problem - otóż potrzebowało nie jednej, a dwóch istot, na tyle podobnych by mogło je opanować w tym samym czasie, ale na tyle różnych, by byli w stanie udźwignąć jego siłę.
W końcu mu się udało, odnalazło dwójkę bezbronnych dzieci, odebrało im rodziców i wychowało po swojemu. Jak to możliwe, ktoś mógłby spytać, jednak należy pamiętać, że nic nigdy nie jest takie, jakim się wydaje. Spójrzcie w ogień.
Aż dnia wczorajszego Marzeniu w końcu udało się poczynić pierwsze kroki. Teraz czyni kolejne. Wkrótce
...i na tym tekst się urywał, a kolejne strony okazywały się być puste. Dziwne. Szczególnie, że mogło się wydawać, że wcześniej księga była otwarta gdzieś w połowie swojej grubości.
Jak na jakiś dziwny sygnał kot przestał się łasic i spojrzał w ogień. Fuknął, wygiął się w łuk, nastroszył futro, po czym uciekł tak szybko, jak się tylko dało, otwierając przy tym szerzej drzwi. W korytarzu za nimi ciemność nie pozwalała nic dostrzec, a ogień wciąż wydawał się być całkiem normalny... Chyba. Te płomyki coraz bardziej zaczynały przypominać tańczące ludziki czy to może tylko złudzenie...?
Svart [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 13 Kwiecień 2015, 16:51
Przez chwilę zastanawiał się nad reakcją dziewczyny. Wydawało mu się, że przedstawił swoje zamiary najwyraźniej jak potrafił. Ścisnął rączkę parasolki i oparł się plecami o ścianę. Nie miał zamiaru przyjąć zwrotu płaszcza, więc wbił wzrok w podłogę. Nie wiedział, co poradzić na łzy i nie był do końca pewien, czy powinien coś z tym robić. Bowiem dziewczyna sprawiała wrażenie nieco zagubionej, a już na pewno była zakłopotana.
Podniósł wzrok, gdy odezwała się do niego. Dla Svarta wciąż była panienką. Nie w tym złym znaczeniu. Po prostu nie wiedział, w jaki sposób się do niej zwracać. Nie znał jej, a wydawała się być młoda, stąd też „panienka”. Cóż, fakt, że mieszka w lesie mógł wyjaśniać jej początkowe nastawienie. Była oschła, bo pewnie wkroczył na jej teren. Z drugiej strony, to skąd miał wiedzieć, że w tym lesie ktoś mieszka? Westchnął.
Joanna – powtórzył w myślach.
Nigdy nie słyszał takiego imienia. Powtórzył jeszcze kilka razy. Było płynne i gładko układało się w ustach.
Jo-anna. Dziwne. Na drugi człon jej imienia, usta zdawały się wykrzywiać w uśmiech. Anna. - Na imię mi Svart. – odpowiedział . - Svart Änka. – dodał po chwili nazwisko.
Dawno już nikomu się nie przedstawiał. Wypowiadając jego imię trzeba było wyszczerzyć zęby, nazwisko zaś brzmiało jak jęknięcie.
Joanna przyjęła płaszcz, co go ucieszyło. Skinął jedynie głową słysząc podziękowanie. Nie przykrył jej od przodu, bo mogłaby się wystraszyć, a i była zbyt blisko ognia.
Teraz mógł przyjrzeć się jej skrzydłom. Dwa plastry złożone z przylegających do siebie barwnych szkieł, przez które przebijało się światło ognia. Zerknął w bok, by zauważyć jak kolory tańczą na ścianie. Znów spojrzał na dziewczynę. Te skrzydła zdawały się do niej nie pasować. Przynajmniej nie w tym momencie, kiedy kuliła się zapłakana.
Znów westchnął i ściągnął brwi. Tym razem spojrzał na kota.
Był niesamowicie zadowolony, że Joanna go głaszcze. Czyżby właściciel go ignorował, że zwierzę aż tak się łasi? Dziwne, bo jak Kraina Luster długa i szeroka, koty wkupiają się w łaski każdego. Mało kto im się oprze.
Svart uniósł brwi widząc nagłą zmianę nastroju u futrzaka. Wystraszył się ognia? Mężczyzna pogonił wzrokiem za zwierzęciem. Wyglądało na spłoszone. Spojrzał na Joannę, ale jego uwagę przykuł płomień w kominku. Bowiem iskry zaczęły przybierać dość wyraźne kształty. Odsunął się od ściany i chwycił mocno parasol.
Godność: Revi Destin / Mello Alisder Wiek: Wizualnie ok. 20 lat Rasa: Powiedziano mi że jestem Senną Zjawą. Wzrost / waga: Revi 166 cm / 49 kg // Mello 182 cm / 70 kg Aktualny ubiór: Aktualny ubiór jako Mello -> http://orig01.deviantart....ama-d6gb6m9.png + http://www.edykte.pl/efla...czczerwonaa.jpg Obroża na szyi, ukryta pod warstwą bandażu elastycznego. Znaki szczególne: Revi -Piękne szmaragdowe oczy. / Mello - hipnotyzujące bursztynowo czerwone oczy. Zawód: Revi -Pracuję, jako kelnerka oraz pomoc kuchenna w kawiarni Kaprys // Mello - szkuka pracy :x Pan / Sługa: Brak. Pod ręką: Czarna torba na ramię a w niej: szkicownik, ołówki, długopis, portfel, telefon komórkowy, spakowany zestaw damskich ubrań. A poza tym magiczny dobyte . Broń: Urok osobisty, poza tym brak :x Bestia: Innocenza Nagrody: Animicus, Księga Magicznych Opowieści (za mini-event w Traümen), Bursztynowy Kompas, Generis Collare, Tęczowa Różdżka, Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (1 szt.) Stan zdrowia: 100 % hp
Dołączyła: 24 Mar 2014 Posty: 187
Wysłany: 17 Kwiecień 2015, 22:43
Ciekawość czy to ona nakazała mi zagłębić się w lekturze tajemniczej księgi, ignorując przy tym swojego kompana? Swoją drogą było to nieuprzejme z mojej strony i prawdopodobnie przeprosiłabym za to gdyby nie fakt, że z kolejno czytanymi słowami coraz bardziej zapominałam o rzeczywistości. Spodobały mi się kwiatowe motywy, delikatnie i subtelnie oplatające tytuł legendy jednak w książkach to treść gra kluczową rolę. W tej książce było coś intrygującego, choć nie byłam w stanie określić, co konkretnie. Na chwilę obecną czułam jednak, że muszę podzielić się jej treścią, historią, która z czasem sprawiała wrażenie coraz bardziej niepokojącej. Czas podawany w książce zdecydowanie nie był odległy, ale to zapewne w celu większego zainteresowania czytelnika. Kiedy przewracałam kartki a mój wzrok napotkał na słowa „Spójrzcie w ogień” automatycznie podniosłam wzrok na kominek. Nagle coś mnie zaskoczyło bardziej niż dotychczas… koniec legendy okazał się również końcem książki, ponieważ wszystkie pozostałe kartki okazały się puste. Przez chwilę nie odzywałam się i tylko z zastanowieniem przyglądałam książce, szukając na próżno jakiejś zapisanej strony, w końcu przeniosłam wzrok na Szarego. Kot, który wcześniej wygodnie umościł się na jego kolanach teraz wyraźnie czymś się zaniepokoił i uciekł.
-To było dziwne… i ta książka też ma w sobie coś, niepokojącego. Czy kiedy leżała otwarta na stoliku nie wydawało Ci się, że była zapisana? Teraz poza pierwszymi stronami jest całkiem pusta.
Podsunęłam książkę chłopakowi, aby również mógł lepiej jej się przyjrzeć. Nie wiem, czemu ale pokój, w którym się znajdowaliśmy przestał już sprawiać wrażenie tak miłego, co chwilę temu. Zastanawiałam się też, co spłoszyło kota, wtedy ponownie zerknęłam na kominek i odruchowo cofnęłam się o krok do tyłu.
-Szary, czy to jest normalne w tej krainie? W ludzkim świecie ogień się tak nie zachowuje…
Zerknęłam na swego kompana z lekkim niepokojem, czułam się zagubiona, bo tak naprawdę bardzo niewiele wiedziałam o pozostałych światach.
Didime [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 28 Kwiecień 2015, 22:18
Didime tak naprawdę głaskała kota od niechcenia. Miała w głębokim poważaniu czy on tu jest, czy go nie ma, bo nie był to ani znienawidzony rodzaj pupila, ani nie najukochańszy. Można powiedzieć, że koty były Didime obojętne.
Inaczej miała się sprawa z mężczyzną, który, jak się okazało, miał na imię Svart. Svart - powtórzyła w myślach. Z czym jej się kojarzyło? Z czarnym kolorem, może przez niemiecki odpowiednik, z czymś ostrym, z jakąś rzeką, ale taką burzliwą i rwącą. A posiadacz tego imienia był nad wyraz spokojny. Może dlatego, że go nie znała? Ani też nie znała znaczenia jego imienia? Któż, wie? Ona poliglotą nie jest, nie musi wiedzieć wszystkiego. Wystarczy, że udaje że wszystko wie.
Nastąpiła dziwna cisza, którą ustrajał tylko cichutki pomruk kota i strzelanie drewna w ogniu. Ale nie długo, bo zaraz został przerwany przez Joannę.
- Miło poznać. - powiedziała, nie spuszczając wzroku z ognia. Tyle zapamiętała - co odpowiada się w takich sytuacjach, nawet jeśli słowa wypowiedziane są dalekie od prawdy. A jak było w tym przydatku? Sama nie wiedziała. Obecnie jej nastawienie nie było aż-tak-znów-wrogie, to znaczy tyle, że postara się ograniczyć ,,pyskówkę'' jak to mówiła jej śp. matka, ale da mu w pysk jeśli tylko da jej do tego powód.
Patrzyła w ogień i czuła na sobie wzrok Svarta. A raczej na swoich skrzydłach, choć to w sumie nawet fizycznie nie możliwe.
Mogła dostać cokolwiek innego, nawet zabawki na patyku by zniosła. Ale musiała dostać płachty szkła, ciężkie jak cholera, dla których, by normalnie coś nosić, musi rozdzierać ubrania lub nosić takie bez pleców. Nie wspominając o aspekcie spania na tych ,,dziełach sztuki'
Jednak nagle się coś stało. Dość dziwnego, choć w tej krainie nic nie powinno być dziwne. Ogień przestał zachowywać się jak ogień z prawdziwego zdarzenia, a kot tak nagle sobie pobiegł przez drzwi, w ciemność.
Tyle widziała, tyle słyszała, a takie rzeczy wciąż były dla niej nowe. Może dlatego, że w głębi nadal była tylko człowiekiem?
Popatrzyła chwilę w ogień i powiedziała
- Sądzę, że lepiej będzie jeśli jednak zaczniem szukać wyjścia, zgodzisz się? - po czym zerknęła na niego kątem szkarłatnego oka. W końcu są w tym bagnie razem. Pasowałoby choć minimalnie współgrać.
Szary [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 3 Maj 2015, 21:45
// Przepraszam za zwłokę. O ile mnie nie spalicie, to obiecuję, że będę odpisywał w miarę szybko. 8) //
Czuł dreszcze na plecach. Były zimne, ostrzegały chłopaka, że należało się wycofać. Miarka się przebrała. Co ten chłoptaś sobie wyobraża?! Ściąga ich do jakiegoś pomieszczenia bez okien i te bajki. Co to ma znaczyć do cholery? Oddychał płytko, próbował skupić myśli i nie dać po sobie znać, że... boi się. ON! To ci dopiero harce! Bojący się Strach. Hańbił dobrą reputację jego... gatunku .
Nie był pewien czy dobrze zrozumiał tą historię. O co w niej chodziło? Czy autor insynuował, że jej czytelnik jest jej bohaterem? Krew mu szumiała. Starał się myśleć logicznie, stąpać racjonalnie po gruncie (o ironio, przecież sam był kimś o irracjonalnym zabarwieniu!).
– Nie wiem, jak ty Revi, ale ja coraz dziwniej zaczynam się tu czuć. Mieliśmy malować, słuchać śpiewu ptaków i chwytać słońce, a siedzimy w jakimś pomieszczeniu bez okien z kotem. – W tym momencie zwierzę zerwało się i uciekło. Zniknęło w drzwiach, a chłopakowi zrobiło się zimno. Czy była to tylko jego wyobraźnia?
– No… teraz już bez. Poza tym. Nie wydaje ci się dziwne, że jeśli mielibyście stoczyć pojedynek to konieczne jest do tego światło, prawda? A tutaj jest go niewiele.
Panikował? Może odrobinę. Ale… w tej historii było coś wciągającego, coś… magicznego. Nie potrafił tego wytłumaczyć. Jednak czuł głęboko gdzieś, że to historia częściowo o nim.
Spojrzał na książkę badawczym wzrokiem, ale nie miał czasu dłużej się jej przyjrzeć, bo za chwilę Revi zwróciła uwagę na kominek. Zerknął nań i zakrztusi się swoją własną śliną. Gdyby nie fakt, że był na pół martwy mógłby obawiać się o zawał. Tańczący ogień? Antropomorficzne kształty? Do kija! Co jest grane? Zaraz… Przecież w opowieści było wyraźnie powiedziane: „spójrzcie w ogień” .
– Nie… jestem wręcz przekonany, że rzadko kiedy ogień się tak zachowuje. To wystraszyło kota? – Spojrzał w stronę drzwi. Były uchylone. Iść? Zamknąć je?
Marzenie, które odebrało im rodziców? Brzmiało to dosyć ekscentrycznie. W istocie – chłopaka spotkało owe nieszczęście. Matka umarła, ojciec się go wyrzekł. Ale co z Revi? Czy ona także… była sierotą? W sumie – jako Wspomnienie Senne z pewnością nie miała rodziców.
– Co robimy? – Spojrzał na dziewczynę pustym wzrokiem, diabelskie ogniki odbijały się w jego tęczówkach, w głębi można było dostrzec zaniepokojenie. Rodziły się pytania. Mógł wprawdzie stać się na parę chwil niematerialny i rozejrzeć po domu, ale… nie chciał zostawiać Revi samej. Bądź co bądź był mężczyzną i nie chciał by dziewczyna pomyślała, że ją zostawił. No bo przecież… mógł nie wrócić.
Z drugiej strony coś mu mówiło, że fantazjuje. Zaraz chłopak przyjdzie tu z przepysznymi smakołykami, uraczy ich dobrą kawą. Może trafi nawet na ptasie mleczko. I parę chwil potem zaczną „rywalizację”. Szary tak bardzo pragnął tej drugiej opcji.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!