Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 30 Listopad 2015, 12:40
Grunt był nie tylko grząski ale również bardzo śliski. Wszelkie próby zaparcia się o błoto kończyły się upadkiem w zimną maź. Sam mech jednak wydawał się aż za bardzo stabilny. Falował tylko spokojnie na powierzchni wody, nie przejmując się nawet w najmniejszym stopniu tym, że ktoś próbuje go wyciągnąć. Narzędzia bez oporu wbiły się w roślinę, jednak jeśli chodzi o samo ciągnięcie go, nie miało to sensu.
Po kilku próbach haki po prostu przeleciały przez czerwień. Tak jakby mech nagle zniknął lub został rozdarty. Jednak jego powierzchnia została nienaruszona. Nie było nawet najmniejszej dziurki, która wskazywałaby miejsce wbicia haku.
Jeśli Szop próbował dalej wbijać haki w mech i ciągnąć, każda następna próba kończyła się podobnie. Metal albo przelatywał przez mech od razu i wpadał do wody albo po kilku pociągnięciach nagle się odczepiał. Nie ważne jednak ile by próbowali, na czerwonej powierzchni nadal nie było nawet najmniejszego śladu ich starań. Jedynym dowodem na to, że coś robią, był fakt iż Szop był coraz bardziej brudny (jeśli Vega mu pomagała to kończyła tak samo) oraz coraz to różniejsze wzory wyryte butami w błocie.
Wodny mech był nie do ruszenia. Ale czy to na pewno o niego chodziło staruszce?
Organizacja MORIA: Naukowiec Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss Wiek: 32 lata Rasa: Człowiek Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane. Wzrost / waga: 162cm / 56kg Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg
Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka. Znaki szczególne: różowe włosy! Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej. Pan / Sługa: - / (niby)Duma Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz Bestia: Estris (Cienista) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.) Kryształ: 3,2g SPECJALNE: Mistrz Gry
Dołączyła: 31 Mar 2014 Posty: 319
Wysłany: 8 Grudzień 2015, 22:26
Przeboje z mchem sięgały apogeum zaradności i wytrzymałości Vegi. Spróbowała z raz czy dwa razy pociągnąć wraz z Raccoonem za linkę by wytargać roślinę, ale tylko sobie szkodziła tym bezowocnym wysiłkiem.
- Dobra, to na nic. Niech będzie, podsadź mnie i to cholerstwo z góry ściągnę - zaproponowała, walecznie chwytając kilof w zdrową rękę.
Kiedy już uniósł ją ku górze, mocno uderzyła kilofem, mając nadzieję, ze nieco naruszy strukturę sufitu i mech zechce odpaść. Gdyby tak się stało, całkiem możliwe, że musiałaby szybko się z dokładnie tego miejsca ewakuować. W najgorszym razie wyrządziłaby sporą szkodę budowlaną.
Bez względu na efekt, dalej próbowała wyszarpać kawałek mchu, podwadzać i kroić go kilofem, przy tym wspomagając się drugą ręką. A gdyby kolejne minuty mijały bezowocnie, po prostu zawzięłaby się i z całej siły próbowała dłonią zdrowej kończyny wytargać mech, napierając całym swoim ciężarem i pozbawiając się asekuracji ze strony Szopka.
- Oddawaj, to moje! - burknęła pod nosem, chytrze próbując ukraść...
Właśnie, ukraść!
W przypadku braku kolejnych osiągnięć z cyklu "wyrwij chwasta", przyklęknęła przed mchem, ukłoniła się mu i z możliwie największą łagodnością w głosie zaczęła błagać:
- Prosimy, podziel się z nami swoją cząstką. Potrzebujemy jej, o magiczny bycie, aby uleczyć swoje dotkliwe rany.
Nie oszalała, a była zwyczajnie bezradna. Zdecydowanie wszystkiego miała na dziś dosyć. Nawet Szopa.
Ale przecież nic ci nie zrobił!
I o to chodzi - odpowiedziałaby pewnie, gdyby miała siły z samą sobą się jeszcze użerać.
Godność: Nathan Raccoon Chavc Wiek: 31 lat Rasa: Człowiek Lubi: Lisę, muzykę Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII Wzrost / waga: 192cm/79kg Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa) Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.) Stan zdrowia: dobre pytanie
Dołączył: 24 Cze 2014 Posty: 141
Wysłany: 9 Grudzień 2015, 11:41
Cały zapał do zdobywania mchu uleciał niemalże tak samo szybko, jak się w Szopie zebrał. Nie dość, że z początku posiadał ubłoconą jedną nogę oraz zamoczoną drugą, to jeszcze teraz dorobił się kolejnych plam na swoich ubraniach, kiedy kilka razy poleciał prosto na śliską powierzchnię, bo za cholerę nie chciała ona współpracować, a dołączając do tego niesprawną kostkę, wszystko było przeciwko niemu.
Mech również nie współpracował. Nathan z irytacją patrzył, jak się rozstępuje przy każdym zarzuceniu w niego haka, przez to też zwiększała się w nim rezygnacja co do dalszego wykonywania zadania. Był zmęczony podróżą przez kryształową kopalnię, cierpiało nie tylko jego ciało, ale przede wszystkim psychika, więc na domiar złego, dzień nie pragnął się skończyć.
Nie odezwał się słowem do Vegi, absolutnie nie miał humoru burknąć do niej czegoś nieprzyjemnego, bo jeszcze kłótni tu brakowało. Jednak zadowolony, iż w końcu dostrzegła potencjał w jego planie, bez marudzenia podsadził ją na swoich barkach i trzymał przy tym mocno, żeby przy machaniu kilofem nie spadła, nawet gdy sama przestała się nim wspierać. Oczu ku górze starał się nie unosić, aby przypadkiem odłamki w nie nie wpadły, choć słyszał, że ukochana dobrze sobie radzi, gdy docierał do niego dźwięk uderzeń. Oby tym razem mech grzecznie wpadł w ich ręce.
Jeśli rzeczywiście musiało dojść do tej absurdalnej sytuacji, jaką było błagalne zwracanie się do roślinki… Nie, Raccoon nie zamierzał brać udziału w tym przedstawieniu. Stał z boku całemu zajściu przyglądając się z politowaniem. Czy naprawdę Vega aż tak nisko upada, aby żebrać magiczne cosie? Pokręcił głową z głośnym westchnięciem i ukrył twarz w dłoniach, opierając się o ścianę groty, aby przy okazji odciążyć pulsującą stopę.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 13 Grudzień 2015, 12:56
Starania Vegi nie poszły na marne. Po uderzeniu kilofem od ściany odpadł spory kawał kryształu razem z umieszczonym na nim mchem. Jednak nie spowodowało to większych zniszczeń w strukturze. Kryształ, mimo, że łatwy do odłupania, bym na tyle gruby, że byle uderzenie nie robiło na nim najmniejszego wrażenia, a miejsce, z którego odpadł kawałek od razu zostało zarośnięte nową warstwą mchu.
To samo stało się z odłamkami. Te, które miały na sobie choć odrobinę szkarłatu, zostały przez niego całkowicie zarośnięte, tworząc swoiste, mięciutkie, czerwone kuleczki.
Z niektórych fragmentów jednak mech odpadł i w miejscu gdzie upadł pojawiła się czarna plama. Jakby ktoś rozlał tam bardzo żrący kwas. Jednak stało się to tylko w miejscach gdzie mech nie stykał się nawet z kawałkiem kryształu. Lub został od niego oderwany. Więc czy na pewno dobrym pomysłem byłaby próba oderwania go od kruszcu?
Dywanikowe kuleczki nie wyglądały jednak tak groźnie i gdyby ktoś zdecydowałby się je wziąć do ręki poczułby tylko przyjemy chłód wilgotnego mchu. Były one idealne do przytulania i bawienia się nimi, jednak Vedze czas powoli zaczynał się kończyć co mogła odczuć brakiem jakiejkolwiek możliwości poruszenia chorą kończyną oraz dość dokuczliwy ból, który pochodził jakby od kości.
Organizacja MORIA: Naukowiec Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss Wiek: 32 lata Rasa: Człowiek Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane. Wzrost / waga: 162cm / 56kg Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg
Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka. Znaki szczególne: różowe włosy! Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej. Pan / Sługa: - / (niby)Duma Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz Bestia: Estris (Cienista) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.) Kryształ: 3,2g SPECJALNE: Mistrz Gry
Dołączyła: 31 Mar 2014 Posty: 319
Wysłany: 13 Grudzień 2015, 22:07
Na psychiczne szczęście Nathana, obeszło się bez modłów.
Gdy kryształ zaczął obrastać mchem, Vega zrozumiała, ze najprostsze rozwiązanie być może było na wyciągnięcie ręki - przystawić kryształ mchu, aby ten go obrósł. Oceniła wygląd puchatych kuleczek i uznała je za nieszkodliwe. Nabrała ich ile się dało do plecaka, zostawiając kilka sztuk w dłoni.
- Sądzisz, ze jeśli przyłożę je do rany, to sobie pomogę? Boję się zaryzykować, ale... chyba coraz gorzej ze mną. Nie chcę stracić ręki prędzej niż znajdziemy tę cipę! - krzyknęła, pełna obaw o swoje zdrowie.
Rozejrzała się wokoło, ale po babci nie było śladu.
Zdesperowana, zdecydowała się na nacięcie pilniczkiem płytkiej rany na dłoni zdrowej ręki i zetknęła ją z mchem. Jeśli poczuła, że to pomaga, rana się zasklepia i ślad po niej znika - była skłonna zaryzykować umieszczenia puchatych, tulaśnych kuleczek na wybrakowanym kawałku ramienia. Ale jeśli tylko Raccoon miał inne zdanie na temat samookaleczenia się, mógł ją od tego pomysłu łatwo odtrącić.
Godność: Nathan Raccoon Chavc Wiek: 31 lat Rasa: Człowiek Lubi: Lisę, muzykę Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII Wzrost / waga: 192cm/79kg Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa) Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.) Stan zdrowia: dobre pytanie
Dołączył: 24 Cze 2014 Posty: 141
Wysłany: 14 Grudzień 2015, 11:28
Kiedy kawałki kryształu z mchem zaczęły odpadać po uderzeniach kilofem, Nathan postanowił przemilczeć fakt, że proponował jej to działanie od samego początku i gdyby nie inne, dzikie pomysły, może zaoszczędziliby na czasie. Bo ten zdawał się ich nieubłaganie gonić, a wystarczająco dużo stracili wędrując w jego poszukiwaniu.
W każdym razie, przykucnął tak, by kobieta mogła bezpiecznie z niego zejść i dopiero wtedy miał okazję przyjrzeć się bliżej odpryskom. Chyba nawet nie zdziwiło go to, że zaczęły one w całości obrastać czerwoną kępką, wręcz uznał, że to lepiej, bo i więcej tego cholerstwa będzie można babce przynieść. No właśnie. Tu pojawiło się pytanie, ile ona tego właściwie potrzebowała? Nie sprecyzowała wcześniej, choć widząc jak Vega pakuje co może do plecaka, poczuł się pewniej – przy takiej ilości nie powinna narzekać. Sam jednak, na wszelki wypadek schował jedną kulkę do kieszeni, a gdy się odwrócił, ukochana już coś kombinowała.
Szybko, może nieco zbyt mocno chwycił za jej nadgarstek.
- Zaczekaj. – Spiorunował ją wzrokiem. Rozumiał, że w tej sytuacji chwytała się wszystkiego, co w najmniejszym stopniu mogłoby pomóc, ale przecież pewności nie miała. - Nie wiemy do czego jej to potrzebne, może to tylko składnik, który jako oddzielny posiada pozytywnych właściwości. Nie wiemy też, czy nie wpakowała nas w jakieś gówno, kłamiąc o zastosowaniu mchu. Odnajdźmy ją prędko, wytrzymaj jeszcze trochę. A jeśli nam nie pomoże, to zabiję ją własnymi rękoma. – Zbliżył się do niej, mocno obejmując. Miał nadzieję, że tym wybije jej pomysł z głowy. Może i była panią lekarz, lecz na studiach na pewno nie przerabiała znachorstwa Krainy Luster.
Zabrał od niej plecak, by nie musiała dodatkowo dźwigać, tym bardziej, że teraz był cięższy o spakowane mchowe kryształy, ucałował czoło i chwytając za zdrową dłoń ruszył (ruszyli?) w drogę powrotną.
Organizacja MORIA: Naukowiec Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss Wiek: 32 lata Rasa: Człowiek Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane. Wzrost / waga: 162cm / 56kg Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg
Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka. Znaki szczególne: różowe włosy! Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej. Pan / Sługa: - / (niby)Duma Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz Bestia: Estris (Cienista) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.) Kryształ: 3,2g SPECJALNE: Mistrz Gry
Dołączyła: 31 Mar 2014 Posty: 319
Wysłany: 21 Grudzień 2015, 19:22
Obyło się bez samookaleczenia się.
- No dobrze, niech będzie. - Oparła, wyraźnie niezadowolona z obrotu spraw. Coraz śmielsze miała wrażenie, że cokolwiek nie wybiorą, niewielkie to będzie mieć znaczenie. Że wszystko już z góry pokreślone i marne szanse coraz bardziej starają się być ich zgubną teraźniejszością.
Żeby tylko mogła słyszeć własne myśli, walnęłaby sobie w pysk na otrzeźwienie, na przebudzenie. Co jednak zrobić, kiedy bezradność tak chwyta człowieka, że nie pozwala mu siebie kontrolować, wmawiając za to doskonałe kłamstwo, jakby robił to, co tylko jest w stanie?
A czyni tyle, by jakoś wegetować. Jakoś.
Niech lepiej ją Szopek pilnuje, bo gdy wyjdzie z tego cało, niejednokrotnie pochyli się na dłużej nad szklanką alkoholu. Przeszłość najlepiej się zapomina szkłem bez dna, to przecież najprostsze, zbawienne.
Pozwoliła się prowadzić Nathanowi drogą powrotną. Liczne kryształy utrudniały nieraz dalszą drogę, ale to nie był dla nich duży problem - przecież już raz tedy przechodzili. Zmierzali do miejsca, gdzie ostatni raz widzieli staruszkę.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 27 Grudzień 2015, 12:18
Gdy dotarli wreszcie na miejsce, nikogo tam nie zastali. Choćby nie wiadomo jak się rozglądali staruszki nie było. Przecież nie mogła się rozpłynąć w powietrze prawda?
Jednak po kilku cennych minutach usłyszeli za sobą jej skrzeczący głos, a ich nosy mogły znów poczuć wspaniały aromat zgnilizny.
-Co tak długo! - krzyknęła na nich po czym zaczęła się dobierać do plecaka Vegi. Nie zważała na protesty jej czy też Szopa. Szybko dorwała jeden z kryształów.
- Nie sądziłam żeście tacy inteligientni, że zrobicie to jak trza. I to bez szwanku. Jednak widza, żeście ni są tacy mędrcy żeby się spieszyć. Przeca zaroz dziewka rękę straci!
Nie czekając na ich reakcje zaczęła swoimi zgniłymi zębami odgryzać kawałki mchu i je przeżuwać. Kwas wypływał z jej ust obficie, jednak Opętaniec nadal odgryzał kolejne kawałki czerwieni i przeżuwał je dość energicznie. Po chwili jednak odrzuciła ogołocony kawał kryształu i wyciągnęła pokryte bąblami ręce na znak, że Vega ma jej podać swoją rękę. Z ust nadal wypływał kwas jednak o dziwo nic jej nie robił. No może poza tym, że wzmocnił odór jej ciała.
Godność: Nathan Raccoon Chavc Wiek: 31 lat Rasa: Człowiek Lubi: Lisę, muzykę Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII Wzrost / waga: 192cm/79kg Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa) Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.) Stan zdrowia: dobre pytanie
Dołączył: 24 Cze 2014 Posty: 141
Wysłany: 29 Grudzień 2015, 18:39
Jak na swoją niesprawną nogę, maszerował dość szybko. Pragnął czym prędzej dotrzeć w miejsce startu, w którym to powinna czekać na nich starucha. Powinna, bo przecież pewności nie miał, choć miał nadzieję, że Kraina Luster ma już dość na dziś płatania im figli, tym razem pozwalając wszystkiemu przebiec po ich myśli. Często także dokładnie przyglądał się ranie Vegi, bo nawet jeśli kobieta próbowała zgrywać twardą, wiedział ile wysiłku kosztuje ją przybieranie teraz takiej maski.
- Psiamać! – Rozglądał się bacznie w poszukiwaniu zleceniodawcy, jednak nigdzie nie dostrzegł żywej duszy. A przecież byli na miejscu, każdy szczegół taki sam, nie było możliwości pomylenia się. Tylko iluzja by tu coś zdziałała. Obawiał się podobnego obrotu spraw, lecz cały czas je od siebie odsuwał, to nie mogło być prawdą.
Poddenerwowany zaciskał swoje dłonie w pięści, a zęby cicho zazgrzytały. Przemęczenie wyraźnie dawało o sobie znać, jeszcze chwila, a zmuszony będzie coś zniszczyć.
Wtedy też nos zarejestrował obrzydliwy odór. Babka powróciła. I całe jej szczęście. To jednak mocno naruszyło i tak wątpliwy kredyt zaufania. Znikała, pojawiała się gdzie i kiedy chciała, czy więc trudno było jej samej po to iść?
Pytań nie wypowiedział na głos. Zniesmaczony patrzył na jej poczynania, nie protestując nawet by zabrała mech. Im szybciej się od niego odsunie, tym prędzej zaczerpnie świeżego powietrza. Ale kiedy zapragnęła pomóc Vedze, jego brew nerwowo drgnęła. Wciąż miał wiele ambiwalentnych odczuć, żadne z nich nie brało góry. Dlatego na obecną chwilę postanowił trwać w gotowości, ale w niczym nie przeszkadzać, jeśli nie będzie takiej potrzeby. Babka mogła czuć jego świdrujące spojrzenie na jej rękach, ale niech wie, że ukochanej skrzywdzić nie da.
- Zrób w takim razie, co nam obiecałaś i będziemy kwita. Mech już masz, teraz wylecz rękę. Skoro jesteś taka obeznana, wierzę, że nawet mocno po czasie od powstania rany, możesz się jej pozbyć.
Organizacja MORIA: Naukowiec Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss Wiek: 32 lata Rasa: Człowiek Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane. Wzrost / waga: 162cm / 56kg Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg
Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka. Znaki szczególne: różowe włosy! Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej. Pan / Sługa: - / (niby)Duma Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz Bestia: Estris (Cienista) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.) Kryształ: 3,2g SPECJALNE: Mistrz Gry
Dołączyła: 31 Mar 2014 Posty: 319
Wysłany: 11 Styczeń 2016, 23:43
Najpierw była zmuszona do skrzywienia twarzowego i psychicznego za sprawą znanej dobrze jej woni zgnilizny, później miała protestować na grzebanie w JEJ plecaku, a na koniec jeszcze została okrzyknięta zbyt wlekącą się w sprawie ratowania własnego zdrowia.
Naprawdę miała chęć przywalić tej babie. To groziłoby pierwszym morderstwem z rąk Vegi, w dodatku zbędnym. Ale co ci na psychice siedzi, tego nie wywleczesz inaczej niż adekwatnym do wielkości skazy, czynem. Chyba, że jest coś, co pomoże ci syf posprzątać. Ewentualnie ktoś.
Po raz kolejny dialekt staruszki wprawiał dziewczynę w szczątkowe zrozumienie, ale przynajmniej zaczęła coś działać i, jak się rozumiało, obietnice spełni, o której Szopek nie mieszkał się przypomnieć.
Podała jej dłoń, a na widok przeżuwanej mazi, splunęła przez bok nikłą zawartością żołądka, kolejno kaszlając i przecierając usta drugim rękawem. Okropnie się czuła, ledwo potrafiła ustać na nogach. Właściwie to zastanawiające jest, że wciąż potrafi zachować ciągłość myślową i nie odlecieć na niebo wie, który księżyc.
Machnęła sprawną ręką w stronę Szopka, aby pomógł jej się utrzymać w pionie. Zapewne poświadczył jej swoje oparcie, przecież dlatego przy niej jest.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 12 Styczeń 2016, 23:35
Kobieta chwyciła mocno rękę Vegi i zwymiotowała cały śmierdzący mech na jej rękę. Trzymała na tyle mocno, że dziewczyna nie mogła się wyrwać z jej uścisku. Gdy cała maź znalazła się już na ręce, Baba Jaga zaczęła ją wmasowywać w ranę. Vega mogła poczuć jakby ktoś wyrywał jej kość z ręki i to bez znieczulenia. Opętaniec jednak nie robił sobie nic z jej krzyków ani z tego, ze Vega dość szybko utraciła przytomność. Wmasowywała dalej, póki maź się nie wchłonęła.
Szopowi nie pozwalała się zbliżyć nawet na krok. Stworzyła wokół siebie i swojej pacjentki coś na kształt pola siłowego. Nie ważne jak Raccoon się starał, nie dał rady się przez nie przebić. Staruszka pozwoliła mu wejść dopiero gdy Vega zaczęła tracić przytomność. Kazała mu wtedy ją złapać i nie odzywać się.
Po zakończonym rytuale odsunęła się od dziewczyny pozostawiając ją mężczyźnie. Vega całkowicie straciła przytomność. Czarownica, bo chyba można ją tak nazwać, wyciągnęła z plecaka resztę mchu i uśmiechnęła się, szczerząc swoje przeżarte zęby. Teraz przynajmniej wiedzieli czemu wyglądają tak, a nie inaczej.
- Dziewka dojdzie to siebie - powiedziała zajadając się mchem. Tym razem jednak faktycznie go zjadając -Jeno musicie iść to jakiego znachora, doktorza czy jak to się tam u wos nazywo - znów zaczęła się przechadzać. - ręka jej była sparaliżowano przez jakiś czas wiec musi jakąś rechabilitacyje se zrobić inoczej to te moje kuracji uratują tylko jej życie, a łapa do niczego będzie.
Po chwili poruszyła swoimi skrzydłami jakby chciała odlecieć jednak coś ją zatrzymało.
Pojawiła się nagle obok Szopka i przyłożyła rękę do jego kostki wokół której pojawiło się dziwne, zielonkawe światło. Może to dziwne ale mężczyzna poczuł ulgę prawie od razu. Kostka po prostu się zaleczyła.
Kobieta pokazała mu kierunek, w którym powinna się udać i powiedziała, że Vega powinna się za kilka godzin, maksymalnie ze dwa dni obudzić. Jednak jeśli nie zacznie potem jakiś ćwiczeń na rękę to sprawności w niej nie odzyska.
Po tym wszystkim znikła pozostawiając po sobie tylko zielonkawy dym i kilka obgryzionych kryształów, na których jeszcze zostało trochę czerwonego mchu.
Milczenie i zaduma zawsze brzmią bardzo dobrze, nawet jeśli jest się milczącym i zadumanym na okrągło. Przecież nie zaszkodzi tak dla zdrowej odmiany udać się gdzie indziej. Nowe i do tego tak piękne miejsce na pewno wbija do głowy, nowe i piękne pomysły.
Dar kroczył przez kryształowe pustkowie, ręce miał wsadzone głęboko w kieszenie, a oczy bacznie przeskakiwały z kolca na kolec. Pewnie nie słusznie, ale krajobraz nie wywoływał w nim strachu. Raczej zachwyt. Kamień w jego dłoniach często długo stawiał opór zanim udało mu się zmusić go do uzyskania chcianego kształtu. Nigdy jednak nie miał okazji zabawiać się z czymś tak dostojnym i twardym jak kryształ. Może znajdzie tu jakiś odłamek, by móc spróbować swych sił. Surowość krainy powalała go swoim pięknem. Minął wielki fioletowy kolec. Zrobił kilka kroków i zatrzymał się. Dopiero teraz dotarło do niego jaki niezwykły kształt przybrał ów kolec. Obrócił się na pięcie i obszedł go. Uważnie przy tym obserwując jego kształty. Niesamowite jakie to piękne twory potrafią się tworzyć tak bez niczyjej reki. Kiwną z uznaniem na wystający kryształ, zupełnie jak by miał on zrozumieć uznanie jakie przejawiał wobec niego Araneo.
Młody mężczyzna ruszył dalej i w końcu dotarł do celu swojej podróży. Wszedł do niezwykłego teatru, w którym aktorem było światło. Rozejrzał się po miejscu w którym się znalazł. Jasne spojrzenie spoczęło na czymś co bez wątpienia było siedzeniem i zbliżył się ku temu. Usiadł pozwoził oczom podążać za "przedstawieniem".
Whisper [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 27 Październik 2016, 19:47
Bardzo lubiła swoje piesze wycieczki. Odkrywała wiele ciekawych miejsc, spotykała nowe istoty... Wybierała miejsca odludne, takie gdzie mogła w spokoju się rozejrzeć.
Tym razem zaszła na totalne pustkowie. Nigdy wcześniej tu nie była. Ścieżkę ciągnęła się wśród wielkich, ostrych kryształów. Whisper kilka razy zatrzymała się przy co większych by dokładniej im się przyjrzeć. Były na swój sposób piękne, chociaż surowe.
Jak ona. Szklana Panna. Powinna być poważna i nieprzystępna... Jak bardzo różniła się od swoich pobratymców! Patrzyli na nią z mieszaniną obrzydzenia i litości. Słyszała jak szepczą za jej plecami, wytykali palcami... Czy się przejmowała? Oczywiście że nie! Jeszcze czego! Ciekawiej jest być oryginalnym.
Niepoznała bliżej żadnego z tych Szklanych Ponuraków. Nieraz miała ochotę podejść i zagadać ale zawsze patrzyli na nią jak na wyrzutka. Mieli martwe twarze, wielu nie potrafiło się nawet uśmiechnąć. Whisper było ich szkoda.
Rozmyślając tak o wszystkim i o niczym, zaszła do miejsca które wyglądało niecodzienne. Szklana Panna bez wahania postąpiła dalej - to był teatr? W takim odludnym miejscu? Kto chciałby tutaj przyjść?
Dopiero po chwili zobaczyła coś niezwykłego. Podłoga mieniła się tysiącem kolorów. Gdy Whisper spojrzała w górę, sufit oślepił ją tęczowym blaskiem. Wyglądało to fantastycznie. Aż zdziwiła się, że w takiej surowej części Krainy Luster można zobaczyć coś tak pięknego.
Rozglądając się na wszystkie strony w pewnej chwili zobaczyła postać. Jakiś mężczyzna siedział nieopodal i również podziwiał grę świateł. Zaczęła przyglądać mu się zaciekawiona.
Szklany. Poznałaby nawet z większej odległości. Miał podobną do jej skórę, jasne włosy. I ubiór w takich samych odcieniach. Whisper będzie musiała pomyśleć o wprowadzeniu do garderoby jakiś kolorów. Nie chciała wyglądać tak nudno jak inni.
Podeszła z lekko naburmuszoną miną i usiadła na siedzisku nieopodal mężczyzny. Chciała by zwrócił na nią uwagę więc dłonią zarzuciła białe włosy. Srebrne pasemka migotały kolorowo odbijając światło sufitu.
Ciekawe czy Szklany odezwie się pierwszy.
Darragh [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 27 Październik 2016, 20:18
Gdyby przed przyjściem tu ktoś go zapytał, czy wciągnął by się w oglądanie gry świateł, zapewne odpowiedział by, że raczej nie. Jak bardzo w tedy by się mylił. Teraz będąc tu, każda kolejna chwila upewniała go, że powinien zostać tu jeszcze chwilę dłużej. Zadziwiające było też to, że im dłużej wpatrywał się w kryształy odnosił wrażenie, że więcej w nich widzi. To już nie były tylko migoczące kolorowe plami. Pozwalały mu wejrzeć w głąb ciężkich chłodnych kryształowych mas. Czuł ciężar historii i minionych lat. Za razem jednak miejsce to wypełnione było rześkością i tętniło w jakiś magiczny sposób życiem. Ale chyba najbardziej efekt ten pogłębiało migotanie. Przez co można było odnieść wrażenie, że tak naprawdę są to sekundowe kadry, których najzwyczajniej nie jesteśmy odczytać. Jak by były zaszyfrowane językiem, który potrafiły odczytać tylko te masywy.
Z drugiej jednak strony może to była abstrakcyjna metafora nas wszystkich. Powoli rozejrzał się po teatrze. Podniósł swoją szklaną rękę i zawiesił ją na przeciwko twarzy. I na jego skórę padały kolorowe plamki. Wsadził rękę z powrotem do kieszeni. Myśląc o tym, że teraz jest jak by częścią przedstawienia.
Nie zdążył się mocniej nad tym zastanowić. Ktoś wszedł do teatru. Lekko obrócił głowę by kontem oka spojrzeć na przybysza.. albo raczej przybyszkę. Nie mógł się jej dokładnie przyjrzeć, jednak rozpoznał w niej pobratymca. Co akurat go średnio zdziwiło. Bardziej spodziewał się tu spotkać szklanych niż kogoś z bardziej żywiołowych istot. Z początku nie reagował na nowo przybyłą. Jednak gdy usiadła obok niego postanowił zwrócić twarz w jej stronę.
- Spóźniłaś się, przedstawienie już się zaczęło- chociaż jej nie znał postanowił zakłócić jej spokój. Po pierwsze dlatego, że ona pierwsza zakłóciła jego,a skoro ne odeszła widząc go a usiadła raczej jej nie przeszkadzał. A po drugie dla tego, że miał dobry humor i był skory do żartów, nawet jeśli miała nie podzielać jego myślenia.
Whisper [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 27 Październik 2016, 21:10
Mogłaby patrzeć godzinami na fantastyczną grę kolorów, bitwę barw która rozgrywała się na suficie i posadzce. Mogłaby w milczeniu delektować się ciszą, spijać spokój z niej płynący jak słodką śmietankę z wierzchołka filiżanki kawy. Mogłaby zapomnieć, że nie jest tu sama, puścić się w wir kolorów, tak cudownie mieniły się na jej włosach i twarzy...
Mogłaby to wszystko. Ale nie byłaby sobą!
Odwróciła twarz ku mężczyźnie, przyglądając się przy okazji jego twarzy. No tak... Szklana skóra, jasne brwi, rysy jak spod młotka znamienitego rzeźbiarza... Szklany w stu procentach.
Miał straszne oczy. Wyglądały jak dwie szklane kulki wsadzone w oczodoły. Wodniste i takie...upiorne. Ale na swój sposób ciekawe.
Whisper miała naburmuszoną twarz. Nie kryła niechęci do jego osoby ale z drugiej strony targała nią taka ciekawość... Pierwszy raz znalazła się w jednym pomieszczeniu sam na sam z przedstawicielem swojej rasy.
Swoim komentarzem wcale jej nie zaskoczył. Błyskotliwy ale lodowaty. Jak pozostali Szklani, do przewidzenia. Właściwie czuła się wśród “swoich” jak kolorowy ptak wśród kruków. Zawsze na językach tych kraczących.
- Nie widzę by ktoś oprócz pana miał mi to za złe. - powiedziała słodkim głosikiem. Nic nie stało na przeszkodzie by się z nim trochę podroczyła. Może ją zaskoczy i nie ucieknie komentując jej zachowanie jako niestosowne?
Posłała mu uśmiech, nieco drapieżny, jakby rzucała wyzwanie.
- Powiem więcej! Mężczyzna powinien się ucieszyć z towarzystwa kobiety, dlaczego więc pan postanowił mi na wstępie wytknąć faux pas, powodując tym samym oziębienie atmosfery? - mówiąc to podniosła jedną brew. Była w dobrym humorze i jego uwaga w sumie trochę ją rozbawiła. Była... nie na miejscu i równocześnie na miejscu. To tak jakby w publicznej łaźni zwrócić komuś uwagę by się ubrał bo jest goły.
Patrzyła w te szklane, niepokojące oczy i czekała na reakcję mężczyzny. Nie był w jej typie, to trzeba było przyznać od razu. Ale...czy ktokolwiek był? Szklana Panna po prostu tak przyzwyczaiła się do samotności że zaczęła ją akceptować. Więcej, samotność była dla niej pewną formą wolności - nikt jej nie ograniczał, mogła chodzić i robić co chce. Piękne, prawda?
Mężczyzna wyglądał na ponuraka. Whisper była gotowa uzupełnić w głowie szufladkę z napisem “Szklani” kolejną kartką z napisem “Nuda”. Dlaczego oni wszyscy tacy byli. Źle im się żyło w tej krainie? U ludzi było gorzej, co jak co ale ona mogła to powiedzieć na głos. A sami ludzie? Potwory. Gorsze od najgroźniejszych bestii tego świata. Co ciekawe, Opętańcy czyli eksludzie, byli całkiem znośni. Co ta kraina potrafiła zrobić z takim człowiekiem!
Czekała na jakąkolwiek reakcję Szklanego Mężczyzny patrząc mu wyzywająco prosto w jego upiorne oczy. W duchu prosiła o jedno: No dalej, zaskocz mnie.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!