Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Karciana Szajka: Pik Godność: Anastasia Hebi Charlton Wiek: martwi czasu nie liczą Rasa: Martwy kot. Strach Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi Wzrost / waga: 169 cm/47 kg Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi. Zawód: miłosny Pan / Sługa: - / Mirana Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet. Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset) Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka Stan zdrowia: przeziębiona, ha! Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany) SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 09 Mar 2014 Posty: 535
Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 12:18
Chłód ziemi w zdecydowanie za bliskim kontakcie z jej twarzą szybko ocucił dziewczynę, pozwolił jej zmysłom wrócić na swoje miejsce, choć wciąż pozostawały w nieidealnym stanie. Czuła jak ciało, kontrola nad nim zostaje jej bezczelnie odbierana. Poruszanie dłonią dawało efekty jedynie w myślach, wizualnie pozostawała na swoim miejscu, nawet o milimetr nie ruszając się z błota, które teraz malowniczo splatało się z jej białą skórą. Uwięziona w tym pudełku. Czy to był moment, gdy również i jej wola odpuściła, poddała się w zasadzie nie podejmując żadnej walki z tak bardzo nieoczekiwanym przeciwnikiem?
Wzrok, bez zmian chwilami zamglony od napływających łez, podążał za zmierzającym w jej kierunku Noritoshim. W myślach cichutko prosiła, by jednak całe to zdarzenie okazało się jednym, wielkim i jakże idiotycznym żartem, lub chociaż koszmarem, z którego wybudzić się nie mogła mimo tylu doświadczonych w nim nieprzyjemności. Na marne.
A on szedł dalej, na moment się nie zatrzymując. Każdy krok powodował coraz szybsze i mocniejsze uderzenia serca. Być może chociaż jemu uda się wyskoczyć, po czym uciec jak najdalej od tego miejsca. Tak byłoby najlepiej. Bo właśnie było rozszarpywane, jak jeszcze nigdy dotąd przez ukochaną osobę. Nie wiedziała, która śmierć była gorsza.
Najlepiej dla nas? Nie, Strachu, to zbyt wiele, nya. W żaden sposób tego nie naprawisz, nie sprawisz bym zapomniała, nie pozbędziesz się lęku przez samym sobą, drżenia dłoni w obawie o własne bezpieczeństwo. Nie będzie dobrze. Nie będzie nas.
Głos nie wydostał się na zewnątrz. A może powinien, może to by coś jeszcze zmieniło, dało malutki płomyczek nadziei.
Przerażona wodziła za jego dłonią, znów czułaby się przy nim idealnie, jednak wstrząsające jej ciałem dreszcze skutecznie przypominały o wszystkim, przez co z narastającym obrzydzeniem i lękiem odbierała każdy jego dotyk.
- Strachu. Strachu... – Załkała krztusząc się już własnym płaczem, kiedy tylko uświadomiła sobie, że trzyma on sztylet. Już nie musiała wmawiać sobie, że będzie dobrze, że może jednak się opamięta i za chwilę się to skończy. Choć... Co do jednego na pewno się nie myliła. Wiedziała, że rzeczywiście za chwilę to się skończy. Czy to nie głupie uczucie wiedzieć, patrzeć na swoją śmierć i nic z tym nie zrobić? Być tak mocno sparaliżowanym, osłabionym... Dlaczego?
Zimne ostrze zagościło na jej szyi. Wstrzymała oddech, jakby to miało ją w jakikolwiek sposób uratować, a powieki zacisnęła na tyle mocno, że mięśnie po chwili opadły z sił, więc ponownie je otworzyła.
Każde z kolejnych zdarzeń już do niej nie docierało. Nie miała pojęcie lub może nie dopuszczała do siebie myśli o tym, co się właśnie z nią dzieje. Szum w głowie zakłócał wszystkie dźwięki. Świat, ciemne niebo jakie nad sobą widziała zawirowało z każdą chwilą ciemniejąc coraz bardziej.
Czy to już noc, nya?
Tak, tak, jest noc. Śpisz kocie, to tylko sen, nic złego ci się nie dzieje, spokojnie. Za moment całe to zło zniknie, wszystko wróci na swoje miejsce, ty wrócisz, on wróci. Wy...
Nie, nie będzie nas, nya.
Ciiii... Wszystko będzie dobrze, nie martw się, nie myśl już o tym. Zaśnij, jutro będzie nowy, lepszy dzień.
Będzie jutro, nya?
Och tak! Tak! Będzie i to nie jedno! Jutro, o jakim nawet nie marzyłaś. Zobaczysz kocie, jak cudowny może być świat. Ale już cichutko, nie protestuj, nie opieraj się. Zaufaj mi. I śpij...
Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers Wiek: 20-22 Rasa: Strach lub Straszka Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym! Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie
/ Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera. Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka Pan / Sługa: ? / - Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko Bestia: Avi, Cauchemare Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
Dołączył: 16 Lip 2012 Posty: 776
Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 19:47
Przebudził się. Ujrzał dziwne cienie dookoła. Przetarł oczy i ujrzał ich jeszcze więcej. Zamknął - wyczuł je dzięki ich martwym aurom, że jest tutaj tych okazów cały, prawdziwy Legion. Cały cmentarny pochówek z ostatnich kilkudziesięciu lat, a nawet więcej. Podniósł wysoko powieki i zrozumiał, że apokalipsa spotkała go. Jak na zawołanie. Oczekiwał jej, bluzgał, że nie nadeszła - i masz ci los. Podniósł się i przytulił do siebie zwłoki Hebi, siedząc w jakby siadzie prostym i otulając ją jak swój najdroższy skarb.
- Kurde buble na cholewka jaśniejszego i wtóry raz zszyta skarpetka mojego dziadka! Żyj Kochanie, prędko! Nie chcę samemu być z tymi zmarlakalami! Kuuurdeź, niektóre to jeszcze z czasów wiktoriańskich, o ja cie smolę! - Chcę zdjęcie!; mogę zdjęcie?! - Ale mają fajne kapelusze, ulala i kropelka sklei raz dwa! - Oszalał. Ano, Oszalał, potwierdzam ja, drugi narrator.
Zerwał się, objął mocno Hebi i trzymał przy sobie jakby od jej życia miało zależeć jego własne. Ale wcześniej telefon. Bo przyszedł esemes. Odpisał tylko: "No Hej Szerloku. Właśnie wiktoriańskie pandy upominają się o majątek z pukawką w dłoni. Na cmentarzu jestem, bo gdzie inaczej. Ale znajdę cię, kiedyś, chyba, o." Buahaha, naiwny, ona już nie żyje, o. Zaczął uciekać od nich czym prędzej.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 1 Kwiecień 2015, 20:54
Nikt nie miał prawa zobaczyć, że pewien mężczyzna, nieszczęśliwy nawiedzacz grobowca rodzinnego, był świadkiem całej tej brutalnej sekwencji zdarzeń. Ba, był świadkiem. W tym momencie w jego kieszeni znikała kamerka, na której karcie SD uwiecznione zostało wszystko od pocałunku zakończonego odepchnięciem, do którego nie użyto rąk, aż po epilog z nożem i tuleniem. Widać na filmie twarz obojga kochanków, a także automatycznie zapisaną w prawym górnym rogu datę i godzinę.
Tylko... czy to nie zbytni przypadek tylko Człowieka?
Mężczyzna rozpłynął się w zmroku, jakby nigdy go tu nie było.
Karciana Szajka: Pik Godność: Anastasia Hebi Charlton Wiek: martwi czasu nie liczą Rasa: Martwy kot. Strach Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi Wzrost / waga: 169 cm/47 kg Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi. Zawód: miłosny Pan / Sługa: - / Mirana Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet. Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset) Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka Stan zdrowia: przeziębiona, ha! Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany) SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 09 Mar 2014 Posty: 535
Wysłany: 2 Kwiecień 2015, 18:33
Jedno złote ślepię. Drugie złote ślepię.
Para oczu wpatrywała się w ciemność, którą przed sobą miała. Ciemność ogarniającą całą twarz schowaną w ramionach...
W jednej chwili gwałtownie i starannie jak najmocniej odepchnęła od siebie trzymającego ją mężczyznę, sama odskakując na najbliższy nagrobek przy okazji strącając z niego znicze – nie dbała o to. Sekundy poświęcała na analizowanie, ułamki na wodzenie wzrokiem za niemalże namacalnymi wydarzeniami doprowadzającymi ją aż tu.
Szkło.
Napuszyła ogon, dość chaotycznie odsłaniając materiał płaszcza na przedramionach. Ślady po ranach zniknęły, lecz umazana krwią i błotem skóra ani trochę nie uspokajała. Ale jej lewa dłonie... Nie, nie tylko dłonie, ona cała! Co się z nią działo? Dlaczego ręka, na którą patrzyła nie wyglądała już tak, jak wyglądać powinna? Dlaczego widziała w niej wszystko to, co było poniżej?
Głośny jęk wydarł się niekontrolowanie z jej ust, raniąc przy tym boleśnie jej struny głosowe. Złapała za głowę, pięści zaciskając na swoich czarnych włosach o mało ich wszystkich nie wyrywając, skuliła się cała, a pulsowanie jakie rozsadzało jej czaszkę nie dawało za wygraną. Nie miała nad tym władzy, nie wiedziała co się dzieje. Krzyki nie ustępowały, co rusz na nowo rozbrzmiewając, a ona sama tym otumaniona, spadła na ziemię wijąc się niczym przysmażana w ogniu. Tak też się czuła.
Obrazy, tak wiele obrazów, które wiedziała skądś kojarzyć nieustannie napływały, tworząc jeszcze większy mętlik, nie dając nawet chwili na wytchnienie, a już na pewno nie na oswojenie się z nimi. Każdy równie ważny, o każdym pamiętać powinna. I robiłaby to, gdyby było jej dane, tak jak teraz. Wspomnienia. Gorzkie łzy spływały po jej twarzy nie mogąc uporać się z dolegliwością, ale poza tym... Poza tym nie czuła nic. Nie było jej smutno, nie było wesoło. Znów ta Pustka.
A gdy obrazy przeszłości z coraz mniejszym natężeniem ją nawiedzały, przyszła pora na teraźniejszość. Zrobił to? Zrobił to, prawda? Nie żyję, to dlatego? Nie żyję? Jak mogę nie żyć? Jak on mógł to zrobić?! Noritoshi, Strachu, umarłeś. Dla mnie umarłeś. Wynoś się z mojego serca, raz na zawsze.
Wsparła się na ramionach, cała potargana, umorusana i załzawiona, uniosła na niego pełne wyrzutu, lecz mimo wszystko przekonane o swojej wartości, spojrzenie.
- Nyahahahahaha. – Roześmiała się histerycznie kierując głowę ku niebu. Co za absurd. Co za wspaniała chęć zemsty, drogi Strachu. Dlaczego wcześniej w tych kategoriach nie myślała? - Och, głupcze, nie wiesz co narobiłeś. Przebudzenie? Nyahaha! Przekonasz się, co przebudziłeś. I pożałujesz. – Wyszczerzyła w jego kierunku swoje białe ząbki, a kły wyraźnie się wśród nich odznaczały. I ten błysk w oku! Tylko czekała na jeden niewłaściwy jego ruch.
Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers Wiek: 20-22 Rasa: Strach lub Straszka Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym! Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie
/ Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera. Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka Pan / Sługa: ? / - Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko Bestia: Avi, Cauchemare Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
Dołączył: 16 Lip 2012 Posty: 776
Wysłany: 4 Kwiecień 2015, 11:04
...sen ten był okropnym. Chmary umarłych go chciały, siłą zabierały. Nim mnie rozszarpały, ocknąłem się, targnięty przez zdecydowane odrzucenie mojej osoby, mojego istnienia, przez najbliższą mi osobę. Szok, niedowierzanie. Byłem na cmentarzu, nadużywałem mocy - to wnioskowałem po tym, co wokoło dostrzegałem i co w sobie odczuwałem. Nie byłem wtedy sobą - tego nawet się nie spodziewałem. Nie pamiętałem, co Hebi uczyniłem - nie sądziłem, by cokolwiek niemiłego. Podniosłem się w kucki, przerażony postawą Kotki, której aurę doskonale odczuwałem. Takiej już dawno nie obserwowałem, a w jej osobie jeszcze nigdy.
Kiedyś trzeba, kiedyś i tak się umrze... A potem lepiej w jakiejkolwiek formie nie żyć.
Zaschnięta na twarzy krew niemile drapała mnie po skórze. Przetarłem usta, ale niewiele pomogło. Byłą zakrwawiona, przerażona. Ale przede wszystkim rozsadzał ją od środka ból wewnętrzny. Znałem to, rozumiałem doskonale - sam przez to przechodziłem.
Umarła i stała się Strachem, jest taki jak ja, równie przeklęta. Przysunąłem się ostrożnie w jej kierunku.Nic nie rozumiałem, nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. I wtedy ujrzałem jak w drugiej dłoni trzymam zakrwawiony sztylet. W jednej chwili wszystko zrozumiałem i wydusiłem z siebie jak największą tajemnice, której ujawnienie miałoby ocalić miliony istnień:
- Zabiłem cię... - stwierdziłem, chcąc dodać kolejne słowa, ale wtedy ona się odezwała. Ale jeszcze przed tym, wybuchła śmiechem, który kompletnie nie należał do towarzyszących jej osobie.
Dorobiłem sobie kolejnego wroga, przebudziłem wroga w bliskiej mi osobie po raz kolejny. Czułem się okropnie, podle. Nic już nie będzie takie jak kiedyś, wszystko się rujnuje. Panta rhei mnie nie tylko nie dotyczy odkąd zmarłem - nie dotyczy każdego, kogo spotykam na swojej drodze. Prędzej czy później, pochłonę waz ze sobą to istnienie. Chyba, że wcześniej ono mnie tak usadzi.
A tym teraz groziła mi.
- Wszystkich niszczę, wszystkich. - Burknąłem na siebie, ale to w niczym nie pomogło.
Chciałem teraz by mnie zabiła. Nie umiałem patrzeć na jej wzrok, tak obłędny, doszukujący się we mnie swojego wroga. Jest nienasycona, głodna. Głodny Strach jest niemożliwy do nakarmienia w godzinę - jak młody wampir, łaknie emocji, pragnie zabierać innym to, co sam utracił. Musi polować. Powoli przypominałem sobie, co się stało. Zasmakowałem jej krwi, dałem jej własną do picia. Moja krew krążyła w jej żyłach; jej - w moich. Byliśmy połączeni, byliśmy Strachami, byliśmy tak bardzo podobni sobie. A jednak zdecydowanie było nam już nie po drodze.
Patrzyłem, mierzyłem się z jej wzrokiem, choć każda upływająca sekunda mówiła mi, że przegrałem tę batalię z samej jej definicji. I na co czekałem? Chyba na jej ruch. Bo ja nie powinienem mieć prawa do żadnego, ja nie umiałem jakiegokolwiek wykonać. Ja również byłem głodny, ale mnie ten głód sparaliżował łącznie z pamięcią o tym, co uczyniłem.
Karciana Szajka: Pik Godność: Anastasia Hebi Charlton Wiek: martwi czasu nie liczą Rasa: Martwy kot. Strach Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi Wzrost / waga: 169 cm/47 kg Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi. Zawód: miłosny Pan / Sługa: - / Mirana Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet. Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset) Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka Stan zdrowia: przeziębiona, ha! Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany) SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 09 Mar 2014 Posty: 535
Wysłany: 6 Kwiecień 2015, 17:26
Wstała z ziemi, dość chwiejnie trzymając się na nogach, zupełnie jakby dopiero zaczynała uczyć się chodzić. Głowa wciąż nieznośnie pulsowała, jednak z całych sił starała się ignorować ten ból. A teraz czuła ich w sobie jeszcze więcej niż kiedykolwiek. Nie myślała o sobie jak o uroczym bezbronnym Dachowcu, stojącym naprzeciwko swojego przerażającego zabójcy. Teraz nie będzie uciekać, tym razem to ona pewna jak nigdy dotąd, weźmie sprawy w swoje ręce. Ha! Przecież już od dawien dawna mogła tak robić! Mogła być taka jak w tym momencie, choć jeszcze chyba do końca nie zdawała sobie sprawy, jaką w gruncie rzeczy jest.
Sunąc stopa za stopą dotarła do wymierzonego sobie celu – do Noritoshiego. Stała bez słowa się w niego wpatrując, próbując sobie uświadomić co tak naprawdę jeszcze czuje na sam jego widok, na to, że mogą być znów tak blisko. Nie bała się, lecz czy powinna? Czy mogło być jeszcze gorzej, niż już było? Jednak cień nienawiści, połączony z lekkim żalem i obrzydzeniem przeszedł po jej twarzy.
- Zabiłeś mnie. – Przyznała dość oschłym tonem jednocześnie przekrzywiając głowę na bok, obserwując go niczym naprawdę wyjątkowo ciekawy okaz. Coś w tym prawdy było. A później wyciągnęła dłonie w jego stronę, powoli zawierając w nich twarz mężczyzny, co na pewno sprowokowało do spojrzenia na nią. Gdzieś w środku te czerwone ślepia wciąż ją cieszyły, zbyt głęboko, by dać temu upust. Palce zacisnęła nieco mocniej, przez co i pazury w większym, jednak nie bolesnym stopniu dały o sobie znać. - Zabiłeś mnie, wszystko co czułam, co dla mnie bliskie i ważne. Zabiłeś nas, nya. Odebrałeś mi każdą jedną rzecz, jaką miałam. Nienawidzę cię. I chcę żebyś cierpiał, tak jak cierpię ja. – Zamilkła na chwilę. Czy rzeczywiście cierpiała?
Puściła go, rozmasowując swoje skronie, a spojrzenie utkwiła w ziemi. Potoki gorzkich łez znów popłynęły po jej polikach, oznajmiając to także cichym tym razem jękiem. Lecz jeśli Noritoshi spróbowałby w tym momencie je otrzeć lub w jakikolwiek inny sposób ją dotknąć, na pewno by go odtrąciła. Tak bardzo nie wiedziała co się dzieje, zbyt szybko i niespodziewanie taki los na nią spadł. Co dalej? Może by coś upolować?... Ciiii!
- Nigdy więcej nie próbuj mnie znaleźć, nawet zupełnym przypadkiem spotkać, nya. Nie chcę cię znać, Noritoshi. Lecz pamiętaj, że wszystko co teraz twoje dzieło uczyni, będzie twoją winą. Ty mnie stworzyłeś, jednak już nigdy nie pozwolę ci się zniszczyć nya.
Odsunęła się od niego na kilka metrów. Chichot wstrząsnął całym jej ciałem, wierzchem dłoni otarła łzy. I choć dopiero co się narodziła już czuła się tym wszystkim potwornie zmęczona. Te wahania mogły wykończyć nawet trupa.
Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers Wiek: 20-22 Rasa: Strach lub Straszka Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym! Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie
/ Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera. Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka Pan / Sługa: ? / - Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko Bestia: Avi, Cauchemare Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
Dołączył: 16 Lip 2012 Posty: 776
Wysłany: 12 Kwiecień 2015, 20:31
Poczułem na sobie dotyk, który nie był przyjemnym. Emanowała od niego wrogość, niechęć, odrzucenie. Był bolesny pomimo nieraniących mnie pazurów. Był po tysiąckroć boleśniejszy; tak bardzo, że nic nie czułem, nawet głód ze mnie uszedł.
Byłem na wymarciu.
- Cokolwiek uczynisz, powiesz czy zechcesz, nic to we mnie nie zmieni. NIC. - Wyrzekłem się tej śmiertelnej prawdy, a ona i tak we mnie uderzyła ze zdwojoną siłą swoim echem, brzęczącym mi w uszach. To, że już nic mnie nie może skrzywdzić, było mi banicją - wygnaniem całego, otaczającego mnie świata.
Nienawidzi mnie, powiedziała to do mnie tak wymownie, że nigdy nie zdołam zaprzeczyć tej prawdzie. Puszczona głowa, opadła bezsilnie. Spojrzałem w ziemię, która była tak blisko mnie, jak nigdy dotąd.
Czułem się zagrzebany żywcem.
- Dlatego, że ja jestem martwy, wszystko wokoło zdaje mi się być martwe, a bliskie jest mi to, co jak ja, pozornie żyje.
Powstałem, wspierając się pięściami o kolana. Spojrzałem w nią, zamachnąłem skrzydłami, wlepiłem w nią wzrok pełen pustki.
- Jesteś teraz znacznie lepszą osobą. A ja cię pragnę jeszcze bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Zniszczenie cię jest ostatnią rzeczą, jaką uczynię, a polepszyć cię już nie można.
Przyśpieszyłem kroku i chciałem ją do siebie zgarnąć, utulić. Pragnąłem swojej ukochanej!
- Potrzebujesz mnie, choć nie chcesz tego. Potrzebujesz tak jak i ja Ciebie potrzebuję. Stało się coś, co najpewniej było nam pisane.
Goniłem, choć traciłem siły. A gdy całkiem je straciłem i nawet czołganie się straciło sens, zapadłem w kolejny sen.
Byłem na wymarciu.
Karciana Szajka: Pik Godność: Anastasia Hebi Charlton Wiek: martwi czasu nie liczą Rasa: Martwy kot. Strach Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi Wzrost / waga: 169 cm/47 kg Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi. Zawód: miłosny Pan / Sługa: - / Mirana Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet. Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset) Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka Stan zdrowia: przeziębiona, ha! Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany) SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 09 Mar 2014 Posty: 535
Wysłany: 13 Kwiecień 2015, 11:54
Bezczelny! Po prostu bezczelny! Jak to, do cholery, nic nie zmieni? Powinno zmienić i to wiele, tak wiele, jak tylko kotka sobie zażyczy. I bez względu na to, co Noritoshi sobie w tej główce ubzdurał, przez wzgląd na to co tu się wydarzyło, choćby uszanować to powinien. Ha, w przeciwnym razie ona za siebie nie ręczyła. Nie bałaby się posunąć do ostatecznych kroków, gdyby zaszła taka konieczność, a przecież on sam prosiłby się o coś takiego. Nie będzie obchodzić się z nim jak z jajkiem, tylko dlatego, że biedny Straszek nagle dostał pomieszania zmysłów i robił żywnie co mu się podobało. Tego już było za wiele.
Słowa widocznie niewiele mogły tu zdziałać, nic z tego co mówiła, do mężczyzny nie docierało. Jak rozmowa z murem, choć ta zapewne zamieniłaby się w monolog, co z dwojga sytuacji wolała bardziej. A skoro nie zrozumiał, bądź też nie chciał dopuścić do siebie jej przekazu, chyba dalsza dyskusja mijała się z celem. On swoje i ona swoje. Nie doprowadzi to do niczego i coraz mniej jej się to podobało. Być może z czasem wszystko sobie poukłada, zrozumie, dochodząc do takich samych wniosków jak kotka teraz.
- Bliskie? Nyahaha, dobre sobie. Teraz dalsze niż kiedykolwiek było. Żadne z twoich obecnych przekonań nie jest prawdziwe, ocknij się wreszcie i przejrzyj na te czerwone ślepia, co się wokół ciebie dzieje. Zostaniesz sam. Sam ze swoimi idiotycznymi myślami, nya.
Bardzo nie spodobało jej się, kiedy ruszył w jej stronę. Ogon gwałtownie zawirował w powietrzu, a mina jej stężała. To była najwyższa pora, aby się ewakuować. Porzucić tą chorą sytuację, zanim i wirus przejdzie na nią. Tak, zdecydowanie potrzebowała odetchnąć... i się nakarmić.
- Nie potrzebowałam cię wcześniej i nie będę potrzebować teraz. Świetnie radzę sobie bez zabójców. Ale! Może chociaż przyłożę się do tego, że odwali ci jeszcze bardziej. Byłabym z siebie dumna, nya. – Zerwała się z miejsca, by jak najszybciej zniknąć mu z pola widzenia. Przeskakiwała z nagrobka na nagrobek z każdą chwilą oddalając się od niego bardziej, w międzyczasie chyba rzucając krótkie żegnaj w jego stronę.
Odetchnęła. Nie czuła już ścisku w płucach, łzy nie ciekły po jej polikach, teraz całkowicie zasychając. Narzuciła szczelnie kaptur na twarz w całych tych emocjach zapominając zrobić tego wcześniej. Roześmiała się głośno przekraczając mury cmentarza. No pięknie, jeśli nie przez Noritoshiego, to wyląduję tu przez Wilka. Nya.
Teraz jednak pora wszystko przemyśleć, uporządkować i zacząć nowe życie.
Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers Wiek: 20-22 Rasa: Strach lub Straszka Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym! Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie
/ Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera. Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka Pan / Sługa: ? / - Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko Bestia: Avi, Cauchemare Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
Dołączył: 16 Lip 2012 Posty: 776
Wysłany: 19 Kwiecień 2015, 12:00
Negował, zaprzeczał, nie chciał rozumieć, przemieniał znaczenia, dopowiadał swoje wersje zdarzeń, szedł wbrew jej woli, ponad swoje siły. Wszystko - cokolwiek, jakkolwiek - by tylko lżej przez ten ból przebyć. Ale na nic się to zdało, to wszystko było nieuniknionym. Uczynił sobie to, co najgorsze mógł, został sam i jest niczym istotnym. Jest mniej warty niż śmieć, bo nawet widmo recyklingu nie chce nad nim krążyć.
Czas mija, czas leczy rany. Ale czas nie przywróci wyrwanego serca na swoje miejsce z choćby częścią swojego jestestwa.
Czas to podły morderca, który czasem pozwala zapomnieć. Noritoshi zastygł, zaczął od nowa i dzieje się z nim wiele dobrego, ale on sam jest ogarnięty strachem o siebie samego i wobec każdego, napotkanego myślącego. Na powrót stał się samotnikiem. Ale nawet jego deszcz nie chce nad nim zbyt często płakać - tak bardzo wobec swoich mocy stał się nieodpowiedzialny.
Lunatyk nawet lubił legendy. Chłonięcie informacji w jakiejkolwiek postaci, nawet zawoalowanych prawd w opowieściach snutych w dawnych, posępnych czasach, dawało mu pożywkę na kilka krótkich chwil, podczas których dłonie nie trzęsły mu się tak bardzo, jak ostatnio miały w zwyczaju. Tak, oczywiście, powtarzano, że karma daje i zabiera - równowaga we wszechświecie, uzupełniające się nawzajem dobro i zło... Tym razem jednak nie traktował tego jako coś równego. Nie wiedział, czy więcej stracił czy więcej zyskał - chociaż słyszał ten piskliwy, egoistyczny głosik przyklaskujący drugiej opcji. Ale nie mógł tego tak traktować. Nic nie jest czarne i białe albo wszystko jest białe i czarne...
A potem natrafiasz w ludzkiej gazecie na artykuł o rzeczach niestworzonych, który pozwala ci rzucić te i inne przemyślenia w diabły, złapać pierwszy lepszy portal do Glassville i udać się do pubu, w którym największą rozterką jest to, czy zagadać do barmana o piwo, czy nie oszczędzać się i zamówić pierwszego shota.
Ale to działo się wcześniej. Teraz...
Dwa tygodnie w Londynie.
Ręka mocniej zacisnęła się na pustym worku na śmieci.
Są martwi od dwudziestu pięciu godzin. Trzeba znaleźć jakąś łopatę - druga ręka eleganckim ruchem wyrzuciła butelkę po piwie na stos porzuconych w rogu cmentarza starych wieńców i zniczy, tuż po tym jak Lunatyk zwinnym susem przesadził ogrodzenie - oczywiście można było po prostu wejść bramą, ale dla Dumy po odpowiednim before nie było prostszej drogi niż ta, która najbardziej testowała jego możliwości w... innym stanie. W końcu... hej, nikt normalny nie przychodzi trzeźwy na wykopywanie trucheł, prawda? Ale był zadowolony z samopoczucia, które osiągnął - raczej można to nazwać lekkim podchmieleniem, niż zlaniem w trzy... rzycie. Przecież był na tyle przytomny, by rozejrzeć się dookoła cmentarza w poszukiwaniu łopaty, a fakt, że raz czy dwa wlazł w przedmioty pozostawione pod nagrobkami nie powinien przyjąć funkcji alkomatu w tym przypadku - to zdarzało mu się także bez mililitra alkoholu we krwi.
Łopata odnalazła się - jak zwykle ukłon w kierunku ledwo dogorywającego fartu Dumki - po drugiej stronie cmentarza oparta o nagrobek niejakiej Pauli Schultz, pannie (a może pani?) obdarowanej zeschłymi kwiatami zapewne przez swoich krewnych kilka miesięcy temu. Teraz wystarczyło tylko wybrać ofiarę - w tym celu zaczął snuć się alejkami między grobami, nachylając się nad każdym, by przyjrzeć się inskrypcjom. Szukał czegoś w miarę świeżego i starego - raczej nie przyszłoby mu do głowy szukania kogoś swojego wieku - to byłoby dla niego... niesmaczne.
Och, nie, żeby szukanie trupa w odpowiednim wieku i stanie rozkładu było niesmaczne, prawda?
Twoje sumienie jest bardzo niekonsekwentne.
Rebeka [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 9 Lipiec 2015, 20:01
Jasna cholera, tego już było za wiele! Kobieta nie miała najlepszego nastroju. Delikatnie mówiąc. Była wściekła! I nawet siarczyste obelgi ciskane pod nosem na prawo i lewo w niczym jej już nie pomagały. Nawet koszmarnie długi spacer po obrzeżach nie ukoił buzujących w niej nerwów, które w stan podwyższonego ciśnienia wprawił jeden, maleńki i pozornie niewinny sms.
Cytat:
Cmentarz. Dzisiaj o północy. Trzeci nagrobek w siódmym rzędzie od lewej. Chcę widzieć trupa jutro w Dyniowym. Weź łopatę i nie daj się złapać.
Świetnie! Po prostu cudownie. Wycedziła w myślach, kiedy kolejny raz patrzyła na ekran swojego telefonu, tylko po to żeby upewnić się, że nie jest spóźniona i że na pewno usunęła wiadomość. Cisnęła telefon do kieszeni dżinsów i właśnie zdała sobie sprawę, że chyba nie powinna mieć na sobie ulubionych ubrań, skoro ma zamiar taplać się w błocie i ludzkich szczątkach. Co do błota, zgadza się, lało jak z cebra. Jak dobrze, że nie wzięła parasola. Skórzana kurtka może i chroniła jej korpus, ale ciemne włosy były już przesiąknięte do suchej nitki i wyglądały teraz jak grube strąki, przyklejone do jej twarzy i karku. Dobrze przynajmniej, że nałożyła na siebie iluzję, w końcu widok nadprogramowych kończyn mógłby kogoś zaniepokoić. - Do kurwy nędzy, w jakie szambo wpakowałam się tym razem? - warknęła pod nosem, o dziwo nawet rozbawiona myślą, że przynajmniej wzięła łopatę i rolkę plastikowych worków. W ogóle cała ta wizja sprofanowania czyjegoś grobu, a już szczególnie ludzkiego wydawała jej się wielce komiczna. - Zapowiada się piękny wieczór. - wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu i zacisnęła dłoń na trzymanej w niej, krótkiej łopacie. Była na miejscu.
Nawet pogoda była wyrwana rodem z horroru. Niebo się błyskało jak świetlne iluminacje, a deszcz lał niemiłosiernie. Całe szczęście było w miarę ciepło, chociaż nagrzany za dnia grunt cmentarza pod wpływem deszczu i spadku temperatury zaczął wydzielać delikatnie mówiąc, subtelną woń padliny. Chętnie by teraz zapaliła. Może po robocie uda jej się znaleźć jakieś drzewko, albo daszek jakiegoś grobowca. Pomyślicie, drzewo w burzy? Przypomnę, że dla Rebeki wybór między prawdopodobieństwem trafienia przez piorun, a potencjalnym załapaniem raka płuc był oczywisty. Zresztą patrząc na statystyki, to takie uderzenie piorunem wcale nie musi być śmiertelne, a palić się przecież chce. Dla niej był to głód, który nie może czekać. Nawet teraz wnętrzności dawały jej do zrozumienia, że nie nakarmiła ich dzienną dawką nikotyny. No nic, papieros będzie musiał poczekać.
Podeszła do mocno podniszczonego muru i szła wzdłuż niego, z nadzieją na napotkanie jakiegoś wejścia czy bramy. Natknęła się na wyrwę, przez którą bez chwili namysłu przeskoczyła, przerzucając najpierw łopatę na drugą stronę. Była na cmentarzu. Tutaj gnijący smrodek był już lepiej wyczuwalny. Sięgnęła do plecaka i po chwili grzebania w nim na oślep, wyciągnęła latarkę. W końcu trudno byłoby się jej poruszać po omacku, mimo, że kilka z płomieni w zniczach się ostało, pomimo psiej pogody. Złapała za łopatę, a latarkę zapaliła i skierowała promień światła przed siebie, mijając stos wieńców ozdobionych... flaszką po piwie. Może spotka tu jakiegoś płaczącego pijaczka nad grobem swojej kochanki, kto wie. Przez chwilę nawet pożałowała, że sama nie zabrała czegoś rozgrzewającego na drogę. Rozejrzała się wokół, czy aby w pobliżu nie ma aby cmentarnego dozorcy, albo innej żywej duszy, a kiedy się upewniła, ruszyła w stronę siódmego rzędu.
Organizacja MORIA: Agent Wiek: Wizualnie około 20 lat. Rasa: Cyrkowiec Lubi: Zależy od wcielenia. Nie lubi: Bycia niezauważanym. Wzrost / waga: 1,78 m / 64 kg Aktualny ubiór: http://goo.gl/McJaH2 Poprzez użycie mocy, tymczasowo usunął blizny z twarzy. | Retrospekcja: https://goo.gl/U5KMWY Znaki szczególne: Chelsea'ski uśmiech, mocno widoczne żyłki na powiekach, blada skóra, białe włosy, kilka piegów na nosie. Zawód: Sobowtór do wynajęcia | Tentacle monster ♥ Pod ręką: Zapalniczka, portfel, kilka cukierków owocowych | Retrospekcja: zegarek kieszonkowy, papierosy, zapalniczka Broń: Nóż sprężynowy, kastety Nagrody: Krwawa Broszka, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga
Dołączył: 15 Lip 2014 Posty: 128
Wysłany: 10 Lipiec 2015, 17:45
Elyan bardzo lubił martwych ludzi. Byli dużo mniej problematyczni i zdecydowanie bardziej sympatyczni, niż żywi. Tylko po pewnym czasie zaczynali brzydko pachnieć, ale przecież nie można ich było za to winić. Niestety, któregoś dnia Cyrkowiec musiał przekonać, że również umarlak potrafi nastręczyć w życiu poważnych problemów.
Nie znosił uciążliwych krewnych swojego ludzkiego wcielenia, a zwłaszcza jego pyskatej, trzynastoletniej siostry Felice, która nieustannie wszystkim wmawiała, że z Vince’em jest coś nie tak. Przeważnie kończyło się na pobłażliwych tłumaczeniach, że kosmici kradnący ciała istnieją tylko w filmach i nikt nie ukradł jej starszemu bratu skóry, to po prostu te studia medyczne potrafią zmienić człowieka. Dopóki dużo mówiła, ale nic poza tym, była dla Elyana jedynie denerwującym dzieciakiem. Niestety, któregoś razu Felice zdecydowała się śledzić go cały boży dzień, żeby tylko przyłapać w momencie, kiedy będzie zmieniał wygląd. Nagrała go na swój telefon komórkowy akurat w momencie, kiedy z młodego Masona stawał się Elyanem. Na swoje nieszczęście, nie dowiedział się o tym od razu. Oczywiście, urządzenie zniszczył, jak mógł najszybciej i wyjątkowo sprawnie upozorował wypadek małej złośnicy, a nawet przekonująco płakał na pogrzebie. Wciąż jednak miał wrażenie, że krewni Vince’a dziwnie na niego patrzą. Że Felice pokazała im nagranie i już o wszystkim wiedzą. Teraz czekają tylko, aż straci czujność, by mogli go dopaść i zemścić się za śmierć członka rodziny. Te myśli uporczywie kołatały się po głowie chłopaka, nie dając mu spokoju ani na chwilę. Musiał się dowiedzieć czy ten jędzowaty kurdupel komuś powiedział. Po prostu musiał.
Z czarnego kaptura kapały krople deszczu, a kosmyk mokrych, białych włosów przykleił mu się do czoła. Przez ramię miał przewieszoną dużą torbę z logiem zespołu metalowego, którego pełnej nazwy w swym oryginalnym wcieleniu nie pamiętał. Kiedy uchylał cmentarną bramę, ta głośno i upiornie zaskrzypiała. Minął nagrobek przyozdobiony wieńcami, pomiędzy które wetknięta była pusta butelka, najprawdopodobniej po piwie. Ludzie byli odrażający. Co innego rozkopać grób, żeby wyciągnąć ważne informacje od zmarłego, a co innego zostawiać za sobą śmieci po popijawie, jak obrzydliwy opój.
W ciemnościach ciężko było mu odnaleźć właściwy grobowiec, choć widział opuszczaną trumnę zaledwie parę dni temu. Po chwili powolnego spaceru i przyglądania się nagrobkom, zlokalizował wzrokiem właściwy. „Felice Mason”. Wstrętna, mała, złośliwa Felice, przez którą nie mógł zaznać spokojnego snu. Przystanął i położył ciężką torbę na ziemi. Tacy ludzie nie zasługują na nic innego, niż „przypadkowe” rozbicie czaszki – stwierdził w myślach. Ten wymysł pociągnął jednak za sobą lawinę następnych. Niespodziewanie Elyan pomyślał o tym, że przecież głowa dziewczynki jest już pusta i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wszak mózgi wyciąga się, żeby nie wpłynęły podczas pogrzebu. Czy Felice będzie potrafiła odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie bez szarych komórek w swojej czaszce (jakby Elyan uważał, że kiedykolwiek je posiadała)?! Z jednej strony mógł istnieć jakiś prostszy sposób na dowiedzenie się, czy dziewczynka zdążyła pokazać komuś nagranie, zanim pochwaliła się Cyrkowcowi, że ma go w garści, ale z drugiej, chłopak nie marzył o niczym innym, niż spokojny sen, bez obawy, że krewni Vince’a Masona tylko czekają na chwilę, w której opuści gardę. Z trzeciej strony, właśnie jego uszu dobiegł dźwięk, który zdawał się być odgłosem kroków. Sądził, że o tej porze i w taką pogodę nikt o zdrowych zmysłach nie zawędruje na podmiejski cmentarz. Może jednak nie była to osoba o zdrowych zmysłach, któż to wie. Zrozumiał jednak, że wywlekanie w tej chwili zwłok małej Felice z grobowca mogło nie być najlepszym pomysłem.
Koszulka Dumy już oblepiała jego tułów całkowicie, kiedy wpadł na cudowny pomysł nakrycia pustego czerepu workiem - teraz nie wyglądał już jak zagubiony na cmentarzu topielec poszukujący wrót Hadesu, ale jak ofiara uduszenia, której morderca założył na głowę siatkę mając na uwadze swoją wrażliwość i polepszenie walorów estetycznych, a następnie zdecydował pozbyć się trupa, wrzucając go do jakiejś rzeki. Tak czy inaczej - pech, że zapomniał o przymocowaniu obciążenia, aby franca wydostała się na ląd. Poza dobrą pogodą wierzył też w światła uliczne, które rzucały mdłą poświatę na nagrobki, ale i tą nadzieję porzucił szybko, jednak nie do końca ze względu na problemy z doczytaniem daty narodzin i zgonu denata...
Raczej ze względu na dźwięki, które ożyły dookoła mimo szmeru deszczu, odgłosów burzy i miejsca spoczynku zmarłych, na którym powinna zachowana być cisza. Nie mógł przysiąc autentyczności odgłosów pochodzących z okolic śmietnika i płotu, ale wyraźne skrzypnięcie cmentarnej bramy przekonało go do odwrotu. Plan był prosty - wróci tą samą drogą (o ile ją znajdzie...), zbierze butelkę ze śmietnika (o ile ją znajdzie...) i może jeszcze uda mu się trafić do monopolowego i odzyskać kaucję (ta w monopolowym się znajdzie na pewno!)... Aczkolwiek są takie chwile w życiu, gdy najprostsze plany biorą w łeb - choćby te chwile, kiedy podczas burzy stoisz na cmentarzysku na obrzeżach miasta dzierżąc w dłoni łopatę i worek na odpady. Wtedy nic nie jest proste.
Plan skomplikował się już po kilku nieostrożnych krokach z dwóch powodów - pierwszym uprzedmiotowieniem tejże komplikacji była latarka, którą przez chwilę Dumie trudno było utożsamić z zawieszonym w powietrzu światełkiem majaczącym kilkaset centymetrów ponad ziemią niedaleko niego. Drugi powód... to wdepnięcie w kałużę i nieprzyjemny dźwięk butów usiłujących wydostać się z błota - każdy z nas zna ten odgłos. Im bardziej staramy się o ciche wyjście z zasadzki, tym on staje się głośniejszy. Po głośnych plaśnięciach, Lunatyk parsknął coś pod nosem, czym prędzej wyminął źródło utyskiwań i rozpoczął wycierać buty o kamień, pod którym leżał jakiś Smith. Przez czynność tą niemalże zapomniał o tym, że dalej jest na cmentarzu, widział światło latarki w ciemności i słyszał skrzypnięcie furty - a pamięć wróciła głównie przez wyobrażenie sobie nadzorcy z nisko opadłą szczęką na widok Dumki dbającego o nieskazitelność swojego obuwia. Szybko zdławił w zarodku myśl o kartce, której prawdopodobnie nie zdąży już ocalić z mokrych kieszeni spodni - hej, i tak już nauczyłeś się go na pamięć, tak...?
Myśl.
Właściwie mógłby już parsknąć śmiechem na rozkaz wydany sobie w swojej głowie, ale przecież nie oszalał do reszty, prawda?
Rąbnął z całej siły łopatą w kamień upamiętniający pana Smitha. Potem jeszcze raz, by upewnić się, że dźwięk rozniósł się po całym cmentarzu i nie pozostawić wątpliwości co do lokalizacji źródła. Nie był pewien, z iloma osobami ma do czynienia, ale w taki sposób chyba najłatwiej to sprawdzić: jeżeli miał do czynienia z rozwydrzonymi nastolatkami, które wpadły na pomysł wywoływania duchów wieczorową porą przy odpowiednich efektach świetlnych lub ze spóźnioną wdową, która zapomniała, jak codziennie, odwiedzić grób męża, chociaż obiecała teściowej - już nie miał się czym martwić, bo nikt choć trochę normalny nie pozostałby tutaj ani chwili dłużej. A swoje szanse wyceniał na niewielkie - jeżeli było ich trzech lub więcej, prawdopodobnie ich nie było. Jeżeli to nadzorca cmentarza, nie ma dla Dumy problemu ze schowaniem się za drugim nagrobkiem i wzięciu go z zaskoczenia. Jeżeli dwóch...
Nie zastanawiając się dłużej ruszył w kierunku światełka, wiedząc, że prawdopodobnie zaraz zgaśnie ze względu na hałas. Łopatę trzymał w dłoni teraz już bardziej jak broń, a nie jak przyrząd do wykopywania trupów. Gdyby jednak właściciel nie zgasił latarki, chłopak zrobił groźną minę i zgarbił się lekko, przyjmując postawę "precz z mojej ziemi". Brakuje mu tylko wideł i bujanego fotela.
Liczył na szybki nokaut intruza, przeczekanie kilku minut i kontynuowanie dzieła. Ach, te nocne rozrywki.
Rebeka [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 13 Lipiec 2015, 13:59
No tak, nawet wygrzebanie trupa musiało nieść ze sobą szereg komplikacji, prawda? Dla niej nic nie mogło być proste. Powinna się już do tego przyzwyczaić, ale cichy głosik dobiegający z pofałdowanych zwojów mózgu nadal dawał jej zdradziecką nadzieję, że może jednak tym razem wszystko pójdzie gładko. Niedoczekanie. W tym momencie miała ochotę utłuc każdego, kto twierdził, że bez komplikacji życie byłoby nudne. Dla niej nuda byłaby miłą odmianą.
Była już przy szóstym rzędzie, kiedy pośród grzmotów usłyszała niepokojący hałas, który mógł mieć tylko jedno źródło. Nie była na cmentarzu sama. Ktoś właśnie przekraczał cmentarną bramę, a dudniący ciągle w uszach zgrzyt wyraźnie dał jej to do zrozumienia. Mógł to być dozorca, który właśnie wybierał się na obchód. W takim wypadku planowane bezczeszczenie zwłok będzie musiała przełożyć na później. Istniała też szansa, że teren cmentarza właśnie opuszczał niedoszły właściciel porzuconej na stosie zniczy butelki. Znając jej szczęście znikoma. Już wiedziała, że musi założyć najgorszy ze scenariuszy. Ruszyła pędem w siódmą alejkę, gasząc wcześniej ściskaną w dłoni latarkę i wciskając ją w tylną kieszeń. Zrobiła kilka kroków i odbiła w lewo, lawirując po omacku między nagrobkami. Później dwa groby w prawo - Szlag! - syknęła depcząc znicz, który zagruchotał pod ciężką podeszwą. Nie tracąc czasu znowu odbiła w prawo, tym razem mijając trzy nagrobki. Za ostatnim się skuliła i znieruchomiała, dla bezpieczeństwa przeciągnęła jeszcze iluzję niewidzialności z rąk na resztę ciała i czekała aż intruz się ruszy. Zaciśnięte na łopacie ręce sygnalizowały gotowość do ataku, mimo że widoczne były tylko dla niej. Nasłuchiwała uważnie, każdego dźwięku. Była gotowa zareagować na najmniejszy szmer w jej pobliżu. Uśmiechnęła się nawet, po raz kolejny rozbawiona torem, w jakim podążyły jej myśli. Perspektywa zapełnienia grobu innym ciałem wyraźnie przypadła jej do gustu i wydała jej się dziwnie... stosowna. Tylko tu podejdź, łachu. Głos w myślach najwyraźniej podzielał jej humor. Czekała w ciemnościach, czekając aż jej wzrok zupełnie się do nich przyzwyczai. Pomijając iluzję i mając na uwadze jej niewątpliwego pecha, nawet jeżeli zostanie nakryta to łatwo nie odpuści. Wykona zadanie, choćby miała się czołgać po tym zapyziałym cmentarzu, a grób kopać rękoma. Wysokość jej zaliczki dosyć mocno ją w tym upewniała.
Liczyła na szybką reakcję, najpewniej w postaci kroków, może nerwowego krzyku dozorcy... to co usłyszała nieźle ją zaskoczyło. Z odległości jakichś pięciu metrów dobiegł do niej wyraźny chlupot, a później odgłos, jaki wydać może coś tępego przy spotkaniu z kamieniem, a zważając na okoliczności, najpewniej nagrobkiem. Skuliła się mocniej i wychyliła czerep zza nagrobnej płyty, w nadziei na zlokalizowanie osobnika wydającego niesprecyzowane dźwięki. Szansa, że przekroczył trasę od bramy, aż tutaj i to w tak krótkim czasie była znikoma, chyba że widział w ciemności i był biegaczem olimpijskim. Musiała więc wziąć pod uwagę, że na spacer nocną porą po cmentarzu wybrało się więcej osób. Akurat w tym przypadku powiedzenie, że im więcej tym lepiej nijak miało się do bieżącej sytuacji. Zapowiadała się długa noc. Na domiar złego spędzona w towarzystwie trupów. Przynajmniej w większości. Z żywymi nie chciała mieć dzisiaj nic do czynienia.
Wychylona głowa w mgnieniu oka wróciła za nagrobek, kiedy kolejny łomot rozszedł się echem, tym razem znacznie głośniejszy i znacznie bliżej niej. Zacisnęła pięści i przyparła plecy do płyty, gotowa do skoku na napastnika. Nie znała jego zamiaru, a już samo to wskazywało, że lepiej dmuchać na zimne i ogłuszyć chama tak dla pewności. Przy takim obrocie spraw, dokończenie tego, po co tu przyszła byłoby łatwizną.
Organizacja MORIA: Agent Wiek: Wizualnie około 20 lat. Rasa: Cyrkowiec Lubi: Zależy od wcielenia. Nie lubi: Bycia niezauważanym. Wzrost / waga: 1,78 m / 64 kg Aktualny ubiór: http://goo.gl/McJaH2 Poprzez użycie mocy, tymczasowo usunął blizny z twarzy. | Retrospekcja: https://goo.gl/U5KMWY Znaki szczególne: Chelsea'ski uśmiech, mocno widoczne żyłki na powiekach, blada skóra, białe włosy, kilka piegów na nosie. Zawód: Sobowtór do wynajęcia | Tentacle monster ♥ Pod ręką: Zapalniczka, portfel, kilka cukierków owocowych | Retrospekcja: zegarek kieszonkowy, papierosy, zapalniczka Broń: Nóż sprężynowy, kastety Nagrody: Krwawa Broszka, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga
Dołączył: 15 Lip 2014 Posty: 128
Wysłany: 15 Lipiec 2015, 13:18
Hałas, który rozniósł się po cmentarzu nieco zdezorientował chłopaka. Rozejrzał się dookoła, ale nic wartego uwagi nie dostrzegł w ciemnościach. Przypomniawszy sobie butelkę, w której nadal błyszczały pozostałości po płynie, stwierdził, iż prawdopodobnie to tylko jakiś człowiek w stanie upojenia alkoholowego pozbawiony towarzystwa żywych, uznał za słuszne pobalować ze zmarłymi. Ktoś taki nie był dla niego przeszkodą. Ba, być może gdyby zobaczył Elyana, uznałby, iż to najwyższy czas na porządny odwyk.
Wrócił wzrokiem do grobu Felice Mason. Chwycił za płytę nagrobną i spróbował ją udźwignąć. Była ciężka, zbyt ciężka dla Cyrkowca. Na szczęście, szybko wpadł na to, że w repertuarze swoich wcieleń, posiadał jedno, które z pewnością poradzi sobie z dokopaniem się do zwłok. Najpierw jednak musiał wszystko przygotować. Otworzył torbę i wyciągnął z niej rolkę czarnych, foliowych worków. Urwał jeden i rozłożył, po czym ułożył na ziemi i z jednej strony przyozdobił kamieniem, który znalazł nieopodal. Nie chciał, żeby opakowanie dla ciała Felice odfrunęło gdzieś porwane przez zdradziecki wiatr. Cofnął się o kilka kroków w tył i wciągnął powietrze do płuc. Gdy był odpowiednio skupiony, zaczął się zmieniać. Oczy zapadły się w oczodołach, skóra zdawała się wysychać i przyklejać do kości, a twarz wydłużać na kształt psiego pyska. Ręce zamieniły się w potężne łapy zakończone ostrymi pazurami, na które ciężko opadł, gdy tylko jego kręgosłup przestał być dostosowany do chodzenia w pozycji pionowej. Otoczył go paskudny odór zgnilizny, a spomiędzy zębisk wyciekła strużka śliny pomieszanej z trupim jadem. Po chwili w miejscu, w którym jeszcze niedawno stał wątły nastolatek, rozprostowywał swoje widoczne gołym okiem kości pokaźnych rozmiarów Schedel.
Bestia podeszła do grobu i zaczęła przesuwać płytę w bok, napierając na nią całym swoim ciężarem. Elyan nie starał się już zachowywać dyskrecji. Na cmentarzu rozległ się łoskot spadającej, kamiennej nakrywy grobowca. Teraz pozostawało jedynie wydobycie trumny. Łapy Schedela nadawały się do tego zadania znakomicie. Zaczął kopać. Pazury szybkimi ruchami zagłębiały się w ziemi. W końcu, zamiast miękkiego, wilgotnego gruntu, poczuł twarde drewno. Pozostawił na wieku trumny ślady grubych, ostrych szponów. Zębiskami z łatwością otworzył trumnę, a ruchem głowy otworzył pokrywę. Wewnątrz leżała biedna, mała Felice, choć wyglądała zupełnie inaczej, niż zapamiętał ją Elyan. Teraz była już przeżarta rozkładem, ale za to dużo spokojniejsza i przede wszystkim, tak sympatycznie cicha. Kilkudniowe zwłoki nie należały do najprzyjemniejszych widoków, a unoszący się wokół nich bukiet zapachowy powodował, że żołądek zwijał się w ciasny supeł i podchodził do gardła. Elyan stał, przyglądając się zmarłej dziewczynce i zastanawiał czy chce powracać do swojej pierwotnej postaci. Schedele na cmentarne perfumy były niewrażliwe, gdyż same roztaczały podobną woń, jako stworzenia powstałe na bazie innych, martwych zwierząt, ale jego ludzka forma prawdopodobnie będzie musiała pożegnać się z obiadem. Po chwili namysłu, kościanymi szczękami schwycił zwłoki w pasie i wrzucił do przygotowanego wcześniej worka. Wielki pysk bestii i potężne łapy okazały się wyjątkowo nieporęczne przy zadaniu, jakim było spakowanie ciała. Kiedy Elyan zorientował się, że swoimi kłami zdążył zrobić dziurę w worku (na szczęście, niewielką), natychmiast zaprzestał dalszych prób.
Może jakoś da radę, może nie będzie musiał żegnać się z całkiem smaczną, choć z deka za mocno przypieczoną zapiekanką, którą zjadł po drodze, w barze koło swojego, a raczej Vince’a Masona, domu. Owszem, mógł przewidzieć, że przed wydobywaniem zwłok jedzenie jest niewskazane, ale z drugiej strony, kopanie na głodniaka również nie wydawało mu się dobrym pomysłem.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!