Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Wypracować Cedrika? Byłoby to trudne zadanie. Myślę że mogło by zająć nawet kilka lat, ha. Patrzył gdzieś w głąb podwórka. Dokładnie analizował to co dziewczyna do niego mówiła, chociaż mogło to wyglądać jak by jej słowa przelatywały gdzieś koło niego. Postawił pierwszy krok, by ruszyć w stronę budynku mieszkalnego, ale nagle usłyszał że dziewczyna nie chce znać jego prowokacji.
-Nie uważasz że gdybym miał zamiar zrobić Ci krzywdę, nie było cię tutaj?- mruknął tylko znudzonym głosem. W końcu był pewny swojego zestaw umiejętności i wypracowanego doświadczenia jakie posiadł przez kilka lat polowania, na okazy, które mogły by skończyć jako jego marionetki.
-Więc nie ma się czego bać, ba! - zakrzyknął radośnie. Raczej nie udawał. Niezmiernie cieszył się znajomością z dziewczyną. Kto by się nie cieszył, bo tak długim czasie samotności?
Nagle jednak pomarkotniał. Słowa "nie emocjonuj" mocno go uderzyły. Uderzyły ale co prawda nie był zły. Był świadom że każdy ma inne zdanie, a zdanie krwiopijcy nie koniecznie musi pokrywać się z jego zdaniem. Nie zamierzał grać boga - w końcu był tylko śmiercią.Tylko...
-Mógł bym zrobić kilka takich marionetek. Tutaj. Teraz. Razem z tobą. Mogła byś malować im buźki! - powiedział patrząc na nią z uśmiechem, przechylającym się mocno na prawą stronę twarzy. Tak jak by lewy koncik ust był sparaliżowany.-Ale to nie o to w tym wszystkim chodzi... Lalki nie znają ludzkich uczuć i powinności. A tą lalkę nauczy to życia aż nadto...- uśmiechnął się jeszcze szerzej. -W zasadzie, śmierć też pozna.- bum, taki słodki sytuacyjny żarcik wysunał się z jego ust.
- Żart? Tak, tak, to był żart skarbie!- powiedział wesoły, nawet podeśmiał się troszeczke pod nosem i ruszył już w kierunku swojej rezydencji, stąpając po ugniecionej, delikatnie przygniłej trawie. Cała posiadłość wyglądała jak po wybuchu bomby, a jedynymi jej mieszkańcami wydawały się tylko karaluchy i szczury, które uciekały na widok człowieka.
-No, a czy ktoś mówił że ja chcę twoje nogi? Powiedziałem że tak mógł bym cię zatrzymać- rzucił przez ramie narzucając wolne tempo chodzenia. Obskurny budynek był co raz to bliżej. -W zasadzie ludzie używają pluszowych kajdanek! Widziałem kiedyś takie w teatrze... Nimi też dam radę Cię zatrzymać? - odwrócił się idąc tyłem, tak po prostu, by widzieć dokładnie swoją rozmówczynię.
Carlen [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 10 Listopad 2014, 11:40
Każdego można wypracować..tylko zwykle zajmuje to dużo czasu. Chociaż.. też w zależności od charakteru drugiej osoby. WIele zależy od tego jak czesto i jak długo się przebywa z tą osobą. Wpatrywałam swe ślepia w posturę Cedrika, obserwowałam jego ruchy i kodowalam gdzieś w swojej głowie jego glos. Zbliżaliśmy się do jego domu. Zaczęłam mu się przyglądać, nawet obejrzalam się, by mieć w głowie obraz jego podwórka. Cóż, z pewnością przydałaby się tutaj kobieca ręka.
Myślenie o tym jak doprowadzić to do niejakiego porzadku przerwało mi jego pytanie. Skierowałam zatem ponownie swoją buźkę ku jego twarzy.
- Właśnie chętniej byś mnie tu przyprowadził czując się na swoim terytorium znacznie lepiej niż gdzie indziej. Nie sądzisz?- Umiejscowiłam swoje dłonie na biodrach stając w miejscu. Co jak co, ale jego radosne zachowanie nieco mnie dziwiło. Co sprawiało mu tyle radości , hm? Że prowadzi prawdziwego wampira do swoich najprawdziwszych czterech ścian? Będę mogła w trakcie koszmarnego głodu zakraść się do niego w nocy..i wyssać taką ilość by napełnić swój perfidny żołądek, ale takby nie uśmiercić przy tym mężćzyzny.. Nie będzie to łatwe, ale przecież po coś trochę to trenowałam.
-To zapomnij o tej marionetce, stwórz taką.. którą rozkochasz i będzie spełniała to czego pragniesz. - Chwilę zapadłam ponownie w trans myślenia, gdy tylko wspomniał o tym , byśmy mogli razem stworzyć lalki. Była to specyficzna dla mnie propozycja, wręcz niebanalna, ale.. dziwnie by mi z tym było.
-Krwiopijca, który tworzy marionetki? Nie uważasz, że to troszkę komiczne?- Uniosłam lewy kacik warg ku górze ruszając ponownie za brunetem.
-Co do Twojego miejsca zamieszkania, z pewnością przydałby Ci się ktoś , kto mogłby dbać o to miejsce, Odświeżyłby je.. -
Utkwiłam swoimi źrenicami w facjacie chłopaka. Jego willa wyglądałaby znacznie lepiej, inaczej niż tera zgdyby się tylko ktoś do tego przyłożyl. A jak widać marionetkarz najwyraźniej miał za dużo pracy by temu poświęcić swój cenny czas.
- Zaraz, Cedriku. Mówisz teraz znów o lalce, o imieniu Haley? Widzę, że się mocno uparłeś i nawet nie chcesz myśleć o lepszej marionetce, czego nie jestem w stanie pojąć. - Wzruszyłam bezradnie ramionami dodatkowo ukazują swoją bezsilną minę, którą tworzyły usta wyginające się w niejaka podkówkę.
-Po pierwsze to nie Skarbie..- Zlustrowałam go ostrym spojrzeniem unosząc prawa rękę i wyciągając wskazujący palec pomachałam mu nim tuż przed jego twarzą niczym "nunu" , zaraz dodając.
- Mam na imię Carlen, a nie skarbeczek. Chociaż.. kiedyś może dam się tak nazywać bo brzmi to całkiem ładnie.- Przyłożyłam palec do ust zastanawiając się nad własnymi słowami, czy miały one sens i zawierały prawdę. Prawdopodobnie tak.. i raczej kiedyś takie słodkie przezwisko będzie mi odpowiadało, ale póki co.. nie znałam go i nie wiedziałam czego się spodziewać no i kojarzyło mi się to z ludzkimi "macho", którzy uwielbiali mówić tak do każdej osoby, która tylko nie była tej samej płci co oni.
Jednak gdy wspomniał o urywaniu nogi czy kajdankach roześmiałam się kręcąc głową.
- Nie wierzę, chcesz mieć stały kontakt z wampajrem?- Przechyliłam nieznacznie głowę szeroko się uśmiechając. Udało mu się kolejny raz mnie rozbawił!
Ale, ale ale... musimy zaraz powrócić do tematu jego domu..i nawet mam już plan jak kontynuować dany wątek.
-Umówmy się, że się zgodzę, ale pod warunkiem, że.. znajdziemy Ci kogoś kto się zajmie Twoim domem, by wyglądał przyzwoicie.. przynajmniej na te czasy, kiedy będę miała Cię odwiedzać. A raczej... lubię zaskakiwać, zwłaszcza kiedy jestem bardzo głodna.. -
Ściszyłam swój głos mówiąc teraz nieco poważniej.. Czy pan BlackRose zechce faktycznie się na to zgodzić?
Cedrik [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 10 Listopad 2014, 18:07
Wsłuchiwał się w ciszy w jej obawy, które przed nim od tak po prostu ujawniała. Było to dosyć ciekawe podejście. Skoro miał by jej zrobić krzywdę, to nie powiedział by tego i tak, prawda? Dość szybko z oczka wodnego, woda uniosła się w górę, po czym opadła za nimi, blisko dwóch metrów dalej, tworząc wielkie lodowe sople, w których odbijało się światło, łamiąc swoje promienie przez pryzmat glonów zawartych w cieczy.
-Królik...- zaczął po cichu, jak by się krępując. Czy nagle śmierć go krępowała? Nie... Raczej nie. Po prostu nie chciał aż w takim stopniu myśleć o robieniu dziewczynie krzywdy, w końcu chciał się z nią lepiej poznać. Myślenie o jej zmasakrowanym ciele raczej było czymś, co by temu nie sprzyjało. Co innego połamane nogi... To nie jest aż tak bardzo strasznym obrazem przed oczyma, jak ten, który ma w tej chwili.
-Gdybym chciał coś zrobić, ten zwierzak podpisał by na Ciebie wyrok, nie uważasz?- powiedział jakoś bez entuzjazmu. Już taka ilość wody w krwi, starczyła by do zniszczenia jej organizmu od środka. Otrząsnął się delikatnie, jak by to go obrzydziło. Nie wyobrażał sobie jakoś wampirzycy z soplami wystającymi z ciała, czy też ugotowanej od środka. Gdyby nie zamienił z nią kilku zdań, może wyglądało by to inaczej.
-Nie potrzebuję takiej... - odrzekł z obrzydzeniem w głosie, wykrzywiając niesamowicie swoją twarz. Miłość do lalki... Nie mógł sobie tego wyobrazić. To tylko cielesne narzędzie - tak to wyglądało w opini Cedrika i wolał by tego nie zmieniać. Nie był jak inni marionetkarze, którzy uważali marionetki za dzieci, mimo że dbał o nie bardziej niż o siebie.
-Tutaj jest tragicznie...- westchnął ciężko. - Kiedy jestem sam, to klimat jest niesamowity, ale zaproszanie kogokolwiek tutaj jest złym pomysłem, przepraszam. - powiedział normalnym tonem głosu, wpatrując się w dziewczynę. Odświeżyć to miejsce? W zasadzie zrobił by tylko dla niej i uczucia upływającego życia z tętnicy szyjnej... Warto?
-"Cedriku..."- rozeszło się echem w jego głowie to słowo. Nie pamiętał kto ostatnio zwracał się do niego po imieniu i w jakim celu. Właściwie nie pamiętał kiedy odbył z kimś normalną rozmowę... O ile rozmowę szalonego marionetkarza z krwiopijcą można nazwać normalną.
-Obawiam się, że nawet gdybyś była moją żoną, nie odciągnęła byś mnie od pomysłu zniszczenia tej marionetki.- uśmiechnął się ulotnie, tak na sekundę, po czym znów zmienił swój wyraz twarzy na poważny.
Nie rozumiał jej oburzenia, względem określenia skarbie. Ludzie tak mówią, więc on też ośmielił się używać tego wyrazu potocznie. Chciał wyrażać tym w jakimś stopniu że lubi swojego rozmówcę. Właściwie użył tego słowa pierwszy raz - niesamowite uczucie.
-Co mi zrobisz, jeśli dalej będę tak mówić, skarbie?- odwróciłsię w jej stronę, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Patrzyłsię niczym starszy brat, drwiący z młodszej siostrzyczki. W końcu to spojrzenie miał już wyćwiczone, tylko zakopane gdzieś w odmętach swojego umysłu.
-C-Carlen...- zająkał się cicho patrząc na dziewczynę. W jego głosie można było poczuć delikatną ekscytację i zafascynowanie. Niesamowicie podobało mu się imie jego rozmówczyni, to też przyglądał się jej bardzo uważnie, jak by analizując czy tak ładna nazwa pasuje do niej. Huh - wynik pozytywny.
-Carlen...- powtórzył jeszcze raz by zaraz kontynuować: - To jak Carmel... Carmel jest dobry, przynajmniej tak mi się wydaje... Moja siostra lubiła jabłka w Carmelu.- zaczął bezsensowny wywód. Jego twarz była dziwna. Wyglądał jak by na raz zastanawiał się, rozmyślał, a wciąż był zachwycony imieniem dziewczyny, co w rezultacie wyglądało jak mina siedmiolatka, który bardzo mocno myśli nad sensem jakiegoś wyrazu.
-Równie dobrze, mogę mówić jak na ironię słońce. - powiedział z uśmiechem, wysuwając swoje twierdzenie z popkultury, gdzie wampiry bardzo nie lubią słońca. W zasadzie, czy jest różnica pomiędzy wampirem książkowym, a lustrzanym krwiopijcą? Ciekawa retrospekcja.
-Kontakt?- powiedział i przystanął krok do niej, by nagle złapać ją za ręce. Jego zimny dotyk był niczym kostki lodu, rzucone na ciał z nienacka. Pochylił głowę i z odległości kilku centymetrów patrzył się jej w oczy. Z perspektywyw osoby trzeciej mogło to wyglądać, jak by nieśmiały chłopak chciał pocałować dziewczynę. Ble.
-Skoro ty nie uciekłaś, to czego ja mam się obawiać?- powiedział i wytknął język, po czym puścił jej dłonie z subtelnego uścisku i ruszył powoli w stronę domu. Że też ta rozmowa była tak intrygująca że musieli zatrzymywać się na tym obskórnym podwórku.
-Nie ma sprawy.- tylko tyle miał do powiedzenia. Zgodził się jużo wiele wcześniej, zostawała tylko kwestia sprzątania. Jego marionetki powinny się z tym uwinąć dość szybko, ale nie teraz. Podniesienie lodowych sopli wycięczyło go delikatnie - kontrolowanie marionetek było by teraz kłopotliwe i więcej mógł by nabałaganić niż posprzątać. Kiedy przystaneli na schodach od ganku, zatrzymał się i przyłożył palec do ust, zastanawiając się nad czymś.
-Wampiry piją herbatę?- spytał niepewnie, nie chcąc z siebie robić kretyna większego niż jest.
Carlen [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 10 Listopad 2014, 22:58
-Królik? - Spytałam zdziwiona ściągając swe brwi. Zaczął majaczyć czy tylko mi się wydawało? Już miałam wyciągać dłoń i sprawdzać jego temperaturę ciała poprzez dotknięcie ręką jego czoła, kiedy kontynuował swoją mowę. Zrozumiałam, że niby wszystko jest już dobrze, chociaż.. wciąż niepokoił mnie ten dziwny królik. Widział coś czego nie widziałam ja? Głupiałam.
-Dalej nie rozumiem Twojej gadki o jakimś zwierzaku. - Wywróciłam oczami znudzona mówieniem czymś czego nie dało się pojąć. Po co sobie cokolwiek komplikować? Gash.
Wypuściłam głośno powietrze wargami drepcząc przed siebie, znów minęłam mężczyznę, całkiem obojętnie.
Z tego co pamiętam to Cedrik ma możliwość władania jedynie wodą , a nie wszystkimi substancjami w ciele więc.... nie zniszczyłby mojego organizmu.
-Nie potrzebujesz miłości, czy marionetki? A może jednego i drugiego?- Zerknęłam nań swymi oczami pełnymi czegoś iskrzącego, czegoś.. łapczywego.
-Mogłoby być gorzej..jakby się walały trupy po Twoim podwórku.. ale fakt faktem pospiesz się z zatrudnieniem kogokolwiek kto zechcę u Ciebie posprzątać.. - Mruknęłam nieco przymykając powieki, źrenice wyostrzyły sobie obraz mężczyzny mocno wbijając się w rysy jego twarzy. Posiadał coś.. co się ze sobą kłóciło i chyba to zdążyłam poniekąd zaakceptować? Polubić? Nie wiem jak to nazwać , ale.. lepiej by było jakby nie tak często bujał w swoim świecie, że jest tym "najlepszym" , bo w końcu go to zgubi, na amen.
-Nie przepraszaj.- Wtrąciłam się nagle zaraz mówiąc dalej
-To nie Twoja wina, ja się przecież wprosiłam. Ty wolałeś inne miejsce.. -
Pozwoliłam sobie na uniesienie kącików warg, ale na parę sekund, nie dłużej.
-Wow, to wy w ogóle w świecie lalek, w świecie luster bierzecie pod uwagę wiązanie się z kimś na wieki wieków? Nie powiem, zatkało mnie. Zawsze mi się wydawało, że większość stroni od wszelkiej czułości, namiętności, a co dopiero mówić o związkach. Nono.. chyba się pozmieniało.- Wymamrotałam splatając swe palce ze sobą na swoim płaskim brzuszku.
Ładne halo, zaczyna się ze mną drażnić! Ale...raczej na wesoło. Tak to dobierałam. Uśmiechnęłam się gdy tylko zadał takie pytanie i jednocześnie strzeliłam mu pstryczka w nos odpowiadając.
-Będę rzadziej przychodzić, ale.. też częściej będziesz obrywał w swój nos.- Odpowiedź jak u ośmioletniej dziewczynki, bingo Carlen, bingo. Słysząc zaraz, że skupia się bardzo na moim imieniu em...nieco zaczęłam się czuć skrępowana. A kiedy wspomniał o swojej siostrze już miałam o nią pytać , gdy w ostatnim momencie ugryzłam się w język. Skoro mówił o niej w czasie przeszłym.. są różne możliwości, ale poczekam aż sam dokończy jej historię, jeśli tylko kiedyś zechce. Nie zamierzałam napierać jeśli chodziło o dość niekomfortowy temat.
Widziałam, że się zbliża ale nic nie robiłam.. Wpatrywałam się jedynie badawczo w niego spodziewając się każdego ruchu. Szczerze przyznam, że najzwyklejszego dotyku dłoni nie przewidziałam. Były zimne, przerażająco zimne.. a ja tak lubiłam ciepło.. zwłaszcza zapach ciała drugiej osoby. Każdy miał swoją woń, a ja uwielbiałam się nią nacieszyć. Dlatego tak często zatapiałam swój nos w czyjąś szyję, by nim/nią móc chwilę pooddychać. Zwykle hamowałam się przed ugryzieniem, wręcz walczyłam ze sobą.. i niestety kończyło się to zwykle inaczej niż chciałam.. ale były te drugie, lepsze przypadki. Wciągałam nozdrzami czyjś zapach, który mnie uspokajał, albo.. nakręcał ku jeszcze innym czynom, ale absolutnie nie tym podłym. Raczej bardzo przyjemnym, mniejsza. Tak czy owak, jego dotyk był na tyle lodowaty, że jeszcze długo będę go pamiętać.
- Nie uciekłam, bo jeszcze nie wyskoczyłeś z jakąś tragiczną propozycją, czy też nie zacząłeś zaciągać mnie na stół by powyrywać mi nogi.. - Mruknęłam nieco basowo i wbiłam w faceta swoje wręcz żenujące spojrzenie. Gdy po dłuższej chwili do mych uszu dotarło jego pytanie uśmiechnęłam się najpiękniej jak to możliwe. Po prostu umiał mnie rozbawić i za to miał dużego plusa.
-Czasami lubię je pijać, tak dla odmiany smaku. Ale.. zależy jakie.- Oznajmiłam cicho się śmiejąc. Nie wierzyłam , że o to zapytał. Wciąż od czasu do czasu się z tego `podśmiechiwałam`, ale w tym dobrym znaczeniu. W zasadzie.. staliśmy już przed drzwiami, ciekawa byłam co kryję się za nimi...
Cedrik [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 11 Listopad 2014, 03:44
-Królik.- zaakcentował tylko gdy zapytała retorycznie. Wiedział że na takie pytania nie jest warto odpowiadać, ale jednak! Wsadźmy sobie w buty te bezsensowne reguły. Nie opowiadał już dalej zagadnienia królika. Był pewny swojego i tyle mu poniekąd wystarcząło. Zresztą patrząc na aktualny stan rzeczy, myślenie o kicajcu rzeczywiście wydawało mu się bezsensowne. Kiedy dziewczyna go minęła, uśmiechnął się za jej plecami. Zwykły szczery uśmiech, który Cedrik wciąż próbował osiągnąć, a jednak było ti wielką trudnością.
-Powinienem być przygotowany na coś takiego. Marionetkarze powinni byś schludni i utalentowani, a ja mam tylko talent.- powiedział mierząc okiem swoje podwórko. Było brudne, zaniedbane i niechlujne. Kiedy widział miejsca pobytu innych marionetkarzy, zupełnie się one różniły od tego, w jakim jemu przyszło mieszkać. Może naprawdę warto tutaj posprzątać i ten porządek już utrzymać?
-Wprosiłaś... Brzmi to tak niegrzecznie, a mimo tego odczuwam pewną radość że postąpiłaś tak, a nie inaczej. - wypuścił powietrze nosem, po czym wsunął rękę do kieszeni w poszukiwaniu papierosów. Z początku miały być one tylko wykwintnym dodatkiem, podsumowaniem i metaforą uchodzącej gdzieś w powietrze śmierci oraz powolnego zabijania samego siebie, ale wszystko to znikło gdzieś w mroku jego pamięci. Teraz po prostu został paskudny nałóg, którego nie mógł się pozbyć. Papierosów w metalowym pudełeczku brak. Szkoda.
-Moi rodzice byli małżeństwem... Ogólnie dawno temu było ich wiele. Cóż, czasy się zmieniły. Nie mam pojęcia czy ktoś nadal tak robi. Zarówno to miasto zgniło, tak samo zgniła kraina luster... Wszystko kiedyś traci swoją świetność. - i w tym momencie postarał sobie przypomnieć jakąkolwiek ceremonię kościelną na jakiej ostatnio był. W zasadzie to pogrzeb. Będąc w świecie ludzi sporadycznie zaglądał na pogrzeby, składał hołd zmarłemu i żył dalej swoim życiem. To było coś w rodzaju hobby, pomiędzy poznawaniem ludzkich obyczajów, a robieniem marionetek na zamówienie, dla ludzkich dzieci. W zasadzie ciężko jest uwierzyć że ktoś taki jak Cedrik mógł robić zabawki. Jednak nie można zapominać o tym, że każy musi włożyć coś do garnka. W zasadzie... Chyba znów trzeba być radosnym panem, sprzedającym laleczki, inaczej umrze z głodu. Było by łatwiej, gdyby tylko mógł spożywać krew jak dziewczyna. O wiele łatwiej.
Gdy ta pstrykła go w nos, uniósł tylko swoją prawą dłoń i dotknął nosa, niczym mim wystawiający jedno z swoich szalonych przedstawień. Wiedział co znaczy ten gest, ale przez lata nie widział go w użyciu, a tym bardziej nie poczuł go na swojej własnej skórze. Pomimo delikatnego dyskomfortu spowodowanego fizycznie, dodawało to trochę w sferze duchowej, takie ukojenie - w końcu drwiny to też po cześci zabawa, przynajmniej w niektórych przypadkach.
-Przychodź... Kajdanek nie mam, a łamanie tak ładnych nóg jest naprawdę kiepskim pomysłem. Tak jak Cię życie stworzyło, tak i śmierć powinna Cię zabrać, prawda?- to co mówił było kompletnie sprzeczne z prawdą, ale poniekąd urocze. Nie umiał prawić komplementów, a ten to chyba najbardziej wyrafinowany jaki próbował stworzyć.
- Powiedz mi Carlen, jeśli ciało wisi na drzewie, to dusza wciąż lubi carmel?- powiedział może delikatnie przygnębionym tonem. Powinno to być dla niego całkiem normalne, jednak siostra była ceniona przez niego bardziej niż jego rodzice. Zawsze próbował być twardym, obojętnym, ogólnie najlepiej to ujmując cynicznym typem osobowości, próbując właśnie tym obronić się przed światem., chociaż czasami to mu nie wychodziło. Był śmiercią, która nienawidziła głodujących dzieci w ludzkim świecie. Był śmiercią, która nienawidziła samobójstw, spowodowanych miłością. W zasadzie śmierć dla niego powinna być subtelna, spokojna i finezyjna, zwykły ból przemijania, bądź nagła i przypadkowa, podczas wypadku, ewentualnie w wyniku walki.
-Według mnie masz jeszcze dużo do zrobienia. Dlaczego śmierć więc miała by Cię zabierać w swoje objęcia? Żadne chore propozycje chyba się nie pojawią... Chociaż niektóre istoty ludzkie to lubią, może ty też masz jakieś skrzywienie?- całkowicei zmienił intonacje. Tak jak by temat z wcześniej zostawiał gdzieś daleko za sobą. By ten nie mógł do niego powrócić i z powrotem męczyć jego już ciężkiej, czarnej i splamionej duszy. Właściwie kto tutaj mówił o skrzywieniach. W końcu to on pragnął by Carlen upuszczała z niego życie, kropla po kropli, czy to nie jest chore?
Po odpowiedzi dziewczyny na temat herbaty podrapał się w tył głowy, robiąc wyszczerz. Śmiał się z siebie wraz z dziewczyną, tak spontanicznie jak nigdy, położył klamkę na ręce i popchnął drzwi. Były otwarte. Naprawdę musiał by znaleźć się ktoś niezwykle odważny by wejść tutaj tak po prostu. W przedpokoju na pierwszy rzut oka rzucała się gablotka z ponumerowanymi kluczykami niczym na portierni w hotelu. Jak można było się domyśleć, wszystkie te kluczyki należały do jego starych lalek. Zdobione, niektóre z kryształu, inne z kości, a kolejne z zwykłego wygrawerowanego kawałka metalu. Różnorodności było tutaj wiele.
-Obawiam się że w moich starych murach, znajdziemy tylko czarną herbatę, powinna zostać jeszcze jakaś, która należała do mojej matki. - zwyczajnie powiedział, robiąc gest zapraszający dziewczynę do środka.
-Nie często robię zakupy, w zasadzie wcale, żyje z dnia na dzień, więc zwyczajnie przepraszam za taki skąpy wybór napoju - mruknął, po czym dodał: -Jest jeszcze czerwone wino w piwniczce i stara palona kawa. Oczywiście o ile takie słodkie nietoperze jak ty, też lubią pić takie rzeczy. - powiedział naśmiewając się z swojej zwyczajnej głupoty. Jak mógł spytać wampira o herbatę. Matko.
Będąc w środku ciemnowłosa mogła zauważyć długi korytarz, zakurzony, na posadzce zostało tylko kilka odcisków butów - jego i Haleya, który był tutaj niedawno. Wszystko wyglądało staro... W zasadzie pozory niedbałości niezmieniły się. Był tutaj taki sam chlew jak na podwórku.
- Niektóre meble mogą się rozpaść... Nie przejmuj się.- był świadom wieku tych mebli. NIektóre służyły bardzo dobrze pomimo swoich wielu lat w tym domu, ale nie był pewien wszystkich. W końcu korzystał tylko z wielkiego łóżka w sypialni, która kiedyś należała do jego rodziców i małego gabineciku z stołem, zestawem szafek i krzeseł.
Carlen [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 11 Listopad 2014, 12:40
-Ale jaki króliiik? - Już pytałam niecierpliwie , wręcz podkreślając to swoim jękliwym głosem. Nawet chwyciłam palcami rękaw pana BlackRose i szarpnęłam go nieznacznie. Po chwili puściłam jego rękę już swoje dłonie ponownie ze sobą splatając.
-Nie będę przeczyć.. powinni być przygotowani, ale jak widać stanowisz wyjątek od reguły.- Rzekłszy to obdarzyłam mężczyznę swoim zadziornym uśmiechem i weszłam do środka spoglądając na meble, które ewidentnie miały więcej lat niż kilkanaście..
Zaskoczył mnie swoimi słowami, które niejako mnie połechtały od środka. Znów spojrzałam radosnymi oczami na bruneta.
-Mimo, że Twój dom nie prezentuję się najlepiej..to jak do tej pory nie żałuję również, że się wprosiłam. Inaczej już bym sobie poszła. - Wytknęłam doń swój różowy język stając zaraz przy gablotce, do której początkowo stałam bokiem. Zaś gdy spostrzegłam różnorodność kluczy, a właściwie materiałów z jakich zostały wykonane wbiłam w nie swoje pełne zafascynowania oczy.
-Cedriku, czy to .. z czego zrobiony jest dany klucz coś sugeruję? - Spytałam nie odrywając wzroku od przedmiotów, które wzbudziły moją ciekawość.
Mimo to , że me spojrzenie ulokowane było na gablotce nie znaczyło, że ignoruję swego rozmówcę. Wręcz przeciwnie, miałam podzielną uwagę, zatem nie przestawałam go słuchać. Na wspomnienie o jego rodzicach przegryzłam dolną wargę. Ja ich nie miałam..nigdy. Moja "pani" ich nie wyśniła. Można byłoby powiedzieć, że ona była matką, twórczynią. Ale nie chciałam z nią mieć nic wspólnego. Robiła ze mnie maszynę do zabijania. Ohyda. Dlatego nie lubiłam o niej mówić, a co dopiero sama do niej wracać myślami. Czy tęskniłam? Nie, bo nie dawano mi niczego bezinteresownie. Nigdy nie byłam przytulana, więc stąd.. miałam swoje pewne skrzywienia. I mówmy co chcemy, ale lubiłam je, bardzo.
-No to ładnie. Jesteś dzieckiem , które miało wspaniałych rodziców, rodzeństwo.. dom. Spójrz tylko, rozejrzyj się. Nie chciałbyś aby Twoje "małe królestwo" wróciło do dawnej świetności?-
Sunęłam staranie dłonią po szybce od gablotki wbijając swoje spojrzenie w tej najbardziej błyszczący klucz. Chyba byłam niczym sroka.. lubiłam wszystko co się błyszczy. Aw.
- To mówisz.. , że jakie są Twoje ulubione marionetki?- Znów mu przerwałam odwracając w tej chwili swój diabelski wzrok od szybki, która chroniła klucze.
Swoją drogą świetnie, że marionetkarz zdawał sobie sprawę , że niektóre drwiny, czy też zaczepki były formą zabawy. Wspaniałe było to, że niczego nie brał za poważnie. Mimo wszystko..wcale nie był taki drętwy jakby się mogło wydawać, umiał się powygłupiać chociaż w minimalnym stopniu. Nie był zatem taki zgorzkniały , za jakiego miałam go na początku..
-Właśnie. Puchate kajdanki.. nie widziałam takich. Załatwisz je kiedyś? -Spytałam uśmiechając się wręcz błagalnie. Owszem, żyłam pomiędzy ludzkim światem, a snami..ale nigdy nie widziałam czegoś takiego, nigdy. Nic dziwnego zatem, że moja ciekawość prosiła o się o dodatkową wiedzę chcąc się zaspokoić.
-A.... Twoja siostra wisi na drzewie? - W tym momencie wszelkie miłe "czary mary" odnośnie atmosfery, którą stworzyliśmy - prysnęły. Miałam ochotę schować się za szafę. Przełknęłam tylko cicho ślinę. Mnie też zamierzał tak powiesić? Brr.. słabo mi, oj słabo. Zacisnęłam swe dłonie w piąstki i wcisnęłam je w kieszenie plisowanej spódnicy. Nie chciałam chyba dać po sobie poznać, że cokolwiek mocniej mnie zaniepokoiło. Nie byłam wstanie odpowiedzieć mu na kolejne pytania, moje myśli utkwiły w jednym punkcie. Nerwowo przegryzałam co chwilę dolną wargę. Byłam wewnętrznie bardzo rozgoryczona. Chyba zapragnęłam wyjścia..
Jego siostra na drzewie? Może ją jeszcze karmi karmelem? Matko, zacisnęłam palcami materiał spódnicy. Dalsze tematy o herbacie, czy też o meblach puściłam mimo uszu. Nie byłam w stanie po prostu skupić się na czymś innym niż na widoku, który wytworzył się w mej głowie. Wierzcie mi... nawet nie chciałam wyobrażać sobie dziewczyny przywiązanej do gałęzi.. ale moja wyobraźnia nie dawała mi odetchnąć.
Cedrik [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 11 Listopad 2014, 13:21
-Teraz już sam nie wiem jaki królik... Może ty będziesz królikiem?- odpowiedział właśnie w moemencie, kiedy ta szarpnęła go za rękęw jego sutanny. Przypomniał sobie jak mówiła o króliczym ogonku. Chciał rozluźnić sytuacje i nie drążyć jużtematu martwego zwierzątka. Niech się odejdzie w pokoju, bez rozmapiętywania, tak będzie lepiej, utrzymajmy naturalną kolej rzeczy i porządek świata.
-Tak. Wyjątek stanowi regułę, tak przynajmniej słyszałem.- nie do końca rozumiał to przysłowie. Czytał ludzkie teksty ale nigdy nie był piewien ich analizy. W końcu w krainie luster twórczość była o wiele prostsza, inna, ale prostsza - przynajmniej dla istot z tego świata w którym aktualnie przebywali.
-Dom to rzecz nabyta. Przecież nic nie wróci im życia, prawda? Stworzę tylko pozory swojego szczęścia. - zmarkotniał myśląc o tym. Puste ściany domu nijak mają się do tętniących życia włości, jakimi kiedyś był ten teren. Było to kilkadziesiąt lat temu... A może nawet i kilkaset? Gdy rok pogania rok, trudno jest się odnaleźć w odmętach czasu. Właściwie trudne do zrozumienia dla niego było, dlaczego marionetkarze w większośći przypadków wyglądająjak zwyczajni ludzie, a jednak są w stanie przeżyć o wiele więcej niż oni. Może to sam wpływ krainy luster? A może jest jakiś inny, o wiele bardziej skąplikowany powód, mający ukryte gdzieś głęboko swoje źródło.
-Nie faworyzuję marionetek. Nie mam swojej ulubionej... Chociaż.- pomyślał chwile jak by był niepewny swojej odpowiedzi. Podczas swoich podróży widział wiele marionetek, lepszych i gorszych. Przypomniała mu sie jedna, wielka na dwa metry, a prowadzona przez zwyczajnego człowieka na szczudłach. Przypominała ucieleśnienei cierpienia i śmierci, wielka kobieta o czarnych szatach i długich włosach.
-Kiedyś stworzę swoją ulubioną, bądź kilka. Potrzebuję jeszcze dużo czasu. Talent to talent. Wciąż zostaje mi dotarcie do perfekcji w czystej postaci.- wiedział że jako lalkarz czeka go jeszcze dużo. Pomimo upływu tylu wiosen, wciąż nie mógł powiedzieć że dorównuje poziomowi władcy Lalek, jakim był jego ojciec, czy chociażby ten stary pirat włóczęga Aleksander.
Nagle jak by przypomniał sobie, że nie udzielił odpowiedzi na jedno pytanie. Zdjął swój kościelny płaszcz i zawiesił na brązowym haczyku wystającym z ściany w przedpokoju. Otworzył ostrożnie gablotkę i spojrzał na wszystkie kluczyki.
-To wyłącznie mój wymysł, bądź innych marionetkarzy. Tworzenie kluczy jest dowolne, czasami odbywa się na zasadzie kontrastu. Najobrzydliwsza na świecie marionetka dostaje najpiękniejszy klucz, by czuła się wartościowo.- powiedział jeżdżąc palcami po kluczykach. Zdjął po chwili jeden, zdobiony kluczyk. Zakończony czymś na wzór półksiężyca, wykładany małymi kolorowymi ametystami gdzieś na konturze figury. Wyciągnął otwartą łoń z kluczykiem w stronę dziewczyny.
-Marionetka już nie będzie go potrzebować, a pół księżyć wygląda prawie jak litera "C". Uznaj to za taki mały podarunek, a o kajdankach pomyślę potem.- uśmiechnął się i pochylił trochę, by w szarmancki sposób wręczyć jej podarek od siebie. Pomyśleć że taki mały przedmiot, może kiedyś dziewczynie przypomnieć o nim. Na przykład gdy upije z niego za dużo krwi.
-P-przepraszam.- mruknął tylko gdy zobaczył że dziewczyna się przeraziła. Spokojnym ruchem spróbował znów ująć jej dłonie, z swój lodowaty, ale także delikatny uścisk palcy.
-Źle się wyraziłem. Po prostu chciałem wiedzieć, czy z momentem śmierci, wiemy co jest dla nas ważna, bądź inaczej... Było ważne. - to było pytanie na które nikt dotychczas nie znał odpowiedzi, więc nie wie czemu zadał je akurat ciemnowłoswej. Może dlatego że chodzą plotki, iż wampiry są martwe? Ona mogła tego doświadczyć.
-To co wisi na drzewach w moim ogrodzie, to tylko popsute marionetki... Moja siostra jest pochowana na cmentarzu. Tak jak powinna. To zabrzmiało tak, jak bym ją powiesił? Naprawdę nie chciałem Cię wystraszczyć.- dodał w woli wyjaśnienia. Liczył że to nieporozumienie zniknie tak samo szybko jak się pojawiło, a swoim dotykiem chciał uspokoić krwiopijcę. Zresztądziewczyna nie miała czego się teraz bać. Cedrik był wykończony po podisieniu lodowych sopli więc w zasadzie mogła by na niego skoczyć i po prostu upić z niego całą krew. Nie miał by teraz szans. Jego kciuki zataczały okręgi na jej zewnętrznej części pochwyconych dłoni. To pomoże? Czuł jej ciepło. Wręcz niemógł dać wiary. Wszystko co czytał o wampirach traktowało o tym, że są one zimne jak lód. Wyglądało to tak, jak by byli zamienieni rolami. Jednak tego że Cedrik nie jest wampirem, chyba możemy być pewni, pomimo jego lodowatego uścisku.
-Miałem wtedy może z dwanaście lat?- spytał zastanawiając się. Nie znał odpowiedzi. Jego pamięć była wycięczona. Nie mógł sobie przypomnieć ile sobie liczył, kiedy jego siostra została zamordowana.
Carlen [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 11 Listopad 2014, 15:21
Właściwie to.. nie odpowiadałam do momentu, aż złapał mnie za ręce i próbował uspokoić..
-Tak, zabrzmiało to tak jakby wisiała na drzewie , tzn jej ciało.. - Mówiłam półszeptem ze spuszczoną głową, brzmiało to dla mnie przerażająco. Na szczęście, gdy zaczął to odkręcać czułam wewnętrzną ulgę, która powoli napadała cały mój organizm.
-Wciąż nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam Twoje pytanie. Pytasz, czy po śmierci ma dla nas znaczenie to co wcześniej? Nie mam pojęcia, ale wydaje mi się, że tak.. chociaż nic nie liczy się tak jak , kontakt z ludźmi. - Oznajmiłam wzdychając. Miałam wrawszystkie moje spięte mięśnie rozluźniły się. Miał szczęście, że dodał gdzie pochowana została jego siostra.
-Wystraszyłeś mnie.. - Zaczęłam szeptem.
-Na szczęście powiedziałeś to co jest najważniejsze i uspokoiłam się. - Odetchnęłam głośno lustrując oczami twarz mężczyzny. Wbiłam swoje lodowate oczy w jego i uniosłam delikatnie kąciki warg ku górze.
-Właściwie to.. teraz mogę spokojnie Ci podziękować i odpowiedzieć na pozostałe rzeczy , o których wspomniałeś. -
Wysunęłam delikatnie dłonie z jego uścisku by móc przyjąć wcześniejszy prezent, który mi podarował, a który wciąż trzymałw dłoni. Ostrożnie wyjęłam z jego ręki owy kluczyk.
-A co z tą marionetką?- Spytałam spoglądając na kluczyk.
- Jesteś pewien , że Ci się już nie przyda? Jest przepiękny.. ma taką magię.. - Westchnęłam oczarowana podarunkiem, który musnęłam starannie swymi paluszkami i delikatnie wsunęłam w jedną z kieszonek.
Zadarłam łebek by móc znów wylądować spojrzeniem na licu bruneta. - Nie chodziło mi o to , że przywrócisz wszystko do dawnej świetności odświeżając dom i ogród. Chodziło mi o to , abyś odświeżył sam budynek i jego otoczenie. Lepiej Ci się będzie pracowało..no i może nie będziesz aż tak przerażał innych i prędzej znajdziesz przyjaciela? - Uniosłam jedną z rąk tak , że mogłam nią złapać za przedramię rozmówcy.
-Wiadomo, że ich życia nikt nie zwróci.. Ale myśle, że byliby szczęśliwi gdybys i Ty był. -
Znów dałam mu psotnego pstryczka w nos i uśmiechnęłam się przy tym niczym rozbawione na dobre dziecko.
-Wracając jeszcze do picia.. oprócz krwi bardzo lubię czerwone wino.. między innymi za barwę, która przypomina mój ulubiony napój. Ale oprócz tego.. za smak i to, że można popaś w pewien nietypowy stan, który bardzo lubią ludzie. No i poza winem herbatę, szczególnie z dodatkiem konfitury z dzikiej róży. -
Wsunęłam jedną z dłoni do kieszeni by sprawdzić drobnymi paliczkami czy oby kluczyk dalej leży tam gdzie powinien. Prawdę mówiąc.. też w głowie zaczęłam szykować coś co mogłabym kiedyś podarować marionetkarzowi. Zachował się zaskakująco uprzejmie.. zresztą nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Szczególnie jak mnie na samym początku wyzwał od durniów. Na samą myśl o tym roześmiałam się cicho i roześmianymi ślepkami wbiłam się w pana BlackRose.
Cedrik [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 11 Listopad 2014, 18:12
Po swoich wytłumaczeniach odetchnął głęboko. Udało mu się wybrnąć z tej nieciekawej sytuacji.
-To moja wina.- odparł z uśmiechem patrząc się na nią.-Nie jestem zbyt dobry w prowadzeniu rozmów. Nie często to robię.- mruknął w stronę dziewczyny. Rozmowa z marionetką nie była w jakim kolwiek stopniu porównywalna do rozmowy z człowiekiem, czy też istotą podobną do niego. To było poniekąd swojego rodzaju przekleństwo. Oddając się sztuce, kompletnie zatracił relacje międzyludzkie, które prędzej czy później przydają się każdemu.
-Tak, właśnie o to zapytałem.- powiedział przywołując w głowie swoje wcześniejsze pytanie. Spojrzał na dziewczynę z poważną miną, jak by się nad czymś zastanawiał. Wciąż nie rozumiał różnicy między krwiopijcą, a wampirem. Dla niego to było jedno i to samo. Nie miał wcześniej przyjemności poznania żadnego osobnika tej rasy. Ale co się odwlecze to nie uciecze, więc idąc w zasadę myśli "Kto pyta nie błądzi." zaczął.
-Bo wampiry podobno nie żyją, tak?- zachowywał minę identyczną jak przy pytaniu o herbatę. Nie mógł uwierzyć w swoje nietypowe pytania. Carlen chyba też niedokońca myślała, że zdarzy się kiedyś sytuacja, w której jakiś szalony marionetkarz będzie wypytywał ją o jej rasę.
-Nie musisz mi dziękować. Skoro już się zapoznaliśmy, przynajmniej w małym stopniu mogę podzielić się owocem swojej pracy, prawda?- kiedy spytała o marionetkę sięgnął gdzieś do swojej kiepskiej jakości pamięci. O dziwo pamiętał o swoich lalkach, to coś w stylu zboczenia zawodowego. Kluczyk należał do chłopca z białą niczym śnieg cerą i włosami, z wymalowanym czarnym, mocno kontrastującym z jego albinostwem półksiężycem na poliku. Identycznym jak ten, który znajdował się na wyrzeźbionym metalu.
-Ta lalka? Roztrzaskana. Niestety. - mówił o tym kompletnie obojętnie, by zaraz uśmiechnąć się do dziewczyny. Podobał jej się prezent, z czego Cedrik bardzo się cieszył. Większość marionetek jest jak narzędzia. Zyskuje się je i traci.
-Myślę że piętno magii, będzie odczuwalne jeszcze na długo na tym kluczyku... Ale to nic groźnego.- dodał by nie wprowadzać znów nerwoej atmosfery. W końcu magia jest czymś, do czego nie każdy przywykł. Klucze są niezwykle dziwnym przedmiotem. Po aktywowaniu marionetki same nasączają się eteryczną materią i dzięki nim jesteś w stanie na kontakt telepatyczny z swoim podopiecznym. To coś bardzo ciekawego, troche jak dwa prywatne walkie-talkie w głowie.
-Nie wiem czy jest taka potrzeba. Umówmy się że posprzątam tutaj w niedługim czasie, tylko ze względu na twoje wizyty. - uśmiechnął się serdecznie. Siegnął ostrożnie za pas i wyciągnął swoją broń, krzyże oraz nitki. Aktualnie nie było mu to potrzebne, więc położył wszystko na toaletce, znajdującej się troszkę głębiej w korytarzu.
-Może i będę szczęśliwy? Kto wie.- zabrzmiało pesymistycznie. Zmiana w jego charakterze nie nastąpiła tak po prostu. Gdyby przebywał tutaj z kimś innym, na pewno było by inaczej. Czuł że łączy go coś z ciemnowłosą. Obydwoje byli tak blisko zagadnienia śmierci, a zarazem tak daleko. Ich życie było strącone z barw, a jedynce co zostało to czerń i karmazyn. Tak w zasadzie myślał sam marionetkarz, który cieszył się ze spotkania kogoś, kto w jakimś stopniu go rozumie. Albo przynajmniej stara się go zrozumieć.
-Czerwone wino...- przyłożył palec do ust zastanawiając się nad tym zagadnieniem. Sam nie często je pijał, w zasadzie nie wiedział czy to jest czerwone wino, czy też jakiś inny trunek. Ale co innego można robić z winogron, ktróych jego tata miał od groma?
-Komfitur nie mam na pewno, ale wino chyba tak.- popatrzył sie na nią szczerząc delikatnie kiełki, po czym dodał: -Winno jest w piwniczce. Możesz ze mną tam pójść, jeśli się nie boisz.- pokazał dłonią na drzwi w głębi korytarza, strasznie przykurzone i stare wykonane z dębu. -Oczywiście też możesz poczekać w salonie, gabinecie, sypialni, czy gdziekolwiek tam chcesz, jeśli odczuwasz wątpliwości, co do mnie. - powiedział całkiem naturalnie. Wiedział że dziewczyna nie jest pewna jego zamiarów. On sam właściwie nie byłby ich pewny, gdyby spotkał podobną osobę do siebie samego. Widział jak zareagowała przez to małe nieporozumienie, więc wolał zachować ostrożność. Nie naciskać za bardzo. To było kompletnie zbędne, jeśli chciał utrzymać tak fajną atmosferę.
Carlen [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 11 Listopad 2014, 20:39
-No ale chyba powoli zaczynasz to zmieniać co? - Spytałam z uśmiechem ściskając starannie w paluszkach nowy drobiazg, który czarował swoim magicznym wyglądem.
-W zasadzie to tak , ale.. z drugiej strony nie wiem jak umarłam. Mnie po prostu ktoś wyśnił.. Wyśnił już w tej postaci jaką jestem teraz.. Em.. wcześniej byłam trochę inna. Robiłam za maszynę do zabijania.. Dlatego też się rozstaliśmy i zaczęłam próbować czasem zaspokajać głód zwierzęca krwią. - Wzruszyłam obojętnie ramionami. Owszem nie spodziewałam się, że ktoś będę wypytywał się o moją rasę, w końcu dla większości była ona oczywista. Ale czasem taka odmiana, akurat dobrze wróży. Lepiej się jest wzajemnie poznać dość wcześnie, żeby później nie było jakiś niedomówień? Choć i z tymi bywa ciekawie.
-Prawda, prawda. Zachowam go na pamiątkę i gwarantuję, że zajmie godne miejsce u mnie w domu. - Dodałam znów obdarzając Cedrika serdecznym uśmiechem, który zaraz jakby pobladł.
-Dlaczego roztrzaskana? - Ściągnęłam swe brwi lokując na mężczyźnie swoje pytające spojrzenie. Czyżby mu podpadła? Albo straciła zainteresowanie pośród marionetkarzy , a także dzieci? Była po prostu bezużyteczna? Westchnęłam smutno na tę myśl.. jeśli tak było, nie obejdzie się bez mojej prośby.
-Oooo, takie podejście mi się podoba. Zawsze mogę przyjść Ci pomóc.. jeśli tylko potwornie będzie mi się nudziło. - Dodałam lekko łokciem szturchając pana BlackRose w bok. Towarzyszył temu zadziorny uśmiech. Chwilę później wspomniał o szczęściu i na jego słowa jakby bardziej rozpromieniałam.
-To też przypadło mi do gustu. Dopóki nie usłyszałam twego powątpiewającego tonu.. Cedrik. Oczywiście, że będziesz. Tylko musisz je odnaleźć. - Puściłam doń perskie oko i usłyszawszy słowa na temat wina obróciłam się na palcach niczym zadowolona dziewczynka, która szykuję się do gry w klasy. Potarłam swoje dłonie o siebie wcześniej wsuwając kluczyk do jednej z kieszonek spódnicy. Obserwowałam jak przykłada palec do swoich ust i wtedy spostrzegłam, że są pełne.. i takie czerwone. Tętniły życiem. Mimo, że był chłodny.. one były takie jak u każdego rozgrzanego człowieka. Wciągnęłam powietrze do płuc i pozwoliłam sobie na to by znów moje lico rozświetlały promyki uśmiechu.
-Nie masz konfitur? Kiedyś Ci przyniosę, ale najważniejsze, że prawdopodobnie masz wino. Jeszcze jestem ciekawa jakie.. czy wytrawne, półwytrawne, a może półsłodkie albo słodkie? No nic, zaraz się przekonam razem z Tobą. - Oznajmiwszy to splotłam znów palce swoich rąk. Wodziłam wzrokiem za każdym gestem bruneta. W końcu przytaknęłam delikatnie głową.
-Wolę chyba iść z Tobą.. niż mam zostać w , którymkolwiek nieznanym mi pomieszczeniu sama.. A tak przynajmniej będę wiedziała, że tylko Ty zechcesz mnie zaatakować, a nie ktoś z zewnątrz. - Obrzuciłam marionetkarza swoim tajemniczym spojrzeniem jednocześnie stawiając krok w jego stronę.
-To prowadź...- Poprosiłam niepewnie półszeptem, kierując wzrok w stronę zakurzonych, ciężkich drzwi.
Cedrik [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 11 Listopad 2014, 21:59
-Jasne. Wszystko w ramach możliwości. - rzucił niedbale. Jak by temat interesował go w małym stopniu. Dopóki na jego drodze, a właściwie to on stanął na drodze Carlen nie odczuwał aż takiej potrzeby rozmowy. A teraz gdy przyszło co do czego, był rozczarowany tym że nie potrafi poprawnie się wyrazić.
-Czyli powinnaś wiedzieć, ale nie wiesz... Ja to mam pecha.- powiedział po czym nabrał powietrza w płuca, następnie wzdychając ciężko. Cóż, nie można dostać za wiele od życia. Dzięki dziewczynie i tak poznał wiele ciekawych zagadnień i dowiedział się wielu rzeczy, które w jakimś mniejszym, bądź większym stopniu nurtowały go i chodziły po jego ciemnej łepetynie. Przeczesał swoją czuprynę, zgarniając włosy z czoła gdzieś do tyłu.
-Cieszę się, że ten drobiazg Ci się spodobał.- to coś jak lekcje. Po znalezieniu osoby, która rozumie twój światopogląd zaczynamy odkrywać inne rzeczy. Po przez obserwacje czy uwagi. Teraz Cedrikowi udało nauczyć się spontaniczności i wewnętrznej radości z czyjegoś uśmiechu. Były to dziwne i nowe uczucia. A może nie tyle co nowe, tylko kompletnie zapomniane? Dlatego wydają się nowe, jak wyjęte z kartoniku z napisem "uczucia".
-Czy to teraz ważne? Moim zdaniem dość śmierci przewinęło się dzisiaj przez nasze rozmowy.- nie chciał już rozmawiać o śmierci? Nie chicał jej znać? Chciał zapomnieć o sobie i odkryć się od nowa? Bo to w końcu on samozwał się śmiercią.
-Poszukaj za mnie, ja poczekam. Tak będzie prościej- powiedział drażniąc się z nią. To tak jak by chciał się odwdzięczyć za to słodkie szturchnięcie łokciem. Carlen wywoływałą w nim coś podobnego do uczucia, jakie przejmowało go gdy jego siostra żyła. Albo po prostu dawno nie miał rozrywki. ani kontaktu w takiej formie z kimkolwiek. To jest kwestia, którą trzeba by było o wiele dłużej rozważać. Na pewno.
Kantem oka zwrócił uwagę jak dziewczyna spogląda na jego usta. Zaczął dokładnie je badać swoją dłonią, patrząc na dziewczynę, aż w końcu zapytał: -Coś oprócz tego strupka na dolnej wardze, jest nie w porządku?- spytał, próbując poznać szczegóły jej spojrzenia.
Zaczął się zastanawiać w głowie, jakie konfitury niby miał przynieść mu wampir, ale wolał przeilczećten fakt, by jego sarkastyczny dowcip nie uraził Carlen, czy coś w tej podobie. Zaraz potem został zalany potokiem informacji. W kilka chwil poznał wszystkie rodzaje wina. Wampirzyca była w tym bardzo dobra, przynajmniej tak podejrzewał, bo w jej głowie było czuć zainteresowanie tematem.
-Naprawdę mogą aż tak się różnić?- spytał unosząc jedną brew w górę. Powątpiewał że aż takie różnice wynikały w napoju winogronowym, pomimo takiej samej budowy. Chyba przez siedzenie w marionetkach stracił dużo na tle innej wiedzy.
-Skąd byś wiedziała że chcę?- znów zadał pytanie, mając zdziwiony wyraz twarzy. Na komendę prowadź podszedł z dziewczyną do drzwi, po czym pchnął je do środka. Jedyne co było widać to wielki mrok i kilka schodów, które graniczyły tuż z drzwiami. Powoli zaczął stawiać swoje kroki ku dołowi, a kiedy już tam się znalazł odpalił lampę naftową.
Widać że to pomieszczenie było wykorzystywane zgodnie z swoim pierwszym zastosowaniem. Okno zasłonięte drewnianą rabatką. Na dwóch ścianach stały wieszaki do win butelkowanych, a na nich butelki różnej maści. Kurz był wszędzie, a jego warstwy były grube prawie jak swetry na zimę. W jednym z kątów pokoju stały dwie większe beczki, z zawartością niewiadomoego pochodzenia, a w całym tym miejscu utrzymywał się zapach starych korków, przeznaczonych dla tego typów butelek.
Carlen [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 12 Listopad 2014, 11:25
Skoro ktoś tak długo nie okazuje uczuć, nie rozmawia.. zaczyna zapominać, że istnieją rzeczy tak ważne. Właściwie nikt poza mną.. nie zdawał sobie sprawy jakie mam wieczory codziennie. Samotne.. choć nie do końca. Kiedy zaczynałam grę na pianinie.. pojawiały się duchy, które jedynie słuchały, a kiedy kończyła się melodia, odchodziły. Miałam jedynie ich towarzystwo, ale bez rozmów. Mnie też ich brakowało, nie miałam ich wcale. Ale Cedrik nie musiał jeszcze o tym wiedzieć. Stąd byłam tak miła? Stąd tyle we mnie dobroci? A może istniały jeszcze inne powody, których nie chciałam odkrywać przed samą sobą?
-Od razu pecha.. może kiedyś napotkam drugą taką osobę jak ja.. i uzyskam odpowiedź na nurtujące Cię pytanie. - Znów obdarzyłam mężczyznę łagodnym uśmiechem. W zasadzie.. dotarło do mnie, że zbyt często się dziś uśmiecham. Może powinnam to ograniczyć? Choć nie będzie to łatwe.. kryć radość z tego powodu, że ma się do kogo otworzyć usta. Ruszyć swoje struny głosowe. To może jednak zrezygnuję z ograniczeń? No i koniec rozmyślania . Czas odpowiedzieć.
Znów dorwałam się palcami do rękawa bruneta. Spojrzałam mu oskarżycielsko w oczy i zaczęłam przejętym głosem
- Tak, ważne. - Przytaknęłam twardo zaraz kontynuując
-Chociażby dlatego, że jeśli Ty ją roztrzaskałeś, bo była bezużyteczna, czy też się szybko znudziła.. to wolałabym byś następnym razem taką lalkę.. dał mnie.-
Puściłam jego rękę cofając swe dłonie do siebie. Jedną z nich oparłam się o ścianę nie spuszczając lodowatego spojrzenia z marionetkarza i wtedy spytał o to.. dlaczego tak długo przypatruję się , właściwie to temu czemu nie powinnam.
-Nie, wszystko w porządku. Jest sam strupek. - Odparłam nie rozwijając dalej tego co wcześniej siedziało mi w głowie.
-Tak, różnią się. Czerwone wino jest cięższe.. i zwykle lepiej je pijać do obiadów czy kolacji. Lepiej się trawi.. Przynajmniej u ludzi. A jak jest w przypadku wampirów? Trudno mi powiedzieć. Pijam to co mi smakuje. - Rzekłam suwając palcami po ścianie, zwyczajnie. Nie miałam z nimi co zrobić, a zwykle nie potrafiłam spokojnie ustać.
- Chyba stąd jakbyś zaczął syczeć przez zęby "noga, noga, chcę Twoją nogę" - Rozbawiona własnymi słowami i głupawym pomysłem zaczęłam się śmiać. Mimo to , dotrzymywałam kroku Cedrikowi. Drzwi zostały pchnięte do środka, a ja wbiłam wzrok w ciemność przed sobą. Kiedy BlacRose schodził w dół, szłam za nim.. niemalże przyklejając się do jego pleców. Nie czułam się bezpiecznie w tak zaniedbanym domu.. Na szczęście nie przyszło mi długo czekać aż zostanie rozpalona lampa. Spostrzegłam wtedy dwie ściany ozdobione specjalnymi wieszakami do win. Przybliżyłam się do jednej z nich i wybrałam.. czerwone wino. Choć, zaczęłam mieć wątpliwości więc odwróciłam swoja twarz w kierunku towarzysza zadając mu pytanie
-Jadłeś coś, czy może jesteś głodny? Hm? - No bo .. jeśli jest najedzony to może się skuszę na białe wino..
Cedrik [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 12 Listopad 2014, 21:37
-W takim razie z niecierpliwością będę czekać na dzień, kiedy staniesz u mych drzwi z odpowiedzią.- uśmiechnął się radośnie. Właściwie on też nie czuł się do końca pewnie z swoim uśmiechem i ogólnym okazywaniem emocji. Niszczyło to budowany przez niego wiele lat obraz marionetkarza, który odczuwał tylko ambicje stania się najlepszym. Ale może to i lepiej? W szczerej relacji lepiej jest ukazywać to co się czuje. W końcu Carlen i tak była jedyną osobą, w jego życiu, która mogła zobaczyć jakikolwiek wyraz jego facjaty, przypominający uśmiech. Bach, mogła czuć się przez to wręcz wyjątkowa.
-Skoro nalegasz- odparł krótko przystając i spoglądając na nią.
-Marionetki często mają swoje określone role i wykonują je wedle wskazówek bądź własnego uznania. Ta była czymś w rodzaju towarzysza podróży, niestety zaskoczyła nas banda kapeluszników. Taka kolej rzeczy, jedna osoba umiera, by inna mogła żyć.- powiedział i wzruszył ramionami, po czym wyciągnął rękę i poczochrał w przyjaznym geście jej włosy.
-Uwierz że jestem skory szybciej roztrzaskać człowieka, niż lalkę.- zabrzmiało groźnie, echem roznosząc jego ponure zdanie w tej kwestii po domu, jak by było czymś ważniejszym, co dom chciał by zatrzymać w tych ścianach, walcząc z jego głosem. A może po prostu zbyt się uniósł?
-A jeśli będziesz chciała marionetkę, to wystarczy że ładnie poprosisz, tak?- uśmiechnął się i przeszedł szybko do następnego wątku.
-To dobrze, bo twoje spojrzenie na nie było niepokojące. A może chcesz ich dotknąć, co?- buchnął śmiechem. Nigdy kiedykolwiek nie myślał o takim kontakcie z drugą osobą i miał nadzieje, że wampirzyca przez przypadek skupiła się na jego ustach. Coś takiego zwyczajnie by nie przeszło. Przynajmniej na pewno nie teraz.
Na chwilę zamilkł.
-Noga, noga, chcę twoją nogę...- zaczął syczeć przez zęby kiedy byli już na dole i dziewczyna zdąrzyła zainteresować się butelkami z winem. Uznał że złapanie ją za nogębędzie zbyt prymitywnym gestem, więc po prostu stanął za nią, pochylił się i syknął jeszcze raz.
-Nogę...- po czym odsunął swoją twarz zwyczajnie. Nie chciał by wampirzyca poczuła się jakoś niekomfortowo z tą sytuacją, a tym bardziej nie chciał naruszać jej sfery prywatności. Kiedy zadała kolejne pytanie odsunął się i spojrzał błagalnie na butelki. Był naprawdę zagubiony w tym temacie. Przydał by się teraz jego ojciec, by móc mu wytłumaczyć jeszcze raz o co chodzi. Wiedział że jego głód, ma coś wspólnego z wyborem wina, a nie chciał by ciemnowłosa się rozczarowała, wybierając wino, które pasuje do stanu Cedrika. W piwniczce było dość duszno, więc rozpiął dwa guziki swojej koszuli, machnął ręką teatralnie patrząc na dziewczynę.
-Nie jadłem, ale też nie jestem głodny. - miał nadzieje że taka odpowiedź usatysfakcjonuje jego rozmówcę i nie trzeba będzie dalej drążyć tematu. Coś było nie tak. Mężczyzna chciał zrzucić całą odpowiedzialność za wybór na dziewczynę. Chyba nie powinien tak robić, najwyżej zostanie mu zwrócona uwaga.
Carlen [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 13 Listopad 2014, 08:42
Szczerze przyznam mojej uwadze nie umknął ani jeden jego uśmiech. Prawdę mówiąc.. na samym początku wydawało mi się, że to człowiek niezdolny do pozoytywnych uczuć. Jednak dobrze się czasem pomylić.. bo mogą wyjść z tego ciekawa znajomość. Gdybym wiedziała, że jestem jedną, jedyną osobą, która widuję tak częste jego uśmiechy z pewnością w jakiś sposób byłabym zadowolona. Dopiero po czasie, gdyby do mnie to dotarło, bo z początku pewnie nic bym sobie z tego nie zrobiła. Nie dopuszczałabym tego do siebie sądząc, że to zwyczajnie niemozliwe. Chwilę później milczałam wysłuchując historii Cedrika. Przestałam chcieć ciągnąć ten wątek zatem jedynie kiwnęłam głową na znak, że wysłuchałam i zrozumiałam. Zaskoczenie moje wpłełzło na moje lico gdy tylko poczułam jak czochra mi moje włosy. Pierwsze co to można było ujrzeć moje skwaszenie,a dopiero później znajomą nam już radość. Czyżbym znalazła właśnie osobę do swoich wygłupów? Zresztą.. każdy kopnięty od czasu do czasu potrzebował śmiechu. Nie warci byli uwagi Ci co wiecznie oddawali się powadze. Byli cholernie nudni... i przykrzy.
Do moich uszu dotarły słowa marionetkarza.
-Uhuhuhu...powiało grozą. - Rzekłam nieco kpiąco jednocześnie uśmiechając się dość zaczepnie w kierunku mężczyzny. Dopiero gdy się pochyliłam w stronę `wieszaka winnego`, a on zaczął kontynuować swoją zagrywkę wymawiając to co wcześniej mu podałam na tacy aż się zrobiłam czerwona. Czy on zwariował? Nie sądziłam, że weźmie to na poważnie i zechce to rozegrać.
-Nie dam Ci mojej nogi, co najwyżej wino . - Rzekłam z drwiącym uśmieszkiem wpychając mu w dłonie butelkę białego wina.
-A tak na przyszłość, postaraj się być bardziej wiarygodny. - Obrzuciłam go pewnym siebie, a jednocześnie nieco kokieteryjnym spojrzeniem, które miało być akurat wzrokiem cwaniary.
Nie poruszyłam póki co tematu jego niepełnego żołądka kierując się na schody, a później drepcząc na górę. Stanęłam jednak na chwilę na nich upewniając się, że BlacRose również wychodzi z piwnicy. No bo chyba nie zamierzał tu zostawać?
Jeszcze by się zdziwił co mogę, a czego nie mogę. Zwykle osiągałam to , czego chciałam. I zwykle łatwo było mnie zdenerwować jeśli tego nie dostawałam. Przynajmniej tych rzeczy z "pewnej" sfery. To tak apropo jego ust, o których bym zapomniała wspomnieć. Aczkolwiek nic z tych rzeczy,co chyba chodziły Cedrikowi po głowie nie przyszły mi na myśl.
Cedrik [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 13 Listopad 2014, 17:34
Może Carlen była czymś w rodzaju lekarstwa dla jego umęczonej duszy? A przez kompletny przypadek udało mu się odnaleźć ją i powracać do normalności, przynajmniej w jej towarzystwie. Tylko rozważając taką kwestię, czy istota magiczna, może mieć zabyrzenia psychiczne? W końcu jego styl bycia był podobny do zaburzenia adaptacyjnego z elementem wycofania. Osoba dotknięta tym schorzeniem unika kontaktów z innymi, choc nie wykazuje żadnych objawów depresji ani nie ma lęków. A może po prostu jego psychika została tak bardzo zachwiana w etapie dzieciństwa, że przez tyle lat musiał szukać osoby, przy której odkrył że będąc starszym i dotkniętym wieloma tragediami, wciąż można odczuwać radość z życia?
Kiedy wampirzyca się zaczerwieniła, zrobiło mu się dziwnie ciepło. W końcu nie było to takie wszechobecne w jego życiu. Nawet niepamiętał czy sytuacja doprowadzenia kogoś do stanu zaburaczenia zdarzyła mu się w jego życiu, kiedy był jeszcze małym, cieszącym się wszystkim chłopcem.
-Grozą?- przejechał delikatnie językiem, nawilżajac wargę w którą się ugryzł, po czym powiedział: -Myślę że będzie groźniej i bardziej wiarygodnie, gdy zaskoczę Cię podczas snu. O ile wampiry śpią.- zacisnął ręce na butelce, którą otrzymał od dziewczyny. Patrzył na białą ciecz, przelewającą się za białym szkłem. Przetarł wierzchem ręki butelkę i począł się zastanawiać ile lat mogło to tutaj leżeć. Właściwie nie schodził do piwnicy, odkąd jego rodzice umarli, więc to już napewno wystarczająco długi okres.
-Twoja nóżka będzie jeszcze moja!- wyszczerzył kly zadziornie, po czym ruszył w stronę dziewczyny, która stała już na schodach. Po drodze zgasił tylko lampę i zapadła totalna ciemność. Przez chwilę przez myśl przeleciała mu myśl, że teraz naprawdę mógł by być bardziej wiarygodny, ale w końcu dziewczyna to krwiopijec. Na pewno jej zmysły są bardziej wyostrzone i w takiej sytuacji, prędzej on zabił by się o schody niż ją wystraszył, więc po prostu ruszył ku górze za dziewczyną. Był ciekaw jak smakuje to wino. W świecie ludzi pił tylko czerwone, w bardzo małych ilościach. To było na premierze jakiegoś spektaklu. W zasadzie to co wystawiali ludzie w teatrach, w krainie luster było codziennością.
-Widzisz mnie?- mruknął, kiedy był w miarę blisko niej. Ciekawiło go jak to wygląda z strony jej rasy. Zazwyczaj gdy przychodziło mu do rozmowy, to byli jacyś drętwi ludzie, bądź kapelusznicy, bo tylko oni nie bali się jego dziwnych skłonności. Pomiędzy zadaniem pytania a rozmyślaniem o korzeniach ciemnowłosej machnął delikatnie ręką w przód, tak by móc ją dotknąć na oślep, sprawdzić jej reakcje. To chyba było oczywiste, że jeśli go widzi, to złapie go za nadgarstek, czy coś w tym stylu.
-Czuję się strasznie spontanicznie... Nie podałaś mi jakiegoś narkotyku wraz z ugryzieniem?- zachichotał gdzieś w mroku, ale jego śmiech przyćmiły odgłosy skrzypiących pod nogami desek, z których były zbudowane schody.
-Cieszę się że cię spotkałem.- naprawdę dziwne miejsce i pora na takie wyznania. Jego głos był jak by markotny. Czyżby teraz on sam wstydził się tego co poczuł?
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!