Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 10 Marzec 2016, 18:49
Marionette lekko zdziwiła się, ze Cyrkowiec nie chce wejść do środka. Po chwili jednak zwróciła uwagę, że w sumie to ona sama popełnia błąd i stoi nieuzbrojona w celi razem z więźniem. Miała jednak nadzieję, że korale, które miała owinięte wokół nadgarstka, nie zawiodą jej i uprzedzą, jeśli Falimir będzie miał jakieś nieczyste zamiary wobec niej.
- Miałam go dokładnie przesłuchać - powiedziała słysząc pytanie. Nie odrywała jednak wzroku od mężczyzny - Niby powiedział już wszystko co wie, jednak nie jestem pewna czy mam mu wierzyć. Wygląda na dość doświadczonego w takich sprawach - mimowolnie zerknęła na jego blizny na twarzy.
- Pomyślałam też czy czasem nie byłoby dobrze mieć jakiejś wtyki w MORII - powiedziała po czym od razu zerknęła na przybyłą. W końcu nie wie jak kobieta zareaguje na wspomnienie tej organizacji. - Zgodził się współpracować jeśli udowodnię mu jakoś, że nie zmyślam jeśli chodzi o ich badania.
Na chwile umilkła. Gdy usłyszała kolejne pytania, położyła płasko uszy i poruszyła lekko ogonami.
- Gdy został tu przyprowadzony, był pod wpływem hipnozy - powiedziała spokojnie - więc nie stawiał oporu przy przeszukaniu, a nawet troszkę nam w tym pomógł. - po chwili dodała jeszcze - nie zostało nic takiego użyte.
Wiedziała, że tym samym w pewnym sensie przyznaje się do swojego błędu. Jednak nadal tu stoi i oddycha. Poza ich potyczką w trakcie ich spotkania, nie mieli między sobą, żadnych starć fizycznych. Tylko słowne. Miała jednak nadzieję, że nie wpłynie to zbytnio na to, czy Arcyksiążę uzna powodzenie jej misji czy też uzna, że całkowicie spaliła zadanie. Nie pokazywała tego jednak po sobie. Uważnie obserwowała dalej więźnia czekając na jego reakcję na przybyłą kobietę oraz na jej dalsze poczynania.
Pomylił się. Nie były to byle odgłosy wydawane przez Bóg wie kogo lub co, a okazały się być zwiastunem nadchodzącego "gościa". Zważywszy na asortyment jaki ze sobą przytaszczyła zastanawiał się co im tak zależy wiedzieć o tej organizacji, że uciekają się do takich środków perswazyjnych. Bynajmniej nie przejął się zbytnio faktem, iż jeżeli nie usłyszą tego co chcą zdemolują jego ciało, poddadzą go torturom lub nawet spróbują złamać psychicznie. Nie będzie to jego pierwszy raz, aczkolwiek metody istot ze Świata Luster mogły wyglądać zupełnie inaczej niż w świecie, z którego pochodzi. W każdym bądź razie poczuł się zupełnie zignorowany kiedy Mari zdecydowanie bardziej zaangażowana była w rozmowę z tamtą kobietą, która po chwili okazała się być cyrkowcem we własnej osobie. Tak przynajmniej wynikało z dialogu jaki padł w jej stronę od strony dachowca. Ciekawe czy to jej przełożona tak swoją drogą. Obrała najbardziej bezpieczne miejsce i nie pokwapiła się nawet wejść do celi. Nic nie wskazywało na to, by się go bała wbrew zachowaniu jakie tym okazała, a tym bardziej był utwierdzony w tej teorii kiedy widział jak się uśmiecha w jego stronę. Bardzo służbowo podchodziła do sprawy w przeciwieństwie do Mari, acz z tego co mówiła dopiero zaczynała. I pewnie też nie zrobiłaby takich odważnych kroków gdyby nie darzyła go odrobiną zaufania. Co dziwniejsze, nie znali się zbyt dobrze, a gdyby mieli współpracować to jedno z nich zginie lub pozabijają się nawzajem. Rzecz jasna przez odmienne zdania na dany temat.
- "A nawet troszeczkę nam w tym pomógł." Hah, a to dobre!
Zaśmiał się delikatnie. Powstrzymał się w odpowiedniej chwili, by móc kontynuować jakże porywisty monolog.
- To nie tak że miałem inne wyjście, prawda?
Zważywszy na obecny stan sytuacji on sam był w najmniej korzystnym położeniu. Już pomijając, że gdyby doszło do faktycznej walki to nie udałoby mu się nigdzie uciec. Owszem, był więźniem, ale nie na tyle głupim i porywistym, aby atakować gościa, na dodatek z ciasteczkami. Może i ona go zahipnotyzowała kiedy miał opuszczoną gardę, lecz on sam postępował zupełnie inaczej. Chociaż z innej definicji to raczej ON był gościem, a nie na odwrót. Siedział tak i przyglądał się każdej z osobna, a atmosfera musiała być raczej słaba nie wspominając już o braku muzyki. I jak tu zabawić odpowiednio gościu...
No, a skoro o tym mowa. Gdzie jego maniery!
- A pani to...?
Skierował swoje słowa do osoby znajdującej się poza jego celą. Nieładnie tak mu było mówić o kimś za jego bądź jej plecami.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 30 Marzec 2016, 00:20
Uznano, że nic takiego nie jest konieczne, tak? Bo więzień jest Człowiekiem? Otchłani, gdzie oni byli szkoleni? Albo dawno nie widzieli nikogo bez mocy i zapomnieli, że Ludzie mają niesamowicie wykształcony instynkt przetrwania. Była tego idealnym przykładem.
- Albo wmówił ci, że jest Człowiekiem, co też jest możliwe. - Akrobatka poznała Marionette zaledwie kilka dni temu i jedyne co wiedziała to fakt, że jest Członkiem SCR. Bezmyślność wyzwalała zaś w Soph zarówno mentorstwo, jak i gniew. - Gdyby tak było, równie dobrze mógłby Cię zahipnotyzować pierwszy, dać się tu przywieść, by poznać drogę do Wieży, a teraz zmanipulować, byś zwabiła w pułapkę następną osobą, w tym wypadku mnie.
Po cóż to mówiła, skoro mleko już się wylało? Ano z sadystycznych zapędów. Kto chce, niech sobie mówi, że straszenie nie jest żadnym środkiem dydaktycznym.
Na poprzednie kwestie odpowiedziała Dachówce spokojnym przytaknięciem i zwróciła wzrok ku starszemu mężczyźnie, bo winna grać choć trochę ułożoną arystokratkę od Rosarium. Co z tego, że wszyscy wiedzieli, że jest samowolna i zajmuje się dziedzinami nauki powszechnie uważanymi za nieodpowiednie dla damy hobby. Nadal jednak posiadała tytulaturę.
- Moja godność: hrabina de Chardonnay, Esme de Chardonnay. Musi mi pan wybaczyć, ale zwykle zajmuję się martwymi ludźmi, dlatego moje tortury mogą być nieco niewprawne - oświadczyła przepraszającym tonem. - Z kim mam tą wątpliwą przyjemność?
W tej samej chwili uniosła wolną ręką polaroid i dwa, trzy razy wcisnęła błyskawicznie spust migawki. Dwa zdjęcia więźnia zza krat upadły na zakurzoną posadzkę korytarza do stóp Akrobatki.
- "Uśmiech" będzie zbyteczne, prawda? - Zerknęła tym razem bezpośrednio na jeńca. - Chyba, że poczuł się pan u nas wyjątkowo dobrze i zechce to uzewnętrznić dla swoich przełożonych. - Machnęła lekko ręką i uczepiony rękawa Avi przeniósł się kilkoma uderzeniami skrzydeł na wystający nieopodal ze ściany styl. Ledwo błyszczał zielenią od ognia szeroko porozstawianych pochodni. Pochodni! Nie spodziewała się lamp gazowych, ale chyba powinna im tu sprowadzić trochę kul światła z Kluczykarium. Tu w ogóle ma bliżej niźli do Różanego.
- Wtyczka w MORII? - powtórzyła. - A jakie on ma tam dojścia? Skoro nie znaleźliście przy nim krzyża Zwiadowców to znaczy, że nie jest nawet płotką. Nie przyda mi się w takiej formie. Nie ma pojęcia o eksperymentach, o prawdziwych priorytetach Organizacji. Przecież oni się go pozbędą przy pierwszej mniej sprzyjającej mu okazji. - Schyliła się po czarno-białe fotografie. - Gdyby dostali te zdjęcia - pomachała nimi bezpośrednio przed kratami z niewzruszoną miną - to byłaby to jego ostatnia misja w życiu.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 14 Kwiecień 2016, 20:35
Już chciała powiedzieć, że przecież z nim walczyła i nie wyglądał na takiego co używa jakiejkolwiek mocy. Jednak słysząc dalsze oskarżenia oraz to, że jej pomysł został uznany praktycznie za bezsensowny postanowiła to przemilczeć. Zamachała niezadowolona ogonami i położyła uszy po sobie. Nie lubiła być ganiona, źle jej się to kojarzyło. To była jej pierwsza robota. Wie, że źle zrobiła ale jakoś ją te uwagi zdenerwowały.
Gdy kobieta wyciągnęła aparat, ta wyszła z celi by przypadkiem nie stać w kadrze. Niestety była zbyt charakterystyczną osobą, żeby sobie pozwolić na selfie z więźniem.
Obserwowała pracę Cyrkówki i starała się czegoś nauczyć.
Czuła się jednak tak, jakby tam teraz przeszkadzała. W szczególności jak usłyszała, że pomysł, aby zrobić z Falimira wtyczkę w MORII nie jest zbyt dobry. Może i nie jest tam kimś ważnym ale czy nie każda para oczu i uszu w trakcie takiego konfliktu (nawet nie otwartego) nie jest przydatna? Przecież nawet płotka może się dowiedzieć czegoś ciekawego, np. w trakcie rozmowy z ważniejszymi osobami lub po prostu przez przypadek. Nawet ktoś kto dopiero zaczyna, może się przydać. W końcu nie wiadomo jakie zadania zostaną mu w przyszłości przydzielone. Może to być coś przydatnego. Np. jakich dokładnie informacji szukają albo jakich przedmiotów potrzebują, kogo szukają itd.
Nie miała zamiaru jednak się wtrącać.
Po chwili jednak zdecydowała się odezwać.
- Czy będę tu jeszcze Pani potrzebna czy mogę się już oddalić? - wolała się ulotnić zanim Cyrkówka znów zacznie ją o coś oskarżać. Nie jej wina, że szanowny Arcyksiążę powiedział tylko, że ma złapać człowieka i go przesłuchać. Nie była do tego szkolona i oskarżenia powinny być kierowane w stronę strażników, a nie jej. Czuła się zdenerwowana i zmęczona i jedyne o czym teraz marzyła to wybranie się na długi spacer ze swoją ukochaną Luną.
Sytuacja nabrała ciekawego obrotu sprawy. Cóż, nieciekawego dla niego, ale mimo wszystko zrobiło się nazbyt dziwnie. Wpierw mówi, że będzie gościem, a tak naprawdę wymieniają się nim jak zwykłym towarem. Już nie miał pojęcia jakimi motywami kierowała się Mari, lecz ta druga nie wzbudzała w nim większych emocji. Bała się go, a przynajmniej trzymała się reguł jak dziecko piersi swojej matki. Poza siedzeniem i patrzeniem się tępo przed siebie nie miał zbyt wiele do roboty. Jedynie spoglądał to raz na dachowca, a raz na nowo przybyłą, której szczegółów nie był w pełni wychwycić. Dopiero wtedy zareagował na nią kiedy po przedstawieniu się zaczęła mu robić zdjęcia. Do tego była jakąś wysoko postawioną szlachcianką. Więc dlaczego fatygowałaby się tutaj do podziemi dla jakiejś 'płotki'? Coś tu śmierdziało, ale nie wiedział co.
- Wolnego, nie jestem modelką z Victoria Secrets. Zachowaj klisze na wypady ze znajomymi czy coś.
Tym neutralnym akcentem chciał wyrazić niechęć do obiektywu, ale czy poskutkowało? Niedługo się okaże.
- Nie jestem z tych fotogenicznych, ale jak chcesz ode mnie autograf to myślę jakoś się dogadamy.
Dodał, nie wiedząc samemu czy warto teraz być po części żartobliwym.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 5 Maj 2016, 23:51
To doprawdy ciekawe, że akurat na była pierwszą osobą, która nawinęła się Marionette Nie wiedziała oczywiście, że kotka miała na celu pokazanie więźniowi Cyrkowca. Sam mężczyzna także nie zdawał sobie chyba sprawy kto przed nim stoi.
Dachówka nie mogła wyjść z celi, wszak Akrobatka fotki pstrykała z zaskoczenia. Pamiętała jednak przecież, by nie umieszczać Kota z magicznego Czarnobyla w kadrze. Na polaroidowych wydrukach widniał jedynie smętnie samotny, zasiedziały żołnierz.
Sophie nie zwykła czekać. Cofnęła się do strażnicy i tam rzuciła zdjęcia, wzięła w zamian zydel i wróciła do towarzystwa. Przekrzywiła głowę i taksując wzrokiem Dachowca, przytaknęła.
– Jesteś wolna. Przygotuj raport i zrób też jeden odpis dla mnie, skoro proszę, skoro zostałam w to wciągnięta. Jeśli nie masz ochoty pisać trzech kopii, w którymkolwiek laboratorium na pewno zalegają jakieś fiolki z czarami powielającymi.
Wtedy też dopiero zwróciła uwagę na miotającego się mężczyznę. No i nie miała pojęcia na czym polega ony sekret Victorii.
– Muszę pana zasmucić: martwi rzadko pozują do zdjęć. A już w ogóle nie chcą się uśmiechać przy robieniu selfie. – Zbliżyła się do krat, nadal pozostając w półcieniu. Aparat bujał się na przydługawej szyi przy każdym kroku, a obie ręce miała w sumie zajęte.
– Dlatego muszę tez czasem wyjść do ludzi. Tym razem trafiło na pana, panie…? – zawiesiła znacząco głos przy kolejnej próbie zachowania konwenansów, jako że więzień raz: nie przedstawił się i nie został jej przedstawiony, a dwakroć: błyskawicznie przeszedł per „ty”, jak z koleżanką.
A potem w jednej chwili płynnie przeniknęła na jego oczach przez okratowanie, które nie miało prawa przepuścić nawet jej szczupłej sylwetki. Stanęła po drugiej stronie, na środku celi, odszukując równocześnie wzrokiem jeńca.
– Możemy zaczynać? – upewniła się pogodnie, stawiając stołeczek i siadając swobodnie, twarzą do Falimira. Wszystkie jej mankamenty były nagle idealnie widoczne.
Oczywistym było, że obiektywnie mocą Sophie nie była niematerialność, jednak jej iluzja zechciała oszukać mózg mężczyzny, wobec tego nie zarejestrował on ani ruchu Akrobatki ku drzwiom celi, ani zgrzytnięcia zawiasów, ani stukotu butów po kamiennej posadzce. O ile nie posiadał jakiejś bariery mentalnej, oczywiście.
Naturalnie też, że wejście do komory choć pozostało dokładnie zamknięte, nie było jednak zamknięte na klucz.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica Godność: Marionette Wiek: 22 Rasa: Kotek z Czarnobyla Lubi: Dobrą herbatkę *-* Wzrost / waga: 167/45 Aktualny ubiór: Mundur SCR http://i.imgur.com/J2Yu3Yx.jpg Znaki szczególne: dwa lwie ogony Pod ręką: Drewniany flet, sztylet Broń: Sztylet Bestia: Innocenza (Luna) Nagrody: fiolka czaru Słoneczny Psikus (jednorazowego użytku), Bolerko Niewidko, Korale Zamiarne, Zegarmistrzowski przysmak (2szt.) SPECJALNE: Mistrz Gry, Strażnik spisów
Dołączyła: 30 Maj 2015 Posty: 805
Wysłany: 12 Maj 2016, 12:17
Gdy tylko pojawiła się możliwość opuszczenia celi, Mari od razu z niego skorzystała. Nie miała zamiaru wysłuchiwać jak to zawaliła swoje zadanie. No może nie dosłownie zawaliła. Po prostu jakie błędy zrobiła. Nie zamierzała jednak się o to wykłócać.
Postanowiła zostawić "Szanowną Panią Cyrkowiec" z tym całym Falimirem. Potrzebowała trochę odpocząć po swoich przygodach, które jakimś trafem zawsze miały w sobie jakieś nieprzyjemne elementy. Tu spotkała jakiegoś przerośniętego Dachowca, zaraz potem o mało nie została opętana przez jakiegoś ducha. Wycieczka, na której znalazła swoją Innocenzę też nie skończyła się zbyt przyjemnie, gdyż przez to przez jakiś czas nie mogła się ruszyć z łóżka. Może i lubiła wodę jednak nadmiar zimnej cieczy widać nie służy kotom. I pewnie nie tylko im.
No i w końcu, gdy prawie wydobrzała, wdała się w bójkę z tym żołnierzem. Miała tylko nadzieję, że Cyrkówka nie przesadzi ze swoimi przesłuchaniami, w końcu to nie o to chodziło....zaraz!
- Hrabino tylko nie przesadzaj z zabawami z naszym gościem - odwróciła się jeszcze zanim zniknęła i dodała trochę złośliwie -w końcu nawet płotka bardziej przyda się nam żywa niż martwa. W szczególności jeśli sama zgodziła się współpracować jeśli się jej udowodni, że MORIA tworzy sobie Cyrkowców.
Po tych słowach odeszła nie spoglądając nawet na więźnia. Chciała udać się do domu i odpocząć.
Raporty? Powinna je napisać. Ale co tam. Poczekają trochę, teraz wolała się tym nie zajmować, gdyż przez "przypadek" mogłoby się tam pojawić jej zdanie na temat szanownej hrabiny.
Tak więc uznała, że lepszym rozwiązaniem będzie relaks na spacerze wraz z Luną, która już pewnie martwi się co Mari robi tak długo poza domem.
I nie musiała długo czekać na spotkanie, gdyż Luna już niecierpliwie czekała przy wejściu do Różanej Wieży.
Nawet jeśli wyglądał na pogodną osobę pomimo obecnie panujących tutaj warunków to doskonale umiał przewidzieć scenariusze w trakcie swojego pobytu w celi. Fakt, blizny nie pomagały mu w zachowaniu przyjaznego wyrazu twarzy, a oczy zdradzały obojętność na los, niemniej jednak przez parę dni spędzonych tutaj gotów był i na śmierć. Czy się jej bał? Nie. Natomiast obawiał się tego co go czekało gdy już opuści ten świat. Nie fizycznie Krainę Luster, a kiedy jego podświadomość oddzieli się od jego przestarzałej już powłoki. Nagle napłynęły mu do głowy rzeczy, których jeszcze rzekomo nie zrobił, a także te które mógłby w najbliższym czasie zrobić. Ach, co za życie.
Skinął wymownie głową chcąc poinformować ową hrabinę o swojej gotowości. Pytanie w jakim właściwie celu go odwiedziła. Nie chciało mu się wierzyć, iż ona mogłaby mieć nad sobą dachowca z takim temperamentem. Na swój sposób było to całkiem intrygujące, ale i zarazem kłopotliwe. Zupełnie nie wiedział jak winien zwracać się do hrabiny, a tym bardziej w tymże świecie. Czy obyczaje mieli podobne do tych co oni w czasach średniowiecznych? Możliwie przyjdzie mu się tego dowiedzieć w krótkim czasie. Obserwował bacznie dwie kobiety, samemu siedząc i wpatrując się w nie dwuznacznie.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 11 Czerwiec 2016, 20:00
Kobieta siedziała od dłuższej chwili, mierząc żołnierza przeciągłym spojrzeniem. Gdzieś z tyłu głowy, promieniując od płata potylicznego, wolno jak robaczek drążył swoją ścieżkę charakterystyczny ból głowy. Stukał do kolejnych drzwi, szukał miejsca w umyśle, gdzie mógłby się zagnieździć i wybuchnąć oślepiającym światłem, wyzwalając drugą jaźń Akrobatki. I niech się lepiej Falimir zacznie modlić do jakiegoś ludzkiego bóstwa, które zna, żeby Sophie skończyła z nim wcześniej aniżeli migrena skończy z nią.
Nie wiedziała jak mógł się wpatrywać w obie kobiety, skoro niższa z nich opuściła celę zaraz po odprawie. Może lepiej, że niebieskooka nie manifestowała jeszcze telekinetycznych umiejętności. Czytanie w cudzych myślach potrafi być li i wyłącznie problematyczne. Nie wiedziała też, dlaczego kiwa tylko głową, skoro pierwsza uprzejmie prosi go o podanie imienia i usiłuje nawiązać kontakt, rozmowę, szczególnie skoro Dachowiec dodała – nieco po czasie – że gość jest nawet skory do współpracy. Niedojebany jakiś?
Poprawiła się na stołku, ponownie zakładając jedną nogę na drugą. Niezdrowo, wiedziała to. Później w kompletnym rozluźnieniu przymknęła oczy i odchyliła do tyłu długą szyję, chłonąc wiadomości z otoczenia pozostałymi zmysłami. Jakby go prowokowała do złapania jej na nieuwadze, na nieostrożności, jakby nagabywała do próby zaatakowania.
Dlaczego nie zrobił tego już z samego początku, gdy w jego umyśle wchodziła do celi przez kraty? Po prostu bał się nowej, czy może Dachówka pozostawiła go zrezygnowanego? Czyżby zdołała go złamać? Na spokojnej twarzy nastolatki odmalował się delikatny, niemal łagodny półuśmiech. Nadal eksponowała ekstradługą, nieludzką szyję, ostry, jeszcze nie do końca kobiecy podbródek, wysokie czoło przesłonięte falującą grzywką. Bawiła się wyśmienicie, choć jeszcze daleko było do spotkania na poziomie, który lubiła.
A więc mężczyzna pozostawał nieuzbrojony, o ile mogła stwierdzić to na pierwszy rzut oka. I być może odporny na iluzję, albo tak zblazowany, że zastanowi się czyby się od niego nie pouczyć. Ale Sophie nie wystarczały pierwsze i drugie rzuty oka. Lubiła mieć wszystko podane jak na tacy. I wszystkich.
Nadal w tej samej pozycji pchnęła całe powietrze zza Falimira ku sobie. Siłą rzeczy, samego Falimira również. Nie siedziała aż tak daleko, a cela nie była aż tak przestrzenna, więc o ile nie zrobił czegoś wyjątkowego, poszybował prosto w kierunku Cyrkówki. Ona zaś w ostatniej chwili szarpnęła się do przodu i pochwyciła go za klapy munduru. Materiał ściskały świetnie widoczne, bliźniacze dłonie o cechach niemal szponów – z zza długimi jak na istotę w pełni humanoidalną palcami, z ilością stawów międzypaliczkowych deczko nadliczbową.
Kobieta otworzyła lazurowe oczy, a można było w nich wyczytać nieadekwatną do sytuacji, niezdrową radość. A siłę miała zdecydowanie nieludzką jak na małolatę prosto z ludzkiego liceum.
Zaczęło mu się powoli nudzić, gdyż jedna osoba zdążyła wyjść z celi, a druga nadal przyglądała mu się zza krat jakby bojąc jego postury. Fakt, wyglądał nieciekawie, ale to nie powód, by oceniać go po wyglądzie. Mając zamiar odezwać się wreszcie do wielmożnej hrabiny le jakoś tam poczuł uścisk na jego ciele, a przed sobą miał jej twarz. Dosłownie uniosła go ku górze w momencie jak zmniejszyła swój dystans do niego. Pytanie kurcze jak. Użyła tej swojej zdolności, sztuczki? Potrafi czarować i ogłupiła jego wzrok, a potem po prostu bez pardonu dobrała mu się niemalże do skóry? Pomijając fakt, iż poczuł lekkie pchnięcie zza pleców to wiele rzeczy wydawały się być możliwe. Ta kobieta była niebezpieczna. I nieludzko silna.
Teraz zastanawiał się bardziej nad tym jakie słowa dobierze i użyje względem tej nieco fikniętej babie, niźli nad tym co mu za chwile może zrobić. Czy w ogóle ten jej popisowy numer miał coś wnieść do ich niby dialogu czy zacznie go okładać po twarzy jak zwykłe ścierwo?
- H-hrabinie chyba nie przystoi tak się zachowywać w towarzystwie.
Zaczął nieco żartobliwie, lecz szybko zmienił taktykę i postanowił na poważnie wziąć sprawę.
- A ludzie mówią, że to ja nie mam poczucia humoru. Zabawne. W każdym razie czy ta sztuczka miała coś wnieść do rozmowy? Powiedziano mi, iż hrabina jest w stanie przytoczyć mi bliżej prawdę na temat MORII względem cyrkowców czy jak ich tam zwał.
Wisiał tak w jej garści niczym złapany wróbel, a tylko tyle brakowało, by miał za chwilę utracić trochę krwi na rzecz... na rzecz.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 25 Czerwiec 2016, 23:47
W chwili, gdy zaczął monolog, Sophie lekko się spięła. Moment nadętego stwierdzenia, że coś jej może wypadać, a coś nie tylko dlatego, że tytułuje się dla wygody hrabiną, tknął w jedno z niewielu miejsc, których Akrobatka nie potrafiła obłożyć mentalną znieczulicą. Kwestia jej swobody – ograniczanej przecież przez arcydupka w obrębie Pałacu i jego przydatków – pozostawała nadal żywa i boląca. Równać się z nią mogły jedynie nierozwiązane sprawy rodzinne, pozostawione w Świecie Ludzi oraz topniejące zasoby ludzkie w Anarchs.
Usłuchawszy więc do końca jego wywodu o MORII, kobieta w jednej chwili błyskawicznie zechciała założyć trzymanemu w garści jeńcowi dźwignię na prawie ramię, to od niewidzącego oka. Jeśli nie obronił się przed chwilą zaskoczenia, jej siłą i przewagą w pozycji ciała i blokada się udała, w następnej sekundzie szarpnęła połą i kołnierzem munduru, zdejmując go w połowie. Powinien się trzymać tylko na wolnym ramieniu, zaś sam Falimir zatrzymać na taborecie.
Młoda napastniczka odsunęła się spokojnie o parę kroków, bez problemu teraz i wtedy pomimo wąskiej spódnicy, poza zasięg jego ramion, i uśmiechnęła lekko, zębato.
– Bądź łaskaw, Panie, Którego Imienia Nadal Nie Poznałam, ściągnąć resztę kapoty samodzielnie. Oczywiście mogę też pomóc – zapewniła go, unosząc brew niezasłoniętą przez grzywkę. – Moi niekompetentni koledzy najwyraźniej nie sprawdzili wystarczająco dokładnie czy nie posiada pan przy sobie ukrytych w ubraniu przedmiotów czy broni. Musimy ten błąd zaraz naprostować przy pomocy pańskiej, lub przy pomocy mojej. To miała wnieść ta sztuczka do spotkania, bo rozmawiać jeszcze nawet nie zaczęliśmy.
Otaksowała go wzrokiem, zaczekała, czy faktycznie zdejmie do końca kurtkę munduru, i jeśli tak, to stanęła do niego twarzą, rozkładając długie ręce.
– Naprawdę nie masz pojęcia czym są Cyrkowcy? To mutanci wyprodukowani przez wasze białe fartuchy. Nie genetyczne jak to pokazują w waszych filmach, ni magiczne, jak to ma miejsce w naszym świecie, ale cudaczne hybrydy, stworzone z próżności, pazerności i szaleńczego strachu przed moimi ludźmi. Nadążasz, chłopcze? – Tak się zwracać do mężczyzny z prawie pięcioma krzyżykami na karku? No ładnie. Ile masz lat, dziewczynko? – Są dwie możliwości: Cyrkowiec albo był kiedyś istotą magiczną, którą schwytano i poddano bestialskim eksperymentom, albo był kiedyś Człowiekiem, którego schwytano i poddano bestialskim eksperymentom. Oczywiście ci, którzy te testy przeżyli. – Zerknęła spod rzęs i dodała zgryźliwie, by uświadomić mu, co oznacza bycie Cyrkowcem: – Jesteś pewien, że zostałeś przyjęty na posadę żołnierza, panie?
Mruknął kiedy jego ciało bezwładnie wleciało na dekorację wnętrza celi, a poobijany i zarazem zdziwiony jej reakcją miał trudności z podjęciem właściwych decyzji. A już sądził, iż nawiążą monolog i wyjdą z niezręcznej sytuacji bez niepotrzebnej siły fizycznej. Zrozumiał już dlaczego są oni zagrożeniem dla świata ludzi. Nie chodziło o ich zdolności nadprzyrodzone, a ich skłonności psychopatyczne skrajnie odbiegające od ludzkich norm jak i myślenia. Ciężej odczytać jak takowa jednostka zachowa się w tej sytuacji, a przecież miała do czynienia z niemalże bezbronnym więźniem.
- Falimir. Choć możesz mi mówić per Skorpion jako, że tym pseudonimem posługiwałem się przez całe lata, a i było ono prawie moim drugim imieniem. I czy aby na pewno muszę się rozbierać do naga?
Chyba nie chciała go zgwałcić, prawda? Tym bardziej że mogła upolować sobie ładniejszą zdobycz. Niechętnie, lecz zaczynał się roznegliżować tuż przed nią, w międzyczasie słuchając jej wywodu, natomiast po skończeniu czynności zostawił na sobie tylko majtki. Czy nadal życzyła go sobie poniżyć w pewien sposób? I cholera! Jeżeli faktycznie i na ludziach przeprowadzano te eksperymenty to sam nie wiedział czy jeszcze chciał pracować dla tej całej MORII. Chyba tylko dla tego powodu, by tacy osobnicy jak ona nie panoszyły się po jego świecie i bezkarnie zabijała cywili na prawo i lewo.
- Mówisz o tej organizacji? Jestem zaledwie kandydatem, acz nie wiem co to ma teraz wnieść do tej rozmowy.
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 2 Sierpień 2016, 22:49
Bién, monolog to już poprowadzili. Znaczy, w sumie rozpoczęła i kontynuowała go Akrobatka, jako że monologiem zwie się paplaninę jednej osoby – w większym lub mniejszym stopniu paplaninę sensowną – przy bierności drugiego rozmówcy. Drugiej osoby. Cokolwiek.
Gdy począł się obnażać, nadal patrzyła bezpośrednio w jego kierunku, perorując.
Czy twory Krainy Luster były nieprzewidywalne? Owszem. Czy były nieznane i niebezpieczne? Były. Czy stwarzały zagrożenie? Dopóki Ludziom nie przyszło do głowy wściubiać nosa w nie swój świat – nie stwarzały. Nieporównanie mniej było w Świecie Ludzi magicznych istot, które wyprawiały się na wycieczki niż Ludzi, którzy wiedzieli o istnieniu Krainy. A jeśli nawet nie, to nie Kraina wypowiedziała Ludziom krwawą wojnę z powodu tak trywialnego jak strach. Nieuzasadnionego, bo magiczni są tak wyalienowani, tak nieufni (prócz wyjątków, oczywiście, bo nikt nie zalicza Kapeluszników i ciekawskich Lunatyków do ogólno przyjętych norm nawet po drugiej stronie Lustra), że sami z siebie nie wyraziliby nawet cienia ochoty, by ingerować w kolejny świat, skoro ich był zaiste dużo bardziej ciekawy, barwny, szalony i niezwykły. Naprawdę, nawet kablówka, samoloty i coca-cola nie może się równać z magią.
Patrzyła bez mrugnięcia okiem, gdy zdejmował poszczególne części garderoby. Nie czuła potrzeby dania mu prywatności (pomijając, że rozbierał się właśnie po to, by zobaczyła czy ma na sobie jedynie odzież) czy odczuwania czegokolwiek na widok mężczyzny, ponieważ to też odebrała jej MORIA. Dokładniej, odebrała jej możliwość wychowywania się w normalnej, ludzkiej rodzinie, odebrała jej sposobność otrzymania wychowania choć drobinę przystającego do norm moralnych, odebrała potencjalne chwile, momenty i trwania, gdy dziewczyna mogłaby nauczyć się rozpoznawania (nie mówiąc już o nazywaniu) emocji i uczuć. Pozostały w jej umyśle szkolenia i treningi oraz odczucia i szablony zachowań przejęte od Upiornych Arystokratów, grupy co najmniej wątpliwie przystosowanej moralnie i społecznie.
Nic dziwnego więc, że patrzyła na roznegliżowanego Człowieka bez jakiegokolwiek wyraźnego uczucia w spojrzeniu, zaś mimika pozostawała tak samo zblazowana jak zawsze, gdy uważnie, ale zupełnie bezosobowo przesuwała spojrzeniem po żylastym, zaprawionym ciele Falimira.
Lustrację uznała za zadowalającą, ale przysunęła jeszcze ku sobie ubrania więźnia. Jak zawsze – przedtem i teraz – uważając przy tym na jego ruchy, zachowania, mając na uwadze odległość od siebie oraz przedmioty w najbliższym otoczeniu, które naprędce mogły posłużyć jeńcowi za broń. O ile nie znalazła wśród odzieży i w cholewach i podeszwach wojskowych chodaków ukrytej broni czy sprzętu – możecie mi wierzyć, że dziewczę zna się na tym nieźle; sama w połowie butów z cholewami ma powszywane ostrza – odrzuciła mu zwinięte w kłąb spodnie oraz koszulę, koszulkę czy co tam założył pod mundur.
– Możesz się odziać. – Łaskawco!
W tej chwili interesowało ją co innego – mężczyzna jakby specjalnie ignorował, omijał czy zbywał każdą próbę nakierowania rozmowy na Cyrkowców. Do tej chwili jedynie Sophie podawała podstawowe informacje, w które nie wyposażono go nawet, mimo wysyłania na misję bezpośrednio do obcej Krainy. Źle się dzieje w państwie morijskim. Sophie była naprawdę rozczarowana. Chyba trzeba będzie poważnie porozmawiać ze starszą siostrą.
Naprawdę powoli podniosła na niego wzrok. Czy mówiła o tej organizacji? Czy on sobie kpinkuje? Gdzieś z tyłu głowy mocniej zarezonowały tępe uderzenia bólu. Nadchodzi. Nadchodzi. Nadchodzi. Nie ma końca, ale przede wszystkim nie znalazła ucieczki.
Jedyną nadzieją Falimira mógł być fakt, że Folly była teraz naprawdę wściekła. Była rozwścieczona w sposób tak irracjonalny, że nie będzie sobie zawracała głowy wyrafinowanymi torturami.
Kobieta szarpnęła głową i bez trudu przejęła ciało, pozostawiając prawowitą właścicielkę jedynie jaźnią z tyłu umysłu.
Później mocą prawdziwej iluzji wdarła się do umysłu mężczyzny i jedną myślą sprawiła, że dokładnie poczuł jak niewidzialne dłonie łamią mu nogi w kolanach, gruchocząc stawy jak orzeszki. Gdy upadł na brudną posadzkę (a jeśli nie – zrobiła co następuje z jeszcze dzikszą przyjemnością), wyciągnęła dłoń i potraktowała go jaskrawą iluzją prądu o napięciu dwukrotnie przekraczającym woltaż gniazdka elektrycznego.
Ból rozchodził się jak błyskawica – od prawego ramienia poprzez wszystkie dotykane teraz narządy wewnętrzne, przez sam środek galopującego szaleńczo serca (wszak ono też wytwarza energię elektryczną by działać i właśnie miało gwałtowną awarię napięcia), przeszywając narządy płciowe i nieomal rozrywając kończyny. Ktoś kiedyś złapał naprawdę paskudny kurcz w nodze? Niedoszły narybek MORII właśnie przeżywał to właśnie w większości mięśni. Prawdopodobieństwo, że mężczyzna jest spocony ze strachu, złości lub zgrzany przepychanką z kobietą tylko poprawiało jej skuteczność.
Jeśli Falimir czegoś nie zrobi lub nikt nie przyjdzie mu z odsieczą – w następnym poście Folly go zabije.
Oczywiście musiał natrafić na zakłamaną kotkę, która uprzedzała go że nic wielkiego mu się nie stanie, a następnie ze zwariowaną mutantką. Ciężko było mu wyobrazić ją sobie jako człowieka, o ile w ogóle kiedykolwiek nim była, zaś do naga nie dał się rozebrać. Przyznać musiał jedynie, iż głowę jako tako miała na karku chcąc przeszukać go dokładniej w poszukiwaniu ostrych narzędzi lub nawet broni. Ubrał się przyzwoicie po pomniejszym upokorzeniu tylko po to, by znów stać się ofiarą zręcznej iluzji. Tym razem w mgnieniu oka ledwo utrzymał się na nogach po łamliwym, niesprowokowanym bólu w kolanach, a będąc przykucniętym oberwał prosto w twarz, a całe ciało chwilowo odmawiało mu posługi zajęte przeszywającym go bólem w praktycznie każdym miejscu na ciele. Jasnym było, że nie będzie mu dane nigdzie pójść, a kwestią czasu już było kiedy nadejdzie ostatnia godzina w jednym życiu. Skoro miał zginąć w taki sposób to nie bez walki. Próbując niby podnieść górną część ciała tak naprawdę sięgał po schowaną sprytnie broń. Nie był to wielkiego kalibru pistolet, ale po tym co mu zafundowała chciał chociaż spróbować odwdzięczyć jej się z nawiązką. Z trudnością, ale po wielu torturach i latach pracy fizycznej zdołał w pewien sposób nakierować rękę w kilku miejscach, a czując jak serce go boli przy każdym mniejszym wysiłku starał się to zrobić w miarę delikatnie. Dopiero gdy miał pewność co do iluzji i spojrzał kobiecie w oczy dostrzegł błysk szaleństwa. Zmotywowało go to do podjęcia tego kroku. Najpewniej ostatniego w swoim życiu, bowiem przyśpieszył broń trzymaną w prawym ręku w jej stronę, i odbezpieczając ją [doczołgawszy się do łóżka i sięgając po broń schowaną pod kołdrą] nie wiedząc jak to się skończy oddał w jej stronę wszystkie dziewięć strzałów. Siedem wymierzone w korpus hrabiny, jeden w jej głowę... a ostatni zachował dla siebie. Z drżącą ręką symbolizującą jego totalne osłabienie przymierzył berettę do swojej skroni, a następnie zanim pociągnął za spust niezależnie od jej stanu zdrowia odparł.
- Pomyśleć że zacząłem wam współczuć. Cóż... skoro przemoc jest jedynym rozwiązaniem cieszę się, że nie będę miał w tym już żadnego udziału. Ścierwo...
Ostatni strzał przeszył jego głowę pozostawiając go w groteskowej formie po tym jak części z jego głowy przyozdobiły ściany celi/jaskini. [Już sam kuźwa nie wiem gdzie jestem].
Anarchs: Przywódczyni Rebelii Godność: Sophie "Opal" Bugs / Esmé de Chardonnay Wiek: gdy ukrywa arogancję, wygląda na nastolatkę. Lubi: suszone owoce i nowe moce Nie lubi: niekompetencji i braku kontroli | czekolady i deszczu Wzrost / waga: 1,80m bez obcasów / 65kg Aktualny ubiór: Dopasowana burgundowa suknia o długich rękawach - spódnica opadająca do kostek składa się z szerokich, niemal prześwitujących pasów koronek. Na ramionach etola z futra lodowego lisa, dodatkowo rękawiczki, a na nich pierścienie. Pantofle na wysokim, masywnym obcasie widoczne są spod spódnicy.
Kreska na oku, dopasowany do cery puder oraz koralowa szminka. Włosy splecione w koronę, nad karkiem szkarłatna brosza spinająca warkocze. Znaki szczególne: palce o czterech stawach; wytatuowane imię na miękkiej części prawego nadgarstka Zawód: oficjalnie sekretarz arcyksięcia Pod ręką: skórzana aktówka, parasolka oraz Artefakty Bestia: Likyus z rdzawą gwiazdą na pysku (Orem), jadowicie zielony Avi (Verde), Alam (Riehl) o grzbiecie pełnym czarnych magnolii Nagrody: Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka, Cukrowe Berło, Maska Tysiąca Twarzy, Bursztynowy kompas Stan zdrowia: z tkliwą raną postrzałową w mięśniu dwugłowym lewego ramienia SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 28 Cze 2012 Posty: 558
Wysłany: 21 Wrzesień 2016, 22:31
Jego upadek sprawił socjopatce niewymowną przyjemność. Nie to, że łajno powinno leżeć na ziemi, gdzie jego miejsce – wbrew pozorom to właśnie Soph była pewnego rodzaju nacjonalistką i ksenofobem naraz – po prostu Folly lubowała się w wywoływaniu reakcji, odczuć, zdarzeń. Nuda i harmonia byłyby jedynym piekłem jakie ktokolwiek mógłby jej sprawić.
Uśmiechnęła się zupełnie dziko, gdy jeniec gwałtownie osunął się na kolana, klasycznie: jak marionetka, której podcięto sznureczki. Tak, to było dobre porównanie. Szczególnie ze względów estetycznych i przekonaniowych.
Nawet nie sam fakt, że znajduje się przed nią na klęczkach, osłabiony i sponiewierany siłą, która wszak nie istniała, a w zachwyt wprowadził ją prosty wyraz bezsilności w twardych rysach, niemal zwierzęce wykrzywienie facjaty mężczyzny.
Gdy się poruszył, mimo jednej z gorszych tortur, bo tych, które traktowały ciało niespodziewanie, a od razu całościowo, jej zainteresowanie niebotycznie wzrosło. Od zawsze rajcowały ją granice ludzkiej wytrzymałości i o ile Sophie torturowała dla określonych celów, politycznych czy naukowych, tak Foll jak przykładna socjopatka robiła to dla przyjemności. Nie, nie dla przyjemności. Skoro nie mogły, nie potrafiły, nie były w stanie w swojej skarłowaciałej emocjonalności odczuwać żadnych uczuć, a już z pewnością nie na tyle świadomie, by je nazywać, Folly za punkt honoru postawiła sobie wywołać każdą znaną im z książek emocję w innych ludziach. Gdy się poruszył, zaczęła go dwa razy baczniej obserwować, mając nadzieję, że może rzuci się w jej kierunku w wyrazie nienawiści lub morderczych zapędów, a może prostego instynktu przetrwania.. A tu nie. Popełzł sobie trochę do łózka, jakby w jakiś magiczny sposób miała nie zauważyć, że wsadza dłoń pod więzienne nakrycie.
Well, zauważyła, ale wrodzona brawura nie pozwoliła wykonać w jego kierunku ni jednego kroku, chorobliwie ciekawa, co też tam ukrył. Nóż? Widelec? Przecież był tu od niedawna, a nawet jeśli otrzymał posiłek, mógł ją zaatakować co najwyżej wyrobioną stalową łyżką.
Gdy więc wyćwiczonym, choć bardzo drżącym ruchem wymierzył w nią malutki pistolecik, Bobcat, jak się później przekonała, pomiędzy siermiężnym przekleństwem i natychmiastowym unikiem wybrała to drugie, gwałtownie odsuwając się z linii ognia wirowym ruchem, swoistym piruetem, kontynuowanym aż nie znalazła się w przykucu przy przeciwległej ścianie. Nie widziała za wiele zza chmury krztuszącego pyłu odłupanej kamiennej ściany, zza zmrużonych powiek, co chroniły oczy przed odłamkami latającymi jak popierniczone, ale automatycznie liczyła strzały prawdopodobnie podążające jej śladem. Narratorka ma w tym momencie zagwozdkę techniczną, jako że Beretta Bobcat posiada magazynek siedmiostrzałowy, ale pozostawmy to w szarej strefie granicy błędu. W trakcie ucieczki rozdzieliła więc przezornie swoją osobę na iluzję i prawdę, pozwalając, by ewentualne strzały mężczyzna oddał w kierunku majaka.
Następnie obsypana emocjami jak pyłem ze ścian, Folly usłyszała kolejne satysfakcjonujące (ją) słowa mężczyzny: słowa pełne rozczarowania, jakby zawodu (czego?) i tłumionego, buzującego gniewu, uwolnionego w najbardziej obmierzłej obeldze, jaką skołatany umysł mężczynzy mógł sobie teraz przypomnieć. Nie spodziewała się tylko, że dureń strzeli sobie w głowę. Tak się zdziwiła, że aż sobie usiadła na posadzce, gdy kawałki mózgu obryzgały jej buty i kostki. Na suchej części, naturalnie.
Gdy w tej samej chwili krat dopadli Różani Strażnicy, kobieta właśnie nurzała końcówki palców w sinoczerwonej brei i smarowała po pasku na obu policzkach. Z walizeczką w ręku pchnęła drzwi celi i wychodząc, omiotła mężczyzn i jedną kobietę lodowatym spojrzeniem.
– Zabezpieczyć i pobrać próbki wedle pozostawionej przedwczoraj procedury. A ciało umieścić w chłodni, nie więcej niż 5 stopni Celsjusza. – Czy oni tu w ogóle używali jakichś skal? – Jeśli wiecie o czym mówię. Ma być chłodno. Prawie temperatura zamarzania, ale nie do końca.
Dopiero wtedy spostrzegła ciemniejący rękaw sukienki, którą tak bardzo lubiła i krzepnącą krew pod paznokciami. Tym razem jej własną krew, nadal błękitną z powodu farsy, którą odgrywała na dworze arcydupka. Wzrok jej spochmurniał, a oczy wciąż błyszczały adrenaliną po spotkaniu z niebezpieczeństwem. Każde ze strażników wiedziało, co oznacza iż więzień zdołał przeszmuglować ze sobą broń.
Akrobatka uniosła na próbę rękę, a następnie bez słowa powędrowała ku wyjściu.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!