Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Właściwie nie spodziewał się takiego wybuchu agresji ze strony rudowłosego, nawet w obliczu tego, że nie uszanował jego prośby. Keer rzucił się jak ryba na uwięzi, mimo to Bane nie zwolnił uścisku, doprowadzając leczenie do końca.
Miał swoje motywy. Przede wszystkim był perfekcjonistą, zawsze wszystko doprowadzał do końca, przynajmniej w temacie leczenia. Jako Lekarz, niósł pomoc niezależnie od tego kto był jego pacjentem, czy znajomy, czy obcy, czy kobieta, czy mężczyzna, czy przyjaciel, czy wróg. Ignorował jednak niektóre idiotyczne prośby, bo w tej sytuacji prośba Gawaina o pozostawienie niektórych ran była po prostu głupotą. Gdyby Blackburn słuchał wszystkich próśb, miałby na koncie tysiące zgonów pacjentów. Wiele razy słyszał teksty w stylu: "Nie, panie doktorze, proszę zostawić mi tą ranę. Przypomina mi o..." bla bla bla. Ten, z którego ust wydobywała się taka lub podobna prośba powinien z miejsca być skazany na utylizację. Jak można prosić Medyka by zignorował ranę z powodu tak samolubnych pobudek? A co, jeśli wda się zakażenie? No cóż, wtedy w podskokach przybiegnie się do Lekarza, Lekarz obetnie kończynę albo zostawi krater w ciele i Pacjent zakończy wizytę pretensją.
Cóż za krótkowzroczność.
Spojrzenie Bane'a stało się ostrzejsze kiedy rudzielec wygłosił swoją kwestię. Gdyby nie to, że był w pracy, pewnie strzeliłby go w twarz. Po raz kolejny bowiem spotykał się z totalnym brakiem wdzięczności.
Ponoć każdy lekarz ma w sobie trochę arogancji, bo każdy kolejny rok życia uświadamia mu, że jest społeczeństwu potrzebny i na miarę złota. Jak bardzo arogancki był więc Bane? Co zmusiło go do tej arogancji? Może to, że odkąd pracuje w Krainie Luster, tylko nieliczni dziękowali mu za uratowanie dupy. W wielu wypadkach robił to sam Anomander, wyręczając niewdzięcznego Pacjenta.
Odczekał chwilę by złapać oddech po leczeniu. Mały trząsł się jak osika, ale jeśli potrafi wyciągać wnioski z doświadczeń, będzie pamiętał by na przyszłość nie bać się tego miejsca. O ile w ogóle potrafił logicznie myśleć, bo jego wypowiedzi były poplątane i zwyczajnie dziwne.
Spojrzał na Lusiana i wziął od niego dokumenty. Uwagę o pośpiechu zwyczajnie zignorował. Jeszcze nie skończył z tym dupkiem, Keerem.
Podszedł do jednej z szafek i wyjął lusterko. Niewielkie, ale wystarczające by zobaczyć w nim swoją twarz. Zbliżył się do rudzielca i wręczył mu je, nie zważając na to co tamten teraz robi. Nos miał uniesiony wysoko a na twarzy malowało się znudzenie.
- Primum non nocere. - powiedział używając znanego łacińskiego powiedzenia - A zażalenie może pan złożyć na piśmie, w Recepcji. - dodał i odwrócił się na pięcie, by powrócić do Aktora.
Jeśli Gawain spojrzał w lustro, mógł zobaczyć, że brunet zostawił mu kilka śladów. Między innymi paskudna w opinii Blackburna blizna na ręku, którą mu zafundował mocą 'na pamiątkę', plus blizny na plecach. Dlatego też podał mu lusterko by się obejrzał.
Niech ma, jeśli tak bardzo lubi łazić ze sznytami.
- Jeśli to wszystko ze strony panów, to zapraszam do przejścia do Recepcji. - dodał nie zaszczycając już rudzielca spojrzeniem - Dalszą część rozmowy chciałbym przeprowadzić z panem Lusianem Foxsoulem na osobności.
Spojrzał na Aktora ale jego twarz nie wyrażała w tej chwili niczego. W głębi aż się gotował. Postawa Keera tak go zdenerwowała, że najchętniej wywaliłby ich wszystkich na zbity pysk, kazał wypierdalać i poszedł chlać. Ale jako, że miał nad sobą Kuratora o wyjątkowo niskich pokładach litości i zrozumienia dla takich wybryków, wolał pozostać grzecznym. Był zmęczony tak szybkim użyciem mocy na dwóch osobach, zdenerwowany swoim stanem i jeszcze teraz wkurzony na rudego gnoja. Niech Gawain stąd już wyjdzie... Szkoda, że jest takim kutasem, może nawet fajnie by im się razem pracowało.
Medyk wziął dokumenty i zaczął je przeglądać z wyrazem znudzenia na twarzy. Czekał aż tamci wyjdą zanim zaczepi Lusiana o cokolwiek.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Gawain Keer Wiek: Wygląda na około 30 lat. Rasa: Cień Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg// Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze Broń: Sztylet, kusza Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek Nagrody: Blaszka Zmartwienia Stan zdrowia: Zszargane nerwy SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
Dołączyła: 09 Paź 2016 Posty: 586
Wysłany: 3 Czerwiec 2018, 21:29
Mały kontynuował opowieść. I wszystko by się zgadzało. To naprawdę był opis Pardona. Może trochę dziwny, nieskładny, ale z pewnością logiczny. Część ciężaru zeszła z Cienia. Przynajmniej nie będą mieli bezpośrednio do czynienia z MORIĄ, chociaż ich to cholera wie. Może właśnie o to chodziło. O wtykę.
Lekarz mógł strzelać piorunami z oczu, ile dusza zapragnie, lecz Cień był nieugięty. To, czego dopuścił się Bane, było niezgodne z jakąkolwiek praktyką lekarską. Bez jego zgody mógł co najwyżej przekonywać go do zmiany stanowiska, zaproponować późniejszą wizytę, dać czas do namysłu. Jego milczenie przed zabiegiem wziął za dobrą monetę. Ten dziad ledwo trzymał się przysięgi lekarskiej. Jasne, leczyć trzeba, ale gdzie miejsce na zaufanie?
Pewnie miał się za lepszego. Bo przecież durny Gawain nie umie posmarować ran zielskiem i zachować odpowiedniej higieny i trzeba mu na wszystko chuchać i dmuchać. Żadna z jego ran się nie zaogniła i nie były tak poważne lub zagrażające życiu i zdrowiu, by trzeba było podejmować taką decyzję za niego.
- Invitum qui servat, idem facit occidenti. - odpowiedział sentencją przyjmując lusterko. Leczyć to on umiał, ale na psychologii się nie wyznawał. Resztami sił powstrzymał się przed wypowiedzeniem jeszcze kilku sentencji, lecz te byłyby przyjęte za tłumaczenie. A to winni się tłumaczą. - Nie przywróci ci ono twojej straty. - odparł sucho do odwróconego już plecami Blackburn'a. Jeszcze czego, żeby się z papierami babrał. Postawił dziecko na ziemi i wszedł za parawan, by zdjąć frak i podciągnąć koszulę. Nieźle się namęczył, by obejrzeć swoje plecy. Musiał się upewnić.
Jego oczom ukazało się parę cienkich blizn. Niby nic, ale jednak. Przymknął oczy i stał tak chwilę uśmiechając się delikatnie, niemalże czule, badając opuszkami nowe ślady i przypominając sobie swój niedawny strach, który powoli przekuwał w siłę. Nie był już tylko Dręczycielem. W końcu istniał dla istoty dostępnej, bliskiej i odwzajemniającej jego uczucie. Istoty, której nie pozwoli sobie odebrać. Yako liczył sobie setki lat i jedynym właściwym według Gawaina podarkiem był on sam, jego życie na szali spoczywającej w ręku Demona. Chciał móc obrócić to postanowienie w czyny.
Jednak nawet jeśli miał blizny, to nie umniejszało to błędu Bane'a. Nie powinien był tego robić. Wdzięczność za leczenie Lisa była oddzielną kwestią.
Wcisnął koszulę w spodnie i narzucił na siebie frak. Odłożył lusterko na kozetkę, po czym ponownie wziął już odrobinę spokojniejszego Cośka na ręce. - Jeszcze nie później, Kogitsune. Później, czyli jak wrócimy do Norki. I filmy są różne to fakt. - mruknął i zerknął na Yako. - Dziękuję za obejrzenie go. Do widzenia. - powiedział zupełnie uprzejmie do Bane'a, choć jego wdzięczność na tym się kończyła. Nadal był na niego wściekły, ale nie mógł pozwolić, by cierpiał przez to Kogitsune. Wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. Ciekawe ile potrwają te rozmowy. Demon przyniósł ze sobą sporo dokumentów.
- Chcesz do łazienki? Umm.. zrobić żółte? - zapytał małego, gdy byli już poza gabinetem zabiegowym. - A jak nie chcesz, to pójdziemy do stajni, co? Może będzie tam jakiś koń. - powiedział i ruszył z małym w głąb korytarza.
Wiek: Wyglada na ok 25 Rasa: Lisi demon Lubi: Miłe towarzystwo Wzrost / waga: 190/85 // 175/60 Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów. Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat) Zawód: Aktor/Aktorka Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń Broń: Naginata Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
Dołączył: 19 Lis 2016 Posty: 721
Wysłany: 4 Czerwiec 2018, 08:11
A więc to jednak Pardon. Co ten idiota sobie myślał? Ciekawe czy zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby tylko nie był Demonowi potrzebny to zostałoby mu dosłownie kilka godzin życia. Zniknąłby całkowicie bez śladu. Już Yako z Gawem by się o to postarali, żeby nikt go nie znalazł i nie dowiedział się, co się z doktorkiem stało. Było na to wiele sposobów, a dodatkowo miał do czynienia z dwoma mordercami, z czego jeden miał na sumieniu (no o ile by takowe miał) ponad tysiąc ofiar, więc nie zrobiłoby mu różnicy to, czy zabije jeszcze jedną osobę, czy też nie.
Westchnął ciężko, słysząc jak mężczyźni wymieniają się formułkami. Widział i czuł niezadowolenie swojego ukochanego. Nie dziwił się, ale wolał się teraz nie wtrącać w to. Zastanawiał się jednak, czy kiedykolwiek wraz z Gawem spotkają się z kimś i będzie cały czas miło, bez żadnych sporów, fochów czy kłótni, bo ostatnio zawsze jak się z kimś spotykali to pojawiały się nieprzyjemne sytuacje. Miał nadzieję, że jak pójdą do Ciernia, to będzie to w miarę pokojowa wizyta, bo naprawdę chciał od tego wszystkiego po prostu odpocząć. Musiał się zrelaksować bo zaraz będzie coraz bardziej zdenerwowany, drażliwy i agresywny. Potrzebował wakacji. Takich prawdziwych, gdzieś nad morzem lub w górach. Niestety przez jego nogę, to drugie odpadało. A szkoda, bo miałby jak się wyżyć. Ale morze powinno być odpowiednie, w szczególności, że Gawain uwielbiał pływać, więc powinien się ucieszyć i miał nadzieję, że się na to zgodzi, bo nie chciał jechać nigdzie sam.
Bane widać było, że też jest zdenerwowany. Czuł jak Gaw się trochę uspokaja. Widać, pewnie zostały jakieś ślady, mimo iż praktycznie nie miał wyboru czy chce aby to się samo zaleczyło czy też nie.
Zerknął na doktorka, gdy ten wyprosił rudzielców z Gabinetu -to nie potrwa długo - rzucił jeszcze do Cienia i gdy tylko razem z Cośkiem zniknął za drzwiami, pokuśtykał do stołu, na którym wcześniej leżał i po prostu na nim usiadł, przyglądając się Bane'owi - mogłeś uszanować jego prośbę. Dał się wyleczyć by pokazać młodemu, że to nic strasznego i zaufał Ci, ale cóż...już po ptokach - wzruszył ramionami i pomasował nogę. Spoglądał na bruneta, czekając na pierwsze pytania, które padną z jego strony.
Odczekał aż Gawain Keer i jego mały lisołaczy klon wyjdą z Gabinetu. Nie skomentował uwagi rudzielca ani nie odpowiedział na sentencję, która udowodniła, że facet zna łacinę. Albo wyuczył się kilku mądrych powiedzonek i rzucił jednym w ciemno. Uwaga była dziwna i zwyczajnie nie na miejscu, biorąc pod uwagę, że byli... w Szpitalu. Gawain niefortunnie dobrał słowa przez co wydźwięk jaki miało nieść powiedzenie był zwyczajnie sztuczny.
Bane pożegnał ich kulturalnie jak przystało na pracownika Placówki Medycznej po czym kiedy znaleźli się z Lusianem sam na sam, spojrzał na niego uważnie. Zmarszczył lekko brwi, dając tym samym sygnał, że jest zirytowany.
- Tss. - prychnął Medyk na słowa Aktora i opuścił dokumenty, bo chwilowo stracił nimi zainteresowanie - A czy słyszałeś od niego aby o cokolwiek prosił? Czy użył grzecznościowego sformułowania "proszę" jak przystało na osobę obytą i kulturalną? Nie? No cóż, ja również nie. - powiedział wyniośle, zerkając na drzwi za którymi zniknęli poprzedni Pacjenci - Zaufanie? Proszę cię. Ten typ do nikogo nie ma zaufania, dlatego sądzę, że niewiele straciłem. Obraził się, bo go wyleczyłem? Śmieszny powód, egoistyczny powód. Z własnego doświadczenia wiem jak skończyłoby się pozostawienie tych ran. Nawet jeśli je odkaził, nawet jeśli smarował jakimiś mazidłami, nie mogę narażać jego zdrowia na uszczerbek. - spojrzał Lusianowi w oczy - Nazwij to jak chcesz, ale ja nazywam to przestrzeganiem przysięgi lekarskiej. Lekarz ma leczyć. Jak wyobrażasz sobie moją pracę gdybym słuchał wszystkich durnych próśb? "Panie doktorze, proszę zostawić mi ten krater w głowie bo ja go lubię!" - ostatnie zdanie wypowiedział zmienionym na cienki głosikiem - Błazenada. Chce być silny? Niech okazuje swą siłę w sposób inny niż obnoszenie się z pamiątkami po porażkach. - skrzywił się i wrócił do przeglądania dokumentów. Dyskretnie naciągnął mankiety na nadgarstki, ukrywając upstrzoną bliznami skórę.
Już dawno nie walnął tak długiego monologu. To chyba nazywało się 'Starością', wygłaszanie długich przemów. Poczuł się przez chwilę jak Anomander który miał w zwyczaju gadać wiele i mądrze. Może to za sprawą czarnych włosów i jasnoniebieskich oczu, jak u Dyrektora?
Usiadł na krzesełku i wczytał się w papiery, podpierając podbródek na dłoni. Przez chwilę milczał, chcąc skupić uwagę na tym co zawierały przyniesione przez Lusiana pisma.
Po kilku minutach uniósł głowę i spojrzał na mężczyznę. Przyglądał mu się w milczeniu przez kolejne kilka minut, ale nie powiedział dlaczego.
- Oczekujesz, bym wystawił ci zaświadczenie dla ubezpieczyciela. Raport z leczenia, jak rozumiem? - przechylił głowę odrobinę na bok, podkreślając w ten sposób pytanie - Opiszę leczenie, nie ma problemu. Ale mam wrażenie, że to nie wszystko. Po co przyniosłeś stare wyniki badań? Przecież nie ja cię wtedy składałem. Nie wiem co się wtedy stało, skąd te obrażenia...które swoją drogą są dość podejrzane. - jego brew drgnęła a wzrok stał się cięższy, bardziej badawczy - Słucham, czego właściwie chcesz, Lusianie Foxsoul? A może tak naprawdę nosisz inne miano, uszasto-ogoniasty przyjacielu?
Wiek: Wyglada na ok 25 Rasa: Lisi demon Lubi: Miłe towarzystwo Wzrost / waga: 190/85 // 175/60 Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów. Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat) Zawód: Aktor/Aktorka Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń Broń: Naginata Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
Dołączył: 19 Lis 2016 Posty: 721
Wysłany: 5 Czerwiec 2018, 15:41
Podniósł dłonie w geście poddania -no już spokojnie. Jestem stary, lubię sobie pomarudzić i czasem pouczać innych - wzruszył ramionami, uśmiechając się delikatnie. Nie musiał tego ukrywać, nie tutaj. W Świecie Ludzi to była zupełnie inna sytuacja, ale tutaj? W miejscu gdzie życie nawet kilka tysięcy lat nie jest wcale takie dziwne?
- Zdawało mi się, że lekarze powinni budzić choć delikatne zaufanie. Ale już nie ważne. Skąd pomysł, że Gawain nikomu nie ufa? - podparł się rękami za sobą, odchylając się lekko w tył - rany nie były poważne, więc nie musiałeś go leczyć całkiem. Krater w głowie to zupełnie inna sytuacja niż kilka siniaków - mówił spokojnie, chcąc, żeby Bane zrozumiał choć trochę, że to nie jest już Świat Ludzi -jak długo tutaj jesteś? Pytam, bo widzę, że nie do końca jeszcze rozumiesz, że Magiczne Istoty pod pewnymi względami różnią się od ludzi. Te ślady nie były dla Keera znakiem porażki - podniósł trochę swój golf, pokazując umięśniony brzuch, pokryty świeżymi bliznami -to są ślady porażki, nie wiesz czego skutkiem były jego obrażenia, dlatego proszę, nie oceniaj - mówił łagodnie, nie miał zamiaru się kłócić -[color=#744ae8] poza tym już po wszystkim, więc nie ma co roztrząsać tego tematu - uśmiechnął się jeszcze.
Czekał cierpliwie, aż Bane w końcu się na niego napatrzy -zgadza się - odpowiedział na pytanie Medyka -poprosiłem Gawaina by wziął teczkę z mojej willi, sam też nie do końca wiedziałem co będzie potrzebne- wzruszył ramionami - jak go po nie wysłałem, to nie myślałem logicznie, to było krótko po tym jak mnie wypuściliście, więc jeśli widzisz w tym coś więcej to trudno.
Zmarszczył brwi i poruszył uszami o czarnych końcówkach co masz na myśli, mówiąc, że te obrażenia są podejrzane?- zapytał, zaskoczony tym stwierdzeniem. Co było dziwnego w tym, że był tak poobijany? Każdemu może zdarzyć się wypadek i miał nadzieję, ze doktorek jakoś wyjaśni swoje słowa.
Uśmiechnął się na dalsze słowa - masz rację. Mam zupełnie inne imię, ale mało kto je zna, więc wolałbym je zostawić dla siebie - powiedział poruszając białą kitą.
Zamrugał dwukrotnie patrząc prosto w jego oczy.
- Ależ ja jestem spokojny. - powiedział, chociaż było to dokładnie obmyślone kłamstwo. Tak naprawdę w głębi duszy trząsł się jak osika zarówno z nerwów jak i strachu. Wszystko wymykało mu się z rąk, nawet wtedy kiedy próbował sumiennie wykonywać swoje obowiązki, coś szło nie tak.
- Owszem, lekarze powinni wzbudzać zaufanie, ale nadal pozostają lekarzami. Czyli tymi, którzy lepiej wiedzą co dla ciała jest dobre: czy pozostawienie ran i siniaków, czy doprowadzenie ciała do ładu. - powiedział nie spuszczając wzroku z Aktora - Gawain nie podziękuje mi za leczenie, tego jestem pewien i właściwie tego nie wymagam. Przyzwyczaiłem się, że wszystko co robię jest moim... jebanym obowiązkiem. I wszystkim należy się leczenie z miejsca, bez dyskusji. - głos mu zadrżał zdradzając prawdziwe emocje, ale mężczyzna szybko przetarł dłonią twarz i wszystko zniknęło. Zupełnie jakby tym ruchem pozbył się wszelakich uczuć.
- Dlaczego uważam, że Keer nie ufa nikomu? Bo na takiego wygląda. Przychodzi do Kliniki prosić o pomoc ale nie zachowuje się jak cywilizowana istota, nie ukorzy się i nie poprosi. Będzie czekał aż ktoś mu pomoże, łypiąc na wszystkich tymi swoimi ślepiami. - wzruszył ramionami - Z resztą... gdyby ci ufał, nie zakładałby ci tej obroży. - wskazał na błyskotkę którą Lusian miał na szyi - Doskonale wiem czy są Blaszki Zmartwienia. Wiem aż za dobrze. - skwitował dobitnie, odwracając wzrok. Zawiesił go na dokumentach, chociaż tak naprawdę nie czytał ich, bo już wszystkiego się z nich dowiedział. Gapił się tępo i... właściwie nie myślał o niczym. Zawiesił się.
Drgnął na pytanie o czas jaki spędził w Krainie Luster. Spojrzał na niego podejrzliwie, mrużąc oczy. Wyprostował się też na siedzisku przez co sprawiał wrażenie wyniosłego.
Nie miał ochoty odpowiadać na to pytanie dlatego dobrze, że Aktor ostatecznie uciął temat. Skoro nie ma co go roztrząsać, lepiej go porzucić i pozostawić pewne kwestie nierozstrzygnięte.
Kiedy wreszcie zeszli na temat dokumentów, Bane westchnął przypatrując się papierom po raz kolejny. Wysłuchał jego tłumaczenia i pokiwał powoli głową, gapiąc się na równe litery zapisków.
- Rozumiem. - powiedział z powagą - Muszę jednak coś uściślić: wystawię dokumenty dotyczące tego wypadku i opiszę dokładnie obrażenia i czynności jakie zostały wykonane by cię uratować... - celowo użył takiego słowa, by podkreślić, że naprawdę się starali - ... jednak co się tyczy dawnego wypadku, to nie ja byłem Lekarzem Prowadzącym i prawdę mówiąc nie mam prawa wystawiać takich zaświadczeń. Nie wiem co się wtedy działo, nie wiem jakie środki podjęto więc nie mogę tego opisać. - spojrzał na niego odkładając papiery - Mówiąc 'podejrzane', miałem na myśli... 'interesujące'. Wybacz, zły dobór słów. - uśmiechnął się samymi kącikami ust i przechylił lekko głowę, przez co czarna grzywa opadła mu na jedno oko - Czy mógłbyś opowiedzieć mi co się wtedy stało? Chętnie posłucham. - prawdę mówiąc miał gdzieś jego wypadek, ale... chciał zetrzeć nie najlepsze wrażenie jakie zrobił na Pacjentach. Bo o ile Gawain był mu obojętny, tak z Lusianem łączyły go wspomnienia. Hmm... a raczej ich brak, przynajmniej do pewnego momentu, ale chciał utrzymać tą znajomość. Kto wie do czego Aktor jeszcze mu się przyda?
Wiek: Wyglada na ok 25 Rasa: Lisi demon Lubi: Miłe towarzystwo Wzrost / waga: 190/85 // 175/60 Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów. Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat) Zawód: Aktor/Aktorka Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń Broń: Naginata Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
Dołączył: 19 Lis 2016 Posty: 721
Wysłany: 10 Czerwiec 2018, 12:20
-Nie podziękuje, bo go po prostu nie chciał - wzruszył ramionami - pewnie gdybyś uszanował to co powiedział, to by Ci podziękował. Poza tym podziękował za zajęcie się młodym - powiedział, delikatnie się uśmiechając i przekręcając lekko głowę. Był spokojny, aż za bardzo, a może tylko udawał? W szczególności, że chwilę temu, zżerały go nerwy. - Dlaczego zostałeś lekarzem? A może robisz to za długo, skoro uważasz to, za pieprzony obowiązek?- patrzył się prosto w oczy Lekarza.
Westchnął ciężko i pokręcił głową - lubisz oceniać innych, prawda?- zapytał, patrząc na niego, z lekkim zmęczeniem w oczach, po chwili jednak się zaśmiał - skąd pewność, że to od niego ją dostałem, a nie od jakiejś panienki? To, że to z nim trafiam tutaj już drugi raz, nic nie znaczy, w końcu jest on partnerem Luci - powiedział to tak, jakby to była oczywistość. Wyszczerzył się wrednie - ktoś tutaj został przyłapany na zdradzie, bo nie zdjął Blaszki na czas?- zaśmiał się. To by nawet pasowało do Doktorka. Nigdy nie miał jednej kobiety, z tego co słyszał to zaliczał klientki oraz żony klientów aż miło. Nie zdziwiłoby go więc ani trochę to, że ma rację.
Przekręcił lekko głowę -nie potrzebuję dokumentów z poprzedniego wypadku. Był on dwa lata temu i wszystko jest już uregulowane. Potrzebuje czegoś podobnego z tego co się stało teraz, bo możliwe, że i tak będzie to trochę zmienione. Będę tez potrzebował prześwietleń nogi - dodał jeszcze.
Westchnął ciężko i przetarł twarz dłonią. Spojrzał w okno - dwa lata temu, gdy Natalie wracała z Krisem z urodzinowych zakupów, tuż pod domem wjechał w nich pijany kierowca, który dosłownie przygwoździł ich do drzewa. Jechał terenówką, więc nie mieli jak się uwolnić. Oboje przeżyli. Mężczyzna śmiał się jak opętany, a ja chciałem im pomóc, jednak gdy byłem jakieś dwa metry, może półtora od pojazdu, ten wybuchł i odrzucił mnie na mój samochód, stojący nieopodal. Ostatnie co pamiętam to wrzask rodziny, ginącej w płomieniach - powiedział pokrótce. Gaw mógł poczuć ból, który towarzyszył tej opowieści.
- Ale już nie ma co tego rozpamiętywać. Muszę jakoś żyć dalej- wzruszył ramionami i spojrzał na lekarza, z wyczekiwaniem.
Na uwagę, że Lekarzem jest za długo, skoro tak uważa, skrzywił się unosząc twarz, zadzierając nosa. Arogancja którą ociekał była uzasadniona. Bane przez lata kształtował swój charakter i wiele wydarzeń sprawiło, że jest taki, a nie inny.
- W Świecie Ludzi Pacjenci przynajmniej byli wdzięczni. - powiedział - I nie mówię tutaj o kwestii materialnej czy... sferze łóżkowej. - dodał.
Postanowił nie ciągnąć dalej tematu. Jeśli Lusian urodził się w tym świecie, nigdy nie zrozumie ludzkiej zgorzkniałości. Byli inni, nie mogli się porozumieć na tej płaszczyźnie. Może kieliszek wódki by pomógł i rozwiązał języki, ale chwilowo Bane nie chciał ryzykować proponowaniem mu alkoholu, bo przecież było nie było, pracował. Gdyby Jan się o tym dowiedział... nie byłoby już tak kolorowo.
- Ocieniam innych, bo inni oceniają mnie. - wzruszył ramionami - Prosta zależność. Tak zbudowane są wszystkie światy, bez wyjątku.
Przez chwilę przyglądał się mężczyźnie i znajdującej się na jego szyi Blaszce. Właściwie sam nie wiedział, dlaczego założył, że ta dwójka jest ze sobą. Rudzielec był ponury i zwyczajnie nudny, a Lusian już udowodnił, że potrafi się bawić. No, chyba, że właśnie to było zabawą Lisa, romans z Keerem. Cholera go wie.
Jego śmiech był wredny i Bane wyszczerzył zęby w złości. Mimo wszystko jednak nie gniewał się na niego aż tak straszliwie, bo gdyby tak było, wywaliłby go za drzwi. Może nie należał do zbyt cierpliwych, ale kiedy się faktycznie wkurwiał, okazywał to mocno.
Kiwnął głową na znak, że zrozumiał co ma zrobić. Od razu zabrał się za robotę. Wstał i podszedł do małego biurka z którego wyjął czystą kartkę papieru i usiadł za nim. Zaczął przepisywać formuły, wstawiając w miejsca odpowiednie dane. Mimo iż był skupiony na pisaniu, słuchał uważnie opowieści mężczyzny. Wieść o wypadku jego żony i dziecka sprawiła, że poczuł ciężar. Chyba niepotrzebnie pytał, ale może pomoże tym samemu Lusianowi? Czasami wygadanie się ledwo znanej osobie pomagało.
Poczucie żalu spadło na niego jak zasłona z ciężkiego materiału i otuliło tak mocno, że nie mógł się odezwać. Podniósł spojrzenie swoich błękitnych oczu na Aktora.
Lusian mógł zauważyć w nich autentyczny ból. Usta Medyka były ułożone w podkówkę, brwi natomiast wskazywały smutek. Bane sięgnął jedną ręką do kieszeni swojego fartucha i dotknął palcem swojej Różdżki. Głęboka czerń włosów momentalnie okryła się siwizną, skóra poszarzała nieprzyjemnie a oczy które przymknął, gdy je otworzył okazały się być na powrót dziwne. Zielona źrenica błysnęła. Koniec tej maskarady.
- Każda strata jest bolesna. - powiedział ze smutkiem, odkładając długopis.
Było mu żal mężczyzny. Było mu też żal Natalie i ich syna. Ich ciepła, szczerej relacji i miłości, bo nawet przez krótką chwilę pobytu w ich domu, dało się wyczuć uczucie. I to właśnie ono wtedy przegoniło intruza jakim był wówczas Lekarz. To właśnie ta miłość między Foxsoulami przytłoczyła go, spłoszyła, kazała się wycofać, zabrać brudne łapska z dala od ich rodziny.
- Czasami zdajemy sobie sprawę z cenności drugiej osoby dopiero kiedy ją tracimy. - wstał i podniósł dokumenty. Podszedł do Aktora i wręczył mu je, ale wyra jego twarzy nadal wyrażał ból.
Biała grzywa opadła na jego oko kiedy podawał papiery. Wydawał się w tej chwili ta zmęczony życiem, przygarbiony i zrezygnowany.
- Gotowe. - powiedział - W Recepcji poproś o zdjęcia, masz tam upoważnienie i moją zgodę na ich otrzymanie. - wskazał mniejszą karteczkę - Jeśli to wszystko, to czas się żegnać. W razie czego, wiesz gdzie mnie szukać. - ruszył do drzwi i otworzył je. Zanim odwrócił się do niego, uśmiechnął się pod nosem.
- Widać nie tylko ja osiwiałem od nadmiaru stresów. - powiedział na odchodnym - Do twarzy ci w bieli, Foxsoul. Wpadnij kiedyś pogadać, ale bez prawie urwanej nogi i zmasakrowanego krocza. - zaśmiał się lekko - I pozdrów siostrę. Powiedz jej, żeby bardziej utemperowała swojego rudowłosego pupilka.
Zaśmiał się ponownie i poczekał na Lusiana. Jeśli ten chciał coś jeszcze załatwić, Bane był do jego dyspozycji, jeśli jednak nie, przepuścił go w drzwiach i zamknął za nimi. Zaprowadził go do Recepcji gdzie ponownie go pożegnał i udał się do innych Pacjentów.
Wiek: Wyglada na ok 25 Rasa: Lisi demon Lubi: Miłe towarzystwo Wzrost / waga: 190/85 // 175/60 Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów. Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat) Zawód: Aktor/Aktorka Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń Broń: Naginata Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
Dołączył: 19 Lis 2016 Posty: 721
Wysłany: 18 Czerwiec 2018, 20:52
Wywrócił oczami, ale już tego nie komentował. Skoro mu tu tak źle, a może zmienić kolory, to czemu nie wróci do Świata Ludzi? Co go tam w ogóle ciągnie? Samochody? Wygody? Dla Yako było tutaj o wiele ciekawiej niż tam. Ludzie po prostu byli nudni, a może po prostu za bardzo się do nich przyzwyczaił przez te osiemset lat? Nie wiedział i nie było to na tyle istotne by się tym zajmował. Bo też i po co?
Postanowił jednak coś powiedzieć, a co! - Ludzie żyją krótko. Pewnie temu uznają, że lepiej podziękować, ale jakbyś trafił na jakiś bufonów, to jeszcze każą Ci dziękować, że mogłeś ich leczyć - zachichotał - uwierz mi. Jakbyś mieszkał tam przez kilkaset lat i widział jak wszystko się zmienia, tak jak ja, to też byś uznał, że Ci tutaj są bardzo wdzięczni. Co chwila coś się zmienia, więc nie marudź tak młodzieńcze - wzruszył ramionami i uśmiechnął się delikatnie do doktorka.
Westchnął ciężko -wiem kogo straciłeś pięć lat temu. Współczuję, naprawdę, choć uwierz, dla mnie ludzkie życie, to coś nie wartego mojego czasu - uśmiechnął się drapieżnie, ale nie tłumaczył o co mu dokładnie chodzi. No cóż. Demon ma różne swoje dziwne humorki i jakiś śmiertelnik tego nie zrozumie. Nie Bane.
-Uwierz mi. Dla mnie ona była najcenniejsze jeszcze zanim ją straciłem. Ale masz rację. Czasem tak chyba jest, choć nie mówię tego z doświadczenia - wzruszył ramionami. Pewnie Bane mówił o siostrze. Słyszał, ze umarła, jak chciał się z nim skontaktować. W świecie sław nie ma czegoś takiego jak prywatność. A przynajmniej większości tak się zdaje. O Foxsoulach pawie nic nie wiedzieli, przez co było to o wiele bardziej zabawne. Przynajmniej Yako się nie nudził na codzień aż tak.
- Dzięki - wziął od niego dokumenty -za wszystko. Po operacji nie miałem okazji Ci podziękować, poza tym byłem zrzędliwy jak na mój wiek przystało - pokazał mu język -wiem. Ale następnym razem spotykamy się u mnie, albo w klubie przy czymś głębszym, a nie w Klinice. Nigdy nie lubiłem szpitali, a w tym spędziłem więcej jako pacjent niż w jakimkolwiek innym więc tym bardziej wolałbym spotkać się gdzieś indziej - uśmiechnął się szeroko.
-Tobie też do twarzy w tych kolorach. Wyróżniasz się, a to nic złego - puścił mu oczko.
Spakował dokumenty do plecaka, zarzucił go na grzbiet i wyszedł z Gabinetu.
Odebrał wszystko co trzeba oraz odebrał też Bestie. Które były puchate od szamponów i odżywek. Podziękował jeszcze raz Doktorkowi, ściskając mu mocno dłoń.
Zapytał gdzie podziały się rudzielce i ruszył w tamtą stronę, nadal posługując się jeszcze dwoma kulami.
Sala została uprzątnięta po poprzednim pacjencie i wewnątrz pomieszczenia pachniało teraz świeżością, zdezynfekowanymi narzędziami i płynem do czyszczenia. Personel kliniki spisywał się naprawdę świetnie, zawsze wszystko było dopilnowane i wyczyszczone na czas. Bane podejrzewał, że za organizacją pracy stoi Jan Sebastian, ale nigdy nie pytał o to wprost. Wiedział o Marionetce aż za dużo, wolał nie drążyć tematu. Jeśli teraz wyczerpie wszystkie tematy, o czym będzie z nim gadał, przez kolejne lata?
Medyk wszedł do sali i zostawił otwarte drzwi, żeby Upiorna mogła wejść za nim. Nie, nie przepuścił jej bo jako że był u siebie, nie musiał grać gentlemana. Zwłaszcza, że rogaci bogacze aż nadto byli rozpieszczani przez los. Niech chociaż raz zostaną potraktowani jak zwykli pacjenci.
Bane zajął miejsce prze niewielkim biurku i wskazał rogatej miejsce na kozetce. Bez słowa wyjął z szuflady stetoskop, rozpakował sterylne rękawiczki i założył je, skupiając się by nie przerwać delikatnej gumy. Kiedy już był gotowy, spojrzał na kobietę swoimi zielono-czarnymi oczami i posłał jej uśmiech. Zmrużył przy tym oczy, chcąc ukryć, że jego wzrok prześlizgnął się dyskretnie na jej piersi.
- Co panią do mnie sprowadza? - zapytał uprzejmie i spojrzał jej w oczy. W głowie wymyślał już scenariusze, jak przebiegnie badanie. Przecież Upiorni nie mają pojęcia jak powinno wyglądać leczenie w Krainie Luster, szczególnie w Klinice prowadzonej przez byłych ludzi. Nic nie zaszkodzi, jeśli przy okazji oglądania jej ciałka, przeprowadzi kontrolne badanie tych soczystych, jędrnych, młodziutkich cycuszków. Oczywiście wszystko dla zdrowia! Profilaktyka przede wszystkim.
Godność: Po prostu Rim Wiek: 18 Rasa: Upiorna Arystokratka Lubi: Śpiewać Nie lubi: Być w centrum uwagi Wzrost / waga: 165/45 Aktualny ubiór: Połatana spódnica, za duża, znoszona koszula, brudny, połatany kaptur, zakrywający rogi Znaki szczególne: fioletowe cętki na rękach, nogach i bokach, oraz wąsy na policzkach Zawód: pomoc domowa? Pod ręką: mały mieszek pieniędzy Stan zdrowia: Liczne siniaki i obtarcia po pobiciu, podbite lewe oko. Rana cięta przez całą długość mostka
Dołączyła: 15 Paź 2017 Posty: 97
Wysłany: 13 Październik 2018, 23:05
Weszła do środka i niepewnie zamknęła za sobą drzwi. Stanęła przy nich i rozglądała się przez moment. Była naprawdę wystraszona, chciała wrócić do domu, nawet bez zmiany swojego stanu, po prostu nie czuła się tutaj na razie zbyt dobrze. Czuła się obserwowana, do tego miała wrażenie, że ten lekarz nie będzie zbyt miły, może na początku trochę, ale potem chyba nie....w sumie nie znała się na "ludziach" ale jakoś wolała trzymać się na dystans.
Usiadła we wskazanym miejscu, odkładając torbę na bok. Splotła dłonie na swoich kolanach i starała się siedzieć prosto, ale nie było w niej widać ani trochę Arystokratycznej postawy, która powinna od niej bić na odległość. Dodatkowo była ubrana w swój strój, w którym pracowała, więc tym bardziej to chyba nie pasowało.
Westchnęła cichutko, słysząc jego pytanie -miałam tutaj przyjść, jeśli moi pracodawcy nie wrócą do wieczora do domu... - powiedziała niepewnie - po drodze jednak trochę się..przeziębiłam - zakaszlała, krzywiąc się przy tym lekko -potem ten pan w okularach powiedział, że lepiej, żebym się zgłosiła... - wyjaśniła niepewnie.
Chwilę siedziała, nie wiedząc czy ma powiedzieć o ranie na jej mostku. Bane mógł jednak zauważyć, że na pewno nie czuje się dobrze i to nie tylko przez przeziębienie, bo mimo ciemnej skóry wydawała się blada. No...może nie licząc podbitego oka.
Unikała kontaktu wzrokowego, wpatrywała się w podłogę, czekając na dalszy ruch mężczyzny.
Początkowo był nastawiony sceptycznie co do jej wizyty i leczenia. Nie lubił Arystokracji, przez lata pracy tutaj nauczył się, że ze wszystkich istot zamieszkujących Krainę Luster, Upiorni są najgorsi. Przyzwyczaił się do niewdzięczności, ale rogaci czasem przechodzili w chamstwie samych siebie. Nawykli do luksusu, do wygód, nie byli gotowi na ból związany z leczeniem i kiedy przychodziło co do czego, reagowali naprawdę źle. Zdając sobie sprawę z upokorzenia jakim jest okazywanie bólu, stawali się rozdrażnieni, a wkurzony Upiorny, to niebezpieczny Upiorny. Nawet Bane o tym wiedział.
Kiedy jednak szła za nim, milcząc, pomyślał sobie, że coś jest nie tak. Nie obejrzał się ani raz, by nie okazać zbyt dużego zainteresowania, ale ewidentnie jej zachowanie wskazywało, że nie była zwykłą Arystokratką. No i ten dziwny strój...
Nie pytał. Równie dobrze mogła brać udział w jakimś przedstawieniu. Upiorni mają różne fanaberie, mężczyźni potrafią chodzić wymalowani mocniej niż kobiety!
Kiedy się odezwała, miał ochotę wywrócić oczami. No tak , nie ma to jak robić z Kliniki poczekalnię. Jakże to ludzkie... W Świecie Ludzi też zdarzały się takie przypadki, że Ludzie wchodzili tylko po to, by przeczekać ulewę, porozglądać się czy po prostu czekali na kogoś, kto obok robił zakupy. Technicznie rzecz biorąc Bane miał prawo ją wyprosić, ale jak wtedy miałaby się do tego jego przysięga lekarska i idea placówki publicznej?
Uśmiech na jego twarzy był sztuczny, przyklejony ale nie sięgający oczu. Wysłuchiwał tego, co miała do powiedzenia, ale nie drążył tematu, dopóki nie zakaszlała i nie wspomniała o Janie.
Czyli co, spotkała Sebka? Cudnie. Ten biurokrata z radością witał każdego nowego pacjenta, bo poprawiało to statystyki Kliniki. No i niejednokrotnie wzbogacało sejf. Pewnie jak zobaczył rogi, to aż mu się kołowroty zakotłowały w miejscu, bo pomyślał o fortunie. W końcu wcześniejszy pacjent, Vaele, zostawił niezłą sumkę...
Wstał zza biurka i podszedł do kobiety. Starał się nie patrzeć na jej kuszące kształty, bo w końcu był w pracy, ale ona wcale mu tego nie ułatwiała. I ta jej mina przestraszonej dziewicy...
Mężczyzna sięgnął i poprawił kołnierzyk uciskający mu szyję.
- Proszę zdjąć górne części garderoby. - powiedział podchodząc do niej i bawiąc się stetoskopem - Muszę panią osłuchać.
Czekał na ten moment. Jeśli jest grzecznym pacjentem, za chwilę zrzuci łaszki uwalniając to, czym obdarzyła ją natura. A obdarzyła hojnie, oj hojnie...
Uśmiechał się do niej jak gdyby nigdy nic, wyuczonym, profesjonalnym uśmiechem. Wewnątrz aż płonął z niecierpliwości. No, niechże zdejmuje to ubranie! Bane tak dawno nie oglądał cycuszków.
Godność: Po prostu Rim Wiek: 18 Rasa: Upiorna Arystokratka Lubi: Śpiewać Nie lubi: Być w centrum uwagi Wzrost / waga: 165/45 Aktualny ubiór: Połatana spódnica, za duża, znoszona koszula, brudny, połatany kaptur, zakrywający rogi Znaki szczególne: fioletowe cętki na rękach, nogach i bokach, oraz wąsy na policzkach Zawód: pomoc domowa? Pod ręką: mały mieszek pieniędzy Stan zdrowia: Liczne siniaki i obtarcia po pobiciu, podbite lewe oko. Rana cięta przez całą długość mostka
Dołączyła: 15 Paź 2017 Posty: 97
Wysłany: 17 Październik 2018, 07:56
Odpowiedź chyba nie spodobała się mężczyźnie. Ale Rim nie umiała kłamać. Może nie powiedziała wszystkiego, ale czemu miała kłamać?
Spoglądała niepewnie na medyka. Ten sztuczny uśmiech trochę ją przerażał. Widziała wiele osób o takich twarzach. Uśmiechały się tylko usta, ale oczy już nie. Miała złe przeczucia, ale jakby wyglądała jakby tutaj uciekła? Pan Marwick na pewno byłby bardzo zły na nią, że nie czekała tak jak jej polecił, że znów zrobiła coś nie tak. Ledwo zaczęła pracę, a już wszystko się sypało...
Gdy mężczyzna zaczął się do niej zbliżać i wydał polecenie, przełknęła ślinę i chwilę się wahała. Wstydziła się i nie do końca wiedziała co mężczyzna chce zrobić, ale nie chciała robić tuta zbyt wielu problemów.
Westchnęła cichutko i zdjęła ostrożnie trochę za dużą kurtkę. Po czym zaczęła rozpinać swój roboczy strój, by wyciągnąć z niego ręce i zsunąć górę, tak by odsłonić się od pasa w górę, ale by dół nadal był zasłonięty.
Zdejmując górną część garderoby odsłoniła nie tylko swoje cycuszki, na które Bane tak czekał, a które nie były skryte w staniku, bo przecież takiego nie posiadała, a te od Iris byłyby trochę za małe, ale również lekarz mógł zauważyć fioletowe tatuaże-centki na jej bokach oraz na jej przedramionach. Pojawiło się też wiele kolorowych krwiaków i zadrapań, pokazujących, że życie wcale jej tak nie rozpieszczało. Najbardziej jednak chyba rzucał się w oczy przesiąknięty już dość mocno opatrunek, znajdujący się pomiędzy piersiami dziewczyny, zakrywający ranę, ciągnącą się przez prawie całą długość mostka. Na brzuchu znajdowały się też dwa świeże siniaki, które wyglądały jakby coś kopnęło ją w brzuch. Ale nie koń...jakiś inny kopytny zwierz.
Gdyby przyjrzał się jej ciału bardziej mógłby też zwrócić uwagę na to, że Upiorna jest trochę za chuda, choć jej ciało było dość gibkie, oraz że można zauważyć mięśnie, które bardziej wskazywały na pracę fizyczną, niż wylegiwanie się w wygodnym łóżeczku
Mówiąc wprost: nie mógł doczekać się tej chwili. Jako zagorzały miłośnik kobiecego ciała, czekał na to aż Rim odkryje chociaż kawałek swojej skóry, jak na zbawienie. I kiedy wreszcie zaczęła zdejmować ubrania, przyglądał się jej z zainteresowaniem i miłym, chociaż sztucznym uśmiechem. Nie dał po sobie poznać, że wewnątrz prawie się gotuje z podniety.
Jego brwi zmarszczyły się kiedy zdjęła ostatnią część garderoby. Nie miała biustonosza i jej piersi swoim rozmiarem robiły ogromne wrażenie, ale nie to w tej chwili najbardziej interesowało Medyka. Przeskakiwał wzrokiem po cętkach, siniakach, zadrapaniach. Ocenia stan i w głowie narodziło się wiele pytań.
Uśmiech spełzł z jego twarzy i pojawił się na niej wyraz skupienia. Mężczyzna pochylił się i oparł dłonie w rękawiczkach na jej ramionach. Zaczął delikatnie obracać ją na wszystkie strony w poszukiwaniu obrażeń większych niż to, co kryło się pod przesiąkniętym opatrunkiem.
W końcu po krótkich oględzinach spojrzał jej w oczy. Jego mina świadczyła o tym, że przeszła mu ochota na amory. Był śmiertelnie poważny.
Jedno z jej oczu było podbite. Wcześniej tego nie zauważył, bo miała dość ciemną karnację. Jedną ręką dotknął delikatnie jej podbródka i uniósł go w górę, by lepiej przyjrzeć się oku.
- Ktoś panią pobił? - zapytał wprost - Co się stało? - zabrał ręce i przeniósł wzrok na opatrunek. Cały już przemókł i nie wyglądał dobrze. Bane sięgnął po specjalne, zakrzywione nożyczki i zabrał się za zdejmowanie brudnej gazy. Jak na złość, przykleiła się do rany więc Pacjentka z pewnością odczuje zdejmowanie opatrunku.
Starał się być delikatny, jak zawsze gdy miał do czynienia z kimś rannym. Skupił się mocno na czynności przez co zapomniał, że ma przed sobą parę naprawdę ślicznych piersi.
- Może odrobinę zaboleć, ale bardzo proszę postarać się wytrzymać, muszę to zdjąć. - wyjaśnił i zaczął odrywać materiał od rany.
Całość była brzydka i nadawała się do szycia, ale z racji, że była wstępnie zagojona, będzie trzeba ją na nowo oczyścić i przygotować do zabiegu. Nie sądził, że pod ubraniem dziewczyny znajdzie się coś takiego.
- Dlaczego nie powiedziała pani o ranie? - zagadnął będąc nadal pochylony, ale patrząc w górę na jej twarz - To nie jest zwykłe, płytkie draśnięcie. Proszę się nie wstydzić i powiedzieć co się stało. Obowiązuje mnie tajemnica lekarska, więc to co od pani usłyszę, nie opuści murów Kliniki.
Godność: Po prostu Rim Wiek: 18 Rasa: Upiorna Arystokratka Lubi: Śpiewać Nie lubi: Być w centrum uwagi Wzrost / waga: 165/45 Aktualny ubiór: Połatana spódnica, za duża, znoszona koszula, brudny, połatany kaptur, zakrywający rogi Znaki szczególne: fioletowe cętki na rękach, nogach i bokach, oraz wąsy na policzkach Zawód: pomoc domowa? Pod ręką: mały mieszek pieniędzy Stan zdrowia: Liczne siniaki i obtarcia po pobiciu, podbite lewe oko. Rana cięta przez całą długość mostka
Dołączyła: 15 Paź 2017 Posty: 97
Wysłany: 24 Październik 2018, 23:23
To wszystko było dla niej nowe i dziwne. Spięła się lekko, gdy złapał ją za ramiona i zaczął oglądać. Nigdy się nią nikt tak nie interesował, a jak już wuj kazał matce ją opatrzeć to robiła to raczej na szybko, więc dziewczyna zupełnie nie była przyzwyczajona do czegoś takiego.
Na pytanie co się stało uciekła wzrokiem w bok - mój wujek zanim uciekłam z domu - powiedziała niepewnie. Nie miała odwagi powiedzieć nic więcej. Nie wiedziała na ile może sobie pozwolić, ani nawet co powinna mówić, bo nie chciała wyjść na jakąś delikatną panieneczkę, co tylko potrafi marudzić i nic więcej.
Przytaknęła głową, że rozumie i zamknęła oczy, gdy medyk zaczął zdejmować opatrunek. Bolało, ale zacisnęła mocno zęby i dała radę. W końcu już nie taki ból przeżywała w życiu. W trakcie znów zakaszlała i stęknęła z bólu. Zacisnęła też powieki. Poprosiła, żeby chwilę poczekał, bo musiała uspokoić oddech, by móc dalej poddawać się zabiegom.
Uciekła wzrokiem w bok, słysząc pytanie o ranę, ale gdy Bane wspomniał o tym, że nie może nikomu nic powiedzieć, spojrzała mu w oczy -czyli...nie powie pan nikomu nawet jeśli zostanie pan poproszony? - nie wiedziała, że coś takiego istnieje. W jej fioletowych oczach było widać nadzieję.
Jeśli tylko doktor potwierdził, westchnęła ciężko i zamilkła znów na krótką chwilę. W końcu wzięła się na odwagę, ale nie umiała mu znów spojrzeć w te dziwne oczy - w...większość tych śladów to pamiątka po wujku,...pobił mnie zanim uciekłam z domu - przyznała cicho...niepewnie - a ta rana...miałam tutaj tylko przyjść, bo chyba coś złego się stało mojej pracodawczyni...nie chciałam robić większych problemów - przyznała niepewnie -a jak ten pan w okularach kazał się zapisać, to o nic nikt nie pytał... - przyznała też, choć nie wiedziała, czy czasem nie mówi czegoś, czego nie powinna.
Musiała chwilę pomyśleć, żeby wiedzieć co ma powiedzieć na temat samej rany -a z raną...to nie wiem co się stało- przyznała zgodnie z prawdą - miałam jakieś koszmary, a gdy się obudziłam nad ranem okazało się, że jestem cała w krwi i do tego pojawiły się te siniaki na brzuchu...nie mam pojęcia skąd - spojrzała na mężczyznę, mając nadzieję, że jej uwierzy, że nie wyśmieje, albo nie uzna, że zrobiła to sama albo ktoś z jej Gospodarzy. Wątpiła w to, ponieważ Wiórek rano był dość spokojny, więc nikogo w nocy nie było w jej pokoju.
Jej ciało pokryła gęsia skórka, a jej oczy lekko się przymknęły. Było jej trochę słabo oraz zimno. Trochę krwi straciła, a do tego nie przyzwyczaiła się jeszcze do niższych temperatur, więc organizm starał się jakoś z tym walczyć.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!