Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Pędziskoczek wiele ryzykował swą wymowną pracą palców, bowiem gospodyni mogłaby ją odebrać niezwykle negatywnie, jednakże nie stało się nic złego - ba, kocica przez moment śledziła wyłącznie... Masaż dłoni. Czyżby pod jej uroczym łebkiem kłębiły się myśli, które nie przystają damie? Być może Kejko nie należała do osóbek wielce wrażliwych, nieakceptujących nawet najsubtelniejszych podrażnień zmysłów za sprawą przywoływanej dwuznaczności na ręce. Kobieta bez słowa dołączyła się do gry, pytanie: jak się ona zakończy? Czy listonosz wyleci jeszcze przez okno, a może uderzy we wszystkie czułe punkty, przez co znakomicie i przyjemnie zakończy dzień?
Wyglądało na to, że widok blizny poruszył Hanari. Powaga zawitała na jej urokliwym licu, a to zapowiadało inny ton rozmowy. Doręczyciel nie osiągnął zamierzonego celu, który polegał na wywołaniu w oczach dziewczyny ekscytacji i szacunku. Kocur prawie zafarbował spodnie na żółto, kiedy spoglądał na pysk Lazura, więc starał się odzyskać punkty, znów wejść w skórę przepełnionego testosteronem samca. Co prawda, w rzeczywistości raczej przypominał on chucherko, jeżeli porównamy je do chodzących po tym świecie kup mięśni, niemniej kurier uważał siebie za jednego z najmężniejszych mężczyzn zamieszkujących Krainę Luster. Gdzie się podziały zasłużone westchnięcia i rumieńce? Przecież szramy dodawały siły! Gdzie te ogniki w lazurowych tęczówkach, gdzie to uwielbienie?! Cóż, Strzywir musiał się pogodzić z tym, że nie każda dziewuszka przylgnie do niego z powodu blizny.
- Jasne! - powtórzył za panią domu. - Kawa z cukrem? Pfff, to herezja! - niemal fuknął.
Odprowadził wzrokiem Kejko, która udała się do kuchni, aby kawę zaparzyć. Pędziskoczek czekał, ale nie w miejscu, bo wstawszy z miejsca, zwinnym krokiem usiadł sobie przy fortepianie. Nie miał on bladego pojęcia, jak się grało na tym ustrojstwie, lecz samo siedzenie przy nim sprawiało, że czuł się on dowartościowany. Przenikały go wiatry bogactwa oraz majestatu, szary zjadacz ryb zagrzał siedzisko przy tak zacnym instrumencie!
Niedługo później Kołysanka powróciła z napitkiem. Chłopak odwrócił się do niej, nadal siedząc przy rodzącym muzykę mebelku. Szkoda, że mężczyzna nie potrafił przemienić się w kota, bo wtedy rozłożyłby się na klawiszach. Dla wygody.
- O, kawa - stwierdził zadowolony. Pokiwał głową z aprobatą.
Powstawszy, Strzywir powrócił do kanapy. Tym razem usiadł na środku, bliżej samej niebieskookiej.
- Haha - zaśmiał się lekko. - Doceniam gest. Spersonalizowane kubki, bardzo lubię takie rzeczy. Słyszałem że niektórzy kapelusznicy spożywają płyny w porcelanowych kapeluszach. Cholernicy, ich ekstrawagancja nie zna granic - powiedział z rozdrażnieniem w głosie, ledwie słyszalnym, raczej wymuszonym dla podkreślenia charakteru kapeluszników.
Chwycił za ogoniaste uszko. Wypił. Lekko skrzywił twarz, po chwili przybrała ona kamienny wyraz.
- Dobra. Gorzka. Smak pasuje do tego, co za chwilę opowiem - rzekł z cwanym uśmiechem na ustach.
Zmienił pozycję siedzenia, aby Kejko znajdowała się przed nim. Skrzyżował nogi i oparł dłonie na kolanach. Wyprostował plecy. Strzywir Pędziskoczek nabrał powierza przez usta.
- To było moje pierwsze zlecenie. Wysłali mnie do wybrzeża Morza Łez, abym dostarczył tam paczkę. Więc sobie idę tam, pieszo oczywiście, omijając wszelkie niebezpieczeństwa na drodze - opowiadał beznamiętnie, tonem kogoś, kto równie dobrze konwersowałby na temat spacerku po parku. - Nic mnie nie goniło, nic nie poszczekało, nudy! - nieznacznie podniósł głos wraz z głową. Pokręcił ją w udawanym zawodzie.
- Cała zabawa zaczęła się na miejscu. Przy brzegu wybudowano DOMEK, który wychodził do portu. Sobie myślę: jakie kretyn to wybudował, zapewne jakiś chory na głowę znawca krajobrazów morskich. Dobra - sobie mówię. Idę tam! - stwierdziłem - gestykulował żywo, kończyny kocura falowały w pobliżu facjaty Kołysanki.
- Podchodzę do drzwi. Otwieram je - przerwał na moment, twarz Pędziskoczka zastygła w skupieniu.
Także w skupieniu popił on sobie kawę.
- I Wyskakuje trzech rycerzy, opancerzonych od stóp do głów w czarne blachy! Jeden z nich zamachnął się siekierą na długim stylisku, w wprost w mój czerep! - nagle energiczność zawitała w tonie opowiadacza historii. - Uniknąłem tego z ledwością. Podchodzi drugi drań, dzierżący włócznię niemilec. Powiedziałbym, że śmierdział śledziami i makrelami, jednak sęk w tym, że wcale nie pachniał. Dziwne, prawda? - kocur wyszczerzył zęby. - PCHNĄŁ TĄ WŁÓCZNIĄ GWAŁTOWNIE! - prawie krzyknął z ekscytacji. - Umknąłem, jednakże mój policzek był wolniejszy. Powiedziałbym nawet, że przyglądał się wszystkiemu, w całkowicie nieruchomej pozie. No i klops: z policzka została krwawa miazga. A mógł się ruszyć! - Podrapał się po brzydszej części mordki.
Zwilżył język czarnym płynem.
- Posiadam wiele talentów, ale i trzeci próbował mnie capnąć. Ten był klasycznym cholernikiem, bowiem mieczem władał a tarczą się zasłaniał. Chciał mnie podziurawić sztychem niecnym, lecz wykonałem taktyczny odwrót. Bardzo szybką ewakuację, kochana - zaśmiał się z pomrukiem.
- Oddaliwszy się na odległość, w której wyborowi strzelcy gustują, padłem na glebę. Postanowiłem sposobem wziąć tych bydlaków. Postanowiłem zajść od tyłu budynek i zobaczyć, co się stanie. Okazało się, że mistrz lokalnego budownictwa zrobił dziurę w tylnej ścianie, ze zjeżdżalnią na dla łódeczek. Zaniechaj ocenienia, Strzywirze, powiedział do mego ducha. Wchodzę do środka, a tam nic. NIKOGO - zawył boleśnie.
- Ani rycerz, ani gospodarza, ani karteczki z gratulacjami. Pustka, jak w martwym polu. To co zrobiłem? Zostawiłem paczkę i powróciłem do pracodawcy - skończył historię tak sucho, jak się to tylko dało.
Strzywir oparł się plecami o oparcie.
- Od razu lżej się zrobiło, Kejko. Dziękuję za wysłuchanie mojej historii - podziękował szczerze. Postanowił poklepać dziewczynę po ramieniu niczym najlepszego kumpla.
Godność: Kejko Hanari Wiek: 23 Rasa: Dachowiec Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie. Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy. Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._. Pan / Sługa: brak / brak Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia. Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle) SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 05 Sty 2013 Posty: 488
Wysłany: 18 Październik 2016, 13:13
Przystanęłam na moment przyglądając się kocurowi, który postanowił zmienić swoją lokalizację. Pianino… czyżby umiał na nim grać? Właściwie wiele dachowców słynie ze swego muzycznego zamiłowania, wiec może i mój ogoniasty gość nie był w tej kwestii wyjątkiem. Instrument nie wydał z siebie żadnej nuty a zainteresowanie Pedziskoczka skradła kawa, której aromat unosił się znad kociego kubka. Może speszyłam muzykanta zbyt nagłym pojawieniem się?
-Grywasz?
Spytałam, zbliżając się z powrotem do sofy, gdzie swoje kroki skierował również listonosz. Kątem oka zmierzyłam dzielący nas teraz dystans, który zmniejszył się zauważalnie, jednak nie naruszał jeszcze strefy „ryzyka”. Moje białe ząbki błysnęły w uśmiechu, który był odpowiedzią na uwagę posłańca dotyczącą ogoniastego kubka.
-Też je lubię. To jeden z prezentów, jaki sprawiła mi starsza siostra. W Ludzkim Świecie wszelkiego rodzaju kocie akcesoria są bardzo popularne. Rok temu sprawiła mi na przykład czapkę z kocimi uszami i rękawiczki w kształcie kocich puchatych łapek do kompletu. Do rękawiczek jakoś nie mogłam się przekonać, ale sama czapka jest zabawna. Odwiedzając ludzki świat, zakładasz czapkę ze sztucznymi uszami, aby ukryć te prawdziwe, o ironio.
Kapelusznicy istotnie ciężko spotkać istoty, które mogłyby przebić tę właśnie rasę w kwestii ekstrawagancji czy ekscentryzmu… Fakt, że czasem bywają drażniący, ale ich sposób bycia potrafił też urzekać, wszystko już zależało od tego, z jakim dokładnie Kapelusznikiem miało się do czynienia. Wiadome było, że miłośnicy eleganckich nakryć głowy byli chodzącymi indywiduami, zaś ich humor niekiedy przypominał pogodę panującą w naszej pięknej krainie. Spotykając na swej drodze Kapelusznika, można zatem spodziewać się właściwie wszystkiego. Ja jednak w kwestii kontaktów towarzyskich z przedstawicielami ów rasy mogłam pochwalić się szczęściem, spotykani przeze mnie osobnicy zwykle okazywali się niezwykle życzliwi. W moich myślach pojawił się nagle obrazem z trzema świnkami… leżący na całej innej stercie przedmiotów w tym choćby koła od roweru albo nawet kolorowych baloników. Czego też Charles nie trzymał w swoim kapeluszu… To było pytanie… i coś podejrzewałam, że nawet sam Charles nie znał odpowiedzi na nie.
-A w kwestii Kapeluszników… Będę miała do Ciebie małe pytanie, ale o tym później. Teraz czekam na Twoją historię.
I od tego właśnie momentu wytężyłam swą uwagę, nie chcąc, aby niż z opowieści, którą zaraz miałam usłyszeć, zdołało mi umknąć. Końcówka mojego ogona podrygiwała rytmicznie, zwijając się i prostując na przeminie. Niebieskie spojrzenie skrywało w sobie autentyczne zaciekawienie i ani na moment, (nie licząc oczywiście chwil poświęconych na mrugnięcia) nie opuszczało Strzywira. Widać było, że w swą opowieść był niezwykle zaangażowany, co mogłam rozszyfrować ze zmian w jego glosie, jak i żywej gestykulacji rąk. Raz czy może drwa rasy odruchowo na moment pochyliłam ciało do tyłu w obawie przed spotkaniem z pazurami kocura. To nie byłby lubiany przeze mnie rodzaj drapania. Sama jednak nie miałam, co zrobić z dłońmi, które wcześniej miały do zabawy, chociaż filiżankę z herbatą. Teraz naczynie było zbyt daleko, aby sięgnąć po nie dyskretnie, dlatego nie mając lepszej alternatywy, zajęciem dla dłoni stało się męczenie kosmyka długich czarnych włosów. Ujęte między dwa palce pasemko było regularnie zakręcane i zawijane wokół jednego z nich, następnie puszczane a cały proces powtarzał się na nowo.
Nie śmiałam wejść kocurowi w słowo, słuchałam go z równym przejęciem, jak kiedyś słuchało się opowieści wygłaszanych przy ognisku, lub bajek na dobranoc. Za tamtych czasów kiedy, mogłam się jeszcze określić mianem kociaka, w takich chwilach jak te zapewne co jakiś czas wzywałabym z siebie pomruki świadczące o przejęciu. Teraz mój rozmówca musiał się zadowolić bardziej subtelnymi znakami tego stanu rzeczy. Historia dobiegła końca, dużo szybciej niż bym się tego spodziewała. Poczułam dłoń posłańca na swoim ramieniu, co też pomogło mi wyrwać się ze świata opowieści i na nowo powrócić do przytulnego salonu. Posłałam szarowłosemu ciepły uśmiech, któremu towarzyszyło delikatne skinięcie głowy.
-Muszę przyznać, że to bardzo ciekawa opowieść.
Wyprostowałam się nagle, po czym zmierzyłam kocura badawczym spojrzeniem. Dłoń przyłożyłam do twarzy zaś palcem wskazującym przez chwilę postukiwałam o swoją dolną wargę.
-Zważywszy, że było to Twoje pierwsze zlecenie, a fachem posłańca jak wspominałeś, zajmujesz się już jakieś dziesięć lat, to miałeś wtedy…
Bez skrępowania pozwoliłam sobie teraz zlustrować Strzywira od dołu do góry, co miało mi pomóc w dokonaniu odpowiedniej oceny. Mój wzrok napotkał się po drodze na klamrę o kształcie kociego łba, ten dodatek sprawił, że kąciki moich ust podniosły się nieznacznie ku górze. W Krainie Luster rozszyfrowanie czyjegoś wieku zdecydowanie nie było łatwym zadaniem. W tym świecie bardzo często nie wszystko było takie, jakim się z pozoru wydawało. Strzywir nie sprawiał jednak wrażenia jakiegoś sędziwego kocura. Od szarowłosego dało się wyczuć temperament właściwy dla wieku, który sugerowała jego prezencja, a nie wyglądał na więcej niż trzydzieści lat. Postanowiłam strzelić.
-Hmm osiemnaście lat?
Zaczekałam moment na potwierdzenie bądź zaprzeczenie swojej odpowiedzi, po czym podjęłam dalszą część swego wywodu.
-W starciu z trójką uzbrojonych przeciwników trzeba przyznać, że miałeś sporo szczęścia… a i w kocią zwinność nie wątpię, skoro to spotkanie skończyło się tylko jedną blizną. Wielu w podobnych okolicznościach zapewne przypłaciłaby je głową.
Moja dłoń zsunęła się po szyi i przez moment zacisnęła na niej swe długie palce zakończone ostrymi i pobłyskującymi pazurkami. W walce wszystko jest zwykle kwestia zaledwie ułamków sekund, które mogły zaważyć na całej późniejszej egzystencji albo też jej braku… Wiedziałam o tym doskonale, zdarzało mi się już nie raz krzyżować z kimś ostrza swych mieczy czy też niegdyś sztyletów, jednak nigdy nie robiłam tego chętnie… Sięganie po broń trzeba się liczyć z faktem, że ktoś może zakończyć życie… Osoby, które ten fakt bagatelizowały nie były w moich oczach godne szacunku.
-No i nie porzuciłeś pracy mimo tak niemiłej przygody na samym jej starcie. Widmowi rycerze… Ciekawe co skrywała w sobie sama paczka. Ja nie nadawałabym się do tego typu zajęcia, nie wiem, czy byłbym w stanie poskromić swoją ciekawość.
_________________
#66cccc
~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~
Opowiedziana historia spodobała się Kejko, zaś to wywołało uniesienie kącików ust mężczyzny. Chytrze na nią spoglądał, w jego spojrzeniu zabłysnął wrodzony spryt, który cechował jemu podobnych - naciągaczy, kłamców, ludzi o wątpliwym sumieniu. Dziewczyna z łatwością łyknęła opowiastkę, a Strzywir właśnie na to liczył, tym razem poprowadził on rozmowę na właściwie tory, kończących się przy stacji zwanej Zdobytym Sercem.
Treść nie zawierała wyłącznie ułudy, o nie, Pędziskoczek umiejętnie dawkował prawdę, doprawiał ją niezastąpioną przyprawą fałszu. Przesłanie wzbogacone odpowiednimi smakami listonosz porównywał do ciasteczka - w swej surowości było wyłącznie ciastem, lepką powierzchnią przeznaczoną do pokrycia posypce, cukrowi, czekoladzie, owocom. Czyż te dodatki nie zabijały właściwego smaku? Kot nie śmiałby serwować niedobrych przysmaków, zatem obdarowywał słuchaczkę wszystkim to, co było najlepsze.
Wyszczerzył swoje kły, kiedy uważne, dziewczęce spojrzenie wędrowało po jego ciele. Został poddany ocenie, atrybuty fizyczne w końcu przyciągnęły kotkę. Zapewne miało to związek z tym, co niedawno ona poruszyła - chciała zadać pytanie. Jakie? Och, w tym krwistym, rozciągliwym worku skrywał się umysł spragniony nowości i wyzwań. Soczyste mięso lepiło się na zahartowanym duchu. Ach, czyż znów kot wystawi swoje jestestwo na sprzedaż, czy ktoś raz jeszcze zechce kupić jego usługi?
- Zgadza się - odrzekł mrukliwie. Sugestywnie rozciągnął pierwszą sylabę słowa. - Osiemnaście lat to wiek, w którym rozpocząłem pracę listonosza.
Zielonooki nie odniósł się w żaden sposób do dalszych słów kobiety, bo były zwyczajnymi komentarzami nic nie wnoszącymi do rozmowy, poza potwierdzeniem utwierdzającym w Pędziskoczku przekonanie, że kobieta zrozumiała opowieść. Zamiast tego kocur zawiesił wzrok na szyi czarnogłowej i lekko zmrużył oczy. Z nieukrywanym zainteresowaniem śledził ruch dłoni obejmującej gardełko.
- Przejdźmy do rzeczy - zasugerował z chichotem.
Kocur przesunął się jeszcze bliżej dziewczyny, tym razem świadomi naruszając jej strefę komfortu. Aura wokół dachowca zdradzała nieprzyzwoite zamiary, kto spodziewał się czegoś innego po tym podrzędnym dachowcu? Był kotem, więc robił to, na co miał ochotę.
- Zdradź swoje zamiary, czego pragniesz od Oznakowanych Listonoszy? - zapytał retorycznie, tylko po to, aby zmów zagrać na swych strunach głosowych. Wibrujące głoski wydobyły się z jego ust. - Zadaj swe pytanie, Kejko - szeptem dokończył myśl.
- Jest jeszcze coś - powiedział uwodzicielsko.
Wyciągnął dłoń w zamiarze ujęcia lica kocicy. Mężczyzna najwidoczniej postanowił przełamać wszelkie, pierwsze i ostatnie, lody, by tym samym zająć się daniem głównym. Zacząć posiłek od skosztowania ust, a potem pozwolić namiętności przejąć stery w spożywaniu niezwykle apetycznego posiłku.
Nagle ręka zatrzymała się, pazur palca wskazującego prawie dotknął noska Kołysanki.
Dłoń odwróciła się na spód.
- Dwadzieścia pięć sztuk złota albo wprowadzam się do ciebie. Jak będzie? - ogłosił cenę szorstkim jak koci język tonem.
Godność: Kejko Hanari Wiek: 23 Rasa: Dachowiec Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie. Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy. Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._. Pan / Sługa: brak / brak Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia. Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle) SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 05 Sty 2013 Posty: 488
Wysłany: 20 Październik 2016, 01:33
Poczułam iskierkę satysfakcji, która zamigotała w mojej głowie, gdy kocur potwierdził moją odpowiedź. Zatem zagadka Strzywirowego wieku została rozwikłana. O ile rzecz jasna kocur nie zataił swojego prawdziwego wieku, jednak to nie miało wielkiego znaczenia. W końcu nieważne ile masz lat ważne na ile się czujesz, prawda?
Przez chwilę liczyłam jeszcze, że Pędziskoczek podzieli się jeszcze jakimiś szczegółami dotyczącymi jego historii. Przecież nie raz było tak, że coś interesującego przypominało się dopiero po chwili czy dwóch. Ta prawda najbardziej odczuwalna była podczas kłótni, bo zwykle dopiero po jej zakończeniu w głowie pojawiały się dziesiątki ciętych ripost i argumentów, których tak brakowało w trakcie trwania konfliktu.
Czerwona lampka zaczęła migać gdzieś we wnętrzu mej głowy z chwilą, gdy zielonooki postanowił przyczynić się do zmniejszenia dzielącego nas dystansu… Siedzieliśmy mniej więcej na środku sofy, co też dawało mi jeszcze sporą możliwość na cofnięcie się. Droga ucieczki była zatem dostępna, lecz ja nie miałam zamiaru z niej korzystać. Ucieczka byłaby teraz okazaniem słabości a na to nie mogłam sobie pozwolić… Czułam, co się święci… Szarowłosy znów zaczynał bawić się głosem… Moje uszy nieznacznie odchyliły się do tyłu, niestety zmiana położenia nie uchroniła ich przez rozchodzącym się brzmieniem męskiego głosu. Nie było to coś, do czego, mogłam przywyknąć po tak krótkim czasie… Jednak tym razem wiedziałam już, czego spodziewać się po tejże przyjemnej dla ucha broni. Byłam przekonana, że znam, choć cześć jej możliwości. Niestety… mając do czynienia z wężem i wiedząc, że ten jest jadowity…, gdy już zostanie się ukąszonym, to widza ta nie sprawi, że sam jad będzie działał mniej skutecznie… Chciałam odpowiedzieć, szybko usłyszeć swój własny głos i to na nim móc się skupić. Zdarzyłam jednak jedynie rozchylić usta, zaś kocur odezwał się ponownie, atakując moje uszy, które ponownie zmusiłam do położenia się, tak że niemal ginęły na tle czarnych gęstych włosów. Na moje szczęście i nieszczęście zarazem wyglądało na to, że tym razem Pędziskoczek nie miał zamiaru poprzestać jedynie na „napaści” fonicznej… Dłoń posłańca, która zaczęła zbliżać się w moim kierunku, szybko wyrwała mnie z ulotnego stanu zauroczenia... Czerwona lampka ponownie zaświeciła, a wręcz zajarzyła się wściekłym blaskiem. Mimo to nie cofnęłam się ani o centymetr, jednak skupiłam spojrzenie nie na samej dłoni, lecz na zielonych tęczówkach dachowca. Mój ogon niespodziewanie uniósł się i zaczął bujać rytmicznie, wijąc się za moimi plecami niczym gad czekający na sposobność do ataku. Lazurowe tęczówki sprawiały wrażenie większych, a to za sprawą nieznacznego zwężenia się moich źrenic. Na moich ustach pojawił się zadziorny uśmiech. Co go wywołało? Wizja miny listonosza… Przez moją głowę przemknął pomysł, aby właśnie teraz zmienić się w panterę i ostrymi zębami kłapnąć tuż przed dłonią doręczyciela. Strasznie korciło mnie, aby zabawić się w ten sposób… Ale tak pochopne rozstawanie się ze swymi asami wydawało się mało rozsądnym. Postanowiłam zaczekać, aż dłoń dotrze do policzka, tylko po to, by móc ją pochwycić i odsunąć, jednak na tyle mocno, aby Strzywir poczuł na swej skórze, że nie on jeden dysponuje ostrymi pazurkami. Siłę uścisku oczywiście bym miarkowała, nie chciałam skrzywdzić listonosza a jedynie dać mu w ten sposób „upomnienie”. Uważniejszy obserwator mógł spostrzec, że moje mięśnie spięły się nieznacznie. Mój zamiar nie doczekał się jednak spełnienia, ponieważ dłoń kocura zatrzymała się przed moją twarzą. Nieznacznie zmarszczyłam nos, gdy uzbrojony w pazur palec zatrzymał się tuż przed nim. Na moment przymknęłam oczy i westchnęłam cicho, uśmiech tańczący na mych wargach nieco złagodniał. Bez pośpiechu uniosłam własną dłoń na wysokość twarzy po to, aby równie niespiesznie odsunąć od siebie dłoń Strzywira. Jednocześnie przez zgięcie palców, zmusiłam jego własne do złożenia się.
-Zatem po kolei. Czego pragnę od Oznakowanych Listonoszy? Dostarczenia listu dla pewnego sympatycznego Kapelusznika, zamieszkującego Herbaciane Łąki. Pytanie brzmi, czy się tego zlecenia podejmiesz?
Wyprostowałam się, po czym skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej. Przez chwilę w milczeniu wpatrywałam się w Pędziskoczka. Pokój w moim domu mogła zająć jakaś miła marionetka, cyrkowiec pragnący dla siebie odrobiny spokoju, sędziwy marionetkarz chcący uczynić w nim swoją pracownię… Mógł też zająć go cwany kocur, od którego czuć było aurę nadciągających kłopotów. Zatem spokój i stabilizacja czy może wyzwanie i zabawa w poskromienie szarogłowego jegomościa? Głos rozsądku w mojej głowie wydał z siebie właśnie żałosne łkanie, szloch bezsilności…
-Wprowadzasz się do mnie? Tak? Czy to trochę nie jak kupowanie kota w worku? Zobaczyłeś zaledwie salon i przedpokój i już wiesz, że reszta też Cię zadowoli? Nie wypadałoby najpierw zerknąć na choćby na swój potencjalny pokój? A dopiero wtedy porozmawiać o warunkach i czynszu?
Mówiłam pewnie a swoją postawę starałam podkreślić się zarówno barwą głosu jak i mową ciała. Jeśli listonosz miał stać się moim współlokatorem, to musiałam zadbać o to, aby jasno wyznaczyć zasady i granice… Mogliśmy grać na moich zasadach albo wcale.
-To w końcu poważna decyzja, nie trzeba się z nią spieszyć. Nie ma żadnego ogłoszenia o tym bym, wynajmowała cześć swojego lokum, jesteś pierwszym chętnym, nikt Cię nie ubiegnie. Wiec może warto przespać się jeszcze z tą decyzją, hm?
_________________
#66cccc
~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~
Pędziskoczek pozwolił dziewczynie na ujęcie jego ręki i zamknięcie jej placów. Mężczyzna zrozumiał sugestię, w chwili gdy Kołysanka skrzyżowała ramiona, dłoń listonosza oparła się na kolanie ukrytym w błękitnej nogawce. Niecny pazur zniknął z pola widzenia gospodyni, nosek przestał być zagrożony.
Kwestia zapłaty została pominięta, jakby jakiekolwiek słowa o zrealizowaniu płatności umknęły uszom niebieskookiej, być może wyparła ona ze świadomości fakt, że musiała wydać dwadzieścia pięć sztuk złota? Doręczyciel nie zapomniał o tym, ba - jeżeli odbiorczyni mu nie zapłaci, to wtedy Strzywir stałby się stokroć bardziej denerwujący, niż był on obecnie. Przejawiałoby się to czynami wandalizmu, popełnionego w nocy, na poczciwym domku Hanari. No, zapewne czarnowłosa nie zaliczała się do tak nieuczciwych osób, czyż nie? Nie chciała... Sprowokować swojego gościa do szerzenia sprawiedliwości, za pomocą farb i kamieni?
Propozycja zaniesienia wiadomości do Herbacianych Łąk wydawała się prostą robotą, dlatego Strzywir zareagował z typową dla siebie postawą: zmrużył chytrze oczy, lekko skrzywił głowę, uśmiechnął się niczym łotr najgorszy i wyszczerzył zęby.
- Podejmę się każdego zadania - zaczął bez ceregieli - No, ale nie wszystko jest takie piękne i wspaniałe, czyż nie? - głos chłopaka spoważniał. Pierwszy raz zupełnie zmienił barwę: na całkowicie spokojną i nieprowokującą. Uśmieszek zniknął z facjaty listonosza, również zmieniła się postawa ciała. Strzywir odsunął się od kociej piękności, żeby dać jej więcej przestrzeni. - Rozumiem że list będzie nielichy, nie wnikam w jego treść, jednakże obowiązują mnie pewne zasady, których celem jest zabezpieczenie korespondencji oraz dopilnowanie, by trafiła do rąk odbiorcy. Przede wszystkim zobowiązuję się do wzięcia odpowiedzialności za jego dostarczenie, w momencie zawarcia umowy. Po zawarciu, natychmiast wyruszam w drogę. Nawet w przypadku zagrożenia życia, nie oddam listu nikomu oraz nie przeczytam go. W związku z małą odległością, zapłata za przesył będzie adekwatna do pokonywanego dystansu. Opłata wynosi piętnaście sztuk złota za list - tłumaczył powoli i wyraźnie. - Muszę znać miejsce zamieszkania kapelusznika oraz jego wygląd w celach identyfikacyjnych.
Odetchnął gwałtownie, zmęczony wypowiedzianym potokiem słów. Wpółleżącej pozycji oparł się, pozwalając kanapie na pochłonięcie jego pleców. Doręczyciel złapał okrutnego lenia, tak paskudnego, że nie chciało mu się nawet kiwnąć palcem. Myśl o kolejnym zapieprzaniu po Krainie Luster powodowała rezygnację, bowiem kocur nabiegał się już. Starczy! Niechaj poleją mu herbatkę, niech ktoś wymasuje mu przemęczone stopy, poszepcze do uszka miłe słówka! Cholera, ile można tak biegać? Przecież to wcale nieatrakcyjne czy poprawiające zdrowotność.
- Marzy mi się masaż... - wyszeptał smutno, pod nosem.
Ożywiła go wzmianka o oprowadzaniu po mieszkaniu, bo przecież Kejko właśnie taki sens zawarła w swej wypowiedzi; zobaczyć potencjalny pokój.
- Pewnie, mam ochotę ujrzeć kącik, w którym mógłbym pomieszkiwać, wspaniała Kejko! - odrzekł z entuzjazmem. - Ach, te poważne decyzje. Przemyślenia, przespanie się z tym? Ja już jestem pewny swego, zostaje jedynie obmówienie kwestii czynszu. No, raczej nie wysłałabyś potencjalnego lokatora do piwnicy? Albo na poddasze? Albo do legowiska Lazura - wskazał na kominek - tam, w palenisku? Zatem pokaż, co na mnie czeka! - Przemówiwszy, kocur się wyprostował.
- Prowadź!
Godność: Kejko Hanari Wiek: 23 Rasa: Dachowiec Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie. Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy. Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._. Pan / Sługa: brak / brak Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia. Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle) SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 05 Sty 2013 Posty: 488
Wysłany: 26 Październik 2016, 22:59
Sytuacja została opanowana, dzięki czemu mogłam sobie pozwolić na ponowne rozluźnienie się. Starałam się jak najlepiej panować nad swoimi odruchami, mimo iż wiedziałam, że pełna kontrola jest daleko poza moim zasięgiem. Czasem lepiej jest pokazać mniej niż za bardzo się odsłonić. Ten sposób myślenia wiązał się nie tylko z pewną dozą bezpieczeństwa, ale również niechęcią przed całkowitym i nagłym wyzbyciem się aury tajemnicy, bez niej łatwo stać się nudnym.
Z zainteresowaniem przyglądałam się reakcji Strzywira, po tym, jak usłyszał, na czym ma polegać jego przyszłe zlecenie. Łobuzerski uśmiech, którym zostałam uraczona, zaciekawił mnie. Sądziłam, że kocur należy do tego grona person, które dysponują wachlarzem tego typu wyuczonych uśmiechów, które to przywdziewa się w określonych okolicznościach. Mój rozmówca nagle spoważniał, co sprawiło, że również ja sama poszłam jego śladem. Skupiłam się na wysłuchaniu formułki, którą serwowano zapewne każdemu nowemu klientowi decydującemu się na skorzystanie z usług doręczyciela. Dało się w tym wszystkim wyczuć profesjonalizm. W końcu Pędziskoczek jako listonosz spełniał się już niemal dekadę.
-Dobrze, rozumiem warunki. Cieszy mnie w takim razie, że bezpieczeństwo mej korespondencji pozostanie w rękach fachowca. Informacje, których potrzebujesz, opiszę Ci potem, bo wypadałoby na początek zacząć od przelania swych myśli na papier. Ale nie spieszysz się chyba za bardzo, hm?
Spoglądałam na to, jak szarowłosy ponownie wpasowuje się w kanapę, która zapewne okazała się bardziej wygodna, niżby można było się tego początkowo spodziewać. Kocur nie znał jeszcze pełni mocy, jakim dysponowało to właśnie siedzisko, dopiero kiedy za oknem zapadał już zmrok, a w kamiennym kominku wesoło tlił się ogień, salon zamieniał się, w którego więzienie nadzorcą było lenistwo. Kubek gorącej czekolady bądź herbaty, ukochany puchaty koc przywleczony z pokoju oraz dobra książka w tle zaś słyszalne pomrukiwanie gatto lub oddech smoczej bestii, aż w końcu słodka drzemka. Była to właśnie jedna z moich sprawdzonych recept na miłe spędzenie wieczora. Myśl, że być może przyjdzie mi, dzielić się z kimś tym zakątkiem wywoływała u mnie dość mieszane uczucia.
Goniec wyglądał na zmęczonego i to bardziej niż dotychczas. Widać „cudowne” działanie kawy, do którego tak często starano się mnie przekonać, widocznie nie działało na wszystkich. Podobno gorzkawy i ciemnobrązowy napitek przynosił zwykle ożywienie i poprawę myślenia. Ja nie miałam okazji czy raczej chęci, by się o tym przekonać. Kawa zdecydowanie nie wpisywała się do kanonu preferowanych przeze mnie gorących napitków. Puszka, której zawartością były właśnie zmielone i gotowe do zaparzenia ziarna była trzymana z myślą o gościach, sama nie miałam w zwyczaju po nią sięgać.
Gdy tylko do mych uszu dotarł smętny szept, uśmiechnęłam się mimowolnie. Szukaj Kociej Wróżki albo Pisarzy Marzeń, bo podobno to Oni są mistrzami w kwestii spełniania życzeń… Skomentowałam w myślach, w których po chwili ukazał się również pewien Cyrkowiec, na którego natknęłam się kiedyś pod swą kocią postacią. Mężczyzna mógł pochwalić się dwiema dodatkowymi parami górnych kończyn, co wyglądało nieco makabrycznie, biorąc pod uwagę, że znacznie różniły się one karnacją… Jednak ów Panu nikt nie śmiałby odmówić zręczności. Zapewne osoby o tego typu predyspozycjach świetnie sprawdziłby się w roli choćby właśnie masażysty. Zmęczenie listonosza nie powinno mnie jednak dziwić, przecież przybył to do mnie aż z Kryształowego Pustkowia a ta połyskliwa i na swój sposób urokliwa sceneria potrafiła być również zabójczą.
Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, naprawdę sądziłam, że listonosz będzie skłonny jeszcze całą sprawę przemyśleć. Mnie samej brakowałoby tego rodzaju pewności. A może kocur zwyczajnie lubił ryzyko? Nie żal było mu również opuszczać dotychczasowego lokum, choć wspominał, że nie posiada jeszcze miejsca, z którym wiązałyby go sentymenty. Na wzmiankę o tym, gdzie to mogłabym wysłać potencjalnego lokatora, uśmiechnęłam się, a w uśmiechu tym pobrzmiewała zadziorna nutka.
-Na poddasze wysłałabym takiego, który jakoś by mi się naraził, tam jest legowisko mojego gatto. A co do Lazura, trzeba po prostu uważać, bo często zmienia miejsca swego wypoczynku.
Bestia, która potrafi zmieniać swój rozmiar, ma naprawdę sporo możliwości w kwestii wyboru wygodnego miejsca na drzemkę. Przyzyczaiłam się do faktu, że Aureum, choć nie zawsze widoczny, zwykle był jednak gdzieś blisko mnie. Mój smoczy opiekun nie zawsze stosował się do poleceń typu „zostać w domu” albo „poczekaj tu na mnie”. Jeśli o bestii można stwierdzić, że odznacza się nadopiekuńczością to taki opis jak najbardziej pasował do Lazura. Cóż… „smok” był niegdyś w\ strażnikiem całej wioski, upilnowanie jednego marnego dachowca pewnie było średnio ciekawym zajęciem, a mimo to aureum przykładał się do tego na swój sposób.
-Chodźmy, zatem. Właściwie… będziesz miał nawet wybór między dwoma pokojami. Jeden na parterze większy, z kolei ten na piętrze, może i mniejszy, ale za to dysponuje balkonem.
Dopiero po tym, jak już wspomniałam o obu lokacjach, przyszło mi na myśl, że mogłam sama wybrać pokój miast dawać Strzywirowi wybór. Wolałam, aby zainteresowanie spadło na pokój na piętrze, wtedy łatwiej byłoby o zachowanie większej swobody. Jednak słowo się już rzekło… a i tak sądziłam, że rozmiar pokoju skłoni Pedziskoczka do podjęcia odpowiedniej w moim mniemaniu decyzji. Podnosząc się z sofy, przeciągnęłam się subtelnie, po czym niespiesznie ruszyłam w stronę pokoju gościnnego. Po drodze zdarzyłam jeszcze objaśnić listonoszowi, jakie pomieszczenia znajdują się za zamkniętymi drzwiami, które mijaliśmy. Łazienka i pokój, który należał do rodziców… Miałam już wiele wizji tego, jak mogłabym zagospodarować inaczej tę przestrzeń, a jednak od lat nic nie zmieniło się w tym miejscu. Przekręciłam niewielki klucz tkwiący w zamku, który ustąpił bez problemu. Uchylone drzwi ukazały naszej dwójce przestronny pokój z podstawowym wyposażeniem. Meble były jednak porządne, mimo że zalegała na nich warstewka kurzu. Łóżko, dwudrzwiowa szafa, komoda, na której półkach zalegało kilka książek, poza tym niewielkie biurko i krzesło. W kilku krokach znalazłam się we wnętrzu pomieszczenia, przesuwając po nim swoje lazurowe spojrzenie. Ani Lazur, ani Neo nie mieli tu wstępu, zamykanie drzwi na klucz było jednak dobrym pomysłem. Nie pamiętałam nawet, kto i kiedy ostatnio miał okazję tu nocować… Może narzeczony siostry? Nie… oni przecież okupowali jej pokój.
-No… i tak to wygląda.
_________________
#66cccc
~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~
Godność: Kejko Hanari Wiek: 23 Rasa: Dachowiec Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie. Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy. Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._. Pan / Sługa: brak / brak Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia. Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle) SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 05 Sty 2013 Posty: 488
Wysłany: 27 Listopad 2016, 05:05
( Wybacz Strzywir ale zbyt długo czekałam na odpowiedź, więc sama zakończyłam nasz wątek :< )
Postanowiłam dać kocurowi nieco więcej czasu do namysłu, pozostawiłam mu nawet wolną rękę w kwestii dalszego zwiedzania swego domostwa. Drzwi, których nie należało przekraczać były wszak zamknięte, wiec nie było powodu do zmartwień. Ja sama, choć mogło być to mało eleganckie miałam zamiar przez chwilę zaszyć się w swoim pokoju, przedtem jednak zabrałam paczkę, która pozostała w przedpokoju. Byłam przekonana, że jej zawartość stanowi jakaś księga, jednak może dołączony był również list? Sama też miałam jeden do spisania i tym właśnie zajęłam się na początku. Z szuflady biurka wyciągnęłam niebieską papeterię, której boki zdobiły całkiem fantazyjne wzorki w kształcie zapisanej pięciolinii, był to nabytek podczas jednej z wypraw do ludzkiego świata, który od razu wypatrzyłam w witrynie papierniczego sklepu. Przez moment starałam się przygotować dłoń, po czym kartka zaczęła wypełniać się literami. Mało eleganckimi, mniej lub bardziej koślawymi… jednak czytelnymi znakami. Pisanie lewą ręką nie było łatwe, nadal nie szło mi to tak sprawnie jak bym tego oczekiwała, choć i tak zrobiłam niemałe postępy w tej dziedzinie. Regularne ćwiczenia to podstawa, wiedziałam o tym aż za dobrze. Żywiłam nie małą nadzieję, że Kapelusznik podoła zadaniu, jakim było rozszyfrowanie mego okaleczonego pisma i że będzie przychylny propozycji, którą zawarłam w treści listu. Spotkanie w świecie ludzi wydało mi się ciekawym pomysłem w końcu i tak niedługo wybrałabym się tam, aby odwiedzić siostrę, czemu zatem nie upiec dwóch pieczeni nad jednym ogniem? Charles był w końcu entuzjastą ludzkiej technologii, więc może ucieszy go właśnie takie a nie inne miejsce spotkania.
Gotowy list trafił do koperty, którą udało mi się zaadresować z nieco większą dbałością wiec listonosz nie powinien mieć wątpliwości, gdzie powinna trafić. Co jakiś czas nasłuchiwałam kroków czy też innych szelestów świadczących o działalności mego gościa. Chwilę samotności wykorzystałam na sprawdzenie własnej przesyłki, którą mimo narastającej ciekawości otworzyłam niezwykle ostrożnie. Tak jak podejrzewałam pakunek zawierał starą księgę w lekko nadszarpniętej przez ząb czasu, skórzanej oprawie. Co dziwne nie posiadała żadnego tytułu, lecz było w niej coś, co zdziwiło mnie jeszcze bardziej… wszystkie kartki były zupełnie puste… Nic z tego nie rozumiałam, po co Elias miałby mi przysyłać pustą księgę? Zdezorientowana, postanowiłam odpowiedzi na swe wątpliwości poszukać w liście, i owszem tam się właśnie kryły a przynajmniej ich cześć. Do listu załączona była również mapa, na której zaznaczono sześć różnych miejsc.
Z treści listu dowiedziałam się, że księga, którą wysłał mi czarnoksiężnik była zaklęta a jej poszczególne rozdziały można odczytać jedynie w określonych miejscach i o określonym czasie… Elias opisał miejsca, daty oraz czas, w jakim pojawia się treść księgi, jednak w dwóch ostatnich lokalizacjach brakowała informacji dotyczącej czasu. Mag dał mi za zadanie, które określił mianem „pracy domowej” odczytać księgę, oraz odkryć czas w dwóch ostatnich miejscach. Cóż… nikt nie mówił, że bycie uczennicą czarnoksiężnika będzie łatwe, wyglądało, zatem na to, że już niedługo przyjdzie mi ruszyć w drogę.
Wychodząc z pokoju zgarnęłam niewielką sakiewkę, do której trafiło 45 złotych monet, ową sakiewkę wraz z listem wręczyłam Strzywirowi, jednocześnie przekazując mu wszystkie niezbędne informacje takie jak choćby opis Charlesa. Uprzejmie, ale równocześnie stanowczo poprosiłam go również by dał sobie czas do namysłu w kwestii stania się mym współlokatorem. Takich decyzji nie powinno się bądź, co bądź podejmować na dziko. Znał w końcu mój adres oraz wysokość czynszu, której oczekiwałam, wiedział, zatem gdzie się stawić, jeśli będzie zdecydowany.
Po rozstaniu się z listonoszem, postanowiłam odpaść w objęcia Morfeusza, tęskniłam za własnym łóżkiem mrrrr.
- - - - - - -
Minęło kilka dni i musiałam zostawić swój dom na rzecz wędrówki do miejsc zaklętych. Miałam zadanie do spełnienia i nawet, jeśli nie szczególnie chciałam rozstawać się z łóżkiem i ciepłym kominkiem… to wiedziałam, że nie mogę rozczarować swego mentora, tym bardziej, że ponowne odczytanie księgi byłby możliwe dopiero za kolejny rok! Czas grał tu kluczową rolę, to też, gdy tylko udało mi się odpowiednio wyposażyć i upewnić, że nie zapomniałam o żadnej ważnej sprawie, zaś księga bezpiecznie tkwi na dnie mego plecaka, wówczas mogłam wyruszyć na swą małą „wycieczkę”. Ponownie wzbiłam się w przestworza na grzbiecie Lazura.
Zt.
_________________
#66cccc
~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~
Godność: Kejko Hanari Wiek: 23 Rasa: Dachowiec Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie. Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy. Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._. Pan / Sługa: brak / brak Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia. Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle) SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 05 Sty 2013 Posty: 488
Wysłany: 5 Listopad 2018, 22:17
Gdy po powrocie ze Świata Ludzi wróciłam do domu, zastosowałam kurację, jaką zalecił mi medyk. Magiczna alergia to coś naprawdę uciążliwego, dlatego poza przemywaniem oczu ziołową mieszanką zastosowałam kolejny niezawodny lek, jakim był sen. Zatem był to czas intensywnych drzemek i wylegiwania się w domu, to na kanapie, parapecie czy każdym innym miejscu, które dostarczało odpowiedni poziom komfortu. Odpoczynek to w końcu ważna rzecz, a w dodatku skuteczna, bo w końcu po zapowiedzianych kilku dniach mój wzrok powrócił do pełnej sprawności. Ulga, jaką odczułam, była nieopisana. W końcu każda drobina, jaka podrażnia organ tak wrażliwy, jak oko, jest torturą. A co mówić o sytuacji, kiedy czuje się, jakby ktoś co chwila sypał Ci prosto w oczy garść brokatu. Naprawdę nic miłego... lecz ten kłopot, w końcu dobiegł końca, ja zaś mogłam cieszyć się, iż świat odzyskał swą przejrzystość.
Niemal cały poranek spędziłam na porządkowaniu ogrodu, który ostatnim czasem skorzystał z nadmiaru swobody i zaczął dziczeć. Zapewne zajęłoby mi to znacznie mniej czasu, gdyby tylko Neo nie uznał skakanie na świeżo co zgrabione liście i wytracanie mi grabi z rąk, to świetna zabawa. Czasem zastanawiam się jakim cudem, ten dom jeszcze stoi na swoim miejscu, rozpędzona bestia wielkości konia i druga, która wedle uznania stawała się mała jak jaszczurka albo wielka jak autobus... Ale przecież kochałam oba te stworzenia i nie umiałam wyobrazić sobie rozłąki.
Gdy w końcu mogłam wrócić do domu, po drodze zahaczyłam o skrzynkę pocztową, w której zebrało się całkiem sporo papierzysk. W większości były to jednak ulotki, kilka zaproszeń na pobliskie wydarzenia oraz... list. Zatrzymałam się w pół kroku, gdy spostrzegłam, kto jest adresatem. Uśmiech znienacka pojawił się na mojej twarzy, blednąc odrobinę, gdy w głowie pojawiły się wspomnienia, tego, co zawierał mój list. Poczułam jakby czyjaś niewidzialna dłoń, z wolna zaciskała się na moim żołądku... czułam jednocześnie ekscytację, ale również...swoisty niepokój. I był tylko jeden sposób, aby się go pozbyć. Wzięłam głęboki oddechu, usiadłam na kamiennych schodach i otworzyłam list. Czytałam go z zapartym tchem, zaś mój ogon niczym bat cyrkowca nerwowo podrygiwał w powietrzu. Z każdą kolejną linijką tekstu niepokój wygasał niczym porzucone palenisko. Budziło się zatem co innego. Nieśmiała radość, która kiełkowała w sercu, z wolna oplatając je łagodnymi gałązkami.
-A więc przyjdziesz.
Uśmiechnęłam się do siebie, ściskając w dłoniach zapisaną stronicę. Przytknęłam ją niemal pod sam nos, starając się rozczytać zamazany fragment. Po kilku próbach dałam jednak za wygraną. Ogarnął mnie błogi stan. Oparłszy plecy o kamienną ścianę, wzniosłam oczy ku niebu, po którym sunęły szaro białe obłoki. Ten iście sielski obrazek, w jednej chwili został rozerwany na strzępy, pazurami bestii zwanej olśnieniem. Ta wdarła się do mego umysłu, zatapiając zęby w kilku, jakże istotnych faktach. Czas wysłania listu, mój pobyt w świecie ludzi oraz kuracja przeciw magicznej alergii. Dłonie mi drżały, gdy ponownie uniosłam list, tym razem by zerknąć na datę jego wysłania... Według naszych ustaleń mieliśmy spotkać się trzy dni, po tym, jak list zostanie wysłany. Trzy dni... które mijały... dziś...
-Dlaczego mi to się przytrafia... czemu właśnie mnie...
Zajęczałam głośno, po czym obrzuciłam krótkim spojrzeniem swój strój roboczy.... Będąc jeszcze na progu, zaczęłam zsuwać z siebie buty, po czym wbiegłam do domu, błądząc spojrzeniem po każdym kącie. Każdym kącie, który obiecałam sobie staranie wyszorować przed tym spotkaniem. Teraz zdecydowanie nie było już na to czasu.... pozostały mi jedynie zabiegi, odświeżające, mające ukryć ogólny bałagan. Jaki bałagan ? Każdy, kto ma na swym utrzymaniu jednorodzinny dom oraz dwie energiczne bestie... będzie wiedział jaki. Całe szczęście, nie musiałam oprowadzać swojego gościa po całym domu, zatem miejscem, które trzeba było przywrócić do łask były przede wszystkim, przedpokój, salon i kuchnia. Łazienki całe szczęście pozostały strefa bezpieczną, gdyż były za ciasne, aby bestyjki uznały je za dość komfortowe. Po upływie ponad dwóch godzin, wszystkie wcześniej wymienione pomieszczenia, zaczęły wyglądać na tyle przyzwoicie, iż pomyślałam o kolejnym ważnym elemencie każdej wizyty towarzyskiej. Jedzeniu. Z tym nie miałam jednak tak wielkiego kłopotu albo też inaczej, już dużo wcześniej wiedziałam co, będę chciała przyrządzić. Jako że mój kunszt kulinarny dalece odbiegał od doskonałości, nie chciałam bawić się w wielce wyszukane potrawy, lecz pragnęłam, by moje danie zapadło w pamięć. Dlatego też postanowiłam przygotować zapiekankę, którą moja matka bardzo często przyrządzała o tej porze roku.
Po półgodzinnej krzątaninie w kuchni, gdy właśnie odstawiłam przygotowane ciasto i szukałam pojemnika z suszonymi grzybami, kątem oka spostrzegłam zegar, oraz swoje odbicie w okiennej szybie. Zdecydowanie, potrzebowałam szybkiej kąpieli, a wręcz ekspresowej, jeśli, chciałam na czas dokończyć swoje danie.
Na tym etapie mogło jeszcze zaczekać, w końcu brakowało tylko kilku składników i jakiś dwóch kwadransów w piecu, by stać się ozdobą stołu. Zatem podliczając, ciągle uciekające minuty pobiegłam na górę, by pozbyć się z siebie śladów po walce z porządkami oraz zabawie w kucharkę.
Nie było czasu, na to by woda dobrze się nagrzała, to też pisnęłam, zanurzając się w chłodnej wodzie. Temperatura wody zmotywowała mnie, by jak najszybciej opuścić wannę. Czarne mokre włosy lepiły się do ciało, które znów nagrało przyjemnej woni, jaśminowego olejku i mydła. Pozostawiając za sobą ścieżkę, podobną do tej po przejściu deszczowych chmur, poczłapałam do pokoju, by odnaleźć jakiś nadający się na tę okazję strój.
_________________
#66cccc
~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek Godność: Po prostu Goshenite, ew. Shen Wiek: 83 Chronologicznie, 31 Biologicznie Rasa: Szklany Człowiek Lubi: Szkarłat krwi, grać w karty. Uszy. Kocie i puszyste. Nie lubi: Fałszywości. Wzrost / waga: 75 kilo z butami, 185 cm w kapeluszu Aktualny ubiór: Szary płaszcz, pod ręką rapier, w wewnętrznej kieszeni złota harmonijka. Znaki szczególne: Blizna na prawym ramieniu. Zawód: Wyrywacz chwastów. Pod ręką: Cięta riposta, rapier, harmonijka, święta cierpliwość. Broń: Rapier Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Brak obrażeń na ciele, umysł nie do odratowania.
Dołączył: 09 Lis 2016 Posty: 83
Wysłany: 22 Grudzień 2018, 23:31
To tylko zwykłe towarzyskie spotkanie, prawda? Na pozór prozaiczne pytanie zawisło w świadomości Shena, po raz któryś już zresztą dzisiejszego dnia, wywołując przy tym nieznośne uczucie niepokoju. W końcu każde ich poprzednie spotkanie było całkowicie przypadkowe. Żadne z nich tego nie planowało. A teraz? Szklany spojrzał na odbicie własnej osoby, które podążało za nim wraz z mijaną witryną sklepową. I od razu tego pożałował. Jak zawsze przypominał z wyglądu chodzącego trupa, tak teraz, zamartwiając się spotkaniem, wyglądał jak świeżo wykopany z własnego grobu. I te cholerne czerwone usta, odcinające się na bladym wyrazie twarzy. Szklany odwrócił wzrok i przyspieszył kroku. Nadal musiał dotrzeć do sklepu. W końcu jego poprzedni płaszcz skończył jako zabawka dla kota. Dużego kota. Pewnie nie znajdzie już podobnego koloru. No trudno.
Dobre czterdzieści minut i dziesięć przymierzonych płaszczów później Shen zdecydowanym krokiem skierował swą szklaną postać z powrotem do domu. Miał jeszcze trochę czasu. Problem w tym że nie bardzo wiedział na co go przeznaczyć. W końcu po trzecim okrążeniu pokoju, Szklany sięgnął po stojący w spoczynku przy ścianie rapier, i po krótkiej rozgrzewce, rozpoczął wykonywanie na pozór skomplikowanych ćwiczeń. Ruchy, choć finezyjne i w pewnym stopniu przypominające taniec, niewiele wspólnego miały z prawdziwą walką. Był to raczej pewien rodzaj efektywnego ukazania możliwości zabójczego duetu jaki Shen tworzył ze swoją bronią. Poza tym, owe ćwiczenia doskonale poprawiały jego skupienie, pozwalając oczyścić umysł z niepotrzebnego natłoku myśli. Nerwowość, która jeszcze godzinę temu skutecznie uprzykrzała mu życie, zniknęła bez śladu, zastąpiona cichą koncentracją. Zadowolony z efektów Szklany odłożył broń na swoje miejsce. Szybki prysznic, który nastąpił zaraz po tym skutecznie odpędził jakiekolwiek zmęczenie. Lekkie śniadanie składające się z grzanek i świeżych owoców przyjemnie wypełniło pusty żołądek. Do tego ciepła herbata. Skończywszy pić, Shen spojrzał na zegarek. Powoli zbliżał się czas wyjścia. Jako doświadczony przez życie i podejrzliwy z natury kawałek szkła, mężczyzna już wcześniej wybrał się na małe zwiady. Chciał wiedzieć gdzie dokładnie znajduje się dom Kejcio. I nie wybrał się tam z nadzieją że jakimś przypadkiem uda mu się spotkać z nią odrobinę wcześniej. Wcale nie. Tak czy siak zwiad okazał się udany. Nie powinno zatem być problemów z dotarciem na miejsce.
I nie było. To znaczy teoretycznie. Ubrany w nowiutki, pachnący jeszcze płaszcz koloru ciemnego malachitu szedł przed siebie. Pod ubraniem przypasana broń obijała mu się delikatnie o bok ciała; znał to uczucie, było dla niego pewną oznaką normalności. Problem w tym, że im bardziej zbliżał się do celu, tym więcej jego pewności siebie ulatywało niczym dym z pobliskich kominów. Przeklinał w duchu własną antyspołeczność. Nikt go nigdy nie uczył co należy robić i jak należy postępować z innymi istotami. Przynajmniej nie z tymi których nie miał wkrótce pozbawić życia. Działał nieco po omacku, jakby szukając dziurki od klucza w bezkreśnie mrocznym pokoju. Nie mając przy tym rąk.
Wiedziony przeczuciem (znowu) zabrał ze sobą tajemniczy przedmiot, który dostał razem z listem od Kejko. Był ciekaw jego działania. A jeszcze bardziej czekał aż znów ujrzy tą małą futrzaną istotę, która niechętnie ostatnio opuszcza jego myśli.
A potem dotarł pod jej dom. Jakieś półgodziny przed umówioną porą. Nie zauważył nawet przyspieszonego kroku. A teraz stał tak, od dwóch minut nie wiedząc co zrobić. Wejść, nie wejść? Zapukać? A może zawołać? Czy każda cywilizowana istota przechodziła w swoim życiu przez takie dylematy? Szklany westchnął, przeciągle jak to miał w zwyczaju. W końcu zebrał się w sobie, marudząc coś pod nosem, i zdecydowanym ruchem zapukał do drzwi.
Godność: Kejko Hanari Wiek: 23 Rasa: Dachowiec Lubi: noc, sztukę, słodycze, ucinać sobie drzemki, głaskanie, intrygujące osoby, mleko, skrzydlato-rogate bestie Nie lubi: dręczenia zwierząt, zimna, gdy ktoś jej rozkazuje, niewoli Wzrost / waga: 170 cm / 55 kg Aktualny ubiór: Kejko ma na sobie dobrze dopasowaną szara tunikę zwieńczoną przez czarny gorset. Na jej nogach spoczywają długie czarne getry oraz zgrabne skórzane e botki na 4 cm obcasie. W ubiorze kotki można też dostrzec magiczne elementy w postaci: magicznej wstęgi związanej wokół nadgarstka, oraz srebrnego paska wyposażonego w Kamień Dusz, zaś na szyi dziewczyny pobłyskuje magiczny kryształ pełniący rolę atrakcyjnego wisiorka. Nie brak również niewielkiego skórzanego plecaka o czarnej barwie. Znaki szczególne: Piękne neonowo niebieskie kocie oczy. Zawód: Poszukiwaczka kłopotów... znaczy przygód // Artystka/Flecistka chwilowo na L4 ._. Pan / Sługa: brak / brak Pod ręką: Plecak a w nim przydatne drobiazgi Broń: dwa półdługie miecze, cienki srebrny łańcuch Bestia: Gatto (Neo), Aureum (Lazur) Nagrody: Bursztynowy Kompas, Latająca Miotła, Czarodziejska Wstęga, Korale Zamiarne, Kamień Dusz, Kamień Duszy, Tęczowa Różdżka, Blaszka Zmartwienia Stan zdrowia: Utrata palca serdecznego i kości śródręcza... Poza tym okaz zdrowia. Kryształ: 1.5g (nieoszlifowany, zatopiony w szkle) SPECJALNE: Mistrz Gry | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 05 Sty 2013 Posty: 488
Wysłany: 23 Grudzień 2018, 02:45
-W co się ubrać, nie mam w co się ubrać!
W pewnym momencie życia te słowa padają ust z każdej kobiety. Ale to smutne, kiedy wypowiada je posiadaczka wstążki, mogącej zmienić się w każdą upragnioną kreację. Szkoda, tylko że nie wiedziałam, w co powinna się zmienić! Owinięta ręcznikiem siedziałam naprzeciw toaletki, starając się jednocześnie rozwiązać ów dylemat, a także sprawić by czarne długie włosy ułożyły się tak, jak sobie tego życzyłam. Parę kropel olejków nadających im miękkość i połysk, ułatwiała to zadanie. Przez chwilę rozluźniłam się, przeczesując pasmami wilgotne pasma włosów. W zabiegach pielęgnacyjnych oczywiście nie było mowy o pominięciu ogona, którego futerko też lubiło cieszyć się zdrowym blaskiem i delikatnością. W takich chwilach żałowałam, że w Krainie Luster, racji bytu nie odnajdują ludzkie wynalazki, tak praktyczne, jak choćby suszarka do włosów. Uwielbiałam to niewielkie i poręczne urządzenie, ziejące przyjemnym ciepłem. Nim zabrałam się za szczotkowanie włosów oraz futerka, sprawnie owinęłam okaleczona rękę, bandażem, a następnie czarną aksamitną apaszką. Nawet nie zauważyłam, w którym momencie z moich ust zaczęło się wydobywać ciche radosne nucenie. Przyłapawszy się na gorącym uczynku, uśmiechnęłam się tylko i podjęłam przerwaną czynność, jaką stanowiło czesanie ogona. Jakoś w połowie jego długości, zamarłam w bezruchu. Moje uszy poruszyły się, wychwytując powtarzający się rytmiczny dźwięk. Pukanie do drzwi... W obecnej chwili ten odgłos wypełnił mój umysł irracjonalną paniką... która jednak ulotniła się, napotkawszy zegarową tarczę. Miałem jeszcze jakieś dobre pół godziny, zatem do mojego domostwa najpewniej dobijała się właśnie któraś z niezadowolonych sąsiadek. Przywykłam do tego rodzaju niezapowiedzianych wizyt, których tematem było najczęściej narzekanie na połamane kwiaty albo wydrapane w ogrodzie dziury wielkości małych kraterów... Mój gatto, najwidoczniej zaczął ostatnim czasem wchodzić w okres młodzieńczego buntu, ponieważ zrobił się strasznie nieznośny. Dlatego co dzień modliłam się, by chodziło tylko o zdewastowany ogród, a nie na przykład o tajemnicze zniknięcie czyjegoś milusiego pupila....
Jako osoba, która wiecznie się gdzieś spóźniała, jakoś nie przyszło mi przez myśl, że mój gość mógł pojawić się przed czasem. Dlatego nie zastanawiając się wiele, zamieniłam kąpielowy ręcznik na satynowy szlafrok, sięgający mi nieco nad kolana. Materiał swą barwą przywodził na myśl atrament, przez co od razu wpadł mi w oko na sklepowej wystawie. Czerń oraz wszelakie odcienie niebieskiego, od zawsze były bliskie memu sercu.
Szczelniej oplatając się szlafrokiem, zbiegłam po schodach. Jeszcze u ich szczytu wołając.
-Chwileczkę! Idę ! Już lecę!
Jako że każda minuta, liczyła się teraz jak na wagę złota, postanowiłam skrócić sobie drogę, zgrabnym susem pokonując jakąś połowę schodów. Ze stolika zgarnęłam jeszcze portmonetkę. Miałam zamiar szybko załatwić sprawę ewentualnych przeprosin i nie targować się co do cen, uszkodzonego mienia. Może kilka dodatkowych monet pozwoli mi też na udobruchanie rozgniewanych serc. Wiem, że przekupstwo nie należy do szlachetnych czynów... ale... co poradzić? Gdy trudno znaleźć lepszy sposób na zmycie swych win.
Nie zerkając przez wizjer, otworzyłam drzwi na oścież i.... doznałam czegoś, co w karcie medycznej najpewniej zaliczono by jako atak serca. Moje usta uchyliły się, lecz nie wydobyło się z nich żadne słowo. Dłoń nadal zaciskająca się na klamce drżała, walcząc z pokusą natychmiastowego zatrzaśnięcia drzwi. Bo kogo zastałam na progu, jeśli nie wysokiego mężczyznę o niemal przejrzystej cerze i włosach jasnych, ktoś uwięził w nich księżycowy blask. Tak, mój wyczekiwany gość stał właśnie tuż naprzeciw mnie. Co więcej, prezentował się więcej niż dobrze, zieleń płaszcza przyjemnie kontrastowała z jego jasną karnacją, ten kolor ładnie do niego pasował, co błyskawicznie odnotowałam w pamięci. Niestety świadomość tego, jak sama prezentuje się w danej chwili, spadała na mnie niczym ciosy żelaznych młotów. Sprawiając, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Owe mentalne młoty musiały mieć naprawdę wielką siłę, gdyż moje dalsze zachowanie wskazywało ewidentny uraz głowy.
Jak idiotka, podniosłam rękę do góry i pomachałam Shenowi na powitanie.
-Cześć Shen. Dobrze Cię widzieć. Jest chyba trochę później, niż myślałam.... Proszę, wejdź.
Sytuacja była co najmniej niezręczna, jednak byłby jeszcze gorsza, gdybym kazała czekać mężczyźnie na ganku. Dlatego, jeśli ten zbyt długo wzbraniałby się przed przekroczeniem mego progu, wówczas, złapałabym go za rękę i delikatnie wciągnęła za sobą do domu.
-Przepraszam Cię, naprawdę jestem kiepska, jeśli chodzi o czas... Proszę, rozgość się i daj mi dosłownie kilka minut. Wracam do Ciebie za moment. Obiecuję !
Zapewniłam, po czym czerwona jak piwonia szybkim krokiem oddaliłam się do swojej sypialni. I gdyby tylko miała dźwiękoszczelne ściany... mogłabym wykrzyczeć całą swą frustrację.
_________________
#66cccc
~Uważaj, z kim zadzierasz… bo nagle z kota może zrobić się pantera!~
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!