Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Strażniczka Godność: Zinoviya Avdeyev Wiek: 36 lat Rasa: Lunatyk Wzrost / waga: 170 kg / 61 kg Aktualny ubiór: czarne spodenki, biała koszulka Znaki szczególne: wiele blizn wojennych na ciele Zawód: posłaniec? Pod ręką: jakieś drobiazgi po kieszeniach Broń: pistolet Desert Eagle, wojskowy nóż Bestia: Conspectum
Dołączyła: 29 Lip 2014 Posty: 17
Wysłany: 29 Lipiec 2014, 21:27
Było trudno im się dogadać. Lepiej wychodziło czynienie swojego (a i tak nie wybitnie profesjonalnie), niż poruszanie jakichkolwiek tematów w rozmowie. Zajęła się, zgodnie z jej prośbą, znieczuleniem. Wyjęła trzy odłamki kuli i raczej żaden inny w ciele nie pozostał, ale drobinki zawsze mogły się ukruszyć... Porządny lekarz winien się tym do porządku zająć. - Wyłaś jakbym ci gorący węgiel pod skórę wkładała, a uwierz, już to robiłam. - A jakże, miała dość jej krzyków. W pewnej chwili przystawiła umazaną jej krwią rękę do ust, coby zamilkła. A kolejnym razem chwyciła za gardło. Miała nadzieje, że jej to wybaczyła. I ma szczęście, że trzeci raz jej nie zdążyła uciszyć. Byłoby mniej boleśnie, gdybyś się nie tarzała w tym błocie tak. W każdym razie, możesz sobie na pamiątkę zachować. Włożyła odłamki kuli w jej dłoń i posłała jej ironiczny uśmieszek. Sięgnęła po butelkę wody, napiła się; a wcześniej podała jej, pytając czy chce. Przetarła krople potu z czoła. Rana była grubo zabandażowana, ale i tak czerwień się przez gazę przebarwiała. Nie bardzo widziała sens podróżowania z takim czymś, ale poczeka, aż się zasklepi i przestanie panoszyć się z kolejnym wylewaniem krwi z jej organizmu (ma tam coś jeszcze?!) - Wspominałam o drugiej stronie. Miałam na myśli Stowarzyszenie Czarnej Róży. Organizacja zasiedlająca Szkarłatną Otchłań, mająca na celu walkę z bezprawnym wykorzystywaniem magii i magicznych istot przez ludzi. A czyni to MORIA. I SCR zamierza jej to uniemożliwić czym prędzej, nim dojdzie do kolejnego konfliktu, w którym będą walczyć armią cyrkowców wspieraną przez wojsko... A ja nie zamierzam patrzeć na tą ruinę w świecie ludzi, chcę by te światy działały oddzielnie i wierzę, że Czarna Róża ten plan pomyślnie zrealizuje. Zapewne co drugie wyrażenie było dla niej nowością. Wiedziała w ogóle o innych światach? O tym, czym są inne stworzenia tam pomieszkujące? Cóż, obecnie nie czas na dalsze tłumaczenie - muszą uciec nim nadejdzie świt, a nastąpi to za niespełna godzinę. Właściwie, to już się zaczyna powoli jaśnić... - Staraj się nie nadwyrężać tej strony. Na pozostałe rany nie ma czasu, musimy iść w te skały. Między nimi, za jakieś dwieście metrów krętej drogi, prowadzonej w wąskich przejściach i częściowo po wodzie, jest przejście, które zaprowadzi nas do innego świata. Wycieczka tam może być bardzo problematyczna z twoim stanem zdrowia. A w inny sposób nie przeniosę cię do Naszego świata. Wzdychnęła ciężko. Nie widziała by ten plan miał szanse powodzenia. - Gdybyśmy tylko mieli kompas do podróżowania... - Powiedziała do siebie, ale Anna miała szanse to usłyszeć.
Jak to mówią - te same bieguny się odpychają. Można to samo powiedzieć o osobach, które posiadają podobne charaktery. W wypadku Anny i tej kobiety - niewyparzony język, który z chęcią by coś powiedział zgryźliwego i nietaktownego.
Cóż. W normalnych warunkach, to by ją uśpili przed operacją i problemu by nie było - pacjent cichy, pacjent nieruchomy. Miód malina! Jednak nie na takie warunki natrafiły. Były na skraju jakieś łąki, gdzie były tylko one i jakieś robactwo. Z jednej strony dobrze, gdyż dało to w pewnym sensie ukojenie Annie - ciągła ucieczka przez ostatnie godziny nie dawała jaj spokoju.
Dodatkowo ten piekielny ból w klatce piersiowej odwrócił jej wszystkie myśli oprócz jednego - ogniska w swoim ciele, które ją tak parzyło, przy pozbywaniu się go, że nie mogła się pozbyć od krzyków. Czy wybaczyła Rosjance za jej postępowanie, które miało na celu jej zamilknięcie? Tak, ponieważ było to potrzebne do zapewnienia im bezpieczeństwa.
Przyjęła odłamki kuli ze wzrokiem "Zabiję Cię za ten <<przezabawny>> charakterek". Leżały u niej w dłoni, brudnej od ziemi. Ale nie tylko jej dłoń była brudna. Jej całe ciało było w barwach brązu, czerwieni i szarości. Prawdziwa zmora. Mogłaby pójść straszyć do przedszkola.
Z trudnością podniosła się i oparła o drzewo. W milczeniu słuchała opowiadania Zinoviyi. Po drodze zebrało się kilka pytań. Niektóre pojęcia były jej obce, takie jak Szkarłatna Otchłań, Stowarzyszenie Czarnej Róży... I jednak istnieje świat, w którym ludzie stają się dziwnościami, a ona - normalnością.
- Czy... W Szkarłatnej Otchłani znajdę więcej... - przypomniała sobie słowo, którym nazwała ją kobieta - Cyrkowców? Czy jesteśmy jedynymi? A kim Ty jesteś? Opowiedz mi więcej o tym Stowarzyszeniu.
Nie żeby była na granicy życia i śmierci. Ona i tak chciała odpowiedzi. Pragnęła ich, tak samo jak spragnionemu wody. Jak głodnemu chleba, jak zmarzniętemu ciepła. Była to rzecz niezbędna do życia. Ona nawet nie pamięta swojej historii. Jej życie rozpoczęło się kilka godzin temu...
Gdy ona wyjaśniała gdzie mają się udać, to ona próbowała wstać. Musiała się przy tym opierać o drzewo. Bolało jeszcze gorzej niż przedtem. Nie wyobrażała sobie, że teraz musi jeszcze iść do tych skał i jeszcze dalej... Nie, ona na pewno się pomyliła. Ta brama nie mogła być tak daleko. Coś jej tam świtało w głowie... A może jej się tak wydawało?
Mowa o kompasie... Przypomniała sobie o swoim. Wyciągnęła go z kieszeni i za to włożyła tam odłamki kul. Podała kompas Rosjance.
- Nie chce mi się wierzyć, że coś w rodzaju portalu jest tak daleko. Może nie jest on magiczny - tu skinęła głową na trzymany już przez Rosjankę przedmiot - jakkolwiek to brzmi, bo nadal nie mogę przyjąć do wiadomości, że istnieje magia. Użyj tego i się upewnij czy dobrze idziemy. Nie zajdę daleko - Po krótkim namyśle dodała - Nie wiem skąd się wziął ten portal, ale mógł wybrać bliższą miejscówkę...
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Strażniczka Godność: Zinoviya Avdeyev Wiek: 36 lat Rasa: Lunatyk Wzrost / waga: 170 kg / 61 kg Aktualny ubiór: czarne spodenki, biała koszulka Znaki szczególne: wiele blizn wojennych na ciele Zawód: posłaniec? Pod ręką: jakieś drobiazgi po kieszeniach Broń: pistolet Desert Eagle, wojskowy nóż Bestia: Conspectum
Dołączyła: 29 Lip 2014 Posty: 17
Wysłany: 29 Lipiec 2014, 23:44
- Nie jestem Cyrkowcem. Jestem przedstawicielką Lunatyków, którzy sprawują pieczę nad porządkiem między światami. Was jest niewiele, gdyż, iż, ponieważ duża część zginęła na wojnie. Nieokreślona ilość ukrywa się w przeróżnych miejscach, obrażona na cały świat.
Stowarzyszenie stara się zapanować nad chaosem, bo nie tylko ludzie się dziwią tym "dziwom". Te "dziwy" także są podburzeni specyfiką ludzkości. Jest nas wystarczająco, by móc pokierować losami Szkarłatnej Otchłani i nie pozwolić na wtargniecie z butami na nasz teren nieproszonych gości. Trochę przekoloryzowania nie zaszkodzi, a właściwie mówiła tak, jak uważała, że się dzieje w tych krainach. Tak, doprawdy wierzyła, że SCR nie naruszy spokoju w świecie ludzi, że nie wtoczy się tutaj z jeszcze większym chaosem. Ale zdaje się, z bezstronnego punktu widzenia, że to nie będzie takie proste. Że to nawet jest zwyczajnie niewykonalne. - Przejście jest sekretne i nietrwałe. Samo się pojawia w jakimś miejscu i znika za jakiś czas. Właściwie nie mam pewności stuprocentowej, że nadal tutaj się znajduje. Ale co innego poczynić... Zamilkła. Ujrzała ten znajomy jej przedmiot, wykonany z bursztynu. Za wstawiennictwem jej słów zaświeciła się lampka, która zgasiła jej entuzjazm: czyżby był imitacją? - Wiesz, że tak wyglądają unikalne przedmioty, pozwalające na przemieszczanie się? Nie wiem skąd to masz, ale jeśli działa... Mamy jedną jedyną możliwość przedostania się tam tu i teraz. Powiesz kompasowi, że chcesz przedostać się do Lasu Drzwi w Szkarłatnej Otchłani. jeśli ci się powiedzie, ja również się tam przeniosę, swoją indywidualna mocą. Jeśli na pohybel tym słodkim planom się nie uda... zostanie nam przechadzka między skałami w poszukiwaniu przejścia... Plan idealny, zawierający się na część A i B! Tylko, że ta misja nie byłaby sobą, gdyby wszystko szło po myśli uczestników...
Zbliżał się terenowy wóz do nich, który było słychać już wraz z ostatnimi słowami kasztanowo-włosej. Za kilkanaście sekund tutaj przybędzie. I lepiej nie wiedzieć, kto to. - Kurwa mać. Szybko! - Wydała jej rozkaz. Sama zaś chwyciła za pistolet, ustawiła się za skuterem i wypatrywała celu. Zabicie kierowcy dawałoby jakieś szanse. Zna ten ryk silnika, podobne jeepy ma MORIA. I to wróżyło same złe rzeczy. - Jeśli prędko nie przybędę, zacznij wypytywać o Kasztanową Króliczkę! - Dała jej sygnał, że nie zamierza prędko stąd odejść. Musi coś zrobić z tym skuterem. I miała nadzieje, że zniknie, zanim tamci się zjawią.
- Porąbane to wszystko - skwitowała krótko.
Nie rozumiała w większości tego, o czym ona mówiła. Nic dziwnego, gdy Rosjanka mówiła jej uproszczone informacje. Byłoby łatwiej, gdyby mogła o tym wszystkim przeczytać. Jeżeli każdy przedstawiciel Lunatyków jest tak samo dziwny jak Zinoviya, to ona daruje sobie rozmowy i wszelkie inne interakcję z tą rasą. Zabawne... gdyż zapewne Anna nie odstawała swoją dziwnością od reszty stworzeń. Jakie jeszcze twory napotka na swej drodze?
Idea Stowarzyszenia zaczynała jej się podobać. Oczywiście nie wiedziała o różnych skazach, które ciążyły na każdej rzeczy i istnieniu. Zdawała sobie sprawę, że nic nie jest takie piękne, jak nam to opisują i przedstawiają. Jednak Annie nie przeszkadzałoby wkroczenie magicznych istot do świata ludzkiego. Szczerze jej to nie obchodziło co się stanie z tym światem, tak samo nie doceniała wartości życia. Jesteśmy i w drugiej chwili może nas nie być. Więc po co się nad tym rozwodzić?
Zaszokowała ją informacja o kompasie.
- To nie jest możliwe, żeby był... magiczny - to słowo ciężko było jej wymawiać. Kojarzyło jej się z wróżkami, przesłodkimi stworzonkami i światem oblepionym różem i słodkością.... Nie lubiła takich klimatów.
Właśnie miała zapytać, czy kompas może sam się przenieść. Nie miała takiego przedmiotu w MORII. Prawdopodobnie jeśli go posiadała przed trafieniem na stół laboratoryjny ale dźwięk samochodu, chyba terenowego zmienił jej zamierzenia. Nie mogły tu dłużej zostać. I jeśli to MORIA... nie zdołają uciec.
Chciała jej rzucić niemiłą uwagę o tym, że jest osobą, której lepiej się nie rozkazuje, bo może to się źle kończyć, ale znała powagę zaistniałej sytuacji. Złapała kompas, rzucony przez kobietę. Otworzyła go i myśl o tym, że musi do niego przemówić wydała jej się dziwna.
Kasztanowa Króliczka?
Nie traciła czasu na słodko brzmiące przezwiska. Nie przejmowała się też samą Zinoviyą. Poradzi sobie sama, a ona będzie spełniała rolę balastu.
- Em... Zabierz mnie do Lasu Drzwi w Szkarłatnej Otchłani.
Już miała powiedzieć, żeby się zmywały z tego miejsca, bo kompas nie zadziałał, a tu poczuła początkowe mrowienie, a następnie mocne szarpnięcie. Cała gama kolorów przeleciała jej przed oczami, a ona sama czuła się, jakby ulatywała - nie czuła gruntu pod swoimi nogami. To uczucie wywołało kolejne wspomnienie, chyba pierwsze przed schwytaniem Anny - gdy leciała na swych pięknych, białych skrzydłach.
W taki o to sposób Anna przedostała się do Szkarłatnej Otchłani.
Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Strażniczka Godność: Zinoviya Avdeyev Wiek: 36 lat Rasa: Lunatyk Wzrost / waga: 170 kg / 61 kg Aktualny ubiór: czarne spodenki, biała koszulka Znaki szczególne: wiele blizn wojennych na ciele Zawód: posłaniec? Pod ręką: jakieś drobiazgi po kieszeniach Broń: pistolet Desert Eagle, wojskowy nóż Bestia: Conspectum
Dołączyła: 29 Lip 2014 Posty: 17
Wysłany: 30 Lipiec 2014, 15:58
Wypatrywała na muszce samochodu, spodziewając się, że zaraz ujawni się na wzniesieniu, wyjrzy spomiędzy drzew i ruszy prosto na nią. A jechali tutaj za śladami opon skutera.
Odkręciła bak z paliwem. Odpaliła skuter. Jeep ukazał się. Anna zniknęła. Strzeliła w szybę słaniającą kierowcę. Spudłowała. Ruszył, stojąc na maszynie jedną nogą, i kierując nią jedną ręką. Pojazdy jechały ku czołowej kolizji. Strzelała z pistoletu, mając marne szanse na trafienie, ale w końcu drasnęła ramię jednego z dwójki facetów.
Dodawała sporo gazu, ledwie utrzymywała równowagę. Pasażer miał karabin i ostrzeliwał z niego jej skuter, a dzieliło ich niewiele i tylko spore wyboje nie pozwalały ucelować ofiary. Ona jednak zniknęła. Przeniosła się. Skuter wybuchnął, wpadając na prawy błotnik jeepa, którym kierowca nie zdołał w porę uciec z miejsca kolizji
Pasażer przeżył, a wszystko inne było spalenizną.
Lunatyczka doznała poparzeń na ciele, bo, pomimo, że zniknęła, to jeszcze przez pewien czas się tutaj znajdowała, w związku z czym była uczestnikiem pożaru. Z tego tez powodu trafiła do innego miejsca niż zamierzała, bo nie zdołała w pełni pokierować mocą. Plan jej nie wypalił, ale nie wszystko zostało stracone. Anna się teleportowała, więc wciąż jest nadzieja na dostarczenie przesyłki.
Karciana Szajka: Pik Godność: Anastasia Hebi Charlton Wiek: martwi czasu nie liczą Rasa: Martwy kot. Strach Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi Wzrost / waga: 169 cm/47 kg Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi. Zawód: miłosny Pan / Sługa: - / Mirana Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet. Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset) Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka Stan zdrowia: przeziębiona, ha! Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany) SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
Dołączyła: 09 Mar 2014 Posty: 535
Wysłany: 31 Maj 2015, 19:53
Całą drogę z domu zastanawiała się czy dobrze zrobiła wybierając na swoją ofiarę nie kogo innego, a Amelię. Nie chciała wielu kłopotów, jednak ich brak w czasie marszu również okazał się nudnym. Co innego, gdy w jej obronie stanął Eliot. Ha! Może jednak wielki błąd popełniła nie pozwalając mu za nimi pójść lub też nie pozostawiając w razie czego ani jednej wskazówki, gdzie też by je mógł znaleźć. Czy w ogóle wiedział, że zmierzają do Krainy Luster?
Sama cieszyła się na tę wyprawę. Dawno w swoich rodzinnych stronach nie była. Zmęczenie światem ludzi doprowadziło ją do takich rozrywek, jakimi właśnie się zajmowała – porywanie dla samego porwania. Po drugiej stronie mogła pozwolić sobie na zdecydowanie więcej. Swobodnie rozłożyć ogony, nie ukrywać swoich uszu, jak teraz z niewidzialnym Brzaskiem u boku, który dbał o zachowanie pozorów.
Dzięki ciemnościom nóż trzymany w ręce nie powinien być przez postronnych obserwatorów dostrzegalny, a i sama kotka starała się wybrać takie ulice, którymi zbyt wielu by się nie pałętało. Nie miała pewności co Amelii strzeli do głowy, być może nagle zacznie kombinować w nadziei, że ktoś ruszy jej na pomoc, nie daj boże przekonana, że trafi akurat na innego magicznego. Ech, jeszcze by to się okazało prawdą i kolejny problem jak znalazł. Na szczęście i nieszczęście przy okazji też, wszystko szło idealnie nudno. Aż sama miała ochotę w jakiś sposób narozrabiać. Jakiś drobny upływ krwi – chyba nikt tego nie zauważy, a jeśli uda jej się jakimś cudem wrócić do domu, nie będzie po tym ani śladu, a Hebi już nie odnajdą. Nyahahah
Oczywiście, jeśli Amelia próbowała nawiązać jakąkolwiek rozmowę, chciała się czegoś dowiedzieć, czy też zaczynała z jakichś powodów marudzić, to kotka udzielała jej dość ironicznych, ale zawsze, odpowiedzi – pełen komfort naszej agencji turystycznej!
Kiedy już po kilkunastu minutach droga zaczynała jej się dłużyć, a do szczeliny między światami jeszcze spory dystans pozostawał do pokonania, postanowiła działać i nieco wspomóc dziewczynę w tułaczce. W momencie, gdy najmniej by się spodziewała, Anastazja chwyciła pewniej sztylet, jednak za jego ostrą część po to, by trzonem po uderzeniu w głowę ofiary nieco ją otumanić – chciała by straciła przytomność, a jeśli udało jej się to osiągnąć, natychmiast złapała upadające na ziemię ciało, sztylet schowała z powrotem do buta i biorąc wiotkie ciało na ręce przyspieszyła kroku.
- Uroczy wieczór na mały bieg, nie uważasz Brzasku, nya? – Zwierz w dalszym ciągu znajdował się tuż przy niej i bez problemu nadążał. W końcu nie było to zawrotne tempo, ale i wlec się jak ślimaki nie miała zamiaru. I niespodzianka dla baletnicy będzie większa, jak tylko się przebudzi od razu przywita ją Kraina Luster.
Dalszą drogę pogrążyła się w ciszy, żegnając się w myślach na jakiś czas z tym światem. Nawet przyszło jej trafić do tak dziwnie klimatycznego miejsca, że nie mogła się powstrzymać by po raz kolejny dziś obnażyć swoje kły. Zdecydowanie sama, bez zbędnego ciężaru jeszcze tu zajrzy. Ale nie teraz. Teraz miała inne plany.
Lubię deszcz. Ten przyjemny deszcz.
Już nie dlatego, że jest wtedy pochmurno, ale dlatego, że jest zauważalnym i odczuwalnym. To miłe być przez kogoś widocznym, a jeszcze milszym pomocą mu służyć.
Bycie pomocnym sprzyja odnajdywaniu równowagi.
Smaki natury.
W dłoni trzymałem słoiczek soku z owoców leśnych, zrobiony na tradycyjnym przepisie babci. Soczystego szkarłatu poziomka, alizarynowej czerwieni malina, srebrzystego antracytu jagoda i kwasowej czerni aronia. Wyszukane i idealne proporcje.
Odpowiednio dobrana proporcja sprawia, że wszystko staje się łatwiejsze.
Mój zasób słów stał się ograniczonym.
Miewam problemy z najbardziej prostymi wyrazami, a pamiętam takie, których znaczenie niekoniecznie jest przeze mnie w pełni zrozumiałe -wśród tych drugich zagubiły się także te podstawowe słowa.
Afazja jest trudna, ale lekarz mówił, że z czasem przeminie; czasem wypełnionym ćwiczeniami. Będzie mi tym łatwiej, czym mniej będę obawiał się swoich słów i czym lepiej będę z nich korzystał.
Czasem od słów lepsze są gesty i spojrzenia, ale nie można się ograniczać w wielkości pojmanego przez usta słowotoku.
Ograniczanie nie sprzyja proporcjom, a nieodpowiedni dobór składników zagłusza równowagę.
Brak słów nie sprzyja znalezieniu dobrego smaku natury, a zły smak potrafi skazić wodę.
Samurajska katana.
Porzuciłem tę szabelkę w kąt. Nie chcę jej, nie potrzebuję oręża wojennego.
Wystarczy mi burzliwa przeszłość.
Często raniłem, wcześniej jeszcze bardziej; wystarczy z mojej strony strącania równowagi, oszukiwania proporcji, ograniczenia swojego pola widzenia.
Dość już zsyłania deszczy psujących smak moich słów! DOŚĆ TEJ NIESTABILNOŚCI, NIKOGO WIĘCEJ JUŻ NIGDY NIE SKRZYWDZĘ!
Odzwyczaiłem się od potrzeby zażywania wykwintnych posiłków czyimś kosztem. Jedzenie to dalekiego rzędu rzecz.
Radzę sobie w towarzystwie pozytywnych emocji, z dala od zgiełku rozpaczy i bólu. Pragnę życzliwości, dobroci, chcę być uczynnym. Rozmnażam czyjeś pozytywne chwile, wydłużam ich czas trwania – to jest mój najlepszy posiłek.
Widziałem spadające gwiazdy, dużo gwiazd, więcej niż kiedykolwiek przedtem.
Mam je w dłoni, weź je, niech wokoło Ciebie krążą, niech zmaterializują ci moją dobroć; te gwiazdy to moje intencje, to moje marzenia.
Bierz wszystko, wszystko co mam, pożyczaj. Nic pod zastaw, niewiele chcę w zamian. Pożyczaj - bez ograniczeń, niech moja proporcja sprzyja twojej równowadze.
Się rozpadam na części, lecz nic na tym nie tracę, a zyskuję to, co utraciłem; to, w co nie wierzyłem; to, co zatraciłem w swojej wierze.
In Nomine Noctis, jestem na powrót tym, kim być powinienem.
TO WSZYSTKO JEST MOJĄ AUTOTERAPIĄ!
Noritoshi's rebirth. My rebirth is my dawn.
Przysiadłem na jednej z wyższych skał by móc spojrzeć we wschodzącą kule ognia; by ujrzeć słońce tak pięknie iskrzące się pomiędzy drobnymi obłokami chmur, ponad cieniami wieżowców Glassville, głaskanych chłodem mijającej nocy. Woda pośród skał odbija moją uskrzydloną postać, a ja już nie obawiam się tego, czym jestem, lecz zarazem zacząłem obawiać się skutków, jakie ktoś może wyrządzić swoimi nieodpowiednimi czynami – dlatego staram się pokazywać tyle siebie, ile mogę; tym, którym mogę. To moje brzemię po burzliwej przeszłości; to ten niedoskonały sok, który muszę wypić; to ten kwaśny deszcz, jaki spomiędzy chmur wypuściłem. To przeszłość, którą muszę trzymać blisko, ale na łańcuchu.
Bo wroga trzeba mieć najbliżej siebie; w niewoli mieć wroga zamieszkującego w samym sobie.
Siedziałem ze słoiczkiem prawdziwego soku leśnych owoców i z białą doniczką krzaka czerwonej róży, którego piękny, czerwony kwiat właśnie się rozwijał.
Godność: Raven Black Wiek: Wygląda na dwadzieścia parę Rasa: Kotostrach Lubi: Wszystko co piękne i uroczę, czekoladę, zwierzęta i dobre książki | Krew, broń palną oraz białą, walkę Nie lubi: Owadów, kłamstw, spisków | Różowego, beznadziejnych żartów Wzrost / waga: 160 cm + 5 cm dzięki butom/ 50kg Aktualny ubiór: Fabułka: jasno-beżowy sweterek z rękawkami 3/4 w czarne kropki, czarna, zwiewna spódnica do połowy uda, jasne buty na obcasie, czarna torebka, złoty łańcuszek do połowy piersi, złota bransoletka, specjalne pasy do trzymania noży na brzuchu oraz na udzie, zakryte przez spódnicę. Znaki szczególne: Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon Pan / Sługa: - / Egon Pod ręką: Cała masa noży, dwa pistolety, trochę pieniędzy, telefon, słuchawki, kilkanaście paczek zapałek, worek zapalniczek, ulubiona książka Broń: Noże, spluwy, pazurki. Bestia: Forets - Shiro Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Rewelacja
Dołączyła: 07 Kwi 2015 Posty: 356
Wysłany: 16 Sierpień 2015, 16:48
Szuka odpowiedzi, od kiedy tylko umarła. Dlaczego? Pytał złowrogi głos, jakby obawiał się usłyszenia prawdy. Po chwili milczenia, głębszego zastanowienia odpowiedziała trzema prostymi słowami, które sprawiły, że złowroga istota w głowie jakby się skurczyła, przygasła. -Nie chcę żyć w kłamstwie, co w tym złego? Chcę znać prawdę taką, jaka jest. Bez względu na wszystko będę dążyć do jej poznania. -Demon jej przeszłości dał o sobie ponownie znać, a wcześniejsze przygaszenie zniknęło bezpowrotnie.- Jesteś półduchem – rzekł ze złością. – Wiem – odpowiedziała spokojnie. Zastanawiając się, co dalej. Szukać zrozumienia? Przyjaciół? Prawdy? A może zostawić to wszystko i skupić się na samotnej i bezproblemowej samotności? Nie wiedziała. Ze zdenerwowania przegryzła wargę, kiedy lodowate krople wody spotykały się z ciałem. -To jeden z minusów bycia kotem- przekonała się w myślach i długo zastanawiałam. Jedno było pewne, musiała skończyć z problemami, chociaż na chwilę o nich zapomnieć. Wyjęła jeden z noży, znajdujących się w płaszczu i wtedy to dostrzegła. Jedno oko błyszczało fioletem, a drugie niebezpieczną czerwienią. Stąd te wszystkie dziwne przemyślenia, pewnego rodzaju zagubienie we własnym umyśle i to dziwne uczucie, które od ostatniego rozstania i nieplanowanej drzemki w kościele dawało o sobie znać. Straciła kontrolę, o którą zawsze tak dzielnie walczy, a bestia potajemnie zerwała się z łańcuchów. Walczyła z nią przez chwilę, by odzyskać pełną świadomość.
Po chwili w pełni świadoma kotka rozejrzała się po okolicy i ze zdziwieniem musiała przyznać, że nie ma pojęcia, jakim cudem pokonała całą te trasę. Ba! Ona nie miała pojęcia, gdzie w tej chwili się znajduję. Zza małych, szarych chmur dało dojrzeć się promienie słoneczne, które zwiastowały najprawdopodobniej wschód słońca, choć tego również nie była pewna. Jednak sądząc po wszech ogarniającej ciemności, musiał być to wschód. Uniosła głowę do góry, by spojrzeć na ledwo widoczne, jednak dalej ochoczo migające gwiazdy na tle jaśniejącego nieba. W oddali zauważyła spadająca gwiazdę, przez co westchnęła cicho. Od bardzo dawna wiedziała, że one nie spełniają życzeń i nie ważne jak bardzo, by się tego chciało, jak wspaniałe i szlachetna była prośba do płonącej skały, która tworzy przyjemną dla oka smugę, ona nigdy nie miała prawa się spełnić. Opuściła głowę i spojrzała przed siebie, lekko drgając, ujrzawszy czyjaś sylwetkę na największej skale, z której był idealny widok na niebo, słońce oraz miasto z rzucającymi cień wieżowcami. - Tchórzu!- wykrzyczała ze złości bestia złapana na łańcuchy.- Co znowu?- zapytała ze zrezygnowaniem- Jesteś wariatką i tchórzem jednocześnie, więc to nic dziwnego, że ich spłoszyłaś. Może z nim pobędziesz dłużej niż trzy godziny, co? A może ucieknie, zanim otworzysz gębę, bo zobaczy mokrego kota i zwieje? Kto wie! A teraz idź tam i zagadaj, chce się dobrze bawić!- zawołała szalonym głosem bestia, jednak nie chciała wyrywać się z łańcuchów przez najbliższy czas, ponieważ była zmęczona. Raven zastanawiała się chwilę, czy warto spróbować ''szczęścia'' z kolejną osobą, ale stwierdziła, że najwyżej ucieknie. Nie wiedząc czemu, podeszła do niego bardzo cicho. Niczym kotka skradająca się do swojej ofiary, choć porównanie było adekwatne do sytuacji, on nie był jej ofiarą pod żadnym aspektem. – Cześć – przywitała się, stanąwszy obok i odwracając głowę w jego stronę. Odwróciła prawe, kocie ucho w bok, by lepiej zlokalizować dźwięk, który okazał się ptakiem startującym z liściastego drzewa.
_________________
Przez noc droga do świtania, Przez wątpienie do poznania, Przez błądzenie do mądrości, Przez śmierć do nieśmiertelności.
#d23b68 | #a4254b Retro z Egonem: Szary, puchaty sweterek, pastelowo-różowa spódnica, białe rajstopy w delikatnym wzorkiem w różowe kwiaty, jasno-różowe buty na obcasie, szara parasolka w czarne nutki.
Retro z Yako: Słomiany kapelusz z kwiatami oraz wstążką, ciemne okulary przeciwsłoneczne, jasno-żółta sukienka za kolano z brązowym paskiem, łańcuszek na szyi w kształcie kotka, brązowe sandały na lekkim obcasiku.
Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers Wiek: 20-22 Rasa: Strach lub Straszka Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym! Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie
/ Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera. Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka Pan / Sługa: ? / - Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko Bestia: Avi, Cauchemare Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
Dołączył: 16 Lip 2012 Posty: 776
Wysłany: 16 Sierpień 2015, 19:29
Starałem się co jakiś czas nadzorować okolicę swoją mocą wyczuwania aury, aby czuć się bezpiecznie. Nie chcę w końcu wystraszyć przypadkowego turystę spragnionego świtu, bo choć motyle są piękne, to niekoniecznie w wydaniu humanoidalnym także tę właściwość dziedziczą. Uaktywniona moc pokazała mi, że niebawem zjawi się przy mnie... no właśnie, czyżby Straszka o kocich atrybutach? Czy może moja moc mnie oszukuje? Zbliżyła się niepostrzeżenie, bezgłośnie, a to domena kotowatych stworzeń.
I pamięć przywiała mi przed oczy obecną Hebi - Kotkę, która stała się Strachem.
Burzliwy był okres, kiedy jej to uczyniłem, a wówczas wcale się nie kontrolowałem. Gdybym mógł, cofnąłbym czas, aby to się nie stało.
Mam tylko nadzieje, że sobie radzi w nowym świecie... że kiedyś mi wybaczy.
Gdybym nie miał pewności że to nieczłowiek ku mnie zmierza, nie pozwoliłbym na spotkanie. W przeciwnym wypadku nie mam potrzeby kryć się ze swoją innością. Tylko... czemu zmierzała ku mnie? Czego ode mnie oczekiwała? I proszę, przywitała się, a ja również na nią spojrzałem.
- Um...
Zakleszczyło mi mowę na tak prostym słowie. Ale spokojnie Nori, weź głęboki wdech i poruszaj ustami zgodnie z wymową tego słowa. Dobrze! A teraz spróbuj powoli wyszeptać...
- Cześć.
...o, tak właśnie!
Dobra, więc.. co dalej?
- Też szukasz... wielkiej, gorącej kuli? - bo jak się wymawia Słońce, to zapomniałem. Szczęście, że istnieje coś takiego jak wyrazy bliskoznaczne i coś takiego, jak definicja. - Jeśli dobrze zliczyłem, powinno... - jakie to było słowo? Hmm... o! - powinno bawem-nie przyjść w gó-rę.
Ach te trudności ze słowami, wypowiadanie ich w powolnym tempie i stawianie pauz pomiędzy nimi. Mnie już to przestało niecierpliwić, ale... ale rozmówcy często mają inne zdanie, a inne zdanie mnie dodatkowo stresuje i utrudnia tę czynność.
Godność: Raven Black Wiek: Wygląda na dwadzieścia parę Rasa: Kotostrach Lubi: Wszystko co piękne i uroczę, czekoladę, zwierzęta i dobre książki | Krew, broń palną oraz białą, walkę Nie lubi: Owadów, kłamstw, spisków | Różowego, beznadziejnych żartów Wzrost / waga: 160 cm + 5 cm dzięki butom/ 50kg Aktualny ubiór: Fabułka: jasno-beżowy sweterek z rękawkami 3/4 w czarne kropki, czarna, zwiewna spódnica do połowy uda, jasne buty na obcasie, czarna torebka, złoty łańcuszek do połowy piersi, złota bransoletka, specjalne pasy do trzymania noży na brzuchu oraz na udzie, zakryte przez spódnicę. Znaki szczególne: Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon Pan / Sługa: - / Egon Pod ręką: Cała masa noży, dwa pistolety, trochę pieniędzy, telefon, słuchawki, kilkanaście paczek zapałek, worek zapalniczek, ulubiona książka Broń: Noże, spluwy, pazurki. Bestia: Forets - Shiro Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Rewelacja
Dołączyła: 07 Kwi 2015 Posty: 356
Wysłany: 16 Sierpień 2015, 20:02
Nowopoznany osobnik płci męskiej wydawał się Raven bardzo niepewny w swych wypowiedziach. W pewnej chwili na myśl jej przyszło, że ów osoba ma trudności w znalezieniu odpowiednich słów. – Kolejny czubek, akurat, żeście się dobrali! Hahah!– zakpiła jej druga osobowość, ale kotka nie widziała w tym niczego nadzwyczajnego lub zabawnego, dlatego przemilczała opinię swojego demona i uśmiechnęła się przyjaźnie.- Tak, wschód słońca to coś niezwykłego – powiedziała niemal rozmarzonym tonem – Masz rację, już niedługo zobaczymy coś więcej niż promienie – usiadła na mniejszej skale obok niego – Jestem Raven – podała mu rękę i zabawnie poruszała uszami, by go odstresować, ponieważ jak sama zdążyła zaobserwować lekko się spiął. – Długo tu już jesteś? – zapytała z lekko wilgotnymi włosami, które zaczęły przylepiać się do jej policzków i czoła – Deszcz jest taki wspaniały, ale kiedy zimna kropa na mnie spadnie, to czuje się jak zbesztany wodą kot – chciała nawiązać jakaś dłuższą rozmowę, nawet jeśli oznaczało to głównie jej mówienie. Przyjrzała mu się dokładnie i dopiero teraz – siedząc- zdała sobie sprawę jak wysoki jest jej nowy towarzysz. Z jej ledwie 165 centymetrami w butach, czuła się maleńka i przytłoczona jego ogromem, ale tylko przez chwile. Machnęła kilka razy ogonem, starając się go osuszyć, lecz nie był on mokry, a wilgotny więc jedynym rozwiązaniem było czekać, aż sam wyschnie. Gładziła go chwilę, patrząc na znikającą prawą dłoń – Na pewno się wystraszy – pomyślała i westchnęła w duchu. – Trochę straszne, co? Znikać tak w najmniej odpowiednich momentach, nie wiedzieć kim tak się naprawdę jest, zastanawiać się po co, to wszystko.. – powiedziała smutnym tonem. Zaczesała dłońmi długie, białe włosy, ukazując bliznę na prawym policzku i westchnęła pod nosem. – Ale wiesz, bycie takim wcale nie jest takie złe – uśmiechnęła się, starając ukryć lekki żal do prawdopodobnie samej siebie.
Przymknęła powieki i odchyliła głowę do tyłu, sprawiając tym samym, że jasne promienie słoneczne padały na jej rozluźnioną twarz. - Często tu przychodzisz? - zapytała, chcąc przerwać nowo powstałą ciszę, która może nie była przygnębiająca, czy irytująca, ale na pewno nie intrygująca.
_________________
Przez noc droga do świtania, Przez wątpienie do poznania, Przez błądzenie do mądrości, Przez śmierć do nieśmiertelności.
#d23b68 | #a4254b Retro z Egonem: Szary, puchaty sweterek, pastelowo-różowa spódnica, białe rajstopy w delikatnym wzorkiem w różowe kwiaty, jasno-różowe buty na obcasie, szara parasolka w czarne nutki.
Retro z Yako: Słomiany kapelusz z kwiatami oraz wstążką, ciemne okulary przeciwsłoneczne, jasno-żółta sukienka za kolano z brązowym paskiem, łańcuszek na szyi w kształcie kotka, brązowe sandały na lekkim obcasiku.
Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers Wiek: 20-22 Rasa: Strach lub Straszka Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym! Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie
/ Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera. Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka Pan / Sługa: ? / - Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko Bestia: Avi, Cauchemare Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
Dołączył: 16 Lip 2012 Posty: 776
Wysłany: 18 Sierpień 2015, 09:21
Obserwowałem dokładnie jej naturę, przez co nie stało się dla mnie problemem wyłapanie w niej dziwu, który był drugą jaźnią, lecz widziałem to w inny sposób - tak, jakby to nadal była ta sama, ale w jednej chwili zmieniała swoje oblicze na pogardliwe, kpiące - po prostu demoniczne.
To nie wróży nic dobrego!
Uśmiecha się przyjaźnie, potwierdza moje słowa, podaje imię. Czemu to czyni, czemu jest miła?
To nie wróży nic dobrego!
Ale to także jest przyjemne - chcę być dla niej tak samo miły!
Kocie, trzepoczące się uszka. Zbyt dużo wspomnień czy może zbyt wielkie marzenia; że aż tak bardzo zwróciły mą uwagę i przykleiły do siebie mój wzrok?
- Ja jestem... od kilku i dziesięciu min. Jestem Noritoshi. - gestykulacją chciałem zobrazować kolejno wypowiadane słowa, które uciekały przede mną.
Jedna kropla...
- Co to z...zz.... - próbowałem powtórzyć to dziwne słowo, ale nie potrafiłem, co mnie niemiłosiernie - kurwa - zirytowało - kot z wodą? - zapytałem jakbym słyszał herezję. Nigdy nie słyszałem o kotach z wodą i z tymi z-coś! - To dlatego jesteś mokra? – podsunąłem sobie rozwiązanie niezrozumiałej dla mnie treści. Zmoknęło jej się, a dla mnie, lubiącego deszcz, nie było to nic nadzwyczajnego. Właściwie fajnie byłoby zmoknąć w promieniach wschodzącego słońca - chmurko, nadejdź, kędy ogrzejesz się od tejże, ujawniającej się nam, gwiazdy!
Gładzony ogon znowu przypominał mi o mojej ukochanej. Czy napotkanie istoty o podobnej jej cechach powinno mi być dane? Czy jest w tym jakiś cel?
Świat jeden wie.
No proszę, przezroczysta dłoń, aura mnie nie okłamuje, a to znaczy...
że nie wróży nic dobrego
Też, ale..
- Mnie również się tak zni...znika, ot, to typowe. Często mi skrzydła zlewają się z otoczeniem w swojej barwie. Ale… czemu tak mówisz, czemu uważasz, że nie wiesz, kim jesteś? Mówiłaś że jesteś Raven, prawda? Więc jednak… jednak kimś jesteś!
Gdy ktoś obok mnie wylewał smutek, a wcześniej pokazywał swoją radość, mnie z automatu brała wylewność w uczuciach, które dotąd w rozmowie nagromadziłem i nimi chciałem zbojkotować pojawiającą się melancholię.
Tak było i tym razem, ale na ile mi starczy tego, nim objawię się pustką i jedyne co mi zostanie, to dzielić z tą istotą nicość?
- Bycie Straszką nie musi być straszne – wypowiedziałem słowa w które chciałem wierzyć. Była taka jedna, co rzucała się o wszystko i była ta o wiele piękniejsza, która jeszcze większą wrogość prezentowała. Albo nie, po prostu jej złości bardziej się obawiałem.
Nadal obawiam, bo nie chcę, aby trwała.
A gdybym tak do niej napisał list?
Czy często tu przychodzę? Przychodzę, przychodzę… ach!
- Rzadkość! - bo częściej przylatuję - Momentami tylko. Dobrze widać nadhoryzont i można się wspinać.
Objąłem wzrokiem wschodni kierunek i dostrzegłem koło czerwieni, wzbijające się ku górze i coraz bardziej zakazujące na siebie patrzeć, lecz do niemocy spoglądania jeszcze trochę czasu było, jeszcze można było się nacieszyć tym widokiem; nim rydwan pojawi się w pełni na nieboskłonie i upali twarz każdemu śmiałkowi, chcącemu za wszelką cenę zobaczyć potęgę woźnicy.
- Helios wschodzi! – krzyknąłem.
To nadal nie to słowo, którego zapomniałem, ale brzmi dla mnie lepiej niż rzucanie ciągu epitetów, mającego zastąpić mi docelowy wyraz.
Godność: Raven Black Wiek: Wygląda na dwadzieścia parę Rasa: Kotostrach Lubi: Wszystko co piękne i uroczę, czekoladę, zwierzęta i dobre książki | Krew, broń palną oraz białą, walkę Nie lubi: Owadów, kłamstw, spisków | Różowego, beznadziejnych żartów Wzrost / waga: 160 cm + 5 cm dzięki butom/ 50kg Aktualny ubiór: Fabułka: jasno-beżowy sweterek z rękawkami 3/4 w czarne kropki, czarna, zwiewna spódnica do połowy uda, jasne buty na obcasie, czarna torebka, złoty łańcuszek do połowy piersi, złota bransoletka, specjalne pasy do trzymania noży na brzuchu oraz na udzie, zakryte przez spódnicę. Znaki szczególne: Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon Pan / Sługa: - / Egon Pod ręką: Cała masa noży, dwa pistolety, trochę pieniędzy, telefon, słuchawki, kilkanaście paczek zapałek, worek zapalniczek, ulubiona książka Broń: Noże, spluwy, pazurki. Bestia: Forets - Shiro Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Rewelacja
Dołączyła: 07 Kwi 2015 Posty: 356
Wysłany: 19 Sierpień 2015, 21:29
Miło mi poznać – wyszczerzyła zęby, przez co widoczne stały się długie kły – Noritoshi – powtórzyła jego imie dla pewnego rodzaju sprawdzenia i machnęła lewym uchem – Nie miałbyś nic przeciwko, gdybym mówiła Nori? Sam rozumiesz… krócej jest i zastanawiać się nie trzeba ani martwić, czy czegoś się źle nie powiedziało – rzekła z lekką zadumą w głosie. W końcu nie przeszkadzało jej wymawianie całego ani nie miała z tym żadnego problemu, ale przez co w jej wypadku nie jest dziwne, nawyk do skracania, o ile jest taka możliwość, imion czy samych pseudonimów, zapytała o to nawet teraz. – Będziesz się śmiał, ale po drodze po tchnęłam się o coś i przewróciłam, lądując na mokrych zaroślach..- powiedziała rozbawiona. Nie do końca była to prawda, ponieważ nie pamiętała, jakim cudem przeszła drogę z kościoła, aż tutaj, ale stwierdzenie mogło być prawdziwe ze względu na złą przyczepność butów do tak śliskiego podłoża, jakim jest błoto. Odgarnęła mokre kosmyki z twarzy i potarła warkocza ręką, by sprawdzić, czy jest mokry. Jak się okazało, był tylko wilgotny, więc odetchnęła w duchu. – Mówisz, że też tak znikasz? – zdziwiła się lekko, ale nie na tyle, by ktoś, kto się nie przygląda, zauważył – Czyli też umarłeś i trafiłeś do innego ciała? – zapytała chłopaka, wstając i zaczynając krążyć między skałami. Milczała przez chwilę, analizując jego ostatnie słowa, na ten temat. – Zdajesz się wiedzieć, kim jesteśmy… - pomyślała, wskakując na jedną ze skałek i bilansując chwilę, by złapać równowagę – Nazwałeś mnie Straszką i twierdzisz, że wiem, kim jestem, ale tak naprawdę nie mam pojęcia. – przyznała smutno – Pamiętam, że umarłam i trafiłam do tego ciała…- zamilkła na chwilę – Wiesz kim tak naprawdę jesteśmy? Tymi Strachami, które są... no właśnie czym? Nie do końca umarłymi duchami? – kotka zadawała kolejno pytania, mając nadzieję, że Nori będzie w stanie na nie odpowiedzieć najlepiej jak potrafi, choć powinna się cieszyć, że w ogóle będzie mógł jej coś na ten temat powiedzieć. – Haha! Czy zna prawdę, czy też nie! Jest wariatem, co gadać nie potrafi i to się wie! – ponownie dała o sobie znać jej wewnętrzna bestią, szczękając przy tym łańcuchami, jakby chciała jej udowodnić, że zamierza się wydostać i przejąć kontrolę nad ciałem – Niedoczekanie twoje! – warknęła w myślach Raven i złapała ją w kolejne łańcuchy, chcąc zapobiec temu wszystkiemu, choć ból głowy powoli zaczynał się pojawiać. Przeskoczyła na kolejny kamień i z zadowoleniem stwierdziła, że tym razem nie miała większych problemów z utrzymaniem się na śliskim i niestabilnym podłożu. – A właśnie, wspominałeś, że czasami Twoje skrzydła zlewają się z podłożem, więc są prawdziwe? Nie chce Cię obrazić ani powiedzieć, że kłamiesz, ale sądziłam, że to tylko dodatek taki, że są nie prawdziwe, ale w takim wypadku muszę zapytać o jeszcze jedną rzecz. – zrobiła efektowną pauzę – Czy potrafisz latać? – pytanie było dziwne i zdawała sobie z tego doskonale sprawę, ale musiała wiedzieć. W końcu latanie to nie byle co! Wystraszyła się, kiedy nagle krzyknął o wschodzącym słońcu, przez co źle stanęła na kolejnym kamieniu i poślizgnęła się, lecąc do tyłu. Jednak tym razem nie musiała się obawiać o upadek, czy inną podobną temu rzecz, ze względu na wrodzoną kocią zwinność i dobry trening. Odwróciła się twarzą do szybko zbliżającej się ziemi, oparła na niej, bo z sięgnięciem problemów nie miała, w końcu kamienie wysokie nie były, obie dłonie i wybiła się w górę po skosie, by robiąc salto w powietrzu, miała pewność, że wyląduje na kamieniu tuż koło towarzysza. Niestety podczas obrotu jeden z noży wysunął się z czeluści płaszcza i przeciął gumkę podtrzymująca jej warkocz, dlatego teraz jej luźno puszczone pasma włosów targał lekki wiatr. – Wystraszyłeś mnie, ale to nie szkodzi – lekko się uśmiechnęła i schowała, a konkretniej to nabiła czubek palca ostrze i pchnęła je do tyłu, przez co z palca sączyła się krew. Possała chwilę skaleczenie, które zniknęło za sprawą jej leczniczej śliny.
_________________
Przez noc droga do świtania, Przez wątpienie do poznania, Przez błądzenie do mądrości, Przez śmierć do nieśmiertelności.
#d23b68 | #a4254b Retro z Egonem: Szary, puchaty sweterek, pastelowo-różowa spódnica, białe rajstopy w delikatnym wzorkiem w różowe kwiaty, jasno-różowe buty na obcasie, szara parasolka w czarne nutki.
Retro z Yako: Słomiany kapelusz z kwiatami oraz wstążką, ciemne okulary przeciwsłoneczne, jasno-żółta sukienka za kolano z brązowym paskiem, łańcuszek na szyi w kształcie kotka, brązowe sandały na lekkim obcasiku.
Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers Wiek: 20-22 Rasa: Strach lub Straszka Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym! Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie
/ Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera. Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka Pan / Sługa: ? / - Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko Bestia: Avi, Cauchemare Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
Dołączył: 16 Lip 2012 Posty: 776
Wysłany: 20 Sierpień 2015, 20:15
- Oczy-wiśnie. - zgodziłem się ze skróceniem imienia, obserwując kocie kły. Hebi ślicznie wyglądała z myszką tkwiącą między nimi i tak samo próbowałem zobaczyć Raven. Można już otwarcie przyznać, że z tęsknoty pragnie ją wszędzie zauważyć, a zjawienie się drugiego KotoStracha! – wykrzyczałem w myślach z euforii - jest dla mnie wielebnym momentem na pielęgnowanie jakże wielkich uczuć.
- Te mokre zarośla musiały mieć z metr nieprzeniknionej... mokrości. Czyli być zalewem. - chciałem powiedzieć stawem, ale to słowo mu nie pasowało mi przez swoje zbytnie podobieństwo do kości.
Wypatrzyłem jej zdziwienie - spoglądałem na nią tak dokładnie, że co wrażliwsza osóbka miałaby prawo poczuć się niewygodnie z natłoku nadmiernej obserwacji.
- Niepełnie tak, ale pdobnie - odparłem, szukając słów, kiedy w tym czasie Krucza zdecydowała się pospacerować po skałach.
- Tak jak rzeczesz, jest - przytaknąłem na jej pytania, zastanawiając się, czemu się chce w tym upewnić. Ach, bo powiedziała, że nie wie już kim jest. A czy te same pytania miewa w sobie moja Ukochana?
W jednej chwili zapragnąłem wiedzieć wszystko, cały strachy życiorys mojej rozmówczyni; aby pojąc, z czym borykać się może ta, którą tak bardzo, śmiertelnie, zraniłem.
Ale czy w ten sposób zdołam jej jakoś pomóc? Minęły miesiące, a ja wciąż się z nią nie widziałem -- to będzie trudne spotkanie, gdy do niego dojdzie.
Bo musi w końcu dojść, nie widzę innej możliwości.
Ponownie to zło, którego nie zrozumiałem, ujawniło się mojej wrażliwości.
- Czemu źle o mnie myślisz? – zapytałem wprost, nie wiedząc jak to właściwie ująć w słowa. Nie miałem właściwie pewności, że do mnie te emocje kieruje, ale nie było tutaj nic innego, co tak nagle mogłoby je wywoływać i zaraz potem rozjaśniać.
Że moje skrzydła miałyby być nieprawdziwymi? Uwielbiałem na nich latać, były jednym we mnie, co dodawało mi koloru w chwilach melancholii, ale były także i moim przekleństwem; nie większym jednak niż inne negatywy mnie wypełniające.
- Prawda i prawda. - Odparłem, przed tym uśmiechając się jej domniemaną ekscytacją wobec chęci spojrzenia na wszystko z przestrzeni, bez granic.
Poleciała w dół, potem w górę i, przez dziwny kształt w bok, ponownie wylądowała, rozstępując, niczym kurtynę, włosy. Przybiłem jej brawa na ten pokaz zwinności, a ona w tym samym czasie oznajmiła o wystraszeniu się.
Nie trzeba chyba mówić, że komiczność tej sytuacji była dla mnie oszołamiająca. Rozdziawiłem usta, przysłoniłem je dłonią i oświadczyłem szeptem:
- Przeprasiam.
A słowo nie było zdeformowane w brzmieniu z zamierzenia, ale pokolorowane moją dziecinnością, bo poczułem się jak za młodzieńca; tak, gdy zdarzało mi się coś niechcący uczynić, a miało to niemiłe, choć także i niewielkie, konsekwencje.
Aha, w natłoku burzliwości w psychice, zapomniałem całkowicie o niemiłych wydarzeniach z przeszłości; przeszłości całego swojego człowieczeństwa; nakrywając je pastelem miłego chłopca, za którego się wówczas uważałem. I którym nadal pragnąłem być.
Jedyna burzliwość to relacje z Iskrą i ten potworny czyn wobec Hebi. Wystarczająco, aby poczuć w sobie zgorzkniałą winę i nie na tyle dużo, by przez sumaryczny ciężar być zmuszonym do bezwzględnej kapitulacji.
- Chyba nie ta strona ostrza. - wskazałem niewinnie otwartą dłonią w kierunku noża, obserwując zanik sączącej się krwi w jej ustach.
Kiedyś lubiłem krew (głównie z racji wrodzonego głodu na emocje; podobnego temu wampirzemu na szkarłat), ale od śmierci Hebi kontakt z nią był dla mnie zbyt bolesny.
Teraz ucieszyłem się, że krew znikła.
I ucieszyłem tym bardziej, że znów widziałem fragment swojej Kotki.
- Chyba czas zacząć myśleć, że to spotkanie nie przypadkiem, a Twój przypadek jest mi doskonale znany, choć przecież się nie znamy. - stwierdziłem, unosząc dłonie i uśmiechem pokazując: wcale nie planowałem, ale tak wyszło – przypadek!
Godność: Raven Black Wiek: Wygląda na dwadzieścia parę Rasa: Kotostrach Lubi: Wszystko co piękne i uroczę, czekoladę, zwierzęta i dobre książki | Krew, broń palną oraz białą, walkę Nie lubi: Owadów, kłamstw, spisków | Różowego, beznadziejnych żartów Wzrost / waga: 160 cm + 5 cm dzięki butom/ 50kg Aktualny ubiór: Fabułka: jasno-beżowy sweterek z rękawkami 3/4 w czarne kropki, czarna, zwiewna spódnica do połowy uda, jasne buty na obcasie, czarna torebka, złoty łańcuszek do połowy piersi, złota bransoletka, specjalne pasy do trzymania noży na brzuchu oraz na udzie, zakryte przez spódnicę. Znaki szczególne: Blizna na prawym policzku, kocie uszy i puszysty (jak u persa) ogon Pan / Sługa: - / Egon Pod ręką: Cała masa noży, dwa pistolety, trochę pieniędzy, telefon, słuchawki, kilkanaście paczek zapałek, worek zapalniczek, ulubiona książka Broń: Noże, spluwy, pazurki. Bestia: Forets - Shiro Nagrody: Bursztynowy Kompas Stan zdrowia: Rewelacja
Dołączyła: 07 Kwi 2015 Posty: 356
Wysłany: 22 Sierpień 2015, 10:22
Zadowolona ze zgody na skrócenie jego imienia, machnęła ogonem, ponownie spoglądając na wschodzące słońce. Zastanawiała się, co tak naprawdę znaczy bycie Strachem. Czy to zwykłe znikanie w najmniej odpowiednim momencie, czy oprócz znikania pojawia się pożeranie emocji? A może tylko ona musi się nimi żywić, by przetrwać? Nie znała odpowiedzi na ostatnie pytanie, ale zdawała sobie sprawę, że o coś takiego pytać nie powinna, bo co Nori by sobie o niej pomyślał? Że tyle niewiedzy w jej życiu? Może, że chce z niego zażartować lub wystraszyć? Tego też nie wiedziała, ale teraz i tak wie więcej o sobie. Jest Strachem – nie martwym dachowcem, ma swoją nazwę i tylko to się liczyło w tej chwili.
Słysząc jego odpowiedź, zmartwiła się lekko, czyżby tylko ona została przeniesiona do ciała innej istoty? Czyżby to była pomyłka jej własnej duszy? Westchnęła w duchu –Czyli…- zaczęła, spoglądając na niego kontem oka- tylko ja utkwiłam w obcym ciele..? – niemal przeklnęła się w duchy, gdy wypowiedziała słowo ‘’obcym’’. Raven bardzo chciałaby, żeby to ciało było obce, żeby należało do wcześniej nieznanej jej osoby, żeby nie przypominało o znienawidzonej osobie. Zacisnęła dłonie w pięści, sprawiając, że po kamieniu spłynęło kilka kropel krwi. Spojrzała na rany na dłoniach, zastanawiając się, jakim cudem półduch ma w sobie krew. Nie powinna być jej pozbawiona? Przecież nie żyła. – To głupie! - pomyślała – Wybryk natury! – zawył głos w jej głowie, powodując lekki ból, a fioletowe dotąd oczy, błysnęły niebezpieczną czerwienią. – Zamknij się! – zarzuciła kolejne łańcuchy na demona, mając nadzieję, że znowu niewydostane się na zewnątrz.- Powiedzmy, że to moja tajemnica, czym były owe zarośla – zaśmiała się, stwierdzając, że może mieć w tym wypadku rację.
Zmarszczyła brwi, kiedy powiedział, że źle o nim myśli. – Nie myślę o Tobie źle, dlaczego tak uważasz? – nie myślała w ten sposób, nie ona przynajmniej, a jej wewnętrza kreatura. – Może to nie taki idiota, na jakiego wygląda, co? – potwór zachowywał się, jakby nic się nie stało, na co kota nerwowo poruszyła uchem. Zapowiadało się coś złego, czuła to. Możliwe, że kłótnia, ale nie była pewna.- Nie chciałam Cię urazić w żaden sposób, po prostu nigdy nie spotkałam nikogo ze skrzydłami, na których mógł latać – próbowała jakoś wyjaśnić sytuację, nie do końca będąc pewną, czy o ten fakt chodziło. Jednak sądząc po lekkim uśmiechu z jego strony, na pewno nie chodziło o to, ale w takim razie co było tego przyczyną? Czyżby odkrył jej ‘’drugie ja’’? Bez najmniejszego problemu, myśląc, że to jej prawdziwa natura, a to, co pokazuje, to tylko na pokaz?
Uśmiechnęła się, słysząc dziecięcą formę przeprosin, przez co jej humor bardzo się poprawił. – Jak już mówiłam, to nic wielkiego – posłała mu uśmiech, ponownie pokazując długie kły. Przetarła dłonie, rozmazując resztki krwi i z niesmakiem stwierdziła, że musi wytrzeć w coś ręce. Wyciągnęła trzy paczki zapałek i jedną zapalniczkę oraz książkę na dziś, zanim dotarła do paczuszki chusteczek nawilżających. Otworzyła ją, wyciągnęła jedną chusteczkę, wytarła ręce z krwi, spoglądając na malutkie ranki i schowała wszystko z powrotem do kieszeni, jednak słysząc, co mężczyzna mówi, wyciągnęła zapalniczkę. – Przypadek, czy nie, cieszę się, że mogłam Cię spotkać – ponownie się uśmiechnęła i rozbawiona spytała – Pokazać Ci sztuczkę?
_________________
Przez noc droga do świtania, Przez wątpienie do poznania, Przez błądzenie do mądrości, Przez śmierć do nieśmiertelności.
#d23b68 | #a4254b Retro z Egonem: Szary, puchaty sweterek, pastelowo-różowa spódnica, białe rajstopy w delikatnym wzorkiem w różowe kwiaty, jasno-różowe buty na obcasie, szara parasolka w czarne nutki.
Retro z Yako: Słomiany kapelusz z kwiatami oraz wstążką, ciemne okulary przeciwsłoneczne, jasno-żółta sukienka za kolano z brązowym paskiem, łańcuszek na szyi w kształcie kotka, brązowe sandały na lekkim obcasiku.
Godność: Noritoshi Ishiya. Sapphire Ayers Wiek: 20-22 Rasa: Strach lub Straszka Lubi: Kolory tęczy, deszcz, przyrodę! Bycie pomocnym! Wzrost / waga: 210 lub 190 cm / 100 lub 70 kg Aktualny ubiór: Fabuła: facet; kolorowa piżamka i kapcie
/ Retro-lis: facet; jasne jeansowe spodnie, kolorowy sweter, szary plecak. / Retro-brain: kolorowe: bluzka i dresowe spodnie Znaki szczególne: Dwie podłużne blizny na łopatkach, kilka mniejszych na ramionach. Posiada motyle skrzydła. Błękitne oczy i jasna cera. Zawód: ekspert ds. modelowania ryzyka Pan / Sługa: ? / - Pod ręką: fabuła: nic / retro-lis: wszystko Bestia: Avi, Cauchemare Nagrody: Czarodziejska Wstęga, Bursztynowy Kompas, Zegarmistrzowski Przysmak (1szt.), Animicus, Bolerko-niewidko
Dołączył: 16 Lip 2012 Posty: 776
Wysłany: 24 Sierpień 2015, 14:40
Nie umiałem sobie wyobrazić przebywania w innym ciele po swojej śmierci – wiele osób w ciągu sekund umiera, wybór był zdecydowanie zbyt duży, a jednocześnie, wtenczas, pozbycie się skrzydeł byłoby pożądaniem numer jeden. A teraz? Teraz było mi to na tyle obojętne, że nie widziałem przeszkód innych poza zwykłym przyzwyczajeniem się do części siebie.
- W obcym ciele, powiadasz? Gdy się kone, to nawet możliwa, tak myślę. A szyje to ciało było, wieższ? - zapytałem, szukając przez całą wypowiedź odpowiednich słów poprzez próby odniesienia się z nimi do rzeczy materialnych. Kona brzmiało podobnie do konia, myślę kojarzyło się z myśliwym, czyje z szyją, a wiesz ze zwierzęciem. Skojarzenia czasem tak mało pomyślne przybywały, że traciłem kontrolę nad końcówkami w natłoku niefortunnych powiązań obrazkowych.
Kwestię zarośli pozwolił jej zakończyć.
Czemu tak uważałem? To dobre pytanie. Złapała mnie w potrzebie wyjaśnienia tak nieoczywistego wniosku, co spotkało się z moim nieśmiałym tłumaczeniem się, odkładanym w czasie przez upierdliwe jąkanie się i tracony kontakt ze słownikiem.
- Bo... Ym... cz-czuję w Tobie przykrytą... n-nienanana... - no jakże się mówi słowo nienawiść?! Ach, chrzanić to. - niemiłością, tylko inaczej.
Człowiek który skonstruował samolot także, nie wierzył, że poleci. A jednak. Zaś o Ikarze każdy wie, a nikt nie wierzy. Zdolność latania bywa nieobliczalna.
- Z reguły skrzydła są po to, by na nich latać. - mało odkrywcze, wiesz? - Ale tak właściwie to nie mogę zbytnio nacieszyć się tą możliwością. Mam jednak nieodpowiednie proporcje. Ale potrafię się wspierać w tym i efekt nawet zadowalającym jest! – uśmiechnąłem się radośnie.
To nic takiego? Może, ale nie lubię krwi na widoku - lepiej się sprawdza jako płynąca po arteriach.
- Umorusałaś się jakbyś zatłukła świniaka. Chodź. - Powstałem, chwyciłem ją za rękę i pobiegłem w dół skały, w kierunku wody. - Czyste rączki wyglądają lepiej! - no tak, argument pierwsza klasa.
Pokazówka z zapalniczką w dłoni - to brzmi dziecinnie. Ale weźmy poprawkę, że jest magicznym stworzeniem i sytuacja przedstawia się już znacznie lepiej: pokaz z klasy niebezpiecznych(?) I nie mógł się powstrzymać przed kolejnym nawiązaniem do jej ciemnej strony, którą wciąż wyczuwał.
- Sztuczka z ogniem? Wydmuchasz fireballa? Aż taki ogień w Twoim wnętrzu goreje? – pytałem tak, jakbym oczekiwał twierdzącej odpowiedzi. Choć jednak wolałbym przeciwną – nie uśmiecha mi się tańcowanie z demonem. To grozi zgliszczami.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!