• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 29 Maj 2016, 00:57   Skrzydła Nocy

    Przechadzając się uliczkami Mrocznych Zaułków trudno nie dostrzec wysokiego budynku, na którego szczycie widnieje napis „Skrzydła Nocy”. Metalowa konstrukcja składająca się na litery robi jednak wrażenie dopiero po zapadnięciu zmroku, wówczas ogromny napis staje w cyjanowych płomieniach! Już w takiej formie szyld robi nie małe wrażenie, jednak właściciele przybytku musieli uznać, że to nadal za mało, dlatego też po jego obu jego stronach z płomieni tworzy się kształt ogromnych skrzydeł. Ta zjawiskowa iluminacja rozganiająca mrok nocy jest też obwieszczeniem otwarcia lokalu.

    Skrzydła Nocy upodobały sobie osoby o … mówiąc delikatnie nie zupełnie czystych sumieniach. Nie raz w Światy poszła plotka, iż doszło tu do morderstw, bójek, kradzieży, handlu nielegalnymi magicznymi substancjami czy innych niechlubnych czynów… A prawda jest taka, że w ów plotkach kryje się nieco więcej niż tylko ziarno prawdy. Ale przecież do odważnych świat należy! I całe szczęście wiele jest osób z tym właśnie podejściem do sprawy, bowiem lokal zdecydowanie nie świeci pustkami. Cóż się też dziwić, w końcu lokal zapewnia moc różnych atrakcji, jak i niepowtarzalny klimat.

    Zastanowić by się można czemuż ów miejsce nosi taką, a nie inną nazwę. Otwarty przez całą noc lokal zatrudnia tylko i wyłącznie istoty posiadające skrzydła, rasa nie ma tu znaczenia, choć fakt, największy odsetek pracowników stanowią tu Opętańcy.Równie surowa selekcja, całe szczęście, nie dotyczy gości, tak też bez względu na rasę, wiek czy zamiary wejść może tu każdy, kto posiada w kieszeni odpowiednią ilość gotówki.

    Przy wejściu zamiast nieprzyjemnych „goryli” witają gości dwie skrzydlate piękności, rozdają one także specjalne bransoletki. Bransoletki poza funkcją identyfikatorów mają również swoją magiczną właściwość, o której działaniu gość lokalu dowiaduje się bardzo szybko. Pojawiając się w głównej Sali dostrzec można brak podłogi, jej istnienie zaobserwować można dopiero w okolicy baru gdzie na tle przylegającej do niego długiej ściany znajdują się trzy przejścia prowadzące do dalszych atrakcji.

    W Sali głównej panuje mrok, a ściany o ciemnych barwach oraz szczelnie zasłonięte okna sprawiają wrażenie jak gdyby ktoś posłużył się tutaj umberkinezą. Jednak ciemności rozjaśnia magiczne oświetlenie w postaci lewitujących kul ognia o cyjanowym odcieniu. Pośród pustki spowodowanej brakiem podłogi na wysokości, co najmniej dwóch pięter, w powietrzu dostrzec można lewitujące stoliki wraz z krzesłami. Poszczególne stoliki umieszczone są na różnych wysokościach, a nad każdym zawieszona w powietrzu pozostaje kula ognia. Jak jednak dostać się do latających miejsc albo baru? I tu oto pojawia się rola bransoletek, które w rzeczywistości stanowią zmyślny magiczny gadżet. Bransoletka aktywuje się automatycznie, kiedy nogi jej nosiciela znajdują się nad przepaścią, wówczas w miejscu ,gdzie gość ma zamiar stawiać kroki pojawia się fragment jego prywatnej podłogi przybierającej postać świecących płyt wykonanych z materiału przypominającego szkło. Magiczna podłoga daje pełną swobodę poruszania się zarówno w pionie jak i poziome, i dezaktywuje się sama, kiedy stoi się już na pewnym gruncie.

    W wystroju Sali dominuje sześć elementów: kamień, kryształ, metal, ogień, mrok i oczywiście magia. Nie licząc lewitujących kul ognia w powietrzu swobodnie przemieszcza się skrzydlata obsługa, której małych pomocników jak i swoiste maskotki lokalu stanowią Estrisy.

    Za barem, poza obszernie wyposażonymi w wysokiej, jakości trunki półkami, powita nas również uskrzydlony barman, czekający na zamówienia i znający odpowiedzi na wiele, wiele pytań. Poza informacjami, używkami i rozmaitymi alkoholami, zamówić można bogate półmiski przekąsek, jak również kilka konkretniejszych dań.

    Na tym jednak nie kończą się atrakcje, gdyż te bardziej interesujące znaleźć można dopiero w kolejnych salach. Trzy przejścia a każde z nich oferuje zgoła inne rozrywki, a nad każdą z bram płoną litery układające się w poszczególne nazwy: Czarna Otchłań, Hulaj Dusza i Rozkosz Prywatności.

    Czarna Otchłań
    - to atrakcja dla tych, którzy pragną przynieść ukojenie ciału i duszy, gdyż jest to dość niecodzienna łaźnia. Ogromna sala swym wyglądem przypomina grotę, której sklepienie oraz ściany oświetlają maleńkie, lecz migoczące seledynowym światłem punkciki. Skalne półki przybierają w niektórych miejscach kształt podłużnych ław lub stolików, na których znaleźć można kąpielowe ręczniki. Po co one? Domyśleć można się już po odgłosie szemrzącej wody, spływającej z ściany wprost do wielkiego basenu. W całym pomieszczeniu unosi się mgiełka, a w powietrzu czuć wilgoć, zaś woda wypełniająca zbiornik jest tu zupełnie czarna, jak gdyby basen wypełniał atrament. Gdyby jednak zanurzyć i wynurzyć choćby czubek palca, szybko można się przekonać, iż nie pozostanie na nim ani skaza brudu - czarny atrament spływa równie szybko, co woda. Zanurzyć można się po sam czubek głowy i jest dość miejsca by spokojnie popływać, zaś nieprzenikniona czerń zapewnia dyskrecję. Ów dyskrecja często stanowi pokusę dla co śmielszych par niesionych emocjami…

    Hulaj Dusza
    – spora sala, wyposażona w podłogę będącą jednocześnie tanecznym parkietem. Zawsze gra tu muzyka, która nie przekracza jednak ścian ów Sali. Skrzydlata kapela nie znosi rutyny, to też często i chętnie eksperymentuje z najróżniejszymi gatunkami muzycznymi. Podparte zaś odpowiednią sumą monet sugestie gości również nie zostają pominięte. W centrum Hulaj Duszy, na podwyższeniu, parkiet rozdziela okrągła scena, którą otaczają ogniska płomieni rozbłyskujące wszystkimi odcieniami palety barw. Na ów scenie goszczą atrakcje wieczoru zmieniające się niemal każdej nocy. Można tu spotkać utalentowane i odważne tancerki jak i tancerzy, akrobatów oraz wiele innych dziwów.W jednym z kątów, nisko nad ziemią lewituje kilka pojedynczych stolików, oraz dwa stoły do bilardu, a na jednej ze ścian stale przesuwa się tarcza do rzutek.

    Rozkosz Prywatności – długi korytarz pilnowany przez siedzącą za ladą białoskrzydłą kobietę, odzianą w czerń, oraz jej istne przeciwieństwo - czarnoskrzydłego mężczyznę - odzianego w biel. U tej kontrastującej ze sobą parki można nabyć klucze do prywatnych pokoi, które większość gości zwykle wynajmuje na kilka godzin. W każdym w dziewięciu pokoi znajduje się standardowe wyposażenie. Stół, a przy nim krzesła, szafa, dwa nocne stoliki, dwuosobowe łóżko, sofa, świeża satynowa pościel i kąpielowe ręczniki. Każdy pokój zawiera ,prywatną łazienkę. Kwestia stylistyki i oświetlenia nie odbiega od tej panującej w pozostałych częściach lokalu. W pokojach w cenę wliczona jest zawsze butelka trunku oraz taca przekąsek.


    _________________




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 29 Maj 2016, 01:00   

    Nie długo zastanawiałem się gdzie też mógłby się odbyć nasze skromne rodzinne spotkanie, a że wieczór już okrył krainę mrokiem nie było żadnych innych przeciwwskazań. Nie było w Krainie zbyt wielu miejsc o takiej właśnie specyfice, to też nie dziwiła popularność tego miejsca jak i spora kolejka gości czekająca przed wejściem na iluminację. Zbliżaliśmy się niespiesznie do wysokiego czarnego budynku, zerknąłem na zegarek, który wskazywał, iż do pełnej godziny brak już tylko niespełna minuty. Zatrzymałem się na moment i to samo poleciłem Anastasii, wskazując jej dłonią ogromny napis „Skrzydła Nocy” poprosiłem o chwilę cierpliwości. Czekać długo nie musieliśmy, nagle rozniósł się huk a napis stanął w płomieniach, po chwili zaś ogień utworzył również kształt ogromnych skrzydeł, które majestatycznie rozparły się w powietrzu. Nie wiedziałem czy zrobi to na niej jakiekolwiek wrażenie, pamiętałem jednak, że na mnie samym za pierwszym razem zrobiło i to nie małe. Mogła w sumie znać ów lokal, nie spytałem o to owiewając cel naszej małej wyprawy tajemnicą. Gdy ruszyliśmy dalej przeciągnąłem spojrzenie na szybko malejącej kolejce, w której mimo wszystko nie miałem zamiaru tkwić. Klub i to każdy rządził się swoimi prawami, wiadomym było, że zawsze znajdą się persony mniej i bardziej uprzywilejowane. Ja zaś, jako częsty bywalec a co więcej i hojny bywalec ów Klubu miałem kilka przywilejów. Tak też kilka miłych słów powitania i uśmiech wystarczyły, aby ominąć kolejkę i przekroczyć bramę będąc już wyposażonym w odpowiednie gadżety. Sprawnie założyłem na nadgarstek własną bransoletkę, po czym zerknąłem na kotkę dopiero teraz zadając jej pytanie.
    -Bywałaś już tu może, albo słyszałaś o tym miejscu? Jeśli tak wiesz, że ów ozdóbki są tu konieczne.
    Przypomniałem o bransoletce, jeśli zaś ma siostrzyczka była tu po raz pierwszy udzieliłem jej kilka podstawowych informacji na temat celu i działania bransoletek. Po tym mogliśmy już znaleźć się w Sali głównej, gdzie bez wahania skierowałem swoje kroki w stronę baru. Właściwie odwiedzałem to miejsce jakiś dobry miesiąc temu.. Odwykłem przez to nieco od pojawiającej się i znikającej pod stopami magicznej posadzki. Od razu spostrzegłem ciekawskie spojrzenie barmana utkwione w naszej dwójce, westchnąłem cicho, kiedy już rozpoznałem ową postać. Był nim mój znajomy, z którym parę lat temu poznałem się w dość niecodziennych okolicznościach… W końcu senne zjawy zwykle uciekają od Cieni miast próbować skakać im do gardeł. Początek męskiej znajomości, najpierw dać sobie w zęby potem tłumaczyć, co jak i dlaczego…. A pomyśleć, że mogłem wtedy pożreć tego skurczybyka, miast teraz wpatrywać się w ten jego złośliwy uśmieszek.
    -No proszę, proszę i któż to znów zawitał w nasze skromne progi i to po samym otwarciu… Już miałem się cieszyć, nawet otworzyć wyjątkową whisky na uczenie spokoju ducha a tu znów Twoja parszywa gęba, dobre, chociaż tyle że ten przykry widok koi urodziwe towarzystwo.
    Oznajmił wyśniony demon podrzucając w dłoni wysoki kieliszek i lustrując nas od góry do dołu złotymi ślepiami.
    - Silwa… cóż za niespodzianka, też liczyłem na odrobinę szczęścia i zastanie za ladą Riny, ona i oko pocieszy a i gadaniną bezsensowną nie męczy. Ale jest jak jest. A co do tej whisky tak się składa że jest specjalna okazja to i możesz po nią pofrunąć.
    -Może najpierw, chociaż byś mnie przedstawił „przyjaciółce”? A z resztą… liczyć na Ciebie w sprawach kultury, w swoim fachu powinieneś uważać a ja już dawno zauważyłem, że sam dałeś się okraść z dobrych manier. Wybaczy Panienka te dygresje, moje imię Silwa. Masz może ochotę na coś szczególnego?
    Zakasującym w tym wszystkim było tylko to jak szybko z tonu pogardy i złośliwości potrafił przejść na ten spokojny i uwodzicielski jaki zwykł zwracać się do kobiet a szczególnie do ładnych kobiet.
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 29 Maj 2016, 15:19   

    Podczas drogi nie dopytywała, dokąd idą. Bardziej skupiona była na układaniu swoich myśli oraz zapewne bliższym poznawaniu nowo nabytego członka rodziny. Jeszcze długi czas nie będzie potrafiła oswoić się z tą myślą, wszak nie co dzień się takich rzeczy człowiek dowiaduje. Tym bardziej, że kotka… Nie była do końca pewna, co czuje. Z jednej strony wściekła, że wszystko wyszło dopiero teraz, po tylu latach. Z drugiej po prostu się cieszyła. Takie skrajności były dla niej wręcz czymś naturalnym, więc specjalnie się tym nie przejmowała i skupiała na mniej błahych rzeczach.
    Było już ciemno, lecz nie na tyle, by koci wzrok nie mógł dostrzec wyraźniejszych zarysów budynków, czy przechodzących obok ludzi przy choćby odrobinie dostępu światła, które niebawem miało rozbłysnąć żywym – dosłownie – ogniem. I moment ten zrobił niemałe wrażenie na Anastasi. Ciężko było się przyznać, lecz będąc Dachowcem nie miała w zwyczaju na dłużej i przede wszystkim, o takich porach zapuszczać się w te okolice, nie mówiąc oczywiście o odwiedzaniu tego typu lokali. No a później… Po co miała do nich zaglądać, skoro nie korzystała z tego typu uciech dla żywych? Także nie miała pojęcia o panujących tu zasadach, nawet jeśli coś o puchate uszy jej się obiło i była wdzięczna Enkilowi za uchylenie rąbka tajemnicy. Doprawdy, starszy braciszek uczy młodszą siostrzyczkę jak żyć. To spotkanie robiło się coraz bardziej komiczne.
    Poprawiła najpierw swoją sukienkę, później uporządkowała rozkapryszone włosy, a także zadbała o dość tajemniczy, jednak na pierwszy rzut oka przyjemny uśmiech przyklejony do jej twarzy. Teraz gotowa była na udanie się do wnętrza, na co długo czekać nie musiała przez znajomości Enkila. To jej się podobało, właśnie takiego brata chciała.
    Jednak zaraz po przekroczeniu progu… Emocjonalny monsun uderzył prosto w Straszkę. Nie mogła przejść obok tego obojętnie, nie reagować i udawać, że tego nie czuje, bo przecież tak nie było. Uśmiech natychmiast stał się prawdziwszy, tylu rozmaitości dawno już nie miała podanych pod nos jak na tacy. Co więcej! Mogła bez wahania ukradkiem kraść po trochu od każdego, tym samym nie pozwalając się posiłkowi zorientować, że jest zjadany. Oczywiście mogło to mieć swoje negatywne skutki w skokach jej nastroju, ale… Chciała czerpać jak najwięcej przyjemności z tego wyjścia, a na przyszłość zapamiętać, by zaglądać tu częściej.
    Niemałe wrażenie zrobił system korzystania z bransoletki, choć szczerze powiedziawszy dość sceptycznie do tego po opowieści Cienia podchodziła. Że to niby miało działać? I nie pojawiały się nigdy żadne komplikacje? Cóż… Wolałaby umrzeć w bardziej efektowny sposób, niż poprzez upadek z dużej wysokości w nocnym klubie. Toteż ostrożnie stawiała pierwsze kroki, później odrobinę śmielej, lecz wciąż podejrzliwie, dopóki nie znaleźli się przy barze na pewien czas ostając w jednym miejscu.
    Przysłuchiwała się wymianie zdań z rozbawieniem, podparła głowę na ramionach opartych na blacie baru mając nadzieję, że przerodzi się to w coś ciekawszego niż tylko wymiana uprzejmości podczas przywitania. Niestety, przeliczyła się, a uwaga została skupiona na niej samej, co chyba było dość miłym obrotem spraw. To znaczy… Byłoby, gdyby nie to, że rodzina trzyma się razem, prawda?
    - Anastasia. – Niemalże wymruczała nie pozbywając się lubieżnego uśmieszku z ust. - Twoje złośliwości są naprawdę bardzo, nya, smakowite. Chętnie poprosiłabym o więcej, jednak… – Przysunęła się bliżej Enkila tak, że na wyciągnięcie ręki miała jego twarz, po której nie omieszkała delikatnie przejechać otwartą dłonią. - Nie wiem, czy i mój przyjaciel ma na to ochotę. Nyah. – Westchnęła, po czym cicho zaczęła chichotać. Miejmy nadzieję, że braciszek tej zabawy za złe mieć nie będzie.
    Rozsiadła się wygodniej na barowym krześle, które zajmowała, a wzrok znów stał się na moment nieobecny, choć wszystkie bodźce do niej docierały. Ot, znów zajęła się przebieraniem, wybrzydzaniem i odnajdywaniem emocji, na które akurat miała ochotę. To zdecydowanie lepsze niż jakiekolwiek trunki, choć… Skoro mieli to oblać, nie wypadało odmawiać, nawet jeśli znała swoją słabą głowę ostatni raz mającą do czynienia z alkoholem u Wilka.
    - Ostatecznie, Silwo, możesz mnie zadowolić tym fioletowym cudem. – Wskazała głową na wąską szklankę trzymaną przez rogatą pannę kilka krzeseł dalej. Cokolwiek to nie było, przykuło jej wzrok, dlatego było godne skosztowania. - A ty, mój drogi, nya? – Zastanawiała się czy jeszcze dziś poruszą temat ich pokrewieństwa. Szczerze powiedziawszy, nie miała ochoty ciągnąć go przy osobach trzecich, ale czy trzeba było dużo w tej kwestii omawiać? Może lepiej korzystać teraz z dobrej zabawy? Która co prawda do Anastazji jeszcze nie dotarła, ale… Wszystko było kwestią czasu.
    _________________




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 3 Czerwiec 2016, 04:27   

    Co jakiś czas dyskretnie zerkałem na swą towarzyszkę, byłem w tym jednak ostrożny nie chciałem, aby poczuła się zmieszana. Byłem jednak ciekaw jej reakcji, które to im głębiej zapuszczaliśmy się do wnętrza lokalu, tym bardziej starały się wyraziste. Kąciki moich ust drgnęły w nieznacznym uśmiechu, wyglądało na to, że mój wybór był niczym strzał w sam środek tarczy albo as w rękawie.
    Przez moment uciekłem we wspomnienia, dochodząc nagle do wniosku, że nie licząc spotkań z kilkoma klientkami w celach czystko biznesowych… tak Anastasia była pierwszą kobietą, jaką przyprowadziłem tu bez późniejszego zamiaru wylądowania z nią w łaźni bądź prywatnych pokojach… Po raz wtóry szkarłat spojrzenia zlustrował strach-kotkę, teraz jednak pod nieco innym kątem niż przedtem. Szybko jednak skarciłem się za to spojrzenie, co więcej, gdy utkwiłem wzrok w jej twarzy poczułem się nieco nieswojo. I chyba nic w tym dziwnego, bo jej twarz ponownie obudziła wspomnienie o matce. Więzy krwi…, czym jednak były? Czy fakt, że jesteśmy dla siebie przyrodnim rodzeństwem naprawdę znaczył cokolwiek? Przecież wyrzekłem się rodziny i to tej bliższej nawet do takiego stopnia, iż nie doszła do mnie wieść o śmierci własnej matki. Jednak… wyrzekłem się ich, aby na swój własny i tylko prze zemnie zrozumiały sposób ich ochronić, przed tym, jakim się stałem, przed prawdą o tym. Ale Ona? Sam fakt, że należała do karcianej Szajki, znaczył tyle, że i bez mojego najmniejszego wpływu obracała się już w świecie, którego nie pochwala reszta. Zniknęło, zatem ryzyko rozczarowania, jakie tego typu wiedza mogła przynieść, mogłem czuć swobodę… Sam fakt, że jeszcze tu z nią jestem świadczył o tym, że w mojej podświadomości musiała kłębić się ta potrzeba a zarazem nadzieja. Chciałem kogoś, przed kim nie będę musiał ukrywać się wciąż pod maską ułudy… Widać więzy krwi stały się wystarczającym pretekstem, aby starać się doszukiwać w niej materiału na taką właśnie osobę. Jednak… ostatecznie sprawy nie rozsądzi pokrewieństwo, lecz to, jaką naprawdę okaże się ta złotooka kocica.
    W zastanowieniu wpatrywałem się w Silwe obawiając się tego, jakie myśli chodzą mu po głowie, jednak jeszcze większą obawę budziło to, że demoniczny barman nie musiał mieć tego samego problemu. Odrobina wysiłku, aby skorzystać z swoich umiejętności… i był to przynajmniej jeden z powodów, dla których powinienem wyposażyć się w krwawą broszkę… Myśl, że ktokolwiek mógł być właśnie zajęty sondowaniem mojego umysłu była jedną z tych nielicznych, które były jeszcze w stanie wprawić mnie w niepokój. Barman nagle zerknął na mnie uśmiechając się złośliwie… Cholerny skurczybyku jeśli robisz to co myślę że robisz… to przestań natychmiast albo zaraz zetrę Ci z ust ten uśmieszek a Twoja popularność bardzo ucierpi… Pomyślałem i posłałem mu ostrzegawczą wiązankę, choć nawet nie mogłem mieć pewności co do tego czy korzysta właśnie z swojego „talentu”. Tym trudniejsze stało się zadanie, że złotooki szybko wolał skoncentrować swoją uwagę na mojej towarzyszce, z którą to dzielił barwę oczu.
    Lekko zdezorientowany, zerknąłem na dziewczynę po tym jak poczułem jej dłoń przesuwającą się po mojej twarzy. Nie spodziewałem się tego, jednak mina barmana, choć jej wyraz dostrzec można było może przez sekundę nie dłużej sprawiła, że parsknąłem śmiechem i posłałem kocicy szczery niewymuszony uśmiech.
    -Nie ma na to najmniejszej ochoty, dlatego gdy tylko nas w końcu łaskawie odsłużysz to przeniesiemy się zaraz do jakiegoś stolika.
    Barman westchnął tylko na moment przymykając oczy, gdy je jednak otworzył na powrót zerkał w te złote czemu towarzyszył szelmowski uśmieszek.
    -Rozwiązanie jest, zatem proste, musisz tu jeszcze kiedyś zawitać bez zbędnych „przyjaciół”. Zapewniam, że wtedy znacznie łatwiej przyszłoby o zapewnienie znacznie apetyczniejszych emocji…
    Wyśniony demon specjalnie przedłużył ostatnie słowo i widać z ciekawością wypatrywał reakcji.. Ja jednak miałem już dość jego natrętności, zawsze takie był, ale dziś przechodził swoje granice.
    -Jeśli się nie mylę to płacą Ci tu za bycie barmanem… Więc skoro już usłyszałeś zamówienie to może czas zająć się jego realizacją. Co do mnie… ostatecznie niech będzie jednak czarny absynt.
    Silwa tym tam razem dał za wygraną i w końcu zabrał się za to, co było zadaniem barmana. Poprosił tylko o chwilę cierpliwości. Oba nasze zamówienia jak się okazało znajdowały się na wyższych półkach to złotooki był zmuszony zrobić użytek ze swoich skrzydeł. Zajęty przygotowaniem drinków, co jak wiedziałem traktował niczym proces twórczy w końcu przez chwilę dał nam spokój.
    -Tak jak wspomniałem wcześniej, proponuję przenieść się potem do któregoś ze stolików. Chciałbym coś Ci pokazać.
    Poinformowałem Anastasię, a niedługi czas po tym każde z nas otrzymało swoje zamówienie. Oba były na miarę małych barmańskich arcydzieł, nienaganne w swej estetyce a jednocześnie ciekawiły intrygującą ekstrawagancją. Czarny absynt zdarzało mi się pijać już nie pierwszy raz, oswoiłem się już z jego mocą z resztą czarny właśnie należał do łagodniejszych odmian, przyznać muszę, że zawsze lubiłem przyglądać się sposobowi, w jaki podawany jest właśnie ten rodzaj alkoholu, szczególnie moment, w którym płomień na chwilę obejmował cały kieliszek.
    -Dzięki, a teraz pozwolisz nie będziemy Ci przeszkadzać przez jakiś czas…
    Spojrzenie nie wznoszące sprzeciwu widać miało na tyle mocy, aby powstrzymać komentarz cisnący się na usta kompana, komentarz, który mogłem się założyć, że ponownie przybrałby zaczepną formę…
    Razem z kotką wybraliśmy odpowiadający nam stolik, przyszedł i czas na toast, był i na rozmowy, pytania. Na niektóre znałem odpowiedzi inne musiały pozostać w sferze domysłów. Po chwili jednak z wnętrza torby wyciągnąłem księgę, tą samą, za której sprawą znaleźliśmy się tu oboje. Przewertowałem stronice zatrzymując się na tej z drzewem genealogicznym, po czym wskazałem Anastasi na miniaturę portretu naszej matki.
    - Gdy już lepiej Ci się przyjrzałem męczyło mnie to że twoja twarz wydawała mi się do kogoś znajoma… Zajęło mi chwilę nim połapałem się do kogo.
    Rozmowy trwały nadal oboje zdawaliśmy się nabierać przed sobą coraz większej otwartości, być może była to sprawka alkoholu? Ostatnie drinki, z jakimi przyfrunęła do nas białoskrzydła kelnereczka o płomienno rudych włosach były rzekomo prezentem od firmy. Jakoś nie spostrzegłem wówczas zbyt szerokiego uśmiechu na niewinnej twarzyczce a że jako nie rozczarowałem się jeszcze tutejszym alkoholem nie broniłem się przed skosztowaniem nieznanej sobie kombinacji alkoholu.
    O tym, że była to jednak błędna decyzja i że najwyraźniej nie doceniłem mocy, jaką kryła w sobie długa szklanica powykręcana w fantazyjny kształt… dowiedziałem się kiedy ogarnęła mnie nagła fala senności. Nie mam pojęcia, kiedy to się stało jednak nie zważając na otoczenie nagle zasnąłem opierając głowę o ramię.

    Obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. Z niemałym wysiłkiem powoli otwierałem oczy starając się przypomnieć, co się stało… Leżałem na ziemi, głowa bolała mnie a kilka ostatnich godzin jakimś dziwnym sposobem zniknęło gdzieś z niej zupełnie… Czy ktoś zabawił się używając na mnie Masrosa? Potrząsnąłem głową i nagle oniemiałem… przed sobą w miejscu gdzie ostrzec powinienem własne ręce leżały dwie ogromne czarne łapy! Oczy otworzyły mi się szeroko ze zdziwienia…. Nagle koło siebie dostrzegłem istotę, dziwną istotę której nie mogłem z niczym powiązać nie wiedziałem czy to bestia czy może zwierzę a może jeszcze inny dziw? Nagle doszedł mnie znajomy lecz dziwnie wystraszony głos, dochodzący znad mojej głowy.
    -Enkil… Spokojnie ja Ci wszystko zaraz wytłumaczę, tylko … tylko się nie denerwuj!
    -Co mi wytłumaczysz Silwa? Gdzie my jesteśmy i co się ze mną stało? Gdzie jest Anastasia?
    -Leży tam koło Ciebie… Jesteśmy na zapleczu, udało mi się was tu przenieść po tym jak w lokalu wybuchła afera… Bo widzisz… Pamiętasz tego białoskrzydłego rudzika rozdającego drinki? Ona.. coś tam dosypała i teraz wszyscy, którzy to pili zamienili się w zwierzęta…
    -Co?!
    Wrzasnąłem a mój krzyk nagle przybrał formę donośnego ryku. Zerknąłem jeszcze raz na dziwne stworzenie leżące za moimi plecami, nie mogłem uwierzyć w to co mówił skrzydlaty demon do czasu aż nie dostrzegłem własnego odbicia w trzymanej przez niego srebrnej tacy… Wyglądałem jak Dracula albo raczej czarna pantera z ludzkiego świata. Oszacowałem to szybko zerkając na końcówkę swojego ogona, na którym brakowało charakterystycznego kolca. Co do cholery… mojego ogona! Wrzasnąłem w myślał byłem zdezorientowany a jednocześnie wściekły, ale i zażenowany całą tą sytuacją… i tym jak zakończyła się nasza wizyta tutaj. Co ja mam powiedzieć swojej siostrze… która teraz jest… dalej w sumie nie wiem czym.
    -Spokojnie! To tylko chwilowe… cześć osób już wróciło do swojej prawdziwej formy! To nic trwałego… przynajmniej tak zapewniał rudzik, kiedy właściciel lokalu w furii zaczął pozbawiać ją piórek…
    _________________
     



    Topielica

    Karciana Szajka: Pik
    Godność: Anastasia Hebi Charlton
    Wiek: martwi czasu nie liczą
    Rasa: Martwy kot. Strach
    Lubi: zazdrość, bestie, różne dziwadła, określać wszystko uroczym
    Nie lubi: wody, ptaków, świata ludzi
    Wzrost / waga: 169 cm/47 kg
    Aktualny ubiór: fabuła: https://i.imgur.com/bkCCiaT.jpg rozpuszczone włosy, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie pika
    Znaki szczególne: kocie uszy, ogon, po trzy siekacze w każdej ćwiartce uzębienia, dłuższe kły, blizna na szyi.
    Zawód: miłosny
    Pan / Sługa: - / Mirana
    Pod ręką: fabuła: Bezdenna sakwa, a w niej wszystko, czego dusza zapragnie + z magicznych: Bursztynowy kompas, Czarodziejska wstęga, Animicus. Furbo, sztylet.
    Broń: sztylet http://i.imgur.com/iJELfXH.jpg
    Bestia: Furbo (Brzask), Schedel (Ceset)
    Nagrody: Umbraculum, Latająca Miotła, Animicus, Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Kamień Duszy, Lustrzany Pierścień, Generis Collare, Bezdenna Sakwa, Zegarmistrzowski przysmak (5 szt.), Kosmata Brosza, Blaszka Zmartwienia, Rubinowe Serce, Tęczowa Różdżka, Korale Zamiarne, Cukrowe Berło, Bolerko-niewidko, Krwawa Broszka
    Stan zdrowia: przeziębiona, ha!
    Kryształ: 2,7g (nieoszlifowany)
    SPECJALNE: Mistrz Gry (okres próbny) | Odkrywca Drugiej Strony Lustra
    Dołączyła: 09 Mar 2014
    Posty: 535
    Wysłany: 3 Czerwiec 2016, 13:55   

    W głębi duszy, kotka liczyła na to, iż nie będą musieli siedzieć wciąż przy barze, gdzie czuła się wręcz świdrowana na wylot przez nachalny, jak dla niej, wzrok barmana, a przy okazji zyskają więcej prywatności na ewentualne omawianie spraw dotyczących wyłącznie ich dwojga. Czy to stuprocentowo było pewne? Księga, księgą, mogła przecież zajść jakaś pomyłka, niedopatrzenie lub ktoś postanowił spłatać im nie lada żart, który śmieszyłby chyba wyłącznie jego. Anastasia nie chciała się rozczarować, przyzwyczaić do czegoś, pogodzić z myślą o istnieniu brata, a później nagle dowiedzieć się, że to jedno wielkie kłamstwo. Powinna już dawno oduczyć się tego przeklętego nawyku, choć w zasadzie dobrze jej szło bycie obojętną i nie dawanie się ponieść sentymentom, to jednak ta sytuacja była zgoła inna. Chyba, a raczej na pewno, nigdy nie znalazła się w podobnej, dlatego ciężko było pohamować niektóre odruchy. Tak, jak teraz. Im więcej czasu spędzała z Enkilem, tym bardziej chciała go mieć za część swojej niewielkiej, bo aż jednoosobowej rodziny. Straciła matkę, o ojcu nic nie było jej wiadome, rodzeństwo… Ponoć ktoś istniał, wszak co to za kot, który jest jeden w miocie? Właścicielka okazała się być podstępną szują i również nie żyła, a tu nagle bum! Brat. I to jeszcze taki, którego w ogóle by się nie spodziewała. Jak nikle interesowała się swoim pochodzeniem oraz historią przodków… Może w przeciwnym wypadku, już dawno by to odkryła? Czy byłaby równie gotowa na takiego brata za czasów bycia Dachowcem? Ha, przecież coś ją od początku ciągnęło do typów niejedno mających za uszami.
    - Mam strasznie napięty grafik, wiesz, zbawianie świata nie może czekać. Nyah. – Po prawdzie, może w innych okolicznościach, na innym etapie jej życia rozważyłaby nietuzinkową propozycję, szczególnie, że pan barman był niczego sobie, zdecydowanie w jej typie. Ale cóż poradzić! Serce nie sługa. O czym ty wariatko mówisz?! Znów skupiasz się nie na tym mężczyźnie, nya, co powinnaś.
    Hebi nie była typem człowieka – a może Stracha – który spławiał ludzi, albo po prostu robiła to za mało skutecznie, trudno określić. W każdym razie, nie była tutaj sama, a widać, że słowa Enkila przynosiły lepszy dla nich efekt, niż jej ciągnące się gierki, które swoją drogą były przyjemne ze względu na dłuższe zatrzymanie osoby o, hm, smakowitych emocjach. Przytaknęła więc głową, gdy brat wspominał o przeniesieniu się do jakiegoś stolika i gdy tylko otrzymali zamówienia, z grzeczności słodko zamachała na pożegnanie do Silwy, po czym od razu zajęli się przemieszczeniem z trunkami w odpowiednim kierunku, co znów wywołało delikatną falę obaw o sprawne funkcjonowanie bransoletki. Chwała, że nie posiadała lęku wysokości. Zajęła swoje miejsce z nadzieją, że i lewitujący stolik nie spłata żadnych figli, lecz po kilku łykach fioletowego napoju, o którym absolutnie nic nie wiedziała, przestała się tym przejmować, wprawiając w znacznie odprężony stan. Tak to jest, kiedy ma się słabą głowę i zarazem unika zbędnego do jej trybu życia, alkoholu.
    - Niestety, nyah, sama nie jestem w stanie się do niej porównać. Nie wiem zupełnie nic o matce, ani reszcie rodziny, znalazłam tylko ciebie. – Wyraźnie posmutniała, choć mimo wszystko na jej twarzy gościł blady uśmiech. - Zacznijmy od początku, oboje. Poznamy się, może będziemy w przyszłości w stanie lepiej zrozumieć, bo, nya… Bo ja się naprawdę cieszę, że ciebie mam.
    Kotka wysłuchała w skupieniu każdego słowa, jakie miał jej do przekazania Enkil. Rzeczywiście była ciekawa jego historii, ale i zarazem opowieści o matce. Ba, może nawet wiedział, kto mógł być jej ojcem i czy człowiek taki wciąż żyje, dlatego starając się rozwiać pojawiające się wątpliwości, niekiedy dość nieładnie mu przerywała dopytując. Sama również nie szczędziła szczegółów ze swojego życiorysu, jednakże i objawienia przy tym prawdziwej twarzy – tej zranionej, która nie potrafiła się pogodzić z zapisanym jej losem. Bez względu na to, jak Cień miał na to zareagować, nie widziała powodów, aby cokolwiek przed nim ukrywać. Szczerość za szczerość, a na pewno w przyszłości to zaowocuje.
    Tak pogrążona w amoku dyskusji, nawet nie zwróciła uwagi, który to już drink dzisiejszego wieczoru zdarza jej się pić. Po co zaprzątać sobie głowę tak błahymi sprawami, kiedy działy się takie wagi światowej co najmniej. Szalę przeważył ostatni drink, który zapisał się w jej pamięci, którego chyba nawet nie zamawiała, a jeśli nawet to ten fakt umysł postanowił sobie odpuścić. Wrył się za to ognisty kolor włosów kelnerki, bo choć nie gustowała w rudych, tak ona – pewnie pod wpływem alkoholu – wydała się nieziemsko ładna. Kto wie, co działo się dalej lub co by się mogło wydarzyć, gdyby nie obecność Enkila.
    Później musiała odpłynąć. I to poważnie, bo zbudziła się dopiero nad ranem następnego dnia. I wcale nie było jej do śmiechu; nie dość, że głowa niemiłosiernie pulsowała, jak nigdy dotąd, to jeszcze nie znajdowała się przy stoliku… Właściwie w ogóle nie wiedziała, gdzie się znajdowała, a wodzące w przerażeniu oczy nie rozpoznawały pomieszczenia, ani też nie przypominały sobie o ewentualnym sposobie dotarcia tutaj. Jednakże sylwetka jednej z osób rozmawiających tuż nad nią była kotce znajoma, podobnie jak głos drugiego… Co?!
    - E-Enkil, nya? – Pozycja, w jakiej się znajdowała była zdecydowanie niewygodna, ale dopiero teraz uświadomiła sobie dlaczego. Nie wiedziała, czy się śmiać czy płakać, a usłyszane słowa barmana ani odrobinę nie pocieszały. Czy to znaczyło, że jej braciszek utknął na jakiś czas w ciele pantery, a ona, o zgrozo, kangura? Kto do cholery widział kangura w Krainie Luster?! Ilu ludzi w Anglii widziało na żywo kangura, innego niż te trzymane w zoo? - No pięknie. Możesz mieć teraz pewność, skrzydlaty pomiocie, nya, że jeszcze tutaj zawitam. I przyjdę pełna apetycznych emocji, uwierz mi. – Warknęła, jakkolwiek idiotycznie to nie wyglądało, podskakując w stronę Silwy. Żadne tłumaczenia nie były w stanie przemówić jej do rozsądku, nie chciała dłużej tu pozostawać, kto wie, co jeszcze ciekawego ich tu spotka. Personel godny pogratulowania.
    - Chodźmy stąd, nie czuję się najlepiej... – Głos jej złagodniał, a łapami nakryła… co ona właściwie posiadała? Bo już nie twarz… Pysk? Niech będzie, że nakryła pysk, czując wzbierającą falę histerii.
    Dlatego, jeśli Enkil szybko nie postanowił opuścić wraz z nią lokalu, ta wpadła w niekontrolowany szał, w pierwszej kolejności atakując ogonem stojącego jej na przeszkodzie barmana, dopiero później wychodząc na resztę sal, by okazać swoje niezadowolenie z lokalu, taranując wszystko, co tylko znalazło się na drodze sprawnej łapy oraz nienagannie współpracującego ogona.
    _________________




    Dręczyciel

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Enkil Elias Arantza
    Wiek: 36 lat choć wizualnie prezentuję się na jakieś 26-29.
    Rasa: Cień
    Lubi: Lucy. Piękno w najróżniejszych odsłonach, noc, drogi alhohol i tytoń. Senne zjawy (bo są bardzo pożywne).
    Nie lubi: Rosarium! Nudy, interesowanie się tym co moje, ostrego słońca.
    Wzrost / waga: 190 cm / 85 kg
    Aktualny ubiór: http://vlep.pl/img/vlenfs.jpg + czarne sportowe okulary lustrzanki
    Znaki szczególne: Drapieżne czerwone ślepia oraz długa blizna na wewnętrznej stronie lewej ręki.
    Zawód: Złodziej, włamywacz. Zależy, kogo aktualnie Ci trzeba?
    Pod ręką: Torba na ramię, telefon komórkowy, porfel, komplet fałszywych dokumentów, klucze, okulary przeciw słoneczne, nóż.
    Broń: Katana oraz zestaw trzech noży do rzucania.
    Bestia: Avi (Arios), Kapeluterek
    Nagrody: Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.), Lustrzany Pierścień, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Płytka rana cięta na lewej dłoni.
    Dołączył: 13 Wrz 2015
    Posty: 141
    Wysłany: 5 Czerwiec 2016, 03:27   

    Zacisnąłem mocniej zęby tym samym obnażając groźnie kły, czułem jak ogarnia mnie coraz większa wściekłość a w tym ciele były to całkiem inne doznania. Bardzo dobrze, że barman był poza zasięgiem moich łap! Inaczej nie wiem czy zachowałbym spokój, nawet, jeśli nie była to jego wina, to, jako że sprawa miała miejsce tu w lokalu i tak był dla mnie obecnie współwinnym. Starałem się stłumić warczenie i przestać rysować podłogę ogromnymi pazurami, jakie właśnie usilnie w nią wbijałem.
    -Wyrywa piórka tak? Ja tej pieprzonej podlotce je odgryzę! Słyszysz!
    Uspokoiłem się na chwilę dopiero, gdy dobiegł mnie głos siostry. Szybko zwróciłem się ku niej, wyczekując jej reakcji z sporą dozą niepokoju… Nie wiedziałem, co mam jej teraz powiedzieć, lecz nim zdarzyłem cokolwiek to ona w podskokach (i to dosłownie) niemal rzuciła się na Silwe. Barman miał szczęście, że nie zmieniono jej w jakiegoś drapieżnego ptaka, wtedy byłbym już pewien, że nie obeszłoby się bez rozlewu krwi. Gdyby problem nie dotyczył mnie samego, jak i nowo odnalezionej siostry to zapewne scena, której byłeś świadkiem wydałaby mi się niezwykle komiczną. Silwa wyraźnie zmieszany też nie odnajdywał się w tej sytuacji, słusznie jednak rozpoznawał, że bezpieczniej było pozostać w powietrzu, dalej próbując się tłumaczyć.
    -Ja naprawdę nie miałem z tym nic wspólnego… Spróbujcie, chociaż się uspokoić za kilka godzin wszystko powinno już wrócić do normy. Nie wiecie nawet, co się tu działo kiedy spaliście…
    Chciałem spróbować uspokoić dziewczynę i już wyciągałem w jej stronę dłoń a raczej łapę z zamiarem położenia jej na ramieniu stworzenia, którym się stała. Z pomysłu zrezygnowałem niezwykle szybko głównie przez to, że obecnie zbyt różniliśmy się proporcjami wielkości oraz pazury nadal w pełni nie kontrolowałem ich aktywności… a nie chciałem przecież przez przypadek uszkodzić swej siostrzyczki. Westchnąłem, co obecnie bardziej przypominało donośne sapnięcie powoli podszedłem bliżej swej towarzyszki niedoli odzywając się w końcu.
    - To dobry pomysł. Chodź, po drodze wymyślimy, co z tym wszystkim dalej zrobić.
    Powiedziałem opuszczając niżej łeb i przyglądając się siostrze w nowym wydaniu… nie wyglądała najlepiej, zapewne, jeśli nie była to sprawka magicznego specyfiku to zwyczajnie nadmiaru alkoholu. Przesadziliśmy wczoraj i to oboje, skutki przyjdzie odczuwać bardzo dotkliwie… a ból głowy to najmniejszy z nich.
    Kątem oka zerknąłem na swoją torbę leżącą na ziemi. W obecnej postaci nic z jej zawartości nie bardzo mogłaby mi się przydać… a tak marzyłem teraz o papierosie odrobinie nikotynowego znieczulenia… cholera.
    -Wrócę po nią później. I masz mi do tego czasu zdobyć adres tej rudej żartownisi…
    Warknąłem tylko na czarnowłosego, po czym razem z Anastasia opuściliśmy lokal korzystając z tylnego wyjścia dla personelu.

    Zt. x 2
    _________________




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 14 Styczeń 2017, 18:21   

    Kolejny dzień bezsensownego wędrowania po Krainie Luster. Kolejny dzień spacerowania, zaglądania w sklepowe witryny, odwiedzania 'starych znajomych'... Kolejny dzień patrolowania.
    Thorn westchnął idąc wolno ulicą. Ręce miał schowane w kieszeniach ciemnych spodni wpuszczonych w wysokie, skórzane oficerki. Obcasy stukały miarowo, wyglądał na wybitnie znudzonego.
    Znał cel swojej wędrówki - Klub Nocny Skrzydła Nocy. Było już wystarczająco ciemno, z pewnością był otwarty.
    Gdy wszedł w ciemną uliczkę, od razu dostał po oczach wielkim, cyjanowym neonem. Napis "Skrzydła Nocy" jarzył się tak mocno, że mężczyzna musiał przymrużyć swoje tęczowe oczy gdy zbliżał się do drzwi przybytku.
    Laska na której się podpierał błyszczała czernią a jej wymyślna rękojeść z gałką, srebrem.
    Posłał skrzydlatym kobietom stojącym w drzwiach uwodzicielski uśmiech. Znały go, bo jakżeby nie. Spędzał tutaj prawie każdy wieczór. Jak każdy arystokrata lubił wydawać pieniądze na uciechy cielesne typu picie, jedzenie, zabawa i oczywiście rozpusta.
    Dwie ładne uskrzydlone zachichotały, Thorn wyjął w tym czasie swoją kartę 'stałego klienta' - wykupił wejściówki na cały miesiąc. Skoro i tak bywał tutaj co noc, to nie było potrzeby by nosił przy sobie gotówkę na zapłacenie wejściówki.
    Przywitały go miło, on odwzajemnił uśmiech i każdej z nich powiedział inny komplement. Uwielbiał kobiety - były takie płoche a równocześnie tak zmysłowe.
    Gdy już sprawdziły jego kartę, zapięły mu na nadgarstku specjalną bransoletkę. Nie czekając więc dłużej wkroczył do środka.
    W klubie panował półmrok który rozświetlały tylko zawieszone w górze kule cyjanowego ognia. Poświata jaką rzucały sprawiała, że srebrne wstawki w stroju Thorna błyszczały jakby były z prawdziwego, szlachetnego kruszcu a nie jedynie z posrebrzanej nici.
    Czarna marynarka skrojona na wzór munduru ginęła w mroku przez co mężczyzna wyglądał jeszcze bardziej demonicznie. Rogi opalizowały w świetle magicznych kul granatem, blada twarz wyglądała upiornie. Jednocześnie miał w sobie coś magnetyzującego, coś, co przyciągało spojrzenia.
    Uśmiechnął się. Tak było prawie co noc - jak wchodził sala milkła, wszystkie oczy zwracały się ku niemu. Wyczuwał zachwyt, zazdrość i pożądanie.
    Zrobił krok. Pod jego skórzanym butem pojawiła się płytka - w ten sposób dotarł do stolika w kącie sali, na uboczu, skąd był najlepszy widok na wnętrze klubu.
    Nie czekał długo. Momentalnie dosiadły się do niego trzy roześmiane panienki, również stałe bywalczynie - jedna miała rude kocie uszy i ogon, druga błoniaste skrzydła a ostatnia miękkie łuski zamiast skóry. Obskoczyły go jak panie do towarzystwa wyjątkowo bogatego biznesmena.
    Zaśmiał się i pozwolił im usiąść. Objął dwie rękoma gdy usiadły po jego bokach, wtulając się w niego. Trzecia, ta ogoniasta, przysiadła mu w nogach i oparła głowę na kolanach.
    O taak. W ten sposób mógłby spędzać już każdą noc, do końca życia. Był rozluźniony, uśmiechał się błogo bo ciała kobiet grzały przyjemnie mimo, że były w pełni ubrane.
    Kelnerka która przyniosła jego ulubiony trunek powitała go jak starego znajomego. Puścił jej oko, zabrał od niej szklankę, upił trochę.
    Przytulił dwie dziewczyny mocniej do siebie i odchylił głowę na oparciu do tyłu. O taak. Tak może spędzać każdą noc.
    _________________
     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 14 Styczeń 2017, 19:47   

    Wiele, wiele lat minęło, zanim Gopnik znów odwiedził Mroczne Zaułki. Zawsze, gdy się tu pojawiał, czuł się niepewnie. Tak było i tym razem, tym bardziej, że sporo się zmieniło w tej okolicy, a przynajmniej nie wyglądała tak, jak Kapelusznik ją zapamiętał. Możliwe jednak, że to jego kapryśna pamięć zawodziła, a ulice były w podobnym stanie, co przed laty. Tak czy owak Michaił nie chciał już dłużej pozostawać na zewnątrz, tym bardziej, że już zapadała noc, a ta w Mrocznych Zaułkach była szczególnie ciemna, a zarazem bardzo straszna.
    Z uwagi na niepokojące okoliczności, Gopnik postanowił odwiedzić jakiś bar, gdzie zarazem mógłby się napić. Jego uwagę przyciągnął cyjanowy, płonący napis "Skrzydła Nocy" na jednym z budynków. Niesamowity wygląd iluminacji, tajemniczo brzmiąca, intrygująca nazwa, a także coraz głębszy mrok skłoniły go do odwiedzenia nieznanego mu lokalu. Miał nadzieję, że znajdzie tam kompana do rozmowy przy kieliszku bądź towarzyszkę, która umili mu wieczór. Gdy stanął przed wrotami, jak się okazało, klubu nocnego, przywitały go dwie uskrzydlone, ponętne kobiety. Musiał przyznać, że urody im nie brakowało ani trochę. Dziewczyny zaczęły go kokietować, między wierszami wspominając o konieczności opłacenia wejściówki. Sypnął pięknościom garść złotych monet, a w zamian otrzymał pozwolenie na wejście oraz bransoletę, którą niezwłocznie założył. Jeszcze nie postawił kroku w lokalu, a już mu się podobało. Rzucił jeszcze kilka miłych słów w kierunku panien i przeszedł przez próg budynku. Wchodząc do środka nie odwracał wzroku od panienek, które go przywitały. Gdy jednak się w końcu odwrócił, doznał szoku - w sali nie było podłogi. Przez chwilę myślał, że lewituje, jednak gdy spojrzał w dół, zauważył świecące bladym blaskiem szklane płyty pod jego stopami. Zrozumiał, iż działa tu jakaś magia, której jednak do końca nie rozumiał, ale w zasadzie nawet nie chciał rozumieć.
    Przeszedł przez skąpaną w półmroku salę, kierując się w stronę baru. Było to w jego przypadku normalną czynnością w tego typu miejscach, gdy był przybity. Tak było i tym razem, męcząca samotność dusiła ekstrawertyczną naturę mężczyzny. Potrzebował towarzystwa, jakiegokolwiek towarzystwa. Usiadł na stołku barowym, oparł ręce o ladę i rozejrzał się po sali. W pustce spowodowanej brakiem podłogi i wysoko umiejscowionym sufitem zawieszone były stoły i krzesła, na których siedzieli goście, często otoczeni przez flirtujące z nimi dziewczyny. Zrozumiał, czemu ten klub nazywał się "Skrzydła Nocy". Było tu bardzo dużo skrzydlatych istot, nawet barman, przed którym obecnie teraz siedział, miał skrzydła. Zamówił kieliszek czystej, po czym szybko wlał jego zawartość w gardło. Jego uwagę przyciągnęła siedząca w rogu sali tajemnicza postać w czerni, otoczona trzema ślicznymi, również uskrzydlonymi kobietami. Ów osobnik wydawał się być bogaty i wpływowy, a damy u jego boku tylko potęgowały to wrażenie. Kapelusznik zazdrościł takim, jak on. Mieli wszystko, pieniądze, kobiety, renomę. Pomyślał, że może powinien go bliżej poznać, w końcu tacy potężni ludzie przeważnie roztaczali wokół siebie aurę, z której korzystali jego towarzysze.
    -Dobry człowieku, powiedzże mi proszę, kim jest ów mężczyzna. - zwrócił się do barmana wskazując na Upiornego Arystokratę w rogu sali.
    -On? Zwą go Cierń. Jest tu praktycznie każdej nocy, lubi tutejsze dziewczyny. Zresztą one też polubiły jego. Ponoć jest jakimś ważnym wojskowym. - odpowiedział barman. Jego słowa utwierdziły Gopnika w swoim osądzie. Zamówił kolejny kieliszek, po czym wlał palącą ciecz w gardło, nadal bacznie obserwując Arystokratę.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 14 Styczeń 2017, 20:25   

    Otaczające go kobiety opowiadały różne historie, głównie o tym co porabiały za dnia, co ciekawego dziś widziały. Żartowały z siebie nawzajem, wtulały się i gładziły go po piersi.
    Czuł się jak Pan i Władca. Miał pieniądze. Miał panienki. Miał wysoką pozycję społeczną i świetną pracę. Przebywanie w pobliżu Arcyksięcia i wypełnianie jego rozkazów opłacało się, a jakże!
    Jednak o pozycji Thorna nie decydowała tylko praca. Był sprytnym Upiornym i karierę robił głównie dzięki umiejętnościom.
    Zaśmiał się na dowcip jednej z panien. Nie słuchał uważnie i nie wiedział o czym był dokładnie, ale chichot dziewczyn sprawił, że i on pozwolił sobie na śmiech. Ta z kocimi uszami i ogonem opierała brodę na jego kolanie, dłońmi zaczęła wodzić po jego udach.
    Spojrzał na nią w dół i uniósł brew. Kobieta uznała to za pozwolenie na śmielsze pieszczoty, dlatego z błyskiem w oczach zaczęła dotykać go w bardziej intymnych miejscach.
    No nie. Co za dużo, to niezdrowo. Zabrał ręce z oparcia i odepchnął ręce śmiałej towarzyszki.
    - Hej. Nie pozwalaj sobie. - warknął. No i dobry humor szlag trafił.
    Kobiety odskoczyły jak oparzone i z minami a la 'zbity pies' wstały od stołu. Oddaliły się w popłochu.
    Znowu rozłożył się na kanapie loży którą zajmował. Odetchnął, chcąc się uspokoić i rozglądnął po sali. Nie zauważył wejścia mężczyzny w kapeluszu... Błąd. Powinien zawsze być czujny, od tego mogło zależeć przecież życie Gwardzisty Arcyksięcia. Nie wszyscy bowiem musieli darzyć go sympatią, nawet jeśli prywatnie był osobą miłą i kulturalną.
    Siedzący przy barze Kapelusznik, bo najprawdopodobniej był właśnie Kapelusznikiem, rozmawiał z barmanem. Po czym Thorn poznał, że gadają właśnie o nim? A no gapili się na niego.
    Uśmiechnął się pod nosem i dopił zawartość swojej szklanki. Podniósł dłoń i pstryknął - zaraz przy nim pojawiła się skrzydlata brunetka z tacą.
    - Proszę wybaczyć zachowanie Tojaczek. - powiedziała dziewczyna kuląc się nieco, jakby się go bała. Nie wiedzieć czemu, nie zrobił jej przecież nigdy nic złego. Nikomu nie zrobił nic złego. A przynajmniej nie bywalcom tej knajpy.
    - Nie ważne. Przynieś mi proszę Karmelową Whisky, całą butelkę. - powiedział nieco znudzonym tonem - A, i przy okazji zaproś do mego stolika tamtego miłego pana w kapeluszu. Alkohol smakuje lepiej w towarzystwie. - dodał uśmiechając się drapieżnie.
    Dziewczyna spełniła prośbę i podleciała do baru.
    - Przepraszam, szanowny panie. Pan Cierń zaprasza do jego stolika. - powiedziała uśmiechając się do Kapelusznika. Barman zaśmiał się krótko, wyraźnie czymś rozbawiony, a kelnerka oddaliła się nie czekając na reakcję siedzącego przy barze przybysza. Szybko wzięła zamówioną Whiskey i wróciła do Thorna. Postawiła butelkę i dwa naczynia, po czym usłużnie oddaliła się.
    A Thorn siedział rozparty w loży jak panisko i patrzył wyczekująco na Kapelusznika. Posyłał mu zapraszający uśmiech, jego rogi opalizowały a srebrna nić błyszczała, potęgując demoniczny wygląd Upiornego.
    _________________
     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 14 Styczeń 2017, 21:59   

    Dwa szybko wypite kieliszki czystej spowodowały, że Gopnika rozgrzewało przyjemne ciepło rozchodzące się z okolic jego żołądka po całym ciele. Temu uczuciu towarzyszyło miłe mrowienie dochodzące do krańców kończyn. Uwielbiał ten stan. Alkohol poprawił także humor Kapelusznika - już nie był ponury, a na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek, który był niemal nieodłącznym elementem twarzy Gopnika, a znikał tylko wtedy, gdy ten był w złym nastroju.
    Upiorny Arystokrata wydawał czuć się dobrze w otoczeniu panienek, ale zarazem wyglądał na zamyślonego. Dziewczyny wyraźnie kokietowały swego gościa, zasypywały go żarcikami i chichotały. Mężczyzna odpowiadał śmiechem, ale Gopnik zauważył, że żarciki i gadki ślicznotek nie zajmowały zbytnio Ciernia. Zastanawiał się, co zaprzątało myśli tego tajemniczego mężczyzny. Na pewno nie były to ponure tematy, wręcz przeciwnie, gdyż jego twarz wyrażała dumę, niemal butę.
    Nagle na twarzy Arystokraty pojawiło się zdenerwowanie, a on sam gwałtownie odsunął od siebie towarzyszki, które uciekły od niego, z żalem i smutkiem, szybko oddalając się by nie prowokować dalej mężczyzny.
    Teraz siedział sam. Gopnik, ciągle rozmawiając z barmanem o tej pełnej tajemniczości postaci, przypatrywał się całej sytuacji. Co by nie mówić, był zaskoczony tak nagłą reakcją, nie wiedział, co wywołało tak spontaniczny upływ emocji Ciernia. Gdy ten rozglądał się po sali, spojrzenia Kapelusznika i Arystokraty spotkały się. Gopnik się speszył i odwrócił wzrok, jednak nie mógł długo wytrzymać nie myśląc, kim tak na prawdę jest ten mężczyzna i jak sprowokować sytuację, w której mógłby z nim porozmawiać. Sam, mimo że zwykle był śmiały i lubił towarzystwo innych, tym razem czuł dziwną barierę, która blokowała jego dalsze działania. Może teraz powinien się dosiąść? Nie, to by było dziwne, tym bardziej, że Kapelusznik swoje bogactwo zatracił lata temu i teraz miał o wiele skromniejszy majątek, a tymczasem Cierń był z pewnością bardzo zamożny. Mężczyzna w rogu sali dopił swój napój, po czym zawołał ciemnowłosą kelnerkę. Gopnik zdziwił się, gdy tajemniczy gość klubu wskazał na niego, a odprawiona kelnerka skierowała swe kroki w kierunku lady.
    - Przepraszam, szanowny panie. Pan Cierń zaprasza do jego stolika - słowa kobiety nie tylko zaskoczyły Kapelusznika, ale także wyraźnie ucieszyły. Jego problem z zainicjonowaniem rozmowy rozwiał się, niczym dym fajki na wietrze. Zastanawiało go jednak dziwne rozbawienie barmana. Czyżby Gopnik miał stać się obiektem dowcipu, bądź być wrzucony w wir intryg? Nie przejął się tym jednak zbytnio. Spojrzał jeszcze raz na Arystokratę. Ten, choć nadal siedział dumnie, wydawał się oczekiwać na Kapelusznika, jednak pomimo jego niemal demonicznego wyglądu, potęgowanego wystrojem sali, wydawał się być przyjaźnie nastawiony. To ośmieliło Michaiła. Wstał i pewnym krokiem ruszył w róg sali.
    -Witam szanownego Pana. Pan Pozwoli, że się przedstawię. Gopnik Skadowki. Powiedział, kłaniając się. Nie przedstawił się prawdziwym imieniem, ale to akurat porzucił lata temu, więc przybrane traktował niemal jak swoje własne. Zerknął na stojącą na stole butelkę Whisky. Lubił ten trunek, lecz ostatnimi laty rzadko go pił. Częściej zastępowała go czysta żytnia.
    -Nie ukrywam, że jestem niezmiernie rad z tego, iż zaprosił mnie pan do pańskiego stolika. Czym zawdzięczam owe zaproszenie? Wiedział, że uprzejmością może dużo ugrać, toteż starał się mówić jak najlepszym językiem, jednak pobyt w Świecie Ludzi odbił na nim lingwistyczne piętno i mówił z wyraźnym, rosyjskim akcentem. Zdawał sobie z tego sprawę. Starał się jednak być pewny siebie, a jego twarzy ciągle towarzyszył ironiczny uśmiech.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 14 Styczeń 2017, 22:43   

    Na szczęście kelnerka przekazała zaproszenie, i na jeszcze większe szczęście nie musiał czekać na Kapelusznika zbyt długo. Nie należał co prawda do istot niecierpliwych, ale przyzwyczajony do arystokratycznego życia, zazwyczaj miał co chciał. A przynajmniej odkąd skończył czynną służbę w Gwardii.
    Gdy zaproszony mężczyzna w kapeluszu podszedł, Thorn wstał. Kultura na pierwszym miejscu, zawsze trzeba o niej pamiętać.
    Na jego twarzy malował się szczery uśmiech, był zadowolony, że tamten przyjął zaproszenie i zechciał umilić Upiornemu siedzenie w klubie. Zwłaszcza, że głupie Trojaczki wcześniej zepsuły mu wcześniej humor. Wygląda na to, że dzisiejszej nocy spędzi czas inaczej, nie na przysłuchiwaniu się dowcipom pijanych kobiet.
    - Witam, bardzo miło mi pana poznać! - powiedział z entuzjazmem po czym podał mu dłoń - Proszę nazywać mnie Cierniem. - dodał uśmiechając się uprzejmie. Wolał nie podawać prawdziwego imienia i nazwiska. Nie znał Kapelusznika a w swoim długim życiu przekonał się już kilka razy, że podanie komuś prawdziwych danych może skończyć się bardzo źle.
    - Proszę, niech pan siądzie obok mnie. - zaproponował i przesunął się w loży. Miał wrażenie, że Kapelusznik jest trochę spięty, ostrożny, zdystansowany... Nic dziwnego. Thorn wyglądał jak typ spod ciemnej gwiazdy, facet w kapeluszu byłby głupi jakby od razu mu zaufał.
    - Proszę się mnie nie obawiać. Nic panu nie zrobię. - zaśmiał się siadając na miękkiej kanapie - Aj, przepraszam, skłamałem. Coś panu zrobię, konkretniej zrobimy sobie coś razem. - dodał tajemniczo ale jego uśmiech zdradzał, że nie ma złych zamiarów - Upijemy się dobrym trunkiem i miło spędzimy czas, co pan na to, panie Gopnik? - nalał sobie do szklanki Whisky.
    Zatrzymał butelkę nad naczyniem przeznaczonym dla swojego rozmówcy. Spojrzał na niego wyczekująco.
    - Whisky? A może coś mocniejszego, drogi panie? - zapytał. Jeśli Gopnik wyraził chęć na inny trunek, Thorn przywołał kelnerkę i poprosił o tenże alkohol. A jeśli zechciał napić się Whisky, Upiorny polał mu prawie do pełna i podał szklankę.
    Patrzył na Kapelusznika swoimi tęczowymi oczami okolonymi ciemnymi rzęsami, zastanawiał się kim właściwie był ów przybysz. I co przygnało go do klubu nocnego.
    - No cóż, wydał mi się pan osobą na tyle interesującą, że postanowiłem pana poznać. - powiedział szczerze - Nie zauważyłem jak pan wchodził a gdy już ujrzałem pana przy barze, wyglądał pan jakby się tam teleportował. - wzruszył ramionami - Cóż więcej mogę rzec. Mam słabość do osób 'innych', oczywiście nie chodzi mi o pociąg fizyczny. A pan, choć jak mniemam Kapelusznik, nie wygląda jak pobratymcy. - podniósł szklankę do ust i upił łyk alkoholu - Jest pan mniej... kolorowy? Roztargniony? Hmm. Wydaje się pan być osobą racjonalną, spokojną, panie Gopnik, co u Kapeluszników jest cechą niespotykaną. - odłożył naczynie.
    Przez chwilę milczał, uśmiechając się do mężczyzny uprzejmie. Wyglądał pewnie jak Wąż który skusił Ewę, niby sympatyczny i o czystych zamiarach, a jednak rogaty i wyglądający jak typowy mieszkaniec Piekieł.
    - To jak będzie? Opowie mi pan swoją historię? - zapytał, nie precyzując o co mu konkretniej chodzi - Ma pan piękny akcent. Nigdy wcześniej takiego nie słyszałem... A że z natury jestem ciekawski, chciałbym dowiedzieć się gdzie się pan urodził. Alboo... w jaki sposób nauczył się pan mówić w ten sposób. - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
    Mrok panujący w sali nie pozwalał na dokładniejsze przyglądnięcie się rozmówcy ale nie przeszkadzało to Thornowi w taksowaniu mężczyzny wzrokiem. Zaczął też bezwiednie bawić się piękną, misternie powykręcaną 'gałką' swojej laski.
    _________________
     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 14 Styczeń 2017, 23:33   

    Uśmiech Upiornego spowodował, że speszenie Gopnika umknęło całkowicie. Postanowił grać swoją rolę. Tę, którą zawsze grał, gdy poznawał nowe osoby. Przynajmniej na razie. Na prośbę o spoczęcie obok Ciernia, zawahał się, jednak, ponaglony przez mężczyznę, zasiadł na wyznaczonym dla niego miejscu.
    -Taką krzywdę jestem skłonny przyjąć, a jakże! - odpowiedział Gopnik - Whisky mi jak najbardziej odpowiada. Szczerze powiedziawszy, dawno nie miałem okazji pić tego trunku i już trochę za nim zatęskniłem. Wypowiadając te słowa stuknął szklanką o stół, prosząc się o polanie brązowego płynu.
    Jakże się miło odmienił ten wieczór. Jeszcze parędziesiąt minut wcześniej błąkał się ciemnymi ulicami Mrocznego Zaułka, a teraz rozmawia z kimś, kto najwyraźniej jest większą szychą w Krainie Luster. Ciągle jednak dręczyła go myśl, jaki plan wobec niego ma Arystokrata, bo tego, że jakiś ma, Gopnik był niemal pewien. Uważnie słuchał jego odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie, analizując każde słowo. Mimo, że nie był typem słuchacza, wiedział, że momentami dokładna analiza słów rozmówcy może uratować skórę. Przekonał się o tym wiele razy będąc w Rosji. Mimo to, rad był, że Arystokrata nie okazał się być nadętym bucem, za jakiego go początkowo uznał i cieszył się, że atmosfera była daleka od wrogiej, a wręcz przeciwnie. Była luźna i sympatyczna.
    -Owszem, nie jestem taki "kolorowy" jak Pan to określił, ale rzeczywiście, jestem Kapelusznikiem. Byłem przez długi czas w Świecie Ludzi, a to co tam przeżyłem, odbiło na mnie, powiedzmy, piętno. Oczywiście, niekoniecznie potępiające piętno, ot, zmieniłem się, jednak musi Pan przyznać, że mimo to mój strój jest dość... niespotykany. Co do racjonalności... Raczej staram się tylko sprawiać takie wrażenie. - Gopnik mówiąc te słowa ciągle patrzył na swojego rozmówcę, jednak teraz sucha analiza i pilna obserwacja ustąpiły silnej ciekawości i dobremu nastrojowi. Pilnował się jednak, choć pytania Ciernia idealnie wpisywały się w naturę Gopnika. Uwielbiał opowiadać o sobie, toteż jeszcze bardziej ucieszyło go następne pytanie, na które mógł odpowiedzieć bardzo mocno koloryzując, jak zresztą miał w zwyczaju.
    -Dziękuje za komplement, Panie Cierń. Moja historia? Pochodzę z dalekich krain, większość w tej okolicy nie zna tych miejsc. Jest tam bajecznie, kolorowo, jak we śnie zwariowanego Baśniopisarza, ale zarazem dość niebezpiecznie. Licho czai się na każdym rogu, a dla niezaznajomionego turysty wygląda na całkiem przemiłe i urocze stworzonko, tudzież idealne miejsce na odpoczynek. - klepał swoją starą śpiewkę, opowieść którą powtarzał milion razy, lecz w której nie ma ani grama prawdy - Mamy też inną kulturę, w szczególności picia alkoholu. Bardziej... toksyczną, rzekłbym! Mówimy też trochę inaczej, niż tu. Język mamy ten sam, jednak kompletnie inaczej kładziemy nacisk na pojedyncze sylaby. Jednak największy wpływ na to, jak mówię, miał mój pobyt w Świecie Ludzi. Był tam Pan kiedyś, Panie Cierń? Zaiste, to jest dopiero szalone miejsce. A o nas, kapelusznikach, powiadają żeśmy szaleńcy. A Rossija, kraj w Świecie Ludzi, to dopiero pijacy. Piją więcej, niż w moich rodzimych stronach, a spróbuj Pan się z nimi nie napić albo nie dogadać! Ni za szto, pić trzeba, a jak pić to i języka łatwiej się nauczyć można. Ha! - w tym momencie fałsz zaczął mieszać się z jego prawdziwą historią. Starał jednak się nie przesadzać z kłamstwami, choć w operowaniu nimi był mistrzem. Uwielbiał ubarwiać swe historie, ale wiedział, że jeśli zostanie zdemaskowany, straci zaufanie Arystokraty, a akurat na zaufaniu Ciernia mu bardzo zależało, gdyż chciał go lepiej poznać.
    -A jaka jest Pana historia, słyszałem, że jest pan Soldatem... To znaczy Wojskowym i to wysoko postawionym. - Lata pobytu w Rosji sprawiły, że Gopnik wrzucał między swoje wypowiedzi rusycyzmy, był jednak świadom, że dla rozmówcy mogły być niezrozumiałe, toteż pośpiesznie się poprawił. Wypił duży łyk whisky, po czym odłożył szklankę na miejsce i, stukając w międzyczasie szkłem o stolik, oczekiwał na odpowiedź towarzysza.




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 15 Styczeń 2017, 12:07   

    Skoro już dawno nie pił Whisky, Thorn postanowił lać i lać ją do jego szklanki, bez ograniczeń. Po pijaku łatwiej się rozmawia a coś czuł, że Kapelusznik, podobnie jak on sam, ma ochotę się upić.
    Dobry towarzysz do spokojnej rozmowy to niemalże skarb, zwłaszcza w tej pokręconej krainie.
    - Gdzie moje maniery! Może jest pan głodny? - zapytał uprzejmie - Proszę się nie krępować, rachunek na mnie. Mają tu dobrego tatara jeleniego.
    Wysłuchał opowieści mężczyzny, nie przerywając mu w ani jednym miejscu. Informacja o tym, że był w Świecie Ludzi sprawiła, że w oczach Thorna Gopnik stał się jeszcze bardziej interesujący. Faktycznie nie wyglądał jak inni Kapelusznicy, nie tylko przez strój. Wydawał się być 'normalny', nie chichotał jak szaleniec, miał trzeźwe spojrzenie (jeszcze! bo pewnie po kilkunastu głębszych obaj będą śpiewać rubaszne piosenki leżąc pod stołem).
    Thorn roześmiał się gdy usłyszał co Gopnik sądzi o swojej racjonalności. Odebrał to za żart. Dobrze, że facet miał do siebie dystans. Nie było nic gorszego od zakompleksionych Lustrzan, mających bzika na swoim punkcie a kiedy już skomentowano jakiś detal, uderzających w płacz lub wybuchających niepohamowaną agresją.
    Z przyjemnością słuchało mu się jak Gopnik mówi. Jego akcent był tak wyjątkowy, że Thorn, gdyby był złym sadystą, porwałby Kapelusznika i zmuszał torturami by non stop gadał. Ale Upiorny wbrew pozorom był osobą spokojną, daleko mu było do dewiacji.
    Już chciał zapytać o pobyt w Świecie Ludzi, kiedy Gopnik sam pociągnął temat, tłumacząc przy okazji skąd pochodzi.
    Opowieść o dalekich ziemiach Krainy Luster była zaiste interesująca, jednak Kapelusznik źle trafił ze swoimi kłamstewkami. Thorm wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu ale nic nie powiedział.
    Oczywiście jest możliwe, że rozmówca faktycznie pochodził z jakiś rubieży... Jednak Thorn w czasie swojej służby zwiedził już praktycznie całą Krainę Luster i Szkarłatną Otchłań - Arcyksiążę wszędzie chciał mieć uszy i oczy - dlatego znał ją prawie jak własną kieszeń.
    Ale jedno trzeba było przyznać. Gopnik opowiadał fałszywą historię bez zająknienia, jak profesjonalny kłamca. Zrobił tym na Thornie wrażenie, nie każdy potrafi powstrzymać przy kłamstwie delikatne sygnały ciała, które wysyła ono bezwiednie do rozmówcy.
    I ponownie się zaśmiał, gdy tamten opowiadał o piciu w Świecie Ludzi. Z jego opowieści wynikało, że drugi świat może być ciekawy. Thorn zupełnie co innego dowiadywał się przez lata z raportów które przeglądał w siedzibie Gwardii.
    Ostatniego zdania nie zrozumiał, Kapelusznik chyba użył jakiejś gwary?
    - Rossija? Ach, znam! - powiedział nagle - Co prawda nigdy nie byłem w Świecie Ludzi, ale przez lata służby spotkałem się z istotami które miały styczność. - wytłumaczył - Rozmawiałem kiedyś z jednym Marionetkarzem, który wspominał Rossiję z rozrzewnieniem. Opowiadał mi o tamtejszej kulturze, o ludziach i ich zwyczajach. - zaśmiał się na wspomnienie.
    Jak rzeczywistości poznał owego Marionetkarza? A no, na przesłuchaniu. Gwardia posiadała sprawną siatkę wywiadowczą i jeszcze lepszą siatkę 'myśliwych' i 'egzekutorów'. A on, jako wojskowy na wysokim stanowisku, był obecny przy każdym przesłuchaniu. I przy każdych torturach, ale o tym cicho-sza!
    - Mają piękną muzykę! Takich walców nie słyszałem nigdzie indziej! - uśmiechnął się - Marionetkarz pokazał mi nagrania, podarował nawet kilka. Lubię posłuchać sobie wyjątkowych utworów, jakie powstawały w Rossiji. Nie wiem gdzie to jest, bo źródła w Krainie Luster są dosyć ubogie w informacje o Świecie Ludzi, ale gdybym wiedział, pewnie bym się tam wybrał w ramach wycieczki krajoznawczej. - dodał do szklanej alkoholu - Bardzo chętnie poznałbym Cara, Marionetkarz mówił, że to człowiek o niesamowitych zdolnościach przywódczych.
    Rozmowa okazała się być bardzo ciekawa. Nie sądził, że Kapelusznik którego zaprosił do stolika może okazać się taką skarbnicą wiedzy. I był przy tym sympatyczny! Nie trzeba było niczego wyciągać siłą!
    Jeśli Gopnik zażyczył sobie czegoś do jedzenia, Kelnerka właśnie przyniosła zamówione danie. A jeśli odmówił, przyniosła jedynie przekąski do alkoholu i kolejną butelkę Whisky.
    Na wzmiankę o wojsku, skinął głową.
    Cholera. Będzie musiał poważnie porozmawiać z obsługą tego klubu. Gopnik rozmawiał wcześniej z barmanem... Co ten skrzydlaty imbecyl mu powiedział?
    Zaśmiał się próbując wybrnąć jakoś z tej niezręcznej dla niego sytuacji.
    - Aż tak to po mnie widać? - zapytał wygładzając materiał marynarki o fasonie munduru wyjściowego - Faktycznie, jestem jak to pan powiedział Saldatem, swoją drogą bardzo ładne określenie! - upił łyk Whisky - I faktycznie wysoko postawionym, dobrego ma pan informatora. Jednakże czy powiedział panu, że nie służę już czynnie? - w jego oczach pojawił się błysk - Widzi pan, w czasie jednej z misji straciłem nogę, od połowy uda w dół. I pewnie bym się wykrwawił na polu walki... Na szczęście jednak zainteresowano się, gdzie jest dowódca i co się stało. Zabrali mnie do bazy, dostałem protezę... - poruszył nogą imitując sztywne ruchy, niczym u Marionetek - Ale dostałem też pisemko, że to koniec mojej czynnej służby. Oczywiście, za swoje poświęcenie dostałem nominacje na wyższy stopień, ale powiedziano mi wprost, że moja służba ma się ograniczać jedynie do 'wspomagania radą', cokolwiek by to nie znaczyło. - upił łyk alkoholu a jego twarz przez chwilę wyrażała znudzenie - Wie pan, jak to jest. Jak zabawka dobrze działa, to się nią bawi. Jak się ją w trakcie takiej zabawy zepsuje, to się ją rzuca w kąt. Nie do śmieci, bo mamy sentyment, ale w kąt. Tak by sumienie było czyste, że się jej do końca nie pozbyliśmy.
    Spojrzał Kapelusznikowi w oczy. Nie posiadał mocy czytania w myślach, a szkoda bo chętnie by się dowiedział co tamten teraz myśli. Potrafił jednak na podstawie mowy ciała zgadywać jak się dana osoba czuje.
    Jego opowieść o wojsku i o utracie nogi nie była smutna czy rzewna, ale miała w sobie coś, co stawiało Thorna na miejscu ofiary. Tak było chyba wygodniej, udawać, że jest się pokrzywdzonym.
    - Przyzwyczaiłem się do nowej kończyny, mam też sporą sumkę na koncie od wojska, za poświęcenie. - uśmiechnął się szczerząc zęby - Dlatego nie wiem, czy nie traktować tego zdarzenia jak zrządzenia losu, bo dzięki temu mogę całymi nocami bawić się w klubach, jak ten! - zaśmiał się i opróżnił swoją szklankę. Whisky w towarzystwie smakowała wybornie! - Co nie zmienia faktu, że czasem tęsknię za surowymi zasadami panującymi w wojsku, za musztrą i ciężkimi misjami. W cywilu, istota mięknie i szybko staje się przewrażliwiona.
    Na chwilę zapadła cisza. Thorn mógł w jej czasie rozejrzeć się po sali. Chciał mieć kontrolę nad tym kto tu przychodzi, bywał tu tak często i tak go tu traktowano, że szybko przyzwyczaił się do roli 'zastępcy właściciela klubu'. Nie czerpał oczywiście żadnych korzyści materialnych bo w zasadzie nie wykonywał żadnej roboty, ale lubił znać odwiedzających.
    Wychwycił spod baru spojrzenie jednej z Trojaczek, nie tej która go wcześniej zdenerwowała. Tej z błoniastymi skrzydłami. Patrzyła na niego tak, jakby składała nieme pytanie o to, czy może się dołączyć do dobrze bawiących się mężczyzn.
    Zaproszenie jej do stołu wiązało by się z tym, że musieliby uważać na słowa... Jednak jako kulturalny Upiorny nie mógł nie zaproponować swojemu rozmówcy nowego towarzystwa.
    - Panie Gopnik, a może ma pan ochotę na 'towarzystwo' jednej z panien? - zapytał wprost. Chciał jak dobry gospodarz, zafundować nowemu znajomemu wszystko co najlepsze - Proszę czuć się przy mnie swobodnie i jeśli pan czegoś potrzebuje, spełnię ową zachciankę. - trzeba powiedzieć, że jeśli ktoś zainteresował Thorna swoim towarzystwem, to Upiorny miał gest. Z resztą nigdy nie miał problemów z pieniędzmi dlatego tak łatwo je wydawał. Ale nie był rozrzutny, nie szastał kasą na prawo i lewo, co to to nie. Był inteligentny i sprytny, wiedział kiedy opłaca się pomachać złotem przed nosem a kiedy użyć siły.
    _________________
     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 15 Styczeń 2017, 13:51   

    Rozmowa przebiegała bardzo gładko, Kapelusznik poczuł się na prawdę swobodnie przy tym, z pozoru demonicznym i butnym, Arystokracie. Dodatkowo alkohol otworzył mu język, jednak trzeźwa część umysłu nadal nakazywała mu starać się zachowywać umiar w tym, co mówi, gdyż musiał wiedzieć kiedy się ugryźć w język. Zastanawiał się, czy już nie przecholował trochę ze swoimi bajkami, jednak póki co sytuacja wydawała być się opanowana.
    Upiorny z ogromną ciekawością wysłuchiwał opowieści Gopnika, wyłapując każde słowo. Szczególnie słowa o piciu wywołały u Ciernia śmiech, co opowiadający uznał za dobrą wróżbę. Pewnie jego towarzysz dziś też chciał się spić. Najwyraźniej trafił swój na swego. Tym lepiej!
    -Owszem, zaczyna mnie ssać głód, a jeleni tatar... Brzmi świetnie, uwielbiam dziczyznę! Ma na prawdę wyjątkowe walory smakowe, niespotykane w żadnym z mięs zwierząt hodowlanych! Tak jakby wolność i swoboda zwierzęcia za życia przemawiały w aromacie mięsa.
    Gopnik zdziwił się, że nowo poznany rozmówca postanowił wziąć wszystko na swój koszt, ale skoro sam to zaproponował, to nie było sensu oponować. Pewnie Arystokrata jest tak bogaty, że może sobie pozwolić na takie przyjemności, lżej dzięki temu było Gopnikowi przyjąć tę propozycję.
    Wsłuchiwał się w słowa Ciernia. Rzeczywiście, rosyjska muzyka także i Gopnikowi przypadła do gustu, jednak obok śpiewanych po pijaku pieśni i hymnów, przytoczonych przez Thorna walcach, słyszał także sporo nowoczesnej, rosyjskiej muzyki. Przecież w Świecie Ludzi był stosunkowo niedawno. Tam też dopiero nauczył się "porządnie" pić, pomimo faktu, że jeszcze przed ucieczką z Krainy Luster dużo imprezował, co zresztą zmusiło go w konsekwencji do opuszczenia tych stron. Zbyt nonszalanckie życie doprowadziło do tego, że Gopnik musiał zaciągać kredyty, a zaraz po nich kolejne. Tego jednak Upiorny nie musiał wiedzieć, zresztą i Kapelusznik nie lubił wracać myślami do tamtych zdarzeń. Teraz był zupełnie inną osobą. Przechylił szklankę i wypił do końca jej zawartość, hałaśliwie odkładając naczynie.
    -Rzeczywiście, ich muzyka jest zacna! Ja, w odróżnieniu od Pana, ja w szczególności umiłowałem sobie rosyjskie ludowe pieśni oraz wojskowe hymny. Rosyjski świetnie nadaje się do tego typu utworów. Wiele razy słyszałem aranżacje pewnego męskiego chóru, choć, czego bardzo żałuję, nigdy na żywo. Nawet na nagraniach jednak w tych głosach i tych nutach słychać jednak niepowtarzalną siłę! - podjął temat Gopnik. Słysząc jednak o Carze, zaśmiał się w głos.
    -Cara? Tam cara nie ma od lat! Za czasów, gdy tam jeszcze byłem, na czele stał prezydent, ale ponoć jeszcze wcześniej był wódz, a za nim jakaś partia. Teraz jednak nie mam pojęcia, kto jest u władzy. Mówię Panu, Panie Cierń, tam się tak wiele zmienia, raz jest jakieś państwo, potem nagle robi się z niego kilka mniejszych. Istne szaleństwo! - w tych słowach nawiązywał do rozpadu ZSRR, o którym wiele słyszał, jednak którego sam nie był świadkiem, gdyż w Świecie Ludzi pojawił się kilka lat po tym wydarzeniu. Kątem oka zauważył zmierzającą w jego kierunku kelnerkę.
    -O, wreszcie, już niosą dla nas jedzenie. - Rzekł z wyraźną satysfakcją. Brunetka podała danie, po czym Gopnik, trochę niepewnie, czekając na pierwszy ruch Ciernia, zabrał się do jedzenia. Podczas spożywania posiłku uważnie słuchał opowieści towarzysza. Zdziwił się, słysząc, że Thorn nie służy już, gdyż stracił jedną z kończyn, jednak chwilę potem zauważył laskę, która najwyraźniej musiała wspomagać byłego żołnierza w chodzeniu. Może dlatego rogaty kompan wcześniej odgonił kokietujące go kobiety, może trafiły niechcący w jego czuły punkt. Teraz jednak wydawał się mówić o tym bez większej namiętności, tak, jakby już dawno pogodził się ze swoim losem i nie chciał robić z tego tragedii. Z drugiej strony przypowieść o zabawce przypominała Gopnikowi to, jak jego bezmyślność i nieprzemyślana zabawa swym losem doprowadziła niepokornego Kapelusznika do poważnych kłopotów, zarazem jednak los był łaskawy i zmienił mężczyznę na lepsze. Przynajmniej w jego mniemaniu.
    -Jest mi przykro z powodu Pańskiej nogi. Miło jednak słyszeć, że, koniec końców, został Pan doceniony, choć to zapewne i tak małe pocieszenie. - Bajarz polał kolejną porcję alkoholu zarówno sobie, jak i rozmówcy, który w tym momencie akurat odłożył pustą szklankę. - z drugiej strony, gdyby nie nadmiar wolnego czasu, Pan by teraz nie rozmawiał ze mną! Zdrowie! - zakończył wesoło, unoszcząc w górę szklankę. Lubił toasty. Nie tylko ze względu na alkohol, a także, a może przede wszystkim, przyjazną atmosferę podczas tej pijackiej ceremonii. Po wypiciu obaj mężczyźni zamilkli, cisza jednak nie była niezręczna. Stanowiła raczej chwilę na refleksję i zadumę. Z przemyśleń wyrwało Gopnika pytanie Ciernia.
    -Jeżeli tylko nie przeszkodzi nam w męskich rozmowach, to jestem za. -odpowiedział - Jest Pan na prawdę hojny, Panie Cierń. - dodał po chwili.
    Jeżeli Arystokrata poprosił dziewczynę do stolika, Kapelusznik uważnie obserwował, jak ta zbliżała się do stolika. Jeżeli jednak Upiorny stwierdził, że kobieta będzie stanowić przeszkodę, Gopnik postanowił wznieść toast "za męski wieczór".




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 15 Styczeń 2017, 20:32   

    Ucieszył się, że Gopnik ma apetyt. Nie wolno pić na pusty żołądek, a zagryzanie w czasie picia gwarantowało dłuższą popijawę.
    Towarzystwo Kapelusznika bardzo mu odpowiadało. Czuł się przy nim na tyle swobodnie, że nie musiał trzymać dłoni na rękojeści broni. Z drugiej jednak strony uważał na słowa. Z dwóch powodów: nie znał mężczyzny na tyle dobrze by mu zaufać, to po pierwsze. Po drugie, nie chciał go urazić jakimś zjadliwą uwagą. A język miał niekiedy cięty, nie zawsze był tak kulturalny.
    - Ma pan rację, drogi panie! - powiedział zaskoczony zdaniem Gopnika na temat dziczyzny - Nie ująłbym tego lepiej!
    Pili dużo i nie było widać końca. Czuł, że nie musi się go obawiać w razie upicia się. Facet darzył go szacunkiem, tak przynajmniej wynikało z jego zachowania. Czyżby to aparycja Thorna tak go onieśmielała? A może fakt, że bił od niego 'blask' charakterystyczny dla bogatych Arystokratów?
    - Ach, wojskowe hymny! Jak żałuję, że nie udało mi się poznać tych ze Świata Ludzi! - jęknął - Ale przecież jeszcze wszystko przede mną, może kiedyś będę miał okazję. - stuknął szklanką o naczynie Gopnika - Jeśli uda mi się kiedyś dotrzeć do owego chóru, zawiadomię pana niezwłocznie i razem posłuchamy ich śpiewów! - dodał.
    W głowie zanotował sobie notkę, by poczytać więcej o kraju zwanym 'Rossija'. To co opowiadał Kapelusznik wzbudziło w nim niemałe zainteresowanie, a każdy powód do nauki był dobry. Jako Gwardzista Arcyksięcia musiał godnie reprezentować Krainę Luster, wiedzą, obyciem i wysoką kulturą.
    Śmiech Gopnika po tym jak Upiorny wspomniał o Carze, zbiła rogatego z pantałyku. Patrzył na mężczyznę ze zdziwieniem malującym się na twarzy, gdy tamten opowiadał o prezydencie, wodzu i partii. Nie bardzo wiedział o czym mowa, jedyne do czego się mógł odnieść to postać samego Cara.
    - Oj, jaka szkoda. - powiedział zawiedziony - Niesamowite jak szybko potrafi zmieniać się tamten świat. Jedno mgnienie oka i puf! monarcha obalony. - dodał kręcąc głową na boki i upijając łyk - Dobrze, że u nas odbywa się to nieco spokojniej. Nie wyobrażam sobie upadku monarchii tutaj. Straciłbym tak dobrze płatną posadkę. - zaśmiał się - Póki płacą mi za nic nie robienie, popieram Arcyksięcia! To chyba zrozumiałe.
    Toast wzniesiony przez Gopnika sprawił, że Thorn uniósł się nieco na siedzisku i wzniósł wysoko szklankę. Wołając głośno "Na zdrowie!" wypił jednym haustem zawartość. Alkohol powoli zaczynał działać, bo mężczyzna czuł przyjemne, delikatne zawroty głowy. A i rozmawianie stało się jakby łatwiejsze, miał ochotę jednocześnie wylać z siebie potok słów i nalać więcej alkoholu. Tatar smakował wybornie, chociaż przyzwyczajony do jego smaku Thorn, nie delektował się nim specjalnie - zjadł w miarę szybko, na tyle szybko by nie pozwalać na ciszę, która w czasie ich jedzenia przedłużała się niepotrzebnie.
    - Już dawno pogodziłem się z tym, że mam sztuczną nogę. Ale, jak pan zauważył, gdyby nie to, nie siedziałbym teraz tutaj z panem i nie spędzalibyśmy miło czasu. - powiedział odkładając sztućce - A poza tym hej! Gdybym miał nogę, nie mógłbym mieć takiej super eleganckiej laski! Mówię panu, kobiety lecą na mnie jak ćmy do światła! - zaśmiał się szczerze i trącił ręką Kapelusznika, chcąc podkreślić żarcik.
    Gopnik wyraził chęć na towarzyszkę ale po zastanowieniu się, Thorn jednak nie wezwał żadnej ze stojących przy barze panienek.
    - To może umówmy się, że jak będzie pan miał dość rozmów, opłacę panu kilka godzin z którąś z miłych pań, w Rozkoszy Prywatności. - wskazał mężczyźnie drzwi do owej części klubu - Chwilowo jednak zostaniemy sami. Nie chcę, by towarzyszka nam przeszkadzała. Dobrze mi się z panem pije, nie chcę tego zepsuć! - stuknął znowu szklanką o jego naczynie - Z resztą... Proszę mówić mi po imieniu. Wystarczy Cierń. - dodał po chwili posyłając mu miły uśmiech. Na policzkach miał lekki rumieniec świadczący o tym, że alkohol działał - Czy jestem hojny? Może. Ale wydaje mi się, że lepszym określeniem będzie, że: "umiem się zabawić". Daleko mi do rozdawania pieniędzy na prawo i lewo, ale potrafię docenić dobre towarzystwo. I nie szczędzę wtedy funduszu na rozkręcenie zabawy. - powiedział ze śmiechem. - Czy chciałby pan zamówić coś jeszcze? Jak powiedziałem, ja stawiam! A właśnie... Jeśli ma pan ochotę, możemy przejść do Czarnej Otchłani. To grota z gorącym źródłem. Możemy poprosić by przenieśli nam tam alkohol, można się tam rozluźnić, jest wyjątkowo przyjemnie. - powiedział. Jak już bawić się w 'męski wieczór' to na całego! Thorn nie często pozwalał sobie na pijackie szaleństwa... Trafiło się dobre towarzystwo, więc nie ma co skąpić na zabawę.
    - Wystarczy słowo, a zmienimy lokum albo doniosą nam dodatkowe jedzenie lub alkohol. - chciał tym samym zaznaczyć, że ma coś na kształt namiastki władzy w tym miejscu. Mimo, iż nie był właścicielem, miał wystarczająco dużo pieniędzy by być traktowanym jak pan i władca. A jako Upiorny Arystokrata zachowywał się jak typowy szlachcic, wszystko więc pięknie się łączyło.
    Patrzył wyczekująco na Kapelusznika i uśmiechał się. Dobry humor zagościł na dobre, Thorn szukał na twarzy rozmówcy znaków, że na niego również dobrze działa alkohol.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,34 sekundy. Zapytań do SQL: 10