• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Blokowisko
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Arystokrata

    Godność: Nathan Raccoon Chavc
    Wiek: 31 lat
    Rasa: Człowiek
    Lubi: Lisę, muzykę
    Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII
    Wzrost / waga: 192cm/79kg
    Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy
    Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu
    Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco
    Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby
    Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa)
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.)
    Stan zdrowia: dobre pytanie
    Dołączył: 24 Cze 2014
    Posty: 141
    Wysłany: 28 Grudzień 2014, 17:16   Klatka pierwsza, pierwsze drzwi

      Dzięki pieniądzom swojej rodziny z całą pewnością mógł sobie pozwolić na któryś z domków jednorodzinnych, jednak przecież od niej właśnie chciał uciec. Na dodatek, po co jemu samemu tam mieszkać? Wynajmować pokoi zamiaru nie miał, więc większa część mogłaby stać pusta i nieużywana.
      Mieszkanie nie było duże, składało się z dwóch pokoi, kuchni, łazienki i balkonu. Usytuowane było na parterze, dzięki czemu bez problemu unikał kontaktów z niemalże wszystkimi sąsiadami.
      Jeden z pokoi był sypialnią urządzoną w spokojnych, neutralnych kolorach. Tam miał odpoczywać, a nie było to możliwe, gdy dookoła rozpraszał nieład i pstrokatość. Dlatego ściany pokrywała biel, a większość mebli oraz podłoga wykonane zostały z mahoniowego drewna. Duże dwu lub może nawet trzyosobowe łóżko stało pod oknem, lecz tak by nie zastawiać drzwi balkonowych, przy nim niska szafka nocna z lampką. Dalej spory regał z książkami; jedne były już wiekowe, cudem znalezione w antykwariatach, inne jeszcze pachnące świeżością. Przeciwległą ścianę niemalże w całości zajmowała wbudowana z nią rozsuwana lustrzana szafa, w której znajdowały się ubrania. Gdyby ktoś nie wiedział czym Nathan się zajmuje, na pewno myślałby, że mieszka on ze swoją ukochaną, bowiem dużo garderoby było kobiecej - jego własnych projektów. Całości dopełniała kolejna szafka, jednak na różne drobne przedmioty nie mogące znaleźć dla siebie miejsca w innych częściach mieszkania.
      Drugi pokój był swojego rodzaju pracownią, niż jak zazwyczaj salonem dla gości i miejscem rozrywki dla domowników. Mimo wszystko należy podkreślić, że panował tam porządek. Tak, Szopek o to dbał. W pomieszczeniu znajdowały się jednak dwa wygodne fotele ustawione po przeciwnych stronach stolika umożliwiające swobodne oglądanie telewizora, a w rogu na półce stało radio. Na tym typowe rozrywki się kończyły, bo dalej można było zauważyć górujące szuflady i różnych wielkości półki, które zawierały masę kartek, zeszytów z projektami, gładkie, wzorzyste, we wszystkich kolorach materiały, przydatne kiedy sam brał się za realizację narysowanych kreacji, a także teczki z lubianymi przez niego i niezbędnymi przyborami do przelania wizji na papier, schowana tam także była maszyna do szycia. Między nimi biurko z lampką i laptopem, przy którym pracował. Do tego dwa manekiny obok okna i całość byłaby kompletna, gdyby nie stojące w rogu pianino. Niestety, na fortepian miejsca zabrakło...
      Kuchnia wyposażona w najpotrzebniejsze rzeczy; lodówkę (nie zawsze posiadająca coś do jedzenia), blat, a nad nim szafki z wszelkimi rodzajami talerzy, naczyń i szklanek, kuchenka z piekarnikiem, umywalka, zmywarka oraz wąski, ale wysoki stolik, przy którym znajdowały się barowe krzesła. Oczywiście nie zabrakło elektrycznego czajnika i mikrofali, a na wewnętrznym parapecie - o dziwo - rosła bazylia oraz wyżynały się kiełki roślin. Specjalne miejsce miała także przeszklona szafka prezentująca wiele rodzajów alkoholi.
      Łazienka, cóż podobnie jak kuchnia, choć po wielu kombinacjach udało mu się wprowadzić małą różnorodność. Mianowicie oprócz wanny posiadał także prysznic. Do tego pralka, umywalka, nad nią szafka z wszelkimi przyborami, które w tym pomieszczeniu są przez niego wykorzystywane oraz lustro na jednej ze ścian od wysokości klatki piersiowej.
      Tak to w całości prezentowało się mieszkanie Nathana. Ozdobione jeszcze a to jakimś obrazem, a to kwiatem, drobnym bibelotem, oświetleniem czy dywanikiem. Ach, na wejściu oczywiście witał malutki przedpokój, który ze swojego wąskiego korytarza pozwalał dostać się do każdego z pomieszczeń.
    _________________




    Arystokrata

    Godność: Nathan Raccoon Chavc
    Wiek: 31 lat
    Rasa: Człowiek
    Lubi: Lisę, muzykę
    Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII
    Wzrost / waga: 192cm/79kg
    Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy
    Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu
    Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco
    Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby
    Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa)
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.)
    Stan zdrowia: dobre pytanie
    Dołączył: 24 Cze 2014
    Posty: 141
    Wysłany: 5 Maj 2015, 21:51   

    Nienawidził, naprawdę nienawidził chodzić tymi uliczkami niemalże w samo południe. Wszędzie dookoła, gdzie by nie spojrzeć, masy ludzi spieszących się, krzyczących, obserwujących, każdego jednego rodzaju. Tłumy, które w jego głowie dążyły do tego by uprzykrzyć mu życie. Cisza i spokój zniknęły bezpowrotnie po opuszczeniu własnych czterech ścian. Jednak musiał. A może nieświadomie to zaplanował, by do końca nie zdziczeć. Nie, nie, nie. Po zmroku sklep będzie zamknięty. Nie mogę zamówić, potrzebuję na już! Dopiero dziś, pragnąc stworzyć nowy projekt musiał spotkać ku temu przeszkodę. Brak czarnego cienkopisu. Niby powód błahy, lecz już nie pozwalał ruszyć dalej. Dlatego teraz, skracając w jedną z bocznych uliczek karcił się w myślach za swoje niedbalstwo. Odwrócił się rzucając ostatnie spojrzenie na te pędzące bestie. I o dziwo wśród nich mignął mu tak charakterystyczny, nieco dziecinny kolor włosów. Mimowolnie się uśmiechnął pod nosem i nie zważając już na żadnego minionego człowieka, zrobił zakupy - na wszelki wypadek zaopatrując się także w inne mogące się przydać się przedmioty.
    Odetchnął z ulgą zamykając za sobą drzwi. Chwilę spędził opierając się o nie, by uspokoić mocno naruszone nerwy. Wypakował wszystko po szufladach i rozsiadł się wygodnie w fotelu stawiając przed sobą niską sztalugę z umieszczonym na niej kartonem przedstawiającym rozpoczęty projekt. Trzymał w dłoni cienkopis, jednak narysowana modelka nie dawała mu spokoju. Przyjrzał się jej uważniej - długie nogi i zdecydowanie za długie ręce, z których nie był dumny, twarz nie posiadająca kompletnie żadnego szczegółu, średniej długości ciemne włosy lekko opadały na jedno ramię - niby nic specjalnego. Odłożył pisak i schylił się do najniższej szuflady biurka. Niewielki przedmiot, a tak wiele mógł zdziałać. Zielony patyczek, na nim żółta gwiazdka - magiczna różdżka. Do tej pory dziwił się jak ona znalazła się w jego posiadaniu. Dlaczego jako pierwszy zauważył ją wśród tych starych śmieci w sklepie z używanymi przedmiotami. Nie była wyeksponowana, a ekspedient nie sprawiał wrażenia świadomego podczas sprzedaży. I sam Nathan tego nie wiedział. A gdy któregoś dnia przeszukując pokój, by dostać w swoje ręce odpowiedni materiał, rzucił ją poniewierającą się między rękami na stertę nie tych, które potrzebował. One wszystkie nagle - magicznie - z pstrokatych stały się barwy orzecha laskowego.
    I teraz nie widząc przeszkody chciał jej użyć. Wrócił na miejsce. W mgnieniu oka modelka, tak jak i ONA, zdziecinniała. Róż, który teraz zdobił karton pozwolił mu w spokoju pracować dalej...
    Szybki ruch dłoni i u dołu pojawił się ostatni brakujący szczegół. Podpis Raccoon.
    Długi czas wahał się, nim doszedł do wniosku, że nie ma nic do stracenia i wygrzebał spod sterty kartonów rzadko używany telefon.


    Kolejną minutę siedział bezczynnie wpatrując się w ciemny ekran telefonu. Więc jednak zły numer. I głupi pomysł. Dlatego nie małe było jego zdziwienie, gdy urządzenie po chwili zawibrowało. Czy ona nigdy nie wydorośleje? Zapytał sam siebie w myślach. Nie zwlekał i sam szybko przesłał odpowiedź, nie siląc się na włożenie w nią większych emocji.


    zt
    _________________




    Arystokrata

    Godność: Nathan Raccoon Chavc
    Wiek: 31 lat
    Rasa: Człowiek
    Lubi: Lisę, muzykę
    Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII
    Wzrost / waga: 192cm/79kg
    Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy
    Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu
    Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco
    Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby
    Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa)
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.)
    Stan zdrowia: dobre pytanie
    Dołączył: 24 Cze 2014
    Posty: 141
    Wysłany: 20 Maj 2015, 17:14   

    - Z całą pewnością ci o tym przypomnę. To dość... przyjemne zajęcie. – Zaśmiał się z uwielbieniem wpatrując się w każdą jej reakcję na swoje poczynania. Nie przerywała, nie protestowała, a jeszcze domagała się więcej. I on z całą pewnością mógł, a przede wszystkim chciał jej to dać. Wszystko, czego tylko Księżniczka Vega by sobie zażyczyła. Oczywiście cały czas mając nadzieję, że nie nadużyłaby jego dobroci, gdyby przypadkiem się o tym dowiedziała.
    Niechętnie zabrał dłonie z jej ciała. Samemu Szopkowi również nie podobało się zaprzestawanie tego, szczególnie w tym momencie, jednak mimo wszystko wolał aby dziewczyna się nie rozchorowała. Choć wtedy miałby pretekst na przetrzymanie jej w łóżku i porządne wygrzanie. Nie rozpędzaj się tak.
    Kiedy już po lekkim ochłonięciu odnalazł jej buty, założył na stopy i ze smutkiem patrzył jak sukienka wraca na swoje miejsce, co tylko zmotywowało go aby szybciej dotrzeć do mieszkania. Ha! Nawet o bałagan nie musiał się martwić... Przecież takowy u niego nie istniał.
    Objął ją ramieniem w pasie, dając się znów wciągnąć w zabawy Vegi i prowadził ją najkrótszą drogą, przy okazji samemu chcąc uniknąć nachalnych spojrzeń przechodniów na jego pozbawiony koszuli tułów. Nie wspominając o posądzaniu o pedofilię!
    A kiedy już wzrok innych nie miał prawa ich dosięgnąć...

    Zamknął za nimi drzwi mieszkania, klucze rzucając na szafkę niedaleko wejścia. Przylgnął do Vegi tym samym przypierając ją do ściany. Dłońmi przejechał wzdłuż jej ciała, następnie zabierając się za rozpięcie koszuli. Teraz już nie była jej tak potrzebna, mógł ogrzać ją na wiele ciekawszych sposobów, nie martwiąc się nieznośnym wiatrem. Usta znów powróciły do jej i nie miały najmniejszego zamiaru się oderwać. Tym razem już nie chciał się odzywać, niepotrzebnie wszystkiego przerywać, chyba, że sama Vega miała zamiar to zrobić. Być może jednak za wiele sobie nawyobrażał, choć te myśli były nie do uwierzenia.
    Gdy już koszula znalazła się na podłodze, nadeszła pora na sukienkę. Palcami wyczuł mokry materiał, na pewno nie było mądrym zakładać ją, podczas kiedy nie zdążyła wyschnąć.
    - Chodź. – Złapał dziewczynę za dłoń, prowadząc do łazienki. Gorąca kąpiel z całą pewnością ją rozgrzeje i pozwoli zapomnieć o tej nieco chłodniejszej, we fontannie.
    Odkręcił kurek, dodał soli, a wanna powoli zaczynała się napełniać roznosząc po pomieszczeniu miły zapach zielonej herbaty. Nathan za to stanął zaraz za ukochaną, odgarnął jej włosy z karku, który chwilę później obdarował delikatnymi pocałunkami, przenosząc je następnie na bok szyi, ramię i obojczyk, w międzyczasie ponownie dzisiejszego wieczora zsuwając ramiączka od sukienki. Mokrej trzeba było się czym prędzej pozbyć.
    - Jeśli chcesz zostać sama... – To wyjdzie, choć tak bardzo przecież nie chce. Jednak nie mógł aż tak jej się narzucić, bądź co bądź jakąś kulturę posiadał i nawet jeśli przyszła z nim do jego mieszkania, nie znaczyło, że od razu dawała mu pełne pozwolenie na wszystko. Dlatego teraz gładząc skórę na jej brzuchu cierpliwie czekał na odpowiedź, obmyślając w jaki ewentualnie sposób sprawić, by zmieniła zdanie – czego oczywiście nie zakładał.
    _________________
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 20 Maj 2015, 17:21   

    Z chwilą wejścia do budynku, moje obawy wymieniły się na inne. Przestałam się martwić tym, jak dziwacznie mogę wyglądać w mokrym ubraniu przy dużo starszym mężczyźnie (choć to akurat samo w sobie było dla mnie zabawne, zważając na wypity już alkohol - cała butelka gdzieś po drodze została zaprzyjaźniona ze śmietnikiem z racji swojego pustostanu) i jak odrębne jest to zachowanie od mojej codzienności. Teraz naszły mnie pochmurne myśli o tym, kim jest dawny kolega z klasy i co ten wieczór, a właściwie już noc, nam zaoferuje. Zamkniecie drzwi zabrało mi wolność, choć klucze, pozostawione na szafce, zdawały oferować ją na wyciągnięcie dłoni. A warunki nigdy nie są dobre - pod warunkiem to, pod warunkiem tamto... można oszaleć! Ale rozmyślania te nie miały prawa się rozwijać - zostałam przyparta do ściany i uwolniona ze spięcia na rzecz pocałunków i zubożenia w ubraniu. Było to przyjemne, angażowałam się tylko trochę mniej niż wtedy przy fontannie. Dlaczego? Bo zamknięta przestrzeń nam towarzyszyła, zabierając wszystko i jednocześnie dając pełnię możliwości. Była wsparciem, ale także i ograniczeniem.
    Łazienka. Tak, to dobry punkt programu, pod warunkiem, że jest się w tym miejscu, jednym z ulubionych przez opowieści grozy, samemu. Rozmyślania tu się rozgrywające są nierzadko bezcenne, jakby były efektem polepienia się myśli zła tu się czającego w sposób niepozorny.
    - Potulne masz to mieszkanko... - odezwałam się pierwszy raz od pobytu tutaj. Ponownie mnie do siebie przygarnął, a ja z jeszcze mniejszymi chęciami przestępowałam do realizacji tych chwil. To musiało już być zauważalne - nawet prędko jego dłoń zabrałam z mojego brzucha.
    - Nie śpiesz się, pozwól mi się zagrzać...
    Zdjęłam z siebie mokrą sukienkę, zostając w samej bieliźnie - japonki zgubiłam gdzieś po drodze w przedpokoju. Czułam się więcej niż naga - nie czułam się sobą, widząc swoją młodość w pobliskim lustrze. Zapytana o to, czy chcę zostać sama, pokiwałam tylko głową i zamknęłam drzwi, trzęsąc się nie tylko z zimna, ale też i ze strachu.
    - Daj mi trochę czasu. - już głośniej, odparłam przez drzwi.
    Weszłam do wanny i wygrzewałam się, myśląc o tym, kim jestem, jaka jestem. Gorąca woda zdawała się wypłukiwać ze mnie alkohol, przytłaczała też swoją objętością mój umysł. Stanęłam na wprost lustra i patrzyłam na to, jaka jestem: młodą dziewczynką, jakąś piętnastoletnią, w domu niemal dwa razy starszego mężczyzny i nie istnieje nic, co daje mu pełne przekonanie do bycia tą znaną mu Vegą, a nie jakąś jej siostrą, czy coś. Chwyciłam do ręki szklane naczynie na wodę kolońską i zamierzałam stłuc to wielkie lustro, ale brakło mi odwagi. Szkoda niszczyć komuś lustro na pierwszej randce. Randce, jasne. Jestem podróbką samej siebie, bo nikt nie wierzy we mnie. Jestem zagubioną nastolatką, posiadającą umysł pełen wiedzy, którą przez kilkanaście lat zbierałam, a których we mnie nie widać. Zaplotłam wokoło siebie ręcznik i wyszłam na przedpokój ze łzami w oczach. Bałam się tego, jaka jestem; bałam się, że gdy wrócę do normalności, Raccoon mnie nie pozna, nie będzie już chciał, nie spojrzy na mnie w ten sposób, jaki patrzy teraz. Kuźwa, a co on, pedofilem jest by za dzieci się brał? A jeśli tak jest? Boże, czemu mu tak zaufałam!
    - Jestem... Choć nie taka, jaką siebie znam. Ręcznik bezwładnie opadł na podłogę, aja przylgnęłam do niego, wtulając się jak dziecko, cicho płacząc.
    _________________

    y y x x x x x x x x y




    Arystokrata

    Godność: Nathan Raccoon Chavc
    Wiek: 31 lat
    Rasa: Człowiek
    Lubi: Lisę, muzykę
    Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII
    Wzrost / waga: 192cm/79kg
    Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy
    Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu
    Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco
    Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby
    Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa)
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.)
    Stan zdrowia: dobre pytanie
    Dołączył: 24 Cze 2014
    Posty: 141
    Wysłany: 20 Maj 2015, 17:22   

    A jednak! Jednak Vega postanowiła wyrzucić go za drzwi, nawet nie dając najmniejszej szansy, by temu zapobiec. Lecz nie to było najdziwniejsze. Od samego przekroczenia progu zauważył, że dziewczyna nieco zmieniła nastawienie. Nic już nie przychodziło z taką łatwością jak to miało miejsce przy fontannie, a przecież to on od samego początku starał się zachować jako taki dystans. I teraz co? Czyżby role się odwróciły? Coraz bardziej się w tym gubił, wciąż mocniej utwierdzając się w przekonaniu, że kobiety nigdy nie zrozumie. Po prostu, trzeba przyjąć to, co los z każdą chwilą przyniesie.
    Przegnany, z rezygnacją oparł się o drzwi łazienkowe od strony korytarza, informując jeszcze Vegę gdzie znajdzie potrzebne jej rzeczy, po czym zgodnie z jej wolą odszedł, kierując się do kuchni. Tam też postanowił przygotować gorącą herbatę, by wzbogacić pakiet ogrzewania.
    Nastawił czajnik, naszykował dwa kubki, do których wrzucił torebki, a gdy usłyszał charakterystyczne pyknięcie informujące o zagotowaniu, nalał wody do pełna. Wraz z naczyniami, ostrożnie poszedł do sypialni, gdzie ustawił je na szafce nocnej i zapalił pobliską lampkę, samemu zaś usiadł na łóżku, jednak oczekiwanie go przygniotło i opadł plecami na narzutę.
    Zastanawiał się, co musiał zrobić nie tak, czy w jakikolwiek sposób nie uraził jej swoim zachowaniem. Nigdy by sobie tego nie wybaczył, nie chciał jej stracić, a już na pewno nie przez swoją głupotę. Zwłaszcza, że tak naprawdę dopiero teraz, po tylu latach, czuł, że jest dla nich jakaś szansa. Odezwał się do niej, zupełnie nie spodziewając się odzewu czy też czegoś więcej. Starał się to ukryć, ale w gruncie rzeczy cieszył się jak dzieciak, niemalże jak wtedy, gdy byli jeszcze w szkole – tak blisko, a jednak mnóstwo ich dzieliło. I jeżeli teraz jeszcze okazałoby się, że i ona uważała podobnie...
    W tej chwili stanął przed nim obiekt rozmyślań z narzuconym na siebie jedynie ręcznikiem. Ale coś było nie tak. Mimo słabego oświetlenia i półmroku jaki panował w pomieszczeniu, twarzyczka dziewczyny była dla niego dostrzegalna. Natychmiast zmarszczył brwi i uniósł się do siadu.
    - Vega, czy...? – Nim zdążył dokończyć swoją wypowiedź, ta wpadła na niego, dziwnym trafem pozbawiona okrycia. Nie rozumiał, nie wiedział co się dzieje, więc jedynym logicznym wyjściem było wypytanie samej płaczki w jego ramionach. Cholera, mam tylko nadzieję, że w żaden sposób jej nie skrzywdziłem. Liso, może i mnie wtedy potowarzyszysz w ostatnich chwilach? Objął ją najszczelniej jak potrafił, a ciało wcześniej nakrył kocem znajdującym się na łóżku. - Co się stało? Dlaczego płaczesz? Vega, wybacz mi jeśli odważyłem się posunąć za daleko, naprawdę nigdy bym nie chciał cię świadomie skrzywdzić. Proszę cię, przestań płakać, powiedz o co chodzi, bo najgorsze myśli krążą mi po głowie. Chcesz wrócić do domu? Hej, skarbie, spójrz na mnie... – Uniósł wskazującym palcem jej podbródek, a kciukiem starł łzy z polika. Serce ścisnęło mu się z bólu na sam widok ukochanej kobiety w takim stanie, tym bardziej, że był przekonany, że wszystko to jego wina. O płci przeciwnej miał nikłe pojęcie, po tylu latach zaczął powątpiewać w znalezienie odpowiedniej wybranki dla siebie, a kiedy już kroczek po kroczku mogło się to ułożyć, po prostu to spieprzył...
    - Ciiii, nie płacz już. Jesteś dla mnie zbyt ważna, bym mógł to spokojnie znieść. – Pogładził jej niezmiennie różowe włosy, delikatnie się wraz z nią kołysząc – ponoć małe dzieci to uspokaja – a gula wyrzutów, która zbierała się w jego gardle, pozostawiła kolejne słowa niewypowiedzianymi.
    _________________
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 20 Maj 2015, 17:25   

    Serce Vegi chce kochać!


    Gdy już będzie po wszystkim, gdy opadnie popiół, pomyślę o tym, jak nieładnie się go pozbyłam by pobyć samej; by pogrążyć się w niepotrzebnych rozmyślaniach. Gdy o tym pomyślę, może będzie mi łatwiej następnym razem. Co mi to przyniosło, te łzy, ta rozpacz, ta niepewność? A czy to musi cokolwiek przynosić? Jeśli musi, to najpewniej przynosi doświadczenie.
    Wtuliłam się, cicho łkałam. Chłodnawy koc otoczył mnie, ale właściwie go nie czułam; czułam za to dotyk Nathaniela, jego wsparcie. Ale mnie trudno było się uśmiechać, kiedy takie obawy mną targały. Nakazał spojrzeć sobie w oczy - podniosłam swoje zapłakane, w których nie strach, ani nie smutek gościł - to był pewien rodzaj pustki, pod którą kryła się niewiedza. To łatwo pomylić z przygnębieniem, to dziwna jest mieszanka emocji.
    Płakać z obawy, że to, co się dzieje, przestanie istnieć i więcej się już nie powtórzy.
    - Nic takiego, znaczy... - Ciężko było mi ułożyć myśli, a słowa Szopka nie były rzucane na wiatr - każde jedno słyszałam i rozumiałam. I tak bardzo chciałabym móc w nie uwierzyć, wierzyć. - Tak ładnie o mnie mówisz... I ja się boję, co będzie... Jestem odmłodzona w dziwny sposób, którego nie rozumiem... Nie czuję się w pełni sobą, dziwnie jest mi na siebie patrzeć: widzę siebie, jaką byłam dawniej, to znajomy widok, ale czuję się znacznie inaczej niż te kilkanaście lat temu... To trwa od kilku tygodni i nie wiem, kiedy przestanie... A ja boję się, że będziesz postrzegał mnie inaczej, kiedy wygląd mi wróci... Och, oby wrócił, bo jak mogę jakoby licealistka pracować, a mówić że mam dwadzieścia osiem lat, że mam...
    Chciałam wypaplać o adoptowanym dziecku, ale... To byłby bardzo zły pomysł.. Nie chce go okłamywać, ale muszę. Jest ze mną zbyt niezwykle, by w to wszystko wierzyć; uwierzyć w jeden dzień.
    On musi mi zaufać, ja chcę jego zaufania. Nie jest w porządku, kiedy tyle rzeczy mnie dotyczy, a on o tym nie wie. Gwiazdko, opanuj się, nie wybiegaj dalece w przyszłość, ciesz się tym, co masz...
    - Mam Ciebie i chcę mieć... - Powiedziałam, walcząc z grymasem na twarzy w imię uśmiechu - ciężka była to batalia i wzięłam ją sprytnym sposobem: złożyłam pocałunek na jego ustach. I popchnęłam dłonią, aby się położył, a ja obok, wtulając się w niego i przymykając oczy. Sen chciałby mnie zabrać natychmiastowo, ale ja wytrwale pozostawałam myślami przy Nathanielu, nie ulegając mocy sennym marów - bo tak bardzo tej chwili nie chciałam opuścić. Jego słowa koiły moje obawy, ale nie w zupełności - jeszcze nie w zupełności - a bliskość dzielnie wspomagała jego działania ku pocieszeniu mnie.
    _________________

    y y x x x x x x x x y




    Arystokrata

    Godność: Nathan Raccoon Chavc
    Wiek: 31 lat
    Rasa: Człowiek
    Lubi: Lisę, muzykę
    Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII
    Wzrost / waga: 192cm/79kg
    Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy
    Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu
    Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco
    Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby
    Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa)
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.)
    Stan zdrowia: dobre pytanie
    Dołączył: 24 Cze 2014
    Posty: 141
    Wysłany: 20 Maj 2015, 17:37   

    Bał się tego, co może usłyszeć z jej ust. Zdawał sobie sprawę, że sytuacja zaczęła w pewnym momencie obierać coraz to odważniejszy obrót, jednak w żadnym momencie nie zauważył, aby Vega sprzeciwiała się temu, a wręcz przyzwalała Nathanowi dalej działać. Nie wspominając już o tym, że dobrowolnie tu przyszła, nie ciągnął jej na siłę, nie namawiał bez końca. A jednak... W dziwny sposób czuł się winny. Wszystkich straconych lat, jeden wieczór nie nadrobi, musiał się z tym pogodzić, dlatego najlepszym wyjściem było stosowanie malutkich kroczków, powoli widząc jak wszystko się układa. Bez żadnych nacisków i niezgodności. Ostatnim czego by chciał, to teraz ją od siebie odstraszyć i pozwolić na ich rozstanie
    Zmarszczył brwi, gdy usłyszał, że nic takiego się nie stało. Co jak co, może czasem lepiej było udać głupiego, jednak w to w życiu by nie uwierzył, szczególnie po tym co właśnie miało miejsce oraz w jakim stanie była ta, którą teraz obejmował. Już chciał się odezwać, mówiąc jej o tym wszystkim, jednak Vega ponownie zabrała głos. Wysłuchał jej w ciszy, z każdym kolejnym słowem coraz bardziej wpadając w zdumienie.
    - Nie martw się na zapas, szczególnie rzeczami, którymi nie musisz. Jeśli mogę ci jakoś pomóc, ulżyć w tym całym zagubieniu, powiedz mi, a na pewno to zrobię. Zawsze zrobię wszystko, abyś poczuła się lepiej, więc naprawdę ciężko mi patrzeć jak jesteś w takim stanie. Myślisz, że to na ile lat wyglądasz ma dla mnie większe znaczenie, że to cokolwiek tutaj może zmienić? Nie przeczę, że bardzo przyjemnie jest móc znów mieć przed oczami Vegę z czasów liceum, jednak wiem, że ta dorosła w niczym jej nie ustępuje.
    W życiu by nie pomyślał, że taka właśnie jest przyczyna jej płaczu, więc miał nadzieję, że nie wymyśliła tego na szybko, żeby ukryć prawdziwe powody. Jednak w każdym możliwym przypadku pragnął zapewnić Vegę o swojej bliskości, która nie zniknie przy pierwszej lepszej okazji.
    Nie miał żadnych oporów, by samemu również ją pocałował, lecz uśmiech dziewczyny ani trochę go nie przekonywał. Zupełnie niepotrzebnie próbowała ukryć przed nim swoje smutki. Ech, nie musisz na każdym kroku zgrywać silnej kobiety. Chcę mieć również kogo wspierać!
    - Nigdzie się od ciebie nie wybieram. – Pogładził jej polik zapewniająco, zakładając różowe włosy za ucho i poprawił leżący na niej koc. - Ale błagam, ubierz się, bo za bardzo mnie rozpraszasz! – Zaśmiał się głośniej wstając na chwilę z łóżka i podszedł do szafy. Wyciągnął z niej jeden ze swoich t-shirt'ów oraz dresowe bawełniane spodenki, podając jej by się ubrała. Jakby nie patrzeć jeszcze dość niedawno była cała przemoczona i zmarznięta, dbać o nią trzeba było. - Na stoliku masz herbatę, powinna być jeszcze ciepła, więc pij szybko.
    By nie krępować jej bardziej poczekał chwilę zanim się ubrała, przecież błędów przeszłości nie ma po co powielać. Wrócił na swojej poprzednie miejsce na łóżku, podparł głowę o zgiętą dłoń nieustannie wpatrując się w ukochaną – sam przed sobą mógł ją tak nazywać, a co! Sam także walczył ze zmęczeniem, bo ten dzień zdecydowanie zaowocował w wiele ambiwalentnych uczuć, lecz na pewno niczego nie żałował. Z drugiej jednak strony, spędzenie razem jak największej ilości czasu także należało do kuszących rozwiązań.
    - Czy... Właściwie dlaczego tak teraz wyglądasz? Oczywiście jeśli nie chcesz, to nie mów. Nie będę naciskać, ani męczyć, możemy pójść spać skoro jesteś zmęczona. – Przełożył dłoń w pasie Vegi, znacznie się do niej przybliżając, następnie składając delikatny pocałunek na jej szyi. Przymknął powieki, ciesząc się jej obecnością, mając nadzieję, że nigdy się to nie skończy.
    _________________
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 20 Maj 2015, 17:39   

    Kłamstwa są słodkie!


    Zapewniał mnie, że niczego nie muszę się obawiać, o wszystko zadba i uczyni jak tylko najlepiej potrafi, bym była szczęśliwa. To wielkie słowa to były, którym pragnęłam zawierzyć, ale potrzebowałam na to trochę czasu. Póki co pozwalały mi tylko na niewiele ponad chwilowe ograniczenie dalekosiężnych i pesymistycznych rozmyślań. I niczego nie zmyślałam, byłam szczera, tylko ukrywałam część prawdy. Dla jego dobra! I dla swojego także. A uśmiech? Musiał być, musiałam jakoś ze sobą walczyć. Raz wymuszony, ponownie może już być znacznie bardziej naturalnym. No i rozśmieszył mnie. Że aż wstyd mi ujęło, o.
    - Rozpraszam?.. A to niby dlaczego? Cóż takiego może być rozpraszającego w ciele nastolatki? No i jak szalony zajrzał do szafy. I dobrze, bo głupoty wygaduję! Nie zwracając uwagi czy już się odwrócił by nie patrzeć, odwinęłam się z koca i założyłam podarowane ubranie, zdecydowanie za duże - tonęłam w nim i tylko jakimś cudem sznurek spodenek zdołał zawiązać się na moim rozmiarze, a koszulka swym wysokim kołnierzykiem utworzyła tylko średni dekolt, robiąc za sukienkę. Sięgnęłam po herbatę i spijałam jej gorąc łyk po łyku. I wróciliśmy na powrót do mojego odmłodzenia się. Wypłakałam się wystarczająco by móc o tym swobodnie porozmawiać:
    - W porządku... Raz, z jakieś dwadzieścia pięć temu, przebudziłam się na swoim oddziale szpitalnym, w gabinecie, po kilkunastominutowej drzemce. - zaczęłam po półprawdzie mówić - Na szczęście, spojrzałam w lustro przed wyjściem na korytarz. Najpierw siebie poznałam, a za chwilę zrozumiałam, dlaczego - byłam taka kiedyś; odmłodniałam! Zlękłam się niesamowicie, byłam blada jak bielone ściany... Straciłam w panice równowagę, poślizgnęłam się i zraniłam się w udo, a na koniec uderzyłam w tył głowy i... po ocknięciu się, zrozumiałam, że pacjentką mi się udało zostać. To było... okropne... Lekarz mnie nie poznaje, siostry też, poza jedną... Ech... Uznali, że mi się coś źle robi, przepracowałam się, zraziłam się kawą, twarz mi zbledła, ze stresu zmienił mi się wyraz na jakiś młodszy, sytuacja mnie przerosła i w ogóle... Ale wątpię by ktokolwiek z nich wierzył w to. Tylko że... inaczej i sensowniej nie dało się tego wytłumaczyć.
    Odstawiłam pustą filiżankę herbaty i usiadłam po turecku koło Szopka, dopiero teraz na niego, po całym tym sprawozdaniu, spoglądając - wcześniej odwrócona byłam plecami, siedząc przy stoliku, dla polepszenia wiarygodności mojego kłamstwa.
    - Od tamtego dnia udaję chorą i nie zjawiam się w pracy. Boję się... - wyszeptałam, chwytając jego dłoń między swoje.
    - Chciałabym wrócić do szkolnych lat... Człowiek nie miał tulu zmartwień.
    Pochyliłam się nad nim i ucałowałam, przystawiając sobie jego dłoń do swojego policzka.
    - Ciesz się mną, ciesz bardzo, bo nie wiem, do kiedy możesz mnie taką oglądać. Taką młodą jak w czasach, gdy codziennie bywaliśmy w jednej szkole, choć znacznie rzadziej rozmawialiśmy.
    _________________

    y y x x x x x x x x y




    Arystokrata

    Godność: Nathan Raccoon Chavc
    Wiek: 31 lat
    Rasa: Człowiek
    Lubi: Lisę, muzykę
    Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII
    Wzrost / waga: 192cm/79kg
    Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy
    Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu
    Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco
    Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby
    Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa)
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.)
    Stan zdrowia: dobre pytanie
    Dołączył: 24 Cze 2014
    Posty: 141
    Wysłany: 20 Maj 2015, 17:43   

    Sytuacja opanowana. Co ta kobieta z nim wyprawiała... Sam po sobie nie spodziewał się takich słów. Nie dość, że mogło mu się za dużo, co do jej osoby wymsknąć, to jeszcze była jedyną osobą, przy której czuł się tak swobodnie, choć z reguły stronił od reszty zamykając się w czterech ścianach. Huh, cóż się dziwić, skoro ją tak szczególnie uwielbiał już od lat.
    - Widzę, że wielką przyjemność sprawia ci robienie ze mnie pedofila. Jednak uważaj, bo w moim mieszkaniu nikt ci nie przyjdzie na ratunek. Haha! – Zaśmiał się złowieszczo z podejrzaną iskierką w oku. Niech go ta panna lepiej nie prowokuje, bo wiele tu sprzyja jego wygranej. Może nawet sąsiedzi ucieszą się, że wreszcie! kogoś sobie sprowadził.
    Gdy już dziewczyna się ubrała, bez krępacji zaczął wodzić po niej wzrokiem. Strój, mimo że za duży, niczego z urody jej nie ujmował, a wręcz emanował urokiem z nutką komizmu. Jednak miała szczęście, że nie zaczęła wybrzydzać, bo wtedy na powrót by okrywała się wyłącznie ręcznikiem czy też kocem. Grzecznie także wypiła herbatę przy okazji rozpoczynając opowieść o odmłodzeniu, której Nathan z uwagą słuchał. Nagle się taka obudziła? Niemożliwe. Coś musiało się wcześniej wydarzyć lub podczas jej snu. Ludzie wypoczywając nie młodnieją!... A szkoda.
    - Całe szczęście, że jeszcze się przy okazji nie rozdwoiłaś i sama nie zostałaś własną pacjentką. – Starał się zażartować. Byłaby to nie mała ironia! Ale nie chciał, żeby Vega myślała, że nie przejmuje się jej losem. - Masz jakiś pomysł, co mogło być tego przyczyną? Kiedy to zniknie lub chociaż co może się przyczynić do ustąpienia objawów? – Magia? Ha! Może i ją coś dopadło... Czy w ogóle wiedziała o istnieniu takiej ewentualności? Lepiej, abyś siedział cicho. Ucieknie przy pierwszej lepszej okazji, kiedy zaczniesz o niej mówić. Wspomnij jeszcze wtedy o twoim bracie – para idealna dla odstraszenia.
    Ach, już sądził, że udało mu się skutecznie odgonić przeszłość, a sam jak na złość o tym myśli. I jeszcze Vega nieświadomie to przypomina... Westchnął głośniej, chwilę poświęcając na powrót do normalności. Nie mógł pozwolić sobie na popadanie w wyrzuty przy tej kobiecie, nie teraz. Jednak ona tego gestu nie powinna uznać za nie na miejscu, bo zaraz potem szybko dodał:
    - Nie jest ci pewnie teraz łatwo... Być może kupiliby bajeczkę o przejściu kilku porządnych operacji, stąd też ten urlop i zmiana wyglądu? – Przystawioną do jej polika dłonią, pogładził go. Ucałował jej czoło i uśmiechnął się. - Cieszę się, że w ogóle mogę cię widzieć, bez względu na to jak wyglądasz. A skoro już ci się spać odechciało, może dzieciak pozwoli się jeszcze rozpić? Albo masz ochotę coś zjeść? Na zostanie przez noc moją żywą modelką nie będę cię namawiał, żebyś znów nie uznała, że się do ciebie dobieram. – Wytknął jej język, pozwalając i sobie nieco w ten sposób odmłodnieć, choć ta wizja wydawała się być ciekawą. Może jednak miał nieco lepszy pomysł...
    Chwycił ją w pasie, chcąc ponownie położyć na łóżku. Sam znalazł się tuż przy niej, tułowiem niemalże pokrywając się z jej. Palce zanurzył w różowych włosach i raz po razie delikatnie ją całował. Nie szalał w swoich poczynaniach, nie chciał znów jej spłoszyć, więc w chwilach gdy ich usta nie były złączone spoglądał prosto w jej oczy spod pół przymrużonych powiek.
    _________________
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 20 Maj 2015, 17:47   

    Powinnam się chyba była zacząć bać, żałować że nie przywiązałam się do kaloryfera w zamian za spotkanie się z nim i myśleć w biegu, jak zadzwonić na policję tak, by tego nie zauważył? Ha, nic bardziej mylnego!
    - Sądziłam, że stać cię na więcej niż tylko zabawę w pedobeara! Na przykład... na zostanie moją maskotką, hihi...
    Czyli, że niby danie się zniewolić ma być lepszym wyzwaniem? A niekoniecznie, bo czy bear to także nie maskotka? Prychnęłam, kiedy pożartował o rozdwojeniu. Nie do mnie z takim żartem, bo się znowu rozpłaczę! Ustąpienie objawów? Przyczyna? Podejrzewałam przemieszczenie się do tamtej krainy bardziej niż zjedzenie cukierka jako winne tej zmianie. Ale nie powiem mu o takich rzeczach, bo znowu mi będą chcieli żółte papiery pisać!..
    - Nie mam pojęcia... To stało się nagle, znikąd... i mam nadzieje, że tak samo zniknie, wcześniej niż później. Czekam, a kiedyś pomyślę, jak się wytłumaczyć... zawsze się mogę próbować postarzyć, heh, co to dla dzisiejszej kosmetyki jest.
    Zaproponował mi upicie się, ale także jedzenie. I o śnie przypomniał, ale jeszcze to poczeka. Chyba. Raczej. Miałam dziwne wrażenie, że stałam się ponownie nieodporna na alkohol, jak na nastolatkę przystało.
    - Jak masz wino.... Albo nie! Coś ciekawszego, jak na przykład... likier! To chętnie. Pod warunkiem, że nie będziesz bawił się w przyniesienie kieliszków, hihi...
    Nadal śmieszyło mnie, że wpadłam na tak genialny pomysł pocałunku z winem. Choć teraz to się bardziej dziwiłam, że się nic nam wtedy nie ulało. Ponownie mnie usadowił wedle własnej wizji, czemu całkowicie uległam. Uwielbiałam taką formę dotyku, choć jednocześnie miałam swoje obawy: przygaszone od pewnego czasu jego wspaniałomyślną dobrocią. A te jego oczy, jakby urok rzucały, przeciwko moim wystawione...
    - Czuję się niemal jak w czasach szkolnych, gdy tak na mnie patrzysz... Bo jeszcze bardziej myślę o tym, jaką mnie widzisz.
    Objęłam dłońmi jego głowę, zanurzyłam palce we włosach, potarłam policzek kciukiem. Czułam, jak pragnie ze mną tej bliskości, a to sprawiało, że zamiana ciał ze starszego na młodsze mnie nie przejmowała.
    _________________

    y y x x x x x x x x y




    Arystokrata

    Godność: Nathan Raccoon Chavc
    Wiek: 31 lat
    Rasa: Człowiek
    Lubi: Lisę, muzykę
    Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII
    Wzrost / waga: 192cm/79kg
    Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy
    Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu
    Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco
    Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby
    Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa)
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.)
    Stan zdrowia: dobre pytanie
    Dołączył: 24 Cze 2014
    Posty: 141
    Wysłany: 20 Maj 2015, 17:48   

    Koniec końców, choć alkohol dziewczynie zaoferował, nie zerwał się z miejsca, aby go przynieść. I wcale nie dlatego, że nie miał ochoty czy też postanowił ją zignorować, ale kiedy już zdecydował się na porwanie Vegi ponownie do pozycji leżącej, nie widział w tym większego sensu. A może jednak należało go podać! Caluteńką butelkę oddać we właściwe ręce, żeby i humor jej się poprawił, i przestała go postrzegać za tego strasznego mężczyznę.
    Nie, niech zachowa swój rozum, on zastosuje inne metody.
    - Cóż, jednak całe szczęście, że w czasach szkolnych już nie jesteśmy. Wtedy na pewno nic takiego by się nie wydarzyło, a ja jak idiota, wciąż trzymałbym się na uboczu. – I przeczuwał, że ani trochę nie było to spowodowane jakąś nieśmiałością czy obawami. Nie było żadnym problemem podejść do dziewczyny, porozmawiać, lepiej się poznać, zaprosić gdzieś. Jeśli by odmówiła, pewnie próbowałby jeszcze kilkukrotnie, ale nie nachalnie, by nie męczyć. W tamtym czasie życie Szopa wciąż było jedną wielką walką toczoną z widokiem padającego na ziemię młodszego brata. Każdego dnia ból po przeżytych wydarzeniach nie ustępował, a on uparcie twierdził, że poradzi sobie z tym sam, na własną rękę. A gdyby spróbował odnaleźć w kimś wsparcie?... - W tych dorosłych czasach będzie lepiej.
    Posłał jej jeden ze swoich najbardziej uroczych uśmiechów i zamknął skutecznie usta kolejnym pocałunkiem. To takie dziwne uczucie, nie musieć się już przejmować jej reakcją na taki gest, kiedy sama bez wahania go odwzajemniała. Tylko, że tym razem nie chciał przesadzać. Vega musiała czuć się przy nim bezpiecznie, być pewną, że nie zamierza jej skrzywdzić, ani tym bardziej przy pierwszej nadarzającej się okazji wykorzystać. Choć za wysoko postawioną rodziną nie przepadał, to jednak dobrze go ona wychowała, wsadziła do głowy odpowiednie zasady.
    Dłonią zjechał w okolice jej uda, trzymając lekko wraz z nią obrócił się tak, że teraz to Vega znajdowała się nad nim. Tak było zdecydowanie wygodniej dla obojga, nie musiał jej sobą miażdżyć, teraz mogąc z przyjemnością delektować się jej ciałem. Palcami powędrował pod koszulkę, na jej plecy, które teraz miarowo gładził.
    - Mam nadzieję, że rano nie znikniesz i wciąż przy mnie będziesz. – Wyszeptał, czując jak jego powieki błagają o chwilę wytchnienia. Przymknął je więc, uspokoił oddech, lecz nie miał zamiaru zasypiać, póki nie zauważy, że i Vega to zrobiła, nie wypadało zostawiać jej samej.
    _________________
     



    Bioarcheolog

    Organizacja MORIA: Naukowiec
    Godność: oficjalnie: Vega Jardine; dla Morii: Apryline Moss
    Wiek: 32 lata
    Rasa: Człowiek
    Lubi: kości, stare rzeczy, grzebanie w ziemi
    Nie lubi: zazwyczaj tego, co magiczne. W szczególności tego, co jest jej nieznane.
    Wzrost / waga: 162cm / 56kg
    Aktualny ubiór: Fabuła: http://www.true-gaming.ne...eed-Unity-9.jpg Retro: glany, dresy, koszulka i kurtka.
    Znaki szczególne: różowe włosy!
    Zawód: bioarcheolog i przewodnicząca jednostki archeologicznej.
    Pan / Sługa: - / (niby)Duma
    Pod ręką: Fabuła: broń do walki wręcz, stary, podróżny plecak, wypchany różnościami. Retro: drobiazgi w kieszeniach, telefon, radar
    Broń: futurystyczna, składana broń do walki wręcz
    Bestia: Estris (Cienista)
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Kamień Bohaterów (w Ostrzu z FF), Rubinowe Serce, Blaszka Zmartwienia, Tęczowa Różdżka, Bolerko-niewidko, Zegarmistrzowski przysmak (2 szt.)
    Kryształ: 3,2g
    SPECJALNE: Mistrz Gry
    Dołączyła: 31 Mar 2014
    Posty: 319
    Wysłany: 20 Maj 2015, 17:54   

    Śpij Gwiazdko, Śpij...

    Początkowo dziwiłam się przemilczeniu kwestii alkoholu, jakby jego wyposażenie w trunki było ponad moje wymagania. Nawiązanie do czasów szkolnych wydawało mi się takie głupie, gdy o swoim idiotycznym jestestwie mówił, które dla mnie, podobnie jak wszystko poza nauką, było przeze mnie porzucane, oddalane na dalszy plan, pozbawiane uwagi. Właściwie sama nie wiedziałam, jak mam się odnajdywać, choć odpowiedź zdawała się być prosta: być dorosłą Vegą.
    Ja czułam się młodo.
    - Będzie dobrze, bo już jest lepiej... - ledwie zdążyłam te słowa wypowiedzieć, kiedy to na powrót moje usta znalazły się na drodze połączenia naszych uczuć, przeplatanych ze sobą wraz ze zmianą pozycji.
    - Nie zniknę, a będę przy Tobie, najdroższy.
    Dłońmi gładziłam go po twarzy. Z czasem oczy zamknęły się na jego oczach, a mózg zaoferował mi mary senne. Zsunęłam się z Raccoona, ułożyłam obok i zasnęłam w miękkości pościeli, niesiona emocjami niczym okręt na pomyślnym mu wietrze, po przestworzach oceanu moich najgłębszych marzeń.

    Sen był przyjemnym, a poranek nasycił ich wspólnie przygotowywanym śniadaniem. Niedługo potem Vega była już w swoim mieszkaniu, z myślą o kolejnym spotkaniu z Najdroższym.

    2x z/t
    _________________

    y y x x x x x x x x y




    Arystokrata

    Godność: Nathan Raccoon Chavc
    Wiek: 31 lat
    Rasa: Człowiek
    Lubi: Lisę, muzykę
    Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII
    Wzrost / waga: 192cm/79kg
    Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy
    Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu
    Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco
    Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby
    Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa)
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.)
    Stan zdrowia: dobre pytanie
    Dołączył: 24 Cze 2014
    Posty: 141
    Wysłany: 8 Czerwiec 2015, 11:48   

    Gorąc panujący na zewnątrz ostatecznie zniechęcił go do wyjścia na krótki spacer, którego ostatnimi czasy bardzo mu brakowało. Ech, znów zamykał się w swoich czterech ścianach, unikając wszystkiego, co było człowiekiem. Nie wliczając w to samego siebie oczywiście. Lecz, jak znów boleśnie się okazywało, wszystko było dobre, ale do czasu. Pomału zaczynał tu wariować, projektów na jego biurku momentalnie przybyło, tak że nie szło ich zrealizować, więc po raz kolejny będzie musiał odłożyć je na później, kiedy nadejdzie czarna godzina braku weny twórczej, a ludzie, z którymi współpracuje będą naciskać na nowe kreacje. Zawsze był to jakiś plus, choć mimo wszystko rzadko się to zdarzało. W końcu projektowanie uważał za nieodzowną część swojego życia, nie wyobrażał sobie by nie wyrobił się z jakimś zamówieniem. Choć może teraz czas będzie musiał dzielić również na Vegę. O tak! Nie mógł przecież o niej zapominać, szczególnie po ostatnim spotkaniu, które wielokrotnie odtwarzał sobie w myślach. Nie uważał, aby wyszło źle, ale niektórych błędów zdecydowanie można było uniknąć. Ha, jestem tylko człowiekiem, mam pełne prawo je popełniać. I przyznawać się do nich, ale wyłącznie przed samym sobą.
    Powlókł się do kuchni, gdzie z lodówki wyciągnął chłodny napój, przelał go do szklanki i wrócił do czegoś w rodzaju salonu. Z braku pomysłu na następne zajęcie, opadł na fotel włączając laptop.
    - Matko, nie wierzę. Chyba musiało mnie za mocno przygrzać. Nie uważasz, Liso? – Mruknął pod nosem, a wzrok skierował na jedną z szuflad, gdzie na honorowym miejscu leżała jego ukochana Lisa.
    W pierwszej kolejności i dla usprawiedliwienia się przed samym sobą sprawdził pocztę. Multum reklam i wszelkiej maści spamu, które szybko odnalazły swoje miejsce w koszu, a pośród nich jedna wiadomość, której tytuł przykuł jego uwagę na tyle, że zawahał się, co z nią zrobić. Po drugiej stronie lustra? Co do...? Palcami lewej dłoni postukał kilkukrotnie po blacie biurka, aż zdecydował się przeczytać zawartość. Tak, to była zbyt mocna pokusa.
    - Diabelski młyn nie jest wystarczająco diabelski? Dom strachu nawet w najmniejszym stopniu nie potrafi wywołać ciarek? Papierowe karteczki z nadrukowaną tarczą i gigantyczne pluszowe misie do wygrania nie potrafią cię w pełni usatysfakcjonować? ~ Co to niby ma być? ~ Dziwne treści są zawsze tymi najciekawszymi. Tego twoje oczy nigdy nie widziały, umysł nigdy nie przeżywał, ciało nie miało okazji się z tym spotkać. Upiorne Miasteczko. Kraina Luster. – Na tym wiadomość się kończyła, dodany był tylko mały załącznik. Żadnego podpisu, zero nadawcy czy też możliwości odpowiedzi. Jak to niby było możliwe? Magia?
    Wstał szybko z miejsca z głośnym świstem wciąganego powietrza, mało co nie wywalając fotela, a następnie szybkim ruchem zamknął laptopa.
    Skierował się do łazienki, obmył twarz zimną, wręcz lodowatą wodą, a wpatrując się w swoje odbicie w lustrze odgarnął czarne kosmyki kręcąc głową z niedowierzania. Co mu szkodziło?
    Kiedy tylko się ochłodziło i przede wszystkim ściemniło, wrzucił do kieszeni swoje nieodzowne rzeczy – paczkę fajek z zapalniczką, do spodni na wszelki wypadek przymocował pistolet ukryty pod przewiązaną w pasie bluzą, zamknął drzwi i tyle go w domu było.

    zt
    _________________




    Arystokrata

    Godność: Nathan Raccoon Chavc
    Wiek: 31 lat
    Rasa: Człowiek
    Lubi: Lisę, muzykę
    Nie lubi: wspomnień, kłamstw, MORII
    Wzrost / waga: 192cm/79kg
    Aktualny ubiór: biała koszula z kołnierzem oraz podwiniętymi do łokcia rękawami, którą wpuścił w czarne jeansowe spodnie spięte paskiem z ładnie zdobioną klamrą i na którą narzucił kamizelkę koloru spodni. do tego ciemne buty a la kowbojki, kilka rzemyków w roli bransoletek na prawym nadgarstku, srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie połowy serca ukryty pod koszulą oraz szara torba, w której miał najpotrzebniejsze rzeczy
    Znaki szczególne: złote oczy, kolczyk w lewym uchu
    Zawód: projektant, krawiec, rzadko kelner w klubie Na Gorąco
    Pod ręką: portfel, klucze, telefon, paczka fajek, zapalniczka, Lilio-Róża przypięta do kołnierza, Blaszka zmartwienia (pół) na srebrnym łańcuszku, Lisa ukryta w odmętach torby
    Broń: Ruger New Model Super Blackhawk (Lisa)
    Nagrody: Tęczowa Różdżka, Lilio-Róża (za wydarzenie teatralne), Blaszka Zmartwienia, Zegarmistrzowski Przysmak (2szt.)
    Stan zdrowia: dobre pytanie
    Dołączył: 24 Cze 2014
    Posty: 141
    Wysłany: 13 Grudzień 2015, 17:10   

    Podczas drogi starał się zbytnio nie rozpraszać problemami, czy też przylegającą do niego dziewczyną. Czuł się nieco niezręcznie, ze względu na to, iż nie była to Vega, a nie miał dotychczas możliwości przyzwyczaić się do jazdy z kimś innym. Niemniej, daleko nie mieli, więc wszelkie niedogodności podróży zniknęły zaraz po tym, gdy zatrzymali się pod ich blokiem.
    Oczywiście czekał ich jeszcze mały spacer do sklepu, ale to nawet dobrze – przewietrzą umysły przed zasiądnięciem do kolejnej (przynajmniej dla Seven) butelki.
    - Jak się trzymasz? – Rzucił, by się upewnić czy zaraz nie zacznie mu wymiotować.
    W sklepie to Nathan dokonał zakupu, usilnie wierząc w to, że wedle prawa nie sprzedają tu alkoholu osobom nietrzeźwym, a na taką momentami dziewczyna wyglądała. Kupił także zapasową paczkę papierosów, bo w tym mieszkaniu mało co pozostało i takich wygód próżno było szukać.
    Podczas drogi nie podejmował już tematu własnych problemów. Doszedł do wniosku, że zwierzenia nic mu nie dadzą, a jedynie pozwolą sąsiadce wyrobić sobie o nim zdanie, które niekoniecznie stawiało go w dobrym świetle. Lepiej wiedzieć mniej, zamiast tego oddać innym zajęciom.
    - Póki tu jeszcze mieszkam, możemy wejść do mnie, ewentualnie jeśli wolisz odpocząć, to najlepiej jeśli wrócisz do domu. Bo uprzedzam, że poza spakowanymi kartonami, to za wiele u mnie nie znajdziesz, a i dobrym towarzyszem do topienia smutków w alkoholu nie jestem. – Było naprawdę dziwnie. Czuł, że przekracza wszelkie swoje granice, umysł woła, by już przestał, bo absolutnie nie przypomina Raccoona, jakim był jeszcze kilka godzin temu. Jednak on wszystko zganiał na toczące się wydarzenia, stres zmieniał ludzi, a coraz mocniej obawiał się, że znów straci bliską osobę.
    Jeśli Seven zgodziła się do niego przyjść, skierowali się do odpowiedniej klatki, a pod drzwiami spędzili chwilę, nim ten odnalazł w kieszeni klucze. Na całe szczęście miał je przy sobie. Ale już niedługo. Lada moment i mieszkanie sprzeda. Musiał jeszcze wynieść do nowego domu resztę rzeczy.
    - Zapraszam. – Uchylił przed nią drzwi, ręką przy okazji odszukując włącznik światła, by Eva po wejściu o nic się nie zabiła, sam wchodząc jako drugi.
    Seven
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 13 Grudzień 2015, 17:44   

    Cała podróż minęła dziewczynie szybko, bo po pierwsze było to dosyć blisko, a po drugiej zamknęła oczy, czekając aż będą na miejscu. Czuła się bardzo dobrze. Latami pielęgnowany wręcz alkoholizm, który tak właściwie nie był pewny, sprawiał, że jej tolerancja wcale nie była niska. Zdarzało się jej troszkę za dużo powiedzieć, zachwiać idąc, ale musiałaby naprawdę duuużo wypić, żeby mieć problemy z dojściem do domu czy z porannym kacem.
    Kiedy już wychodzili z monopolowego pan Janusz bardzo chętnie sprzedał jej dodatkową paczkę fajek. Fakt, że miała jeszcze jeszcze ponad ¾ paczki wcale nie miał tu nic do rzeczy. A po większą ilość alkoholu najwyżej skoczy do siebie. Miała całkiem pokaźny zapas. Dbała o to, żeby nigdy jej niczego nie zabrakło. Wzruszyła ramionami, bo co mogła powiedzieć? Psychicznie czuła się kiepsko, ale ciało dobrze funkcjonowało. Dodała więc po chwili:
    - W porządku, rzygać nie będę.
    Udało jej się nawet serdecznie uśmiechnąć, bowiem te kilka minut jazdy wyciszyło w niej emocje. Idąc w ciszy za Nathanem, myślała ciągle co by tutaj jeszcze wykombinować. Miała kilka różnych koncepcji, ale trzymała się tej jednej i najprostszej. Odpowiedziała pokrótce:
    - Wolę dzisiaj nie zostawać sama.
    Po pierwsze nie była jeszcze śpiąca, a pewnie by się nudziła oglądając jakieś głupoty w telewizji, a po drugie, istotniejsze dla jej towarzysza to fakt, że była przecież załamana życiem i ciężarem egzystencji. Weszła spokojnie na klatkę, na parter, a potem do mieszkania towarzysza rozmów. Sporo kartonów, ale ogólnie to ładne i schludne mieszkanko. Bardzo różniło się od jej czterech ścian. Tu było tak spokojnie, miarowo i harmonijnie wręcz. Stojąc w tym niewielkim przedpokoju, po przepuszczeniu mężczyzny dalej, ściągnęła buty i kurtkę. Została w swoim uroczym różowym swetrze jak i neonowo zielonych skarpetkach. Miała ochotę zapalić. Już wyciągała z kieszeni kurtki otwartą paczkę, ale zatrzymała się, pytając:
    -Mogę tutaj palić?
    Nie chciała być świnią, bo nie wszyscy palacze mogą i w ogóle chcą palić w swoich mieszkaniach. Oparła się o ścianę, spokojnie czekając co ma robić. Jej postawa wskazywała, że jest zagubiona i smutna. A na twarzy nadal były widoczne ślady po łzach jak i szkliste oczy. Nie za bardzo wiedziała co mogłaby teraz począć. Nathan zakupił alkohol, dając jej do zrozumienia, że ona ma nie kupować. Może myślał, że jej nie sprzedadzą, bo czuć od niej, że piła? To była śmieszna idea. Gdyby tak postępowano w monopolach, to mieliby o połowę mniejsze obroty.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 6