• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X » Gniew
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Derek
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Sierpień 2012, 22:59   Gniew

    Wściekłość, szał, pasja, furia, amok.



    Życie zdawało się zbyt idealne. Minął ten okres kiedy przyszłość wydawała się tak kurewnie niepewna i nijaka, z takich myśli się wyrosło. Minął czas zatracenia się w swojej misji, ten upadek już nastąpił i pazurami udało się wydrapać to, co do niego należało. Minął czas kiedy stabilizacja wydawała się być najgorszą z możliwych opcji. W pewnym więc momencie w życiu pewnego dorosłego mężczyzny zniknęły apokaliptyczne opcje związane z własną niedojrzałością czy trikami strzelanymi przez życie. No bo, one mu się nie zdarzały. Jeśli sobie miał coś spieprzyć, robił to sam, nie potrzebował prawa Murphy'ego. Potrzebował jedynie... samego... siebie.
    Słuchawka telefonu stacjonarnego wisiała bezwładnie na kablu, cicho emitując powtarzające się sygnały zajętej czy odrzuconej linii. Dłoń, która przed chwilą trzymała przedmiot, w tym momencie zwisała swobodnie  i lekko drżała, nagle zdając się jeszcze bledszą niż zazwyczaj. Na ostro wyciosanym przez życie ramieniu żyły nagle się ukazały i niemalże zaczęły delikatnie pulsować kiedy ręka zadrżała, zdradzając emocje właściciela. Ów przez chwilę patrzył tępo w ścianę, nie mogąc chyba uwierzyć w to co usłyszał. Dopiero po jakiejś minucie do niego dotarło co właśnie usłyszał, wtedy to odłożył słuchawkę i sięgnął po komórkę, w której numer wykręcił bardzo mechanicznie. Nawet nie usłyszał odpowiedzi a dźwięk unoszonej słuchawki, kiedy rzekł:
    - Daj mi komisarza.
    - Jest zaj...
    - To jest kurewnie ważne - przerwał kobiecie po drugiej stronie łącza. - I zawiadom służby wywiadowcze.
    - Brown, podaj chociaż powód.
    Nastąpiła chwila ciszy. Krótka, bo wkrótce w słuchawce odezwał się jego rozdygotany z czystego gniewu głos:
    - Nadinspektor porwała mi żonę.
    Wiedział doskonale co się zaczęło dziać po tym jak odłożył słuchawkę - jak to przyjęto zgłoszenie którego oficjalnie nie wystosował, jak przydzielono kompetentnych do tego w kryminalnym, jak z pewnym oporem wreszcie zadzwoniono do służb wywiadowczych ze względu na udział zbiega, jak zaczęto spisywać protokół. Nie minęło dziesięć minut a siedział naprzeciw jednego z funkcjonariuszy, młodszego stopniem aczkolwiek starszego z wieku, wyraźnie zmęczonego mężczyzny. Wokół spokojnie maszerował fotograf robiąc zdjęcie każdego śladu po włamaniu.
    - Kiedy przyszedłem, było po wszystkim. Krew zakrzepła, długopis zasechł, kurwa ją jebana mać... zwiała. Jedynym co daje mi wiarę, że Maria w ogóle żyje, jest ta cholerna kartka.
    Kiwnął głową na fotografowany właśnie zwitek papieru, na którym nabazgrano drżącą ręką kilka zdań. Potem lekko zwiesił głowę a kiedy usłyszał następne pytanie którego nawet nie rozumiał, tylko westchnął ciężko i powiedział:
    - Lepiej ją znajdźcie szybko bo jeśli zrobię to przed wami, przysięgam, że zabiję tę kurwę.
    Kurwa. Uwielbiał to słowo.
    Faktem było, że dostał anioła stróża na czas kryzysu, jak i musiał zdać broń bo jego stan nieszczególnie pozwalał na paradowanie wszędzie z pistoletem. Jednocześnie nie chodził do pracy a jedynie szukał, śledził rozwój wydarzeń, dowiadywał się do czego doszli śledczy. Miał ten psi fart, że partnerka prowadzącego była jego naprawdę dobrą znajomą i udostępniałą kilka faktów. Na przykład taki, że w pewnym momencie jednemu z osłaniających go policjantów udało się wychwycić strzelca, ów jednak nie został przechwycony. Wydawało mu się jednak, że rozpoznał karabin jako jedną z przeróbek AK 47 popularnych wśród gangów z północy miasta. Derek więc, już poza śledztwem, podreptał do producenta. I tamże nic nie wskórał. Wziął się więc za przeczesywanie informacji o poszczególnych grupach w poszukiwaniu przydatnych informacji. I je znalazł - mało doceniana sprawa zaginięcia jednego z członków przed kilkoma miesiącami. Podrzucił akta śledczym ze swojej sprawy i warknął:
    - Pracujcie.
    Potem poszedł szukać dalej. To znaczyło dokładnie tyle, że ten gang trzeba było nieco przycisnąć i przez jednego z aresztowanych członków udało się wycisnąć, że bywało, że przyjmowali zlecenia i w ich sprawie widzieli się z klientami najczęściej na terenie pewnego starego magazynu budowlanego. Tam nic nie znalazł na początku, potem wreszcie, już z ekipą techników, udało się odnaleźć ślady krwi kobiety na podłodze. Tym razem uderzył aktami o biurko śledczego prowadzącego jego sprawę i ryknął:
    - PRACUJCIE!
    Raz dziennie dostawał na swoje stanowisko w pracy faks o krótkiej treści: Szukaj. Te z czasem utworzyły niewielki stosik, wciąż bowiem zwolniony z pracy mężczyzna nie mógł znaleźć aktualnego miejsca pobytu porwanej. Z czasem dostał też wieść o innej treści: “Mogę dać podpowiedź za jeden palec”. Nie skorzystał. Zamiast tego podążył za tropem z fabryki, znaczy się śladem po kuli wystrzelonej z rewolweru żony. Okazało się, że ów dostał nowy zestaw naboi, których dostawcę łatwo było namierzyć i po nim dotrzeć do klientów. Handlarz jednak sporo sobie liczył za informacje o każdym z klientów z osobna, co zgubiło i jego, i ten najbardziej oczywisty trop. Został zamordowany dwa tygodnie po porwaniu. Policja to zabójstwo wyłączyła ze śledztwa gdyż dowody wskazywały na mężczyznę jako sprawcę, co też Derek zignorował i postanowił go namierzyć. Tym razem zbrodni dokonano w pośpiechu - ciało zostało spalone, pozostały jednak ślady po samym podpaleniu i tam też znaleziono odcisk typowo męskiego obuwia. Po sprawdzeniu takowego doszedł, że były to buty najprawdopodobniej należące do zleceniobiorcy a nieopodal bazy handlarza kręcił się mężczyzna obcy dla obecnego tam środowiska. Po tej sylwetce wreszcie Derek zawędrował sam na południowe dzielnice, gdzie to dwudziestego pierwszego dnia poszukiwań oberwał czymś ciężkim w głowę.

      Muzyka: Cisza.

    Kiedy się obudził, miał takie zawirowania w czaszce, że zaczęło mu się zbierać na wymioty. Z tej przyczyny od razu zacisnął zęby, kiedy z koszmarnym trudem rozchylał powieki aby się rozejrzeć. Po tym błyskawicznie otworzył szeroko oczy i powstrzymał się od jęku.
    Maria. Nieruchoma. Poobijana w sposób jednocześnie okrutny i profesjonalny. Rana w okolicach podbrzusza i na ramieniu najpewniej były źródłami plam w magazynie, miały już nieco i wyraźnie brakowało im odpowiedniego opatrunku. Przy pasie kobieta wciąż miała swój rewolwer, z którego jednak przez połamane ręce nie byłaby w stanie skorzystać. Żyj, żyj, żyj. Uspokoił go usłyszany cichy, świszczący, słaby oddech. Wtedy to dopiero Derek pomyślał o tym aby się rozejrzeć i uważnie zmierzył wzrokiem otoczenie. Byli w mieszkaniu. Trochę zapuszczonym, podstarzałym miejscami, pozbawionym mebli większych niż jedno, jedyne, drewniane krzesło i jakiś stolik w kącie. Stara tapeta wyraźnie się odklejała w kilku miejscach, tworząc placki z widoczną starą, poszarzałą farbą której to brak miejscami odsłaniał tynk. Sufit wyraźnie zaszedł wilgocią, któa to unosiła się w powietrzu wraz z kurzem i lekką wonią ogólnego rozkładu. Drzwi za to były w dobrym stanie - zamknięte szczelnie, stare ale ciężkie, pozbawione okien przez które można by było zobaczyć co się znajdowało na korytarzu. Dlatego też do tych wniosków postanowił ograniczyć swoje obserwacje pokoju i zaczął walczyć z więzami - ciasne, mocne, typowe dla zaprawionych funkcjonariuszy którzy załapali nieco od wojskowych. Po ściśnięciu nadgarstków razem wyczuł, że dłoń jednak dało się w pewien sposób uwolnić. Dla stóp za bardzo nadziei nie widział - nogi miał związane bardzo ściśle i choćby chciał, nie mógł się wykręcić aby je rozwiązać. Najpierw więc ręce. Ale jeszcze przedtem zaczął się czołgać w kierunku nieprzytomnej, szepcząc cicho:
    - Marie, obudź się, Marie...!
    Powieki jej drgnęły. Po chwili widział grymas bólu malujący się na zmęczonej twarzy kobiety, która wzięła głębszy wdech i półszeptem zapytała:
    - Derek...?
    - Boże, ty żyjesz - odparł z ulgą, usiłując chwycić jedną dłonią kciuk drugiej. - Wyciągnę cię stąd. Nie wiem jak ale...
    Usłyszał szczęk zamka. Od razu się odsunął, nie zdążył jednak wrócić na swoje miejsce kiedy to spojrzał w kierunku lufy pistoletu. Rozległ się głuchy strzał, funkcjonariusz powstrzymał wrzask i opadł na podłogę kuląc się. Na brzuchu pojawiła się na koszuli powiększająca się, czerwona plama.
    - No kurwa, obudziłeś się za wcześnie.
    Jego oczom ukazał się niesamowity widok. W stroju nadinspektor, z identyczną fryzurą i jej osobistym pistoletem w ręku, stała zachowując podobną postawę młoda kobieta, na oko nie starsza niż dwudziestopięcioletnia. Włosy jednak miała nie jasne a ciemne, brązowe, nieomal czarne. Zdawała się zirytowana choć przez mgłę nie bardzo wyraźnie rozpoznawał jej twarz.
    - Jesteś... zmiennokształtna? - wykrztusił wreszcie i spróbował spojrzeć jej w oczy. Za bardzo go zamuliło, musiał na moment zacisnąć powieki a kiedy je ponownie rozchylił, widział lufę pistoletu tuż przed swoją twarzą.
    - Jestem - Przycisnęła mu broń do czoła. - I tylko dlatego kurwa, jeszcze żyję.
    - Jesteś złą aktorką - stęknął wreszcie aby zarobić z pistoletu w twarz. Wypluł własnego zęba i opadł na podłogę, gdzie jeszcze uderzył dość boleśnie skronią o parkiet. Zadzwoniło mu od tego w uszach, między czym usłyszał:
    - TY jesteś złym partnerem! Rozjebałeś mi całą przykrywkę, wszystkie kontakty, zrujnowałeś mi karierę! - Dalsze słowa rozmyły się w niewyraźną papkę, spomiędzy której nie mógł wychwycić niczego bardziej konkretnego. Dopiero kopnięcie w twarz było sugestią, że powinien coś odpowiedzieć, tak dla odmiany. Nie odzywał się jednak - spojrzenie utkwił w żonie, próbującej utrzymać się w stanie przytomności.
    Trzymała się za podbrzusze tak dramatycznie.
    Kaszlnął krwią na podłogę. Ta dołączyła do jego trzonowca, przez którego metaliczny smak notorycznie zbierał mu się w ustach. Ledwo, spoconymi palcami udało mu się chwycić kciuk ale od nagłej fali bólu go puścił.
    - Więc to tylko pieprzona... sadystyczna... - próbował dokończyć ale z bólu nieomal przegryzł język, skulił się więc bardziej, zaciskając z całych sił zęby i tylko stęknął coś jeszcze niewyraźnie. Nie musiał jednak dokańczać, kobieta bowiem dokończyła wątek za niego.
    - Zemsta - rzekła mroźnym tonem. Uniosła go lekko i oparła plecami o krzesło, co pozwoliło mu wreszcie czubkami palców chwycić kciuk drugiej ręki. Wziął mocny wdech, zaczynając próbę, wtedy mniej więcej też agonia weszła w fazę swego apogeum. Kobieta uniosła bowiem na jego oczach półprzytomną żonę do góry, lekko objęła i z nieomal matczynym uśmiechem na ustach przyłożyła nóż do gardła. Jego nóż wojskowy, model M9, prezent ślubny od znajomego z akademii policyjnej.
    Zamarł.
    Rozchylił szeroko powieki i otworzył mimowolnie usta. Potem szarpnął kciuk i wychylił się do przodu, kompletnie ignorując ból. Wrzasnął wściekle, co przeszło w czysty szał. Palec chrupnął lekko, dłoń wyślizgnęła się z więzów, krzyk przeszedł w zwierzęcy, przeszyty amokiem ryk. Nie słyszał słów kobiety. Ale wystarczyło tu znać jej jedną wypowiedź:
    - Wiem jakie masz moce. Zarżnę ją na twoich oczach dwa razy.
    Uwolnioną ręką błyskawicznie chwycił cokolwiek miał w pobliżu i rzucił. Akurat leżący nieopodal kołek bardzo precyzyjnie trafił nadinspektor między oczy, chwilowo ją pozbawiając przytomności a jemu dając czas na nastawienie palca i doczołganie się do żony. Wziął kilka zdawkowych oddechów, sprawdził puls, oddech, ale było za późno. Wiedział to od dziesięciu sekund. To była zbyt profesjonalna robota aby się mylił, za dużo w tym przemyślenia, cudzego, nie jego własnego. Objął Marię i przygarnął do siebie więc, nie mogąc już wykrztusić ani słowa. Oczy go zapiekły wściekle, kiedy drżącą dłonią mimowolnie sięgnął do jej rewolweru.
    - Przegrałeś - przerwał mu słaby głos z boku. Ta kobieta się obudziła i uśmiechała słabo, patrząc tępo na jego twarz.
    - Czegokolwiek nie zrobisz, przegrałeś. Możesz mnie zabić, wsadzić do paki, nic ci to nie da - Jej uśmiech się paskudnie poszerzył, wyszczerzyła nawet do niego zęby. - Będziesz wiódł swoje smutne, puste życie. Dobrych ludzi tak łatwo zniszczyć...
    Zaczęła się ochryple śmiać, ciągle patrząc mu w oczy. Nie ujrzała w nich niczego, czego by się nie mogła spodziewać. Nie zaskoczyła jej nawet ta drżąca lekko lufa broni palnej, wycelowanej dokładnie między oczy, jak i fakt, że z czasem to dygotanie ustąpiło chłodnej precyzji. Ostatnim jej gestem było zamknięcie oczu a scenę zakończył suchy strzał.


    Obudził się w szpitalu, co rozpoznał najpierw po zapachach, potem dopiero obrazach - ku swojemu zdziwieniu nie miał kajdankami ręki przypiętej do łóżka a jedynie kroplówkę, chyba nawet ze dwie. Otworzył oczy dość szeroko, po czym je zmrużył od popołudniowego słońca, wtedy też spostrzegł drzemiącego na krzesełku obok, mającego go pilnować funkcjonariusza. Chciał coś powiedzieć, ale głos mu uwiądł w gardle. Wtedy zaszyta rana zaczęła boleć i jęknął, co obudziło policjanta - drgnął, zerwał się z miejsca i od razu wykrzyknął:
    - P-panie inspektorze!
    Inspektorze? Cały czas patrzył mu w oczy. Wreszcie skierował wzrok na okno i znowu spróbował coś powiedzieć. Udało mu się to trochę lepiej niż poprzednio.
    - Idź na kawę, mundurowy. Nie ma sensu mnie pilnować.
    Ku jego najszczerszemu zdziwieniu, młody przedstawiciel służb porządkowych istotnie zasalutował i wyszedł bez słowa. Powinni ten narybek solidniej przesiewać... a nie. Po chwili jego oczom ukazała się postawna sylwetka komisarza, który zamknął za sobą drzwi i też spojrzał w okno.
    - Stary... nawet nie wiem od czego zacząć - powiedział na wstępie wyraźnie przyciszonym tonem. - Kondolencje.
    Derek milczał. Wpatrywał się tylko w okno, a z każdą kolejną minutą jego wzrok coraz bardziej mętniał, ustępując jakiemuś dziwnemu uczuciu. Lekko zacisnął palce na śnieżnobiałej kołdrze szpitalnej pościeli.
    - Wiedziała, co umiem - rzekł głucho. - Nie wiem jak ale znała moje możliwości. Wiedziała, że jak...
    Wziął ciężki wdech.
    - ...jak poderżnie Marii gardło, zobaczę to dwa razy. Wiedziała, że jestem prekognitą.
    Zapadła niesamowicie ciężka cisza. Brown przetarł dłonią czoło, przeczesał palcami włosy i tychże opuszki przyciskał dość mocno do głowy przez chwilę, zaciskając zęby. Komisarz tymczasem podszedł do okna, zamyślony, i założył ręce na plecach. Zmarszczył brwi, zamykając oczy.
    - Nie niosę dobrych wieści. Derek, nie wiem jak ci to powiedzieć...
    Ranny usiadł trochę sztywno. Przez chwilę wyraźnie bił się z myślami, aż wreszcie zacisnął pięści i powiedział stanowczo:
    - Wal.
    Nie było to proste dla odwiedzającego, dało się zauważyć. Odczekał, odetchnął głęboko i obrócił się twarzą do rozmówcy. Twarz miał poszarzałą.
    - Maria była w ciąży. Czwarty tydzień. Chłopiec.
    Wbrew skąpemu opisowi, cała sytuacja zajęła przeszło dziesięć minut - tak długie były pauzy. Przede wszystkim to Brown nieustannie wpatrywał się w okno, czekając czy to na kondolencje, czy wypowiedź, próbując ułożyć myśli w głowie i wytrzymać całą rozmowę. Tego się jednak wyraźnie nie spodziewał. Momentalnie zbladł, tętno wedle elektrokardiogramu skoczyło niemiłosiernie a wszystko znalazło finał w słabym, żałosnym wręcz jęku:
    - Wyjdź.
    Komisarz posłusznie to uczynił. Funkcjonariusz ukrył twarz w dłoniach, zacisnął powieki i zaczął płakać.


    Pogoda była dość dobra - słońce skryło się za chmurami, deszcz jednak nie spadł, widoczność więc była dobra bez cholernego, ironicznego w tym wypadku nasłonecznienia. Kompromis warunków pogodowych sprawił, że na uroczystość zjawiły się istne tłumy aby złożyć kondolencje, zasalutować, ale przede wszystkim - aby zobaczyć medialny finał dość głośnej sprawy policyjnej, która dała miejskiemu komisariatowi nie tylko swoistą legendę, ale wręcz wątek męczeński - idealny PR. Nie dziw więc, że od czasu do czasu błysnął jakiś nieuprzejmy flesz od aparatu a kamery pracowały non stop, skupiając się na najważniejszych aktorach przedstawienia.
    Obiektywy dość często kierowały się na wysoką aczkolwiek złamaną niezdrowym garbem postać w rozpiętej marynarce, której rękawy i poły lekko powiewały podrygane przez chwilowe porywy wiatru. Podobnie czyniły nieco zapuszczone ostatnimi czasy, czarne, półdługie włosy, na tę okazję starannie umyte i zaczesane do tyłu. Nogi postać stawiała powoli, z wyraźnym wysiłkiem, podpierając się szpitalną laską kroczyła tuż obok samego konduktu. Kamery starały się wychwycić dokładnie niedogoloną twarz, sprawdzić, czy po zapadniętych powiek spływały jakieś łzy, czy pojawił się płacz. Tego nie było.
    Derek zaciskał palce na gałce szpitalnej laski, jakby bez niej miał zapaść się w nicość. Nieobecnym wzrokiem błądził po obcych twarzach, mniej, bardziej zapłakanej rodzinie zmarłej, ludzie odwracali jednak wzrok na jego widok lub usiłowali uśmiechać się pokrzepiająco, co w takiej sytuacji nie miało prawa im wyjść. Szukał więc dalej aż wreszcie, jak zawsze, zatrzymywał się na dużej, mahoniowej trumnie. Wtedy, zdawać by się mogło, garbił się jeszcze bardziej i trochę powłóczył nogami jak paralityk, aby wkrótce zmusić się z bólem do pionu i uczynić swój krok bardziej marszowym. Spojrzenie mu tężało, wyostrzało się ale i nabierało chłodu. Ramię, które musiał mieć podparte temblakiem, wytężył i wreszcie udało mu się zacisnąć pięść kiedy powoli docierali do wzgórza gdzie cała fasada miała znaleźć swój ponury finał. Obserwował więc jak komisarz wychodził do przodu, jak zdenerwowany sprawdzał kartki, jak dyskutował z żoną a wreszcie - jak nerwowo zerkał na Browna. Ów tylko lekko pokiwał mu głową i skierował wzrok na cały czas zamkniętą, niewielką trumienkę trzymaną przez nie cztery a jedną osobę. Zapatrzył się, na moment nawet przystanął.
    - Zebraliśmy się tutaj w licznym gronie aby pożegnać postać nietuzinkową a jednocześnie dającą przykład tego jaki powinien być chyba każdy z nas - zaczął szef policji akcentem osobistym. Przemówienie łącznie było napisane na około dwudziestu minut, koniec końców trwało ponad godzinę, w szczególności, kiedy komisarz podjął dość kontrowersyjną decyzję o poruszeniu kilku wątków politycznych. Mówił z uznaniem, ale i zapalczywością, o honorze wypowiadał się z dumą, zdradę cedził przez zęby jak najlepszy aktor. Co jakiś czas jednak zerkał na męża zmarłej, szukając bądź oznak aprobaty, bądź właśnie jej braku. Niczego takiego nie spotkał - Derek wciąż patrzył w kierunku trumien, jakby to z nimi chciał pozostać. Słowa docierały do niego przez mgłę, wzrok odwrócił dopiero gdy usłyszał:
    - Pytanie brzmi nie ile policja robi aby nas chronić, bo tutaj odpowiedź jest oczywista. Nie. Pytanie brzmi, ile my, jako ludzie, robimy aby się obronić! Ile jest w nas solidarności, wzajemnego pojednania, ilu z nas szuka sposobu na uczynienie chociaż tego świata lepszym, a ilu chce, aby i on płonął.
    Cofnął się po tych słowach o krok. Nie odezwał się już do końca uroczystości, po której otrzymał chwilę na pożegnanie Marii a potem zabrano go do szpitala, bladego jak ściana, rozpalonego od nagłego napadu silnej gorączki.
    Otrzymał awans, medal za zasługi i kosmiczne odszkodowanie - od policji, od miasta, od hrabstwa, jeszcze ubezpieczenie, a jeszcze sprzedał część wspólnych rzeczy. Ogółem - wzbogacił się niesamowicie, tracąc z materialnych rzeczy tylko broń, którą musiał zdać skoro tylko psychiatra orzekł o konieczności przyjmowania antydepresantów. Uprzejmie spuszczał je w toalecie w świeżo wynajmowanym mieszkaniu. Dostał zwolnienie lekarskie, następnie dość długi urlop zdrowotny podczas którego miał dojść do siebie.
    I nie doszedł. Miał wrażenie, że w trzydziesty szósty rok życia wkracza połamany, trzydziesty siódmy i ósmy zaś będą dokładnie identyczne.
    To zabijało gniew, zastępując go martwotą.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,18 sekundy. Zapytań do SQL: 9