Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
Wysłany: 17 Grudzień 2010, 12:34 Moje życie z Salvadorem Dali
Nie ma chyba na świecie osoby, która nie słyszałaby nazwiska Salvadora Dali. Skusiłbym się o napisanie, że nie ma osoby, która nie wie kim dany człowiek był, nie mniej jednak mam taki przypadek w domu, więc to raczej ominę. Malarz. Rzeźbiarz. A przede wszystkim najlepszy przyjaciel i jedyny prawowity właściciel Alana, z którym spędzał czas od kiedy był małym chłopcem. Nie mniej jednak, z biegiem lat malarz się starzał, podczas gdy Alan dożywszy wieku lat dziewiętnastu nie zestarzał się już ani trochę. Czy to miało jakikolwiek wpływ na tytuł Sala jako jednego z najbardziej znanych surrealistów? Całkiem możliwe, bowiem niecodziennie spotyka się przecież człowieka z kocimi uszami i ogonem, który na dodatek doszczętnie udaje to poczciwe zwierzątko i posiada magiczne moce, które nieraz pomagały Dalemu przywrócić wenę. Właściwie, trudno się dziwić.
Obaj każdy dzień rozpoczynali od głaskania - jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało. Mój bohater dostawał od artysty dawkę pieszczot w postaci drapania za uchem, czesania włosów i ogona, a w zamian był jego niepisanym sługą. Jak widać, niewiele potrzeba mu było aby prowadzić szczęśliwy żywot, a dla swojego pana zrobiłby niemal wszystko. O ile nie wszystko, w ogóle.
Życie tych dwóch, jakby nie było, mężczyzn, toczyło się wspaniale. Przez wiele lat kot wyciszał swego właściciela, uspokajał go i pocieszał w ciężkich chwilach. Pomagał mu rozkochiwać w sobie ludzi, często podsuwał pomysły na dzieła, które pan Dali przerabiał według własnego uznania. Byli naprawdę zgraną parą, do dnia, w którym niespodziewanie odszedł w 1989 roku. Choć od tamtej pory minęło już dwadzieścia jeden lat, Alan nadal nie może zapomnieć o swym najukochańszym przyjacielu. Po jego pogrzebie zwyczajnie uciekł, a lata, które spędził na tułaczce, doszczętnie go zmieniły. Nie zachowywał się już jak pies kanapowy - wręcz przeciwnie. Coraz częściej musiał walczyć o przetrwanie i zdobywać jedzenie, a także toczyć bójki o miejsce do spania. Stawał się coraz bardziej obojętny na otaczający go świat, a w końcu stał się także bezduszny i bezlitosny. Choć wiele osób chciało go do siebie przygarnąć, on wolał liczyć tylko na siebie. Powoli uczył się, aby do nikogo więcej się nie przywiązywać, bo kiedyś każdy odejdzie, a on na zawsze pozostanie w swej dziewiętnastoletniej skórze. Na zawsze.. albo dopóki ktoś nie wyda na nim ostatecznego wyroku.
Kartki z kalendarza
22.06.1912Gdy Salvador spotkał Alana
Był wyjątkowo słoneczny dzień. Alan, jak w każde południe, wygrzewał się na jednym z dachów domu należącego do pewnej hiszpańskiej rodziny. Jej członkowie umieli pięknie grać na różnego typu instrumentach, a dodatkowo byli utalentowani pod względem wokalnym. Z podłożonymi pod głowę rękoma, kocur machał szczęśliwie ogonem, który od czasu do czasu zawijał dookoła swojej nogi i przy każdym mocniejszym szarpnięciu strun harfy, zaciskał go nań, co mimo bólu, wywoływało szeroki uśmiech na jego ustach. Taka atmosfera zawsze sprzyjała rozleniwieniu kota, a także wpływała na polepszenie jego samopoczucia. Tego poniedziałku nie było inaczej. Muzyka panowała w pomieszczeniu już od samego rana, wydostając się na zewnątrz przez otwarte na oścież okna. Dzieci śpiewały kościelną piosenkę do granej muzyki, a matka przerywała co jakiś czas, poprawiając po nich łacińskie słowa i ucząc odpowiedniej wymowy. Co chwila słychać było śmiechy, radosne okrzyki i znów śpiew dzieci, które od czasu do czasu się myliły, lecz w pewnym momencie stało się coś, czego nikt w tej sielance by się nie spodziewał. Do domu wrócił ojciec, po nocnej zmianie w pracy. Mężczyzna zataczał się na ulicach, ale nikt nie zwracał na to uwagi. Ludzie odchodzili od niego, gdyż śmierdział niesamowicie, a gdy zwracali nań uwagę, rzucał się im do gardeł. W końcu wszyscy zostawili go w spokoju, a ten po kilku minutach zjawił się w pomieszczeniu, w którym znajdowała się cała jego rodzina. urządził tak wielką awanturę, że śmiechy i śpiew zmieniły się w płacz, a okrzyki radości w żałosne wołanie o pomoc. Również Alan był przestraszony. Włosy na karku stanęły mu dęba i kiedy już miał zamiar biec pomścić utrapioną rodzinę, zdał sobie sprawę, że zbyt bardzo boi się konsekwencji tego czynu. Mlasnął żałośnie i czym prędzej zeskoczył z dachu na sklepową markizę, z której było już bliżej do ziemi, a kiedy się nań znalazł, zaczął biec przed siebie, kierując się jedynie instynktem. Powieki zaciśnięte miał mocno i mało brakowało, żeby się rozpłakał, kiedy to niespodziewanie wpadł na jakiegoś dzieciaka. Warto wspomnieć, że Alan także dopiero zaczynał rosnąć, a więc owy chłopiec mógł być co najwyżej jego rówieśnikiem.. sporo wyższym niż mój bohater.
- Uważaj jak chodzisz! - mruknął dzieciak, a dopiero w tym momencie kocur otworzył oczy, wpatrując się w swoją "ofiarę". Zachowawczo wykonał krok w tył i przyjrzał mu się uważnie, z jakąś błagalną nutką w oczach. Nie chciał mu przecież zrobić krzywdy i nie chciał nikogo rozzłościć. Chciał się znaleźć w jakimś spokojnym miejscu. W miejscu bez krzyków, bez bójek, bez przemocy.
- Przepraszam - wyszeptał, odruchowo oplatając się ogonem wokół wąskich bioder. Dziecko uważnie przyjrzało się Alanowi, a na gest, który wykonał uniosło w górę obie brwi. To co zrobił było dziwne. To, że miał ogon było zdecydowanie przerażające. Ale chłopiec uśmiechnął się, wbrew temu, co oczekiwał mój bohater i wyciągnął do niego zachęcająco rękę.
- Mam na imię Sal - przedstawił się. Nigdy nie lubił pełnej formy swojego imienia, które zajmowało niemal linijkę na stronie A4, dlatego już jako dziecko przyjął sobie pseudonim 'Salvador. Miał być prostszy do zapamiętania i nie świadczyć o pochodzeniu chłopca, który zdecydowanie nie lubił o nim rozmawiać. Zazwyczaj nie zadawał się też z nieznajomymi, ale mój bohater wyraźnie go zaintrygował. Był inny niż wszystkie inne dzieciaki, toteż zdaje się, że Salvador niemal od razu go polubił..
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!