• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X » Opowieść Pewnej Szklanej Panny
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
    Shiv
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Sierpień 2015, 13:05   Opowieść Pewnej Szklanej Panny

    AND I SAW MY OWN FACE IN THE DARK AND LONELINESS
    Prolog: Wygląd


    Leżała rozciągnięta na sporych rozmiarów głazie, który spokojnie mógłby pomieścić jeszcze dwie osoby. Jej dłonie wędrowały po przyjemnych w dotyku, drobnych ziarenkach piasku znajdujących się na tym oto tworze. Zresztą i cała okolica, a także dalsze zakątki niewidoczne na pierwszy rzut oka były nim okryte. Pod swoimi opuszkami wyczuwała każdą nierówność, najmniejsze wgłębienie głazu, jednak by jeszcze spotęgować ten efekt, przymknęła powieki pozbawiając się jednego ze zmysłów, tym samym wzmagając inne. Wtedy jednak nie zdawała sobie sprawy, że w głównej mierze nacisk zostanie położony na węch. Momentalnie się skrzywiła nie kryjąc malującego się na jej twarzy grymasu, czując docierający do jej nozdrzy zapach. Choć trafniejszym określeniem byłby smród zalegających na jej ubraniach od dobrych kilku dni resztek krwi, które teraz dały znać o postępach we wszelkich procesach, jakie tam z pewnością już się zakończyły.
    Podniosła się do siadu w ostatniej chwili uchylając powieki i równie szybko jak się zerwała, na ponów opadła na kamień wpatrując się w milczeniu w parę czerwonych ślepi. Doskonale znała tę twarz, każdą rysę umiała bez najmniejszego problemu odtworzyć, a wszelkie zmiany wychwytywała w mgnieniu oka.
    Umęczone i podpuchnięte oczy nie dawały za wygraną. Nieprzespane noce i ciągłe wędrówki, tylko czekać jak zaczną się zapadać, tak jak już dawno zrobiły to poliki ukazując idealny kształt kości policzkowej. Wąska linia zbyt bladych ust nieznacznie się wykrzywiła w geście uśmiechu. Tak, bo mimo tych wszelkich trudności wciąż można było czerpać radość z błahostek. Na nieco zbyt wysokim czole pojawiła się jedna zmarszczka, kiedy to nie padła żadna reakcja. Czerwone tęczówki wodziły to po jej twarzy, to po otoczeniu, a ona sama unikała dłuższego, być może bezczelnego wpatrywania się w ciągnącą się od skroni przez kawałek prawego polika, aż pod płatek ucha, bliznę. I jedynie nos, który był tak bardzo znienawidzony pozostał taki sam. Cóż za ironia losu. A długie, zdecydowanie za długie włosy, nie rzadko uniemożliwiające wiele czynności, nie były już tak samo śnieżnobiałe. Szarości dnia zagościły i na nich, zupełnie bez pytania je przybrudzając, a zarazem malowniczo dekorując gdzieniegdzie plamami krwi.
    W chwilę później miejsce pobytu gościa zostało zmienione. Przed twarzą miała już tylko poniewierane przez wiatr drobniejsze rośliny, które uwielbiły sobie ten klimat, jednak nie każda była na tyle silna by dać mu radę. Tym razem obserwację musiała prowadzić z większej odległości, bowiem Czerwone Ślepia siedziały już na mniejszych rozmiarów skałce dwa, może trzy metry dalej. Mimo to uwadze nie mogły umknąć wystające obojczyki oraz blade, jak reszta ciała, zdecydowanie za chude kończyny. Prawe ramię było odsłonięte, nieco obłocone, drugie ukryte pod rękawem zajmującym długość od nadgarstka aż po pachę, umocowanym ściągaczami. Niestety całej prawdy nie dało się ukryć, materiał był w wielu miejscach poprzerywany, przyozdobiony juchą, ukazując ściemniałą, spaczoną skórę.
    Tułów był już większą zagadką. Bluzka, która się na nim znajdowała skutecznie utrudniała dokładniejsze zbadanie tego miejsca, choć można by przysiąc, że zliczenie żeber gołym okiem nie stanowiło problemu. Reszta ciała nie posiadała w sobie niczego szczególnego, poza zauważonymi wcześniej zbyt szczupłymi nogami, jednak patrząc na nie człowiek bardziej zwracał uwagę na ich długość, co zdaje się z dumą było prezentowane. Wzrok powrócił na przypadłość na ręce.
    - Dość ciekawe, prawda? – Odezwały się Czerwone Ślepia.
    - Wybacz, nie powinnam… - Delikatny kobiecy głos dołączył do poprzedniego.
    - Mam jeszcze inne cudeńka, ale o nich wiesz, prawda? – Po tych słowach poparzona kończyna lekko się uniosła, by ukazać, że mięśnie jej dłoni również uległy uszkodzeniu, przez co doszło do mało zauważalnego, ale wyczuwalnego przykurczu. Tak, dłoń nie mogła zostać w pełni wyprostowana, ani tym bardziej wygięta w tył. Dodatkowo chwilę później mogła podziwiać osłonięte przez włosy plecy. Jednak i one powędrowały w górę, a następnie zostały przerzucone przez ramię odsłaniając kolejną bliznę, bardziej poszarpaną niż ta na twarzy, jakby robiona na szybko narzędziem, które do tego kompletnie nie służyło. Stara rana znajdowała się na wszystkich kręgach szyjnych, a także na początkowych piersiowych. Po chwili zniknęła z widoku, a prezentowana była znów para Czerwonych Ślepi.
    - Skąd je mam?
    - Przecież wiesz. – Cicho skwitowała, ponownie kładąc się na kamieniu.
    - Wiem.
    Milczała. Nie czuła potrzeby żadnej odpowiedzi. Z jedną otwartą powieką obserwowała ciemne chmury na niebie, zza których nawet nie próbowało się przedrzeć słońce. Miała wrażenie, że tutejszy krajobraz został udekorowany tak, by wprawiać w jeszcze większe szaleństwo. Drobiny czerwonego pyłu poruszane powiewami nie dość, że osiadły na wszelkich elementach ożywionych i nieożywionych, to jeszcze unosiły się dając efekt delikatnej mgiełki oraz dostawały się do układu oddechowego momentami go drażniąc.
    Zabandażowaną i zaciśniętą w pięść dłonią zasłoniła ze swojego widoku najczarniejszą z chmur, ale kiedy ta przesunięta podmuchami wiatru zmieniła swoje położenie, dziewczyna rozpostarła palce. Chwilę później skrzywiła twarz i na ponów pięść gościła przed jej oczami. Westchnęła.
    - Żyłam nadzieją, że będzie to jeden ze spokojniejszych dni, których od dłuższego czasu mi brakowało. Miałam wtedy urodziny, wiesz?
    - Wiem. Ja także. – Odparły Czerwone Ślepia jakby od niechcenia.
    - Ale nic nie szło po mojej myśli…

    THE SLAVE GIRL IS REARED IN AN ATMOSPHERE OF LICENTIOUSNESS AND FEAR
    Część Właściwa: Historia


    Chłodny wiatr rozwiał jej jasne włosy. Dni przeszywającego mrozu zawsze napawały ją smutkiem i melancholią. Pod osłoną zimna świat pragnął ukrywać swoje najokrutniejsze zbrodnie. To wtedy właśnie traciła wszystkich, którzy zajmowali choć minimalną cząstkę w jej życiu. Nieliczne dzieci mijane na ulicy, znajomi, a może bardziej rówieśnicy, z którymi zawsze się prześcigała, garstka przyjaciół do wyliczenia na palach jednej dłoni, a na koniec ci dający jej wtedy najwięcej wsparcia i bezpieczeństwa - rodzice. Na wpół zamarznięty stawik dookoła ozdobiony przez szron osiadły na trawach mówił, wręcz krzyczał, aby się stąd wynosiła. Cichymi słowami w jej głowie powtarzał, że nie jest tu spokojnie, ale przecież tak pięknie... Olbrzymi ból na poliku niczym po uderzeniu śniegową kulką wyrwał ją z zamyślenia. Na jej twarz z dużą prędkością naparła kartka, która po przeczytaniu okazała się informować o tak bardzo wyczekiwanym spotkaniu. Popędziła wiedząc jak niewiele czasu jej zostało.
    Malutka osada ucichła, nikt nie przemierzał ulic, w żadnym z okien nie paliło się światło, nawet bezpański kundel tego wieczora nie skomlał. W domu zamiast radosnego okrzyku "Wszystkiego najlepszego!" przywitał i pożegnał ją wicher szalejący przez nieszczelne okna, a także ściany. Lecz główny gmach już niedaleko, czas na świętowanie nadejdzie później. Zamaskowani ludzie od razu skierowali ją do właściwego pokoju, w którym miała nadzieję znaleźć w końcu ratunek. Minęło kilka sekund, jakie wzrok potrzebował na przyzwyczajenie się do ciemności po przejściu z rozświetlonego korytarza. Zamknęła drzwi, ostrożnie stawiając kolejne kroki.
    - Jest tu ktoś? - Z trudem odważyła się zapytać nie widząc w pomieszczeniu żywej duszy.
    - Uciekaj, ONI tu są! - Tylko ten rozpaczliwy krzyk własnej siostry zdążyła usłyszeć zanim ciemność zawładnęła również jej świadomością, przyjmując na siebie uderzenie czymś twardym prosto w głowę. Później tylko osunęła się na podłogę, a jej ciało zostało zawleczone do czterech pozostałych.

    - Kolejny.
    - Nie przyjął się?
    - Nie. Nie mamy szczęścia.
    - Co z pozostałymi?
    - Czekamy aż się wybudzą.
    Po chwili łomot od ciężaru rzucanego ciała rozniósł się echem, a kroki mężczyzny się oddaliły aż kompletnie ucichły. Czuła zimną posadzkę na twarzy, poza tym nic. Żadnego zapachu, temperatury na reszcie ciała, powieki były zbyt ociężałe by je otworzyć, a nieposłuszny organizm nie reagował na żadną próbę poruszenia nim. Może to umysł jeszcze nie był zdolny wysłać odpowiednich poleceń.
    - Remi! - Przeraźliwy pisk dotarł do jej uszu, a głowa miała wrażenie za moment eksplodować od wysokości dźwięku. - Remi, braciszku! Remi, ocknij się! Remi, co oni ci zrobili? Remi! Remi! - I tylko głośne łkanie i ciągłe powtarzanie imienia wystarczyło, by coś w nią wstąpiło. Serce zabiło mocniej. Raz, drugi i kolejny... Co takiego się wydarzyło, że jej ukochana starsza siostra reagowała w ten sposób zwracając się do brata? Czy to przed chwilą jego ciało...? Nie! Myśli nie chciały zamienić się w słowa, umysł dalej płatał figle chyba doskonale się przy tym bawiąc.
    - Riga! - Wrzasnął jeden z mężczyzn, a kroki, które wcześniej się oddaliły, teraz z niemałym pośpiechem wróciły niedaleko niej. - Zdaje się, że mamy następną chętną.
    - Zostaw, nie dotykaj mnie! Odejdź!- Krzyczała przez łzy, ale już coraz ciszej. Wiedziała, że nie będzie odwrotu, że nie ma szans. - Remi, Shiv... Przepraszam.
    Nie udało jej się ochronić młodszego rodzeństwa. Brat leżał martwy, siostra nieprzytomna z nieznanym najbliższym losem. Zawiodła ich. Zawiodła rodziców. Ale przede wszystkim zawiodła samą siebie.
    Zniknęła za rogiem niesiona przez mężczyznę i była to ostatnia chwila, gdy oczy półprzytomnej miały możliwość ją zobaczyć. Nie wróciła żywa, ciała także nie przyniesiono, jedynie jej pisk nie chciał opuścić głowy. Ta drobna zmiana nie umknęła uwadze strażnika, który podniósł się z zajmowanego miejsca by przewrócił dziewczynę na plecy. Usiadł na niej okrakiem odgarniając wpadające w lekko rozchylone powieki, kosmyki włosów.
    - Taka młodziutka, idealnie się nadasz. Ile masz lat? Czternaście? – Zapytał z ciekawością przyglądając się jej twarzy. Piętnaście. – Chyba jeszcze nie w pełni się ocknęłaś. Nie martw się, zaraz się tym zajmiemy. – Sięgnął do kieszeni, a gdy wyciągnął z niej dłoń, trzymał pokryty zaschniętą krwią krótki nóż. Czy dla rozrywki, czy też z czystej przyjemności, przyłożył ostrze w okolicach skroni dziewczyny, wbił je i ciągnął w dół rozcinając delikatną skórę i raniąc dotkliwie, w międzyczasie kontynuując swoją wypowiedź. – A nuż ty staniesz się naszym mutantem. Mutantem, który idealnie nada się na pole walki w imię naszych ideałów. – Uśmiechnął się pogardliwie odrywając od niej broń, gdy poczuł jak nieznacznie omsknął się z żuchwy na szyję, kiedy odwróciła głowę, a na twarzy pojawił się grymas bólu. – Och, jednak poskutkowało.
    Czuła niemożliwe cierpienie bijące wprost od rany i rozchodzące się pulsacyjnie przez głowę po całym ciele. Ciepła krew spływała jej do ucha, brudziła włosy, a ostatecznie tworzyła majestatyczną plamę na ziemi. Nie chciała krzyczeć, wydobywać z siebie jakiegokolwiek dźwięku, by nie sprawić tym oprawcy większej satysfakcji. Jednak łzy same cisnęły się do oczu, lewą stroną swobodnie niknąc, prawą mieszając się z ciepłą cieczą. Podniósł ją z posadzki i przerzucił sobie przez ramię ruszając tam, gdzie wcześniej zniknęła jej siostra.

    Leżała przypięta pasami, niczym w ośrodku zamkniętym na czymś, co w niczym nie przypominało, jednak miało pozorować stół operacyjny, całkowicie pozbawiona górnej części garderoby. Człowiek w masce przycisnął jej twarz do metalowej powierzchni i odrzucił utrudniające dalszą pracę włosy. Dziwne, ni przyjemne, ni bolesne ukłucie na karku, po którym nie spodziewała się niczego dobrego, takim też się okazało. Nie widziała tego narzędzia, ale czuła z każdą chwilą jak ząbek po ząbku, coraz głębiej i dalej ono postępuje. Bez żadnego znieczulenia, bez odrobiny delikatności, skóra jej ciała szarpana była ostrzem o cienkich, ale długich, pokrytych drobnymi i licznymi haczykami, ząbkami. Wierciła się ile tylko miała siły pogarszając tym samym swoją sytuację. Gdy nóż dotarł do końca kręgów szyjnych pojawiła się iskierka nadziei. Pas trzymający jej lewy nadgarstek nagle puścił. Uwolniona ręka miotała się na wszystkie strony, na oślep. Chciała coś trafić, najlepiej kogoś. I udało jej się wymierzyć silny cios pod żebra swojego oprawcy. Zmotywowana takim obrotem sprawy wykonała kolejny zamach, nie myśląc nawet o tym, że człowiek ten w porę się osłoni odrzucając od siebie rękę tak, że ta przemknęła po stoliku z podręcznymi przyborami, większość rzeczy strącając, jednak jedną zlewkę niefortunnie przewracając. Jej zawartość natychmiastowo zaczęła przylegać do kończyny dziewczyny spływając ze stolika wprost na blachę, na której leżała. Wtedy dopiero zrozumiała, że wszystko co dziś przeżyła nie mogło przygotować jej na te katusze. I choć krzyczała, piszczała zdzierając sobie gardło, kwasu przybywało, a pomoc znikąd nie nadchodziła.
    Głośny huk i ciemność. Tylko to dotarło jeszcze do jej świadomości. Czy zgasły światła, czy to jej oczy odmówiły posłuszeństwa, nie udało jej się ustalić. Tak jak tego, co działo się dalej.

    Morko. Sucho. Morko. Sucho. I znów mokro…
    Uchyliła powieki widząc jak z wielką zawziętością falująca woda próbuje obmyć jej twarz dosięgając jedynie do połowy ciała. Wsparła się na dłoniach z przerażeniem patrząc jak jedna z nich okryta jest jedynie cienką, niedawno powstałą warstwą skóry, która i tak przybrała siny odcień oraz nieregularne kształty. Podkurczyła pod siebie nogi, z szeroko otwartymi oczami, spędzając tak dłuższy czas. Później dołączyły trudności z oddychaniem spowodowane duchotą otoczenia oraz krztuszenie się własną śliną zmieszaną ze łzami…


    - A pustkę zapełniła nienawiść.


    BUT I’M GOING STRAIGHT AHEAD WITH THIS SCAR
    Epilog: Charakter


    - Ckliwe. - Czerwone Ślepia przerwały niezręczną ciszę. A może określeniem bardziej na miejscu było: zapobiegły jej nastaniu w dość nietuzinkowy sposób. - Ale jesteś silna, dasz radę.
    - Muszę.
    - Nie chodzi o to czy musisz czy też nie. Ty taka po prostu jesteś. Zupełnie jak i ja.
    Nie padła żadna odpowiedź, co tylko utwierdzało w prawdziwości tego stwierdzenia. Sama w sobie wielu cech nie umiała dostrzec, brak obiektywności, co do swojej osoby tylko to potęgował.
    - Zapomniałaś już? Przecież wiesz doskonale jaka jesteś, masz to zawsze przy sobie, by nigdy się we własnych myślach nie zgubić.
    Racja. Miała. Jedyną i chyba najcenniejszą dla niej pamiątkę, poza samymi wspomnieniami. Powód by ją ruszać był błahy, a jej stan pozostawiał wiele do życzenia. Mimo to jedną z dłoni sięgnęła za siebie siłując się z zapięciem pasów na jej tułowiu, na których umocowane zostały pochwy katan. Kiedy doszła do wniosku, że tym razem za ciasno je nałożyła, porzuciła to rozwiązanie i wygięła bardziej rękę, by dosięgnąć do wnętrza jednej ze skórzanych kabur w poszukiwaniu niewielkiej kieszonki. Ostrożnie z jej wnętrza wyciągnęła poskładaną kartkę papieru, która już na pierwszy rzut oka była wiekowa. Pożółkła strona, coraz mniej dostrzegalne napisy, oderwane rogi... Dlatego też obchodziła się z nią z jak największą delikatnością potrafiła, wyprostowała wszystkie zagięcia, a jej gardło ścisnął pewien Pan znany jako Ból, Smutek czy też Żal. Chwilę walczyła ze łzami cisnącymi się na powierzchnię, przecież miała być twarda!
    - Kochanie, zanim zrozumiesz i dostrzeżesz w sobie wszystko to, co chcemy z ojcem byś zapamiętała, na pewno minie wiele czasu. Bo i dużo go przed sobą jeszcze masz. Teraz jesteś roześmianą, nieco niezdarną dziesięciolatką, lecz nim się obejrzysz staniesz się dorosłą i poukładaną kobietą. Twoje rodzeństwo również otrzymało od nas po takich drobnych przemyśleniach, a co z tym zrobisz zależy już od ciebie samej. Bo to w pamięci ci najwięcej zostaje, te drobne szczegóły, na które nikt nie zwraca uwagi, ty chowasz w zakamarkach swojej głowy. Nawet jeśli nigdy nie będą ci potrzebne, zawsze potrafisz tym zaskoczyć co niemiara. I zastanawiamy się, jak wiele tych drobiazgów tam zdołasz jeszcze upchnąć. Czy to właśnie jest tym, co znaczy dla ciebie więcej niż rzeczy materialne? Do nich nigdy się mocno nie przywiązujesz. Zabawki, które dzieci pielęgnują latami, ty możesz rzucić w kąt po paru dniach, niekiedy nawet godzinach. Albo nie potrafimy trafić w twój gust? Nie, to chyba nie to... Doskonale wiemy, że nawet jeśli braknie z twoich ust słowa dziękuję, a na twarzy nie zagości szeroki, radosny uśmiech, tylko ten inny, wymuszony, to w głębi kołacze się masa niewypowiedzianych myśli i emocji, jakie trzymasz z daleka od bramy prowadzącej do kontaktu ze światem zewnętrznym. Wiemy, że dusisz w sobie więcej niż tylko to. Że każdy smutek pozostawia na tobie piętno, ale ze zdecydowaną miną idziesz dalej nie poddając się. – Nabrała głębszy wdech do płuc i obróciła kartkę na drugą stronę kontynuując czytanie tekstu. - Zamiast wykrzyczeć w złości, co leży ci na sercu patrzysz tak beznamiętnie, co chyba rani bardziej niż słowa. I oby, kochanie, któregoś dnia ta bariera nie pękła pod natłokiem kumulujących się od lat uczuć, obyś wtedy umiała sobie poradzić i zapanować nad sytuacją, by nie cierpieć jeszcze bardziej. Przecież zawsze świetnie potrafisz znaleźć wyjście, inne niż to, które skazuje cię na klęskę. Przemyśleć, przeanalizować i obrać najwłaściwszy kierunek. Nie będę zaprzeczać, że do celu doszłabyś nawet po trupach, jeśli jest on w twoim przekonaniu słuszny i konieczny do osiągnięcia. Wybacz, że jest to z naszej strony tak bezpośrednie. W każdym razie, nie odpychaj od siebie ludzi spotkanych na swojej drodze, z kimś łatwiej jest realizować plany, nie uważaj każdego za zbędne obciążenie. Mimo, że kiedy upadasz, robisz to z gracją i zawsze na cztery łapy, przyjaciele są po to by cię wspierać, pomagać postawić każdą z kończyn do pionu, gdy te ugną się pod ciężarem własnego ciała. Pamiętaj o tym i idź przez życie z wypchniętą piersią i uniesioną wysoko głową. Kochamy cię, rodzice.

    Tym razem cisza była nieunikniona, by w sobie przetrawić wszystkie te przeczytane słowa. Były prawdą. Każde z nich idealnie trafiało w jej charakter. Jak to się działo, że już wtedy widzieli w niej przyszłe odzwierciedlenie? Czy przez mijające lata stała w miejscu, nawet na krok się z niego nie ruszając? Nie, nie, nie. To nie była ona.
    - Ten list kłamie. Byłam taka, zanim straciłam tych, na których mi zależało. Teraz…
    - Teraz jesteś taka sama, tylko wzmocniona tymi przeżyciami. – Ślepia ucięły jej wypowiedź. – Znam cię.
    - Kim w takim razie jestem?
    - Shiv Lambelly.
    - A ty?
    Lustrzane odbicie dziewczyny dziwnym trafem unosiło się nad kamieniem, by po chwili, z przerażającym śmiechem, ruszyć przed siebie wnikając w jej ciało.
    - A ja jestem tobą.
    I tylko dwa krwisto czerwone punkty pozostawały w jej myślach.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 9