• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Archiwum X » Domeczek w głębi lasu
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 2 Marzec 2016, 19:34   Domeczek w głębi lasu

    W środku zielonego, malinowego gąszczu znajduje się niewielka polanka. Kiedyś zapewne płynęła tu rzeka, obecnie płytkie koryto kompletnie zarosło wysoką trawą. Tuż nad nim umiejscowiono domeczek - stosunkowo niewielki, kryty gontem, dwuizbowy, ale za to wyposażony w niewielką wieżę obserwacyjną, z której można wygodnie obserwować okolicę (i ściągać pioruny do kolejnych, chorych eksperymentów). Na dachu owej zbudowanej z kamieni wieżyczki zawieszono niewielkie lampiony, które płoną delikatnym blaskiem nawet w dzień i nie trzeba specjalnie ich zapalać i gasić. Domek ów nie posiada zbędnej zabudowy gospodarczej, nie licząc starej studni osadzonej w korycie rzeki, którą wypełnia stosunkowo czysta, przejrzysta woda, oraz stojącej na uboczu latryny. Wnętrze było jasno pomalowaną pokojo - kuchnią z dużym, drewnianym stołem, paroma szafkami na przeróżne sprzęty oraz balią po jednej stronie oraz starym fotelem i półką pełną starych, przeżartych przez mole książek po drugiej, a także drzwiami prowadzącymi do niewielkiej sypialni i wajchą spuszczającą z sufitu drabinę na wieżę. Jedyną ozdobą jest tutaj lekko niepokojący portret szeroko uśmiechniętego klauna zawieszony nad łóżkiem, a poza tym - domek marzeń!

    ---


    Niestety, w chwili obecnej nie prezentuje się tak dobrze, jak mogłoby się wydawać - w trawie leżą butelki po wszelkiej maści lurowatych alkocholach, a na ścianach wymalowano czarną farbą wulgarne napisy i obrazki. Ze środka nawet z daleka dają się usłyszeć dźwięki ożywionej rozmowy.
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Abraham
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 11 Marzec 2016, 00:48   

    Z szelestem odsuwanych liści z gąszczu wyłonił się mężczyzna. Objął polanę badawczym spojrzeniem, od razu szacując jej długość i szerokość oraz wszystkie możliwe ścieżki wiodące do strony lasu w stronę tego uroczego domeczku w głębi Malinowego Lasu. Budynek od strony architektonicznej prezentował się doprawdy świetnie, to samo tyczyło się lokacji. Z sentymentalnego i wizualnego punktu widzenia Abraham musiał przyznać, iż wszystko tu pasuje jego zmysłom estetycznym. Pewne obiekcje budziło zdezelowane otoczenie, zwłaszcza obskurne rysunki na ścianach - kogoś trzeba będzie porządnie wytargać za uszy za to niepoprawnie anatomiczne odwzorowanie pewnego męskiego narządu ciała tuż koło okna, ale do tego jeszcze dojdzie.
    Na razie, otrzepując się z resztek lasu i wyjmując parę liści spośród siwych włosów, nieśpiesznie ruszył w kierunku drzwi. Przystanął przy pierwszej butelce, ostrożnie czubkiem buta trącając ją i wsłuchując się w hałasy młodzieńczych głosów za drzwiami. Brzmieli na takich co bez serca potrafili zajumać duże ilości lodów na raz.
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 14 Marzec 2016, 21:38   

    Szybkim krokiem dogoniła mężczyznę. W planach było podbiegnięcie, ale, ughr, plecy, łuk, nogi, nope. Ale jednak udało jej się bez kłopotu zrównać z nim zanim jeszcze w pełni udało się objąć polanę wzrokiem.
    A właściwie było co oglądać. Niewielki domek pewnie byłby uroczy gdyby nie malunki i ogólny syf panujący w okolicy. Ogólnie nie wzbudzał zaufania, zdawał się być obcy, a jednocześnie z głębin umysłu wyciągał bardzo odległe wspomnienia. Za to z buzującej powierzchni wściekłości spływały wspomnienia nie takie odległe, związane z głosami dochodzącymi z chatki. Radosnymi, buzującymi, wiecznie najebanymi i naćpanymi, pewnymi siebie i swych czynów, absolutnie nie zdających sobie sprawy z tego, że łamią wszystkie możliwe prawa... Bo w ich świecie nie było praw. Żadnych! Nikt w nich nic nie wpoił, nic im do głowy nie nałożył, świat sam z siebie nie groził niczym innym niż przypadkową śmiercią przez magię... Więc kto im bronił? Nie mieli nawet zahamowań, które by mogli łamać.
    Ymel miała bardzo wiele zahamowań. Oni byli jednymi z tych, którzy jej pokazali, że te hamulce są niewiele warte. To nie pora by mówić o wdzięczności, ale coś na kształt sadystycznej radości kotłowało się w sercu dziewczyny na myśl, że wykorzysta przeciw nim to czego mimowolnie się nauczyła.
    - Masz jakiś plan czy myślisz wpaść i mordować? - spytała olbrzyma wykrzywiając usta w gorzki uśmiech.
    Gdyby na nią spojrzał na pewno zobaczyłby pewność w całej jej sylwetce. Tak, była zdecydowane by to zrobić, bez względu na nagrodę - czyn sam w sobie był dla niej nagrodą. Cała ta krew, cały ten krzyk, cała ta nadzieja, że wymaże ich istnienie z tej ziemi. A może nawet, że ich śmiercią narazi się kolejnym śmieciom, których będzie można się pozbyć? Całkiem możliwe, kto wie co obecnie kotłuje się pod tą blond czupryną...
    - Według lodziarza powinno być ich troje, dachowiec, cień i upiorna. Wspominał, jakie mogą mieć moce?
    Nie, jednak nie miała zamiaru wpakować się tam bez planu. Ani nie miała na wstępie zamiaru wspominać, że prawdopodobnie coś o nich wie, do póki nie dowie się jaka jest odpowiedź mężczyzny. Szczególnie, że na prawdę kojarzyła, ale tylko kojarzyła, jakie moce mogą mieć ci kurwiarze. Ciężko stwierdzić, gdy jest się na wpół przytomnym i jeszcze mniej żywym.
    Abraham
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 17 Marzec 2016, 01:16   

    - Skąd to przeświadczenie - zaczął, zerkając na nią krótko, po czym odwrócił wzrok w dalekie mu stąd okienko domeczku (nie podchodził bliżej, żeby przez przypadek go ze środka nie zauważono), sprawdzając tak na wszelki wypadek czy coś mu pomocnego tam nie mignie - że dojdzie do tak brutalnych czynów?
    Nie wiedział co handlarz lodów jej powiedział, ale nie przypominał sobie aby proszono go o gwałtowny mord w imię utraconego towaru. Choć o cokolwiek go nie poproszono a to co zamierzał zrobić i osiągnąć to rzeczywiście dwie różne rzeczy. Po pierwsze, celem był domek, wszystko inne może spłonąć po drodze. Myślał czy by nie spróbować dyplomacji i pokojowych rozwiązań, takimi co tu spodziewał się zastać na prawdę łatwo się manipuluje, zwłaszcza po - tu raz jeszcze spojrzał na szkło przed sobą - pewnego rodzaju używkach. Ale mówmy tu o młodzieży. I alkoholu. ...bo to był alkohol, tak?

    Kucnął i podniósł butelkę. Powąchał. Odłożył. Tak, to zdecydowanie był alkohol. I to nie najwyższej jakości, wiadomo.
    Na prawdę nie miał ochoty na szarpaniny, zwłaszcza po tak miłym popołudniu, ale jeszcze bardziej nie miał ochoty na spanie w lesie. Ile czasu musiałby czekać aż chuliganeria dobrowolnie stąd pójdzie? Skąd pewność, że w ogóle to zrobi jeszcze dziś i czy nie wróci niedługo uznawszy to za dobre miejsce na libację alkoholową? Abraham nie miał na to czasu ani cierpliwości. Za to lubił święty spokój, a oni zdecydowanie reprezentowali całkowitą odwrotność tych dwóch słów. Złowrogi chaos? Piękny synonim na równanie młodzież plus nadmiar spirytusu.
    - Wolałbym unikać tak skrajnych kroków. Aczkolwiek... - zawiesił na chwilę głos, w krótkim zastanowieniu, w czasie którego kalkulował wynik wyprawy biorąc pod uwagę nowego gracza i wszystkie wchodzące z nim zmienne. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie kwestionował swojego nowego towarzysza. Dziewczyna była tak szczera i bezpośrednia w swoich słowach, nie wyczuł w niej nawet śladowych ilości obłudy czy fałszu. Czy jej więc ufał? Nie, oczywiście, że nie. Miał ją na oku, ale wydawało się, że mogli sobie w tym przypadku pomóc. Choć ich intencje były różne - jak mu się zdawało, jej celem była ewidentna cudza krzywda, jego zaś materialna zdobycz; nie trzeba mieć tytułu naukowego profesora, żeby nie dostrzec nadarzającej się okazji na owocna współpracę. W tym celu musiał po prostu przystać na jej wersję działania, porzucając próby drogi pacyfisty, bo inaczej mogłaby odmówić i wycofać się, lub próbować działać na własną rękę. Nie chciał więc przegapić okazji na dobrowolną oferowaną pomoc.

    - W zasadzie to był mój plan - powiedział szczerze wzruszając ramionami. - Choć bardziej niż "wpaść" użyłbym sformowania "wykorzystamy element zaskoczenia". Troje? Nie ufałbym za bardzo źródłom zasłyszanym, zwłaszcza od tamtego jegomościa, ale załóżmy, że jest to prawdą, jednocześnie będąc czujnym na nadprogramową obecność, dobrze? - upewnił się. Wstępne rozpoznanie obeszło się bez próby zerkania w okna. - Zamierzam zapukać i mieć nadzieję, że będą mieć choć trochę kultury, żeby drzwi otworzyć. Przywitam pierwszego. Myślisz, że przez szybę udałoby ci się strzelić w kogoś wewnątrz w tym czasie? Nawet jeśli nie trafisz, dźwięk tłuczonej szyby powinien dać mi parę sekund przewagi na strzał i wycofanie się. W najlepszym rozwoju wydarzeń to już dwa z głowy. I obawiam się, że wiesz o nich więcej niż ja - przyznał na pytanie o moce. Szczerze mówiąc nie sądził, że uda mu się dojść tak daleko. Że domeczek marzeń okaże się prawdziwy i że rzeczywiście będzie musiał się o niego tak starać. Otworzył torbę i wyciągnął z niej broń. Pistolet przyjemnie ciążył w dłoni. Od razu odbezpieczył i odciągnął kurek, przygotowując go do czynienia swojej powinności.
    - Coś jeszcze powinienem wiedzieć o tym towarzystwie?

    Przybliżona prędkość początkowa pocisku 350 m/s. Przybliżona prędkość początkowa wypuszczonej strzały z siłą napięcia cięciwy łuku tego typu z mocą możliwą do uzyskania przez wyglądającą na dosyć wymęczoną, za to bardzo zdeterminowaną osobę? ...Abraham nie był ekspertem w tej materii, ale szacował na poniżej stu, ale za to na pewno więcej niż 56 m/s. Wciąż zdecydowanie zabójcza prędkość. Dane i parametry magicznego ataku? Różnorodna, zależna od rodzaju magicznej zdolności jak i stanu użytkownika.

    Podszedł i zapukał. Kulturalnie. Jak zawsze.
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 21 Marzec 2016, 13:25   

    Oh, wielkolud jednak nie wiedział, że ci skurwiele to skurwiele. Ciekawe. Była przekonana, że skoro wybierał się na odbicie chatynki to był poinformowany o tym z kim ma mieć do czynienia. Uniosła ze zdziwieniem jedną brew, wykrzywiła twarz w ponury grymas w zamiarze będący gorzkim uśmiechem i odparła:
    - Z nimi inaczej się nie da, uwierz.

    Ona nie wolała unikać żadnych kroków. Nie w tym wypadku. Właściwie to już w żadnym. Nawet jeśli miałaby wejść w ogień by zyskać to czego chciała to pewnie by tak zrobiła. Czuła zadziwiającą pustkę, brak... Jakiegokolwiek celu. Przez jakiś czas miała wrażenie, że kształtują się jej jakieś pragnienia, że klarują myśli, że zyskuje coś, o czym zawsze marzyła. Ale już następnego dnia doskonale wiedziała, że to nieprawda. Że jej jedynym jak na ten moment motorem napędowym jest zemsta. A co, gdy zemsta się wypali? Położy się i poczeka na śmierć? Po tym, jak zemści się za doprowadzenie jej na skraj śmierci? Drastycznie potrzebowała celu w życiu. Potrzebowała możliwości, potrzebowała rozwijania siebie. A nigdzie nie mogła tego znaleźć, heh. Najwyraźniej nie tak łatwo znaleźć nowe cele gdy droga do starych zostanie bezpowrotnie utracona.

    Plan, plan, plan. Fajnie jest mieć plany. A jeszcze fajniej jest mieć możliwości ich zrealizowania. Proste plany bywają dobre, ale wolałaby mieć jakieś osiemdziesiąt procent szans na powodzenie, zamiast tej nikłej nadziei jaka się w niej tliła. Rzecz jasna pomijając jej całą wiarę w siebie i nadzieję odnośnie umiejętności towarzysza, jednak najchętniej to posłałaby na tą bandę atomówkę. Choć cholera ich wie, czy i tego by któremuś nie udało się przetrwać...
    Pokiwała w zamyśleniu głową gdy wielkolud wyciągnął własną broń. Dobra, broń palna już nieco zwiększa szanse. Kombinowanie też jej się podobało, szczególnie, że pewnie zareagowaliby... Na nią... Właściwie to mogli za równo na nią naskoczyć i dobić jak i wyśmiać. Tia. Im dalej od nich tym lepiej. Atak z zaskoczenia wydaje się dobry.
    - Miałam z nimi już do czynienia. Troje jest na pewno. Czarny włada ogniem, drugi... Hipnotyzuje spojrzeniem? Nie wiem, uważaj na niego. Trzecia... Ughr. Nawet nie wiem czy ma mózg. - Powstrzymała się przed splunięciem na ziemie tylko dlatego, że wiedziała, że nie wyjdzie jej wystarczająco dramatycznie. Ani w ogóle jakkolwiek. Ale widać było, że się w niej aż gotuje.

    Przesuwała się tylko nieznacznie, tak by stanąć na przeciw okna, tak by sprawdzić wiatr i tak by dalej pozostać wśród cienia drzew. Podstawą w polowaniu to nie dać zauważyć się zwierzynie, czyż nie? Patrzyła na poczynania wielkoluda, widziała jego spokój, w pewien sposób jej to imponowało. Ale nie tak bardzo jak by imponowało gdyby poznali się wcześniej. Cóż. Bywa.
    Podniosła łuk gdy mężczyzna zapukał do drzwi. Strzałę już dawno miała na cięciwie, cel był wypatrzony, mięśnie wyćwiczone na tyle by nie musiała długo celować. Jedyne co ją jeszcze czekało to naciągnąć cięciwie i... Puścić.

    Czekała tylko do momentu otwarcia drzwi. Gdy tylko w drzwiach pojawiła się postać strzała poszybowała w kierunku okna.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 22 Marzec 2016, 20:22   

    Puk? Puk puk?
    Drzwi otworzyły się, ale żadna postać nie pojawiła się na progu. Magiczne drzwi mają to do siebie, że częstokroć otwierają się same, jeśli gospodarz sobie tego zażyczy - te również to uczyniły. Gdyby Ymel omsknęła się ręka lub poniosły nerwy, z całej zasadzki byłyby nici.
    Abraham natomiast mógł w pełni przyjrzeć się pokoikowi i zastanej w niej bandzie, których szerokie uśmiechy, ubrudzone jeszcze plamkami lodów pistacjowych znikały powoli z twarzy. Z jednym wyjątkiem - chłopak średniego wzrostu, o potarganych, czarnych włosach i bladej skórze znaczonej bliznami po opryszczce uśmiechał się nadal, jakby się go spodziewał. Miał na głowie melonik, a lewe oko poprawione zostało czarnym tuszem, specjalnie lub przypadkowo imitując głównego bohatera Mechanicznej Pomarańczy Kubricka. Ubrany był w czarną bluzę i kamizelkę, widoczniej odcinając się ubiorem od reszty bandy. Na ich stroje składał się eklektyczny miks ubrań ze świata Ludzi i Krainy Luster, przy którym nawet najzagorzalszy hipster stwierdziłby, że trochę przesadzają. Dla przykładu - odziana w róż blondynka siedząca na pufie u jego stóp najwidoczniej uważała, że podarte jeansy i top z imprezowym napisem idealnie pasuje do wiśniowego gorsetu i wiklinowego kapelusza przystrojonego bzem i owocami. Spod owego nakrycia głowy wystawała para ostro zakręconych, baranich rogów. Prawą ścianę, tuż przy półce z książkami, podpierał czarnoskóry, żylasty Dachowiec o włosach i uszach cętkowanych jak u lamparta. Tamten postanowił połączyć skórzaną kurtkę z ćwiekami i staromodny żakiecik, rozpięty w okolicach brzucha. Przeszył Abrahama nieufnym spojrzeniem.
    Lodziarz mógł okłamać ich specjalnie, mógł źle zapamiętać, a mógł po prostu nie napotkać czwartego osobnika siedzącego w kucki na kanapie w głębi pokoju. Wychudzony chłopak o podkrążonych oczach ćpuna wpatrywał się z nabożną fascynacją w małego smartfona, który, o dziwo, działał wbrew wszystkim anomaliom, jakie przydarzały się elektronice po drugiej stronie Lustra. Sądząc po dźwiękach, grał właśnie w Angry Birds. Sądząc po nieprzytomnym wyrazie twarzy, grał od kilkunastu godzin, może nawet paru dni. Ymel nie znała go z imienia ani jego możliwości, milczał przez większość czasu, więc nie mogła ostrzec o nim profesorka. Skwitował on przybycie uczonego jednym, niespecjalnie przytomnym spojrzeniem.
    - Czego tu szukasz dziadku? Zgubiłeś się? To nasz teren, więc spierdalaj - powiedział ten w meloniku. Mimo obelżywych słów ton jego głosu był całkowicie spokojny, wręcz zrelaksowany.
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 23 Kwiecień 2016, 23:51   

    Miał być znak, symbol, cokolwiek. Ale była długa, przeszywająca cisza. Dziwnie nienaturalna i wręcz narastająca w uszach Ymel. Irytująca. Doprowadzająca do już tak niesamowicie bliskiego szału.
    I żadnych postaci pojawiających się w drzwiach. Żadnych... Nic. Absolutna pustka. Za cicho, za spokojnie, zbyt nijako.
    No kurwa jego mać, serio? Serio? SERIO? Nie, proszę państwa, tak dobrze to nie będzie. Aż coś zaczynało w niej pękać na myśl, że ci skurwiele mogliby mieć choć ułamek sekundy na próbę usprawiedliwienia swojego działania. Na próbę omotania olbrzyma wokół palca. Oni nie mogą przeżyć. Nie wolno im. Nie po to tutaj przyszła, by darować im życie z jakimś pierdolonym ostrzeżeniem by się do niej nie zbliżali. Ich truchła mają zostać ostrzeżeniem dla innych, by jej nie wkurwiać.

    Strzała poszybowała. Oddana z precyzją zawdzięczaną latom ćwiczeń i niesamowitym skupieniu na celu pomimo panującej w umyśle czerwonej burzy. Uwzględnione były wszystkie czynniki, odległość wcale nie największa - efekt zaskoczenia zmaksymalizowany.

    Ale do tego jej akcja się nie ograniczyła. Gdy tylko usłyszała dźwięk tłuczonego szkła ruszyła truchtem w kierunku chatki. Strzała nałożona na cięciwę, przygotowana do strzału, ale oczywiście nie naciągnięta w czasie biegu, sylwetka przygarbiona by w razie wypadku być mniejszym celem. A gdy usłyszała strzał z pistoletu krwiożerczy uśmiech wykwitł jej na ustach. Celem było dotarcie do chatki jak najszybciej, by jak najprędzej, zanim się ci skurwiele pozbierają, wybić ich. Miała ochotę na tortury. Ale wolałaby mieć pewność, że będzie torturującą a nie torturowaną, więc wolałaby uniknąć ryzyka i nikogo nie pozostawiać przy życiu. Znaczy no, towarzysza zabić nie planowała, ale kto to wie, lubi być płynna i dostosowywać się do sytuacji.

    Gdy tylko wpadła do chatyny zaczęła posyłać strzały w kierunku wrogów. Z wyczuciem i perfekcją, bo w końcu nie ma ich nieskończenie wiele. Brzuch, klatka piersiowa i oczy były jej najbardziej opłacalnymi strzałami, ale jeśli się nie dało to celowała też w uda - krwotok, zmniejszenie mobilności i te sprawy, standard.
    Abraham
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 24 Kwiecień 2016, 14:16   

    Świetnie, ucieszył się Abraham przelotnym wzrokiem lustrując towarzystwo. Im bardziej zrelaksowani i spokojni, tym większe prawdopodobieństwo na gwałtowną i automatyczną, tym samym nie do końca przemyślaną reakcję z ich strony. Najlepszy jednak z ich strony byłby szok, łatwiej się strzela do nieruchomych celów. On zaś miał plan, pewną rękę i chęć zmiany "ich terenu" na coś bliższego jego sercu, czyli przemianowanie tego na "mój teren". Czuł silną potrzebę zdominowania najbliższej okolicy i podszywała go również pewna irytacja z powodu pominięcia tego dnia popołudniowej herbaty. Czuł się zdecydowanie zdeterminowany, żeby przejąć domeczek.

    Nie zgrywał zagubionego podróżnika, który chciał spytać o drogę, nie będzie przepraszał, że zapukał w złe drzwi, nie marnował czasu na chytre półuśmieszki. Kiedy tylko przeanalizował rozmieszczenie chłystków w pomieszczeniu spokojnym ruchem niezwiastującym niczego niebezpiecznego odrzucił przednią klapę torby i wsunął dłoń do środka, broń natychmiastowo ułożyła mu się w ręce. Teraz potrzebowały tylko...
    Wtem nagły świst, trzask idącego w szklane okruchy okna, hałas. Ich oczy powinny sunąć za ruchem strzały i jej ostatecznym punktem gdzie się zatrzymała. On, wiedząc że tak się stanie, płynnym ruchem wydobył pistolet i bez wahania skierował lufę ku najbliższemu mu celowi. Bang! Bang! Bang! Palec dusił bezlitośnie spust. Celował głównie w klatkę piersiową, nie chcąc ryzykować spudłowania w mniejsze cele jak głowa. Prędkość wystrzału pocisku i ilość ołowiu naboi jakie mógł włożyć w stojących po drugiej stronie lufy nadrabiały za starcze skrzypienie kości.
    Trafił czy też nie, na pewno wszedł o krok głębiej wewnątrz odsuwając się na prawo robiąc przejście w drzwiach podejrzewając, że jego wsparcie nie będzie stało bezczynnie. Dalej pozwolił swojej dłoni iść tropem następnej ofiary, zgrywając się z akcjami Ymel.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 26 Kwiecień 2016, 18:17   

    No i zaczął się mord. Posoka poszła sobie chlustać na lewo i prawo, i na tym zdaniu mógłbym skończyć, gdyż nie jestem mistrzem w opisywaniu gore - Kinga zbytnio się nie czytało itp. Mimo wszystko postaram się sprostać temu zadaniu...
    Owszem, tamta trójka spojrzała za strzałą. Ale nie świrowaty z telefonem, który potrzebował silniejszej reakcji, aby się "obudzić". Spojżał wprost na Profesorka, po czym najzwyczajniej w świecie zniknął, jakby został zassany w nicość.
    Lider w meloniku oberwał jako pierwszy, tuż pod obojczykiem. Wykrzywił twarz w nienawistnym grymasie. Szybko wyciągnął rękę w stronę Abrahama. Starszy pan poczuł, jak jego wyposarzona w pistolet dłoń, którą zdążył oddać parę strzałów, wbrew jego woli wędruje w kierunku jego skroni. Dobrze, że w porę przybyła Ymel - jednym strzałem przeszyła jego wredny łeb na wskroś, uwalniając fontanny krwi obryzgujące podłogę. Nie, zaraz - podłoga pozostaje czysta. Krew zatrzymuje się w pół drogi, staje w powietrzu, zamieniając się w coś podobnego do egzotycznego, karmazynowego krzewu wyrastającego z jego czaszki przebitej przez strzałę. Ciało chłopaka pada na ziemię. To bezmózga Upiorna - stoi na równych nogach, czerwona posoka spływa po jej koszulce. Wydaję się być po drugiej stronie przerażenia, kiedy zwykły strach zamienia się w martwą, zimną pustkę. Na jej gest, krwawy krzak błyskawicznie zmienia się w mackę
    - Oj, łysa małpa wróciła. - wycharczała - Zapłacisz mi za to, ludzka kurwo. Zapłacisz mi za mojego Tamso!! - po czym powala was obu owym narzędziem mordu. Co do ciemnego, to jest już martwy.
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Abraham
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 27 Kwiecień 2016, 23:50   

    To było niepokojące. Nie krew, nie fakt, że właśnie kogoś postrzeliłeś i jesteś gotowy bez drgnięcia powieki i zerowych wyrzutów sumienia przerwać czyjąś nić życia, nie. Ten moment, kiedy wbrew twojej woli zionąca otchłań lufy pistoletu zmierza w szum żył na skroni, głośny szum, nagle przyśpieszony chwilowym zmieszaniem i próbą bezskutecznego oporu. O ironio, jego życie uratowała śmierć kogoś innego. Uwolniona ręka opadła, palce znów pewnie trzymają broń. Zdążył ją nawet podnieść, szybko chcąc dokończyć malowanie ścian na czerwono, szukając chłopaka od telefonu, którego wzrok wcześniej na sobie poczuł, a którego wizji na zawsze chciał teraz pozbawić, ale jego nie było. Nawet nie zauważył kiedy zniknął, cholerna magia. Trzeba teraz uważać podwójnie, nie żeby wcześniej tego nie robił, ale teraz szczególnie każdy gwałtowny atak znienacka będzie przywitany gwałtownym kontratakiem o ile starczy na niego czasu. Żeby tylko młodociany nie uciekł, bo Abraham nie miał ochoty biegać po lesie dobijając mogących sprowadzić kłopoty i niechciane plotki świadków.

    Przez to nie miał czasu żeby zająć się Upiorną z baranimi rogami, która miała już własne plany. Miał za to czas, oni zawsze muszą rzucić jakiś dramatyczny tekst w połowie walki, żeby powieść wzrokiem na chmurkę kropel różu okalającą sunącą wbrew grawitacji lepką krew w powietrzu, tak intrygująco przemienioną w broń, której nie udało im się uniknąć. Zwaliło ich to z nóg, ale nie szkodzi, zalety broni palnej - świetnie działa nie ważne w jakiej pozycji jesteś, co o łuku nie zawsze można powiedzieć. Strzelił parę razy w kierunku blondynki, kryjąc ich ogniem, dając czas sobie, wzniósł się na jedno kolano, i Ymel na zebranie się.
    Ciągle mu z tyłu głowy chodził zniknięty chłopak od telefonu, więc póki nie był w stanie określić jego lokalizacji, pilnował pleców Ymel, na którą najwidoczniej szła złość dziewczyny. Dobrze, niech się złości, niech będzie gwałtowna i niech nie uważa. Obydwoje mieli broń dystansową, ona magię, on pięknego SIG Sauera, ale miał nadzieję, że w ciągu tych paru sekund podczas których wystrzały zatrzęsły pustymi butelkami i bębenkami usznymi da przewagę Ymel, do której kiwnął porozumiewawczo, po czym położył na jej plecach lewą dłoń i pchnął ją mocno do przodu dodając pędu jej ciału, które miało wyskoczyć gwałtownie w przód w kierunku dziewczyny, jeśli jego strzały nie sięgnęły żadnego śmiertelnego punktu w przeciwniczce.
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 2 Maj 2016, 00:19   

    Śmierć, krew, pożoga, morderstwo. Słodki, metaliczny smak zwycięstwa. Szeroko otwartymi oczami obserwowała chaos wokół siebie, choć sama czuła się jak w oku cyklonu - absolutny spokój wziął ją w swoje posiadanie. I choć wyglądała jak psychopata który pozbył się wszelkich zahamowań, i choć jej szeroki uśmiech przeraziłby niejednego, to czuła... Zaskakującą pustkę. To nie było spełnienie. Ale to też nie była pustka wymagająca zapełnienia. To była chwila perfekcji.
    A później to złudzenie runęło.
    Wściekłość się nie pojawiła, po prostu nagle już tam była, dokładnie w tym momencie gdy to ścierwo śmiało się do niej odezwać. Czy ona na prawdę miała czelność oskarżać Ymel o cokolwiek? Na prawdę dawała sobie prawo by mieć do niej pretensje o jakikolwiek czyn? No nie, jej niedoczekanie.

    Nie żeby coś, ale to powinien być ten moment, gdy Ymel rzuca się blacharze do oczu i robi jej lobotomię strzałą, ale NPC też ma rację by bronić swego bytu.

    Resztkami siły woli zmusiła się, by się nie szarpać. To by było bez sensu. Zamiast tego starała się stawić opór jednostajny i płynny. Taki typ ruchy może jest i bardziej męczący ale i skuteczniejszy. Nie da się jej. Przyszła tu mordować a nie być mordowaną.
    Moment w którym usłyszała strzał był tym momentem w którym podziękowała jakiemuś wyższemu bytowi pokroju Wyrdu, że nie poszła do chaty sama. Że udało jej się trafić na kogoś kto akurat miał podobne zamiary. Że przekonała go, że mord na tych gnojach to jedyny rozsądny pomysł.
    Choć jak się zastanowić to dość śmieszne, że tak szybko dał się przekonać. Ha. Ciekawa konkluzja.
    To nie czas na takie konkluzje.

    Wyrwała się. Czy raczej poderwała, bo ciężko powiedzieć co z tą krwią dokładnie. Ale nie zmienia to faktu, że gdy tylko mogła poderwała się na nogi (wcale nie równe tylko lekko ugięte, gotowe do skoku), złapała łuk, złapała strzałę. Popatrzyła na dziewczynę z miną zagłodzonego, rozwścieczonego wilka. Popatrzyła na towarzysza, szukając jakiegoś... Znaku? Przyzwolenia? Bardziej sprawdzając jego pozycję, ale jednak... Jednak odbyła się cicha, szybka komunikacja, która zaskutkowała owocną współpracą.
    Ymel wybiła się w powietrze, szybko, szybciej niż normalnie, pokonując odległość która dzieliła ją od uroczej kurwy. Jeśli tylko udało jej się, jeśli tylko strzały mężczyzny nie poskutkowały, wysunęła trzymaną strzałę na przód gotowa wbić ją w głowę dziewki, tak by jej opadające ciało nadało jej jak największą siłę przebicia.
    Ha, ciekawe czy w tym krótkim czasie mężczyzna wyczuł już wcale nie tak małe zmiany na plecach blondynki.
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 3 Maj 2016, 18:23   

    Ymel wbiła dziewczynie strzałę prosto między rogi. Rzekłbym wręcz "Headshot!". Tamta wrzasnęła jak opętana, odchylając się do tyłu, nadal stojąc, jednak nie mając już siły na cokolwiek innego.
    Krew z jej ciała jakimś cudem eksplodowała z ogłuszającym, niskim hukiem - było to ostatnie słowo konającej dziewuchy. Opryskała ona wszystko wokół, ściany, sufit, podłogę, meble - życzę Abrahamowi szczęścia z dopieraniem tego wszystkiego, bo krew zmywa się ciężko. Nie wspominając o fali uderzeniowej, która wypchnęła ich obu za drzwi i rzuciła na trawę przed domem. Co do znikającego, to nie raczył się jeszcze pojawić. Zwiał, a może nadal czeka na dobry moment do ataku? Nie należał zbyt pochopnie opuszczać gardy.
    Ale na razie jest spokojnie, to chwila tryumfu, szczególnie w przypadku Ymel. Jej nowa, oddana przy-nya-ciółka byłaby z pewnością z niej bardzo dumna, ale... no właśnie. Co na taką akcję powiedziałaby Dominica? Bo pamiętamy jeszcze Dee Dee, prawda?
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Abraham
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Maj 2016, 22:30   

    Od góry do dołu umorusany krwią, jeszcze ciepłą różową papką będącą niegdyś upiorną nastolatką i mieszaniną trawy z ziemią, mężczyzna powoli wstał, stękając z cicha. Otrzepał ostrożnie marynarkę, zrzucając z siebie co większe grudy rozbryźniętego ciała i poprawił okulary na nosie rozglądając się dookoła na wszelki wypadek, jakby coś miało się jeszcze dziać, ale wokół wreszcie nastała cisza. A przynajmniej brak odgłosów ludzkich, poza ich własnymi, bo dzień chylił się ku końcowi, i w oddali w lasie, za linią polany, rozbrzmiewały pierwsze świerszcze, od czasu do czasu wiatr przemykał łagodnie w trawach i koronach drzew czy odzywało się jakieś ptactwo czy robactwo lub inna magiczna dzika bestia.

    Z kieszeni wyciągnął chustkę. Przetarł dłonie i okulary, których rosa krwi nie oszczędziła, i już miał próbować ściągać coś więcej ze swojej jeszcze przed chwilą białej, teraz już nie, koszuli, ale wstrzymał się z tym gestem. Strzepnął chustkę z materiału i podał ją dziewczynie.
    - Wszystko w porządku?... - spytał i machnął ręką przy swojej brwi tym samym pytając oczywiście o jej zalane w tym miejscu oko. Na końcu tej wypowiedzi zawisło również pytanie, jakby chciał tam wstawić przecinek, a później jej imię, ale zamiast tego zakończył to chwilą sztucznego zawahania którego używa się jako niemego zapytania o godność.

    Po ostatnim chłopaku ni śladu wewnątrz czy na zewnątrz, więc nie pozwolił sobie na luksus ostatecznego odetchnięcia, aczkolwiek rozluźnił wreszcie ramiona i schylił się po broń, która wypadła mu z ręki kiedy uderzał o grunt. Podniósł ją i schował do kieszeni marynarki.

    Odwrócił się i zachęcił ruchem ręki, żeby poszła za nim. Wetknął głowę do domeczku. Był jednocześnie rad, że atak przebiegł płynnie i w zasadzie z sukcesem usunęli aż troje z czworga intruzów jego domeczku, ale z drugiej strony, wnętrze było teraz w średnio gustownym wystroju czerwonych, świeżych jeszcze plam krwi i nieciekawej ciapciatej masy. Przypominało mu to jeden ze szczególnie nieudanych eksperymentów w MORII, kiedy na prawdę nie było czego zbierać po biednym pacjencie, który udekorował im całą salę operacyjną na podobny wzór do tego tutaj, choć więcej było zbierania narządów wewnętrznych. Zaformalinował wtedy znalezione lekko rozerwane płuca, które były o tyle ciekawe, że było ich trzy i miały strukturę gąbczastą, co w świecie ludzi zdarza się tylko gadom.
    Przejrzał wtedy zebrane przez pomocników resztki, ale nic sensownego nie nadawało się do dalszych prac, "ciało" a raczej jego pozostałości poszły do utylizacji, krew starannie zmyto detergentami. Teraz będzie musiał użyć bardziej domowych sposobów.

    Ciała kojarzył mu się z porażką i wprowadzały go w marudny nastrój. Sugerowały upadek perswazji i dyplomacji, a co bardziej go dotykało - przywodziły na myśl dziesiątki nieudanych operacji lub przymusowego uśmiercania obiektów badań w czasie jego wielu lat pracy.
    Zmarszczył chmurnie czoło w ogólnej dezaprobacie bałaganu i dodatkowej pracy jaką umierająca im zapewniła. Jeśli chodzi o reakcję na to dzieło Jacksona Pollocka zdobiące całą przestrzeń tego pokoju, cóż, widział podobne, nieraz i gorsze rzeczy.
    Przeszedł odległość dzielącą go od ciała przywódcy, jego melonik przetoczył się gdzieś z dala od głowy, i zaczął przeszukiwać kieszenie jego bluzy, kamizeli i spodni. A może to jakiś ciekawy guzik znajdzie, czy co to tam teraz młodociani magiczni w kieszeniach noszą.
    Ymel
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Maj 2016, 23:49   

    Skończyło się. Magia. Cud. Niedowierzanie. Radość, która szybko ustąpiła pustce. No to by było na tyle. Dopełniła swojej zemsty, choćby częściowo. Chociaż jeden zwiał, choć nie wiadomo kiedy, gdzie, jak się pojawi. Ale jego też w końcu dobije. Dobiją. Czy coś. Ale nie ma szans, by ktokolwiek z tego skurwysyńskiego grona pozostał żywy.

    Podniosła się ostrożnie, niepewna co tak właściwie się stało. Znała ogół sytuacji, wiedziała, że już wszyscy są martwi, ale siła wybuchy tej suki była zaskakująco duża. Na ugiętych nogach, gotowa do dalszej walki obejrzała okolicę, choć tylko jednym okiem, lewym. Tego prawego nie była w stanie otworzyć, czy raczej wolała nie próbować. Coś cały czas po nim spływało, zalepiało go, dalej płynęło policzkiem, aż skapywało jej z brody. Przetarła palcami po policzku, podniosła je do oka. Gdy zobaczyła krew na dłoni, własną krew, dotarł do niej ból z łuku brwiowego.
    No proszę, takiej rany to jeszcze nie miała. To dość... Ciekawe. Wiedziała, że rany na twarzy krwawią intensywniej, ale nie sądziła, że aż tak. Hm. I co teraz.
    Nieco oszołomiona popatrzyła na starucha. Coś... A, chusteczkę jej podawał. Wzięła ją w sumie całkiem wdzięczna, bo nie miała pojęcia czym innym miałaby się przetrzeć, zatamować to uciążliwe krwawienie. Pokiwała głową w ramach podziękowania.
    - Iz... - zaczęła się przedstawiać, ale zawahała się na moment. No, kim jesteś dziewczyno? Czy dalej jesteś tą Izą, która z automatu przedstawia się starszym od siebie swoim oficjalnym imieniem? Nie. Już od dawna nie. Więc? - Izaak. Izaak jestem. Ewentualnie Ymel.
    Tak, to były odpowiednie imiona.

    Otrzepała z siebie jedną ręką co większe grudki. Drugą wciąż przyciskała do brwi, czekając aż krwawienie co najmniej się zmniejszy. Wcześniej obtarła nieco oko z już zasychającej cieczy, przez co teraz miała w miarę sprawne widzenie na oboje oczu.
    Podążyła za mężczyzną, gotowa ponapawać się widokiem dzieła jakiego dokonali. Ale gdy weszła za nim do chatki poczuła... Nic. Bueh. czerwono. Grudkowato.
    - Gustownie - skomentowała cierpko wystrój wnętrza. Całość kojarzyła jej się z jakimś horrorkiem klasy D, w którym nie było nawet kasy na sztuczną krew, więc poradzono sobie keczupem. Albo nawet czymś jeszcze tańszym.
    O ironio, upiorniunia na pewno nie chciała być uznaną za tanią. Ta jedna myśl poprawiła trochę nastrój Ymel.
    Oparła się o framugę, wciąż przyciskając do brwi chusteczkę. Szybkimi ruchami zmieniła trochę jej zaginanie, by przyłożyć ją nieco czystszym fragmentem. Patrzyła jak Abraham przeszukuje trupa. W sumie mogłaby przeszukać drugiego, ale nie czuła by robienie tego jedną ręką było najwygodniejszą sprawą.
    - Te, a ten gościu? Lodziarz? - spytała nagle, przypominając sobie dziwaka, który powiedział im by załatwili skurwieli. - Pojawi się? Chciał by go zawołać jak załatwimy? Co właściwie obiecał ci w zamian?
     



    Oaza Spokoju

    Anarchs: Rebeliant
    Godność: Charles Belladonna Verbascum
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: wszystko, wszystkich, ( nie licząc wyjątków, patrz: niżej)
    Nie lubi: Nierówności, rodu Rosarium, ludzi będących jednocześnie złymi i zdrowymi psychicznie
    Wzrost / waga: 183 cm/ 63 kg
    Aktualny ubiór: Zielony cylinder schowany pod ubraniem , włosy zaplecione w swoje warkocze, znowu szara bluza i kaptur
    Zawód: Elektryk (?) Amator (?)
    Pan / Sługa: jakakolwiek służba jest sprzeczna z zasadami moralnymi Charlesa
    Pod ręką: podniszczone MP3, talia kart, mały zegarek, ładowarka do MP3, srebrna łyżka, rzeczy, które chowa jego cylinder...
    Broń: szpada zwana Dziurawcem
    Bestia: rawnar wody, Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas, Czarodziejska Wstęga, Zegarmistrzowski przysmak
    Stan zdrowia: siniak na potylicy, krwotok z nosa
    SPECJALNE: Moderatoświr, Mistrz Gry
    Dołączył: 06 Kwi 2015
    Posty: 530
    Wysłany: 14 Maj 2016, 15:51   

    Tamten jeszcze nie zdążył zaatakować. Dziwne prawda? Być może uciekł, być może nagadał już komu trzeba, być może cała straż Krainy poleciała za ich tropem na łeb, na szyję? W tej napiętej chwili słabe wołanie zza drzew mogło zadziałać na naszych protagonistów alarmująco, ale był to tylko głos lodziarza:
    - Hejoooo! Zajęliście się już problemikiem? Bo ja do was przyjechać nie mogę, pamiętacie? Halooooo!
    Fakt, że krzyczał on bez wiadomości o powodzeniu misji, świadczył niezwykle nisko o jego inteligencji, ale i tak nie było tu zbytnio groźne, skoro tamci już nie żyli. Nadal jest gorąco, nadal jest zielono i nadal jest krwawo. Prosimy o kontynuację przygody:
    _________________
    - (Music theme )
    (Psychika Charlesa w dużym skrócie )
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 6