• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Upiorne Miasteczko
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 12 Maj 2016, 20:15   Mechahipodrom  

    Mechahipodrom to jedna z świeższych atrakcji, jakie pojawiły się w Upiornym Miasteczku. Niespełna rok wstecz bracia Azerik i Cinter Funelie dwaj niezwykle przedsiębiorczy jak i utalentowani Kapelusznicy zadecydowali o otworzeniu wspólnego biznesu. Rodzeństwo wykupiło spory kawałek ziemi na zachodnim skraju Upiornego Miasteczka i w tymże właśnie miejscu stanął tor wyścigowy. Ale jakaż by to była zabawa przemierzać ów tor bez odpowiedniego wierzchowca? Początkowo w zamyśle Kapeluszników było wytresowanie kilku bestii, które mogłyby sprostać zadaniu, jak się szybko okazało istoty żywe nie były chętne do współpracy a po wypadku, w którym Azerik niemal nie pożegnał się z ręką w paszczy jednej z bestii pomysł ten został zupełnie porzucony. Miast bestii bracia stworzyli mechaniczno- magiczne stworzenia, których wygląd wzorowany był na equesch. Skonstruowanych zostało sztuk pięć, każdy wykonany z innego metalu: miedzi, złota, srebra, stali oraz platyny. W jaki sposób metalowe twory ożyły i zaczęły zachowywać się niczym żywe wierzchowce? Rodzeństwo nie zdradziło tego sekretu, mówi się jednak, że mają z tym coś wspólnego magiczne kryształy.
    Jeśli chodzi o samą konstrukcję niewątpliwie inspiracja została zaczerpnięta z torów, jakie spotkać można w ludzkim świecie jednak… wprowadzone zostały pewne modyfikacje. Ziemię pokrywa tu dość gruba warstwa drobnego piasku, który skrzy się jakby ktoś wymieszał go z potłuczonym szkłem. Cały tor wyścigu usiany jest różnorodnymi pułapkami, które to na skutek magicznego mechanizmu po każdej gonitwie zmieniają swoje położenie dzięki temu nie da się wyuczyć trasy, tak by móc płynnie przetrwać wyścig. Wśród wspomnianych pułapek spotkać można : kryształowe mury wyrastające nagle spod ziemi ( osiągające zwykle od pół do nawet półtora metra wysokości) ,bramy z wahadłem którego cios zwykle pozbawia jeźdźca przytomności , tunel niespodzianek w którym zdarzyć może się praktycznie wszystko, jest również strefa mokradeł (w której należy odnaleźć bezpieczną ścieżkę i to w galopie !). A to zaledwie kilka wśród najpopularniejszych przeszkód, z jakimi to zmagać muszą się uczestnicy gonitwy.
    Atrakcja ta klientów zadowolić może w dwojaki sposób, po pierwsze, jeśli wpłaci się dziesięć złotych monet oraz podpiszę stosowne oświadczenie ( o świadomości podejmowanego ryzyka) można wówczas dosiąść jednego z wierzchowców i zmierzyć się z torem pułapek jak i pozostałymi uczestnikami. Zwycięscy gonitwy nigdy nie odchodzą z pustymi rękami jednak żaden z uczestników nie wie, co stanowi główną nagrodę, mimo to nie brak chętnych gotowych zasmakować ryzyka. Drugim sposób to wykupienie biletu wartego pięć złotych monet, który upoważnia do wstępu na trybuny. Co więcej widownia może również uczestniczyć w obstawianiu zakładów. Gonitwy odbywają się równo, co dwie godziny i to niemal przez całą dobę.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 12 Maj 2016, 23:46     

    „Ta noc należy do nas” czy nie tak powiedział? I czy nie tak było? Przechadzając się między atrakcjami rzadko, kiedy zdarzało się wpaść na innych zwiedzających, były może z dwie liczniejsze grupki oraz kilku samotników. Czyżby obawiano się tego miejsca nocą? Dano wiarę plotkom? Cóż… byłam tu za dnia i z całym przekonaniem mogę stwierdzić, że prawdziwy urok tego miejsca można poczuć dopiero po zachodzie słońca.
    Zaś dzisiejsza noc była wyjątkowo przepełniona magią. Ukradkiem zerknęłam na Zegarmistrza, szybko jednak żałując tego czynu… ustna na nowo zapiekły mnie przez moment, jakby oparzone piekielnym żarem, lecz miast bólu poczułam przyjemne mrowienie i wspomnienie smaku jego warg. Nie ochłonęłam jeszcze po tym, co stało się na karuzeli…To wszystko jeszcze nie całkiem zdarzyło do mnie dotrzeć. Delikatnie poruszyłam palcami upewniając się przez to, iż moja dłoń nadal spleciona jest w uścisku dłoni Lunatyka. Ciepło jego skóry było przyjemne, dziwnie kojące. Własna dłoń w zestawieniu z męską nagle wydała mi się dziwnie krucha. I choć muzyka ucichła a karuzelę pozostawiliśmy już daleko za sobą to ja nadal nie mogłam uwolnić się od tego, co się wtedy stało. Chwila zapomnienia wryła się w pamięć niczym stale powtarzana maksyma, słowa Zegarmistrza nadal echem rozbrzmiewały w mojej głowie. Słowa, jakich nigdy dotąd nie miałam okazji usłyszeć i jakich nigdy usłyszeć się nie spodziewałam. Słowa, które spotkały się z milczeniem, bo nie byłam wówczas w stanie wydusić z siebie żadnego dźwięku, wtedy wtulona w niego…
    Nie… ja nie powinnam się tak czuć, nie powinnam przejmować się tym wszystkim. Zakochać się? Ja? Nie! To nawet brzmiało niedorzecznie! Komuś takiemu jak ja coś takiego jak Miłość nie jest zupełnie potrzebne! Nie potrzeba mi niczyjego uznania, wsparcia albo czułości…. Tym bardziej na nic mi jego bliskość i troska a nawet pragnienie…, Bo przecież…, bo przecież to wszystko mogło się okazać zwykłym fałszem, działaniem miłosnego eliksiru, którego prawdziwa moc nie była nam znana. A mi dobrze było samej… bez nikogo, zawsze… Moje palce zacisnęły się mocnej na dłoni Zegarmistrza, jakby zdradzić chciały obawę, iż ten może nagle gdzieś zniknąć.
    A może to ze mną coś jest nie tak? Być może Lunatyk jednak zmienił zdanie i skorzystał z ostatnich kropel eliksiru, którym sama go poczęstowałam? Wystarczyłby moment mojej nieuwagi prawda? A jeśli tak było? Znaczy, że to przeminie. Minie, jeśli minąć ma i tak samo w jego przypadku…. Lecz teraz ta noc należała do nas i żal było ją zmarnować. Bo jeśli szaleństwo może nieść tyle przyjemności… to, czemu by nie zwariować? Choćby na jedną noc!
    -Tyle atrakcji i na cóż się tu zdecydować… A noc nam ucieka. Która zatem najlepiej sprzyjać może dalszemu poznaniu?
    Skomentowałam przykładając wskazujący palec do podbródka i rozglądając się na boki wodząc wzrokiem miedzy poszczególnymi straganami i stoiskami. Nagle jednak rozwiązanie przyszło samo i to całkiem dosłownie… Tuż pod nasze nogi ni stąd ni zowąd pojawił się chabrowy melonik przystrojony w długie piękne pióra. Pióra te niechybnie musiały należeć do rajskiego ptaka. Niewiele brakowało, aby jakże gustowne nakrycie głowy trafiło pod obcas mego buta. Jednak równie niespodziewanie jak się pojawił melonik nagle uniósł się w górę i zawirował w powietrzu wtedy zaś spod kurtyny niewidzialności pojawił się nosiciel kapelusza. Odruchowo cofnęłam się o kilka kroków do tyłu nie bardzo wiedząc, czego się spodziewać. Przed sobą mieliśmy wysokiego mężczyznę o liliowych pofalowanych włosach sięgających ramion, którego oczy mieniły się wściekle turkusową barwę. Ubrany był w staranie skrojony garnitur kolorem pasujący do melonika.
    -Moje uszanowanie… Przepraszam za to najście, ale jeśli słuch mnie nie mylił szukają Państwo atrakcji. Zachęcam wtedy do odwiedzenia Mechahipodromu! Gonitwa niebawem się rozpocznie, brakuje nam jeszcze, co prawda jeźdźca, który dosiądzie platynowego wierzchowca, ale to nie problem ktoś zawsze się zgłasza. Na trybunach zostało jeszcze sporo wolnych miejsc a zapewniam, że jest to widowisko pełne emocji i warte uwagi. Cena to zaledwie parę złotych monet. Więc jak ?
    Mężczyzna wpatrywał się w nas oczekująco uśmiechając się przy tym nad wyraz przyjaźnie, po prostu natrętnie. Nie znałam atrakcji, o której mówił, dlatego też moje pytające spojrzenie pokierowało się ku czarnym jak noc oczom lunatyka.
    -Mechahiopdrom ?
    -Panienka naprawdę jeszcze o nas nie słyszała? To takie przykre…. Ale to też świetna okazja, aby to zmienić!
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 13 Maj 2016, 13:44     

    Nic nie mówiła, milczała, co wychodziło na własnej woli zgodę wobec dotychczasowych wydarzeń, choć zapewne niekoniecznie w pełni akceptowaną, bowiem nie postanowiła jakkolwiek jego chwalebnych słów rozwinąć. Nie dziwiło go to, jeszcze niedawno, jak wspomniał sobie z niesmakiem, siłą próbował ja sobie zgarnąć. Gdyby wiedział, że tak się sprawa potoczy, nie pozwoliłby sobie na taką utratę kontroli nad sobą, nad tak niecierpiącą sprzeciwu próbą zagarnięcia sobie jej prywatności. Ach, eliksir, sam go przecież sobie nie zamówił, nie miał też pewności, że w nim dalej ta ciecz nie działa, ale liczyło się teraz to, co miało miejsce; to, co toczyło się dalej. Nie wierzył, że dalej jakieś sztuczne myśli nim kierują, tak samo jak nie chciał obaw o tym, że co najlepsze, już mają za sobą.
    Wygląda młodo i nie ma pojęcia, ile wiosen jej już towarzyszyło. Ludzie zawsze wyglądali tak jak żyli, a po tej rodzimej stronie, pośród wszechobecnej magii, sprawy te czasem się łączą, a czasem są jak dwa zupełnie sobie odrębne bieguny.
    Arystokraci żyją długo głównie dlatego, że mają wysoką pozycję i o nią walczą, walczą też ich poddani i dopóki biznes nie okaże się zdradliwym, dumnie trwają, przeżywając wiele pokoleń. Ale Seamir nie miała takiej chluby, a on znów był tylko-aż młodym Lunatykiem, początkującym Zegarmistrzem, wciąż poznającym świat. Bynajmniej nikłe jest prawdopodobieństwo, że ta oto dama pamięta czasy, w których jego pradziadkowie czuli w sobie energię młodocianych lat.
    Spokój ich łączący został zachwiany. Dotychczasowe szmery, krzyki, rozmowy czy kroki były tylko tłem.
    Powróciła. Ze swoim głosem jak zbudzona ze snu, zapytując o atrakcję. W zastanowieniu doglądał statku w dali, a dokładniej jego masztów, spokojnie sterczących niby to stabilna ostoja.
    - Ciekawe, co na tamtym statku się dzieje... - odparł, nie dokończywszy myśli, kiedy to kapelusz poruszył się i zatańczył przed nimi, zmuszając do zatrzymania się. W odruchu zbliżył się ku Seamir. Bo różni to się teraz kręcą, mają okropne humory.
    A ten w chabrowych barwach jegomość najzwyczajniej pokojowo się przedstawiał. Przyglądał się z zainteresowaniem Kapelusznikowi, który wyrósł miedzy nimi. Wątpił w to, że akuratnie wiedział o ich braku wybranej atrakcji - raczej każdego dotąd napotkanego tak witał, licząc na zgodność swoich słów z prawdą. Za pobytu w Świecie Ludzi nauczył się, że z kapelusza powszechnie wiadomym jest wyjmować różne, dziwne rzeczy, a popularne króliki wręcz jakby miały tam wymiar do swojej hodowli! Koniecznie białe króliki. Kiedy więc czarny kapelusz w białych rękawiczkach się znajdzie, a właścicielowi pewien urok w oczach tkwi, Aaron czuje się jak na konfrontacji z iluzjonistą. I czy nim jest, czy nie, czy magia z nim współgra, czy jedynie zwykła sztuczka, nie lubi wnikać zbyt bardzo, zbyt szczegółowo z nim we słówka.
    Ten miał na sobie kolory, choć równie dobrze mógł być zbiegiem z czarno-białego spektaklu iluzjonistycznego... Poza tym, był Kapelusznikiem, więc w gruncie rzeczy zaufaniem go nie darzył i chętny był, aby sobie już stąd poszedł. Nie okazywał jednak tego, lecz nie trudno się domyślić, że pary parami zostać wolą.
    - Dziękujemy za zaproszenie, być może skorzystamy.
    Choć w sobie tego nie czuł, łagodnym uśmiechem dawał do zrozumienia, że oferta jest atrakcyjną, a jedyna wątpliwość to taka, czy oby na pewno jego Panience odpowiada taki wybór. Tłumy na trybunach i liczne wrzaski nie są spodziewanym towarzystwem, ale przecież jest środek nocy i choćby połowa trybun wypełniona widzami to maksimum, co może się dziać.
    Kapelusznik odszedł, nieprzekonany o prawdomówności Aarona. Zmieniłby zdanie, gdyby zajrzał mu teraz do myśli, choć niewykluczone, że czynił to i od dłuższego czasu.
    - Myślę, że wielu chętnych na wyścigi o tej porze nie ma, a w znikomym świetle może być ciekawe widowisko. Chodźmy.
    Nastawił ramienia, ażeby ujęła się go, zdała na jego drogę do celu, jego prowadzenie. Nie było mu trudno podążyć właściwą, wiele też pomagały drogowskazy ustawione na krzyżówkach dróżek.
    Spiker już z oddali był słyszany, kiedy tak szumnie zapowiadał biorących udział w gonitwie. Platynowy wierzchowiec zdobył już śmiałka, a na trybunach wiele miejsc zostało do wyboru. Aaron wyciągnął z sakiewki garść złotych krążków, wręczając je kontrolerowi przy wejściu i prowadząc kolejno po drewnianych schodkach na trybuny. Jeszcze przed wyjściem na widownię, dane im było z bliska zobaczyć każdego z mocarnych, mechanicznych hipposów. Ulokował ich dwójkę na dolnych rzędach, w połowie długości toru, co zapewniało zrównoważone możliwości obserwacji.
    - Na którego z koni byś postawiła? Srebrny, choć zgrabniejszy od złotego czy miedzianego, wydaje mi się być pewnego rodzaju czarnym koniem tych wyścigów. Jego postawa kojarzy m się ze zwinnością, choć może to w dużej mierze kwestia koloru... W końcu to tylko mechaniczne twory, ale nikt nie mówi, ze są równe. A jeźdźcy... cóż, ciężko spekulować cokolwiek. A tak właściwie... byłaś kiedykolwiek świadkiem wyścigów konnych?
    Ruszyli na strzał z kuszy, pokonując początkowo piaskowe podłoże. Choć dalsza przeprawa zapowiadała się wolna od jakichkolwiek przeszkód, zmieniło się to, kiedy niespodziewanie po dwa płotki wyrosły na drodze każdemu z nich, a po drugim skoku przyszło się ślizgać na błotnistej posoce. Jeden z jeźdźców miał poważne kłopoty, a ku zdumieniu większości obserwatorów, zwierzęta te bardzo dokładnie naśladowały odgłosy prawdziwych zwierząt...
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 13 Maj 2016, 19:35     

    Szkoda że nim domniemany kapelusznik się oddalił nie zdradził czegoś więcej na temat ów Mecha-hipo-dromu ? Cóż za dziwaczna nazwa, tym bardziej zaciekawiło mnie, co się pod nią tak naprawdę kryło. Wspomniał o gonitwie i o jakiś wierzchowcach… czyżby bestie? Odprowadziłam wzrokiem Pana w meloniku i ponownie zerknęłam na Lunatyka jednocześnie wsłuchując się w jego słowa. Gdy wyraził chęć odwiedzenia tajemniczej atrakcji obdarzyłam białowłosego ciepłym uśmiechem.
    -Wyścigi? Oby w takim razie była to widowiskowa rywalizacja. Z tego, co zrozumiałam na tym całym Mechahipodromie można nie tylko ów widowisko zobaczyć, ale i nawet wziąć w nim udział, choć na początek lepiej jednak zapoznać się z nią, z perspektywy obserwatora.
    Już bez jakiegoś większego skrępowania skorzystałam z Aaronowego ramienia, przeplatając z nim własne ramie i zbliżając się do mężczyzny. Jedyne, co w tej chwili mi doskwierało to brak własnej gotówki przy sobie… Może i nie byłam aż tak majętna jak Upiorni z wysokich rodów… jednak bynajmniej nie cierpiałam na brak pieniędzy. W zamku Iana było wiele bardzo wartościowych przedmiotów, na które szybko znaleźli się nabywcy, fortuna gromadzona, od co najmniej kilku ludzkich pokoleń dostała się w moje ręce po tym jak już splamiła je krew. Choć podejrzewam, że nawet gdybym chciała za siebie zapłacić to by mi na to nie pozwolono, to też przestałam frasować się takimi błahostkami.
    Gdy znaleźliśmy się już na trybunach, dało się wyczuć rosnącą w powietrzu ekscytację, minęliśmy stoisko, przy którym zbierała się większa grupka istot, wszystkich łączyło jedno. W dłoni każdego brzęczała albo sakiewka z monetami albo plik szeleszczących papierków. Na tablicy wiszącej nad stoiskiem widniał napis „zakłady”. Teraz jednak moją uwagę bardziej skupiały tajemnicze wierzchowce, których wygląd od razu skojarzyłam z Equesami, jednak owe stworzenia, mimo iż zachowywały się jak żywe to bestiami nie były. Miałam, co do tego absolutną pewność, ponieważ obecność bestii zostałaby przeze mnie o razu zarejestrowana, było to coś charakterystycznego dla moich poskramiaczowych zmysłów. Z wyjątkiem barwy, metalowe stworzenia na pierwszy rzut oka niczym się od siebie nie różniły w przeciwieństwie do jeźdźców, Ci zaś stanowili oazę indywiduum. Moją uwagę skupiła szczególnie dwójka, panienka od stóp na głów odziana w róż, z której to stroju poza barwą, jako kolejny dominant można było uznać moc wstążek, wstążeczek i kokardek…. Dosiadała ona miedzianego wierzchowca, jej wygląda zdradzał coś jeszcze… była marionetką. Druga z niewiast skradła mą uwagę nie przez krzykliwość ubioru, lecz pewną postawę oraz wyraźną na pierwszy rzut oka euforię, jaka ją ogarniała, euforię albo też szaleństwo…. Dziewczyna o długich białych włosach splecionych w warkocz miała na sobie prosty, lecz ładnie skrojony granatowy strój, którego największą ozdobę stanowiły haftowane srebrną nicią wzory. Musiała być ostatnim jeźdźcem, ponieważ dosiadała platynowego wierzchowca, który to podrygiwał pod nią niespokojnie. Moja chwila fascynacji względem mody oraz braku jej wyczucia została jednak zakłócona słowami Lunatyka, które teraz jakimś niewiadomym prawem zyskały sobie pierwszeństwo pośród wszelkich innych kwestii.
    - Wygląd wzorowali na equesach i nawet zachowaniem je przypominają, jednak życia w nich nie znajdziesz. Sadzę, że wierzchowce muszą mieć podobne właściwości, bo jak inaczej rywalizację można by uznać za uczciwą? Choć może być i tak, że każdy odznacza się jakaś tylko dla siebie możliwą właściwością w końcu po coś różnią się barwami. W każdym razie w tym wypadku wzięłabym pod uwagę również jeźdźców i skoro o wybór pytasz to obstawiałabym Platynę.
    Odpowiedziałam na zadane pytanie, w tym czasie ktoś właśnie w pośpiechu minął nas spiesząc się do stoiska z zakładami, bo była to już ostatnia na możliwość obstawienia swych faworytów.
    -I nie… Nigdy nie uczestniczyłam w czymś takim, chociaż miałam okazję dosiadać prawdziwego Equesa, ale z nikim się wówczas nie ścigałam. Ogólnie rzecz biorąc wiele jeszcze atrakcji w życiu muszę nadgonić…
    Gonitwa rozpoczęta, jeźdźcy i ich metaliczne rumaki miały się zmagać z nie lada wyzwaniami i choć początkowe nie wydawały się trudnymi do sforsowania tak już kolejne dostarczyły znacznie więcej emocji. Instynktownie syknęłam cicho, kiedy to różowa panienka właśnie została zrzucona z siodła, kiedy to, jako ostatnia próbowała ominąć wahadło.
    -Ałł to musiało zaboleć… Swoją drogą…, co powiesz na odrobinę hazardu? Zakłady już, co prawda zamknięte a wyścig trwa, ale nie chciałbyś może się założyć? Nasi faworyci jeszcze całkiem nieźle sobie radzą. Jako że gotówki przy sobie nie posiadam a i za mało ciekawą nagrodę uważam to, jako laur dla zwycięzcy proponuję wiedzę. Niech przegrany zdradzi zwycięscy coś, co uważa za informację cenną a dotyczącą swej osoby. Co Ty na to?
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 15 Maj 2016, 01:48     

    Przytaknął na zgodę, że obserwacja byłaby konieczną. To współgrało z jego sposobem bycia: najpierw obserwuj, potem wnikaj. O skuteczności ani tym bardziej o (nie) bezwzględnym jej występowaniu, nie będziemy mówić.
    Nie potrzebował jej obaw o brak udziału w zapłacie, kolejnej już zresztą przez niego dokonanej. To był wieczór dla niej, nie powinna tak drobnymi problemami swojej osoby nękać. Choć pomniejsze,stonowane urozmaicenia zawsze są mile widzianymi.
    Nie odczuwał w sobie potrzeby tracenia pieniędzy na obstawianiu wyników, a matematyka w tym względzie była bezlitosną, zaś tzw. prawo Murphiego, obok złośliwości rzeczy martwych (materialnych?), tylko dokładało śmiechu.
    Przegrywa się po to, by ktoś mógł wygrać.
    Co innego to ta propozycja Seamir. Przynajmniej nie sprowadza się prawdopodobieństwa do przeliczania go na pieniądze, a zwyczajnie nadaje ciąg dalszy. Buduje się łańcuch zdarzeń, jest się architektami.
    - Zastanawia mnie, czy krążą jakieś legendy typu: platyna to ten niebywały mech, którym najpewniej jest wygrać, jeśli tylko nie straszne są jeźdźcowi jego kaprysy. Tutaj magia musi mieć swoje udziały, a taktyka odgrywać nie byle rolę.
    A gdy rozpoczęli i przeszkody wyrastały niespodziewanie również dla samych ścigających się, wiedział już, że to więcej ma w sobie atrakcji, mniej zaś sportowej rywalizacji. Niczym gladiatorzy, o których dane było mu słyszeć.
    Wiele musi nadgonić, powtarzał po niej w myślach. W zestawieniu z tym miejscem jak i tematem bestii, myśl ta nabierała wielu ciekawych perspektyw.
    Nieznacznie skrzywił się, kiedy różowej barwy nosicielka zaliczyła pierwszą przygodę.
    - Propozycja warta realizacji - odparł z zawiłym uśmiechem, odnajdując w myśli Upiornej możliwość poznania tajemnic. Być może wzajemnie.
    - Jak już wspominałem, tak i pozostaję przy wyborze - srebrny. I niech wygra lepszy.
    Wolałby jednak pewnych informacji o sobie nie zdradzać. Nie po drodze mu wyciągać Złe Wydarzenia, ale przecież nie tylko w czarnych barwach utkał swoją biografię, prawda?
    - Mam wrażenie, że bestie nie są ci obcym tematem - podjął, patrząc jak platyna ciągle gnieździ się w czołówce, radzi lepiej od srebra choć prowadzi złoto. - Na wielu gatunkach się poznałaś? Ja jako Lunatyk z przykrością muszę stwierdzić, że dla wielu legend nie znalazłem potwierdzeń bądź zaprzeczeń. Jak myślisz, natura których ze znanych ci okazów mogłaby być mi bliska?
    Nie wątpliwe, a nawet wysoce prawdopodobne, że nie znajdzie odpowiedniego dopasowania. To nie byle znak zodiaku, a i sam Lunatyk nie pozwala, podobnie jak i ona, czytać z siebie jak z otwartej księgi.
    A jego srebrny wybraniec zaciekle walczył z pozostałymi, ale w przedostatnim okrążeniu spotkał się z bardzo nieprzyjemnym w skutkach zderzeniem z płotkami, a w efekcie spadł w niecnie spreparowany dół. Po zawodach dla niego.
    - Cóż, to teraz niby mogę obserwować, czy platyna również zostanie wykluczona z wyścigu... Ale wolałbym zdać się na to, że Twoje przeczucie będzie zwycięskim. Może dusza hazardziski ne jest ci daleką?
    Ludzie powstawali z trybun, a pełne przygód przedstawienie czyniło przewroty w zakładach, odnosząc się harmiderem po całym mechahipodromie.
    - Chodźmy, atrakcji nie brakuje - ujął Seamir za dłoń i skierował się do wyjścia.
    Zmierzał ku atrakcji ze statkiem w roi głównej, jak mniemał. Cichość i przestrzeń pokonywanej ścieżki zachęcała do zwierzeń. Zaczął, tonem zdradzającym, ze opowieść będzie długa. Otoczył ją ramieniem, mając za złe wiatrom, że niosą chłodne powietrze.
    - Jak pytałem o bestie, to z myślą o tym, że mogę przegrać. Widzisz, moja Droga, to ma się tak, że tyle co dane mi wiedzieć o dwójce pewnych bestii sprawia, że wiele cech wspólnych w nich odnajduję. Aureum z Cauchemare. Typ samotnego podróżnika, beztrosko przemierzającego światy jak gdybym potrafił latać, bo i też jako obserwator się miewam. I choć nie kolekcjonuję kamieni, to godziny pewnych zdarzeń znam jak historyk daty. Błękitna łuska przypomina mi o mojej krwi, a kościany pysk kojarzy mi się nie inaczej jak z brakiem jednoznacznie określonej osoby. I w tym momencie pojawia się rola Cauchemare, który tajemniczością wciąż mnie zadziwia, choć wytrwale staram się mu dorównywać.
    Zrobił efektowną pauzę, stając na przeciw Rogatej, wpatrując się w czerwień jej oczu jakby były ognikami na tle kosmosu.
    - Moja mama była senną zjawą, która pragnęła mieć wiele sobie podobnych, niby to w obawie przed Cieniami. Nie wiem, czy kiedykolwiek śniła, zapewne to nie jest nawet możliwe, ale we snach mogła być współtwórczynią niejednego mi brata bądź siostry. Czasem zastanawiałem się, czy i nie ja ze snu pochodzę, bo kiedy wspominam matkę i jej decyzje, widzę siebie jak niedojedzony sen, jak niesmaczny dla Cienia posiłek. Nie z racji wad, ale z racji sposobu postrzegania świata i stosunku do niego. Jak gdyby świat ten nie był mój, a obcy, zaś ja jego obserwatorem z zewnątrz. Czasem czuję się Panem Świata, po czym wspominam sobie, że moja moc zatrzymywania trwa tylko kilka chwil. Tak jak Cauchemare jest ujedzonym koszmarem, tak ja czuję się tylko namiastką Władcy Czasu. Jakbym nie był z tego świata, ale dzięki temu wcale nie posiadał jakichkolwiek przywilejów. I zapewne tak jest w rzeczywistości. Może cała tajemnica tak Cauchemare jak i mnie polega tylko na tym, że jesteśmy czymś, co nie powinno istnieć, a jednak jest obecne, bo ma jakąś misję do wykonania. I czy jest się koszmarem czy tylko na takiego się wygląda, zostaje pytaniem otwartym.
    Ujął jej twarz w swoje dłonie, pogładził po włosach.
    - W przeszłości nie doceniałem tego, kim są inni. Omijałem ich, odgradzałem się, szukałem granic. Kiedy moja Camill odeszła, a tylko Revi mi ją mogła przypominać, zrozumiałem, że wybrałem drogę inną. Wniknąłem w ten świat i moim obowiązkiem jest ten ciężar ponieść.
    Pogładził jej miękkie włosy, objął na wysokości łopatek.
    - Do dzisiaj nie odczuwałem tego, że samotność nie jest tożsama z wolnością. Bo jest poniekąd jej zaprzeczeniem. Twoja obecność, Twoja Osoba, Cała Ty - oddziałujesz na mnie tak, że wierzę w opowiedziane ci wcześniej legendy jeszcze bardziej. Cokolwiek w nich prawdą jest bądź nie jest, ufam swojemu sercu, a ono wskazuje mi Ciebie.
    Przylgnął czubkiem nosa do jej nosa, dotknął wargami jej warg. Pragnął pocałunku.
    A statek dryfował niedaleko od nich, osamotniony, na jeziorze, za rzędem drzew. Szum wody stłumione dość mocno rozmowy i lekki blask świateł.

    2x z/t
    _________________


    x x x x
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 11