• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Upiorne Miasteczko
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 12 Maj 2016, 11:16   W morzu zjaw (się)  

    Zazwyczaj morski statek unosi się na wodzie i zazwyczaj statki w Wesołych Miasteczkach są wahadłem. Ten w Upiornym jest wypadkową obu tych wizji. Ulokowany w małym jeziorze, a właściwie stawie, nieopodal brzegu. Na jego pokład można dostać się poprzez pomost, trzymający przez liny całą jego okazałość w ryzach. Pomost prowadzi prosto do wnętrza, jak gdyby do domostwa. I kiedy brama zostanie zamknięte i posłyszy się dźwięk wciąganej kotwicy, a kolejno wyjdzie się schodkami na pokład... świat wokoło nie jest już taki sam. Wokoło roztacza się morze, sztorm szaleje w dali, a ciemność nie pozwala patrzeć zbyt daleko. Tylko kilka lamp naftowych pozwala na widoczność.
    Statek płynie, kołysze się z każdą falą coraz bardziej, aż w końcu wpada wraz z burzą w miłosne tango na kształt Dance Macabre. Woda wdziera się na pokład przez wysokie fale, żagle targają na wietrze, stercząc jak szmaciane kukiełki w polach, niby dawne strachy na wróble.
    Zejść na pokład - nawołuje Kapitan, a gdy się odwraca, ma w sobie wiele z pirata. Zmarłego.
    Pod pokładem labirynt korytarzy utrudnia dostanie się do bramy wyjściowej. Wszystko się kołysze, beczki turlają, ostre narzędzia spadają z haków. Za każdym rogiem czaić się może upiorna zjawa, a kiedy się zgubisz, wiedź, że pierwsza napotkana osoba, choćby nie wiem jak podobna, nie będzie tą, której poszukujesz.
    Na statku umieszczonych jest kilka zegarów jak i klepsydr. Odmierzają one czas - około pół godziny - konieczny na odnalezienie przejścia. Po tym czasie statek schodzi na dno...
    Powiadają, że ktoś musi umrzeć, by reszta mogła odnaleźć ukryte przejście. I podobno ten, kto umrze, zwyczajnie traci przytomność w rzeczywistości.
    Ale krążą pogłoski, że jezioro jest już pełne trupów, a o zaginionych nigdy głośno się nie mówi.

    A może będziesz rozbitkiem i jako topielec bądź topielica poszukasz swojej zjawy w głębi wód?
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 15 Maj 2016, 21:57     

    -Zatem niech wygra lepszy.
    Powtórzyłam jego słowa, po czym towarzyszyłam swym wzrokiem i uwagą wydarzeniom mającym miejsce na torze wyścigowym czy może raczej swego rodzaju arenie. Uczestnicy w końcu prowadzili tu walkę nie tylko z sobą nawzajem, ale również z samym torem. Co rusz ciekawsze i bardziej zmyślne przeszkody pojawiały się, aby utrudnić im żywot.
    Gdy Lunatyk poruszył jednak temat bestii zerknęłam na niego zaciekawiona. Zastanawiało mnie czy mężczyzna może już domyślił się, z jakim rodzajem cyrkowca przyszło mu się spotkać. Bądź, co bądź było to a przynajmniej w moim mniemaniu całkiem istotne. Na temat tworów MORII krążyło wiele plotek, jednak największym posłuchem cieszyła się ta dotycząca tak zwanych ludożerców. W przypadku tych cyrkowców należało zachować szczególną ostrożność, zwłaszcza, gdy tak owym głód dokuczał. Jednak, co oni winni, że takimi ich uczyniono? Winna MORIA i przyjdzie jeszcze czas, że ta przeklęta organizacja zapłaci za wciąganie rąk po to, co winno być nietykalne!
    Położyłam sobie dłoń na klatce piersiowej i uśmiechnęłam się tajemniczo do Zegarmistrza, mając zamiar dać mu wskazówkę względem mej osoby.
    -Mam z nimi więcej wspólnego niżby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać.
    Zamyśliłam się na moment wymieniając w pamięci wszystkie bestie, z jakimi dotychczas miałam do czynienia. Nie chwaląc się udało mi się już spotkać znaczną większość wśród tych, jakie zostały dotąd odkryte, ale nasz świat pełen magii i tajemnic nie jedno mógł jeszcze skrywać i na pewno do jego sekretów można było wilczyc również bestie. Wiedzę na temat bestii miałam dużą, pochodziła ona nie tylko z doświadczenia, ale i z licznych ksiąg, które znalazłam w ojcowskim laboratorium, stare opasłe tomy jak i świeższe wydania. Pozycją najbardziej wierną i najbogatszą w trafne opisy był Bestiariusz spisany przez Ivereta Nenkavil, jednak jak przyszło mi się dowiedzieć później jego dzieło nie należało do tych łatwo dostępnych.
    -Przeważająca większość nie jest mi obca, choć pozostało kilka gatunków, z którymi nie przyszło mi jeszcze stanąć twarzą w twarz. I… natura bestii jest mi znana dobrze, ale Twojej nie znam jeszcze na tyle dobrze by móc odpowiedzieć na to pytanie. Mogłabym wskazać, co prawda kilka bestii, ale byłoby to bardziej kierowanie się przypuszczeniami.
    Gdy Srebrny wierzchowiec odpadł z gonitwy przez moment dało się zauważyć jak uniosły się kąciki moich ust, tym bardziej, że wówczas moja Platyna walczyła o prowadzenie i to z całkiem miłym skutkiem. W końcu jednak gonitwa dobiegła końca zaś gloria przypadła nie komo innemu jak Platynie. Triumfalny uśmiech przez chwilę zdobił wargi i kiedy miałam upomnieć się o wygraną, Lunatyk delikatnie ponaglił do wyjścia. Nie miałam przed tym oporów, tym bardziej że rozżalony tłumek przy budce z zakładami robił już zbyt wiele hałasu, widać nie wielu obstawiło podobnie jak ja sama, ich błąd.
    Gdy objął mnie ramieniem w myśli uśmiechnęłam się przypominając sobie jak skończył pewien prawdopodobnie opętaniec, który to podczas mej wizyty w mieście swą osobą postanowił mi życie wówczas uprzykrzyć. I cóż się ze mną dzieje, że teraz ten gest w wykonaniu Aarona jest mi miłym zaś wspomnianego opętańca kosztował wybicie, co najmniej dwóch palców… Nie zastanawiałam się nad tym długo, ponieważ skupiłam się na wysłuchaniu Zegarmistrza, szybko się domyśliłam, że przyszedł czas na odebranie nagrody. Z upływem historii zdawałam sobie sprawę, że dostaję znacznie więcej informacji niż się spodziewałam. Słuchałam go uważnie starając się wyłapywać nie tylko informacje, ale i emocje, których szukałam w barwie głosu czy wyrazie twarzy. Nie przerywałam mu, ani jego słowom ani też towarzyszącym im czynom, choć sama wówczas nie wiedziałam, co począć z rękoma. W końcu jednak niepewnie objęłam go w pasie, pozwalając sobie na utratę dystansu. Nie powinnam tego robić, nie powinnam znów pozwalać wargom na spotkanie. Tym bardziej po jego słowach… A mimo to… milczę i pozwalam. Tym razem oprzytomnienie przyszło szybciej, jakby przyniesione przez powiew silnego wiatru, który zszarpał żaglami znajdującego się już nieopodal nas statku. Oderwałam usta on ust lunatyka, moje ręce z jego pleców przeniosły się na tors, ja sama zaś zrobiłam krok w tył, aby lepiej móc widzieć teraz jego twarz.
    -Serce bywa kapryśnym doradcą, często drwiącym sobie z rozsądku… i lubiącym ryzyko.
    Urwałam, nie kończąc zdania, spuściłam wzrok. Przez chwilę przygryzałam dolną wargę, wiedziałam, co chciałam powiedzieć jednak nie potrafiłam ubrać tego w odpowiednie słowa. Znowu się rumieniłam, czułam to wyraźnie i do pewności nie potrzebowałam nawet przyjrzeć się swemu odbiciu w lustrze. Przez moją głowę przeszła właśnie kolejna emocjonalna nawałnica.
    -Twoje szczególnie musiało sobie ryzyko umiłować. Bo nie przyjdzie Ci dostać żadnego zapewnienia, żadnej gwarancji…, bo to, co się teraz dzieje jest dla mnie nowe i nieznane. Nie jestem pewna tego, co robię i tego, co mogę zrobić za chwilę. Mówiłam, że serce bywa kapryśnym doradcą, a wyobraź sobie chaos, kiedy starasz się słuchać tego, co podpowiadają Ci dwa jednocześnie. Nie znam takich rzeczy jak bliskość czy miłość, nie rozumiem ich jeszcze na tyle dobrze… Ale ulegam swoim impulsom, ulegam Tobie i… jeszcze nie zdążyłam tego pożałować. Mimo to nie wiem czy jestem typem, który da się „oswoić”.
    Przerwałam na moment, po czym przysunęłam się blisko mężczyzny napierając dłonią jak i resztą ciała na jego klatkę piersiową, musiałam stanąć na palcach by mieć możliwość wyszeptania mu do ucha …
    -Jeśli mimo wszystko dalej pragniesz podjąć się tej próby… wiec, że może się ona skończyć bolesnymi pamiątkami. Nie mam zamiaru Ci tego bronić, ale ostrzegam teraz i więcej nie będę. Ta noc należy do nas i na jednej nocy skończyć się to może… Choć wcale nie musi.
    Po tych słowach nie czekając na jego odpowiedź, wyzwoliłam się z jego ewentualnego objęcia. Posłałam mu już tylko drapieżny uśmiech. Chciałam go sprawić, przestraszyć a jednocześnie i naprawdę ostrzec. Decyzja, którą sama podjęłam przyszła nagle i spontanicznie, nie wiedziałam zupełnie czy to na co się godzę ma racje bytu. Postanowiłam dać Lunatykowi odrobinę czasu na przemyślenie sprawy, zerknęłam na statek, do którego zmierzaliśmy, mało z resztą skutecznie skoro już od dobrych kilku minut nie zrobiliśmy kroku na przód. Zdradził mi coś o swojej mocy, dlatego też postanowiłam zademonstrować mu własną. Nim się spostrzegł tuż pod moimi nogami na ziemi pojawiła się opalizująca jasnymi tęczowymi kolorami kałuża, w którą to bez wahania wskoczyłam znikając tym samym z zasięgu wzroku Zegarmistrza. Nie na długo jednak, bowiem bliźniaczy portal pojawił się tuż przed mostkiem prowadzącym na podkład statku. Stając pewnie na ziemi od razu powędrowałam wzrokiem ku białowłosemu, zastanawiając się co właśnie sobie pomyślał. Jeśli do tej pory nie udało mu się jeszcze mnie zlokalizować wówczas pomachałam mu z oddali, czekając aż nadrobi dzielący nas dystans. Powinien zacząć przyzwyczajać się do nieoczekiwanego…
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 15 Maj 2016, 22:54     

    Większość gatunków - to sformułowanie mówiło ważną rzecz: potrafi oszacować, ile ich wszystkich jest. I z tą większością już zapoznała się z bliska. To, wraz z domniemaniem o jej dwóch sercach i ze późniejszym wskazaniem na jedno z nich pozwoliło mu zarzucić myśli na projekt Poskramiaczy. Ogółem, brzmiał on bardzo niefortunnie: połączenie istoty humanoidalnej z bestią, a nawet i bestiami - kilkoma. W Seamir dostrzegał jednak pełnie cech jej pierwotnej rasy, a zatem zmiany musiały zajść wewnątrz. I z pewnością są w psychice. Czy jak Dachowcy, bywa momentami targana kocimi instynktami? Wierność towarzysząca psom niejednokrotnie zadziwia ludzkość, wiec wcale nie jest powiedzianym, że to musi Seamir stawiać w kiepskim świetle. Ale z pewnością na niekompatybilność i szaleństwo decyzji może liczyć, choć dotąd zupełnie łatwo podążali wspólną drogą.
    Pocałunek, choć nie tak rozkoszny jak pierwszy, wspomniał mu bardzo dobrze to, co owemu towarzyszyło. Nie odeszła, a jedynie się o krok oddaliła. Nie upatrywał w tym złowróżbnych znaków, choć z pewnością wątpliwości mają miejsce. Dziwne, gdyby nie było ich. Przecież się nie znają i przecież już od paru godzin sobie towarzyszą! I kiedy nadmieniła o kapryśnym sercu, nie śmiał tego zanegować. Ryzyko. Różnie to bywa, w jednej chwili jest się czegoś pewnym, a minutę później spotyka się z niepojętym rozczarowaniem. Dla Lunatyka, dzisiejsza noc mogła być ostatnią taką, nieliczną z takich, a także i prologiem dla kolejnych. I póki nic nie zwiastuje końca, czarnych scenariuszy nie chce dopuszczać, ale nie musi się i specjalnie przed nimi wzbraniać, bo w niemal samych alabastrach toczą się jego myśli, tak pochłonięty jest uczuciową kołysanką.

    Rozwinęła swoje myśli, przedstawiła tereny dotąd niepoznane. Aaron niby miał w tym względzie pewne doświadczenia, ale nie dostrzegał tutaj wielu podobieństw, właściwie same różnice. Mówiąc o oswojeniu, zwróciła po raz kolejny jego uwagę na Poskramiacze. Już nie wątpił w to, że takim kimś nie jest, a jak nazwa wskazuje, to one poskramiają, nie zaś są poskramiane. Oswojenie to nie jest w pełni fortunne w tym kontekście słowo, choć doskonale przedstawione było to i w mowie: dosłowności nie szukaj.
    Kiedy chwyciła się szeptu, kiedy powietrze delikatnie muskało jego ramię, szyję, twarz i poruszało włosy; upewniał się w tym, że chciałby ją przy sobie zatrzymać. Ale nie tak jak zatrzymuje czas, nie tego tutaj potrzeba. Musi jej dawać swobodę, którą sobie ceni, jak mniemał z paru jej epizodów zachowywania się.
    Długo milczał, tak jak wcześniej i ona milczała przy jego ujawnianiu tajemnic życia.
    Odsunęła się, uśmiechnęła tajemniczo. Pojawił się błysk, jakaś plama, a Seamir zniknęła jak zasysana. Mimowolnie przeląkł się jej odejściem, jakby raz na zawsze mu uciekała - tak jak on czasem ucieka przez lunatykowanie się. Czy to miała na myśli pod nazwą "ryzyko"? - Odnajdź mnie tylko, a będę twoja? Kiedy jednak pochylił się nad wciąż znajdującą się kałużą, ujrzał jej plecy i poszycie statku w tle.
    Jest tutaj, ale raczej jest już tam. I to pokazuje, że nie da się jej zatrzymać, bo potrafi w mig się oddalić. Robi się ciekawie...
    Zastanawiał się chwilę nad tym, czy wskoczyć. Dotąd nie spotykał się z tego rodzaju sposobem przemieszczania się, to była dla Aarona nowość. I kiedy w końcu wskoczył, nie pożałował wyboru. Dziwnie się poczuł, siły nim kierowały, nabrał pewnej szybkości i niepewnie wylądował na deskach pomostu, ponownie widząc wybrankę swojego serca.
    - Zaskakujące. Niebywałe - odparł, wciąż nie mając uformowanej w myślach odpowiedzi na jej słowa, choć wyboru nie zamierzał zmieniać.
    Dotknął powłoki portalu, ostrożnie wnikał w niego dłonią, pewny, że gdyby miało się stać coś złego, ostrzegłaby go. Sięgnął palcami za krawędź wewnątrz portalu i poczuł pod palcami ziemię i trawę - ścieżkę, po której kroczyli. Cofnął ją pośpiesznie.
    - Wspaniałe.
    Podszedł do Seamir i machnął głową w kierunku bramy wejściowej. Nikogo w pobliżu, żadnej osoby, która jakkolwiek miałaby sprawdzać bilety. Jak gdyby zarządcy opuścili atrakcję?
    - Wejdźmy - zaproponował, idąc za nią.
    Weszli na pokład statku, byli sami. Korytarze posiadały światło pod postacią punkcików ulokowanych na ścianach i suficie. Na pokładzie, ponad nimi, zdawało się, że ktoś z kimś rozmawiał, a tuż obok nich znajdowały się schody, prowadzące do drewnianego włazu.
    - Twoje słowa wiele powiedziały, wiele do namyśleń dają - powrócił do urwanego tematu. - Ale z odpowiedzią trochę, pozwolisz, zaczekam.
    Powiedział niby wymijająco, ale kierowało nim to, aby zachować pewną dozę tajemniczości i pozwolić na przerywnik w postaci atrakcji pod tytułem: statek.
    - Najpierw się tutaj rozejrzyjmy, zobaczmy, co na nas czeka.
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 18 Maj 2016, 02:44     

    Gdy miałam już zamykać za sobą portal nagle wyskoczył z niego Lunatyk. Wskoczył w nieznane… nie spodziewałam się, że skoczy. Mimowolnie uśmiechnęłam się widząc jego chwilowe zainteresowanie specyfiką mych magicznym możliwości. Podtrzymałam istnienie portalu dając mu tym samym czas na spokojne jego zbadanie. Ciekawe czy już się domyślił, jakim to sposobem domniemana trucizna znalazła się niepostrzeżenie w zawartości jego kufla. Nie miałam jednak zamiaru zdradzać się bardziej, jak sam jednak sprawdził możliwym było przemieszczanie przez moje portale zaledwie kończyny, nie było konieczności, aby przedostawać musiała się zawsze cała osoba, wiedział też, że nie tylko ja z portali skorzystać mogę, zaryzykowałby to sprawdzić. Ja jednak również dostałam informacje dotyczącą jego mocy, okres, w którym czas mógł wstrzymać nie był długi… Można, zatem uznać, że to uczciwa na swój sposób wymiana. Nie ponaglałam go miast tego przyglądałam się tylko jego dalszym poczynaniom. Dalsze jednak słowa uznania względem mocy skłoniły mnie wtrącenia się.
    -Dziękuję. Zapewniam też, że bywa i niezwykle praktyczna, ale sam przecież znasz zalety szybkich sposobów przemieszczania się. Gdy wymieniałeś bestie, które uważasz za sobie właściwe zapomniałeś dodać do ów spisu również Alpharda. Bestia wyglądem przypomina żyjące w świecie Ludzi sowy, różni się jednak umaszczeniem. Stworzenie to również odznacza się tajemniczością, co więcej potrafi swobodnie przenosić się między światami. Alphard umie również bardzo ładnie ubierać wszystko w słowa, zwykle mogą się pochwalić całkiem bogatą wiedzą.
    Chwilę później przytaknęłam mu na znak zgody oraz chęci w kwestii udania się na pokład tajemniczego statku. Dziwił mnie jednak brak kontrolera, czyżby wstęp był wolny? Nazbyt bujna podejrzliwość w takiej sytuacji kazała rozglądać się za jakimś haczykiem albo i hakiem. Jednak mimo obaw czy przeczuć, ryzyko kusiło i czyniło to nader skutecznie, towarzystwo lunatyka zaś bardzo w tym dopomagało.
    -Nie widzę problemu, mamy w końcu czas, czyż nie? A w każdym razie jedno z nas.
    Odezwałam się zaczepnie posyłając mężczyźnie zadziorny uśmiech, po czym jednak wyprzedziłam go nieco bardziej zagłębiając się w wnętrzu statku.
    -Póki noc trwa, bawmy się.
    Rzuciłam jeszcze przez ramię, miałam zamiar po raz kolejny zniknąć białowłosemu sprzed oczu. Coś jednak mnie powstrzymało… a owym czymś był huk jak rozległ się po pomieszczeniu zaraz po tym jak się tu zjawiliśmy. Światła zgasły a w pomieszczeniu przez chwilę zagościła ciemność, jakby ktoś właśnie zabawił się mocą umberkinezy… Dało się poczuć na skórze ostry świst powietrza, i nagle jasnym się stało, że brama, którą przekroczyliśmy właśnie została zamknięta.
    Światło, niewielki płomyk rozbłysnął właśnie w jednej z lamp, zaraz po nim zaczęły zapalać się kolejne. Nie trzeba było czekać długo jak drewniane deski zaczęły drżeć pod naszymi stopami, nasilające się uczucie przyniosło problem względem utrzymania równowagi.
    - Czy mi się tylko wydaje czy ten statek właśnie odbija od brzegu?
    Odezwałam się po chwili, kiedy już impet oraz drgania zmalazły, co dało możliwość ponownego stanięcia na równych nogach, bez groźby powitania się z podłogą. Niespodziewanie coś zwróciło moją uwagę, coś, czego nie dało się dostrzec gołym okiem, lecz dało się to wyczuć w powietrzu…
    -To dziwne… Też poczułeś nagle ten zapach? Zapach… soli i czegoś jeszcze…
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 19 Maj 2016, 13:04     

    Oburzyłby się, a kolejno zaintrygował złośliwością, gdyby zamknęła portal tuż przed nim. Co prawda, statek widział i przez pobliskie drzewa by przebiegł, to przecież tylko kawałek. Jednakże, nie miałby stuprocentowej pewności, ze to ten statek, że to ten sam świat. Że będzie tam czekać, a nie ucieknie dalej, a on sam będzie jak w pogoni jak za królikiem.
    Ubieranie w ładne słowa skojarzyło mu się z krętactwem. Niemal pewien był, że o to chciała Aarona oskarżyć, przecież to nie odbiegałoby od prawdy. Ale Alphardy nie są przecież przebiegłe ani głupie, wręcz przeciwnie! Nie, to wątpliwe, by tak źle i niewiele gorzej od prawdy go cechowała.
    I oby to nie był dla niej błąd.
    - Alphardy rzadko widywałem i jakoś szczególnie się z nimi nie zapoznałem. Ale to miłe, że tyle wspólnego zauważasz.
    Trzecia bestia mająca z nim cechy wspólne. Specjalnie tego nie liczył, ale to zawsze jakiś punkt zaczepienia - osobnik przypominający o tym, kim on sam jest i co znaczy.
    Uśmiechnął się na wspomnienie o posiadaniu czasu. Miewał go pod dostatkiem i nie lubił tracić. A co ze statkiem, czy on także miał czas?
    - Najwyraźniej czekali na nas. Choć może tylko zwyczajnie nie spodziewali się kolejnych... albo jakichkolwiek gości. Ewentualnie nie ma tu nikogo, ot, sta--tek...
    I huk przerwał Aaronowi dalsze dywagacje, czyniąc z tego miejsca arenę zabaw. Albo arenę zmagań o przetrwanie - w zależności od interpretacji. Smagnął jej ramię dłonią celem asekuracji, gdyby niebawem miała stracić równowagę. Szkoda byłoby się poobijać już na starcie.
    - Z pewnością się porusza, kołysze... Oto rejs ku głębi jeziora!
    I choć miał na myśli tę poziomą, to i pionowa będzie im bliska. Bardzo bliska. Niemal jakby prawił przeznaczenie. Ruszył dalej, przyglądając się schodom w pobliżu. Sól. To nie morze, a jezioro. To nie tylko sól, a i przede wszystkim zapach burzy.
    - To dziwne i raczej niemożliwe - stwierdził posępnie.
    Chcąc się przekonać, pośpiesznie ruszył po stopniach i obalił właz, pozwalając wichrowi sztormowych wiatrów wpaść do środka. A nad Zegarmistrzem ciemne chmury toczyły się. Ciemność od czasu do czasu jaśniała, przeszyta elektryczną włócznią. Nie wchodził na podkład, a przeniósł wzrok na Seamir i skierował ku niej dłoń.
    - Chodź! - zachęcił.
    Nie myślał bowiem ani o niebezpieczeństwie wypadnięcia za burtę ani o tym, że szalejącą obok burza sięgnie ich rzęsistą ulewą. Przecież parę minut temu krążyły nad nimi gwiazdy!
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 20 Maj 2016, 14:13     

    Ponownie skoncentrowałam się na zapachu powietrza, upewniając się tym samym, że nos mnie nie zawodzi. Nadal czułam sól a dokładniej zapach, jaki posiadała morska woda było i coś jeszcze, coś znajomego, czego jednak w dalszym ciągu nie potrafiłam nazwać.
    -Może i dziwne, ale wiem, co czuję.
    Zapewniłam jeszcze Lunatyka, podczas gdy ten dokonywał własnych odkryć. I nagle kolejny podmuch powietrza, znacznie silniejszy od poprzedniego wpadł do pomieszczenia. Zaintrygowana bez wahania ruszyłam w stronę włazu, skorzystałam z wyciągniętej ku mnie dłoni i razem z białowłosym wydostaliśmy się na górny pokład.
    To, co nas tam powitało… zwyczajnie zapierało dech w płucach! Sztorm! Morskie szaleństwo, które otaczało nas ze wszystkich stron. Byliśmy właśnie świadkami walki żywiołów, które w swym starciu obficie demonstrowały ogrom swej mocy. Ciemne chmury pochłonęły niebo, którego mrok tylko przez chwile rozdzierały błyskawice, wiatr smagał wszystko, z czym tylko się zetknął zupełnie zapominając przy tym, czym jest delikatność. Krople deszczu targane wiatrem kręcz kłuły rozbijając się o skórę. Ilość i intensywność dźwięków śmiało mogło wywołać zawrót głowy, jeśli nie uczyniło tego coraz to silniejsze kołysanie się statku. Upiorne skrzypienie i trzeszczenie drewna, dźwięki drącego się i napinającego materiału żagli zlewały się z trzaskiem fal rozbijających się o brzeg łajby. Co wyższe fale wdzierały się na pokład zalewając go obficie i czyniąc drewnianą podłogę niebezpiecznie śliską.
    -To przecież niemożliwe….
    Spytałam bardziej samą siebie niż towarzyszącego mi mężczyznę, nie do końca mogłam jeszcze uwierzyć w to, co widziałam i czułam. Czy to miało prawo być realne? Czy to tylko magiczna mistyfikacja? A może? A może statek został gdzieś prze teleportowany? Czułem niepewność i niepokój… jednak ów odczucia szybko zeszły na dalszy plan. Ostry wiatr niosący z sobą deszcz mieszający się z kroplami słonej wody smagał skórę, szarpał mokre już włosy i ubranie. Słona woda rozbijała się na ustach wykrzywionych w uśmiechu. Błyskawice zapalały iskry w zwężonych czarnych źrenicach. Gamę panujących tu dźwięków wzbogacił mój śmiech. Nawet, jeśli była to iluzja to była ona diabelnie przekonująca, ja zaś nigdy dotąd nie miałam okazji stanąć naprzeciw takiej mocy!
    -To niesamowite! Czułeś kiedyś taki ogrom mocy na raz?!
    Wykrzyczałam z wręcz euforią w głosie, zafascynowana mocą żywiołu niemal sama poczułam jakby i we mnie jakaś nagle się przebudziła. Nie przyjmując sprzeciwu pociągnęłam za sobą Lunatyka mając zamiar zbliżyć się do burty, choć nieco bliżej. Przyznać trzeba jednak było, iż chodzenie w takich warunkach, ( co więcej chodzenie na wysokich obcasach!) łatwym wcale nie było, to też zadowoliłam się faktem, iż udało nam się dotrzeć do balustrady ze schodami, prowadzącymi na jeszcze wyższy poziom pokładu, obok zaś były zamknięte drzwi, prowadzące w głąb statku albo i nawet kapitańskiej kajuty? Miejsce to dawało, choć częściową osłonę przed wiatrem i deszczem, splecione w siatkę grube liny zaś zmniejszały ryzyko wypadnięcia za burtę. Wolną ręką chwyciłam się jednej z lin przytwierdzonej do ściany, wtedy to skupić się mogłam na łapaniu oddechu, kiedy i ta potrzeba została zaspokojona postanowiłam wtedy skupić się i na Zegarmistrzu. W tej samej chwili, kiedy podniosłam na niego spojrzenie niebo przeszyła błyskawica, której jasny słup dostrzegłam odbity w czarnych jak węgiel oczach. Wyglądał teraz inaczej w dzikim nieładzie i łasce żywiołu… mokre białe włosy potargane przez wiatr, przemoczone do cna ubranie lepiej zaś podkreślało budowę ciała… no i nieodzowna czerń jego spojrzenia.
    Dzikość burzy… namiętność morza, nie raz się o tym słyszało, nigdy jednak nikt nie ostrzegł przed tym iż mogą one opętać! Do tej pory pozwalałam, uczestniczyłam, ulegałam… teraz jednak naszła mnie ochota na małą zamianę ról, wszak jak się bawić to się bawić. Bo na końcu zawsze żałuje się tego, czego się nie zrobiło, żałuje się zmarnowanych chwil i czasu. Ja żałować nie zamierzałam. Pościłam dłoń Lunatyka po to, aby własną przysunąć do jego twarzy, aby przesunąć palce po mokrej skórze, w dół wzdłuż policzka i szyi, zatrzymując je dopiero na torsie i zaciskając na mokrym materiale koszuli. W czasie ów wędrówki palców nie omieszkałam posłać białowłosemu iście kuszącego uśmiechu. Następnie poprzez pociągnięcie materiału, nakazałam schylenie się w końcu dzieliła nas różnica wzrostu, przy której nawet wysokie obcasy nie dawały zadowalających rezultatów. Po tym zaś nastał czas ponownego zetknięcia się warg, w pocałunku naznaczonym morską solą i namiętnością sztormu.
    Jednak odwiecznym prawem wszystko, co dobre w końcu kiedyś skończyć się musi. Zew romantyzmu po kilku chwilach został przerwany przez donośny przedzierający się ostro przez hałas męski ochrypły krzyk.
    -Na gnijące kości moich przodków! Patrzcie jedno ich! Na amory im się zebrało! W oku cyklonu! Ja tu z żywiołem bój toczę straszliwy a Ci….
    Dopiero, kiedy zadarłam głowę do góry odkryłam źródło tych jakże irytujących dźwięków… okazał się nimi, jak też dało się przypuszczać, mężczyzna. Wysoki i barczysty o pół długich czarnych włosach i krótkiej całkiem przyzwoicie przystrzyżonej brodzie, która przysłaniała jedynie część brzydkiej blizny ciągnącej się przez prawy policzek. Nosił strój, który jasno dawał do zrozumienia, z kim miało się do czynienia, szczególnie cenną wskazówkę stanowił w tym ogromny kapitański kapelusz. Jednak nie te wcześniej wymienione cechy jego wyglądu szczególnie uwagę zaprzątały… Kapitan emanował z siebie dziwnym turkusowo-zielonkawym światłem… a co więcej był na wpół przejrzysty. W blasku błyskawic zaś jego oblicze zmieniało się zupełnie i mówiło o rzeczy oczywistej Kapitan był martwy i to zapewne już od całkiem długiego czasu.
    Mężczyzna zawarczał i splunął tylko, co stanowiło przerwę między jedną a drugą salwą wrzasków.
    -Jakby to mało kajut na statku było, kurwa jego mać…. Wynosić się pod pokład! Ale to już! Bo za chwilę to wy sobie poigrać mogli będziecie jedynie z Perłogryzami , Cierniokonikami albo innym plugastwem na dnie tego piekielnego morza. Wiec żywo, wynosić się stąd zaraz pod pokład !
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 21 Maj 2016, 12:30     

    Woda przybyła nagle, jakby tylko czekała na ich zjawienie się tutaj, na powierzchni. Spadła na nich, znacząc ich sobą i mając za swoje stronnictwo. Nie było czasu do narzekania na to przemoczenie, nie było potrzeby uciekać z powrotem. Taka siła, obserwowana w samym centrum? Niebywałe!
    - Będąc w latarni, obserwowałem takie siły panujące wdali.... Ale nigdy nie byłem w samym środku! To byłoby szalone!
    Dał się zaprowadzić na wyższe piętro, zbytnio ne myśląc nad tym, co planuje. A i po co wiedzieć wcześniej? Rozsądek wciąż niedoczekanie próbował dobić się do myśli Aarona, zajętych trwaniem w tym, co jest teraz. W przeszyciu piorunującej jasnoty, jej mokre włosy, zlepione w większe grona, nadawały nowej interpretacji czerwonym, ostrym rogom, przywodząc na myśl grozę, władczość i siłę. Nim spostrzegł, że Seamir pragnie od niego ponownego pokonania dystansu, bliskość ich złączyła tak, jakby już na zawsze miała zagrzewać to wyjątkowe miejsce pomiędzy nimi. Tonął w tym pocałunku, choć statek wynosił ich ponad poziom wód. Miał się zastanowić, tak? Powiedzieć, czy decyduje się na zdobywanie się jej wdzięku. Tymczasem znów się ku sobie zbliżyli i ani w głowie mu nie było mówić tak bądź nie wobec jej ostrzeżeń. Dłońmi powędrował po jej ramionach, a jedną zatopił w masie wody tkwiącej w jej włosach. Ten deszcz w równym stopniu zakłócał im prywatność, ten szum fal i hałas spomiędzy chmur piętnował niczym szaleńczy, niestabilny rytm. Co z tego, że są mokrzy, co z tego, że scenariusz przetrwania w tej koszmarnej pogodzie jest nikły?!
    Nie zdołał dosięgnąć apogeum tej rozkoszy. Uciekła wzrokiem ku słyszanym słowom; słyszanym również przez Zegarmistrza, lecz ten nie chciał przerywać tej chwili i przylgnął twarzą jak i ustami do teraz ukazanej mu szyi. Chciał zignorować te byle słowa, byle na wiatr puszczone.
    Ale gdy ponownie się ów kapitan odezwał, wstrzymały się gorejące w nim uczucia. Tym łatwiej, że i Seamir zdawała się już nie podążać w tym zatraceniu. Akurat teraz jakiś piracki kapitan, niby projekcja albo rysowany na przezroczu, bo taki nieżywy się wydawał, żądał od nich powstrzymania się, udania pod pokład. W moment!
    Deszcz spływał, czynił ciężar, odpędzał od realizacji zbyt trudnych zadań. Zegarmistrz pragnął trwania w tej chwili, w gwałtowności i w pełni namiętności. Ten pokład miał być tylko dla nich, żywioł nie mieć sił być więcej niż obserwatorem. Niebezpieczeństwo? Niemożliwe, przecież spokój sielankowy roztaczał się tam, przy burcie. Skąd by oko cyklonu znalazło się NAD NIMI?!
    Ten ktoś, bądź to coś, nie pasowało do wizji rzeczywistości, która pomostem zaprowadziła ich tutaj. Pasował raczej do całej tej czerni nad i wokoło się rozgrywającej, a co raz to jaśniejącej od iskier potężnych piorunów.
    - Cokolwiek... Wygląda bardziej jak część sztormu niż tego statku.
    Gdyby mówił szeptem, nawet sam siebie by nie posłyszał. Krzykiem zaś ledwo nastarczał by dotrzeć do uszu Upiornej. Odstąpił ją o krok, aby szarpnąć za pobliskie drzwi. Otworzyły się, choć strumień wiatru usiłował je zawrzeć.
    A może to nie tylko był wiatr?
    - Chodź! - złapał ją za rękę. Nie chciało mu się uciekać pod pokład, rozstawać z wielkością sztormu. Jeśli coś im grozi wewnątrz statku, to niezależnie od zajmowanego piętra. A w wypadku tonięcia... najniebezpieczniej będzie na samym dole!
    Kiedy drzwi za nimi się zamknęły, wobec hałasu na zewnątrz tutaj tliła się niemal cisza. Jednak przez małe szpary w oknach wciąż dochodził do nich szum wichrów, a bijący o szkło deszcz wystukiwał swoją monotonną pieśń. Zdjął z siebie ten przemoczony do cna frak, zawieszając na pobliskim, eleganckim i stojącym wieszaku, wykonanym ze stopu metali. Zawisło tam też nakrycie głowy.
    Rozejrzał się wokoło. Małe punkciki świateł doświetlały kilak regałów z książkami, skonstruowanymi tak, aby nie wypadły z przeznaczonych im miejsc na pułkach, dzięki czemu wyglądały jeszcze bardziej okazale - każda księga ulokowana była we własnych klamrach. Pomiędzy regałami na stale do podłogi przymocowany był drewniany stół. Za jedną ze ścianek znajdowało się wyposażenie typowe dla kajuty - stolik, ozdobione skórami fotele oraz posłanie. Pomiędzy regałami ulokowane były jeszcze jedne drzwi oraz właz prowadzący niżej.
    Nie oddalał się jeszcze, a czekał aż woda spłynie z jego ubrania. Ten czas mógł wykorzystać zarówno na podziwianie wnętrza, przyglądanie się Seamir jak i przyśpieszeniu skapywania z ubrań wody. Poczynił wszystkiego po trochu.
    - Nie mówił, że nie chce gości, prawda? Zobaczmy, co tutaj...
    Uśmiechnął się. Ironiczne, że on tam walczy - cokolwiek zwojować w ogóle może? - a oni tutaj, sami sobie, w jego czterech ściankach. Ale czy gdzie tutaj tabliczka wisi, aby nie dotykać wystawy? Ha, wystawy, ale czemu by nie tak to właśnie nazywać? To atrakcja, a nie prywatny rejs!
    Podszedł do jednego z regałów, przyglądając się w lekkim, choć wystarczającym świetle grzbietom okazałych tomiszczy.
    - Wybierz księgę, a jej treść stanie się nam bliska - rzekł bardziej do siebie, myśląc jednak o tym, że trafi im się w ręce jeden z dzienników pokładowych... A nie jakaś większa abstrakcja.
    Wypatrywał ciekawiącej go wizualnie pozycji. Granatowa skóra i związane nićmi wewnątrz karty grubego papieru, ciężkie i pokryte małą warstwą kurzu. Ujął w dłonie księgę i położył na stole, siadając na prostej ławce, pozbawionej oparcia. Starał się tylko o to, aby bezpośrednio nad sama literaturą się nie pochylić, aby skapujące pojedynczo krople wody nie podziałały niszcząco.
    - "Kroniki Czarnego Żagla" - wyrecytował tytuł, jakim oprawiona była pierwsza z kartek...
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 25 Maj 2016, 03:46     

    Instynkt nakazał szukać źródła nieznanego dźwięku a dokładniej czyjejś obecności, na przekór doznawanej przyjemności. Jaśniejące dziwną aurą oblicze kapitana wprawiało wtedy w złość, myśl, że ktoś taki ośmielił się nam przeszkodzić, zakłócić chwilę namiętności, oddanie się mocy żywiołu. Woda, wiatr i grom wszystko to nie było przeszkodą a zdawało się dopełnieniem dla ów chwili, klinem zaś okazał się marny „człowiek” a można nawet i nie… Zdecydowanie oblicze czarnowłosego krzykacza nie zapisze się w mej pamięci w sposób pozytywny, nawet, jeśli ten poniekąd ma na względnie nasze dobro wszak każe się schronić pod pokładem… Phi.
    Dziwne jednak był fakt, iż niezawodny instynkt nie ostrzegł mnie przed z goła innym „zagrożeniem”… Odsłonięcie tak ważnego punktu jak szyja… w walce można by za taki czyn zapłacić srogą cenę, jeśli nie ostateczną. Teraz zaś cena była zupełnie inna. Nie zdarzyłam nawet spostrzec momentu, kiedy Zegarmistrz zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, a jego wargi przez moment przywarły do mojej szyi… Przez moment zamarłam, jakby coś nagle poraziło mnie, paraliżując niemal wszystkie mięśnie. Potem jednak zaczęłam żałować, że ów błogi paraliż nie objął również strun głosowych, kiedy to z mego gardła wydobył się obcy mi dotąd dźwięk. Krótkie łamiące się westchnięcie, dźwięk, przez który dopadło mnie dziwne zawstydzenie to też natychmiast przysłoniłam usta dłonią. Nie wyrwałam się jednak z jego objęć, przez chwilę nie zrobiłam nic. Był to dla mnie przyjemny, ale i znaczący szok. Dotąd nigdy jakoś nie przyszło mi na myśl kojarzyć szyi z miejscem, które może dać jakąkolwiek przyjemność, szyję za to rozpatrywałam pod całkiem innym względem, jako ewentualny cel, miejsce gdzie należy kierować ciecie, aby szybko zakończyć walkę.
    Nim się obejrzałam Lunatyk uporał się z drzwiami, po czym złapał za rękę i razem już znaleźliśmy się w całkiem obszernym a do tego, choć skromnym to nie brzydki pomieszczeniu. W każdym razie tyle dało się o nim powiedzieć przy tak skąpym świetle. Gdy zdałam sobie sprawę do kogóż najprawdopodobniej ów kajuta należała zaśmiałam się pod nosem. Cóż za bezczelne z Nas istoty… Pomyślałam wykrzywiając usta w nieco złośliwym uśmiechu. Rozglądając się po otoczeniu postanowiłam iść w ślad za Aaronem i pozbyć się nadmiaru wody, jaki to się do mej osoby przywiązał. Zaczęłam od włosów, łapiąc je obiema dłońmi, po czym odpowiednio skręcając wyzbyłam się z nich nadmiaru wody, potem już tylko kilka energicznych potrząśnięć głowa, aby różowe mokre pasma mogły się, jako tako ułożyć. Również ubranie było zupełnie mokre, jednak niewiele z posiadanej garderoby na dobrą sprawę mogłam aktualnie zdjąć… Przemoczone rękawy były jednak mało wygodne, stanowiły nieprzyjemne wręcz obciążenie i z chęcią bym się ich wyzbyła jednak… Rękawy były zmyślnie połączone z bolerkiem to też, aby zdjąć jedno trzeba było i pożegnać się z drugim. Teoretycznie nic problematycznego, jednak brak bolerka wiązał się z ukazaniem blizny ciągnącej się przez klatkę piersiową, a w każdym razie tej jej części, której nie skrywała sukienka. To aż…, ale i tylko blizna, skaza na ciele i bolesna pamiątka… Po dłuższej chwili wahania zdecydowałam się na pozbycie się wspomnianych wcześniej części garderoby, te również wylądowały na wieszaku. Ilość odczuwanych jeszcze niedawno emocji, sprawiała, iż na razie chłód nie był jeszcze odczuwalny.
    Ponownie odwróciłam wzrok ku swemu towarzyszowi, ciekawa byłam czy zdradzi jakieś zainteresowanie względem blizny. Niegdyś zbyt wiele zainteresowania budziła, zbyt wiele pytań i snute domysły szybko sprawiły, że po operacyjne pamiątki zdecydowałam się ukrywać.
    -Istotnie nic nie wspominał… A wątpię też, aby miał czas by nas stąd wyprosić. W końcu On tam bój zaciekły toczy z żywiołami…
    Wtrąciłam odnośnie wcześniejszej uwagi Lunatyka, po czym bez skrępowania zaczęłam przechadzać się po kajucie znacząc ścieżkę swych kroków kroplami ściekającej ze mnie nadal wody. Moją uwagę przykuła szklana gablotka, znajdowało się w niej kilkanaście całkiem wymyślnych drobiazgów, od biżuterii poprzez sztućce a wszystko to przyozdobione perłami. Były ładne, co do tego nie było wątpliwości, jednak perły same w sobie nie należały do kamieni, które to mogły się wkupić w moje łaski, zdawały się być zbyt delikatne. To też bez żalu przeniosłam swą uwagę na odkrycie Aarona, niespiesznie zbliżyłam się do biblioteczki w poszukiwaniu jakiejś ciekawej pozycji. Co prawda książki nie sądzi się po okładce, jednak o moim wyborze zadecydowały kunsztowne złote wzory zdobiące grzbiet księgi, której tytuł brzmiał:
    -„Dzieje Lidi Venker”… Mówi Ci może coś to nazwisko?
    Zaciekawiona spytałam Zegarmistrza, oczekując zaś odpowiedzi dokładniej przyjrzałam się książce. Dokładnie na środku okładki mieścił się wizerunek motyla, którego skrzydła wysadzane były pięknymi różnobarwnymi klejnotami. Przesunęłam opuszki palców po zjawiskowej ozdobie, mogło się okazać, że ów pozycja na kapitańskiej półce znalazła się nie ze względu na treść, lecz ów drogie zdobienia, nie mniej jednak trzeba dać i treści okazję do obrony. Idąc za tą myślą zaczęłam wertować stronice księgi. Szybko dostrzegłam coś zagadkowego U dole strony czarny atrament zmieniał się w czerwony, którym spisane było tylko jedno zdanie, „Kto nie zna lub lęka się konsekwencji, niech ów księgi nie czyta.” O jakich konsekwencjach była mowa? Odchyliłam się nieco od książki, kiedy na stronicę spłynęło kilka kropel wody, żal było widzieć jak ów rozmazują fragment starannej kaligrafii. Wykazałam, zatem większą ostrożność. Oparłam się ramieniem o drewnianą ścianę w miejscu gdzie odnalazłam bardziej szczodrą dawkę światła. Powróciłam do wertowania stronic szukając wybiórczo jakiegoś fragmentu, który zwróciłby moją uwagę. Nie przyszło mi szukać długo.
    „… i łamała ów niewiasta serca mężów wielu, swa urodą i wdziękiem wabiąc ich niczym pająk w swe lepkie sieci. I choć plecy jej zdobią skrzydła cudnej motylej urody, tak powiadali, iż podstępna była jak gad wstrętny, co to swą ofiarę, omota później zaś jad w jej ciało przelewa… I o to kolejny przykład daje kalumnii, jakie to pod adresem mej drogiej Lidi wysyłano. Opinie te jednak, co do jednej pochodzą od żon i niewiast, które to zazdrość pochłonęła do reszty. Wiele kobiet nienawiść i zawiść czuło wobec Lidi, co ją samą smuciło niezmiernie. Moja miła przyjaciółka nigdy żadnego męża czy oblubieńca nie uwiodła a to z prostej przyczyny, Lidi mężczyźni nie interesowali w swej fizyczności. Inną już sprawą było to że istotnie, oczarowani jej urodą liczni adoratorzy o jej względy się ubiegali nie wiedząc o tym że ni jak doczekać się im wzajemności w uczuciu. Lidia uwodziła i owszem jednak wyłącznie dziewczęta i kobiety. Wielkim skandalem odbił się jej romans z młodą Marionetkarką. Ów władczyni lalek Abrina, bo takie imię nosiła zaręczona była wówczas z pewnym Upiornym Arystokratą. Ironii temu wszystkiemu dodał fakt, iż to sam Arystokrata wybrankę swego serca oddał pod skrzydła Lidi, wszak w całej Krainie nikt nie znalazłby zdolniejszej artystki, a kiedy to chce się mieć idealny portret przyszłej żony… I ten właśnie incydent…”
    Nagle przerwałam czytanie ponieważ rozproszył mnie zapach frezji… Intensywny wręcz dławiący swą słodyczą zapach niespodziewanie wypełnił powietrze wokół mnie. Zaraz po tym coś połaskotało moje ramiona, łaskotanie szybko jednak zmieniło się w dotyk…
    -I ten właśnie incydent przyczynił się do jej zguby.
    Słowa te zostały wyszeptane wprost do mojego ucha… w tej samej chwili, kiedy na moje plecy naparło czyjeś ciało a długie i smukłe palce delikatnie układały się na moich ramionach. Oczy otworzyły mi się szerzej a na twarzy wymalował strach z trudem zdusiłam krzyk który chciał wydobyć się z gardła , kiedy zdałam sobie sprawę, że to nie mógł być Zegarmistrz ! Nie tylko dlatego że widziałam go właśnie siedzącego na ławie, ale i dlatego że napierająca na mnie postać niewątpliwie była kobietą… Na dalsze zastanowienie czasu nie było, momentalnie odskoczyłam do przodu, starając się w trakcie odwrócić tak aby stać twarzą w twarz z ewentualną napastniczką! Niestety szybkie i nieostrożne ruchy połączone z nagłym mocniejszym zakołysaniem się statku skończyły się tym, że wylądowałam na podłodze, cudem unikając zawadzeniem głową o bardziej wysuniętą półkę regału. Książka wypadła mi z dłoni i posunęła się po podłoże niemal pod nogi Lunatyka. Szybko próbowałam pozbierać się na równe nogi, chciałam krzyknąć i ostrzec Zegarmistrza, jednak, gdy odwróciłam twarz ku napastniczce przed oczami zamigotało mi tysiąc barw, które wręcz rozpromieniały mrok tego miejsca swą aurą i żywymi kontrastami. Zaniemówiłam z ustami delikatnie rozchylonymi z zachwytu.
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 26 Maj 2016, 21:31     

    Powinien oczekiwać pozwolenia, a raczej bez krzty wątpliwości wyczuć, że na to się godzi. Nie potrafił jednak zrezygnować z tej chwili, z tej możliwości. Potrzebował tej bliskości i jej dostąpił nie zaznawszy sprzeciwu. I nie miał sobie nic do zarzucenia. A urwany dźwięk czy też przysłonięcie sobie ust? Może to widok turkusowej poświaty w kapitańskiej mityczności tak na nią zadziałał? Nie, to bardziej brzmiało jak nieoczekiwana rozkosz niż nieoczekiwany świadek.
    Podobał mu się ten obrót spraw.
    Zmiana otoczenia niejako zamazała rozpamiętywanie tej rozkoszy. Miał problem podziać się z sobą, nie chciał bowiem nalegać, ale pragnął. Moment, nalegać? Nie, to nie tak, przypatrz się dokładniej, Aaronie, jeśli uczucie jest wzajemnie słyszalne w tej samej tonacji, nic nie będzie zbędnym bądź nadgorliwym. Idź głosem serca, a będziesz wiedział, kiedy i co stać się chce.
    Dostrzegał w niej wahanie, jak prawdopodobnie chwyta dłońmi to rękawów, to guzików. Chciała pozbyć się tych wioseł pełnych wody, ale myślał, że boi się zanadto ujawnienia swojego ciała, nie zaś tego, co krzywdzącego ono skrywało - bliznę. Jakieś zaskoczenie było dla niego, kiedy zobaczył bogatą skazę. Jakieś, bo sam nie wiedział, co o Cyrkowcach myśleć. Wielu z nich podobno w cyrku występuje, jak nikt inny wiedzą, co to ból, a dziwadłem każdy z nich będzie na zawsze.
    Do tego obrazka nie pasowała mu Seamir, ale blizna mówiła wiele. Cierpieć musiała. A nie powinna, nie godzi się, by tak obchodzić się z magicznymi. Dorwie dla niej tego Doriana, to więcej niż pewne.
    Westchnął bezgłośnie, nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu odparł:
    - To nie jest ważne, skąd ta blizna. I że istnieje.
    Nie chciał tego tematu zbytnio ruszać. Ukazała siebie niewiele, a w widoczny sposób było to dla niej trudne. Rzadko miał okazję do poznawania tej podobnych historii, a jeśli widział cierpienie to je tylko... widział, obserwował; nie zajmował się tym, jak trudne jest dla cierpiącego i jego bliskich, jak wpływa na jego życie. Odczuwanie empatii wobec innych to pewna nowość, doświadczana z rzadka i za każdym razem odlatująca gdzieś w niepamięć. Dzięki tej ulotności, kiedy przychodziła, mógł w pełni poznawać ją na nowo.
    Przypatrywała się gablocie z biżuterią i zastawą, niewątpliwie wysokiej ceny były to egzemplarze. Albo tanie podróbki - w zależności jak bardzo prawdziwy jest ten statek, ile w nim jest atrakcji, a ile morskiego doświadczenia.
    - Venker? Tyle samo co niemal każde inne, raczej... A powinno?
    Jeśli przepytać Aarona z historii którejkolwiek z krain, raczej marny byłby wynik końcowy. Nie to, że historii nie zna, lecz interesuje się wybiórczo tylko pewnymi jej obszarami, tym, co gdzie miało miejsce i kiedy, a przyczyna i odpowiedzialny za nią ktoś nie są w ogóle ważne. Historyczny Anonim z sobie wiadomych celów uczynił dnia i godziny w tym miejscu te rzeczy.
    Oddała się lekturze i podobnie on uczynił.
    Druga kartka zawierała spis treści, niepełny, gdyż księga zdawała się mieć zapisanych stron więcej, niż spis ich w rozdziały oprawił. Charakter pisma był ten sam. Kartkował kolejne części księgi, przeglądając powierzchownie i wybiórczo ich treść. Stylistyka była spokojną... do czasu, gdy znalazł gdzieś w połowie dziwne bazgroły...
    On tam był, korytarz piąty w trzecim rzędzie rozgałęzień, na alei prowadzącej spod kapitańskiego mostka. Za wszelką cenę nie należy wchodzić do maszynowni. Wtedy sprowadzisz statek na zgubę. Nigdy nie zaglądaj na prawo, bo wówczas zapragnie czterech słów, które przywołują go po twojej prawicy.
    Nie jest mieszkańcem, nie powinien mieć swoich ścian, ale przygarniają go, niby przybłędę. Statki, ich kapitanowie.
    Ja też przygarnąłem - i ukazał swoją potęgę. Maestro doznań, wygrał upiorny marsz na moich emocjach.
    Nigdy nie wiadomo, kiedy się zjawi.
    Jak teraz. Puka piąty raz do tych drzwi, a ja już dwa ze czterech słów powtórzyłem.
    Kolejne to tylko kwesta czasu. I zjawi się tutaj jak gdyby przeteleportowany.
    Nie ma czasu, nie ma ratunku.

    W tym miejscu treść się urwała, a kilka stron dalej pojawił się inny styl pisma. Kontynuacja dziennika pokładowego po blisko trzydziestu dniach przerwy. Inny styl, a rozdziały te już nie zawierały się w spisie.
    Bo zwykle były ukrytymi, lecz teraz odkrytymi.
    Przewertował kolejne kartki, wyglądające na zwyczajne zapiski z codzienności morskiej żeglugi. Dotarł do niewyraźnie zapisanych słów na jednej z kartek, a zajmujących całą stronę. Ale nie chciał ich teraz czytać. Może rozsądek w tym niby strachu mu się odzywał? Napisano tam dalej, na kolejnej kartce: Nie czytaj nic, co tutaj napisano. Mimowolnie wrócił na poprzednią stronę, jakby coś mu rozkazało. To wyglądało tak, że księga nakazała przerzucić stronę dalej, dowiedzieć się o zakazie i wrócić do pominiętej treści.
    Agresja, Dewiacja, Spaczenie, Przemiana.
    Były napisane bardzo niedbale i z trudem odczytał dwa pierwsze.
    Z rytmu czytania dalszych słów wyrwał ją odskok Seamir. Podniósł na nią wzrok, dostrzegając jej nagłą zmianę miejsca i strach wymalowany na twarzy. Upadła na podłogę. Spojrzał na książkę leżącą niemal pod nim i podniósł ją energicznie. Chciał podejść do niej, spytać, co z nią, pomóc, ale... tylko stał przy stole, nie rozumiejąc, co wywołuje w niej taką... radość?
    - Seamir? - spytał niepewnie.
    I rzucił wzrokiem na kartkę, teraz, z wysoka, widząc dokładnie dwa kolejne słowa. Dalej działo się wszystko w parę sekund.
    Kiedy chciał postawić krok, czuł, że coś go trzyma... Nie widział kształtu, nie rozumiał wszystkiego poza jednym: wywołał coś, co zostało tutaj uśpione.
    - By dokonać przemiany należy działać agresją. Tylko spaczenie twojego umysłu przyniesie uwolnienie od mojej dewiacji.
    Uścisk ten zanikł tak prędko, jak się pojawił.
    Inna kolejność słów w tej jakby zagadce zwróciła jego uwagę. A potem jak pryśnięcie czaru, pękła przed nim dotąd niewidoczna szyba. Zmaterializowana znikąd drobnica ostrych odłamków, przyjęła postać obłoku. Księga zamknęła się z impetem, kolejno koziołkując, nabierając prędkości i wypadając przez pobliskie małe okienko, zbijając jego szybę z tak głośnym trzaskiem, że skulił głowę i zatkał małżowiny, odczuwając w nich potężne echo tego incydentu.
    Stukot kropel i grzmoty teraz były wyraźniejsze, ale nie wiele nadto niż dotąd ich słyszalność miała miejsce.
    Kiedy wrócił wzrokiem na Seamir, przy przeciwległej ścianie względem niej stała postać bez wyraźnej twarzy, ukryta w cieniu. Z wolna poruszała ustami, a trzask mielonego szkła dobiegał go tak silnie, jak gdyby jego źródło było w jego własnych ustach.
    - Też to widzisz? - zapytał niepewnie, jakby obawiał się, że mówiąc, zrani się szkłem, które nie istnieje. Ale nic takiego się nie zdarzyło.
    Nie rozumiał tylko, czemu dla niej ten widok jest zachwytem.
    Obszedł stół, tym samym znajdując się bliżej niej jak i skrytej mrokiem postaci. Wzrokiem sięgał raz jednej, raz drugiej postaci.
    _________________


    x x x x
     



    Poskramiacz

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Różana Czarownica
    Godność: Erin Collins ale mów mi Seamair.
    Wiek: Już 17 lat gości mnie ten Świat.
    Rasa: Cyrkowcem się stałam lecz wcale nie chciałam...
    Lubi: Bestie, taniec, muzykę, widok tęczy, unikalne kreacje a przedewszystkim swobodę.
    Nie lubi: Lekarzy, aparatury medycznej, zakłamania, niewoli.
    Wzrost / waga: 166 cm /44kg
    Aktualny ubiór: https://i.pinimg.com/564x/8a/90/9d/8a909d9cda718c1058ce61a20311d833.jpg
    Znaki szczególne: Urocze acz ostre rogi na czubku głowy, drapieżne spojrznie o barwie szkarlatu, ozdoby w kształcie czterolisnej koniczyny.
    Zawód: Samozwańcza opiekunka wszelkich bestii (szczególnie tych zamieszkujących Malinowy Las).
    Pan / Sługa: -/ Sługę lub służkę chętnie zatrudnię!
    Pod ręką: Zestaw noży do rzucania, rubinowe serce, sakiewka ze złotem.
    Broń: Srebrny rapier oraz zestaw noży do rzucania.
    Bestia: Teti (Avi) Vitavi~ Vivi (Fliks)
    Nagrody: Rubinowe Serce, Zegarmistrzowski Przysmak (3 szt.), Animicus, Mortis Anulum, Bolerko-niewidko, Bezdenna Sakwa, Fliksy, Cukrowe berło
    Stan zdrowia: Czuję się dobrze, dzięki że pytasz.
    Dołączyła: 04 Sty 2015
    Posty: 305
    Wysłany: 1 Czerwiec 2016, 16:34     

    Radość? Nie… jedynie oczarowanie pięknem barw i kolorów, jakie właśnie jawiły mi się przed oczami. Nagle ten niezwykły witraż barw zafalował w powietrzu a ja poczułam jak czyjeś palce dotykają mojego policzka. Były to te same smukłe i długie palce, które wcześniej poczułam na swoich ramionach. Właśnie to wyrwało mnie z dziwnego transu i pozwoliło w pełni dostrzec postać, którą miałam przed sobą. Wysoka kobieta o niezwykle zgrabnej figurze, którą podkreślała prosta biała suknia przylegająca wdzięcznie do ciała. Długie złote włosy sięgały niemal do pasa zaś ich końcówki skręcały się w loki. Skromna suknia kontrastowała z bogatymi ozdobami mieniącymi się w bransoletce, naszyjniku i kolczykach, szybko zorientowałam się, że znaleźć można w tych jubilerskich cudach wszystkie te kamienie, na które składał się wizerunek motyla z okładki książki… Blada skóra emanowała wręcz dziwnym rodzajem mlecznobiałej poświaty, natomiast lazurowe oczy skrywał częściowo wachlarz długich czarnych rzęs. Wiek trudno było oszacować, ale bez wątpienia była to dojrzała kobieta.
    -Wybacz Skarbie, nie chciałam Cię tak przestraszyć, jesteś płochliwa jak kotek.
    Oznajmiła nagle kobieta, której to twarz dalej zdobił słodki uśmiech. W jej spojrzeniu poza przesadną troską, ale i zainteresowaniem kryło się coś jeszcze… coś dziwnie niepokojącego. Głos Aarona dotarł do mnie dopiero po dłuższej chwili, dalej tkwiłam na ziemi nie rozumiejąc, co właśnie się stało. Gdy spojrzeniem uciekłam do białowłosego, po drodze mój wzrok zatrzymał się na motylu zdobiącym okładkę książki… i nagle do rozsypanej układanki tajemnic udało się dopasować jeden z fragmentów. A dotyczył on tego, kim mogła być uskrzydlona kobieta, która pojawiła się tu nagle niczym zjawa.
    -Lidia Venker?
    Spytałam niepewnie wracając wzrokiem do kobiety. Która widać zdała już sobie sprawę z tego, że nie mam zamiaru skorzystać z wyciągniętej ku mnie dłoni. Blondynka zamachała skrzydłami i z lekkością wzniosła się nad ziemię po to tylko, aby dokonać iście teatralnego ukłonu. Wcześniej delikatny uśmiech teraz poszerzył się nieco.
    -We własnej osobie moja miła wyzwolicielko. Jakież to szczęście mnie spotkało, że w końcu przyjdzie mi spędzić czas z kimś tak urodziwym… Ostatni po tą księgę sięgali jedynie Ci, których interesowały klejnoty zdobiące okładkę, do środka zaś nawet ni-…
    Skrzydlata przerwała swą wypowiedź, gdy nagle po kajucie rozniósł się dźwięk tłuczonego szkła, do pomieszczenia wdarł się deszcz oraz wszystkie możliwe odgłosy sztormu, tłumiące również inne, choć równe dobitne, jeśli wsłuchać się w nie bardziej można by zrozumieć, co niektóre wykrzykiwane przez Kapitana przekleństwa. Szkarłat spojrzenia momentalnie powędrował ku Zegarmistrzowi, z jego twarzy dało się odczytać wyraźne zaskoczenie. To, co się stało i dla Lunatyka musiało być, zatem czymś nieoczekiwanym, to też pomysł, że on był sprawcą rzutu książką nie pasował… jednak przecież sama nie mogła polecieć. Prawda?
    - Co się stało?
    Spytałam zbierając się w końcu z podłogi, aby stanąć na równe nogi, sprawy i tym razem nie ułatwiło kołysanie się statku, miałam wrażenie że to nasilało się coraz bardziej. Słysząc pytanie Lunatyka od razu przytaknęłam twierdząco głową, sprawiając tym samym, że mokra grzywka znów spadła mi na oczy, poprawiłam ją jednak szybko.
    -Ciężko byłoby nie widzieć… Pierwszy raz spotykam kogoś równie kolorowego, co jakiś Arlekin. Chwilę temu czytałam o niej a teraz… Ale co się stało? To okno… Ty je wybiłeś czy to coś zewnątrz?
    -Kolorowa jak Arlekin, przyznam, że takiego komplementu jeszcze nie słyszałam. Ale teraz… robi się tutaj nieco nieprzyjemnie.
    Oznajmiła skrzydlata wpatrując się w ten sam punkt, na który co chwila wzrokiem wodził Aaron. Również i ja idąc w ich ślad wbijałam tam wzrok jednak nie dostrzegłam zupełnie niczego wartego zainteresowania.
    -Na co się tak patrzycie?
    _________________



    ~ x ~ ~ x ~~ x ~ ~ x ~




    Aktualny ubiór jako Różana Czarownica:
    Maska – Podwójna para oczu o czarnych białkach i czerwonych tęczówkach otwiera się kiedy maska zostaje nałożona i zamykają z chwilą jej zdjęcia. „Oczy” są ruchome i dostosowują się ruchu gałek ocznych nosiciela. nr1 nr 2
    Kostium – Tak jak na załączonym obrazku
    Uczesanie – Włosy związane w wysoki kucyk, kilka luźnych pasm po bokach twarzy


    + - dialogi zrozumiałe tylko dla Poskramiaczy
     



    Zmarły

    Karciana Szajka: Walet
    Godność: Aaron (Aron) Wels alias Amon
    Wiek: 27
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: nadmorskie zamki, latarnie, przyglądać się torturom, nazywać siebie Władcą Czasu
    Nie lubi: lekceważenia czasu
    Wzrost / waga: 190cm / 86kg
    Aktualny ubiór: Czarny frak z gustowną, grafitową koszulą w jasne prążki i zgrabny, acz wyrazisty w swojej formie, ciemny cylinder.
    Znaki szczególne: białe włosy, czarne oczy, obcowanie z kapeluszami i zegarami
    Zawód: Latarnik
    Pan / Sługa: - / Doll
    Pod ręką: 1/2 blaszki zmartwienia
    Dołączył: 21 Lip 2014
    Posty: 480
    Ostrzeżeń:
     1/3/3
    Wysłany: 2 Czerwiec 2016, 13:33     

    Usłyszał to imię i nazwisko. Wraz z rozwojem sytuacji wiązał fakty i po zapytaniu, co takiego widzi, wszystko już wiedział. Tutejsze księgi, niekoniecznie wszystkie, zaklęte są w niematerialne istoty, mające w zamierzeniu zaburzyć ład zmysłów swoich czytelników. Patrzył nie tam, gdzie ona wzrokiem sięgała, a ona tam, gdzie dla niego nic nie istniało.
    Kolejne słowa tylko potwierdzały niebezpieczeństwo i zamieszanie. Ale jakie będą tego konsekwencje? Zaczynało dziać się niebezpiecznie, takich bytów nie zamierzał wywoływać. Ale może to najzwyklejszy, bardzo prawdziwy, żart? Nie, ten statek nie wyglądał na taką marną prowizorkę.
    - Jak Arlekin. Kolory... och, myślę, że sobie wyczytaliśmy te istoty. Każdy sobie swoją. To... przedziwne i szczęśliwe, że....
    Zamierzał wspomnieć o braku stwarzanego dla ich dwójki zagrożenia, ale kto wie, czy nie pochwyciliby tej myśli w swoje czyny? Nie igraj z duchami, bo one już umarły. Nie wchodź w ich ścieżki, nie sprawiam przykrości. Łatwo się irytują, nie cierpią zmian w otoczeniu. Z reguły wszystkie chcą zabijać, ale to wybujałe reguły kinematografii - wolą się zabawić. W przeróżny sposób
    - Ciemna postać, zdecydowanie pozbawiona takiej gamy kolorów, o jakiej mówisz. To kto inny. A szkło stanowi jej przekleństwo. Myślę, że powinniśmy zostawić ich samych, nie mieszać się, nie przeszkadzać... oddać kajutę?
    Mówił spokojne, cicho, z nuta niepewności. Wciąż odgłosy przeżuwania szkła męczyły jego słuch, napawały okrutną myślą, że to się dzieje w nim, a nie w ogarniętej cieniem postaci.
    Podał dłoń Seamir.
    I chyba będąc zaniepokojonym tak prędką chęcią ucieczki, duszek Aarona wyszedł z kąta, pochylając się i człapiąc szybko po podłodze, aby przystanąć przed szklaną gablotą. Zdecydowanie jest tutaj dużo elementów do... stłuczenia.
    - Nie, zostaw, proszę, nie ruszaj tego! - odezwał się, tonem spomiędzy stanowczości i prośby, do postaci w całości pochłoniętej przez czerń płaszcza, łącznie z kapturem. Twarzy nie można było dojrzeć. Postać nie odpowiedziała. Nie rzucała też jakiegokolwiek odbicia w szkle przed sobą. Patrzyła.
    ...

    Statek gościł Aaronię i Seamir jeszcze przez pewien czas, ukazując im swoje tajemnice i atrakcje. Po pewnym czasie pozwolił się im wymknąć z pokładu statku, pozwolić im wrócić do alejek Upiornego Miasteczka. Wtem postanowili rozdzielić się, udać w swoje strony. Noc dobiegała końca, romantyczność dochowała się Aaronowi w sercu. Poprosił o ponowne skrzyżowanie się ich dróg, wspomniał też o Dorianie. Napomniał o swojej latarni, o tym, jak ją odnaleźć. Objął dłońmi, pocałunkiem pożegnał się, a wzrokiem odprowadził.
    Długo tego dnia nie zapomni.

    z/t
    _________________


    x x x x
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 11