• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Rdzawa Kamienica » Lokum Gawaina
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 31 Październik 2017, 23:54   

    Widział jak Gaw z każdym słowem się rozchmurza. Na jego twarzy znów zagościł uśmiech. Zignorował syknięcie. Potem go porządnie wymasuje. Całego! Chciał go dla siebie. Przytulał go mocno i cieszył się, że rudzielec odwzajemnił jego gest.
    Spojrzał na niego pytająco, gdy ten go od siebie odsunął, po czym odsunął się od niego całkowicie, siadając pod ścianą - Gaw co się... - zaczął, po czym przekręcił lekko głowę w bok - co takiego? - pogładził go po policzku. Słysząc co miał do powiedzenia, przerwał głaskanie go i zatrzymał dłoń w połowie ruchu. Spojrzał na niego zaskoczony.
    Słuchając jego tłumaczenia, opuścił dłoń, a z twarzy demona zniknęły wszelkie emocje. Patrzył na rudzielca, starając się przyswoić wszystkie informacje. Opuścił głowę, tak, że przydługie kosmyki opadły mu na oczy, które miał szeroko otwarte. Był w szoku. Ale wszystko układało się w logiczną całość. To, że tak szybko mu zaufał, to, że to uczucie było tak silne. Dlaczego tak się o niego martwił.
    Wysunął rękę z objęć Cienia i powoli, lekko chwiejnie wstał. Przyłożył dłoń do serca i zmiął koszulę. Nadal wpatrywał się w podłogę - rozumiem - powiedział mocno zachrypniętym, ledwo słyszalnym głosem i ruszył w kierunku kuchni.
    Zatrzasnął za sobą drzwi, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Oparł się ciężko o blat i wpatrywał w jeden z noży. Serce znów go bolało tak jak poprzedniego dnia. Ale dlaczego? Czy to przez tę całą więź? Przejechał pazurami od barku aż po brzuch nie omijając serca. Pozostawił cztery dość głębokie rany, ale nie na tyle by było trzeba je szyć, choć na pewno będą chwilę krwawiły. Zniszczył tym samym koszulę, ale nawet tego nie zauważył. Wziął kilka głębszych wdechów i automatycznie zabrał się za kończenie jedzenia dla Furora. Wrzucił wszystko do innego garnka, a ten zalał, bo trochę się zdążyło przypalić. W międzyczasie rozmyślał nad wszystkim co go spotkało, odkąd postanowił ukraść kilka ziół, pewnemu myśliwemu.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 1 Listopad 2017, 00:59   

    Ta chwila trwała całą wieczność. Dokładnie słyszał delikatny szum tkaniny, gdy Yako wstawał. Jego ciepło uciekało z jego objęć i ulatywało w chłodniejsze od niego powietrze. Nowe, świeże łzy wtrącały się między niego a jego ukochanego, gdy na niego spoglądał, przez co obraz był zamazany. Nie! Nie teraz! Co jeśli widzę go ostatni raz w swoim życiu?! Otarł szybko łzy i wyciągnął dłoń w kierunku bruneta, ale ten zbył go jednym słowem. Czuł jak podłoga drży pod wpływem kroków demona, a na trzask drzwi podskoczył w miejscu i złapał się za serce.
    Chwilę rozglądał się wokół, nie będąc pewnym, co właśnie się stało. Zakrył usta dłońmi i zacisnął powieki. Nie chciał, by Lis słyszał jak się mazgai. DEBIL. DUREŃ. POWINIENEM ZDECHNĄĆ. CZEMU MNIE PO PROSTU KTOŚ NIE ZABIJE?! Siedział tak i wył na tyle bezgłośnie, na ile pozwalało mu własne ciało i stan umysłu, gdy usłyszał odgłosy dochodzące z pracowni. To pozwoliło mu się odrobinę uspokoić. Podpełzł na czworaka pod drzwi i przyłożył do nich ucho. On nadal tam jest! Ale jak to? Przecież był zły! Pewnie chciał go zostawić. Uznał go za śmiecia, ale była jeszcze bestia. MOŻE FAKTYCZNIE MNIE ZABIJE, A FURORA WEŹMIE. TO DRUGI LIS. NIE JEST NICZEMU WINIEN. Odsunął się od drzwi i skulił zaraz pod nimi. Mógł jeszcze zawalczyć. Może jest o co. Ten ostatni raz. Został ostatni zryw. Powoli wstał i nacisnął klamkę.
    Wszedł do pracowni i zamknął za sobą drzwi opierając się o nie. - Nie wierzysz mi... - zaczął cicho, bacznie obserwując demona, choć ten stał do niego tyłem. Jeszcze przed chwilą mówił, że go kocha. Twierdził, że są tacy sami, a teraz go odrzucał! - Yako - wypowiedział imię bruneta i podszedł do blatu, ale nie do jego samego - nie wybrałem tego. Za to wybrałem Ciebie! - głos znów mu się łamał - Snów jest na pęczki! Wszędzie! Zawsze! A ja chcę tylko Twoich! Kocham Cię nad życie! - po policzkach znów popłynęły łzy, a on złapał bruneta za rękę. Furora ignorował, choć ten cofnął i najeżył się cały. - Jesteś moim pierwszym... pierwszym, który powiedział, że mnie kocha... proszę... Ya-ko.. - mówił dalej znów się rozklejając. Płacz obierał mu dech i siły. Miał ochotę paść na kolana. Zapaść się pod ziemię. Zdechnąć. Co to za życie bez miłości?! Ba! Żeby tylko! On chciał mieć chociaż szansę na jedną! Każda była prawdziwa, ale nie żył w bajce. Było długo, ale cholernie nieszczęśliwie.
    Więź. Pierdolona przypadłość Dręczycieli, z którą przychodziła zazdrość, potrzeba uwagi i zapewnień o uczuciu. Gdy kochał to całym sobą. Nie było nikogo innego. Cały wszechświat mógłby sczeznąć, gdyby tylko mógł spędzić nieskończoność z ukochanym. Tylko tego pragnął.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 1 Listopad 2017, 01:48   

    Gdy tylko zrobił wszystko co musiał, po prostu opierał się o blat i oddychał głęboko. Oczy miał szeroko otwarte, cały drżał. Po policzkach spływały mu wielkie łzy. Co ja zrobiłem...a jak on sobie coś zrobi? Jak odejdzie? Targnął nim szloch. Nie umiał go powstrzymać. Jego talent aktorski teraz zdawał się na nic. Po prostu nie umiał udawać. Zamknął oczy i po prostu się rozpłakał. Nawet nie zauważył, gdy Gawain wszedł do środka.
    Gdy tylko usłyszał głos ukochanego otworzył znów szeroko oczy. Oddychał przez usta. Stał cały sztywny, zapominając jak się oddycha. Zakrył usta ręką powstrzymując kolejny szloch. Dlaczego tak się działo? Dlaczego tak reagował?
    Położył po sobie uszy i skulił się cały, gdy usłyszał kolejne wyznanie miłości. Wyrwał rękę z uścisku Cienia i stał tak chwilę, nie wiedząc jak ma zareagować. Cały się trząsł i oddychał z trudem. Znowu to samo! Panikował.
    Złapał nagle rudzielca za sweter i uniósł go w górę, zmuszając Dręczyciela by ten stanął na palcach. Trwał tak przez chwilę, nie patrząc jednak na niego. Po chwili uderzył Keerem mocno o ścianę. Przygniatając ją do niej i nie puszczając. Dziwnooki wręcz wisiał w powietrzu. - BAKA! - wydarł się na niego, przyciskając go mocno do ściany - Nie mogłeś mi od razu powiedzieć?! - nadal krzyczał. Jeśli Furor go zaatakował, całkowicie go zignorował. Był wściekły i nie odczuwał żadnego bólu poza tym, który rozrywał mu serce - zaufałem Ci i zdradziłem to, co najbardziej ukrywam, a Ty? - Ponownie nim uderzył o ścianę - nie mówię, że masz mi mówić wszystko! Wiem, że są rzeczy, których nie mogę wiedzieć! - po jego policzkach bez ustanku płynęły łzy. Krew moczyła koszulę i spodnie ale miał to gdzieś - ale nie mogłeś mi zaufać? Nie mogłeś powiedzieć? - spojrzał mu w oczy i puścił go, sam osunął się przy tym na kolana i schował twarz w dłoniach - na-naprawdę sądziłeś, że Cię zostawię przez coś takiego? - głos łamał mu się coraz bardziej - naprawdę myślałeś, że odrzucę kogoś, kto zaakceptował to czym jestem? Kto wiedział jak działa moja aura, a i tak uznał, że to prawdziwe uczucie, a nie tylko moje działanie? Kogoś kto wie w jaki sposób się pożywiam? - płakał jak małe dziecko. Ale już nie mógł tego znieść. Już nie mógł tego ukrywać - kocham Cię... - powiedział cicho - i proszę...nie zostawiaj mnie...nie chcę być sam... - cały się trząsł i to mocno. Jakby było mu cholernie zimno - pieprzyć to, czy to jakaś durna więź czy aura...nie chce znów stracić kogoś bliskiego.... - podniósł wzrok. Wyglądał naprawdę żałośnie, ale nie dbał teraz o to - Gaw....nie poradzę sobie bez Ciebie... - wyszeptał, z trudem łapiąc oddech.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 1 Listopad 2017, 02:58   

    Szybko znalazł się w potrzasku, ale nie walczył. Uśmiechnął się przez łzy mimo dojmującego bólu. A więc tak to się skończy. Zostanie ofiarą zabójstwa w afekcie. I pomyśleć, że jeszcze tego samego ranka wcisnął ukochanemu sztylet w ręce. Pewnie ktoś znajdzie mnie na tutaj, w kałuży krwi, z wieloma ranami kłutymi albo śladami po pazurach i zębach. Furor miotał się po pracowni. Bał się demona, lecz nadal chciał bronić Gawaina. Znał go jednak zbyt krótko, by nadstawiać za niego karku. Czarny lis okazał się być dla niego zbyt przerażający.
    Cień zwisał luźno i przymknął oczy. Godził się na to wszystko. Wyciągnął dłoń w stronę demona. Znów się poranił... Nie zdołał go jednak dotknąć, gdyż znów poczuł twardą ścianę za sobą. Kamienne płytki wżynały się w ciało. Nie potrafił mówić, bo całe powietrze z płuc wypchnął impet uderzenia. W głowę też oberwał. Momentalnie zrobiło mu się słabo, a potem niedobrze. Spojrzał nieprzytomnie w oczy Yako. Zrobił się zielonkawy, a puszczony osunął się na podłogę. Z jękiem objął głowę dłońmi. Huczało w niej, a każdy słyszalny dźwięk bolał. Instynktownie uciekł w kąt pomieszczenia.
    - Mówiłem... i każda mnie zostawiała... potem nie mówiłem, ale to na nic... a Ty? Znów przeze mnie krwawisz... Zawsze łudziłem się, że mnie nie zostawią... ty jesteś pierwszy - mówił cicho i bezładnie, robiąc przerwę na głębsze oddechy. Furor podkradał się do Yako, gdy ten znalazł się na ziemi. Gawain rzucił w niego jedyną rzeczą jaką miał pod ręką. Medalionem. - Odczep się! - podniósł głos, zbyt słaby na krzyk. Nie wiedział, czy trafił, bo wszystko wirowało. Ważne, że ruda plama oddaliła się od jego żywiciela, skomląc nerwowo. Nadal krążyła po pokoju, ale nie zbliżała się do nich więcej. Przeniósł wzrok na bruneta i podniósł się opierając się o ścianę. Nieco chwiejnie do niego podszedł i przyklęknął, by zaraz go objąć. - Nie musisz sobie radzić, bo nigdzie się nie wybieram - szepnął, ale zaraz odsunął się od Lisa, by zatkać sobie usta dłonią. Mdłości wzmogły się przez ruch. Oparł czoło o podłogę, po czym rozpłaszczył się na niej na brzuchu, bo plecy go bolały. Leżał trzymając Yako za rękę i patrzył na niego. Uśmiechał się słabo, bo tak właśnie się czuł, ale był szczęśliwy. Jakby właśnie sięgnął odległych gwiazd własnymi rękoma. Gdyby tu do niego nie wyszedł, gdyby został za drzwiami, kto wie, czy jeszcze by go zobaczył. A tak? Usłyszał właśnie najpiękniejsze słowa. Wielokrotnie wyobrażał sobie, jak będą brzmiały. Zaśmiał się krótko. Było zupełnie inaczej niż tego oczekiwał. - Ja Ciebie też - powiedział i skulił się na podłodze tak, że okalał swoim ciałem drżącego demona. Furor zbliżył się do nich i trącał ich nosem lub lizał po dłoniach. Czuł krew, widział ból, przez co się martwił. - Byłem pierwszy, więc nawet nie mów takich rzeczy... i nie zostawię Cię. Przecież wiesz - odpowiedział łagodnie. Chciał uspokoić Kitsune, ale łeb mu pękał. Sięgnął dłonią między włosy. - Uhh... krew - szepnął patrząc na swoje palce. Czerwień ładnie kontrastowała z jego bladą skórą. Połyskiwała w świetle świec.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 1 Listopad 2017, 03:44   

    Demon był w takim szoku i szale, że nie wiedział co robi. Nie zdawał sobie sprawy jak mocno uderzał Cieniem o tę ścianę. Nie panował nad swoją siłą. Nie panował nad sobą. Kulił się na podłodze becząc jak jakieś małe dziecko. Tak bardzo się bał. Tak bardzo nie chciał znów kogoś stracić. Chciał mieć kogoś przy sobie. Był już stary i obawiał się samotności, a Gaw akceptował wszystko. To, że jest demonem, to że ma kilka postaci, to że jest zwierzęciem, że żywi się energią oraz to jak bardzo się od siebie różnili.
    Słowa ukochanego docierały do niego jak przez mgłę. Nie umiał się uspokoić. Do tego Gaw się od niego odsunął. Bał się go. Czuł to.
    Oparł czoło o zimną podłogę i otulił się ramionami. Nawet nie zwrócił uwagi na zbliżającego się Furora ani to, że Keer rzucił w niego medalionem. Demon po prostu wył. Czuł się źle i to bardzo. Zadrżał, gdy Cień go objął, zerknął na niego niepewnie gdy się nagle odsunął. Niepewnie się wyprostował - G-Gaw...co Ci jest? - zapytał, widząc jak jest zielony. Jak się rozpłaszcza na podłodze. Co on mu zrobił? Yako prawie nie pamiętał, że uderzał ukochanym jak jakąś zabawką. Szmacianą lalką.

    Otworzył szerzej oczy, widząc krew na palcach Dręczyciela. Świat nagle spowolnił. Bakemono
    Nie mógł uwierzyć...skrzywdził kogoś, kto go pokochał. Kogoś kto go zaakceptował. Kogoś kogo demon wybrał i sam został wybrany.
    Bakemono
    Potraktował tak osobę, która była dla niego wszystkim. Bez której już nie dałby rady dłużej żyć na tym, ani na żadnym innym świecie. Kogoś komu mógł oddać własne życie.
    Bakemono!
    Skrzywdził kogoś, kto mimo wszystko, mimo tego co demon mu zrobił, wracał do niego....Yako...był prawdziwym potworem....
    BAKEMONO

    Odwrócił się, by pomóc ukochanemu, gdy poruszył coś ogonem. Odwrócił się i zobaczył, że to medalion. Leżał na podłodze, otwarty...pusty. Pukiel wypadł przy upadku i rozwiał się po całej podłodze. Serce demona zabolało, jak nigdy. Oczy stały się mętne. Podszedł do rudzielca i sprawnym ruchem rozciął mu golf na plecach. Widząc jak są sine położył uszy bardziej po sobie. Gdyby nie ich białe końcówki, pewnie zlewałyby się już całkiem z włosami.
    - Gomenasai
    Ostrożnie podniósł go, nie chcąc mu robić krzywdy i przeniósł do łóżka. Wziął ze swojej torby jedną z koszulek i zamoczył ją w kuchni w zimnej wodzie. Obejrzał ranę na głowie i przyłożył do niej ostrożnie zimną koszulkę.
    - Gomenasai
    Oczy miał suche. Był pozbawiony emocji. Wszystkich poza poczuciem winy.
    Ostrożnie pozbawił ukochanego golfu i zaczął go delikatnie masować. Wziął z torby butelkę spirytusu, którą wziął na nalewki, a o której u Ciernia zapomniał i polał nim delikatnie plecy Dręczyciela. Podpalił alkohol i masował go ostrożnie. Cały czas przepraszając rudowłosego.
    - Gomenasai...
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 1 Listopad 2017, 04:30   

    Spojrzał na Yako zmęczony. Wszystko go bolało. Przynajmniej nie krztusił się krwią i gdy wstawał, bolały go tylko mięśnie i obite kości, ale chodził normalnie i potrafił się wyprostować. Prócz oberwania w bańkę, nie było mu nic poważnego. - Muszę tylko odpocząć - wybełkotał i przełknął ślinę, która napływała w dużych ilościach przy każdej fali mdłości. Zaśmiał się krótko, gdy Lis obejrzał się na medalion - Przepraszam. Nie miałem niczego pod ręką... Furor by Cię pogryzł - powiedział jeszcze, po czym przymknął oczy i oddychał spokojnie. Starał się nie spinać. Ramię też bolało, za to noga nie. Oj, Pani Renard nie byłaby zadowolona.
    Zadrżał, gdy rozcięty materiał pozwolił powietrzu schłodzić oblane zimnym potem plecy. Stęknął zaciskając zęby, powieki i pięści. Oddychał szybko i płytko. Zakrył oczy golfem. Yako go podniósł najdelikatniej, jak tylko potrafił, ale i tak zobaczył gwiazdy przed oczami - Wiadro - mruknął. Kawa podchodziła mu do gardła. Nie wiedział, ile wytrzyma, a nigdzie w takim stanie nie dobiegnie. Byłoby szkoda nowych podłóg i pościeli, którą sprezentował mu ukochany.
    Słyszał jak Lis krząta się po mieszkaniu. Uszaty szybko wrócił do niego, niosąc mokrą koszulkę. Gawain nie rozumiał słowa powtarzanego przez Yako, ale wypowiedział je już po raz drugi. Chwycił się go i zamknął oczy. - Ciii... już dobrze - wyszeptał gładząc go kciukiem. Ważne, że ukochany był dla niego. Ból i odrobina krwi to nie duża cena za jego uwagę, dotyk i czułość. Nie bał się go. Już nie. Uśmiechnął się i pozwolił łzom płynąć. Dziś sobie na to pozwoli. Trudno uwierzyć w takie szczęście, gdy w końcu przyszło po tylu latach oczekiwania, wielu próbach i wysiłkach. Cieszył się z tej chwili. Z tego jak demon o niego zabiega i dba.
    Alkohol podrażnił zadrapania i wydarł z niego długi syk, ale wiedział, że tak trzeba. Pokój rozświetliły niebieskie płomienie, a przyjemne ciepło zdawało się wnikać wgłąb jego umęczonego ciała. Masaż też bolał, lecz stanowił okazję do dokładniejszego sprawdzenia obrażeń, więc starał się leżeć spokojnie - Co to znaczy? - zapytał, gdy Kitsune znów wypowiedział to samo słowo. Musiał zająć czymś myśli. Sen kusił, ale mógłby okazać się zwodniczy przy urazie głowy.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 1 Listopad 2017, 15:11   

    Pokręcił głową - nie szkodzi...to tylko medalion - powiedział cicho, ale tak naprawdę bolało go to i to bardzo. Poza tym uważał, że Furor powinien go pogryźć. Zasługiwał na to. Zrobił krzywdę jedynej osobie, której nie powinien tego robić.
    Zagryzł mocno wargę, gdy Cień poprosił o wiadro - wytrzymaj jeszcze chwilę - poprosił i zaniósł go do łóżka. Gdy tylko go ułożył, od razu przyniósł mu wiadro i postawił obok łóżka. Sam czuł się jednak naprawdę źle. Jak mógł aż tak stracić nad sobą kontrolę.
    Zacisnął oczy, słysząc jak Gawain próbuje go pocieszyć, ale nie było to takie proste. Nic nie było dobrze! Był pieprzonym potworem, który nie zasługiwał na uczucie inne niż strach i nienawiść.
    Widział łzy, widział uśmiech. Ale dlaczego się teraz uśmiechał? Nie powinien! Przecież Kitsune o mało co go przed chwilą nie zmienił w miazgę na tej ścianie. Zamknął oczy i przełknął ślinę. Starał się być delikatny, ale sądząc po reakcjach ukochanego, nie do końca mu to wychodziło.
    - Przepraszam - wyszeptał, słysząc pytanie - przepraszam, że zrobiłem Ci krzywdę - Nawet nie zdawał sobie sprawy, że używa swojego ojczystego języka. Co się z nim do cholery dzisiaj działo?
    Gdy tylko upewnił się, że poza urazem głowy nic poważnego się nie stało, wziął koszulkę i jej drugą stronę otarł plecy rudzielca, a następnie go przykrył kocem - zaraz wrócę - powiedział i zniknął na chwilę.
    Poszedł do składzika, szukając co może tam znaleźć. Znalazł słoiczek z miętą, więc zabrał go ze sobą. Postawił wodę i zaparzył trochę Cieniowi. Może to mu pomoże na mdłości. Wypłukał też koszulkę i znów ją namoczył. Wrócił do ukochanego.
    Postawił szklankę na szafce obok i delikatnie odgarnął mokre włosy. Westchnął z ulgą, widząc, że rana nie jest wielka - czy...czy coś Cię jeszcze boli? - zapytał niepewnie. Pogładził go po ramieniu czule, unikał jednak jego wzroku. Widać było, że naprawdę obwinia się za to co się stało.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 2 Listopad 2017, 15:08   

    Nie potrzeba eksperta, by domyślić się, jak czuje się teraz Yako. Śmiertelnie obwiniał się za wyrządzone mu krzywdy, ale godził się na to od początku. To przecież demon, któremu daleko było do puchatej przytulanki. Agresywne zachowania i chęć bycia ponad wszystkimi czasem brały górę. Zwierzęce aspekty jego osobowości przecież nie znikną. Są tylko tłumione, zamknięte w ludzkich postaciach lisołaka. Pamiętał o tym i cieszył się, że nie okazał strachu, bo wtedy Yako już zupełnie by się załamał.
    Odetchnął z ulgą, choć było mu przykro. Gdyby nie Furor, nie musiałby rzucać medalionem. - Mam nadzieję, że jest cały... - westchnął ciężko i obrzucił wiadro nienawistnym spojrzeniem. Masaż rozluźniał, ale też bolał, a żołądek postanowił wszcząć protest. Kawa, nieważne jak pyszna, nie utrzymałaby się w nim ani sekundy dłużej. Gawain miał siłę tylko na wychylenie się poza łóżko i odgarnięcie włosów z dala od twarzy, zanim odruch ciała zrobił swoje.
    Nie patrzył już na Lusiana. Uśmiech też gdzieś uciekł. Był obrzydliwy. Ranny, słaby, rzygający Gawain. Kto by go chciał? Zupełnie tego nie rozumiał. Większość istot nawet, by na niego nie spojrzała. Poza Yako. Zwierzęta były inne. Niektóre dzikie i niecywilizowane jak Lani, sprytne i kamuflujące się jak jego demon, ale ich uczucia były czyste i szczere. Kitsune mógł go krzywdzić, lecz nadal go kochał. Poniosło go. Nie był lepszy od niego, też mu parę razy przywalił. Oko za oko, ząb za ząb. - Rany się zagoją, ból minie - wyszeptał spokojnie. Nawet nie wiesz, na ile bym się zgodził, byleby móc z Tobą być.
    Podniósł się na łóżku, gdy Yako gdzieś poszedł. Nasłuchiwał z niepokojem, bojąc się, że demon jednak wyjdzie z mieszkania, wiedząc, że Cień przeżyje. Odgłosy kroków na schodkach prowadzących do składziku pozwoliły paść mu z powrotem na łóżko. Widząc, że Lis coś niesie, niepewnie usiadł. Zaczynał czuć się odrobinę lepiej, ale nadal trochę się trząsł. Cała ta sytuacja miała jednak plus. Mniej energii to mniej tęczowych wzorków przed oczami.
    - Nie będę miał łysego placka na głowie? - zapytał żartobliwie. Znak, że zaczynał czuć się lepiej. Wyniuchał miętę. Wolał ją w towarzystwie łyżki spadziowego miodu i kwaśnej pigwy, lecz musiał obejść się smakiem. Ostrożnie sięgnął po kubek. Na pytanie tylko pokręcił delikatnie głową, czego momentalnie pożałował. Zamknął oczy i wziął parę głębszych oddechów. Jak to ludzie na to mówią? "Helikopter w głowie" zaraz ustał. - Nie, jest mi tylko chłodno - mruknął i odsunął koc obok siebie. Yako dbał o niego, ale Gawain widział jego strach. Bał się siebie. Według Cienia zupełnie niepotrzebnie. No chodźże już do mnie!
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 2 Listopad 2017, 16:36   

    - Tak...jest cały - westchnął. Nie poszedł jednak po niego. Nie miał teraz sił na to, żeby widzieć pusty medalion ukochanego. Nie potrafił tego zrobić. Nawet gdy wchodził do kuchni, nie spoglądał na niego. Nie dał rady. Serce za bardzo go bolało.
    Widząc jak Gaw pochyla się nad wiadrem, usiadł obok i chwycił delikatnie jego włosy by nie sprawiać mu więcej bólu. Przytrzymywał je, póki rudzielec nie skończył. Odsunął się od niego, gdy tylko skończył. Nie chciał się z niczym narzucać. Nie o to tutaj chodziło. Poza tym, Gawain nienawidził, gdy Yako się narzucał.
    - Przepraszam...nie powinienem Cię krzywdzić...nie Ciebie - wyszeptał, wychodząc z pokoju. Był zły na siebie. Dlaczego pojawił się akurat taki? Dlaczego nie umiał nad sobą panować? Po tylu latach...myślał, że to możliwe, a jednak nie. Jego natura przejmowała nad nim kontrolę. Najpierw spalił Gawowi mieszkanie, teraz to. W Willi też go uderzył i o mało nie zabił Gopnika. Kto wie co by zrobił, gdyby był w stanie się ruszyć po wypadku dwa lata temu.
    Spojrzał na niego zaskoczony i uśmiechnął się. Jednak jego oczy nie poszły w jego ślady - nie będziesz miał. Jak tylko się umyjesz, to póki ktoś nie odgarnie włosów to się nie zorientuje - powiedział spokojnie. Z ulgą. Skoro Cień żartował, to znaczyło, że czuł się lepiej - nie zostanie nawet ślad, gdy już się zagoi - powiedział zgodnie z prawdą. Wiedział, że ta rana nie jest poważna, jednak i tak się za to obwiniał. Gdyby panował nad swoimi odruchami, nie doszłoby do tego i nie popsułby im wspólnego czasu.
    Przytaknął, słysząc, że jego ukochanemu jest zimno. Już miał wstać i dołożyć do pieca, gdy zobaczył jak Gaw odsuwa koc. Spojrzał na niego zaskoczony. Podszedł do niego niepewnie i wsunął się pod koc, przytulając go do siebie - znów będziesz brudny - wyszeptał, zamykając oczy. Był cały spięty, zestresowany. Jednak nie chciał pokazywać nic po sobie. Chciał być tylko obok swojego wybranka.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 2 Listopad 2017, 20:55   

    Zapewnienie Yako było rozczarowujące. Niby chciał go pocieszyć i Gawain doceniał starania, ale widział i słyszał, że coś było nie tak. Zmarszczył brwi, a niemiłe pulsowanie z tyłu głowy przybrało na sile, bo podniosło mu się ciśnienie. - Miałem nim nie rzucić i dać Cię pogryźć jemu? - wskazał otwartą dłonią na Furora, akcentując słowa "jemu". Już pomijał fakt, że Lis znów się poranił. Jeszcze trochę i nie pozostanie na nim nawet strzęp zdrowej skóry. Zamiast szycia będzie potrzebował przeszczepu. To nie może tak wyglądać za każdym razem. Kiedyś wezmę i stępię mu te pazury!
    Czemu Yako po prostu nie mógł zaakceptować tego, jaki jest? Co on? Myślał, że po ośmiuset latach będzie inny? Keer przekonał się, kim jest Lis. W sennej opowieści, którą widział. Chciałby mu powiedzieć, jak piękny jest błękitny płomień, falujące końcówki ogonów i zwężona źrenica na tle klejnotów najżywszej barwy. To właśnie w Demonie się zakochał. W jego determinacji, surowości i dzikości. Ale to nie był dobry czas na takie rozmowy. Świat Ludzi wyprał go z przeżyć, a tutaj każdy mógł się wyróżniać, każdy mógł być sobą. Nie trzeba się kryć i naprawdę było warto walczyć o swoje. Lis chyba za długo siedział po drugiej stronie, bo wierzył, że przepis na szczęście jest tylko jeden.
    - To dobrze! Wolałbym nie być łysy i obdarty, jakby mnie dziecko z golarką dopadło - zaśmiał się krótko. Więc rana nie była duża. Guza też nie będzie miał, bo skóra była przecież rozcięta, a opuchlizna zejdzie po paru dniach.
    Przytulony odetchnął. Nie chciał być teraz sam. Potrzebował przede wszystkim bliskości. Takiej prawdziwej. W końcu ktoś wiedział i zaakceptował, a nie jedynie uzmysłowił sobie, że jest Dręczycielem. - Twoja mi nie przeszkadza - wyszeptał opierając głowę o ramię lisołaka. Nie trwał tak jednak długo. Po prostu musiał obejrzeć jego rany! Usiadł na piętach i uniósł roztargany materiał do góry. Cztery potężne szramy krwawiły dosyć obficie, nawet jeśli były płytkie. To dobrze ukrwione miejsca. Wypadało to chociaż zabandażować, żeby materiał ubrań nie haczył o strupy. Spojrzenie Cienia pociemniało groźnie i przeniosło się na oczy Lisa. - Kąpiel. Natychmiast - wycedził i powoli wstał z łóżka. Kroczył ostrożnie, ale nie był na tyle słaby, by nie dać sobie rady z tak prostym zadaniem. Leżał z pół godziny. Wystarczy tego dobrego. Lis był zaraz obok, więc jak coś się będzie działo, to mu pomoże. Wywalił wszystko z wanny i opłukał ją. Rzeczy przesunął do sypialni w paru partiach, gdy gorąca woda wypełniała porcelanę, a łazienkę uspokajającym szumem. Olejki trzymał w szafce i wszystkie były na swoim miejscu. Wybrał lawendowy i drzewa herbacianego. Zmieszane ze sobą były dobrym środkiem na rany. Do wody też trochę ich dodał, by zapach dodatkowo koił też zmysły.
    - Chodź. Potem to opatrzę - powiedział już łagodniej, lecz nadal był zły. Głównie na siebie. Czemu on to robił?! To on powinien zostać rozorany przez jego pazury! Mógł chociaż coś podpalić albo rozwalić, ale odreagowywanie w taki sposób było niezdrowe! Będzie musiał z nim kiedyś porozmawiać, bo uczucia sprawiały Demonowi trudność. Usiadł na szafkach ciągnących się przez pół łazienki. Były niskie i pełniły funkcję ławy. Trzymał na nich ręczniki i przybory do golenia, ale poza tym miał dużo miejsca do siedzenia. Oparł łokcie na kolanach. Opieranie się o ścianę jakoś go nie kusiło. Plecy bolały i piekły.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 2 Listopad 2017, 22:17   

    Spojrzał w kierunku rudego lisa wtedy bolałoby o wiele mniej - nie przejmuj się, naprawdę jest cały - powiedział tylko mimo iż jego myśli były całkiem inne. Nie chciał bardziej martwić Dręczyciela. Już dość dziś wycierpiał i nie musiał przejmować się do tego jeszcze starym, durnym lisem. Przecież nie o to w tym wszystkim chodziło.
    Unikał wzroku ukochanego. Uszy miał położone, a ogon nawet nie chciał drgnąć. Był wyprany z emocji. Najchętniej zwinąłby się w kłębek pod kocem i rozpłakał, wiedział że musi być silny. Dla Gawaina. Dla jego Cienia. Nie mógł sobie pozwolić na takie chwile słabości. Musiał się nim teraz zająć. To on go poturbował więc był za niego odpowiedzialny. Nie pozwoli mu przecież na samotność, nie teraz. Widział jak bardzo mu zależy jak bardzo się bał, że demon od niego odejdzie. Kitsune bał się dokładnie tego samego. Nie mógł na to nic poradzić. Miał rodzinę, ale stracił ją w wypadku przez jakiegoś pijaczynę. Teraz miał Gawaina i nie chciał go stracić ani w podobny, ani w żaden inny sposób.
    - Łysina by Ci nie pasowała - uznał. Wiadomo, że jeśli by Keer kiedyś wyłysiał, to by go przez to nie zostawił, jednak to nie znaczyło, że podobałaby mu się nowa fryzura. Pocałował go delikatnie w skaleczone miejsce, jeszcze odrobinę krwawiło, jednak już nie było tak źle. Za chwilę się to ładnie zasklepi i potem pozostanie im czekać na całkowite wygojenie się tego.
    Westchnął cicho, słysząc o krwi. Może i sama krew mu nie przeszkadzała, ale przeszkadzało mu, że Lis w ogóle krwawił. Złapał rudzielca za nadgarstki, gdy ten zaczął odsuwać mu koszulę - to nic...naprawdę - wyszeptał. Nie chciał się jednak sprzeciwiać mu i cofnął ręce. Pomógł mu powynosić większą część. Gaw był w o wiele gorszym stanie niż Lis, więc lepiej, żeby nie nosił ciężkich rzeczy. Gdy wanna się napełniała, dorzucił jeszcze do pieca, żeby czasem nie zmarzli.
    Słysząc zaproszenie, zaczął się powoli rozbierać. Zdjął koszulę i spodnie oraz bieliznę. Nie wstydził się przed ukochanym. Zdjął też opatrunki, które jeszcze znajdowały się na jego torsie, a raczej ich resztki, bo je również rozorały ostre pazury. Wszedł ostrożnie do wanny i westchnął. Spojrzał na dziwnookiego - dołączysz do mnie? - zapytał z nutą nadziei w głosie. Nie chciał tu siedzieć sam. Domyślał się, że Keer będzie miał opory, żeby kąpać się z mężczyzną, ale może się przełamie. Skoro akceptował demona to jego wszystkie postacie, prawda?
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 2 Listopad 2017, 23:33   

    Nic już nie mówił na temat medalionu. Potem się nim zajmie. Taki dar był bezcenny, ale na co mu on, jeśli Demona zagryzłby Furbo. Widział, jak Furor się podkrada. Rzuciłby się mu na kark, by miażdżyć kości między zębami, dusić, a w końcu zabić Yako. I tak mieli szczęście, że nie rzucił się po tym na nich obu. Nawet gdy sytuacja się uspokoiła, zwierzę trzymało się od nich z daleka. Łypało nieśmiało wystawiając łeb za drzwi i tyle. Nawet o jedzenie się nie dopominał.
    - Mam dużo włosów, więc raczej mi to nie grozi - odparł i delikatnie wzruszył ramionami. Dopiero co go wyleczyli i znów był ranny. Chyba był na to skazany, ale godził się na to będąc z Yako. Ich związek choć krótki, już sięgał granicy zwanej popierdoleniem. Bili się i wyklinali od najgorszych, lecz w dziwny i pokrętny sposób to tylko go cementowało.
    Rzucił okiem na pozbywającego się odzieży ukochanego. Cały przód poznaczony szramami i zadrapaniami świadczył o jego stanie. Jego skłonność ku samookaleczeniu się zakrawała o masochizm, gdyby nie brak seksualnej przyjemności. Zrozumiałby to wtedy. A tak? Jego przypadłość może w przyszłości wymagać wizyty u specjalisty. Jeszcze latania po psychologach i psychiatrach mu brakowało. Nie może dopuścić, by doszło do terapii! Farmakologia zda się na nic, a leczenie mogłoby trwać dziesiątki lat. Muszę mu pomóc. Pokazać, że niczego mu nie brakuje. Że jest idealny, taki jaki jest. Zrobił wiele złego, ale czy można go winić? Ludzie sami go tak wychowali. Obsypywali podarkami. Zwierzęta są jak dzieci. Nie można im czegoś dać i potem nagle to odebrać. A on starał się dla nich. Też musiał jeść, nie wybrał energii sam.
    Nic. To zawsze było nic, prawda? Nie chciał być problemem, ot co. Gawain wcale nie rozpatrywał takich rzeczy w tej kategorii. Owszem, była to sprawa wołająca o pomstę do nieba i trzeba było natychmiast się nią zająć, ale dla niego mógł to zrobić zawsze. Ochrzaniał go, by zaradzić kolejnym wypadkom, by na siebie uważał. Głowę miał gorącą, więc wymagała ostudzenia. Demon nawet pomagał mu wynieść rzeczy, choć wcale o to nie prosił. Całym sobą pokazywał, jak bardzo zależy mu na nim.
    Spojrzał na wannę. Z Luci jakoś się pomieścili, ale z Lusianem? Nie mógł też powiedzieć, że się wstydzi, choć tak było. Nie perspektywy bliskości ich ciał, bo przecież już się z nim kochał... albo raczej pieścił, bo nie mógł nazwać tak wymuszonego aktu. Trudno o brak kompleksów przy kimś tak dobrze zbudowanym jak Lusian. Spuścił wzrok i wstał, by się rozebrać. Spodnie miał czyste, więc złożył je w kostkę i odłożył na bok. Jeśli Lis dobrze się przyjrzał, mógł zobaczyć świeże, jeszcze zaróżowione blizny na udzie. Tych też się wstydził. Jakoś nigdy nie chwalił się, gdzie i w jakich okolicznościach oberwał. Nic chlubnego. Spierdolił, więc miał pamiątkę. Nauczkę, by na drugi raz postarać się o jej brak.
    Wlazł do wanny, marszcząc brwi w wyrazie ulgi, jaką dawała niemalże gorąca woda. Zadrapania zapiekły lekko, ale czuł się o wiele lepiej. Nie wiedział tylko, czy da radę potem wyjść z niej sam. Nadal był na lekach. Uśmierzały ból, więc nie potrafił powiedzieć w jakim stanie będzie znajdował się za minutę lub godzinę. Siedział naprzeciwko Lusiana z nogami na boku, by jakoś się pomieścić. - Ładne będziesz miał blizny - skwitował wygląd lisołaka. - To głównie skóra. Mógłbym to zaszyć... ale nie wiem czy potrafię zrobić to na tyle równo, by zostały po nich tylko cienkie kreski. Poza tym... nie wiem, czy mam w ogóle nici na wszystkie cztery szramy! - parsknął na koniec. Chwilę moczył się w ciszy, zbierając się w sobie, by powiedzieć coś więcej. Nadal było mu głupio. - Naprawdę Cię przepraszam... - znów podkulił nogi. - Przeze mnie tak wyglądasz... - Nie zasługuję na Ciebie. - Nie raz byłem zakochany. Parę razy się udało, ale świat jest pełen mężczyzn. Czasem szedłem w odstawkę. Z różnych powodów. Ale parę razy sprawę spieprzył inny Cień. Widzisz... Senne Zjawy i my potrafimy powiedzieć, czy ktoś został wybrany przez Dręczyciela. Jednej ojciec wynajął jednego, by mnie sprawdził, ale jego zadanie skończyło się niezwykle szybko. Wystarczyło, że do niej podszedł. Dostawałem listy z pogróżkami, dopóki nie dałem sobie i jej spokoju. Drugiej powiedział ktoś z jej dzielnicy. Wiesz, nie była specjalnie dobrze sytuowana - snuł swoją opowieść i wylewał żale. Chciał wytłumaczyć, czemu to wszystko zatajał. - W Świecie Ludzi nie było lepiej. Mam oczy, jakie mam, ale od razu wiązano mnie z recydywą, więc odpadałem w przedbiegach. A nawet jeśli by mnie jakaś chciała, wytłumacz jej, czemu nie masz cienia... - zasępił się i spojrzał gdzieś w bok. - Niezły kanał, co? - parsknął jeszcze wesołkowato, próbując dodać sobie otuchy. Nie chciał niczyjego współczucia. Uciekał od emocjonalnego szantażu, póki mógł.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 3 Listopad 2017, 00:34   

    Czekał cierpliwie na decyzję ukochanego. Ułożył się tak, by rudzielec miał jak najwięcej miejsca dla siebie. To nie było to samo to łazienka w Norce czy w Willi, ale w tym momencie całkowicie wystarczyło. Posłał mu nieśmiały uśmiech, gdy jednak zdecydował się do niego dołączyć. Zauważył blizny na udzie oraz na ramieniu. Nic jednak nie powiedział, tylko zmarszczył brwi.
    Trochę był zawiedziony, że Cień usiadł do niego przodem. Ale nic po sobie nie pokazał. Zerknął niepewnie na swój tors i podkulił nogi by się zakryć - gomenasai - wyszeptał - nie musisz tego szyć i tak nie zostanie po tym nawet ślad - dodał jeszcze, uciekając na bok wzrokiem. Było mu głupio, że rudzielec znów musi się nim zajmować. Może i miał te osiemset lat, ale w takich sytuacjach czuł się jak dzieciak, który znów wlazł na drzewo i z niego zleciał, chciał jednak pokazać, ze jest dorosły i nie przyszedł od razu z rozwalonym kolanem. Nie wiedział jak to jest być dzieckiem, ale obserwował swojego syna, jak ten dorastał. Był naprawdę grzecznym dzieckiem, jednak i on potrafił przysporzyć kłopotów swoim rodzicom.
    Podniósł wzrok na kochanka, gdy ten zaczął go przepraszać. Spoglądał na niego uważnie, słuchając jego słów. Widział, że miał w życiu ciężko i nigdy nie podejrzewał, że tak nie było. Gaw nie wyglądał na kogoś kto był rozpieszczonym bogaczem. Mimo iż miał pieniądze, to nie wydawał ich na wygody, choć było widać, że lubi przynajmniej niektóre z nich.
    Westchnął ciężko i wyszedł z wanny bez słowa. Nie był poza nią jednak zbyt długo. Wrócił do wody, tym razem jednak znalazł się za Cieniem. Miał gdzieś co sobie pomyśli i jak zareaguje. Chciał go mieć jak najbliżej. Objął go od tyłu ramionami i przytulił do siebie, kładąc głowę na jego ramieniu - proszę zignoruj to, dobrze? - wyszeptał, bo Dręczyciel mógł wyczuć jak działa na Kitsune - chcę się Tobą nacieszyć, pozwól się poprzytulać - wyszeptał jeszcze, zamykając oczy. Trwał tak chwilę, póki znów się nie odezwał - przepraszam, że znów sobie zrobiłem krzywdę - powiedział spokojnym głosem - byłem w szoku, przez co bolało mnie serce. Nie tak mocno jak wczoraj ale i tak - zaczął tłumaczyć, nie wypuszczając rudzielca z objęć, jakby bał się, że zaraz zniknie - jest to dla mnie coś obcego i bałem się...tak bardzo się bałem, że chciałem zastąpić to innym bólem, takim, który znam - westchnął, przytulając go mocniej do siebie - naprawdę kochałem Natalie i Krissa - zaczął swoją opowieść - byłem w stanie zrobić dla nich dosłownie wszystko. Gdy ich straciłem, byłem wściekły. W szczególności, że nie byłem w stanie im pomóc, ani rozszarpać tego kto im to zrobił. Dlatego przelałem wszystko na papier, choć nie wszystko co widziałeś było prawdą. Ten pijak nadal siedzi w więzieniu, a ja nigdy mu nie wybaczę - Cień mógł poczuć jak coś spływa mu po ramieniu, ale skąd ta woda się tam wzięła? - byłem załamany ale jakoś doszedłem do siebie. A potem spotkałem Ciebie. Początkowo chciałem Cię tylko wykorzystać - przyznał - jednak potem zobaczyłem jak się troszczysz. Mimo, że spaliłem Ci mieszkanie, zawiozłeś mnie do domu i wezwałeś medyka. Zostałeś ze mną, zamiast mnie po prostu dobić i wrzucić do tego mieszkania - westchnął - zacząłem coś do Ciebie czuć. Nie chciałem Twojej energii, nie chciałem Cię do niczego zmuszać. Pierwszy raz czułem coś takiego. Nawet uczucie do Natalie nie było takie mocne - szeptał mu do ucha i pocałował go w bok szyi - dlatego przyrzekam Ci. Że jeśli ktoś mi Cię odbierze, będzie cierpiał tak bardzo, jak jeszcze nikt na tym świecie. Będę się nim bawił długo i z wielką ochotą. Nie pozwolę mu zbyt szybko zniknąć z tego świata - jego głos ani na chwilę nie zadrżał. Był całkowicie pewny tego co mówił. Nie żartował - tylko przy Tobie nie muszę udawać i też nie zawsze potrafię. Bez Ciebie nie mógłbym już żyć - odchylił jego głowę w bok - kocham Cię - wyszeptał i pocałował go gorąco.
    Nie wiedział czy to przez więź Gawaina czy to wszystko było całkowicie od niego, jednak nie dbał o to. Cień należał do niego i miał zamiar o niego dbać i zabiegać. Może sam nie mógł mu obiecać wierności, ale na pewno go nigdy nie porzuci. Będzie należał do niego, do końca swoich dni.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 3 Listopad 2017, 02:22   

    Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewał. Nie naciskał, by Yako zmienił zdanie. Rany były równe i płytkie. Poza tym każdy inaczej podchodził do śladów, które nosił na ciele. Dla jednych były chlubą lub ważną pamiątką. Brunet miał tatuaż, a skoro miał tyle lat na karku i jeszcze się go nie pozbył, to mógł należeć do grona takich osób. Do tego zakrywał się przed nim jak jakaś cnotka. Abstrahując od wszystkich przemyśleń, Cień naprawdę nie był pewien, czy ma dość nici by wszystko zszyć. Za to bandaży u niego nie brakowało. Leżały zwinięte w ciasne rulony w szafce nieopodal, czekając na swoją kolej.
    Gawain spojrzał za Lisem, gdy ten wyszedł z wanny. - Ej! Co- - zaskoczony podniósł głos, lecz urwał, gdy Yako wcisnął się za niego i przytulił. Spiął się czując erekcję na swoich plecach. To żeś mnie uspokoił. Odetchnął głębiej i przymknął oczy. Jednak w pewien sposób schlebiało mu to. Yako go pożądał i chciał. Nie potrafił sobie jednak wyobrazić, jakby to miało wyglądać. Jak on sam miałby wyglądać. Bo czy nie powinien być do tego... bardziej zniewieściały czy coś? Był cały okłaczony, kiedy brunet nie miał na ciele ani jednego włoska nie licząc głowy i ogona. Zawsze idealnie gładki, nawet na dole. Nawet golić się nie musiał. O czym ja kurwa myślę?! Przecież ja nigdy.... uhh... kogo ja oszukuję?
    Kolejne słowa lisołaka sprawiły, że przestał roztrząsać sprawę owłosienia i zaczął uważnie słuchać, co się do niego mówi. Serce ścisnął mu żal. Demon nie nawykł do miłości. Ba! Wierzył, że na nią nie zasługuje i nie potrafi kochać. Ale proszę, oto okazało się, że potrafi i nie wie, co z tym fantem począć. Wszystko, co mówił było wstrząsające, lecz nie przerywał mu ani na moment. Jedynie sięgnął za siebie i pogładził go po włosach, czując na sobie jego łzy.
    Więc facet żył. Siedział i czekał na dzień sądu. Oj, bo mógł być pewien, że kiedyś nadejdzie. Niech no tylko wyjdzie z więzienia. Choćby za kaucją, ale co to za problem? Jak można robić takie rzeczy? Wsiadać w takim stanie za kółko i kusić los?
    Uśmiechnął się lekko. Wykorzystać. On chciał go upolować, więc byli kwita. Za taką noc było warto. Wesołość przegoniło zmieszanie. Rozmowy o uczuciach były dla niego czymś nowym. Wcześniej tylko wysłuchiwał narzekań swoich wybranek, trwał przy nich i zazdrościł, że on nie ma takich problemów. Niski głos Lusiana był przyjemny i posyłał wzdłuż jego potłuczonych pleców ciarki. Rozchylił usta, cicho wzdychając, gdy usta lisołaka znalazły drogę do jego szyi. Prawie nikomu nie pozwał się tak obłapiać, że nieomal zapomniał jakie to cudowne, a już minęło trochę czasu od ostatniego razu. Zamruczał nisko, słysząc obietnicę. Dobrze było być otaczanym taką opieką.
    - Ja Ciebie też - wyszeptał w odpowiedzi i oddał pocałunek. Ich pierwszy prawdziwy. Ze świadomością, że już nie musi się kryć, było mu lżej na sercu. Mógł się w pełni cieszyć chwilami takimi, jak ta. Przerwał pocałunek. Był zbyt upajający, a on miał mu jeszcze wiele do powiedzenia. Nie był zwierzęciem, by przestawać zupełnie myśleć, gdy wybranek okazywał mu choć odrobinę uwagi.
    - Nie mów tak... o tym, że nie mógłbyś beze mnie żyć. Chciałbym, żebyś był szczęśliwy. Żywy. I nie chcę, żebyś przede mną udawał - ujął jego dłoń i przyglądał się lśniącym, ostrym pazurom, po czym zaśmiał się krótko. - Chociaż ostatnio średnio Ci to udawanie wychodzi. - poklepał go po dłoni - Nie masz też za co przepraszać. Wiem, kogo wybrałem. Gdy zasnąłeś u mnie, gdy pierwszy raz dane mi było zobaczyć tego Demona, to wiedziałem, że chcę z Tobą być. - uśmiechnął się do swoich myśli i wspomnień. - Zrobiłbym dla Ciebie to samo. Zawsze. Już raz straciłem rodzinę, Ciebie nie pozwolę sobie odebrać - powiedział poważnie. Niech no kto stanie między nami, to popamięta... jeśli będzie mógł. Uśmiech z miłego stał się okrutny. Zamierzał bronić Lisa do upadłego. Zbyt wiele strat przeżył, by znów na to pozwolić.
    Oparł się o lisołaka mocniej i otarł się o niego tyłem głowy, uważając na stłuczenie. Wyswobodził się z jego objęć i odwrócił przodem. - Myj się kochasiu - powiedział rozbawiony. Widział w jakim Demon jest stanie, ale nie komentował. Lekki rumieniec na jego twarzy mówił chyba wszystko. Zajął się wodą i mydłem. Na próbę sięgnął ku plecom - Ale z nimi będziesz musiał mi pomóc - stęknął. Wolał się nie ruszać, jeśli nie musiał, a bolało coraz bardziej. Wolał nie myśleć, co będzie jak się obudzi. Niech rano lepiej czeka na niego kawa i leki, bo będzie w podłym nastroju. - Odpracujesz swoje winy - sugestywnie spojrzał na niego spod jasnych rzęs. Boże, co ja robię? Znów go kuszę, nawet jeśli nie chcę takich rzeczy. Do reszty mi odbiło.
    Tylko jak walczyć? Nie mógł go zadźgać, to nie wróg. Nie mógł mu uciec, zbesztać go czy walnąć. Mógł walczyć z samym sobą, ale przegrywał. Akceptował Yako we wszystkich postaciach. Nie kłamał wymawiając te słowa, ale nie akceptował sam siebie. Nie wiedział nawet, czego mógłby chcieć ani jak powinien okazywać podobne potrzeby facetowi.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 3 Listopad 2017, 13:08   

    Wyczuł jak Gaw się spiął, gdy go do siebie przytulił. Nic jednak nie powiedział. Nie mógł na to nic poradzić. Normalne panował nad swoim ciałem, ale nie przy nim. Nie gdy byli sami i nie musieli udawać. Chciał, żeby Cień wiedział, jak na niego działa. Chciał, żeby wiedział jak bardzo go pożąda. Nie chciał go jednak wystraszyć. Ucieszył się więc, że rudzielec go nie odtrącił. Do tego pogłaskał go i znów zaczął się mazgaić. To naprawdę wiele dla Kitsune znaczyło. Takie małe gesty. Można by pomyśleć, że nic nieznaczące, ale jednak.
    Zamruczał słysząc wyznanie oraz czując, że Cień odwzajemnia pocałunek. Sapnął niezadowolony, gdy szybko to zakończył jednak nie powiedział nic, tylko słuchał go uważnie.
    - Nie wiem czy bym potrafił być szczęśliwy bez Ciebie. Mogę udawać, ale to nie będzie to samo - wyszeptał. Westchnął - przy Tobie nie umiem tak dobrze udawać, nie gdy jesteśmy sami - dodał i nieświadomie przycisnął swoje biodra do niego, jakby na potwierdzenie tych słów. Przy innych potrafił, ale nie przy tym konkretnym rudzielcu.
    Słysząc o demonie z jego snów zbliżył usta do jego ucha - domyślam się co mi się wtedy śniło, ale czy kiedykolwiek widziałeś co się stało po tym, jak ci wieśniacy do mnie przyszli? - zapytał mruczącym głosem. Często miał koszmar, jak wioska zbuntowała się przeciw niemu i postanowiła go zgładzić. Niestety doprowadziło to ich tylko do zagłady. Wioska była zamieszkiwana potem wielokrotnie. Nawet została zburzona i wybudowana na nowo, jednak zawsze stawała w płomieniach, gdy demon ponownie tam zawitał. Mieli zniszczyć jego świątynię, ale byli zbyt przerażeni. Mają szczęście, że są aż tak bardzo przesądni. Inaczej Yako chętnie by im przypomniał gdzie jest ich miejsce.
    Słysząc o rodzinie, otworzył szeroko oczy - je..jestem dla Ciebie jak rodzina? - zapytał niepewnie, wyraźnie tym zaskoczony. Tak bardzo chciałby, żeby to była prawda, ale wiedział, że to mało możliwe.
    Uśmiechnął się tajemniczo, gdy rudzielec się od niego odsunął. Widział rumieńce na jego twarzy. Podobały mu się. Wziął w łapy mydło i umył się porządnie, krzywiąc się jednak, gdy mydło dotarło do ran, ale nie powiedział nic. Musiał to wytrzymać, w końcu to tylko głupie szczypanie i nie było co alarmować ukochanego, że coś jest nie tak. To tylko głupie zadrapanie.
    - Pomogę - zapewnił. Gdy tylko sam się umył, znów znalazł się za ukochanym i zaczął delikatnie obmywać jego plecy. Był naprawdę czuły i delikatny. Uśmiechnął się szerzej i nachylił znów do jego ucha - gwarantuję, że będziesz zadowolony, tym razem już nie odpuszczę - wyszeptał i delikatnie przygryzł mu ucho -ale nie martw się, nie przekroczę granicy, którą wyznaczysz - dodał jeszcze. Wypuścił wodę z wanny i obmył ich jeszcze dokładnie czystą wodą, po czym wyszedł i zarzucił na ukochanego ręcznik. Bez pytania wyjął go z wanny i położył na łóżku, spoglądając na niego z delikatnym uśmiechem.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,14 sekundy. Zapytań do SQL: 9