• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Rdzawa Kamienica » Lokum Gawaina
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 4 Listopad 2017, 15:55   

    Oddychał głęboko. Na jego twarzy zagościła błogość i w końcu też i spokój. Uśmiechał się do ukochanego i gładził go po policzku - nie każdy to lubi robić, niezależnie od płci. A tym bardziej za swoim pierwszym razem - powiedział ze spokojem. Mówił cicho, Cień naprawdę go wymęczył. Mięśnie Kitsune drżały, był cały obolały ale nie chciał tego po sobie pokazywać.
    Uśmiechnął się zakrywając oczy ręką - cieszę się - westchnął. Sam nie wiedział czy kiedykolwiek było mu tak dobrze jak dziś. Nie pamiętał już dawnych czasów aż tak dobrze. Ale miał wrażenie, że jeszcze czegoś takiego nie przeżył. Nikt się tak dla niego nie poświęcił.
    Zaśmiał się krótko, słysząc o kąpieli - ale tym razem Ty będziesz mi musiał pomóc - przeniósł wzrok na ukochanego. W jego błękitno-fioletowych oczach lśniło szczęście. Uśmiechał się również, delikatnie.
    Prychnął słysząc jak nazwał go Cień i pokazał mu wrednie język. Na jego bocznej krawędzi faktycznie było widoczne rozcięcie bo jego kłach. Jednak nie było jakieś bardzo głębokie. Szybko się zagoi.
    Przytaknął głową, słysząc o czymś do picia. Dopiero teraz poczuł jak bardzo mu tego trzeba. Usiadł z cichym stęknięciem i przyjął szklankę - dziękuję - wyszeptał i upił od razu połowę. Westchnął z ulgą, gdy zimny napój schłodził mu przełyk.
    Spojrzał z Gawem, gdy ten wrócił do pracowni. Wydawał się znów spięty. Czy coś się stało? Przechylił głowę w bok i westchnął ciężko. Wstał i poszedł powoli za ukochanym. Zastał go na podłodze, siedzącego i zbierającego włosy. Stanął jak wryty, widząc to. Jego oczy zwilgotniały, ale uśmiechnął się. Opadł na kolana za dziwnookim i objął go ramionami - jestem dla Ciebie aż taki ważny? - zapytał spoglądając jak ten męczy się z lisią sierścią. Uśmiechnął się i po chwili całe rude futro zniknęło w niebieskich płomieniach. Zaczął pomagać je zbierać, nie przejmując się ani tym, że nadal jest nagi ani tym, jak obecnie wygląda i się czuje.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 4 Listopad 2017, 16:56   

    Drapieżny uśmiech znów zagościł na jego twarzy. Lis drżał. Wymęczył jego mięśnie ciosami i brakiem tlenu. - Trudno było się oprzeć, żeby całego Cię nie zjeść.. - mruknął. Zadziorny błysk w oku pokazywał, że mówi prawdę. Zrobiłby dla swojego żywiciela wszystko. Również to, o co nie prosił, a Gawain uznałby za konieczne. Lubił rozpieszczać Yako, a w zamian oczekiwał tylko bliskości i uśmiechu... oraz całkowitej wyłączności, bo Keer nie miał w planach dzielić się swym kochankiem z nikim. Najchętniej zaciągnąłby go przed ołtarz, ale to tylko głupi papier i para metalowych kółek. Prawdziwa miłość jest noszona w sercu, a nie na palcu.
    - Spokojnie, wszystko przygotuję. Tylko daj mi odsapnąć - powiedział sennie. Bursztyn utkwił w pięknym kolorze ciemniejącego nieba, jakie odbijało się w oczach Kitsune. Nie mógł się nie uśmiechnąć. Pomyśleć, że ktoś mógł cieszyć się z jego obecności tak bardzo! Że ktoś go chciał! Miał wrażenie, że odmłodniał i znów miał te dwadzieścia parę lat. Mógłby dla niego gwiazdy z nieba kraść!
    Zrobił naburmuszoną minę i złapał Yako za wystawiony język - Tylko bez takich! - zaśmiał się i puścił go. Rozcięcie było malutkie. - Bo na drugi raz zafunduję Ci knebel - dodał niższym tonem. Tylko jeśli zrealizuje groźbę, to kto go będzie prowokował?

    Siedział tak i rozdzielał włosy na dwie kupki, starając się nie oddychać zbyt głęboko, by przypadkiem ich nie zdmuchnąć, kiedy do pracowni wkroczył brunet. Cień zerknął tylko na niego. Chwila, czy on? Zerknął na niego jeszcze raz. Demon się wzruszył. A więc miał rację. Lis tylko gadał, że jest w porządku, a tak naprawdę czuł coś przeciwnego. Szkoda, że nie miał niczego innego pod ręką, ale nie chciał znów biegać po medykach i widzieć, jak Kitsune cierpi przez niego. Czym innym były zabawy w sypialni, a czym innym rany na ciele odzwierciedlające rysy na sercu.
    - Najważniejszy - powiedział stanowczo i pogładził Yako po ramieniu, po czym podskoczył, gdy ruda sierść niespodziewanie zajęła się błękitnymi płomieniami. - Mogłeś mnie ostrzec! - przymknął oczy i odetchnął, by się uspokoić. Buchający ogień pojawiający się zaraz pod opuszkami, był czymś nowym. Jak pojawiał się w piecach, kominkach, na palnikach to nie było nic dziwnego. To zwyczajowe miejsca bytowania ognia. Ale podłoga nim nie była! - Poprzednio parkiet też był ognioodporny, tak samo jak belki, ale okazało się, że to nie działa na Twój ogień. Kazałem to zmienić - parsknął rozbawiony, układając włosy w zgrabny kosmyk - Tych trzech robotników to nawet nie była połowa ekipy, która stała za remontem - zamknął skarb w metalowej osłonie i założył medalion na szyję. Wsparł się na prawej nodze i wstał ostrożnie. - Przygotuję kąpiel, tylko wezmę leki - spojrzał na Lisa przepraszająco. Padnięty na nic mu się nie przyda. Podszedł do torby, by wyciągnąć blister, zgasił świece i poszedł do sypialni. Tam wziął kolejną tabletkę i popił ją miętą. Zanim lek zadziała minie trochę czasu, ale sama myśl, że zaraz poczuje się lepiej, podnosiła go na duchu.
    Napełnił wannę i dodał tych samych olejków, co wcześniej. Jeśli było trzeba to pomógł Yako w kąpieli, ale sam nie wchodził już do wanny. Chciał wziąć tylko szybki prysznic i drugi raz umyć zęby. Wykorzystał ten czas, by poukładać parę rzeczy i obejrzeć swoje plecy w lustrze. Jutro będą fioletowe, ręczył za to. Uśmiechnął się. Wyglądał dziwnie. Od dawna nie widział się w lustrze, gdy był szczęśliwy. Jakby to był jakiś inny Gawain.
    Gdy tylko wanna była wolna, odłożył medalion na półkę i umył się znów dokładnie i wyciągnął piżamę z szafki. Dobrze, że trzymał ją tutaj. Wciągnął na siebie spodnie i zaopatrzył się w bandaże, olejki i gazę. Demonem zajął się w sypialni. Dokładnie namaścił każdą ranę i zabezpieczył całość. Będzie mógł spać spokojnie. - Nie ruszaj ran bez potrzeby. Jakby coś się z nimi działo, to masz to - dał mu dwie buteleczki - Zwalczą bakterie. Jak nie chcesz się moczyć w wannie, tylko wziąć prysznic, to po prostu smaruj się nimi i tyle - wytłumaczył i położył się, ciasno zawijając się w koc. Nie był brudny, ale mocno nimi pachniał. - Umm... jeśli chcesz, to otwórz okno. Duszno się zrobiło - uśmiechnął się szelmowsko i przymknął oczy. Próbował wytrzymać, aż Yako do niego dołączy, by życzyć mu dobrej nocy, ale film urwał mu się, gdy tylko jego myśli zawędrowały na inne tory.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 4 Listopad 2017, 18:16   

    Westchnął i uśmiechnął się. Gaw naprawdę się dla niego poświęcał, mimo iż nie musiał - nie spieszy się - przyznał łagodnie. Uniósł jedną brew, gdy rudzielec złapał go za język i wywrócił oczami rozbawiony jego słowami. Oblizał się, gdy w końcu go puścił - mniam - wyszczerzył się wrednie, bo na języku pozostał smak ukochanego.

    Zamruczał zadowolony słysząc wyznanie oraz czując głaskanie na ramieniu. Zaśmiał się - gome, następnym razem uprzedzę - obiecał i pomagał ukochanemu. Spojrzał na niego, gdy ten zaczął opowiadać o podłodze - i jak to teraz rozwiązali? - zapytał zaciekawiony. Nie miał zamiaru sprawdzać czy jest to lepsza metoda czy nie. Wtedy go poniosło, a gdy tak się dzieje, to nie myśli o tym, żeby coś podpalić tylko chce wszystko zamienić w popiół. Dlatego działa mocą na całej powierzchni przedmiotu, który chce spalić. Co prawda i tak z trudem udało mu się oszczędzić książki i ubrania, ale i tak było strasznie dużo strat.
    Westchnął smutno - przepraszam, że przysporzyłem Ci tyle problemów, zaraz na początku znajomości - westchnął.
    Gdy skończyli, spojrzał na medalion - zwiąż je jakąś gumkę, jeśli nie chcesz, żeby znów się rozwiały - powiedział spokojnie. Sam związał pukiel Gawa. Przecież medalion może spaść przez przypadek i co wtedy? W ten sposób można je zabezpieczyć przed tym.
    Przytaknął Gawowi, gdy ten powiedział, że idzie przygotować kąpiel. Wstał z trudem i podszedł do zakupów. Rzucił lisowi smakołyka oraz zabawkę - masz futrzaku - powiedział i poszedł za ukochanym.
    Starał się umyć szybko i samodzielnie. Wszystko go bolało, ale starał się nic nie pokazywać. Jakoś mu się to udało. Wyszedł z wanny podpierając się o ścianę i wziął ręcznik oraz medalion, który od razu powiesił sobie na szyi. Widząc, że Gaw też chce się umyć, wyszedł z łazienki, aby dać mu trochę prywatności.
    Poszedł do swojej torby i wyciągnął z niej jakieś spodnie oraz bieliznę i usiadł ciężko na łóżku. Musiał poczekać aż rudzielec się nim zajmie - dobrze, dzięki - westchnął. Widział jaki Gaw jest zmęczony. Ubrał się i już miał położyć do łóżka, gdy Keer wspomniał o oknie - już otworzę - powiedział łagodnie.
    Gdy wrócił zastał już kochanka śpiącego. Westchnął i ucałował go w skroń - oyasumi - wyszeptał i ułożył się obok. Gładził go długo po włosach i przyglądał mu się. Jakoś sam nie mógł zasnąć. W końcu nie potrzebował, ale tak bardzo był obolały...
    Po kilku godzinach po prostu wstał i poszedł zrobić kawę. Postawił ją na stoliku obok łóżka i wrócił do kochanka. Położył się znów obok, ale tym razem prawie od razu odpłynął.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 4 Listopad 2017, 20:09   

    - Ciesz się, że trzymałem w ręku mięciutkie włosy, a nie ostry nóż - zaśmiał się chrapliwie. Yako uwielbiał kawały i swawole wszelkiej maści. Straszył, wrednił się i dokuczał, gdy tylko miał okazję, ale Gawainowi to odpowiadało. - Ponoć wpletli w drewno zaklęcie, jeśli wierzyć im na słowo. Choć mam wrażenie, że większych zniszczeń dokonała temperatura niż same płomienie - zastanawiał się głośno nad dokładną naturą mocy bruneta. Chciał, by jego lokum było jego małą twierdzą. Okna miał od ulicy. Niby niezbyt bezpiecznie, ale latarnia była blisko i każdy włamywacz musiałby ją stłuc, nim zacząłby się dobierać do środka. Poza tym okna zostały zakratowane. Gawain wiedział, jak je otworzyć. W razie włamania kupią mu trochę czasu. No i miał jeszcze Furora, gdyby ktoś zamiast okien wybrał drzwi.
    Na przeprosiny, poklepał go po ręce. - Nie winię Cię - odparł z uśmiechem. Gdyby nie spalone mieszkanie, zamknąłby drzwi za Luci i tyle zostałoby z ich znajomości. A tak? Pojechał z nią do jej domu. Lawina ruszyła, a gdy w końcu zeszła, odnalazł się tutaj, z Lusianem przy boku. Nie cofnąłby czasu. A nawet jeśli, to zrobiłby wszystko dokładnie tak samo. Ich początki nie były łatwe i proste, ale obaj byli skomplikowanymi osobami z ciężkim bagażem doświadczeń.
    - Tak, ale to jutro. Musiałbym znaleźć sznurek lub wstążkę, a nie mam pojęcia, gdzie to wszystko posiałem - przyznał bez bicia. Remont skończony, został burdel do posprzątania. Księgi, zielniki, ciuchy i reszta kramu nadal walała się w sypialni i łazience.
    Furor złapał smakołyka i spałaszował go ze smakiem, a potem obwąchał zabawkę i pacnął ją łapą, jakby nie wiedział do czego służy. Obwąchał ją dokładnie i delikatnie wziął do pyska. Zamerdał ogonem. To było to! Super! Zaczął wesoło brykać, dumnie trzymając głowę w górze. Furor dostał zabawkę!
    Demon musiał być wykończony, bo aż podpierał się o ścianę. Jutro wszystko będzie go bolało, ale nie powinien być roztrzęsiony. To minie. Ważne, że nic mu nie było i został opatrzony. Gawain nawet nie słyszał, kiedy brunet otworzył okno.
    Spał jak zabity. Leki i regenerujące się ciało wymusiło na nim głęboki sen. Do tego przy Demonie czuł się bezpiecznie i nie musiał być stale czujny. Gdy był jeszcze sam, pozwalało mu na to towarzystwo butelki whiskacza lub ginu. Bez niej budził go każdy szmer i szelest. Czasem zasypiał przy muzyce. Wstawał tylko po to, by puścić płytę od nowa.

    Obudził go nieludzki wrzask, bo w istocie nie należał on do kobiety czy mężczyzny. No, do samca raczej. To Furor się darł, jakby go ze skóry obdzierali. Miał skubany szczęście, że było późno, bo Keer serio zdarłby z niego to rude futro. - Kurwa... no nie pośpisz. Co tam się odpierdala? - wymamrotał do siebie, przecierając dłonią twarz i usiadł. A raczej usiadłby, gdyby nie plecy, które bardzo, ale to bardzo nie chciały się dziś wyginać. Sztywno wypełzł z wyra i poszedł zobaczyć o co tyle krzyku.
    Powitały go pióra. Mnóstwo piór, plus Furor z poszewką na łbie. Wygryzł w niej dziurę, przez którą wystawał pysk i z jakiegoś powodu nie potrafił się z niej uwolnić. Nawet gdy co jakiś czas zatrzymywał się i próbował zdjąć ją trąc łapami o głowę. Dusić się nie dusił, ale coś mu utrudniało pozbycie się najeźdźcy. - Aleś wybaranił. Furor! - mruknął i zawołał miło Furbo. Nie było potrzeby go teraz straszyć. A jednak wołanie go było błędem. Teraz przerośnięty lis nie wiedział, skąd dochodzi głos Cienia, więc obracał się wokół własnej osi przy regale w pracowni i strącił jeden garnek. Z łoskotem upadł na podłogę. Gawain natychmiast zamknął za sobą drzwi - Pół kamienicy obudzisz, wariacie! - syknął i dopadł do zwierza, który zaskomlał żałośnie. Keer przytrzymał go między nogami i sięgnął do pyska. No i proszę. Sprawa się wyjaśniła. Wokół kłów złodziejaszka owinęły się nitki i ciągnęły go za nie, gdy ten chciał się wyswobodzić. Gawain szybko go uwolnił i dał mu uciec do jego legowiska. Gdy chciał wrócić do sypialni, Furor zaczął na niego warczeć i nastroszył się cały. Wyraźnie bał się poszewki, więc Cień po prostu rzucił ją za siebie, co wyraźnie uspokoiło jego podopiecznego. Przyklęknął i wyciągnął w jego stronę otwartą dłoń - No już. Nie bój się - szepnął czule i pogłaskał go, gdy tylko mu na to pozwolił. Usiadł przy nim. - Co oni tam z tobą robili? - westchnął smutno i gładził Furora, który nadal drżał i popiskiwał cichutko.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 4 Listopad 2017, 21:19   

    - Sprytne - powiedział - i masz rację. Temperatura moich płomieni znacznie przekracza temperaturę normalnych, dlatego mogę spalić prawie wszystko co jest w stanie się spalić i nie mam problemów z podpalaniem świeżych czy nawet wilgotnych roślin - co oczywiście nie znaczyło, że lubił to robić. Na poklepanie po ręce tylko się uśmiechnął i przytaknął, że jutro poszukają czegoś do związania włosów - jak co to powinienem mieć coś w Norce, więc nie musisz szukać na siłę - powiedział łagodnym głosem.
    Uśmiechnął się jeszcze widząc jak Furor zaczyna ganiać z zabawką. Naprawdę się z niej ucieszył. Choć wydawało się, że początkowo nie za bardzo wiedział co z nią zrobić. Co ten psiak musiał przejść...

    Ledwo zasnął, a już go coś budziło. Ile spał? Kilka minut? Nawet nie. Zerwał się do siadu, słysząc zawodzenie, ale tylko skulił się mocno z bólu. Siedział tak chwilę, nasłuchując. Furor skowyczał, ale nie były to odgłosy bólu, tylko strachu. I to takiego wpojonego.
    Demon odetchnął głęboko i wstał niepewnie. Poszedł do pracowni i nasłuchiwał. Gdy lis się uspokoił, wszedł ostrożnie do środka. Widział jaki jest roztrzęsiony. Spojrzał na poszewkę pod swoimi nogami. Zmarszczył brwi. Widać każdy tutaj miał niezbyt przyjemną przeszłość.
    Spoglądał na rudzielce - Gaw, masz kawę na stoliku przy łóżku - powiedział i zabrał miskę na jedzenie dla Furbo i ją napełnił - jak wypijesz to pójdziemy do mnie. Myślę, że Furor potrzebuje spędzić z Tobą trochę więcej czasu, a nic tak nie zacieśnia więzi jak zabawa - uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Oparł się o ścianę wzdychając cicho, po czym poszedł do swojej torby. Musiał znaleźć jakieś ubrania. Spodnie jeszcze się nadawały, jednak koszula była do wyrzucenia. Wziął więc sportowy tank-top. Siniaki i tak zakryje kurtką, przynajmniej te na ramionach. Ubrał się i czekał na decyzję Dręczyciela.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 5 Listopad 2017, 15:31   

    Siedział tak sobie z Furorem, gdy zajrzał do nich Yako. - Dzień dobry - rzucił do niego i przeciągnął się lekko. - Mam nadzieję, że nie nażarłeś się piór - zwrócił się jeszcze do zwierza, po czym puścił go i wstał. - Dziękuję - natychmiast rozchmurzył się na wzmiankę o kawie. Zimna czy ciepła, nie ma znaczenia. Ważne, że świeża! O tak! Chodź do mnie kubeczku. Wyszedł z pracowni zaraz za Yako, by nie niepokoić Furora podczas posiłku.
    Demon był jakiś nieswój, a jeszcze przed chwilą się uśmiechał. Co on ma z tymi lisami. Każdy zazdrosny o drugiego, boczył się i fuczał pod nosem, czemu to on nie dostaje tyle uwagi. Pogładził Lusiana po rozczochranych włosach i zamknął odrobinkę uchylone okno. - Pójdziemy jak odpoczniesz. Wyjdę tylko z Furorem na moment, bo narobił już dość bałaganu - powiedział, uśmiechając się tajemniczo. Zanim brunet zdążył założyć na siebie tank-top, miał doskonały widok na siniaki, ugryzienia i zadrapania, jakie zarobił od niego wczoraj. Na kości jarzmowej miał małego strupka i delikatną opuchliznę wokół niego. Za to szyję i bark powinien zakryć, gdyż były całe fioletowe. Nie było mowy, żeby nic go nie bolało.
    - Chciałbyś coś dobrego na śniadanie? Skoro już muszę wyjść, to równie dobrze mogę skoczyć do sklepu na rogu, a potem i tak będę sprzątał. Szkoda dobrego pierza - grzebał po szafach i w łazience, by znaleźć coś do ubrania. Niech się Yako śmieje z jego swetrów, ale zawsze miał je pod ręką. Niewyprasowane wyglądały niewiele gorzej od tych, które zaliczyły spotkanie z żelazkiem. Jeszcze trochę i będę musiał załatwić jakąś pomoc. Prasowanie, pranie, gotowanie, sprzątanie. Robi się tego za dużo, gdy wolny czas wypełnia mi Yako i Furor.
    Dorwał zwykły czarny golf, spodnie wczorajsze, lecz nadal w porządku, a bieliznę trzymał w łazience, więc tylko dawała lekko dymem, ale była czysta. Zanim się ubrał, ogolił się jeszcze sprawnie. Na porządną brodę z prawdziwego zdarzenia musiałby się naczekać i napracować. Włos miał raczej rzadki. Nie wspominając już o tym, że wyglądałby w niej jak kapitan Rdzawobrody. I była to wielce niehigieniczna rzecz - Arrr!
    Obmył twarz i utensylia, osuszył się delikatnie ręcznikiem i ubrał. Oparł się o framugę i spojrzał na swojego ukochanego. - Umm... nie będzie Ci w tym zimno? - zagadnął, sięgając po medalion, który wpuścił pod golf i upił parę porządnych łyków kawy. Westchnął zadowolony. Usłyszał ciche skrobanie do drzwi jadalni, więc Gawain wpuścił Furora do środka. Oblizywał się z zadowoleniem i merdał ogonem, ale zaraz obrócił się w drzwiach i wrócił do pracowni. - Obawiam się, że on już nie może czekać, więc albo idziesz ze mną, albo składaj ostatnie zamówienia! - zawołał do Yako, ubierając buty i płaszcz. Co rusz musiał odsuwać pchającego się na niego Furora. - Tak, ja też idę! - syknął i spojrzał mu prosto w oczy. Furbo natychmiast zamarł i patrzył się na niego. Wyciągnął otwartą dłoń nad jego pysk - Siad - rzucił, na co rudzielec podskoczył lekko, by dotknąć jego dłoni nosem. Gawain powtórzył komendę i tym razem Furor już się nie droczył, tylko grzecznie plasnął ogoniastym tyłkiem o podłogę. W nagrodę dostał drapanko za uchem i został wypuszczony na zewnątrz. Keer wziął jeszcze swoją torbę i zależnie od tego, co wybrał jego ukochany, puścił go przodem lub pożegnał się krótko.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 5 Listopad 2017, 21:44   

    Skinął mu głową na powitanie. Uśmiechnął się delikatnie, gdy zobaczył jak Cień od razu się rozchmurza, słysząc o kawie. Był zazdrosny o nowego futrzaka i chciał to ukryć, ale chyba nie najlepiej mu to wychodziło. Spojrzał na niego, gdy go pogłaskał po głowie - nic mi nie jest - burknął tylko. Nie musiał się nim aż tak przejmować, przecież był tylko trochę posiniaczony, co nie znaczyło, że nic go nie bolało. Ale przecież nie był małym dzieckiem. Już nie takie rzeczy przeżył, a żył już dość długo, by samemu sobie poradzić z kilkoma siniakami i zadrapaniami. Było jednak widać, że jego ciało jest wymęczone i to dość solitnie. Keer naprawdę wiedział co robić. Demon jednak bardzo nie chciał pokazywać słabości, ani tego że się źle czuje. Jak już skończą ze sprzątaniem i remontami obu miejsc, to wtedy sobie odpocznie.
    Gdy się ubierał, skrzywił się jednak nic nie powiedział. Do tego stał akurat tyłem do ukochanego więc ten nie powinien nic zauważyć - pójdę z Tobą - odpowiedział na pytanie o śniadanie. Sam nie wiedział czy miał na coś ochotę czy też nie. A spacer dobrze mu zrobi, przynajmniej się przewietrzy trochę. Na sprzątanie tylko skinął głową. Pomoże Gawowi, bo co innego miałby robić? Leżeć i mu się przyglądać? Ostatnio tak robił, a i tak go nosiło choć wtedy nie mógł za bardzo chodzić, a teraz? To już była zupełnie inna historia.
    Czekał cierpliwie, aż Dręczyciel się ogarnie. Poszedł się też napić wody, bo strasznie go suszyło. Wzruszył ramionami, co nie było chyba najlepszym pomysłem bo syknął cicho - nie mam nic cieplejszego - przyznał naburmuszony, garbiąc się lekko. Nie brał nic takiego, nie myślał za bardzo wtedy. Założył tylko jeszcze szalik na szyję, głównie po to, żeby ukryć siniaki, ale również by ochronić się przed zimnem. Owinął się nim dokładnie, zakrywając też usta, oraz założył rękawiczki. Przez zmęczenie oraz to, że był cały obolały przez też o wiele bardziej czuły na zmiany temperatury, a ta przecież będzie teraz spadać, skoro zbliża się zima i to wielkimi krokami.
    - No przecież mówiłem, że idę! - odwarknął. Sam założył też buty i wyszedł za Gawem puszczony przodem. Zerknął na rudego lisa, ale nic nie powiedział. Musiał odetchnąć trochę powietrzem, że ochłonąć do końca po ich zabawach. Może faktycznie kupi sobie coś do przekąszenia, może jakieś orzeszki do chrupania w trakcie sprzątania. Coś na pewno, ale jeszcze nie miał pojęcia ani gdzie Cień go zaprowadzi na ten spacer z lisami, ani jakie sklepy będą w tym miejscu. Co prawda wspominał o sklepie za rogiem, ale kto go tam wie.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 6 Listopad 2017, 16:38   

    Świeże, chłodne powietrze przegoniło resztki senności i poprawiło mu humor, nawet jeśli powrót do mieszkania łączył się z jego porządkowaniem. Tak jak mówił, najpierw poprowadził ich do sklepu za rogiem. Zwykły spożywczy, jakich wiele, zaspokajający podstawowe potrzeby tych mieszkańców Mrocznych Zaułków, którzy jedli inne rzeczy niż sny. Świeże, ciepłe bułeczki, owoce, warzywa. Suszone mięso wisiało w pęczkach, w beczkach leżały zasolone ryby i kwaszona kapusta. Pod szklanymi przykryciami mieściły się piramidki kolorowych słodkości. Dla każdego coś dobrego.
    Gdy Yako zaopatrzył się w co chciał, zabrał ich kawałek dalej od zabudowań i pozwolił Furorowi pobiegać sobie po skwerku i potarzać się w liściach. Zniknął na moment całkowicie i pobiegł gdzieś, by się załatwić. Skubany zawsze tak robił, ale przynajmniej nie zostawiał nieczystości na środku ścieżek i ulic. Po prostu bał się, że ktoś go wtedy zaatakuje. Taki psi odpowiednik gapienia się na właściciela z tym, że on obserwatorów sobie nie życzył. - Uhh... jeszcze trochę i spadnie pierwszy śnieg, a wtedy oślepnę już całkowicie - marudził pod nosem, którego czubek wściubił w kołnierz płaszcza. Znowu będzie musiał łazić w przyciemnianych goglach. Przynajmniej były ocieplane, więc na odmrożenia narzekać nie mógł, lecz nie była to przyjemna perspektywa.
    Chętnie spacerowałby tak pół dnia, ale Yako wziął ubrania, jakby spodziewał się co najmniej dwudziestu stopni powyżej zera. W lisiej postaci chłód nie dokuczałby mu tak bardzo. Widać dziś nie chciał rozstawać się z przeciwstawnymi kciukami. Dlatego Gawain postanowił, że czas wracać. Zawołał tylko na Furora i ruszył w drogę powrotną.

    Ciepłe wnętrze powitało ich zmarznięte palce, uszy i nosy. - Nie pal piór. Wolę je zebrać i wsadzić do poduchy - rzucił, zdejmując buty. Rudy zwierz śmignął mu między nogami szybciej niż wypuszczona strzała i porwał swoją zabawkę. Gawain zignorował jego zachęty do wspólnej zabawy. Na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz chciał ruszyć z tym koksem. Uwolniony z rękawic i przepastnego płaszcza, zaczął zbierać pióra do poszewki, więc Furor się zmył. Dziesięć minut i było po krzyku. Następnie zajął się układaniem ksiąg i rozdzielaniem rzeczy na trzy sterty. Te dobre, do umycia i skazane na zsyłkę do śmietnika. Dużo rupieci już wywalił, ale zaczynało się ich trochę zbierać w głowie Cienia, dlatego sięgnął po kartkę, pióro i kałamarz, by sporządzić listę, by uzupełnić wszelkie braki. - Powiedz, mógłbym znowu zamówić zakupy na twój adres w Świecie Ludzi? Na zbieranie ziół jest już za późno, a tam mają ich pod dostatkiem. I są tańsze, a jeśli chcę rozkręcić trochę interes, to muszę mieć z czym pracować. Mógłbym zostawić kasę tej twojej gosposi i by to odebrała, co? - powiedział, siedząc na podłodze oparty o fotel w sypialni i bazgrząc na kartce, którą zapełnił już do połowy drobnym pismem. Furor podszedł nieśmiało i obwąchał rzeczy. Znalazł sobie drugą zabawkę. Jakąś starą, zdartą na czubku łyżkę. Keer uśmiechnął się na ten widok - No daj ją. Daj - wyciągnął dłoń. Furor wahał się minutkę, ale oddał. Cień położył ją na ziemi i mocno od siebie odepchnął. Zwierz zadowolony ruszył za nią w pościg i przyniósł ją z powrotem. Gawain pisał więc i co jakiś czas posyłał łyżkę wgłąb mieszkania.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 6 Listopad 2017, 19:31   

    Zadrżał, gdy tylko wyszli na zewnątrz. Robiło się coraz zimniej, a on naprawdę nie miał nic cieplejszego do ubrania. Nie wziął nic z domu, tylko to co miał w torbie, a nic ciepłego tam niestety nie było.
    Schował nos w szaliku, a ręce w kieszeniach spodni i szedł lekko zgarbiony. To że był ranny wcale mu nie pomagało. Co prawda mniej go bolało, póki nie zaczął lekko drżeć. Nie marudził jednak, taki spacerek mu nie zaszkodzi. Najwyżej będzie miał katar.
    W sklepie kupił sobie słodką, ciepłą bułeczkę z brzoskwinią oraz jedną z czekoladą. Wyszedł ze sklepu i od razu ruszył za rudzielcami.
    Uśmiechnął się pod nosem, słysząc o śniegu - zależy jak często będziesz wychodził i o jakiej porze. Przecież w nocy i tak jest w miarę ciemno - zagadnął Cienia, przełykając kolejny kęs pieczywa. Wzrokiem śledził gdzie podział się Furor.
    Przestępował z nogi na nogę, żeby choć trochę się ogrzać. Wszystko go bolało więc wolał uniknąć zmian. Mógł pokryć się futrem ale rany i bandaże mu to utrudniały. Na zarządzenie o powrocie przytaknął ochoczo głową. Marzył teraz o ciepłej herbacie, a najlepiej też o kąpieli, ale wolałby się rozwalić w swojej wielkiej wannie.

    - Nie mam zamiaru nic palić...wbrew pozorom to nie jest mój sposób na sprzątanie - powiedział, odwieszając kurtkę. Zdjął buty i od razu poszedł do pieca, by dodać do niego drewna i napalić porządnie. Serio był zmarznięty.
    - Pójdę zrobić coś do picia, chcesz coś? - zapytał i jeśli rudzielec złożył jakieś zamówienie, przygotował też wybrany napój dla niego. Sobie zaparzył herbaty i dodał do niej soku malinowego. Tak żeby trochę się uchronić przed przeziębieniem.
    Gdy tylko się ogrzał spojrzał co robi Gospodarz - pomóc Ci? - gdy tylko Gaw się zgodził, zapytał co ma robić.
    Przeniósł garnki do pracowni, potem je umyje z popiołu. Lepiej się zabezpieczyć. Zaczął powoli wynosić wszystko z łazienki i odkładać na wskazane przez Cienia kupki. Przeglądał też z zaciekawieniem co też rudzielec ma u siebie w domu. Ostatnie jego wizyty nie dawały mu takiej możliwości.
    Popijał herbatę i pomagał kochankowi. Słysząc pytanie, przeniósł wzrok na niego - jasne że możesz, nie musisz nawet pytać - powiedział spokojnie - to w końcu też Twój dom i jedyne o co bym prosił o to by nie robić tam imprez bez mojej wiedzy- dodał jeszcze i wrócił do porządkowania. Ubrania wszystkie składał, niezależnie od tego czy się do czegoś nadawały czy nie. Tak będzie je łatwiej ogarnąć i się nie pomieszają niż jakby nie rzucać po prostu na kupki tak luźno.
    Na Furora zerknął tylko po czym odwrócił się i pracował dalej w ciszy, chyba że Cień go o coś zapytał. Nosił rzeczy i jeśli tylko Dręczyciel chciał, żeby coś już gdzieś poukładać, to odkładał to na wskazane miejsce. Bólem się nie przejmować, choć nie można było powiedzieć, ze ten mu nie dokuczał.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 6 Listopad 2017, 20:36   

    Zerknął na Yako wcinającego bułki i zaszurał butem - Ciemno, ciemno... Wiesz jak się to świeci? Najgorzej jest przy roztopach, gdy śnieg pokryje cienka warstwa lodu. Odbija wszystko, oszaleć można - w jego głosie pobrzmiewała irytacja i bezsilność - Nic tylko miotacz ognia wziąć i wszystko to w cholerę roztopić. Znowu będę musiał zapierdzielać w goglach, jakbym się na narty szykował - mruknął jeszcze, po czym posłał lisołakowi rozbawione spojrzenie. - Będę wyglądał jak alpinista! - uśmiechnął się głupkowato. Cały w ciepłym futrze, obwinięty jak Eskimos. Tylko czubek nosa mu wystawał i jego blade, zaróżowione od mrozu policzki. Na dłuższe wyprawy brał nawet narty śnieżne. Już nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio miał okazję polować w środku zimy.

    Przystanął i pokręcił głową - Wiem, że pozory mylą, ale też mam poczucie humoru - uśmiechnął się lekko. Bawiły go takie przekomarzanki. Wcześniej to Lis wyśmiewał wszystko, co robił. Jego ubiór, mieszkanie w piwnicy i to jaki bywa narwany. Chyba mógł czasem się mu odwdzięczyć, nie?
    Przyłożył końcówkę pióra do ust, zastanawiając się, czego chciałby się napić. Miał ochotę na smaki późnej jesieni i zakończonych zbiorów. - Hmm... miętę z łyżką dżemu z jarzębiny i miodem - powiedział w końcu, gdy w głowie prześledził, co jest w spiżarce. Znów odepchnął od siebie łyżkę.
    - Dziękuje. Tylko jeśli masz siły - odrzekł poważnie, patrząc we fiołkowe oczy Yako i upijając łyk mięty. Była idealna. Brunet nie mręczał, ale Gawain dostrzegł jego zmęczenie. Gdy kartka została zapełniona, odłożył pióro i tusz na parapet, by Furor niczego nie pobrudził. Pierwsza połowa za nimi, teraz trzeba to porozkładać. Rzucił okien na listę, nim odłożył ją na fotel. Same ampułki, zlewki, słoje. Szkło, które do tanich nie należy.
    Cień zaglądał do każdej księgi i rozkładał je na kolejne stosy. Zabrał pierwszą partię - Weź resztę i chodź - rzucił do Demona i przeszedł do pracowni. Położył księgi na biurku i zaczął układać je na półce w tylko sobie znanym porządku. Duża ich część została zaszyfrowana. Niektóre zawierały dziwne symbole, których po zliczeniu było więcej niż liter w alfabecie. Inne zawierały rzędy liczb i dzielących je dwukropków oraz myślników. Były też opasłe zielniki z opisami, lecz pismo nie pasowało do Gawaina. Było delikatne, kobiece. Książki pozostałe w sypialni rozłożył na półeczkach nad łóżkiem. W większości zwykłe powieści i nowele, a między nimi podręczniki i przewodniki różnego rodzaju.
    Wszelkie smarowidła do broni dołączyły do kuszy i sztyletu w szafie, podobnie jak kilka narzędzi do skóry. Brudne ubrania wrzucił do wanny, którą zatkał i zaczął napełniać. Nasypał do niej proszku, nie szczędząc go zbytnio. Niech się namaczają. Mapy wylądowały na szafie. Tym, co wyróżniało kram Gawaina, był prawie całkowity brak nieprzydatnych drobiazgów i pamiątek. Nie miał portrecików, zdjęć, koralików i innych dupereli. Jeśli coś miał, to tego używał. Jedynym wyjątkiem był medalion oraz sennik matki, który został w Norce.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 6 Listopad 2017, 21:26   

    Wywrócił oczami - jak użyjesz miotacza wszystko się roztopi, zamieni w lód i w ogóle będzie wszystko świecić - znów pokazał mu język, tym razem jednak pilnował, żeby rudzielec go za niego nie złapał - będziesz moim eskimoskiem i będziesz całował się ze mną zimnym noskiem? - zaśmiał się, słysząc o alpiniście. Sam nigdy się jakoś specjalnie nie ubierał. Gruba kurtka z futrzastym kapturem, wysokie, ciepłe buty, rękawiczki (choć nie zawsze), szalik. Nie lubił czapek, a w Świecie Ludzi zakładał nauszniki. Na te lisie radary raczej nie można było za wiele poradzić.

    Spojrzał na niego wyraźnie zaskoczony - serio? - otworzył szeroko oczy i patrzył na niego z niedowierzaniem. Nagle jednak poczochrał go po ryżych włosach i zaśmiał się. Zaskoczyło go ale już tak naprawdę zamówienie jego ukochanego. Nic nie mówił oczywiście naparzył mięty. Po prostu nie sądził, że Gaw lubi takie rzeczy. Jednak dżemy też jadał, choć raczej jako dodatek do herbaty niż do chleba. Uśmiechnął się na to ciekawy czy jakby on zrobił coś z owoców to czy Cień byłby skłonny tego spróbować czy raczej nie. Będzie musiał kiedyś sprawdzić w końcu sam miał w domu pełno takich tworów. Szkoda by przecież było, żeby te wszystkie owoce w jego ogrodzie się zmarnowały.
    Co jakiś czas demon musiał przystanąć i dać odpocząć mięśniom. Jak sam nie był zmęczony to jego mięśnie wołały o łózko. Ale przecież jeszcze została jego norka do wysprzątania, a następnego dnia mieli przyjść ci goście od remontów. Nie może im pokazać takiego syfu. Krew, liście, sierść i bóg wie co jeszcze tam znajdzie.
    Gdy już wszystko zostało przeglądnięte, wziął wskazane książki i poszedł za rudzielcem. Położył je na biurku i tylko podawał odpowiednie tomy. Sam nie wiedział jaki system przyjął Cień do układania tego i jakoś nie dopytywał. To było jego mieszkanie i jego książki, więc to była jego sprawa. Byle czuł się komfortowo i wiedział gdzie co ma.
    - Gdy skończymy chyba będziesz musiał mnie przewinąć - stwierdził, patrząc na bandaże wystające spod ubrań. Były całe szare od kurzu i chyba trochę zakrwawione.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 7 Listopad 2017, 01:40   

    Czasem żartować z Lisem nie umiał. Gawain nie opowiadał kawałów, by rozśmieszyć swojego ukochanego. Zasłaniał się nimi. Łatwiej przedstawić hipotetyczną, często zupełnie abstrakcyjną sytuację niż ustosunkować się do czegokolwiek. Słowa "nie lubię, nienawidzę, nie znoszę" przechodziły mu przez gardło, jeśli miał do kogoś obojętny stosunek i nie życzył sobie bzdurnych rozmów. Przy Yako wolał być ostrożny. Zrażenie go do siebie swoim ponuractwem nie znajdowało się na liście życzeń. - Och, przestań! - żachnął się i wcisnął nos głębiej w ubranie. Jak już to z Luci, ale Lusianem? Mógł z nim spać, ale na słodkości i inne różności się nie pisał. W końcu był facetem, a nie jakąś pipką, by się co rusz miziać jak para nastolatków w autobusie.

    Również spojrzał na Yako. "Serio", które było ukryte w jego oczach różniła się od "serio" wypowiedzianego przez bruneta. Ognistowłosego męczyły głupie pytania, zachwyty nad każdą pierdołą i warczenie na niego, gdy starał się choćby uśmiechnąć. Rozdrażniony przez swój stan i ilość obowiązków, zrobił kwaśną miną i spiął brwi w wyrazie irytacji - A co? Myślałeś, że od urodzenia piję tylko i wyłącznie kawę? - powiedział zrezygnowany, gdy Lis postanowił znów poczochrać go po głowie. Dobrze, że nie dociskał w tej chwili stalówki do papieru, bo chyba kazałby przepisywać Demonowi wszystko od nowa. - Napoje są w porządku, jeśli nie są słodkie jak cała czekolada Wonki i nie śmierdzą jak kozie mleko. Niekoniecznie jednocześnie - dopowiedział znużony, ale należało położyć kres wszelkim spekulacjom na ten temat. - Skoro mowa o płynach, pewnie zapytasz o zupy, więc to powiem. Też ich nie jem - mruknął jeszcze i upił łyk miętowej herbaty. Miał serdecznie dość tych samych pytań. Ciągnącego się w kółko spektaklu rozgrywającego się na twarzach jego rozmówców. Pojawiało się na nich zaskoczenie, niedowierzanie, a nawet oburzenie! Bo jak można nie jeść?! Przecież jedzenie jest takie dobre! No masz! Spróbuj! Ileż można było tego słuchać. Nie jadł, bo nie musiał. A skoro mógł sobie oszczędzić przykrych wycieczek do toalety, to tym bardziej stawiał na sny. Urynę dało się jeszcze znieść, ale reszta była zwyczajnie obrzydliwa i odrażająca. Do tego towarzyszące jedzeniu mlaskanie, chrupanie i przeżuwanie doprowadzało go do białej gorączki. Gdyby nie podawany przy oficjalnych obiadach i kolacjach alkohol, nie wytrzymałby końca żadnego z tych spotkań.
    Nie ponaglał Demona, gdy ten chciał odpocząć. Sam robił sobie małe przerwy, gdy potrzebował. Nie zostało im dużo pracy. Znaczy jemu, bo w dwójkę prać niewygodnie. - Najgorsze już za nami - powiedział tylko i podwinął rękawy swojego swetra, by umyć ręce. - Dobra, ja idę zrobić pranie, a Ty... możesz wybrać sobie zajęcie, bo musisz się potem wykąpać - pokazał na mieszkanie, po czym poszedł do łazienki. Zacisnął zęby i pochylił się nad wanną i zaczął szorować ciuchy. Namoczyły się dość dobrze, więc brud i pył schodził dość łatwo, ale ciężar nasiąkniętych wodą ubrań okazał się być wyzwaniem dla pleców i ramienia. Co jakiś czas musiał się wyprostować chociaż na minutkę. Odetchnął z nieukrywaną ulgą, gdy w końcu mógł wypłukać i wykręcić ubrania. Wrzucił je do kosza. Jak to w kamienicy, suszarnia była na strychu, więc musi wnieść tam pranie. - No to masz wolną, a ja szybko zalecę powiesić pranie. Ściągnij opatrunek, jak się namoczy - poinformował tylko i poszedł wypełnić zadanie bojowe.
    Gdy wrócił z pustym koszem, zwrócił się do bruneta - Usiądź na łóżku. Tam mi najwygodniej zmienić Ci pieluszkę - powiedział rozbawiony i wskazał otwartą dłonią w kierunku sypialni. Gdy brunet na niego czekał, jeszcze raz dokładnie umył ręce i przyniósł świeże opatrunki. Osuszył miejsca, gdzie pojawiła się świeża krew i natarł je mieszaniną olejków, po czym zabezpieczył wszystko ponownie. - Jesteś chodzącym lazaretem... ale przynajmniej pachniesz ładniej - zaśmiał się ponuro. Chore osoby wydzielały charakterystyczną woń leków. Ta i tak była jedną z lepszych, bo ropa i martwica były najgorsze. Cuchnęły trupem, lecz ten nadal żył i się ruszał. Częściowo. Natomiast Yako chyba pretendował do miana drugiego Deadpoola, bo uparcie wracał z nowymi ranami i przerabiał je na blizny. W takim tempie nie minie nawet rok, a zdrowej skóry będzie trzeba na nim z lupą szukać.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 8 Listopad 2017, 00:38   

    Widział, że Gaw jest jakiś nie w sosie, dlatego szybko się wycofał z dokuczania mu. Jest wkurzanie i wkurzanie. Takie dla zabawy jest w porządku, ale jeśli rudzielec nie miał już całkiem humoru mogło się to zakończyć co najwyżej kłótnią albo nawet bójką patrząc na temperamenty obu mężczyzn.
    Wysłuchał uważnie słów Cienia. Westchnął ciężko - zupy nie są napojami, więc nawet nie miałem zamiaru Cię o nie pytać - prychnął lekko urażony. Yako uwielbiał gotować i owszem niektóre zupy można było pić, jednak nigdy nie wpadłby na to, żeby traktować takową jako napój.
    Pomagał Gawainowi, póki ten nie powiedział że Yako ma się czymś sam zająć. Chciał pomóc Cieniowi w praniu, ale szybko przemyślał ten pomysł i go odrzucił. W końcu w łazience nie było wystarczająco dużo miejsca, by obaj mogli schylać się przy wannie.
    Poszedł i zaczął bawić się z Furorem jego zabawką. Przeciągali się, rzucał zabawką po mieszkaniu. Nie miał innego pomysłu co by mógł teraz robić.
    Przytaknął ukochanemu głową i poszedł do łazienki. Nalał wody do wanny i dodał do niej olejków. Wyciągnął świeżą bieliznę i zniknął za drzwiami. Moczył się długo, zanim zdecydował się zdjąć opatrunki. Szło mu to z pewnym trudem i nie obyło się bez syknięć. Wymoczył się porządnie i umył. Wyszedł z wanny akurat gdy Gospodarz wrócił ze strychu.
    Prychnął rozbawiony, osuszył się i ubrał bieliznę. Usiadł na łóżku i dał się opatrzeć.
    Słyszeć o lazarecie, spojrzał mu w oczy - no nie przesadzaj. Jestem tylko obity i poraniony - zaśmiał się. Słysząc o zapachu uśmiechnął się drapieżnie, chwycił go za golf i przyciągnął do siebie. Pocałował go mocno i długo nie dając mu możliwości odsunięcia się. Gdy już go puścił spojrzał na niego zadziornie - dziękuję - wyszeptał i wstał lekko chwiejnie - to co jeszcze teraz robimy? - zapytał jeszcze, sięgając do torby, żeby znaleźć sobie coś do ubrania.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 8 Listopad 2017, 23:51   

    Westchnął cicho na odpowiedź Lisa - Większość dowiadując się o mnie takich rzeczy, natychmiast stara się wcisnąć mi żarcie, przy czym są tak delikatni, że przypomina to wpychanie rury prosto w przełyk i karmienie na siłę, jakbym był ofiarą Wielkiego Głodu lub chory na anoreksję - mówił zajmując się drobniejszymi porządkami. - Wiem, że lubisz gotować, dlatego nie chciałbym, żebyś próbował mnie powitać jakimiś potrawami. Po raz kolejny sprawiłbym Ci przykrość - spojrzał na niego przez ramię. Okazywał uczucie w dziwny sposób. Małżonkowie zjedliby nawet najtwardszego pierniczka, łamiąc sobie na nim zęby, lecz zjadłszy wypiek uśmiechnęliby się i pochwalili żony. Gawain był neutralny. Nie było jedzenia, więc nie mógł powiedzieć, że posiłek jest wyśmienity, ale nie mógł też narzekać, że zupa była za słona. Jeśli temat jedzenia zniknie z ich dyskusji, będzie lepiej dla nich obu.
    Uśmiechnął się do Yako. Patrzcie tylko jaki z niego chwat! Tylko czego się tak szczerzy? Sam sobie naważył tego piwa, niech je pije! Jeśli myślał, że Gawain będzie szczędził uwag, to się mylił. Cień otworzył szeroko oczy, gdy materiał golfa naciągnął się pod silną, pazurzastą dłonią, która zań pociągnęła. Oparł dłonie o otulony bandażami tors demona, a jego brwi w zaskoczeniu powędrowały do góry. Pocałowany głośno wypuścił powietrze i rozluźnił się. Gest był jednoznaczny, przekaz prosty. Och! Gdyby zawsze dziękowano mu w ten sposób! Tylko, że wtedy leczyłby tylko i wyłącznie Yako, bo nie wyobrażał sobie mizdrzyć się do każdej pacjentki... i pacjenta. Nie wyrywał się ani nie protestował. Obaj mieli serdecznie dość walk. Posiniaczeni i poobdzierani powolutku zaczynali wyglądać jak bogowie sadomasochizmu. Brakowało tylko atrybutów. Śmiesznego pejczyka oraz niedorzecznego, skórzanego kostiumu składającego się w większości z pasków i ćwieków. Jak ktoś może czuć się pewnie w takim stroju? Chodzić z dumnie uniesioną głową i rzucać komendy? Kobiety potrafiły dobrze podkreślić swoje atuty takim strojem, ale faceci to już inna bajka. Gdyby jeszcze wyglądali jak na wyborach Mr Leather, to spoko, ale większość zaliczała się do typowych miśków. Duży brzuch, owłosiona klata, broda i ciemne okulary. A łapy mieli istnie niedźwiedzie. Na co dzień trzymali w nich telefony lub pilota do pudła, by w piąteczek ustąpić pacce i klipsom do sutków. Nie, że byli mniamniuśni i uroczy? Ech... ludzie.
    Spojrzał Lisowi w oczy i utonął w ametyście na krótki moment, nadal oszołomiony pocałunkiem i burzą myśli. Starał się uparcie odepchnąć od siebie tę jedną jedyną. Tę, że wziął i przespał się z Lusianem i to na trzeźwo. Nie mógł się niczym wymówić. - To jawne molestowanie lekarza! - parsknął rozbawiony i udał, że daje mu w pysk, by tylko delikatnie poklepać go po policzku. - Jak masz zamiar obrywać częściej, to pomyśl o abonamencie - puścił mu oczko i wstał, by dopić swoją herbatę i mieć powód do zamilknięcia, bo pierdolił jak potłuczony. Co to niby miało być?! To klepanie po policzku. Jeszcze niech zaczną do siebie zdrobniale mówić a dopełnią obrazek szczęśliwej, tęczowej pary. - Musimy iść do Norki, bo zostało jeszcze trochę roboty. Powiedzmy, że lwią część udało mi się odwalić - mruknął z naciskiem na "lwią" i poszedł umyć kubki. - Możemy przespać się u Ciebie, bo potem przyjdą goście od remontu, a jak wszystko z nimi ustalisz, pójdziemy odebrać uprzęże. Co ty na to? - odkrywał przed Yako plan na najbliższy dzień. Otworzył szafę i wyciągnął z niej kuszę. Nie chciał się z nią rozstawać. Poklepał się po piersi, by upewnić się, że medalion tam jest. Zaczął zbierać się do wyjścia i cierpliwie czekał na lisołaka.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 9 Listopad 2017, 00:33   

    Westchnął ciężko - wiem, że nie jesz i mówiłem, że nie będę Cię zachęcał, a tym bardziej zmuszał do jedzenia. Owszem będę pewnie pytał czy chcesz spróbować, ale zawsze możesz odmówić ale nie będę nalegał - wzruszył ramionami - więc nie musisz się tym przejmować - dodał jeszcze.
    Ucieszył się, gdy Gaw go nie odtrącił. Przyjął pocałunek, nawet nie próbując go odpychać czy uciec od tego. Zamuczał zadowolony czując to i machnął swoim czarnym ogonem. Długo rozkoszował się pocałunkiem. Zamknął oczy. Było to podziękowanie, ale demon sam też tego trochę potrzebował. Takiej bliskości, w szczególności, że na igraszki teraz nie było co liczyć. Po pierwsze chyba nie za bardzo mieli na to czas, a po drugie raczej średnio mieli siły. Dodatkowo obaj byli dość obolali i poobijani po przeżyciach poprzedniego dnia. Dlatego lepiej, żeby sobie odpuścić takie rzeczy.
    Uśmiechnął się znów drapieżnie, słysząc o molestowaniu. Przyciągnął Gawa do siebie, tak, że ten musiał usiąść mu na kolanach. Nachylił się do jego ucha - ale lekarze są tacy seksowni. Nic tylko molestować - wymruczał, ale od razu puścił rudzielca i wstał, by się ogarnąć. Spojrzał na niego zaskoczony, gdy ten poklepał go po policzku i zaśmiał się - a ile by mnie taki abonament kosztował, bo nie wiem czy mnie stać - zapytał żartobliwie, przekopując torbę, w poszukiwaniu jakiegoś cieplejszego ubrania. Zamarznie zanim dotrą do norki, a lepiej, żeby Cień nie musiał taszczyć ze sobą, wielkiego, futrzastego sopla.
    W końcu wykopał jakąś koszulkę z krótkim rękawem. Termoaktywną. Zupełnie zapomniał, ze ją kupił. Pewnie do biegania, bo robiło się chłodno. Szybko naciągnął ją na siebie, a na szyi pojawił się medalion. Westchnął cicho, czując znajomy ciężar.
    Przytaknął głową i sam zaczął się zbierać. Koc uznał, że na razie zostawi. I tak Gaw będzie z nim więc sobie poradzą. Zapiął torbę i ubrał buty, kurtkę, rękawiczki i szalik. Gotowy do wyjścia stanął w drzwiach - mamy coś jeszcze zabrać? Czy idziemy od razu? - zapytał i jeśli Gaw nic nie chciał zabrać to wyszedł z mieszkania i poczekał na ukochanego. Gdy ten już wziął Furora i może też jego zabawkę i zamknął swoje lokum, ruszyli w kierunku Malinowego Lasu.

    ZT x2
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,34 sekundy. Zapytań do SQL: 9