• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Rdzawa Kamienica » Lokum Gawaina
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 8 Styczeń 2018, 02:33   

    - Nic dziwnego. Zresztą w okresie szczenięcym to nawet lepiej. Gdyby nadal był przy matce, nie pozwoliłaby mu szwendać się byle gdzie i z byle kim - przyznał Demonowi rację. Yuki do cycka już by się nie dossał, bo miał zęby i spokojnie pochłaniał duże ilości stałego pokarmu, ale nadal musiał nauczyć się wielu rzeczy. Brakowało mu doświadczenia. Niestety z tym musieli poczekać aż Lusian będzie w stanie zmienić postać i stanąć na wszystkich czterech łapach. To i tak cud, że poskładali mu tę nogę. Nawet jeśli nie będzie w pełni sprawna, to jednak jego własna. Oby zrosła się prawidłowo.
    Uniósł jedną brew do góry, a na jego twarz wstąpił szelmowski uśmieszek. Yako niby tak bardzo nie przepadał za łóżkowymi gierkami, a tu proszę. Fetyszysta się znalazł! - Hmm... czy powinienem sobie kupić stetoskop? - wymruczał nisko i puścił mu oczko, lecz zaraz spoważniał. Nabrał powietrza, opierając pięść na biodrze. - W zasadzie... to nie takie głupie! Już dawno powinienem mieć taki podręczny zestaw w zanadrzu - powiedział nie kryjąc entuzjazmu. - Co prawda pacjenci raczej rzadko stawiają się osobiście, ale zdarza się. Głównie realizuję recepty i tyle - zakończył znużonym i markotnym tonem. Nuda. Ponadto klienci zamawiali tonę maści i toników na zaraz jakby te rosły na drzewach. Ale dobrze, że takich drzew nie ma, bo nie miałby na czym zarabiać. Kropka.
    - Gdybyś tylko widział jak zajadał się wczoraj. Nie mam pojęcia, gdzie on to wszystko pomieścił, bo do tej michy wlazłby razem z Furorem - dodał od siebie, choć w dalszym ciągu był niepocieszony faktem zmiany szaty lisów z letniej na zimową. A gdzie podziewały się wałki do ubrań? W Norce! Po prostu pięknie. Wyglądało na to, że nabiega się i najeździ za wszystkie czasy w przeciągu tego tygodnia.
    - Po prostu poszedłbyś do Kliniki albo innego zielarza - wzruszył ramionami, ale zaraz pospiesznie pogłaskał Kitsune. - To dość podstawowe zioła. Rumianek znasz, prawoślaz jest w dużej ilości syropów na kaszel dla dzieci. Zresztą z tego drugiego robi się cukierki - opowiadał, ale nie wdawał się w szczegóły. Yako był zbyt zbolały by myśleć i zapamiętywać, więc Keer nawet nie próbował go dziś tym męczyć. Za to mógłby mu kiedyś zrobić nieco wspomnianych cukierków prawoślazowych. Prawdziwych, a nie marshmallów z paczki. Jako aktor Lusian pracował również głosem, więc łagodząca, a przy tym słodka substancja była strzałem w dziesiątkę.
    Gawain wydał z siebie pomruk przytakując Demonowi i szybko uporał się w warzywami. Jego uwagę przykuło zachowanie kochanka. Wyglądał na zmęczonego. - Wszystko w porządku? Nie kręci Ci się w głowie albo coś? - zapytał niepewnie. Yako nie spał tej nocy zbyt spokojnie, lecz mimo wszystko jego nagła senność była dla Cienia niepokojąca. - Będzie lepiej jak zaraz się położysz. I tak powinieneś trzymać nogę w górze - dodał uświadamiając Lisowi gorzką prawdę. Nie ma byka, musi swoje odleżeć.
    - Niestety nie mam - odparł zbolały. Co on pocznie? - Długo to potrwa, zanim ten pogrom minie? - zapytał z nadzieją na pomyślne i podnoszące na duchu wieści. - Poza tym... to wcale nie jest zabawne - spiorunował go wzrokiem. Niebawem futro dotrze w każdy zakamarek mieszkania. Znajdzie się w pościeli, w tapicerkach, osiądzie na kubkach i blatach. Mało tego! Będzie z nim podróżował! Gdziekolwiek się nie uda, futro będzie z nim. Przynajmniej uczulenia nie miał.
    - Myślałem żeś lis a nie wilk - zerknął na niego badawczo. - Chociaż rozmiarowo nawet byś pasował - skomentował, poprzysięgając sobie, iż przytaszczy mięso do domu. Mógłby nawet asystować rzeźnikowi, byleby Yako się uśmiechnął i poczuł lepiej.
    - Tak, zrobię. Ale najpierw jeszcze Cię umyję, bo nie możesz łazić brudny - odparł i umył ręce. Podejrzewał, że Lisowi kąpiel była nie w smak, ale dla Gawaina była to okazja do dokładniejszych oględzin. Oczywiście ufał lekarzom, ale wypuścili Yako dosłownie po jednym dniu. Dodatkowa kontrola nie zaszkodzi.
    Oparł się o blat i skrzyżował ramiona na piersi. Zerknął na garnek - Jak długo ma się to gotować? - zapytał i po chwili sięgnął po swoją zimną już kawę, ale Gawain nie narzekał. Zaparzona dziś rano smakowała jak powinna.
    - Dobra, ja zrobię sok, a ty w tym czasie przenieś się już do łazienki. Możesz usiąść na ławie - oderwał się od mebli i ruszył wgłąb mieszkania. Bronił się przed Furorem i Yukim, pilnował, żeby te gagatki nie obskakiwały Yako i jakoś dał radę nie wypuścić ich do pracowni, gdzie przygotował nowy dzbanek soku. Wziął jeszcze dużą miskę i czystą szmatkę. Nadszedł czas kąpieli. Swoją drogą Furorowi też by się przydało małe szorowanko.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 8 Styczeń 2018, 05:03   

    - Aż tak chcesz słuchać głosu serca? - odgryzł się z milusim uśmieszkiem. Przytaknął jednak na pomysł. Skoro Gaw przyjmował pacjentów to taki zestaw małego lekarza by mu się przydał i to bardzo. Nigdy tak naprawdę nie wiadomo kto przyjdzie, po co i z czym. Czasem pewnie Gaw musiał przebadać klienta zanim mu coś tam przypisał.
    Spojrzał na Gawa szeroko otwartymi oczami - no ładnie...mam nadzieję, że było to spowodowane głodem, a nie jego normalnym apetytem - powiedziała i podrapał się niepewnie za uchem. Jeśli będzie miał taki sam apetyt jak urośnie to naprawdę się nie wypłacą na mięso dla niego. Przecież to bydle zjadłoby Lani i uznało to za przekąskę. Będzie trzeba pomyśleć co z tym zrobić i to jednak szybciej niż myślał. Jeszcze zanim lis urośnie do pokaźnych rozmiarów.
    Westchnął ciężko - Tobie ufam...nie wiem czy bym zaufał komuś tak łatwo, jakby nagle pojawiły się jakieś nieznane mi nazwy ziół - wzruszył ramionami. Postawił wyżej ucho, które znajdowało się bliżej rudzielca i słuchał go uważnie. Więc takie dziwa będzie jadł jego podopieczny. Dobrze wiedzieć. Oba zioła znał, więc nie musiał się martwić, że dostanie jakieś dziwaczne chwasty do jedzenia.
    Zamknął oczy i położył uszy - nie czuję się najlepiej - przyznał niechętnie, cicho - kręci mi się w głowie, jest mi słabo i łeb mi pęka....o nodze już nie wspominam nawet - nie miał po co udawać. Tutaj nie musiał. Nie chciał go martwić, ale lepiej, żeby wiedział co jest nie tak zanim stanie się coś poważniejszego - ale w sypialni nie ma Ciebie...lepiej się czuję jak ktoś jest obok, nawet jeśli by nic nie mówił - przyznał, spoglądając gdzieś w bok. Miał dość samotności, a tym bardziej gdy był w takim stanie. Bał się tego, że Keer go zostawi, że otworzy oczy i nie zastanie ani liściku ani nic. Że będzie czekał, a jego ukochany już nigdy do niego nie wróci.
    Otworzył jedno oko i spoglądał na rudzielca - nie wiem ile to dokładnie potrwa może kilka dni, może dłużej - powiedział niepewnie - może...jak pójdziesz na miasto to mógłbyś kupić grzebień do futra? Jeśli ich wyczeszemy to mniej futra będzie wszędzie indziej i szybciej skończy się ta zmiana odzienia - powiedział spokojnie - tylko po czesaniu trzeba je wykąpać, żeby pozbyć się tego co nie złapał grzebień. Więc w sumie przydałby się też jakiś szampon... - dodał jeszcze niechętnie. Wiedział, że przy myciu zwierzaków nie pomoże zbytnio, ale chociaż czesaniem może się zająć. O ile Gaw w ogóle mu na to pozwoli.
    Zaśmiał się krótko - dawno nie jadłem jagnięciny i jakoś naszła mnie na nią ochota - przyznał. Nie chciał mu robić problemów, ale naprawdę miał ochotę na coś innego niż króliki czy wieprzowina.
    Podniósł głowę, a na jego twarzy pojawiła się zbolała mina - naprawdę musimy? - zapytał, ale doskonale znał odpowiedź. Gaw na pewno chciał go dodatkowo obejrzeć, a tego najbardziej chciał uniknąć Yako. Nie chciał mu się pokazywać w takim stanie. Nie chciał pokazywać tych wszystkich świeżych blizn. Wiedział jednak, że nie ma nic do gadania. Nie tym razem.
    Spojrzał na garnek - jak i mięso i warzywa będą miękkie to będzie można to odstawić w chłodne miejsce - powiedział. Sięgnął po kule i niechętnie wstał. Udał się do łazienki. Na lisy tylko groźnie warknął. Mimo wszystko to on był alfą wśród lisów, nawet jeśli teraz był kontuzjowany. Usiadł ciężko na ławie i oparł się na chwilę o ścianę. Zaczął powoli się rozbierać, przynajmniej od pasa w górę. W tym nie potrzebował pomocy, co innego z pozostałymi ubraniami, z którymi będzie mu musiał pomóc jego ukochany rudzielec.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 8 Styczeń 2018, 16:52   

    Spojrzał na Yako z powątpiewającą miną. - Ha. Ha. Uważaj bo pęknę - odparł bez większego entuzjazmu. Aczkolwiek... Twojego mógłbym słuchać zawsze. Uwielbiał tego drania przed nim. Aż trudno było uwierzyć, że go odratowali. Że siedzi sobie przed nim na krześle z gipsem. Wczoraj nie założyłby się z nikim o swoją głowę lub rękę. Częściowo by nie zapeszyć, ale prawda była taka, że nie chciał robić sobie nadziei na przeżycie ukochanego. Nadal potrzebował czasu na ułożenie sobie tego odrealnionego przeżycia w głowie.
    Nawet mały tygrys z łatwością zjadłby tyle co Yuki wczoraj. - Gdy zacznie ciągnąć go w górę, to dopiero będzie głodny. Już widzę jak trzeba będzie płacić odszkodowania rolnikom... - zmarkotniał. Jasne, on też przytargał bestię do domu, ale Furor był już dorosły, znał większość komend i nie strzelał kolcami jak popierdzielony. Obżartuch był z niego wielki. Całe szczęście jego skoki należały do małych. Przeważnie rabował kanapki lub pojedyncze owoce nadużywając swojej mocy. Cień podejrzewał, że Yako po prostu wziął szczeniaka i tyle, a myśleć o jego wychowaniu i utrzymaniu już nie miał siły.
    Cień posmutniał nagle i niepewnie zerknął na rozłożonego na blacie Yako. Przez chwilę trwał w bezruchu, po czym przyklęknął przy krześle zajętym przez połamańca - Nie chciałem tam jechać. Do Kliniki - położył głowę na oparciu. - Musiałem oddać Cię im na kilka godzin i nie mogłem już nic więcej dla Ciebie zrobić - westchnął ciężko i przymknął na moment powieki. Po chwili uśmiechnął się lekko. - Dlatego nie myśl, że jesteś problemem albo dokładasz mi roboty. Oczywiście wolałbym Cię widzieć w dobrym zdrowiu i wpienia mnie jak robisz głupoty, ale cieszę się, że mogę się Tobą opiekować - powiedział i pogładził Yako po policzku. Wstał i zanim wrzucił zioła z powrotem do woreczków, wetknął w białe włosy jeden zasuszony kwiat rumianku.
    - Ech Yako... Nie mogę z Tobą spędzać całego dnia w łóżku. Kto by Ci wtedy przynosił owoce i inne dobroci, hmm? - zapytał, chcąc podnieść na Demona na duchu. Siedział z nim tyle, ile mógł, ale naprawdę miał pełne ręce roboty. Gotowanie, sprzątanie, pranie, a na dodatek to wszędzie pałętające się futro. A to jeszcze nic. Został remont, zamówienia do sfinalizowania, a potem jeszcze dojdzie SCR.
    - W zasadzie i tak miałem kąpać Furora. Yukiemu dałbym spokój, bo jest przeziębiony. I ma mniej futra - przytaknął. Grzebień do futra. Teraz kupi dla zwierzaków, ale myślał też nad eleganckim grzebieniem dla Yako. O długie włosy należało dbać. Prezent będzie nie tylko ładnym klamotem walającym się po domu.
    Gawain spojrzał groźnie na Lisa usiłującego wymigać się od kąpieli. - Tak, musimy. Po pierwsze łóżko byś zaśmierdnął, a nie mam pościeli tyle co armia pokojówek, a po drugie nie mam zamiaru wysłuchiwać, że wszystko Cię swędzi - odparł. Całe szczęście starcie wygrał, bo białowłosy w końcu ruszył swoje cztery litery i pokuśtykał w żądanym kierunku.
    Gawain uzbrojony w miskę i szmatkę wkroczył do łazienki. Związał włosy w ciasny kucyk odsłaniając wysokie kości policzkowe i uszy. Umył ręce i założył rękawiczki. W końcu to zabieg medyczny i lepiej by Lusian miał właśnie takie poczucie. Do zestawu dołączył dwie mięciutkie gąbki, świeży ręcznik, mydło, patyczki do uszu i gaziki. Nalał ciepłej wody do misy i usiadł przy Yako. Podał mu parę spinek i gumkę do włosów. - Zepnij je, żeby nie przeszkadzały - wskazał, a gdy Lis wypełnił już polecenie zaczął go myć. Zgodnie ze sztuką zaczął od twarzy. Delikatnie, acz stanowczo przetarł mu powieki samą wodą, a potem zależnie od jego życzenia resztę twarzy wodą z mydłem lub bez. Gawain miał teraz okazję dokładnie przyjrzeć się Lusianowi, nie będąc oskarżanym o gapienie się na niego. Pomimo blizn i swego stanu cały czas działał na Cienia upajająco. Był tak blisko. Nie mógł jednak szorować mu gęby w nieskończoność. Zrobił to już dwukrotnie... i chyba starczy. Keer wstał i przekręcił głowę Lisa pod kątem. Chwycił go za ucho, ale nie dał mu powodów do narzekań. Koty uwielbiały gdy myto im uszy patyczkami, a on był ciekaw jak to się ma do lisów. Używał też namoczonych gazików i osuszał wszystko ręcznikiem, ale myciem nie można było tego nazwać. Praktycznie masował pokryte futerkiem małżowiny.
    Nie lubił Yako chorego i poranionego, ale przyznać musiał sobie jedno. Kitsune był jego ulubionym pacjentem. Mógł bezkarnie robić te wszystkie rzeczy, wymawiając się obowiązkiem i koniecznością dyktowaną przez nauki medyczne.
    Potem mył kończyny górne i tors oraz plecy. Widział każdą bliznę. Przykry widok. Jest ich tak wiele... Tyle wycierpiałeś - pomyślał, gładząc przez rękawiczki jedną z nich, by płynnie przejść do kolejnej. - Przepraszam... myślałem, że jest zaczerwieniona... - bąknął zawstydzony, gdy przyłapał się na tym, co wyrabiał. Dobrze, że siedział teraz za Yako, bo ten zobaczyłby jego rumieniec.
    Zostały jeszcze nogi i intymne miejsca. Te drugie zostawił do wyboru. Może brali już kąpiel razem, ale takie czynności byłyby krępujące dla nich obu. Lis mógł więc spróbować umyć się sam, ewentualnie Gawain przytrzymałby go dla równowagi. Cień nie lampił się na niego. Nie tam i nie na trzeźwo.
    - Dobra, teraz dostaniesz szlafrok... a może i dwa, żebyś nie wymarzł, a ja potem wypiorę ubrania - poinformował, wylewając ostatnią miskę mętnej wody do wanny. Przepłukał naczynie, wyrzucił gaziki, patyczki i rękawiczki. Wyciągnął z szafki czarne szlafroki i pomógł Lusianowi je założyć. Nie wypuszczał go jeszcze z łazienki.
    Wziął grzebień i rozpuścił długie, białe pasma i delikatnie zaczął je rozczesywać. Dopiero, gdy przywrócił im ład i porządek, klepnął Yako w ramię. - To co? Teraz grzecznie do łóżeczka, a ja lecę na poszukiwanie Twojego jagniątka - powiedział radośnie i otworzył drzwi do sypialni.
    Przebrał się w cieplejsze ciuchy i pozbierał rzeczy. W pracowni podzióbał kurze nóżki i warzywa. Widelec wchodził w nie jak w masło, więc wyłączył gaz i wyniósł ciężki gar na korytarz. Było tam o wiele chłodniej niż w mieszkaniu, dlatego nie kłopotał się z targaniem go na plac z tyłu.
    Przyszedł też najwyższy czas na podanie herbatki Yukiemu. W tym celu napełnił strzykawkę bez igły, owinął malca dwoma kocami i unieruchomił go między swoimi udami. - Tylko nie rób z moich jaj szaszłyków - mruknął do niego i wcisnął w pyszczek skuczącego Schnee strzykawkę. Oczywiście zwierz się wyrywał, próbował bronić się kolcami, ale był za słaby by dać radę Gawainowi. Gdy strzykawka opustoszała puścił go wolno. Yuki prychał i boczył się na niego za ten podły akt zdrady. No jak on mógł?!
    Cień wynagrodził mu krzywdę nalewając do miski przestygniętej zupy i wrzucając do niej kurze łapki z warzywami. Podstawił ją przy transporterze, w którym trząsł się Yuki obrócony zadem do niego. Furora zagonił do pracowni. Na ten czas lepiej będzie jeśli bestie będą jadły oddzielnie.
    Gawain zajrzał jeszcze do pieca i dołożył do niego trochę drewna i upewnił się, że Yako jest opatulony. - Idę kochany. Furora biorę ze sobą, więc będziesz miał trochę spokoju - uśmiechnął się pokrzepiająco i jak powiedział, tak zrobił.

    Pizga - to była pierwsza myśl Gawaina, po tym jak wyszedł na zewnątrz. Momentalnie pozazdrościł Furorowi jego futra, który niczym nieskrępowany cieszył się z każdego płatka śniegu. Podskakiwał radośnie, gonił i rzucał się na zaczątki zasp, by kopać i ryć w nich nosem. Cieniowi ta zmiana pór roku nie wychodziła na dobre. - I jeszcze wali po gałach, kurna - to była jego druga myśl dotycząca zimy. Tej i innych zim, które przeminęły lub miały dopiero nadejść.
    Najpierw udał się do stadniny, by zobaczyć jak miewa się klacz i czy nikt nie trwoni jego pieniędzy na głupoty. Ale nie brakowało jej ni owsa, ni siana, ni wody, ni ciepła, ni... miała wszystko i lepiej, żeby tak zostało.
    Kolejnym przystankiem była pracownia kuśnierza. Uprzęże były gotowe. Trochę szkoda, że Yako nie mógł jej przymierzyć. Oby pasowała. Uregulował płatność i wniósł nowe zamówienie. Facet trochę myślał i dziwował się, bo dawno nie wytwarzał czegoś tylko na ozdobę. Przynosił Gawainowi próbki skór i barwników, stemple do wyboru. Cień był wymagający i odrzucił już połowę opcji. Zależało mu na ręcznej robocie. Dokładnie opisywał swoją wizję, aż w końcu obaj mężczyźni doszli do konsensusu. Tym razem wniósł zaliczkę, bo nad tym maleństwem trzeba było się pochylić.
    Po drodze do braci Nails rozglądał się za mięsem dla Yako. Odwiedził z pięć sklepów, aż nie dorwał tej jagnięciny. O mały włos nie kupiło go jakieś babsko przed nim. Mało brakowało, ale dziś to on był zwycięzcą. Trzy srebrniki za więcej niż tylko stek. Furor też coś dostał, bo za każdym razem gdy opuszczali kolejne rzeźnickie przystanki zwieszał smutno głowę i podkulał ogon. Mielił kawał suszonego mięsa w przyprawach w zamian za uścisk włochatej łapy. Yuki też dostanie, ale to później. Ze szczotką miał mniej problemu.
    U Nailsów starał się siedzieć możliwie krótko. Od razu odmówił kawy, wręczył im klucz od Norki i powiedział, czego jeszcze będą potrzebowali. Ponownie spotkał się z konsternacją i zaskoczeniem, lecz braciszkowie w przeciwieństwie do kuśnierza aż palili się do roboty na myśl o wyzwaniu jakie przed nimi postawiono. Gorzej, że zamiast wypytać się o szczegóły lub pójść mierzyć pomieszczenia do projektu, ci siedzieli na kanapie i prześcigali się w wymyślaniu coraz to nowszych, lepszych lub dziwniejszych rozwiązań. Gawain nie miał na to czasu. Ani ochoty. Ani cholernej, psia jego mać, cierpliwości. Dlatego wstał, poinformował ich recepcjonistkę, gdzie mogą go znaleźć w razie pytań i po prostu wziął wyszedł.

    Trzask drzwiami. - Hi, honey! I'm home! - zawołał tekstem z popularnego niegdyś sitcomu, którego powtórki leciały na stacjach, których nie stać było na droższe licencje. Gdy płaszcz i buty zagrzały swe stałe miejsce od razu poszedł do sypialni i padł na fotel. - Ale bieganina... - odetchnął i tryumfalnie uniósł torbę w górę - ale mam! Dzisiejsze polowanie to sukces! - uśmiechnął się i wyciągnął nogi. Przez chłód i narzucone szybkie tempo ramię i noga znów się lekko odzywały. Potrzebował chwili wytchnienia. Spoglądał sennie na Yako. - A więc, Lisi władco... jakieś życzenia odnośnie owieczki? - zagadnął i ułożył torbę na kolanach, bo Yuki zaczynał węszyć.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 8 Styczeń 2018, 18:36   

    Słuchał smutno ukochanego i zaczął bawić się jakimś słoikiem, nie zastanawiając się nad jego zawartością. Nie ważne co Cień mówił i tak uważał, że za bardzo zawraca mu głowę. Ale i tak musiał go poprosić o kilka rzeczy. Nie mógł się teraz pokazać w Świecie Ludzi, nie w takim stanie. Było to zbyt niebezpieczne - wiem, że wolałbyś spędzić ten czas, gdy nie musisz iść do pracy inaczej....a zamiast tego opiekujesz się jakimś połamanym dziadem - spojrzał na niego - dziękuję - dodał cicho i delikatnie się uśmiechnął - nie chcę byś siedział cały czas w łóżku, ale nie lubię być sam...nie w takim stanie - dodał jeszcze, lekko naburmuszony. U Pardona prawie cały czas siedział sam, poza momentami, gdy doktorek przynosił mu coś do picia lub sprawdzał jego stan. Nie miał nawet za bardzo do kogo gęby otworzyć. Całe szczęście zaczął planowa film, więc rozmawiać z reżyserami czy producentami. Ale teraz nie za bardzo miał się czym zająć, a nie chciał cały czas spać. Lubił to ale bez przesady. W szczególności gdy wiedział, że Gaw skacze wokół niego i się nim zajmuje.
    - Masz rację...to go po prostu porządnie wyczeszemy - uśmiechnął się.
    Skulił uszy, gdy usłyszał, że musi iść się wykapać. Rozumiał rudzielca, sam nie chciałby brudasa dającego potem na kilometr. Wstał więc niechętnie i poszedł do łazienki.
    Wziął od Gawa gumkę i spinki i spiął włosy w wysokiego koka, żeby mu nie przeszkadzały. Krótsze kosmyki spiął na boku głowy spinkami. Zamknął oczy i dał się spokojnie umyć. Twarz wolał myć bez mydła. Nie przepadał za tym smakiem, a zawsze coś się dostało do ust.
    Gdy Keer mył jego twarz ponownie, zaśmiał się - Gaw już chyba tutaj jestem czysty - powiedział lekko rozbawiony. Westchnął smutno i dał się spokojnie myć dalej. Pokręcił głową, słysząc przeprosiny Gawa - nic nie szkodzi - w jego głos był cichy i wyprany z emocji. Naprawdę nie chciał pokazywać tych wszystkich blizn ukochanemu. Wiedział, że będzie się przez to smucił.
    Intymne miejsca sam przemył. Poprosił tylko Gawa o to, by pomógł mu się utrzymać w miarę pionowo. Podziękował mu za wszystko i ubrał szlafrok - jeden wystarczy, jeśli się porządnie owinę kocem i kołdrą - powiedział, uśmiechając się delikatnie. Spojrzał zaskoczony na kochanka, gdy ten jeszcze nie chciał go wypuścić do łóżka. Uśmiechnął się i zamruczał cicho, gdy Cień zaczął mu rozczesywać włosy - nie musiałeś tego robić - stwierdził, ale był mu wdzięczny. Sam nie za bardzo miał głowę do tego, żeby w ogóle o tym myśleć.
    Grzecznie położył się do łóżka. Przyglądał się jak Dręczyciel podaje małemu lekarstwo - no proszę...to na tym też się znasz? - uśmiechnął się do niego. Zaśmiał się, widząc reakcję malucha. Miał na rudzielca wielkiego focha. Jednak gdy tylko Cień się oddalił, zaczął pałaszować swój rosołek, łypiąc na niego swoimi dwukolorowymi ślepiami.
    Nim Gaw poszedł, Demon poprosił go jeszcze o paczkę żelek, którą zostawił tu ostatnio. Skoro miał siedzieć sam to chociaż sobie coś popodjada. Uśmiechnął się do niego - uważaj na siebie - powiedział i zagrzebał się grzecznie pod pierzyną, wcześniej otulając się kocem.
    Zdrzemnął się chwilę, ale gdy się obudził nadal był sam. Miał nadzieję, że rudzielec go tak samego nie zostawi. Napił się trochę soku malinowego i zaczął zajadać słodyczami. Yuki usłyszał to, więc od razu przybiegł sępić. Wskoczył na łóżko i gapił się na swojego opiekuna. Lis tylko się zaśmiał i potarmosił go po chłodnym futerku - Ty miałeś swoje jedzonko, tego nie wolno - powiedział i pacnął go po nosku, na co lisek kichnął lekko, ale zamerdał pierzastym ogonem. Yako bawił się z nim i sprawdzał co maluch potrafi, póki ten nie padł ze zmęczenia. Rozwalił się na łóżku do góry kołami i spał w najlepsze. Demon wrócił do swoich słodkości i sięgnął po jakąś książkę. Musiał zająć czymś myśli.
    Odłożył ją dopiero, gdy usłyszał jak drzwi się otwierają. Zaśmiał się i uśmiechnął - witaj w domu - powiedział i usiadł na łóżku - brawo - pochwalił go. Czuł się już trochę lepiej, bo odpoczął choć nadal było mu daleko do stanu "na chodzie". Zamyślił się, słysząc pytanie - ktoś tu chyba wczoraj wspominał o krwistym steku. Chyba się skuszę na tę propozycję - powiedział, szczerząc swoje białe kły - mam Ci jakoś pomóc? - zapytał z nadzieją, patrząc na to jak Yuki próbuje się dorwać do jedzonka.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 8 Styczeń 2018, 19:26   

    Cień wypuścił powietrze nozdrzami, a jego czoło zmarszczyło się w irytacji. - Weź już nie becz - mruknął, starając się postawić oklapnięte uszko wskazującym palcem. - Bo naprawdę przestanę koło Ciebie latać i dopiero będziesz żałował - odgryzł się. - I nie jesteś sam! Przecież to małe mieszkanie. Przy otwartych drzwiach słyszę Cię wystarczająco dobrze, a i tak zaglądam często - droczył się z nim i licytował. Chory Yako był jeszcze bardziej nieznośny niż ten na chodzie. Wtedy wystarczyło znaleźć mu zajęcie, by był spokój.
    - Mam prawie sześćdziesiąt lat, Yako - Cień przekręcił głowę w stronę Demona, który leżał sobie w łóżku i chyba postanowił mu dziś odrobinę podokuczać. Może wyglądał na młodego, ale trudno przeżyć tyle lat i ani razu nie zobaczyć, jak ktoś podaje lekarstwo kotu lub psu. Ale temu staruchowi łatwo było się śmiać z każdej czynności. On wiedział przecież prawie wszystko.

    Bielutkie i ostre kły zabłysły niemniej niż lodowe kolce Yukiego. - Będziesz musiał, bo poza krojeniem nic więcej nie wskóram - powiedział, po czym stęknął, gdy postanowił się przeciągnąć. Niech Yako sobie gotuje jak chce. Miał gips, więc noga była bezpieczna. Ważne, żeby leżał w łóżku przez większość doby. Byleby nie wyrżnął na pysk. - Idziemy do pracowni? Zrobiłbym sobie kawy - patrzył na białowłosego rozleniwiony. Nie chciało mu się ruszać z miejsca. Czasem chciałby, żeby fotel trzymał go przy sobie siłą. Miałby wymówkę. Ale nie ma tak dobrze.
    Już drugi raz tego dnia wyciągnął zakupy z torby. Szczotka poszła na tę chwilę na parapet, a spory kawał polędwicy na blat. Od przybytku głowa nie boli. Oby okazało się to prawdą, bo inaczej Demon wpadnie w szał, jeśli coś będzie bolało go bardziej. Cień dorwał swój kubek, by zaparzyć sobie kawy. Nastawił jednak więcej wody, gdyby Yako też miał ochotę napiś się czegoś ciepłego. - To co mam robić? - zapytał i wlepił wzrok w Lisa, oczekując instrukcji. Nie lubił gotować, ale chciał wiedzieć o każdej lubianej przez ukochanego rzeczy, żeby mógł mu częściej serwować rozmaite frykasy.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 8 Styczeń 2018, 20:18   

    Uśmiechnął się do niego i wygramolił spod kołdry. Sam się przeciągnął i sięgnął po kule po czym pokuśtykał do pracowni. Sam zrobił sobie herbatę. Tym razem jednak usiadł grzecznie na krześle. Będzie tylko doglądał co Gaw robi. Obejrzał tylko mięso i odkrył, że zapomniał powiedzieć ukochanemu, że przydało by się też coś do mięsa, żeby nie jadł samego. Ale trudno. Ukradnie lisom gotowane warzywa. Zupełnie zapomniał, że Gaw w ogóle nie jada normalnego jedzenia.
    - Najpierw pokrój mięso na steki. Trochę dużo go kupiłeś ale coś się wymyśli - uśmiechnął się do niego - ja jak na razie zjem może dwa - dodał jeszcze. Gdy mięso było pokrojone poprosił rudzielca by ten umył mięso i je dokładnie osuszył - masz może cały pieprz? - zapytał po chwili - jeśli się go potłucze razem z kolendrą, to będzie idealnie do tego mięsa - dodał jeszcze. Chciał Gawa czegoś nauczyć. W przeciwieństwie do tego jak robili razem pieczeń, tym razem nie wciskał mu się do zadania. To co mieli zrobić było o wiele prostsze i rudzielec nie powinien mieć najmniejszego problemy z tym - posól mięso i obsyp pieprzem i daj do miseczki, a następnie zalej oliwą - mówił spokojnie. Jeśli Keer miał jakieś pytania to oczywiście na nie odpowiadał. Nie wyśmiewał ukochanego - obtocz to w oliwie i poczekamy pół godziny, aż się ładnie to zamarynuje - dodał jeszcze.
    Westchnął gdy ta część była gotowa - co jeszcze takiego porabiałeś jak Cię nie było? - zapytał by nie siedzieć w ciszy. Naprawdę go to ciekawiło.
    Gdy wysłuchał opowieści, zamilkł na moment - Gaw....mogę mieć do Ciebie jeszcze jedną prośbę? - zapytał niepewnie - nie musisz jej spełniać dziś czy jutro....ale najlepiej by było zrobić to przed moją kolejną wizytą w Klinice - spojrzał na niego uważnie - czy...mógłbyś wybrać się do Willi w Glassville? Możesz użyć mojego Kompasu - bawił się w rękach kubkiem z herbatą - potrzebuję dokumentów, które są w sejfie. Będę potrzebował dokumenty z leczenia, żeby nie mieć problemów potem w pracy i z ubezpieczycielami. Nie pamiętam jedna co jest mi dokładnie potrzebne, a w tych papierach mam wszystko - spojrzał znów na kochanka - potrzebuję swoją dokumentację lekarską z wypadku sprzed dwóch lat. Jako przykład o co mi chodzi - wyjaśnił w końcu. Miał nadzieję, że Cień nie będzie się na niego gniewał za to zbytnio.

    Gdy minęło trochę więcej niż wyznaczone na początku pół godziny, poinstruował rudzielca co ma dalej robić - nagrzej patelnię i wrzuć na nią mięso tak na ... pięć minut. Co jakiś czas przewracaj. Potem trochę ostygnie i będzie już dobre - uśmiechnął się do niego - zapomniałem Ci powiedzieć, byś wziął coś do mięsa, ale ukradniemy lisom trochę jarzynek z zupy. Można je pokroić w kosteczkę i będą idealne do tego dania - dodał jeszcze, patrząc na niego przepraszająco.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 8 Styczeń 2018, 23:52   

    Gotowanie nigdy nie było intuicyjne dla Keera. Pokrój. Ale jak grubo? Każda osoba robiła to nieco inaczej, a on nie robił tego praktycznie w ogóle. Gdyby nie pomoc Yako czułby się zupełnie zagubiony.
    Z umyciem i osuszeniem już nie miał problemu. To tylko kawał mięcha. - Jasne. Mam wszystko - zapewnił Demona z ulgą. Zioła! Rany, tak! Choć jedna znajoma rzecz, której można się uchwycić! Wyciągnął masę przypraw i ciężki moździerz. Wysypał czarne kuleczki na dłoń i pokazał je Yako, by upewnić się, że tyle starczy. Ech, z nalewkami było prościej. To samo zrobił z kolendrą i utłukł je w moździerzu.
    Za to z solą był ostrożniejszy. Dosypywał jej szczyptami i za każdym razem odwracał się w stronę ukochanego szukając pomocy i przewodnictwa. Gdy dwie szczypty wylądowały na mięsie razem z pieprzem i kolendrą, znów powolutku lał oliwę, jakby bał się, że jedna kropla więcej zniszczy wszystko. Do tego zresztą był przyzwyczajony. Do dokładnych dawek, proporcji, stężeń.
    Wymieszał wszystko, umył ręce i sięgnął po kawę, choć wyglądał na roztrzęsionego i zagubionego. Nie chciał, by Yako był na niego zły i powiedział, że musi być skończonym idiotą, żeby nie umieć tak prostych rzeczy. Ale nie umiał, bo niby skąd? Usiadł na blacie i pociągnął łyk.
    - Umm! Byłem odebrać uprzęże, dorwałem szczotkę i mięso, a potem byłem u Nailsów - spojrzał za okno. - Szczerze powiedziawszy to nawet nie wiem, czy zauważyli, że wyszedłem podczas zażartej dyskusji na temat mechanizmu oddzielającego zewnętrzną klatkę dla kanarków od tej wewnętrznej. Nie pytaj nawet o niego, bo pierdzielili tak przeszło pięć minut, a ja ledwo jarzyłem o co biega. Widać bliźnięta tak mają - machnął ręką. - W każdym razie z remontem wchodzą jutro. Wymienią drzwi, podłogi, odnowią gabinet, a potem przyniosą projekty swoich wynalazków - dodał i poprawił się na blacie. - A poza tym? Zimno tam, ale przynajmniej Furor miał uciechę ze śniegu. Podejrzewam, że widział go pierwszy raz, bo rył się w każdą większą garstkę puchu jak opętany - zakończył, by posprzątać wszystko podczas, gdy mięso się marynowało.
    - Tak? - zapytał nie przerywając mycia noża. Chwilę nic nie mówił, dopóki nie obrócił się ze szmatką w ręce, by wytrzeć ostrze. - I o to tyle zachodu? Wiesz, gdybyś mnie do Bangladeszu wysyłał to co innego, ale do Willi z Kompasem? Tylko jutro, dobra? - powiedział z nadzieją w głosie. Serio był już dziś padnięty. Nie wyspał się, powinien nakarmić Yako, uprać rzeczy. Jazda do Norki i z powrotem do stajni nie była przy tym zbyt kuszącą perspektywą. - No i byłem jeszcze zobaczyć do stajni, czy nie przywłaszczają sobie zbyt wiele pieniędzy, ale klacz ma się dobrze - wrócił jeszcze do poprzedniego tematu. - Trzeba by wymyślić jej jakieś imię. Trochę dziwnie się na mnie patrzyli, jak powiedziałem, że nie ma żadnego, a ja na to, że nie lubię imion... więc przedstawiłem się jako Rudy Cień - uśmiechnął się szelmowsko. Patrzcie no tylko jaki z niego spryciarz! - Co do Willi. Jak już tam będę to mógłbym dorwać się do Twojego kompa i drukarki? - zapytał. Chciał wydrukować materiały do nauki japońskiego i pooglądać to i owo. Skoro już tam będzie to sprawdzi, czy wszystko jest w porządku, wypije kawę i wróci. No... i basen tam był. Na taki wypad pisał się zawsze.

    Postawił patelnię na gaz i podpalił. Nie dolał jednak oliwy. Miał przecież podgrzać patelnię, a nie jakiś tłuszcz, nie? Zaraz jednak zorientował się, że w ten sposób patelnia odmówi mu posłuszeństwa dość szybko, a ponad to stanie się nieznośnie gorąca. Wrzucił na nią mięso, które i tak było tłuste, więc ujdzie. Chyba. - To znaczy... co ile mam przewracać? - bąknął stojąc jak cielę ze szpatułką w ręku. Czas! Podaj mi dokładny czas! - pomyślał płaczliwie. Mięso to on surowe widział! Ewentualnie potrafił je upiec tak, że nie było surowe NIGDZIE, ale smaczne też nie.
    Mina zrzedła mu całkowicie, gdy Lis przypomniał o pewnej ważnej rzeczy. Nie kupił niczego innego. Jestem debilem! Cień plasnął się otwartą dłonią w czoło i spojrzał gdzieś w bok.
    - Przepraszam. Zupełnie nie pomyślałem... - szepnął zgaszony i zaczął wyciągać warzywa z garnka. Wziął wilgotną jeszcze deskę i nóż, po czym zaczął kroić warzywa w kostkę. W myślach dalej przeklinał się, ale jakoś nie poprawiło mu to humoru. Po chwili odwrócił się do Lisa - Jak chcesz to pójdę po coś więcej. Tylko powiedz co mam kupić. Serio, to nie problem... w zasadzie to moja wina - próbował jakoś naprawić swój błąd. Znów coś zawalił. I to tak prostego!
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 9 Styczeń 2018, 00:38   

    Uśmiechnął się rozbawiony. No tak...zapomniał, że jego ukochanemu trzeba mówić dokładnie co i jak. Wyjaśnił więc cierpliwie ile czego ma dodać.
    Wysłuchał czym zajmował się Gaw pod swoją nieobecność - ciekawe jak młody będzie reagował na otaczający go świat. W końcu nie widział większości rzeczy, które są u nas normalne, ale na Kryształowym już nie - westchnął i spojrzał na liska, który postanowił bronić świat przed zabójczym kocem. Szarpał go i gryzł, powarkując na niego. Ciekawe co on takiego w nim widział, że tak zawzięcie postanowił go pokonać - czyli sam też ich poznam. Jak milusio - westchnął. Średnio mu się podobał pomysł by w tym stanie się komukolwiek pokazywać. Ale jak mus to mus. W końcu to jego Norka i powinien się zainteresować tym co się w niej dzieje.
    Uśmiechnął się z ulgą - mówiłem, że nie ma aż takiego pośpiechu. Po prostu dobrze by było, żebym wiedział co jest mi potrzebne zanim wrócę do Kliniki, a nie chcę Cię wysyłać do Pardona - westchnął. Ten by go zamęczył narzekaniem na Lisa. Chociaż może by się w tym temacie dogadali.
    Podniósł białe uszy, słysząc o klaczy - no tak...dobrze pamiętam, że jest czarna? - zapytał, spoglądając na ukochanego - to może Kuromaru? - powiedział zrezygnowany. Nie miał jakoś głowy do takich głupot - jakby to...hmmm - zamyślił się - Mała Czarna....coś w ten deseń - wytłumaczył od razu imię. W końcu nie wszystko da się wytłumaczyć dosłownie.
    Zaśmiał się - dobrze wiesz, że możesz - odpowiedział na pytanie ukochanego - hasło do komputera znajdziesz w sejfie. Jakby były gazety motoryzacyjne na stole to możesz też je przynieść. Przydałoby się zmienić ten złom, który Gopnik wysłał do rowu - westchnął. W sumie samochód Luci tez by się przydało zmienić. Tylko służbowy zostawi w spokoju. Za bardzo go polubił.

    Widząc panikę ukochanego wstał i podszedł do niego bez kul - it-tai - stęknął, ale dał jakoś radę. W końcu to tylko dwa, trzy kroki. Stanął za Gawem i chwycił jego dłoń - nie powiem Ci co ile. Każde mięso ma inaczej. Wszystko zależy od tłuszczu, temperatury, patelni, grubości mięsa, a nawet samego zwierzęcia, z którego się to mięso wzięło - powiedział łagodnie. Chwycił dłoń ze szpachelką i spojrzał pod spód - trochę się zmieniło, możesz odwrócić, ale łatwiej będzie ci widelcem - powiedział podając mu sztuciec. Odwrócił mięso. Zrobił to jeszcze dwa razy zanim uznał, że jest gotowe - no i proszę! Sam przygotowałeś stek. Tak mniej więcej powinien wyglądać - powiedział i wziął nóż - z zewnątrz usmażone, a jak rozetniesz to nadal surowe i do tego krwawiące. Tak powinno wyglądać dobre krwiste - oblizał się, rozcinając mięso.
    Pacnął Gawa po rudej łepetynie - powiedziałem, że chcę jarzynki z rosołku. Nic się nie stało przecież. I to nie Twoja wina - przytulił go od tyłu - nie jesz normalnego jedzenia, więc miałeś prawo na to nie wpaść. Do tego masz teraz dużo pracy przeze mnie i pewnie dużo stresu. Nie jestem na Ciebie zły. To ja zawaliłem więc przestań się przejmować - pocałował go w ucho - to naprawdę mi wystarczy - powiedział i wrócił na swoje miejsce. Usiadł i westchnął z ulgą - mogę dostać do tych pyszności trochę soku? - zapytał, uśmiechając się jakby nigdy nic. Gdy Gaw podał mu jedzonko, ukroił kawałek i podmuchał. Wziął go w usta i przeżuwał chwilę. W końcu połknął i oblizał się - mmmmniam! Ittadakimasu! - powiedział jeszcze i ochoczo zabrał się za pałaszowanie.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 9 Styczeń 2018, 23:54   

    Yako bawił się w podśmiechujki, ale z dwojga złego lepiej w tę stronę niż gdyby miał się pieklić. Demon jeden. Miał w chuj i ciut ciut czasu, by opanować kulinarną sztukę wielu zakątków świata, więc łatwo było mu się teraz śmiać.
    - Heh, pewnie postanowi zabić każdy krzak i źdźbło trawy! - parsknął pod nosem. Furor wykazywał się większą ciekawością i odwagą. Woda była dla niego bardzo absorbująca... póki nie dostawała się do jego futra. Kąpiele bywały wyzwaniem. Za to nie był tak uroczy jak Yuki, którym właśnie wgryzł się kłami w koc i nie potrafił się od niego odczepić.
    - Jak wybierzesz materiały i zatwierdzisz projekt możesz po prostu przestać ich słuchać - wzruszył ramionami i zerknął na Kitsune - Albo wyciszę ich i po krzyku - puścił mu oczko. Wystarczy jeden gest Lisa i użyje swej mocy dla jego spokoju. A braciszkowie? Im wystarczał kontakt ze sobą nawzajem. Choć napady gadatliwości występują u nich regularnie, to Gawain nie mógł zarzucić im braku profesjonalizmu. Poza tym niektórym klientom imponowało takie zachowanie. Miło, gdy gdzieś przychodzisz i każdy skacze wokół ciebie jakbyś był najważniejszy na świecie. Tu kawusia, tam pytanie o zdrowie, o dom, o potrzeby i marzenia. Żyłka handlowa Nailsów była niczym fortepianowa struna. Głęboko wżynała się w ciało. Trudno było się oprzeć ich namowom i doskonale ułożonym ofertom.
    Keer tylko machnął na Yako dłonią. Niby nie było pośpiechu, ale Cień chciał załatwić jak najwięcej nim jego przymusowy urlop dobiegnie końca. Zostawienie ukochanemu tysiąca niedokończonych spraw nawet nie mieściło mu się w głowie. Weźmie jutro klacz na małą przejażdżkę i tyle. Wielkie rzeczy.
    - Tak. Początkowo wydała się płochliwa, ale wybiegłem prosto na nią. Jest dość dobrze ułożona, ale chyba nie lubi zostawać uwiązywana na otwartej przestrzeni. Wiesz... Kryształowe Pustkowia, na których wszystko chce Cię wpierdolić to nie miejsce dla trawożercy - opowiadał. Miło gawędziło mu się z Yako. Naturalnie. Większość konwersacji była wymuszona, ale z nim mógłby gadać choćby i całą noc. - Ładnie. Tak niebanalnie - uśmiechnął się do swoich myśli. Miał dość imion typu Grom, Bestia czy zlepków trudnych do wyartykułowania charczących głosek. Na każdym takim wierzchowcu zasiadał Mroczny Jeździec w czerni i siał postrach. Głównie w swojej głowie. Bo kto chciałby kumplować się z takim bucem? Nie bez powodu miejscowi chłopacy nosili przezwiska takie jak Gruby, Łysy lub tak jak on przez większość czasu, Rudy. Powiedz Gawain Keer to będą pytać kto to, ale wspomnij o Rudym z zielskiem pod pachą i każdy kojarzył o kogo biega.
    - Dzięki i postaram się nie zapomnieć, bo trochę zaczyna mi się tego zbierać. Ile miałeś samochodów? Tak w ogóle, do kupy? - zapytał zaciekawiony. On jeździł tylko parę razy po szutrowych drogach na wygwizdowie i nie było to zbyt skomplikowane, choć podjął się tego dopiero po dziesięciu latach w Świecie Ludzi. Przywyknięcie do tak szybkiego środka transportu i opanowanie choroby lokomocyjnej zajęło mu dużo czasu. Pomyśleć, że teraz brakowało mu samochodów.

    Otworzył szeroko oczy, gdy Demon wpakował się na niego. Yako w swej wspaniałomyślności prawie wepchnął go na kuchenkę i rozgrzaną patelnię. - Co ty odwalasz?! - warknął zły i zaskoczony. - Mogłeś ostrzec - odetchnął głęboko. Dał się poprowadzić, ale skupienie stało się cięższe. Czuł oddech Lisa na swoim policzku i bijące od niego ciepło. Jego spokojny głos rozbrzmiewał zaraz przy uchu. Gdyby nie noga Yako, oparłby się o niego. W jakiś dziwny sposób obecność kochanka za jego plecami relaksowała go.
    - Oj tam sam... jak zwykle musiałeś mi pomagać - bąknął pod nosem i patrzył jak jego ukochany rozcina stek i oblizuje się ze smakiem. Potarł swoje ucho, gdy lisie usta odnalazły do niego drogę. - Gomene... następnym razem będę pamiętał - obiecał i wziął talerz od Yako. - Jasne, ale chyba wygodniej będzie Ci jeść przy stole, prawda? - uśmiechnął się i zaniósł posiłek do pokoju obok. Soku też przyniósł, a potem skoczył jeszcze po swoją kawę. Pomógł Yako uporać się z krzesłem i usiadł na miejscu obok.- Smacznego - uśmiechnął się do niego i wgapiał się w niego. Dobrze było widzieć go takim zadowolonym. Przepisy były dla Gawaina zbyt niejasne, lecz dla takich chwil mógłby rozgryźć nawet kulinarną enigmę.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 10 Styczeń 2018, 00:35   

    - Gdybym miał z nimi gadać w pełni sił to pewnie bym sobie poradził, ale teraz będzie mnie to tylko wkurwiać - westchnął ciężko. Nie miał nic przeciwko gadatliwym osobom, ale teraz potrzebował głównie spokoju, a jego Cień był idealnym towarzyszem. Nie rozgadywał się tak jak demon, czy nawet bardziej, był raczej cichym gościem, więc Yako cieszył się, że ma go przy sobie. Mogli spokojnie porozmawiać, ale jednocześnie nikt nikogo nie zagadywał. Był też bardzo wdzięczny ukochanemu, że w razie czego ich wyciszy. To naprawdę będzie pomocne.
    Przytaknął mu głową, słuchając na temat klaczy - to tym bardziej przyda jej się stajnia, choć w ogrodzie i części lasu spokojnie można jej zrobić pastwisko, połączone ze stajnią - powiedział po namyśle. Nie wszystkie konie były przyzwyczajone do otwartych przestrzeni gdy były puszczone luzem, jednak jeśli jej nie będą uwiązywać to raczej powinna się przyzwyczaić, tym bardziej, że dołączy do niej jakiś towarzysz. Samemu nigdy nie żyje się dobrze, a tym bardziej zwierzętom, które są stadne. Tak jak właśnie konie.
    Uśmiechnął się, słysząc, ze imię się podoba. Podał pierwsze lepsze jakie mu przyszło do głowy. Naprawdę nie chciało mu się tego wymyślać i miał nadzieję, że w najbliższym czasie nie będzie musiał znów wymyślać jakiś imion. Bo chyba dostanie kręćka!
    Zaśmiał się - zawsze pozostaje Ci notesik i długopis, żeby wszytko zanotować - pokazał mu język. Słysząc pytanie trochę zrzedła mu mina. Podrapał się po tyle głowy, zamyślony - obecnie mam trzy. Przed wypadkiem nie było tego bordowego. Miałem za to inne sportowe auto, które poszło do kasacji po tym jak mnie na nie zdmuchnęło - powiedział - a wcześniej....wybacz ale nie policzę tego.... - spojrzał na niego przepraszająco - jeżdżę samochodami odkąd je wynaleziono, więc było tego sporo...tak samo jak motocykli...gomene - powiedział. Naprawdę nie mógł tego zliczyć. Nigdy nie przykładał wagi do tego. W końcu często fingował tak śmierć lub znikał porzucając samochód gdzieś w lesie. Podobnie z motorami. Naprawdę chciałby odpowiedzieć na to pytanie, ale po prostu...nie był w stanie, w szczególności, że nigdy nie spisywał czyn jeździł, ale nie sądził by była jakaś marka samochodu, którą by jeszcze nie jeździł.

    - Go-me-ne - powiedział rozbawiony. Wiedział, że przesadził ale dał radę się sam utrzymać więc nie było tak źle. Czuł jak Gaw się uspokaja w jego objęciach, co też jemu pomogło się skupić.
    Zaśmiał się - ja nawet nie umiem wrócić do domu, żebyś mi nie musiał pomagać, więc takie coś to nic takiego - powiedział, uśmiechając się do ukochanego - poza tym to twój pierwszy stek, więc nic dziwnego, że potrzebowałeś pomocy - dodał jeszcze. Chciał jakoś poprawić rudzielcowi humor.
    Spojrzał na Gawa, gdy ten porwał mu talerz sprzed nosa. Burknął coś do siebie i z widelcem w ustach poszedł do stołu. Oczywiście o kulach. Nie chciał więcej czuć bólu, a jak już to chciał go możliwie ograniczyć. W końcu usiadł i zabrał się za jedzonko. Cieszył się, że Dręczyciel dotrzymuje mu towarzystwa, mimo iż sam nie chciał jeść.
    - Gaw...powiedz mi jakiego konia potrzebujesz? - zapytał między kolejnymi kęsami - może coś wymyślę, a ty sobie w internecie potem zobaczysz czy ten Ci odpowiada - powiedział, uśmiechając się niepewnie - nie znam się jakoś specjalnie na tym, ale może choć trochę Ci uproszczę wybór... - dodał jeszcze, spoglądając na krew na talerzu.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 11 Styczeń 2018, 23:09   

    Uśmiechnął się kwaśno do siebie, wyraźnie zamyślony i wpatrzony gdzieś w dal. Nie powinien go męczyć takimi pierdołami w trudnym okresie, lecz z drugiej strony przygotowania i plany pozwoliłyby oderwać Lisa od bólu i ślęczenia w łóżku. Do tego po tygodniu nawet towarzystwo ukochanej osoby mogło mu się zmierznąć. Dobrze, że mieli jeszcze zwierzaki, które swoją obecnością skutecznie rozładowywały atmosferę.
    - Myślę, że przy drugim koniu przestanie się tak stresować - dodał na koniec. Sprawa Kuromaru nie była paląca, bo przecież przebywała w bezpiecznej stajni parę ulic dalej. Co prawda łączyło się to z kosztami, ale który koń jest tani? Dzięki takiemu rozwiązaniu mieli czas na dokładne rozplanowanie stajni wedle potrzeb. Gawain nie lubił przeprowadzać większych projektów po łebkach. Budynek miał im służyć przez dziesięciolecia, a nie rok czy dwa.
    - Śmiej się. Wolę robić listy niż skakać dwa razy. Chociaż z Kompasem to żaden problem - odparł, myśląc o swoich podróżach przez Krainę Snów. Pomimo częstych wypadów nie był w tym najlepszy. Czasem stawiał na ilość, lecz musiał być ostrożny. W krajach germańskich i anglojęzycznych mało kto spał w pracy, a jak już, to byli to nocni stróże w swoich kanciapach, w których nie zawsze znajdował się monitoring. Ale skocz do Japonii, a wywołasz praktycznie natychmiastowy popłoch w biurze. Połowa śpi, druga zapierdala. Za to wszyscy analizują nagrania, by z uporem maniaka doszukać się błędu w sprzęcie lub wmówić sobie, że mieli majaki wywołane przemęczeniem.
    Patrzył na Yako i zastanawiał się iloma pojazdami jeździł, nie wliczając jedynie silnikowych. Z innymi rzeczami też tak było. Ile stronic rozmaitych książek wydało szelest przesuwając się między szponiastymi palcami? Ile twarzy widziały te oczy, w których zawsze czaił się drapieżny błysk? Ilu zmian doświadczył przez te wszystkie lata? Gawain czuł się przy nim malutki. - Ale na pewno jest jakieś, które zapadło Ci w pamięć. Jakieś ulubione, do którego wróciłbyś nawet gdyby nie było lepsze od tego napędzanego nożnie, jak w Flintstonach - zagadnął go, ciekaw jego wyboru.

    - Niegrzeczny z Ciebie pacjent - parsknął pod nosem rozbawiony wesołkowatością kochanka. Złościł go często, ale równie łatwo było mu wybaczyć i zapomnieć o drobnych przewinach. - Gadasz jakby istniało jakieś szkolenie w tym zakresie. Mam Cię łamać co tydzień, a potem mierzyć Ci czas i stawiać oceny za poszczególne ćwiczenia? - zerknął na niego przez ramię z wrednym uśmieszkiem na gębie. Wrzucałby go w dół, ze skarpy, strzelał sobie w niego, a potem pomachałby mu i czekał w umówionym miejscu z czasomierzem i formularzem w ręku. - Za to miałbyś dużo czasu, by uczyć mnie przygotowywania steków - dodał złośliwie i wskazał oburącz na mięso, jakby było dziełem sztuki. Taadaaam! Mięsko, które nie przypełzło!
    Siedzenie z osobami spożywającymi pełne posiłki zwykle było prawdziwą katorgą. Pół biedy, gdy siedzieli pochyleni nad swoim talerzem i jedli jak w pełni cywilizowane istoty. Nie gadali z pełnymi ustami, nie mlaskali i nie pytali, czy on nie jest głodny. Ale Yako mu nie wadziłby mu nawet w takich przypadkach, choć wolałby, żeby się zachowywał. Od przemyśleń na ten temat oderwało go dopiero pytanie Kitsune. - Niezły pomysł! - przyznał i oparł się łokciami o blat, splatając palce na kubku z kawą. - Zależy mi głównie na odporności na skrajne i zmienne warunki. Nigdy nie wiem, gdzie mnie poniesie, a nie mogę zmieniać wierzchowców za każdym razem. Wypadałoby też, żeby był dość zwrotny lub szybki, ale łatwy w prowadzeniu, bo któregoś dnia chciałbym strzelać z kuszy... lub łuku w najgorszym razie. Wiesz, muszę go dobrze czuć, nauczyć się rytmu - odpowiedział najlepiej jak umiał, ale nie wiedział, czy te informacje starczą Demonowi lub w jakikolwiek sposób pomogą w podjęciu decyzji. Nigdy w pełni nie rozumiał zainteresowania końmi. Jak się tego nauczyć? To nie auto, gdzie zerkniesz na opis i dowiesz się z niego praktycznie wszystkiego. Reszta była kwestią gustu i doświadczenia jako kierowcy, ale poza tym motoryzacja zdawała mu się o wiele mniej zawiła.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 12 Styczeń 2018, 00:46   

    Zamyślił się, słysząc pytanie ukochanego - w sumie...to chyba jakiś sentyment mam do Nissana Skyline GTR R32. Nissan można się domyślić dlaczego, w końcu to jednak z japońskich marek, ale czemu akurat ten mode? Gdy były najbardziej popularne, mało które auto mogło je prześcignąć. Po prostu czempiony na torze - powiedział w końcu, wzdychając cicho - nie wiem czy bym znów to auto kupił, ale to, które zostało zniszczone dwa lata temu to to Nissan GT-R R35 i zastanawiam się czy nie wymienić tego z rowu właśnie znów na ten samochód, a coś całkiem nowego nie kupić na miejsce samochodu Luci. W sumie może Tesla da coś nowego, bo służbowego samochodu też się tak szybko nie pozbędę - powiedział zamyślony, spoglądając gdzieś w dal. Już obmyślał plany zakupu nowych maszyn. Zastanawiał się też czy czasem nie zaopatrzyć się w jakiś motor. Dostanie się na takim w więcej miejsc niż samochodem. Nagle spojrzał na kochanka - oj...gomene ... - zaśmiał się - pewnie nic Ci te nazwy nie mówią co? Jak chcesz to mogę Ci je zanotować i sobie pooglądasz. Albo jakbyś znalazł jakieś zdjęcia sprzed dwóch trzech lat moje to tam też na pewno będzie, chociażby z jakiś sportowych wydarzeń - puścił mu oczko - szczerze to zastanawiam się też nad motorem, czy się w jakiegoś nie zaopatrzyć - przyznał jeszcze, trochę niepewnie. Nie wiedział jak jego ukochany na to zareaguje. W końcu strasznie martwił się o jego wybryki, a teraz miałby jeździć jeszcze takim czymś? Przecież to jeździ o wieele szybciej niż koń. No i ile było wypadków z udziałem motocyklistów. Już widzi jak mu będzie matkował co może, a czego nie może robić. Cudnie...

    - A chcesz słuchać mojego marudzenia i bać się wyjść z domu bo jeszcze coś wymyślę taki połamany? - zapytał, szczerząc białe kły - w końcu nie usiedzę za długo w łóżku, nie ma na to najmniejszych szans - dodał jeszcze, zadzierając nosa. Gaw dobrze wiedział, że demon długo na tyłku nie usiedzi. Co chwila go gdzieś nosiło, nawet jak był w pełni zdrów, a co dopiero jak musiał siedzieć na dupie, bo się leczył.
    Zaśmiał się krótko - a czy potrzebuję być uziemionym, żeby uczyć Cię jak się przyrządza steki czy inne jedzonka? - zapytał to widocznie rozbawiony - jeśli chcesz to zawsze mogę Cię coś poduczyć jak będę robił coś dla siebie lub ewentualnych gości, bo dla lisów to już zupełnie coś innego. W końcu im nie można przyprawiać jedzenia - spojrzał na futrzaki, a raczej na to jak Furor, próbuje wejść do transporterka, w których Yuki próbował spać.
    Jadł dalej spokojnie, słuchając wymagań rudzielca. Gdy ten skończył, zamyślił się, dalej konsumując swoje mięsko. W końcu nie mogło za bardzo ostygnąć bo będzie niedobre! Od czasu do czasu popijał jedzenie sokiem. W końcu jednak westchnął - jak mówiłem wcześniej, nie znam się zbytnio na koniach. Ale możesz zobaczyć sobie konie dońskie - powiedział odsuwając od siebie już pusty talerz i dopijając sok - nie są wielkie, ale za to dość szybkie i odporne, łatwe w utrzymaniu. Myślę, że taki by do Ciebie pasował. No i są dość ładne - puścił mu oczko - jeśli Ci się spodobają, to potem poszukamy gdzie w Krainie można takiego zdobyć - uśmiechnął się do niego i ostrożnie wstał, opierając się o stół - wybacz, że zostawiam Ci zmywanie, ale chyba faktycznie się położę - powiedział, wzdychając ciężko - dziękuję za obiadek. Był przepyszny - powiedział szczerze i zaczął kuśtykać do sypialni. Odwrócił się jeszcze do Cienia - mógłbyś mi zrobić znów okład na czoło? - poprosił go jeszcze. Nie chciał go wykorzystywać, ale zdawał sobie sprawę, że obecnie bez niego sobie nie poradzi. Był od niego prawie całkowicie uzależniony. Pół biedy, że do kibla mógł sobie zajść sam.
    W sypialni walnął się na łóżko i zakrył oczy ręką. Trochę się nachodził dzisiaj i niestety nadal kręciło mu się w głowie. Wolał nie zwrócić tego co Gaw dla niego przygotował.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 13 Styczeń 2018, 17:52   

    Nazwy wymienione przez Yako nic mu nie mówiły, ale starał się je zapamiętać. Jak już kojarzył jakieś samochody to były to typowo angielskie marki, ale kierowcą bywał rzadko, więc nie przykładał do nich dużej wagi. Za to dowiedział się, że Lis uwielbia adrenalinę i prędkość. - Nic nie szkodzi - machnął ręką - Pooglądam sobie później na spokojnie, choć przyznam, że pasjonatem motoryzacji nigdy nie byłem - wzruszył ramionami. - Jak już mi dawali prowadzić to przeważnie był to off road, który da radę wjechać wszędzie. Wyciągarka, snorkel i inne bajery i masz jedź - uśmiechnął się do siebie i pociągnął łyk kawy. Nie jeździł nigdzie w miłym celu. Albo z trupem, albo dopiero po niego. Do tego zawsze z narzędziami i pełną instrukcją. Sprzęt nie zawsze dało się naprawić, ale przynajmniej wiedział, co poszło nie tak, a w razie konieczności pozostawienia samochodu bez opieki wystarczyło wyciągnąć element bez którego za nic w świecie nie ruszy się z miejsca. Chyba, że go popchniesz. - Motor? Jesteś pewien? - zapytał i zamilkł na dłuższą chwilę, myśląc. - Chociaż i tak nie jest dużo niebezpieczniejszy od konia... choć i tak bym się martwił - z pewnym napięciem patrzył mu w oczy. - Będziesz jeździł z żyłką? - zapytał markotnie, ale nie chciał mu teraz zmywać głowy. Wieczór był miły, a psucie go nie należało do jego planów. Też potrzebował chwili wytchnienia. - W każdym razie... długo się już ścigasz? - zapytał z zainteresowaniem. Samochody miały przynajmniej klatki, a nie to co motor. Z drugiej strony Gawaina też ciągnęło do tych dwukołowców. Spokojny był tylko na pozór, a hamowało go jedynie uwielbienie dla swego życia i hospitalizacja na horyzoncie.

    - Masz tekst na każdą okazję, czy mówisz z doświadczenia? - również starał się mu dopiec. Mądrala się znalazł. - Łazisz prawie tyle, co mielesz ozorem, więc chyba to drugie - stwierdził pyszałkowatym tonem, nie ustępując Demonowi, ale bawił się świetnie.
    - Może. Wiesz, że średnio mi to podchodzi, ale póki gotuję tylko dla Ciebie i jesteś zadowolony z efektu to ujdzie. A lisom i tak trzeba coś dać, więc skoro gotuję im, to jedna rzecz więcej takiej różnicy nie robi - odparł, choć nie promieniał ze szczęścia z tego powodu.
    Dobra, jednak będzie potrzebował tej listy. Dał znak, że zaraz wraca i poszedł na chwilę do pracowni. Przyniósł ze sobą mały kajecik i ołówek. Zanotował najpierw modele samochodów, potem rasę koni, wzmiankę o czasopismach i główny cel, czyli dokumentację medyczną. - Jeśli można je zdobyć - mruknął pisząc i zerknął na Yako, gdy ten wstał od stołu. - Nic nie szkodzi. Przynajmniej zjadłeś coś dobrego. Spokojnie się połóż - powiedział miękko. Zamknął zeszyt i przeciągnął się zamaszyście, po czym dopił kawę jednym haustem i pozbierał naczynia.
    Gdy wszedł do sypialni ze świeżym okładem, zmarszczył czoło. Yako musiał znów gorączkować. Sądząc po jego zachowaniu miał światłowstręt, a ze dźwiękiem pewnie nie było lepiej. Usiadł przy nim i delikatnie odsunął jego rękę. Ułożył lodowaty materiał na czole, na którym już perlił się pot, ale naciągnął go jeszcze na powieki Lisa. - Wszystko ok? - wychrypiał cicho, po czym ułożył zrastającą się kończynę wyżej. - Jeśli zjadłeś za dużo, możesz dostać rumianku albo trochę nalewki na trawienie - dodał, bo posiłek był ciężkostrawny, a wymęczony organizm mógł sobie z nim nie radzić. - Ja muszę posprzątać. Jakbyś czegoś potrzebował, wołaj - powiedział jeszcze i pogłaskał Lisa po przyklapniętych uszach, po czym poszedł pozmywać, zrobić pranie oraz wyczesać zwierzaki. Yuki powinien dostać drugą porcję herbatki, a poza tym wypadało wyprowadzić chłopców na placyk.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 13 Styczeń 2018, 19:07   

    Spojrzał na niego uważnie - to że lubię poszaleć to nie znaczy, że nie uważam na drodze - powiedział spokojnie - poza tym, czasami motorem szybciej i prościej się gdzieś dostanę niż samochodem no i ... - spojrzał na niego z dziwnym błyskiem w oku - nie chciałbyś mnie albo Luci zobaczyć w skórze? Bo ja Ciebie bardzo chętnie sobie bym pooglądał - spojrzał na niego całego i się oblizał, po czym zaśmiał dźwięcznie. Wywrócił oczami, słysząc kolejne pytanie - Gaw...nie jestem idiotą. Naprawdę uważam jak jeżdżę. Wiem, ze ostatnio wariowałem, ale zwróć uwagę, że jechałem drogami, na których nikogo nie było, więc było mniejsze prawdopodobieństwo wypadku. Naprawdę, nie musisz się tak martwić, a poza tym...nie wiem jeszcze czy jakiś kupię - wzruszył ramionami - ale Kawasaki Ninja, jakoś mnie kusi - powiedział jeszcze, rozmarzony.
    Zamyślił się, gdy Gaw zapytał o wyścigi. Ile to już minęło czasu, odkąd zaczął się tym interesować? - no już jakieś przeszło sto lat, jeśli chodzi o same samochody - powiedział w końcu. Spojrzał na kochanka i uśmiechnął się - A nie chciałbyś kiedyś spróbować pojeździć takim sportowym autkiem? Pojechalibyśmy na jakiś tor i byś sobie spróbował jak to jest, co Ty na to? - poruszył swoim białym ogonem, wyraźnie zadowolony ze swojego pomysłu. No przecież kto nie chciałby pojeździć sobie wyścigówką i to nie zabawkową, a prawdziwą?

    Pokazał mu tylko język na tę zaczepkę. Ale cieszył się, że Cień jest w dobrym humorze. Przynajmniej się tak nie kłócili, tak było o wiele przyjemniej. Teraz naprawdę nie miał nastroju na kłócenie się czy sprzeczki. O wiele lepiej się leżało i kurowało, w miłej atmosferze.
    - Naprawdę dobrze Ci to idzie tylko trzeba pamiętać, że to nie jakieś mikstury lecznicze i tutaj nie da się dokładnie powiedzieć ile czego będzie potrzebne - powiedział, z uśmiechem na ustach.
    Poczekał cierpliwie na Dręczyciela, gdy ten poszedł po notes. Zjadł w tym czasie trochę i wypił sok. Powtórzył nazwy, które Gaw miał sobie sprawdzić. Cieszył się, że rudzielec nie ma nic przeciwko, żeby wybrać się do Świata Ludzi. To naprawdę im pomoże i nie będzie trzeba wzywać Pardona tylko po to, żeby podał jakieś tam informacje. Wszystko było w sejfie, więc nie było najmniejszego problemu.
    Poklepał kochanka po ramieniu -na pewno się da, już ja się o to postaram - puścił mu oczko. Podziękował mu i uciekł do sypialni. Opatulił się znów kołdrą i kocem i czekał na rudzielca. Pozwolił sobie położyć okład na czoło i oczy, od razu poczuł się trochę lepiej - nadal jest mi słabo i kręci mi się w głowie - powiedział cichutko - jakbym mógł prosić rumianek. Nie zjadłem za dużo jednak przez to co się dzieje w głowie to jest mi trochę niedobrze - westchnął cicho. Podciągnął kołdrę pod sam nos, wyglądał pewnie jak lisia mumia.
    Gdy Gaw go pogłaskał, chwycił jego dłoń - jak skończysz....położysz się ze mną? Chociaż na chwilę...proszę - podniósł na moment okład i spojrzał na niego.
    Wrócił do poprzedniej pozycji i usiadł tylko na chwilę, gdy Cień przyniósł mu rumianek. Wypił trochę i ponownie się opatulił. Sam też chciał wyczesać Yukiego, ale już nie miał siły. Nim dziwnooki do niego dołączył, Demon spał już. Nadal dokuczał mu ból i gorączka, ale nie było tak źle jak poprzedniej nocy. Niestety snów mu nie zabrakło. Tym razem pojawiały się różne dziwne twory. Gorączkował...nawet jego świadomość nie mogła się skupić na niczym konkretnym. Nie były to jednak zbyt przyjemne obrazy.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 13 Styczeń 2018, 20:57   

    Yako był istnym mistrzem kuszenia. W ciemnym, obcisłym, skórzanym kombinezonie wyglądałby niczym komiksowy superbohater. Oczywiście, gdyby mógł pokazywać swoje białe uszy i ogon oraz łypać na wszystko z wyższością krwistoczerwonymi oczyma. Za to Luci, prawdziwa seks bomba! Siebie też w jednym z takich strojów widział. Dodałby do tego jakieś czerwone akcenty. - Jesteś wredny! Wiesz, że najchętniej wybiłbym Ci ten pomysł z głowy... ale sam był jakimś pojeździł! Chociaż i tak będę się bał. Wystarczy jedna chwila i wylądujesz na wózku albo gorzej - boczył się, lecz wyraźnie się wahał. Lubił takie akcje, zaszaleć, poczuć tę adrenalinę i być tu i teraz bez strachu o to, że ktoś Cię ubije.
    Na wieść o tym, ile Yako się już ścigał aż wyszły mu gały. Gwizdnął z podziwem. - Szmat czasu! - przyznał i uśmiechnął się szeroko na propozycję. Założył ręce za głowę - Byłoby super, ale niekoniecznie lubię asfalt - w dziwacznych oczach Cienia kryło się podekscytowanie. Jeżdżenie w kółko było nudne, za to krzaki obijające się o samochód, błoto, woda i każda inna zmienna wprowadzała dodatkowy element zaskoczenia. Do tego naprawdę trzeba było się postarać, by doznać poważnego uszczerbku w tych autach. Znacznie częściej cierpiała widownia lub obsługa wyścigu.

    - W zasadzie to mój główny problem. Z dokładnym przepisem wiem, że wyjdzie zawsze tak samo, jeśli składniki są w porządku, a tak? Nawet jakby próbował jedzenia w trakcie to nie jestem w stanie określić, czy czegoś temu nie brakuje. Ale przynajmniej wiem, czy nie przesadziłem - podrapał się po karku zakłopotany swoim kiepskim zmysłem smaku. A raczej kłopotem z jego oceną, przetworzeniem informacji płynącej z kubków smakowych. Nie wiedział, czemu tak jest, ale podejrzewał, że to przez to, że nie jadł przez tak długi czas, nigdy tego naprawdę nie polubił, a i w domu nikt nie miał parcia na stałe pokarmy. Było mu to więc obojętne.
    Uśmiechnął się leciutko. Yako naprawdę o niego dbał. Dziwne nie być już samym jak palec i musieć wszystkiego organizować.
    - Ja też muszę spać, wiesz? - zaśmiał się nisko i poklepał kochanka po dłoni. Zaraz przyniósł mu rumianek, a potem zabrał się za zmywanie i pranie. Gdy skończył, wyszedł na moment, by powiesić pranie, a potem zawołał Yukiego i Furora, by nie domagały się wyprowadzenia, gdy oni będą sobie smacznie chrapali. Yuki jeszcze dostał swoją porcję herbatki i nadal trochę protestował, ale teraz poszło już szybciej. Wiedział, że to nie boli, choć napar wyraźnie nie przypadł mu do gustu. No trudno, nic nie poradzisz. Za to czesanie podobało mu się bardziej. Za to Furor warczał i kręcił się wokół Cienia zazdrosny o malucha. Gdy przyszła jego kolej bezceremonialnie wpieprzył się mu na kolana i wiercił się pod szczotką, bo ta fajnie drapała. Zamiatać się mu już nie chciało, więc tylko zebrał wyczesane futro rękoma i je wyrzucił, po czym udał się pod prysznic, a potem prosto do łóżka.
    Spał średnio, nawet gdy zjadał koszmary Yako, bo ten wiercił się i mamrotał coś pod nosem. Zmienił mu też okład, a potem już spał jak zabity, bo nabiegał się za dwóch.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,51 sekundy. Zapytań do SQL: 10