• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Rdzawa Kamienica » Lokum Gawaina
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 16 Styczeń 2018, 01:13   

    Głupek. Był nim, nie popisał się dziś zbytnio. Widać łóżko miało rację, chcąc by został w nim dłużej. Jego ciepło i miękkość zawsze szeptały do ucha zaspanego Cienia Jeszcze pięć minut. Te rzeczy mogą poczekać. Każdy potrzebuje snu, wypoczynku, a ty byłeś niedawno ranny, ciężko harujesz, możesz przecież pomręczeć, że ci źle i niedobrze." Ostatnio słyszał ten szept częściej. Był silniejszy niż kiedyś. Gdy mieszkał jeszcze sam wolał wypełnić dzień pracą, polowaniami i wyjściami. Teraz jakoś nigdzie mu się nie paliło. Yako był zaraz obok i odganiał samotność jak pyłek z kaftana. Była odległa i słaba. Aż dziw, że można się do kogoś przyzwyczaić tak bardzo.
    Gawain nie podejrzewał Julii. Cała się nad nim trząchała, a wyciągała tylko parę kul. Miała też w sobie ogromne pokłady empatii. To do niej nie pasowało, tak samo jak aktorzenie. Bane widocznie też odpadał. Chirurg i to plastyczny. Umiał kroić, szyć i składać do kupy, ale raczej nic więcej. Genetyka to nie kopiuj wklej jak przy przeszczepie skóry. Anomander odpadł i tym sposobem został Pardon. Dręczyciel nie wiedział co ma o tym myśleć. - No. Powiedzmy, że to on. Załóżmy. Nie będę się do niego zbliżał... - zaczął ostrożnie, bo w pomieszczeniu zrobiło się cieplej i nie miało to nic wspólnego z przyjemnym hukiem wydobywającym się z żeliwnego brzucha pieca - Powiedz, po co miałby to robić? Ja wiem, że nie wchodzi do Krainy, ale to nadal Lustrzanin. Może jednak jest bardziej zwichrowany niż Ci się wydawało? - zapytał, ale nie oskarżał. Ten gość uratował Yako nie raz i był w tym świetny. Co mu nagle odjebało? - Robił już takie numery? Nie mówię, że bawił się w Gabriela i komuś zwiastował przynosząc berbecia, ale jakieś inne wyskoki? - dodał, by Yako był pewien o co mu chodzi. Super. Prezent na gwiazdkę. Dzieciak pod choinkę.
    - To nie głupie. Ale akurat z tym będziesz musiał mi pomóc - uśmiechnął się lekko na myśl szarpiącego za paski Cośka. Już wolał wściekłe dzieci niż beczącego zasmarkańca, który zwraca na siebie uwagi każdej kobieciny o ciepłym sercu. - A Klinika... lepiej mieć przygotowaną bajeczkę - dodał jeszcze. Sam nie wiedział, jak wytłumaczyłby to na przykład Aeronowi albo Gopnikowi, a co dopiero lekarzom. "Znaleźliśmy go i został." Jasne.

    Z łazienki słyszał, że Yako ruszył się z łóżka i coś kombinował w pracowni, ale nie zwróciło to jego większej uwagi. Mógł być spragniony albo miał ochotę na więcej jedzenia.
    Cosiek już się nie darł, nie wyrywał. Był spokojny. A raczej zmęczony i skacowany. No tak. Piwo było mocne, a ten wyżłopał je prawie na raz. Szlafrok dla osłabionego dziecka okazał się ciężarem nie do zwalczenia. Może i z Cośka było ziółko, ale mimo wszystko był mały i nieporadny. Wystarczyło złapać to to i przenieść, gdzie ci się podoba. Tylko utrzymaj go potem w miejscu.
    Szybko przekonał się, co Yako robił w pracowni. - Dzięki. Przyda mu się - odparł do Demona z uśmiechem i przeniósł wzrok na Cośka - Tak, pić. Ale nie w tutaj, w łazience. O tam. - wskazał palcem na sypialnię. - To co? Chcesz herbatki? Jest ciepła... i smaczna - słowa rozbrzmiały sugestywnym, zachęcającym tonem.
    Jeśli tylko Cosiek mu pozwolił, delikatnie wziął go na ręce i przeniósł go na łóżko, starając się nim nie trząść. To było zaledwie kilka kroków. Potem ostrożnie podał mu rumianek. - Masz, pij - szepnął, zerkając na Yako przez ramię. Porozumiewawcze spojrzenie mówiło wiele. Od "nie zabijaj mnie za to" po "jakbym przypomniał sobie swojego pierwszego kaca". Był też ciekaw, czy białowłosy wyczuł już zapach dziecka, który mógłby ich naprowadzić.
    Zmarszczył brwi. - Ej, palisz? Przy nim? - zapytał bardziej zaskoczony niż zły. Kto mu przed chwilą zmywał głowę o to, że fajki to dym i choróbska, hmm? - Ale ok. Tylko na drugi raz, włącz wyciąg w pracowni, dobra? Jest tam taka wajcha z boku. Zwalniasz nią blokadę wiatraka - wytłumaczył i sam usiadł obok Cośka, czekając aż wypije rumianek.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 16 Styczeń 2018, 12:45   

    Zamknął oczy i zamyślił się. Uspokoił się na słowa, że Gaw nie tknie lekarza. Chcąc nie chcąc Aktor potrzebował jakiegoś medyka, a nie chciał szukać nowego, ani wciągać to Krainy Luster. Mógłby łatwo wpaść, a tak miał kogoś miejscowego. Kogoś kto znał choć część jego sekretów. Nie wiedział jak wyjaśniłby to nowemu lekarzowi i miał pewność, że on go nie wyda. Pardon nie zrobił tego przez te lata, więc co tak nagle mu odwaliło... - on był zawsze raczej wycofany. Owszem chodził ze mną na bankiety, udzielał się, ale nigdy się specjalnie nie wyróżniał w otoczeniu - westchnął i spojrzał na torbę z małym liskiem Pokręcił głową - nigdy nic takiego nie wybaranił, ale nie znam też jego przeszłości. Prawdę mówiąc nawet Natalie, mimo iż była jego rodzoną siostrą, nie znała go za dobre - spojrzał na ukochanego - nie mam pojęcia czemu to zrobił...ale może nie chciał go na nas nasyłać, a ten szczyl po prostu mu uciekł? To też jest możliwe... - pomasował sobie czoło - jeśli faktycznie ma nasze geny, to mógł pójść za zapachem, który przypomina jego własny....ale nie dam sobie za to ogona uciąć. Zobaczymy jak już przestanie tak dawać wymiocinami i mydłem - zakończył wywód.
    Uśmiechnął się pod nosem - przecież wiesz, że Cię nie zostawię z nim samego. Więc nie martw się i mów czego potrzebujesz - na wspomnienie o Klinice wzruszył ramionami - mięsko przypełzło, ale było zbyt niedojrzałe by je zjeść to czekamy, aż będzie więcej mięska - powiedział obojętnym tonem, przez co trudno było odczytać czy żartuje, ale Cień nie powinien mieć jakiś większych problemów. W końcu już się trochę znali.

    Młody się uspokoił, a przynajmniej zamilkł. Ciekawe co takiego Gaw wymyślił, żeby Cosiek przestał się tak drzeć. Ale cisza była przyjemna. Zaciągał się papierosem, czekając aż rudzielce wyjdą z łazienki. Gdy już się pojawili w drzwiach, zgasił fajkę. Prychnął słysząc komentarz ukochanego - jeden do jednego. Pamiętaj, że Ty go uśpiłeś piwem, przez co teraz ma kaca. Te fajki co najwyżej zakręcą mu w nosie - powiedział. Ale przecież i tak zgasił już ją. Nie będzie palił przy dziecku. Nawet jeśli jak na razie miał je gdzieś i było tylko małym darmozjadem zabierającym przestrzeń i hałasującym ile wlezie - będę pamiętał - powiedział jeszcze. Nie miał pojęcia o tym całym wywietrzniku, ale teraz skoro już wie to będzie tego używał.
    Przyglądał się maluchowi, jak ten pije swoją herbatkę. Starał się też wyłapać jego zapach. Jednak coś mu nie pasowało. Pachniał obcym lisem, takim najzwyklejszym rudzielcem, który mieszka w lesie, a pozostały zapach był...znajomy. Nagle zmarszczył brwi i sięgnął ostrożnie po koc - Gaw podejdź tutaj - powiedział spokojnie i gdy tylko Cień się do niego zbliżył, pomiział go materiałem po twarzy po czym zrobił to samo ze swoim policzkiem. Powąchał koc po czym znów powęszył w powietrzu i westchnął - jego zapach to mieszanka naszych zapachów, jednak przeważa w tym nuta rudej kity z lasu, więc jakby nie patrzeć to chyba jesteśmy zmuszeni uznać go za swojego dziekcia - westchnął. Mówił cicho, bo temu wypierdkowi pewnie pękała głowa, a nie chciał tu znów kolejnego napadu płaczu.
    Yuki był bardzo ciekawy nowego towarzysza, ale bał się do niego zbliżyć. Wskoczył więc Yako na kolana, z poszarpaną rękawiczką w pysku i niuchał, spoglądając na dzieciaka zakopanego w mięciutkim szlafroku. Demon zaczął głaskać jego wychudzone ciałko, które powoli zaczynało nabierać odpowiednich kształtów.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 16 Styczeń 2018, 19:50   

    Skinął głową słysząc, że dostanie coś smacznego. To, że ciepłe przeżyje. Dał się podnieść i przytulił się do Gawaina, żeby na pewno nie spaść. Nie dlatego, że chciał się spoufalać z mężczyzną!

    Został usadzony na najwygodniejszym legowisku jakie kiedykolwiek miał. W lisiej norze spał nie było źle, a leżanka u porywacza strasznie przyklejała się do skóry, kiedy był w ludzkiej postaci. Zagłębił się wygodnie w materacu i owinął mocno specjalnym kocykiem. Cień określił go jako "Cośkowy", czy to znaczy, że teraz jest jego?

    -Pić?- Ponowił pytanie, gdy nie dostał obiecanego napoju natychmiast. Był już strasznie spragniony. Po chwili trzymał w oby dłoniach kubek parującego naparu. Zapach mu się z czymś kojarzył, ale nie mógł sobie teraz przypomnieć z czym. Pił małymi łyczkami rozkoszując się delikatnością i słodyczą herbatki. Chętnie wychyliłby całą naraz, ale faktycznie była ciepła, na szczęście nie gorąca.

    W pokoju były też dwa lisy i kolejna dwunożna kreatura. Mężczyzna, tak jak Cień. Ale ten miał długie białe włosy lisie uszy, a z pod koca wystawała końcówka ogona. Siedział w fotelu i niuchał. Potarł kocem policzek Gawaina i swój i powąchał materiał, po czym znowu zaczął węszyć. Cosiek też próbował poznać jego zapach, ale dym zakręcił mu w nosie i chłopiec kichnął. Jeden z lisów kręcił się jakby był bardzo ciekawy nowoprzybyłego, ale wyraźnie się bał i wskoczył na kolana białowłosego. Drugi lis siedział w kątku po cichu próbując zejść Cieniowi z oczu. Też się tak przestraszył krzyku? Cosiek sprawdzi jak tylko poczuje się trochę lepiej.
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 16 Styczeń 2018, 22:09   

    Gawain wysłuchał tłumaczenia Demona. - Będziesz musiał z nim pogadać. Lepszej możliwości chyba nie mamy - odparł i skinął jeszcze głową na znak, że Yako obwącha sobie Cośka, gdy ten już będzie czysty. Czasem zazdrościł mu zwierzęcego węchu, który potrafił dostarczyć od groma informacji niedostępnych dla znakomitej, szarej większości. - Choć to trochę dziwne, że prawie nic o nim nie wiesz. Z drugiej strony... Pewnie ma powód, by takim być - zakończył na tym swoje przemyślenia. Nie ma rady. Na niektóre rzeczy trzeba poczekać. Na przykład na widok rozkwaszonej gęby Pardona, gdy Yako go dorwie.
    - Dziękuję... to wiele dla mnie znaczy - wyszeptał i gdyby nie to, że Yako cały czas kręciło się w głowie lub coś go bolało, wyściskałby go z całych sił. Wystarczyłoby samo "nie zostawię Cię". Z perspektywy Dręczyciela był to murowany sukces, gwarant pewnej stabilności wymuszonej przez jego nie do końca zdrowy umysł.
    Zaśmiał się krótko na żart. - Nie wiedziałem, że jadasz swoich. Jesteś prawdziwie podłym Demonem... - powiedział nisko łypiąc na niego. - Co mam ugotować tym razem, by mięsko zyskało trochę tłuszczyku i smaku, hmm? - ciągnął żart jednocześnie drocząc się ze swym kochankiem. W końcu jemu też gotował, czyż nie?

    Cosiek przytulił się do niego. Pewnie szukał fizycznego oparcia, nieemocjonalnego, lecz mimo to ufał mu choć w minimalnym stopniu. Lub było mu to wszystko jedno. Najważniejsze, że go nie drapał, nie kopał i nie gryzł.
    Za to spodobało mu się na łóżku i nie wyglądało na to, by miał oddać szlafrok. Faktycznie był w jakiś sposób specjalny. Gawain wybierał go najczęściej i miał taki tylko jeden. Najmiększy, grzejący jak szalony i wygodny. Po długiej kąpieli szybko okrywał nim nadal rozgrzane od wody ciało. Przedłużał nim swój swoisty poranny rytuał. Ale Cosiek też mógł go mieć. Byleby siedział na dupie z zamkniętą jadaczką.
    - Tak, pić... tutaj, już, masz... - podał mu szklankę jak najprędzej. Normalnie nie dałby się tak poganiać, ale Cośkowi się należało. Wystraszył się, został upity... a potem praktycznie porwany. Lepiej było go rozpieszczać, by nie zachciało mu się działać na własną rękę i wychodzić na zewnątrz. Tu miał ciepło, w miarę ciemno, a do tego miękko i dostawał dobre rzeczy. To chyba najlepsza nora dla takiego liska.
    Gawain cicho odetchnął z ulgą, gdy mały zaczął pić bez słowa skargi, po czym pokiwał głową na boki na wymówkę ze strony kochanka. Niby byli kwita, choć niecałkowicie. Cień miał więcej na sumieniu. Jakby nie było upił dziecko, a potem zapakował w torbę i wziął do Krainy Luster. Yako tylko buchnął sobie parę razy. Nic wielkiego. - Powiedzmy. Dobrze, że ten stan nie trwa wiecznie - odparł stojąc nad Cośkiem, po czym na prośbę białowłosego podszedł do niego. Nachylił się ku niemu myśląc, że ten chce szepnąć mu co nieco na ucho. Zamiast tego poczuł materiał na swoim policzku. Cień wyprostował się i spojrzał na Yako skonsternowany. Co tu się właśnie... Demon robił to samo ze swoim policzkiem. Dopiero, gdy zaczął wąchać koc, Gawain zaczaił o co właściwie biega dużemu Lisowi. - Więc... jednak ma coś z nas? - zapytał niepewnie, ale na jego twarzy więcej było niedowierzania. Nie szukał odpowiedzi, był jedynie odrobinę zagubiony. Do tej pory nie brał pod uwagę tego, że Cosiek naprawdę może z nimi zostać na trochę dłużej. Tak jakby na trochę na zawsze. - Nie to, że mam coś przeciw, ale nie wiem, czy to wyjdzie. Że tak powiem... logistycznie - odpowiedział cicho. Było go stać na dziecko, ale to mieszkanie się nie nadawało. Musieliby mieszkać w Norce. Zawsze chciał założyć rodzinę, ale co to za ojciec, którego nigdy nie ma?
    Cień posmutniał zorientowawszy się, że był kropka w kropkę takim sam jak jego tato. Interesowały go fakty, wyniki, skutki, a nie marzenia i mrzonki. Wracał i oczekiwał, nauczał twardą ręką. Zawsze mówił, że koniec końców, jak coś się posypie, Gawain zostanie sam i nikt się za nim nie wstawi. By nawet na to nie liczył. Co z tego, że większość czasu spędzał z matką, która była przeciwieństwem ojca skoro nie potrafiła odpowiedzieć na pytania swego syna, którego dręczył brak odpowiedzi i wsparcia? Zbyt oderwana od otaczającej ją rzeczywistości wolała pisać, śpiewać i snuć niestworzone opowieści zajmując się ziołami, niż odbyć z nim życiową rozmowę. Może był to jej sposób na stres. Nie wiedziała, czy jej mąż wróci zdrów i cały. Czy w ogóle wróci. Nie miał im tego za złe, lecz była to łyżka dziegciu w beczce miodu. - Ale nie mówię nie. Aczkolwiek nie znam się na dzieciach - uśmiechnął się przepraszająco do Yako i zerknął w stronę Cośka. Czy Pardon faktycznie go stworzył? Jeśli tak, to był krwią z jego krwi. Nagłym i niespodziewanym pierworo... pierwostwornym? Chyba tak. Trudno było przyzwyczaić się do myśli, że dzieciak, którego znał od paru godzin będzie żył u jego boku, ale czy z niemowlętami było inaczej? Matki czuły jak malec kopie, jego ciężar. Chroniły, odżywiały i dbały o jeszcze nienarodzone dziecko przez dziewięć miesięcy. Natomiast ojcowie zawsze byli trochę z boku, czy tego chcieli, czy nie. Na to chyba nigdy nie było się gotowym.
    Kichnięcie Cośka zwróciło uwagę Cienia. Oby on też nie był chory. Jeszcze go zarazi i domowy szpital gotowy. Tylko leczyć potem nie ma komu. Za to zauważył jak wielkie zainteresowanie liska wzbudzają bestie. - Widzisz tego małego? Z nim możesz się bawić, tylko go nie przestrasz. Jak zły to strzela kolcami. Ostrymi. Kłującymi - wskazał na Yukiego, który właśnie zajął najlepsze miejsce. Cień trochę pozazdrościł mu pozycji słodkiego zwierzaka. Potem wskazał na Furora - Ten często jest zły. Jak Gawain wcześniej w łazience. Jak przestanie być zły, to możesz się z nim też pobawić, ale będzie zły jeszcze długo - wytłumaczył najprościej jak mógł, używając słów znanych Cośkowi.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 16 Styczeń 2018, 23:33   

    - Pogadam jak tylko dojdę choć trochę do siebie. I tak będzie musiał mi przerobić dokumentację medyczną, bo to, że nagle kuleję, nie przejdzie niezauważone - westchnął. Wiedział, że aż tak szybko nie nauczy się chodzić normalnie. Rozcięte uda to jeszcze nic...ale poważnie złamana noga? Na pewno będzie musiał od nowa nauczyć się chodzić, bo wątpił, że po czymś takim kość była taka sama. Widział co potrafią zrobić pociski z kośćmi, więc i tak był pod wrażeniem, że obudził się nadal tę nogę mając.
    Posłał mu tylko przelotny uśmiech. Jakoś nie miał humoru na przekomarzanie się, nawet jeśli przed chwilą sam zażartował. Wzruszył ramionami i spojrzał na ukochanego - młody i tak nie może od razu jeść...na razie niech sobie zje owoce, jak się prześpisz to możesz dokupić jakieś warzywa i zrobić pieczeń. Chociaż mam dziwne wrażenie, że mu nie zasmakuje - westchnął ciężko - nie mam pojęcia co mu można dać do jedzenia poza owocami...a wolałbym, żeby nie jadł surowego mięsa - przyznał. Sam nie wiedział ani na co sam ma ochotę, ani co może maluchowi zasmakować. Nie miał teraz na to nastroju.

    Przyglądał się jak Cosiek otula się szlafrokiem. Widać łóżko mu spasowało, bo wtulił się w pościel. Ciekawe w jakich warunkach był trzymany do tej pory. Widać herbatka mu zasmakowała bo pił ją bez marudzenia. Przytaknął ukochanemu głową, ale nie komentował już. Przyglądał się ich nowemu współlokatorowi.
    - Pachnie jak my, chyba, że mi już węch siada na starość - powiedział obojętnym tonem. Skoro miał coś z nich to będą musieli się nim pewnie zająć. Po części trochę spełniło się marzenie Yako, by mieć własne dziecko...ale czemu nie czuł się szczęśliwy z tego powodu? Bardziej cieszył się jak adoptowali Krisa, teraz...nie czuł za bardzo nic. Ot...pojawiła się kolejna gęba do wykarmienia - logistycznie? - spojrzał na ukochanego. Nie do końca rozumiał o co mu chodzi. Dlatego, że dwóch facetów miało wychowywać bachora? Czy może przez jego pracę? Demon sam chciał wrócić do pracy, a jak będzie musiał kręcić gdzieś za granicą to przecież nie będzie wracał codziennie do domu. Jakby to jeszcze było w miarę na miejscu to co innego...westchnął ciężko, spoglądając na malucha.
    - Tego idzie się nauczyć. Poza tym, dla Cieni to normalne, że mają dzieci, dlatego powinno Ci być w miarę prosto - powiedział głosem bez emocji. Słysząc kichnięcie, spojrzał na Cośka - to pewnie przez dym - uspokoił kochanka - ale może dorzuć trochę do pieca - poprosił go jeszcze i zrzucił Yukiego z kolan, bo nie wyglądało na to, żeby ten odważył się wejść na łóżko i przywitać z nowym lisem. Wstał i chwycił za kule, po czym bez słowa poszedł do łazienki. Stąpał ostrożnie bo woda była wszędzie, a nie chciał jeszcze wyrżnąć orła i to przy widowni. Przy Gawie się tak nie krępował swojego stanu, ale ten smarkacz to już inna historia. Zamknął za sobą drzwi, chciał pobyć chwilę sam.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 17 Styczeń 2018, 14:40   

    Napój zdecydowanie poprawił jego samopoczucie, nudności minęły a ból głowy troszkę zelżał. Mimo to dalej drżały mu wszystkie mięśnie i czuł się bardzo zmęczony. Przyglądał się co dzieje się w pokoju. Białowłosy zrzucił lisa z kolan i poszedł do łazienki. Kulał tak mocno, że musiał się wspierać na dwóch kijach, żeby w ogóle ustać. Nawet mimo wyraźnego kalectwa wydawał się niebezpieczny, tak bezpardonowo potraktował zwierzę, przed którym ostrzegał do Gawain.

    Zaabsorbowany obserwowaniem nie uważał co robi z kubkiem i próbując wziąć kolejny łyk uderzył się w zęby. Szkło było wystarczająco twarde, żeby się nie ukruszyć, zęby też, ale i tak strasznie zabolało. Jęknął z bólu, ale nie miał już nawet siły płakać. O mało nie wypuścił naczynia z rąk. Dopił napój o wiele ostrożniej cały czas kontrolując wzrokiem jego stan i chwilę siedział z pustym kubkiem nie za bardzo wiedząc co dalej zrobić. W końcu odłożył go na pościel a sam położył się obok. Wtulił głowę w chłodną kołdrę, co przyniosło ogromną ulgę. Niestety materiał szybko się nagrzał. Spojrzał na obie bestie, wydawały się nim interesować, ale nie podchodziły. Może niechcący, ale wtargnął na ich teren. Dziwił się, że jeszcze go nie zaatakowały, choć pewnie Gawain im zabronił, wydawał się tu rządzić. Trzeba będzie jakoś ułożyć sobie z nimi stosunki, bo nie wyglądało na to, żeby chłopcu pozwolono szybko odejść, drzwi były zamknięte nie bez powodu. W mieszkaniu było pięć samców, będzie ciężko. A Cosiek nie miał teraz siły walczyć o pozycję w stadzie, był mały i chory. Przynajmniej Cień już dał mu jeść i pić, to może nie pozwoli mu umrzeć z głodu ani nie przepędzi go gdzie pieprz rośnie. Było mu całkiem wygodnie na łóżku i w nowym kocyku. Wyciągnął rękę w stronę lisów, żeby mogły go powąchać, nie miał siły teraz do nich podchodzić. Trochę się bał, ale każdą znajomość trzeba jakoś zacząć.
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 19 Styczeń 2018, 21:43   

    Jak zwykle najdziwniejsze, najmniej spodziewane rzeczy postanawiały zdarzyć się, gdy brodzili po uszy w gównie. Yako miał rozpierdoloną nogę i niech się cieszy, że ma ten gips. Pewnie połowa kończyny radośnie dyndałaby na wszystkie strony, gdyby nie on. Zajmowanie się Demonem nie stanowiło problemu. Raczej wyzwanie. Za to Cosiek stawiał wszystko pod znakiem zapytania. Sam poszedłby do Pardona, gdyby Yako na to zezwolił, ale wolał nie działać bez jego wiedzy. Pardon leczył go nie od dziś i cokolwiek przyszło chłodnemu doktorkowi do jego gorącego łba, zapewne dysponował dobrym wytłumaczeniem... lub alibi. Już na wstępie współczuł mu na myśl o czekającej go rozmowie z wściekłym Yako żądającym wyjaśnień, ale chciał przy tym być. W końcu jemu też się jakieś wytłumaczenie należało. - Lepiej zacznij szykować jakąś wstrząsającą historię, która trafi na pierwsze strony tabloidów - Gawain poklepał go lekko po ramieniu. Coraz częściej zauważał, że jego aktor nie tylko gra przed innymi, ale i przed samym sobą, by jego historia wydawała się bardziej autentyczna. Ponoć aktorzy faktycznie przeżywali emocje granych przez siebie postaci. Musieli na moment wyobrazić sobie, że świat jest taki jak napisano w scenariuszu. Ciekawe, czy to prawda.
    Na wiadomość, że dziś nie musi jeszcze gotować, humor trochę mu się polepszył. Zawsze jedna rzecz mniej. Owoców mieli pełno, bo Keer niczego Yako nie szczędził, gdy ten miał dochodzić do siebie. - Noo... dobra. Zrobię. Dziś może dostać owoce z miodem. Mam też powidła, gorzką czekoladę, mleko, dużo przypraw. Jeśli masz jakiś pomysł na deser, to Tobie również przygotuję porcję - zaproponował z premedytacją. Demon lubił słodycze, a Keer wykorzystywać to przywiązanie do wyrobów cukierniczych. Gdy położyć przed Lisem ciastko, ten od razu zdawał się czuć lepiej.

    Uśmiechnął się dziwnie, gdy białowłosy wspomniał o starzeniu się i słabym węchu. - Po gazie rozweselającym może być Ci trochę dziwnie, ale sądzę, że minęło już zbyt dużo czasu byś mógł się mylić. - przyznał, lecz zaraz spoważniał. Uniósł brew, słysząc pytanie swojego kochanka. - Tak. Co z naszą pracą? Kto będzie zajmował się małym lisem, jeśli obaj będziemy zmuszeni udać się w dłuższą podróż? Jeśli ma z nami zostać, musi mieć swój kąt, jakiś pokój. Wiadomo, że Norka jest teraz w remoncie i nie wiem, co do końca zaplanowałeś, ale lepiej weź to pod uwagę... - mówił, gestykulował, łaził po pokoju, zaglądał przez okno. - Musimy też go posłać do szkoły. Nie może dukać jak skończony debil do końca życia. - zerknął na Yako porozumiewawczo, po czym przyklęknął przy fotelu i oparł brodę o oparcie. - Będziemy musieli do tego niebawem przysiąść, kochany - dodał ciszej i przymknął powieki. Był wykończony tym dniem, ale emocje nadal nie pozwoliłby mu na sen. Prychnął na Lisa, gdy ten zasugerował zupełną niedorzeczność - Tak. Jak większość facetów mogę mieć dziecko, ale to nie znaczy, że jakimkolwiek się zajmowałem. Mówisz jakbym zmajstrował ich tysiące. Szczerze powiedziawszy to nie znam się na dzieciach i tyle. Można powiedzieć, że muszę je dopiero poznać. Nauczyć się ich - odparł i westchnął cichutko. Ciebie też się uczę, Yako...
    Otworzył oczy, gdy Lusian nagle postanowił zaszyć się w łazience. Oby tylko wszystko było w porządku. - Na zdrowie starej krowie - rzucił do Cośka, gdy ten kichnął i pozbawiony lepszej alternatywy, poszedł dorzucić do pieca.
    Jego uwagę przykuł dźwięk szkła uderzającego o coś twardego. W cichym pomieszczeniu brzdęk rozniósł się i zwielokrotnił. Przez moment Gawain myślał, że Cosiek rozbił szklankę, ale ten tylko siedział z wykrzywioną mordką. Ech... szczyl pierdyknął się w zęby. Ot co. Ale naczynie było całe, łez brak, krwi nie stwierdzono, to znaczy dobrze.
    Furor przecisnął się między nim a framugą. Niepewnie węszył i powolutku podchodził do Cośka. Bardziej obawiał się reakcji Gawaina i za każdym razem, gdy futro stawało mu dęba, oglądał się za siebie, by obserwować reakcję mężczyzny. Cień hamował Furbo, upominał go, wymawiając jego imię, gdy zaczynało go nosić. W końcu to przerośnięte bydlę na czterech patykowatych nogach podeszło i lekko polizało chłopczyka w rękę.
    Keer był w niemałym szoku, ale w zasadzie przy Renard Furor również potrafił się zachować. To tylko on miał takiego pecha, że jak ten przygłup miał zły dzień to by mu dziurę w dupie wygryzł, ale postaw przed nim Yako to jest przykładnym aniołkiem o nieposzlakowanej opinii. Niemyty z niego cham i tyle.
    - Chyba cię polubił - stwierdził i spojrzał na chłopca z góry. Oderwał się od framugi i przyklęknął przy Furorze, który zaczął radośnie krążyć wokół Keera w zawrotnym tempie, skakać, podbiegać do Cośka, wydając z siebie całą gamę lisich dźwięków. Spisał się na medal. - Noo taaak! Grzeczny Furor, prawda? - powiedział pieszczotliwym tonem do swojego podopiecznego i dał mu trochę suszonego mięsa z przyprawami. Nie było zbyt słone. Jedynie lubczyk mógł sprawiać takie wrażenie, ale to nie to samo co sól. Z kolei majeranek był dobry na trawienie. Na pewno nie zaszkodziłby Cośkowi. - Skusisz się też? Chcesz? To suszone mięso, ale już pewnie to czujesz co? - zapytał wskazując na swój nos i wyciągnął jedzenie w jego stronę. Yuki również dostał swój przydział, by nie czuł się poszkodowany. Przy tylu lisach każde nawet najmniejsze spięcie mogłoby go przerosnąć. Był jeden na skacowanego lisa, połamanego lisa, przeziębionego lisa i psotnego lisa, a musiało go starczyć dla każdego.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 19 Styczeń 2018, 22:51   

    - Nawet mi nie mów - westchnął. Nie chciał nawet myśleć o tym jak będzie musiał nawymyślać jakiś historyjek tylko po to, żeby paparazzi miało swoją sensację - tego nie lubię w tej pracy. Że te hieny potrafią znaleźć sensację nawet w tym, że ktoś pierdnął w kiblu głośniej niż kto inny - powiedział, przecierając dłonią twarz. Szkoda, że nie mógł tego uniknąć. Z zadrapaniem na twarzy było łatwiej, ale z tak rozwaloną nogą? Ewentualnie powie, że przesadził z jakimś sportem, ale nie wiedział czy ktoś to kupi. Ma jeszcze czas, zanim wezmą i zdejmą mu ten gips.
    Zamyślił się, słuchając co też Gaw ma w swojej spiżarni - znajdzie się coś w rodzaju chilli? - zapytał, spoglądając na ukochanego - ale jako przyprawę, a nie papryczkę - spojrzał na niego z wyraźną nadzieją. Jeśli dostał pozytywną odpowiedź, uśmiechnął się - zrobiłbym sobie gorącej czekolady z chilli - oblizał się na samą myśl. Dawno takiej domowej nie pił. To było zupełnie coś innego niż te z paczka, a z dodatkiem jakiegoś smaczku było jeszcze lepsze - może młodemu też zasmakuje, choć nie wiem jakie on będzie miał nastawienie do gorzkich i lekko ostrych rzeczy - wzruszył ramionami.

    Westchnął ciężko i podrapał się po karku - też o tym myślałem...w końcu chcę wrócić na ekrany i jak kręcenie w kraju nie byłoby problemem, to przecież nie gram tylko w angielskich filmach. Nigdy nie wiadomo gdzie mnie wywieje - spojrzał smutno na malucha - w Norce jest przecież druga sypialnia, która miała być Twoja...jeśli nie masz nic przeciwko to można ją przerobić na pokój dla Cośka - spojrzał w oczy ukochanemu - mam jeszcze trochę niewykorzystanej przestrzeni to może potem uda się zrobić jeszcze jeden pokój, ale to już dalsze plany - powiedział spokojnie. Zmarszczył brwi - do szkoły? Wybacz...ale są tu jakieś? - położył niepewnie uszy po sobie - nigdy się tym nie interesowałem, bo Kris i tak miał uczęszczać do szkoły w Świecie Ludzi, więc nie było takiej potrzeby - wzruszył ramionami - poza tym... - przeniósł wzrok na malucha - jeśli ma z nami zostać, to czy cały czas będziemy go nazywać Cośkiem? - zapytał, przekręcając lekko głowę w bok.
    Spojrzał na Gawa dziwnie - Gaw...pamiętasz, że ja się nie urodziłem, od zawsze byłem dorosły, mam już kilka setek lat na karku i ... nie mogę mieć dzieci prawda? - zapytał go - dla mnie posiadanie dziecka, nawet jeśli tego chciałem, nie jest czymś naturalnym...dlatego uważam, że szybko się nauczysz - powiedział w końcu z rezygnacją. Taka była prawda. Przy Krisie też miał problemy i Natalie musiała go sporo nauczyć. Yako po prostu nie miał tego instynktu by opiekować się młodymi, nawet jeśli był lisem. Oczywiście pilnował go i uważał by nic mu się nie stało, ale na tym się to kończyło. Nie do końca ogarniał jak wszystko działa w rodzinie, ale prawdą było też to, że był jednak kilka kroków przed rudzielcem, który jak mówił, nie miał wcześniej kontaktu z dzieciakami.
    Yuki zaglądał na Cośka. Wskoczył na fotel, a przednie łapki oparł o łóżko, jednak nie zbliżał się za bardzo. Całe zainteresowanie skończyło się jednak, gdy pojawiło się mięsko. Szybko porwał swoją porcję i schował się w transporterku. Przecież teraz to była jego norka.
    Zniknął w łazience i siedział tam jakiś czas. W końcu on też miał swoje potrzeby. Gdy wyszedł, zauważył, że liski coś sobie jedzą. I dobrze, przynajmniej był spokój - Gaw? - zagadał do ukochanego - czy przyniosłeś może jakieś moje ubrania? Skoro mamy spać na zmianę to czułbym się pewniej jakbym jednak miał coś na tyłku, jakieś spodnie chociaż - powiedział, zerkając na malucha. Normalnie mu to nie przeszkadzało, ale po Natalie, był nauczony, że przed bachorami nie świeci się swoim tyłkiem. Wolał się tego trzymać - ale to zanim pójdziesz spać, na razie mogę chodzić tak - uśmiechnął się, przepraszająco.
    Widząc, że maluch wypił herbatkę, podszedł do łózka i sięgnął po kubek - chcesz jeszcze herbatki? - zapytał go, uśmiechając się miło. Jeśli chciał, poszedł zrobić świeżej, przy okazji też dla siebie - Gaw, a Ty chcesz kawę? - rzucił jeszcze. Skoro już łaził to zrobi dla każdego. Może nie da rady tego przynieść, ale przynajmniej przygotuje napoje.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 19 Styczeń 2018, 23:53   

    Większy lis, "Furor?", podchodził bardzo ostrożnie, ale raczej ze strachu przed Gawainem niż Cośkiem. Przyjaźnie polizał rękę chłopca, a potem zaczął radośnie brykać wokół Cienia wyraźnie z siebie zadowolony. Chyba chciał się bawić, ale na to maluch nie miał siły, do tego hałas wywołany przez skaczące zwierzę był potworny. Kolejny podszedł mniejszy, choć do ręki nawet się nie zbliżył. Postawił przednie łapki na łóżku, ale na tym poprzestał patrząc na rudzielca z ciekawością. Szybko zmienił zdanie i dołączył do tego brykającego. Zachowanie czworonogów wyjaśniło się, gdy Cień wyciągnął coś brunatnego i dał podopiecznym. Smakołyki zostały pochłonięte niemal od razu, jaśniejszy lis porwał swój przydział do pudełka. Pachniało dobrze i mimo, że żołądek wyprawiał dziwne harce, to chłopiec też chciał. Nawet z łóżka czuł aromat mięsa z jakimś zielem, choć dziwnie słaby patrząc na rozmiary kawałków. Zastanawiał się o co chodzi, kiedy Cień do niego podszedł. Przez chwilę się przestraszył, ale ten zapytał tylko czy też chce wyciągając w jego stronę kawałek mięsa. -Chcę. Suszone mięso.- Nauczył się nowego słowa. Ciekawe czy przekąska będzie smaczna. Ostrożnie obracał gumowaty kąsek w palcach dokładnie go badając. Był bardzo suchy, ale nie kruchy i były na nim jakieś zielone kawałki, pewnie jakieś rośliny. Czy Cień zbierał mięso z łąki nawet nie czyszcząc i chował gdzieś aż wyschnie na kamień? Nie przeszkadzało mu to. A sądząc z reakcji innych lisów dobrze znały ten rodzaj jedzenia i chyba nie było trujące, skoro nadal żyją. Wpakował całe naraz do buzi i się zapchał. Nie był w stanie pogryźć wszystkiego naraz, a tym bardziej połknąć w całości. Wyciągnął zaśliniony plaster mięsa i oderwał kawałek zębami. W mniejszych częściach dało się już przeżuć, ale ten sposób zajmie dużo więcej czasu. Usiadł i odsunął się jak najdalej od krawędzi łóżka, żeby żaden drapieżnik nie mógł mu odebrać posiłku. Nudności trochę ustąpiły z powodu białka jakie powędrowało do żołądka. -Suszone mięso?- Zapytał bardziej, żeby utrwalić sobie nazwę pyszności, niż z nadzieją, że dostanie więcej. Choć na pewno by się nie zmartwił, gdyby jednak dostał.

    Białowłosy wyszedł z łazienki i zabrał mu szklankę. Pytał, czy chce "herbatki" to chyba znaczy tutaj "pić". Ciekawe czy znowu dostanie taki sam napój? Był bardzo smaczny, o niebo lepszy niż woda. I do tego słodki. -Chcę. Pić. Herbatki?-Zastanawiał się czy dobrze to wymawia. Chciał się jak najlepiej nauczyć nowych słów, żeby lepiej się komunikować z nowo poznanymi. Może wtedy będzie dostawał smaczniejsze rzeczy? Takich dobroci jak tutaj jeszcze nigdy nie próbował, ciekawe czy są jeszcze jakieś inne.
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 21 Styczeń 2018, 00:00   

    Narzekanie ze strony Yako wywołało u Cienia wesołość. Rozumiał jego irytację i potrzebę nawrzucania na robotę. Sam niejednokrotnie musiał nawymyślać, przekręcać i naginać fakty, by wywinąć się z niewygodnej sytuacji, która mogłaby doprowadzić do najwygodniejszych konsekwencji. Bo kto narzeka, że trumna, dół lub dno rzeki jest niewygodne? Nikt. Jemu też byłoby to obojętne. Minusem trybu życia prowadzonego przez jego kochanka była rzesza wścibskich paparazzi, którzy gdyby mogli, przynieśliby ze sobą sprzęt wspinaczkowy, flotę dronów i cholera wie, co jeszcze. Wystarczy jedno dobre, wyraźne zdjęcie i skandalik gotowy. Hieny jedne. - Wiesz, Kardiashanki nakręciły cały odcinek programu o tym jak jedzą batona. Nie wiem, co stałoby się z Tobą, gdyby ekipa się do Ciebie dorwała - Cień zaśmiał się krótko, ale uśmiech został już na jego twarzy.
    Na pytanie zrobił zdziwioną minę. Przypraw i ziół miał pod dostatkiem. Co prawda chilli znalazło się w jego spiżarni z innego niż spożywczego powodu, ale tak, znajdzie się. - Owszem, posiadam - odpowiedział z dumą. - Ale małemu może zrób bez. Za to miodu i cukru nie szczędź - dodał. Cosiek wyraźnie zasmakował w słodyczach. Może wynikało to z głodu, może z typowej dziecięcej skłonności do wysoko kalorycznych i łatwo przyswajalnych składników. Samopoczucie obu Lisów powinno poprawić się po tym odżywczym napoju.

    Spojrzał na białowłosego i przelotnie rozmasował jego ramię. Ten czuły gest poinformował Gawaina o stanie Lisa. Mięśnie miał jak kamień! Noga musiała napierdalać go jak jasny gwint, bo spinał się okropnie. - Umhmm... wiem. Najwyżej będziemy musieli zorganizować kogoś do opieki. Nie przeskoczymy pewnych rzeczy... Tak z innej beczki, to jesteś strasznie spięty. Powinieneś wziąć gorącą kąpiel albo zrobię Ci masaż, ale bez tego zaraz wszystko będzie Cię bolało - zmienił na moment temat. Mimo wszystko Yako był dla niego najważniejszy.
    Pokręcił głową. - Nie mam. Może tam spać i w ogóle... tylko przydałoby się go trochę przerobić. Wiesz... tam jest jedna szafa. Nie starczy na zabawki, przybory i książki - odparł przypominając sobie swój własny pokój, gdy wyglądał jeszcze na tyle lat co Cosiek. - No ba. Jasne, że są. Większość jest wiejska. Jakiś nauczyciel, który zbiera dzieciaki i uczy podstaw. Tylko prawdziwie zainteresowani poznają tajniki danej dziedziny. Przyznam, że gdyby nie pobyt w Świecie Ludzi, byłbym pewnie zwykłym myśliwym lub kuśnierzem. Nie miałem prywatnych nauczycieli, życia nie licząc, a moje wykształcenie oficjalnie kończy się na poziomie zawodówki - wytłumaczył najkrócej jak umiał, by nie męczyć Demona niepotrzebnymi w tym momencie szczegółami. Ważne, żeby szczyl potrafił się chociaż podpisać w inny sposób niż stawiając krzyżyk. Żeby nikt go nie oszwabił, nie skusił pięknymi słówkami i obietnicami bez pokrycia. Powinien móc zawalczyć o swoje.
    Zamyślił się, gdy Yako poruszył temat imienia. Nie powinni go tak nazywać, to fakt. Chociaż w Krainie Luster nie byłoby to dziwne. - Póki co jest takim Cośkiem... sam wybrał to imię, choć było to dość... tendencyjne - zaśmiał się, bo to on pierwszy wpadł na ten pomysł, a dzieciak po prostu go podłapał - Taki mały lis... Nie wiem, co by do niego pasowało, a nigdy nie zastanawiałem się nad imionami dla dzieci. Zawsze podobały mi się te wschodniobrzmiące odpowiedniki łacińskich imion. Ale to może przez moje nazwisko. Brzmi dość ostro - przyznał i zamyślił się na moment. No tak. Imię. A co z nazwiskiem? Jeśli faktycznie Cosiek był ich stworzonym synem, krwią z ich krwi, to przyjąłby któreś z nazwisk. Tylko które? - Wolałbyś, żeby nosił moje czy Twoje nazwisko? A może byłby obojga nazwisk? - wypalił drapiąc się pod brodą. Zarost zaczynał go drażnić. Powinien zabezpieczyć nie tylko kuchenne utensylia, ale również żyletki i brzytwę, żeby malec się do nich czasem nie dobrał.
    - Tak, pamiętam. To nie było tak dawno - odpowiedział na pytanie, po czym słuchał, co ma do powiedzenia Yako na ten temat. - Jakby nie było naturalne, to by Ci nie sta- to byś nie... harcował! To, że nie możesz mieć dzieci jest inną sprawą. Już bardziej to, że nie byłeś dzieckiem ma większy wpływ - odparł, zerkając dyskretnie w stronę Cośka, gdy próbował znaleźć odpowiednie słowa. Musiał trochę przyhamować przy dziecku. Miało chłonny umysł i szkoda by było, gdyby operowało głównie rynsztokowym słownictwem. - Mam nadzieję - dodał na koniec, ale wiedział, że sobie poradzi. Mniej lub bardziej, ale jednak. Żaden rodzic nie dostawał instrukcji obsługi dziecka, a jakoś mali ludkowie zmieniali się w dorosłych ludków i żyli.

    O dziwo Cosiek wziął od niego mięso. Pewnie grał tylko na zwłokę, starał się uśpić ich czujność grając grzecznego, nawet jeśli poza tym był głodny. - Tak, suszone. Czyli bez wody. Wyparowała. Wisiało długo w ciepłym miejscu. Jak ususzysz to nie gnije. Nie śmierdzi i nie psuje się tak szybko - tłumaczył i nawet nie wiedział kiedy, ale nieco się rozgadał, patrząc jak dziecko radzi sobie z kawałem mięsa. - Jest dobre na długie podróże. Jest lekkie, można je długo przechowywać i zajmuje mało miejsca - kontynuował, póki Yako nie opuścił łazienki. Cosiek uczył się zaskakująco szybko, ale ile z tego będzie pamiętał jutro? Tego nie wiedział, ale mały wypełniał luki i nadrabiał zaległości w zastraszającym tempie. Wszystko podparte piramidą Maslowa. Albo tylko udawał głupiego. - Nie. Za to również napiłbym się herbaty - odpowiedział i wstał, by pójść za Yako. Wiedział, że ten nie przyniesie wszystkiego sam.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 21 Styczeń 2018, 12:23   

    Spojrzał na ukochanego, uśmiechając się tajemniczo - już próbowali wiele rzeczy - powiedział, poruszając delikatnie swoim ogonem - chyba przez pół roku, próbowano mnie przyłapać na masturbacji, bo nagość to nie jest coś niezwykłego, w końcu miliony mnie już widziały - zaśmiał się - udało mi się jednak ich odgonić i raczej teraz mnie nie niepokoją, więc powinienem mieć spokój, jednak nigdy nie wiadomo, czy nie pojawi się jakiś świeżak - westchnął - a jak chcą jakieś show, to mogę im zrobić odcinek kucharski, jak przyrządzić paparazzi na kilkanaście sposobów - oblizał się ze smakiem. W końcu on nie był człowiekiem, więc w sumie nie było nic złego w tym, że jadł ludzkie mięso. No...w Świecie Ludzi tego nie wiedzą ale co tam. Zaśmiał się krótko, ale wiadomo, że raczej by tego nie zrobił. Prawda?
    Uśmiechnął się delikatnie - to zrobię mu rano, bo teraz szczerze...nie chce mi się z tym bawić - powiedział trochę niepewnie - ale zapamiętam, żeby dla niego zrobić coś na słodko - obiecał rudzielcowi.

    - Tak będzie najlepiej - przytaknął mu na wieści o opiekunce. Ale komu zaufają na tyle by zostawić z nimi taki mały wybryk natury? Zwłaszcza, że nie wiedzą czy on udaje głupka czy może jednak faktycznie jest taki, a nie inny. Będzie musiał jak najszybciej pogadać z Pardonem, żeby się dowiedzieć co tu się do kurwy nędzy wyprawia!
    Spojrzał na Gawa i westchnął - zabiłbym za porządną kąpiel, ale boję się, że jak wejdę do wanny to nie wyjdę - przyznał niepewnie - ale może....umyłbyś mnie potem? I trochę wymasował, tak będzie chyba najlepiej - uśmiechnął się do niego przepraszająco. Nie mówił mu wszystkiego, nie chciał go martwić, ale naprawdę wszystko go bolało już teraz, a noga to było istne piekło. Do tego doszedł ten bachor. Yako, gdy się budził, był cały zlany potem, więc jak musiał się rzucać przez sen...wtedy nie panował nad sobą, w końcu jest wtedy nieprzytomny. Spojrzał na dzieciaka, będzie musiał spać obok niego, w takim stanie. Nie podobało mu się to ani trochę. Tak jak Keer, nie ufał mu, a to nie była Norka, gdzie mógł zaszyć się w sypialni i po prostu zakazać młodemu wchodzić do tego pokoju, gdy on śpi. Tutaj mieli tylko jedną sypialnię i dość mało miejsca, więc trudno było uniknąć tego, by przez kilka godzin tam nie wchodzić. W szczególności, że nie wiedzieli kiedy młody będzie spał.
    Uśmiechnął się do ukochanego - ależ wiem, że będzie trzeba go inaczej urządzić. Dodać meble, kupić wyposażenie. Może kupić inną pościel czy zasłony - mówił spokojnym głosem - nie wiem czy początkowo nie będzie trzeba też zamknąć porządnie drzwi balkonowych - w końcu obie sypialnie miały balkony, więc trzeba uważać, żeby młody nie wypadł, albo nie uciekł właśnie tą drogą - ale tym możemy się zająć po remoncie, chyba, że przy rozmowie z Braciszkami, mam poruszyć ten temat i zdać się na nich? - zapytał zamyślony. W sumie to nie byłby głupi pomysł, bo przyszliby już na gotowe i nie musieli by się martwić o to co zrobią z Liskiem, po powrocie do norki, ale przed urządzeniem jego pokoju. Będzie trzeba o tym pomyśleć, co będzie im potrzebne.
    Słuchał uważnie słów kochanka. Zamyślił się w trakcie, zastanawiając jakby to rozwiązać - to będzie trzeba znaleźć kogoś cierpliwego. Najlepiej kogoś kto ma doświadczenie z Dachowcami - spojrzał na małego. W końcu to lis, a patrząc na rasy Krainy Luster, to najbliżej mu będzie do Dachowca. W końcu...ale wyprodukowano dzieci Cyrkowców? Raczej niewiele, więc raczej nie znajdą nikogo, kto by miał doświadczenie na tym polu.
    Zastanowił się też, jakie on ma wykształcenie. Nie chodził nigdy do żadnej szkoły, ale ukończył kilka uczelni wyższych. Ale czy to oznacza, że jest bardziej wykształcony? Raczej nie. Chociaż...kto go tam wie. Jakoś nigdy się tym nie interesował.
    Przytakiwał kochankowi. Mały lis....może coś takiego? Ale jak na razie chyba nie musieli się spieszyć. Póki nie wołali go "EJ TY! MAŁY" to chyba nie było aż tak źle. W końcu to Kraina Luster, ale kiedy do Cośka dojdzie co w ogóle znaczy to imię to może mu być głupio. Ale to się pomyśli. Spojrzał na ukochanego zaskoczony, gdy ten zadał pytanie o nazwisko - czyje nazwisko? - powtórzył. Nie był pewien - może obojga nazwisk? - zaczął niepewnie - Foxsoul-Keer...Keer-Foxsoul... - obie wersje jakoś do niego nie przemawiały - Foxkeer? - rzucił nagle, spoglądając na rudzielca - a jak nie to chcę, żeby miał Twoje. Moje przynosi pecha - wzruszył ramionami. W końcu ostatnie dwie osoby, które przyjęły jego nazwisko, zginęły tragicznie. Sam mógł być w Japonii uznany za kogoś zwiastującego nieszczęście. Po pierwsze był złym, dzikim demonem, a po drugie liczba dziewięć nie jest szczęśliwa. Mimo iż trójka to szczęśliwa liczba, to trzy trójki zwiastują nieszczęście. Taki już jego los. Trochę posmutniał, przypominając sobie te fakty.
    Pokręcił głową rozbawiony. Rudzielec chyba zapomniał jak jego kochanek pożywiał się przez większość swojego życia. To harcowanie nie jest mu potrzebne do rozrodu, a do polowania. Jakby miał się pożywiać ludzką energią bez erekcji? To byłoby dziwne, żeby zły demon prosił o przytulaski bo jest głodny. A tak to przynajmniej jego ofiarom było choć trochę przyjemnie, bo nigdy nie posunął się do gwałtu. Mógł torturować, mordować ludzi w każdym wieku, nawet noworodki i niemowlaki, ale do gwałtu jako takiego, nigdy się nie posunął. Owszem...panował nad swoim ciałem, że prawie wszyscy musieliby się napocić, żeby go chociaż zainteresować, więc mógł spokojnie trollować czy udawać impotenta, gdy kobitki były zbyt nachalne, ale cóż, to było tylko idealne panowanie nad swoim ciałem i jego odruchami. W końcu nie zasypiał przy swoich ofiarach, ani nawet jak mieszkał sam, więc nikt nie mógł sprawdzić czy ma porannego powstańca czy też nie ma - poradzimy sobie. Razem - poklepał go jeszcze po ramieniu.

    Uśmiechnął się do malucha - tak...herbatka - odpowiedział i ruszył powoli do kuchni. Słysząc, że Cień też chce herbaty skinął mu głową - Gaw, a masz może jakiś dzbanek? Zrobi się do niego razem herbaty i po prostu będzie się dolewać - spojrzał na ukochanego. Jeśli ten miał naczynie, Yako zaparzył w nim rumianku z miodem, jeśli nie, zrobił to znów w kubkach, pamiętając by Cosiek nie miał za gorącego napoju.
    - Powiedz mi, zostało coś jeszcze do Bestii? Czy kiedy ten pierzasty kichacz ma dostać swoją działkę? - zapytał, spoglądając na transporterek, z którego wystawał tylko pierzasty ogon Schnee.
    Gdy herbata była gotowa, poprosił Gawa by zaniósł ją do pokoju i sam wrócił na fotel, skąd przyglądał się nowemu rudzielcowi. Zastanawiając się co z nim począć. Sięgnął po torebkę z żelkami i wyciągnął dwa kolorowe, długie robaczki. Jednego wsadził sobie w zęby, a drugiego wyciągnął w stronę Cośka - chcesz? Żelki, coś słodkiego - uśmiechnął się do niego, zachęcająco. Jedna mu nie zaszkodzi, a był ciekawy, czy jest aż tak łasy na słodycze. Jeśli ta, będzie trzeba z tym uważać. Yako nie przytyje, ale taki maluch może mieć problemy, jeśli będzie miał złą dietę.
    Jeśli Cosiek wziął smakołyka i mu zasmakowało, Demon zamyślił się - Gaw...zanim jutro pójdziesz na zakupy zrobię Ci listę. Zrobimy coś innego do jedzenia - uśmiechnął się, może nawet czule. Ciekawe co mu przyszło do głowy, zamiast mięsa dla małego liska.
    Jeśli jednak uznał, że mu nie smakuje, wzruszył ramionami i zabrał mu glizdę, zjadając ją ze smakiem.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 21 Styczeń 2018, 15:04   

    Zasmucił się słysząc wytłumaczenie Cienia. Czyli mięsku chciało się pić. I to bardzo, że było aż tak twarde. -Mięso pić? Mięso herbatki?- jak koszmarnie musiało się czuć. Z drugiej strony i tak zamierzał je zjeść więc da mu wody już w brzuszku. -Dobre.- Zgodził się nie za bardzo wiedząc co oznaczają pozostałe zdania, ani choćby słowa.

    Z rozmowy mężczyzn nie rozumiał prawie nic, ale niewiele go to obchodziło. Nikt niczego od niego nie chciał i to mu odpowiadało. Zdziwił się, że białowłosy prosi Cienia o kąpiel. To można to lubić? Jakoś znosił uporczywe moczenie i pocieranie dziwnymi substancjami, ale z własnej woli nie wszedłby pod strumień wody. Brrrr!

    Patrzył ciekawie jak postać z uszami bierze kolorowy woreczek i wyciąga z niego dżdżownice. Ale inne niż chłopiec kiedykolwiek widział, kolorowe i trochę przezroczyste. Powęszył i stwierdził, że pachną też inaczej, owocowo i słodko. Wziął zaoferowanego żelka. Był taki śmieszny, miękki i wygibalski. Dziwne to mięsko. Polizał, smakowało owocami, ale bliżej nieokreślonymi. Coś jak maliny i wiśnie i jeszcze coś innego, chyba trochę skóry i kości. Wiedział, że ludzie często bardzo przetwarzają swoje jedzenie, więc może to jakiś specjalny rodzaj szynki? Przynajmniej nie było słone. Spróbował odgryźć kawałek, początkowo poszło łatwo, ale zaraz potem słodki glut okleił zęby. Żadne zgrzytanie i kłapanie mordką nie pomagało i chłopiec był zmuszony do użycia paznokci. Żelka zrobiła się lepka od śliny malca i przywarła do jego dłoni skutecznie utrudniając operację. Skutkiem szarpaniny słodycz wylądował we włosach, ale zęby udało się oczyścić. -Słodkie mięso złe!- zawyrokował z wyrzutem.

    Połączenie słodkiego smaku z wcześniejszym majeranku i lubczyku nie było najlepsze. Na początku w ogóle mu nie przeszkadzało, ale robiło mu się coraz gorzej. Mieszanka ziół, mięska, mydlin i piwa zabulgotała w żołądku. -Gawain! Źle! Boli!- Krzyknął pokazując na swój brzuch.
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 21 Styczeń 2018, 18:31   

    Cień przestąpił z nogi na nogę. Na jego twarzy wykwitł lubieżny uśmieszek. Próbował go ukryć, bo wdarł się na nią siłą, ale było już za późno. Nawet gdy Yako był słaby i połamany jego aura działała na Gawaina, który też swoje potrzeby miał, a historyjka dodatkowo pobudziła jego wyobraźnię. Sam chciałbym Cię przyłapać! - pomyślał patrząc na kochanka rozmarzony.
    Oczywiście byłoby to akceptowalne tak długo, jak to jego imię będzie znajdowało się na ustach Demona. No i wszedłby mu tym na ambicję. Bo jak to tak? Tu niby jest zadowolony, a okazałoby się, że jednak nie zaspokaja jego potrzeb? Przynajmniej miałby wymówkę... i uroczy widok w postaci zażenowanego Yako z rumieńcem na licu. Przed kamerami wyczyniał różne rzeczy, ale Dręczyciel wiedział, że przed nim najprawdopodobniej ogarnąłby go wstyd. - Uporu odmówić im nie można - odrzekł zaczesując rdzawe kosmyki do tyłu. On również był uparty i nie zamierzał odpuścić dziś tak łatwo.
    Gdy Yako zaczął gadać o tym, jakby to przyrządził człowieka, Gawain szybko zerknął na Cośka, a potem znów na Demona. Spanikowany na migi pokazał mu, żeby przestał i to natychmiast. "Wystraszysz go!" bezgłośnie mówiły jego usta, by zaraz zrobić niepocieszoną minę. Dopiero co odbył podobną rozmowę. Widział jak mały się go bał, a jeśli to wszystko słyszał, to dopiero będzie kanał. Krzyk i walenie w drzwi w celu wzywania pomocy, a potem cały oddział Gwardii domagający się wyjaśnień.
    - Dobrze, on i tak nie powinien się teraz przejadać - zgodził się z Yako, który widocznie złapał lenia. Był mu wdzięczny za to, że zajmował się deserami. Gawain praktycznie nie miał z nimi styczności, a w dodatku za nimi nie przepadał. Choć taka gorzka z chilli nie byłaby zła. Gęsta i rozgrzewająca potrafiła pobudzić w równej mierze co kawa. Poza tym kto zabroni mu zmieszać oba napoje? Nikt!

    A więc opiekunka. Co prawda Gawain najchętniej sam zająłby się Cośkiem, ale odpadało. Też miał swoje obowiązki. - Dopóki będzie pisać dokładne raporty, to starczy. I oczywiście zabezpieczy je, żeby lisy ich nie zjadły, a Cosiek nie spalił lub potargał - dodał poważnie. Jeśli ktoś obcy miał się nim zajmować, to lepiej, żeby robił to dobrze, bo Keer do ufnych nie należał. Chciał wiedzieć o wszystkim, co będzie działo się pod jego nieobecność.
    Gdy Yako wypowiedział już swoją prośbę, choć opornie mu to szło, Gawain spojrzał na niego czule, lecz bursztyn krył również żar. - Faktycznie mógłbyś mieć problem - odpowiedział niższym tonem niż zamierzał, dlatego odchrząknął krótko - Jasne, tylko najpierw wszystko przygotuję i zabezpieczę - dodał już spokojniej, ale Demon i tak mógł zauważyć jak w jego ukochanego wstępują nowe siły. Nie chciał wpuszczać Cośka do łazienki, więc musiał zamknąć broń, ostre przedmioty, niebezpieczne substancje w szafie i okna, żeby dzieciak nie zrobił krzywdy sobie lub im i nie dał dyla. Chciał mieć chwilę spokoju. Sam na sam z białowłosym. Uśmiechnął się krótko, odciągając materiał golfa od szyi, w którym nagle zrobiło mu się zbyt gorąco.
    - Zostawiłbym to im. Tylko nie zdziw się jak zaczną szczebiotać i wypytywać o niego. Gdy podłapią temat zadają najdziwniejsze pytania, ale może w tym tkwi ich sukces. Poznają klienta i wiedzą, czego może oczekiwać... Właśnie! Widziałem kiedyś takie półki na ścianach dla kotów, żeby mógłby sobie po nich chodzić, skakać i w ogóle. Myślisz, że dla lisa też by się nadawały? - zapytał zaciekawiony. Dzieci miały duże pokłady energii i bez problemu potrafiły znaleźć sobie zajęcie, ale musiały mieć do tego odpowiednie warunki.
    Trzepnął go palcem w ucho, gdy Yako wspomniał o Dachowcach. - Zadziwiające, że ty to mówisz. Ja nie byłem tak cierpliwy chyba jeszcze nigdy - pokazał mu język. Obojętnie kogo wezmą, Dręczyciel czuł, że szybciej zrezygnuje nauczyciel niż uczeń. Ciekawe jaką stawkę będą musieli zaoferować, by przekonać go do zostania i kontynuacji prowadzenia nauki rozrabiaki.
    Foxsoul-Keer lub Keer-Foxsoul. Strasznie długie, źle brzmiące i ciężkie do wypowiedzenia wystarczająco szybko, by było to wygodne. - Foxkeer jest niezłe - uśmiechnął się, ale zaraz jego entuzjazm przygasł, gdy Yako dodał, że jego nazwisko przynosi pecha. - Co ty wygadujesz? - usiadł na oparciu fotela i ujął go za podbródek. - Serio wierzysz w te bzdury wymyślone przez garstkę zabobonnych małp? - pogładził go kciukiem po policzku, nie odrywając swojego wzroku od czerwonych tęczówek, w które wdzierały się pierwsze fioletowe smugi. Były jak ciemniejące niebo, gdy karminowe promienie zachodzącego słońca ustępowały nadchodzącej nocy. Trzeba będzie go nakarmić. - Ale dobrze. Niech będzie Foxkeer - uśmiechnął się do niego miło i poklepał otwartą dłonią po policzku.
    Wiedział, że ten żart był głupi i niedojrzały, ale każdy facet skrywał w sobie duże dziecko. Niekrzesanego świniaka jarającego się cyckami młodej Pameli Anderson, szybkimi brykami i robiącego chamskie kawały kumplom. Doskonale wiedział, po co Lusianowi sprzęt między nogami. Gawain już dawno zgubił się w tym kto na kogo tak naprawdę polował. Ich wzajemny magnetyzm momentami wydał się przerażający nawet dla Dręczyciela. Poklepany, uśmiechnął się niepewnie. Musieli sobie poradzić.

    Obrócił się do Demona - Tak jest. Taki czarny, żeliwny - przymknął oczy marszcząc brwi i przykładając palce jednej dłoni do skroni. Po remoncie zmienił ułożenie rzeczy i musiał się przez moment zastanowić, gdzie co ma. - Jak masz te regały pod ścianą w pracowni, to powinien być na pierwszym, na trzeciej lub czwartej półce od dołu - powiedział w końcu, choć bez pełnego przekonania. - Umm... jeśli dałeś mu leki, to kolejną dawkę dostanie dopiero jutro, a ziół mam dość. Nie zawracaj sobie tym głowy - odparł i znów skupił swoją uwagę na Cośku, który właśnie zaczął gadać coś o pijącym herbatę mięsku. Przed nimi długa droga. - Wyciągnij rączkę, o tak - powiedział do dziecka i wyciągnął dłoń przed siebie, by zobrazować o jaki ruch mu chodzi. Wziął koc i wcisnął go w dłoń Liska - Dotknij, suche. Niemokre - powiedział i otarł swój rękaw o jego dłoń. - To też suche. Bez wody. Jak suszone mięso - wytłumaczył i wskazał na mięso palcem - Jak je zjesz to Tobie będzie chciało się pić, ale dostaniesz herbaty - dodał jeszcze i poszedł do kuchni, by przynieść kubki, dzbanek oraz miód. Każdemu nalał i posłodził wedle życzenia, obserwując jak Yako zachęca Cośka do spróbowania słodyczy. - Lepiej go tego nie ucz, bo zaraz żadnych żelków nie będziesz miał - zaśmiał się mieszając herbatę, by rozpuścić w niej miód.
    Z suszonym mięsem sobie poradził, ale z żelkiem już nie. Malec kłapał zębami. Widać było po nim, że nie oczekiwał takiego efektu. Gawain westchnął, gdy żelek przylepił się do włosów małego Lisa. Masakra. Nie miał zamiaru ani ochoty drugi raz go myć. - Nie musisz go jeść, nikt Cię nie będzie zmuszał - odparł i już miał iść po wilgotny ręcznik, by móc wyciągnąć nadżuty kawał żelatynowej przekąski, gdy podniesiono alarm.
    - Rany, chwila! Wytrzymaj! - powiedział jednym tchem i zniknął w łazience dosłownie na parę sekund, by wrócić z wiadrem. Wprost rzucił się ku dziecku, podstawił wiadro, objął Cośka i nakierował go na pojemnik, odgarniając rude włosy z jego czoła. - Jak masz wymiotować to do wiadra - mruknął, posyłając Demonowi zmęczone spojrzenie. Niech on idzie już spać, bo inaczej żadne z nas nie zmruży oka. Umrzemy. - pomyślał i wznosił swe modły. - Jak mu przejdzie, to pójdę wszystko przygotować do kąpieli. I mam dla Ciebie ubrania. Na pojutrze też, tylko muszą wyschnąć. - powiedział do Yako, czekając aż brzuch skacowanego dziecka zareaguje lub nie. Ale może lepiej, żeby zwrócił wszystko. Nażarł się mydła, opił piwa i herbaty. Trudno o gorsze połączenie.
    Jeśli Cosiek zwrócił zawartość swojego żołądka, Gawain przyniósł mu wody, by mógł przepłukać usta i zabrał wiadro, by szybko je umyć. Jeśli jednak nie wystąpiła żadna reakcja, to trudno. Wiadro poczeka w razie czego, a Cień delikatnie nakazał dziecku odpoczynek w łóżku. Miękkie kołdry, koc, poduchy powinny mu się spodobać.
    Potem poszedł zebrać wszystkie ostre przedmioty i broń, po czym zamknął je w szafie. Brzytwę wyciągnie z niej rano, gdy będzie chciał się ogolić. Okna zamknął na klucz. Zostały wyposażone w zamki, bo czasem opuszczał mieszkanie na długi czas. Dziś została mu do przygotowania jedynie kąpiel dla Yako. Tym razem zdjął z siebie golf, nie zakładał też rękawiczek. Porzucił otoczkę zabiegu pielęgnacyjnego. Połowa domowników była chora, a zamiana domu w szpital nie przypadła mu do gustu. Jeśli Demon był gotowy do kąpieli to poprosił go do łazienki i zabrał dla niego świeże ubrania.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 21 Styczeń 2018, 19:56   

    Zamyślił się, słysząc o wymaganiach dotyczących opiekunki - od czasu do czasu możemy też wykorzystać naszego znajomego - spojrzał na Cienia, z dziwnym błyskiem w oku - wiem, że go nie znosisz, ale mamy pewność, że nie zrobi nic młodemu, bo nie będzie chciał nam podpaść, a jednocześnie może go czegoś nauczy? - uśmiechnął się drapieżnie. Czuł, że z Cośkiem nie będzie łatwo i był ciekawy jak poradzi sobie z nim Gwardzista. Może być w tym przypadku bardzo przydatny. Z głodu tam lisek nie umrze, bo Caius prędzej przerobi go na grubą bekę niż szkieletora. Cierń nie powinien zrobić mu nic złego, skoro zbiera sojuszników. W końcu czego się nie robi dla przyjaciół, prawda?
    - Nie ma pośpiechu - uśmiechnął się do niego. Tego najbardziej nie lubił w byciu połamańcem. Nie mógł się porządnie wymyć, a przecież gdy spał to pocił się jak jasna cholera. Nie było mu więc zbyt dobrze w tym stanie. Oczywiście pomijając już sam fakt tego, że wszystko go bolało. Nawet jakby chciał to nie miałby pewnie sił na to by wyleźć z wanny, a wolał nie ryzykować zabaw w zabezpieczanie gipsu. Był zbyt duży by wymyślać nie wiadomo co. Ale przynajmniej był to gips, a nie jakieś metalowe coś, na kształt tego, co miał na sobie Cierniuch.
    - Dobrze - przyznał kochankowi rację. Może to lepiej, że przyjdą już całkiem na gotowe. Będą mieli mniej problemów na głowie - myślę, że powinny się nadać, jednak na lisa mogłyby być trochę za słabe. Ale myślę, że Braciszkowie poradzą sobie ze zrobieniem czegoś takiego w wytrzymalszej wersji. Lisi są bardziej żywiołowe od kotów i ważą trochę więcej - wyjaśnił. To w sumie był bardzo niegłupi pomysł. Będzie miał plac zabaw w pokoju, na wypadek brzydkiej pogody - można by też zrobić mu łóżko norkę, gdzieś pod sufitem, gdzie musiałby się wspiąć, lub wejść po kładkach - podsunął pomysł. W ten sposób będą mieli też więcej miejsca na ziemi na jakieś inne meble czy przedmioty. Norka była w japońskim stylu, ale miała dość wysokie sufity, więc nie będzie problemu, żeby zbudować coś takiego w sypialni.
    Prychnął - Dachowce to najdziksza rasa, więc to chyba najrozsądniejsze rozwiązanie - wzruszył ramionami. Sennych zazwyczaj nie trzeba było wychowywać. Cyrkowcy, nie byli dziećmi, przynajmniej się z tym wcześniej nie spotkał. Kapelusznicy byli szaleni, ale to nie było to samo co naturalna dzikość. Dlatego zaproponował właśnie speca od takiej, a nie innej rasy.
    Spojrzał na Dręczyciela, po czym uciekł wzrokiem gdzieś w bok - to akurat ja wymyśliłem - powiedział cichym, beznamiętnym wzrokiem - małpy wymyśliły, że liczba dziewięć jest pechowa...ja wymyśliłem to o nazwisku. W końcu mam je od dawna, a tragedia stała się niedługo po tym jak ktoś inny je przejął.... - westchnął smutno. Szybko się jednak otrząsnął - gomene.... i dziękuję - uśmiechnął się do niego niepewnie. Naprawdę miał nadzieję, że to nie ma ze sobą nic wspólnego ale cóż. Narodził się w takich, a nie innych czasach, a niektórych rzeczy po prostu nie wywalisz z głowy choćby nie wiadomo co się działo.

    Przytaknął głową, że rozumie i szybko odnalazł pożądany przedmiot. Zrobił rumianku i przygotował wszystko Cieniowi, by ten mógł to spokojnie przenieść do sypialni. Zerknął też na swojego pierzastego podopiecznego i westchnął. Już nie kichał, ale miał nadzieję, że mu się to nie nawróci, bo jak jeszcze Cosiek oberwie to już w ogóle będzie wesoło...
    Przyglądał się jak Dręczyciel stara się coś wytłumaczyć maluchowi. Uśmiechnął się pod nosem. Spoglądał czule na dwójkę rudzielców. Dawno nie widział takie scenki, odstawianej przez kogoś mu bliskiego. Ciekawe jak teraz będzie wyglądać iż życie, gdy pojawił się taki Cosiek, nie wiadomo skąd.
    Spojrzał na ukochanego uważnie, a potem na liska, jak ten próbuje rozprawić się z robalem - nie spasowało mu, więc wszystko jedno - wzruszył ramionami. Wywrócił oczami, widząc jak żelek ląduje w rudych kłakach chłopczyka. No super.
    Zmarszczył brwi, słysząc alarm. Na szczęście Gaw szybko zareagował. Yako widział jego zmęczone spojrzenie i westchnął ciężko. Gdy wiadro oddaliło się od młodego, niezależnie czy pełne czy nie, usiadł na łóżku i przeniósł się za liska. Przytulił go delikatnie od tyłu, uważając na jego brzuszek. Jeśli zaczął się wyrywać, gryźć lub drapać, nie przejmował się tym tylko trzymał dalej - Gaw....tylko nie warcz na mnie potem - powiedział tylko i ... zaczął powoli wylizywać żelka z włosów dziecka. Tak jak robią to dorosłe lisy czyszcząc swoje młode. Powoli, acz stanowczo. Może to pomoże mu trochę zaaklimatyzować się. Yako jednak robił to nie tylko po to by pozbyć się słodyczy i zabezpieczyć pościel. Przy każdym liźnięciu pobierał odrobinę energii. Widział, że jego ukochany był zmęczony, a młody też ledwo się trzymał. Nie wiedział jednak czy da radę zasnąć, dlatego postanowił mu trochę pomóc. Cosiek, mógł co najwyżej czuć się coraz bardziej zmęczony, aż w końcu oczka same mu się zamknęły, nie powinien tego jednak łączyć z jakąś kradzieżą energii. Było to na tyle łagodne, że po prostu zasnął ze zmęczenia.
    Gdy to już nastąpiło, Demon poprosił Dręczyciela o pomoc i schowali liska pod kołdrę, sam przeniósł się znów na fotel. Czekał cierpliwie, aż jego rudzielec przygotuje wszystko, przyglądając się uważnie, śpiącemu maluchowi.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 21 Styczeń 2018, 21:23   

    Cień coś od niego chciał, ale nie za bardzo zrozumiał o czym mówi. Na szczęście mężczyzna wyciągnął rękę przed siebie, żeby zobrazować ruch. Wystawił rączkę tak jak do zastrzyku, czy zaraz dostanie kroplówkę? Przecież był grzeczny i założył specjalny kocyk. Nie powinien dostawać leków! Zamiast ukłucia poczuł dotyk materiału. Z tłumaczeń wynikało, że okrycie też jest suche, jak mięsko. Czyli suche nie oznacza, że jest smaczne? Jakoś nie miał ochoty sprawdzać smaku puchatego szlafroka ani ubrań Gawaina. Chociaż... może jak będzie naprawdę głodny to spróbuje, może też są jadalne, a on po prostu nigdy nie próbował. Zrozumiał, że suche rzeczy mają takie pozostać, ale trzeba potem więcej wypić. Po mydle też czuł pragnienie, ono też było suszone? Dostał wtedy napój z butelek z zieloną etykietą, czyli następnym razem też należy wypić taki sam? Cień zdawał się wiedzieć co robi. W końcu był większy i silniejszy od Cośka, prawdopodobnie też starszy.

    Kiedy brzuszek zaczął mu dokuczać pobladł tak, że stał się aż zielony. Treść żołądka chciała wrócić na świat, z którego przyszła. Zacisnął zęby i przełknął gulę zbierającą się w gardle. Szkoda było aż takiej ilości dobrego jedzonka. Chciał się położyć na boku i zwinąć w kłębek, żeby jakoś przeczekać atak nudności, ale wtedy objął go białowłosy. Chłopiec w pierwszej chwili przestraszył się tak bardzo, że niemal nie zwymiotował. Zawziął się jednak jeszcze bardziej w sobie i spróbował uciec, jednak chwyt był zbyt mocny. Mężczyzna zaczął wylizywać mu żelka z włosów, tak jak mama czyściła mu futerko, kiedy był mały. To przywołało wspomnienia z tak dawna. Nie wiedział nawet, że je jeszcze ma. W jego wspomnieniach nie było obrazów, był wtedy wciąż ślepy, a coś z zewnątrz a niego dyszało i szorstkim językiem czyściło małe ciałko. Było mu tak dobrze i bezpiecznie, obok czuł podobne do niego małe ciałka domagające się atencji. Ale ta była teraz cała jego! Podobnie czuł się teraz. On malutki siedział zupełnie bezbronny, przerażony wielkim światem, a duży lis czyścił jego futerko, co z tego, że miał je tylko na głowie. Już w ogóle się nie bał, całkowicie zaufał białowłosemu. Cofał się coraz bardziej we wspomnienia i tak jak wtedy nic nie widział. Oczy zamykały się same. Może i mężczyzna był groźny, ale to dobrze. Chyba dobrze życzył chłopcu więc pewnie będzie go bronił. Uznał go za swoje szczenię? Czy Cosiek został przyjęty do stada? Sądząc po tym, że nikt go nie atakował, dbano o niego i dawano mu pyszności, to chyba tak. Ale z drugiej strony to oznaczało, że jako najmłodszy wylądował na najniższym szczeblu drabiny społecznej. Znowu trzeba będzie walczyć. Trudno... Był tak zmęczony... Zastanowi się nad tym jutro... -Uuuuuuuaaaaa...- Ziewną i pozwolił, żeby kojący dotyk i zmęczenie utuliły go do snu.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 3,15 sekund. Zapytań do SQL: 9