• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki » Rdzawa Kamienica » Lokum Gawaina
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 21 Styczeń 2018, 22:48   

    Splótł dłonie na piersi i zrobił powątpiewającą minę. Ach tak? Znajomego? Żeby częściej siedział u nich w domu, żeby częściej miał okazję przebywać w towarzystwie Yako? Będą posyłać sobie porozumiewawcze spojrzenia i uśmieszki, a gdy pójdzie to rzucą się na siebie niczym zwierzęta. Nie ufał Aeronowi. Ani ciupkę! Lecz był to najlepszy wybór. Dopuszczanie kogoś obcego niosło ze sobą duże ryzyko, ale Cierniowi mogliby wytłumaczyć to i owo. - To prawda. Ale nie obciążajmy go zbytnio. Tylko jeśli żadne z nas nie będzie mogło wziąć Cośka pod swoje skrzydła - odparł, choć pomysł Kitsune nadal był mu nie w smak. Dzieci są głupie. Naiwne. Łatwowierne. Interesowne. Obiecaj im wycieczkę, prezent. Daj im kucyka, zamek, pozwól walczyć ze smokiem i wygrać, a powiedzą Ci wszystko. Cosiek stałby się osobistym szpiegiem Vaele, był tego pewien. Cierń weźmie go na przejażdżkę, delikatnie poruszy temat, a mały będzie sypał i nawet nie będzie wiedział, że źle robi. - Mam tylko jeden warunek. Po tym jak nauczymy go mówić, musimy nauczyć go, kiedy trzymać gębę na kłódkę - dodał chłodno. Nie przeciwstawiał się argumentom Lisa. Szlachcic byłby najlepszym opiekunem i nauczycielem jednocześnie.
    Gdy zeszli z tematu Ciernia Gawain przestał się wycofywać. Wolał planować działania, a nie zastanawiać się nad polityką. - Powiesz Nailsom, że to na lisa to sobie poradzą. Dwa tygodnie temu to mieszkanie było kamienną piwnicą pokrytą sadzą, a oni weszli i zupełnie je odmienili. Wybierałem multum rzeczy, o wszystkim wiedziałem, a i tak pozytywnie mnie zaskoczyli. Zresztą nie pierwszy raz. Do tego lubią bogatych klientów i patrząc na nich widzę, że to nie dlatego, że zarobek będzie nie mały. Po prostu oni lubią poszaleć, jak to artyści. Mają do tego smykałkę. Nawet nie wiedziałem, że z prostokątnej przestrzeni, na którą mam papier, można tyle wycisnąć - nie krył swojego podziwu. Nawet w Świecie Ludzi te wnętrza uchodziłyby za modne i ekskluzywne.
    - W sensie coś na wzór antresoli? - podążał za pomysłami Yako. - Pod nią można by wstawić jakieś biurko lub urządzić kącik zabaw, choć coś czuję, że i tak zostanie nim cały dom - Gawain uśmiechnął się przelotnie do swoich wspomnień. Rynna była rwącą rzeką, kupka piasku bezludną wyspą lub pustynną wydmą, a zioła rosnące w doniczkach na parapecie gęstą dżunglą. Dziecięca wyobraźnia praktycznie nie znała granic. Cosiek był tu nowy. Nic o nim nie wiedzieli, ale mimo wszystko Cień życzył mu takiego beztroskiego dzieciństwa. Jeśli go wcześniej nie zaciągną do lasu i nie zatłuką. Czasami, gdy okazywał serce okazywało się ono zaskakująco miękkie. Naprawdę nie chciał nieść do wykopanej dziury kogoś tak leciutkiego i drobnego. Kogoś kto nie miał żadnych szans w starciu z dwójką dorosłych mężczyzn. Pieprzyć honor... ale mimo wszystko jakieś wartości wyznawał i miał sumienie.
    - Oj, przestań się boczyć. Zbierałem kosze rumianku i lawendy. Naręcza korzeni i liści, ale takie ziółko jak Ty zdarza się rzadko. Jeśli on rzeczywiście ma coś z nas obu, to lekko nie będzie, bo nie wiesz jakim byłem urwisem. Połącz nas obu, a otrzymasz nieznośnego, ale chwytającego za serce łobuza. Będzie go wszędzie pełno - puścił mu oczko. Taaak. Oczami wyobraźni już widział, jak Cosiek ubija wróble z procy, goni kury, zagląda dziewczynom pod spódnice. Kapelusznicy zawsze znajdą jego futro w swej herbacie, Dachowce nastroszą ogony. Cosiek - piąty jeździec apokalipsy.
    Cień odetchnął ciężko. Więc o to chodziło. O Natalie i Krisa. - Przestań. Mieliście pecha. Ludzi jest ponad siedem miliardów. Jak myślisz, ile wypadków z pijanymi kierowcami ma miejsce każdego dnia? Multum. To nie wina Twojego nazwiska... myślę, że byli szczęśliwi mogąc je nosić, a Ty mówisz takie rzeczy - usiłował go nie tylko pocieszyć, ale i przeboleć stratę. Yako był wyraźnie z nią niepogodzony. - Poza tym nawet gdyby to była prawda, musiałoby się to stać kilkukrotnie, byś miał podstawy do takich przypuszczeń - głos rozsądku dołożył cegiełkę. Rozumiałby, gdyby Demon był w kilku związkach i wszystkie kończyłyby tragicznie, ale jeden? Do tego dwa lata to jednak trochę czasu było. Może nie dla wiekowego Demona, ale jednak. To nie tak, że wstąpił w związek małżeński z Natalie i Los pstryknął w palce i od razu ich ubił. Yako znów się obwiniał i pogrążał w czarnych myślach. Oby było to wywołane jego stanem i przebytą hospitalizacją, która pewnie przypomniała mu o złych czasach.

    Cień nie był do końca przekonany, czy Mały Lis pojął przekaz, ale na tę chwilę musiało mu to wystarczyć. Wszystko przyjdzie z czasem. Nauka to nie cud, a technika i ciężka praca. Ważne, że Cosiek wykazywał się ciekawością świata i otwartością na nowości. Lani była chyba na to za stara. Miała już wyrobione zdanie na każdy temat, a dzieciak nadal stawiał pytania i szukał własnej drogi. Może będą z niego "ludzie".
    I proszę. Nawet dał radę się nie porzygać. W dziecięcym świecie to wyczyn, bo te haftowały niemalże na zawołanie. Za to zbaraniał, gdy Yako usiadł za Cośkiem i zaczął go lizać. To wyglądało dziwacznie. Dorosły facet wachlował jęzorem po rudych kłakach dziecka, jakby nigdy nic. Widać to jakieś lisie sprawy, bo Cosiek stopniowo się uspokajał i zasypiał. Niebywałe, aczkolwiek Gawain zaraz przypomniał sobie o potrzebie nakarmienia Kitsune. Jego oczy faktycznie nabrały odcienia świeżej, dobrze natlenionej krwi. Pożywiał się na dziecku. Cień skrzywił się na to odrobinę, ale z drugiej strony ominie go dziś rola żywiciela i malec będzie spał jak zabity.
    Pomógł Yako ułożyć chłopczyka w łóżku i szybko przygotował wszystko do kąpieli dla swojego ukochanego. - Choć, już gotowe - powiedział, stojąc progu łazienki i poczekał aż Demon do niej dokuśtyka, by zamknąć za nim drzwi. Tak jak poprzednio zaprosił go na ławę i zaczął myć, ale tym razem robił to bez rękawiczek. - To było sprytne. Pobrać energię, by zasnął - powiedział w trakcie, gdy wykręcał ręczniczek, by ten nie był zbyt mokry.
    Po myciu przeszedł do masażu. Wybrał ulubiony olejek Demona. Ten, który wybrał będąc tu po raz pierwszy. Pomieszczenie wypełniło się zapachem świeżo skoszonej łąki, a dłonie Dręczyciela wędrowały po spiętych mięśniach ukrytych pod licznymi bliznami. - Kocham Cię, wiesz? - wyszeptał mu do ucha, przylegając do nagiej skóry pleców Yako. - I nie przeszkadzają mi te blizny. I tak jesteś obłędny - praktycznie wydyszał, sięgając niżej, by dać swemu kochankowi rozkosz. Chciał podarować mu miły wieczór. Coś na rozluźnienie i dobry sen. Yako zawsze się dla niego starał i o niego dbał, a on chciał mu się odwdzięczyć. Oczywiście chciałby czegoś w zamian, ale wiedział, że jego partner, nie jest mu teraz w stanie tego dać. Musiał trochę poczekać, lecz wiedział, że jest to tego warte. - Uwielbiam Cię, Yako-sama - miękko wypowiedział jego imię i obserwował reakcję, wsłuchiwał się w dźwięki odbijające się od wykafelkowanych ścian. Był jego. Tylko dla niego. Cały.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 21 Styczeń 2018, 23:55   

    Pokręcił głową rozbawiony - no przecież o tym mówię. Gdy żaden z nas nie będzie w stanie się nim zająć albo...będziemy się chcieli zająć....czymś...innym - uśmiechnął się zadziornie - to można go tam wysłać. Przebywanie wśród Arystokracji od czasu do czasu dobrze mu zrobi - przyznał. Słysząc dalsze wytyczne, Demon zaśmiał się krótko - ależ oczywiście. Przecież sam nie chciałbym aby opowiadał różne rzeczy. Na przykład Służba Ciernia nadal myśli, że Luci i Lusian to dwie różne osoby - wzruszył ramionami. Nie był przecież tak głupi, żeby wysyłać do Ciernia całkowicie naiwnego dzieciaka. Najpierw będzie musiał się sporo nauczyć, żeby potem nie wyszły z tego jakieś nieprzyjemności.
    Przytakiwał głową i uśmiechał się delikatnie - to pogadam z nimi - powiedział, spoglądając na małego - przydałaby się też szafa na broń, żeby się kiedyś do niej nie dobrał - przyznał, wzdychając ciężko -nie przeszkadzałoby Ci jakby stała w piwnicy? Ją można spokojnie zamknąć, poza tym większość dzieci się boi piwnic - dodał jeszcze. Wolał się upewnić czy Gaw nie będzie miał nic przeciwko. Wiadomo, że sztylet pewnie będzie trzyma w sypialni, ale może kuszę zostawi na dole. Tak samo z Naginatą, która była ostra jak mało co. Będą musieli naprawdę pozabezpieczać cały dom. Ech...będą mieli sporo roboty.
    - Coś w tym guście, ale na przykład taką zabudowaną bardziej - powiedział, drapiąc się pod brodą - będzie wtedy więcej miejsca na inne rzeczy na parterze, a na antresoli przecież nie musi mieć możliwości stania - uśmiechnął się delikatnie. Byle by mógł tam usiąść i nie grzmotnąć głową o sufit. Nawet jak trochę podrośnie. Ciekawe jak wysoki będzie, gdy już będzie dorosły.
    Zaśmiał się krótko - nawet mi nie mów... - powiedział kręcąc przy tym głową - daj się nacieszyć, że to jeszcze bachor, nie chcę myśleć na co on może wyrosnąć - powiedział. To lis, który ma geny jego i Gawa i do tego pewnie jeszcze zwykłego lisa. Będzie z nim sporo zabawy. Aż po prostu nie mógł się doczekać.
    Położył po sobie uszy i zgarbił się, jakby chciał się ukryć w fotelu - wiem...przepraszam... - zaczął niepewnie - masz rację - dodał jeszcze, a jego oczy lekko zawilgotniały - ja... po prostu tęsknię za nimi...ta cała sytuacja z hospitalizacją mi to przypomina - wyjaśnił otulając się mocniej kocem, bo zrobiło mu się zimno - wiem, że mam Ciebie i cieszę się, ze tym razem nie siedzę sam - uśmiechnął się do niego i pociągnął nosem - przepraszam...za chwilę mi przejdzie - powiedział, chowając się w kocu po sam nos i zamykając oczy. Czasem miał takie chwile, a teraz, gdy był osłabiony, obolały, wszystko wracało z większą siłą.

    Westchnął z ulgą, gdy mały się nie porzygał, a do tego bardzo szybko się uspokoił. Widać zadziałało, bo gdyby użył tylko mocy, to dzieciak by padł, ale cały czas by się stresował. Może rano będzie im lepiej się dogadać? Będą musieli bo Gawain też musi się wyspać, a mieli spać na zmianę.
    Pokuśtykał do łazienki i grzecznie usiadł na ławie, gdzie zdjął z siebie szlafrok. Dał się spokojnie obmyć - trzeba było go jakoś uśpić, a to było chyba najbardziej naturalne - wzruszył ramionami. Upicie nie wchodziło w grę bo raczej woleli uniknąć pokazu rzygania w mieszkaniu. Walnięcie go w łeb tak samo, a nie wiedział jaka dawka proszka na sen byłaby odpowiednia, o ile Gaw w ogóle takie co u siebie posiadał. Nie wątpił, ale nie miał pewności.
    Czując jaki oleje wybrał dla niego ukochany, zamruczał zadowolony - mmm przywołuje wspomnienia - wyszeptał. Rozluźniał się powoli, było mu tak dobrze w rękach rudzielca. Wiedział, że on o niego dba i do tego ufał mu jak nikomu innemu. Wiedział, że może spokojnie pogrążyć się w marzeniach sennych bo nie tylko nie będzie miał problemów z krwawiącym gardłem ale również nie powinien też mieć koszmarów. W końcu to w tym lubował się jego wybranek.
    Podniósł głowę, żeby na niego spojrzeć - ja Ciebie też - uśmiechnął się trochę sennie. Czuł się lepiej, choć do stanu używalności było mu strasznie daleko. Ale przynajmniej się starał, żeby nikogo nie stresować. Westchnął jednak i spojrzał na swoje ręce - ale mi przeszkadzają...przypominają, że nie udało mi się dotrzymać obietnicy - powiedział cicho. Cieszył się, że jego ukochanemu to nie przeszkadza, ale nie czuł się z nimi pewnie. Chciał je ukryć jak najbardziej. Wiedział, że nie znikną za szybko jeśli nie będzie się zmieniał. Wtedy pewnie zostaną na nim tylko delikatne kreski, a nie tak mocno widoczne szramy.
    Otworzył szerzej oczy i spiął się, czując jak ręce Dręczyciela zjeżdżają niżej - Gaw...co Ty...nie... - zaczął, kuląc się. Cień go zaskoczył. Nie spodziewał się czegoś takiego, do tego rudzielec nie wahał się, tylko przeszedł do konkretów. Szybko przestał się jednak opierać. Oparł się plecami o ukochanego i oddychał głęboko, starając się by nie być zbyt głośno. Bolało...i to bardzo, ale Cień się dla niego starał. Zagryzł więc zęby mocno i starał się oddać rozkoszy.
    Nie trwało to specjalnie długo, gdy nagle skulił się, łapiąc się za krocze. Spojrzał zdyszany na swoje dłonie - chyba potrzebuję jeszcze jednej kąpieli - zaśmiał się, bo niestety spocił się też trochę, ale Gaw mógł to zrzucić na to, że było mu przyjemnie. Bo było! Bolało jak jasny pieron, ale było też bardzo przyjemne. W końcu to Keer go zadowalał - dziękuję i przepraszam, że nie mogę się odwdzięczyć - powiedział, po czym nie zważając na to, że przed chwilą ubrudził sobie dłonie, sięgnął jedną nad siebie i pociągnął mocno kochanka do siebie, by pocałował go głęboko i namiętnie. Chociaż tyle mógł mu dać.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 22 Styczeń 2018, 00:03   

    Było tak przyjemnie. Otoczyło o coś miękkiego i zasnął.

    Tam, gdzie był było ciemno. Ze wsząd otaczało go ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Wszystko tonęło w płynie, ale się nie dusił, nawet się nad tym nie zastanawiał. Nie był też głodny, nie potrafił sobie przypomnieć, żeby w tym miejscu kiedykolwiek brakowało mu jedzenia. Słyszał bicie swojego serca, tony drugiego, o wiele większego, odczuwał całym swoim drobnym ciałkiem. Jego łapki były zbyt małe i słabe by mogły go gdziekolwiek ponieść, ale to nieważne. Nigdzie się teraz nie wybierał, nigdzie nie będzie mu lepiej niż w jego własnym kokoniku wypełnionym szumem. Cały świat lekko się kołysał sprawiając, że było mu coraz bardziej błogo. Z zewnątrz dobiegały jakieś dźwięki, ale nie za bardzo je rozróżniał. Powoli usypiał, nieświadomy tego, że już śni. Gdy już miał odpłynąć stało się coś bardzo niedobrego. Cały świat zaczął się rozpadać, płyn gdzieś spływał. Ściany, o których istnieniu wcześniej nie miał pojęcia, zaczęły go wypychać. W płucach brakowało powietrza. Szarpał się jak szalony walcząc o życie.

    Chwyciły go jakieś ręce i wyciągnęły na zewnątrz. Oślepiło go ostre światło, cały trząsł się z zimna i strachu. Po wcześniejszym poczuciu bezpieczeństwa nie pozostał nawet ślad. Przestawiano go z miejsca na miejsce. Palce dokładnie go obmacywały wywołując ból zbyt mocnym uciskiem. Jakaś siła rozwarła mu szczęki i zbadała zęby. Potem poczuł ukłucie. Łapy nie utrzymywały ciężaru ciała, choć nie były tak mizerne jak wcześniej, musiał się położyć. Najpierw zamiast strachu czuł rezygnację, która ustąpiła na rzecz całkowitej obojętności. Nie było tak ciepło jak w płynie, ale nie obchodziło go już to. Leżał na czymś względnie miękkim, chyba zielonym. Dziwna ta trawa, zbyt gładka. Ręce założyły mu na pysk maskę i odpłyną wpatrując się w obce zwierzę. Obraz był niewyraźny i coraz bardziej się rozmywał, kiedy lis osuwał się w ciemność. Znów zrobiło mu się błogo. Znów zewsząd otaczała go ciemność. Tak jak wcześniej czuł bicie dwóch serc.
    _________________
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 23 Styczeń 2018, 20:35   

    Zadziorny uśmieszek wykrzywił Gawainowi jego parszywą gębę. Yako więcej gadać nie musiał, by Cień pojął jego tok myślenia. - Aha - wyraźnie kiwnął głową. Więc Cierń miałby być jedynie z doskoku. W razie potrzeby... dochodzącej ze strony lędźwi również. - I racja. To zawsze dobrze robi, choć nie wiem, czy na takiego dzikusa podziała. Ja za dzieciaka donosiłem zamówienia na pobliski dwór - przestąpił z nogi na nogę i zapatrzył się gdzieś, wspominając dzieciństwo. - Oczywiście odbierała je służba, ale co mogłem podpatrzyć i podsłuchać to moje. Wtedy dużo bym dał, żeby móc zamienić się miejscami z dzieciakiem lorda, ale teraz, patrząc na to z perspektywy czasu i doświadczenia, chyba umarłbym z nudów... lub cierpiał na podagrę! - zaśmiał się i machnął ręką. Głupi był jak but. Nawet miał to w nazwisku. Heh.
    W wyrazie podejrzliwości zmrużył swe dziwaczne oczy. Krył się w nich żywy błysk. Więc Yako nadal utrzymywał, że służba nie wie o jego zmiennopłciowości. Ciekawe, jak było z Cierniem. Gawain wolałby, żeby on też był nieuświadomiony, lecz podczas rozmowy z nim odniósł wrażenie, że Aeron jednak wie, choć nie chce się do tego przyznać. Cień nie marszczył się tak długo. Zaledwie przez ułamek sekundy, bo zaraz jego twarz przybrała łagodny wyraz na wieść, że białowłosy nastawia się na ustalenia z Nailsami bez narzekań i krzywienia się. - Trochę. Nie byłoby w tym nic złego, ale wolę mieć do niej łatwy dostęp. I wilgoć nie działa zbyt dobrze na kuszę. Drewno się wypaczy, metal pordzewieje - podrapał się po nosie i wzruszył ramionami. - A zamknięta i tak będzie, bo któregoś dnia pokusa przezwycięży strach - zerknął na małego. Jakoś wątpił w piwnicową fobię. Cosiek był częściowo lisem. Ciche, ciemne nory to ich specjalność. Nie zdziwiłby się, gdyby chłopiec sam się tam pchał.
    - W zasadzie racja - zgodził się z Yako co do antresoli. Zabudowana zapewniłaby Cośkowi sporo prywatności. Po całym dniu przebywania ze zgrają lisów, Cień sam chciałby się w takiej ukryć. - Ja też wolę nie myśleć - mruknął jeszcze.
    Widok podłamanego Yako zawsze poruszał jego serce. Jakoś już tak to było, że Demon bywał prawdziwym skurwysyńskim niewdzięcznikiem. Co rusz wracał połamany i poraniony, ale to rany duszy najbardziej go dotykały. Ukazywały jak samotny do tej pory był. Gawain dzielił ten ból i doskonale go znał. Po prostu nie potrafił przejść obok niego obojętnie. - Wiem... podejrzewam - szepnął smutno i równie gorzko odpowiedział na uśmiech swego kochanka. Bo nie przejdzie za chwilę. Nie przejdzie mu jeszcze długo, a jedyne co mógł zrobić Keer to wspierać go w ciężkich chwilach i trwać u jego boku.

    - I opłacalne - dodał z podziwem. Dwie pieczenie przy jednym ogniu. Wilk syty i owca cała. - Przynajmniej mamy chwilę spokoju - odetchnął pełną piersią. Ciężar od razu zelżał. Napięcie schodziło. Dopiero teraz poczuł zmęczenie. - Oczywiście w razie potrzeby dałbym mu coś nasennego, ale to ma minusy. Zwykle nikt nie śni po czymś takim - wytłumaczył sam od siebie. Istniały mieszanki, które usypiały i pozwalały na sny, ale nie nadawały się dla dziecka. Rzygałby dalej niż widzi, a tego chcieli uniknąć za wszelką cenę.
    - Moje również - wyszeptał czule przebiegając wzrokiem po świeżych bliznach Demona. Chciałby je wszystkie zmyć. Nie dlatego, że mu przeszkadzały. Kitsune cierpiał na ich widok, a Keerowi gotowała się od tego krew. I nawet nie mógł już utłuc drania, który skazał Demona na ten ból. Niech się smaży w piekle! Niech jego odpoczynek nigdy nie nadejdzie! Niech będzie przeklęty po wsze czasy! - Przestań... powiedziałem to, bo się o Ciebie martwiłem. Masz talent do pakowania się w kłopoty - skwitował przeprosiny. Nie one były mu potrzebne, a widok Lisa w dobrym zdrowiu. Nic więcej.
    - Spokojnie - wymruczał, gdy Yako zaczął się stawiać. Pewnie sądził, że się do tego zmusza. Urocze. - Nie robiłbym tego, gdybym nie chciał - wyszeptał uspokajająco i uśmiechnął się do siebie, widząc jak Demon poddaje się jego pieszczocie. Czuł jak drży w jego ramionach. Jak napina się cały i wstrzymuje oddech, walcząc z bólem jednocześnie będąc zalewanym przez rozkosz płynącą z jego dotyku. Może Yako nie wiedział, może nie zdawał sobie sprawy, ale Cienia aż korciło, by szarpnąć do tyłu za białe pasma i złapać go mocniej. Wydrzeć z jego gardła głośniejszy jęk bólu, po którym szybko wynagrodziłby go pieszczotami. Sam pragnął jego dotyku i uwagi, lecz nie liczył na to. Jakoś sobie poradzi ze swoim problemem sam, jeśli zajdzie taka potrzeba. Trochę wystraszył się, gdy Lis nagle się skulił. Początkowo myślał, że coś poszło nie tak, że się zapędził. Śmiech Yako rozwiał jego obawy. - W porządku - wychrypiał przez zaciśnięte gardło, w którym aż mu zaschło na widok zadowolonego kochanka. Nie spodziewał się pocałunku. Stęknął głucho, gdy mężczyzna przed nim przyciągnął go do siebie i nie pozwolił mu się odsunąć. Bo i nie chciał tego robić. A że go ubrudził? I tak miał się myć. - Pachnę Tobą... - bąknął trochę zażenowany, a jego dłoń bezwiednie powędrowała w stronę jego rudych kosmyków, które również udało się Demonowi wysmarować. - A ja mam Cię myć i... - nagle urwał, unosząc palec w górę nakazując ciszę. - Ptaszynie coś się śni - szepnął ledwo słyszalnie i skupił się na aurze dochodzącej od sypialni. Nie chciał psuć romantycznej chwili, ale były rzeczy ważne i ważniejsze. Przymknął oczy, choć nie widziały już łazienki. Jego umysł pochłonął świat snu. Przez chwilę był obecny jedynie ciałem i nie liczył, że Demon nie wyrwie go z tego transu przed czasem. W końcu nigdy nie widział Cienia, gdy ten podglądał czyiś sen. Oczywiście łatwiej było do niego wejść, ale zostawiać swojego ukochanego połamańca też nie chciał. Mógł poczuć się źle i co wtedy? Gawain by o tym nie wiedział.
    Yako mógł zobaczyć całą gamę emocji na twarzy Cienia. Początkowe zainteresowanie ustąpiło znudzeniu, lecz potem czarno-bursztynowe oczy otwarły się szeroko w niemym zdumieniu. Brwi spięły się wyrażając jego lekką irytację. Dudniący dźwięk dwóch serc bijących w odstępach między sobą huczał w uszach. Obraz był rozmazany, aż zakręciło mu się od niego lekko w głowie. - Uhh... - stęknął, gdy w końcu sen minął. Szybko zamrugał kilkukrotnie i spojrzał na Lisa odrobinę skołowany. - Nie jestem pewien, co widziałem. Narodziny... a po nich jakby kolejne. Lisie, ludzkie. Pomieszane strasznie. Dzieci mają ciężkie sny. Pogmatwane. I strasznie to dudniło. Jakby miał dwa, a nie jedno serce. Władca Czasu nam się trafił - mówił, by krótko zaśmiać się na koniec. Taki efekt oglądania tysięcy powtórek Doctora Who, kultowego angielskiego serialu. - Dobra, umyję Cię, brudasie, a potem sam wezmę kąpiel - powiedział i znów przeprowadził cały rytuał od początku w międzyczasie napełniając wannę. Gdy skończył, zdjął z siebie ubrania, choć odrobinę się krępował, bo nadal mu nie przeszło, a Demon mógł go sobie pożerać wzrokiem. Jednak kim by był, gdyby zaczął chować się za zasłonką jak jakaś cnotka?
    Zanurzył się w wodzie z westchnieniem ulgi. - Mmm... mogę tu spać? - szepnął przymykając powieki. Porcelanowy zbiornik był jego osobistym rajem i nie zamierzał opuszczać go zbyt szybko. - Jak sądzisz? Czym on jest? - zapytał Lisa. Nigdy nie spotkał nikogo o dwóch sercach. Wypadałoby to sprawdzić, ale ta kozetka, igły... Mały pewnie będzie bał się wszystkiego, co ma coś wspólnego z laboratoriami i szpitalami.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 23 Styczeń 2018, 22:12   

    Uśmiechnął się delikatnie - może jakoś na niego specjalnie nie wpłynie, ale może będzie wiedział jakich zachowań unikać. Poza tym - przeciągnął się lekko - Aeron nie jest takim Arystokratą jak większość, więc nie trzeba się też bać, że złoi mu tyłek tylko za to, że nie do końca wiedział jak ma się przy nim zachować - powiedział jeszcze. Wyszczerzył się, słysząc opowieść o młodym Cieniu. Cieszył się, że był taki, a nie inny - jakbyś się wychowywał w takiej rodzinie, to pewnie nie tyle byś się zanudził, co sam pewnie byłbyś strasznym nudziarzem - pokazał mu język.
    Przytaknął mu głową - masz rację...przepraszam, nie myślę - posłał mu trochę zbolały uśmiech. Naprawdę był obolały, przez co trudno mu się było skupić. Ale zgodził się z ukochanym. Coś wymyślą, żeby Cosiek nie dostał się do ich broni. Byłoby by to bardzo nieodpowiedzialne z ich strony. Do tego ta cholera pewnie będzie strasznie ciekawska, więc tym bardziej będą musieli uważać, żeby czegoś nie wybaranił, bo może się to bardzo niewesoło skończyć, nie tylko dla niego.
    Siedział dłuższą chwilę z zamkniętymi oczami. Tak bardzo chciał, żeby jego ukochany go przytulił, albo chociaż pogłaskał. Potrzebował takich małych gestów, żeby czuć, że na pewno przy nim ktoś jest. A teraz czuł, że większość uwagi i czułości będzie zgarniał ten mały szczyl.

    - Nie żywię się na dzieciach, ale tak było najlepiej - wzruszył ramionami. Pół biedy, że nie był jakoś specjalnie głodny, bo wtedy dla smarkacza mogłoby się to skończyć tragicznie, a tego nikt by z nich nie chciał. A chyba zwłaszcza Keer.
    Zaśmiał się krótko. Zaczął wodzić palcem bo mocno widocznych bliznach na przedramieniu drugiej ręki. Westchnął ciężko. Był wdzięczny ukochanemu, że ten nie tylko przy nim był, ale nie gniewał się na niego aż tak długo. Pewnie nadal był zły, ale nie pokazywał tego już aż ta. To dobrze, tak było o wiele łatwiej.
    Nie opierał się dlatego, że myślał, iż Cień się do tego zmusza. Po prostu...nie miał ochoty, ale nie chciał mu robić przykrości, dlatego nic nie mówił, a przyjemność i tak odczuwał. Choć bardziej by chciał, żeby rudzielec go po prostu przytulił. Tyle by mu w tym momencie wystarczyło.
    Zaśmiał się wrednie - i dobrze - powiedział, szczerząc swoje białe ostre zęby. Zmarszczył brwi, gdy Gaw powiedział, że mały coś śni. Spojrzał na drzwi, a potem znów na Dręczyciela, który nagle...nie kontaktował. Przyglądał się mu chwilę, pomachał mu nawet przed nosem łapą. Nie wiedział co się dzieje, ale uznał, że nie będzie mu przeszkadzał. Może robił jakieś Cieniowe sprawy. Wykorzystał ten czas, by obmyć ręce, oraz intymne miejsca. Żeby Gaw nie musiał się nimi zajmować, nie chciał go aż tak peszyć czy zawstydzać. Dla niego też to było bardziej komfortowe rozwiązanie.
    - Witamy w świecie żywych - powiedział, gdy rudzielec się rozbudził. Zmarszczył brwi, słysząc opis snu - to by wyjaśniało czemu mimo iż wygląda na te sześć lat, ma tak ubogie słownictwo i nie ogarnia świata - westchnął, drapiąc się po karku - jeśli najpierw był lisem, to możemy mieć z nim trochę więcej zabawy niż nam się wydaje - odparł lekko zaniepokojony. Będzie naprawdę ciekawie.... Słów o dwóch sercach nie skomentował jednak. Gdzieś już słyszał o czymś takim, ale nie umiał sobie przypomnieć gdzie. Do tego przez te wszystkie wydarzenia, znów pękała mu głowa. Zamknął oczy i pomasował sobie nasadę nosa.
    Prychnął rozbawiony, ale nic nie powiedział. Dał się grzecznie umyć. Przyglądał się jak Cień się rozbiera i gdy tylko wszedł do wanny, wziął jedną kulę i przysunął nią taboret do wanny. Z trudem wstał i przeniósł się na niego, uśmiechając się tryumfalnie. Słysząc pytanie, zrobił groźną minę i chlapnął ukochanego wodą - nie ma mowy! Dziś śpisz w łóżeczku! - zakomenderował, po czym zaśmiał się głośno. Maluch nie powinien się obudzić, więc się nim nie przejmował.
    Westchnął ciężko - nie mam pojęcia...najlogiczniej byłoby powiedzieć, że to Cyrkowiec....ale to oznacza, że maczała w jego tworzeniu MORIA, albo ktoś kto do niej należy - westchnął ciężko i spojrzał w kierunku drzwi. Miał nadzieję, że nie jest szpiegiem. W przeciwnym wypadku, będą musieli się go pozbyć. Potrząsnął głową, teraz chciał się zająć ukochanym. Sięgnął po gąbkę i przysunął się - umyję Ci plecy - zaproponował - tak bardzo chciałbym się z Tobą pomoczyć - przyznał, masując go delikatnie, w trakcie mycia. Gdy już pozbędzie się tego gipsu to poleży chyba kilka godzin w wannie. Jakby to było w jego Norce to już w ogóle byłby bardzo szczęśliwy.
    - Gaw...może Ty pójdziesz pierwszy spać skoro jesteś taki zmęczony? - zapytał, spoglądając na niego z uczuciem - i chyba będzie trzeba jeszcze chłopaków wyprowadzić, żebyśmy się nie przekonali potem jakie niespodzianki umieją po sobie zostawić - uśmiechnął się delikatnie. Jakby lisy narobiły na podłogę, to młody tez by mógł pomyśleć, że tak można, jeśli faktycznie był oryginalnie lisem, więc będą musieli pilnować dokładnie całą trójkę.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 25 Styczeń 2018, 20:41   

    Pokiwał głową na boki spoglądając gdzieś w górę - Czy ja wiem? Można mówić i powtarzać, ale do niektórych dochodzi jedynie argument siłowy. Nie mówię, że mamy go batożyć, ale od klapsa nie umrze - wzruszył ramionami i uśmiechnął się na kolejne wspomnienie. - Sam dostałem parę razy, ale należało mi się - zerknął na kochanka z miną łobuza. Miał dużo za uszami. Rzucił kamieniem w okno, brudził pościele, kradł placki z parapetów, przychodził z potarganą podczas bójki koszulą i krwawiącym nosem. Był pełnym energii dzieciakiem i choć pomocny, trochę brakowało mu męskiej rozmowy z ojcem, którego nigdy nie było. Gdy był niegrzeczny miał gwarancję, że ten zwróci na niego uwagę. - Pewnie wysłaliby mnie do woja, żeby mnie utemperować - prychnął, gdyż sam był niepocieszony wizją takiego dzieciństwa. Co to za życie, które ktoś zaplanował za Ciebie?
    - W porządku. Po prostu całość musi pracować płynnie. Trudno porównać włócznię do kuszy. Nawet jest z innego drewna - uspokoił Yako, by ten się tak nie przejmował. No bo skąd miał wiedzieć? Osiemset lat na karku nie oznaczało, że jest się chodzącą encyklopedią. Do tego kusze były europejskim wynalazkiem.

    Cień posłał Demonowi długie spojrzenie, ale zachował milczenie i robił swoje. To w końcu jak było? Zabijał te dzieci czy nie? A może lubił zabijać je w brutalny, pokazowy wręcz sposób? Czyżby cieszyło go odbieranie innym tego, czego sam nie mógł mieć? A może to lament matek, ojców i rodzeństwa doprowadzał go do euforii? Kitsune jawił się czasem jako przerażający, dziwny, dziki i niezbadany. W stosunku do Gawaina był wylewny, ale Cień widział, że pod tą pokrywą kryje się jeszcze wiele. Ekscytujące!
    - Nie przejmuj się nimi. Pozbędziemy się ich - mruknął widząc jak Lis przypatruje się swoim bliznom. Znikną z czasem z pomocą maści lub zabiegów chirurgicznych. - Zawsze możesz walnąć sobie jakieś nowe dziary na łydki i przedramiona albo zajumać mi parę golfów. Niektóre powinny pasować, bo są z tych luźniejszych, ale na Tobie będą leżały jak druga skóra - dodał i czule pogładził go po ramieniu.
    Uśmiechnął się lekko. Cieszył się, że Yako mimo partnerskiego stosunku w jakiś sposób traktuje go jak swoją własność, zdobycz. Bywał taki zwierzęcy! Nie oddałby swego Cienia nikomu. Miał być tylko jego. Serce Dręczyciela radowało się i zabiło szybciej wzmocnione tą myślą. Przez chwilę przyglądał się swemu kochankowi w milczeniu. Wodził po nim wzrokiem, jakby uczył się jego rysów na pamięć, wdrukowywał w nią każdą krzywiznę dobrze zbudowanego mężczyzny przed nim. Po chwili przytulił go do siebie. Mocno i krótko. Bardziej po męsku, ale spłycał go nieokazywaniem uczuć. Nie miał jednak czasu na więcej. Sen czekał i zaraz minie.
    Przez chwilę wracał do normalności. Pierwsze wypowiedziane do niego zdanie usłyszał w połowie, bo nadal był zakręcony. - Taa... jeśli faktycznie był kiedyś lisem, to dorosłym osobnikiem. Choć teraz jest mały. Ale ile ma jako... humanoid? Wygląda na jakieś sześć, siedem, ale gada jak dwulatek! - załamał ręce. Jeśli z nimi zostanie będą potrzebowali specjalnego nauczyciela dla specjalnych dzieci. Cosiek musiał dużo nadrobić, dogonić innych. Gawain urodził się w Krainie Luster, mieszkał w Świecie Ludzi, przebijał się przez tysiące marzeń i koszmarów Krainy Snów, bywał w Szkarłatnej Otchłani i nigdzie, w żadnym z tych światów, bycie debilem nie było dobrą cechą. Potem by go łajnem obrzucali, stroili sobie żarty. Miejscowa dziewczyna udawałaby, że go kocha i zrobiłaby scenę na środku placu, bo założyła się o srebrnika. Keer widywał takie obrazki i nienawidził ich z całego serca. Co prawda przez to te niemoty przyczepiały się do niego, ale każdy z nich otrzymał radę lub dwie, które były dla tych osób mądrością mędrców, a dla niego oczywistością. Biedni naiwniacy.
    Spodziewał się, że Yako będzie miał ochotę się na niego pogapić. Dodało mu to pewności siebie. Poczuł się przystojny, atrakcyjny dla swego kochanka. Chciany. A ten go chlapał, drań! - Aż tak chcesz mnie w łóżku? Zbereźnik! - starł dłonią wodę z twarzy, śmiejąc się głośno - Dobra, dobra! Daj mi się trochę wymoczyć póki mały śpi - dodał, po czym osunął się niżej. Jego obraz rozmazał się, gdy zanurzył się pod powierzchnię. Rude włosy zafalowały w wodzie niczym jesienne liście na wietrze lub zwiewne ogony czerwonych bojowników. Cień odczekał, aż wilgoć wedrze się między kosmyki i dopiero wtedy się wynurzył. Strumienie wiły się po jego ciele, krople skapywały z brody, nosa i jasnych rzęs. Złapał myjkę, namydlił ją i zaczął się szorować. - Mam nadzieję, że nie... wtedy faktycznie będę musiał się go pozbyć - powiedział, a żywotność z jaką wcześniej szorował ramię przygasła. Wiedział, że nie zabije Cośka. Nawet nie dlatego, że nie chciał. Gorzej. Zawlókłby go do Wieży i zamknął w celi, bo taką ma pracę. W zasadzie powinien to zgłosić, ale wiedział jaka byłaby reakcja. Przejęliby go i dzieciak nie wydusiłby z siebie słowa. Był przerażony. Prawie się zesrał, gdy go złapał, a co dopiero gdyby mieli go przesłuchiwać.
    Zerknął na białowłosego i przysunął się w wannie, by Yako nie musiał się do niego bardzo nachylać. Plecy nadal trochę się odzywały i były całe posiniaczone, lecz ślady zmieniły już kolor. Zejdą raz dwa. - Wieeemm - wymruczał nisko, gdy gąbka mile go drapała i masowała. - Powinni skończyć remont zanim ściągną Ci gips, więc wymoczysz się w swojej wannie, ile dusza zapragnie - powiedział miękko. Miał przymknięte oczy. Ciepło wody wysysało z niego napięcie. Naprawdę był gotów tu zasnąć, czemu dał wyraz ziewając szeroko. - Przepraszam - szepnął, bo nawet nie chciało mu się zakrywać rozdziawionej japy. - Najwyżej wyjdę z Yukim i Furorem z wilgotnymi włosami. Zarzucę coś na łeb i heja - mruknął. - W każdym razie, jeśli chcesz bym przygotował Ci coś na dzień to składaj zamówienia teraz, bo to ostatnia eskapada przed przystankiem łóżko - poinformował Yako myjąc włosy.
    Gdy ten skończył go szorować, wziął prysznic i odkorkował wannę, po czym opłukał się z mydlin, szamponów i olejków. - No. Jeszcze tego by brakowało! - przyznał rację kochankowi i zakręcił wodę. - Podasz mi ręcznik? Leży za Tobą - poprosił wskazując palcem za Lisa. Gdy już otrzymał upragniony przedmiot, owinął się nim w pasie i wylazł na dywanik, by od razu porwać drugi ręcznik. Osuszył się cały i zarzucił na siebie szlafrok. Tak było o wiele lepiej. - To co? Chcesz coś? - zapytał ponownie i cicho wszedł do sypialni, by przebrać się w coś sensowniejszego.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 25 Styczeń 2018, 23:19   

    Spojrzał na Gawa, unosząc jedną białą brew - przyznaj się, chciałbyś zobaczyć taką wydziaraną Luci co? - uśmiechnął się do niego drapieżnie. Oczywiście wiedział, że rudzielec żartuje, ale nie mógł nie skorzystać z okazji - sam też mam golfy, ale dziękuję. Teraz będę się przez dłuższy czas ubierał podobnie do Ciebie - pokazał mu język - a blizny same zejdą - powiedział jeszcze i westchnął ciężko. Wiedział, że to trochę potrwa, ale nie będzie tak źle. Jakby był normalnym Dachowcem to pewnie trwałoby to dłużej. Pod tym względem był wdzięczny, że może się ich pozbyć szybciej od innych.
    Przeszedł go dreszcz - ej nie gap się tak, bo mnie ciarki przechodzą - rzucił naburmuszony. Nie do końca mu się podobało, że Cień się tak na niego lampi, w szczególności teraz, gdy był w takim, a nie innym stanie. Sapnął zaskoczony, gdy Dręczyciel go przytulił. Było to krótkie i pozbawione jakiś większych uczuć ale Demon i tak się delikatnie uśmiechnął. Zrobiło mu się przyjemniej.
    Czekał cierpliwie, aż Keer dojdzie do siebie. Westchnął, słysząc jego słowa - jeśli był dorosły to nie znaczy, że był stary. Mógł mieć ten rok czy półtorej, to wtedy wiek humanoida mniej więcej by się zgadzał. A co do mówienia, to pewnie szybko nadrobi. Z tego co widzę to łatwo łapie nowe słówka, trzeba tylko nad nim popracować - uśmiechnął się delikatnie, żeby dodać ukochanemu otuchy. Będą musieli sobie poradzić. Inaczej młody będzie miał poważne problemy, a nie mogą go bronić na każdym kroku czy pilnować. W szczególności jak podrośnie - będzie trzeba też wymyślić coś, żeby czuł się potrzebny. Lisy, którym nie uda się osiągnąć władzy, albo są odrzucane czy nie mają jakiejś roli zazwyczaj idą sobie ze stada. Raczej wolelibyśmy tego uniknąć...prawda? - spojrzał na rudowłosego, z lekką nadzieją - no i cieszmy się, że nie jest dziewczynką - zachichotał. Miał też nadzieję, że nie będzie umiał się zmieniać tak jak on sam. To mogłoby przynieść sporo problemów. Zwłaszcza dlatego, że to dzieciak!
    Pokazał mu wrednie język - oczywiście, że chcę Cię w łóżeczku! Ty mój samobieżny termoforku - zaśmiał się. Przytaknął jednak ukochanemu. Niech się moczy, póki młody śpi. W szczególności, że nie wiedzieli ile będą mieli snu, gdy Cosiek już dojdzie do siebie. Czy będzie spał często tak jak lisy, czy może raczej będzie spał bardzo mało przez co nie da jego przybranym ojcom spać.
    Westchnął ciężko i poczochrał wilgotne włosy ukochanego - na razie się tym nie martw. Trochę minie zanim będę mógł udać się do Świata Ludzi. Mamy więc sporo czasu by pomyśleć nad różnymi ewentualnościami. Poza tym, będziemy go przecież obserwować czy faktycznie jest taki, a nie inny czy może robi coś podejrzanego - uśmiechnął się do niego smutno.
    Mył kochanka dokładnie. Masując go przy tym - no mam nadzieję, ze będę mógł się wymoczyć, bo inaczej chyba wyjdę z siebie i stanę obok, a Ty będziesz miał kolejnego lisa na głowie - zaśmiał się wrednie.
    Nie szkodzi - powiedział czule. Rozumiał, że Cień może być zmęczony. W szczególności, że nie mógł skorzystać z Kompasu. Trochę się nałaził, a podróżowanie przez Krainę Snów pewnie też trochę męczyło.
    - Ale na pewno przykryj czymś łepetynę, bo lepiej, żebyś nie utknął też w łóżku. I wyjdź naprawdę na chwilę. Niech załatwią swoje potrzeby i wracaj - poprosił go. Nie chciał się jeszcze dodatkowo o niego martwić. Zwłaszcza teraz, gdy nie mógł nawet sam sobie przynieść herbaty. Ani w sumie niczego. Ech...do dupy taka robota.
    Zamyślił się, zastanawiając się co by mógł sobie zamówić. Zachichotał jednak na słowa kochanka. Przytaknął mu głową i sięgnął po ręcznik. Podał mu go i odsunął się trochę, robiąc mu miejsce. Przyglądał się jak ten się wyciera i zakłada szlafrok. Przyglądał mu się z tajemniczym uśmieszkiem na ustach. Wstał i ruszył za nim do sypialni, upewniając się, że młody jeszcze śpi - najpierw to poproszę coś na tyłek, bo robi mi się zimno, a pokryty białym futrem będę wyglądał jak jakieś upośledzone yeti - zaśmiał się - poproszę o świeżą herbatkę do dzbanka. Żebym mógł sobie dolać jak mi się skończy, a z owockami sam sobie poradzę - przyznał. Nie chciał nic więcej - a! - przypomniało mu się coś - i przygotuj mi dawkę dla Yukiego, żebym mógł mu ją podać - poprosił go jeszcze. Jeśli dostał ubrania to przesunął się bliżej fotela by się o niego oprzeć i ubrał się na tyle ile potrafił. Musiał niestety też poprosić o pomoc swojego ukochanego.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 27 Styczeń 2018, 16:54   

    Chwilę zastanawiał się nad pytaniem. Wiedział, że to żart ze strony Lisa, ale tak po prawdzie to Cień nawet nie brał tego pod uwagę. Czasem umykało mu, że wszystkie ślady, rany i tatuaże będą miały przełożenie na resztę postaci Yako. - Wyglądałaby egzotycznie - powiedział z niskim pomrukiem. Takie widoki intrygują, lecz zmiana na stałe to poważna decyzja. - Zawsze możesz sobie machnąć henną... albo markerem permanentnym! - zaśmiał się z tego pomysłu. - A tak w ogóle, to lepiej pochować pisaki i kałamarze, bo gdy w Cośku przebudzi się mały artysta będziemy mieli przesrane - wskazał na białowłosego palcem, robiąc porozumiewawczą minę.
    - Dziś jesteś na mojej łasce, bo nie mam zamiaru wybierać się nad ranem do Norki - pokazał język, patrząc w górę. Nie chciało mu się drałować tam i z powrotem. Już tam dziś był. Starczy.
    Dręczyciel odwrócił wzrok i bąknął coś cicho w przeprosinach, jakby spłoszony, gdy Lis zwrócił mu uwagę. Odrobinę go to ubodło. Czuł się przy Yako swobodnie i pewnie, ale jego spojrzenie okazało się być zbyt intensywne. A on przecież po prostu patrzył na niego. Nie miał ku temu wielu okazji, dlatego korzystał z każdej. Wszak niebawem mógł nie ujrzeć go już nigdy. Nic nie poradzi na kolor swoich twardówek.
    Gawain miał tak ze wszystkim. Ukrywał wiele pod maską obojętności i gniewu, lecz nie chciał pokazywać, że czegoś potrzebuje. Przyjmował to, co dawał mu jego kochanek, bo wiedział, że jeśli otworzy usta, by o coś poprosić, to nie zamknie ich już nigdy. Spędzanie każdej wolnej chwili razem, robienie wszystkiego razem i ciągłe domaganie się większej ilości uwagi doszczętnie by ich zniszczyło, dlatego Keer tłumił to jak tylko mógł. Ale ile jeszcze tak wytrzyma?
    - Dwa, a sześć. To trzy razy więcej. Wiadomo, że tutaj równie dobrze mógłby mieć nawet i sto lat, dlatego faktycznie lepiej, żeby uzupełnił braki jak najszybciej - uniósł brwi i szybko pokiwał głową, dając Yako jasno do zrozumienia, że to istotna dla niego kwestia. Mały nie był silny, wyszkolony, ani wykształcony. Dla reszty był zwykłym dzieckiem z lasu. Tam sobie poradzi czy to jako lis, czy jako chłopiec, ale w mieście go oszwabią lub wykorzystają.
    - Rolę? W sensie coś do roboty? - zapytał niepewnie i pogładził się po policzku. Mogliby zrobić użytek z dodatkowej pary rąk. Pracy w bród, a nie ma komu jej obskoczyć. Jak już się Cosiek przypałętał, to niech przynajmniej coś robi. Cokolwiek. - Mógłby zajmować się Furorem i Yukim. Przypilnować ich trochę, dolać wody lub dodać karmy do misek. Był żywo zainteresowany bestiami, a te szybciej przywykłyby do niego, gdyby je karmił. I już miałby coś, o czym musiałby pamiętać. To niedużo na początek, ale na pierwsze dni starczy, by się oswoić - odparł i myślał, co by mu tu jeszcze wcisnąć. Pomoc przy ziołach, sprzątaniu i zakupach byłaby mile widziana, ale na nią przyjdzie jeszcze czas. Gawain uśmiechnął się blado - Całe szczęście, że nie musimy kupować pasa cnoty w zestawie z dziecięcymi śpioszkami - skwitował.
    Zerknął na Yako. - Ech... tylko publicznie mi tego oszczędź, dobra? - uśmiechnął się półgębkiem. Samobieżny termoforek! To przewyższało wszystkie kotki, misie-pysie i tygryski. - Aż tak grzeję? Czy jestem taki gorący? - droczył się dalej i filuternie zakręcił barkami. - Oby to drugie, bo inaczej będę zawiedziony - powiedział z wyrzutem robiąc smutną minę.
    Faktycznie mieli jeszcze czas, a przynajmniej taką miał nadzieję. Póki co starali się oswoić chłopczyka o lisich cechach i dziwnych oczach, by się otworzył i coś o sobie powiedział. Cosiek, to przezwisko pasowało do niego jak ulał, bo był jedną wielką niewiadomą.
    Gawain obrócił się napięcie w stronę kochanka i wycelował w niego palcem - Nawet tak nie mów! - prawie krzyknął uśmiechając się szeroko - Pierdzielisz farmazony, a potem puf! Pojawia się kolejny lis! Jak znowu wykraczesz, to pójdziesz pisać wniosek o dotację na każdego sierściucha w tym domu! - bronił się jak mógł. Dość. Cztery to aż nadto, choć Cośka można by za trzy bestyje liczyć, bo to dziecko.
    - Wiem, wiem. Nie mogę teraz paść. I beze mnie mamy domowy szpital - odparł ze spokojem i cieszył się z dobrego humoru Yako. Który facet nie byłby zadowolony z pełnego masażu? - Teraz Ty się lampisz - mruknął w żartach, czując na sobie prześlizgujące się po jego ciele spojrzenie krwistych oczu Demona. Ale czego się nie robi dla takiego uśmiechu?
    - Czekaj, tylko gacie włożę - szepnął do niego i gdy szlafrok i ręcznik mogły już pójść w odstawkę, pogrzebał trochę w szafie. Wyciągnął luźne spodnie, choć materiał był gruby, porządny. Czarne, szerokie nogawki pomieszczą gips. Do tego dał Lusianowi golf, który spokojnie mógł uchodzić za poncho lub koc, gdyby nie rękawy. Gawain ubierał go, gdy miał zamiar spędzić więcej czasu przy książkach lub był przeziębiony. Dobrze grzał, więc Yako nie powinien narzekać na chłód i dreszcze. Ewentualnie będzie kręcił nosem na fason, ale i tak się nigdzie nie wybierał. - Dobra, to dla Ciebie - podał mu ubrania, a sam ubrał inny sweter. Włożył skarpety, a na głowie zawiązał chustę. - Arrr! Tylko kolczyka mi brakuje - powiedział, puszczając oczko kochankowi, po czym cicho zawołał na bestie, by zebrały swe kupry i ruszyły z nim do wyjścia, przy którym Cień szybko się ubrał i już go nie było.
    Pięć minut wystarczyło na załatwienie potrzeb, ale przygotowanie ziół i herbaty zajęło mu prawie kwadrans, bo musiał zagotować dużo wody. Zioła dla Yukiego stały w wysokiej szklance przykrytej talerzykiem, herbata czekała na Lisa w dzbanku. W końcu mógł udać się na spoczynek, tak bardzo upragniony. Przyniósł dzbanek do sypialni i przebrał się w spodnie od piżamy.
    - Dobranoc. Czuwaj nade mną - szepnął do Yako i ucałował go w czoło, częściowo pieszczotliwie, częściowo by sprawdzić jego temperaturę. Nadal był trochę rozpalony, ale nie aż tak jak wczoraj. Ostrożnie przeszedł nad Cośkiem i ułożył się na łóżku. Dzieciak dzielił go od Lusiana. Oby spał długo i nie wiercił się zbytnio.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 27 Styczeń 2018, 21:09   

    Spojrzał na ukochanego uśmiechając się tajemniczo. Wpadł mu do głowy pomysł, ale nie miał zamiaru się nim dzielić z rudzielcem. Jeszcze nie teraz. Dowie się jak Demon zrealizuje swój plan, wcześniej nie było takiej potrzeby, a nawet było to wręcz nie wskazane, by Cień się o nim dowiedział. Przekręcił głowę lekko w bok i spojrzał na Dręczyciela - czemu tak na mnie patrzysz? - zapytał towarzysza, gdy ten wspomniał o flamastrach i kałamarzach. Co on miał z tym wszystkim wspólnego? Myślenie przychodziło mu niestety zbyt trudno.
    Zaśmiał się - nie wiem jak to wytrzymam ale będę musiał - również pokazał mu język. Wiedział, że Gaw nie pójdzie do Norki i nawet nie chciał go tam wysyłać. Jak na razie wystarczą mu te ubrania, które rudzielec mu zaproponuje. Byle nie latał z gołym tyłkiem i było mu ciepło. To mu całkowicie wystarczyło w tym momencie. Czego mógł chcieć więcej?
    - Gaw coś nie tak? - zapytał, słysząc przeprosiny Cienia. Westchnął ciężko - nie przejmuj się. Żartowałem. Nie przeszkadza mi to - uśmiechnął się do niego czule i wziął jego dłoń i położył sobie między uszami - no już, nie bocz się - poprosił go, robiąc szczenięce oczy. Naprawdę mu to zazwyczaj nie pasowało - po prostu...wstydzę się tego jak teraz wyglądam...dlatego tak powiedziałem - przyznał, opuszczając wzrok. Nie chciał żeby Cień miał chociaż małą okazję oglądać go w takim stanie. Wyglądał pewnie żałośnie. Tak się dać poharatać przez jakieś łyse małpy, które uważały, że wszystko im wolno, mimo iż dobrze wiedzieli jaką istotą jest Lusian. Nic tylko rozszarpać....a to i tak było dla nich o wiele za mało. Demon najeżył się trochę i zacisnął dłonie w pięści, ale trwało to tylko chwilę, po której się uspokoił. Westchnął głęboko i już było ok.
    Zamyślił się i podrapał po boku szczęki - no to jak na razie będziesz jego pierwszym nauczycielem. Trzeba szybko go nauczyć podstaw. Przydałaby się taka książeczka z obrazkami i podpisami, żeby od razu uczył się też choć trochę czytać - przetarł dłoń ręką. Nie sądził, że kiedykolwiek znów będzie przechodził przez rodzicielstwo, a tym bardziej po takim, dość krótkim czasie. A teraz będzie ciężej. Chłopak ma instynkt i szybko się uczy, ale ma braki, patrząc na jego wizualny wygląd no i był lisem wcześniej...prawdopodobnie. Będzie więc ciężej niż z jego dwu letnim synem, gdy go adoptowali mimo iż Kris też miał braki dość poważne jak na jego wiek. Ech...jakie on ma szczęście do takich dzieciaków.
    Przytaknął głową na pytanie Dręczyciela - na początek powinno wystarczyć. Żeby poczuł się potrzebny...po prostu - wyjaśnił. Przez pierwsze kilka dni i tak będą go do siebie przyzwyczajać więc nie będzie to tak potrzebne, ale jeśli ma zostać na dłużej to pewnie będzie trzeba nad czymś pomyśleć. Nie widziało mu się polowanie na bachora bo temu coś się ubzdura w tej małej główce. Zaśmiał się głośno na wieść o pasie cnoty, ale nie skomentował tego. No ładnie. Ale w końcu jeśli miał ich geny to jako chłopak będzie cholernie przystojny, a jakby był dziewczynką, to pewnie urodę miałby po Luci, a ta też do brzydkich nie należała. Yako widział jak ludzie do niego lgnęli i nie było to spowodowane tylko jego aurą, ale samym wyglądem.
    - Zastanowię się - powiedział poważnym tonem, ale jego oczy się śmiały. Wiedział jak Gaw nie lubi takich zdrobnień czy przezwisk, ale po prostu nie mógł się powstrzymać - z takim fryzem miałbyś nie być gorący? - zapytał i pogładził go po włosach, a następnie zjechał dłonią po twarzy, aż zatrzymał się na podbródku. Złapał go delikatnie i spojrzał mu w oczy - przy Tobie zawsze jest mi cieplej - uśmiechnął się i ucałował go w czoło. Naprawdę mu na nim zależało, był dla niego cholernie ważny i nie będzie chciał się go pozbyć....nigdy.
    Zaśmiał się i spojrzał mu poważnie w oczy - a co jakbym tak zrobił i nagle Lusian i Luci byli dwoma osobami, a nie jedną? - zapytał, mrużąc lekko oczy. Bał się odpowiedzi na to pytanie, ale chciał je znać. Czy Gaw wybrałby Luci, a Lusian poszedłby w odstawkę czy może nadal mogliby mieszkać i być razem. Nie wiedział tego, ale...kiedyś musiało to pytanie paść.
    - Ja bym może się wami zajął, ale chyba musiałbym zrobić sobie nosidełko na wszystko i zaopatrzyć się w termosy, by nic nie wylać - wzruszył ramionami. Wyszczerzył się szeroko - I będę się gapił za każdym razem jak będzie ku temu okazja - powiedział zadzierając nosa. Tak chciał Wielki Demon Yako więc i tak będzie!
    Poczekał Cierpliwie, aż rudzielec coś na siebie wciągnie. Gdy dostał ubrania dla siebie, poprosił kochanka by pomógł mu ze spodniami. Nie mógł tak wygiąć nogi by samemu naciągnąć nogawkę na nią. Gdy już był ubrany podziękował. Czekał na fotelu aż Gaw wróci z lisami oraz zaparzy ziółka. Uśmiechnął się do niego - będę Cię pilnował - obiecał mu i przyglądał jak jego ukochany zasypia. Dwa rudzielce, wygląd był przesłodki. Nie przyznałby się do tego przy Gawie, ale chciałby zachować Cośka. Wychować go...może tym razem nie skończy się to tak jak z Krisem i Natalie. Pochylił się nad łóżkiem i pogładził każdego ze śpiących delikatnie po rudych czuprynach.
    Rozejrzał się po pokoju. Co by tutaj mógł robić. Jakoś nie miał ochoty na książki. Przypomniał sobie jednak, że ma jeszcze jeden magazyn do przejrzenia. Sięgnął po niego i zmarszczył brwi. Był jakoś...zbyt ciężko. Usiadł na fotelu i otworzył magazyn. Zaśmiał się cicho - czego to już Ci producenci nie wymyślą, żeby mieć pewność, że przeczytam nowe scenariusze i skoryguje - pokręcił głową. Poszedł do pracowni po coś do pisania oraz kilka świeżych kartek i zaczął uważnie czytać i korygować wszystko. Popijał przy tym herbatkę i sprawdzał czy Cosiek nadal śpi i czy czegoś nie kombinuje.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 28 Styczeń 2018, 02:10   

    - Liczę Twoje blizny i usiłuję znaleźć na nie sposób, byś się przede mną nie krył - odpowiedział, a jego ton wskazywał na oczywistość równą stwierdzeniu, że po nocy nastaje świt. Zaraz jednak wychylił się ku Lisowi i przelotnie pogładził go po bliznowatym policzku. - Po prostu już zaczynam tęsknić - szepnął cicho, ale nie ciągnął tematu. Nie chciał mówić z Yako o zbliżającym się powrocie do pracy. Do tego białowłosy był przystojny i patrzenie na niego zawsze było przyjemne. Może nie wywoływało u Gawaina natychmiastowej reakcji, ale mimo wszystko kochał tego drania. Gdy Demon był miły, Cieniowi trudno było czuć do niego miętę. Za to zły lub władczy działał wręcz odurzająco. Jakby jego aura również się wtedy zmieniała. Keer nie miał zamiaru wtedy ulegać, a zdobyć go całego lub sprowokować do ataku. Nigdy nie poddałby się bez walki. Nigdy! Nawet jemu.
    - Po prostu przy Tobie zapominam, że trudno odczytać innym moje emocje z tego jak na nich spoglądam - przyznał zażenowany i zawiedziony. A może nie chodziło o intensywność z jaką przyglądał się Demonowi? Czyżby byłoby lepiej, gdyby unikał takich gestów wobec rannego Lisa? Niepewnie podniósł wzrok, gdy Yako ujął jego dłoń i położył ją sobie na głowie. - Na pewno? Możesz mi powiedzieć, jeśli czujesz się nieswojo pod naporem moich kolorowych oczu - drążył temat, miętosząc ucho kochanka z rosnącym roztargnieniem. Pewnie mówił to teraz, tylko po to, by nie czuł się urażony. Palnął i zrobiło mu się głupio. Keer przeklną się w myślach. Nie chciał wzbudzać jego litości. Czuł się wtedy podle.
    Zmarszczył brwi, gdy Yako w końcu przyznał się o co biega. Wkurzało go to. To nie była jego wina. Ważne, że wrócił i żył. I jeszcze będzie zamartwiał się, że nie spodoba się swemu partnerowi. Patrzenie na te ślady bolało, ale blizny były drobne. Po prostu było ich dużo, ale nie odrzucały Keera w żaden sposób. - Zamknąłbyś się czasem - warknął cicho i wpił się w jego usta, wodząc dłońmi po plecach i torsie. Gładził blizny, a potem obcałował te na barkach i ramionach. - Przede mną nie musisz się wstydzić - powiedział uspokajająco, przyklękając przed nim i trzymając go za dłoń - Zabiłbym tego, kto Ci to zrobił, ale wiem, że to już nie jest możliwe. Nogi nie licząc. Ale nie chcę, żebyś krył się przede mną, nie pozwalał na siebie patrzeć... - głos uwiązł mu w gardle. ...gdy ja mogę Cię już więcej nie zobaczyć - dokończył swą myśl, przymykając powieki. Zmęczenie pomagało wyzwolić się negatywnym emocjom. Już wolałby, gdyby chodziło o jego oczy. Nie miał pojęcia, co miałby jeszcze zrobić, by udowodnić Yako, że nie utracił swego uroku i magnetyzmu.
    - Poszukam czegoś - wychrypiał cicho. Rola nauczyciela nie stanowiła trudności. Uczniowie nią byli. Gawain potrafił być cierpliwy dla spragnionych wiedzy, rozumiał zwątpienie i chwilę słabości. Raz wyciągał pomocną dłoń, a raz zasadzał kopa w leniwe dupsko. Z Cośkiem będzie ciekawiej. Może nawet dobrze, że to on będzie go uczył. W świecie zwierząt zwykle rodzic jest nauczycielem. Nikt nie przychodzi z zewnątrz, by pokazać co i jak. Dla chłopca taki układ powinien być naturalniejszy. - Będzie potrzebny. O to się nie martw - powiedział jeszcze. Dużym Lisem też trzeba się zająć prawda? Jest chory i leży w łóżeczku!
    - Oj, weź się! - prychnął i pchnął go lekko na odczepkę, ale uśmiech spełzł mu z twarzy, gdy Yako zaczął go gładzić. Początkowo uciekł wzrokiem w bok, ale zaraz półprzytomnie spojrzał na Demona. Oddychał nieco ciężej przez lekko rozchylone usta. - A może to Twój ogień przybiera na sile? - odparł zauroczony i westchnął zadowolony na czuły pocałunek ze strony kochanka.
    Eee... co? Cień zamrugał szybko i zebrał myśli do kupy, bo całe to głaskanie trochę oderwało go od rzeczywistości. Gdy przetrawił pytanie jego sytuacja nie uległa poprawie. - Nie wiem, czy starczyłoby mnie dla dwóch lisów, choć starałbym się to osiągnąć - odparł dość wymijająco, podczas gdy jego mózg drwił i podsyłał niezbyt cenzuralne obrazy. W łóżku by go starczyło, ale tylko w jednym układzie. Znalazłby się między Lusianem za nim, a dosiadającą go Luci. Najprawdopodobniej umarłby jednocześnie ze wstydu i rozkoszy, a teraz miał ochotę przywalić Lusianowi w ten głupi, uszasty łeb za to, że wywoływał u niego takie myśli i pomysły. - Ty to ty. Niezależnie od postaci - powiedział. Chciał skończyć temat. Nie miał zamiaru wzbudzać litości Lisa. Pragnął, żeby sam czasem przyszedł do niego pod postacią Luci. Bo ma ochotę lub zwyczajnie myśli o swoim Cieniu. Zmuszanie Yako do przemiany byłoby podłe i żałosne. Wręcz krzywdzące.
    - Przestań! - zaśmiał się i klepnął go lekko w bark wierzchem dłoni - I tak wlepiasz we mnie gały przez cały czas... - zmrużył oczy i uśmiechnął się groźnie - Myślisz, że tego nie zauważam? - zapytał pasywno-agresywnie i pogładził go po uszach ruchem, który sugerował, że chce go za nie złapać. Chciał się na niego gapić? Jeśli w skład pakietu wchodził masaż i mycie pleców to czemu nie?
    Pomógł Yako się ubrać. W zasadzie musiał tylko przytrzymać materiał w górze i stanowić oparcie dla zagipsowanego Lisa. - Umhm - mruknął jeszcze na to, że będzie pilnowany przez białowłosego, po czym usnął. Spał jak kamień. Rudzielec przy rudzielcu. Nawet jeśli łóżko było szerokie, to Gawain instynktownie ułożył się przy ścianie i szczelnie owinął kołdrą w złudnej karykaturze poczucia bezpieczeństwa.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 28 Styczeń 2018, 12:21   

    - Na pewno więcej niż Twoich - westchnął cicho i opuścił wzrok. Wpatrywał się w podłogę, zastanawiając nad tym wszystkim co ich niedawno spotkało. Gaw był na niego wściekły jak Yako pojawił się w willi z rozwalonym udem. Teraz nie wydawał się być aż taki zły. Może już mu przeszło? Ech...to nie czas na to, żeby się nad tym zastanawiać.
    Podniósł wzrok dopiero, gdy poczuł dłoń na swoim policzku. Spojrzał w oczy ukochanego i przytrzymał dłoń na swoim licu, lekko się do niej wtulając. Wiedział o co chodzi ukochanemu. Za niedługo musi wracać do pracy. Nie chciał tego, w szczególności teraz. Miał nadzieję, że przynajmniej Cosiek szybko się przyzwyczai i zacznie mu pomagać, bo nie wiedział czy sam sobie poradzi w tym stanie. Co innego jakby leki na niego działały, ale nie działają. Chyba naprawdę się starzeje...
    Uśmiechnął się delikatnie, po czym pokręcił głową - przecież wiesz, że lubię Twoje oczy. Podobają mi się - uśmiechnął się do rudzielca delikatnie. Naprawdę mu to nie przeszkadzało...zazwyczaj. Teraz nie czuł się pewnie przez to w jakim był stanie. Spojrzał na Keera, gdy ten się do niego ponownie odezwał. Sapnął zaskoczony, gdy go pocałował. Zamknął oczy i oddał pocałunek. Nie spodziewał się tego, co zrobi w następnej kolejności. Odwrócił wzrok zawstydzony - dobrze...przepraszam - westchnął - ale tylko przed Tobą - dodał jeszcze, posyłając mu zmęczony uśmiech. Skoro rudzielec tak go chciał oglądać...jakoś to zniesie. Ale jak na razie raczej nie będzie tak chętnie pokazywał swojego ciała jak do tej pory.
    Skinął mu głową. Może coś by się znalazło w bibliotece w willi, ale Yako był przekonany, że takich rzeczy pozbył się jak jeszcze Kris i Natalie byli z nim. Oddali to do domu dziecka, z którego adoptowali syna. Więc raczej nic nie znajdą, ale jak tylko Lusian dojdzie do siebie może wybrać się do Świata Ludzi i kupić jakieś książeczki do nauki. Uśmiechnął się jeszcze w podzięce za to, że młody będzie miał co robić. Nie chciał mieć z nim problemów, zwłaszcza teraz, gdy był tak niedysponowany.
    Zaśmiał się na odepchnięcie - mooże, ale to Ty go rozpalasz - dodał jeszcze. Widział jak Cień na niego reaguje i to trochę pomogło podbudować samoocenę demona. Czyli nadal było z nim w porządku, skoro Dręczyciel na niego reagował w taki, a nie inny sposób.
    Przytulił mocno ukochanego do siebie. Ten nawet nie wiedział ile znaczą dla niego te słowa. Nie chciał tylko Luci. Chciał jego. Yako. Na pewno się mu odwdzięczy, ale to dopiero jak będzie w stanie. Teraz musiałby sobie chyba nogę odgryźć, żeby się zamienić w miarę spokojnie. W sumie to przez ból i tak miał ochotę to zrobić. Pozbyć się tego bólu. Był otępiający i wkurzający.
    Pokazał mu język - chcę się napatrzeć, a to wymaga czasu - odpowiedział. Nadal nie mógł uwierzyć, że znalazł kogoś nowego. Że ktoś z nim chce być mimo iż wie o nim tak wiele. Miał tylko nadzieję, że Gawa nie straci tak szybko...Bo co to jest pięć lat dla istoty, która przeżyła już kilka setek? Niczym.
    Zmarszczył brwi widząc jak Keer oddala się od malucha. Pamiętał, że do Luci się przytulał. Naprawdę zaufał nieznanej kobiecie o wiele bardziej niż takiemu bachorowi? Będzie trzeba nad tym popracować jeśli Lisek naprawdę miał z nimi zostać. W szczególności, że dzieci często przychodzą do swoich opiekunów w nocy, gdy się czegoś wystraszą lub nie mogą spać. Nie wiedział jak będzie w tym wypadku, ale nie wykluczał takiej opcji.
    Scenariusz wczepiony w okładkę magazynu, tworząc swoistą książkę rozbawił Demona. Takie pomysłu jeszcze na nim nie wypróbowali. Niech się cieszą, że nie ma teraz za bardzo co robić, bo chyba by mu się nie chciało tym zajmować. Przeczytał uważnie całość, by wiedzieć jakie poprawki mają sens. Przypominało mu to dość mocno to czym się zajmował jak był ranny ostatnim razem. Westchnął ciężko, odchylił się w fotelu. Ranną nogę rozmasował lekko i położył sobie magazyno-scenariusz na twarzy. Musiał chwilę odpocząć od aktorzenia, nim którykolwiek z rudzielców się obudzi. Jego policzki zwilgotniały od łez. Sam zaczynał się zastanawiać jak on wytrzymuje to przez tak długi czas.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 31 Styczeń 2018, 00:47   

    Parsknął pod nosem ni to zirytowany, ni to rozbawiony. Blizn miał pełno. Więcej niż Lis śmiałby przypuszczać. Gdyby miał pół wolnego dnia i trawiła go potworna nuda, mógłby sobie pooglądać Keera i pełen zestaw jego niechlubnych śladów po wypadkach, walkach lub toczeniu się po krawężnikach w stanie nietrzeźwości. - Gdybyś wsadził mnie pod lampę i opalił, to doskonale byś je wszystkie widział. I nie bez powodu mam tyle olejków i ziół na własny użytek - odparł spokojnie. Trudno było wypatrzeć wszystkie stare zranienia na mlecznobiałej skórze Cienia, który za wszelką cenę unikał słońca. Pierniczyć blizny! Wyszłyby mu wszystkie piegi!
    Uśmiechnął się zbolały, gdy Yako wtulił lico w jego dłoń. Co miał poradzić? Mógłby trzymać głowę nisko, zgiąć kark i się nie wychylać, ale życie w ukryciu i strachu wiązało się ze Światem Ludzi. Tutaj wykonywał robotę legalnie, jeśli w ogóle można powiedzieć tak o zabijaniu, a to dawało mu pewien spokój. Nie wpadnie mu do mieszkania Gwardia i nie wywali go z wyra w środku dnia, by zabrać do lochu lub przywiązać do pręgierza.
    - Wiem, ale i tak nie powinienem się tak wgapiać - szepnął, lecz uśmiechnął się raźniej - Chociaż w Ciebie mógłbym godzinami - zaśmiał się krótko. Yako dopiero miałby ciarki, gdyby dowiedział się, ile Cień wpatrywał się w Demona pogrążonego w głębokim śnie. Każdorazowo zaskakiwało go, że Kitsune zdaje się wtedy taki niewinny. I to było zabawne, gdy tak drzemał, ale uszy zawsze obracały się w kierunku trzasku deski lub jakiegoś szelestu. - Nie mam zamiaru ich liczyć ani nic, jeśli nie chcesz... - wzruszył ramionami - ...choć jestem prawie pewien, że znalazłbyś się w Księdze Rekordów Guinnessa - zakończył ponuro, a jego twarz ściągnęła się w złości. Niech no tylko dorwie tego skurwiela. Zawiesi go na jego własnych flakach. Ostatnim co dochodziłoby do jego nozdrzy to odór parujących, oślizgłych trzewi, bo nawet dobrej cięciwy by z nich nie było.
    Wybałuszył oczy, gdy Yako nagle go przytulił. - Jak będziesz się tak palił, to spłonę! - zaśmiał się niepewnie, ale w sercu zagościła radość i szczęście. Może nie myślał o Luci i Lusianie w jednakowy sposób, ale chciał całego Yako. Poza tym w związku nie liczy się jedynie fizyczny aspekt. Gawain był o tym przekonany. Zwłaszcza teraz, gdy Demon bardziej potrzebował uczuciowego ciepła niż Cienia grzejącego mu łoże.

    Obudził się pod wieczór nieniepokojony niczym. Przed sobą miał Cośka. Nadal spał. Opatulony, mały chłopczyk. Tak samo rudy. Lis z równie dziwnymi oczami, co jego własne. Keer westchnął na ten widok i przeczesał zbulone włosy dłonią. Przesadziłem. Zupełnie padł na pysk. Ja to mam wyczucie... - pomyślał kwaśno i usiadł na łóżku. Dziwaczne uczucie zostać ojcem z dnia na dzień. Zakładając, że to faktycznie krew z jego krwi. Nigdy nie widział się w roli ojca, choć z drugiej strony miałby z kim dzielić się doświadczeniem. I Yako chyba cieszył się z obecności Małego Lisa.
    Właśnie, Yako. Początkowo sądził, że ten zasnął, bo gębę zakrył magazynem i jakimiś papierami, ale po chwili doszło do niego, że Demon płacze lub płakał, bo jakiś taki zakatarzony jest. Ostrożnie wyszedł z łóżka i zaniepokojony podszedł do niego. - Ej... boli aż tak? - szepnął cicho, odkładając magazyn i scenariusz na bok, po czym otarł policzki Lisa dłońmi. - Co się dzieje? Mów zaraz - nachylił się nad nim zmartwiony jego zachowaniem i czekał w napięciu na jakąkolwiek odpowiedź. Jego ukochany czuł się źle, a on nie wiedział dlaczego. Może duma Demona nie potrafiła znieść więcej albo umęczony bólem umysł szukał jakiegoś ujścia dla emocji? Jak tak dalej pójdzie to z Kitsune serio trzeba będzie iść do specjalisty, bo inaczej sfiksuje. - Chcesz? Zrobię Ci obiecanej czekolady z chilli - zaproponował. Kończyły mu się pomysły. Potrafił zszyć ranę, przygotować i podać odpowiednie leki, ale co zrobić z chorobami serca i duszy? Był beznadziejnie bezsilny.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 31 Styczeń 2018, 12:10   

    Nie od razu zwrócił uwagę na to, że Cień się obudził. Nadal trwał w swojej pozycji, a łzy ciekły mu po policzkach. Starał się uspokoić, ale gdy raz opuścił mury, nie potrafił ich ta od razu wznieść. Zareagował dopiero, gdy Gaw się do niego odezwał. Postawił na moment uszy po czym szybko je jednak opuścił. Pociągnął nosem i spojrzał na ukochanego zaczerwienionymi oczami, gdy ten osuszał jego policzki. Zatrzymał jedną z jego dłoni na policzku i połasił się do niej, przymykając oczy - przepraszam, że musisz mnie oglądać w takim stanie - powiedział cicho i puścił jego dłoń - każdy ma swoje granice nawet ja - przyznał niechętnie, odwracając wzrok. Przetarł twarz osuszając ją dokładniej - po prostu ja też muszę mieć czasem przerwę od udawania, że daję sobie radę z bólem, że nie boli tak bardzo. Nie chcę Cię po prostu martwić - przyznał, poprawiając się na fotelu z zamiarem wstania.
    Gdy już się podniósł spojrzał na rudzielca z wdzięcznością - chętnie się napiję, ale nie musisz jej robić - uśmiechnął się do niego - jakbyś mógł przygotować tylko składniki. Ja pójdę się ogarnąć i zaraz wrócę - podał mu jeszcze co mu będzie potrzebne i zapytał czy nie ma czasem śmietanki kremowej. Wątpił w to ale może jednak rudzielec ma takie rzeczy. Zapytał również o cynamon.
    Zniknął w łazience i siedział tam dłuższą chwilę. Musiał załatwić swoje potrzeby oraz ogarnąć się po płaczu. Było mu wstyd, że Dręczyciel przyłapał go w takim stanie i znów się o niego martwił. Ale Demon powiedział prawdę. Łzy były wywołane bólem. Może odrobinę pomogły mu wspomnienia, ale nie brały one tym razem góry, więc Cień nie musiał się o to martwić.
    Gdy wyszedł, wyglądał już lepiej, choć włosy miał zmoczone chłodną wodą, która teraz skapywała mu na ramiona - już jestem - powiedział, wchodząc do pracowni - jak Ci się spało? - pytał, chcąc odciągnąć uwagę ukochanego od tego co się działo, gdy ten się przebudził.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Poskramiacz

    Godność: Kogitsunemaru Foxkeer
    Wiek: Wygląda na 6 lat
    Rasa: Cyrkowiec
    Wzrost / waga: 110 cm/ 16 kg
    Aktualny ubiór: na głowie kaszkiet z wystającą parą lisich uszu, biała koszula wciśnięta w ciemne rybaczki z grubego materiału, wszystko w miarę luźne
    Znaki szczególne: Bursztynowe oczy z czarnymi twardówkami, rude lisie uszy i 3 takowe ogony
    Pod ręką: .
    Bestia: Magiczny Kapeluterek
    Dołączyła: 31 Gru 2017
    Posty: 95
    Wysłany: 31 Styczeń 2018, 20:19   

    Zamruczał niezadowolony, kiedy łóżko się zatrzęsło. Wtulił się bardziej w miękką pościel i spał dalej. Ponowne trzęsienie jednak go obudziło. Nie otwarł od razu oczu, tylko wsłuchiwał się w otoczenie. Niewiele rozumiał z szeptów, ale wyłapał ciche "co się" brzmiało prawie jak "Cosiek". Mówili o nim? Tylko dlaczego też o bólu? Czyli jednak mieli złe zamiary. Dlaczego w takim razie wcześniej dali mu takie dobre jedzonko i wygodne legowisko? Zrobiło mu się smutno, przez chwilę myślał, że znalazł nowe stado. Miejsce, które mógłby nazwać domem.

    Głosy dochodziły z niedaleka, więc z ucieczką mogą być problemy. Czuł jak przyspiesza mu puls i cały trząsł się ze strachu. Trzeba działać zanim porywacze zorientują się w jego zamiarach. Tylko jak? Drzwi wejściowe pewnie dalej są zamknięte, ale może warto sprawdzić. Nie miał pojęcia czy w jakikolwiek inny sposób da się wydostać z mieszkania. Zastanawiał się przez chwilę, w trakcie której szepty ucichły i zastąpił je szum wody z łazienki. Uchylił lekko powieki, żeby zbadać położenie mężczyzn. Białowłosy właśnie wychodził z łazienki, Cienia i zwierzaków nigdzie nie widział, pewnie byli w innym pomieszczeniu. Wiedział, że w tej postaci jest zbyt niezdarny i nie ma szans koło nich przebiec, zwłaszcza jeśli Gawain pilnuje drzwi. Przewrócił się na brzuch podkulając pod siebie ręce i nogi by mieć dobrą pozycję do startu i zmienił się w lisa. Wystrzelił spod kołdry i wykorzystując element zaskoczenia próbował wyminąć mężczyzn.

    Jeśli mu się udało pobiegł do drzwi wejściowych i skoczył na klamkę chcąc je otworzyć. Gdy nie ustąpiły znów zmienił postać, żeby uderzać w przeszkodę z całej siły. Nabił sobie przy tym parę siniaków na barku. Był zbyt spanikowany by poczuć ból, czy spływające po policzkach łzy. Przestał dopiero kiedy przy źle wycelowanym uderzeniu trafił głową w klamkę nabijając sobie siniaka na czole.

    Jeśli któryś z nich zastąpił mu drogę tak, że mógł to wcześniej zobaczyć, zawrócił i zwiał pod łóżko wciskając się w najdalszy kąt warcząc ostrzegawczo. Obnażył zęby i najeżył futro. Tanio swojej skóry nie odda!

    Jeśli któremuś udało się go złapać natychmiast zaczął się wyrywać i próbował pogryźć i podrapać swojego prześladowcę.
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 31 Styczeń 2018, 23:06   

    Cosiek pomręczał sobie pod nosem. Wieczorny rytuał odbębniony. Tylko czekać aż zacznie mówić "jeszcze pięć minut". Wiercił się pod kołdrą i kulił, ale tego Cień nie mógł już spostrzec, gdyż był zbyt zaaferowany łzami swego ukochanego.
    Lis wyglądał na okropnie zabiedzonego. Pociągał nosem i wgapiał się w niego, a z tymi oklapłymi uszami i zbolałą miną stanowił obraz prawdziwego nieszczęścia. Czy ktokolwiek dałby radę przejść obok niego obojętnie? Gawain na pewno nie, bo na sam widok, krajało mu się serce. - Przestań wygadywać głupoty - ofuczał go już na dzień dobry, choć łagodnie. - Nie musisz niczego udawać. Może przed nim - wskazał ruchem głowy na kulące się dziecko za nim - ale nie przede mną. I już Ci mówiłem, zresztą nieraz, martwisz mnie bardziej, gdy udajesz. Nie wiem wtedy, co się dzieje ani jaki jest Twój faktyczny stan - wytłumaczył i westchnął. Co on z nim miał? Normalnie jak z dzieckiem. Tłumaczysz, a ten nic. Dalej swoje, dalej to samo. - Zrób sobie przerwę od aktorstwa, dobrze Ci radzę. Jeśli Ci się pogorszy i trzeba będzie podjąć decyzję o ponownej wizycie w Klinice, muszę wiedzieć o tym wcześniej, a nie dopiero gdy zaczniesz mi lecieć przez ręce - ułożył dłoń między futrzastymi uszami i pogładził Yako. Zanim białowłosy wstał, złapał w palce jedno ucho i wymiętosił je na pocieszenie. Nie mówił tego, bo tak mu się uwidziało. Każdy lekarz i medyk potrzebowali dobrego kontaktu z pacjentem. Już lepsze utyskiwanie starej baby na każde ukłucie niż zgrywanie bohatera. - Jeszcze wszystkim pokażesz, zobaczysz - szepnął jeszcze i uśmiechnął się do niego zawadiacko. Bezduszne musztrowanie Yako nie zda się na wiele. Niech wie, że w oczach Cienia pozostaje silnym i pewnym siebie Demonem.
    - Przygotuję. I tak mam zamiar napić się kawy - odparł, by ziewnąć i przeciągnąć się. Nadal był odrobinę zaspany, choć Kitsune przegonił resztki snu praktycznie całkowicie. Keer kiwnął głową i powiedział, że zaprasza do pracowni, gdy już się ogarnie, po czym poszedł nakarmić tę dziką zgraję.
    Furor i Yuki obskoczyli go niemalże jednocześnie. Furor obżartuch łasił się do niego z wywalonym jęzorem i prawie przewrócił Cienia, gdy ten usiłował dostać się do drzwi. Yuki próbował naśladować towarzysza, ale potrafił jedynie ujadać i śmiesznie podskakiwać. Jasna kulka z piórkami na końcu. Takie szczęśliwe to. Czasem tylko podkulał pierzasty ogon i kładł uszy, gdy wydawało się, że Furor stratuje go w swym szaleństwie, lecz ten okazał się zaskakująco ostrożny.
    Ledwo zdążył uchylić drzwi, przez które przecisnęły się dwa pyski, gdy nagle dołączył do nich trzeci. Keer nie spodziewał się, że Cosiek wystrzeli mu spomiędzy nóg i gdyby nie framuga wyrżnąłby porządnie i zbierał swoje zęby. Zamiast tego mocno je zacisnął, wydając z siebie krótki, gardłowy warkot. Wygiął się dość nienaturalnie przez co jego noga postanowiła się odezwać.
    Mało tego, Cosiek znów próbował uciec nie zważając na nic. Furor odskoczył zaskoczony nagłym wtargnięciem nowego lisa i prawie wpakował się ryjem w regał. Obrócił się w ostatniej chwili, by otrzeć się o niego bokiem. Niestety strącił garnek, który jakimś cudem go uniknął, lecz narobił straszliwego rabanu. Przynajmniej dla uszu Cienia i Yukiego, który dziwnie się najeżył. Spomiędzy jasnych kępek futra zamigotały zalążki lodowych kolców. Na samą myśl po plecach Dręczyciela przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Za to sam Cosiek wywalił miskę z wodą i zbulił wycieraczkę przy drzwiach, znacząco przesuwając wieszak, który stał na niej. Kiwał się niebezpiecznie na czterech szponiasto wygiętych nogach i tylko czekał.
    Gawain początkowo chciał złapać chłopaka, ale gdy zobaczył zapał z jakim ten próbuje otworzyć drzwi, dał mu spokój. Spanikowany zupełnie. Uparty jak osioł. Niech walczy, niech szarpie. Ważne, że nie krzyczał i nie wzywał pomocy. Uspokoi się, gdy opadnie z sił. Niech się wyżyje na klamce i drewnie. Przeżyją atak dziecka.
    W czasie gdy Cosiek zmagał się z upartym mechanizmem, Cień przygotował wszystko dla Yako, nastawił wodę na kawę i herbatę oraz nałożył Yukiemu i Furorowi rosołu i mięsa. Zaniósł im go do pokoju obok, bo nie czuły się pewnie przy Cośku. Oczywiście każdy dostał swoją porcję, a miski ustawiono w odpowiedniej odległości, by lisy mogły się wzajemnie obserwować, lecz nie czuły się osaczone. Rudzielec wzdychał ciężko co jakiś czas. Co miał zrobić z tym gagatkiem? Kręcąc głową odstawił pusty garnek na półkę, po czym upił pierwszy łyk kawy.
    Łup!
    Stało się to, co zwykle dzieje się, gdy w grę wchodzi dziecko, jego nieposłuszeństwo i twarde elementy otoczenia. Dostał w bańkę. - Z nimi nie wygrasz - powiedział obojętnie i wzruszył ramionami. Trzymał się na odległość. Jeśli zwierzę czuło się zagrożone, on również powinien, lecz wiedział, że gdy Cosiek zobojętnieje, da zrobić ze sobą wszystko. Zapędzony w kozi róg nie miał dużego wyboru. - Głodny? Dostaniesz to co one, jeśli chcesz. Patrz - ściągnął duży gar i postawił go na środku. Wewnątrz znajdowały się kurze nogi w gęstym rosole z warzywami. Niedużo jak na trzy lisy, ale dla tej tyki aż nadto. Decyzja należała do małego. Co wygra tym razem? Głód? Strach? A może odnajdzie w sobie dumę, charakterystyczną dla Yako?
    O lisie mowa. Białowłosy właśnie stanął w drzwiach, a Cień nakazał gestem, by ten zamknął je za sobą. Koniec psot. - Lepiej niż śmiałbym przypuszczać - odparł ze zbolałą miną. Chętnie wróciłby do łóżka i przeleżał w nim całą noc. Poleniuchował dla odmiany. - Mam nadzieję, że Tobie również będzie to dane - dodał sugestywnym tonem, patrząc teraz na Cośka.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,53 sekundy. Zapytań do SQL: 5