• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Mroczne Zaułki
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Siedem Nieszczęść: Nieczystość

    Godność: Asya von Stadette
    Wiek: wizualnie 19
    Rasa: Cień
    Wzrost / waga: 160 cm / 42 kg
    Aktualny ubiór: Standardowo i klasycznie cała w czerni. U góry czarna koszula, dosyć luźno narzucona z rozpiętymi 3 górnymi guzikami, niby ponętnie ukazując dekolt. Spodnie obcisłe z wieloma kieszonkami zapinanymi na błyszczące guziki. Na nogach niezmiennie ciężkie, sznurowane buty po kostkę ozdabiane srebrnymi klamrami.
    Pod ręką: Zapalniczka, parę papierosów luzem
    Broń: Poręczny scyzoryk z wysuwanym, całkiem ostrym nożykiem
    Dołączyła: 05 Cze 2018
    Posty: 6
    Wysłany: 12 Czerwiec 2018, 18:21   Czynszówka  

    Tutaj będzie piękny opis
    _________________
    Narracja | Mowa | Myśl
     



    Siedem Nieszczęść: Nieczystość

    Godność: Asya von Stadette
    Wiek: wizualnie 19
    Rasa: Cień
    Wzrost / waga: 160 cm / 42 kg
    Aktualny ubiór: Standardowo i klasycznie cała w czerni. U góry czarna koszula, dosyć luźno narzucona z rozpiętymi 3 górnymi guzikami, niby ponętnie ukazując dekolt. Spodnie obcisłe z wieloma kieszonkami zapinanymi na błyszczące guziki. Na nogach niezmiennie ciężkie, sznurowane buty po kostkę ozdabiane srebrnymi klamrami.
    Pod ręką: Zapalniczka, parę papierosów luzem
    Broń: Poręczny scyzoryk z wysuwanym, całkiem ostrym nożykiem
    Dołączyła: 05 Cze 2018
    Posty: 6
    Wysłany: 12 Czerwiec 2018, 19:01     

    Nie wiedziała czego się spodziewać albo raczej nie chciała wiedzieć. Wygląd okolicznych kamienic mówił jednak sam za siebie i niestety podpowiadał, że sąsiadujące z nimi tereny nie należą do najbardziej przyjaznych, a ich mieszkańcy (jeśli w ogóle takowi byli) nie są osobnikami najbardziej serdecznymi. Asya jednak nie miała wyjścia - w jej kieszeni pobrzękiwały resztki monet, których ilość zaskakująco szybko się kurczyła, uciekając dziewczynie, jak gdyby miała dziurawe ręce. W ręku trzymała gazetę, a właściwie jej skrawek, na którym zaznaczone były czerwoną kredką ogłoszenia. Nie było zbyt wiele tych kółek ze względu na mocno ograniczony budżet dziewczyny. Nie zauważyła tam zresztą nic ciekawego; nic, co dorównywałoby jej wyobrażeniom idealnego mieszkania, na które niestety i tak nie mogłaby sobie pozwolić.
    - Muszę wreszcie znaleźć jakąś pracę - pomyślała, wyrzucając sobie, że nie przyjęła ostatnio tego klienta, który co prawda miał obrzydliwą tuszę, lecz jego portfel był równie duży co jego właściciel. Sama siebie uważała za zbyt wybredną, co zresztą zaczęła zauważać w teraźniejszym momencie. Gdzie ona w ogóle się znajdowała? Zamiast brać gorące kąpiele w ogromnej, złotej wannie w luksusowym lokalu, szukała byle jakiej speluny - byle tylko mieć dach nad głową.
    Westchnęła. Spojrzała na drzwi. Były ciemne i odrapane, jednak nawet Asya, która nie należała nigdy do najbardziej schludnych, potrafiła zauważyć ślady, świadczące o jakimkolwiek wysiłku właściciela, który chyba chciał utrzymać je w czystości. Albo przynajmniej stworzyć jakieś jej pozory. Okna zresztą również były schludnie umyte, chociaż zbytnio obawiała się wyglądu wnętrza lokalu, żeby przez nie zaglądać.
    Wzięła głęboki oddech i zapukała, a drewno wydało pusty, aczkolwiek dziwnie sympatyczny stukot. Czekała chwilę, rozejrzała się. Zauważyła jakieś nocne kluby, bary, może nawet jakiś burdel tam daleko przy rogu. Może pracy będzie aż nadto w tej okolicy. Może nie będzie tak źle - nie mogła sobie pozwolić, żeby było. To ostatnie miejsce, które miała zaznaczone na lichym skrawku papieru, który lekko falował w jej dłoni na delikatnym wietrze. Nie chciała podejmować pochopnych decyzji, ale podświadomie wiedziała, że coś ją podganiało i zaczynała stawać się zdesperowana.
    Spojrzała przed siebie.
    Drzwi otworzyły się, a ona zawahawszy się, przekroczyła próg.
    _________________
    Narracja | Mowa | Myśl
     



    Biały Królik

    Godność: Amias
    Wiek: 25
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: imprezy, robótki ręczne, ciekawostki ze świata i okolic
    Nie lubi: brudu, smrodu i ubóstwa
    Wzrost / waga: 175/58
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula z kołnierzem wyszywanym perłami, turkusowy frak, dwurzędowa kamizelka, spodnie, buty z jasnobrązowej skóry
    Zawód: Tancerz na szarfach
    Pod ręką: Lusterko, grzebień, papierosy goździkowe, zapalniczka, pieniądze
    Broń: Rapier
    Stan zdrowia: Zdrowiusieńki
    Dołączył: 10 Cze 2018
    Posty: 16
    Wysłany: 12 Czerwiec 2018, 21:24     

    Spojrzał jeszcze raz na równo wydarte z gazety ogłoszenie. Nie sądził, żeby się zgubił. Każdy, ale nie on! Mroczne Zaułki nie przywoływały miłych skojarzeń. Jedynym pięknem tej okolicy była gęstość purpurowych mgieł. Reszta wołała o pomstę. Szaro, buro i można by powiedzieć, że nudno, gdyby nie wybór rozrywek. Amias nie znalazł się tu przypadkiem. Miał zamiar iść do miejscowego klubu i dać taki pokaz, że zebranym kopary opadną aż do samiuteńkiej ziemi. Najpierw jednak musiał znaleźć cztery ściany, między którymi będzie się kisił podczas snu. Przynajmniej do czasu aż nie złapie wiatru w żagle. Może znalazłby się patron o wrażliwej duszy lub mecenas. Kto wie, kto wie.
    Stanął pod drzwiami. Luksusy to nie będą, ale musiało starczyć na początek. Raz na wozie, raz pod wozem, ale jakoś jechał dalej. Teraz też da radę. Nie pukał. Poprawił kołnierzyk i nacisnął klamkę. Było otwarte, więc wszedł.
    W środku było licho, lecz schludnie. Wszystko nosiło ślady długotrwałego użytkowania, ale nie można było określić mieszkania jako zdezelowanego. Pełne staroci, to już bardziej.
    - Dzień... dobry wieczór? - zagadnął pytająco do dwójki Cieni w środku. Młoda, przynajmniej z wyglądu, dziewczyna nieśmiało się rozglądała. Zresztą mieliła w ręku stronicę gazety z ogłoszeniami. Całkiem urodziwa, tylko te ubrania! Niech ktoś ratuje tę biedaczkę uwięzioną w czerni! Właściciel już taki piękny nie był, więc opcja płacenia czynszu w naturze stała się jakby mniej realna. Postawny typ o twarzy smutnego psa patrzył w jego stronę pytająco. - Mam nadzieję, że trafiłem pod dobry adres? Pokój do wynajęcia zgadza się? - dodał szybko i zamachał ogłoszeniem przed swoim nosem, gdy krukom dzioby zatkało po jego nagłym wejściu. Posłał im rozbrajający uśmiech i odgarnął grzywkę płynnym ruchem dłoni, podchodząc bliżej. - Amias Vernifer. - przedstawił się i wyciągnął dłoń najpierw do nadobnej panny o niezwykle filigranowych paluszkach, a potem do mężczyzny. Kobitki pierwsze.
    - Henry Evans. Tak, dobrze pan trafił. - odparł właściciel i uścisnął mu dłoń. Szarowłosej również, jeśli ją do niego wyciągnęła. Mężczyzna wydał się Poe zmęczony i pozbawiony nadziei na znalezienie najemców. - Śmiało, można obejrzeć. - mruknął i zaprosił ich w głąb mieszkania rozkładając swoją wielką, łopatowatą dłoń. Poruszał się z gracją żeliwnego posągu. Powinien naoliwić stawy. - Mieszkanie to dwie sypialnie, pokój z aneksem kuchennym i łazienką. Jest w pełni umeblowane, ale jakby czegoś państwo potrzebowali, proszę się do mnie zgłosić. Czynsz za całość to sol za tydzień, płatne z góry. - odbębnił formułkę i zerknął za okno znużony. Pewnie spędził tu ostatnie dni pokazując mieszkanie masie osób.
    Poe kiwnął głową i zaczął łazić. Interesowały go głównie dwie rzeczy. Czy jest wanna i ile miejsca będzie miał na ciuchy i rozmaitości. Wanna była, szafek i komód już mniej. Pokoje były bliźniacze. - Witamy w IKEI! - zachichotał cicho zakrywając usta. Aż nabrał ochoty na raki i ziołową wódkę. Łóżko, spora szafa, biurko z krzesłem. Standard przydrożnych hoteli dla biznesmenów lub akademików. Złapał za materac i uniósł go wysoko, by zajrzeć pod spód. Robactwa nie było, nawet czysty. Ujdzie. Za taką cenę nie mógł narzekać. Jeden złocisz na tydzień do podziału. Koszta na kolana nie powalały, ale i tak musiał znaleźć robotę i to szybko. Maksymalnie w dwa tygodnie, bo sakiewka stawała się nieprzyjemnie lekka.
    Wrócił do salonu, by poprzeglądać szafki. - Co jest w okolicy? - rzucił do mężczyzny, oglądając się przez ramię. Z jakiegoś powodu zarówno umywalka jak i zlew były śmiesznie nisko.
    Wielkolud podrapał się palcem po policzku. - Sklep spożywczy jest dwie ulice dalej. Można tam też nadawać przesyłki, ale mam to dogadane z właścicielem, więc będę czasem wpadał, jeśli coś do państwa przyjdzie lub będziecie chcieli coś wysłać.
    - Jestem palaczem. Przeszkadza to panu? - zapytał zaraz potem. Henry wzruszył ramionami w odpowiedzi. - Można palić, można pić. Tylko nie chcę zamieszania. Mam dobre układy z sąsiadami i nie chciałbym tego zepsuć. - odparł wyraźnie zaskoczony pytaniem. Dopiero wtedy Poe przypomniał sobie, że to Kraina Luster. Pewnie facet wziął go za idiotę, a on po prostu przyzwyczaił się do ludzkich standardów. Często kręcili nosem na zwierzęta i fajki.
    Amias w końcu stanął z boku, gdy uznał, że obejrzał już wszystko. - Byłbym zainteresowany, ale wspólnie z kimś. - powiedział i zajął jedno z krzeseł barowych przy stole. Rozsiadł się wygodnie, jakby mieszkał tu od dawna i spojrzał na szarowłosą towarzyszkę ciekaw jej zdania. Oby wyraziła zgodę. Miał dość poszukiwań. Za dużo kasy poszło już na pokój w motelu. - Nie jestem typem imprezowicza. Nie sprowadzam też towarzystwa do domu. Palić mogę u siebie lub na zewnątrz, jeśli by to przeszkadzało. - krótko o sobie opowiedział i uśmiechnął się przymilnie. To była tylko półprawda. Imprezowiczem był poza domem, gości nie sprowadzał, ale za to wpraszał się do nich. Tylko w kwestii fajek nie kłamał. To naprawdę było denerwujące, gdy tekstylia, łącznie z ręcznikami i pościelą, śmierdziały dymem czyjegoś tytoniu.
    _________________

    Lustereczko, powiedz przecie
    Kto jest najpiękniejszy w świecie.
     



    Siedem Nieszczęść: Nieczystość

    Godność: Asya von Stadette
    Wiek: wizualnie 19
    Rasa: Cień
    Wzrost / waga: 160 cm / 42 kg
    Aktualny ubiór: Standardowo i klasycznie cała w czerni. U góry czarna koszula, dosyć luźno narzucona z rozpiętymi 3 górnymi guzikami, niby ponętnie ukazując dekolt. Spodnie obcisłe z wieloma kieszonkami zapinanymi na błyszczące guziki. Na nogach niezmiennie ciężkie, sznurowane buty po kostkę ozdabiane srebrnymi klamrami.
    Pod ręką: Zapalniczka, parę papierosów luzem
    Broń: Poręczny scyzoryk z wysuwanym, całkiem ostrym nożykiem
    Dołączyła: 05 Cze 2018
    Posty: 6
    Wysłany: 13 Czerwiec 2018, 11:25     

    Ledwie weszła uderzył ją zapach stęchlizny unoszący się nieznośnie w powietrzu. Drzwi otworzył jej duży mężczyzna, masywnie zbudowany i - trzeba przyznać - dosyć nieproporcjonalnie. Nie zdążyła się jeszcze nawet do niego odezwać ani zresztą wydać żadnego dźwięku - które miałoby wyrażać zadowolenie miejscem czy też dezaprobatę; przeszkodziło jej w tym wejście do środka jeszcze jednego mężczyzny, który niepewnie się przywitał. Wtedy zresztą domyśliła się dopiero, że to mężczyzna - miał zadziwiająco delikatną urodę. Westchnęła bardziej w duszy niż na głos, po czym skinęła niemrawo głową, przypominając sobie o jakichkolwiek zasadach grzeczności. Zdawała sobie sprawę, że mogła sprawiać wrażenie nieśmiałej, ale jeśli to miało powstrzymać stojących wraz z nią w pokoju osób od zaproszenia ją w niepotrzebną dyskusję, to stawiała na nieśmiałość.
    - Świetnie - usłyszała w swej głowie pełen sarkazmu głos. Miała nadzieję, że w tak niskiej cenie będzie mogła pozwolić sobie na cały "apartament" w pojedynkę. Myślała nawet czy nie podzielić go na część sypialną, która pełniłaby dla niej funkcje prywatne, oraz część, do której mogłaby zapraszać... znajomych. Mogła tylko kurczowo trzymać się jakiejkolwiek szansy, że mężczyzna nie zdecyduje się na tę ofertę. A była to bez wątpienia dobra oferta, patrząc na standardy mieszkanka i porównując je do ceny, a całkowicie pomijając jego okolice. Mogłaby sobie na nie pozwolić. Zresztą - przypadło jej całkiem do gustu. Tak jak podejrzewała, gdy przyglądała się lokalowi z zewnątrz, wnętrze było schludne. Umeblowanie było dosyć skromne, jednak znajdowało się wśród niego wszystko, co mogłoby być uznane za konieczne do codziennego funkcjonowania.
    Dziewczyna nie przedstawiła się, gdy zrobili to mężczyźni. Chciała pozostać jak najbardziej anonimowa, w przypadku gdyby nie zdecydowała się na wynajęcie pokoju. Gdy zobaczyła, że Amias zaczyna się swobodnie rozglądać, sama też tak uczyniła. Weszła do pierwszej sypialni, a następnie zajrzała do drugiej tylko po to, by przekonać się, że te sąsiadujące pomieszczenia są swoim lustrzanym odbiciem. Podeszła pod okno i odchyliła odrobinę poszarpaną, niegdyś białą zasłonę, wychylając się nieznacznie i przyglądając się widokom za szkłem. Nie były ciekawe, więc krzywiąc się, szybko puściła skrawek materiału. Przecież tak właściwie to, co znajdowało się za szybą nie miało zbyt dużego znaczenia. Następnie obejrzała niewielką łazienkę, przysłuchując się rozmowie, której szczątki dobiegały jej uszu. Nawet uniosła brwi ze zdziwienia, gdy ujrzała stojącą w rogu wannę. Uśmiechnęła się.
    - Może jednak będę mogła spełnić odrobinę marzeń o pławieniu się w luksusie - zaśmiała się w głowie, przypominając sobie wizje siebie w wannie wypełnionej pianą i bąbelkami. Patrzyła na miejsce z coraz większą aprobatą.
    Wróciła do salonu, gdzie nadal toczyła się dyskusja. Oparła się o kuchenny blat, który nieudolnie oddzielał część kuchenną od właściwego salonu. Zamyśliła się i dopiero po chwili zauważyła, że jej towarzysze patrzą się na nią w pytający sposób. Szkoda tylko, że nie była pewna jakie było pytanie.
    - Wezmę - powiedziała z trochę zbyt dużą pewnością siebie. Nie usłyszała czy Amias podjął już decyzję, a jeśli to uczynił - nie wiedziała jak ona brzmiała. Ale po szybkiej kalkulacji, a także trochę niedbałej liście za i przeciw, której punkty wyryła w myślach, stwierdziła, że mieszkanie z kimś może okazać się nie najgorsze. No i płatność na pół.
    - Miewasz sny? - zapytała interesowanie, nie patrząc na Amiasa. Dopiero po chwili skierowała na niego hardo swój wzrok. - Miewasz takie, które uchodzą za zboczone?
    Widziała, że właściciel patrzy się na nią, uśmiechając się półgębkiem.
    - Jeśli on nie miewa - odezwał się - to mogę panią zapewnić, że w tej okolicy znajdzie pani sporo takich, których sny przepełnione są erotyką. Raczej taką niższej klasy.
    Odwzajemniła jego uśmiech. Ta odpowiedź całkiem ją zadowoliła.
    - Nie potrzebuję wyszukanej pornografii - odparła.
    _________________
    Narracja | Mowa | Myśl
     



    Biały Królik

    Godność: Amias
    Wiek: 25
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: imprezy, robótki ręczne, ciekawostki ze świata i okolic
    Nie lubi: brudu, smrodu i ubóstwa
    Wzrost / waga: 175/58
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula z kołnierzem wyszywanym perłami, turkusowy frak, dwurzędowa kamizelka, spodnie, buty z jasnobrązowej skóry
    Zawód: Tancerz na szarfach
    Pod ręką: Lusterko, grzebień, papierosy goździkowe, zapalniczka, pieniądze
    Broń: Rapier
    Stan zdrowia: Zdrowiusieńki
    Dołączył: 10 Cze 2018
    Posty: 16
    Wysłany: 13 Czerwiec 2018, 20:42     

    Poe sądził, że dziewczyna poda chociaż imię. Nie wymagał uściśnięcia ręki, ale przyjemniej byłoby rozmawiać, wiedząc jak nazywa się przedstawicielka płci pięknej. Trochę go to zmartwiło. Może mieszkanie się jej nie podobało? Wolałby mieszkać z dziewczyną, bo faceci często byli wobec niego wrogo nastawieni. I używali pięści, a nie otwartej dłoni jak kobiety.
    Henry również przygasł, lecz szybko odzyskał odrobinę pewności siebie, gdy szarowłosa zaczęła oglądać lokum z niemałym zainteresowaniem. Pytanie zawisło w powietrzu i podwoiło siłę panującej przez krótki moment ciszy. Gdy dziewczyna się namyśliła, Amias odetchnął z wręcz teatralną ulgą, chodź w istocie ją czuł. Cicha woda brzegi rwie. - zmrużył oczy z zadowoleniem. Ta śmiałość działała na niego jak magnes! Dobrze będzie im się razem mieszkało. Konkrety! To lubił!
    - Ależ oczywiście! - zaśmiał się wdzięcznie, po czym rozciągnął usta w dwuznacznym uśmiechu. - Sama sprawdź jakie miewam. Nie będziesz zawiedziona. - odparł filuternie, patrząc prosto w szkarłat. Przez chwilę nie zwracała na niego uwagi, że aż wystraszył się, że coś z nim nie tak. Może nie wystroił się wystarczająco, by zrobić odpowiednie wrażenie? Ujął końcówki swoich włosów między palce i zaczął im się przyglądać. - Hah! Przynajmniej nie będziesz zjadała mi wszystkich. Ich wspomnienie często umila dzień. - dodał za nią nadal oglądając srebrne pasma. Nie były rozdwojone. Ciekawe tylko, co uznawała za zboczone? Czy było coś, co mogło się jej nie spodobać?
    Ich pogawędkę zakończył podnoszący się z sofy Henry. - Dobrze widzieć, że znaleźli państwo wspólny język. - powiedział i sięgnął do kieszeni spodni, by wyciągnąć klucze. Jeden rzut oka pozwolił Poe stwierdzić, że to nówki. - Zamki zostały wymienione, bo ostatni lokator zgubił swój komplet. Ten jest do drzwi na dole, ten do mieszkania, a ten mały na strych. - wskazywał wielkim paluchem na kolejne klucze. Amias zerknął na drzwi. To dlatego były takie obdrapane. Evans z pewnością miał parę w łapach, ale jego ruchom brakowało precyzji. Wymiana zamka musiała kosztować go wiele cierpliwości.
    Lunatyk sięgnął do swojej torby i wyciągnął sakiewkę, po czym odliczył pieniądze. Trzy srebrniaki i dwadzieścia miedziaków. Złota nie widział od dawna. Co innego zielone jeszcze po tamtej stronie. Jego komplet mile zabrzęczał, gdy zważył go w dłoni.
    - Będę przychodził odebrać czynsz w każdą środę. Jeśli miałoby nie być któregoś z was, prosiłbym o wrzucenie koperty z pieniędzmi przez szparę w moich drzwiach. Pamiętajcie, płatne z góry. Obojętne, czy jedziecie do mateczki na miesiąc, czy nie wyściubiacie nosa z pokoju. - zakończył poważnie.
    Poe nie czekał na współlokatorkę. Kto pierwszy, ten lepszy, ale nie będą się przecież bili o jednakowe pokoje. Gdy jednak towarzystwo było zajęte finalizacją transakcji, sprawdził, czy klucze od drzwi do obu sypialni są jednakowe. Nie były. Metal zatrzymał się w połowie, a zamek ani drgnął. Nie żeby robiło to jakąkolwiek różnicę przy Lunatyku i Cieniu mieszkających razem. Ale ona jeszcze tego nie wiedziała!
    Ale ciemnica. - zerknął na blady, gazowy płomień lampy. Przydałoby się parę ozdób. Jakieś duże lustro. Może łapacz snów, żeby zobaczyć naburmuszoną, słodką buzię Cienistej. I firankę mógłby zmienić. Jeśli miał tu bytować, to chciał, by pomieszczenie nabrało charakteru. Stanął w rogu pokoju i wyciągnął z torby metr krawiecki, po czym zaczął mierzyć długość ścian i liczyć powierzchnię pokoju. Zmieszczę się... ale z łóżkiem opartym o ścianę. - pomyślał z przekąsem o powoli nadchodzącej wylince. W zamian za to wilgotność powietrza była odpowiednia. To co innym wydawało się stęchlizną, dla niego było optymalnymi warunkami. Gorzej, że wyciągnięcie ogromnej wylinki z ciasnego pomieszczenia zajmie mu cały dzień. Ależ będzie pokazówa. Tej akurat wolałby uniknąć, ale musiała w końcu nadejść. Chociaż kto wie, gdzie będzie wtedy mieszkał.
    Gdy wrócił do ich pokoju dzienno-nocnego odkrył, że Evans właśnie się zbiera. Pożegnał go krótkim "do zobaczenia" i tyle go widzieli. - Na jakie sny najbardziej liczysz, piękna bezimienna? - wystrzelił w stronę kobiety pierwsze z wielu pytań, które miał zadać w nadchodzącym czasie, po czym walnął torbę na blat i usiadł zaraz obok niej. Wygrzebał zapalniczkę i papierośnicę z laki malowaną w lilie. Włożył cygaretkę w lufkę z ustnikiem wyrzeźbionym z kości słoniowej i omiótł fiołkowym spojrzeniem krągłości współlokatorki. - Częstuj się jeśli chcesz. Dobre. Goździkowe. - wyciągnął papierośnicę w jej stronę z nadzieją, że pali. Niezależnie od jej decyzji odpalił papierosa od wysokiego płomienia zapalniczki i zaciągnął się głęboko gęstym dymem. - Wprowadzasz się już dzisiaj? - zagadnął. Sam musiał jeszcze iść po rzeczy do motelu. A raczej skoczyć, ale to nie przy niej. Jeszcze nie teraz.
    _________________

    Lustereczko, powiedz przecie
    Kto jest najpiękniejszy w świecie.
     



    Siedem Nieszczęść: Nieczystość

    Godność: Asya von Stadette
    Wiek: wizualnie 19
    Rasa: Cień
    Wzrost / waga: 160 cm / 42 kg
    Aktualny ubiór: Standardowo i klasycznie cała w czerni. U góry czarna koszula, dosyć luźno narzucona z rozpiętymi 3 górnymi guzikami, niby ponętnie ukazując dekolt. Spodnie obcisłe z wieloma kieszonkami zapinanymi na błyszczące guziki. Na nogach niezmiennie ciężkie, sznurowane buty po kostkę ozdabiane srebrnymi klamrami.
    Pod ręką: Zapalniczka, parę papierosów luzem
    Broń: Poręczny scyzoryk z wysuwanym, całkiem ostrym nożykiem
    Dołączyła: 05 Cze 2018
    Posty: 6
    Wysłany: 13 Czerwiec 2018, 22:45     

    Chciało jej się śmiać. Nie wiedziała dlaczego, nie była bowiem pewna co wywoływało w niej taką reakcję, ale chciało jej się śmiać - a miał to być ten rodzaj śmiechu, który jest pozytywny, lekki i dziwnie oczyszcza duszę. Dawno się tak nie śmiała, dawno nie miała takiej ochoty.
    - Może będzie lepiej niż z początku mi się wydawało.
    Uniosła brwi, gdy Amias zagwarantował, że nie zawiedzie się na jego snach. Uśmiechnęła się pół szczerze, pół sarkastycznie.
    - Jeśli będziesz za nimi bardzo tęsknił - wyparowała - mogę opowiadać ci rankiem co ciekawszą fabułę.
    Wzięła od właściciela mały pęk kluczy i zważyła go w dłoni. Jakże dziwnym wydało jej się to, że miała swój własny metalowy zestaw, który zapewniał jej schronienie. Taka niewielka rzecz, a jak zmienia momentalnie życie. Otrząsnęła się. Nie był czas na jej głupie rozważania, nie mogła się teraz rozkojarzyć - musiała w końcu sięgnąć do kieszeni i wydobyć z niej wystarczającą należność. Była pewna, że miała tyle; wiedziała, że akurat na to ją stać. Nigdy jednak nie była orłem w dziedzinie matematyki, a nie chciała rozpocząć swojego nowiutkiego układu z Evansem od pomyłki albo - jeszcze gorzej - naiwnego wpadnięcia w oszustwo. Dlatego starannie liczyła brzęczące monety, a gdy już to zrobiła, policzyła raz jeszcze, ignorując wyciągniętą łapczywie łapę Henry'ego.
    - Spokojnie, Henry - powiedziała cicho, ale śmiało. Fakt, że użyła jego imienia zaskoczył go, co zauważyła kątem oka. - Dostaniesz pełną kwotę z góry. Tak jak prosisz.
    Chyba się speszył trochę, bo jego dłoń, poruszywszy się dziwnie w powietrzu, zamknęła się. Zerknęła na niego szybko, nie przestając przekładać monet. Czy był łapczywy? Zaczęła się nad tym zastanawiać, ale po chwili jej myśli odbiegły w zupełnie inną stronę, dając tym samym do zrozumienia, że temat ten bynajmniej nie jest ciekawy.
    - Chyba dawno tu nikt nie gościł. Albo może nasz Henry miał problem ze znalezieniem odpowiednich najemców.
    Zachichotała cicho. Nie żeby ona była najbardziej odpowiednia.
    W końcu - po całkiem długiej chwili - wręczyła Evansowi pieniądze, a ten poszedł w jej ślady i również przeliczył czy do jego ręki trafiła prawidłowa kwota. Był zadowolony. Asya widziała, że próbował nie pokazywać tego zbytnio, ale jego drżące kąciki ust zdradzały, że cieszył się. Może miejsce to kryło w sobie jednak jakiś haczyk. Zdecydowała, że nie będzie zbędnie się tym zamartwiać i oderwała wreszcie wzrok od tej masywnej, trochę obrzydliwej, ale całkiem sympatycznej postaci. Zdecydowała się skupić na drugim towarzyszu - ba! jej współlokatorze! Ten jednak zniknął już w odmętach jednego z pokojów, zajmując się najwidoczniej jego urządzaniem albo po prostu własnymi sprawami.
    - Fantastycznie. Teraz nawet wybrać nie mogę, który jest mój.
    Miała lekką ochotę obrazić się, a nawet może rozpętać małą awanturę, że ledwo wszedł, kupił i już się panoszy, nie zapytawszy jej o opinię. Wiedziała, że pokoje są właściwie identyczne, ale przecież... Uciszyła natrętne myśli. Znowu. Powstrzymała się przed gwałtownym wybuchem, który w niej wzrastał, uświadamiając sobie, że chyba nie chce rozpoczynać nowej relacji od kłótni. Mimo to, nie umiała powstrzymać lekkiego prychnięcia, gdy Amias pojawił się w salonie.
    Tymczasem Henry szykował się do wyjścia.
    - Do zobaczenia w środę - powiedział, po czym mrugnął do niej nieudolnie i zniknął, zatrzaskując za sobą trochę skrzypiące drzwi. Usiadła przy stole, rozglądając się jeszcze raz po - już swoim - mieszkaniu. Mężczyzna szybko do niej dołączył.
    - Na smakowite - odparła niejasno na jego pytanie.
    Obserwowała go, gdy odpalał papierosa umieszczonego na wymyślnym sprzęcie. Cholera, wyglądało to elegancko. Widziała takie gadżety tylko na sklepowych witrynach, gdyż nigdy nie poznała nikogo, komu chciałoby się wydawać na coś takiego pieniądze.
    Wzięła papierosa.
    - Asya - powiedziała. Wyciągnęła z jego dłoni zapalniczkę bez uprzedniego zapytania, ale coś podpowiadało jej, że niekoniecznie będzie mu to przeszkadzać. - Asya von Stadette.
    Skupiła się na papierosie, zapaliła go, po czym delikatnie położyła zapalniczkę na blat stołu. Wzięła peta między palec wskazujący i środkowy, i przyjrzała się jego rozżarzonej końcówce, gdy wchłaniała dym do płuc. Spróbowała delektować się ich smakiem.
    - Faktycznie, całkiem dobre - skomplementowała. Dym ładnie pachniał, dzięki czemu może unikną zasmrodzenia tego miejsca w zastraszająco szybkim tempie. - Dużo palisz? - zapytała, kiwając głową w stronę swojej dłoni. Nie żeby ją to specjalnie interesowało. Chociaż może dobrze byłoby mieć w pobliżu kogoś, kto jest nałogowym palaczem. Dzięki temu mogłaby podbierać mu papierosy, na które czasami jednak brała ją ochota. Nigdy nie uważała siebie za uzależnionej co prawda, ale jednak taki papieros goździkowy okazywał się niekiedy dobrym pomysłem.
    - Już się wprowadziłam - odparła. Nie miała w końcu zbyt wiele rzeczy, a wszystko czego potrzebowała znajdowało się tuż przy niej.
    - Rozumiem, że ten mój? - zapytała, kierując wymownie wzrok na pokój znajdujący się po prawej stronie, przypominając sobie, że chwilę wcześniej mężczyzna wychodził z tego po lewej. Nadal irytowała ją trochę myśl, że nie miała w tej kwestii nic do powiedzenia, jednak coraz łatwiej było jej to przełknąć.
    Przyjrzała się mu.
    - Amias to nietypowe imię - stwierdziła, ale jednak w tym stwierdzeniu kryło się pytanie. Strzepnęła papierosa. Ciekawa była, czy siedzący koło niej mężczyzna zorientuje się, że tak naprawdę oczekuje się od niego odpowiedzi, która miałaby rozwinąć tę krótką myśl. Miała cichą nadzieję, że tak będzie, chociaż wiedziała, że różne są istoty - a już zwłaszcza faceci! Ale jednak mieli zacząć żyć obok siebie, a przecież dobrze by było, aby narodziła się między nimi chociaż podstawowa nić zrozumienia - a więc aby czytał z jej niedopowiedzeń - prawda?
    _________________
    Narracja | Mowa | Myśl
     



    Biały Królik

    Godność: Amias
    Wiek: 25
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: imprezy, robótki ręczne, ciekawostki ze świata i okolic
    Nie lubi: brudu, smrodu i ubóstwa
    Wzrost / waga: 175/58
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula z kołnierzem wyszywanym perłami, turkusowy frak, dwurzędowa kamizelka, spodnie, buty z jasnobrązowej skóry
    Zawód: Tancerz na szarfach
    Pod ręką: Lusterko, grzebień, papierosy goździkowe, zapalniczka, pieniądze
    Broń: Rapier
    Stan zdrowia: Zdrowiusieńki
    Dołączył: 10 Cze 2018
    Posty: 16
    Wysłany: 18 Czerwiec 2018, 20:50     

    Poe pokiwał się na boki poprawiając się na krześle, gdy zauważył grymas dziewczyny. Tłumiła w sobie śmiech. Zapewne duma nakazała się jej tak zachować. Miał tylko nadzieję, że to pozytywne skojarzenia nakręcały emocje. Wolał unikać starć w miejscu, w którym miał czuć się bezpiecznie. Przynajmniej przez jakiś czas, bo nie liczył na zbyt wiele ze strony Cieni. Nie żeby był do nich uprzedzony.
    - Nie powinnaś aby wtedy spać? - uniósł brew w górę i uśmiechnął się drwiąco. Ta pannica nie sprawiała wrażenia zachowawczej. Grała, lecz jak każdy, tylko do czasu. Za to była nawet... słodka. Momentami wręcz urocza, choć dostałby z liścia, gdyby jej to powiedział. Coś tak czuł. Ten ubiór, ciężkie buty. Twardo stąpała po ziemi i jeśli komuś pozwoliłaby na takie czułości, to w sytuacji, w której nie mogłaby pozwolić sobie na sprzeciw. Amias nie znajdował się w pozycji siły, by móc dyktować warunki. Ale i tak była słodka licząc monety zamknięte w filigranowych paluszkach.
    Amias dojrzał gniew jego współlokatorki, gdy wrócił do pseudosalonu. Tym razem to on tłumił śmiech i zakrył usta wyprostowaną dłonią. Ach, ten kobiecy gniew! Wiedział za co się złościła, kiedy niezliczeni mędrcy zastanawiali się nad logiką, którą kierowała się płeć piękna. Widocznie trafił na damę, a ona uznała, że wypadało choćby zapytać ją o zdanie.
    - Soczyste, mokre i wyuzdane? Ze skórą czy futerkiem na kajdankach? - zapytał w żartach, a w fiołkowych oczach rozbłysła obiecująca iskra. W zasadzie intymne zbliżenia były dla niego chlebem powszednim. Łączył przyjemne z pożytecznym i owszem, chodziło o pieniądze. A tych mógł mieć mnóstwo w zamian za obietnicę milczenia. Światy były pełne poważnych istot, prowadzących poważne interesy. Amias miał swoje interesy gdzieś, bo to był jedyny, który ubijał. Płać i się zamknę albo będą wytykać Cię palcami na ulicy. Tak jak mnie.
    Spojrzenie czerwonych oczu zawieszone na lufce i papierośnicy mile połechtało jego ego. Miał trochę takich luksusów. Prezenty dla niegdyś protegowanego starszych pań i panów. Tam grzebyk z masy perłowej, tam jedwabna apaszka. Mógłby to wszystko sprzedać, ale za bardzo przywiązywał się do swoich zdobycznych drobiazgów. Były po prostu piękne. Ręce rzemieślników pieczołowicie formowały z rzadkich materiałów zarówno przydatne i wielce ozdobne przedmioty przez wiele godzin. Wszystko po to, by oko zechciało zagubić się w zawiłościach rzeźbień, tłoczeń i haftów.
    - W końcu poznałem twe imię. Ciężko byłoby się do Ciebie zwracać dziewczyno, kobieto lub panno. - wymienił i zaciągnął się myśląc nad czymś. - Von Stadette. Brzmi dwornie. Jesteś bękartem? - wystrzelił pytanie prosto w jej twarz, lecz w jego głosie nie było śladu kpiny, a czysta i zupełnie niepohamowana ciekawość. Gdyby jakiś Von Stadette miał bękarta... to byłaby świetna okazja! I żeby nie było, że tylko żeruje na innych, postarałby się wynegocjować coś dla swej nowej towarzyszki.
    - Śmieszne są te słodkie filtry, choć dla mnie trochę za bardzo, dlatego korzystam z lufki. - wzruszył ramionami. - Dość, ale tak nie żebym robił z mieszkania hashkomorę. - zaśmiał się dźwięcznie, po czym zaciągnął się parokrotnie i puścił kółeczko z dymu.
    - Serio? Masz tylko to, co na grzbiecie i w kieszeniach? - spojrzał na nią z politowaniem. Oj, chyba źle jej się wiodło. Nie ciągnął jednak tego tematu dalej. - Ja muszę skoczyć jeszcze po walizę i też będę gotowy. - uśmiechnął się do niej. Taa, walizę. Raczej ich pełny wóz. Ubrania, buty, stroje gimnastyczne. Te były jednak o wiele lepiej zabezpieczone, niż całe to mieszkanie.
    - A bierz, który chcesz! Są identyczne. W zasadzie chciałem tylko zmierzyć pomieszczenie i ogólnie się rozejrzeć. Poza tym oba mogą być... nasze. - lekko nachylił się w do niej i patrzał jej w oczy spod kurtyny bladych rzęs. Co z tego, że znali się od ledwo kwadransa?
    - Co w nim dziwnego? Pochodzę z Otchłani. - wyznał zaskoczony. - Ludzie chyba Ci szkodzą. - odniósł się do normalności ludzkich umysłów, która dla Amiasa oznaczała po prostu nudę. - Raczej rzadko używam tego imienia. Jak już to pytaj o Poe. Powiedzmy, że to mój sceniczny pseudonim. Powiedzmy, bo na tę chwilę nie występuję, choć mam zamiar. Może nawet załatwię Ci bilety. - puścił jej oczko i zgasił cygaretkę pod kranem, bo ta zaczynała dawać już filtrem.
    _________________

    Lustereczko, powiedz przecie
    Kto jest najpiękniejszy w świecie.
     



    Siedem Nieszczęść: Nieczystość

    Godność: Asya von Stadette
    Wiek: wizualnie 19
    Rasa: Cień
    Wzrost / waga: 160 cm / 42 kg
    Aktualny ubiór: Standardowo i klasycznie cała w czerni. U góry czarna koszula, dosyć luźno narzucona z rozpiętymi 3 górnymi guzikami, niby ponętnie ukazując dekolt. Spodnie obcisłe z wieloma kieszonkami zapinanymi na błyszczące guziki. Na nogach niezmiennie ciężkie, sznurowane buty po kostkę ozdabiane srebrnymi klamrami.
    Pod ręką: Zapalniczka, parę papierosów luzem
    Broń: Poręczny scyzoryk z wysuwanym, całkiem ostrym nożykiem
    Dołączyła: 05 Cze 2018
    Posty: 6
    Wysłany: 19 Czerwiec 2018, 10:23     

    Ogarnęło ją dziwne zmęczenie, jakby ktoś wkradł się do jej umysłu i tam zarządził, że ma wyłączyć wszystkie swe funkcje. Była chyba prawdziwą kobietą, gdyż humor zmieniał jej się niezwykle szybko. Przed momentem czuła niezwykłą lekkość, a teraz przygniotło ją nagłe przygnębienie, które poskutkowało tym niespodziewanym znużeniem. Zauważyła, że za oknem ślimaczym tempem budzi się życie, które chyba w tych okolicach nigdy nie zamierało całkowicie. Raz jeszcze wtopiła się w swe myśli, skupiając się na aspekcie należenia dokądkolwiek, możliwości powrotu na noc do konkretnego lokum. Zaczynała nieznacznie odpływać, a tym samym jej uwaga roztrzaskała się na milion kawałków, które raz po raz poświęcone zostały mniej lub bardziej ważnym kwestiom. Dyskretnie uszczypnęła się pod stołem, gdy zorientowała się, że słowa jej towarzysza trafiają do niej połowicznie.
    Pierwsze pytanie zbyła nieznacznie, starając się pozostać uprzejmą, o czym miał świadczyć słodki uśmiech, który ozdobił nieśmiało jej twarz.
    Pamiętaj, że to i tak nie ma żadnego znaczenia.
    - Wybór tematyki pozostawię Tobie - odparła szczerze, lekko wzruszając ramionami. Ta kwestia to już w ogóle totalnie nie miała dla niej znaczenia.
    Jego bezpośredniość powinna ją zdziwić, ale w dziwny sposób bardziej ją zadowoliła, potwierdzając podświadome przypuszczenia na temat jego osoby, zupełnie nie uderzając w urazę. Jeszcze raz mu się przyjrzała. W ręku dzierżył te swoje wymyślne gadżety, a ubrany był w materiały, które odbijały słońce z takim blaskiem, którego Asya nigdy jeszcze nie widziała. Zastanawiała się czy może należy do snobów. Wyglądał na osobę, która nie cierpiała pod względem finansowym; ale może tylko potrafił sprawić takie pozory. Dziwnym byłoby w końcu, że akurat tutaj szuka mieszkania, za które zapłacić można tak śmieszną cenę. Lub śmieszną jak dla kogo.
    - Nie jestem - powiedziała w przerwach między wydmuchiwaniem kłębów goździkowego dymu. - Po prostu jedna z tych wielu pseudo arystokratycznych rodzin, które odziedziczyły wymyślne i, jak to określiłeś, dostojnie brzmiące nazwisko, a z samą arystokracją niewiele ma do czynienia.
    Trochę zdenerwowała ją jego nonszalancją, ale nie dała tego po sobie poznać. Całe szczęście wiedziała, jak zamaskować irytację, która pojawiła się teraz zresztą w dosyć niewielkim stopniu. Nie zrozumiała, dlaczego posiada papierosy o takim smaku, skoro sam uważa je za śmieszne. Ale może to miało do czynienia z tym ustrojstwem, które nazwał lufką. Asya nie znała się na takich rzeczach, więc wolała się nie odzywać - a ponadto niezbytnio ją to interesowało. Palił, palił dosyć, więc raz czy drugi będzie mogła mu podebrać papierosa, a może nawet nie będzie musiała i on sam ją poczęstuje. Wszystko wskazywało bowiem na to, że nie stroni od przyjemności, a także nie należy do skąpców.
    Pokiwała głową w zamyśleniu.
    - Nie potrzebuję niczego więcej. - Posłała mu uśmiech. - Nie przywiązuję się zbytnio do przedmiotów.
    Widziała w jego oczach to politowanie, ale już nie kierowała swego wzroku na jego ślepia. Patrzyła się w okno, obserwując niezgrabne ruchy toczącego się za szybą dnia. Nienawidziła, gdy ktoś odczuwał współczucie w jej kierunku. Nie wiedziała jednak za bardzo jak uświadomić mężczyźnie, że nie jest odpowiednim przedmiotem takich emocji, więc pominęła ten aspekt, żywiąc nieznacznie nadzieję, że w przyszłości Amias sam ten fakt zauważy.
    Sporo jej "znajomych" zachowywało się w podobny sposób - wypinało pierś do przodu, uważając się za bogactwo, gdy szpanowało swoją pewnością siebie. Asyi wydało się, że nowo nabyty współlokator rzadko uważa, że ma się za co wstydzić. Gdy zbliżył się do niej, nie odsunęła się, chociaż poczuła, że odległość między nimi przekroczyła taką, która narzucona jest przez komfort między obcymi ludźmi. Popatrzyła na niego.
    - Zwykle mi za to płacą - powiedziała z powagą, dzięki czemu w zwinny sposób dała podpowiedź na temat swojego zawodu. Powinna szybko poruszyć tę kwestię - w końcu często może kogoś przyprowadzać, więc jako dobry współlokator mogłaby chociaż ostrzec przed tym, co się zbliżało.
    - Poe - wymsknęło jej się. - Czyli jesteś jakimś aktorem, czy coś w tym stylu?
    Zapamięta sobie o tym bilecie. Czasem ciągnęło ją do artystycznych rzeczy. Lubi popatrzeć, jak uwaga wszystkich skupia się na kimś innym.
    Oparła się na krześle wygodniej, tak jakby układała się do spania. Naprawdę była cholernie zmęczona.
    _________________
    Narracja | Mowa | Myśl
     



    Biały Królik

    Godność: Amias
    Wiek: 25
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: imprezy, robótki ręczne, ciekawostki ze świata i okolic
    Nie lubi: brudu, smrodu i ubóstwa
    Wzrost / waga: 175/58
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula z kołnierzem wyszywanym perłami, turkusowy frak, dwurzędowa kamizelka, spodnie, buty z jasnobrązowej skóry
    Zawód: Tancerz na szarfach
    Pod ręką: Lusterko, grzebień, papierosy goździkowe, zapalniczka, pieniądze
    Broń: Rapier
    Stan zdrowia: Zdrowiusieńki
    Dołączył: 10 Cze 2018
    Posty: 16
    Wysłany: 19 Czerwiec 2018, 22:40     

    Asya chyba była zmęczona. Z czego to wywnioskował? Z uprzejmego, acz nieobecnego uśmiechu oraz wcześniejszego skrawka gazety. Zaznaczyła na nim sporo ogłoszeń. On też odczuwał już efekty całodziennych poszukiwań mieszkania. Pannica odpływała myślami, cholera wie gdzie. Nie robiła tego celowo. Ludzie zwykle ostentacyjnie ziewali. Ciekawe, że łączyli znużenie tematem rozmowy właśnie ze snem i atmosferą rozluźnienia.
    - Szybciej przeistoczysz mój sen w orgię nim sam zdołam narzucić konkretny motyw. - rozłożył ręce w geście bezradności. Nie liczył na porywającą konwersację o wydarzeniach zapisanych plamami na materacach. Sama Asya również nie pociągała go jakoś szalenie. Owszem, była zgrabną kobitką i gdyby ją trochę wystroić, to uznałby ją za uwodzicielską. Wszak niczego jej nie brakowało. Nie podejrzewał, by miała dziś ochotę na zaloty i amory, bo i tak nie wyglądała.
    Popielata nadal mu się przyglądała. Nie jemu. Tym co trzymał, co na sobie miał. Oceniające, krytyczne spojrzenie prześlizgiwało się po nim aż włosy na rękach stanęły mu dęba. Przejechał językiem po zębach w zamkniętych ustach, po czym cmoknął z zakłopotaniem. - No nie patrz już tak! Mam tyle grosza co ty, a jeszcze muszę się wyżywić. - odpowiedział zanim zdążyła o cokolwiek go zapytać.
    Poe przygarbił się wyraźnie, jakby jego wcześniejsza ekscytacja pozwalała mu siedzieć prosto. - Szkoda! Myślałem, że oboje będziemy mogli szantażować Twojego biologicznego ojca i wyciągnąć dla Ciebie alimenty. - odparł żartobliwie, nawet jeśli pierwotnie faktycznie nosił się z takim zamiarem. - Zawsze jeszcze możemy znaleźć frajera, który bałamucił dziewuszki aż miło i podać się za jego dorosłe już dzieci. - wpatrzył się pęknięcie na suficie. Wyglądał, jakby poważnie rozważał wszystkie za i przeciw. Oceniał ryzyko podobnego przedsięwzięcia. A czy robił podobne rzeczy? Zdarzało się. Tam syn, tu wnuczek, zaginiony pasierb, kuzyn, który zniknął w lesie lata temu i nagle objawił się światu z rozdzierającą serca historią. - Arystokraci sraci. Cholerne bufony. Mają wszystko tylko z racji urodzenia. - obruszył się na samą wzmiankę. Ciągnęli kasę ze wszystkich, a podatki szły w zieleń ich trawników okalających rozbudowane posiadłości. Tym bardziej nie miał oporów, by odwdzięczać się tym samym.
    - Wolna jak ptak, co? - powiedział ze zrozumieniem. Klął na siebie pod nosem, gdy tahał walizy i pudła do motelu, ale nie potrafiłby się obejść bez swoich małych skarbów. Czasem zazdrościł innym braku przywiązania do czegokolwiek, ale jemu byłoby ciężko funkcjonować w podobnym układzie. Jeśli nie miejsce, to rzecz, jak nie rzecz, to osoba. A że on nie wybrał ani osoby, ani miejsca, pozostała rzecz. Do ludzi i lustrzan nie wracał, sam ich zdradzał. Miasta i kraje? Wszystkie prędzej czy później okazywały się identyczne. - Chyba często się przeprowadzasz. - stwierdził niezbyt bystro. Po prostu wypowiadał swoje myśli na głos, a te czasem zwodziły na manowce.
    Uniósł brwi w zaskoczeniu. Wyznanie dziewczyny podziałało na niego jak kubeł zimnej wody. Odsunął się i wygładził kołnierz koszuli, zerkając za okno. Przez chwilę zupełnie ignorował Asyę. - Tylko trzeźwych bierz, bo nie zawaham się przed przedziurawieniem kogoś, jeśli położy na mnie łapska. - powiedział z nagłą powagą i spojrzał jej prosto w oczy. Wyciągnął dłoń i ujął między palce kosmyk jej włosów, lecz szybko go puścił i uśmiechnął się do niej szeroko. - Jak nazbieram wystarczająco dużo, to przyjdę. - zaśmiał się odrobinę wrednie. Tak na rozluźnienie atmosfery. Nie czas na smęty! - Nie mam nic do ciebie. Do świętoszków nie należę. Aczkolwiek groźba jest realna. - starał się rozwiać wszelkie wątpliwości dziewczyny przed nim. Jeszcze uznałaby, że się wywyższa, czego wolał uniknąć. Nie była jego konkurencją.
    Zsunął się z blatu i przeszukał szafki w poszukiwaniu szklanki, by nalać sobie wody i pociągnął zaledwie mały łyczek, bo Asya zaczęła zadawać pytania. Przynajmniej odwzajemniała zainteresowanie, a to już jakiś początek. Najgorzej było mieszkać z ponurakiem i nudziarzem, który tylko zamyka się w pokoju i wyściubia nos, gdy korytarz jest pusty. A tę tutaj może nawet uda się wyciągnąć na jakąś imprezę! - Głównie tańczę na szarfach, ale jestem też kontorsjonistą. Czyli wyginam się. O tak. - powiedział odstawiając szklankę, po czym przykucnął w szerokim rozkroku. - Mam nadzieję, że szwy nie puszczą. - uśmiechnął się nerwowo, po czym wygiął się w tył, by wystawić głowę między udami i objąć nogi rękoma. Wyglądał jakby ktoś połamał go i poskładał. - Taa daa! - pomachał do niej bez większego entuzjazmu. Wyprostował się po chwili i zaczął wciskać koszulę z powrotem w spodnie. - Mam nadzieję, że podobne sztuczki wystarczą, by przekonać właściciela klubu do zatrudnienia mnie. Nie chcę znowu wylądować na zmywaku. - westchnął i zakończył burknięciem pod nosem. Perspektywa odszorowywania garnków i patelni wcale mu się nie uśmiechała. Już raz przechodził przez ten etap.
    - To twoja pora na sen, prawda? - zagadnął niepewnie, gdy Von Stadette rozłożyła się w fotelu. Nie poznał zbyt wielu Cieni. Zwykle były skryte i raczej wolały obracać się we własnych, ciasnych, zamkniętych kręgach. - Jeśli tak, to ja poszedłbym po moje klamoty. - zerknął za okno i złapał za torbę, lecz jeszcze nie wychodził.
    _________________

    Lustereczko, powiedz przecie
    Kto jest najpiękniejszy w świecie.
     



    Siedem Nieszczęść: Nieczystość

    Godność: Asya von Stadette
    Wiek: wizualnie 19
    Rasa: Cień
    Wzrost / waga: 160 cm / 42 kg
    Aktualny ubiór: Standardowo i klasycznie cała w czerni. U góry czarna koszula, dosyć luźno narzucona z rozpiętymi 3 górnymi guzikami, niby ponętnie ukazując dekolt. Spodnie obcisłe z wieloma kieszonkami zapinanymi na błyszczące guziki. Na nogach niezmiennie ciężkie, sznurowane buty po kostkę ozdabiane srebrnymi klamrami.
    Pod ręką: Zapalniczka, parę papierosów luzem
    Broń: Poręczny scyzoryk z wysuwanym, całkiem ostrym nożykiem
    Dołączyła: 05 Cze 2018
    Posty: 6
    Wysłany: 21 Czerwiec 2018, 12:02     

    Ciekawił ją aspekt szybkiego nadejścia atmosfery rozluźnienia w pomieszczeniu. Nie wiedziała, czy to Amias był jej przyczyną, czy też może jego bezpośrednie komentarze. Czuła się przy nim całkiem swobodnie i była za to niesłychanie wdzięczna - fakt, nie należała do tych, którzy szybko się peszą i wpadają w zakłopotanie, jednak w swoim codziennym środowisku potrzebowała takich rzeczy i osób, które nie wywoływały w niej żadnych potężnych emocji, a przynajmniej nie tych należących do negatywnej grupy odczuć. Może właśnie to zresztą było powodem jej nagłego rozluźnienia, w wyniku którego zalewała ją fala zmęczenia.
    Nie była pewna czy mężczyzna nie mówi o swej niewielkiej ilości pieniędzy po to, by ją w jakiś sposób... pocieszyć? By się do niej zbliżyć, a może nawiązać jakieś porozumienie? Czy to wszystko były tylko sztuczki komunikacyjne, które miały ułatwić im pierwszy kontakt? Wiele pytań pojawiało się w jej głowie, ujawniając jej niezwykle nieufną naturę.
    - Chyba ten plan nie wyjdzie jednak - zaśmiała się cicho. - Zresztą, gdyby istniała taka opcja, obawiam się, że już dawno bym to zrobiła.
    Chyba mogła być już pewna, że nie należy on do szlacheckiej części społeczeństwa. A może znów to były tylko sztuczki. Nie wiedziała nic. Ale spodobało jej się to, co powiedział, gdyż jakoś dziwnie pasowało do jej przekonań.
    - Powiedźmy, że wolna jak ptak - trochę wyburczała, gdyż w głowie zaczęły jej się kotłować różne filozoficzne perspektywy tej kwestii, których wolała nie poruszać na głos. Ani zresztą w myślach nie zagłębiała się w nie zbytnio, wiedząc, że może się w nich zagubić kompletnie i stracić ciąg przyczynowo-skutkowy, a tym samym w jakiejś mierze myślenie logiczne.
    - Niezbyt często. - Nie rozwinęła tematu. Wszak nie musiała dzielić się wszystkimi detalami swego życia w tym właśnie momencie; nie musiała przecież w ogóle!
    Zauważyła, że jej wyznanie go zaskoczyło; chyba zresztą wcale nie próbował ukryć swego zszokowania, o czym mogła sądzić po uniesionych w górę brwiach, lekko rozszerzonych oczach, no i dłuższej chwili ciszy. Asyi nigdy nie przeszkadzała cisza. Nigdy też nie uważała, żeby cisza mogła być w jakikolwiek sposób dla niej ciężka. Czasem nawet łaknęła ciszy, szukała w niej pocieszenia i spokoju. Dlatego nie przerywała jej przedwcześnie w tej chwili, odczekując aż współlokator przetworzy fakt, który widocznie znaczył dla niego więcej niż ona się spodziewała. Gdy już to się stało, odezwał się z pobrzmiewającym w głosie żartem, który jednak krył w sobie cień powagi.
    - Wybieram starannie - usiłowała uspokoić jego obawy. Słyszała jak Amias przeszukuje szafki, a w końcu, gdy znalazł czego szukał, wsłuchała się w krótki moment wypełniony kojącym dźwiękiem szumiącej wody.
    Gdy zaczął pokazywać jej swoje sztuczki, patrzyła zdumiona. Czuła zdziwienie, przerażenie, trochę radości, a może nawet lekkie obrzydzenie, gdy obserwowała jego ciało ustawione w przedziwnych pozycjach.
    - To po prostu popieprzone - szczerze się zaśmiała, ale po chwili zaklaskała dwa razy, żeby pokazać swoje uznanie i niewiarę. - Ja bym cię zatrudniła.
    Zmarszczyła brwi.
    - Nie wiem czy pora na sen - odparła. - Chociaż faktycznie jestem dziwnie zmęczona. - Popatrzyła podejrzliwie na papierosa, który już chwilę temu został zgnieciony. Miała nadzieję, że niczym to nie było nafaszerowane. To nie byłby najlepszy start. No i jej plany co do własnej ochrony przed nadchodzącym zewsząd oszustwem ległyby w gruzach.
    - Jeśli chcesz to idź. - Spojrzała na niego. - Ja tam cię nie wyganiam, współlokatorze.
    Gdy usłyszała to we własnych uszach, zauważyła jak dziwnie brzmi to słowo.
    Współlokator.
    Kiedy mogła go użyć po raz ostatni?
    _________________
    Narracja | Mowa | Myśl
     



    Biały Królik

    Godność: Amias
    Wiek: 25
    Rasa: Lunatyk
    Lubi: imprezy, robótki ręczne, ciekawostki ze świata i okolic
    Nie lubi: brudu, smrodu i ubóstwa
    Wzrost / waga: 175/58
    Aktualny ubiór: Beżowa koszula z kołnierzem wyszywanym perłami, turkusowy frak, dwurzędowa kamizelka, spodnie, buty z jasnobrązowej skóry
    Zawód: Tancerz na szarfach
    Pod ręką: Lusterko, grzebień, papierosy goździkowe, zapalniczka, pieniądze
    Broń: Rapier
    Stan zdrowia: Zdrowiusieńki
    Dołączył: 10 Cze 2018
    Posty: 16
    Wysłany: 25 Czerwiec 2018, 21:15     

    Załamał ręce w przerysowanym geście bezpowrotnie utraconej szansy. Za to rozbawił szkarłatnooką, a to zawsze podnosiło go na duchu. Bawili go poważni, spięci jegomoście z kijem głęboko między pośladkami. Puszyło się to, powoływało na tytuły, a twarze nabiegały im purpurą jak u wściekłego indora, którego ktoś miał fantazję wcisnąć w frak. Żadna przyjemność spędzać czas w otoczeniu kogoś takiego, dlatego cieszył się niepomiernie mając Asyię za towarzyszkę. Nie zobowiązywała go do niczego. Wygodnie będzie się im mieszkało.
    - Wielka szkoda. A obawiać powinnaś się tylko w przypadku, gdy Gwardia depcze ci po piętach! - puścił jej oczko, po czym machnął dłonią. - Zresztą! Który Arystokrata przyznałby się do takiej wpadki? Przecież oni żyją spiskami! To obnażyłoby ich słabości, szybko wypadliby z gry wytrąceni z równowagi przez konkurentów. - zaśmiał się, wyobrażając sobie jakim wstydem okryłaby się podobna osoba. - Byliby spaleni w towarzystwie. Gorzej, jeśli mieliby prywatną armię. - powiedział kwaśno, bo było mu to szczególnie nie w smak.
    - Nie chciałem mącić twego spokoju. Tylko jak co wolałabyś być wolna, jeśli nie jesteś wolna jak ptak? - w zasadzie głośno się zastanawiał. Sam też zaczął myśleć nad sobą, lecz szybko doszedł do wniosku, że jest tak wolny, jak tylko być potrafi. Czuł się tak, bo podążał za marzeniami. Gonił za porywem serca, odległym westchnieniem i fatamorganą na horyzoncie. A potem śmiał się długo i głośno, bo świat zawsze rzucał kością, gdy docierał do celu. Czasem z trudem przełykał gorycz porażki, czasem raczył się słodkimi owocami sukcesu, lecz nigdy nie powiedziałby, że jego trudy nie były tego warte.
    - Nie nudzi ci się siedzenie na tyłku w jednym miejscu? - drążył temat. Nie interesowały go opinie na temat Krainy, Otchłani, czy wreszcie, Świata Ludzi. Był tylko jeden, w którym był jedynie przelotem, gdy spał. Świat koszmarów i marzeń. Kraina Snów. Dałby naprawdę wiele, by móc ujrzeć go niezamkniętymi oczyma, objąć świadomym umysłem. - Jest jakiś sen, do którego chciałabyś wrócić? Jako Cień? To trochę smutne... Można ponownie zawitać do budynku zwanego Domem, rozbić namiot nad zatoką, nad którą spędziłaś pierwszą noc z ukochanym, ale do snu nie da się wrócić, gdy ten już minie. - powiedział nostalgicznie. Zebrało go na głębokie przemyślenia jak nigdy. Może to przez nią albo przez zmęczenie. Potarł swój policzek z zakłopotaniem. Mam nadzieję, że nie mam gorączki. Dotknął swego czoła, ale nie. Raczej nie miał podwyższonej temperatury. Upił łyk wody i kiwnął głową. - To nie tak, że będę ci mędrkował. - odchylił się nieco i spojrzał na nią spod byka, a jego oblicze pociemniało. Fiołkowe oczęta nabrały złowrogiego wyrazu. - Po prostu znam takich. Nie tylko napranych, ale i naćpanych. Czasami naćpanych wiarą. - wypluwał słowa na wspomnienie czegoś niezmiernie obrzydliwego i budzącego odrazę w takim stopniu, że na gładkiej i młodej twarzy Amiasa wstąpiło parę bladych zmarszczek.
    Lubił się popisywać, ale bardziej fascynowały go sprzeczne odczucia jego widzów. Ich oblicza nigdy nie mogły się zdecydować, czy to czego są świadkami podoba im się, przeraża czy też zwyczajnie odstręcza. Z Asyią było podobnie, co wywołało u niego wesołość.
    - Wiem, a jednak mam kręgosłup! - wyszczerzył się do niej. - Mam nadzieję, że właściciel przybytku będzie takiego samego zdania co ty. - ukłonił się dwornie i poprawił luźne pasma włosów.
    - To tytoń! - wskazał na cygaretkę palcem. - Ale fakt, kopie mocniej. - uśmiechnął się i porozumiewawczo poruszył brwiami w górę i w dół parę razy. Jakby chciał przez to powiedzieć: "No nie wiem, może to nie tylko tytoń?" Nie przejmował się jednak łypiącą na fajkę Asyią, bo cygaretki miały oryginalne obwoluty. To nie były skręty niezidentyfikowanego pochodzenia.
    - No nie wiem. Fajnie mi się z tobą gawędzi, a tak się składa, że w motelu czeka na mnie wyjątkowo kąśliwa ropucha, szumnie zwana gospodynią. Domowego ciepła u niej tyle, co u pigwinów odmawiających jutrznię. - sarknął. - Ja nie wiem jak takie grube babsko, znajduje tych wszystkich młodzików, którzy non stop się za nią uganiają. Może to jej kuchnia, bo fakt gotuje wyśmienicie. Przez żołądek do serca, jak to mówią. Choć mi podała zimne pieczyste... - zebrało mu się na ploty.
    Spojrzał jeszcze na swoją w miarę uroczą współlokatorkę. Słowa Poe nie pokrywały się z jego planami. Bagaż musiał zostać odebrany jeszcze dziś. W końcu skrywały ukochane pierdółki, bez których życie nie byłoby tak przyjemne.
    - Ale ropucha, czy nie... idę. Trzymaj się. Mam nadzieję, że mimo innego cyklu dobowego, jednak będę Cię czasem widywał. - westchnął, zebrał rzeczy i skierował się w stronę wyjścia.

    [Z/T]
    _________________

    Lustereczko, powiedz przecie
    Kto jest najpiękniejszy w świecie.
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,31 sekundy. Zapytań do SQL: 10