• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Osiedle Domków » Willa rodziny Foxsoul
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 8 Czerwiec 2017, 00:12   

    Lusian nie przejmował się pasażerami. Jechał jak szalony ale o dziwo nie miał żadnych problemów z tym, żeby prowadzić samochód. Po prostu jechał w strone willi. Nie rzucało nimi na boki, nie miał problemów z wymijaniem innych ani też ze skręcaniem. W pełni panował nad pojazdem, widać, ze znał go doskonale.
    Nie jechał jednak w ciszy. Przynajmniej nie przez cały czas. Gdy wyjechali z galerii, odetchnął głęboko i jakby się trochę rozluźnił. Nie zwalniał jednak tempa. Szybko zjechał z dróg głównych, na których istniało wyraźne ograniczenie prędkości i zjechał na drogi boczne, gdzie mógł zaszaleć, popisując się swoimi umiejętnościami prowadzenia samochodu.
    - Powiedzcie mi co ja mam z wami zrobić co? - zapytał driftując na kolejnym ostrym zakręcie - nie mam wam za złe, że wpadliście do willi bez uprzedzenia, ale jesteście jak dzieci. Zostawić was na chwilę samych i już zastaje się w domy bałagan jakich mało do tego niszczycie nie swoje zabawki - na jednej z nielicznych prostych, sięgnął do schowka i wyciągnął teczkę, z danymi dotyczącymi znalezienia jego samochodu. W tym wszystkie zdjęcia oraz dokładny opis uszkodzeń pojazdu i podał ją Gawainowi, albo przynajmniej położył mu ją na kolanach - masz szczęście, że sam tylko ją poobijałeś, ale przez to, że zostawiłeś ją w tych krzakach, ktoś sobie postanowił na niej zarobić, kradnąc koła, radio i wzmacniacz oraz świetnie wyposażoną apteczkę - mówił nad wyraz spokojnie, choć mogły to być tylko pozory. I cały czas zwracał się oczywiście do Gopnika, patrząc na niego w lusterku - do tego pocięli cały dach...i jak ja mam Cię ukarać co? - westchnął zirytowany, mijając kolejne ostre zakręty. Powoli zbliżali się do domu aktora, jednak jechali zupełnie inną drogą niż wiózł ich Pardon. Była dłuższa, choć przez narzucone tempo czas przejazdu był porównywalny, a nawet krótszy.
    Po chwili namysłu odezwał się ponownie - Gopnik dziś przygotuje wszystko do kolacji. Miałem ochotę na ognisko wieczorem i mam zamiar zrealizować ten plan. W ogrodzie, nie daleko altany jest miejsce palenisko, na którym można również robić grilla. Porąbiesz drewno ułożysz wszystko, w odpowiednim momencie odpalisz, do tego przygotujesz cały sprzęt do smażenia kiełbas oraz sztućce talerze, szklanki i tak dalej. A Ty - zwrócił się teraz do rudowłosego - będziesz pilnował, żeby nasz Kapelut, nie zrobił sobie przypadkiem krzywdy i żeby nic nie zepsuł. Oczywiście Ty masz tylko doglądać, ewentualnie możesz mu pomóc w szukaniu czy wyjaśnieniu co jak się robi. Ale to jego kara, więc nie próbuj nawet mu za bardzo pomagać. Może potem wymyślę coś ciekawszego i może też coś dla Ciebie. Ja się zajmę samym jedzeniem jak już się obudzę. - pokierował rudzielcem. Widać było, że jest zdenerwowany z tego powodu. Dlaczego mu nie powiedzieli? Czyżby naprawdę byli jak dzieci? Chcieli ukryć co się stało, a może im się zapomniało. Po Gopniku by się tego jeszcze spodziewał ale po Cieniu? Myślał, że jest bardziej odpowiedzialny i nawet jeśli uznał, że to Kapelut sam powinien się przyznać, to powinien go chociaż kopnąć w dupę, żeby to zrobił.
    Westchnął ciężko i zwolnił, naciskając jednocześnie przycisk do otwierania bramy wjazdowej oraz garażu. Wjechał na podjazd i sprawnie nawrócił, żeby wjechać do garażu tyłem. Wolał mieć samochód ustawiony przodem do bramy. Dzięki temu jeśli się spieszył to miał większy komfort żeby wyjechać z domu i nie martwić się o nic. Wyłączył silnik i oparł się ciężko o siedzenie. Był cały spocony i na pewno nie było to spowodowane szaleńczą jazdą. Demon wyglądał jakby robił to już wiele razy i czuł się z tym dobrze.
    - Dojechaliśmy - oznajmił, odpinając pas, ale nie wysiadając jeszcze z samochodu. Musiał chwilę odpocząć, choć i tak za chwilę powinien wstać i przenieść się do łóżka i tam po prostu odpłynąć.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 8 Czerwiec 2017, 14:19   

    Demon jechał jak opętany. Gawain nie wiedział, za co chwycić, a bardzo tego w teraz potrzebował. Zdarzało się mu już uczestniczyć w ucieczkach i pogoniach prowadzonych z zawrotną prędkością, ale wtedy był skupiony na czymś zgoła innym. Lusian był ranny i prowadził dobrze, ale co jeśli znów zasłabnie? Nawet w galerii nawarczał na nich, że nie chciał ruszać się z domu. Musiało być z nim gorzej, niż mógłby przypuszczać.
    Twarz Keera stężała, siedział sztywno nabity na niewidzialny pal. Za to oczy miał szeroko otwarte i bezustannie obserwował nimi drogę. Nie odważył się poruszyć, ani wydać z siebie żadnego dźwięku, gdy padły pierwsze pytania i oskarżenia. Oczywiście Yako miał całkowitą rację.
    Cień poczuł się straszliwie głupio, a do tego był na siebie zły. Mógł powiedzieć prawdę i może lis nie byłby w lepszym humorze, ale przynajmniej bezpieczny. Ale jakoś nie potrafił znaleźć na to dobrego momentu. Widział jak poprzedniej nocy skończył Gopnik, potem Lusian dosłownie słaniał się na nogach. Zresztą za późno na takie rozmyślania. Czasu nie cofniesz.
    Wyraźnie się spiął, gdy Kitsune sięgnął ku niemu. Wyciągnął coś ze schowka i rzucił rudzielcowi na kolana. Gawain niepewnie spojrzał na Lusiana, po czym otworzył ją ciężko wzdychając. Kurna... totalny rozpiździel. Szabrownicy urządzili sobie niezły piknik. Gdyby mieli sprzęt i doświadczenie, po samochodzie nie zostałby nawet ślad.
    Nawet jeśli demon cały czas zwracał się do Gopnika, to Gawain gdyby miał takie puchate uszka, to kładłby je po sobie ile wlezie. Podał teczkę Kapelusznikowi, żeby naocznie uzmysłowić mu konsekwencje jego niepohamowanej brawury. O dziwo zaczął mu nawet trochę współczuć.
    W końcu przyszło do rozdzielania kar. Jemu się jeszcze nic nie dostało, ale i tak miał pilnować Gopnika. A że ma nie pomagać? Będzie musiał, bo jak facet z rozwalonym barkiem ma unieść rękę nad głowę, o siekierze nie wspominając? - Rozumiem... - kiwnął głową i splótł dłonie na kolanach, nie wiedząc co z nimi zrobić. Wiedział, że żadne przepraszam nie wystarczy i pewnie dodatkowo rozjuszyłoby Yako. Wolał nie mówić tego teraz, gdy koła, które niosły auto przed siebie, piszczały pod nimi, a jedynym dobrym kierowcą, był Lusian.
    Rudzielec miał tak bardzo dość... Najpierw pięść na dzień dobry, potem policzek, choć skierowany w jego ego, pół nocy zajmowania się wyszywankami, Gopnik się zgubił i jeszcze na dodatek Lusian miał jakąś rudowłosą lalę na boku.
    Mógł mu chociaż wcześniej powiedzieć. To nic dziwnego przecież, że facet ma męskie potrzeby, a Gawain nie miał części ciała, które by tym potrzebom odpowiadały. Ale mógł uprzedzić... A teraz jeszcze ten przeklęty samochód.
    Odetchnął, gdy silnik umilkł. Obrócił się do Ruska.
    - Gopnik, idź tam już i poczekaj na mnie. Możesz zebrać narzędzia, są w szopie - mruknął i również odpiął pas. Obojętne, czy Kapelusznik wysiadł z auta, czy nie, Cień nie wytrzymałby już ani chwili dłużej. - Lusian, przepraszam... że nie powiedziałem Ci wcześniej - ścisnął w dłoniach pasek torby, aż skóra zaskrzypiała między palcami. - Chciałem, ale zwyczajnie się bałem - wychrypiał cicho przez zaciśnięte gardło, ale nie ośmielił się spojrzeć na mężczyznę. Serce waliło mu jak młot. Gopnikowi oberwało się, bo stał bliżej i nie wiedział o tym czym żywi się demon. Że Yako w ogóle nie jest Zjawą czy Dachowcem. A jakby powiedział o tym rano? Krzywdę mógł sobie zrobić Lusian nie uważając na swoje rany, a miał do tego wyraźną skłonność. Gawain chciał poczekać z tym do przyjazdu lekarza, a potem gdy przyszło co do czego, nie potrafił się w sobie zebrać.
    Oby tylko teraz kara nie była ostrzejsza. W końcu Lusian może pokazać mu, jak bardzo można się bać, jeśli nie będzie się grzecznie ze wszystkiego spowiadał.
    _________________

     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 8 Czerwiec 2017, 22:09   

    - A ja po japońsku to tylko oppai, baka i hentai. - zaśmiał się, drapiąc się po karku - to może i mi się przyda ten słownik - dodał po sekundzie, już bardziej serio. Nigdy nie wiadomo, co będzie potrzebne w zyciu.
    Gdy znaleźli się już w aucie, posłusznie zapiął pasy. Tymbardziej, że Lusian nie wyglądał najlepiej, a przy okazji teraz jeszcze naskoczył na biednego Keera. Strasznie dużo tu scysji i nienawiści. Coraz mniej się Gopnikowi podobał ten wypad. I ten bark. Tyle dobrze, że na przeciwbólowych nie odczuwał.
    Ruszyli. I Kapelusznik pożałował, że wsiadał z Luckiem do auta. Ten psychopata jeździł jak wariat. Nie, on był wariatem. Na pewno w tym momencie, a zapewne nie tylko. Te wybuchy złości, agresja za kółkiem, krzyki. Teraz to jednak nie on krzyczał...
    - Aaa, blaaaaać Lucjan zabijeeeesz nas wszyyystkiiich! - darł mordę Rusek, bojąc się o własne życie. Co więcej, nie zauważając kunsztu jazdy Lisa i jego umiejętności, jeszcze bardziej się bał. Myślał, że to ostatni dzień jego życia, za kilka minut razem z samochodem aktora owiną się na drzewie. Nic takiego jednak się nie działo. Yako prowadził agresywnie, jednakże jego styl jazdy był bardzo pewny i precyzyjny. Jedynie taki laik, jak Michaił, nie dostrzegał w tym lat doświadczeń na torze, bądź w wyścigach na górskich przełęczach Japonii, bowiem drifty tym kolosem, który ważył sporo, także były perfekcyjne, a tył niemal ocierał się o barierki.
    - Lusian... Ja-ja przepraszam. Ale nie zabijaj nas wszystkiiiich. - piał dalej przerażony Rusek. On serio nie zauważał, że gdy za kierownicą jest Lusian, są raczej bezpieczni.
    Łada. Auto. No tak. Jak mógł o tym zapomnieć. Jak mógł o tym nie powiedzieć. Ba, nawet chciał, ale wszystko potoczyło się tak szybko i nie było kiedy...
    - Lusian... Ja przepraszam... Zatrzymaj się, zwolnij, błagam. Ja nie miałem kiedy, ostatnie godziny to tyle... Aaaa, nie! Uff.. To tyle emocji. Ale nie szalej tak, proszę. - próbował się tłumaczyć, zresztą prawie zgodnie z prawdą, na przemian z błaganiami o zwolnienie tempa. Gawain natomiast siedział cicho. I słusznie, on nie był winny. To była sprawa między Gopnikiem i Lusianem. Tylko czemu ten ostatni tak pędził..
    - Nie wiem. Nie wiem, ale zwolnij... To już dla mnie jest kara. - kolejny raz wnosił o zwolnienie tempa, a na twarzy był coraz bardziej zielony. Cóż, przeciążenia, pełny żołądek, stres i ostry sos robiły swoje. Całe szczęście, do willi Foxsoulów było już niedaleko.
    - Dobra, zrobię co zechcesz... Ale proszę, zwolnij już. Pomogę ci z tym ogniskiem... - ze względu na mikser w żołądku mówił cicho. Serio, chciał już wysiąść i wybiec na trawę. Dotknąć stopami ziemi. Poczuć się wreszcie stabilnie. I kolejny raz zwrócić posiłek.
    Zatrzymali się. Lusian wyglądał na zadowolonego. Chory świr i wariat. I pirat na dodatek. Takich to milicja powinna karać surowo, zabierać uprawnienia! A ten jeszcze sobie odpoczywał po leceniu na złamanie karku. Gopnik natomiast nie miał zamiaru czekać. Wybiegł szybko, dopadł skrawka trawy, na który zresztą potknął się i upadł, po czym zwymiotował dopiero co zjedzonego kebaba i owoce morza. Całe szczęście to była tylko jedna fala.
    - Yhh... Chyba mi te ośmiornice i ślimaki zaszkodziły... - powiedział, ni to do siebie, ni to do towarzyszy, którzy jednak, o ile już nie weszli do willi, na pewno to słyszeli.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 8 Czerwiec 2017, 23:22   

    Nie zwracał uwagi na wrzaski Kapelusznika. No może nie do końca. Starał się je ignorować, ale tylko bardziej go denerwowały. Zagryzł mocno szczęki, po czym zawarczał głośno, po czym odezwał się pełnym agresji głosem - zamknij się w końcu, bo zaraz specjalnie wjadę w jakieś drzewo, żeby tylko nie słyszeć tego bezsensownego wrzasku - powiedział do Gopnika. Naprawdę był już rozdrażniony i nic na to nie poradził. Uwielbiał prędkość, uspokajała go. Pozwalała oczyścić myśli od bezsensownych rozmyślań. W trakcie takiej jazdy musiał się skupić na drodze, na każdej nierówności czy dziurze, na wszystkim co może przesądzić o jego losie oraz losie osób, które z nim jadą. Normalnie tak nie pędził, ale bał się, że jeśli pojedzie prawidłowo to po prostu odpłynie.
    Gdy dojechali, odprowadził tylko Gopnika wzrokiem. Zazgrzytał zębami, widząc, że rusek znów wymiotuje, bo wiedział, że to przez jego jazdę, ale to jakoś go nie ruszało. Bardziej denerwowało go to, że kolejne pieniądze wydał na nic. Może i miał ich mnóstwo ale nienawidził ich wywalać w błoto, czy tym razem w trawnik. Siedział chwilę, ścierając pot z czoła i chowając okulary do schowka, gdy odezwał się dziwnooki. Gopnik już wcześniej przeprosił, ale nie spodziewał się, że Gawain też postanowi to zrobić. Milczał chwilę, spoglądając kierownicę, po czym wyszedł z auta, zabierając swoją torbę - drewno znajdziecie za szopą - rzucił tylko - możecie też przygotować kratę na mięso na grilla, to zrobię coś porządniejszego niż kiełbasa. Jakby Gopnik chciał coś jeść czy pić to lodówka jest pełna, częstujcie się- po tych słowach ruszył w stronę drzwi do domu. Otworzył jednak jeszcze bagażnik, mówiąc, że jeśli chcą to niech zabiorą swoje zakupy do środka, a jak nie to nigdzie się nie wybierał, więc mogą to zrobić później.
    Po drodze jednak się zachwiał i oparł ciężko o ścianę, zamykając na chwilę oczy. Czekał aż przestanie mu się kręcić w głowie i ruszył dalej. Jeśli Cień do niego podszedł, pokręcił tylko głową i odtrącił jego pomocną dłoń - poradzę sobie - warknął tylko i wszedł do środka. Tam tylko zdjął koszulkę i rzucił ją byle gdzie, na podłogę. Nie chciał tym pokazywać, ze mają po nim sprzątać, nie miał jednak siły nawet na to, żeby myśleć gdzie rzuca ubrania. Torbę rzucił zaraz obok wersalki, na którą padł jak kłoda. Ukrył twarz poduszce i cicho załkał, tak by żaden z mężczyzn tego nie usłyszał. Z oczu leciały mu łzy i płakał bezgłośnie. Ale było to spowodowane bólem jaki odczuwał. Nie mówił nic bo ani Gawain ani Gopnik nie zrozumieliby go. W końcu oni mogą się naćpać lekami i być weseli, a on musiał się wiecznie męczyć w tej okropnej rzeczywistości, nie mając możliwości ucieczki. Istniał tylko jeden. Zapadnięcie w sen, który jak na złość teraz nie chciał przyjść. Nie chciał go zabrać choć na moment od tego bólu i problemów.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 9 Czerwiec 2017, 00:30   

    Gopnik ledwo doczołgał się do trawnika, po czym zaczął rzygać. Niedobrze. Czy Lusian miał to w planach? Wcisnąć w niego jak najwięcej jedzenia, tylko po to, by go potem wytarmosić w samochodzie? Dźwięk zębów ocierających się o siebie wskazywał na odwrotną sytuację. A mogliśmy kupić coś na wynos i zjeść spokojnie w domu. Gawainowi też lekko kręciło się w głowie, ale bardziej od emocji, które nie miały okazji znaleźć ujścia. Tak jak się tego spodziewał, przeprosiny spotkały się jedynie z obojętnością i chłodem. Chyba tylko upragnione ognisko udobrucha tego drogowego wariata. No nic. Trzeba brać się do roboty. Wyszedł z auta i zobaczył jak Lusian prawie się wywraca. Doskoczył do niego natychmiast, ale lis odmówił pomocy. Zachowywał się jak zranione zwierzę, dlatego rudzielec nie miał mu tego za złe, choć trochę go to ubodło. Może wsparły się na nim, gdyby nie obecność Kapelusznika. Cholera go wie.
    - Gopnik... chodź. Pójdziesz przepłukać usta i odpocząć. - wziął Ruska pod ramię. Wcześniej to on był targany, gdy rzygał jak kot, więc mógł zrobić dla niego to samo. Do tego Gawain był teraz bardziej zły na demona, niż na niego. Latał z jakimiś rudymi siksami i stale dokładał mu roboty. Serio... Czy gość, który sfajczył mu całe mieszkanie, miał prawo im mówić jacy są dziecinni? To takie dziwne, że nie wypchnął Gopnika przed szereg, by się przyznał, gdy noc wcześniej został pogryziony w bark tak, że Keer wątpił, aby był w stanie kiedykolwiek odzyskać pełną władzę w ręce?
    Zaprowadził Gopnika do łazienki. - Jeśli dasz radę to zjedz coś. Choćby suchary - Padnięty do niczego się nie przydasz - Ognisko i drewno zostaw mnie. Tylko szwy na barku ci puszczą, a ja nie mam zamiaru nikogo dzisiaj szyć. Jak poczujesz się lepiej możesz znosić, to całe żarcie i inny kram. Rąbanie i tak dobrze mi zrobi... - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, a pod koniec już prawie warczał. W opowieściach o szalonych, niezrównoważonych drwalach widocznie tkwiło ziarenko prawdy. Keer upewnił się jeszcze, że Kapelut sobie poradzi, po czym poszedł po zakupy, ale najpierw uzbrojony w wąż spłukał to, co zwrócił Gopnik. Dopiero po tym zamknął garaż i wrócił na górę z siatami. Po drodze zabrał koszulkę Lusiana, którą rzucił na oparcie wersalki. Powoli i niepewnie usiadł koło Kitsune. Demon był cały zlany potem i wyraźnie trząsł się z wysiłku.
    - Czas na drugą dawkę - powiedział cicho. Musiał podać mu kolejną kroplówkę, bo dzień właśnie zmieniał się we wczesny wieczór. - Przygotowanie ogniska trochę potrwa, więc mamy czas. Dzięki temu szybciej odzyskasz siły i poczujesz się lepiej - zapewniał. - Odwróć się, proszę. Wiesz, że mam pewną rękę. Nie będę musiał kłuć dwa razy. - skończył i w ciszy czekał na reakcję Yako. Miał tyle pytań, ale każde z nich musiało zostać niewypowiedziane. Ogrom wątpliwości przytłaczał go niesłychanie. Czy tamten sen, w ogóle się liczył? Czy Cień znaczył coś dla starego, chytrego demona? Dał mu wiele powodów, by móc mu zaufać, ale teraz odnosił wrażenie, że lis tylko się nim bawi. Chory żart losu. Ochoty na zajmowanie się rannym miał tyle co nic, ale gnojek musiał żyć i funkcjonować. Keer musiał poznać prawdę. Nie dam się tak łatwo wygryźć...
    _________________

     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 9 Czerwiec 2017, 11:01   

    Po groźbie Lisa Gopnik zamilkł, ale nie dlatego, że się wystraszył. Właściwie to kompletnie nie z powodu Lucka - pomijając jego drogowe ekscesy, które zmieszały mu treści żołądkowe i oszukiwały błędnik.
    Wymioty nigdy nie były przyjemne, jednak zwykle pomagały. A to na kaca, a to na jakieś dziwne nudności od nieświeżego żarcia. Teraz jednak nie były nikomu potrzebne. Gopnik tylko otarł usta ręką, którą potem otarł o czystą część trawy. Wtedy odezwał się do niego Gawain, który także pomógł mu wstać.
    - Spasiba, Gałejn. Chociaż ty się troszczysz. Serio, dziękuję i za wczorajszą opiekę zarówno nade mną, jak i nad Lucjanem, jak i teraz. - serio był wdzięczny. W zasadzie teraz to tylko Gawain zachowywał się odpowiedzialnie. Nawet taki lekkoduch, jak Gopnik, to widział. On sam tylko pakował się w kłopoty, nie ważne, czy pijany, czy też nie. Yako natomiast odwalał dziwne numery, ciągle się awanturował, no i ciągle Kapelusznik miał wrażenie, że nagle pojawił się w miejscu swojej idolki poprzedniej nocy. Ale to akurat może dopowiadał sobie jego mózg, pełny wrażeń...
    Usłyszał potem głos Yako. Skoro chce, to Gopnik naszykuje mu to ognisko, choć nie miał do tego zbyt wielu sił, a raczej predyspozycji. Ramię co prawda go nie bolało zbyt mocno dzięki lekom, ale przecież rana była szyta, a ręka niezbyt skora do współpracy - by nie powiedzieć drętwa.
    - Zjem, zjem. I tak dobrze, że nie wyleciało ze mnie wszystko. Może jest tam jakaś wędlina, sobie kanapkę zrobię. Ale co do drewna, to chociaż jakiegoś lekkiego chrustu naniosę. Tyle mogę. No i jedzenie, oczywiście. - zarówno zgodził się z Keerem, jak i mu zaoponował, mimo że głos Cienia miał ton dyktatora. Potem ruszył już sam do kuchni. Otworzył lodówkę, wyjął żółty ser, szynkę, sięgnął do chlebaka, chwycił dwie kromki i zrobił sobie dwie proste kanapki, nie smarując nawet pieczywa masłem. Nalał sobie do szklanki soku jabłkowego, po czym skonsumował swój drobny posiłek. Obiad króla to to nie był, ale musiał mu pomóc zregenerować siły. Całe szczęście wymioty chyba serio były spowodowane tylko szybką jazdą, bo nawet nie musiał się zmuszać do połykania kęsów. Jadł jak najbardziej naturalnie i sprawnie. To dobry znak. Zarówno szynka, jak i ser zdawały być się dobrej jakości, były bardzo smaczne. Chleb natomiast przypominał ten na zakwasie, jak u Babuszki Swietłany. Pycha.
    Pomyślał, że skoro jest już w kuchni, to może się do czegoś przyda i przynajmniej przygotuje jedzenie tak, by potem tylko je zanieść. Wyjął deskę do krojenia, tace, nóż i kiełbasy, które zaczął przykładnie nacinać. Wyjął też jakieś detergenty do mycia naczyń, by móc je przynieść do ogrodu w celu wyczyszczenia rożna. Nacięte już kiełbaski kładł na tace, obok których stały już przygotowane chwilę wcześniej sosy - musztarda, ketchup, barbecue.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 9 Czerwiec 2017, 12:35   

    Wiedział, że przesadził z zachowaniem ale nie pokazywał tego po sobie. Czuł się fatalnie i nie miał zamiaru się tłumaczyć tym dwóm młokosom. Może i byli dorośli może i przeżyli już swoje, ale w porównaniu z demonem nadal byli jeszcze bardzo młodzi.
    Leżał na brzuchu, przelewając łzy w poduszkę, gdy poczuł, że ktoś obok niego usiadł. Westchnął cicho słysząc słowa rudzielca. Miał rację, musiał wziąć drugą dawkę. Ale nie miał na to nastroju. Nie chciał jednak już bardziej przeginać. Wziął kilka głębszych oddechów, żeby się uspokoić i przejechał kilka razy dłonią po twarzy, ścierając z niej wilgoć. Usiadł, ale nie dał od razu się kłuć. Sięgnął najpierw po laptopa i położył go obok na łóżku. Nie mógł zasnąć przy kroplówce, a też nie miał zamiaru siedzieć bezczynnie. Przynajmniej posiedzi sobie w internecie. Podłączył kabel do wtyczki, znajdującej się po boku kanapy i wzruszył ramionami. Wystawił posłusznie rękę i czekał aż Cień zrobi swoje. Nie marudził na ból, ale jakiś dyskomfort. Ufał rudzielcowi i wiedział, że ten nawet jeśli jest na niego zły to zrobi to jak należy, co nie oznaczało, że musiał być delikatny, tym jednak demon się w ogóle nie przejmował.
    Gdy Gawain zrobił już swoje, Lusian odezwał się do niego cicho - nie musisz mnie pilnować. Jak się kroplówka skończy sam ją odłączę - nie chciał, żeby ten przy nim skakał i zaś musiał się zajmować jak jakimś dzieckiem. Demon umiał zmieniać kroplówki, nie umiał tylko wkłuwać się. Do tego potrzebował kogoś innego, żeby zrobił to za niego.
    Oparł się wygodnie i sięgnął po komputer. Ułożył go sobie wygodnie na kolanach, uważając na ranę na udzie by jej nie dotykać za bardzo, ani nie nagrzać jej zbytnio od urządzenia.
    Nim jednak zaczął cokolwiek na nim robi, zerknął w kierunku kuchni, ciekawy co robi Gopnik. Poczuł zapach kiełbasy i domyślił się, że nie byłą to wędlina, którą ten pokroił sobie na kanapkę. Przygotowywał już jedzenie na ognisko. Demonowi zrobiło się przez to trochę smutno, ale postanowił nic na ten temat nie mówić. Westchnął trochę smutno i przeniósł wzrok na komputer. Zaczął przeglądać swoją pocztę, portale oraz wiadomości, które podostawał od różnych osób. Na kilka rzeczy poodpisywał. Miał nawet to nieszczęście, trafić akurat na czas, gdy jeden z producentów, z którymi kiedyś współpracował szukał aktora do nowej produkcji. Kręcą jakiś nowy horror. Początkowo demon próbował się jakoś wykręcić, mówiąc, że nie jest w formie, ale gdy producent poinformował, że zdjęcia zaczną się dopiero za kilka miesięcy, bo mają jeszcze sporo rzeczy do załatwiania, Lusian w końcu odpuścił i obiecał, że zagra w filmie. Poprosił jednak by ten przesłał mu chociażby zarys scenariusza, które dostał kilka minut później już na pocztę.
    Porozmawiał jeszcze luźno z mężczyzną. Współpracowali ze sobą od dawna, więc można powiedzieć, ze się kumplowali. Lusian rozmawiał ze słuchawkami w uszach, ale z kamerką i poinformował też rozmówcę o tym, by się nie przejmował osobami w tle lub głosami innymi bo Lusian ma gości, ale aktualnie ma czas żeby rozmawiać.
    Co chwila też zerkał na kroplówkę, żeby sprawdzić ile jeszcze musi tak siedzieć. Rozmowa trwała dość długo. Rozmawiali omawiali pomysły do filmu, kogo by jeszcze mogli zaprosić. Demon w międzyczasie przeglądał też scenariusz, od razu proponując jakieś zmiany czy dodając swoje pomysły. Gopnik i Gawain mieli niezwykłą okazję zobaczyć jak Yako pracuje. Czym zajmuje się w Świecie Ludzi. Nie tylko grał ale pomagał producentom i reżyserom. Jeden z nich nawet dołączył do rozmowy, która powoli przeradzała się w konferencję. Demon widocznie się przez to też uspokajał. Jego myśli bowiem kierowały się w jakimś konkretnym kierunku i nie były nim problemy. Po prostu skupiał się teraz na ważniejszych dla niego sprawach.
    W trakcie konferencji, Lusian tylko na moment przeprosił mężczyzn, wymawiając się, że musi skoczyć na stronę, jednak tak naprawdę chciał tylko odłączyć tę cholerną kroplówkę, która już się skończyła. Wyciągnął też wenflon i odsunął wszystko po czym ułożył się wygodniej i wrócił do rozmowy, nasłuchując jednak czy jego goście nie wołają go, że już kolacja gotowa. Albo że ma się zająć jeszcze jakimiś sałatkami czy mięsem. Jeśli to nastąpiło, Foxsoul uprzejmie przeprosił mężczyzn, obiecując, że skontaktuje się w z nimi w tej sprawie jeszcze w najbliższym czasie, po czym odłożył laptopa i kulejąc ruszył w odpowiednim kierunku.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 9 Czerwiec 2017, 13:41   

    Czy się troszczył? Raczej zapobiegał większym problemom i dodatkowej robocie. Mógłby go tak zostawić, ale wtedy wszystko trwało go dłużej, a rozeźlonego Kapelusznika nie miał ochoty oglądać. W kuchni przytaknął na propozycję, bo z jakiej racji miałby robić wszystko sam?
    Gdy Lusian usiadł, Gawain zauważył, że ten płakał. Pewnie z bólu, bo zdarzyło mu się już zasłabnąć parę razy. Cierpliwie czekał, aż demon się pozbiera, weźmie laptopa i podłączy go do prądu. Wolałby, żeby się przespał i tym razem nie chodziło o apetyt na jego sny, ale nie mógł nic zrobić. Ważne, że jego tymczasowy pacjent znał siebie na tyle dobrze, że wiedział czym odwrócić swoją uwagę od bólu.
    Założył rękawiczki, przetarł miejsce wkłucia i założył brunetowi wenflon. Wkłucie to nic skomplikowanego, wystarczył odpowiedni kąt i brak Parkinsona. Nie było to jednak jego ulubione zajęcie. Zazwyczaj tamował krwotoki i zszywał rany, ale żyły i tętnice omijał szerokim łukiem. Z pewnością nie udało mu się zrobić tego bezboleśnie, ale za to skutecznie. Rudzielec skinął głową, gdy Lusian nie życzył sobie dalszego niańczenia i jojczenia. Podłączył tylko kroplówkę z płynem infuzyjnym i podwiesił ją na stojaku.
    Zdjął rękawiczki i zabierając ze sobą jedną z reklamówek poszedł do kuchni. Chwilę szukał kosza. Już miał do niego wrzucić ten pudrowany winyl, gdy zauważył włosy lisa. A więc nigdzie się nie szwendał, tylko zamówił wszystko tutaj. To tylko dowodziło, w jakim stanie teraz się znajdował.
    Gawain umył szybko ręce i nastawił wody. Spojrzał też co tam majstruje Gopnik - Ej, ej! Tylko nie przesadź z ilością. Ja pewnie jadł nie będę, a Lusianowi też coś zostaw do roboty. Może nie wygląda, ale on uwielbia gotować. Wciska mi coś do kosztowania przy każdej możliwej okazji - wyjaśnił z lekkim uśmiechem i zabrał się za mycie kubka i szukanie czekolady. Trochę endorfin nie zaszkodzi. Poza tym jak na pacjenta, Lusian był wyjątkowo posłuszny. Odrobinę żal, że ten stan nie potrwa dłużej i wiązał się z ogromnym bólem. Dosłodził trochę napój i dorzucił kostkę czekolady. - Ummm... Gopnik. Mogę prosić cię na chwilę? Musisz dla mnie czegoś spróbować, bo ja się zwyczajnie nie znam - zapytał niepewnie wyciągając łyżeczkę z szuflady. Jeśli Kapelusznik do niego podszedł nabrał na nią gorącej czekolady i dał do spróbowania. - I jak? W porządku czy czegoś brakuje?
    Jeśli wszystko było tak jak trzeba, uśmiechnął się z ulgą i podziękował Gopnikowi, jeśli nie, pozwolił mu najpierw dokonać niezbędnych poprawek. Keer za grosz nie znał się na jedzeniu, a co dopiero na słodyczach.
    Ruszył z kubkiem do salonu, gdzie Lusian rozmawiał z kimś po angielsku. Pracował, ale wydawał się być w lepszym nastroju. Zawzięcie dyskutował i omawiał jakieś plany dotyczące nowego filmu, ekipy i innych rzeczy. Pochłonięty przez pracę wyglądał zupełnie inaczej. Profesjonalny, opanowany, ale nadal pewny siebie i stawiający warunki. Nie znał go od tej strony. Za to Gawain wolał się kryć się z tym, jaki jest w pracy. Tam nie było miejsca na uprzejmości i pogawędki. Dostajesz zadanie, wydajesz polecenie. Chwila wahania może kosztować zdrowie lub życie nie koniecznie oznaczając jego koniec. Do tego stawał się wtedy chłodniejszy, niż zwykle. Wystarczy, że lis już raz go takim widział. Wtedy, gdy znalazł się po złej stronie kuszy, a Cień go przepytywał.
    Widząc, że Lusian ma włączoną kamerkę, wyminął wersalkę od przodu, po czym postawił kubek na stole patrząc na demona. - Lusian? - przerwał mu na moment - Jeśli chcesz coś poza kiełbaskami, to możesz powoli zabierać się za pichcenie - wytłumaczył i poszedł rąbać drewno.
    Przygotował sobie stanowisko, zdjął bluzę i golf i pozwolił ogrodowi wypełnić się rytmicznym dźwiękiem rozłupywanego drewna. Początkowo wkładał w rąbanie więcej siły, niż musiał, ale chciał się trochę wyżyć i uspokoić. Zastanawiał się, czy powinien rozmawiać o takich rzeczach z Yako. Nie chodziło o to, że kogoś miał, potrzebował żywicieli, ale nie musiał się tak z tym obnosić. Keer sam nie był święty, ale nie chwalił się, ile kobiet zaciągnął do łóżka. A już na pewno nie robiłby tego przy demonie. Jak na kogoś, kto potrafił być miły i uprzejmy, w stosunku do Cienia Lusian odniósł się wyjątkowo nieczule.
    Dziwnooki przygotował też trochę kory i mniejszych kawałków na rozpałkę, po czym odłożył siekierę na miejsce i zaczął nosić szczapy bliżej paleniska, by nie musieli co chwilę po nie biegać.
    _________________

     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 9 Czerwiec 2017, 15:42   

    Lisek nie wyglądał najlepiej, przynajmniej nie wtedy, gdy Gopnik odwrócił się, by spojrzeć na niego. Nie obserwował jednak faceta, gdyż był zajęty swoimi sprawami. Kiełbasą. Grill przecież sam się nie zrobi, a Lucek oddelegował go do przygotowania paleniska. Co prawda z drewnem miał go wyręczyć Gawain, jednak i tak chciał jakoś odpłacić się za ten samochód. On naprawdę nie chciał. Samo tak wyszło. Jak zresztą zwykle.
    - Spokojnoj, ja to tylko kiełbaski natnę. Więcej nic nie zrobię, ale widziałem w lodówce parę bardziej szlachetnych mięs. - odrzekł z uśmiechem do Cienia, który zresztą też chyba miał trochę lepszy humor. Zresztą, jedną ręką też niewiele by Kapelusznik zrobił.
    Akurat, gdy skończył, Gawain poprosił go na stronę. Dał mu do spróbowania... Gorącej czekolady?
    Spróbował. Była dobra, ale czegoś tu Ruskowi brakowało.
    - Jest smaczna, bardzo smaczna, ale próbowałeś jeszcze dodać szczypty soli i cynamonu? Cynamon doda aromatu, a sól wydobędzie jeszcze mocniej smak czekolady. Wtedy będzie jeszcze smaczniejsza. Ale już jest bardzo dobra. - odrzekł, dając Cieniowi parę wskazówek. Domyślał się, że ta czekolada miała być niespodzianką dla Lusiana. Może chciał przeprosić w ten sposób Lisowatego.
    Ten natomiast rozmawiał z kimś przez swój komputer. Najwyraźniej rozmawiali o pracy. Było to całkiem ciekawe, dlatego też Gopnik wsłuchiwał się w słowa mężczyzny. Te wszystkie pomysły, sceny, rysopisy bohaterów, nazwiska. Ciekawe, jakby Kapelusznik się sprawdził w takiej roli. Na pewno nie tak dobrze, jak Lusian, który był w swoim żywiole.
    Gdy Keer przerwał rozmowę Lusiana, Gopnik tylko poparł Rudego, po czym poszedł za nim, by mu ewentualnie pomóc. Widział, jak dużo siły Dziwnooki wkłada w rąbanie drewna. Ewidentnie za dużo, ale znał powód. Chciał uspokoić emocje. Michaił w takich momentach sięgał po butelkę. Każdy ma swój sposób, jednak ten Keera był o wiele zdrowszy. Chyba, że rąbnie się siekierą w nogę.
    - To może nazbieram jakiegoś drobnego chrustu? Nie chcę tak siedzieć bezczynnie, a tak to chociaż na tyle się przydam. - spytał drwala i, jeżeli ten się zgodził, poszedł szukać jakichś patyków.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 9 Czerwiec 2017, 21:19   

    Lusian był tak skupiony na rozmowie, ze w ogóle nie zwracał uwagi na to co mówią pozostali mężczyźni. Oni robili swoje, a on miał odpoczywać, ale wiedział, że jeśli zaśnie z kroplówką, to najpewniej ją wyrwie. Już tak kiedyś zrobił i wolałby nie dokładać Cieniowi pracy. Gdy ten do niego podszedł z kubkiem gorącej czekolady, podziękował i przytaknął głową, że już kończy. Przeprosił swoich rozmówców i zakończył rozmowę. Zamknął klapę laptopa i westchnął cicho. Miał nadzieję, że zdrzemnąć ale jak widać nie było mu to dane. Czuł się jednak lepiej. Dzięki kroplówce oraz temu, że jego rozmówcy odwrócili jego uwagę od problemów, jakie napotkał tego dnia. Praca prawie zawsze go uspokajała. No chyba, ze musiał się użerać z jakimiś idiotami, lub musieli powtarzać jakąś scenę milion razy dlatego, że jakiś przygłup nie umiał zapamiętać jednej, banalnej linijki tekstu.
    Sięgnął po kubek i dopiero teraz zauważył, że go nie zna. Przyjrzał mu się i pokręcił głową rozbawiony. Nie sądził, że dostanie kubek z lisem. Upił trochę czekolady. Była przepyszna. Uśmiechnął się delikatnie. Będzie musiał Cieniowi podziękować za ten prezent, choć patrząc na jego zachowanie to w ogóle sobie na niego nie zasłużył. Przypomniał sobie przy okazji, że ma dla Gawaina paczkę. Przez wydarzenia ostatnich dwóch dni zupełnie o niej zapomniał, że leży w jednej z toreb przy uprzęży na jego naginatę. Ale najpierw trzeba się zająć jedzeniem.
    Poszedł do kuchni, zabierając ze sobą kubek. Przejrzał zawartość lodówki, zastanawiając się co poza kiełbasą może zrobić dla Gopnika. Stracił zarówno śniadanie jak i obiad, więc zasłużył na coś dobrego przynajmniej na kolację. Wyciągnął karczek i odkroił od niego sześć plastrów, powinno wystarczyć, a jak nie to dorobi. A jeśli będzie za dużo to zrobi sobie rano kanapki z mięsem. Lubił gotować i bardzo nie lubił wyrzucać jedzenia. Resztę mięsa pokroił i wsadził do zamrażarki, żeby na pewno się nie zepsuło. Nie wiedział przecież kiedy znów będzie okazja na to, żeby coś zrobić z tego mięsa.
    Przygotował marynatę i zanurzył w niej wcześniej wyklepane i doprawione kotlety. Umył ręce i wrócił na moment do salonu, gdzie puścił losową muzykę z różnych filmów przygodowych w jakich Kitsune grał. Może nie przepadał za oglądaniem siebie na ekranie, ale za to muzyka z tych produkcji mu się prawie zawsze podobała. Dźwięki rozbrzmiały w całej willi, dzięki głośnikom wbudowanym w sufit. Westchnął z ulgą, gdyż nienawidził pracować w ciszy i wrócił do kuchni. Przygotował sobie składniki i usiadł na jednym ze stołków. Zajął się tym razem przygotowaniem sałatki oraz ostrego sosu czosnkowego, do mięsa. Cały czas popijał z kubka słodką czekoladę. Zrobiło mu się miło, gdy Cień mu ja przyniósł, postanowił więc się jakoś nią nacieszyć.
    W trakcie pracy zastanawiał się czy jest może coś co by Gawain zjadł. Wiedział, że nie przepada za jedzeniem, ale na pewno zje jakieś owoce czy coś...może coś wymyśli co by jednak Cieniowi zasmakowało? Zastanawiał się długo, ale miał też dużo czasu, bo przez uszkodzony nadgarstek wszystko szło mu o wiele wolniej niż by tego chciał, ale dzięki temu wpadł na pomysł. Nie wiedział czy wypali, ale kto może wiedzieć? Spróbować zawsze warto. Sprawdził jeszcze raz zawartość lodówki i faktycznie znalazł kilka kotletów z jakiegoś innego mięsa. Powąchał je i uśmiechnął się - dzik. Gawain był myśliwym i Yako wydawało się, że uwielbiał las...czemu więc nie przygotować mu czegoś takiego? Wyszedł na chwilę z willi i udał się pod lasek, który znajdował się z tyłu jego ogrodu. Nazbierał tam kilka rzeczy, ale starał się to zrobić tak, żeby rudzielec tego nie widział. Macierzanka, czosnek niedźwiedzi. Pieprz i sól miał w domu. Wrócił i nasmarował dokładnie mięso przyprawami.
    Gdy wszystko było przygotowane, zawołał do Gawaina, że może rozpalać palenisko oraz przywołał do siebie Gopnika, żeby ten pomógł mu z przeniesieniem wszystkiego na stół przy ognisku.
    Założył koszulkę i włożył wszystko do kosza, żeby łatwiej było to przetransportować. Wsadził tam też trzy butelki piwa, jak na początek wystarczy. On więcej raczej nie będzie pił, a jak pozostali będą jeszcze coś chcieli to barek jest otwarty. Patrząc na to co zastał dzień wcześniej, domyślał się, że Gawain i Gopnik doskonale wiedzieli gdzie go znaleźć. Do koszyka wsadził również paczkę dla rudzielca, żeby tym razem już o niej nie zapomnieć. Razem z Gopnikiem, o ile ten zgodził się pomóc, przynieśli też to co Kapelusznik wcześniej przygotował. Rozłożyli wcześniej i gdy tylko wszystko było gotowe do smażenia, Lusian ułożył kilka kiełbasek i kotletów obu rodzajów no rożen pozwalając by mięsiwo spokojnie zaczęło nabierać swoich kolorów. Był już spokojny i można to było wyczuć, nadal jednak był bardzo milczący.
    W końcu jednak się odezwał - Gaw zanim się tu pojawiłem to przyszła do Ciebie paczka od Ciernia, jeśli chcesz ją otworzyć to jest w koszyku. Nie sprawdzałem co to jest - powiedział spokojnie, siadając przy palenisku i poruszając co jakiś czas mięsem, żeby to nie przywarło albo się nie spaliło.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 9 Czerwiec 2017, 23:02   

    Gopnik wyglądał na odprężonego. Jego twarz nabrała kolorytu. Nawet jeśli kazano mu coś robić, chyba dobrze mu to zrobiło. Miło było słyszeć, że dla Lusiana coś zostało. Lisa stale ciągnęło do czarowania w kuchni i pewnie byłby zawiedziony, gdyby pozbawiono go szansy popisania się swoim kunsztem przed gośćmi.
    - Dzięki! Nigdy bym na to nie wpadł... - mruknął w odpowiedzi na wskazówki Kapelusznika. Gawain znał się na przyprawach, dlatego dodał sól i cynamon uprzednio próbując napoju, by móc porównać ich smak. Faktycznie była... inna niż poprzednio.
    Rusek również chwilę przyglądał się Lusianowi, ale potem poszedł za nim. Przyglądał się, jak wściekle rąbie drewno, jakby mu czymś śmiertelnie zawiniło. Słysząc pytanie Cień przerwał na moment. Odchylił głowę do tyłu i odgarnął dłuższe kosmyki z twarzy. Cały był zgrzany i spocony. Oddychał ciężko patrząc na pieniek, po czym przeniósł wzrok na Gopnika. - Potem narąbię drobnicy to przyniesiesz. Umyj kratę, przygotuj siedziska... takie tam. Lepiej zapytaj Lusiana, czy czegoś nie przynieść. Pewnie już coś majstruje i zaraz będzie cię wołał - powiedział ochryple. Trochę zaschło mu gardle, ale to może jeszcze poczekać. Skoro mieli grillować, to pewnie każdy z nich dostanie w łapę po piwie. Ponownie uniósł siekierę nad głowę i rozszczepił kolejny kawał drewna. Gdzieś z boku mignął mu Yako, który szukał czegoś w ogrodzie, ale Keer nie miał do niego teraz głowy. W zasadzie to chciał go z niej wymieść, niczym zalegający kurz. Przez cały wieczór będzie musiał udawać, że wszystko gra... a nie był w tym dobry. Krochmalić to. Zje coś, żeby demon się nie czepiał, napije piwa i wygrzeje przy ognisku. Czasami proste rzeczy działały najskuteczniej. Gdy skończył naciągnął na siebie golf oraz z powrotem włożył bluzę. Póki co było mu za gorąco, ale słońce zaraz zajdzie, a wraz ze światłem zniknie również ciepło.
    Właśnie kończył układać drwa na palenisku, gdy Lusian zakrzyknął, żeby rozpalał. Sięgnął po to, co przyniósł Gopnik oraz zapałki. Napchał kory i kawałeczków drewna pod spód. Wiatr mu pomagał, więc drwa szybko zajęły się ogniem. Pierwsze iskierki uleciały w ciemniejące niebo, a przyjemny trzask wypełnił wieczorną ciszę. W międzyczasie koszyk z różnościami został przyniesiony. Rudzielec pozwolił sobie do niego zajrzeć. Mięsiwo aż się w nim piętrzyło. Lusian szybko się nim zajął. Był już spokojniejszy, ale milczący.
    Gawain bez słowa sięgnął po piwo. Pierwszy łyk zimnego po wysiłku... cudo. Spojrzał na Yako dziwnie, gdy ten wspomniał o paczce. Nie mogłeś mi powiedzieć wcześniej?! To mogło być coś ważnego! Zmarszczył brwi sięgając znów do kosza. Popijał piwo trzymając przesyłkę w dłoni. Cierń wiedział, że Keer mieszkał u Yako, więc to nic dziwnego, że dostarczono ją właśnie do domu Lusiana, ale co to za paczka? Po co? Na nic się przecież nie umawiali. - Zaraz wracam... - powiedział nagle i lekkim truchtem pobiegł do domu zostawiając piwo i paczkę przy palenisku. Wrócił w skórzanych rękawiczkach i sztyletem. - Jesteś pewny, że od niego? Sam ci to dał?- mruknął i zważył przesyłkę w dłoni, po czym zaczął ją rozpakowywać. Delikatnie podważył papier pakowy ostrzem. Nic nie wysypało się ze środka. Rozerwał opakowanie, a jego oczom ukazał się sztylet. Czarna, elegancka pochwa z dobrej skóry dopełniona srebrem. Nie przesadnie zdobiona, gustowna. Rudzielec delikatnie wyciągnął z niej ostrze. Stalowe, zimne pióro osiadło na jego palcach. Idealnie wyważone, można by nim pył odmierzać. Przechylił ostrze i spojrzał pod światło. To nie byle jaka stal...bo damasceńska. Ta, o której rozmawiali w klubie. Z pewnością był to drogi prezent. Co oznaczało przyjęcie go? Obejrzał jeszcze papier i oderwał od niego kopertę. Wiadomość była... zaskakująco romantyczna i smutna. Nie podejrzewał Ciernia o taki fatalizm. Czy to miała być groźba? Prowokacja? Wierszyk był piękny, ale gówno wyjaśniał i rodził tylko więcej pytań. Gdyby nie to, że ciskasz metalem, niczym kamieniami, to bałbym się, że ten prezent rychło do ciebie wróci, Cierniu. - Te inicjały... AV? - przeszył Kitsune oraz Gopnika spojrzeniem równie ostrym, co sztylet złożony na jego kolanach. Oczywiście nie był głupi. Róża, ciernie i wcześniejsze słowa Yako wskazywały na Thorna, ale miał nadzieję, że mężczyźni udzielą mu zadowalającej odpowiedzi. - Zresztą masz, przeczytaj... może tobie to coś powie - podał list demonowi i rozsiadł się wygodniej. Bursztynowe spojrzenie zatopił w tańczących przed nim płomieniach i pociągnął łyk z butelki. W drugiej ręce nerwowo obracał sztylet w pochwie, a palce powoli zapamiętywały jego kształt i ciężar. - Czemu miałby mi posyłać coś takiego? - szepnął kręcąc głową i nadal myślał nad wierszem. Nie mógł powiedzieć, że się w nim nie widział. Nie miał stałego miejsca, wolność była ułudą i faktycznie przynosił ze sobą żałobę. Czy Cierń wiedział, czym się zajmuje? Prześwietlił go sobie, założył już na niego teczkę?
    _________________

     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 10 Czerwiec 2017, 18:35   

    - Spokojnie, nie ma sprawy, Gałejn. - odrzekł z uprzejmym uśmiechem w stronę Gawaina. No, na tyle uprzejmym, na ile pozwalała mu na to twarz - nie ważne, jak by się uśmiechnął, i tak by to wygladało lekko szyderczo.
    Wysiłek wyraźnie pomógł rudzielcowi, jednocześnie jednak wypłukując go szybko z sił. Cień był zlany potem. Gopnik, poproszony o zajęcie się rożnem i krzesłami, wziął się do roboty. Bardzo chciał się wreszcie na coś przydać, a nie tylko wszystko niszczyć, choć w tym akurat był mistrzem. Kratę wyczyścił na luks. Potem chciał zabrać się za miejsca siedzące, jednak gdy tylko przyniósł pierwsze krzesła składane, przywołał go do siebie Lusian, oznajmiając mu, że będzie potrzebny. Mieli razem przynieść mięso na grilla. Gopnik sam ledow sobie dawał radę z koszem, mając na uwadze to, że miał tylko jedną rękę sprawną, jednak nie narzekał, ani nie grymasił. Po prostu robił to, co mu przydzielono. Prawie jak korposzczur. W tym czasie Keer rozpalał ognisko. Gdy Gopnik uporał się z mięsiwem, Gawain rozpalał drewno. Ogień szybko i uroczo buchnął, wywiewając iskry w powietrze. Kapelusznik lubił takie widoki. Ogień i trzask płonącego drewna go uspokajał.
    Również wziął w dłoń piwo i, jeśli tylko Cień wyraził ochotę, stuknął się napojem z Rudym. Ten jednak po chwili odszedł, a właściwie odbiegł na stronę. Po chwili jednak wrócił ze sztyletem i rękawicami. Sztylet był mu potrzebny do otworzenia paczki w której był inny sztylet. Taki ładny sztylet. Bez jakichś zdobień, ale sprawiał wrażenie eleganckiego i wytrzymałego. Ciekawe, czy rzeczywiście był użyteczny. Może nawet był drogi.
    - No, no, ładny prezent. Nadaje się do czegoś, poza tym, że wygląda? Czy to tylko zabawka, tępe ostrze? - spytał szczerze, bo nie miał pojęcia o broni. Nigdy nie miał w rękach żadnego groźniejszego noża, niż motylek kumpla kupiony na bazarze. Który najbardziej niebezpieczny był dla użytkownika, który nieumiejętnie się nim bawił.
    Zastanawiał się, zarówno jak i Gawain, czemu Cierń wysyłał mu ten sztylet. Co prawda nie czytał listu, ale z tego, co mówił Keer, jego treść niewiele wyjaśniała. Inicjały AV... Thorn nigdy mu się na dobrą sprawę nie przedstawiał, więc pewnie było to jego imię i nazwisko. A kolejna sprawa, czy czasem wysłanie komuś broni nie oznacza... Wojny? Tak przynajmniej było z toporami i mieczami.
    - Gawain, jeżeli ci to wysłał, to na pewno jest to jakaś wiadomość. A zarazem na bank da ci prędzej czy później kolejną wskazówkę. Co to za rebus, którego nie da się rozwiązać, prawda? - wsparł na duchu Cienia, popijając sobie powolutku piwko.
    _________________





    Wysłannik Inari

    Wiek: Wyglada na ok 25
    Rasa: Lisi demon
    Lubi: Miłe towarzystwo
    Wzrost / waga: 190/85 // 175/60
    Aktualny ubiór: Czarne buty sportowe, ciemnie, potargane jeansy, biały T-shirt, czarna, skórzana kurtka. Na szyi medalion w kształcie kompasu, zawierający pukiel rudych włosów.
    Znaki szczególne: Oczy zmieniające kolor w zależności od głodu właściciela (błękit-fiolet-szkarłat)
    Zawód: Aktor/Aktorka
    Pod ręką: Klucz od domu, pieniądze, broń
    Broń: Naginata
    Bestia: Schnee [Yuuki], Kapeluterek
    Nagrody: Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Pocięty przez wybuchającego gluta.
    Dołączył: 19 Lis 2016
    Posty: 721
    Wysłany: 10 Czerwiec 2017, 22:42   

    Nie kazał Kapelutowi nosić kosza w pojedynkę. Był on dość ciężki, ale sam Lusian miał tylko jedną sprawną w pełni rękę. Zaniósł to razem z Gopnikiem, każdy trzymał po jednej stronie kosz i dali sobie jakoś radę. Zauważył, że rożen jest porządnie wymyty, miał więc pewność, że nie będzie żadnych niespodzianek w jedzeniu. W szczególności, że sam je przyrządził!
    Usiadł blisko paleniska, by doglądać mięsa, ale jednocześnie by grzać się od ognia, bo nadal było mu zimno. Na razie jednak wytrzymywał temperaturę jeszcze.
    Widząc dziwną minę rudzielca, wzruszył ramionami po czym odprowadził go wzrokiem. Westchnął cicho i wstał na moment, żeby obrócić mięso. Sprawdził też czy każdy kawałek ma odpowiednią ilość żaru. Nie chciał bowiem, żeby potem się okazało, że coś jest niedosmażone czy nie daj boże surowe.
    Zamyślił się, słysząc pytanie dziwnookiego - przyniósł mi ją Alden, kamerdyner Ciernia, który też powiedział, że to od niego - wzruszył ramionami i sięgnął po piwo. Otworzył je i popijał, nie za bardzo interesując się zawartością paczki. To nie była jego sprawa, on miał ją tylko dostarczyć Gawainowi. A co on dalej z nią zrobi to już jego sprawa. Przyjął list, gdy rudzielec mu go podał. Sam nie wiedział co to ma znaczyć. No może poza inicjałami. Aeron Vaele. Miał jednak wrażenie, że Cierń nie chciał, żeby Lusian wyjawiał te tajemnicę. W końcu gdyby tak nie było to sam by się przedstawił swoim imieniem. A nie... on za nim nie przepada, ponieważ tam miał jakieś problemy z dziadkiem. W takich sytuacjach, Yako cieszył się, że jednak nie miał nigdy żadnej rodziny. Przynajmniej nie miał żadnych problemów z nią związanych.
    - Nie wiem co to znaczy, ale my tu możemy tylko wymyślać jakieś spiski i inne dziwne rzeczy - powiedział spokojnie, oddając liścik - może po prostu chce porozmawiać na spokojnie. Zaprasza Cię do siebie. - mówił obojętnym głosem, cały czas skupiając się głównie na jedzeniu, które znajdowało się na rożnie. Przecież nie mógł pozwolić na to, żeby się przypaliło. Musiało być idealnie wysmażone. Skoro miał dla kogo gotować to nie miał zamiaru robić tego na odwal się - jak wrócić w nasze strony to po prostu go odwiedź. Mogę ci dać potem wskazówki jak dotrzesz do niego do domu, to żadna tajemnica, a myślę, ze Cierń najlepiej Ci wyjaśni o co mu właściwie chodzi z tym sztyletem oraz liścikiem - obrócił po raz kolejny mięso i odsunął je na bok, tak by nie ostygło ale już żeby dalej się nie smażyło i dołożył kolejne kawałki. Lepiej, żeby zrobił wszystko i potem to odgrzewał niż żeby takie surowe leżało na wierzchu.
    - Jedzenie już w sumie gotowe, możecie się częstować - powiedział i sam sobie nałożył najmniejsze kotlety i kiełbasę. Na razie wolał zjeść trochę mniej. Dodał do tego sosu czosnkowego i sałatki i usiadł wygodniej. Jeśli Cień chciał czegoś spróbować to oczywiście demon nie miał nic przeciwko, aby wziął to z jego talerza. Przynajmniej nie będzie zaczętego jedzenia, którego nikt potem nie zje. Popijał jedzenie zimnym piwem i zajadał mięsko, co jakiś czas zerkając na kolejne porcje, które już nabierały złotej barwy.
    _________________

    Lusian - #744AE8
    Luci - #AA2BB5

    Yako theme <3
     



    Dręczyciel

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Gawain Keer
    Wiek: Wygląda na około 30 lat.
    Rasa: Cień
    Lubi: Śliwkową nalewkę, fiolet
    Nie lubi: Gotować, ślimaków, niespodzianek
    Wzrost / waga: 183 cm / 76 kg
    Aktualny ubiór: Czarna koszula, czarne spodnie, czarne sztyblety, połówka Blaszki + medalion z puklem włosów Yako (w kieszeni): https://i.imgur.com/xOQrcNC.jpg//
    Znaki szczególne: Czarne twardówki oczu, bursztynowe tęczówki
    Zawód: Najemnik do prac wszelakich, zielarz
    Pod ręką: klucz do domu Yako i mieszkania, pieniądze
    Broń: Sztylet, kusza
    Bestia: Furor (Furbo), Kapeluterek
    Nagrody: Blaszka Zmartwienia
    Stan zdrowia: Zszargane nerwy
    SPECJALNE: Administrator Pomocniczy, Moderator
    Dołączyła: 09 Paź 2016
    Posty: 586
    Wysłany: 11 Czerwiec 2017, 00:25   

    No, no. Jak poinstruować Gopnika, to okazywał się całkiem niezłym towarzyszem. Odwalił porządną i uczciwą robotę. Żadnej fuszery tym razem i choć zadanie było łatwe, to zawsze mógł zacząć symulować niezdolność do pracy i jęczeć jak go ramię boli. Choć Keer i tak dałby mu wtedy zastrzyk i dał kopa prosto w leniwy zad. Wszystko było takie jak trzeba. Kratka aż lśniła i poleciał też pomóc Lusianowi. Doskonale.
    Gdy ogień już trzaskał, chętnie stuknął się z Kapelusznikiem. Jednak cała ta przyjemna otoczka zniknęła, zastąpiona przez narastający niepokój. Ostrze nadal obracał w palcach. Podniósł wzrok na Ruska, gdy ten poruszył sprawę jego przydatności. - Oj i to jeszcze jak! To damasceńska stal. Cierń o niej wspominał, choć nie jestem pewien, czy możesz to w ogóle pamiętać - zaczął nachylając się ku niemu. Wysunął ostrze z pochwy i wskazał charakterystyczny wzór na metalu - Widzisz te wszystkie słoje i żyłki? Powstają w wyniku skuwania ze sobą wielu warstw materiału. Jest niezwykle wytrzymały i twardy, ale receptura przepadła jeszcze w średniowieczu. Jakieś pół tysiąca lat temu. Nawet jeśli to nowoczesna podróbka, to i tak jest to niezwykle drogi prezent. I ostry, ale lepiej tego teraz nie sprawdzać - zakończył chowając sztylet i ponownie rozsiadając się na siedzisku.
    Zasępił się, gdy Yako wspomniał o kamerdynerze. Nie miał prawa go znać... chyba, że odwiedził Thorna w jego rezydencji. Służba tego typu miała wystarczająco dużo pracy na terenie posiadłości, żeby dotrzymywać towarzystwa panu podczas wypadów do miasta lub na zakupy. Lusian wzruszył ramionami, jakby chciał zrzucić z nich niewidzialny ciężar. Unikał jego spojrzenia. Mówił obojętnym tonem. Udawał greka. A może nie. Demon był czasem równie nieodgadniony, co skryty Upiorny. Źle się czuł i raczej nie miał siły grać, więc Cień założył, że usłyszał prawdę. Swoje trzy grosze dołożył Kapelusznik wspominając o rebusie. Coraz bardziej mu się to wszystko nie podobało. Już miał zacząć głośno myśleć, gdy Kitsune wspomniał, że może wskazać mu drogę do domu Ciernia. - Czekaj. To ty u niego byłeś? - zapytał z pretensją w głosie. Był już całkowicie zdezorientowany, ale nie pozostawił brunetowi czasu na odpowiedź - Czemu w takim razie, to ja dostaję prezenty, a nie ty? Czego Arystokrata może chcieć od Cienia? - wysyczał cicho ostatnie pytanie pamiętając, że to nie jego świat. Zaraz jednak znowu podniósł głos - Przecież to głupie! Nawet wspomniał, ilu podobnych do mnie miało okazję zostać skazanych... I na pewno nie pójdę tam ze sztyletem! W ogóle niczym metalowym... - prychnął niezadowolony. Chwilę patrzył w ogień w ciszy, po czym znów się spiął i ponownie wybuchnął - Najchętniej to oddałbym mu go i tyle... To wszystko brzmi jak groźba albo jakiś chory kontrakt - ścisnął nasadę nosa między palcami i westchnął ciężko. Teraz będzie musiał tam pójść z niewiadomego powodu z tym dziwnym listem w kieszeni. - Mniejsza, jedzmy.
    Ściągnął rękawiczki i schował je do kieszeni bluzy, natomiast sztylet położył obok siedziska. Z automatu wziął talerz i sztućce. Miał zamiar czegoś spróbować. Niech się demon cieszy choć z tego. Poprosił o odrobinę dobrze przyprawionego pieczystego, jednocześnie mówiąc, że pachnie i wygląda zachęcająco. Gdy już dostał swój mały kęs, włożył go do ust i pożuł chwilę, by zaraz przestać. Gwałtownie wciągnął powietrze i przymknął oczy zamierając w bezruchu.
    Wrócił do niego ciemny las, powiew zimnego powietrza na licu, trzask ognia, para buchająca z wnętrza właśnie upolowanej zwierzyny. Młody przemierzał knieję z ciężką i nieporęczną kuszą. Przed nim ojciec z dzikiem na plecach. Przyprawiając pierwsze kęsy dla swojego syna nucił starą pieśń. Gawain zawsze zbierał zioła po drodze i dodawał je do mięsa. Niedźwiedzi czosnek i macierzanka - powtórzył nazwy rozpoznając składniki.
    Już dawno nie jadł czegoś tak dobrego. Przełknął posiłek i popił piwem, po czym zaśpiewał refren. Głos drżał mu z przejęcia, a w oczach kręciły się łzy:
    Lie low, sweet Randal
    Now all you young men that do eat full well
    And they that sup right merry
    'Tis better, I entreat, to have toads for your meat
    Than to eat of the wild, wild berry.

    Gdy skończył, bez słowa nadział na widelec jeden kotlet i zaczął się nim zajadać. Wstrząśnięty do głębi i wyraźnie zmieszany nie podniósł głowy znad talerza, póki nie skończył swojej porcji. Nie spodziewał się tego. Jego maska została nagle zerwana, a on sam odsłonięty.
    _________________

     



    Zjawa Deserowa

    Godność: Michaił Skadowski
    Wiek: 59
    Rasa: Kapelusznik
    Lubi: Wódkę, kiełbasę, batony, imprezy, kobiety, ludzi.
    Nie lubi: Ciszy, samotności, wojny, ciepłej wódki..
    Wzrost / waga: 182 cm/85 kg
    Aktualny ubiór: Czarny kapelusz, czarna marynarka, kremowa koszula rozpięta pod szyją, czarne spodnie dresowe, brązowe buty z czubkami.
    Znaki szczególne: 3 paski na dresie.
    Zawód: Domorosły gorzelnik
    Pod ręką: Kapelusz, a w nim kilka butelek wody.
    Stan zdrowia: Zaleczona rana od ugryzienia w ramię.
    Dołączył: 09 Sty 2017
    Posty: 215
    Wysłany: 11 Czerwiec 2017, 19:33   

    Dobrze, że Lusian pomagał Gopnikowi nieść owe kosze. W zasadzie obaj byli poszkodowani, więc mogli się uzupełniać, a dzięki wzajemnemu wsparciu robota szła lżej i szybciej. Potem, gdy już całe jedzenie zostało dostarczone do ogrodu, Rusek usiadł obok Gawaina i patrzył, jak Yako bawi się w operatora grilla, którym zresztą był bardzo dobrym. Wiedział, jak rozstawić mięso na ruszcie, by się dosmażyło, a gdzie odstawić gotowe, by nie wystygło, jednocześnie zachowując swoją soczystość. No, no, Lucek kucharz. Zaśmiał się w duchu na tę myśl i wziął łyk piwa.
    Damasceńska stal. Brzmiało szlachetnie. Cierń podobno coś o tym mówił, jednak teraz Michaił nie był w stanie sobie zbyt wiele przypomnieć z tego wieczoru. Owszem, rozmawiali o broni, ale gdzież by Skadowski to wszysko miał pamiętać. Tak dużo się działo. A potem ta noc z Rosali... To znaczy Rosemary... Ona to jednak dzika kobieta.
    Oglądał ostrze, na którym były dziwne szaro-bure wzorki. Tak jakby słoje na drzewie. Wyglądało fascynująco, tak trochę magicznie. Heh, a to ponoć Lustrzacy potrafili magiczne sztuczki.
    - Szkoda, że teraz tego nie umieją. Fajnie ta damasejska stal wygląda. No i z tego co mówisz użyteczna oraz praktyczna. To się nasz kolega wykosztował. A czemu to tak się nazywa? - spytał szczerze, będąc kompletnym laikiem w kwestii metalurgii.
    Nie obchodziła go natomiast zbyt mocno dołączona wiadomość od Thorna. Owszem, siłą rzeczy słuchał rozmowy, jednak nie był natrętny, ani ciekawski, co akurat w jego przypadku było rzadkością. Gdy jednak Cień spytał o odwiedziny Yako u Rogatego, Gopnik wytężył słuch, oczekując odpowiedzi. Lusian u Arystokraty, no, no, ciekawie. Za to pozbycie się metalowych rzeczy w podróży do Towarisza Rogatym była słuszne, wszak ten elegancik mógł miotać magnetykami, jak tylko chciał.
    Gdy rudzielec skończył swój wywód, Kapelut wpadł na nieco szalony pomysł.
    - A może go wszyscy odwiedzimy? Ja i tak chciałem do niego wpaść, albo się jakoś inaczej spotkać, jak tylko pozałatwiam kilka byznesowych spraw u siebie, ty widzę, że też masz interes, no to co, akurat przy wódeczce się wszyściuteńko wyjaśni! - rzekł uradowany z siebie, jako iż znalazł wyjście z tej trudnej sytuacji. Gdy Lusian zaprosił do jedzenia, Keer urwał temat i również nakłonił do skosztowania mięska. - Hej, jedzmy. Smacznego, Gawain! Smacznego, Lucek! - wykrzyknął uroczyście i wziął z rusztu kiełbasę, opatulając ją dwoma kromkami chleba i polewając dużą ilością musztardy. Nie było mowy, by się tą mieszanką nie ubrudził, ale co tam. To jest przecież luźny grill, a nie jakiś bankiet dla snobów.
    Jedzonko było pyszne. Nawet to tak prymitywne, jak zmiksowane mięśnie świni we flaku, wędzone dymem i podgrzane na ogniu, w objęciach dwóch pieczonych zmielonych ziaren żyta i pszenicy i polane sosem z pomidorów. Gopnik więc zajadał nie zwracając zbytnio uwagi na innych. Zerknął jednak w pewnej chwili na Gawaina. Ten wydawał się być przejęty, nawet bardzo. Widział jednak, że te łzy, które teraz lśniły, odbijając płomienie z ogniska, nie były ze smutku, czy złości. Raczej ze szczęścia. Szczęścia i tęsknoty. Najwidoczniej jedzenie przypomniało mu stare dobre czasy.
    Gdy już śpiew Dziwnookiego ucichł, a śpiewak wziął dokładkę, Michaił stwierdził z radością:
    - Oho, chyba komuś smakowało. I to tak fest, chłopie, że aż ci wspomnienia dobre wróciły. - po czym poklepał go po plecach. - Gratuluję, Lucek. Tylko dobre, domowe jedzenie wyzwala takie emocje. I tylko wtedy, gdy ktoś tęskni za domem, albo za przeszłością. - dodał do Yako, kolejny raz pochopnie oceniając sytuację i powód wstrząśnięcia, po czym upił łyk piwa i wziął dla siebie kotlet oraz trochę sałatki, już korzystając z talerza i sztućców.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,5 sekundy. Zapytań do SQL: 5