• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kartoteka » Historie Postaci » Retrospekcje » Moja niania ma rogi!
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 28 Czerwiec 2017, 21:00   

    Przekręciła głowę, spoglądając na Ciernia, gdy ten zapowiedział, że wie już na jakim koniu dziewczynka będzie się uczyć jeździć. Miała w tym momencie w ustach łyżeczkę z lodami, przez co mogła wyglądać dość zabawnie, tak przyglądając się mężczyźnie swoimi dużymi oczami.
    - Słodycze nigdy nie mogą się zmarnować! - powiedziała dumnie i sama się zaśmiała na reakcję Gwardzisty. Lodów było naprawdę sporo i miała problem je wszystkie zjeść ale nie chciała wyjść na niegrzeczną czy niewychowaną, przez to, że nie zjadła wszystkiego. Dlatego postanowiła, że zje caaałą górę nawet jeśli będzie musiała zrobić to na siłę.
    Podziękowała grzecznie za lody i zawołała Amber, by ta weszła znów to torby. Wolała jej po mieście nie pozwalać biegać. Jeszcze ktoś ją rozdepcze, albo wpadnie pod wóz czy pod końskie kopyta, a tego Tulka by chyba nie przeżyła.
    Wyszła grzecznie za mężczyzną, spoglądając na pakunki - czy te lody się nie roztopią? Jest dość ciepło - spojrzała na niego pytająco - może wrócimy po nie jak będziemy wracać do Tancerza? -Pamiętała jak szybko topiły się lody w Świecie Ludzi. Co prawda nigdy nie mogła ich potem spróbować ponieważ były "dla gości" jednak to nie znaczyło, że nie wiedziała jak szybko musiała z nimi wracać do domu, żeby się za bardzo nie roztopiły.
    Zaskoczona spoglądała ukradkiem na istoty, które się przed nimi rozstępowały. Czy to dlatego, że Cierń jest Gwardzistą? Czy dlatego, że jest Upiornym Arystokratą? A może jego ród jest jakiś bardzo znaczący w tej krainie? Spojrzała na niego, trzymając się blisko, by przypadkiem nie zgubić się w tłumie, lub gdyby wyczaił ją gdzieś Giping, to żeby nie dał rady jej porwać z powrotem do swojej okropnej piwnicy.
    Wchodząc do antykwariatu, zauważyła, że po drugiej stronie ulicy znajduje się sklep plastyczny. Od razu się nim zainteresowała. Wiedziała jednak, że najpierw obowiązki, a potem dopiero przyjemności. Gdy już zrobią właściwe zakupy to zapyta Ciernia czy mogą tam wstąpić na chwilę.
    Rozglądała się ciekawsko po antykwariacie, jednak widząc, że sprzedawcą jest mężczyzna, od razu schowała się za Gwardzistę, wyglądając zza niego niepewnie. Widząc jednak jak brunet próbuje wygrzebać listę zaśmiała się cichutko.
    - Po...potrzebujemy kilku podręczników medycznych - powiedziała niepewnie, ale sprzedawca na pewno ją usłyszał, bo spojrzał na nią swoim nieobecnym wzrokiem. Rudowłosa przełknęła ślinę i podała mu pierwsze tytuły oraz autorów, zanim jeszcze Cierń zdążył wyciągnąć listę. Lunatyk zamyślił się i poprowadził ich za sobą, żeby podawali mu tytuły na bieżąco, uznając, że tak będzie szybciej niż miałby czytać jakieś bazgroły na kartce. Julia nie oddalała się od mundurowego nawet na krok, grzecznie podając każdy następny tytuł jaki był na liście, idąc nieświadomie w takiej samej kolejności w jakiej książki były wypisane na kartce papieru. Rogaty mógł spokojnie ją kontrolować, jednak dziewczyna zawsze podawała następnego autora i tytuł zanim ten zdążył przeczytać je z kartki.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 30 Czerwiec 2017, 12:21   

    Uśmiech nie schodził mu z ust. Nie należał do osób które kroczą przez świat z podkówką na ustach, ale też nie uśmiechał się i nie śmiał zbyt często. W pracy był poważny, miły ale stanowczy a dla podwładnych czasem i srogi. Trzeba przecież utrzymać to świeże tałatajstwo w szeregu.
    Wychodząc z lodziarni dostrzegł kilku młodych Gwardzistów. Jak poznał, że są Świeżakami? Po sztywnych jeszcze mundurach, których materiał jeszcze nie przyzwyczaił się do ciała. I po braku zdobień, złotych łańcuszków i guzików, które otrzymywali już tylko starsi.
    Na pytanie dziewczynki skierował swój wzrok na jej dwukolorowe oczy.
    - Nie, to są specjalne pudełka. Z zewnątrz mają temperaturę pokojową a w środku utrzymują chłód. Mógłbym nieść te lody cały dzień w słońcu a i tak nic im się nie stanie. - wytłumaczył cierpliwie. No tak. Przybysze zawsze zadają dużo pytań i dziwią się na każdą rzecz w Krainie Luster. Zazwyczaj Arystokrata kręcił głową z politowaniem, ale dzisiaj odłożył złośliwości na bok. Zwłaszcza, że Tulka wydawała się być miła. Dobrze mu się z nią spędzało czas.
    Antykwariat był rozległy. Gdzie nie spojrzeć, ustawione były wysokie regały z książkami. W kątach stały ustawione stosy z książek - nie wyglądały zbyt stabilnie, chwiały się na boki w dziwnym, leniwym, monotonnym tańcu.
    Lunatyk wyglądał tak, jakby nie spał od kilku nocy. Miał lekko podkrążone oczy i był nieco nieobecny, ale na ich przyjście podniósł oczy znad opasłego tomu i przywitał ich grzecznie. Miał nienaturalnie gładki, kobiecy wręcz głos a fioletowe oczy opadały długimi pasmami na ramiona. Oczy miał jasnoszare, bez zaznaczonych źrenic. A może miał źrenice ale również były szare? Wyglądał dość upiornie, ale jakby Thorn miał porównać go do jakiegoś zwierzęcia, nazwałby go Ślimakiem. Ruchy mężczyzny były powolne, co po jakimś czasie stało się irytujące ale Upiorny nie komentował.
    Tulka schowała się za niego, co zdziwiło rogatego. Bała się mężczyzn? A może ten konkretny tak na nią działał. Może jej kogoś przypominał. Arystokrata sięgnął ręką i objął ramieniem dziewczynkę, przyciągając ją do siebie. Uśmiechnął się do niej jeśli ich spojrzenia się spotkały.
    Drugą dłonią wciąż grzebał za pazuchą. Niemożliwe by zgubił kartkę, zwyczajnie schował ją głęboko.
    Gdy Mała zaczęla recytował z pamięci tytuły i autorów, zatrzymał się w miejscu a na jego twarzy wymalowało się osłupienie. Skąd ona...? Przecież tylko zerknęła na kartkę. Raptem kilka sekund.
    Mimo to wyjął spis i sprawdził książki. Wszystko się zgadzało. Recytowała je w kolejności.
    Gdy ruszyli za Lunatykiem, mężczyzna pochylił się by powiedzieć jej coś na ucho.
    - Sprytnie. Nauczyłaś się w Wieży tytułów. - powiedział z uznaniem - To ułatwia sprawę. Ale mogłaś powiedzieć, że znasz te książki, nie szukałbym kartki. - dodał - No i ciekawi mnie po co dali mi ten spis skoro nauczyli cię recytować tytuły z pamięci.
    Nie mówił tego złośliwie, zwyczajnie zwracał uwagę na to, że Przełożony niepotrzebnie dawał mu listę.
    Szedł za dziewczynką i Lunatykiem i gdy mężczyzna wyjmował jakiś tom, zabierał go od niego i układał sobie na rękach w stos, by Tulka nie musiała tego wszystkiego dźwigać. Fioletowowłosy co chwilę przyglądał się z zaciekawieniem Upiornemu, ale nic nie mówił. To odrobinę zaniepokoiło Thorna.
    Rogaty zerkał co jakiś czas na listę i sprawdzał czy wszystko się zgadza. A gdy już uzbierali wszystko co było potrzebne, Antykwariusz poprowadził ich z powrotem do lady i zabrał się za liczenie należności. Książki kosztowały sporo, ale Thorn po prostu wyjął sakiewkę i wysypał zawartość na blat. Złote monety potoczyły się w stronę Lunatyka któremu aż zaświeciły się oczy. Podziękował, spiął książki pasem i przesunął ku Upiornemu. Przez chwilę przyglądał się mu z dziwnym uśmieszkiem na ustach.
    - Jesteś podobny do swojego Dziadka. - powiedział cichym, łagodnym głosem. Uśmiech Arystokraty zniknął w oka mgnieniu. Minęła dosłownie sekunda a przy szyi Lunatyka lśniła srebrzysta klinga rapiera, gotowa by sztychem zatopić się w jego krtani.
    Thorn zmarszczył brwi i przez tą chwilę wyglądał wyjątkowo upiornie. Zęby błysnęły, gdy nimi zgrzytnął.
    - Zamilcz. - powiedział - W niczym go nie przypominam. - warknął - Zapominasz, z kim rozmawiasz. Trzymaj język za zębami, bo szybko utracisz nie tylko życie, ale i cały ten sklep.
    Lunatyk wystraszył się, ale nie groźby śmierci lecz odebrania mu dobytku. Spłoszony podziękował za pieniądze i umknął na zaplecze, wyjątkowo szybko.
    Gdy tylko zniknął, Arystokrata wsunął rapier w pochwę, chwycił książki i ruszył ku wyjściu. Przepuścił dziewczynkę w drzwiach a na jego twarzy ponownie gościł spokojny uśmiech, jakby nic się nie stało.
    - Chciałabyś wstąpić gdzieś jeszcze? - zapytał rozglądając się na boki, by zorientować się jakie sklepy ich otaczają. Gwizdnął też głośno, specyficznym dźwiękiem, wzywając Tancerza. Niezależnie jak był daleko, usłyszy ich i przybędzie. Miał doskonały słuch, potrafił też w razie potrzeby rozwiązać się z pala. Zdolna bestia.
    - Korzystając z tego, że i tak jesteśmy w mieście, chciałbym dać ci jakiś mały prezent. - powiedział bezpośrednio, nie owijając w bawełnę - Tak na początek znajomości. Powiedz, co lubisz? Biżuterię? A może coś bardziej praktycznego?
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 30 Czerwiec 2017, 19:02   

    Spojrzała na niego wielkimi oczami, ale tylko przytaknęła, że przyjęła tłumaczenie do zrozumienia. Skoro takie miały te pudełka właściwości to nie będzie się przecież z rogatym kłócić o to, czy to mądry pomysł czy nie.
    Opuściła niepewnie oczka, gdy Cierń się do niej pochylił - przepraszam - powiedziała cichutko - i ja pierwszy raz tę listę widziałam w lodziarni - dodała jeszcze, uśmiechając się niepewnie. Zdradzając tym samym swój malutki sekret. Nie powiedziała o nim wcześniej, ponieważ nie była do końca pewna czy zapamiętała wszystko dobrze. Przez lody nie miała więcej czasu na to żeby się wczytać w listę, a nie chciała popełnić jakiegoś głupiego błędu.
    Cały czas trzymała się blisko Gwardzisty. Wolała się za bardzo nie oddalać. Może to już zakrawało o paranoję, ale trudno. Lepiej dmuchać na zimne, niż potem znów siedzieć zamkniętym nie wiadomo gdzie.
    Zaskoczyła ją jednak reakcja mężczyzny, gdy ten nagle wyciągnął broń w kierunku sprzedawcy. Cofnęła się od razu i spoglądała na niego wystraszona. Wyglądał teraz naprawdę upiornie i wolała się nie zbliżać do niego. Gdy ten jednak pokazał, że mają wyjść, przytaknęła tylko głową nieznacznie. Przełknęła ślinę i przytulając do siebie torbę z Amber wyszła z sklepu. Zastanawiała się co tak zdenerwowało mężczyznę. Przecież to nic złego być podobnym do kogoś ze swojej rodziny...prawda? Nie chciała go jednak bardziej irytować, bo jeszcze by ją uderzył albo zostawił tutaj bez możliwości szybkiego powrotu do Wieży.
    Westchnęła głęboko, gdy okazało się, że Aeron się uspokoił i zapytał czy chciałaby iść jeszcze gdzieś. Bez namysłu pokazała na sklep plastyczny - możemy zajść jeszcze tam? - zapytała niepewnie i jeśli dostała pozwolenie, ruszyła we wskazanym wcześniej kierunku. Zatrzymała się jednak, słysząc o prezencie - ale...ja nic nie potrzebuję - przyznała cichutko, odwracając się do mężczyzny - wystarczy, że zapłaciłeś za książki. Ja...dostałam pieniążki, na to żeby za nie zapłacić, więc nie musiałeś w ogóle tego robić - powiedziała, opuszczając znów uszka - [color=#ffa640]dziękuję Ci za to - powiedziała i lekko się ukłoniła w geście wdzięczności. Uśmiechnęła się też miło i ruszyła znów w kierunku wybranego sklepu.
    W środku stanęła zachwycona. W tak wielkim sklepie plastycznym nigdy nie była. Od razu ruszyła między regały przeglądając co za cuda tam mają. Znalazła bardzo gruby szkicownik A4. Chciała wziąć większy, ale nie miała jak go schować. Trzymała go jednak chwilę w ręce i zastanawiała się nad nim po czym odłożyła go i zabrała tylko ten mniejszy. Spoglądała zachwycona na zestawy ołówków i kredek. Ale nie takich dla dzieci a profesjonalnych. Kupiła jednak takie standardowe. Do tego temperówkę oraz gumkę, zarówno taką zwykła, jak i taką w formie ołówka. Kupiła by porządniejsze rzeczy ale to jej wystarczyło. Nie chciała wydawać za dużo pieniążków na to wszystko.
    Podeszła do kasy, do miłej sprzedawczyni z tęczowymi włosami i podała jej wszystko. Kobieta skasowała zakupy, a widząc, siedzącego w torbie lisa, powiedziała, żeby poczekali jeszcze chwilę. Zniknęła za drzwiami, by po chwili wrócić z piszczącym pluszakiem, przedstawiającym sporą mysz oraz smakołykiem dla lisiczki. Wytłumaczyła, że to w ramach gratisu, bo prowadzi obok sklep dla zwierzaków. Tulka bardzo się ucieszyła i podziękowała grzecznie po czym ruszyła do wyjścia ze sklepu.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 2 Lipiec 2017, 03:30   

    Dopiero gdy wyszli ze sklepu gwizdnął z zachwytu, reagując w ten sposób na niesamowitą zdolność dziewczynki.
    - W Lodziarni widziałaś ją pierwszy raz? - dopytał - No no, jestem pod wrażeniem! Masz więc niesamowitą pamięć! - sięgnął dłonią i poczochrał jej czuprynę, mierzwiąc przy okazji futro na uszach - To tłumaczy dlaczego zainteresowało się tobą Stowarzyszenie. Zrzeszają tylko wyjątkowych. I już teraz wiem na czym polega twoja wyjątkowość. - uśmiechnął się do niej z zadowoleniem, jak chłopiec który właśnie odkrył jakiś pilnie strzeżony sekret.
    Nie zdziwił się, że Tulka wystraszyła się go w Antykwariacie. Może zareagował zbyt ostro, ale zwyczajnie nie znosił porównań do swojego przodka. Właściwie... już jakakolwiek wzmianka o nim doprowadzała go do szału.
    - Wiesz Lisiczko... - zaczął - Nie musisz się mnie bać. Tam w Antykwariacie... ten Lunatyk niepotrzebnie wygłosił uwagę. Ja zwyczajnie nie lubię gdy ktoś ładuje nos w moje prywatne sprawy. - powiedział wymijająco. Nie chciał drążyć tematu, Cały Świat nie musiał znać jego historii.
    Ucieszył się, że zdecydowała się jeszcze gdzieś zajść. To pozwoliło odwrócić uwagę od jego wcześniejszego rozdrażnienia. Skinął głową i poszedł w kierunku który wskazała.
    - Sklep plastyczny. Ha! A więc malujesz? - zagadnął entuzjastycznie. Dziewczynka z każdą minutą okazywała się być coraz bardziej interesująca. Thorn lubił osoby które miały wiele zainteresowań, można było z takimi rozmawiać o wszystkim. A Upiorny zwyczajnie lubił rozmawiać. Przy okazji zbierał przy tym informacje ale czy to coś złego?
    - Może nie musiałem. - powiedział - Ale chciałem. Wiesz, tak prawdę mówiąc, ten wydatek nie uszczupli moich funduszy nawet w ułamku... - wzruszył ramionami i poprawił książki które niósł teraz pod pachą. Były spięte pasem więc nie było szans by się wysypały.
    Gwizdnął jeszcze raz, dając w ten sposób znać Tancerzowi w którym kierunku ma się kierować, gdzie ich szukać. Konia jeszcze nie było widać, ale z pewnością już dreptał w ich stronę. Komenda nie nakazywała mu się spieszyć, więc mógł pozwolić sobie na spokojny chód.
    - Pieniądze które dostałaś zostaną na kieszonkowe. Kto wie, może kiedyś w przerwie od obowiązków najdzie cię ochota na lody? Będziesz mogła sama przyjść do Lodziarni, gdy akurat mnie nie będzie w pobliżu. - powiedział uśmiechając się.
    Gdy tylko weszli do sklepu, odłączył się od Małej i wszedł między półki na których poukładane były przeróżne materiały malarskie - kredki, farby, pędzle, szkicowniki i inne przybory. Ciężko było mu poruszać się z książkami pod pachą, ale jakoś zdołał uzbierać to czego szukał: gruby szkicownik A4 w ładnej, skórzanej oprawie z wyjmowanymi kartkami by nie trzeba było ich rwać, duże opakowanie kredek dla profesjonalistów (podpatrzył co wybiera Tulka i stąd wiedział, że ma dziewczynka nie używa farb), puszkę ołówków o różnej twardości, kilka gumek w tym te specjalne - chlebowe o możliwości kształtowania ich, porządną, dużą temperówkę o kilku oczkach na różne rozmiary kredek i coś, co przypominało zmiotkę z piór a służyło do wymiatania ścinków gumki po wymazywaniu czegoś z kartki (wiadomo, jak się to robi rękoma to mogą pozostać smugi a jak się dmuchnie na kartkę, to można ją niechcący opluć). Zadowolony ze znalezisk zaniósł wszystko do kasy, akurat w tym momencie gdy Tulka kładła na blat swoje skarby.
    - To wszystko razem. - powiedział do sprzedawczyni, uśmiechając się czarująco. Kobieta odpowiedziała podobnym uśmiechem i skinęła głową, a gdy przyniosła zabawkę dla Amber i dodała ją w gratisie, Thorn wyjął kolejny mieszek i sypnął obficie monetami. Tęczowowłosa przez chwilę zapierała się, że to za dużo, ale Arystokrata machnął ręką.
    - Lubię wspierać sztukę. - powiedział szczerze - Tym bardziej gdy wiem, że ową uprawiają piękne damy. - dodał z błyskiem w oku, wskazując na obie panie, a kobieta zachichotała speszona i przyjęła zapłatę.
    Wszystkie te różności zapakowała do wielkiej torby. Thorn bez wahania chwycił za pakunek, nie pozwalając Małej tachać ciężkich rzeczy. Jeśli protestowała, zwyczajnie pchnął ją ku wyjściu, śmiejąc się wesoło.
    Gdy już znaleźli się na zewnątrz, przywitał ich Tancerz swoim donośnym rżeniem i stukotem kopyt gdy niecierpliwie podreptał w miejscu. Gwardzista od razu podszedł do rumaka i przypiął pakunki do specjalnych jucznych pasków, które miał przy siodle.
    - Zanim cokolwiek powiesz, Lisiczko... - zaczął nawiązując co prezentów które jej sprawił - Robię to, bo mogę, to po pierwsze. Po drugie lubię cię, po prostu. Po trzecie, teraz gdy wiem, że masz artystyczną duszę i porządny sprzęt, będę mógł poprosić o ładny portret. - podszedł do niej i posłał jej szeroki uśmiech - To co? Rezydencja czy coś jeszcze?
    Jeśli dziewczynka chciała gdzieś jeszcze wstąpić, poszli tam. Jeśli jednak zdecydowała, że przyszedł czas na opuszczenie Miasta, chwycił ją w talii i wsadził na konia. Sam wszedł na niego zaraz potem, Tancerz opuścił łeb by jego właściciel mógł przerzucić nogę przodem. Gdy już usadzili się w siodle, Thorn ścisnął udami wierzchowca i ruszyli przed siebie.
    - Ach, taka mała uwaga... - Upiorny odwrócił się do Tulki - Chwyć mnie mocno w pasie i nie puszczaj. Mieszkam na Odwróconym Osiedlu ale... na uboczu. Nie chcę by ktoś cię zaczepił, dlatego trzymaj się mnie i nie reaguj na zaczepki, dobrze? - powiedział poważnie - Niby nie przewiduję by ktoś zawracał nam głowę, ale na wszelki wypadek... - nie dokończył. Ufał, że Tulka go grzecznie posłucha. Gdy tylko wyszli z Miasta pozwolił Tancerzowi na kłus. Koń rwał się do galopu ale z podwójnym obciążeniem, jukami i dziewczynką która nie potrafiła jeździć na grzbiecie, nie był to najlepszy pomysł.
    W drodze Thorn znowu nie odzywał się zbyt wiele, skupiał się na jeździe. Przy okazji patrolował też rewir by w razie czego interweniować. W końcu był na służbie, prawda?
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 2 Lipiec 2017, 13:13   

    Podrapała się zakłopotana po głowie słysząc komplement - nie jestem wyjątkowa, po prostu umiem dokładnie i szybko coś zapamiętać - powiedziała odwracając wzrok. Nigdy nie czuła się wyjątkowa. Była po prostu przeciętną dziewczynką, która nigdy nie rzucała się w oczy, była na uboczu i dobrze było jak było. Teraz rzucała się aż za bardzo, co średnio jej się podobało.
    Na słowa na temat wybuchu mężczyzny przytaknęła tylko głową. Wystraszyła się go, to prawda, ale nie była pewna czy nadal czuje do niego ten strach co na początku. Owszem nadal był respekt i lekka nieufność, ale już nie bała się go aż tak bardzo. Widać naprawdę nie lubił swojego dziadka. Może był złym czło...to znaczy złym Upiornym? Może robił złe rzeczy i dlatego tak na to zareagował? Nie miała pewności, ale skoro tak zareagował to postanowiła nie drążyć tematu i nie wypytywać go o to. Przynajmniej na razie. Może kiedyś weźmie się na odwagę i spróbuje jakoś go delikatnie wypytać. Teraz nie miała aż takiej śmiałości.
    - Też, ale wolę jednak kredki i ołówki, nie brudzą tak bardzo i do tego trzeba bardziej pomyśleć przy mieszaniu kolorów, bo nie można tego zrobić na palecie - powiedziała spokojnie, machając lekko ogonkiem i uśmiechając się do bruneta. Skuliła znów uszka, gdy mężczyzna ponownie zagwizdał. Słyszała to o wiele wyraźniej niż większość mieszkańców tej Krainy i nadal nie umiała się do tego przyzwyczaić. W końcu przez większość swojego życia miała normalny słuch, tak jak każdy przeciętny człowiek. Przez ostatni rok siedziała głównie w piwnicy i do tamtych dźwięków się przyzwyczaiła, jednak gdy wyszła ze swojego więzienia, do teraz miała z niektórymi dźwiękami problem.
    - Dobrze - powiedziała cichutko, gdy usłyszała, że ma potraktować pieniążki, które dostała z Wieży jako kieszonkowe. Weszła do sklepu i tylko zerkała co jakiś czas czy Gwardzista nadal się tam znajduje. Wolała żeby nagle się nie okazało, że została tam sama. Może i chciała pokazać, że da sobie sama radę, ale póki nie pozna lepiej tego świata to chyba dobrym pomysłem było mieć przewodnika, który może ją obronić przed niebezpieczeństwami Krainy.
    Zrobiła naburmuszoną minkę, gdy rogacz znów postanowił za nią płacić. Ale nic nie powiedziała. Nie chciała robić scen przy tej miłej pani. W końcu dała też coś dla Amber, która teraz niuchała noskiem za smakołykiem. - Dostaniesz później, przed chwilą jadłaś lody - skarciła ją tylko i schowała smakołyka do kieszonki, do której zwierzak nie miał dostępu.
    Zarumieniła się lekko, słysząc o pięknych damach i widząc jak Gwardzista wskazuje również na nią. Położyła nieśmiało uszka i lekko otuliła się skrzydełkami. Nic jednak nie powiedziała.
    Gdy wyszli spojrzała na niego i wysłuchała co ma do powiedzenia - dziękuję - powiedziała tylko - ja nie wiem czy moje umiejętności są na tyle duże, żebym mogła rysować portrety - dodała jeszcze cichutko - w końcu mam dopiero dwanaście lat - przyznała spuszczając wzrok.
    Już miała się ustawić, żeby Cierń mógł ją posadzić na koniu, gdy zapytał czy jeszcze by gdzieś chciała iść. Zamyśliła się na moment po czym spojrzała na niego niepewnie - a możemy iść gdzieś kupić żelki? - zapytała nieśmiało. Jeśli się zgodził podskoczyła aż uradowana i ruszyła za mężczyzną w kierunku sklepu ze słodyczami. Sklepik nie był duży więc zatrzymała go przed nim - Ty zostajesz, ja chce sama je sobie kupić - zrobiła zaciętą minkę i wkroczyła do sklepiku, gdzie posiedziała chwilę nie mogąc się zdecydować co właściwie chce kupić. W końcu kupiła sporą torbę zawierającą mieszankę każdych żelek po trochu. Wyszła zadowolona merdając ogonem, z długą glizdą w buzi. Oczywiście wyciągnęła torbę w kierunku swojego towarzysza, żeby go poczęstować jeśli chciał. Schowała pakunek do swojej torby tak, żeby Amber w nim nie stała oraz nie grzebała. Kto wie co temu liskowi może przyjść do głowy.
    Dopiero teraz dała się posadzić na konia i gdy tylko Upiorny usiadł przed nią, wtuliła się w niego od tyłu, żeby na pewno nie spaść. Oglądała widoki, trzymając między sobą, a plecami mężczyzny swoją torbę z Amber. Słysząc słowa Ciernia, spojrzała na niego. Przytaknęła grzecznie główką i przytuliła się do niego mocniej, żeby na pewno nie spaść - tam jest niebezpiecznie? - zapytała tylko cichutko, słysząc jego ostrzeżenia. Nie miała zamiaru ich jakoś podważać czy nie słuchać. W końcu była grzeczną dziewczynką. Przynajmniej przez większość czasu. Siedziała tak podskakując w siodle i starając się nie spaść. Oglądała zmieniające się widoki, a mała Amber schowała się całkiem w torbie i miauczała sobie niezadowolona, że tak nią trzęsą.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 5 Lipiec 2017, 12:17   

    Dziewczynka zdecydowała, że chce jeszcze iść po żelki. Poczekał przez wejściem, tak jak nakazała a gdy wyszła zaśmiał się głośno. Z tą dżdżownicą w buzi wyglądała uroczo. Gdy go poczęstowała, sięgnął do torby i zerkając do środka wybrał kilka sztuk. Wszystkie były czarne jak smoła.
    - Lubisz lukrecję? - zapytał rozbawiony. Podejrzewał, że Mała zaprzecza, mało które dziecko lubiło gorzki smak czarnych żelków. Włożył słodycze do ust i zaczął powoli żuć, co chwilę uśmiechając się do Tulki.
    Pozwoliła się wsadzić na Tancerza i grzecznie objęła go w pasie gdy ruszyli. Była ciepła i przyjemnie było czuć ten ucisk oplecionych rączek. Thorn lubił gdy inni wykonywali grzecznie polecenia.
    Zamyślił się gdy zadała pytanie. Nie odpowiedział od razu, przejechał obok stojących przy ścianie jednego z budynków Gwardzistów. Gdy się do nich zbliżył, Tancerz zarżał głośno i tupnął nogami w miejscu, zatrzymując się. Thorn zrobił groźną minę. Nawet mimo dziewczynki która siedziała z nim w siodle, wyglądał majestatycznie.
    - Nie wydaje mi się, żebyście mieli dziś wolne. - zwrócił uwagę poważnym głosem. Gwardziści od razu rozpoznali rogatego i w popłochu ruszyli by patrolować ulice.
    Odprowadził ich wzrokiem i ruszyli dopiero gdy tamci faktycznie zabrali się za pracę.
    Upiorny odchrząknął i odwrócił się twarzą do Tulki. Znowu się uśmiechał, ale już nie tak szeroko, nie tak pewnie.
    - Wszędzie jest niebezpiecznie, Lisiczko. - powiedział łagodnie - Kraina Luster nie jest taka cukierkowa i niewinna na jaką wygląda na pierwszy rzut oka. - dodał - Ale ale. Nie chcę cię straszyć. Teraz jesteś ze mną, więc nic ci nie grozi. Później będziesz w Wieży, tam też będziesz bezpieczna. - mrugnął do niej okiem.
    Droga trochę trwała, kołysanie w siodle działało usypiająco ale jeździec przecież nie mógł sobie pozwolić na sen. Nie gdy opiekował się małym Przybyszem. Gdyby Thorn jechał sam, prawdopodobnie puściłby rumaka w galop ale teraz, z dodatkowym obciążeniem które dość niewprawnie siedziało w siodle, Tancerz musiał poprzestać maksymalnie na kłusie. Rwał się do biegu, ale Arystokrata przytrzymywał go. To on rządził.
    Odwrócone osiedle mogło wywołać u dziewczynki zdziwienie bo było... dosłownie odwrócone. Koń wspiął się na wielkie schody które poprowadziły ich między budynki. Dla Thorna przejście w odwrócony chód było czymś naturalnym, zwłaszcza, że wbrew pozorom włosy nie zwisały ku dołowi. Osiedle miało własną grawitację więc chodziło się po nim normalnie.
    Tancerz czując, że są już blisko domu zaczął tańczyć i narowić się, ale Upiorny radził sobie z uspokajaniem go i prowadził pewnie między uliczkami. Mieszkańcy przyglądali się im zaciekawieni. Kapelusznicy uśmiechali się szeroko, kilku chciało podejść do Tulki ale groźny wzrok tak dobrze im znanego sąsiada skutecznie ich odstraszał.
    Gdy dotarli na miejsce ich oczom ukazała się rezydencja z ciemnego kamienia, z wysokim żywopłotem po bokach, odgradzającym ogród i tereny posesji a znajdujące się za zameczkiem. Całość wyglądała dość ponuro ale miała swój urok.
    Thorn ścisnął uda a Tancerz ruszył na bok, kierując się wprost na ścianę żywopłotu. Kilka kroków przez końską głową roślina rozstąpiła się, otwierając w ten sposób wrota do ogrodu.
    Sam ogród był piękny. Gdzie nie spojrzeć - kwiaty we wszystkich kolorach tęczy, krzewy o fantazyjnych wzorach, drzewa najrzadszych gatunków.
    Koń wolnym krokiem od razu skierował się ku niewielkiej stajni, skąd dochodziło rżenie jeszcze kilku innych które najprawdopodobniej poczuły zapach nadjeżdżającego Pana.
    Sprzed kopyt umykały dzikie zające i kuropatwy, śpiewające ptaki nie przerywały jednak wesołego trelu.
    Arystokrata rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jednej osoby - Bianki. Po dłuższej chwili dojrzał wreszcie dziewczynę. W wysuniętym kącie ogrodu, w miejscu gdzie łączył się naturalnie z lasem. Poznał ją po złocistym migotaniu sypiących się z jej zielonych włosów magicznych liści. A działo się tak, gdy była szczęśliwa albo gdy używała swoich mocy. Była zawsze blisko natury, pomagała zwierzętom, troszczyła się o rośliny... Thorn uśmiechnął się. Była Dzieckiem Lasu ale czy gdyby Las wiedział, że w istocie była drapieżnikiem, to przyjąłby ją tak łatwo w swe objęcia? A może właśnie dlatego ją pokochał, bo mimo instynktów nie krzywdziła nawet najmniejszej istoty.
    Tancerz zatrzymał się przed stajnią a Thorn zeskoczył z niego i podał Małej rękę, by bezpiecznie zeszła.
    - Jesteśmy w moim domu. - powiedział uśmiechając się promiennie, tu czuł się bezpiecznie - Chciałabyś odpocząć? - zapytał kontrolnie - Jeśli nie, to od razu chwilkę się pouczymy a później zabiorę cię do rezydencji, pokażę wnętrze i pokój, odświeżysz się i zjemy kolację. Co ty na to? - otworzył drzwi i wpuścił Tancerza do środka. Koń podskakując wpadł do środka i zaczął - dosłownie - panoszyć się do całym wnętrzu. Rżał jak dziki, skakał i obwąchiwał inne boksy. Sprawdzał każdy kąt. Klacze stojące w swoich 'pokojach' podskakiwały, niektóre z radości, inne chciały odstraszyć narowistego ogiera. Widać było, że to Tancerz jest panem tego Haremu, ale nie wszystkie konie były uległe.
    W kącie stała młoda klaczka, najmłodsza z całego towarzystwa. Wychyliła ciekawie głowę i spojrzała najpierw na szarego rumaka, potem na Thorna i w końcu na Tulkę, bo i ją Upiorny wpuścił do środka. To właśnie na lisiej dziewczynce kobyłka dłużej zatrzymała wzrok.
    Arystokrata uspokoił Tancerza głośnym, karcącym gwizdem. Koń pozwolił się rozkulbaczyć, zdjąć juki i wyczyścić się, przynajmniej z wierzchu. To Bianka dbała o czystość koni i zawsze obrażała się gdy Thorn ją wyręczał. Dlatego Upiorny tylko przeczesał go, po czym poprowadził do odosobnionego boksu. Rumak zajął się piciem.
    Rogaty ustawił zakupy przy wyjściu by o nich nie zapomnieć i podszedł do dziewczynki, zdejmując furażerkę. Przeczesał dłonią włosy.
    - Zdaje mi się, że ktoś jest tobą wyjątkowo zainteresowany. - wskazał ruchem głowy boks z młodziutką klaczką - Podejdź do niej. Nie bój się, jest łagodna.
    Pchnął Tulkę delikatnie w przód gdy zbliżyła się do konia. Klacz cały czas patrzyła na Małą, chrapy poruszały się gdy łapała jej zapach.
    - Jak ci się podoba? - zapytał mężczyzna po chwili, podszedł do dziewczynki i podał jej jabłko - Rzuć jej, nie podawaj. Moje konie nie jedzą bezpośrednio z ręki.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 5 Lipiec 2017, 14:24   

    Przekręciła głowę, słysząc pytanie Arystokraty - Lukrecję? - powtórzyła po nim - nie wiem...nigdy nie próbowała, a też nigdy nie widziałam takiego wyboru żelków, to wzięłam po troszku każdego rodzaju...żebym potem miała co sobie skubać przy książkach - uśmiechnęła się miło do mężczyzny.
    Siedziała grzecznie w siodle, nie próbując się wychylać ani wiercić. Nie wiedziała jak się ułożyć, ale nie marudziła przez to. Skoro miała się dziś uczyć jeździć to pewnie dowie się jak powinna siedzieć, jak się zachować na i przy koniu. Była kiedyś w stadninie, bo rodzice pojechali do jakiegoś znajomego i ją wzięli ze sobą, ale poza wejściem do boksu i pogłaskaniem kilku koników, nie pozwolono jej na nic więcej. Bo ważniejsze było, żeby siedziała z nimi i słuchała nudnych opowieści dorosłych niż się czegoś ciekawego nauczyła. A dziewczyna, która zajmowała się końmi była bardzo miła i chciała wziąć ją chociażby na lonżę, żeby zobaczyła jak to jest siedzieć na takim zwierzaku.
    Zerknęła niepewnie na Gwardzistów, gdy się przy nich zatrzymali. Tym razem nie zauważyła miny rogacza, ale domyśliła się, że musiał na nich jakoś specyficznie spojrzeć bo Ci uciekli od razu do pracy. Zaśmiała się cichutko widząc to. Może nie powinna, ale było to dość zabawne, widzieć coś takiego. Ale w końcu Cierń był Dowódcą, to musieli go słuchać. Cóż...mieli pecha, że akurat tędy jechali, bo tak pewnie jeszcze by długo się lenili i stali, udając tylko, że coś robią i rozmawiając sobie w najlepsze. Może nawet podrywając jakieś panienki.
    Przeniosła wzrok na Upiornego, gdy ten się do niej odezwał. Przytaknęła mu tylko głową, że rozumie, a uśmiech zniknął z jej twarzy. Oparła się policzkiem o proste plecy mężczyzny i przymknęła oczy. Zaczynała się przyzwyczajać do ruchów Tancerza i powoli przysypiała.
    Ocknęła się dopiero, gdy poczuła, że zaczynają jechać jakby do góry nogami. Co prawda jej włosy nie zwisały, ale poczuła tę zmianę. Otworzyła szeroko oczy i rozejrzała się. Cała się spięła rozpoznając to miejsce. To przecież stąd uciekła. To tu była przetrzymywana. Przełknęła głośniej ślinę i przytuliła się mocniej do Upiornego, drżąc ze strachu. Nie wiedziała, że jej oprawcy już tutaj nie ma. Ale samo miejsce wywoływało u niej strach. Wystraszyła się, że Cierń wiezie ją do niego. Że tak naprawdę nie jest taki miły, że może dostanie jakąś nagrodę za nią. Śledziła więc uważnie trasę, którą jechali i gdy zauważyła, że mijają wszystkie drogi, które prowadzą do domu jej porywacza lekko się rozluźniła. Nie zwróciła nawet uwagi na Kapeluszników, którzy chcieli ją zaczepiać. Była zbyt skupiona na swoim strachu.
    Zapomniała jedna o nim szybko gdy zobaczyła rozstępujący się żywopłot, a za nim piękny ogród i biegające po nim zwierzątka - oja - powiedziała zachwycona. Amber czując zapach lasu i innych zwierząt zaczęła się wiercić w torbie, dając tym samym do zrozumienia, że ona ma wszystko gdzieś i chce sobie pobiegać.
    Rozglądała się zachwycona i sama szybko zeskoczyła z konia. Skrzywiła się lekko gdy upadła na jeszcze trochę obolałą kostkę, ale nie przejmowała się bólem. Jej ogonem merdał na boki, okręciła się kilka razy wokół własnej osi i wypuściła niecierpliwego futrzaka. Amber od razu zaczęła węszyć i biegać jak szalona po całym ogrodzie. Szczeknęła też zaskoczona, gdy nagle natknęła się na Biankę. Nie zrobiła tego jednak agresywnie. Raczej szukała zaczepki, a czuła, że kobieta nie jest zła. Co jakiś czas znikała też do norek, które były naokoło.
    - Uczyć się! - powiedziała radośnie, nie przestając się rozglądać po ogrodzie.
    Tulcia, gdy tylko Tancerz się oddalił rozprostowała swoje białe skrzydła i zamachała nimi kilka razy. Było tu tak pięknie. Poszła za mężczyzną do stajni, przy wejściu zostawiając swoją torbę, żeby jej nie przeszkadzała. Weszła ostrożnie, zaglądając z ciekawością do każdego boksu.
    Jej uwagę zwróciła biała klacz, która chyba się jej cały czas przyglądała. Nie podchodziła jednak za blisko. Nie znała tych koni, a nie wiedziała jak zareagują, gdy wyczują, że do stajni wchodzi coś dziwnego. Pamiętała jak Tancerz stanął dęba na jej widok, prawie zrzucając swojego jeźdźca z grzbietu.
    Spojrzała na Ciernia, gdy ten zachęcił ją, by podeszła do klaczy. Zrobiła to ostrożnie i przyjrzała się jej. Była prześliczna. Cała biała, z ciemnymi uszami oraz ciemnymi plamami po bakach głowy oraz na szczycie czoła. Najśmieszniejsze jednak były uszy, wygięte do siebie.
    Wyciągnęła dłoń, by zwierze mogło ją powąchać po czym pogłaskała ją po nosie - ale mięciutka! - powiedziała uradowana i zamerdała ogonkiem. Spojrzała na rogatego, gdy ten podał jej jabłko i kazał rzucić klaczy. Spojrzała na owoc, a następnie na konia, który wydawał się ją pospieszać, że ma już je rzucić. Julia przyłożyła jabłko do ust, udając, że chce je zjeść, cały czas obserwując reakcją białej klaczy. Ta na przemian stawiała i kładła po sobie uszy i pogrzebała kilka razy kopytem w ściółce. Tulka zaśmiała się i w końcu wrzuciła jej owoc do boksu - smacznego - powiedziała i zaglądała jak ta zajada się smakołykiem.
    Nie zdążyła się jednak odsunąć, gdy klacz podniosła łeb i pchnęła ją na mężczyznę za nią. Lisiczki to jednak nie zraziło. Widać wiedziała, że zwierzęta też mają swoje humorki. Podeszła do niej i pogładziła ją po łbie, podrapała lekko po czym delikatnie pogłaskała po uszkach - ale ma śmieszne uszy! - stwierdziła po czym pochyliła się i dmuchnęła jej delikatnie w chrapki. Ta zwinęła je w rurki i śmiesznie prychnęła. Postawiła uszy i pokiwała trochę głową i uszczypnęła wargami dziewczynkę w lisie ucho. Tulka cofnęła je zaskoczona, ale klacz tylko zarżała jakby się śmiała z tego. Tulka zrobiła naburmuszoną minkę - jak to wredne coś się nazywa? - zapytała Ciernia poważnym tonem, ale po chwili znów wróciła do drapania klaczy po czole oraz gładzeniu jej po szyi na tyle na ile mała dziewczynka mogła sięgnąć.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 5 Lipiec 2017, 18:39   

    Ucieszył się, że dziewczynka wybrała naukę. Miała prawo być zmęczona, w czasie jazdy tak słodko oparła głowę o jego plecy... Mężczyzna uśmiechnął się i wyciągnął rękę w górę w geście zwycięstwa. Znali się raptem parę godzin a już tak polubił dziewczynkę, że miał nadzieję na spędzenie razem jak najlepszego czasu. Aż szkoda, że Mała będzie musiała jutro wracać do Wieży.
    Obserwował jak Tulka zaznajamia się z klaczą. Kobyłka była dość niesforna ale nie agresywna, jak Tancerz. Była młodziutka i jej trening na razie opierał się na zwykłym ujeżdżaniu. Thorn jeszcze nie uczył jej zdolności bojowych i zastanawiał się czy w ogóle to robić. Miał już Tancerza. Owszem trzeba było wyszkolić jakiegoś konia na ewentualne zastępstwo ale przecież nad Krainą Luster nie wisiało na razie widmo wojny. Jeszcze był czas.
    Oparł się o ścianę i patrzył na dziewczynkę, uśmiechając się czule. Przyłapał się na tym, że zaczął myśleć o niej jak o młodszej siostrze. Nie miał rodzeństwa, zawsze traktowany był jak wyrzutek, kłopot którym trzeba było się zająć, coś z nim zrobić. A to uczucie, że miał się kimś teraz zająć okazało się być wyjątkowo przyjemne. Gdy dowiedział się, że będzie niańczył kogoś ze Stowarzyszenia, nie uśmiechało mu się to bo był przekonany, że nie nadaje się do tej roli. A ta mała, lisia istotka skradła jego uwagę do tego stopnia, że teraz przyglądał jej się ze spokojem i uśmiechem na twarzy.
    Jej komentarze tylko pogłębiały ciepło które rozlewało się w jego sercu. Była słodka, zachowywała się bardzo grzecznie ale obserwowanie jej spontanicznych odruchów sprawiało mu przyjemność. Chichotał co chwilę na zachowanie klaczy, miał do niej zaufanie mimo iż była dość niesforna.
    Gdy pchnęła Tulkę na niego, złapał ją w objęcia i przytrzymał, śmiejąc się. Znowu poczuł jej ciepło, delikatną, dziecięcą jeszcze skórę i energię dziecka. Pomógł jej utrzymać się na nogach po czym ją puścił, bo nie chciał się narzucać z dotykiem.
    Koń polubił Lisiczkę. Rżał wesoło i podszczypywał ją, zachęcając do psot. Thorn miał wrażenie, że obie się dogadają. Co prawda nie znał jeszcze zbyt dobrze Tulki, nie wiedział jaki ma charakter ale energia klaczy była podobna i równie zadziorna co skrzydlatej.
    - Podoba ci się? - zapytał ponownie - Nazywa się Alba. I jest twoja, Siostrzyczko. - powiedział i pogłaskał dziewczynkę czule po głowie. Zaraz jednak cofnął rękę i speszony zdał sobie sprawę co właśnie powiedział, jak się do niej zwrócił.
    Cofnął się o krok dając jej więcej przestrzeni, nie chciał jej osaczyć. Odwrócił wzrok i chrząknął zakłopotany.
    - Przepraszam. - powiedział poważnie - Zagalopowałem się. Nie powinienem. - poluźnił kołnierzyk czarnej koszuli i zdjął wierzchnią marynarkę, zostając tylko w niej i w spodniach od munduru oraz oficerkach. Już dzisiaj wystarczająco nachodził się w pełnym mundurze.
    Ramiona miał szerokie bo ogólnie był barczysty. Ciągły trening w Koszarach i w domu utrzymywał dobrą kondycję i wygląd Gwardzisty.
    Rogaty uśmiechnął się krzywo, nie bardzo wiedział jak się zachować bo pozwolił sobie na zbyt wiele. Podszedł do boksu i otworzył go, wypuszczając Albę. Klacz od razu wyskoczyła przed siebie i prawie weszła Tulce na głowę. Nie chciała jej stratować, jedynie była tak spragniona kontaktu, że szukała pretekstu do psot. Polubiła dziewczynkę, gdyby przeliczyć lata końskie na ludzkie byłaby nastolatką.
    Thorn otworzył drzwi pozwalając by zarówno koń jak i skrzydlata wyszli na padok. Sam wziął ze stojaka siodło z jasnej skóry i wszelki sprzęt. Toczek pewnie będzie dla małej dziewczynki za duży, ale najwyżej się go porządnie przypnie. Ochraniacze pamiętały jeszcze dzieciństwo Upiornego ale zaskakująco dobrze się trzymały. Były z dobrych materiałów.
    - Umiesz sama wsiąść czy zaczynamy od podstaw? - zapytał od razu bo chciał by zapomniała o jego śmiałości. Podszedł do klaczy i zaczął zakładać jej siodło. Alba o dziwo nie protestowała, polubiła naukę i siodło kojarzyło jej się z jazdą i zabawą. Nieco większy problem był z uzdą ale Thorn miał specjalne - kantary czyli takie bez wędzidła dzięki czemu konie nie musiały męczyć się z prętem w ustach. Uczył je prowadzenia bez tego ustrojstwa, tak było według niego wygodniej dla samego zwierzęcia.
    Do kantaru dopiął długą linę bo na początku będzie musiał poprowadzić Albę z Tulka na grzbiecie.
    Gdy już przygotował konia, poklepał go po boku i wyciągnął rękę w stronę Małej.
    - No to 'hop'. - uśmiechnął się do niej i podał sprzęt. Uczucie nie zniknęło, opieka nad nią sprawiała mu satysfakcję.
    Czy to tak czuli się ojcowie uczący czegoś swoje dzieci? A może tak czuli się starsi bracia dzielący się wiedzą z młodszym rodzeństwem?

    Bianka spojrzała w dół gdy Amber podbiegła. Zaśmiała się wesoło i klasnęła w dłonie a magiczne liście sypnęły na boki, gdy odwróciła się ku lisicy.
    - Cześć Ślicznotko! - kobieta ukucnęła i wyciągnęła dłoń ku zwierzakowi - Skąd się tu wzięłaś? Chcesz się pobawić?
    Bianka podniosła na chwilę głowę i rozejrzała się po ogrodzie. Wciągnęła powietrze w poszukiwaniu znajomego zapachu. Gdy go uchwyciła, rozpromieniła się jeszcze bardziej, jej żółte oczy błysnęły.
    - Pan wrócił! - pisnęła z zachwytem - I przyprowadził gościa!
    Z pobliskiego drzewa zerwała się chmara wróbli. Poleciały w stronę rezydencji i przysiadły na parapecie otwartego okna. Zaczęły ćwierkać tak głośno, jakby chciały kogoś przywołać.
    Po chwili w oknie pojawiła się wysoka, szczupła sylwetka i z mroku wychylił się na światło dzienne mężczyzna o szkarłatnych włosach i poważnej, pociągłej twarzy.
    - Rozumiem. Dziękuję. - powiedział Alden, zwracając się do wróbli, odwrócił twarz i skierował się do wnętrza pomieszczenia - Caius! Pan wrócił! Szykuj posiłek. Dla dwóch osób. Mamy gościa.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 5 Lipiec 2017, 20:17   

    Julia bardzo się cieszyła, widząc piękną klacz. Wydawała się młoda i dość skora do zabawy. Chociaż...czy z koniem w ogóle da się bawić? A jeśli tak to w jaki sposób? Bo przecież nie jak z psem, kotem czy nawet lisem.
    Słysząc jak się nazywa przytaknęła głową i uśmiechnęła się. Jednak następne słowa trochę zbiły ją z tropu. Odwróciła się i spojrzała zaskoczona na mężczyznę. Czy on ją właśnie nazwał...siostrzyczką. Patrzyła na niego bez słowa, z szeroko otwartymi oczami. Gdy ten się odsunął wyglądał na zakłopotanego. Dopiero wtedy dziewczynka zorientowała się, że powiedział coś więcej niż tylko to.
    - Na-naprawdę jest moja? - zapytała z niedowierzaniem po chwili jednak uśmiechnęła się radośnie i przytuliła Ciernia mocno - jest śliczna. Dziękuję Braciszku - powiedziała radośnie i merdała przy tym mocno swoim rudym, puchatym ogonkiem. Szybko jednak się odsunęła - mogę Cię tak nazywać? - zapytała niepewnie, spuszczając wzrok.
    Szybko jednak go podniosła, gdy brunet otworzył boks, a Alba podeszła do niej i trąciła ją swoim wielki łbem. Dziewczynka zaśmiała się i przytuliła konia - jesteś cieplutka - powiedziała po czym przyjrzała się jej jeszcze raz. Dopiero teraz zauważyła, że jedno oko klaczy jest błękitne, a drugie czerwone. Nie wiedziała, że w ogóle tak się da. Ale to pewnie przez tę magiczną krainę.
    Alba znów skubnęła ją w ucho, na co Julia zaśmiała się i wybiegła ze stajni, a biała klacz za nią. Nie tratowała jej jedna. Co jakiś czas tylko popychała ją łbem lub uciekała, gdy dziewczynka chciała ją pogłaskać. Po chwila łapała też ją za włosy i lekko ciągnęła. Śmiech Tulki rozbrzmiewał po całym ogrodzie. Klacz brykała we wszystko strony. Julia unikała jej niebezpiecznych kopyt, ale sama też biegała radośnie. Czasami podskakiwała kawałek i udawało jej się przelecieć kilka metrów, ale nie umiała się jeszcze tak naprawdę zbić. Początkowo Alba troszkę się płoszyła, bo skrzydła jednak szeleściły, jednak szybko przestała się tym przejmować, przekonując się, że to nie jest żadne niebezpieczeństwo.
    Klacz uspokoiła się dopiero gdy Upiorny podszedł do niej z siodłem. Dała sobie założyć cały sprzęt. Stała grzecznie i nie uciekała nigdzie. Ruda dziewczynka podeszła do nich i przyglądała się całemu procesowi, chcąc jak najwięcej zapamiętać. Pokręciła głową na jego pytanie - mo..mogę spróbować ale raczej będziemy musieli zacząć od podstaw - powiedziała przyciskając do siebie swoje skrzydełka. Przyjęła od niego ochraniacze i toczek i zaczęła je zakładać, nie opierała się jednak jeśli brunet postanowił jej w tym pomóc. Nie mogła bowiem wiedzieć jak powinno się to wszystko zakładać. Nie mogła się jednak doczekać aż zacznie się uczyć jeździć na Albie. Po podekscytowanie aż było widać, że aż paliła się do nauki. Prawie podskakiwała w miejscu, cały czas zerkając na piękną klacz przed sobą. Alba też była już niecierpliwa. Dreptała w miejscu i prychała jakby pospieszając ich, żeby jednak szybciej zakładali te dziwne rzeczy. Chciała już się dalej bawić i trochę sobie pobiegać, ale przecież jak tu biegać jak trzeba czekać, aż to dziwne coś się ubierze. Po chwili jednak podeszła do dziewczynki i zaczęła ją obwąchiwać. A dokładniej mówiąc, ochraniacze, które ta miała na sobie.

    W międzyczasie Amber powąchała dłoń Bianki i polizała ją. Po chwili zaczęła łapać złote liście, które spadały jej z włosów. Pociągnęła ją lekko za ubranie i zaczęła biegać wokół niej, poszczekując wesoło i zachęcając kobietę do wspólnej zabawy.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 5 Lipiec 2017, 23:38   

    To w jaki sposób się do niego zwróciła i jak do niego przylgnęła w uścisku, rozczuliło mężczyznę. Oczywiście gdyby ktoś go zapytał dlaczego zabłysły mu oczy, wytłumaczyłby, że to alergia, że wcale nie zachciało mu się zapłakać. A czemu? Nieczęsto miał okazję okazać uczucia a jeszcze rzadziej ktoś jemu okazywał uczucia.
    Pochylił się i uniósł dziewczynkę przytulając ją mocno. Zaśmiał się szczerze i okręcił z nią w ramionach. Tak naprawdę był bardzo ciepłym Upiornym, lubił okazywać uczucia tym co na nie zasłużyli. A trzeba było przyznać, że ta mała ruda lisia kita skradła mu serce swoją niewinnością, grzecznością i czystymi intencjami. Była urocza i szczera.
    Śmiejąc się głośno kręcił się w kółko razem z nią. Gdy ją w końcu postawił, pocałował ją w czubek głowy dopełniając tym samym obrazek. Jeśli chciała zawsze mogła go skarcić.
    - Oczywiście, że możesz, będzie mi bardzo miło. - powiedział i mrugnął jednym okiem.
    Wyprowadzanie Alby i siodłanie jej nie trwało długo. Klacz była grzeczna, oczywiście trochę brykała ale to przecież nic złego. Była młodziutka, młodość miała swoje prawa.
    Pomógł ubrać sprzęt Tulce. Najpierw zawiązał jej na kolanach i na łokciach skórzane ochraniacze. Pachniały igliwiem zupełnie jakby ktoś namoczył je w wodzie z igłami jodłowymi albo nasmarował je żywicą. Zapach był ładny... tak za młodu pachniały wszystkie ubrania Thorna. Dopiero potem zmienił perfumy wybierając cięższe, bardziej eleganckie nuty.
    Po ochraniaczach nałożył na dziewczynkę kamizelę i zasznurował ją ciasno. Sprawdził przyleganie do ciała wsuwając dłoń między materiał a jej ciało. Uśmiechnął się zadowolony z efektu.
    - Pasuje jak ulał. Czy nic cię nie ciśnie? - dopytał. Na końcu zabrał się na zapinanie toczka, dopasował go do szyi Małej. Był trochę za duży ale chwilowo to musiało wystarczyć.
    Gdy już była gotowa wskazał jej klacz.
    - Nogę wsuwasz tutaj. Rękoma chwytasz za łęk, jedną za przedni, drugą za tylny, o tutaj. - poklepał wystające części siodła - Następnie wybijasz się z nogi stojącej na ziemi zapierając się w strzemieniu i przekładając nogę przez tylny łęk siadasz. Polecam robić to powoli by koń nie poczuł mocnego tąpnięcia na kręgosłup. - podszedł do Alby i wsunął jedną nogę w strzemię - Patrz.
    Zrobił dokładnie to o czym mówił, powoli by Mała mogła dokładnie się przyjrzeć każdemu ruchowi. Silne ręce podciągnęły się w górę i po chwili siedział już w siodle.
    Alba zaprotestowała. Nie chodziło o ciężar, Thorn już przecież jej dosiadał. Najwidoczniej klaczy chciało się innego jeźdźca.
    Upiorny zaśmiał się, poklepał kobyłkę i zszedł tłumacząc najpierw jak to zrobić. Tulka załapie to w mig a jak nie to powtórzą wchodzenie i schodzenie kilka razy.
    Gdy jej się udało pochwalił ją po czym chwycił za lonżę i pociągnął konia by ruszył wolnym krokiem. Cmoknął na niego zachęcając do spaceru. Alba chyba wyczuła że nie czas na brykanie bo grzecznie ruszyła przed siebie, przyzwyczajając się do ciężaru Tulki.
    - Koń musi się nauczyć jeźdźca tak samo jak jeździec musi nauczyć się konia. - wytłumaczył Upiorny - Alba jest ujeżdżona ale nie ma takiej wprawy jak Tancerz. Dotąd układała go Bianka, moja... - zastanowił się jakiego słowa użyć - Przyjaciółka. Ma podejście do zwierząt. - uśmiechnął się - Alba zna jej ciężar, mój też chociaż nigdy na niej nie jeździłem, jedynie wsiadałem by zapoznała się z moją wagą. Ale teraz gdy ma nową panią, będzie musiała nauczyć się ciebie.
    Klacz jakby na potwierdzenie tego, że była w dobrym humorze zarżała i rzuciła łbem. Thorn zaśmiał się ale nie zwolnił kroku.
    Następnym czego nauczył Tulkę było anglezowanie. Nie było to trudne, ale wymagało zgrania z koniem. Po chwili nauki, gdy dziewczynka złapała o co chodzi Gwardzista przeszedł w trucht a koń za nim w wolny kłus. Skrzydlata musiała się przyzwyczaić do prawidłowego trzymania się w siodle.
    Arystokrata po dość długim biegu nie wydawał się być zmęczony, ale w istocie był. Nie dyszał, ale wysiłek jednak robił swoje, na czole pojawiły się perełki potu. Zatrzymał się i otarł czoło rękawem.
    Nadszedł czas na prostą, wstępną naukę powodowania koniem. Dziewczynka musiała nauczyć się jak kierować, prowadzić rumaka. Alba była chyba zadowolona ze wspólnej nauki bo zachowywała się wyjątkowo grzecznie.
    Thorn machnął ręką w dziwny sposób i gwizdnął głośno a chwilę później ze stajni wybiegł Tancerz. Jak wydostał się z boksu? Tulka jeszcze o tym nie wiedziała, ale Gwardzista potrafił mocą otworzyć skobel.
    Ogier podbiegł do swojego pana i zarżał głośno. Grzebnął kopytem i wyprężył dumnie pierś, jakby popisywał się przed młodziutką klaczką.
    - Dobra, dobra. Już nie pręż się tak bo się zasapiesz. - zaśmiał się Upiorny kręcąc głową na boki. Podszedł do rumaka i zgrabnie wskoczył na jego grzbiet usadawiając się na nim bez siodła. W jednej dłoni trzymał nadal lonżę.
    - Od początku nauczę cię sterowania nogami. - powiedział do Tulki - Bo bardzo często zdarza się, że ręce w trakcie jazdy są nam potrzebne do czegoś innego. Żeby więc się nie ograniczać, użyjemy ud. - i zaczął tłumaczyć cierpliwie jak ściskać nogami boki konia - Alba jest nauczona czytać z takich ruchów, powinna więc bez problemu odczytać przekaz. Oczywiście o ile dobrze go wykonasz. - pociągnął za sznur i ścisnął Tancerza by ten ruszył do przodu.
    Niby trzymał klacz na uwięzi ale wydawał polecenia Tulce, objaśniał ułożenie nóg i wydawał polecenia gdy chciał by zmusiła klacz do skręcenia. Ta nauka trwała już trochę dłużej.
    Słońce chyliło się już ku zachodowi gdy zarządził koniec na dzisiaj.
    - Alba zawsze będzie czekała na ciebie w mojej stajni. Będziesz mogła w wolnej chwili zajrzeć do nas. Pouczymy się a kiedyś wybierzemy wspólnie na przejażdżkę już bez liny. - zeskoczył z Tancerza i odetchnął. Ogier zadrobił w miejscu, niezadowolony z tego, że nie pozwolono mu iść w galop. Należał do szybkich, narwanych rumaków bojowych kochających szum wiatru w uszach.
    Thorn ubezpieczał Tulkę gdy schodziła chociaż nie było to już konieczne bo Mała załapała nauki w mig. Był pod wrażeniem, że tak szybko się uczyła dlatego pochwalił ją, czochrając jej rude włosy.
    - A teraz pokażę ci coś ciekawego. - powiedział i zwrócił twarz w stronę koni. Cmoknął i cicho gwizdnął przez zęby. Gama gwizdów jakie potrafił wydać była naprawdę duża, kwestia praktyki jeździeckiej.
    Zarówno Tancerz jak i Alba stanęli prosto, zbliżyli się do siebie tak jakby chcieli utrzymać szereg. Thorn pstryknął palcami chcąc skupić ich uwagę na sobie po czym wykonał dworski ukłon.
    - Dobranoc. - powiedział uroczyście. Na to konie w idealnej synchronizacji pochyliły łby i wyciągając jedną nogę ku przodowi wykonały piękny, koński ukłon. Pozostały chwilę w tej pozycji a gdy Upiorny wyprostował się i cmoknął, podskoczyły i zarżały zadowolone ze sztuczki i tego jak ładnie im wyszła.
    Thorn odwrócił się do Tulki z szerokim uśmiechem na twarzy.
    - Możemy iść do rezydencji. - powiedział - Bianka zajmie się Albą i Tancerzem i dołączy do nas później. Przyniesie też twoją Amber bo z pewnością się spotkały. - położył dłoń na ramieniu dziewczynki i poprowadził ją do budynku.
    Gdy weszli do ich nosów dotarł zapach kolacji, pieczonego mięsa. Thorn uśmiechnął się pod nosem i powstrzymał napływającą ślinę. Był już głodny. Ale najpierw poprowadził skrzydlatą na piętro i wskazał jej pokój, objaśniając że dodatkowe drzwi wewnątrz prowadzą do łazienki.
    - Możesz się odświeżyć, ręczniki są już zapewne przygotowane. - powiedział - Ja zrobię to samo ale w swoim pokoju i będę czekał na dole, w stóp schodów.
    Zostawił ją samą ufając, że sobie poradzi.
    Gdy szedł do swoich kwater zatrzymał go Alden, kłaniając się lekko. Thorn posłał mu miły uśmiech i już miał go wyminąć gdy czerwonowłosy położył mu rękę na ramieniu.
    - Przyprowadziłeś dziewczynkę? - zapytał wprost. Nic nie umknęło bystrym oczom Służby Rezydencji Vaele. Gwardzista uśmiechnął się wydając cichy pomruk ale nic nie odpowiedział. Stali tak przez chwilę w milczeniu po czym Alden zdjął dłoń i uśmiechnął się tajemniczo, jak kot z Cheshire.
    - Mam nadzieję, że nie będzie grymasić przy stole. - powiedział cicho - Caius nie lubi gdy ktoś narzeka na jego kuchnię.
    - Nie. Jest grzeczna i dobrze wychowana. - powiedział rogaty spokojnym głosem i przeczesał włosy - Jest wyjątkowa.
    - Te mury już dawno nie gościły dziecka. - głos Aldena podszyty był nostalgią ale nie pobrzmiewała w nich żadna pretensja czy złośliwość.
    - Masz rację. - westchnął Upiorny - Postarajmy się by to dziecko zapamiętało pobyt tutaj jako mile spędzony czas. Nie tak, jak zapamiętałem to ja.
    Mężczyźni rozeszli się w milczeniu, Alden zszedł na dół a Thorn do pokoju.
    Umył się dość szybko, w zimnej wodzie. Ubrał czystą czarną koszulę z ładnym srebrnym wzorem wyszytym na plecach, czarne spodnie i eleganckie buty. Zadbał o schludny ubiór, uczesał włosy i spryskał się perfumami. W końcu będzie spożywał kolację w towarzystwie kobiety. Małej, bo małej ale jednak kobiety.
    Zszedł na dół. Czekał tam na niego Alden, uśmiechał się tym swoim tajemniczym uśmiechem.
    - Bianka oporządziła konie i przyniosła lisa. Są już w jadalni. - powiedział kłaniając się. Thorn skinął mu głową ale nie odezwał się, tylko skierował oczy na szczyt schodów.
    W czasie czekania na Tulkę przyglądał się swojemu portretowi zawieszonemu nad schodami. Wyglądał na nim zaiste upiornie. Ale majestatycznie, godnie. Portret eksponował jego wyjątkową urodę.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 6 Lipiec 2017, 15:11   

    Spięła się zaskoczona, gdy mężczyzna ją podniósł i mocno przytulił. Jednak gdy zaczęli się kręcić, sama zaczęła się wesoło śmiać. Nie pamiętała kiedy poza zabawą z Banem, kilka dni temu, tak dobrze się bawiła. Najchętniej to rozluźniłaby przy tym jeszcze skrzydła, jednak ograniczona przestrzeń stajni jej to skutecznie uniemożliwiała. Wolała nie wracać do Kliniki z ponownie złamanym skrzydłem. Poza tym takie urazy były bolesne, a nie chciała psuć takiej chwili nowym bólem. Spojrzała na rogacza gdy ten pocałował ją głowę. Patrzała na niego swoimi wielkimi oczami, ale nic nie powiedziała. Tylko uśmiechnęła się ponownie, gdy uznał, że może go nazywać Braciszkiem. Zamerdała wtedy ponownie ogonkiem.
    Dała sobie założyć wszystkie ochraniacze. Trochę się jednak spięła, gdy mężczyzna wsadził dłoń pod kamizelkę. Przełknęła wtedy ślinę, ale starała się jakoś nie pokazywać, że nie czuje się zbyt komfortowo gdy tak robi. Miała złe skojarzenia z takimi zachowaniami. słysząc jego pytanie, poruszała się trochę i zamachała lekko skrzydła - wszystko w porządku - powiedziała, oglądając się uważnie - ja będę na niej jeździć, czy się z nią bić? - zapytała, śmiejąc się. Wyglądała jakby była zabezpieczona przed jakąś walką, brakowało jej tylko broni.
    Słuchała i przyglądała się uważnie, jak Cierń wsiada na Albę. Gdy przyszła jej kolej, podeszła do niej o chwyciła za łęki. Strzemię było jednak dla niej odrobinę za wysoko. W końcu była małą dziewczynką. Nie chciała marudzić, więc przyjrzała się uważnie i odkryła, że działa to na zasadzie jak pasek od spodni. Poluźniła go i wsiadła już bez większego problemu. Pamiętała jak Arystokrata siedział na koniu, gdy spotkali się dziś rano, pomyślała więc chwilę i pochyliła się w siodle. Trochą bała się, że spadnie, ale ogon i skrzydła pomagały jej utrzymać równowagę. Skróciła paski i wsadziła w nie nogi od razu ściągając pięty w dół i wyprostowała się zadowolona z siebie. Miała jednak nadzieję, że nie dostanie bury za to, że sama coś kombinowała przy siodle. Nie znała się na tym, oparła się tylko na swoich własnych obserwacjach.
    Słuchała uważnie słów bruneta. Siedziała grzecznie, wyprostowana i przyzwyczajała się do ruchów konia. Słysząc o tym, że kto inny wcześniej jeździł na klaczce, spojrzała na rogacza - a Twoja przyjaciółka nie będzie zła, że ja teraz jeżdżę na Albie? - zapytała smutno. Nie chciała żeby ktokolwiek się przez nią smucił. A przecież przed chwilą Cierń powiedział, że Alba jest teraz jej.
    Nie była zbyt pewna, gdy doszło do nauki anglezowania. Pamiętała jak rzucało nią na grzbiecie Tancerza. Ale okazało się, że Alba ma znacznie delikatniejszy chód i nie wybija ją tak mocno, więc Julia nie miała zbytniego problemu z tym, żeby załapać rytm i przy okazji nie spaść z klaczki. Trzymała się mocno kolanami choć już po dłuższym kłusie miała lekką zadyszkę. Gdy się zatrzymali, pogłaskała konika po białej szyi.
    Spojrzała pytająco na Ciernia, gdy ten zagwizdał i wykonał ten dziwny ruch ręką. Czemu woła Tancerza, skoro ten jest zamknięty w boksie? Przecież zamek powinien być tak zrobiony, żeby koń sam nie mógł wyjść, bo potem ucieknie jak się spłoszy i co wtedy. Ku jej zaskoczeniu, Tancerz już po chwili popisywał się przed Albą, która odwróciła się do niego tyłem i postanowiła ogiera ignorować. Widać nie miała ochoty na zaloty. - jak on wyszedł? - zapytała spoglądając przez ramię na Upiornego.
    Słuchała i przyglądała się mężczyźnie, gdy ten uczył ją jak sterować Albą. Początkowo nie do końca to łapała, ale szybko nauczyła się na co reaguje klaczka i bez problemu prowadziła ją samymi nogami. Widząc to, zaśmiała się radośnie i przypadkiem poderwała klaczkę do kłusu. Nie straciła jednak panowania, zaskoczyło ją to po prostu, jednak po chwili udało jej się ją spowolnić. Podrapała się po karku i uśmiechnęła niepewnie - przepraszam - westchnęła i znów skupiła się na samym kierowaniu. Tak bardzo chciałaby spróbować sama, ale wiedziała, że jeśli Alba ją gdzieś poniesie to może mieć problem, dlatego siedziała cicho. Może następnym razem Cierń pozwoli jej już samej spróbować poprowadzić Albę.
    - Dobrze - powiedziała uradowana, słysząc, że zawsze może przyjść i na niej pojeździć. Trochę zasmuciła się, że już kończą naukę, ale nie mogła przecież marudzić. To nie ona tu rządziła. Zeszła z Alby sprawnie, ale zachwiała się i oparła o klaczkę. Siedziała na niej dość długo, więc nogi odzwyczaiły się od jej ciężaru. W końcu jednak się odsunęła i poklepała konika po szyi.
    Słysząc, że zobaczy coś ciekawego, stanęła obok mężczyzny i przyglądała się małemu przedstawieniu - ale fajnie - zawołała, gdy zobaczyła ukłon. Słysząc jednak, że już się zbierają, podeszła jeszcze do Alby i przytuliła ją.
    Już miała pytać gdzie jest Amber, jednak słysząc że pewnie jest z Bianką przytaknęła głową - czy mogę te ochraniacze zostawić w stajni? - zapytała jeszcze i gdy dostała na to zgodę, poszła tam i grzecznie zdjęła wszystko, odkładając je na wskazane przez Upiornego miejsce. Zabrała też swoją torbę i ruszyła do wnętrza budynku.
    Gdy tylko poczuła zapach kolacji, z jej brzucha wydobyło się donośne burczenie. Zakryła brzuszek rękami i zarumieniła się mocno - prze-przepraszam - burknęła cichutko. W sumie dziś zjadła tylko małe śniadanie, lody i potem żelka. Nic dziwnego, że była głodna jak wilk, przecież po drodze przeszła jeszcze dość długą lekcję jazdy na koniu.
    Poszła grzecznie za Arystokratą, rozglądając się po jego domu - trochę tu strasznie - przyznała, bo rezydencja była utrzymana w ciemnych kolorach - ale na pewno jest tu duuużo miejsc do chowania się, prawda? - zapytała poruszając lekko ogonkiem.
    Wchodząc do pokoju rozejrzała się zaskoczona - jaki duży - powiedziała. To pomieszczenie było większe od jej pokoju w Świecie Ludzi. Może i mieszkała w wielkiej willi ale rodzice uznali, że starczy jej jeden z najmniejszych pokoi, gdzie było miejsce tylko na szafę, łóżko, biurko i jeszcze troszeczkę miejsca na jakieś jej rzeczy. Przytaknęła mężczyźnie, że rozumie, że będzie na nią czekać. Gdy tylko zniknął za drzwiami, podbiegła do okna, z którego rozpościerał się widok na ogród. Otworzyła je z trudem i wyjrzała zachwycona widokiem. Dopiero teraz jednak sobie uświadomiła, że przecież nie brała żadnych ubrań ze sobą. W czym więc będzie spać i w czym pójdzie na kolację? Zajrzała trochę zasmucona do torby i otworzyła szeroko oczy. W środku były jeszcze trzy komplety ubrań. Piżamka, ładna biała koszula z kołnierzykiem i otworami na skrzydła, turkusowa, luźna spódniczka nad kolano oraz bluzeczka na jutro. Oczywiście też czysta bielizna. Zaśmiała się widząc to. W Wieży chyba przewidzieli wszystko. Wzięła bieliznę, spódniczkę i koszulę oraz szczotkę do włosów. Poszła do łazienki. Szybciutko i dokładnie się umyła. Trochę zajęło jej wycieranie się, ale miała nadzieję, że Cierń nie będzie na nią za to zły.
    Gdy już się wysuszyła i ubrała, spięła włosy w wysoki kucyk i spojrzała w lustro. Jej futerko było śmiesznie puchate przez co wyglądała jeszcze bardziej uroczo.
    Buty były brudne od kurzu i błota po lekcji jazdy, więc nie za bardzo wypadało w nich schodzić na dół, a nie miała zapasowych. Poskładała więc ładnie ubrania i położyła na łóżku, buty zostawiła przy drzwiach i wyszła na korytarz, zwierzając do schodów. Gdy do nich dotarła, zobaczyła, że rogacz już na nią czeka, zaczęła więc schodzić powoli na dół, uśmiechając się. Zauważywszy jednak drugiego mężczyznę, zatrzymała się. Szybko zbiegła na dół i podobnie jak w Antykwariacie, schowała się za Ciernia, wyglądając tylko nieznacznie zza jego pleców i kładąc po sobie niepewnie swoje uszka.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 6 Lipiec 2017, 21:42   

    Z padoku wyszli dość sprawnie. Thorn poczekał tylko na dziewczynkę by zostawiła sprzęt w stajni po czym chwycił przyniesione rzeczy (w tym lody) i razem z Małą udali się do domu.
    W czasie gdy oni szli do budynku, do koni przyszła Bianka. Amber trzymała się nieopodal zachęcając kobietę do zabawy, ale zielonowłosa miała zadanie do wykonania i chciała je sumiennie wykonać. Tancerz popisywał się przed Albą, stawał dęba ale klacz nie zwracała uwagi na jego wygłupy. Nie był w jej typie.
    Bianka zaśmiała się po czym podeszła do koni i dotknęła ich nastawionych w jej stronę pysków. Zwierzęta kochały ją, tak jak ona je. Poprowadziła je bez użycia uzdy czy poklepywania, grzecznie szły za nią. W stajni rozkulbaczyła Albę i zabrała się za jej czesanie. Gdy oporządziła klacz, to samo zrobiła z ogierem. Na koniec zamknęła rumaki w boksach i posprzątała samą stajnię.
    Amber przyglądała się kobiecie i obwąchiwała konie które zdawały się nie zwracać na lisiczkę uwagi. Po skończonej pracy Bianka zawołała bursztynową kitę i razem poszły w stronę rezydencji. Nie weszły jednak frontowymi drzwiami - zielonowłosa wybrała boczne wejście, przez kwatery służby. Wzięła Amber ze sobą, do swojego pokoju gdzie ją wykąpała, wyczesała i wypieściła chyba za wszystkie czasy. Tak polubiła zwierzątko. A że Amber pachniała Przybyszem, Bianka była pewna, że futrzak nie jest sam. Należał do Gościa.
    Bianka przebrała się w ładną, prostą, ciemnozieloną sukienkę, zawiązała charakterystyczny dla pokojówek fartuszek i wyszła z lisiczką, przechodząc przez kuchnię do jadalni. Caius wiedział, że ma przygotować porcję dla lisa, dlatego Amber nie musiała się martwić, że opuści Rezydencję głodna. Thorn i jego Służba dbali o wszystkich swoich Gości.

    Upiorny nie czekał na dziewczynkę długo. A przynajmniej tak mu się wydawało. Długowieczni zawsze inaczej postrzegali upływ czasu. Towarzystwa dotrzymał mu Alden, zamienili raptem parę słów ale znali się już tak długo, że wystarczyły spojrzenia i gra mimiką by odczytać myśli.
    To właśnie Alden pierwszy zauważył Tulkę i jego reakcja była tak niesłychana, że Thorn początkowo wgapiał się tylko w niego, analizując co też czerwonowłosy sobie myśli.
    Kamerdyner wyglądał jakby dziewczynka go olśniła. Oniemiał, otworzył szeroko oczy a jego twarz zalał rumieniec. Odkąd zmarł Najstarszy Vaele a katusze Służby dobiegły końca, Alden zawsze miał na twarzy przyjemny dla oka, tajemniczy uśmiech i był pewny siebie, kontrolował swe zachowanie jak i całe życie Rezydencji. A teraz? Gapił się w schodzącą a raczej zbiegającą skrzydlatą jak w obrazek.
    - Aldenie... - Thorn szturchnął ukradkiem przyjaciela - Płoszysz nam gościa. - nieznacznym ruchem głowy wskazał na dziewczynkę, która przyspieszyła kroku wystraszona nieznanym mężczyzną.
    Gdy znalazła się na dole, Alden speszył się i spuścił wzrok a jego policzki płonęły, tak mocno był zawstydzony.
    Upiorny natomiast uśmiechnął się szeroko z tryumfem wymalowanym na twarzy. Odczytał zachowanie czerwonowłosego - Tulka zwyczajnie mu się spodobała. Może była dzieckiem, ale Thorn akurat na tyle dobrze znał Aldena by móc poświadczyć, że Kamerdyner nic Małej nie zrobi. Ba! nawet się do niej nie zbliży bez przyzwolenia Thorna.
    Alden ukradkiem zerkał na lisią dziewczynkę, chwytał wzrokiem jej skrzydła, lisi ogon, uszy... Gdy ich spojrzenia się spotkały, ukłonił się chcąc ukryć zakłopotanie.
    - Witamy w Rezydencji Vaele. - powiedział aksamitnym głosem ale tembr był nieco inny, zdradzał emocje - Kolację podano, proszę za mną.
    Bez czekania ruszył w stronę jadalni i otworzył drzwi na oścież, ukrywając się w cieniu jednego ze skrzydeł. Na cały korytarz rozlał się przecudny zapach pieczeni.
    Thorn wyciągnął ramię ku dziewczynce celem poprowadzenia jej do drugiego pokoju, gdzie już czekał na nich posiłek.
    - To Alden, mój Kamerdyner, Prawa Ręka. - powiedział cicho gdy szli w stronę sali - Zazwyczaj inaczej się zachowuje, chyba wpadłaś mu w oko. Ale nie martw się, nie zrobi ci krzywdy. To zamknięty w sobie jegomość, nie odważy się przekroczyć granicy wyznaczonej przez dworską etykietę. Już taki jest. Nieco sztywny, ale mogę na nim polegać. - Gwardzista uśmiechnął się - Jest świetnym Zarządcą Rezydencji i wyśmienitym Dyplomatą.
    Stół faktycznie zastawiony był już jadłem. Na głównym półmisku dumnie prężył się pieczony bażant, przyrządzony tak, że wyglądał jakby był żywy i miał zaraz odlecieć. Pióra wykonane z cieniutkich jadalnych, kolorowych opłatków wyglądały jakby były prawdziwe.
    W kącie, przy drzwiach prowadzących do kuchni stali Bianka i Caius. Kobieta ukłoniła się uśmiechając się ciepło do Thorna. W jej oczach widać było coś na kształt uwielbienia. Upiorny odwzajemnił uśmiech. Na rękach miała Amber, wyczesaną i piękną. Gdy lisica zobaczyła Tulkę, zeskoczyła z rąk i podbiegła do swojej Pani. Bianka ruszyła za nią, zbliżając się do dziewczynki.
    - Witamy w Rezydencji Vaele. - powiedziała grzecznie Bianka a z jej włosów opadło kilka złocistych liści, jej zielone oczy błyszczały bo była podekscytowana tym, że Thorn przyprowadził Gościa - Pozwoliłam sobie wykąpać Psotnicę, wyczesać ją i wypielęgnować. Będzie teraz z dumą prezentować swe pięknie ubarwione futerko. - skłoniła się i wycofała na swoje miejsce.
    Do Arystokraty i stojącej z nim Tulki podszedł teraz Caius. Minę miał nieodgadnioną, jakby się nad czymś zastanawiał. Dyskretnie węszył, bo zapach dziecka był inny, intrygujący. Pachniała lisem, piórami i... Człowiekiem. Była więc Przybyszem!
    Pochylił się w ukłonie a niebieskie włosy opadły mu na twarz, zakrywając zielone, wilcze oczy.
    - To ja sporządziłem dzisiejszy posiłek i będę zaszczycony, jeżeli Panienka spróbuje każdego dania choć w maleńkich ilościach. - jego słowa były mniej dworskie od poprzedniej dwójki, ale cóż... Caius już taki był. Narwany, dziki i trochę nieokrzesany. Bardzo się starał wypaść na kulturalnego, ale trzeba było przyznać, że był zwyczajnym, prostym facetem.
    Thorn skinął mu głową i posłał uśmiech, dziękując w ten sposób za kolację. Atmosfera była trochę sztywna... Wypadało ją trochę rozluźnić.
    - Aldenie, Bianko, Caiusie. - powiedział - Zapraszamy do stołu. Zjedźcie z nami kolację. - poprosił grzecznie - To Tulka, nasz Gość. Nie chciałbym by czuła się niezręcznie dlatego sprawmy by dzisiejszy wieczór minął nam w miłej i lekkiej atmosferze. - rogaty ukłonił się lekko co było dość niesłychane. Kłaniał się Służbie? Nie. Swom przyjaciołom. Rodzinie.
    Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki cała trójka nagle się rozluźniła. Bianka zaśmiała się i w podskokach zbliżyła do dziewczynki. Caius podszedł do Aldena i próbował nawiązać jakąś luźną rozmowę ale Kamerdyner nadal pozostawał sztywny. Tak już miał. Ukradkiem przyglądał się Tulce a rumieniec nie schodził mu z twarzy.
    - Przeziębiłeś się? - zapytał Caius zaglądając ze znudzeniem w swoje długie, wilcze szpony zastępujące paznokcie.
    - Nie. - powiedział Alden - A może tak? Nie, chyba jednak nie. - dodał po chwili. Caius zdziwił się na to niezdecydowanie ale tylko wzruszył ramionami.
    Thorn usiadł przy stole dając tym samym znak, że jeśli pozostali mają takie życzenie, to mogą zrobić to samo.
    Bianka uśmiechała się do Tulki promiennie a jej oczy błyszczały.
    - Jaka Panienka jest śliczna! - powiedziała bezpośrednio i za późno ugryzła się w język, zawsze była roztrzepana - P-przepraszam, chodziło o to, że... Jeej. Panienka ma takie piękne oczy! I skrzydła! I uszy, zupełnie jak Psotnica! - wskazała na Amber - Zawsze chciałam poznać Przybysza! Ale myślałam, że będzie to ktoś nudny, brzydki, nieciekawy... A Panienka jest niesamowita! Nie sądziłam, że poznam kogoś tak wyjątkowego! - oczy świeciły jej się w zachwycie - Jestem Bianka i...
    - Bianko. - Thorn skarcił Pokojówkę ale łagodnym głosem - Spokojniej. Wystraszysz Siostrzyczkę.
    - Siostrzyczkę? - Caius zbliżył się i stanął obok Bianki. Był dużym mężczyzną ale dobrze patrzyło mu z oczu. Biło z nich ciepło. - Dziwnie to brzmi w twoich ustach, Cierniu. Już prędzej ja powinienem ją tak nazywać, mamy podobne uszy. - uśmiechnął się rozbrajająco i pochylił ku Małej - Jestem Caius, Kucharz. I wiesz co? - mrugnął do niej konspiracyjnie - Też mam uszy i ogon. - błysnął kłami - Nie tak piękne jak ty, Lisiczko. No i muszę je ukrywać, bo sierść w jedzeniu jakoś nie brzmi dobrze. - wyprostował się i zaśmiał, najwyraźniej mocno rozbawiony ze swoich słów.
    Thorn tylko pokręcił głową ale również zachichotał.
    Tylko Alden nie podszedł do dziewczynki. Był tak mocno speszony tym, że go zauroczyła, że postanowił pozostać w cieniu. Obserwował więc tylko, starając się być przy tym niezauważonym.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 7 Lipiec 2017, 13:17   

    Chowała się za Cierniem, spoglądając na czerwonowłosego mężczyznę. Widziała jego rumieńca, ale nie rozumiała czym on jest spowodowany. W końcu była jeszcze dzieckiem, nie rozumiała wielu rzeczy. Lekko skinęła mężczyźnie w odpowiedzi na powitanie. Nie wychodziła jednak ze swojego ukrycia.
    Przyjęła ramię Arystokraty. Szła obok niego, słuchając wyjaśnień. Spojrzała na niego pytająco - wpadłam w oko? - zapytała cichutko, nie zwalniając kroku. W jej brzuszku znów zaburczało, gdy Alden otworzył drzwi do jadalni. Spojrzała z zachwytem na nakryty stół. Nie pamiętała czy kiedykolwiek widziała taką kolację. Szybko jej uwaga jednak została odwrócona przez Amber, która przybiegła się z nią przywitać. Wzięła ją na ręce i przytuliła - a Ty znów byłaś w spa? - zaśmiała się, gładząc jej puszyste futerko. Spojrzała na kobietę, która do niej podeszła - dziękuję - powiedziała zaskoczona - i przepraszam za kłopot - skłoniła się lekko, opuszczając niepewnie uszka. Psotnica, pasowała do tej kity, przecież kobieta nie mogła wiedzieć jak naprawdę się nazywa lisiczka.
    Dziewczynka posadziła ją sobie na głowie, tak jak futrzak to lubił, bo wtedy widział wszystko. Oparła się tylnymi łapkami o ramiona Opętańca, a przednie położyła między jej rudymi radarami i przyglądała się zebranym, zadowolona z siebie. Poruszała ogonem i spoglądała na wszystko "z góry". W końcu i tak była niżej niż pozostali.
    Tulka znów uciekła za Ciernia, gdy podszedł do nich niebieskowłosy. Był wielki. Nie wyglądał tak strasznie jak pan Anomander, ale dziewczynka i tak się bała. Za Braciszkiem czuła się jednak w miarę bezpiecznie. Słysząc słowa Caiusa, przytaknęła delikatnie głową - d-dobrze proszę pana - powiedziała lekko wystraszonym głosem.
    Wyszła zza pleców gwardzisty, dopiero gdy ten ją przedstawił. Ukłoniła się nieśmiało, spoglądając na kolorową trójcą - mi-miło mi państwa poznać - powiedziała grzecznie. Zaskoczyło ją zachowanie rogacza. W końcu to była jego służba prawda? A traktował ich jak rodzinę. Nie przeszkadzało to jednak dziewczynie. Uśmiechnęła się delikatnie, widząc to. Coraz bardziej lubiła tego Gwardzistę.
    Cofnęła się zaskoczona, gdy podbiegła do niej Bianka i zasypała komplementami. Dziewczynka zarumieniła się mocno. Zdjęła liska z głowy i trzymała go teraz na rękach - dz-dziękuję - powiedziała nieśmiało - ale proszę mi nie mówić panienko. Jestem po prostu Tulka i nie jestem wyjątkowa. Jestem zwykłą dziewczynką...i tyle - uśmiechnęła się do kobiety delikatnie. Słysząc, że znów nazywa lisiczkę Psotnicą, zaśmiała się delikatnie - nazywa się Amber i chyba panią polubiła - dodała, widząc jak Amber wysuwa w jej stronę nosek i merda ogonkiem.
    Znów się skuliła, gdy Caius do niej podszedł. Tym razem jednak nie miała gdzie uciec, bo Cierń postanowił już zająć miejsce przy stole. Otuliła się delikatnie skrzydełkami i położyła po sobie uszka. Lekko podkuliła puchaty ogonek. Słysząc, że też ma uszy i ogon spojrzała na niego trochę odważniej - na-naprawdę? - zapytała cichutko - to...to czemu pan je nadal chowa, skoro nie jest pan w kuchni? - spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami. Nadal trzymała się na odległość, ale jej lisie radary lekko się podniosły. Zainteresował ją, ale nadal się go bała - i-i wiem, że pan nie ma takich samych. Pachnie pan wilkiem, a nie lisem - przekręciła lekko główkę w bok. Przytulała swojego pupilka, widać obecność Amber dodawała jej odwagi, a przynajmniej czuła się z nią pewniej.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 7 Lipiec 2017, 20:43   

    W pomieszczeniu zrobiło się głośno. A to za sprawą Służby - Bianki obskakującej Tulkę, Caiusa który śmiał się ze swoich słów i reszty, bo chociaż Thorn odzywał się rzadko a Alden wcale panował hałas.
    Gwardzista usiadł przy stole i przyglądał się z uśmiechem dziewczynce i temu, jak peszyła się przy innych. Było w tym coś uroczego ale na dłuższą metę nie chciał by Mała poczuła się osaczona.
    - Może usiądźmy wszyscy przy stole. - poprosił. Służba spełniła prośbę, nie spinając się sztucznie. Zwyczajnie zasiedli na swoich miejscach.
    Bianka wybrała takie miejsce, by krzesło obok było wolne, dla Tulki. Jeśli dziewczynka na nim usiądzie, będzie tuż obok Thorna, po jego lewej stronie.
    Po prawicy Upiornego usiadł Alden a obok niego Caius, jednocześnie zajmując miejsce też obok Bianki, bo stół był okrągły i niewielki, właśnie dla pięciu osób.
    - Amber jest śliczna. - powiedziała Bianka - Widziałam w życiu wiele lisów, nawet fioletowe! Ale jej futerko jest... zwykłe a jednak niezwykłe. - kobieta zachichotała.
    - Mów nam po imieniu, Tulko. - Caius posłał jej zadziorny uśmiech - Żadna z nas szlachta...
    - A czy to ważne jakie kto ma korzenie i status? - wtrącił Thorn bawiąc się widelcem - Nawet jeśli wśród nas siedziałby sam Arcyksiążę, zachowywalibyśmy się naturalnie. Już takie zasady tego Domu. - uśmiech Arystokraty był łagodny.
    Alden zajął miejsce ale nie odzywał się. Siedział sztywno, jak na szpilkach. Rzucał ku dziewczynce ukradkowe spojrzenia, rumienił się jak młodzieniec podglądający wybrankę w łaźni. Ale milczał.
    - Spryciula z ciebie, Tulko. - powiedział Caius odsuwając nieco talerz od siebie - Pachnę wilkiem, bo jestem wilkiem. Masz czuły węch, jestem pod wrażeniem...
    - Caius co rano naciera się ogromną ilością ziołowych mazideł by okryć swój zapach. - zachichotała Bianka, pochylając się konspiracyjnie ku skrzydlatej.
    Kucharz zgromił ją wzrokiem ale zaraz uśmiechnął się na powrót, ale tym razem złośliwie, kierując uśmiech do zielonowłosej.
    - Ja przynajmniej nie wylizuję sobie...
    - Nie przy stole, Caius. - Thorn upomniał rosłego mężczyznę, ale przez uśmiech nie było to aż tak surowe. Ot zwyczajna prośba o zachowanie kultury.
    Bianka pokazała niebieskowłosemu język i udała, że siada naburmuszona, krzyżując ręce. Alden przełknął ślinę i sięgnął po karafkę. Wstał i nalał wszystkim wody z cytryną i miętą. Wrócił na miejsce i nadal siedział cicho. Gdyby mógł, wtopiłby się w krzesło.
    - No. Ale fakt, jestem wilkiem. - wrócił do tematu Caius - Nie chwalę się uszami i ogonem bo kiedyś żyłem tylko pod swoją zwierzęcą postacią. Nie lubię półśrodków, zawsze wybieram albo Wilka na sto procent, albo drugą opcję. - wskazał palcem na siebie - Z resztą łatwiej rozmawia się z kimś w tej postaci. Łatwiej się też gotuje z rękoma zamiast łap. - długie, zadbane pazury stuknęły o szklankę gdy ją ujął, upił trochę wody - No i moja przemiana nie należy do najprzyjemniejszych.
    - Nie przesadzaj. Chyba najgorzej ma Alden. Nam przynajmniej nie rośnie dziób. - Bianka za późno ugryzła się w język. Przytknęła dłoń do ust i spojrzała po zgromadzonych.
    Thorn pokręcił głową ale nie skomentował jej zachowania. Alden poczerwieniał jeszcze bardziej, jego skóra stopiła się z jego włosami.
    - Smacznego. - zakomunikował w końcu Upiorny i każdy zajął się nakładaniem sobie na talerz posiłku. Dopiero po chwili można było wrócić do rozmów.
    - Tulko, w stajni zapytałaś jak Tancerz się wydostał. - zaczepił dziewczynkę rogaty - Nie zwróciłaś uwagi na ruch mojej ręki? Otworzyłem skobel mocą. - uśmiechnął się a tęczowe oczy błysnęły - Mam władzę nad metalowymi przedmiotami.
    Alden pstryknął ukradkiem palcami i w sali rozbrzmiała cicha, przyjemna muzyka grana na pianinie. Kto grał, skąd dobiegał dźwięk? Trudno było określić kierunek z którego płynęła muzyka. Ale nie to było ważne. Dzięki niej miło się spędzało razem chwile.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 8 Lipiec 2017, 16:45   

    Poszła grzecznie za resztą do stołu. Usiadła między Bianką i Thornem i uśmiechnęła się do rogacza. Rozluźniła się, bo już nie była aż tak blisko niebieskowłosego. Spojrzała dopiero teraz uważniej co w ogóle jest do jedzonka. Wcześniej wszyscy skutecznie odwracali jej uwagę od tego. Wszystko wyglądało i pachniało wspaniale, grzecznie jednak czekała aż reszta zabierze się do jedzenia. Ona była tylko gościem i do tego była najmłodsza, więc czekała posłusznie na znak.
    Zrobiła wielkie oczy słysząc o fioletowych lisach - naprawdę takie widziałaś? W tej Krainie istnieją takie śmieszne odmiany? - zapytała wyraźnie zafascynowana. Uśmiechnęła się miło gdy ta zaczęła mówić o Amber - kupiłam ją od kłusowników na targu za swoje kieszonkowe, chcieli ją oddać do hodowli futra, albo do wypchania. Była taka malutka, o - pokazał rękami jaka mała była lisiczka gdy się poznały - gdy ją wykąpałam po raz pierwszy, gdy rodziców nie było, bo kazali by mi ją wyrzuć gdyby się dowiedzieli, to wyglądała jak puchata kulka z uszkami i ogonkiem - zrobiła dłońmi kształt kuli i zaśmiała się przy tym. Lisiczka, wędrowała po pomieszczeniu i prychnęła głośno na te słowa, zupełnie jakby się z nimi nie zgadzała.
    - D-Dobrze - powiedziała do Caiusa. Już miała coś więcej powiedzieć, że tu nie chodzi o pochodzenie, gdy odezwał się Cierń. Przeniosła na niego wzrok, ale nie skomentowała tego w żaden sposób. Po prostu mu przytaknęła głową.
    Uśmiechnęła się do Caiusa pokazując swoje lisie ząbki - w końcu jestem liskiem - powiedziała i wysłuchała go uważnie. Przekręciła lekko główkę, słysząc, że trafiła ze zwierzęciem. Nie była pewna czy ten zapach to był zapach wilka, ale ucieszyła się, że faktycznie tak jest.
    Zaśmiała się cichutko ale dźwięcznie, gdy Bianka i Caius zaczęli sobie wytykać co takiego robią i do tego jeszcze upomniał ich Cierń. Poruszyła swoją rudą kitką i uśmiechała się teraz prawie cały czas. Spoglądała na każdego po kolei. Ponownie się zaśmiała, zakrywając usta rączkami, gdy Bianka obraziła się na Kucharza. Naprawdę ją to rozbawiło. Niby dorośli, a zachowywali się jak dzieci. Cały czas merdała swoim puchatym ogonkiem. Podziękowała grzecznie Aldenowi, gdy ten nalał jej wody i posłała miły uśmiech.
    Znów skupiła się na Wilku, gdy mówił dalej. Przekręciła głowę, gdy mówił, że nie chwali się swoimi uszkami - ja nie umiem schować swoich uszków - powiedziała łapiąc się za nie i ściągając w dół, tak, że opadły jej po bokach. Już chciała zapytać czy Caius pokazałby jej się w swojej zwierzęcej formie, gdy powiedział, że jego przemiana nie jest przyjemna. Od razu przed oczami pojawił jej się obraz Anomandera, zmieniającego się w smoka. Przeszedł ją dreszcz - rozumiem. Myślałam, że poproszę, żebyś mi się pokazał, ale jak nie jest to przyjemne to pozostaje mi wyobraźnia - uśmiechnęła się miło do niego.
    Słysząc komentarz Bianki, spojrzała na nią i Aldena - wy też się w coś zamieniacie? A w co? - zapytała wielce zainteresowana. Nie prosiła ich jednak o pokaz, po prostu była ciekawa jakie jeszcze zwierzaki siedzą przy tym stole. Dopiero teraz też zwróciła uwagę na dziwne zachowanie Kamerdynera - w-wszystko w porządku?- zapytała, spoglądając na mężczyznę.
    Ucieszyła się, gdy Arystokrata w końcu dał znak do jedzenia. Sama z entuzjazmem życzyła wszystkim smacznego i nałożyła sobie po troszku wszystkie. Chciała najpierw spróbować zanim zacznie jeść, żeby potem nie zostawiać nic na talerzu. Zauważyła też miseczkę, która nie wyglądała jakby była przeznaczona dla nich - to dla Amber? - zapytała Caiusa i jeśli potwierdził, wzięła ją i położyła na podłodze - chodź jeść Paskudo - zawołała do lisiczki, która akurat postanowiła zwiedzać najciaśniejsze zakamarki. Mała kitka przyleciała do miski z prędkością światła, prawie do niej wpadając i zaczęła się zajadać, przesuwając miskę po całej podłodze. Julia zaśmiała się za to i dopiero wtedy spróbowała jedzenia - pycha! - jej oczy się zaświeciły i zaczęła zajadać nakładając sobie trochę więcej mięska.
    Zajadała poruszając wesoło uszkami. Naprawdę jej smakowało i to bardzo. Jej uwagę od jedzenia odwrócił dopiero Cierń. Spojrzała na niego i przytaknęła wkładając sobie akurat kolejny kawałek mięska. Szybko go jednak połknęła i spojrzała na bruneta zafascynowana - naprawdę? - zapytała uradowana - pokaż coś Braciszku? Prooszę - wpatrywała się w niego jak w obrazek, cała rozpromieniona.
    W międzyczasie usłyszała pstryknięcie palcami, a po chwili jak zaczęła grać muzyka. Rozejrzała się, cały czas merdając ogonkiem po czym spojrzała pytająco na Aldena. To z jego strony pojawiło dobiegło pstryknięcie, więc to na pewno on to sprawił. Widocznie się też już rozluźniła i oczywiście nadal zajadała się pyszną kolacją.
    _________________

    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 9