• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kartoteka » Historie Postaci » Retrospekcje » Moja niania ma rogi!
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość




    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 13 Czerwiec 2017, 20:30   Moja niania ma rogi!

    Rozkazy na dziś brzmiały wyjątkowo tajemniczo. Brakowało szczegółów, dokładniejszego opisu, jakichkolwiek wskazówek. Miał zwyczajnie zająć się nową członkinią Stowarzyszenia?
    Wydawało się, że będzie to pestka. Przecież Thorn wiele razy robił za ochroniarza. W końcu służba w Gwardii to nie tylko ciekawe misje, wywiad i ochrona Arcyksięcia.
    Mężczyzna próbował dowiedzieć się nieco więcej - jak wygląda ta nowa osoba? Czego ma się po niej spodziewać i co właściwie ma z nią robić?
    Dowództwo przekazało mu skromną teczkę a w niej - spis książek? Podręczniki medycyny. I polecenie, że to właśnie te książki mają zostać zakupione.
    Dzień zapowiadał się pięknie, słonce świeciło wysoko na niebie, było dość ciepło. On jednak nie mógł pozwolić sobie na cywilny strój, był przecież w pracy. Na szczęście mundur był uszyty z dość cienkiego, choć wytrzymałego materiału. No i Thorn wyglądał w nim bardzo dostojnie.
    Koszary opuścił w pełnym umundurowaniu, z rapierem przy pasku. Przywitał się ze swoim rumakiem wręczając mu marchew i nie czekając ani chwili dłużej, wskoczył na jego grzbiet.
    Koń zatańczył w miejscu, jakby nie mógł się doczekać kolejnego dnia misji.
    Rogaty pogłaskał zwierzę, sadowiąc się wygodniej w siodle. Było szerokie, na tyle by w razie potrzeby mógł wziąć na konia drugą osobę.
    Wiatr owionął twarz Arystokraty, gdy ten chwytał za lejce. Odczekał jeszcze chwilę, by koń spokojnie dojadł przekąskę, po czym delikatnie ścisnął udami wierzchowca i wolnym kroczkiem ruszyli w stronę Wieży.
    Tancerz, bo tak nazywał się rumak Thorna był masywnym ogierem o ciemnoszarej maści i czarnych włosach. Miał długi ogon i grzywę o prostym włosiu, opadającą na bystre, ciemne węgielki oczu. Przez cały grzbiet przebiegała czarna pręga.
    Dla swojego Pana był niesamowicie łagodny, dla innych agresywny jak mało który koń. Ale cóż się dziwić? Tancerz był rumakiem bojowym o dość złośliwej manierze przytupywania tratowanego wroga. Właśnie dlatego tak się nazywał, od swoistego tańca, który wykonywał na zwłokach przez siebie stratowanych.
    Gdy Thorn go zakupił, ten ugryzł go boleśnie, na 'dzień dobry' w ramię. Na szczęście nie pozostawił śladów ale pierwsze lata z tą bestią były dla Upiornego męką. Układał ogiera, przyuczał do siodła... Ostatecznie wychował wspaniałe, wierne zwierze, agresywne w boju, szybkie i skoczne. Dla Tancerza nie istniała przeszkoda, której nie dało się pokonać. Smukłe, długie nogi z owłosionymi pęcinami dość często podrywał ku górze, albo demonstrując stójkę, albo przeskakując jakiś murek lub płot.
    Thorn kochał swego wierzchowca a Tancerz kochał swego Pana. Niejednokrotnie uratował Arystokracie życie, niosąc go w siną dal, jak najdalej od zagrożenia. I chociaż nigdy nie brał udziału w prawdziwej wojnie (był koniem dość młodym) to rwał się do walki jak mało kto. Odważne, cięte bydle.
    Powolnym kłusikiem Upiorny dotarł na miejsce. Nie zsiadał jednak z konia, rumak zatańczył w miejscu okręcając jeźdźca w koło. Thorn nie musiał właściwie ciągnąć za lejce, bo prowadził Tancerza udami, tak uczył go Dziadek, gdy jeszcze jako tako tolerował wnuka.
    Gwardzista czekał, oglądając wysoką Wieżę Stowarzyszenia. Nie miał tam wstępu, nie bez przepustki. Nie był Członkiem, nigdy nawet się nie starał o posadę. Wystarczyło mu, że jako jeden z Dowódców Gwardii Arcyksiążęcej dość często przebywał w bezpośrednim otoczeniu monarchy.
    Upiorny westchnął i wygładził mundur, prostując się w siodle. Wyglądał z pewnością godnie - ubranie w kolorach czerni i szkarłatu dodawało mu tylko urody, granatowe rogi lśniły w słońcu, tęczowe oczy błyskały czujnym spojrzeniem to na prawo, to na lewo.
    Tancerz po kilku minutach zaczął drobić w miejscu, nie lubił stać bezczynnie. Był zwierzęciem rączym, uwielbiał gnać ile sił w nogach. Kochał wiatr, pęd i uginającą się ziemię pod kopytami.
    Ciche rżenie spowodowało, że Arystokrata pochylił się i poklepał konia po szyi. Rumak podskoczył kilka centymetrów nad ziemię, podrywając przednie nogi ale stanowczy Pan ścisnął, więc należało się uspokoić.
    Thorn na chwilę zdjął furażerkę i przeczesał włosy.
    Ciekawe czy będzie musiał długo czekać?
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 13 Czerwiec 2017, 21:16   

    Julia trafiła do Stowarzyszenia dopiero poprzedniego dnia. Wcześniej kilka dni błąkała się po Krainie, szukając jakiegoś miejsca dla siebie. Może jakiegoś nauczyciela, jednak przez swój strach nie dała rady. W końcu ktoś ją znalazł i przyprowadził do wieży. Spędziła noc w jakimś dziwnym, małym pokoiku, była jednak bardzo zmęczona, więc zasnęła szybko. Najważniejsze, że miała ze sobą Amber, jedyną istotę, którą teraz znała. Rano obudzono ją dość wcześnie. Kazano umyć się dokładnie i ubrać. Dostała dopasowaną, turkusową koszulkę z czarnymi haftami przypominającymi róże i otworami na skrzydła oraz ciemne spodnie.
    Umyła się dokładnie, nie do końca się spiesząc. Cieszyła się ciepłą wodą, która obmywała jej trochę wychudzone ciałko i pióra. W końcu jednak musiała wyjść. Nie dali jej za dużo czasu na ogarnięcie się. Wysuszyła się i wyczesała włosy i ogon, by się ładnie prezentowały. Rude, długie kłaki związała w warkocz z lekkim oporem, nadal nie mogła się przyzwyczaić do tego, że nie ma już blizn na policzkach. Przejechała palcami po ledwo widocznych śladach i uśmiechnęła się. Spojrzała też na skrzydło, które kilka dni temu miała operowane. Nie było już plasterka z syrenką, ale nadal było widać miejsce, które było wygolone, gdyż piórka dopiero zaczynały wyrastać. Łatka dość mocno rzucała się w oczy. Chwyciła w dłoń Blaszkę i westchnęła głęboko. Tęskniła za wujkiem, siostrzyczką, a nawet za panią Alice i panem Anomanderem. Chciałaby do nich wrócić, ale nie chciała robić im problemów. Chciała pokazać, że sobie poradzi, choć jak na razie w ogóle jej to nie wychodziło.
    Ubrała się szybko bo już kończył jej się czas i zjadła śniadanie, które jej przyniesiono do pokoju. Wyszczotkowała jeszcze Amber, przez co lisiczka była jeszcze bardziej puszysta niż do tej pory. Założyła buty, które dostała od Bane'a i wyszła z pokoju.
    Za drzwiami już stała miła kobieta, która zaprowadziła ją do wyjścia. Wieża była bowiem istnym labiryntem. Julia szybko powinna się jej nauczyć, jednak dzień wcześniej była zbyt zmęczona, żeby się rozglądać. Praktycznie zasypiała na stojąco. Kobieta wyjaśniła jej, że spędzi dziś czas z pewnym mężczyzną, który pomoże jej zrobić zakupy oraz trochę oprowadzi po Krainie. Dziewczynka przełknęła głośno ślinę, ale grzecznie przytaknęła. Bała się mężczyzn i nie podobał jej się pomysł spędzenia całego dnia z kimś zupełnie obcym. Kobieta jednak uspokoiła ją, że ów mężczyzna nie zrobi jej krzywdy i wręczyła jej torbę na książki, do której też spokojnie mogła zmieścić się Amber, gdyby poszli w miejsce, gdzie tylko by przeszkadzała, oraz spory mieszek z pieniędzmi na zakupy i na coś słodkiego, jeśli dziewczynka oczywiście miała na to ochotę.
    Gdy wyszły już z wieży zatrzymała się i zaczęła rozglądać. Gdy zobaczyła Arystokratę pomachała w jego stronę i popchnęła w jego stronę delikatnie lisią dziewczynkę, pokazując jej, że ma iść po czym zniknęła znów za drzwiami.
    Julia przełknęła ślinę i położyła płasko swoje lisie uszka. Skrzydła przycisnęła do ciała ciasno, jakby chciała je ukryć za swoimi plecami i ruszyła w stronę szarego rumaka, ściskając mocno pasek torby. Amber szła grzecznie przy jej nodze, sama była lekko wystraszona. Gdy dziewczyna podeszła już na tyle blisko, że mężczyzna mógł ją usłyszeć odezwała się niepewnie - dz-dzień dobry...nazywam się Tulka - przedstawiła się grzecznie - czy to z panem mam spędzić dzisiejszy dzień? - zapytała nieśmiało, nawet nie myśląc o tym by podejść bliżej. Najchętniej to uciekła by znów do pokoju i schowała się pod ciepłą kołderką, ale wiedziała, że nie może tego zrobić, stała więc jak słupek soli, niepewnie spoglądając na wysokiego mężczyznę.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 14 Czerwiec 2017, 19:39   

    Nie czekał długo. Słońce nie zdążyło ruszyć się na niebie, z resztą Długowieczny był cierpliwy. Dni, tygodnie, miesiące, lata... Dekady i stulecia, co to dla kogoś, kto żył dłużej niż większość ras Krainy Luster? Upiorni mieli to szczęście (albo pecha), że obserwowali narodziny nowych ras, wzloty i upadki szlachty, zmiany klimatu... Widzieli jak do Krainy wpycha swój nos Świat Ludzi, jakich MORIA zsyła odmieńców. Biedne, skrzywdzone istoty poszukujące własnego 'ja' wśród bajkowych, kolorowych Lustrzan.
    Tancerz nagle stanął dęba. Thorn przytrzymał się lejców i wygiął w przód, by nie spaść z rumaka. Zmarszczył brew gotów by zganić zwierzę, jednak jego uwagę przykuła mała dziewczynka stojąca nieopodal.
    Sprawczyni całego tego zamieszania.
    To ona spłoszyła Tancerza, dziwna sytuacja, bo koń nie należał do tchórzliwych. Może więc poczuł coś niepokojącego w tej niepozornej Kruszynie?
    Arystokrata uspokoił wierzchowca ciągnąc za lejce i gdy tamten przestał dreptać w miejscu, zeskoczył zgrabnie na ziemię.
    Na koniu wyglądał jak Jeździec Apokalipsy, mroczny, silny, dobrze zbudowany. Teraz, gdy znajdował się już na dole, wrażenie trochę opadło, ale nadal mógł jej się wydawać kimś groźnym.
    Przede wszystkim był od niej wyższy. Wyglądała na zagubioną, patrzyła dużymi oczami na niego, oczekując odpowiedzi na zadane pytanie.
    A jak brzmiało to pytanie? Wstyd się przyznać, ale Thorn nie usłyszał go dokładnie bo Tancerz postanowił rżeniem zagłuszyć dziewczynkę.
    Arystokrata przeczesał dłonią włosy i przykucnął przy niej, by nie musiała zadzierać głowy w górę. Teraz był od niej niższy, ale może dzięki temu Mała nabierze pewności siebie.
    Granatowe rogi lśniły w słońcu, tęczowe oczy zlustrowały ją od stóp aż po głowę.
    Dachowiec? Nie. Dachowce nie mają skrzydeł.
    Tancerz głośno wypuścił powietrze, potwierdzając tylko, że niepokoi go nieznany zapach. Dziewczynka nie mogła więc należeć do żadnej z ras Krainy Luster. Była więc Przybyszem.
    - Witaj, Maleństwo. - powiedział uśmiechając się do niej najprzyjaźniej jak tylko mógł - Tak, to ze mną spędzisz dzisiaj dzień. Jestem dziś do twojej dyspozycji. - przypomniał sobie pytanie Małej - Jestem Dowódcą Gwardii Arcyksiążęcej. Mów mi Cierń. - wyciągnął dłoń, przyglądając się jej niesamowitym oczom - Nie masz się co bać, jestem łagodny. - powiedział ciepło - Te rogi to tak... na ozdobę.
    Wstał i uśmiechnął się do niej. Miała piękne, duże skrzydła. Pióra mieniły się w słońcu, Arystokrata dostrzegł też rudą kitę która wyglądała jak...
    Lis. Mała nie była Dachowcem. Miała w sobie Lisa. Ale co robiły u niej te skrzydła? Znał rasę, która posiadała taki element. Rasę Przybyszów - Opętańcy. Skąd jednak zwierzęce elementy?
    Starał się nie dać po sobie poznać, ale nie podobała mu się misja. Wolał dynamiczne akcje a opiekowanie się dzieckiem raczej nie należało do zbyt niebezpiecznych, prawda? Jeszcze dopóki jej nie zobaczył, to sądził, że będzie dbał o bezpieczeństwo jakiejś szychy, kogoś ważnego a nowego w Stowarzyszeniu. A ta mała... jak jej tam... Tulka? Mogła co najwyżej zostać Pupilkiem.
    Tancerz, ośmielony zachowaniem i spokojem Pana podszedł bliżej, opuszczając łeb i wąchając dziewczynkę z odległości. Kilka razy fuknął, ale po chwili przyzwyczaił się już na tyle, by nie opuszczać nieufnie uszu.
    - Dostałem plan: musimy zakupić książki. - powiedział - Ale sądzę, że jeśli zaczniemy od małego wypadu na lody, nic się nikomu nie stanie, prawda?
    Chciał nawiązać z Małą jakiś kontakt, wydawała się być przerażona. Niańczenie zastraszonej dziewczynki nie uśmiechało mu się, musiał więc ją do siebie przekonać.
    Chciał też dowiedzieć się coś więcej o niej, o jej rasie... Może to była jakaś nowa istota? Albo krzyżówka?
    Nie umiał postępować z dziećmi, Dziadek traktował go jak wyrzutka a Matka raczej nie okazywała wiele ciepła... ale postanowił się postarać. Przede wszystkim uśmiech. I dobre maniery.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 14 Czerwiec 2017, 21:41   

    Cofnęła się widząc, że spłoszyła konia. Skuliła się jeszcze bardziej przez to w sobie. Ale nie płakała. Musiała być silna i odważna, nie mogła co chwila przecież płakać. Może jeszcze była dzieckiem, ale była w obcym miejscu i płakanie jej nie pomoże. Tylko zwróci na nią uwagę nie przyjemnych istot. Przekonała się o tym w ciągu ostatnich dni. Na szczęście nic jej się nie stało, ale płaczące dziecko jednak przyciąga uwagę i to aż za bardzo.
    Przełknęła ślinę, gdy mężczyzna zeskoczył z konia i z trudem powstrzymała cofnięcie się. Spoglądała na twarz mężczyzny, gdy ten się jej przyglądał. Położyła jeszcze bardziej uszka i zamiast paska od torby zaczęła miętosić swój ogonek. Zauważając jego niecodzienne tęczówki, zaczęła się im przyglądać z zainteresowaniem, tak samo granatowym rogom. Było to dla niej coś zupełnie nowego. Nie wyglądała jednak jakby bała się jego dodatków, bardziej ją fascynowały. Nie miała jednak odwagi, aby zapytać jakiej jest rasy. W szczególności, że przedstawił się jako Dowódca Gwardii. Spojrzała na niego przez to wielkimi oczami i nieświadomie wyciągnęła do niego dłoń, w geście powitania - mi-miło mi pana poznać - uśmiechnęła się nieśmiało - przepraszam, że spłoszyłam pana konia...nie miałam takiego zamiaru - przeprosiła, spuszczając pokornie oczy. Mężczyzna wydawał się być miłym, ale czy na pewno może mu zaufać na tyle, żeby z nim spędzić dzień? Chyba nie ma innego wyboru.
    Słysząc jak nazywa swoje rogi ozdobą spojrzała znów na niego i uśmiechnęła się miło - ale...ja się nie boję pana rogów - powiedziała cichutko, delikatnie poruszając swoimi skrzydełkami. Zrobiła to jednak niepewnie. Nadal nie mogła się przyzwyczaić do tego jak inni na nią patrzą. Jak na dziwadło, mimo iż w tej Krainie było o wiele więcej dziwacznych stworzeń niż Tulka. Ale to i tak ona była zawsze w centrum uwagi.
    Gdy mężczyzna wstał zza Julii wyszła nieśmiało Amber, wystawiając daleko główkę i węsząc w powietrzu. Chciała sprawdzić co to za mężczyzna. Podchodziła coraz bliżej, aż w końcu oparła się łapkami o jego nogę i zaglądała zaciekawiona. Gdy jednak mężczyzna się nią zainteresował od razu uciekła znów za swoją właścicielkę. Na szczęście nie wybrudziła spodni munduru.
    - Przepraszam pana...to moja lisiczka, Amber - wzięła futrzaka na ręce - chciała się tylko przywitać - wyjaśniła, ponownie spuszczając uszka.
    Położyła znów zwierzaka na ziemię, gdy rumak zaczął ją wąchać. Chciała go pogłaskać, ale nie chciała go ponownie spłoszyć. Stała więc grzecznie, pozwalając koniowi przyzwyczaić się do swojego zapachu.
    Przytaknęła głową, słysząc o podręcznikach. Jej też o tym mówiono, ale nie dostała żadnej listy co ma kupić. Miała więc nadzieję, że pan Cierń takową posiada. Już miała o to spytać, gdy ten zaproponował coś czego dziewczynka w ogóle się nie spodziewała. Lody! Nie pamiętała kiedy je ostatni raz jadła.
    - Naprawdę możemy iść na lody? - zapytała cichutko. Wpatrywała się w mężczyznę błagalnie, merdając lekko swoją rudą kitką. Podniosła nawet lekko uszka, mając nadzieję, że nie robi sobie z niej jakiegoś żartu. Uwielbiała słodycze, a mimo iż miała kieszonkowe, nawet takie marne, to oszczędzała je na coś ważniejszego, albo kupowała szkicowniki i inne artykuły plastyczne. To było dla niej ważniejsze niż możliwość zjedzenia zimnej słodyczy. Dlatego też tak się ucieszyła słysząc tę propozycję.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 16 Czerwiec 2017, 15:12   

    Tancerz przyglądał się dziewczynce nieufnie. Poruszał uszami to w przód, to w tył. Nie wiedział czy jest bardziej zaciekawiony, czy przestraszony.
    Gdyby był człowiekiem, jego zachowanie zostałoby odebrane jako totalne faux pas. Nie reaguje się takim szokiem na nowo poznaną osobę. A już na pewno nie na dziecko.
    Mała wyglądała na dotkniętą zachowaniem rumaka. Nieśmiało spuszczała oczy, starała się nie patrzeć na mężczyznę i jego zwierzę.
    Thorn przyglądał jej się z zaciekawieniem i zastanawiał czym właściwie była.
    Dziwadełko.
    Szybko odgonił myśli. Przecież nie można powiedzieć o kimś, że jest dziwny. Zwłaszcza w Krainie Luster, przesiąkniętej przeróżnymi dziwactwami.
    Spodobały jej się chyba jego tęczowe oczy. Oprócz koloru, były łagodne, można było z nich wyczytać prawdziwe zamiary Arystokraty, a w tej chwili był rozluźniony.
    Początkowo nie uśmiechało mu się niańczyć kogoś ze Stowarzyszenia. Członkowie byli zawsze zamknięci w sobie albo wręcz odwrotnie - szukali zaczepki. Osobiście Upiorny uważał ich za duże dzieci, które bawią się w Tajną Organizację. Ale chyba miał prawo tak uważać, prawda? Żył dłużej, niż Dachowcy czy Kapelusznicy albo Marionetkarze. Więcej widział, niejeden wzlot czy upadek Sekt i Stowarzyszeń.
    Nigdy wprost nie powiedział nikomu co sądzi o Organizacji. Może dlatego, że Głową był sam Arcyksiążę, a jemu właśnie Thorn służył.
    - Nie przejmuj się. Tancerz jest... - zerknął za konia, który wyprostował łeb - Jest dzisiaj nieswój.
    Na informację, że Mała nie boi się rogów tylko kiwnął głową. Może spotkała już Upiornego i wiedziała jaki był ich najlepszy atrybut.
    Thorn obnosił się ze swoimi rogami, dbał o nie i uważał za swój największy skarb i chlubę. Cieszył się, że były większe niż u jego Matki czy Dziadka, mógł dzięki temu chwalić się nimi każdemu. Nie pozwalał ich nikomu dotykać, bo były bardzo wrażliwe na dotyk. A przynajmniej on tak uważał i każde nawet najdelikatniejsze muśnięcie odbierał po stokroć mocniej.
    Miało to swoje zalety - Rogi były jego najczulszą częścią ciała, nie pozwalał ich dotykać ale gdyby jednak się przełamał, ich pieszczoty działałyby najmocniej. Wadą było to, że mężczyzna musiał non stop uważać, by ich nie uszkodzić. Gdyby złamał któregoś... Przeżyłby to bardzo mocno.
    Zza dziewczynki wyszła powoli lisica. Niewielkie, rudawe zwierzątko. Miała bardzo ładne, niespotykane futerko. Gdyby miał określić jego kolor... porównałby go do bursztynu o nieregularnej formie gdzie w załamaniach zbiera się ciemniejszy odcień.
    Arystokrata uśmiechnął się promiennie oglądając stworka.
    - Nic nie szkodzi, przecież nie napsociła. - powiedział i wysunął ku lisicy rękę, pozwalając się obwąchać - Cześć, Amber. Dotrzymasz nam dziś towarzystwa?
    Tancerz fuknął zazdrośnie. No tak, uwielbiał być w centrum uwagi. Uspokoił się jednak, po uszy trzymał już normalnie postawione. Zaakceptował nowy zapach i przestał zachowywać się jak aspołeczny cham.
    Upiorny zaśmiał się wdzięcznie gdy Tulka zapytała o lody. Chyba nie była przyzwyczajona do życzliwości, może nigdy wcześniej nie miała okazji wyjść na spacer z dorosłym.
    - Oczywiście. - zaśmiał się - I powiem więcej: zamówimy górę lodów, spróbujemy każdego, ciekawego smaku. Co ty na to? Znam lodziarnię w której mają fantastyczne lody.
    Jej ogon poruszał się jak u psa. Może niezbyt trafne porównanie, ale merdała nim, więc chyba była zadowolona. Thorn miał do czynienia tylko z końmi, a jak wiadomo, konie nie merdają ogonami z uciechy.
    Mężczyzna zbliżył się do dziewczynki i delikatnie popchnął ją w stronę swojego szarego rumaka.
    - Przejedziemy się konno, będziemy szybciej. - powiedział. Tancerzowi posłał surowe spojrzenie i zacmokał trzy razy.
    Narowisty koń zbliżył się potulnie i stanął nieruchomo. Miał paskudny zwyczaj podgryzania obcych osób próbujących na nim jeździć, ale jeśli z tym obcym jechał jego Pan, nie robił tego.
    Nie czekając ani chwili dłużej, Arystokrata podsadził Tulkę i usadził ją w siodle. Mała miała miejsce by wygodnie usiąść i poprawić Amber.
    Sam wskoczył zgrabnie, usadawiając się tuż przed nią. Kazał jej objąć się w pasie, i jeszcze raz się poprawił, przyzwyczajając się tym samym do pasażera.
    Siedział tuż przed nią, mogła poczuć zapach drzewa sandałowego i ciepło jego ciała. Był w mundurze, ale materiał wydawał się być na tyle cienki, że przebijało spod niego ciepło.
    - Trzymaj się mocno, Maleńka.
    Upiorny chwycił lejce a łokciami przycisnął jej ręce do swoich boków, by nie spadła, po czym ścisnął udami konia i ruszyli powolnym krokiem. Na początek musiał przyzwyczaić ją do jazdy, nie mógł przecież rozpocząć od galopu.
    - Powiedz mi, Tulciu... - zaczął luźną rozmowę - Mogę tak do ciebie mówić, prawda? Zdrobniale? - zapytał dla pewności - Powiedz, jakiej jesteś rasy?
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 16 Czerwiec 2017, 21:35   

    Stała niepewnie, gdy zarówno rogaty jak i jego koń jej się przyglądali. Nie lubiła być w centrum uwagi. Nawet jeśli grono, które jej się przyglądało było takie małe. Lekko otuliła się skrzydłami, jakby chciała się za nimi schować. Wiedziała jednak, że na nic się to nie zda. Była skazana na obecność mężczyzny i musiała to dzielnie znieść. Może nie będzie tak źle, może nie zrobi jej krzywdy tak jak jej Pan? Nie wyglądał na takiego, ale pozory mylą, prawda?
    Przytaknęła na wieść, że rumak jest dziś nieswój. Wolała jednak nie zbliżać się do niego bez właściciela. Wyglądał na dość bojowego zwierza i wolała nie sprawdzać czy jest tak naprawdę. Wyczuwała, że nie jest rozsądnym, żeby jakoś sprawdzać cierpliwość konia, w szczególności, że chyba nie za bardzo ją polubił.
    Westchnęła z ulgą, słysząc, że mężczyzna nie gniewa się na lisiczkę. W końcu to tylko zwierzak i nie rozumie do końca jak się powinien zachowywać, a jak nie. Do tego lisa nie dało się wytresować tak jak zwykłego psa. Amber i tak była bardzo grzeczna. Słuchała dziewczynki, chodziła przy jej nodze, przychodziła na zawołanie. Tulka niczego więcej nie potrzebowała. Wystarczyło, że Amber była jej najlepszą przyjaciółką i zawsze mogła na nią liczyć. W końcu razem trafiły do tej magicznej Krainy, razem przeszły piekło i z niego uciekły. Razem dawały radę przez ten krótki czas jaki spędziły na wolności.
    Gdy Cierń wysunął rękę w stronę lisa, psinka wysunęła nosek, żeby powąchać rękę. Polizała dłoń po czym położyła na nią łapę, jakby chciała się przywitać z rogatym nieznajomym. Szczeknęła też śmiesznie, jakby chcąc potwierdzić, że dziś będzie z nimi spędzała czas. Tulka nie miała zamiaru jej tu zostawiać, w końcu futrzak nie znał okolicy. Jeszcze by się zgubiła albo ktoś by ją pomylił ze zwykłym lisem i Julia wróciłaby i zastała swoją przyjaciółkę pod postacią jakiegoś trofeum.
    Przekręciła lekko głowę w bok, gdy mężczyzna się zaśmiał. Powiedziała coś śmiesznego, a może sobie tylko z niej robił żarty, a ona się dała na to złapać? Dalsze słowa jednak ją uspokoiły i uśmiechnęła się już śmielej. Postawiła wesoło uszka i mocniej zamerdała ogonkiem. Oblizała się ze smakiem na samą myśl o tym, że będzie miała do zjedzenia całą górę lodów. Nie mogła w to uwierzyć.
    Spięła się ponownie, gdy Cierń do niej podszedł. Jednak grzecznie dała się popchnąć w kierunku konia. Spojrzała na bruneta, gdy ten powiedział, że pojadą konno. Nigdy nie siedziała na koniu, więc miała nadzieję, że mężczyzna nie będzie się z niej śmiał czy coś. Wolała się jednak na razie nie przyznawać. Przynajmniej póki nie będzie to konieczne. Przytaknęła głową i zawołała lisiczkę, która od razu grzecznie wskoczyła do torby, tak, że wystawała z niej tylko głowa.
    Dziewczynka dała się usadzić w siodle. Czuła się trochę dziwnie, ale grzecznie poczekała aż mężczyzna do niej dołączy. Zawahała się, gdy dziwnooki kazał jej się objąć. Przełknęła głośno ślinę i z oporem oplotła go rączkami. Był ciepły i ładnie pachniał. Ale nadal był mężczyzną, co dziecku nie za bardzo się podobało, jednak starała się tego nie pokazywać. Nie chciała go do siebie zrazić. Bała się zrobić coś nie tak. Bała się, że jeśli zrobi coś nie po jego myśli to on ją za to ukaże.
    Poprawiła torbę i dała sobie przycisnąć ręce do ciała mężczyzny. Czuła się dziwnie ale grzecznie siedziała i nic nie mówiła. Początkowo wtulała się do niego, gdy koń ruszył z miejsca, ale po chwili zaczęła się rozglądać ciekawsko. Z tego miejsca widziała o wiele więcej niż jak szła pieszo, zaczęła wiec pochłaniać widoki swoim wzrokiem, żeby jak najwięcej zapamiętać. Może uda jej się to jakoś potem narysować? Ale będzie musiała kupić jakiś nowy szkicownik. Ten, który dostała od wujka już się skończył. Tulka bowiem ze stresu rysowała by się uspokoić i przez to zapełniła gruby szkicownik bardzo szybko. Wykończyła też magiczną kredkę. Musiała się zaopatrzyć w nowe przybory. Nie wytrzymałaby tu chyba, gdyby nie miała jak przelać tych wszystkich widoków na papier.
    Ocknęła się z zamyślenia dopiero gdy usłyszała jak mężczyzna się do niej zwraca - może pan tak do mnie mówić - potwierdziła krótko. Nie miała nic przeciwko. W końcu był od niej starszy, wiec czemu nie mógłby się tak do niej zwracać? Cieszyła się jednak, że jej zdanie się tutaj liczyło. Pozwoliło jej się to trochę rozluźnić. Słysząc dalsze pytanie, spojrzała znów w bok - jestem Opętańcem - powiedziała po krótkim namyśle - uszka i ogonem zostały doszyte, przez mojego Pana - wyjaśniła smutnym głosem, a jej ciało przeszedł mocny dreszcz. Nie chciała tego rozpamiętywać. Ale wolała wyjaśnić skąd u niej te zwierzęce dodatki.
    Milczała chwilę, obejmując mocno mężczyznę od tyłu i zbierała się na odwagę by zadać swoje pytanie - a...a pan jakiej jest rasy? - zapytała cichutko - przepraszam, że pytam...dopiero się uczę o tej Krainie i naprawdę mało o niej wiem - wyjaśniła zawstydzona. Miała nadzieję jednak, ze nie uraziła tym mężczyzny. W końcu nie znała zwyczajów tego dziwnego świata.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 17 Czerwiec 2017, 20:45   

    Dziewczynka pozwoliła się usadzić na koniu, chociaż wydawała się być speszona. Może nie lubiła towarzystwa starszych osób. Thorn sam pamiętał, jak za dzieciaka sztywno się zachowywał w obecności starszych gości Dziadka. Nigdy nie mógł pozwolić sobie na swobodę, bo Dziadek patrzył mu na ręce. I później karał, niezależnie czy mały Upiorny zachowywał się ładnie czy nie.
    Koń po chwili przeszedł w kłus, przez co oboje zaczęli podskakiwać w siodle. Arystokrata robił to naturalnie, anglezując, ale Mała musiała się mocno trzymać, by nie spaść.
    Upiorny miał jednak kontrolę i łokciami mocno przyciskał jej ręce do swojego ciała. Droga nie miała być daleka, ale gdyby przebyli ją w ciszy, Thorn zacząłby się zastanawiać co z Tulką jest nie tak. Na szczęście dziewczynka zagadnęła go, co doprowadziło do miłej wymiany zdań.
    Nie dopytywał o doszywane elementy. Nie znał się na tym zupełnie. Gdyby Mała zaczęła mu tłumaczyć jak do tego doszło, pewnie i tak połowy by nie zrozumiał. Dlatego zdecydował pominąć temat. Zwłaszcza, że wyczuł u lisiej dziewczynki smutek. Najwidoczniej nie zrobiono jej tego dobrowolnie.
    - Jestem Upiornym Arystokratą. - powiedział łagodnym głosem - Pewnie pierwszy raz spotykasz kogoś tej rasy, co? - zaśmiał się. Faktycznie, Upiornych nie było wielu. A zdecydowanie niewielu pracowało. Siedzieli w swoich norach, bawili się w Szlachtę, trudnili się jedynie wydawaniem rozkazów. Thorn był o wiele bardziej... plebejski. Lubił przebywać wśród Lustrzan. Choć nie zawsze tak było.
    - Arcyksiążę też jest Upiornym Arystokratą, może już go spotkałaś? - zapytał swobodnym głosem. Skoro Mała trafiła do Stowarzyszenia, musiała być kimś utalentowanym, kimś ważnym. Być może sam Monarcha przyjmował ją w swoje szeregi.
    - Jeśli chcesz, opowiem ci co nieco o mojej rasie. - dodał ale już bez większego zainteresowania. Nie chciał gadać o swoich pobratymcach, zwłaszcza, że nie darzył ich szacunkiem. Upiorni byli specyficzni. A rodzina Thorna... no cóż, nie zapamiętał jej jako najlepszej.
    Koń kłusem dotarł wreszcie do Bramy dzielącej Szkarłatną Otchłań od Krainy Luster. Podróż była w miarę długa, ale nie cały czas rozmawiali. Rogaty skupiał się na drodze, dlatego czasem milczał. Rozglądał się na boki, badał czy ktoś ich nie śledzi albo nie czyha na życie Małej. Bo skoro dostała opiekę, musiała coś znaczyć. A szkarłatna jest wyjątkowo paskudnym miejscem. Thorn nie lubił tu być, unikał tego miejsca jak ognia. Upodobał sobie Krainę Luser, tam było mu o wiele lepiej.
    Nie mieli problemów z przejściem. Gwardzista zamienił kilka słów ze strażnikami, którzy przecież i tak go znali. Przepuścili go bez gadania, przyjrzeli się dłużej Tulce, ale pod surowym spojrzeniem Upiornego, opuścili wzrok i wrócili do swoich obowiązków.
    W Krainie Luster czekała ich jeszcze krótka podróż. Na szczęście wychodząc ze Szkarłatnej, znaleźli się nieopodal miasta. Gdy dotarli na miejsce zeskoczył z rumaka i podał jej rękę, by spróbowała zejść sama. Uśmiechnął się do niej serdecznie, szczerząc zęby.
    - Jesteśmy prawie na miejscu. - powiedział - Tancerz zostanie tutaj, bo wolę nim nie wjeżdżać w tłum... - dodał - Spacerkiem dojdziemy na miejsce. Mam nadzieję, że masz wielką ochotę na lody i zamówisz dużą porcję. Ja to chyba pochłonę chyba cały ich zapas, nie jadłem lodów od wieków. - nie skłamał, jakoś nie myślał na co dzień o lodach i zwyczajnie zapominał, że dobrze było czasem je zjeść. Kupował tutaj lody Biance, chwaliła je, więc uznał, że Tulce też posmakują.
    Stuknął obcasami wykonując szybki salut, po czym z uśmiechem podał jej dłoń.
    - Czy panienka uczyni mi ten zaszczyt i pozwoli się poprowadzić? - szarmanckim tonem zaprosił ją, by ujęła go pod ramię. Była niższa, ale spokojnie sięgała by to zrobić.
    Tancerz zatupał nogami jakby chciał powiedzieć, że nigdzie się nie ruszy i tutaj go znajdą po posiłku.
    Jeśli Tulka zgodziła się na poprowadzenie, Thorn ułożył jej rękę wygodniej na swoim ramieniu i ruszyli w stronę Lodziarni.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 17 Czerwiec 2017, 23:20   

    Gdy Tancerze przeszedł w kłus, Tulka mocniej przytuliła Ciernia. Bardzo nie chciała spaść z tego konia. Pamiętała jak skończył się upadek na placu zabaw, a tu mimo iż wysokość była mniejsza, to jednak byli w ruchu. Mogło się to więc skończyć gorzej. Bardzo nie chciałaby mieć znów czegoś złamanego, albo wrócić do Kliniki poobijana. Wujek i pan Anomander byliby na nią naprawdę źli. Chciała pokazać, że sobie poradzi, a w taki sposób na pewno tego nie udowodni.
    Otworzyła oczy dopiero, gdy rogaty się odezwał. Upiorna Arystokracja? Dziwna nazwa, jednak nie miała zamiaru tego komentować. Sama była dziwna i to bardzo. A spojrzenia innych tylko ją w tym upewniały. Na każdym kroku się jej przyglądali. Czasami nawet się zastanawiała czy nie zostać liskiem tak na stałe, przynajmniej nie licząc oczu nie wyróżniała się za bardzo. Ale bała się, że ktoś na nią zapoluje albo zrobi z niej jakiegoś pupilka domowego lub rozdzieli z Amber. Bardzo by tego nie chciała.
    Gdy wspomniał o Arcyksięciu, pokręciła głową - nie widziałam go jeszcze... - przyznała cichutko - ale powiedziano mi, że jak się już coś nauczę o Krainie Luster to będę mu często towarzyszyć jako przedstawicielka Stowarzyszenia - przyznała niepewnie. Sama nie wiedziała co ma o tym myśleć. Ale miała nadziej, że Upiorny, z którym miała dziś spędzić czas, nie będzie na nią przez to jakoś krzywo patrzał. Nigdy nie lubiła być w centrum uwagi. Może dlatego, że zazwyczaj była w tym negatywnym znaczeniu?
    Spojrzała na mężczyznę z zainteresowanie, gdy ten zaproponował, że może coś opowiedzieć o swojej rasie. Wyczuła jednak w jego głosie, że nie zrobiłby tego zbyt chętnie. Pokręciła więc na to głową - nie musi pan i tak pewnie wszystkiego się dowiem w trakcie nauki - powiedziała znów zaczynając się rozglądać po okolicy, bo powoli przyzwyczajała się do ruchów wierzchowca - mam tylko jedno pytanie...czy wszyscy Upiorni Arystokraci mają rogi? - zapytała zaciekawiona, chcąc wiedzieć, czy dzięki nim może takiego rozpoznać, czy to raczej jest jakaś indywidualna cecha pana Ciernia.
    W Świątyni grzecznie przywitała się ze Strażnikami, ale poza tym nie odzywała się. Tylko siedziała grzecznie nadal przytulona do rogatego. Jak na razie tylko jego znała w okolicy, więc postanowiła się go trzymać. Nie wiedziała, czy może mu zaufać, ale w tej sytuacji nie miała wyboru. Po prostu musiała, bo jeśli on jej nie obroni to sama nie da rady tego zrobić.
    Gdy się zatrzymali, ostrożnie zsunęła się z siodła i poprawiła torbę z lisicą. Podziękowała grzecznie za pomoc, po czym przytaknęła iż rozumie, że koń ma tu zostać. Nie dziwiła się, wyglądał na bojowego rumaka i pewnie sam nie lubił tłumów tak jak dziewczynka. Słysząc o lodach znów się nieśmiało uśmiechnęła - ja też już dawno żadnych nie jadłam - przyznała - choć pewnie nie zjem ich aż tyle co pan - spróbowała zażartować. Zrobiła to trochę niepewnie, ponownie kuląc swoje rude radary. Wyglądała trochę jakby nie wiedziała czy zostanie za to ukarana czy jednak nie.
    Po chwili jednak na jej licu zagościł rumieniec, gdy Gwardzista przed nią zasalutował. Nie była przyzwyczajona do takiego traktowania. Z lekkim oporem przyjęła ramię mężczyzny i ruszyła za nim. Cały czas się rozglądała, żeby zapamiętać drogę, którą idą. Gdyby zgubiła mężczyznę, wiedziałaby przynajmniej gdzie na pewno się zjawi i mogłaby wrócić do Tancerza. Tam w końcu by się znaleźli. Nie uśmiechało jej się bowiem, bieganie po całym mieście tylko po to, żeby jeszcze bardziej się zgubić w nieznanym sobie miejscu.
    Trzymała się blisko bruneta. Czuła się przy nim choć trochę bezpiecznie i nie chciała go zgubić. Była też ciekawa czy lody, które można znaleźć w Krainie Luster smakowały tak jak te w Świecie Ludzi czy zupełnie inaczej. Miała jednak nadzieję, że nie dostanie tu jakiś dziwnych smaków, jak na przykład ślimakowy czy jakiś trawiasty. Tę Krainę zamieszkiwały różne stworzenia i nie zdziwiłaby się gdyby i takie lody znalazły się w menu.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 18 Czerwiec 2017, 22:04   

    - Masz więc wielkie szczęście, Mała Tulciu. - powiedział - Nie każdy może przebywać w bezpośrednim towarzystwie Arcyksięcia. To wielki zaszczyt. - dodał odwracając się do niej i uśmiechając przez ramię.
    Na szczęście nie chciała by opowiadał jej wszystkiego o rasie. Nie był ot temat wygodny, zwłaszcza, że Thorn znał Upiornych od tej złej strony. O opowiadanie dziecku o Dziadku który go w dzieciństwie katował, jakoś nie należało to najlepszych pomysłów. Skoro była Przybyszem, nie mógł jej przestraszyć. Może i Krainie Luster daleko było do bastionu tolerancji... Ale on sam szanował wszystkie rasy. Nawet te sztuczne, jak Cyrkowcy.
    Jej pytanie było logiczne, skoro pierwszy raz widziała Arystokratę, nie dziwne, że była zaciekawiona. Tancerz niósł ich w kłusie, ale nie przeszkadzało to w udzieleniu Małej odpowiedzi.
    - Tak, właśnie po tym można poznać Upiornych. - powiedział - Chociaż nie wszyscy mają te tak duże jak ja. Niektórzy nawet kryją rogi we włosach, pod kapeluszami. Osobiście nie rozumiem takiego zachowania. - żachnął się - Powinniśmy obnosić się z naszą innością. Właśnie to sprawia, że jesteśmy wyjątkowi, jedyni w swoim rodzaju. - uśmiechnął się promiennie, zerkając za siebie, na dziewczynkę.
    Do Krainy Luster dostali się bez problemu, nikt ich po drodze specjalnie nie zaczepiał. Dziewczynka była grzeczna, na czas przechodzenia przez Bramę nie zadawała pytań, cichutko siedziała za nim na koniu.
    Kraina Luster przywitała ich ładniejszą pogodą. Słońce świeciło tu wysoko, lekki wiaterek owiewał ich twarze. Było bardzo przyjemnie, o wiele lepiej niż w Szkarłatnej. No i krajobraz się zmienił, teraz przynajmniej można było zawiesić na czymś oko.
    Zaczepka Tulki wywołała u niego serdeczny śmiech. Przez chwilę chichotał, posyłając jej wesołe spojrzenie tęczowych oczu.
    - Racja, ja pewnie zjem pół tony i będę musiał się wstydzić, bo guziki w mundurze wystrzelą na wszystkie strony. - poklepał się po płaskim, umięśnionym brzuchu.
    Stojąc obok dziewczynki wyraźnie nad nią górował. Był szeroki w barach, postawny, wyjątkowo dobrze wyglądał w mundurze Gwardii. Szabla grzechotała łańcuszkiem, przy pasku.
    Tulka przyjęła jego ramię czerwieniąc się na twarzy. Poprowadził ją wąskimi uliczkami w stronę centrum miasta. Lodziarnia nie znajdowała się na głównym placu, przez co mało kto wiedział o cudownych lodach które były tam serwowane.
    Gdy dotarli, przepuścił Małą w drzwiach i wszedł za nią. Przywitała ich pulchna kobieta z kocimi uszami. Wyglądała jak uosobienie grubej, dobrze odżywionej kotki. Jej białe uszka strzygły na boki a puszysty ogon falował. Uśmiechała się przyjaźnie.
    Od razu rozpoznała Thorna i już miała iść na zaplecze po pudełko lodów miętowych, ale Arystokrata powstrzymał ją tłumacząc, że dziś przyszedł tutaj z Młodą Damą, zakosztować lodów na miejscu.
    Ekspedientka zaszczebiotała uszczęśliwiona i wskazała lodówkę.
    W wielkich misach piętrzyły się góry lodowej masy we wszystkich kolorach tęczy. Były arbuzowe, różane, miętowe, o smaku bazylii, koperkowe, marchewkowe, likierowe, ciasteczkowe, o smaku waty cukrowej, gumy balonowej, gorzkiej czekolady (ale takiej prawdziwej), rumu, kawy, karmelu z solą i wiele wiele innych, niespotykanych smaków. W razie pytań Dachowiec służyła pomocą.
    Thorn długo stał i zastanawiał się które wybrać. Przyglądał się z zaciekawieniem lisiej dziewczynce, wykorzystywał ten moment bo wiedział, na które lody ma ochotę. Miał nawet ulubione.
    - Możesz wybrać które chcesz. I ile chcesz. - powiedział łagodnie, kładąc jej dłoń na ramieniu, zachęcając do wyboru - Polecam różane, to moje ulubione. - przeniósł wzrok na ekspedientkę, która zachichotała i zarumieniła się - Gorzka czekolada też jest wspaniała, już nie wspominając o karmelu z solą. - uśmiechnął się do Dachowca. Białe uszy opadły na boki bo rozanielona, puszysta pani zmiękła pod tym uśmiechem. Trudno było jej się dziwić, szczery uśmiech Arystokraty należał do wyjątkowo pięknych.
    - Poproszę po pół gałki każdego smaku. - zdecydował wreszcie i przeniósł wzrok na Tulkę, po czym mrugnął do Małej okiem - Dwa razy. Jeśli któryś smak wyjątkowo ci posmakuje, weźmiemy pudełko na wynos.
    Jeśli pozwoliła, poprowadził ją do małego stoliczka i odsunął przed nią krzesło, zapraszając by usiadła. Cały czas uśmiechał się delikatnie. Widać niańczenie małej dziewczynki nie było aż takie straszne.
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 18 Czerwiec 2017, 23:32   

    Słuchała uważnie odpowiedzi Arystokraty. Im więcej mówił tym dziewczynka bardziej kuliła się zawstydzona. W końcu ona też próbowała jakoś ukryć swoje dodatki. Ale dla niej nie było to normalne. Urodziła się bez skrzydeł, czy lisich dodatków. Była dziwadłem, eksperymentem i tak się czuła. Dalszą drogę nie odzywała się już, póki Cierń nie zarządził końca konnej wycieczki.
    Zaśmiała się szczerze, chyba po raz pierwszy odkąd uciekła z Kliniki, słysząc reakcję na jej zaczepkę. Uśmiechnęła się już szczerze. Coraz mniej obawiała się czarnowłosego mężczyzny. Był miły i zabawny. Nie traktował jej z góry, ani nie patrzał na nią krzywo tak jak większość napotkanych przez nią osób. Nie wypytywał też o to jak zdobyła zwierzęce elementy, za co była mu bardzo wdzięczna.
    W trakcie spaceru do lodziarni, starała się nie zwracać uwagi na spojrzenia mijanych osób. Może jej się to tylko wydawało, ale miała wrażenie, że wszyscy się na nią gapili. Skrzydła cały czas miała przyciśnięte do ciała, a uszka położone. Mimo tego starała się przyglądać trasie, którą przechodzili. Było tu wiele ciekawych miejsc i kolorowych. Nie mogła się doczekać, żeby niektóre przenieść na papier. Naprawdę podobała jej się ta Kraina, nawet bardziej niż Świat Ludzi, ale nadal czuła się tu obca. Wyróżniała się i czuła to bardzo mocno, dlatego miała nadzieję, że gdy lepiej pozna panujące tu obyczaje to jakoś zniknie w tłumie i nie będzie się już tak rzucać w oczy.
    Weszła grzecznie do lodziarni, rozglądając się z zaciekawieniem. Wchodząc grzecznie się przywitała. Zaskoczyła ją reakcja kobiety, ale szybko uznała, że pewnie robi tu często zakupy. Na jego słowa lekko się speszyła, ale nie pokazała tego jakoś mocno. W lodziarni nie było za wielu klientów, dzięki czemu Julia się trochę rozluźniła. Kobieta też była miła, dzięki czemu Opętaniec podniosła trochę swoje uszka i rozluźniła mięśnie skrzydeł, układając je trochę bardziej naturalnie.
    Zajrzała do lodówki i aż oczy jej się zaświeciły, widząc ile smaków ma do wyboru. Uznała, że wybierze dwa może trzy na spróbowanie. Nie chciała wyjść na łasucha. Smaków było jednak tak dużo, że nie mogła się zdecydować. Nawet podpowiedzi Upiornego nie za bardzo jej pomagały. Te, które on wymienił brzmiały pysznie, ale było jeszcze tak wiele innych, które chciałaby spróbować. Stała więc z zaciętą miną i wpatrywała w kolorowe smaki, nie mogąc się na żaden zdecydować.
    Słysząc decyzję Ciernia, spojrzała na niego zaskoczona. Przecież było tych smaków tak wiele, a on chciał spróbować każdego? Gdy powiedział, że chce dwie porcje i mrugnął do niej, otworzyła szeroko oczy, a na jej ustach zagościł szczery uśmiech. Jej ruda kita zaczęła wesoło bić na boki.
    Pozwoliła poprowadzić się do stolika, jednak nim ruszyła we wskazany kierunku zwróciła się jeszcze do kobiety - czy mogłabym też dostać miseczkę wody dla mojego liska? -zapytała nieśmiało. Pamiętała, że w Świecie Ludzi to większości takich miejsc, nie można było wchodzić ze zwierzętami. Ale skoro jest tu rasa pół ludzi pół kotów to raczej taki zakaz byłby głupi. Kobieta uśmiechnęła się na to i powiedziała, że przyniesie wodę do stolika. Julia podziękowała miło i ruszyła za Gwardzistą. Usiadła na wskazanym miejscu i jemu również podziękowała. Usiadła wygodnie i wypuściła swojego futrzaka z torby. Już po chwili kobieta przyniosła miskę z wodą oraz z ... lodami? dla lisiczki. Tulka spojrzała na nią pytająco, na co kotka wyjaśniła, że są to specjalne lody dla zwierzaków, więc nie musi się martwić, że coś stanie się jej pupilkowi. Amber chwilę wąchała zimny smakołyk po czym prawie rzuciła się na niego. Zaczęła go wesoło lizać ta, że cały pyszczek już po chwili miała w słodyczy. Tulka zaśmiała się tylko widząc to i jednocześnie nie mogła się doczekać aż przyjdą ich lody. Wiedziała jednak, że muszą chwilę poczekać, w końcu rogaty zamówił dwie spore porcje. Nie chciała jednak siedzieć w zupełnej ciszy.
    - Panie Cierniu? - zapytała niepewnie - czy...mogłabym zobaczyć listę z tymi podręcznikami, które mamy kupić? - spojrzała na niego nieśmiało - powiedziano mi, że pan ją będzie miał, a jestem ciekawa co tam takiego jest - uśmiechnęła się miło. Chciała przeczytać co mają dokładnie zakupić, dzięki temu zakupy będą szybsze. Julia mogła bowiem zapamiętać dokładnie tytuły i autorów, dzięki czemu nie będą musieli chodzić z kartką i sprawdzać czy to na pewno to czego szukają.
    Jeśli podał jej listę, podziękowała grzecznie i skupiła się na moment na zapisanej karce, chcąc wszystko dokładnie zapamiętać. Jednak nie ignorowała towarzysza. Cały czas uważała, czy nie zadaje jej pytań lub czegoś nie mówi. W końcu mimo, iż pochodziła z bogatej rodziny, nie była rozpuszczonym bachorem, który skupia się tylko na sobie.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 21 Czerwiec 2017, 17:39   

    Tulka wydawała się być zadowolona z pomysłu Gwardzisty. W końcu nie co dzień można spróbować wszystkich serwowanych w Lodziarni smaków.
    Poprowadził ją do stolika i gdy już ją usadził, sam opadł ciężko na krzesło z westchnieniem. Szybko jednak się zreflektował i posłał Małej uśmiech.
    Lisica dostała wodę i porcję zwierzęcych lodów, Thorn podziękował Sprzedawczyni która uciekła na zaplecze z chichotem.
    Przez chwilę mężczyzna patrzył na Amber. Miała bardzo ładne futro, niespotykane. Ciekaw był gdzie takie zwierzęta żyją bo tutaj, w Krainie Luster nie widział nigdy tak... zwykłego i niezwykłego jednocześnie lisa. Pewnie Tulka ma go ze Świata Ludzi.
    Arystokrata miał tyle pytań... Zawsze interesował go Świat Ludzi. Z opowieści wiedział, że jest dość ponurym miejscem w którym wszyscy gonią za czasem. Ludzie śmiesznie krótko żyją, może dlatego łapią każdą chwilę? Dla Thorna sto lat było jak mgnienie oka, już sam stracił rachubę... ile to już żyje na tym świecie? 500? 550? Coś koło tego.
    Z zamyślenia wyrwało go pytanie dziewczynki. Uśmiechnął się do niej miło i pokiwał palcem, chcąc zwrócić uwagę dziecka na jeden ważny szczegół.
    - Przede wszystkim: mów mi po imieniu. - powiedział łagodnym głosem - Nie mam większej wartości, niż ty, Tulko. Nie trzeba mnie wywyższać. - uśmiechnął się - Powiesz: to przez różnicę wieku? Ha, gdybym chciał trzymać się takich dyrdymałów, to większość istot tego świata powinna zwracać się do mnie "Pradziadku". - zaśmiał się - Dlatego zostańmy przy samym imieniu. Cierń. Z resztą czy wyglądam na starego? Mógłbym uchodzić za twojego starszego brata, Lisiczko. - wyciągnął dłoń i dał jej delikatnego pstryczka w nos.
    Odczekał chwilę po czym sięgnął za pazuchę i wyjął z wewnętrznej kieszeni zgiętą na pół kartkę. Wygładził ją przyglądając się zapiskom po czym podał dziewczynce.
    - Nie jest tego dużo, ale są to raczej opasłe tomy. - powiedział - Ktoś tu się będzie uczył medycyny, co? - wyszczerzył zęby.
    Kilka chwil po tym jak Tulka postała spis, do ich stolika podeszła Ekspedientka. Postawiła przed Małą wielką miskę z lodami, tęczową kupą ulepioną w coś na kształt góry. Szczyt oblany był bitą śmietaną a na czubku widniała wisienka zmieniająca co sekundę kolor.
    Thorn też dostał swoją porcję. Podziękował i Dachowiec odeszła, machając ogonem z zadowolenia.
    - Nie sądziłem, że to będzie takie wielkie. - powiedział Gwardzista udając trwogę. Zaraz jednak roześmiał się i nie czekając ani chwili zabrał się do pałaszowania.
    Lody były fantastyczne, żaden ze smaków nie mieszał się, wszystkie było czuć osobno.
    W trakcie jedzenia przyglądał się Tulce. Ale robił to w dość dyskretny sposób, odwracając co chwilę wzrok na lody. Jeśli ich spojrzenia się spotykały, posyłał jej ciepły uśmiech.
    Śmieszny obrazek - Gwardzista i mała, skrzydlata dziewczynka zajadają górę lodów. Pewnie gdyby zobaczyli go jego Podwładni, śmialiby się przez następną dekadę. Nie. Nie dekadę. Dzień, albo pół dnia bo potem szybko wybiłby im z głowy drwienie z Dowódcy.
    - Po lodach skoczymy do Antykwariatu, kupimy co trzeba a potem zapraszam do swojej rezydencji. - powiedział swobodnie - Zauważyłem, że nie najlepiej jeździsz konno. To znaczy... nie zrozum mnie źle, nie chcę cię obrazić. - wykonał rękoma gest wycofania się - Ale myślę, że fajnie będzie spędzić czas przy zwierzakach. No i Amber będzie mogła się wybiegać. A wieczorem obiad. Co ty na to, Lisiczko? - nie wiedział czy może ją tak nazywać, ale bardzo mu się podobało to określenie. Tulka była piękna taka jaka była, z wszystkimi zwierzęcymi dodatkami, ze skrzydłami skrzącymi się w słońcu. Powinna obnosić się ze swoją innością, była niepowtarzalna.
    Nie jadł szybko, nie spieszył się, bo po co? I tak zamierzał zaproponować jej u siebie nocleg. Po nauce jazdy będzie padnięta... a on nie ma serca by wyrzucać dziecko na bruk. A może ma jednak w tym wszystkim jakiś interes?
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 22 Czerwiec 2017, 14:43   

    Opuściła niepewnie uszka, gdy zaczął ją upominać, że ma się zwracać do niego po imieniu. Podrapała się zakłopotana po głowie - niania zawsze mnie uczyła, że należy do starszych zwracać się z szacunkiem nie ważne, czy ten ktoś ma dwadzieścia parę lat czy jakieś siedemdziesiąt - przyznała - ale...jeśli mam mówić po imieniu to będę - uśmiechnęła się niepewnie - mogę zadać tylko małe pytanie? - spojrzała na niego swoimi dwukolorowymi oczami - czy Cierń to p...twoje prawdziwe imię czy przezwisko? Bo jakoś nie pasuje mi do Arystokraty - przyznała niepewnie - nie musisz podawać prawdziwego, po prostu pytam z ciekawości - poruszyła lekko swoimi lisimi radarami. Nie naciskała ani nic. Po prostu była ciekawa.
    Grzecznie podziękowała za listę po czym uśmiechnęła się nieśmiało - chce pokazać wujkowi, że nie będę problemem i będę mogła mu pomóc. Chce tak jak on pracować w Klinice - powiedziała dumnie. Jak na takie dziecko to miała dość ambitne plany. Oddała Cierniowi listę, tuż przed tym jak przyszły do nich lody. Widząc wielką górę znów opuściła uszy i przełknęła ślinę. Słysząc jednak słowa Gwardzisty zaśmiała się - to może dobrze byłoby rozpiąć mundur? Nie chciałabym mieć napisane na grobie "Zastrzelona guzikiem z munduru Dowódcy Gwardii, bo ten zjadł za dużo lodów" - wyszczerzyła swoje lisie ząbki. Nadal przypominały bardziej ludzkie ale coraz bardziej udawało jej się zachować ich bardziej drapieżny wygląd.
    Podziękowała sprzedawczyni i grzecznie życzyła Cierniowi smacznego po czym sama zabrała się za lody. Miała jednak pecha. Spróbowała pierwszego smaku i skrzywiła się. Pochłonęła szybko beżową kulkę po czym wystawiła języczek - ble.... - powiedziała, a całe jej futerko, razem z piórkami najeżyło się, a po jej plecach przeszedł dreszcz. Szybko się jednak zreflektowała - przepraszam...po prostu nie lubię grzybów, a te lody miały właśnie taki smak - powiedziała zakłopotana. Szybko jednak wróciła do zajadania się pozostałymi lodami. Próbowała każdego po trochu. Jej ogon coraz mocniej przy tym bił na boki - te lody są lepsze niż te w Świecie Ludzi - powiedziała uradowana, zajadając się w najlepsze.
    Spojrzała na bruneta, gdy ten postanowił się znów do niej odezwać. Zarumieniła się zakłopotana, gdy ten wspomniał o jeździe konnej - bo...bo widzisz - zaczęła niepewnie - nigdy nie jeździłam konno, pierwszy raz w ogóle na jakimś siedziałam - powiedziała dzióbiąc swoją górę lodów - rodzice uważali, że takie rozrywki zabierają tylko czas, którego potrzebujemy na naukę i ważniejsze sprawy niż zabawy - wzruszyła ramionami i wróciła do swojego deseru. Trochę posmutniała ale czując wspaniałe smaki rozlewające się po jej ustach ponownie się uśmiechnęła. Dzień nawet nie zaczynał się tak źle jak myślała. Mężczyzna, z którym spędzała czas też sprawiał wrażenie miłego i jak na razie nie sądziła, żeby chciał jej zrobić krzywdę, cały czas jednak była czujna. Wolała znów nie wylądować w jakiejś piwnicy. Skrzywiła się lekko na to wspomnienie i pogładziła dłonią po policzku, gdzie teraz widniała tylko ledwo widoczna mała blizna, a wcześniej można było zobaczyć paskudne szramy.
    Nawet jej się spodobało, jak mężczyzna się do niej zwracał. Nadal nie przepadała za swoimi zwierzęcymi elementami, jednak nie było to tak mocne jak na początku. Powoli się do nich przyzwyczajała. Do swojego wyglądu, inności. Zabieg, który wykonał Bane razem z Anomanderem na pewno jej jeszcze w tym pomógł. Bo gdyby miała nadal te paskudne blizny to czy na pewno by chciała w ogóle wychodzić z Wieży i pokazywać się komukolwiek? No raczej nie...
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 22 Czerwiec 2017, 19:53   

    Uśmiechnął się zadziornie gdy Tulka zaczęła mówić o wieku.
    - Ja mam... jakieś 550. - puścił jej oczko. Ucieszył się, że dziewczynka go posłuchała. Obejście formy grzecznościowej sprawiło, że mogli poczuć się swobodniej a przecież Thornowi właśnie o to chodziło, prawda?
    Słysząc pytanie Małej przekrzywił głowę. Jego uśmiech stał się łagodniejszy i bardziej... tajemniczy. Patrzył na nią, nie spuszczając wzroku z jej dwukolorowych oczu. Jego, tęczowe, błyszczały co oznaczało, że rogaty ma dzisiaj dobry humor.
    - Nie pasuje do Arystokraty? - powtórzył to co powiedziała - A jakie by pasowało? - błysnął zębami - Lusius? Amadeus? Vincent? Jakieś brzmiące godnie, prawda? - oparł policzek na ręce i zamilkł na chwilę, jakby oczekiwał odpowiedzi.
    W końcu jednak wyprostował się i przeczesał włosy.
    - Faktycznie, 'Cierń' to przezwisko. Nie lubię swojego imienia. - uśmiech na chwilę spełzł mu z twarzy, pojawiło się natomiast coś na kształt znudzenia. Nie lubił rozmawiać o sobie, wiele tematów pomijał celowo.
    Ale czy jego prawdziwe imię było jakąś wielką tajemnicą? Nie. Dlatego uznał, że przedstawi się dziewczynce jak należy.
    - Aeron Vaele. - podał jej przez stół rękę, lekko unosząc się na krześle - Brzmi wystarczająco szlachecko? - uśmiechnął się zawadiacko, znowu puszczając jej oczko. Droczył się. - Zdaje mi się, że ty również nie podałaś mi prawdziwego imienia, co Lisiczko? No dalej, oko za oko. - rozsiadł się ponownie w krześle.
    Mała szybko oddała kartkę. Gwardzista wątpił by cokolwiek zapamiętała, może zwyczajnie chciała policzyć ile tytułów się na niej znajduje? Thorn zabrał więc spis i włożył za pazuchę. Nie zgubi jej gdy będzie ukryta w ten sposób.
    - Ach, więc masz tutaj wujka, tak? - dopytał się, bo Mała zainteresowała go - I jest medykiem? Dobrze wiedzieć. - dodał - To słodkie, chcesz mu zaimponować? Na pewno ci się uda, Tulciu. - sięgnął przez stół i rozczochrał jej rude włoski mierzwiąc czubek. Mimo iż miała je spięte, na szczycie powstał rozgardiasz.
    Mężczyzna zaśmiał się. Wyglądał na rozluźnionego i prowadził z pozoru luźną rozmowę... a tak naprawdę zbierał informacje. Zawsze to robił. I później na podstawie tego, oceniał czy dana istota mu się kiedyś przyda czy nie.
    Parsknął śmiechem na jej uwagę i pogroził jej w żartach palcem. A więc Mała miała poczucie humoru i dość cięty języczek? Świetnie! Tak jest ciekawiej!
    Lody były wyśmienite, Thorn jadł powoli delektując się każdym smakiem. I znowu najbardziej smakowały mu różane, w tej Lodziarni mieli najlepsze!
    Na jej komentarz i skrzywienie podniósł wzrok i uniósł brwi zdziwiony. Tulka szybko pospieszyła z wyjaśnieniem więc nie musiał pytać co się stało. Zachichotał tylko ale nie skomentował.
    - Cóż, w Krainie Luster koń to najlepszy środek transportu, mówiąc przedmiotowo. - wytłumaczył - Ja traktuję Tancerza również jako przyjaciela. - uśmiechnął się ciepło - Może twoi rodzice wyznaczyli ci inną ścieżkę... Ale ja jestem zdania, że każdy powinien być kowalem swego losu. Więc pozwolę ci zdecydować: czy wolisz pouczyć się jazdy konnej, czy czegoś innego. A może chcesz poleniuchować? Mam w rezydencji całkiem dużo pokoi, będziesz mogła któryś sobie wybrać by odpocząć.
    Porcja Thorna, mimo iż jadł dość wolno, znikała szybciej niż Tulki. Ona w końcu była mniejsza, prawda? Z pewnością nie da rady zjeść całej tej góry. A może zaskoczy Upiornego i pochłonie całość?
    _________________




    Trucicielka Serc

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Maskotka
    Godność: Julia Renard
    Wiek: Wiualnie 18
    Rasa: Lisi Opętaniec
    Lubi: Liiiiski *-*, kakao
    Nie lubi: Grzybów
    Wzrost / waga: 173/60
    Aktualny ubiór: Turkusowa sukienka do połowy uda, brązowe, wiązane sandałki na lekki obcasie.
    Znaki szczególne: Lisie rude uszy i ogon, długie rude włosy oraz perłowe pierzaste skrzydła z rudymi końcówkami piór
    Pod ręką: Niechniurka - Kropka
    Nagrody: Korale Zamiarne, Blaszka Zmartwienia, Czarodziejska Wstęga, Prezentełko, Kula Pomocna, Bursztynowy Kompas
    Stan zdrowia: Zakwasy po jeździe konnej, rozcięcie na kości policzkowej
    Dołączył: 05 Cze 2016
    Posty: 601
    Wysłany: 23 Czerwiec 2017, 10:43   

    Spojrzała na niego w szoku, słysząc ile ma lat. Zlustrowała go od stóp do głów, nie mogąc w to uwierzyć. Wiedziała, że tutaj istoty żyją dłużej ale żeby aż tak. W końcu potrząsnęła głową i po prostu przyjęła tę informację do wiadomości. Musiała się w końcu zacząć przyzwyczajać do dziwów tego świata, ale było tego tyle, że nie było to zbyt proste. Ale musiała się jakoś nauczyć tutaj żyć.
    Opuściła wzrok jak skarcony psiak, nie wiedziała co odpowiedzieć. Czuła jakby powiedziała coś nie tak. Nie miała zamiaru go obrażać ani nic takiego - po prostu w Świecie Ludzi jeśli ktoś pochodzi ze Szlachty to szczyci się swoim nazwiskiem, a nigdy nie spotkałam się, żeby ktoś nazywał się po prostu Cierń, ale nie chciałam Cię obrazić ani nic - wyjaśniła cichutko.
    Spojrzała na niego, dopiero gdy przyznał, że naprawdę się tak nie nazywa. Przekrzywiła lekko głowę, słysząc, że nie lubi swojego imienia. Nie pytała jednak dlaczego. Pewnie miał swoje sposoby, a Tulcia nie lubiła wpychać noska w nie swoje sprawy. W szczególności takie. Może mu się nie podobało albo ktoś go jakoś przezywał. Nie wiedziała i w sumie nie chciała wiedzieć. Potem by się martwiła jeszcze i co?
    Uśmiechnęła się i uścisnęła jego dłoń, gdy się przedstawił - wystarczająco - przytaknęła. Ale zgodnie z tym co chciał jej towarzysz, miała zamiar zwracać się do niego per Cierniu, a nie Aeronie. Przynajmniej nie będzie się martwić, że przekręci jego imię, przez co go obrazi lub sprawi, że zrobi mu się smutno.
    Opuściła uszka, słysząc, że sama ma się przedstawić - jestem Julia Renard, ale możemy zostać przy Tulce lub Lisiczce - uśmiechnęła się uroczo, ściskając ponownie dłoń mężczyzny. Czuła się przy nim coraz pewniej. Ale nadal było jej daleko do tego co czuła przy wujku. Jej imię i nazwisko nie było tajemnicą, ale chciała zacząć jakoś od nowa przynajmniej na razie nie przejmować się tym kim była, ale starać się zrobić coś żeby kimś innym się stać.
    Na następne pytania przytaknęła głową - ale to nie jest taki prawdziwy wujek - wyjaśniła - poznałam go kilka dni temu. Jest chirurgiem plastycznym. Pomógł mi gdy spadłam ze zjeżdżalni i złamałam skrzydełko, potem jak się źle poczułam po ognisku urodzinowym, a jak zaniósł mnie do Kliniki to gdy miałam operację skrzydełka to usunął też blizny, które miałam na policzkach - wymieniła uśmiechnięta - i jakoś tak wyszło, że został moim wujkiem - pomerdała lekko ogonkiem. Może była zbyt ufna w stosunku do obcych, ale nie czuła, żeby Bane, Cierń czy nawet Anomander mieli jej coś złego zrobić.
    Jadła spokojnie i grzecznie (nie licząc incydentu z grzybkowymi lodami, no ale nie sądziła, że spotka kogoś tak niegodziwego, żeby zrobić lody o tym smaku). Słuchała jednocześnie tego co Arystokrata ma do powiedzenia. Zamyśliła się na moment, gdy dał jej wybór, co chce robić u niego w domu.
    - Zawsze chciałam się nauczyć jeździć konno, ale nie miała okazji, więc chyba wybiorę tę opcję - uśmiechnęła się miło do niego. Uwielbiała się uczyć, ale nie wiedziała czego by się chciała nauczyć od niego. Skoro koń jest tutaj głównym środkiem transportu to raczej jest to najlogiczniejsze rozwiązanie do wyboru. Nie będzie musiała potem wszędzie chodzić czy latać.
    Widziała, że czarnowłosy zjadł swoje lody, a jej jeszcze sporo zostało. Zrobiła więc zaciętą minę i pochłonęła całą resztę lodów. Przeszedł ją zimny dreszcz ale dała radę się uporać z całą górą. Uśmiechnęła się zadziornie do Gwardzisty. Nie wiedziała jednak, który smak najbardziej jej zasmakował. Było tego po prostu za dużo. Nigdy nie miała ulubionego smaku, więc to też nie ułatwiało jej zadania. Jeśli więc Upiorny zaproponował, że mogą wziąć pudełko na wynos, ze smakiem, który najbardziej jej przypadł do gustu, grzecznie pokręciła głową, mówiąc, że jest tego za dużo żeby się zdecydować, ale na pewno zapamięta tę lodziarnię.
    _________________





    Subtelny Kłamca

    Stowarzyszenie Czarnej Róży: Członek
    Godność: Aeron Vaele
    Wiek: Ponad 500 lat / Wizualnie lekko ponad 30.
    Rasa: Upiorny Arystokrata
    Wzrost / waga: 182/100 (same rogi trochę ważą)
    Aktualny ubiór: Czarna marynarka ze stójką w typie munduru, zapinana dwurzędowo srebrnymi guzikami, z wyszywanym srebrną nicią wzorem na plecach. Czarne spodnie. Skórzane oficerki. Pas z przytroczonym rapierem.
    Znaki szczególne: Opalizujące granatem, duże, zakrzywione rogi. Tęczowe oczy.
    Zawód: Dowódca Gwardii Arcyksiążęcej
    Pod ręką: Laska (w której jest ukryta broń), zegarek kieszonkowy, sakiewka z pieniędzmi, mały notesik i długopis.
    Broń: Rapier
    Dołączył: 07 Sty 2017
    Posty: 340
    Wysłany: 28 Czerwiec 2017, 19:22   

    Miała bardzo ładne imię i gdyby nie to, że poprosiła by zostali przy przezwisku, zacząłby się wracać do niej właśnie nim. Ale uznał, że uszanuje jej prośbę, w końcu ona nie przerzuciła się nagle na Aerona.
    Te kilka słów o wujku wprawiło go w zdziwienie. Tak krótko znała tego mężczyznę i już nazywała wujkiem? Miała zaufanie, nie ma co. On pewnie nie zaufałby tak szybko nowo poznanej osobie.
    Arystokrata był ciekaw czy ten cały wujek był Przybyszem, jak ona, ale postanowił nie drążyć tematu. Zwłaszcza, że właśnie skończył lody. A i ona kończyła swoją porcję, czas więc było się zbierać.
    - Po zakupach pojedziemy więc do mojej rezydencji. - powiedział zadowolony, że Mała wybrała opcję nauki - I już chyba nawet wiem na którym koniu będziemy się uczyć. - celowo użył liczby mnogiej, by dziewczynka nie czuła się jak w obecności nauczyciela. Może różnica wieku była ogromna... ale na ulicy ktoś spokojnie mógłby nazwać ich rodzeństwem. Arystokrata bowiem miał młodą twarz, bez zmarszczek i żywe oczy. Był szeroki w barach, owszem ale wyglądał na młodzieńca. Gdyby porównać go do normalnej miary, można byłoby stwierdzić, że ma około koło 25 lat.
    Gwizdnął z uznaniem gdy Tulka dojadła do końca swoją porcję. Uniósł dłonie i kilka razy klasnął w uznaniu.
    - No no, wygląda na to, że mamy remis. - zaśmiał się i ponownie sięgnął ręką by poczochrać jej włosy. Jeśli chciała, zawsze mogła odepchnąć dłoń a wtedy on zaprzestałby tego kontaktu.
    Odczekał jeszcze chwilę by ułożyło im się w brzuchach. Sprzedawczyni w tym czasie przygotowała opakowania z lodami na wynos: miętowymi, różanymi i czekoladowymi. Te ostatnie były dla Małej, nie powiedziała które smakowały jej najbardziej dlatego Thorn sam zdecydował które wziąć.
    Po kilku minutach podniósł się z zamiarem wyjścia. Zabrał pakuneczki, zapłacił i przepuścił ją w drzwiach.
    - To teraz antykwariat. Jest niedaleko. - pchnął dziewczynkę, zachęcając by ruszyła we wskazanym kierunku.
    Lody poprawiły mu humor. O ile na początku żałował, że dzień musi spędzić na nudnym pilnowaniu Członka Stowarzyszenia, tak teraz cieszył się luźniejszym dniem. Tulka wydawała się być miła co jeszcze bardziej wpływało na dobre samopoczucie.
    Tłum usuwał się z szacunkiem na widok Gwardzisty. Thorn szedł dumnie wyprostowany, rapier lśnił na łańcuszku przy pasie, rogi opalizowały w świetle słońca.
    Gdy dotarli do sklepu ponownie przepuścił ją w drzwiach i zaczął wyjmować kartkę, by podać ją sprzedawcy - Lunatykowi o nieobecnym spojrzeniu i fioletowych pasemkach we włosach.
    - Dzień dobry. - powiedział grzebiąc za pazuchą - Od razu mówię, nie będzie tego wiele ale chyba będzie pan musiał przekopać cały swój zbiór, bo książki które nas interesują nie są zbyt popularne.
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,18 sekundy. Zapytań do SQL: 10