• Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
  • Wstrząsy naruszyły spokój Morza Łez!
    Odczuwalne są na całym jego obszarze, a także na Herbacianych Łąkach i w Malinowym Lesie.
  • Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
  • Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Trwające:
  • Skarb Pompei
  • Zmrożone Serce


    Zapisy:
  • Chwilowo brak

    Zawieszone:
  • Brak
  • Drodzy użytkownicy, oficjalnie przenieśliśmy się na nowy serwer!

    SPECTROFOBIA.FORUMPOLISH.COM

    Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.

    Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!

    W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.

    Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.

    Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).

    ***

    Drodzy użytkownicy z multikontami!
    Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park
    .
    Marionetki – otwarte
    Kapelusznicy – otwarte
    Cienie – otwarte
    Upiorna Arystokracja – otwarte
    Lunatycy – otwarte
    Ludzie – otwarte
    Opętańcy – otwarte
    Marionetkarze – otwarte
    Dachowcy – otwarte
    Cyrkowcy – otwarte
    Baśniopisarze – otwarte
    Szklani Ludzie – otwarte
    Strachy – otwarte
    Senne Zjawy – otwarte
    Postaci Specjalne – otwarte

    Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.



    » Kartoteka » Historie Postaci » Retrospekcje » Akt I - Poker Królewski
    Poprzedni temat :: Następny temat
    Autor Wiadomość
     



    Zapomniany

    Godność: Aver von Ubermenschen
    Wiek: 23
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Pieniądze
    Nie lubi: Braku pieniędzy
    Wzrost / waga: 175cm / 64kg
    Aktualny ubiór: Jeansy koloru czarnego, wokół nich pas, a tuż pod nim kieszenie. Z lewej zwisa ozdobny łańcuszek. Nieco wyżej zwykła grafitowa koszula, a na niej ciemna bluza z kominem. Niekiedy zastępuje ją brązowa, skórzana kurtka. Stopy zaś schowane w zdecydowanie zbyt drogie, markowe czarne buty z klamrą i zamkiem, posiadają niski obcas - jakieś 3cm. Warto też wspomnieć o biżuterii, a mianowicie o srebrnym łańcuszku z krzyżem, który zawieszony jest na jego szyi. Dłoń zaś przyozdabia zegarek ze skórzanym paskiem i granatową tarczą. Obudowa chromowana, błyszczy się w słońcu.
    Znaki szczególne: Drogie ubrania i drogie perfumy
    Pod ręką: Gitara elektryczna (Schalling), skórzany portfel pełny setek funtów, zegarek marki Rolex, zapalniczka Zippo, smartphone BlackBerry
    Broń: Gitaro-miecz "Schalling"
    Bestia: Jeszcze, JESZCZE brak
    Stan zdrowia: Zdrowy jak ryba.
    Dołączył: 28 Wrz 2017
    Posty: 11
    Wysłany: 3 Październik 2017, 21:30   Akt I - Poker Królewski  

    Pogoda panująca w Anglii zawsze pozostawiała wiele do życzenia. Deszcz, mgła, deszcz, mgła i tak z dziesięć razy zapętlić. Słońce? Może czasem. Śnieg? Broń nas Boże! Kompletny paraliż ruchu, puste ulice i "katastrofa naturalna". Jak to jest, że większość obywateli tych wspaniałych wysp tak bardzo boi się białego puchu? Cóż, to najprawdopodobniej wina lenistwa. Takie okoliczności zdecydowanie nie sprzyjały samotnej wędrówce Avera, który to postanowił po raz kolejny urządzić sobie obchód po całym Glassville. Przez ostatnie kilka tygodni nie miał do roboty nic lepszego, czego się nie chwycił, to zaraz to odstawiał. Ciężko było przykuć jego uwagę na dłużej, niżeli kilka godzin. Tym razem było jednak inaczej. Mężczyzna choćby się starał, choćby próbował z całych sił, nie był w stanie zignorować tego, co przed jego oczami się malowało i w uszach dudniło. Gdzieś tam z tyłu, za dziwaczną sylwetką, odbywało się coś głośnego, hucznego wręcz. Co za rzadkość - krótko skwitował w myślach i krótko przeleciał wzrokiem po rosłym facecie ucharakteryzowanym na szkielet. Cóż... nie sterczał on przed nim bez powodu, sytuacja bowiem była poważna jak diabli! Rozchodziło się - jak zwykle - o pieniądze.

    - I jaką mam niby gwarancję, że rzeczywiście zaraz odzyskam kasę? - spytał. Rzecz jasna ani trochę nie wierzył kostuchowi, ale był ciekawy jakie magiczne scenariusze zdobycia pięciu funtów chłop wymyśli. Zawsze to jakaś rozrywka. Nawet atrakcja, jak na to miasto - przemknęło mu przez myśl. W tym samym momencie skierował dłoń w stronę kieszeni czarnych jeansów.
    _________________
    Stanley
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Październik 2017, 21:52     

    Stanley spojrzał na elektroniczny zegarek na swoim ramieniu i pobłogosławił technologię pozwalającą na odczytanie daty i dnia tygodnia z niewielkiego ekraniku. Takich rzeczy brakowało mu w Krainie Luster. Wtedy akurat był piątek, ósmego dnia miesiąca. Wedle kalendarza, na dzisiejszy wieczór przypadała mgła. Spojrzał w niebo. Pogoda zdawała się potwierdzać prognozę. Westchnął głośno. "Prawie jak w Londynie, kurwa" — Pomyślał. I choć chmury zstąpiły na ziemię, jemu wziąż było ich mało. Niestety kieszenie opróżnił już tego ranka, bookując hotel na następne dni trasy. Zmuszony był więc do podjęcia środków drastycznych i perfidnych. Uciekł się do starego, plugawego zagrania które od lat było praktykowane przez najgorszej maści szumowiny, glisty ludzkie i nieludzkie. Podszedł do pierwszego napotkanego przechodnia i zapytał go, starając się nie przyprawić go o zawał.
    E, masz może szluga?
    Nie miał. Ale sztuczka ta nie byłaby plugawa, gdyby skończyła się w tym momencie. Szkielet był doskonale przygotowany na ten scenariusz. Widział już go nie jeden raz w swym życiu, choć nigdy wcześniej nie zdarzało mu się grać w nim głównej roli. Nie zmieniwszy tonu swojego głosu, ba nie ruszywszy nawet dłonią, kontynuował.
    To weź kopsnij pięć funtów, co?

    Oczywiście. W niektórych wykonaniach kończyło się to nokautem delikwenta i pozbyciem się zawartości jego portfela. Muzyk nie był jednak podmiejskim dresiarzem, którego sposobem na zarabianie jest atakowanie Jahwe ducha winnych przechodniów. Był światowej klasy rockmanem! Dlatego też za przysługi odwdzięczał się po królewsku. Gdyby nieznajomy zarządał, dostałby miesięczny karnet na dowolną dziwkę w mieście. Ba, nawet dałoby radę załatwić mu kilka nocy dupczenia kobiety która nigdy dotąd nie pomyślałaby że dałoby się kupić jej cnotę! Wiele rzeczy Jimmy potrafił poświęcić i oddać tylko po to, by znów cieszyć się tytoniowym dymem z pedalskim posmakiem mięty. Szczególnie, że żadna z rzeczy które oferował nie należała tak na prawdę do niego i poświęcenie ich było właściwie zerowym kosztem.
    Słuchaj, tego wieczora mam koncert. Bilet kosztuje stówkę. Dostaniesz miejsce w pierwszym rzędzie, potem zaproszenie na jakieś afterparty i będziemy kwita, co?

    Fortel, choć okrutny i plugawy, miał swoje zalety. Pierwszą z nich była taka, że działał. Właściwie to była jedyna jego pozytywna cecha, którą stwierdzono naukowo. Reszta z nich to były domysły i zmyślone plusy ludzi, których nie stać było by zarobić na siebie samych. Tyle jednak wystarczyło, by przekonać Pieśniopisarza do skorzystania z tej jakże przebiegłej sztuczki. Zauważył, że jego rozmówca sięgał już po portfel. Wątpił w to, że się rozmyśli. Żaden człowiek o zdrowych zmysłach nie zrezygnowałby z takiej okazji! A przyszły dłużnik wierzył w to, że mężczyzna jest osobą całkowicie stabilną psychicznie i emocjonalnie. Stanley uśmiechnął się, choć w jego wypadku problemem byłoby kiedykolwiek nie być uśmiechniętym. Taki los czaszki, psia mać.

    //Punkt wyzwania fabularnego dla mnie i Avera.
     



    Zapomniany

    Godność: Aver von Ubermenschen
    Wiek: 23
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Pieniądze
    Nie lubi: Braku pieniędzy
    Wzrost / waga: 175cm / 64kg
    Aktualny ubiór: Jeansy koloru czarnego, wokół nich pas, a tuż pod nim kieszenie. Z lewej zwisa ozdobny łańcuszek. Nieco wyżej zwykła grafitowa koszula, a na niej ciemna bluza z kominem. Niekiedy zastępuje ją brązowa, skórzana kurtka. Stopy zaś schowane w zdecydowanie zbyt drogie, markowe czarne buty z klamrą i zamkiem, posiadają niski obcas - jakieś 3cm. Warto też wspomnieć o biżuterii, a mianowicie o srebrnym łańcuszku z krzyżem, który zawieszony jest na jego szyi. Dłoń zaś przyozdabia zegarek ze skórzanym paskiem i granatową tarczą. Obudowa chromowana, błyszczy się w słońcu.
    Znaki szczególne: Drogie ubrania i drogie perfumy
    Pod ręką: Gitara elektryczna (Schalling), skórzany portfel pełny setek funtów, zegarek marki Rolex, zapalniczka Zippo, smartphone BlackBerry
    Broń: Gitaro-miecz "Schalling"
    Bestia: Jeszcze, JESZCZE brak
    Stan zdrowia: Zdrowy jak ryba.
    Dołączył: 28 Wrz 2017
    Posty: 11
    Wysłany: 3 Październik 2017, 22:12     

    Dziw nad dziwy naprawdę szybko namyślił się jak tu pięknie odpłacić za szczodrość i wspaniałomyślność Avera. Koncert! To nawet nie musi być takie złe. Jak wszyscy tam będą mu podobni to i przednio być winno, a skoro potem jeszcze impreza... oh, Jezu, na pewno będzie srogo zakrapiana, a patrząc na tego faceta to i jakieś dziwki się znajdą - szybko monolog w myślach, trwający może sekundę, wystarczył żeby podjąć decyzję. Wtedy jeszcze von Ubermenschen nie wiedział, że to właśnie jedna z tych lepszych w jego życiu, a przynajmniej tak mogłoby się zdawać na chwilę obecną. Tak więc Plugawiec uniósł swój wzrok ku górze i chciał spojrzeć prosto w oczy nieznajomemu. Coś jednak go w tym momencie nieco speszyło, więc tylko uśmiechnął się krzywo i nerwowo, lekko szczerząc zęby.

    - Niech się namyślę... - rzekł, oczywiście już wiedząc co powie. Tę krótką chwilę wykorzystał po prostu na wydobycie ze skórzanego portfela pięciu funtów, o które tak "ładnie" prosił go Mr. Boner - Stoi. Z chęcią przyjrzę się temu z bliska i z chęcią wypiję za twoje zdrowie. - i za twoje pieniądze... - dokończył w myślach. Chwilę później oglądał kościanego człowieka, który w końcu dorwał się do obiektu swego kultu, czy tam nałogu, jak zwał tak zwał. Sam Aver niezbyt przepadał za smrodem papierosów, ale gdy poczuł to... no po prostu musiał skomentować.

    - Kurwa, stary, serio? Miętowe? I slimy jeszcze? Jakbym wiedział, że na to przejebiesz moje pieniądze, to w życiu bym ci nie pożyczył - mówił przez śmiech, a może śmiał się mówiąc? Jeden pies! Słowo jednak się rzekło, kasa ulotniła, pora na koncert. Wparował więc pewnym siebie krokiem do przestronnej sali pełnej brudasów. Smród potu, masa mężczyzn w długich włosach, kobiet w krótkich, a przede wszystkim hałas. Hałas, którego tak duża część osób nienawidziła. A Averovi zupełnie on nie przeszkadzał. Może to ze względu na jego pochodzenie, a może po prostu lubił taką muzykę? O tym miał się dopiero przekonać. Póki co dopchał się na sam przód, tuż pod scenę. Cóż... nie było to łatwe zadanie, po drodze musiał rozpychać się łokciami, a co bardziej nieustępliwych kopać po kostkach. Gdyby nie pośpiech to jeszcze by w mordę zarobił. Szybko się na szczęście poruszał. Tymczasem show must go on... znaczy się dopiero zaraz.
    _________________
    Stanley
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 3 Październik 2017, 22:47     

    Zaciągnął się. Miętowy posmak był jeszcze lepszy, gdy smakowało go jedynie podniebienie pozbawione języka. Wypuścił dym. Odkąd wydostał się z tych pieprzonych labolatoriów zwykłe szlugi przestały mu smakować. Nie mógł wpuścić powietrza głęboko do do płuc. Nie miał płuc. Zamiast płuc miał pierdolony czerwony rdzeń, który osiadł wokół jego rdzenia kręgowego w okolicach lędźwi. Gdy pozwalał powietrzu wyjść poza jamę ustną, wydostawał się z niego innymi drogami. Teraz był skazany jedynie na cząstkę przyjemności, którą dawała sama czynność palenia. Przez to sięgał po smakowe bletki. Był zadowolony. Do czasu, aż czarowłosy wypomniał mu wybór papierosów.
    Spierdalaj. — Odrzekł mu po prostu. Nie rozuiał powrzechnej nienawiści skierowanej ku cienkim papierosom. Były tańsze, a paliły się tak samo krótko. Jeszcze raz spojrzał na zegarek i powiedział. — Lepiej się zbierajmy, muszę jeszcze gitarę nastroić.

    Na miejscu atmosfera była idealna. Pot, smród, fani i kobiety. Wszyscy czekający na niego i grupę z którą teraz występował. Gdy przechodził obok kolejki wraz z Averem, którego imię zdążył poznać w międzyczasie, ludzie spoglądali na nich jak na pierdolonych kosmitów. Bardziej niż na mieście. Zwykle wzrok "jak na kosmitów" oznaczał odrazę, obrzydzenie, strach. Tutaj były to iskry w oczach, jak gdyby właśnie mieli okazję dotknąć swojego najmokrzejszego snu. Ale nie mieli okazji go dotknąć, z nielicznym wyjątkiem jakiejś nastolatki, która na twarz pierdolnęła czarną i białą farbę w taki sposób, że miast głowy miała czachę. Szanował swoich najwierniejszych fanów. Przybił jej żółwika knyckiami, na który ona zareagowała wpierw lekkim "Ał!", a następnie cichym piskiem wśród swych koleżanek. Z resztą przywitał się jedynie dłonią ułożoną w klasyczne, metalowe różki. Wkroczył do lokalu poza kolejką, prowadząc swojego VIPa. Pomimo tego, że daleko mu było do bycia frontlinerem, to wciąż był najbardziej rozpoznawalną twarzą zespołu "Hebemoth". Poklepał towarzysza po plecach, wskazując mu scenę i mówiąc by się tam udał. Gwar jednak sprawił, że ów mógł nie dosłyszeć komendy. Sam muzyk zaś udał się w tam, gdzie muzyk udać się powinien. Na zaplecze, gdzie zajął się strojeniem instrumentu. Przywitał się przedtem tylko z kapelą i pomocnikami. Przygotowania nie zajęły mu długo. W przeciwieństwie do reszty, miał do sprawdzenia tylko sześć strun. Wtedy jeszcze grał na gitarze elektrycznej, nie basowej. Palców już od dawna nie musiał rozgrzewać, albowiem po latach gra wciąż przychodziła mu po prostu naturalnie. Z resztą, kto by chciał rozgrzewać kości.

    Dobre dwadzieścia minut po rozdzieleniu się dwójki wyszli na scenę wywołując krzyki, okrzyki, piski, brawa oraz inne dźwięki potocznie nazywane hałasem gawiedzi. Jak zwykle wokalista powiedział kilka słów, które nie miały najmniejszego znaczenia, a były jedynie przywitaniem opóźniającym właściwą część show. W czasie gdy pierdolił, gitarzysta zaczął grać pierwsze riffy, które były wytłumione i nieco mniej słyszalne od głosu frontmana. Jego solówka skończyła się wraz z przemową i wraz z rozpoczęciem grania. Salę zalała ściana dźwięku. Pierwsi młodzi chłopcy ze środka sceny zaczęli bujać głowami w rytm, by zacząć skakać wraz z nieco wolniejszą częścią piosenki przeznaczoną na wokale. Pogo jednak rozpoczęło się na dobre dopiero przy trzecim utworze, gdy ludzie zaczęli się rozgrzewać i gdy szlug mężczyzny zaczął się dopalać. Wtedy też przyszła pora na efekty specjalne. Wypuścił z ust slima i w czasie gdy upadał na ziemię rozdzielił jego płomień i posłał go w przygotowane wcześniej dwa paleniska z naftą. Scena zajarzyła się czerwienią. Choreografia nie była potrzebna, gdy to ogień tańczył. Podobnie gra świateł została zastąpiona świetlisymi snopami płomieni wystrzeliwującymi w górę w razie potrzeby. Chwilami Stanley wychodził nieco do przodu, pozwalając słuchaczom ujrzeć jego twarz. Podczas innych utworów zaś usuwał się w cień, pokornie znosząc rolę sekcji rytmicznej. To były dwie i pół godziny bardzo dobrej zabawy.
     



    Zapomniany

    Godność: Aver von Ubermenschen
    Wiek: 23
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Pieniądze
    Nie lubi: Braku pieniędzy
    Wzrost / waga: 175cm / 64kg
    Aktualny ubiór: Jeansy koloru czarnego, wokół nich pas, a tuż pod nim kieszenie. Z lewej zwisa ozdobny łańcuszek. Nieco wyżej zwykła grafitowa koszula, a na niej ciemna bluza z kominem. Niekiedy zastępuje ją brązowa, skórzana kurtka. Stopy zaś schowane w zdecydowanie zbyt drogie, markowe czarne buty z klamrą i zamkiem, posiadają niski obcas - jakieś 3cm. Warto też wspomnieć o biżuterii, a mianowicie o srebrnym łańcuszku z krzyżem, który zawieszony jest na jego szyi. Dłoń zaś przyozdabia zegarek ze skórzanym paskiem i granatową tarczą. Obudowa chromowana, błyszczy się w słońcu.
    Znaki szczególne: Drogie ubrania i drogie perfumy
    Pod ręką: Gitara elektryczna (Schalling), skórzany portfel pełny setek funtów, zegarek marki Rolex, zapalniczka Zippo, smartphone BlackBerry
    Broń: Gitaro-miecz "Schalling"
    Bestia: Jeszcze, JESZCZE brak
    Stan zdrowia: Zdrowy jak ryba.
    Dołączył: 28 Wrz 2017
    Posty: 11
    Wysłany: 4 Październik 2017, 18:10     

    Zdawkowe "spierdalaj" było dokładnie taką odpowiedzią, jakiej Aver oczekiwał od kostuchy. Słowo to w ustach - czy raczej żuchwie - Jimmiego nie brzmiało na ani przepełnione pogardą, ani sympatią. Po prostu, słuszna odpowiedź na głupią zaczepkę. Gdzieś w głębi Plugawiec ucieszył się, że nie trafił na idiotę, który bierze wszystko do siebie, a na osobę niemal rzeczową. Niemal, bo ciężko tak dziwaczną personę nazwać w jakimkolwiek stopniu rzeczową. I już chciał coś odrzec, coś błyskotliwego, ale szybko musiał się z wizją swej jakże twórczej wypowiedzi pożegnać - Stanley po prostu spojrzał na swój zegarek, po czym pośpieszył i siebie i jego, w końcu koncert miał się zacząć lada moment, a gitara sama się nie nastroi. Tak więc z zaciekawieniem za pasem Aver ruszył tuż za swym ćwiekowanym kolegą.

    Cóż... pierwsze wrażenie może nie było pozytywne. Ba! Do pozytywnego to długa droga Cieniami usłana była. Smród potu ani trochę nie leżał w guście von Ubermenschena. Kurwa! - niemal zakrzyknął, ostatecznie jednak się hamując. Wszystko to przez zaistniałą właśnie sytuację - poprzysiągłby, że na głowie jednego z tych brudasów właśnie ujrzał wszy! A może to były pchły? A jeden chuj. W końcu syf to syf, lepiej się od takich trzymać z daleka, bo jeszcze przeskoczą. Ciężko jednak w takim mroku coś więcej dostrzec było, a światła jak na lekarstwo. Ten jeden konkretny przypadek udało mu się wyhaczyć dzięki chwilowemu blaskowi ekranu czyjegoś telefonu. Szajsung - przeszło mu przez myśl, a potem jeszcze skwitował to cichutkim parsknięciem. Na samym "końcu" zaczął się koncert...

    Na scenie pojawiła się cała ekipa. Nieco zdziwiło, a zarazem wprawiło w nudę Avera to, że tylko kościej był w tym zespole takim dziwadłem. Reszta nie poddawała się tak groteskowej charakteryzacji. Cholera, nawet niektórzy ludzie co to na imprezę przyszli wyglądali upiorniej. Co gorsza, palacz w dodatku trzymał się bardziej w cieniu, a przodowała reszta składu. Tutaj już się zaczęło robić ciekawiej, bo po nudnawej gadaninie wokalisty, zaczęła grać muzyka. Co prawda już wcześniej jedna z gitar - elektryczna zdaje się - pobrzękiwała sobie ciszej, ale to jeszcze nie było to. Dopiero po chwili nastało prawdziwe pierdolnięcie. Ciężko było, oj zdecydowanie ciężko, choć w opinii von Ubermenschena, człowieczek dzierżący w dłoni mikrofon powinien jeszcze trochę popracować nad głosem, ale to dało się znieść, szczególnie że mężczyzna bardziej zwracał uwagę na samą warstwę dźwiękową, niż wokalną. W pewnym momencie nawet podrapał się po podbródku, przeciągając wcześniej palcami po policzkach i stwierdził... że wypadałoby się w końcu ogolić, a potem porządnie wyspać. Pewnie miał już wory pod oczami, nieprzespane noce mogły dać się dzisiejszego wieczoru we znaki. Póki co na szczęście senność prysnęła, głównie za sprawą ożywiającej muzyki. Szczególnie upatrzył sobie elektryka, a czas leciał nawet przyjemnie. Do pewnego momentu, gdy widownia nagle oprzytomniała i zdała sobie sprawę, że nie siedzi w filharmonii, a stoi w wielkiej sali pełnej brudasów i głośnej muzyki. Pierwej do skoku poderwały się kuce, tuż za nimi kucpanny, a na końcu sam Aver. Co prawda niechętnie, ale z przymusu i braku chęci zostania obitym przez metalowe obuwie, w końcu zaczął robić użytek ze swych jeszcze sprężystych nóg. Najbardziej drażniło go to, że co chwile obrywał włosiem jakiegoś faceta... dziewczyny... faceta... a dobra, może jednak dziewczyny, jeden chuj, długowłosej istoty, która skakała obok niego, jakby była w jakimś amoku. Przez chwilę miał ochotę odepchnąć tę osobę, ale się powstrzymał. Zamieszki w takim miejscu mogłyby być cholernie destrukcyjne, w szczególności dla niego, bowiem Aver nie był jeszcze zbytnio przystosowany do takich sytuacji.

    Nagle w powietrze wystrzelił ogień, cała sala zaczęła mienić się w odcieniach koloru pomarańczowego, twarze ludzi stały się prawie widoczne. Teraz mógł stwierdzić, że to rzeczywiście jakaś kobieta obijała go kudłami. Do tych pięknych zdecydowanie nie należała, toteż Aver przez chwilę skrzywił się z obrzydzenia. Cóż, przynajmniej do tych przy kości nie należała i nie była go w stanie raczej stratować.

    Dwie i pół godziny. Jebane dwie i pół godziny unikania odzianych w glany stóp metali. Dwie i pół godziny stania bądź skakania niemal non-stop. Muzyka była dobra, ale na ogół nie było warto. Mimo bycia w pierwszym rzędzie i względnego bezpieczeństwa, nogi bolały go jak cholera, a co gorsza bał się, że jakaś wesz mogła na niego wskoczyć. Po zakończonej katordze nadszedł jednak czas na zakrapianą imprezę, która towarzyszyła każdemu większemu koncertowi. Nadeszła pora na chwilę odpoczynku, zalania się w trupa, a i być może wzięcia w obroty urodziwą trzpiotkę. Po chwili jednak szybko się zreflektował i uderzył otwartą dłonią w twarz. Tutaj były same metale, na niewymalowane od stóp do głów, niewinne dziewczęta, liczyć nie można było...
    _________________
    Stanley
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 4 Październik 2017, 20:28     

    Koniec koncertu nieuchronnie się zbliżał. Stanley przyjmował tą informację z małą dozą satysfakcji. Bardziej jednak skupiony był na grze niż na tym, że kiedyś będzie musiał przestać. W przeciwieństwie do reszty grupy nie zwracał najmniejszej uwagi na widownię. Gra z ogniem była jedynie małym dodatkiem wykonanym na ich prośbę. W końcu im lepsze show, tym więcej pieniędzy za to zgarną. A grosza nigdy nie było za dużo w portfelu. Tak więc muzyk bawił się w typowy dla siebie sposób. Słuchacze zaś raczyli się jego twórczością dokładnie w taki sposób, w jaki preferowali. Ci z przodu skakali wściekle i obijali się o siebie ciałami. Pod koniec koncertu raczej każdy w okolicy był oblepiony nieswoim potem, wyprany z energii i półgłuchy. Kiedyś, za dzieciaka Jimmy miał okazję być w pierwszych rzędach. Choć od tamtego czasu jego uszy wyćwiczyły sie nieco i przyzwyczaiły do tak głośnej muzyki, to wciąż wolał oddalić się nieco od głośników z których wydobywała się monumentalna ściana dźwieku. Na scenie wystarczało mu ubranie błekitnych, futerkowych słuchawek które nieco wyciszały otoczenie. Właściwie to były tak dobre, że rockman mógł wczuć się w muzykę, co było niemożliwe przy armii decybeli która działa się na zewnątrz jego małego świata.
    Choć wiedział, że grają to dla ludzi w pierwszych rzędach, którzy zbijając się w gromadę tworzyli moshpity i inne niosące śmierć formacje skakali w i na siebie nawzajem wytrącając rozpierającą ich energię. Cieszył się, że dym ognia wygryzał jego nos bardziej niż ich odór. Ale przecież nikt z nich nie musiał wiedzieć, że stał w tyle dlatego, że pachniali jak średniowiecze, prawda? Prawdziwe imprezy zaczynały się dopiero gdy zespół odkładał gitary i w spokoju pił z najwierniejszymi fanami i tymi, którzy przyszli tu by rozpieszczać swe uszy i wciąż mieli energię by stać prosto.

    Afterparty jednak musiało poczekać. Koniec grania nie oznaczał końca koncertu. Cała trójka wyszła pod scenę, gdzie oczywiście musieli porozdawać autografy swym jakże cennym fanom. Tym właśnie, którzy idąc do nich z płytami i koszulkami chwieli się i wyglądali jakby zaraz mieli się przewrócić. Bycie sławnym wcale nie oznaczało pozbycia się problemów. Kolejne dwadzieścia minut minęło nim zespół zjawił się w wynajętym lokalu znajdującym się kilkaset metrów od baraku w którym grali. Gdy przekroczył próg dość drogiego i dużego baru, odetchnął pełną czaszką. Cieszył się. Usiadł przy losowo wybranym pustym stole. Nie zamiawiał nic, bo i tak nie miałoby to celu. Wzrokiem wychwycił tych, którzy tutaj już byli. Część ludzi pewnie czekała na niego i resztę. Część zaś pewnie po prostu przyszła tu wypić i w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, że odwiedzi ich szkielet. Chętnie mrugnąłby do tej dresiary co spojrzała na niego a potem odwróciła się z odrazą, jednak było to fizycznie niemożliwe. Zauważyl Avera, który właśnie zabawiał jakąś z panien. Nie był w stanie stwierdzić czy ta należała do tej przeciętnie wyglądającej części słuchaczy, czy może piła samotnie czekając aż zjawi się ktoś gotowy ją pocieszyć. Głową dał mu znak pozdrowienia, by nie zapomniał przypadkiem, że jego dobroczyńca wciąż znajdował sie w okolicy i wciąż był gotowy podzielić się tą dobrą częścią sławy. Cenił sobie ludzi, którzy z dobroci serca ratowali potrzebujących.
     



    Zapomniany

    Godność: Aver von Ubermenschen
    Wiek: 23
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Pieniądze
    Nie lubi: Braku pieniędzy
    Wzrost / waga: 175cm / 64kg
    Aktualny ubiór: Jeansy koloru czarnego, wokół nich pas, a tuż pod nim kieszenie. Z lewej zwisa ozdobny łańcuszek. Nieco wyżej zwykła grafitowa koszula, a na niej ciemna bluza z kominem. Niekiedy zastępuje ją brązowa, skórzana kurtka. Stopy zaś schowane w zdecydowanie zbyt drogie, markowe czarne buty z klamrą i zamkiem, posiadają niski obcas - jakieś 3cm. Warto też wspomnieć o biżuterii, a mianowicie o srebrnym łańcuszku z krzyżem, który zawieszony jest na jego szyi. Dłoń zaś przyozdabia zegarek ze skórzanym paskiem i granatową tarczą. Obudowa chromowana, błyszczy się w słońcu.
    Znaki szczególne: Drogie ubrania i drogie perfumy
    Pod ręką: Gitara elektryczna (Schalling), skórzany portfel pełny setek funtów, zegarek marki Rolex, zapalniczka Zippo, smartphone BlackBerry
    Broń: Gitaro-miecz "Schalling"
    Bestia: Jeszcze, JESZCZE brak
    Stan zdrowia: Zdrowy jak ryba.
    Dołączył: 28 Wrz 2017
    Posty: 11
    Wysłany: 4 Październik 2017, 21:26     

    Niestety - choć dla muzyków zapewne i stety - na odłączeniu instrumentów od prądu, koncert się nie skończył. To znaczy skończyła się jego muzyczna część, jak najbardziej! Za to teraz nadeszła chwila na podbicie własnego ego, porozdawanie autografów, ewentualne udzielenie wywiadów i uściskanie rozpalonych fanek. Bo fanów to się z reguły nie ściska. I Aver to doskonale rozumiał, bo też by nie chciał przytulić długowłosego, spoconego faceta, który pewnie jeszcze był zapryszczonym nastolatkiem, gdyż takich na koncertach metalowych raczej nie brakowało. Von Ubermenschonowi atmosfera ta się zdecydowanie nie udzielała, pierwszy raz słyszał o kapeli takiej jak Hebemoth, nie pożądał autografów jej członków, ani na siłę nie poszukiwał kostuchy. Łatwo można było się domyślić, że basista prędzej czy później pojawi się tam gdzie alkohol i fajki - na afterparty. Czasu więc na to, żeby słów kilka z tym gałganem zamienić, od groma było. Teraz przynajmniej łatwiej było wydostać się z tej sali, większość bowiem skupiła się na muzykach.

    Do lokalu dotarł podążając za grupą brudasów, nie trudno było się domyślić, że podążają oni właśnie tam. Po drodze stale się upewniał, że żadna eskapada pcheł czy innych pasożytów nie zawędrowała na jego głowę i nie postanowiła zdobyć "Przystanku Aver". Zaiste przecudacznie musiało to wyglądać z perspektywy trzeciej osoby.

    Wnętrza opisać się w superlatywach nie dało. Zwykły bar, trochę zwykłych ludzi, zdecydowana większość koncertowiczów. Szybko upatrzył sobie całkiem ładniuchną lafiryndę, do której nie omieszkał czym prędzej się zbliżyć. Ona zdecydowanie nie mogła uczestniczyć w tym festiwalu brudu, potu i smrodu. Puszyste blond włosy, smukła sylwetka, pełna urocza buźka i jeszcze do tego niebieskie oczy. Aryjski sen - pomyśleć by można. Niczym dziwnym w tym wypadku nie było, że Aver nie zwlekał. Nawet nie pytał czy może się dosiąść, po prostu zgarnął krzesło, usiadł na nim, zamówił dwa ciemne portery i skrzyżował wzrok z kobietą. Cóż... wszystkiego mieć nie można, dziewka chyba nie odwzajemniała nagłego uczucia von Ubermenschena, bowiem nie spoglądała na niego jak na boskie objawienie. Pora na plan B - szybko się namyślił. Zdjął swą brązową kurtkę ze skóry misia grizzly, po czym podwinął rękawy bluzy. Wszystkie te działania były jak najbardziej przemyślane i prowadziły do ukazania oczętom blondynki, drogiego jak diabli rolexa. W tym samym momencie do knajpy wpadł kostuch, rozsiadł się przy pustym stoliku i skinął czaszką do Plugawca. Ten, pewny siebie, wyszczerzył się od ucha do ucha. Otworzył dwa piwa i jedno podsunął Alice - tak mu się przedstawiła. Ona zaś spojrzała na chłopaka z politowaniem.

    - Zaraz będzie tu mój chłopak - powiedziała chłodno.

    I chuj bombki strzelił, pora spadać. Raz jeszcze głupkowato się uśmiechnął, chwycił za butelkę z piwem, także tą, którą wcześniej "podarował" kobiecie i ruszył w stronę miejsca, w którym odpoczywał palacz.

    - Coraz bardziej zachłanne te baby się robią, nawet zegarek za kilka tysięcy to dla nich za mało. Czujesz to, stary? - spytał - A, tak. Ty pewnie nic nie czujesz - zażartował. Chwilę później chwycił za portera i pociągnął solidny łyk z gwinta. Tak mu jakoś bardziej smakowało, niżeli z kufla - Pewnie nie pijesz, co? - dodał jeszcze.
    _________________
    Stanley
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Październik 2017, 15:14     

    Zanim von Ubermenschen dotarł do stołu, tam już znalazła się grupka ludzi, która myślała że przechytrzyła wszystkich stojących w kolejce. Sprycarze zamiast gromadzić się w tłustym tłumie od razu przybyli do baru i w spokoju czekali aż Szkielet tu trafi i podpisze im koszulki, płyty i resztę asortymentu, którzy przywieźli. Nie przewidzieli jednak jednej drobnej rzeczy która pokrzyżowała im plany. Stanley nie lubił swoich fanów. Stanley nie cierpiał podpisywać koszulek. Stanley grał dla muzyki, nie dla tych którzy go za to ubóstwiali. Westchnął. Spojrzał na nich z nieskrywaną pogardą, którą jak zawsze ukryła upośledzona mimika jego tak zwanej twarzy.
    Chyba Was pojebało. — Odpowiedział cicho, gdy ci zaczęli mówić jakie słowa powinien maznąć na którym przedmiocie.

    Mogli się tego spodziewać. Muzyk nie wierzył w to, że nie rozbiegła się po środowiskach plotka, jakoby miał być jednym z tych artystów, którzy kładą chuja na swoich fanów. Mogli zrozumieć, że tutaj udał się by odpocząć od przykrych obowiązków, nie po to by jeszcze raz je powtarzać. Co innego gdyby zaproponowali mu toast. Gdyby postawili mu kolejkę. Gdyby się dosiedli i zaczęli opowiadać o swym zjebanym życiu. Wysłuchałby ich. W końcu brudas też człowiek, choćby sam siebie nazywał śmieciem. I choć Jimmy bardzo lubił tę subkulturę, cieszył się z agresji, którą uwalniali na koncertach jej przedstawiciele. Ale właśnie, poszczególni przedstawiciele go odrzucali. W grupie wyglądali lepiej, choć pachnieli sporo gorzej. Gdy punk, czy metal był sam, widać było jego wszystkie wady na tle przecudnego wyglądu. Ta cała grupowa agresja nagle znikała, a irokez miast bycia serią ostrych i groźnych kolców stawał się czapką pajaca. Długa czupryna miast być czapką kata był zniewieściałym kucem. Ech, gdzie się podziały tamte zamieszki... — Westchnął w myśli. Koncert się skończył, a wszystko w okolicy wciąż pozostawało całe. Rockman szczerze pierdolił takich fanów. Chciał zagrzewać ich do boju, a rozgrzał jedynie shipisiałych długowłosych, którzy tej nocy odurzą się i zajmą krótkowłosymi koleżankami.
    Na szczęście był Aver. Zajął miejsce obok kostuchy, najwyraźniej przegrawszy walkę o względy jasnowłosej miejscowej. Parsknął śmiechem.
    Znajdziemy ci inną. Albo zajebiemy tego jej chłopaka.
    Właściwie to nie słyszał rozmowy dwójki. Nietrudno jednak było się domyślić powodów odrzucenia bogatego chłopca, gdy właśnie całowała się z jakimś odzianym w koszulę przeciętniakiem, który chyba nie do końca ogarniał za co powinno się chwytać kobietę. Kompletnie nie miał stylu. Pokręcił głową, jednocześnie odpowiadając na pytanie rozmówcy i komentując sytuację. Gdzieś w kącie zobaczył kolejną grupkę która niewątpliwie wracała z jego imprezy. Trzech mężczyzn i kobieta w wieku powiedzmy-rozrodczym. Przyglądał im się chwilę, gdy mówił dalej.
    Mogę Cię potem odstawić do burdelu, jak bardzo cierpisz.
     



    Zapomniany

    Godność: Aver von Ubermenschen
    Wiek: 23
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Pieniądze
    Nie lubi: Braku pieniędzy
    Wzrost / waga: 175cm / 64kg
    Aktualny ubiór: Jeansy koloru czarnego, wokół nich pas, a tuż pod nim kieszenie. Z lewej zwisa ozdobny łańcuszek. Nieco wyżej zwykła grafitowa koszula, a na niej ciemna bluza z kominem. Niekiedy zastępuje ją brązowa, skórzana kurtka. Stopy zaś schowane w zdecydowanie zbyt drogie, markowe czarne buty z klamrą i zamkiem, posiadają niski obcas - jakieś 3cm. Warto też wspomnieć o biżuterii, a mianowicie o srebrnym łańcuszku z krzyżem, który zawieszony jest na jego szyi. Dłoń zaś przyozdabia zegarek ze skórzanym paskiem i granatową tarczą. Obudowa chromowana, błyszczy się w słońcu.
    Znaki szczególne: Drogie ubrania i drogie perfumy
    Pod ręką: Gitara elektryczna (Schalling), skórzany portfel pełny setek funtów, zegarek marki Rolex, zapalniczka Zippo, smartphone BlackBerry
    Broń: Gitaro-miecz "Schalling"
    Bestia: Jeszcze, JESZCZE brak
    Stan zdrowia: Zdrowy jak ryba.
    Dołączył: 28 Wrz 2017
    Posty: 11
    Wysłany: 5 Październik 2017, 17:54     

    - A chuj z nią, lepsze miewałem i miewać będę - odparł zerkając ukradkiem na śliniącą się do siebie parkę. W pewnym sensie to "odrzucenie" nieco nadszarpnęło nadludzką dumę von Ubermenschena, jednak nie do tego stopnia, żeby uganiać się za fagasem i próbować trafić go w mordę, tym bardziej, że nigdy świetny w bitce nie był. Owszem, potrafił to i owo, ale dotyczyło to raczej defensywny, w końcu nagłe zniknięcie z oczy jakiegoś pajaca, wywołanie u niego panicznego lęku, bądź pozwolenie mu spojrzeć diabłu w oczy nie należało do zbyt groźnych rzeczy... chyba że dobrze się je wykorzystało. Wtedy te umiejętności potrafiły czynić cuda, ale znowu ale! Narażać się tylko po to, żeby porobić sobie jaja z przeciętniaka jakiego? A taki chuj!

    - Nie mam ochoty na tanie dziwki, sam widziałeś. - zaśmiał się - Za to zająłbym się czymś ciekawszym - przerwał na chwilę, aby wychylić butelkę i dokończyć portera. W tym samym momencie pokazał barmanowi, ze pora na kolejne. Otwieracz, pstryk i piana. Kochał ten dźwięk i ten zapach, chociaż nie tak bardzo, by nazwać go można było alkoholikiem - Gra na gitarze wydaje się ciekawa. Wstyd się przyznać, ale wcześniej niezbyt interesowała mnie muzyka. Właściwie nadal mnie specjalnie interesuje, za to zyski z niej wydają się być niemałe. - dodał, rzucając na stół kilka stufuntowych banknotów - Naucz mnie grać na elektryku, a będziesz miał tyle miętowych slimów, że do końca życia ich nie wypalisz. - dokończył. Wyszczerzył się od ucha do ucha i wyprostował, wygodnie opierając się o krzesło. Założył ręce na ręce i czekał na to, co odpowie kostuch.
    _________________
    Stanley
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 5 Październik 2017, 19:17     

    Dłoń swędziała muzyka. Na prawdę chętnie przypierdoliłby odzianemu w koszulę chłopczykowi. Wolał jednak nie wzbudzać zbędnych sensacji. Psy nie śpią, podobnie dziennikarze gotowi rozdrapać strupy pobitego aż zedrą z niego skórę i napiszą o wykrwawiającym się na śmierć biedaku, ofiarze agresji słynnego gitarzysty. Musiał się powstrzymać, choć dłoń jego machinalnie złożyła się w pięść. Ten stoicki spokój działał na niego dobijająco. Na szczęście już nieco wcześniej wyżył się na strunach i wydobył z niej brzmienie. Było mu mało, ale potrzeba niszczenia nie była tak wielka, by nie mógł jej opanować. Stwierdził, że kiedy indziej da ponieść się nerwom i zajmie się drugą ulubioną rzeczą jego nowego nieżycia. Na demolkę zawsze przecież jest czas. A nuż spotkają na mieście jakichś blokersów?
    Jak wolisz. — Odparł. — Ja osobiście bym mu wpierdolił.
    Pomysł wyżycia się na koszulniku jednak padł trupem, gdy Aver wspomniał o czynności, która znajdowała się na samej górze listy faworytów muzyka. Wspomniał muzykę. W tm miejscu żadna myśl nie pojawiła sie w głowie rockmana. Pojawiły się za to nuty.
    Schowaj hajs, przyda Ci się na gitarę. — Odparł zadowolony. — Zawsze chciałem nauczyć kogoś gry. Tylko, kurwa, rozumiesz. Jestem szkieletem, mało kto poślę do mnie swojego dzieciaczka. Jak dla mnie możemy zacząć kiedykolwiek.
     



    Zapomniany

    Godność: Aver von Ubermenschen
    Wiek: 23
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Pieniądze
    Nie lubi: Braku pieniędzy
    Wzrost / waga: 175cm / 64kg
    Aktualny ubiór: Jeansy koloru czarnego, wokół nich pas, a tuż pod nim kieszenie. Z lewej zwisa ozdobny łańcuszek. Nieco wyżej zwykła grafitowa koszula, a na niej ciemna bluza z kominem. Niekiedy zastępuje ją brązowa, skórzana kurtka. Stopy zaś schowane w zdecydowanie zbyt drogie, markowe czarne buty z klamrą i zamkiem, posiadają niski obcas - jakieś 3cm. Warto też wspomnieć o biżuterii, a mianowicie o srebrnym łańcuszku z krzyżem, który zawieszony jest na jego szyi. Dłoń zaś przyozdabia zegarek ze skórzanym paskiem i granatową tarczą. Obudowa chromowana, błyszczy się w słońcu.
    Znaki szczególne: Drogie ubrania i drogie perfumy
    Pod ręką: Gitara elektryczna (Schalling), skórzany portfel pełny setek funtów, zegarek marki Rolex, zapalniczka Zippo, smartphone BlackBerry
    Broń: Gitaro-miecz "Schalling"
    Bestia: Jeszcze, JESZCZE brak
    Stan zdrowia: Zdrowy jak ryba.
    Dołączył: 28 Wrz 2017
    Posty: 11
    Wysłany: 5 Październik 2017, 20:07     

    "Schowaj hajs" było dla Avera niemal miodem na spragnione słodyczy serce. W tym wypadku konkretniej melodią, którą to mógł słuchać całe życie, chociaż jeszcze lepiej by ona brzmiała, gdyby słowo "schowaj" zamienić na "bierz ile tylko chcesz!". Tak czy siak nie wybrzydzał, oszczędził paręset funciaków, a do tego chyba zainteresował Stanleya na tyle, że ten aż zapomniał o chęci wszczęcia bójki w barze. Chłopak nie wiedział co tak rozzłościło muzyka, ale był pewny, że raczej na sto procent nie to, iż dziewka odrzuciła von Ubermenschena.

    - I gra gitara. - wypalił pół-żartem, pół na poważnie. Właściwie to całkowicie na poważnie, ale po prostu postanowił pobawić się słowami, żeby brzmiały one nieco żywiej i zabawniej niż zwykle. Tyle szarugi już w tej Anglii, raz na jakiś czas można strzelić małym płomyczkiem... który szybko zniknie. Najpierw schował pieniądze, a potem przeszedł do tych mniej ważnych rzeczy - Bez jaj, nie ściągasz tej... maski? Makijażu? Co jest, kurwa? Albo dobra, mniejsza z tym. Co muszę wiedzieć, co muszę kupić i kiedy zaczynamy? Czasu mam od groma, bo jakby to powiedzieć, wolnym strzelcem jestem - dokończył.
    _________________
    Stanley
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 7 Październik 2017, 23:15     

    Zaśmiał się. To był szczery, ludzki i przyjazny śmiech którego dźwięk nie pasował do urody szkieleta. Chwilami trzymanie stylówy było problematyczne. Oczywiście ów śmiech nie był reakcją na słaby żart czarnowłosego, a na wzmiankę o masce. W takich momentach zastanawiał się nad tym jak głęboko może sięgać ludzka ślepota. Mało kto zauważał, że cały kościany image był jak najbardziej naturalnym wystrojem jego ciała. Nieco bardziej spostrzegawczy ignorowali zaś to, karcąc siebie za dawanie wiary w rzeczy potocznie przyjęte za niemożliwe. Wstał od stołu i ruszył do wyjścia.
    Miałem poczekać na resztę zespołu, ale są zajęci... właściwie to chuj wie czym. Ale jebać ich. Najpierw będziemy musieli ci wybrać gitarę.

    Jak powiedział, tak zrobił. Na szybko zamówił taksówkę i kazał siebie podwieźć do najbliższego sklepu muzycznego, gdzie długowłosy i zakucowiały sprzedawca prezentował im po kolei wszystkie swoje wybory, zachwalając ich jakość i perfekcję niczym Żyd na targu. Stanley szybko jednak uciął pustą gadkę i poprosił o przygotowanie pieca, by samemu przekonać się, która z piękności eksponowanych wkoło nadaje się do gry. Te co wygodniejsze podawał swojemu towarzyszowi, by ten zważył je w dłoni i porównał. Gdy Aver uporał się z wybraniem, nastąpiła pora na pierwszą próbę.
    Zagraj gamę, w dowolnej tonacji. — Wyraz twarzy znajomego spowodował nagły przypływ żenady. — Nie mów kurwa, że nie wie wiesz co to gama? Złap tutaj, o. No, zagraj. Teraz próg wyżej... W drugą stronę kurwa, wyżej znaczy w dół. No. I na kolejną, zaraz obok. Tutaj, dobrze. No, jakoś to brzmi. Teraz w drugą stronę.

    Fakt, że musiał jeszcze potem tłumaczyć który dźwięk przypada której z liter alfabetu nieco go przybił. Miał nieco większe oczekiwania co do nowo poznanego zapaleńca. Jednak... No cóż. Był mu to winien. Pieniądz na miętowe slimy to w końcu nie byle jaka przysługa.
     



    Zapomniany

    Godność: Aver von Ubermenschen
    Wiek: 23
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Pieniądze
    Nie lubi: Braku pieniędzy
    Wzrost / waga: 175cm / 64kg
    Aktualny ubiór: Jeansy koloru czarnego, wokół nich pas, a tuż pod nim kieszenie. Z lewej zwisa ozdobny łańcuszek. Nieco wyżej zwykła grafitowa koszula, a na niej ciemna bluza z kominem. Niekiedy zastępuje ją brązowa, skórzana kurtka. Stopy zaś schowane w zdecydowanie zbyt drogie, markowe czarne buty z klamrą i zamkiem, posiadają niski obcas - jakieś 3cm. Warto też wspomnieć o biżuterii, a mianowicie o srebrnym łańcuszku z krzyżem, który zawieszony jest na jego szyi. Dłoń zaś przyozdabia zegarek ze skórzanym paskiem i granatową tarczą. Obudowa chromowana, błyszczy się w słońcu.
    Znaki szczególne: Drogie ubrania i drogie perfumy
    Pod ręką: Gitara elektryczna (Schalling), skórzany portfel pełny setek funtów, zegarek marki Rolex, zapalniczka Zippo, smartphone BlackBerry
    Broń: Gitaro-miecz "Schalling"
    Bestia: Jeszcze, JESZCZE brak
    Stan zdrowia: Zdrowy jak ryba.
    Dołączył: 28 Wrz 2017
    Posty: 11
    Wysłany: 8 Październik 2017, 21:25     

    - Dokładnie, nie będą nam do niczego potrzebni - odparł - Pora wyrzucić nieco hajsu - dodał jeszcze i wstał od stołu. Pochwycił jeszcze w dłoń drugą, w połowie pełną, butelkę piwa, by później po drodze przypadkowo stracić równowagę i wylać zawartość ciemnego szkła prosto na łeb chłoptasia w koszulce. Teraz, z mokrymi włosami i ubraniem, wyglądał jeszcze bardziej lamersko, a za chwilę będzie jeszcze od niego capić alkoholem, niczym od typowego, angielskiego żula. Nie oszukujmy się, portery zwykle srogo śmierdziały, a szczególnie kiedy wsiąkały w tkaninę. Te ponad 9% zawsze robiło swoje.

    - Ah, przepraszam, to było całkowicie niechcący! - złapał równowagę i podrapał się do głowie. Lico jego oczywiście uścielone zostało wrednym, jednoznacznym uśmieszkiem, takim co to ukazywał biel zębów Sennej Zjawy. Czym prędzej także opuścił budynek, nie chciał już tu być, gdy mężczyzna spostrzeże się co tu właśnie zaszło i postanowi wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę... a tak stałoby się prędzej czy później, jego dziewczyna przecież raczej doskonale wiedziała, o co chodziło. Podążył więc Aver za kościejem, wsiedli oboje do taksówki i ku muzycznemu się udali.

    Czegoż to można było się po tamtejszym sprzedawcy spodziewać? Że będzie eleganckim człowiekiem w garniturze? Osobą świetnie znającą się na swoim fachu i elokwentnie przedstawiająca swym klientom ofertę sklepu? Czy przynajmniej zadbanego osobnika? Ano można było, ale jak zwykle, przeliczyć się. Pryszczaty kuc, który miał na głowie więcej łoju, niźli Aver drobnych w portfelu. Skrzywił się na widok tegoż to osobnika, ale z racji swej ciekawości był w stanie przetrwać wizytę w tym miejscu.

    Po dobrych trzydziestu - czy nawet czterdziestu - minutach przeglądania sprzętu, przymierzania, próbowania i wypytywania o jak najdroższy model, w końcu udało się odnaleźć coś idealnie leżącego w rękach von Ubermenschena. Wybór padł oczywiście na całkiem niezłego w swojej klasie Guild S-100 Polara, wersję czarną jak Afrykanin. Już po pierwszym szarpnięciu wiedział, że to elektryk dla niego.

    - A skąd mam ci, kurwa, umieć. Pierwszy raz ustrojstwo takie trzymam w łapach - rzekł, przytrzymując struny tak jak mu tłumaczył, a potem z całej siły w nie uderzył. Głośny i donośny dźwięk wydobył się z pieca, ale tego właśnie się spodziewał. Spodobało mu się - Więcej dymu, do chuja! - zakrzyknął i zaczął losowo bić w stal, kompletnie bez ładu i składu. Kakofonia wręcz wylewała się z głośnika, ale Aver był kompletnie zadowolony - Tak się gra rocka - skwitował i sięgnął po portfel. Wyłożył na ladę tysiąc funtów.

    - Reszty nie trzeba - rzekł do sprzedawcy - Kostuch, weźmiemy jeszcze ten piec. Nie będziemy tu siedzieć, trzeba znaleźć wygodniejsze miejsce. Miejsce z lodówką, piwem i panienkami. Przede wszystkim odizolowane od wścibskich oczu - dodał - I na Boga, zdejmij w końcu to coś z mordy - dokończył, śmiejąc się. Chyba powoli łapał co jest grane, szczególnie bacząc na pierwotną reakcję mr. Bonera, gdy Aver podobne słowa wypowiedział. Przez te trzy lata wędrówki napotkał już kilka dziwnych postaci nie z tego świata, ale wciąż nie wiedział skąd one się tu biorą. Wiedział jednak, żeby się nie wychylać, bo ktoś na nie poluje. Tym bardziej nie spodziewał się tego, że ktoś może tak ostentacyjnie, bez żadnej maski, chodzić po ulicach...
    _________________
    Stanley
    [Usunięty]




    Wzrost / waga: /
    Wysłany: 9 Październik 2017, 22:05     

    Ten to faktycznie ma dryg do wydawania pieniędzy. — Pomyślał Stanley. Właściwie spodziewał się tego już od momentu gdy ujrzał ubiór mężczyzny. Mało kto o zdrowych zmysłach lub zarobkach pozwoliłby sobie na tak irracjonalnie drogi strój. No, ale przynajmniej koleś miał styl, choć do stylu było mu jeszcze daleko. I choć gitarę wybrał dobrze, to dźwięk, jaki wydał się ze strun był tak okropny, że Stanley zatkałby swoje uszy najbliższym przedmiotem, gdyby w ogóle miał co zatykać. Choć jego nieumiejętość mogła nadszargać Stanleyową reputację, to niezbyt się intreresował. Jego wyraz twarzy zmieniłby się na podobieństwo wyrazu twarzy kuca za ladą, gdyby potrafił. Pokręcił więc czachą na znak dezaprobaty.
    Przed tobą wykurwiście dużo nauki. — Powiedział po prostu. Na szczęście by grać muzykę nie potrzeba było genialnych palców Jimmiego. Tamci z Hebemotha jakoś sobie radzili, więc i ten koleżka nie powinien mieć większych problemów z ogarnięciem które struny należy szarpać w jakich odstępach czasu. Właściwie jedynym czego potrzebował to wyczucie rytmu i palce sprawne na tyle, by trafiać w najdrobniejsze szestnastki. Chociaż twarz Avera zdradzała, że do szestnastek zapała miłością. Jimmy nie chciał nic sugerować, ale wzrok mężczyzny podczas ranienia cudzych uszu był nieco niepokojący.

    No, ale nie było czasu na zastanawianie się nad perwersjami ucznia. Pochwycił piec, podniósł go i zabrał ze sobą. Wyszli ze sklepu i chwilę potem już kierowali się do hotelu. Pokój rockmana był adekwatny do jego profesji. Były w nim cztery gitary, jeden zestaw perkusji, kilka różnych instrumentów dętych i nawet pianino, którego Baśniopisarz nigdy w życiu nie zdołał się nauczyć. Każdy miał jakieś słabości. Ale tam na miejscu rozpoczęła się nauka. Zaczęli od rzeczy prostych i najważniejszych. Rytmiki. Zasiadł za zestawem bębnów i wybijał rytm, pod który Aver miał uderzać w struny wedle woli. Liczyło się tylko to, czy trafiał struny w tym samym czasie, w którym pałki uderzały o werbel, czy stopę. Zaczęli dość powoli, ale nie minęło pięć minut a byli już przy tempie deathmetalowym, z którym Aver siłą rzeczy nie mógł sobie poradzić. Ale co to za nauka, która obchodzi się bez bólów?
     



    Zapomniany

    Godność: Aver von Ubermenschen
    Wiek: 23
    Rasa: Senna Zjawa
    Lubi: Pieniądze
    Nie lubi: Braku pieniędzy
    Wzrost / waga: 175cm / 64kg
    Aktualny ubiór: Jeansy koloru czarnego, wokół nich pas, a tuż pod nim kieszenie. Z lewej zwisa ozdobny łańcuszek. Nieco wyżej zwykła grafitowa koszula, a na niej ciemna bluza z kominem. Niekiedy zastępuje ją brązowa, skórzana kurtka. Stopy zaś schowane w zdecydowanie zbyt drogie, markowe czarne buty z klamrą i zamkiem, posiadają niski obcas - jakieś 3cm. Warto też wspomnieć o biżuterii, a mianowicie o srebrnym łańcuszku z krzyżem, który zawieszony jest na jego szyi. Dłoń zaś przyozdabia zegarek ze skórzanym paskiem i granatową tarczą. Obudowa chromowana, błyszczy się w słońcu.
    Znaki szczególne: Drogie ubrania i drogie perfumy
    Pod ręką: Gitara elektryczna (Schalling), skórzany portfel pełny setek funtów, zegarek marki Rolex, zapalniczka Zippo, smartphone BlackBerry
    Broń: Gitaro-miecz "Schalling"
    Bestia: Jeszcze, JESZCZE brak
    Stan zdrowia: Zdrowy jak ryba.
    Dołączył: 28 Wrz 2017
    Posty: 11
    Wysłany: 10 Październik 2017, 19:41     

    - No no, Kostucho, nieźle się tu urządziłeś - skomentował Aver, przekraczając próg pokoju hotelowego, który to zamieszkiwał Stanley. Szybko przeleciał po wszystkim wzrokiem modląc się by przypadkiem nie trafić na coś taniego, bo tanie rzeczy nazbyt go rozpraszały. Na szczęście jego - jak i Stanleya - niczego takiego oczy von Ubermenschena nie namierzyły. Było dobrze... a skoro było dobrze, pora na przejście do nauki, bez zbędnego pieprzenia się. Chwycił więc chłopak za gitarę, tak jak mu Jimmy pokazał, i zaczął go naśladować, a raczej wykonywać inne polecenia. Początek był prosty, wszystko szło w miarę gładko, jednak wraz z przyśpieszeniem, zabawą tempem i tym podobnym, Aver zaczął się gubić. Siłą rzeczy kompletny świeżak nie był w stanie radzić sobie z gitarą, cudem było, że jeszcze sobie placów o stalowe struny nie pociął.

    - Kurwa - rzekł - Szlag - dodał - A żeby to chuj trafił - klął jak szewc. Za każdym razem kiedy tylko się pomylił, a to oznaczało, że arcy-często. Trening jednak czyni mistrza - tym przysłowiem starał się kierować von Ubermenschen przez kolejne kilka dni... tygodni... miesiąc. Miesiąc przepełniony obolałymi palcami, bolącym od alkoholu gardłem, skatowanym przez fastfoody żołądkiem i...

    - Ja pierdolę! Kurwa! - wrzasnął jak oparzony, jakby stało się coś cholernie złowrogiego, jakby... jakby... jakby poplamił sobie ulubioną kurtkę! - Kto mi to teraz, na siedem kręgów, wyczyści!? - zadał pytanie samemu sobie, chwytając gitarę i uderzając znerwicowany w struny. Nie była to co prawda część treningu, ale właśnie wtedy Aver się zorientował, że to co gra jest już nawet w pewnym małym stopniu "słuchalne"...
    _________________
    Wyświetl posty z ostatnich:   
    Po drugiej stronie krzywego zwierciadła... Strona Główna
    Odpowiedz do tematu
    Nie możesz pisać nowych tematów
    Możesz odpowiadać w tematach
    Nie możesz zmieniać swoich postów
    Nie możesz usuwać swoich postów
    Nie możesz głosować w ankietach
    Nie możesz załączać plików na tym forum
    Możesz ściągać załączniki na tym forum
    Dodaj temat do Ulubionych
    Wersja do druku

    Skocz do:  
    Szybka odpowiedź

    Użytkownik: 
               

    Wygaśnie za Dni
     
     



    Copyrights © by Spectrofobia Team
    Wygląd projektu Oleandra. Bardzo dziękujemy Noritoshiemu za pomoc przy kodowaniu.

    Forum chronione jest prawami autorskimi!
    Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!

    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
    Template AdInfinitum
    Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 10