Berømmelse:
Pod postacią męską, Malcolm zaś pod postacią żeńską,Margery.
Navn:
Rasmussen. Zabawne jest to, że taki z niego patriota jak z psa kot...
Alder:
Nigdy tak właściwie, swojego prawdziwego wieku nie podał. Grunt, że wygląda na jakieś 25. Kto by tam liczył, ile to już lat się żyje...
Løp:
W świecie ludzi za dzielenie na rasy zostalibyście,zjedzeni żywcem! A tak na poważnie, Kapelusznik z niego ot co.
Snill:
Na bank ktoś oglądał Edwarda Nożycorękiego. Film o nieporadnej pokrace co miała być straszna i etc. No to on jest takim Edziem ver. 2.0.
Nożycoręki Kapelusznik. Brzmi ciekawie nieprawdaż?
Jeg Bor:
Niby Kraina Luster, ale kto go tam wie. Jest wszędzie i jednocześnie nigdzie.
My friends don’t walk, they run
Skinny dip in rabbit holes for fun
Popping, popping balloons with guns
Getting high off helium
We paint white roses red
Each shade from a different person's head
This dream, dream is a killer
Getting drunk with the blue caterpillar
Now I’m peeling the skin off my face
'Cause I really hate being safe
The normals, they make me afraid
The crazies, they make me feel sane
Hokus Pokus:
Den Rangeres- Malcolm może zamienić swoje ręce w broń. Konkretnie mówiąc, zamienia je w polskie szable husarskie, uznawane za broń doskonałą. Dzięki jego zdolnościom, połączonych z tą mocą, Malcolm jest niebezpiecznym przeciwnikiem. (działa 5 postów, po czym 2 posty przerwy)
Kjønnskifte- Co tu dużo mówić. Dzięki tej mocy Malcolm przemienia się w Margery. Nie raz ta moc wyratowała go z opresji. Gdy nabroi w męskiej formie, zamienia się w kobietę i na jakiś czas „znika". Zwykle, póki się wszystko nie uciszy. Co więcej, tak jest zabawniej. Dzięki tej mocy nie ma miejsca na nudę.
Besittelse-Nie raz nie dwa mamy ochotę być kimś innym. Wilkiem, bogatym gnojkiem zWallstreet. Ta moc w pewnym sensie umożliwia to Malcolmowi. Jeślichodzi o przejęcie ciała zwierzęcia, nie ma z tym żadnych problemów. Wiadomo, im zwierzę większe i bardziej inteligentne, trudność wzrasta, szansa na niepowodzenie to 2/10. Jeśli zaś mowa o opętaniu człowieka, sprawa jest cięższa. Szansa na opętanie to mniej więcej 50%. Moc niewyklucza opętania bestii, jest jednak mały haczyk. Bestia musi być oswojona. Szansa na nieudane opętanie bestii to 4/10. Mając władzę nad innym ciałem, Malcolm nie może go zmusić, by się zabił, może zaś zaatakować kogoś, zrobić jakiś przelew, dzięki któremu się wzbogaci, wynieść z domu kufer ze złotem, zagryźć kogoś pod postacią wilka... Osoba opętana nie pamięta po nim nic, dziura w pamięci. Opętanie zwierzęcia trwa cztery posty, po czym 2 posty przerwy. Opętanie człowieka trwa trzy posty, po czym trzy posty przerwy. A opętanie Bestii trzy posty, po czym dwa posty przerwy. By opętanie doszło do skutku, zarówno cel, jak i Malcolm muszą siebie zobaczyć, co więcej ofiara musi usłyszeć głos Malcolma.
JegKan:
Stave behandling(zaklęcie regeneracji)-dzięki zaśpiewaniu paru wersów pieśni, jest w stanie wyleczyć u siebie drobne rany np. Płytkie rozcięcia, siniaki, guzy, zadrapania. Im dłużej śpiewa, tym lepszy efekt odnosi. Nie jest w stanie dzięki temu zaklęciu zaleczyć złamanej kości, pękniętej śledziony czy innego ciężkiego uszkodzenia.
Choć serca śpiewają,
z zaciśniętych ust
Żaden nie dobywa się głos,
Bo po co tu słowa
od dawna już znamy
Nasz przyszły los
Idziemy jednak na wojnę
A srodzy przeciwnicy
Wbiją swe włócznie w serca nasze
Byśmy zginęli jak wojownicy
I skrwawionymi palcami
Będziemy pukali
Do drzwi naszego nowego domu
Do wrótValhalli
Styrke-Dzięki treningom i trybowi życia, jakie prowadzi, Malcolm jest niezwykle zwinny. Biega szybciej, pływa lepiej, przy walce porusza się płynniej, łatwiej przychodzi mu wysiłek fizyczny.
Fekter-Tańczący z szablami. Naprawdę można tak powiedzieć, gdy widzi się walczącego Malcolma. Zero wahania, zero nie pewnego drżenia. Profesjonalizm w całej okazałości. Gdy Malcolm jest już zmuszony do walki, jest naprawdę niebezpiecznym przeciwnikiem. Każda szabla czy miecz w jego dłoniach zamieniają się w narzędzia śmierci.
Utseende:
Męska wersja- 185 cm wzrostu przy 80 kg wagi. Nie ma jakiejś bardzo imponującej sylwetki atlety, ale nie jest też to postura chuderlawego Nerda. Grunt, że wszystko jest na odpowiednim miejscu. Pierwsze co się rzuca w oczy u Malcolma to włosy, długie do połowy uda i białe. Jedyny problem, jaki z nimi ma to taki, że grzywka wiecznie opada mu na oczy. Więc albo ją spina wsuwka, albo zawiązuje w kitkę. Następną sprawą są oczy. Zarówno źrenice, jak i tęczówki mają jednakowy, srebrny kolor. Jak się patrzy w jego oczy, odnosi się wrażenie jakby się patrzyło w płynne srebro. I ostatnia, niezwykła sprawa w jego wyglądzie to podłużna blizna, przechodząca na wskroś jego twarzy. Nawet nie pamięta, jak ją nabył...
Poza tymi trzema cechami jest raczej zwykły. Duże oczy w kształcie migdałów, dość wąski, zadarty nos, wąskie usta, lekko szpiczaste uszy. Wąska szyja, szerokie barki, wąska talia. Nosi się zwykle w czerniach. Elegancki ubiór to podstawa. Długie płaszcze, koszule i etc. Jego kapelusz to czarny cylinder obowiązany czarną wstęgą, której końcowe pasmo zwykle zwisa luźno.
Żeńska wersja- Jako Margery ma 168 cm wzrostu przy 62 kg wagi. Drobna dziewczyna, różnica się tylko paroma elementami od jego męskiej wersji. Nie ma zbytnio wyrzeźbionego ciała, wyglądem raczej przypomina ono greckie rzeźby. Nie za duży biust, kształtna, ale też nie za wielka pupa, wąska talia i ramiona. Długie do pasa, białe włosy, lekko kręcące się na końcach. Ten sam problem z grzywką, tyle że w tej wersji zwykle po prostu zgarnia ją na boki. Duże oczy jak u lalki. Również o barwie płynnego srebra. Mały, haczykowaty nos, pełne usta, zwykle podkreślone czarną szminką. Zresztą, poza szminkami nie używa żadnych kosmetyków. Margery nie posiada blizny na twarzy, a jej uszy są również lekko szpiczaste. Zawsze ubiera się w sukienki o steampunkowym wyglądzie. Czernie, biele, szarości i złote lub srebrne elementy to podstawowe kolory jej garderoby. Do tego zwykle buty na płaskiej podeszwie, ze zdobnymi haftami.
Oppførsel:
Charakter Malcolma dość ciężko sprecyzować. Faktem pozostaje, że jest niezmienny, niezależnie od formy, jaką przybiera. Z natury raczej jest samotnikiem. To nie tak, że nienawidzi towarzystwa czy coś. Po prostu nie umie do końca się nigdy zaangażować w jakąkolwiek relacje. Jest pod tym względem wycofany, można powiedzieć, że nawet nieśmiały. Fakt, faktem zakrywa to swoją postawą śmieszka. Nieśmiałość może być też efektem tego, że nigdy z nikim nie był. Żyje już te pare setek lat a nadal nie był z nikim w związku.Tak, jest prawiczkiem. Zagorzały miłośnik kawy, mimo że sam nie za dobrze ją parzy. Nie przepada za krzykliwymi, głośnymi osobami. Z takimi kompletnie nie wie jak sobie radzić. Jest dość sentymentalny i honorowy. Jak coś obieca czy postanowi, to zrobi wszystko, co w jego mocy, by to spełnić. Obietnice są dla niego naprawdę cenne, wiec ich złamanie jest dla niego ujmą na honorze. Jest dość staroświeckim Gentlemanem. Ile razy by nie upadł, zawsze powstaje. Życie ma się tylko jedno, więc trzeba je cenić- to jego motto. Dlatego też trudno mu zrozumieć ludzi lekko myślących, samobójców czy takich, którzy ignorują każde zagrożenie. Szybko się adaptuje w nowych miejscach, co się mu nie raz przydało z racji, że jest podróżnikiem. Jego największą wadą jest...Fakt, że nie lubi walczyć. Jak tylko może to rozstrzyga spory słownie, w czym jest dobry. Umie bardzo dobrze walczyć, ze świecą szukać drugiego szermierza takiego jak on. Nie zmienia to jednak tego, że brzydzi się przemocą i jej nadużywaniem. Ma słabość do wszystkiego, co czarne, takie jego lekkie spaczenie. Szybko się uczy, dzięki czemu w świecie ludzi skończył pare szkół. Bo cóż innego można robić, gdy ma się tak wiele czasu? Nie ma co ukrywać, Malcolm jest molem książkowym. Mimo że jest dość majętny, nigdy mu do głowy nie przyszło by przez to się wywyższać. Lubi pomagać innym i jak tylko nadarzy się ku temu okazja, nie odmawia.
Livet:
Rasmussen. To nazwisko bardzo znane w Norwegii. Nazwisko największych patriotów. Zabawne, że też akurat on się pod nim narodził. Jego rodzina była znana w całym państwie. Fakt, faktem byli nieco dziwaczni. Odstawali od norm, zarówno zachowaniem, jak i majątkiem. Ojciec weteran wojenny, który na emeryturze przeszedł do rządu. Matka zajmowała się domem i dbaniem o dobre imię rodziny. Dnia 13 Grudnia, roku 1397 w Oslo urodził się Malcolm. Były to dość spokojne czasy przez to, że Norwegia, Dania i Szwecja zawarły Unię Kalmarska. Jego rodzina była jedną z najlepiej sytuowanych w tamtych czasach, dzięki czemu Malcolm miał spokojne dzieciństwo. Upływające na zabawach z innymi bogatymi dziećmi, naukami tańca, grania na skrzypcach, wiedzy o świecie, arytmetyce i innych. Gdy podrósł, doszła do tego szermierka pod okiem najlepszych mistrzów. Mimo że jego ojciec był wojskowym, nigdy nie wywierał presji na jedynym dziecku. Wręcz przeciwnie, syn był jego oczkiem w głowie i na wiele mu pozwalał. Malcolm rósł, jego charakter i umiejętności się rozwijały. Elokwentnygentleman, na jakiegowyrósł, cieszył się popularnością w okolicy. Zawsze się wokół niego ktoś kręcił, mimo że tak naprawdę Malcolm czuł się nieswojo w większym towarzystwie. Mimo pozorów, jakie stwarzał, nigdy nie czuł się pewnie wśród innych. Czuł się jakoś wyobcowany. Gdy skończył 20 lat, pierwszy raz aktywowała się u niego moc. Jadł z rodzicami kolację. Pierwszą wspólna od dawna. Ojciec rzadko bywał w domu przez pracę. Z matką nie umiał znaleźć wspólnego języka. Zaczął się drażliwy dla chłopaka temat. Czyli: Kiedy w końcu się ożenisz. Od słowa do słowa, zaczęły się niestety krzyki. W końcu Malcolm jak to nie on, gruchnął ręką o stół. I ta ręka zamieniła się w piękną, lśniącą, szablę husarską. W panice chłopak odskoczył do tyłu, wrzeszcząc wniebogłosy. Tak niefortunnie się stało, że gruchnął głową o ścianę z takim impetem, że zemdlał. Gdy się ocknął, rodzice mu wszystko wyjaśnili. Że jego matka pochodzi z innego świata. Że odziedziczył to po niej i że nie jest człowiekiem. Jest kapelusznikiem. To wszystko było dla niego takie niepojęte... Wtedy też, otrzymał od matki swój kapelusz. Czarny, bezdenny cylinder z którym się nie rozstawał od tamtej pory. Z czasem się z tym pogodził. Nauczył się z tym żyć i z tym że musi ukrywać swoje zdolności, których z wiekiem mu przybyło. Ćwiczył się w lesie, tam, gdzie nikt nie mógł go dostrzec. Odsunął się od swoich znajomych, tak naprawdę w jego głowie było tylko jedno. Owa tajemnicza Kraina. Tam, gdzie naprawdę należy i tam, gdzie naprawdę powinien być. Po kolejnej wojnie ojciec z rycerza stał się urzędnikiem. Po dwóch latach jego urzędowania musieli wyjechać. On i matka nie zmieniali się fizycznie, ludzie zaczęli gadać. Z Norwegii przenieśli się do Grecji. Był to rok 1419. W Grecji było całkiem inaczej niż u nich, w zimnej Norwegii. Dużo słońca, artystów, egzotycznych potraw. Długo zajęło mu nauczenie się ichniego języka na poziomie komunikatywnym. Jego rodzina budziła niejaką sensację w okolicy. Z czasem zaczęli się ubierać jak Grecy i jak oni żyć. Tam czas płynął jakby wolniej, a przez swoją urodę Malcolm budził zainteresowanie okolicznych szlachcianek...
W wieku 62 lat zmarł jego ojciec. Był to straszny cios dla niego i matki. Matki która popadła w apatie. Matki, która zagłodziła się na śmierć, nie mogąc pogodzić się ze stratą miłości swojego życia. Malcolm został całkiem sam. Pierwszy raz czuł się... Wolny. Mając cały majątek dla siebie, ruszył w podróż. Podróż po świecie, który jak się dużo później okazało. Wcale nie był płaski.
W podobny sposób minęło mu parę setek lat. Podróżował po całym świecie, pobierając nauki u licznych nauczycieli. Ucząc się języków, które szły mu nieco topornie. Mimo upływającego czasu Malcolm był samotny. Zawierał znajomości, ale były one płytkie jak kałuże. Dlaczego nigdzie się nie osiedlił? Proste, nie starzał się. Wiecznie odstawał... Poza tym... Szukał. Szukał tego, o czym matka pisała w swoim pamiętniku. Przejścia na drugą stronę. I nie mowa tu o śmierci i zaświatach. Mowa o Krainie Luster. Bardzo chciał się tam dostać, ale nie wiedział wiele. Matka napisała jedynie, że przejściem będzie odłamek lustra.
W końcu je odnalazł. Był rok 1980. Jego poszukiwania trwały tak długo... Ale się udało. Przedostał się. Znalazł się w miejscu, w którym czuł się wreszcie... Jak w domu. W końcu czuł, że jest na swoim miejscu. Nie czuł się odludkiem, wszystko było inne, ale jakże bardzo naturalne... Tu nie musiał się z niczym kryć.Mimo tego nadal był sam... Przez następne lata po prostu żył, życiem wolnym od zmartwień. Tu też nie kupił ani nie zbudował domu przez te około 50 lat.
Mieszka w hotelach i stancjach. Jeszcze chyba za wcześnie na dom.