Nie minęło zbyt wiele czasu od rozpoczęcia działalności AKSO, a po całej Otchłani rozniosła się wieść o tajemniczej mgle, w której znikają statki. Czytaj więcej...
Karciana Szajka została przejęta. Nowa władza obiecuje wielkie zmiany i całkowitą reorganizację ugrupowania. Pilnie poszukiwani są nowi członkowie. Czytaj więcej...
Spectrofobia pilnie potrzebuje rąk do pracy! Możecie nam pomóc zgłaszając się na Mistrzów Gry oraz Moderatorów.
Zapraszamy do zapoznania się z Uśrednionym Przelicznikiem Waluty. Mamy nadzieję, że przybliży on nieco realia Krainy Luster i Szkarłatnej Otchłani.
Zimowa Liga Wyzwań Fabularnych nadeszła. Ponownie zapraszamy też na Wieści z Trzech Światów - kanoniczne zdarzenia z okolic Lustra i Glasville. Strzeżcie się mrocznych kopuł Czarnodnia i nieznanego wirusa!
W Kompendium pojawił się chronologiczny zapis przebiegu I wojny pomiędzy Ludźmi i KL. Zainteresowanych zapraszamy do lektury.
Drodzy Gracze, uważajcie z nadawaniem swoim postaciom chorób psychicznych, takich jak schizofrenia czy rozdwojenie jaźni (i wiele innych). Pamiętajcie, że nie są one tylko ładnym dodatkiem ubarwiającym postać, a sporym obciążeniem i MG może wykorzystać je przeciwko Wam na fabule. Radzimy więc dwa razy się zastanowić, zanim zdecydujecie się na takie posunięcie.
Pilnie poszukujemy Moderatorów i Mistrzów Gry. Jeżeli ktoś rozważa zgłoszenie się, niech czym prędzej napisze w odpowiednim temacie (linki podane w polu Warte uwagi).
***
Drodzy użytkownicy z multikontami!
Administracja prosi, by wszystkie postaci odwiedzać systematycznie. Jeżeli nie jest się w stanie pisać wszystkimi na fabule, to chociaż raz na parę dni posta w Hyde Park.
Ponieważ cierpimy na deficyt Ludzi, każda postać tej rasy otrzyma na start magiczny przedmiot. Jaki to będzie upominek, zależy od jakości Karty Postaci.
A oto i ofiara. Młoda, chłopięca twarz pozbawiona wyrazu. E, wolałby dziewicę, najlepiej hardą i zaprawioną w boju, ale jak to się mówi darowanemu koniu w zęby się nie zagląda. Trzeba od losu przyjmować to co jest i wykorzystać najlepiej od razu. Toteż obserwując nowo przybyłego ledwie chwilę Ingravo podjął karkołomny wysiłek jakim było przekradnięcie się za jego plecy. Nie oszukujmy się, nie było to znów takie trudne. Dzięki władzy nad cieniem wyciszał swoje kroki, zaś trzymając się miejsc pozbawionych światła praktycznie nie mógł zostać zauważony. Toteż ofiara przypadku mogła odnieść wrażenie, że wyłonił się znikąd, które przypadkiem otworzyło swoje podboje za plecami Nieczystości.
-Bu!-zawołał uradowany nim nowy znajomy zdążył zauważyć jego obecność. Nawet jeśli był osobnikiem opanowanym nie powstrzyma naturalnego wzdrygnięcia się organizmu. A jak tak to rozgrywka będzie jeszcze ciekawsza. Cień jednak dziwnym trafem był przekonany, że sam jest o wiele lepszym aktorem, które to zdolności miał zamiar zaraz wykorzystać. Czerpał z nich zresztą nieprzerwanie, ubarwiając smętne życie przechodniów. Nie żeby po spotkaniu z Koszmarem mogli się cieszyć lepszym humorem lecz przynajmniej mieli pewność, że istotnie mogło być gorzej. I to o wiele!
-Witam w starej lalkarni, gdzie krążą duchy marionetek szukając niepodobnych do siebie a więc żywych istot.-oj tak, umiał wyglądać na szaleńca. Błysk w czerwonych oczach nadawał mu piekielnego wręcz wyrazu, rozwichrzone czarne włosy świadczyły o braku porządku w duszy, a słowa dźwięczały tajemnicą ociekającą groźbą.
-Notabene nadawałbyś się w sam raz na ich deserek. Nie za duży, nie za mały, w sam raz szczupły. Tylko odpowiednio wysmażyć i będzie zakąska jak się patrzy!-stwierdził obchodząc go dookoła i bezczelnie lustrując wzrokiem. Nie wydawał mu się zanadto fascynujący, bacząc jednak na własne bezpieczeństwo bawił się srebrną zapalniczką, która błyskała między palcami prawej dłoni. Jeden pstryk i rzeczywiście Lust będzie miał okazję zostać daniem dnia: pieczonym kurczątkiem, które zabłądziło tam gdzie nie powinno.
A i owszem, Ingravo wykazywał daleko idące lekceważenie, którego nie należy jednak mylić z brakiem ostrożności. Był gotowy bronić się w każdej chwili od momentu przekroczenia progu byłej fabryki przez chłopaka. Okazywanie pewnej pogardy reszcie świata zwyczajnie leżało w jego naturze, co więcej irytowało rozmówców, co sprawiało, że zabawa była jeszcze ciekawsza.
Ten jednak nie wyglądał na byle jakiego strachajkę. Wcześniejszy plan zakładał, że zawędruje tutaj ktoś odpowiedni i jak widać ziścił się idealnie. Gdyby nie wyszła mu kariera koszmaru zawsze może zostać jasnowidzem. Znając ludzką i nie do końca człowieczą naturę powinien sobie poradzić bez trudu, zbić mały majątek i zabarykadować z daleka od świata. Najpierw jednak, miast planowania, może wziąć się do działania. Przecież ofiara czeka!
Dominica [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Maj 2011, 19:24
Dominica zapuściła się do Magazynu, szukając zajęcia, lub ciekawego towarzystwa. O dziwo, znalazła. Dostrzegła Cienia i młodego chłopaka. Podeszła do nich niezauważalnie, a gdy była już na tyle blisko, że mogli ją dostrzec, zniknęła. Zdolnośc stawania się niewidzialną była bardzo przydatna, szczególnie jak się było Dominicą. Popatrzyła z bliska na nieznajomych. Cień był nieco za upiorny, ale "coś" w sobie miał...Mhrrr... Z kolei chłopak, zapewne Arystokrata, wyglądał jak aniołek, niewinny cherubinek. czyli nie w moim guście, pomyślała Kotka. Znów zerknęła na Cienia. Jej ogon wykonał swoisty piruet, a futerko na plecach zjeżyło się. Stała się widzialna, na ramieniu Cienia.
-Dzień dobry.-Zamruczała mu do ucha i szybko przeniosła się na drugie ramie.-Co robicie w takim ponurym-Uśmiechnęła się delikatnie-miejscu?- Była tak mała, że z łatwością spacerowała po plecach i barkach Cienia.
-Hę? Nie boicie się?-Dobrze udała szczere zdumienie. Lubiła udawac. Musiała to robic od dziecka, a wiadomo, praktyka czyni mistrza.
Ingravo
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Maj 2011, 19:56
No tak, typowe. Jak nikogo nie ma to nikogo nie ma, możesz zachęcać przechodniów opowiadając o darmowych używkach a i tak nikt nawet nie zajrzy do opuszczonej fabryki. A jak już są to w ilości zaiste zaskakującej. I to kto: młodzieniec i koteczka. Zaiste dzisiejszy wieczór zapowiadał się obiecująco, przynajmniej dla Koszmaru.
Nie spodziewał się jednak, że nagle przeszło dwudziestokilogramowe pół-zwierzątko wyląduje mu na barkach. Na całe szczęście nie ruszał się tylko grzecznie stał oczekując odpowiedzi ze strony chłopczyka. Ponieważ jednak ta nie nadchodziła a znacznie trudniej zignorować kogoś, kto chodzi Ci po ramionach zajął się przedstawicielką płci pięknej.
-Dobry wieczór raczej.-stwierdził z leniwym uśmieszkiem, gestem wskazując ściemniające się za wybitymi szybami niebo. W głowie zaś już kiełkował mu plan co zrobić z chodzącą własnymi drogami panną. Punkt pierwszy zaś traktował o zmienieniu trasy jej wędrówki z jego ramion na ziemię, ewentualnie Lusta.
W tym celu kiedy pojawiła się na jego drugim ramieniu natychmiast cofnął się sprawiając, że dosłownie straciła oparcie. Złapał ją jednak w ramiona. Dzisiaj nie miał doświadczalnego nastroju, toteż kiedy indziej sprawdzi czy koty naprawdę zawsze spadają na cztery łapy.
-Osobiście szukam ofiary. Początkowo miałem chrapkę na anonimowego póki co, tego tu...-w tym momencie wskazał na jedynego poza sobą mężczyznę w opuszczonej fabryce-Ale gulasz z kota też brzmi zachęcająco. Myślisz, że będziesz mi smakować?-zapytał półżartem, pół serio. Konsumpcja zawsze może odbiegać od tej związanej z jedzeniem, póki co jednak sama Dominica nie musi o tym wiedzieć. Uświadomienie sobie, że Ingravo jest w dużym stopniu kierowany przez żądze wszelkiego rodzaju obierało mu tą ułańską fantazję. Nie psujmy więc zabawy na samym początku.
-Drapieżniki zazwyczaj nie okazują strachu, tym bardziej na polowaniu.-czerwone oczy błyszczały niebezpiecznie. Nawet jeśli nie powiało strachem to z pewnością szaleństwem, bowiem cień był do cna zdegenerowany i postępował wedle własnego widzimisie w głębokim poważaniu mając wszelkie normy moralne i prawne.
Dominica [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Maj 2011, 20:11
Dominica już miała powiedziec coś więcej, gdy nagle straciła grunt, czy razcej ciało, pod nogami. Pisnęła i zaczęła przewracac się, by skierowac łapy w stronę ziemi. Została jednak złapana i przytrzymana. W pierwszej chwili zaczęła się wyrywac, co pewnie by się jej udało, gdyby nie miała do czynienia z Cieniem. Zrezygnowała więc z szarpania się i znieruchomiała.
-Ja raczej nie jestem smaczna.- Uśmiechnęła się drapieżnie Dominica, opierając się łapkami o pierś Stracha.-Przynajmniej nie w tym sensie.-Dodała z cichym mruczeniem. Wyswobodziła się z silnych ramion i weszła z powrotem na ramiona Cienia. Spojrzała na chłopaka. Przyglądała się Lustowi, siedząc i machając ogonkiem. Jej wzrok był przenikliwy i, dla osoby w którą się wwiercał, pewnie nieprzyjemny. Zastrzygła uszkami. Po chwili Koteczka uznała, że chłopczyk nie jest tak interesujący, jak persona, na której siedziała.
-Naprawdę chciałbyś mnie zjeśc?-Zapytała z cwanym uśmieszkiem.
Ingravo
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Maj 2011, 20:31
Ten konkretny cień był od niej większy ponad pół metra, cięższy a do tego znacznie silniejszy. Idealne połączenie by napadać na małe dziewczynki sprawdzało się również w przypadku chłopców. I wcale, ale to wcale przypadkowo zerknął na Lusta z lubieżnym uśmieszkiem sponad bujnej czupryny kociaka.
-Nie? Cóż za niepowetowana strata. W takim razie Ty będziesz moją kolacją. Co Ty na to?-pochylił się nad swoim młodocianym rozmówcą z uśmiechem. W chwili obecnej jego oczy znajdowały się na wysokości ślepi chłopaka, a nos prawie dotykał podobnie wystającego fragmentu panicza, który jeszcze nie zdążył się przedstawić. Zainteresowanie dwiema osobami na raz nie sprawiało mu problemu, choć nim się pochylił odstawił Dominicę na ziemię. Mimo to zdawał się zadowolony z posiadania dwóch obiektów do dręczenio-adoracji. Dobrego nigdy za wiele!
-Och tak? W takim razie w jakim sensie jesteś smaczna?-rzekł zaintrygowany powracając do pionu. Zmierzył tymczasowo przebywającą na ziemi kocicę wzrokiem, oceniając jej walory. Owszem, małe jest piękne, lecz gdyby posiadał choć resztki sumienia bałby się, że ją uszkodzi nawet podczas przytulenia. Ale spokojnie, koszmary nie przytulają. Sprawiają co prawda, że masz gęsią skórkę ale innymi metodami.
Nie stosując drugi raz tej samej sztuczki Ingravo złapał dziewczynę w talii i ściągnął na ziemię. Pogroził jej palcem z lekkim uśmieszkiem.
-Nie życzę sobie żebyś siedziała na mnie. Zrób tak jeszcze raz a skończy się to co najmniej nieprzyjemnie dla Ciebie.-uroczy uśmiech wyczarowany znikąd na alabastrowej twarzy niweczył groźbę lub dodawał jej dodatkowej upiorności. Nie było jednak możliwości nie wierzyć w jego słowa. Co prawda plan pozbawienia jej odnóży wydał mu się zbyt brutalny za takie przewinienie, ale dysponował jeszcze iluzją. Zresztą póki co bardziej go bawiła niż irytowała toteż wszystkie swoje członki mogła uznać za bezpieczne.
-Oczywiście! Jestem nienasycony i mam niebywały apetyt co zmusza mnie do częstych konsumpcji.-odparł z wielce poważną miną z całą świadomością ignorując fakt, że jego słowa brzmią co najmniej dwuznacznie. Jakkolwiek je odczyta jeśli wyrazi zgodę będzie ciekawie. Zabawa jak widać dopiero się zaczyna. I bardzo dobrze, noc jeszcze młoda!
Dominica [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Maj 2011, 20:44
Dominica prychnęła, niezbyt zadowolona z faktu, że wylądowała na ziemi. Stanęła na dwie nogi, czego nie lubiła. Patrzyła przenikliwie na Cienia, analizując w myślach jego słowa.
-Będę...grzeczna.-Odpowiedziała swobodnym tonem. Jej ogon ciągle się poruszał, a uszka strzygły. Sięgnęła na plecy i dotknęła rękojeści katany, z zamiarem szybkiego jej użycia, ale zmieniła zdanie, słysząc ostatnie słowa Igravo.
-Nienasycony konsument młodych chłopców, co?- Wyszczerzyła figlarnie ząbki. Rozejrzała się po magazynie. Lubiła takie miejsca, ciemne i pełne zakamarków. Zemknęła w ciemnośc. Nie wydając z siebie żadne go dźwięku, Koteczka poruszyła się po różnych stołach, rurach i innym złomie. Zatrzymała się na kilka sekund i przebiegła do przodu, tym razem o wiele szybciej. Przypadła do czegoś i rozległ się pisk, zaraz zagłuszony. Dominica wstała i szybkim krokiem wróciła do Cienia i Arystokraty.
-To co mówiłeś?-Zapytała, wycierając łapki, polamione nieznacznie szczurzą krwią.
Lust [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Maj 2011, 21:26
Interesujące, że akurat nogi zaprowadziły go w takie miejsce, nie narzekał na to, jednako czuł, że nie będzie tu nic wartego jego jakże znakomitej uwagi. Tak już bywa gdy się jest z jego gatunku i pochodzenia, trzeba czuć się lepszym od innych, no cóż w sumie jako arystokrata był wysoko postawiony więc, samo wychodzi z siebie. Nie interesowało go to czy jakoż, ktoś próbował się do niego zakraść w końcu czy był to jakoś sens, by z kimś teraz walczyć. Nawet to i lepiej, że ktoś jednak się tu mu objawił, tylko co ciekawsze chciał go przestraszyć co wydało mu się bardzo śmieszne, no bo jak by nie patrzeć no to ma rogi na swojej głowie, więc wyglądał jak taki no można powiedzieć demon, i no jak by nie patrzeć, przeżył nie jedno i widział o wiele gorsze, rzeczy a jego ciało i umysł nawet się nie poruszyły, taki wrodzony talent do panowania nad sobą, w końcu to psychol. Spojrzał na ów osóbkę i rzekł do niej.
- Aaa… - słowa wypowiedział cicho i z wielką irytacją, jakoś ani nie wydało mu się to straszne ani śmieszne, więc nie wiedział by inaczej mu to powiedzieć. Chyba, że ów osobnik nie jest zbyt kumaty na takie rzeczy, ale jakoś nie miał zamiaru tłumaczyć, tak prostych spraw. Jak by go obchodziło gdzie jest to by się dowiedział, a to akurat było dla niego nie ważne ale palnął wcześniej by palnąć. Co ciekawsze „stara lalkarnia” fajnie może poznęca się nad jakąś, z chęcią wyrwał by jakiejś nogi i patrzył jak się czołga.
- Lalki? Nieźle, może jakiejś urwę nóżki. – znów słowa kierował do siebie, bo jakoś tak mu było wygodniej, bo w końcu po co odzywać się do osób z niższych sfer. Lepiej być wyżej niż inni, ale to jest teraz nie ważne. Teraz interesowała go ta lalkarnia, rozejrzał się leniwie do o koła z myślą, że ujrzy jakąś zagubioną laleczkę, jakoś chciał zająć czas, który tu miałby spędzić, no ale niestety ani widu ani słychu. Przesłyszał się? Nie, to prawie zabrzmiało jak ostrzeżenie, to było nawet komiczne, bo jak by nie patrzeć tykwę na plecach nie nosi bez przyczyny ale mniejsza o większość.
- Czy to znaczy, że mam się bać? Bo raczej deserkiem one by zostały – powiedział do niego tym razem, tak tak jaśnie pan skierował swoje zacne słówka ku nieznajomemu, by go uświadomić, że cóż no jakoś nie wiedział się w roli jakiegoś obiadku. Nagle coś się zmieniło, no bo ktoś dołączył do zacnego gronka, spojrzał na nową osóbkę, leniwie zbadał o co tu w ogóle chodzi i jakoś było nawet co raz ciekawiej. Jednak nie odezwał się do niej dał wyprodukować się, ów chłopaczkowi, który go zaczepił. No bo po co miał używać swojego pięknego głosu, na takie osoby, no tak tak, wiemy jego ego zaczęło skakać w górę, ale no chyba już wada wrodzona u arystokracji. Jakoś tylko leniwie patrzył, jakoś go to nawet śmieszyło co tu się dzieje a szczególnie to co mówi ten chłopaczyna, że Lust miał by zostać ofiarą? No chyba pomyliły mu się zamiary, ale jak to się mówi bądź krok dalej, i pozwoli mu tak myśleć no bo po co miał by tego nie robić, w sumie wali nie widział w swoim scenariuszu na dziś, ale za to może ów chłopacka, denerwować swoim aroganckim zachowaniem. Po jakimś czasie wyłączenia ów chłopaczek, przybliżył się do Lusta, co było nawet ciekawe, patrzył na niego przez leniwe oczka i bez emocji na twarzy. Chłopak zaczął coś do niego mówić, gdy ten skończył Lust, złapał delikatnie i powoli go za podbródek.
- A może zmienimy, role bo ja też trochę zgłodniałem, a takie śmieszne postacie połykam w całości. – powiedział do niego dość cicho i tylko do niego, no cóż tak już wyszło, zabrał od niego rękę i znów leniwie spojrzał na nich. Spojrzał na ów dziewczynkę, i delikatnie położył jej rękę na głowie, leniwie spojrzenie przeniósł na jej oczy i pojawił się na jego twarzy mały ale bardzo miły uśmiech.
- Bądź grzeczna, a może dostaniesz nagrodę. – powiedział do niej miły tonem, chodź no cóż kto go zna wiedział by, że raczej to nie było szczere, bo jakoś w roli miłej osoby go nie zobaczymy, chyba że nie ma co robić lub by się zabawić w coś i przemienić swoją dobroć w nikczemny plan, przecież psycholem za darmo nie jest.
Po długim czasie nic nie robienia po prostu odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie
z/t
Ingravo
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 6 Maj 2011, 21:52
Zaiste nie było tu nic wartego uwagi tajemniczego gościa. Bowiem na rzeczy bezcenne jak na przykład Ingravo nie było go stać a zepsute laleczki pozostawione tutaj by patrzyły na świat pustymi oczami były z kolei poniżej oczekiwań. Mimo to Cień nie wyraził zainteresowania różkami nadętego panicza, nie zainteresował się też jego bogatymi przeżyciami wcześniej. Ot, kto powiedział, że żart musi bawić wszystkich? Koszmar całkowicie zadowalał się gdy sam był rozbawiony a obserwowanie owego chłopaczka, który ze wszystkich sił starał się okazać wyższość było zabawne. I niestety, wbrew założeniom rozmówcy, mało irytujące.
Zachichotał słysząc jakże ciętą ripostę w postaci pierwszej litery alfabetu wypływającą z ust Lusta. I któż tu się irytuje szanowny panie? Z całą pewnością nie rozbawiony mężczyzna obserwujący arystokratę ze względu na czynniki naturalne (w tym wzrost) z góry.
Urywanie nóżek lalkom uznał z kolei za pomysł zbyt oklepany. Wyrósł z niego gdzieś w etapie wczesnej młodości i od tej pory znacznie bardziej fascynowały go żywe ofiary. Tykwa na plecach dla Ingravo nie stanowiła ostrzeżenia. W takim pojemniczku można w końcu nosić na przykład wodę a ta nie była zbytnio groźną substancją. Istoty myślące mają tendencję do zapominania, że z zewnątrz wcale nie wyglądają tak niebezpiecznie jak w rzeczywistości są lub się czują. Sam koszmar popełniał ten błąd non stop, ale nie bardzo się nim martwił a tym bardziej nie oczekiwał od otoczenia by zrozumiało co i jak.
-Nie, tylko informuję Cię o dzisiejszym menu.-odparł z zamyśleniem kręcąc głową. Ach ta dzisiejsza młodzież, jacy oni niedomyślni. Atmosfera strachu zdążyła już znudzić się żądnej ciągle nowych wrażeń istocie o krwistoczerwonych oczach.
O dziwo nieprzytomny paniczyk zareagował na jawną prowokację ale w sposób niewskazany. Popełnił błąd numer jeden polegający na próbie złapania go za podbródek. Kochanek bądź kochanka mogą sobie pozwalać na takie gesty, jednak nieznajomy, który nawet nie raczył się przedstawić? No nie, podziękujemy. Dlatego też w momencie gdy spotkały się ich ślepia wniknął w umysł chłopaczka zarzucając iluzję a samemu odsuwając się w porę.
Doskonała kopia Ingravo pochylała się ciągle nad arystokratą, który definitywnie postanowił znaleźć w trzymanej za podbródek postaci wroga. Dlatego gdy tylko wybrzmiało niefortunne zdanie iluzja rozpłynęła się w płomieniach, równie nierealnych a jednak parzących opuszki palców rozmówcy. Spokojnie, owa rana zagoi się znacznie szybciej niż normalna, co więcej można mniemać, że już jutro nie pozostanie po niej żaden ślad z wyjątkiem ubytku ego dostojnego arystokraty.
-Masz za mały otwór gębowy by choć próbować mnie ugryźć.-odszczeknął natychmiast, nie pozostając ani przez chwilę dłużnym. Na tym skończyło się jego zainteresowanie owym przedstawicielem płci mniej pięknej. Znudzony od czasu rzucenia iluzji przegrzebywał kieszenie nie patrząc w ogóle na Lusta. I znalazł w nich kluczyk. No tak, prawie zapomniał.
-Jak widzisz niestety niektórzy młodzi chłopcy są oporni w takim stopniu, że tracę apetyt. Życzę smacznego. I do zobaczenia.-skłonił lekko głową by mrugnąć do dziewczyny. Zaraz potem okrył się ciemnością i ruszył w stronę adresu, który podała mu właścicielka klucza.
[zt,
jutro będę późno, nie chcę blokować.]
Dominica [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 7 Maj 2011, 07:16
Dominica uniosła brwi. Ten chłopak śmiał ją dotknąc? Dla kotki to szczyt chamstwa. Odskoczyła od Lusta z wściekłym, kocim parsknięciem i stanęła w pozycji bojowej. Kątem oka zauważyła odchodzącego Ingravo, ale nie przejęła się tym za bardzo. Owszem, był interesujący, ale Koteczka miała teraz ważniejsze sprawy. Duma odezwała się w Dominice, a jej duma nie zwykła szeptac. Katana wyskoczyła zza pleców, ze złowróżbnym sykiem. Miecz był do tego przyzwyczajony, gdyż wyskakiwanie zz grzbietu Kotki i syczenie było dośc częstym jego zajęciem. Podczas gdy katana kręciła syczące młynki, druga ręka Koteczki powędrowała do paska, gdzie przypięty był kastet. Broń nie przypominała ludzkich, brzydkich kawałków metalu. Ten konkretny oręż wykony był ze specjalnych stopów, zdobiony złotem i, rzadziej, srebrem. Gdy Kotka wzięła go do ręki, z pomiędzy jej palców wysunęły się zabójcze ostrza, przypominające pazury tygrysa. Nie żeby Dominica nie miała własnych pazurków, ale te wyrastające z jej łapek były za małe gabarytowo. Kotka pochyliła się i oparła o ziemię ręką z kastetem, a katanę trzymała nad głową. Jedną z nóg wysunęła do tyłu, dla lepszej równowagi, a drugą zgięła. Górna warga dziewczyny uniosła się, odsłaniając kiełki. Warknęła przeciągle. -Odszczekaj to!- Szkarłatne oczy Koteczki niebezpiecznie błysnęły, a miecz poparł słowa szybkim młynkiem.
Harleen Quinzel
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 20 Maj 2011, 21:23
Magazyn? Czemu nie. Harley potrzebowała jedynie odludnego, cichego miejsca, w którym mogłaby robić swoje. Szczerze mówiąc – dawno już nie posilała się snami, więc na samą myśl o owym przyjemnym doznaniu poczuła dreszcz podniecenia.
Delikatnie ułożyła bezwładne ciało Rose na jednym z większych pudeł, ustawiając ją w pozycji siedzącej. Korzystając z tego, że ma niemałą widownię, bo aż setki lalek, oraz wiedząc, że Rose zachowała jeszcze resztki świadomości postanowiła wreszcie uświadomić ją, że należy do Cieni. Znów wyjęła ampułkę, tym razem wypełnioną jedynie do połowy środkiem usypiającym. Wysypała całą zawartość szklanej ampułki na język, po czym zbliżyła się do swojej upatrzonej ofiary. Usiadła okrakiem na Rose, po czym przysunęła do niej głowę, przychylając ją lekko. Tak dogodne ułożenie sprawiło, że Harley bez pardonu pocałowała Rose, jednocześni wprowadzając do jej organizmu truciznę. Sama była na nią zupełnie odporna. Cóż przecież może zrobić Cieniom środek nasenny, jeśli ich egzystencja nie wymaga snu? Wprowadzając tak dużą dawkę do ust Kapeluszniczki mogła być pewna, że Tampa przynajmniej połowę z tego połknie. A nawet taka połowa wystarczy na bardzo długo. Co oznacza bardzo długą zabawę!
Wygięła kręgosłup, zanosząc się jednocześnie typowym dla siebie, uroczym śmiechem małej dziewczynki. Kiedy już skończyła, zaczęła bacznie lustrować spojrzeniem reakcję na truciznę Rose.
Wyczekiwała u niej ciężkich, opadających powiek, jak to zwykle wybało.
- Śpij kochanie… Noc jeszcze długa. – Wyszeptała prosto w jej ucho najbardziej zmysłowo, jak tylko potrafiła. Nie była pewna, czy ta nadal ją słyszy, w każdym razie dałą jej nieco czasu, by straciła przytomność; zasnęła.
W myślach pochwaliła się za bardzo ładną akcję. Polubiła także Kapeluszników. Ciekawe, czy po prostu trafiła na jakiś naiwny wyjątek, czy może po prostu oni wszyscy są tacy przewidywalni?
Pogładziła smukłą dłonią twarz Rose. Zawsze cechowała ją czułość do swojej ofiary. Przecież, praktycznie rzecz biorąc, nigdy nie miała zamiaru nikogo skrzywdzić. Robiła, co robiła jedynie dla przetrwania i przeciągania swojego bytu. Co innego mogła począć? Nie chciała się narażac, jej dziecięcy, infantylny umysł nie dopuszczał takich złych myśli do wiadomości.
- Obiecuję, że jak tylko skończę, odstawię cię do domu… bądź do innego bezpiecznego miejsca – Szczerze zapewniła nożycoręką. Być może tego również już nie usłyszała jej siedząca towarzyszka, ale niezależnie od tego Harley i tak miała zamiar spełnić obietnicę. Zawsze po dużym zastrzyku energii można się gdzieś przejść, poznać nowe osoby, nowych dawców snów…
Rose [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 20 Maj 2011, 21:29
Nienawidzęnienawidzęnienawidzę... Co to? Siedzę? Haha.Pocałunek snu. Patrzy na mnie.. Patrzy.. To patrz! Widzisz ten ogień? Zamykają mi się powieki.. Usnę.. Śmiej się, śmiej póki możesz. Miłej zabawy. Ale policzymy się jeszcze wtedy, kiedy nie bedziesz sie spodziewała. Ty.. Ty stworze. Nienawidzęnienawidzęnienawidzę.. Spalić... Uuuuu...... Wysraj się tym swoim domem...
Harleen Quinzel
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 20 Maj 2011, 21:53
Z zaciekawieniem oglądała wewnętrzną walkę Rose. Szkoda, że nie wiedziała, że to nie ma sensu. Nawet z bardzo silną wolą trudno byłoby jej uwolnić się z małego więzienia mentalnego, które przygotowała dla niej Harley. No cóż, w pewnym momencie wydawała się być pewna, że gdyby spojrzenie mogło zabijać, leżałaby właśnie martwa na podłodze. Właściwie to nie. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, leżałaby już dawno martwa.
Szeptała jej prosto do ucha czułe, uspokajające słówka. Kiedy powieki Rose stały się zbyt ciężki i wreszcie opadły, Harley wreszcie odetchnęła.
Zamknęła oczy, próbując lepiej skupić się na ciele Kapeluszniczki. Próbowała dotrzeć do jej snu, który powoli formował się w jej umyśle. Nie interesował jej sam sen. To mogło być chociażby jakieś głupie przeżycie z dzieciństwa, wyobrażenie walki Rose z Harley bądź sen o spotkaniu z ukochanym.
Prychnęła z pogardą. W śnie odkrywała największe słabości innych. Nożycoręka była najwyraźniej wystarczająco ją już znienawidziła, dlatego, by jej się jej jeszcze bardziej nie narazić i nie upokarzać jej w własnej głowie, postanowiła pożywic się jej snem, zanim ten uformuje się do końca.
Ujęła jej twarz w dłonie, po czym delikatnie przejechała językiem po wargach czerwonowłosej. Potem przytknęła usta to jej ust, ale w żadnym wypadku nie był to pocałunek. Kojarzyło się raczej z wdychanie jej oddechu, z tym że nie chodziło o sam oddech. Najpierw zsynchronizowała z nią swoją wymianę gazową, jak zwykle, więc ich oddechy były idealnie równe. Dopiero potem zajęła się jej snem. Jakikolwiek obraz pokazał się w głowie Rose, stopniowo zanikał. A kiedy zniknęła już znaczna jego częśc, Rose mogła zauważyc jeszcze większe wyczerpanie swojego organizmu.
I, nie, nie była to działalność środka nasennego Harley. Jak w każdym z tego typu procesów Rose traciła większość swojej energii, którą pochłaniała Quinzel. W tym wypadku trzeba było przyznać, że była bardzo nienasycona. Jak już wcześniej wspominane było – nie ukradła nikomu snu od bardzo dawna. Już niemalże stęskniła się za tym uczuciem. Energia wypełniała jej ciało, sprawiała, że znowu chce się żyć. Kto nigdy nie zaznał owego uczucia – niech w owym momencie żałuje! Harley wydawała się rozpływać z rozkoszy, a wręcz ekstazy. Zaciskała powieki, chciwie łaknąc więcej i więcej snów Rose. Jak wygłodniały wilk, który właśnie zauważył kawałek mięsa, nie mogła się opierać. Kiedy wreszcie wyczuła, że nożyco ręka zostaje prawie całkowicie bez energii, przestała. Te momenty były najgorsze, jeśli chodzi o łakomstwo dotyczące snów. Teraz z kolei poczuła się jak dziecko, któremu w najlepszym momencie zabawy odebrano zabawkę. Musiała jednak przestać. Dalsze ingerowanie w umysł czerwonowłosej mogłoby sprawić, że ta już nigdy by się nie obudziła. A tego przecież nikt nie chciał, prawda? Spojrzała na Rose. W takim stanie nie powinna obudzić się za szybko, a nawet po przebudzeniu najlepszym rozwiązaniem byłby odpoczynek.
W milczeniu i skupieniu obserwowała śniące ciało.
Rose [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 20 Maj 2011, 22:12
Dziwna polana, szara trawa, ludzie w prześcieradłach udający duchy, duchy w ubraniach udające ludzi, burza z piorunami bez deszczu.. Sny.. Ha... Żryj je, smacznego, bierz se tę energię.. przyda ci się, perfidna... Spalę ci dom, na popiół... Znikam.. Nie chcę.. Zostaw mnie już...
Jeszcze ci mało? Zostaw moje życie!
Rose zemdlała na amen, przestała czuć cokolwiek. Już nic do niej nie docierało. Kiedy obudzi się, miała wyjść ze stanu w którym wariuje i niszczy, z powodu osłabienia, jednak zostanie jej wielka wściekłość.
Harleen Quinzel
Gość
Wzrost / waga: /
Wysłany: 21 Maj 2011, 10:36
Harley westchnęła z politowaniem. Sen, jedna z największych słabości istot z całego świata. Jest jednym z uzależnień, a w dodatku sprawia, że jesteśmy zupełnie bezbronni. Pewnie właśnie dlatego wyższe formy życia ewoluowały, pozbywając się takiego balastu jak zmęczenie i spanie.
Rose, kiedy spała, wyglądała jak słodko, że nawet najmniejszy szczegół nie mógłby zdradzić, jak bardzo chęć zemsty wypełnia jej ciało.
Spalić jej dom? Proszę bardzo. Harley nigdy nie miała domu, a nawet gdyby miała, to z pewnością nie byłaby do niego przywiązana. Co prawda, przywiązywała się emocjonalnie prawie do wszystkiego, ale w równie szybkim czasie zapominała o większości tych rzeczy. To musiało być okropnym uczuciem. Zostać zapomnianym. Wzdrygnęła się. Teraz sama nie chciała, by i to ją spotkało.
Wstała, rozglądając się po magazynie. Martwe, szklane oczy lalek wydawały się beznamiętnie wpatrywać w jej lica. Harleen szukała jakiegokolwiek ostrego narzędzia. Sama zwykle nie nosiła przy sobie prawie żadnej broni. Przecież była zupełnie bezkonfliktową dziewczyną!
Kiedy już znalazła coś, co mogłoby ją zadowolić w tej dziedzinie, podeszła i zabrała ową rzecz. Okazała się być wąskim, ale długim kawałkiem szkła, najpewniej kawałkiem rozbitego lustra bądź szyby.
Znowu podeszła do nożycorękiej i usiadła koło niej. Pewnym ruchem ręki ujęła jej dłoń, po czym zdjęła z niej rękawiczkę. Była to jej prawa dłoń, więc nie usłana była wieloma bliznami. Jedyne, co wywołało uśmiech na twarzy Quinzel to jej śmieszne, krótkie palce. W dodatku, kiedy je policzyła, okazało się, że brakuje jej dwóch palców. Czyżby było to jakaś wada wrodzona kapeluszników? I jak poza tym Rose potrafiła ująć filiżankę herbaty w dłoń?
Ostrożnie omijając ostrza wystające z kości jej śródręcza odwróciła dłoń wewnętrzną, gładką stroną do góry . Zbliżyła rękę z odłamkiem szkła do jej dłoni, powoli wycinając w niej charakterystyczny romb. Kawałek skóry, który jej wycięła, idealnie przypominał symbol karo na jej piersi.
Otwarta rana, której była sprawczynią nie była za duża, właściwie, to jej powierzchnia wynosiła około jednego, może dwóch, centymetrów kwadratowych. Wycięte skórę wyrzuciła, za to na dłoń czerwonowłosej nałożyła rękawiczkę. Po niedługim czasie rękawiczka nasiąknęła krwią w miejscu rany. Ku uciesze Harley – szkarłatna plama na rękawiczce również miała kształt karo!
- Będziesz miała na pamiątkę. – Troskliwym tonem zapewniła swoją śpiącą towarzyszkę, po czym znów wzięła ją na ręce i powoli skierowała się do wyjścia.
Otwierając drzwi, jeszcze raz rozejrzała się po owym mrocznym pomieszczeniu. Ponieważ nikt nie zakłócił im spokoju, wywnioskowała, że nie jest to zbyt popularne miejsce. Musi dopisać je sobie do grona swoich ulubionych.
Chowając odłamek szkła oraz poprawiając ułożenie ciała Rose na jej rękach, oddaliła się od magazynu spokojnym krokiem.
[zt + Rose]
Hathaniel [Usunięty]
Wzrost / waga: /
Wysłany: 5 Wrzesień 2011, 19:38
Hath, facet pozytywny do bólu, z zamiłowaniem do sztuki, lubiący marzyć, z myślami w kolorze różowym, znany ze swego optymistycznego podejścia do życia i preferujący święty spokój. Myślicie, że znalazł się w tym ponurym miejscu przypadkowo? Gucio prawda. Nic nie śmierdziało tutaj przypadkiem, chyba że byłby to sam szalony pomysł odwiedzenia tego nie do końca bezpiecznego miejsca. Zdarzało się czasami, że Baśniopisarz porzucał spokojne życie na rzecz kłopotów. Czasami były one kontrolowane, czasami trochę mniej, ale tak czy siak zawsze było to ciekawsze od zwyczajnego spacerowanie po mieście, odwiedzania kawiarni wraz ze znajomymi i uganianie się za ładnymi panienkami. O tak, Hath miał to do siebie, że potrafił zakochać się trzy razy w ciągu minuty. O ile dziewczyny były tego warte, rzecz jasna. Zresztą i tak nigdy nic z tego nie wychodziło, chłopak ograniczał się do wzdychania w duchu i... pogoni za następną pięknością, która przeszła obok niego i przypadkiem rzuciła krótkie spojrzenie w jego stronę, co nie umknąwszy uwadze spostrzegawczego podrywacza zwabiło go ku następnej przedstawicielce płci pięknej. Ale pomińmy już te śmieszne podboje miłosne różowego wariata i skupmy się na tym, co tu i teraz.
Hathaniel zawędrował do starej fabryki w nadziei, że znajdzie tu jakieś krwiożercze potwory, które będzie mógł powkurzać tylko po to, by później przed nimi uciekać. Nie ma to jak trochę adrenaliny, prawda? Nic tak nie daje żywej istocie energetycznego kopa jak konieczność ucieczki przed rozwścieczonymi bestiami. Najpierw wypadałoby je jednak wypędzić z kryjówki. Jak? Najlepiej trochę hałasując.
- Saisho kara kimi o suki de irarete yokatta nante sora ni utaunda* - zaczął śpiewać. Albo inaczej - darł się tak, że pewnie było go słychać nawet poza fabryką. Jego głos odbijał się echem od nagich ścian opuszczonego dawno budynku. Przestał śpiewać, gdy nadepnął na coś. Cofnął się o krok i spojrzał w dół na brudną, porcelanową lalkę, której żółta suknia, gdyby tylko nie była poplamiona i rozdarta z jednej strony, wprawiłaby w prawdziwy zachwyt niejedną małą dziewczynkę czy kolekcjonera. Hath podniósł zabawkę i przyjrzał się lepiej jej pustym, smutnym oczom.
- Biedactwo - mruknął pod nosem, wpatrując się w rupieć. - To smutne. Miałaś stać dumnie na komodzie i wzbudzać zachwyt, a tymczasem nawet nie opuściłaś miejsca swoich narodzin - kiedy nie było do kogo żywego otworzyć gęby, nawet niema lalka okazywała się dobrym towarzyszem.
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Forum chronione jest prawami autorskimi! Zakaz kopiowania i rozpowszechniania całości bądź części forum bez zgody jego twórców. Dotyczy także kodów graficznych!